Moc definicji
Dobry Kumpel wskoczył na sam brzeg fotela, niedwuznacznie sugerując mową ciała, że wpadł tylko na krótką chwilę.
– Jak zdrówko? – zapytał z konwencjonalnym zainteresowaniem i spojrzał łakomie na kanapki z pasztetówką, z którymi Bobik właśnie zamierzał wejść w bliższy kontakt.
– Oj, niedobrze! – jęknął Bobik, dyskretnie rozmasowując ogon, żeby pokazać jego obolałość
– Komu dobrze? – filozoficznie skomentował Kumpel i wsunął sobie do pyska pierwszą z brzegu kanapkę. – Gdzie zajdę, tam ktoś narzeka. Jak nie na zdrowie, to na pchły. Jak nie na psolitykę, to na karmę. Znaczy, jak narzekasz, to normalny jesteś.
– Ale mnie właściwie wcale nie jest dobrze z tym narzekaniem – zdradził nieśmiało Bobik. – Chyba wolałbym być normalny inaczej.
– Hmm… Co można by z tym zrobić? – zastanowił się Dobry Kumpel i w zamyśleniu sięgnął po następną kanapkę. – Można by spróbować inaczej zdefiniować normalność. Strasznie z tym dużo zachodu, ale nie jest to niemożliwe.
– I wtedy z moim zdrówkiem będzie lepiej? – ucieszył się Bobik.
Gość ze śmiechu niemal zadławił się kolejną kanapką.
– No nieee! – ryknął z rozbawieniem. – W ten sposób to nie działa. – Ze zdrówkiem będzie tak samo, ale czuł się będziesz lepiej. Na tym polega moc definicji.
– Lepsze czucie to zawsze jakiś postęp- przyznał Bobik. – Choć trochę trudno mi sobie wyobrazić, jak z tym marnym zdrówkiem miałbym bez narzekań dociągnąć do emerytury.
– Może nie doczekasz – pocieszył go Kumpel i oblizał się, żeby jeszcze na moment zatrzymać ulatujące wspomnienie ostatniej kanapki.
– Jak to jednak dobrze mieć oparcie w dobrym kumplu – rozczulił się Bobik. – Gdyby nie ty, mógłbym się załamać, albo co. A ty mnie zawsze umiesz postawić do poziomu.
– Przecież wiesz, że ja dla ciebie wszystko, brachu – wrzasnął entuzjastycznie Kumpel i z rozmachem walnął Bobika w plecy aż chrupnęło. – A jak mnie akurat nie masz pod łapą, to zawsze możesz się pocieszyć kanapkami z pasztetówką.
Prawo prasowe. http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU19840050024&type=3
Właśnie też to chciałem zlinkować. Wygląda jednak na to, że Wiki tym razem prawidłowo podała.
Dzięki za ulinkowienie linki, Bobiku. 🙂
Coś nie mogę znaleźć o tym mlaskaniu. 😉 Gdzie to było?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11459189,Bielan_pozwie_tygodnik_Lisa___Nie_wyrazilem_zgody.html?lokale=poznan
Dzięki, Haneczko. 🙂
Z pozytywów:
hiacynty zakwitły bardzo głębokim różem, a myślałam, że jak zwykle będą majtki 😉
Radwańska wygrała pięknie Miami 😀
Z fiftyfifty:
ostatnią szklankę mam do połowy 😉
Może być gorzej. Ja w ogóle szklanki nie mam. 🙄
Nie może być! Łap moją, do połowy 😉
Dobranoc 🙂
Przeczytalam bardzo pobieznie prawo prasowe i natychmiast sa tam rzeczy dla mnei uderzajace:
dzennikarzem jest wylacznie ten, ktory jest zatrudniony („pozostaje w stosunku pracy”) przez jakas rekacje uib dziala na jej zlecenie. Czyli nie jest przrewidziana sytuacja „wolnego strzelca”, ktory dopiero po zrobieniu materialu sprzedaje go dowolnej wybranej redakcji? Nie jest wtedy dziennikarzem i nie obowiazuja go dziennikarskie stawki? To ja naruszalam prawo prasowe w Polsce, kiedy nie dzialalam na zlecenie okreslonej redakcji?
Nie doczytalam natomiast czy wolno bez pozwolenia i nawet wiedzy autora materialu juz opublikowanego gdzie indziej przedrukowywac ten material nawet bez podania zrodla i autora.
Tak bylo kiedys Polityka i GW skorzystaly z moich materialow, ktore poszly juz w radiu, Ani slowka skad i kto.
Drugie co mnie uderzylo, to ze dziennikarz „zwolniony jest z obowiazku tajemnicy sluzbowej” kiedy sprawa dotyczy krymnalnego postepowania. To moze i ksiadz jest zwolniony?
W sprawie autoryzacji prawo faktycznie dopuszcza domaganie sie autoryzacji post factum. Ja bym przeciwko takiemu prawu protestowala. Co innego gdy rozmowca sie umawia u startu, ze zastrzega sobie prawo autoryzowania wlasnych slow (ale nie calosci materialu!) . W przeciwnym razie jeli dziennikarz komentuje te slowa, to rozmowca moze zaprotestowac przeciwko komentarzowi. Niepojete. Zreszta to prawo „ochrony” rozmowcy jest znacznie ostrzej sformulowane w przyoadku przedstawicieli organow oraz urzednikow panstwowych, co juz jest kompletna granda, bo akurat powinno byc odwrotnie – wieksza „ochrona” zawsze powinna byc wobec osob „prywatnych”, a nie przedstawicieli aparatu panstwowego.
Dalej juz nie mialam sily czytac, ale doczytam, bo fascynujace.
Inna rzecz, ze nie rozumiem, ze zawsze nalezy w Polsce na nowo wymyslac penicyline. 🙄
Przeraziło mnie, co napisaliście o Polakach za kierownicą.
I w jakim tonie.
Mam wąsy, więc jestem jednym z nich.
I jestem zawodowym kierowcą, bo większość czasu spędzam za kółkiem. Nie wiedziałem, że ze mnie taki tuman, pijak bez wyobraźni… i do tego katolik zawzięty, wierzący w anioła stróża. No nie wiedziałem.
Muszę to sobie przemyśleć.
Przez ułamek sekundy przebiegła mi myśl, że żadna analiza nie zauważyła innych przyczyn stanu rzeczy, niż mustaszowcy. Nie, to niemożliwe, przecież nie możecie się mylić. Będę miał o czym dumać za kierownicą.
Tak, zeen, radze przemyslec to sobie.
Moze wpadniesz na pomysl nie personalizowania kazdej toczacej sie tu rozmowy.
No popatrz Heleno, to wiesz o tym od dawna i dopiero teraz mi o tym mówisz 😯
Czy moge liczyć na wzajemność?
Wchodzę, łamiąc wszelkie konwenanse. Waga tematu mnie do tego zmusza. Chodzi o Nobla dla naszego Sp. Noblisty. Oto dlaczego ten Nobel Mu się należał. Bezspornie zresztą. Oraz wbrew wrednym głosom na nie. Głosom rodaków głownie. Choć nie tylko.
Przytaczam wiersz napisany przez Czesława Miłosza we Lwowie* w 1939 roku. Miłosz był z Wilna. Wydrukowany w miejscowej prasie za zezwoleniem władz radzieckich i nagrodzony specjalną nagrodą Stalina
1. Runą w łunach, spłoną w pożarach
Krzyże Kościołów, krzyże ofiarne
I w bezpowrotnym zgubi się szlaku
Z Lechickiej ziemi Orzeł Polaków
3. Na ziemskim globie flagi czerwone
Będą na chwałę grały jak dzwony
Czerwona Armia i wódz jej Stalin
Odwiecznych wrogów swoich obali
2. O słońce jasne, wodzu Stalinie
Niech władza Twoja nigdy nie zginie
Niech jako orłów prowadzi z gniazda
Rosji i Kremla płonąca gwiazda
4. Zmienisz się rychło w wieku godzinie
Polsko, a twoje córy i syny
Wiara i każdy krzyż na mogile
U stóp nam legnie w prochu i pyle.
Jeżeli czytasz ten wiersz w kolejności zwrotkowej, to jest to chwała dla Stalina. Jeżeli zaś czytasz pierwszą linię pierwszej zwrotki i pierwszą linię trzeciej zwrotki, następnie drugą linię pierwszej zwrotki i drugą linię trzeciej zwrotki, i tak po kolei w poziomie, to wtedy wiersz jest na pohybel Stalina. Niech Szanowne Gremium, oraz Nieustające Kierownictwo, to przeegzaminuje. Jeszcze raz przeegzaminuje. W ramach warsztatów ponadobowiązkowych.
Dla ułatwienia, tu jest PRAWDZIWY wiersz Noblisty
1a. Runą w łunach, spłoną w pożarach
Na ziemskim globie flagi czerwone
Krzyże Kościołów, krzyże ofiarne
Będą na chwałę grały jak dzwony
2a. I w bezpowrotnym zgubi się szlaku
Czerwona Armia i wódz jej Stalin
Z Lechickiej ziemi Orzeł Polaków
Odwiecznych wrogów swoich obali
3a. O słońce jasne, wodzu Stalinie
Zmienisz się rychło w wieku godzinie
Niech władza Twoja nigdy nie zginie
Polsko, a twoje córy i syny
4a. Niech jako orłów prowadzi z gniazda
Wiara i każdy krzyż na mogile
Rosji i Kremla płonąca gwiazda
U stóp nam legnie w prochu i pyle.
Ten Noblista to był PROROK. I to zakamuflowany, na dodatek. Przypominam o tym tylko tym, na tym blogu, którzy mogą o tym jeszcze nie wiedzieć. Pozostałym nic nie przypominam.
Ja zawsze mówiłem, ze Noblów nie rozdają za darmo. Warto o tym pamiętać. Szczególnie na TYM właśnie blogu.
——–
*) „Kiedy zarządzono ewakuacje Polskiego Radia , Miłosz jako jego pracownik, znalazł się w kolumnie samochodów jadących na wschód. Dotarł do Lublina następnie do Lwowa, w końcu znalazł się w Rumuni” http://www.sciaga.pl/tekst/7977-8-czeslaw_milosz_zycie_i_tworczosc
Uff… Ortequ… Wiersz w obu wersjach jest tak grafiomanski i belkotliwy, ze bardzo watpie by napisal go Milosz, nawet dla zabawy.
”Krzyże Kościołów, krzyże ofiarne
Będą na chwałę grały jak dzwony…”
To mi bardzoej przypomina poetke Izabele Marcinkiewicz lub kogos z jej kregu…
🙂
Bry!
Ja bardzo proszę odpinkolić się od Szostakowicza, Prokofiewa, Zoszczenki, Broniewskiego, Gałczyńskiego czy owego Miłosza. Z przerażeniem myślę, że jakbym był pod tak potworną presją, też bym pewnie komuś buty lizał. Teraz łatwo być niezłomnym za kogoś. Teraz to nic nie kosztuje.
A kto sie do nich przypinkwala? 😯
Chyba nie uwazasz, drogi Tadeuszu, ze wiersz ten NAPAWDE mogl wyjsc spod piora autora nieco wczesniejszych Trzech zim? Pliiiiz… 🙂
slonce, slonce, slonce
atak (licze za ostatni) zimy odparty, wczorajszy snieg zwodnial (?)
slonce 🙂
brykam
I jeszcze ta rozczulajaca wrecz „specjalna nagroda Stalina” jaka Milosz dostal rzekomo za to niegramotne wierszydlo!
Stalin nie przyznawal „specjalnych nagrod”, chyba ze w postaci bezplatnej wycieczki na Kolyme.
Istniala natomaist panstwowa Nagroda Stalinowska, rodzaj radzieckiegfo Nobla, przyznawane za wybitne osiagniecia w literaturze (np. I. Erenburg czy Kawerin), muzyce (np Roztropowicz i Szostakowicz), nauce (np. akademicy P. Kapica i Andriej sacharow), sztuce i filmie (np. Bondarczuk).
biedne magnolie w pol kroku zatrzymane 🙁
brykam
szeleszcze leniwie przy gorzkiej goracej herbacie
niedzielnie leniwie
niedzielnie leniwie bardzo bardzo
brykam fikam 🙂 🙂 🙂
Aaa, juz wiem! Orteq zrobil nam Prima Aprilis! 😆 😆 😆
Dzień dobry 🙂
Jakoś mi się wczoraj na tyle wcześnie usnęło, że dziś mogę robić za skowronka. 😈
Wierszydło było początkowo opublikowane pod pseudonimem Adam Śreżoga, a jego prawdziwym autorem był Zbigniew Turek, nauczyciel. Skąd się wzięło przypisywanie tego Miłoszowi, nie mam pojęcia, bo istotnie zaraz widać, że on coś takiego mógłby walnąć co najwyżej na jaja. Czytałem zresztą kiedyś w necie bardzo zabawną wypowiedź w rodzaju tego Miłosza to ja nie znoszę, ale jeden dobry wiersz udało mu się napisać – „Runą w łunach”… etc. 😆 Jak widać, nawet bardzo względnemu znawcy od razu rzuca się w oczy i uszy, że to utworek z całkiem innej bajki. 😛
Sam prawdziwy twórca przytomnie wyrażał dumę z tego, że jego poetycki płód mógł uchodzić za Miłoszowy, więc choć pisać nie umiał, to przynajmniej samoświadomość miał. 😈
Heleno,
Bardzo celnie zainicjowałaś egzaminowanie wiersza Noblisty. Dzięki. Dokładnie o to chodziło.
Bobik już wyjaśnił, ze Isabel28 nie napisała tego wiersza
http://isabel28.blog.onet.pl/pomysl-na-Walentynki,2,ID453046929,n
Ona miała pomysł tylko na Walentynki. Na Prima Aprilis chyba nie miała żadnego pomysłu. Ale nie jestem tego na 100% pewien.
PS. Tadeusza popieram w sprawie odpinkolania się. Z potworną presją do lizania botów żartów nie ma. Tak samo jak nie ma żartów z byciem niezłomnym za kogoś.
Na marginesie jeszcze refleksja ogólna. 😉 Cała ta historia z błędnym przypisywaniem autorstwa Miłoszowi jest znana od mnóstwa lat i była tyle razy prostowana, że teoretycznie w którymś momencie powinna wreszcie zostać definitywnie odłożona do lamusa albo do Muzeum Śmiesznostek. Ale powraca cyklicznie i całkiem na serio, co świadczy o tym, że również literatura ma swoje urban legends. 😆
Zbigniew Turek, nauczyciel? Mam nadzieje, ze nie jezyka polskiego? 😆 😆 😆
Mam wrazenie, ze polscy noblisci to mieli szczescie do grafomanow, z ktorymi ich mylono. Szymborskiej tez przypisywano jakis rzewny poemat z czestochowskimi rymami.
Najsmieszniejsze zas, ze jak Szymborska za przeproszeniem zeszla ze swiata, to na jakims blogu ten jej rzekomy poemat zostal powtorzony jako najlepsze co napisala! 😆 😆 😆
Sprobuje znalezc.
Lajza, Bobik, lajza.
A to bylo przypisyane (i jest dalej w niektorych kregach) Szymborskiej, nie musicie czytac w calosci:
„Jak ja się czuję”
Kiedy ktoś zapyta, jak ja się dziś czuję,
grzecznie mu odpowiem, że „dobrze, dziękuję”.
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby, krew moja w cholesterol bogata…
lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
ale przyjdzie ranek… znów dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć „figle” płata,
lecz dobrze się czuję jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi,
że kiedy starość i niemoc przychodzi,
to lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
i wszystkich wokoło chorobami nie nudź!
Powiadają: „starość okresem jest złotym”,
kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym…
„Uszy” mam w pudełku, zęby w wodzie studzę,
„oczy” na stoliku, zanim się obudzę…
Jeszcze przed zaśnięciem, ta myśl mnie nurtuje
„czy to wszystkie części, które się wyjmuje”?
Za czasów młodości (mówię bez przesady)
łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą…
A teraz na starość czasy się zmieniły
spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją
niech zacisną żeby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano „części” pozbierają,
niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują
to znaczy, że zdrowi i dobrze się czują.
Nie wiem albo nie pamiętam, czego uczył Zbigniew Turek, ale język polski wydaje mi się wysoce prawdopodobny. Niestety, muszę tu skalać własne gniazdo – poloniści mają ogromne skłonności do płodzenia grafomańskich wierszydeł i to niekoniecznie w charakterze literackich zabaw i żarcików. 😳 🙁
Pomysł na Prima Aprilis wyszedł stad
http://mironq.blog.onet.pl/071-Wiersz-dla-Stalina,2,ID391956694,n
To przypisywane Szymborskiej wbrew zachęcie 😉 przeczytałem całe, bo mam pewną tajoną słabość do historycznoliterackich kuriozów. 😳 A w Prima Aprilis wydają się szczególnie stosowne. 😀
Ale teraz już rozumiesz, Mordko, dlaczego domagałem się, żebyś roznosząc mój hymn kibolski dał odpowiedni komentarz? 😆 😈
zeby nie bylo watpliwosci, zachwyt berlinskim sloncem to nie
zart Prima Aprilis, to prawda, a Wy z zazdrosci pekajcie 8)
slonce slonce
Nie, nie rozumiem, a co? Przeciez Hymn Kibolski piekny jest i ma szanse na wielka popularnosc! 😈
Rysi, a będziemy się w tym roku kłócić, czyja magnolia ładniejsza? 😆
No tak, Prima Aprilis…
Ja, Heleno, po prostu nie przeczytałem wierszyka niby-Miłosza, bo mnie takie bolesne rzeczy kompletnie nie bawią. Od razu obnażyłem wszystkie 7 szczęk i zacząłem się złowieszczo obijać 3 ogonami. A, i jeszcze pazury na 12 łapach.
A wierszyka na górze Szymborska nie mogła napisać, bo jedną zwrotkę z rozpędu przeczytałem, tam same rymy z Częstochowy. Ja też nie mogłem, chociaż takie rymy mi dobrze wychodzą, z zażenowania tylko jedną zwrotkę bym wydusił z siebie.
nie Bobiku, od jutra wybywam z Terenow Zielonych magnolia zakwitnie pod moja nieobecnosc (skandal :neutral )
No właśnie, Mordko, jak tylko hymn stanie się popularny, zaraz autorstwo przypiszą Rymkiewiczowi i mnie ominą należne laury. 👿
Słońce, Rysiu mówi… to niestety teraz B&B nie mają wspólnej pogody 🙁
Przepraszam, mam słońce. Wyświetla mi się taka prognoza pogody 👿 Obecnie: pełne słońce.
dla frakcji – co ogladac jutro w niemieckiej TV (ja juz w kraju, licze na mediothek)
http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/medien/margot-honecker-im-fernsehportraet-die-brauchten-ja-nicht-ueber-die-mauer-zu-klettern-11701838.html
wstretna, ohydna pani honecker
Tadeuszu, tak wiec dwa B&B sloncem rzadzi 🙂
i dla frakcji:
http://taz.de/Streit-um-das-Bildungspaket/!90682/
szklanka do polowy zapelniona, a 136mln (z 642) na administrowanie w pierwszym roku to skandal!!!
(wiadoma rys lewak 🙂 )
A to fakt, Bobik. Przypisaliby go Rymkiewiczowi jak nic.
W sprawie wąsatych: nie bardzo mi się chce wyjaśniać rzeczy dość oczywiste, ale czasem tatuś musi. 😉 Rozmawialiśmy o tym, że statystyka wypadkowa w Polsce jest zatrważająca i zastanawialiśmy się nad przyczynami. Upatrywaliśmy tych przyczyn raczej w głowach niektórych polskich kierowców niż w stanie dróg. Że niektórych, a nie wszystkich, było dość jasne, bo w końcu duża część wypowiadających się krytycznie to byli również również polscy kierowcy, którzy siebie z całą pewnością do tych niektórych nie zaliczali. 😈 W pewnym momencie Wielki Wódz określił tę grupę drogowych szaleńców słowem „wąsaci”, które to określenie podchwyciliśmy i umownie w dalszym ciągu rozmowy używaliśmy go dla nazwania kierowców reprezentujących specyficzną postawę wobec przepisów ruchu oraz własnego i cudzego życia. „Wąsaci” było tutaj symbolem pewnej formacji umysłowo-obyczajowej, podobnie jak np. „mohery” czy „jajogłowi”. I tak samo jak nie każdy, kto nosi moherowy beret, jest automatycznie moherem, tak samo nie każdy, kto nosi wąsy, zalicza się do wąsatych w powyżej opisanym rozumieniu.
Istnieje taka definicja „człowiek to zwierzę używające symboli”. Symbole mogą być zrozumiałe powszechnie, już od dawna zakodowane w kulturze, albo też tworzone doraźnie, na użytek jakiejś grupy, sytuacji czy utworu. Zdolność rozumienia takich doraźnie tworzonych symboli, a także wyczuwania ich żartobliwego czy ironicznego charakteru, też jest ponoć specyficznie ludzka (w co ja zresztą nie do końca wierzę). A wąsaci chyba nie są grupą dyskryminowaną, żeby należało unikać żartów na ich temat. Tyle wyjaśnień.
🙄 🙄 🙄
Mordko, jak Ci się udaje te mrugające patrzałki synchronizować? 😆
Krzywda się stała Zbigniewowi Turkowi. I to z łapy samego Gospodarza!
„Nie wiem albo nie pamiętam, czego uczył Zbigniew Turek, ale język polski wydaje mi się wysoce prawdopodobny. Niestety, muszę tu skalać własne gniazdo – poloniści mają ogromne skłonności do płodzenia grafomańskich wierszydeł i to niekoniecznie w charakterze literackich zabaw i żarcików”
Zajrzyjmy do notki biograficznej Zbigniewa Turka:
„Turek Zbigniew (Borysław 1917 – 1997 Kraków), nauczyciel na Podkarpaciu, po wojnie pisał wiersze i działał w środowisku literackim Krosna, koresp. Krakowskiego Dziennika Polskiego, w którym następnie od 1952 r. przeszedł wszystkie szczeble kariery dziennikarskiej aż do red. nacz. Od 1969 r w ”Przekroju”, gdzie w ostatnich latach prowadził rubrykę „Fajka mniej szkodzi”. Opublikował zbiór felietonów pod tym samym tytułem.”
Redaktor naczelny i 'Ogromne skłonności do płodzenia grafomańskich wierszydeł’. Hmm
Jeszcze ważniejsza rzecz to celowe, złośliwe wręcz zbagatelizowanie sprawy przewrotności wiersza. Napisanego, w październiku 1939 roku tak, ze jedni mogli to czytać jako pro a drudzy jako kontra Stalinowi. Takie wyjaśnienie wydaje się być na miejscu:
„W październiku 1939, to znaczy krótko po wkroczeniu Sowietów na tereny Polski, najbliżsi przyjaciele [Zbigniewa Turka] podjęli się niebezpiecznego kolportażu tego wierszyka.”
http://www.nasza-gazetka.com/Menu_NG/ng2001/ng2001_3/24_Bulkiewicz_p.htm
I na koniec – bomba!
„Ten wiersz publikowano „ku pokrzepieniu serc” też i po wojnie, znali go Sybiracy, bo budził wiarę w przetrwanie, a Solidarność umieściła go w 1981 w jednym z nieocenzurowanych pism.”
Uważam, ze Z. Turkowi należy się pośmiertne zadośćuczynienie za poniesiona krzywdę. Krzywdę szczególnie bolesna, gdyż została ona zadana w dniu święta Prima Aprilis. Czyli w dniu, gdy pisanie przewrotnych tekstów czy wierszyków jest nagradzane. A nie bezpardonowo uwalane
Wladyslaw Machejek tez byl naczelnym redaktorem! I to jeszcze pisma literackiego Tez rzadkiej klasy grafoman.
Ale przynajmniej nie zmyslal, ze fajka mniej szkodzi. 😈
Aaa, to ten Zbigniew Turek? No cóż, rozsądni redaktorzy, jak Grydzewski czy Eile, od pisania wierszy mieli różnych umyślnych, a sami chytrze zajmowali się redaktorzeniem. 😈
Sama przewrotność nie czyni ze złego wiersza dobrego, tak samo jak nie uczynią tego najszlachetniejsze, patriotyczne czy ogólnohumanistyczne porywy. Intencje można docenić, ale marny wiersz pozostaje marnym wierszem. 🙁
http://www.faz.net/aktuell/technik-motor/internationale-anforderungen-deutsche-rechtschreibung-wird-abermals-reformiert-117027
Dla frakcji 🙂
Prima Aprilis się kłania – ale warto się zabawić w próbę przełożenia propozycji na realia językowe 😉 .
Marne wiersze nas zalewajom! Szczególnie w Prima Aprilis
Tu siem cuś komuś mocno porąbało. Ludzie!!
Gdyby Jaruzel go nie uchronil od licznych zamachowców, Bolek by się dzisiaj w grobie trząsł w niekontrolowanych paroksyzmach
Zastanawiałem się, jaki Wam kawał zrobić na Prima Aprilis i wymyśliłem taki wist, że nowy wpis po zaledwie 650 komentarzach wrzuciłem. 😈
Przyznajcie, że tym Was chyba do spodu zaskoczyłem. 😆
Zmoro, coś ten link nie działa, ale jeśli będziesz korygować, to może już pod następnym wpisem. 🙂
Ale czasem tatuś musi,
bo inaczej się udusi…
😆