O niektórych i innych

pon., 13 lutego 2012, 10:38

Spanielka wczłapała wolnym krokiem do domu Bobika i już na wstępie potknęła się o rozłożoną na dywanie torbę podróżną.
– Wybierasz się gdzieś? – spytała, pociągając posępnie nosem.
Bobik już wiele razy zastanawiał się, jak Spanielce udaje się osiągnąć posępność podczas czynności tak prozaicznej jak pociąganie nosem, a nawet usiłował potrenować to przed lustrem, ale nigdy mu nie wychodziło. Nawet z o wiele łatwiejszą chmurnością miewał poważne problemy. Toteż tym razem nawet nie próbował przybrać odpowiedniego wyrazu oblicza, tylko całkiem zwyczajnie udzielił odpowiedzi.
– Do Londka jadę. Na tydzień.
– Niektórym to dobrze – warknęła Spanielka i pociągnęła jeszcze posępniej. – A inni całe życie spędzają w starym legowisku i do żadnych zdrojów jeździć nie mogą.
W jej tonie było tyle wyrzutu, że Bobik zmieszał się i zawstydził. W jakiś nieuchwytny sposób czuł się winny, choć jako żywo nigdy nikomu nie zabraniał wyjazdu w jakimkolwiek kierunku.
– Niektórym w ogóle wszystko się udaje – ciągnęła Spanielka – a innym nawet kość w gardle stanie i wiatr pod ogon wieje. Nie ma sprawiedliwości na świecie.
– Słuchaj, może ja bym cię zabrał ze sobą do tego Londka – zaproponował Bobik. – Zdrój to wprawdzie nie jest, ale przy bardzo sprzyjających okolicznościach może Królową udałoby ci się zobaczyć, a to lepsze od pijalni wód.
– Tak, jasne, ja sobie pojadę na wywczasy i oglądanie Królowej, a tu moja robota sama się będzie robić! – zajęczała cierpiętniczo Spanielka, przewracając z oburzeniem ślepiami. – Niektórym to się wydaje, że wyjechać to tak o, szast-prast. A inni mają obowiązki!
– Labradorka na pewno przejęłaby na tydzień twoje obowiązki. To może dziwne, ale ona wydaje się to wręcz lubić – podrzucił usłużnie Bobik.
Oburzenie Spanielki sięgnęło zenitu.
– Niektórzy najchętniej zwaliliby wszystkie swoje obowiązki na innych! – wrzasnęła. – Na szczęście są jeszcze tacy, którzy wiedzą, co do nich należy i nie pozwalają sobie na żadne fiu-bździu. MNIE nikt nie może zarzucić, że lekceważę i się obijam. Nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym zaniedbała przez jakiś Londek!
Szczeniak zwiesił w milczeniu łeb. Mimo że nie poczuwał się do żadnych zaniedbań, było mu jednak jakoś głupio. Może dlatego, że nadal cieszył się z wyjazdu, a w obecności Spanielki cieszenie się nabierało cech nieprzyzwoitości? A może i z tego powodu, że – choć głośno by się do tego nie przyznał – jakoś wolał być niektórym, niż tym innym.