Cała prawda

sob., 3 marca 2012, 15:02

Ankieter zwracał się per pan, co Bobika od razu usposobiło przyjaźnie. Jako szczeniak rzadko spotykał się z takimi przejawami szacunku, nawet podczas rozmowy telefonicznej, kiedy można go było wziąć za starszego niż w rzeczywistości, toteż bez dłuższego namysłu zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.
– Super! – ucieszył się ankieter. – Wobec tego najpierw poproszę pana o wstępne informacje na temat pana osoby. Kim pan jest?
– Ojej, musi być od razu takie trudne? – przestraszył się Bobik. – Jakby to panu… Noo, jestem kundlem, prawdopodobnie z genami pasterskimi, choć i odrobiny myśliwskich nie można wykluczyć. Staram się być dobrym psem, choć nie zawsze mi to wychodzi. Ale w każdym razie złym psem raczej bym się nie nazwał. Co by tu jeszcze… Lubię sobie czasem coś przeczytać albo napisać, bo uważam, że horyzont psa nie powinien się ograniczać do biegania za królikami. Dlatego często na spacery chodzę do internetu i tam zostawiam pisane ślady. Ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, żeby bieganie za królikami w ogóle mnie nie interesowało. Właściwie zresztą cokolwiek o sobie powiem, to będzie trochę tego, trochę tego… Jak u wszystkich. A może właśnie tak powinienem się określić: że jestem taki jak wszyscy? Ale to też nie będzie do końca prawda, bo jednak czymś się różnię od labradorów, maltańczyków i wyżłów…
Ankieter wydał z siebie coś w rodzaju leciutkiego westchnienia i grzecznie przerwał bobikowy słowotok:
– Przepraszam pana bardzo, ale ja tu mam taką krótką rubrykę na odpowiedź. Dwa, najwyżej trzy słowa się zmieszczą.
– Jak ja mam panu w trzech słowach powiedzieć, kim jestem? – zmartwił się szczeniak. – To już w ogóle do prawdy nie będzie podobne. A przecież nie chciałbym panu nakłamać.
– Może po prostu wpiszemy „dobry pies”? – usłużnie podsunął ankieter.
– Nie uważa pan, że to by wyszło jakoś tak.. zarozumiale? – spłoszył się Bobik. – Nie chciałbym stwarzać wrażenia, że mam o sobie jednoznacznie dobre zdanie.
– No to „kundel”. Tego nikt nie powinien odebrać jako wyrazu samouwielbienia.
– Ale „kundel” w gruncie rzeczy nic nie mówi o mnie – zaoponował Bobik – To jest tylko informacja o moim pochodzeniu. A pan zapytał o sprawę znacznie bardziej złożoną.
Westchnienie ankietera było tym razem dłuższe i cięższe.
– Proszę pana, mnie się złożone nie zmieści – powiedział z odrobiną zniecierpliwienia w głosie. – Musimy to jakoś uprościć.
– A może mi pan powie, co mówią inni? – wymyślił Bobik. – Spróbuję wykorzystać jakiś dobry wzorzec.
– Świetnie! – ucieszył się ankieter. – Już zerkam… O, mam – „mechanik samochodowy”. A tutaj – „urzędniczka”. „Pielęgniarka”. Tu nawet w trzech słowach, „właściciel małej firmy”. Przyda się panu?
– Nie bardzo – posmutniał Bobik. – Bo wie pan, ja jestem również wtedy, kiedy nie pracuję. A czasem nawet jestem wtedy jeszcze bardziej, niż godzinach pracy. Więc gdybym udzielił odpowiedzi „jestem stróżem obejścia”, w gruncie rzeczy dalej by pan o mnie nic nie wiedział.
– To co zrobimy? – zapytał ankieter, najwyraźniej nie mając już żadnego pomysłu, jak wybrnąć z sytuacji.
Bobik zastanowił się głęboko. Wrodzona uczciwość nie pozwalała mu zbyć rozmówcy odpowiedzią, do której sam nie miałby pełnego przekonania, ale rozumiał, że ciężko pracujący ankieter nie może poświęcić całego dnia na wypytywanie jednego tylko respondenta.
– Najlepiej by było, gdyby pan zadzwonił za kilka lat – zaproponował w końcu, czując przy tym niejaką ulgę, że nie musi podejmować żadnej natychmiastowej decyzji. – Może do tego czasu uda mi się coś uprościć. Albo może pan przekona firmę, żeby wprowadziła nieco większe rubryki.