Bajka o Ciemnych Wodach
Niedawno, bardzo niedawno temu istniał w oceanie rzeczywistości prastary gród o nazwie Ciemne Wody. Ciemność była tam nie tylko wszechobecna i obowiązująca, ale również pożądana i broniona do ostatniej szarej komórki, bo wskutek wielowiekowych mutacji światło wywoływało u mieszkańców straszliwe choroby, jako to osłabienie duszy, wysypkę sumienia oraz bolesne wrzody na sempiternie. Świt nie wstawał tam nigdy, a gdyby wstał, mętność wód i tak nie pozwoliłaby odróżnić go od mroku. Ze starego nawyku wypsnęły się czasem którejś Ciemnowodziance lub Ciemnowodzianinowi takie słowa jak brzask, jutrzenka czy słońce, ale z praktyki życiowej te nieprzyjemne zjawiska zupełnie już zniknęły.
W samym środku Ciemnych Wód, w kamienicy przy rynku, żyła zacna Matka z synem Jaśkiem. Matka była niewiastą nader pobożną i tradycji wszelkich przestrzegającą, można więc było oczekiwać, że niebo w nagrodę obdarzy jej syna mnogością przymiotów ciała i duszy. Niestety, niebo się nie wysiliło. Jaśkowi brakowało zarówno urody, jak i umiejętności główkowania. Mówiąc wprost, był nieciekawym kurduplem z bardzo przeciętną inteligencją i wrednym charakterem, całkowicie pozbawionym charyzmy oraz ciekawości świata. Nawet jak na niewielkie wymagania Ciemnowodzian nie był to oszałamiający zestaw cech, toteż w życiu miejscowej społeczności Jasiek odgrywał rolę taką sobie. Szeptano po kątach, że nawet gdyby mu kto dał złoty róg, użyłby go do wbijania gwoździ i podejrzenie to nie było to dalekie od prawdy. O wartości rzeczy, które brał do rąk, Jasiek rzeczywiście nie miał bladego pojęcia.
Bolała Matka nad marną pozycją syna i modliła się tym goręcej, licząc skrycie na cud, który znienacka odmieni wszystko. I cud się zdarzył. Nie wiadomo wprawdzie, czy sprokurowało go niebo, czy raczej piekło, ale w życiu, jak wiadomo, liczą się przede wszystkim efekty. Otóż pewnego dnia coś trzasnęło, coś prasnęło i nad granice Ciemnych Wód zaczął nadciągać Wróg. Poprzedzała go stugębna plotka o niebywałym okrucieństwie, przebiegłości i tajnej broni w postaci kaganków, które nie gasły nawet w mokrym środowisku. Przerazili się Ciemnowodzianie nie na żarty, zwłaszcza że na żartach w ogóle nie bardzo się znali. Jęli szykować szable, relikwie, zaklęcia, symbole i literaturę narodową, żeby Wroga godnie odeprzeć. Nie mogli przecież dopuścić do rozplenienia się w okolicy niewielkich choćby wysepek jasności. To mogłoby oznaczać koniec ich całego, z takim trudem budowanego porządku.
Pogłoski o nadciąganiu Wroga powtarzano przez wiele tygodni, miesięcy, potem lat, symbole czyszczono i ostrzono, ale granice Ciemnych Wód pozostawały wciąż nienaruszone. Wreszcie ten i ów, znużony napięciem oczekiwania, cichcem odłożył do lamusa jedno czy drugie bojowe hasło, albo i świętość jaką zapomniał odkurzyć. Mieszkańców zwolna ogarniała gnuśność i błogie przekonanie, że rozprawianie o Wrogu unicestwia jego moc, a nawet realność.
I na to właśnie przebiegły Wróg czekał. Wdarł się w granice Ciemnych Wód wtedy, kiedy najmniej go oczekiwano. Zaatakował zdrowym rozumem i pociskami logicznymi, a później rozrzucił po całym grodzie setki swoich wodoodpornych kaganków. Drżały od tego w posadach uświęcone obyczaje, więdła mowa-trawa i okopy świętej trójcy rozpirzały się w drebiezgi. Na domiar złego rytualne zaklęcia Ciemnowodzian okazały się zmurszałe, relikwie zetlałe, symbole zleżałe i zdawało się, że nie ma mocnych, którzy potrafiliby sobie z siłami jasności poradzić. Trupy obrońców zasłały pobojowisko i tylko niesprzyjające warunki ekologiczne sprawiały, że nie rozdziobywały ich kruki i wrony.
Jasiek w bohaterskiej obronie Ciemnych Wód z początku nie wziął udziału. Prawdę mówiąc, po wczorajszym głowę miał jeszcze cięższą niż zwykle i niczego nie pragnął tak bardzo, jak porządnie się wyspać. Aliści zgiełk bitewny coraz bardziej stawał w poprzek jego potrzebie, podchodząc coraz bliżej i nie pozwalając skołatanej czaszki do poduszki przyłożyć. Znosił to Jasiek przez czas jakiś, aż nie wytrzymał, zerwał się w złości z łoża, wyskoczył na rynek i z całej siły tupnął w dno, wzniecając ogromną, zasłaniającą wszystko chmurę wirującego w wodzie mułu.
Kaganki Wroga zasyczały i zaczęły bezradnie gasnąć. Inteligentne pociski traciły orientację w mulistej zawiesinie, gubiły drogę i coraz częściej nie trafiały do celu. A zdrowy rozum, widząc, co się dzieje, wziął nogi za pas i odmówił uczestnictwa w jakichkolwiek starciach.
Jasność została może nie do końca pokonana, ale przynajmniej na pewien czas skutecznie wyparta i nikt nie miał wątpliwości, kto miał w tym największą zasługę. Wdzięczni obywatele zastanawiali się nad obwołaniem Jaśka królem, ale nawet w najciemniejszej wodzie można było zauważyć, że do tego to on się kompletnie nie nadaje. Został więc Pierwszym Publicystą Ciemnych Wód, ze stałą kartą wstępu do słusznych mediów, co spodobało się zarówno jemu, jak też jego pełnej cnót Matce. Ciemnowodzianie zaś spali od tego czasu spokojnie – wiadomo było, że gdyby co do czego, Jasiek zawsze sobie poradzi przy pomocy dna i grubej warstwy mułu.
Na Pankracka urodziło się moje synostwo, ale postanowiło od tego roku, że żadnych urodzin nie będzie obchodzić.
Przerzuca się na imieniny.
A ja nie wiem, kiedy są jego imieniny.
Nie wiedziałam, że chopy też są w pretensjach. 😉
Nie wie kto, kiedy się to x=%!/!% Eurospoko kokokończy? Co chcę zarezerwować jakiś lot do Polski w czerwcu, to się okazuje, że biletów już ni ma. To na pewno ta cholerna piłka kopana temu winna! 👿
mt7- synostwo pewnie sam sobie te imieniny znajdzie, i ciebie powiadomi.
Znaczy Bobiku, ze mistrzostwa beda sukcesem, ale moze choc jeden bilet dla ciebie sie jeszcze znajdzie?
A nie poleciałbyś, Bobiku, gdzie indziej?
Dostaję codziennie mnóstwo ofert za kilkadziesiąt zł z Berlina do różnych miejsc na świecie.
Króliku, pewnie że będą sukcesem.
Te Paryże i Berliny już się towarzystwu przejadły.
A tu moc niespodzianek, jak przetrwać w ekstremalnych warunkach, tylko dla prawdziwych mężczyzn.
Rzadka okazja. 😀
Ptrzynajmniej nie grozi Wam pinkwolona Olimpiada
Pieseczku, lot w czerwcu do Polski chyba zaiste nie jest najlepszym pomysłem. 😈
Heleno, ale dzieki Olimpiadzie Londyn jest odpicowany i dopucowany jak marzenie, a to zostanie tez po olimpiadzie. Iles lat temu Atlanta to byla taka zrujnowana zacofana dziura, a dzieki olimpiadzie rozkwitla pieknie, sama widzialam przed i po. Chciaz ostatnio chyba znowu staje sie dziura dzieki kryzysowi.
mt7, ciekawa bede twoich wrazen po mistrzostwach. Sama bym sie chyba do Warszawy w czerwcu nie wybrala. Szczegolnie ze nasze mieszkanie (sa w nim moi Rodzice teraz) jest dwa przystanki tramwajowe od stadionu. Mam nadzieje, ze kibice nie spala miasta.
TYmczasem to ja odpicowalam swoje obejscie – wszystko wysadzone.
Teraz ide robic u E. i Gladys, tylko niech troche odsapne.
Tym razem to wcale nie ja chciałem lecieć, tylko moje chłopaki. I wcale nie na piłkę, tylko do rodziny. Prosili, żebym im znalazł lot w czerwcu, bo tak im pasowało. I akurat nikomu z nas nie przyszło do głowy, że czerwiec to zaiste dosyć durny termin. 😳
Tak się wnerwiłem tymi bezskutecznymi poszukiwaniami lotu, że też sobie poszedłem poprzesadzać – mimo deszczu. Wyładowałem się fizycznie, nerwy podreperowałem i teraz mogę szukać dalej. Ale już przezornie w lipcu. 😎
Łajza międzyblogowa. 😆 U PK już dziś narzekaliśmy na Euro – przy tej okazji sprawdziłam, że masakra piłką kopaną ma się skończyć 1 lipca. Są nowe tanie linie lotnicze, OLT Express, które latają z Kolonii do Warszawy i Gdańska. Ale do Krakowa – nie, a poza tym zdaje się, że na lipiec nie ma biletów.
O 19: 45 zagrają dzwony Lublina
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lublin/1,110496,11633943,Festiwal_Kody___Hiszpan_zagra_na_dzwonach_Lublina.html
Konewka w kąt, więc polewam z gąsiora. Dereniówką oczywiście 🙂
Irku, tylko z umiarem – żebyś dzwony usłyszał. 😉
No, jak bedzie gral Hiszpan, to moze to beda dzwony z Federica Garcia Lorki:
Dzwony Kordoby
o świcie bladym.
Dzwony na jutrznię,
dzwony Granady.
Słuchają was wszystkie dziewczyny,
których łzami
drży szloch soleá żałobnej.
Dziewczyny
z górnej Andaluzji
i z nizinnej.
Córki Hiszpanii
o nóżkach drobnych,
w falujących spódnicach,
migoczące światłami
w wąskich uliczkach.
O dzwony Kordoby
o świcie bladym!
O bijcie na jutrznię
dzwony Granady!
Z drugoej jednak strony, skoro w Lublinie, to moze beda o dzwony Czechowicza, ktoremu tez kojarzyly sie ze spodnicami, ale nie anadaluzyjskimi, tylko cyganskimi. Ha!
… 🙂
A tu lubelski Czechowicz:
cyganka dzwon spódnicy
dzwon cyganka smagły przegub
śniadolicy
rozkwit południowych brzegów
choinek dzwony wzdłuż toru
o wagon biją jak puls
złotolicego wieczoru
wyglądam na podłogach pól
pagórki wonne pagórki dzwonne
po widnokręgach lubią się włóczyć
przystają tu i tam pokłonem
leżącym wiolinowym kluczem
dlaczego dzwonem są te siwe oczy
w księżycu wypełzłe
dlaczego broczy
płomień bolesny
na baranków babioletnią wełnę
o dzwony dzwony dzwon monotonny
wszędzie jesteś dzwonie rzeczy zdań
dysonansem cienia natchniony
stań
bo cygankę dzwon spódnicy w choinach
bo pagórki wieczorem śniade oczu siwy staw
sen w mieście przypomina
ale naprawdę czas już wstać
płynąć po falach pracach godzinach
wpław
Moje dzwony ulubione sa z Andrieja Wizniesienskiego o budowniczych katedy Wasyla Blogoslawionegp:
Dzwony dzwonne,
dzwonow mrowie,
dzwiek, jek basow.
Was – Mistrzowie wszystkich czasow!
Dalej nie pamietam. Ale bylo cos o Utrillu i Michale Aniele.
Dzwony, dzwony… A u mnie szpony – życia rodzinno-towarzyskiego. Złapały i nie puszczają. 🙄
No trudno, czasem trzeba im pozwolić pomyśleć, że nie są mniej ważni od blogu. 😈
Dzwony?
a to tu:
http://www.youtube.com/watch?v=Dor2eXA5fk4
w komentarzach:
„piosenka na euro?”
No i jestem rozdwojony. Orlando w Dwójce i dzwony. Wybieram Dzwony.
Heleno, zapraszam na spacer po Lublinie z Czechowiczem
Spacer z Czechowiczem po Lublinie…
Domów muzyczne milczenie
złączone z tęczy łukiem
na czoło kościoła promieniem
opada jak pukiel.
A teraz ktoś ciszę napiął,
bije w nią pięścią ze spiżu.
Dzwon wieczorny
mocą metalu kapiąc
zaczyna grać pod kościelnym krzyżem:
a dzwony grają wciąż
Przebijają się przez szum samochodów. I wieczorny śpiew ptaków.
Dzwony kocham, ale niekoniecznie jak mnie budza o 6-ej „kiedy ranne wstają zorze”, jak mi się ostatnio zdarzyło na Dolnym Śląsku.
Inni też nieszczególnie kochają dzwony w nadmiarze ;-).
http://wyborcza.pl/1,87648,11693586,Komu__nazbyt__bije_dzwon.html?as=1&startsz=x
O tak o 6-ej rano to zakłócanie ciszy nocnej. A niektórzy proboszczowie są wybitnie hałaśliwi. I niestety są dumni z tego, że on śpi a technika działa.
Bry spóźnione!
Znowu samolotowy! Chmury, uleweje, nudy, pudy, na! Jutro lepszy dzien!!! Oj, dużo lepsze chwile beda!!!! Np odrabianie zajec…
I już mam swój Internet, z polskimi znaczkami, nie ten wybrakowany z lekka, nie powiem czyj…
Odczytałem link od Zmory i łajznołem się aż miło 🙂
Zawsze twierdziłam, że należy żyć dniem dzisiejszym i nie czynić zadnych dalekosiężnych planow 😉 .
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/odkryto-cztery-biale-karly-wchlaniajace-planety-po,1,5126306,wiadomosc.html
„Astronomowie utrzymują, że to odkrycie pozwala nam przewidzieć, co będzie się działo w naszym układzie po wygaśnięciu Słońca, czyli za około 5 miliardów lat. ”
Znaczy się zmoro, masz bardzo perspektywiczne plany co do dnia dzisiejszego. 😉
Wygląda na to, że Bobik pisząc o Ciemnych Wodach otworzył coś na wzór puszki pandory.
A było tak pięknie: kolorowo, radośnie i słonecznie 🙂
Teraz u mnie, acz niepożądane są Ciemne Wody – wrrr. Symptomy choroby tylko są jakieś na abarot, bo nie światło, a deszczowa ciemność je wywołuje. Czy Ty aby Bobiku przeczytałeś instrukcję jak z tą puszeczka należy się obchodzić?
„Wdzięczni obywatele zastanawiali się nad obwołaniem Jaśka królem, ale nawet w najciemniejszej wodzie można było zauważyć, że do tego to on się kompletnie nie nadaje.” – smutne, bo nawet w najciemniejszej wodzie dostrzeżono, a w naszej Najjaśniejszej RP nie. Cóż – życie to jednak nie bajka.
Nie Klakierze, nie az tak perspektywiczne, gdyby to chodziło o 4 miliardy lat, to bym się zaczela martwić, ale w tej sytuacji nie muszę 😉 .
Znaczy się, co?
Króla my już mieli, a teraz uzurpator Jasiek, Sarenko?
O wczorajszych wydarzeniach w Sejmie i pod Sejmem główne blogi polityczne milczą (nawet ten, który ma w nagłówku polityka na Wiejskiej). Zresztą i tu na blogu Bobika, choć nie politycznym, acz rozpolitykowanym też cicho.
No weekend – sadzenie kwiatków, towarzyskie grille, deszcze i co tam kto chce jeszcze.
Może po niedzieli się rozkręci nasz świat.
„No to ja poczekam” – cytat z blogu.
Czy nikt nie doczytał do końca bajki Bobika?
„Ciemnowodzianie zaś spali od tego czasu spokojnie ”
Cóż jest cenniejszego niż spokojny sen?
Spokojna jawa?
A czyż spokojna jawa jest możliwa bez spokojnego snu?
jawa jak śpi to nie grzeszy
Tymczasem abp Michalik odjechał:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11710680,Abp_Michalik__Struktury_zla__przycinaja__Kosciol_.html?lokale=warszawa
I nie ma się z czego śmiać 😐
Irku 🙂 .
A właśnie słucham ze strony:
http://www.jasnagora.com/wydarzenie.php?ID=7248
Doro,
ręce opadywują. Na szczęście większość komentatorów nie podziela zdania wielebnego.
Najbardziej mi się podobał fragment, że bronią dostępu telewizji biednych ludzi.
To z biedy widocznie nie oglądają tej telewizji i dlatego nie ma pieniędzy.
Powinno się zaciągać obowiązkowe dyżury przed telewizorem.
Ja poproszę, żeby w trakcie mojego dyżuru na ekranie był Rudy. 😛
Klakier,
sam mówisz, że to bajka, więc spokojny sen też należy odłożyć miedzy bajki;)
mt7,
gdybyż to był samozwaniec to pal licho, ale my go sami, w tzw. demokratycznych wyborach, rozumiesz? Z nas to dopiero ciemnogród taki, że Ciemna Woda się do nas nie umywa. No i wiadomo, choć Bobik się zapomniał i nie dopisał, że tamten gród za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, czego nie da się niestety powiedzieć o naszym ciemnogrodzie.
Jeśli bajka, to wszystko można odłożyć pomiędzy bajki.
Lecz bajka powinna zawierać jakąś uniwersalną naukę.
A tej po zanegowaniu spokojnego snu w bajce Bobika nie ma.
Mar-Jo, w jakim chórze śpiewasz, bo mi umkło?
Ojciec Rydzyk i wspierający go, sfrustrowani spadającą oglądalnością, liczą może na to, że ją podniosą – nie tyle nawet poprzez obecność na multipleksie, ile poprzez walkę o tę obecność i prezentowanie TV Trwam jako ofiary struktur zła. Może by tak ksiądz arcybiskup pomedytował trochę nad przykazaniem miłości oraz ósmym z dziesięciu? http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/od-lat-topnieje-ogladalnosc-tv-trwam
Ja nie wiem, czy są sfrustrowani.
Z linkowanej przez Ciebie strony:
Z danych telemetrycznych wynika, że TV Trwam śledzą głównie kobiety, które stanowią ponad trzy czwarte widzów. Aż 85 proc. widowni religijnej stacji to osoby po 60. roku życia. Kanał praktycznie nie jest oglądany na wsi – mieszka tam jedynie 0,24 proc. jego widzów, najwięcej oglądających ma w małych miastach – ich mieszkańcy stanowią 63 proc. jego audytorium. TV Trwam śledzą głównie osoby z wykształceniem średnim i z miesięcznymi dochodami poniżej 1400 zł.
W oparciu o to podejrzewam, ze walka o platformę cyfrową wiąże się z dotarciem na wieś.
Poza tym widownia po 60-tce ma tendencję wykruszania się.
Ago, ja też uważam, że to jest akcja promocyjna.
Nisiu, śpiewam w chórze niemiecko – polskim, prowadzonym przez naszego przyjaciela. Próby są w Niemczech, większość członków chóru to Niemcy, którzy przeprowadzili się na pogranicze z zachodnich landów.
Mam przed koncertem pietra, a nawet pietra i pawła.
Dobranoc Wszystkim. 😀
W tych komentarzach do Michalika ktoś wrzucił taką historyjkę:
http://www.nie.com.pl/art21281.htm
Można lubić „Nie” albo nie lubić, ale faktem jest, że oni starają się mieć wszystko udokumentowane, bo inaczej nie wyszliby z procesów.
Bulwersujące 👿
Ech! Ślepi i głusi, nie zdają sobie sprawy, co robią temu kościołowi w Polsce.
Mt7, nawet gdyby byli ślepi i głusi i nie zdawali sobie sprawy, jaką szkodę to przynosi wizerunkowi kościoła, to czy godzi się tak zachowywać? Tak po prostu, bez ważenia jak to wygląda od strony piaru. Albo gdyby nie byli ślepi i głusi i powstrzymali się od podobnych reakcji, by nie szkodzić wizerunkowi, to czy wiernym taka motywacja hierarchów powinna wystarczać? Bo mnie nie wystarcza. Ja bym chciała, by głowa kościoła katolickiego w wielomilionowym kraju dorastała choćby do moich własnych standardów przyzwoitości, standardów zwykłego, przeciętnego Kowalskiego, od którego nic nie zależy i który swoim zachowaniem nie szkodzi niczyjemu wizerunkowi poza swoim własnym i który w podobny sposób się nie zachowuje, nawet na swoją własną, maleńką skalę 👿
U mnie Rudy non stop.
Raj.
Vesper, zdecydowanie się nie godzi. Zachowujący się w ten sposób arcybiskup to coś obrzydliwego i niepojętego. Jego Bóg umierając wybaczył tym, którzy go ukrzyżowali; jego Papież wybaczył zamachowcowi! I cóż, jeśliby nawet ten policjant rzeczywiście zachował się niegrzecznie? Niechby mu nawet na buty napluł. A zniszczyć człowieka za nic?!
Ale jeszcze bardziej niepojęte w tej sprawie jest dla mnie zachowanie policji – jako organizacji stojącej na straży prawa – i policjantów – przełożonych tego pechowego młodego człowieka. 🙁
Vesper, mnie nie chodzi o żaden piar, nawet mi to do głowy nie przyszło.
Chodzi mi o rzeczy sedno.
O całość zachowań, niegodnych uczniów (czy wyznawców) tego, na którego się powołują, ale i zwykłych obywateli państwa.
Tylko to chyba nie są obywatele tego państwa, skoro ministerstwo spraw zagranicznych musiało składać jakieś papiery w Watykanie, żeby rozpocząć rozmowy z episkopatem.
Mar-Jo, ten Twój chór ma coś wspólnego z In Terra Pax?
Pietra i pawła mieć się należy jak się jest Artystkom Śpiewającom i Każdom Innom też.
Są ludzie, i to wcale nie mało, którzy z natury są skłonni do największego draństwa. A cóż może być przyjemniejszego, niż popełnianie draństwa w imię obrony Boga, wiary, kościoła, i w poczuciu, że sobie sprawię przyjemność, a przy okazji zasłużę na wieczne zbawienie.
Imperatywy moralne 😉 – Bóg, honor, ojczyzna – sama kolejność zadziwiająca ( a honor, co prawda w tej trójcy wypowiadany jednym tchem, zniknął jednakowoż w czeluściach niepamięci) usprawiedliwiają wszelkie działania, nawet te najpodlejsze.
A jak do tego dojdzie poczucie władzy, to hulaj dusza, piekła nie ma.
Ależ mamy napięty harmonogram! Piknik, koncert, Królik już właściwie zdrowy, ale jeszcze nanosi ostatnie poprawki, Tadeusz Ma Lepszy Dzień, co jest z pewnością bardzo absorbujące – praca wre. Jak nam Furkot nie pomoże i naprawdę intensywnie za nas nie nawypoczywa, to nie wiem, jak sobie poradzimy! 😉 Za oknem chmury od Jotki, pietra i pawła nigdzie nie widzę, pewnie więc są u Mar-Jo, dzisiejsze puzzle zaczęły się układać. Brykam w tereny zielone (i cóż, że zachmurzone?).
Alez te orleta to juz duze konie!
http://www.lasy.gov.pl/bielik
Mozna juz im cos pod pysk podlozyc i same dziobia. A siersc z bialej staje sie szara.
Dzień dobry 🙂
Chętnie bym pomógł Furkotowi i przejął chociaż na kilka godzin jego obowiązki, ale niestety, życie nie daje. Tylko się w jakimś kącie położę, żeby go nawypoczywać, a już mi nad głową staje jakaś jawa i wrzeszczy, że działać mam, nie tam żadne spokojne spanie. 👿
Ale zawsze może być gorzej. Gdybym wczoraj przeczytał o tym arcybiskupie, spałbym jeszcze niespokojniej. Bo odkąd przeczytałem, trzepie mnie bez ustanku i do porządku dziennego przejść nie mogę. 🙄
Ech, żeby mnie tak cały czas ktoś wkładał coś do dzioba… A tu guzik, trzeba czekać, aż przyjdzie pora obiadu. 🙁
A propos piskląt: widzieliście kiedyś małe emu? Wyglądają jak dzicze warchlaki na ptasich nóżkach. 😈
http://www.youtube.com/watch?v=__HOG0Op6HE
Alez ten akurat arcybiskup ma jeszczw gorsze grzechy ba sumieniu (czy cokolwiek u niego za sumienie uchodzi) – nade wszystko plomienna obrone tego zboczenca z Tylawy i publiczne oskarzenie kobiety, ktora interwieniowala u metropolity, ze dziala z niskich antykatolickich pobudek. Odmowa przyjecia do wiadomosci, ze jego podwladny wykorzystuje seksualnie juz drugie pokolenie dziewczat ze wsi. Jego publiczny apel z „wyrazami wspolczucia” dla zboczenca.
Po tym wszystkim, po tej straszliwej autokompromitacji i uajawnieniu jak zly ma osad, arcybiskup Michalik zostaje wybrany na przewodniczacego Episkopatu! Wydawaloby sie, ze jest ostatnia osoba, ktra powinna dostapic tego zasczytu. Ale nie – jest primus inter pares. Mnie sie to w glowie nie miesci.
Noo, nie wiedzialem, ze emu wykluwaja sie z wielkanocnych pisanek ugotowanych na twardo:
http://www.youtube.com/watch?v=eL-r3KjSouA&feature=related
Hehe. Jan Kantyk – geolog, doktor i Patriota wstrzasa sie poziomem nauczania w Polsce. Oczywoscie w salonie24 gdzie niemal wylacznie grasuja Patrioci:
http://www.liiil.pl/1336901456,Dlaczego-w-szkolach-nie-ucza-o-kreacjonizmie.htm
Masz całkowitą rację, Mordko, w sprawie abp. Michalika.
A wybierają akurat jego podobno dlatego, że potrafi tak długo ucierać stanowiska, aż wysmaży jakiś komunikat, który daje się przełknąć większości.
Mordko, toż mnie trzepie na całokształt arcybiskupa. Tyle że z każdym kolejnym kwiatkiem trzepie mnie coraz bardziej. 👿
Ale mt7 wskazuje na pozytywną cechę: koncyliacyjność.
Ta koncyliacyjność jest najwyraźniej zarezerwowana wyłącznie dla wewnętrznych gierek episkopalnych. I chyba tak dużo arcybiskupa kosztuje, że musi sobie potem biedaczek na innych polach odbić, pokazując dożartą nieugiętość. 🙄
Zerknąłem sobie na kilka innych notek tego Jana Kantyka i nijak nie umiałem rozstrzygnąć – czy on tak na poważnie, czy na jaja. 😯
Komentarz pod jednym tekstem:
„Bo trudno dociec z tego mętnego tekstu”
Wyraźnie jaja sobie robi, Bobiku, bez dwóch zdań.
Przeczytalem inne notki Jana Kantyka. Macie racje. To jednak jaja.
Dalem sie wrobic. 😳
W niedzielny czas homilia goni homilię:
http://wyborcza.pl/1,91446,11712391,Kard__Dziwisz__w_wolnej_Polsce_powinnismy_zespolic.html
Uwielbiam abp. Michalika. To święty człowiek. Peace and love.
Bobiku, nie tylko Jan Kantyka robi za kurę. I nie mówię o sobie.
Ile to u nas samych za kure robi! I nie mowie o bieliku na gniezdzie! 😈
Pobieżnie zgłębiłem temat kur i natrafiłem:
http://www.forum.woliera.com/printview.php?t=3673&start=0&sid=d4c54fd3295ffa24c3d69685a93b5a67
Alleluja! Pierwsze w sezonie manga z Indii (male, zolte, pachnace) sont arrivees! Nie mylic z podobnie wygladajacymi z Dominikany, ktore lubia sie podszywac..
http://tvp.info/informacje/polska/po-burzliwym-piatku-wnioski-do-prokuratury/7355390
Na dole jest okienko wideo – w nim wypowiedź Przewodniczącego Solidarności.
Zastanawiająca.
Z kurami lepiej ostrożnie. 🙄
http://tvp.info/informacje/swiat/kura-zalala-tbilisi/7355234
Tego, co się w piątek działo w Sejmie i pod Sejmem, jak również późniejszych wypowiedzi person dramatu, właściwie nie umiem skomentować. To już przeszło granice mojego pojęcia i mogę się tylko gapić z rozdziawioną paszczą. Ewentualnie podśpiewywać Okę: czy to jawa, czy sen… 😯
A czy to nie czasem Twoja wina Bobiku, puszkę otwierać, Jaśka budzić? 😉
Psiakrew, rzeczywiście wychodzi na to, że wszystko przeze mnie. 😯
Idę się pochlastać. 🙁
A piosenek wojennych, to bym może nie podśpiewywał.
Też znam jedną:
„wspomnim, kak na Zapad szli pa Ukrainie”
Bardzo mnie rozbawila Ewa Stankiwicz za to, ze wnosi „pisowskich lizusow” oraz odepchniecie jej przez Niesiolowskiego do prokuratury.
Wlasnie napisalem to juz gdzie indziej, ale co mi tam, powtorze:
Jesli Ewa Stankiewicz chce sie zachowywac jak rasowa natretna paparazza, to powinna sobie dokladnie przeczytac kontrakt obiowiazujacy w tym zawodzie. A glosi on, ze czasami sie dostaje po ryju, a czasami ktos ci roztrzaska kamere czy aparat fotograficzny. Kiedys tak wlasnie zrobila Jackie Onassis z Ronem Galella, slynnym paparazzo: pchnela go, roztrzaskala mu aparat, a nieco pozniej poszla do sadu i uzyskala nakaz by Galella nie smial sie do niej zblizac.
Kiedy indziej Marlon Brando roztrzaskal temuz samemu Galelli zuchwe oraz wybil piec zebow. Sprawa zakonczyla sie ugoda pozasadowa i skromna sume, za ktora nie mozna byloby nawet wstawic nowych zebow, do wyplacenia poszkodowanemu fotografowi (zaledwie $40 tysiecy – Potockiemu kurcze zdechlo, jak mowili przed wojna w Krakowie).
Wiec naprawde warto pamietac zanim ktos podejmuje zawodowe ryzyko wszystkich paparazzich. 😈
To ja bylem powyzej.
http://www.solidarnosc.org.pl/pl/aktualnosci/piotr-duda-przewodniczacym-.html
A przypomnialo mi sie tez jak wicepremier w rzadzie Tony’ego Blaira, John Prescott, bardzo ludowy i lubiany za swa nieklamana ludowosc brytyjski polityk, dal po ryju jakiemus wyborcy, kiedy tamten niewinnie rzucal w niego jajkiem. Zostalo to oczywiscie uwiecznione i wywolalo spora wesolosc wsrod tych glupich Angoli z lewa, prawa i ze srodka:
http://www.youtube.com/watch?v=5XTiI1e-wVc
Prosze zwrocic uwage na ostatnie slowa reporterki: Malo jest prawdopodobne aby sprawa zakonczyla sie w sadzie.
Bo kto sieje wiatr, ten moze dostac po ryju.
Ciekawe, czy to by mogło się zdarzyć w Polsce?
A tymczasem zapowiedź dalszych działań Solidarności.
Blokada Sejmu była zorganizowana w iście wojskową taktyką.
http://www.tvn24.pl/2524528,12690,0,0,1,wideo.html
No przeciez wlasnie sie zdarzylo, tylko na znacznie mniejsza skale: Niesiolowski popchnal reporterke GP.
I zaraz prokuratura!
Ten incydent pod Sejmem jest tylko żałosny.
Reporterka nie rzucała jajami, a pan Niesiołowski miał cały dziedziniec, aby odejść i nie wdawać się w awanturę.
Na reporterce wyładował swoje emocje, które się w nim nagromadziły po próbie wyjścia z Sejmu i kontakcie ze związkowcami. Mógł tam zaprezentować to, co zaprezentował tu.
Dzień dobry. 😀
Było SUPER!!!! Żadne sepuku nie było konieczne!
Ja to śpiewanie naprawdę lubię. Lubię też rozmowy z Niemcami. Dzisiaj była okazja do dłuższych rozmów – wypasiony poczęstunek po koncercie. 😀
Nisiu, nasz chór nie ma nic wspólnego z In Terra Pax.
Klakierze, pani reporterka też miała cały dziedziniec do filmowania. Ale wolała jeden obiekt, wbrew tegoż obiektu woli, zdejmować.
Mam nadzieje, ze Komorowski sie nie ugnie i ustawe podpisze.
Nie mam pojecia czy jest to dobra ustawa, bo nie czytalam jej szczegolow, nie wiem np jak rozwiazuje kwestie tych wszystkich, w wiekszosci kobiet, ktore musza skonczyc kariere zawodowa wczesniej aby opiekowac sie niedoleznymi starymi rodzicami czy tesciami. Ale uwazam za sprawedliwe zrownanie wieku emerytalnego kobiet i mezczyzn oraz za niezbedne podniesienie go do 67 r. zycia
Polska (jak i kazdy inny kraj na swiecie) nie potrzebuje „wiecej dzieci”. Ludzi jest za duzo na naszej coraz ciasniejszej planecie, musimy zatem szukac takich rozwiazan, ktore pozwola ludziom starszym nie zyc w nedzy. Ubolewania nad niskim przyrostem naturalnym (czesto polaczone z ciemnymi „ostrzezeniami”, ze planeta bedzie zdominowana przez inne rasy niz biala) sa naprawde krotkowzroczne i niemadre. Powinnosmy wszyscy dazyc do ograniczania przyrostu naturalnego, a nie zwiekszania go. Od zwiekszenia przyrostu nie przybedzie nam ani wody pitnej, ani surowcow i paliw naturalnych, ani ziem pod uprawy.
W ciagu tylko mojego zycia populacja ziemi zwiekszyla sie 2 i pol razy. Ziemia nie jest z gumy. 🙁 Musimy gospodarowac tym co mamy.
Sadzę, Pani Heleno, że problem nie polega na ograniczaniu rozrodczości (to skutecznie robi się w Chinach), ale w przedłużaniu dzięki farmakologii życia ludzkiego.
Nie można mówić – zabraniamy rodzić się nowym ludziom, bo my chcemy żyć.
Mar-Jo – gratulacje z glebi serca.
Klakier, pani reporterka podazala za nim. Ponadto Niesiolowski pragnal opuscic budynek, a na to wlasnie nie zgdazali sie protestujacy, z ktorymi silnie identyfikuje sie pani reporterka.
Jaki jest Niesiolowski, wszyscy wiemy. Tym niemniej uwazam, ze tym razem jego wina jest mniejsza niz Stankiewicz. I pewnie, ze jego emocje sie skomulowaly. Pewnie nie powinien byl jej popchnac. Ale nic jej sie nie stalo procz rany na honorze. A honor reportera jest naprawde niewazny w takich sytuacjach. Wazne jest informowanie opinii publicznej a nie uczestniczenie w grze jako strona. Dlatego wlasnie Pani Stankiewicz jest taka reportreka jak z koziej sempiterny tromba. .
Dziękuję wszystkim trzymającym kciuki.
(Jak zwykle skuteczne niesamowicie). 😀
Nikt nie mowi o „zabranianiu”. Mowi sie o kampanii ograniczania przyrostu, o uswiadamianiu, o powszechnej dostepnosci srodkow antykoncepcyjnych (tak jak robia to kolejne, niezaleznie od przynaleznosci partyjnej, rzady Indii), o glosne i wyrazne przeciwstawianie sie polityce Watykanu dot. przyrostu naturalnego, i last but not least dostepnosc aborcji.
A ja na to patrzę z trochę innej strony – obejrzałem, co było do obejrzenia w internecie. Już na początek mi się nie podobało określanie związkowców jako „hałastra”. Widziałem też jak potraktowano dość brutalnie słownie pana Niesiołowskiego, gdy zbliżył się do barierek. Obejrzałem, gdy próbował wyjść z Sejmu od strony „Czytelnika”.
Rozumiem jego emocje, a może i strach.
Nie sądzę, aby wyładowanie ich na kobiecie (nawet, jeśli w ocenie Pani była niekompetentna zawodowo) jest w jakikolwiek sposób uzasadnione.
Sadzę, że to problem bardzo złożony.
Gdy byłem mały, to moje zdziwienie budziło wtedy to, że na klepsydrach było napisane, że ktoś przeżył więcej niż 70 lat.
Przeważnie życie ludzkie kończyło się przed 70-tką.
Dziś 80-tka i więcej jest normą. Moja sąsiadka, która ma 81 i jest jeszcze sprawna mentalnie, mówi, że już nie chce żyć. Żyje dzięki farmakologii.
Starzejące się społeczeństwa to problem, który leży u podstaw też tej ustawy emerytalnej. Moim zdaniem budzącej większy przestrach wśród kobiet, którym się wydłuża wiek o 7 lat niż mężczyzn (o 2 lata). Słusznie Pani napisała wcześniej o zadaniu kobiet w opiece nad rodzicami, teściami i wnukami.
Te pierwsze są obowiązkiem, te drugie radością (przynajmniej tak to postrzegam w mym otoczeniu).
Ale nie sądzę, aby droga do rozwiązania tego problemu szła poprzez antykoncepcję.
Jeszcze nie tak dawno temu tylko bardzo nieliczne kobiety dopusczane byly do zawodu reporera. Wczesniej zdarzalo sie, ze bywaly wlascicielkami gzet, naczelnymi redaktorkami, ale dopiero w czasie I wojnny swiatpwej zaczely sie pojawiac jako repoeterki badz fotreporterki na polach bitew czy nawet zwyklymi reporterkami. Okazalo sie, ze potrafia byc w tej roki znacznie lepsze od mezczyzn, bardziej zaangazowane, bardziej odwazne, bardziej zdetermnowane.
W tym momencie przestaja pelnic tradycyjne kobiece role. To jest cena. Koledzy po fachu moga byc wobec kolezanek bardziej rycerscy niz wzgledem siebie, ale nie jest to wymog.
A juz zwlaszcza nie ma sie co chowac za kobiecosc w sytuacjach takich jak ta wobec ktrej stanela Ewa Stankiewocz. Byla w meskim, nabuzowanym hormonami i zlymi emocjami tlumie. Nie jako watla kobietka, ale jako sprawozdawca z pola bitwy. W dodatku byla jako „strona w konflikcie”. Nie ma letko. Ewa Staniewicz nie ma plci poki jest w tym fachu, poki wykonuje zadania jakie przed soba sam lub jej redakcja postawila.
Nie. Antykoncepcha ma zapobiegac naszemu nadmiernemu rozmnazaniu sie.
Skoro zyjemy dluzej i zdrowiej niz poprzednie pokolenia, musimy pracowac dluzej.
Zgadzam się z Pani argumentami. No może inaczej – znajduję w nich uzasadnienie roli sprawozdawcy z pola bitwy. Tu też mam wątpliwości, czy sprawozdawca powinien być stroną.
Widzę jednak problem w określeniu „nadmiernemu”. Jedne kobiety chcą mieć jedno dziecko, inne więcej, inne wcale. Śmiem twierdzić, że są „zaprogramowane” ( nie wiem genetycznie – zresztą to śmieszne, abym się na ten temat wypowiadał – tak mi to wygląda z mego oglądu życia) na jakąś ilość.
Pracowanie dłużej – są ci, co odchodząc w pełni sił na emeryturę czują się poszkodowani, są ci, co wyglądają tego dnia odejścia, jak kania dżdżu.
Ale w kontekście tej ustawy jakoś umyka problem bezrobocia – no bo skoro istnieje bezrobocie, to wydłużanie okresu pracy jest blokowaniem miejsc pracy.
Bry! Dzień radosny był prawdziwie radosny!! Był, bo zaraz pójdę spać. W ramach ćwiczeń przedradosnych spałem aż 4 godziny 👿
Dziwnie brzmi określenie: „zabraniać ludziom rodzić się”. Tak jakby od chcenia można się urodzić … Populacja ludzi, jak wszystkich zwierząt, była ograniczana naturalnie, przez presję drapieżników, drobnoustrojów, etc. Jak zabrakło naturalnych czynników, populacja eksplodowała (jak z każdymi zwierzętami). Teraz trzeba jakoś powstrzymać ten przerażający przyrost.
A obstawanie kościoła przy rozradzaniu sie, zgodnie z nauką sprzed lat kilku tysięcy, jak jeszcze ludzie się ograniczali naturalnie, jest wyjątkowo szkodliwe i po prostu bezsensowne.
Trwało polowanie na Niesiołowskiego, ten incydent z odepchnięciem kamery, był tylko zwieńczeniem ograniczenia wolności osobistej osób chronionych immunitetem poselskim.
Tu dodatkowy filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=kcrFF4X1IF4&feature=player_embedded
Pewnie można ich znaleźć więcej, ja nie mam ochoty.
Uważam, ze związkowcy powinni stanąć przed sądem.
Nawiasem mówiąc tam było: „zabraniamy rodzić się nowym ludziom”.”
Powstrzymać ten przerażający przyrost” – ale jak?
Coś mi to źle pobrzękuje.
Chyba każdy z posłów ma miejsce z hotelu poselskim.
Próby przedostania się przez blokadę niestety świadczą o tym, że ci ludzie się przestraszyli.
Powstrzymać przyrost! Koniecznie! Oczywiście nie poprzez administracyjne zakazy, ale przez edukację, zmiany w świadomości i dostęp do antykoncepcji.
To przecież nie przypadek, że najlepiej żyje się w krajach, w których przyrost naturalny jest niewielki lub wręcz ujemny. Owszem, społeczeństwa się starzeją i trzeba się z tym problemem jakoś zmierzyć, ale ciągłe zwiększanie ludzkiej populacji nie jest tu żadnym wyjściem. Ta nasza nieszczęsna Ziemia nie jest z gumy!
Że „zabronimy się rodzić nowym ludziom”? Ależ stale to robimy. Każda decyzja ograniczająca własną dzietność jest takim „zabronieniem”. Moja ludzka matka teoretycznie mogłaby mieć ze dwudziestkę dziecisków, a ma jedno. To znaczy, że pozostałym dziewiętnaściorgu zabroniła się urodzić. I całe szczęście. Toż w domu można by oszaleć, gdyby tak co rok prorok… 🙄
Oczywiście Bobiku – masz rację.
To samoograniczanie się ludzi jest pewnie swoistym „zabronieniem”, ale wynika z ich decyzji.
Dalej już (np. państwo X chcą mieć 5 dzieci, ale ich na to nie stać) to zaczynają się posmarowane mydłem schody. I wtedy to wramia się w politykę demograficzną państwa. Będzie, czy nie będzie wspierać. Gdzieś mi się kołacze po głowie cytat (nie wiem kogo i gdzie), że najlepszy obywatel, to ten, co nie ma dzieci. Może nadeszła pora Pełnego Automatyzmu i będzie można np. kupować obywateli? 🙄
Mam wrażenie graniczące z pewnością, że przed Sejmem był teatr. Nieświadomi aktorzy-amatorzy odegrali swoje role. Każdy z reżyserów pokazał swoje: Duda siłę i determinację związku w walce o, władza niebezpieczeństwo rządów ulicy. Blokada, która miała trwać „do skutku” skończyła się nagle i dziwnie po cichu. Jedni się rozeszli, drudzy wyszli. Koniec spektaklu.
Nie zgodziłbym się. Najlepszy obywatel to ten, który ma dużo dzieci i nie zajmuje Państwa uwagi łożeniem na nie i się nimi zajmowanie (w Polsce przynajmniej).
A kupowanie obywateli już od dawna istnieje, czym innym są ułatwienia imigracyjne dla określonych grup ludzi?
Tam, gdzie istnieją nadal silne tradycje, powiązane z małą mobilnością społeczną, zagrożeniami, tam duża liczba dzieci będzie ceniona: bo są zabezpieczeniem na starość i na nieszczęścia. No i tych dzieci musi być naprawdę dużo, bo ich dużo pomrze po drodze do starości rodziców…
Klakierze, czy państwo X na pewno wiedzą, czego/kogo i ile chcą? Kiedyś chciałam mieć bliźnięta 😯
Ad mt7 13 maj 12, 19:06
Pan N. najwyraźniej chciał wrócić do domu.
Ale nie wykazał tego konspiracyjnego doświadczenia, co poseł W.
O immunitecie mówi Przewodniczący Solidarności, w którejś wypowiedzi, którą cytowałem.
Mam takie wrażenie, ze te piątkowe wydarzenia zachwiały „porządkiem”.
Bliźnięta?
A to się wpisuje w moja męską teorię, ze kobiety najlepiej wiedzą, czego chcą.
Zapewniam Cię , że nie wiedzą. Dowiadują się, gdy urodzą pierwsze, jedno 😉
Haneczko – dzięki.
Jakieś kolejne okno na świat mi się otworzyło.
Ad haneczka 13 maj 12, 21:22
Teatr, powiadasz?
Hmmm – ale widzowie po swojemu interpretują spektakl.
I nie zawsze zgodnie z intencją reżysera.
We współczesnej historii to już bywały różne spektakle nad którymi reżyser nie panował.
Haneczko, ja tez.
Gdyby to byli chłopcy to by byli Coca i Cola, a mieszane miały być Pepsi i Cola 😉 .
Na szczęście dla nich był jedynak 🙂 .
A na szczęście dla niego położna była rozsądna i nie zapisała Wit Witt, tylko uświadomiła mojego męża, że ma 7 dni do namysłu 😉 .
Klakierze, to tylko moja interpretacja i nie roszczę sobie praw do najmojszości 😉 No nie wydaje mi się, żeby nie było panowania i żeby cokolwiek się wymknęło.
Podejrzewam, że polityka i na marzenia o bliźniętach mogła mieć wpływ. 😉 Część kobiet może marzyć o urodzeniu bliźniąt, które kiedyś zostaną prezydentem i premierem, ale dla innej części właśnie ta perspektywa może być odstraszająca. 🙄
Haneczko, to jest bardzo interesująca interpretacja zmieniająca medialną optykę. Panowanie było, choć w kilku momentach się wymknęło – aktorzy amatorzy zapomnieli roli.
Ależ nie, Klakierze. Każdy odegrał to co umie najlepiej, czyli swoje.
Bobiku, tak przerażająco głupia nie byłam. Prezydent z premierem nawet mi nie przemknęli 😯
Czyżby to była psychodrama?
Pragmatycznie bliźnięta dobry wybór. Jak już mieć dwoje dzieci, to co się męczyć dwa razy, jak można za jednym zamachem załatwić?? 😆
A w jakiejś książce o dzieciach było napisane, że drugie dziecko szybko to tylko 30% pracy przy pierwszym, no to bliźniak pewnie liczy się za 22%
😉
30% pracy więcej niż przy pierwszym…
uff
Awantura pod Sejmem zagarnęła uwagę. W dniu głosowania, po miesiącach dyskusji, nie pojawiły się pewnie w debacie nowe argumenty, na których warto by uwagę skupić. Ale mnie się coś w tej debacie spodobało i żałuję, że o tym nie słychać: z różnych stron politycznej sceny padały poparte cytatami oskarżenia pod adresem przeciwników. Premier prezesowi, a prezes premierowi ciskali w twarz cytaty z komentarzem: patrz, jeszcze niedawno (np. podczas kampanii wyborczej) mówiłeś coś zupełnie innego. Spodobało by mi się, gdyby politycy bardziej uważali na to, co mówią – jeśli nie z innych powodów, to choćby ze strachu przed tym, że ktoś im może ich własne słowa cisnąć w zęby, a media mogą ten cios w szczękę nagłośnić. Usłyszałam od znajomych: 'No co ty, przecież nikt nie bierze obietnic wyborczych na serio – wiadomo, że potem odkręcą kota ogonem’. Wiadomo. Ale niby dlaczego mamy to traktować jak stan normalny i się do niego adaptować, a politykom niejako dawać dyspensę na wciskanie nam kitu? 👿 Nie twierdzę, że politycy nie mogą zmieniać zdania, także warunki się zmieniają, ale spodziewam się po nich, że będą brać odpowiedzialność za swoje słowa. A mieszanie w to wszystko kota jest już w ogóle nie fair. 😈
Tadeuszu, na poważnie. Rodzić mogłabym co rok. Wykluwanie to sama cudowność. Świadomość konsekwencji to zupełnie inna bajka 🙂
Klakirze, twardo stąpam po ziemi 😉
Tadeuszu, widać, że nie miałeś bliźniaków. 😉 Ja też nie, ale znam dość blisko kilka par z bliźniakami, w różnym wieku i wnioskuję z ich opowiadań, że to jest duże wyzwanie.
No nie miałem, miednicę mam za wąską!
Z dziećmi to w ogóle wyzwanie…
Bobiku, Maestro u Ciebie zagra! 12/12/2012! http://www.koelner-philharmonie.de/veranstaltung/109350/
Tadeuszu, a ileż to roboty skoczyć do gospodarczego i kupić miednicę w większym rozmiarze? 😎
No to oczywiste, ale po co mi tyle miednic???
Z dziećmi nieustające, niezależnie od wieku.
Jutro zakupy z córaskiem 🙄
Dobranoc 🙂
Maestro zagra, ale jakim cudem ja mam nie zapomnieć, że przedsprzedaż zaczyna się dokładnie 11.08?
Na pewno przegapię, a potem biletów już nie będzie. 🙁
A jeszcze bardziej u mnie, w samym moim grajdołku, będzie w lutym przyszłego roku grać Anna Zośka Matka z Sinfonią Varsovią. Ale obawiam się, że cena będzie zaporowa, bo zwykle tak te ciarachy tworde z mojego grajdołka robią. 🙁
Tadeuszu, dla zaoszczędzenia 78% pracy, chyba warto się wykosztować na dodatkową miednicę – nie musiałaby być pozłacana. 😉
Rozważmy to algebraicznie
dla pojedyniaka
x
dla dwojaków
x + (x + 0,3x) = 2,3x
dla trojaków
x + (x +0,3x) + 0,3 [x + (x +0,3x)] = 2,99x
dla czworaków
x + (x +0,3x) + 0,3 [x + (x +0,3x)] + 0,3{x + (x +0,3x) + 0,3 [x + (x +0,3x)]= 3,687x
Z matematyki wychodzi, że im więcej dzieci, tym wysiłek mniejszy w przeliczeniu na jedno dziecko.
Dwojaki są wybitnie wysiłkowe.
Cudem? Cudem? Bobiku, a po co Ci cud, skoro masz mnie? 😯 Toż ja już to sobie wpisałam w grafik i nie przegapię. Szczeknij tylko, że życzysz sobie otrzymać przypominajkę, a ja to 😆 wpiszę w grafik 😆 i już – załatwione. 😛
A pewnie, że chcę przypominajkę. Nawet z góry za nią podziękuję, uznając to za formę przedpłaty. 😆
Ależ proszę sehr, grafik uaktualniono. 🙂
Najlepiej wcale nie mieć dzieci – wtedy wysiłek jest równy zero.
O, dzisiaj akurat dobry temat na Dzien Matki (w wydaniu polnocno-amerykanskim przypadajacy wlasnie w druga niedziele maja), tyle ze w zwiazku z tym dniem przez caly weekend nie mialam czasu na rozwazania teoretyczne na temat swiadomego macierzynstwa (jestem za!), natomiast wykorzystalam to, ze po osmiu dniach deszczu nareszcie byly dwa cieple, suche, sloneczne dni – swietne na wloczenie sie po okolicy, na proste pikniki – bo komu by sie chcialo w taka pogode gotowac? – posrod kwitnacych rododendronow i zapachu konwalii z ogrodow i parkow (w tym i naszych wlasnych).
A poza tym – mango indyjskie to jest to, Heleno! Mam nadzieje, ze nabylas cala skrzynke, bo kupowac na sztuki nie ma sensu.
No i spoznione gratulacje dla Mar-Jo 🙂 (ostatnio bylam swiadkiem, jak muzyka laczy ponad przeroznym podzialami, gdy u mnie w miescie zaspiewaly razem wszystkie dzialajace tu chory, a jest ich calkiem sporo) i wyrazy nadziei, ze Krolik dalej dobrzeje. 🙂
O, Moniko! Oczywiscie, ze nabylam cala skrzynke – pol dla mnie i pol dla E. I byla to skrzynka OSTATNIA u mojego greengrocera, ale opbiecal, ze w ponoedzialek przywiezie wiecej. I mial chyba z dziesiec skrztnek mango z Dominikany (nie z nami te numery!).
Boja tadosc z poczatku sezonu jest bezgraniczna!
U nas tez nareszcie od trzech dni przepiekna pogoda!
Ironia losu (to byl fajny film z piekna Brylska), bo przechorowawszy week-end zdrowieje na pracowy i pracowity (po piatkowej nieobecnosci) poniedzialek.
Smacznego objadania sie mango! Ja na razie zajadam sie rabarbarem (pyszny w polkruchym ciescie), bo postanowilam isc zgodnie z lokalnym kalendarzem plonow w tym roku.
Swiadome macierzynstwo jak najbardziej. Dziecko, szt. 1, zrobilo kurcze z rozna i salate + mlode ziemniaki na obiad. Wiosenno-letnia pyszna klasyka. Ja zrobilam sos rabarbarowy (ze smietanka) do lodow.
Konwalie kocham. Jeszcze tylko pare dni…
W chorobie ogladalam serial Killing, ktorego pewne odcinki rezyserowala A. Holland. Niezly, choc nierowny! Chyba zacznie sie teraz festiwal filmowy w Cannes! Moj ulubiony, poza Topronto, z powodow oczywistych (francuski snobizm, lokalny patriotyzm).
Bry!
W zasadzie ciekawe co by powiedzieli na „poproszę miednicę na bliźniaki”?
Klakier, a jakby teraz w minusy wejść? Ile energii się zyskuje, gdy się ma minus jedno, dwa, trzy, etc., dzieci??
Pogoda dziwaczna
Dzien dobbry.
W nocy chodzac po kanalach nadzialam sie na dluzszy program o najbardziej przerazliwych w Europie neonazistach – na polskich stadionach, – wobec ktprych polskie wladze sa podobno „bezradne” choc wysylaja tabuny policji na mecze w Krakowie, Zabrzu etc. Autorem jest brytyjski dziennikarz sledczy (takze aktor i autor), laureat loicznych nagrod telewizyjnych Ross Kemp. Odnalzalam ten program w internecie i mam nadzieje, ze sie da otworzyc:
http://video.google.com/videoplay?docid=8831046128904338535
Nie zdawalam sobie sprawy, ze to az tak wyglada.
Dzień dobry,
dziekuje za kciukotrzymanie. Piknik udany 🙂
Artystom, ozdrowieńcom i całemu Koszyczkowi miłego dnia i udanego tygodnia 🙂
Helenko, mylisz się głęboko, to są najbardziej prawdziwi polscy patrioci, których PiS i Gazeta Polska promowali przez całe lato na Krakowskim Przedmieściu pod specjalnym namiotem i wzywałi do udziału w wystąpieniach w obronie prawdziwych wartości i prawdziwego patriotyzmu.
To wtedy w miastach witały Tuska tabuny tych patriotów wyjąc „Tusku, matole, twój rząd obalą kibole”.
Odnoszę wrażenie, że nie ma takiej podłości, do której ci ludzie by się nie uciekli dla swoich politycznych celów.
Dzień dobry 🙂
Chwilowo żadnych narzekań. Występ udany, piknik udany, Królik wyzdrowiał, Tadeusz przyleciał nie zlatując i chadecja u mnie w NRW przerżnęła. Tyle plusów dodatnich, że na zadowolony poranek wystarczy. 🙂
Wiem, wiem, zajrzę do pierwszych z brzegu wiadomości i przejdzie mi. 🙄 No to na razie przezornie nie zazieram.
Kawa bez kafki dla wszystkich! 😀
Jeszcze o prawdziwych patriotach.
Z salonu 24 wdzięczna ilustracja:
http://c.wrzuta.pl/wi16449/cc800eb000038eb94e8e1c2c/tusk_matole_niech_cie_zajebia_kibole
A tu wesoły komentarzyk. Fajnie jest:
http://www.youtube.com/watch?v=hck5oVg9Nr4
Toz tak wlasnie o sobie mowia do brytyjskieg dziennikarza: wychowano nas w domu na patriotow dlatego nie spuscimy nikomu.
Jak sie czyta te rzeczy w gazecie, to nie trafia jednak tak do wyobrazni jak wtedy gdy sami o sobie opowiadaja.
Eee, już mam humor zepsuty i nawet żadnych wiadomości nie trzeba do tego było. Wystarczyło kilka rozmów telefonicznych z biurokratami.
Trudno. Jak już i tak przechlapane, to idę zobaczyć ten film o kibolach. 🙄
Nie oglądam, nie mam takich nerwów. Poza tym Wy na obrazku, ja mogę w realu.
Jednym w tym filmie sie pocieszalam: ze wszyscy oni maja mordy tak zdegenerowane, ze wydaje sie, ze jednak to jakies szczegolne plemie…. interbreeding czy co…. Nie sa to twarze normalne.
Politycy są dla mnie obojętni, wiedzieli na co się zgadzają idąc do władzy, ale to obojętnym nie zostawia:
http://wyborcza.pl/1,75248,11716356,Zoo_w_Lodzi__Nie_zyje_juz_druga_zyrafa__Zmarla_ze.html
Heleno, nie chodzi o to, co oni o sobie mówią, ale o to, że promowano dla swoich politycznych celów tę grupę ludzi, jako prawdziwych patriotów.
Starsi ludzie, którzy zwyczajnie boją się „kibiców” wygłaszali mowy pochwalne na ich cześć.
Porąbane zupełnie.
Ale dlaczego, Tadeuszu, politycy są dla Ciebie obojętni?
Jeżeli nie będziemy wymagać i bronić wysokich standardów, to wkrótce już tylko kibole zechcą zajmować się polityką.
Potrzebujemy przyzwoitych ludzi w polityce, a do takiego bagna nikt przyzwoity nie przyjdzie.
Tylko od ludzi zależy, jaka będzie klasa polityczna.
Ten film długi, więc z przyczyn czasowych nie mogłem go zobaczyć jak leci, tylko skokowo zorientowałem się, o co biega i jedna rzecz mi się rzuciła w oczy. Otoczenie domowe kiboli to nie są szacowne krakowskie mieszkania z obrazami i bibelotami, a nowohuckie i inne blokowiska. To są przecież potomkowie tej „ludzkiej kaszy”, o której pisał Ważyk w „Poemacie dla dorosłych”. Ludzi wykorzenionych, dla których M-ileś i ciepła woda z kranu to był upragniony awans cywilizacyjny, więc nie zastanawiali się, jaką cenę za to zapłacą. A ceną było m. in. kompletne pomieszanie z poplątaniem w sferze „nadbudowy”. Jak na tym transparencie „Panie Boże i towarzyszu Gierek, dziękujemy Wam za emerytury”.
Ci, którzy rzeczywiście awansowali, starali się jak najszybciej z blokowisk wyrwać – fizycznie lub przynajmniej mentalnie. Ale duża część została, z tym kociokwikiem w głowach – proboszcz, władza ludowa, wroga bij, szablą odbierzemy, wszędzie złodzieje, górą nasi, honor, ojczyzna, podejdź do płota, Polak-katolik, Matka Boska Częstochowska, ważne to je, co je moje… Dodać do tego frustrację i mamy kibola-patriotę. 🙄
Oni w tym filmie, Bobiku, mówią do kamery o swojej nienawiści do „asfaltów” i Żydów.
Będą ich wgniatać w ziemię, wyrażają żal, że Hitler nie dokonczył dzieła, są dumni i zadowoleni, że się ich boją.
Oczywiście film wydaje się przerysowany, bo normalnie nie bywa się w takich miejscach, jak w części pokazanych, a w przypadku spotkania 'patriotycznych’ przedstawicieli, odwraca się głowę, udając, ze nie słyszy się wulgarnego zachowania i innych ekscesów.
Poza tym nic nie wiemy o tych ludziach i ich organizatorach.
Jest wiele stron w internecie, gdzie się wypowiadają i wieje z nich zgrozą.
Zgłaszanie tych stron do różnych organizacji i właścicieli serwisów nic nie daje.
To mnie zdumiewa, bo w regulaminach tych światowych serwisów wyraźnie mówi się, że takie treści nie mogą się pojawiać.
No dobrze, a gdzie byl Kosciol w tym czasie, ten wychowawca Narodu?
Znam, bylam w wielu domach romskich w Nowej Hucie, nowych domach otzymanych dzieki naciskom i pomocy Unii po wieloletnim zyciu w „tymczasowych” barakach, zbudowanych wtedy gdy budowano Kombinat. Ludzi wykorzenionych z wlasnego stylu zycia, czesto takze z wlasnego srodowiska. Byly to rodziny ubogie, wielopokoleniowe, ktore opowiadaly mi straszne rzeczy ze swego zycia w PRLu i pozniej, czesto gleboko pobozne. I tam, podobnie jak w Tarnowie, gdzie spedzilam tez wiele czasu, niczego takiego nie widzialam.
Chodzi mi o to, ze caly moj instykt buntuje sie przeciwko marksistowskiej regule, ze byt okresla swiadomosc.
Glupio mi o tym mowic, bo przeciez sama wyszlam z inteligenckiej, a nie robotniczej rodziny, ale jednak, wszystko sie we mnie buntuje.
Nie wiem czy zauwazylas, Siodemeczko, ze tlumaczka wprowadza lekkie korekty do dialogow? I tak np slowo „asfalt” stale tam uzywane w tlumaczeniu staje sie nagle „Blacks”. I inne takie.
Albo nerwowo nie wytrzymywala, albo bala sie reakcji zagranicznego widza.
Ciekawe natomiast, ze Autor programu podaje dwa powody rozkwitu neonazitowskich sympatii, mowiac wyraznie: bezrobocie i klimat polityczny panujacy w Polsce. I z ta diagnoza kompletnie sie zgadzam.
Heleno, domy romskie to raczej nie są domy”Prawdziwych Polaków”. 🙄 A ja klimaty osiedlowe w dzieciństwie dobrze poznałem, bo wprawdzie nie mieszkałem w bloku, ale osiedle miałem pod nosem i prawie cała moja klasa to były dzieci z blokowiska. I właściwie potencjał agresji, który tam się nazbierał, przeraża mnie, ale nie zaskakuje.
W moim przekonaniu byt jednak przynajmniej częściowo (i to w dużej części) określa świadomość. Tyle że ja niekoniecznie widzę to, jak Marks, w kategoriach klasowych (a klasa z kolei rozumiana w sensie stosunku do środków produkcji). Jeżeli ktoś wychowuje się „na” blokowisku, w typowej blokowiskowej rodzinie, wśród typowych blokowiskowych kumpli, to skąd ma brać inne wzorce? No, chyba że ma dużo szczęścia i spotka w życiu kogoś, kto potrafi mu pokazać jakiś inny model życia i na dodatek przekonać, że jest on atrakcyjny. Kiedy ktoś taki się nie znajdzie, często jedynym sposobem na dowartościowanie się jest w modelu blokowiskowym szukanie underdoga.
Oczywiście zjawiska społeczne są rzecz złożoną, wieloczynnikową i to, o czym mówię, jest tylko jednym z elementów. Jest jeszcze frustracja, czyli właśnie bezrobocie i brak perspektyw. No a klimat polityczny dołożył swoje, podsuwając kibolom możliwość dowartościowania się również pozytywnego: już nie tylko wrogiego wobec obcych, ale „kochającego Polskę”. Czyli nie tylko usprawiedliwienie agresji, ale nadanie jej wręcz patetycznego, „szlachetnego” rysu. To jest pewna nowa jakość i ona mnie naprawdę przeraża.
Jasne, Heleno.
Ludzina dąży do porządkowania świata i dlatego lubi mieć wszystko w odpowiednich szufladkach, bo wydaje się, że tak łatwiej zapanować nad żywiołami.
Ten film kilka lat. Wydaje mi się, że od tego czasu stali się grupami lepiej zorganizowanymi, być może dlatego, że mają wsparcie ze strony części polityków, działaczy i dziennikarzy.
Ja mam wrażenie, że tam jest całkiem sporo ludzi, którym się nieźle powodzi.
Nie wiemy, kim są ci ludzie.
To trochę tak, jak z tłumami na Krakowskim Przedmieściu. Pokazywali grupę krewkich dewotów i staruszków, jakby to tylko tacy ludzie tam byli, a przecież gromadzili się ludzie w różnym wieku, całkiem sporo młodych ludzi. I motywacje ich mogły być różne, a napastliwe opisy mogły ich usztywnić i zapędzić niejako do określonego narożnika.
Upraszczanie obrazu zaciemnia go tylko.
Ja nie mogę zrozumieć tej nienawiści, która w ludziach buzuje.
Podoba mi się określenie „krewcy dewoci”. Smaczne i soczyste.
Kocham naszą ojczyznę-polszczyznę.
A nienawiści też nie rozumiem. Ale dużo jej wokół nas.
Dzień dobry. 🙂
Czytam tylko tytuły artykułów prasowych. Wystarczy.
Bruk, Horror i Dziczyzna. 🙁
Politycy są dla mnie obojętni jako ludzie. Nie sądzę, bym musiał żałować, że coś ich tam spotyka, bo oni świetnie powinni wiedzieć, że w tego rodzaju zajęciu nieraz im naplują w gębę i dadzą kopa w tyłek. Jak trzeba, to zrobi to i kolega partyjny we właściwym momencie. Jak nie wiedzą, to tylko znaczy, że są głupi.
Dodajmy do tego, że parcie na władzę jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, jestem całkowicie pozbawiony takiego elementu osobowości (potrzeby władzy). Brzydzą mnie ci, którzy na wszelki wypadek noszą ze sobą wazelinę, by mogli we właściwym urzędzie zmienić miejsce przebywania.
Politycy nie są dla mnie obojętni jako ci, którzy mogą mi jakoś tam urządzić życie, czy tego chcę czy nie. Problemem jest to, że tak urządzili wybory, że naprawdę mam niewielkie możliwości wyboru. Niezależnie od tego, na kogo zagłosuję, głosuje się na listę wyborczą.
Polityków trzeba trzymać w ryzach, bo zwłaszcza w Polsce mają chyba mocne poczucie, że są jak kacyki z PZPR, że ja do nich należę i mogą robić co chcą.
W ostatnim Tygodniku Powszechnym jest reportaż jak wyglądało robienie urzędów i dokumentów elektronicznych. Jest to głęboko obrzydliwe. Co więcej, jest też głęboko nieudolne, bo jeszcze mógłbym zrozumieć, że ten czy inny obłowił się, ale są efekty. Efektów nie ma i to mnie najbardziej oburza.
mt7 potwierdza niejako, że dziennikarze, albo podpuszczani albo z głupoty, mocno sterują oglądem rzeczywistości i starają się to robić z samą rzeczywistością. Stąd ponawiane apele: nie wierzcie mediom.
Ta głupota, żeby uzupełnić, chyba często polega na lenistwie umysłowym. Pisze się bezmyślnie, bo tak najprościej, z bryku dostarczonego przez kogo innego.
W linku podrzuconym kiedyś przez Monikę Jay Rosen pisał o tym, że często pisze się bezmyślnie, bo redakcje nie zostawiają żadnego pola manewru, domagając się byle czego, byle więcej i szybciej. Nie ma już w redakcjach takiego stosunku do tzw. narybku, że przyjmiemy młodego, nieopierzonego ale obiecującego, wychowamy go, nauczymy rzemiosła i będzie z niego dziennikarz pełną gębą. Dziś przyjmuje się młodego pistoleta i od razu każe mu dostarczać daninę dla molocha, a jak się młody zużyje, to przyjdzie następny – równie nieopierzony, ale chętny do zasuwania na komendę bossów. Bo w masówce nie jakość się przecież liczy, tylko ilość. 🙄
Bardzo do mnie przemawia to, co Tadeusz napisał o postpezetpeerowskim modelu władzy, który trzyma się mocno. Ja też to nieraz zauważam, że nawet ci, którzy gdzieś tam u zarania mieli przed oczyma wizję demokracji na wzór zachodni, w końcu, w miarę sprawowania władzy, coraz bardziej zjeżdżają w kacykowatość. Z czego wnioskuję, że chyba nie jest to kwestia indywidualnych skłonności (choć one mogą być większe lub mniejsze), tylko system, który wsysa.
Prawda, Bobiku. Ale ja uczestniczyłem w promocjach książek, gdzie dziennikarz, nie młody, chętnie przesiedział godzinę albo i dłużej, posłuchał (pojadł, popił) i… w komunikacie wpisał słowo w słowo to co było na karteczce od wydawcy. Ani grosza własnego wkładu. Jak był błąd to powtórzył.
👿
No tak, to też jest system. Dziennikarz leń, ale… Gdyby redakcja wymagała uczciwego materiału, dziennikarz musiałby się przyłożyć. Gdyby czytelnicy wymagali od redakcji, głosując kieszenią na lepsze dziennikarstwo, media musiałyby się postarać. Babka za dziadka, dziadek za rzepkę… 🙄
Bruk, Horror, Dziczyzna to w odniesieniu do kibolstwa nader prawdziwe. 🙁
Dziczyzna mi nie pasuje, nazbyt mi się z bezbronnymi mordowanymi zwierzętami kojarzy.
Bruk, Horror, …. ?
Znawalam leniwych dziennikarzy, ale akurat nie wsrod mlodych i nawet nie wsrod tych w wieku srednim. Najczesciej tych przed emerytura, ktorzy juz nie sa w stanie wykrzesac z siebie ani odrobiny entuzjazmu, sa wypaleni, czasami zli na los i redakcje, ze ich nie docenia lub nie wysyla na reportaze..
Mlodzi, niezaleznie od tego jak sa przygptowani do zawodu, az sie trzesa z checi zrobienia wiecej niz od nich sie wtmaga.
W Polsce znam tylko jedna mloda dziennikarke, Julke, corke naszej przyjaciolki Lucji. Wiem, ze jak wielu jej kolegow wypruwa zyly z siebie, na kazdy material radiowy poswieca znacznie wiece czasu niz jest oplacana i zawsze chetnie wysluchuje uwag o swym wyemitowanym materiale radiowym. Czesto dzwoni do Kumy, ktora jej matkuje po przedwczesnej smierci Lucy. Po spedzeniu ilus tam miesiecy w Afryce (towarzyszyla Akcji Humanitarnej) Julia Prus postawnowila wziac bezplatny urlop i pojechac na dluzej, aby pomagac. Cos na ksztalt Basi, corki naszej Wandy TX (sama Basia wybiera sie teraz bodaj na rok do Aleksandrii, jak pisala mi Wanda).
Kuma tez ma do czynienia z wieloma aspirujacymi dziennikarzami, ktorych przysposabia do zawodu. Narzeka czesto na zle przygotowanie tej mlodziezy ze szkoly, ale miewa tez skarby, ktore przynosza jej swietne materialy.
Pracy dla nich, tych mlodych zdolnych jest bardzo malo, zdobyie etatu graniczy z cudem. I jak juz ktos dostanie, to daje z siebie wszystko, nie liczac godzin i zarobkow. W tym zawodzie bardzo jest trudno lenic sie i nudzic.
… może Zdziczyzna, Tadeuszu?
Żeby odpowiedzieć Tadeuszowi i jednocześnie wyjaśnić dobrze, o co mi chodzi, muszę trochę napisać o sobie.
W 1989 roku zaangażowałam się w prace Komitetu Obywatelskiego – obsługa wyborów i branie spraw w swoje ręce.
Współorganizowałam Unię Demokratyczną na Woli.
Wcześniej przyszłam na zebranie z Aleksandrem Hallem, było sporo ludzi, zabrałam parę razy głos i z tego powodu zostałam wybrana do reprezentacji i organizacji koła na Woli.
W tym samym czasie podjęłam akcje wyłączania mojego osiedla ze struktur molocha – dużej spółdzielni mieszkaniowej.
Dzisiaj sama patrzę z niedowierzaniem na tę tytaniczną pracę, bo były to pionierskie działania, a ja byłam początkowo zupełnie sama z trudną dosyć sytuacją rodzinną.
Piszę o tym dlatego, że angażując się w pracę na rzecz innych nie przyświecały mi żadne z tych pobudek, o jakie oskarżasz ludzi startujących w wyborach.
Poświęciłam parę lat życia i kupę zdrowia oraz sporo własnych środków finansowych, bo wierzyłam, że ludzie na swoim, u siebie poczują się gospodarzami i razem stworzymy dobre miejsce do życia.
Minęło trochę czasu i jakaś szalona osoba zaczęła rozpowszechniać wieści, że jestem zagrożeniem dla mieszkańców, że mam swoje ukryte interesy w tej niby działalności społecznej itd.
Zaczęły mnie atakować jakieś starsze panie, które na zebraniach ogłaszały, ze wyprzedaję majątek spółdzielni nie widząc różnicy między wynajęciem pawilonów, a ich sprzedażą. Nie o to zresztą chodzi.
Chodzi o to, że inni mieszkańcy osiedla nie stanęli w mojej (naszej) obronie.
Dlaczego ja mam sobie żyły wypruwać, a ludziom zawsze mało i mało, a w sytuacjach, kiedy ktoś szkaluje i lży nikt nawet głosu nie zabierze.
Odechciało mi się działań społecznych raz na zawsze.
Jak mam więc przyjąć Twój głos, człowieka wykształconego i rozumnego, który powtarza prawie dokładnie tok rozumowania moich oskarżycieli, że bez ukrytych motywów (władza i pieniądze) nie możliwe jest angażowanie się w życie publiczne, żeby zrobić coś dobrego.
Jaką zachętą dla mnie i dla innych Maryś są Twoje pogardliwe słowa o politykach.
Kto przy zdrowych zmysłach zechce się angażować w bardzo trudną działalność, która z definicji musi przynieść niezadowolenie i wrogość.
I czego wymagać w tym temacie od prostych ludzi?
To są dla mnie bardzo ważne pytania, Tadeuszu.
Heleno, pracy na etatach jest mało, bo dużo się załatwia wolnymi strzelcami i praktykantami, a nawet osobami z dziennikarstwem całkiem niezwiązanymi – było tu kiedyś o pisaniu części tekstów przez studentów, wcale nie dziennikarstwa. Ma być szybko i tanio.
Oczywiście, są też osoby zdolne, pracowite i starające się z własnej woli trzymać standardy. Ale tacy ludzie mają w systemie coraz mniejsze szanse, bo się upierają np. przy zrobieniu uczciwego researchu. No a wtedy jest wolniej i drożej. Co to za interes np. dla redakcji tabloidopodobnej, skoro wyssana z palca i napisana niechlujnym językem brednia też się sprzeda?
Siódemeczko, ja trochę inaczej Tadeusza zrozumiałem, być może przez to, co sam myślę o polityce. 😉 Odróżniłbym po pierwsze działalność społeczną, obywatelską, etc. od władzy, bo to nie to samo. Na takich szczeblach, o jakich Ty piszesz, rzeczywistej władzy i przywilejów jest tyle co nic. To jest harówa, a nie limuzyna z kierowcą i tu jak najbardziej wierzę w idealistyczne motywacje. Ba, ja w nie wierzę nawet u tych, którzy decydują się po tych szczeblach piąć wyżej. Na początku. Ale potem mechanizmy władzy, jej zdobywania i utrzymywania, zaczynają deprawować i naprawdę niewiele osób jest na to odpornych. Ta deprawacja zachodzi zresztą w każdym systemie władzy, ale stare, zachodnie demokracje wytworzyły tu jednak pewne kontrmechanizmy (też nie w stu procentach skuteczne), natomiast systemy w byłym bloku wschodnim radzą sobie z tym wyraźnie gorzej.
Mechanizmy selekcji są takie, że nie da się wleźć na szczyty władzy będąc całkowitym idealistą – i dlatego politykom z tych szczytów na ogół nie ma co szczególnie współczuć. Widziały gały, co brały i w co się pakowały, same chciały. Chociaż w krajowej polityce ostatnio zdarzają się takie numery, że tego jednak trudno się było spodziewać. 🙄
Tak, Bobiku, ale ja na którymś tam zjeździe młodej Unii dostałam propozycję kandydowania do stołecznych struktur, a w dzielnicy do jej władz.
Gdybym nie była samotną matką z bardzo wyczerpującą i odpowiedzialną pracą, może bym przyjęła wyzwanie.
W mojej krótkiej działalności spotykałam różnych ludzi, godnych szacunku i nie, motywacji nie znam, więc ich nie oceniam.
Wiem tylko, że w tzw. społeczeństwie tkwi głębokie przeświadczenie o nieczystych intencjach osób u takiej czy innej władzy i ja się temu ze wszystkich sił sprzeciwiam z powodów, o których napisałam na początku.
Moje doświadczenie mówi mi – nie mamy chęci angażować się w publiczne sprawy, więc wybierzmy kogoś, kto się zgodzi, a póżniej zaraz wytrzemy o niego buty i go oplujemy.
Jak w takim klimacie można oczekiwać przyzwoitych kandytatur?
Tylko ludzie głęboko ideowi, jak np. Pan Mazowiecki, są w stanie wznieść się ponad osobiste urazy, a i to w ograniczonym zakresie.
Ja tez, podobnie jak mt7, zupelnie fatalie reaguje na wszecogarniajace komunaly, ze ludzie rwa sie do wladzy z powodu samej wladzy i brudnej rzecz jasna forsy. Kiedys tu na blogu musialam ostro ofuknac kogos, kto chec wzbogacenia sie na wladzy zarzucil Rokicie, bo choc nie jest to bohater z mojej bajki, pamietam jak zajmowal sie dzialalnoscia opozycyjna wtedy kiedy nie dostawalo sie za to konfitur. Wiec pogardliwe skwitowanie motywow jego politycznej dzialnosci bradzo mnie oburzylo, choc Rokite uwazam (i zawsze uwazalam) za palanta. 😆 .
Podejrzewam natomiast, ze niska jakosc wielu politykow w Polsce, ich kompletne czesto nierozumienie czym jest dobro wspolne bierze sie stad, ze znalezli sie oni na arenie politycznej nader przypadkowo – bo byli czyims pociotem, kolezanka zony czy narzeczonym corki. I wtedy jest faktycznie dramat, bo zdobywaszy stanowisko przynoszace jakies nawet skromne dochody, odkrywaja oni ku swej niepomiernej rozkoszy, ze zdobyli takze wladze nad innymi – ze moga „zalatwaic” rzeczy z pomoca jednego telefonu, nie musza przestrzegac regul ruchu dtogowego, moga nawet wywierac presje na rozne instytucje.
I oni zaczynaja rzecz jasna sprowadzac wlasnych pociotow do tego samego chocby nawet skromnego koryta wraz ze wszystkimi jego apanazami.
A co do uczciwego researchu na ktory brakuje czasu, to zapewniam Cie, Bobik, ze nigdy na to nie bylo czasu. Dzis jest o tyle latwiej, ze jest internet.
Zarowno gazety codzienne, jak i np radio czy tv robione sa w starsznej gonitwioe z czasem, z deadlines, ze o konkurencji nie wspomne.
Pamietam jak przyszedl do nas pracowac mlody utalentowany historyk, ktory byl zdumiony, ze material zamowiony u niego o 2ppol, musi oddac o siodmej wieczorem. On by najchetniej popracowal nad nim pare tygodni. Utrzymal sie dlatego wlasnie bardzo krotko, wrocil do Polski i zostal naczelnym duzego dziennika warszawskiego – tez sie nie utrzymal, bo nie umial pracowac w takim tempie.
Wiec poszedl i zostal dyrektorem IPNu w duzym miescie na polnocy. 😆 Tam sie czas nie liczy i nikt nie stoi nad glowa.
Zapewniam Cię, Heleno, że w momencie poszukiwania kandydatów do jakichkolwiek władz wśród 'zwykłych’ ludzi występuje chroniczny brak chętnych nadających się do tej roli.
Na ogół rzecz wyglądała, że brano z łapanki, kogoś, z kogo udało się jakoś wycisnąć zgodę.
Normalni ludzie zdają/wali sobie sprawę z ogromu wyzwań i odpowiedzialności oraz potrzebnej wiedzy.
Teraz są partie, więc ludzie zgłaszający się tam są zapewne zdecydowani na podejmowanie wyzwań.
W każdym bądź razie podtrzymuję zdanie, że pogarda dla polityków powoduje drastyczny spadek ich jakości.
CareerCast, jednego z największych pośredników pracy w USA. Znany jest z corocznej publikacji rankingu najlepszych i najgorszych zawodów świata. W najnowszej edycji, w pierwszej dziesiątce pośród tych, którym powodzi się najgorzej, którzy pracują w największym stresie, których perspektywy zawodowego awansu i szans znalezienia dobrej pracy mocno się pogorszyły, umieszczono dziennikarza prasowego.
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/rynek/1526361,1,media-w-nowym-cyfrowym-swiecie.read#ixzz1urVoIAaq
Och, bardzo ciekawa rozmowa, ale bede sie mogla bardziej wlaczyc dopiero wieczorem, jak dobrze pojdzie. Troche jest to rozmowa na rownolegle tematy: kto idzie obecnie do polityki, zwlaszcza na wyzszym szczeblu, i w zwiazku z tym, jakie te osoby moga miec oczekiwania, i jakie oczekiwania my mozemy miec od nich (to nie to samo, choc sie laczy). Zupelnie w skrocie, jestem jednak za nierezygnowaniem z pewnego poziomu oczekiwan, bo inaczej grozi demokracji zupelna degrengolada (po angielskujest ladne powiedzenie o przeklenstwie niskich oczekiwan, ktore dobrze to wyraza). I to pomimo, ze jest to bardzo trudne, bo w naturalny sposob dazy sie przeciez do wydatkowania jak najmniejszej energii w celu uzyskania jak najwiekszych celow. 😉
A z drugiej strony, jest to rozmowa o dziennikarstwie, jego poziomie, i powodach braku zaufania do tego zawodu – co tez bardzo niebezpiecznie w demokracjach, bo nie bez przyczyny nazywa sie dziennikarstwo czwarta wladza, ktora ma patrzec wladzy wlasciwej na rece. Tu w skrocie, bylabym pewnie z Jay Rosenem, ze pewnego minimum jakosci tez trzeba sie trzymac (o to caly czas sie dopomina). Ale on pisze tyle ciekawych rzeczy, w tym wcale nie podwazajac indywidualnych motywacji dziennikarzy (choc oczywiscie i tu sie moga rozne rzeczy zdarzyc, jak w kazdej wiekszej grupie), tylko widzac problemy systemowe, miedzy innymi te, o ktorych wspomnial juz wczesniej Bobik, a jest ich wiecej, np. rozwoj wiadomosci 24 godziny na dobe, ktore trzeba szybko czyms zapelnic, albo rozne nawyki myslowe, ktore zawezaja tego, o czym sie w danym momencie pisze, co sie w ogle zauwaza jako newsworthy (np. jedna sensacyjna wiadomosc calkowicie wypycha doniesienia o pozostalych wydarzeniach dnia, czesto o wiele wazniejszych z punktu widzenia obywateli/wyborcow). Albo to, ze obecnie coraz bardziej zacieraja sie granice pomiedzy wiadomosciami i rozrywka (Rosen jest uczniem Neila Postmana, ktory juz dawno ostrzegal przed „urozrywkowieniem” wszystkiego). I tu wina czesto lezy juz nie u samych dziennikarzy, ale – jak zauwazyl Bobik – ich pracodawcow, albo jeszcze szerzej. I to niezaleznie od wieku, indywidualnych motywacji, czy doswiadczenia indywidualnych dziennikarzy.
A to, co napisalas Heleno o Lucji P., przypomnialo mi dziennikarke amerykanska, Sare Chayse, ktora najpierw posylala swietne doniesienia z Afganistanu dla NPR, a potem tam zostala, zeby jakos pomoc ludziom – zwlaszcza kobietom – o ktorych donosila (organizuje lokalne NGO’s). Troche jest tez zwiazana z naszym miastem, a takze regionem (stad pochodzi jej rodzina i co jakis czas przyjezdza i opowiada tutaj o tym, co robi). Zostala tez ladnie opisana w ksiazce „dla doroslych idealistow” Susan Neiman, o ktorej tu kiedys wspominalam. A jest wiecej takich przykladow… Choc oczywiscie i odwrotne przyklady tez sie zdarzaja, a wiekszosc jest pewne gdzies po srodku – po prostu chcac wykonywac swoj zawod. I to tez nie jest zle, byle tylko byly po temu sprzyjajace okolicznosci.
O Tadeuszowym co by powiedzieli na “poproszę miednicę na bliźniaki”? rymująca się historyjka. Chodziłem z przyjacielem po sklepach meblowych i szukaliśmy jakiegoś mebelka na buty do pokoju w bloku gdzie składowano Bardzo Młodych i Mało Ważnych Pracowników Naukowych. I jak miałem włosy długie (tak, to retroautoreklama) a nawet bardzo, a on kręcone, także bardzo. I jakaś pani poczuła nieodpartą ochotę słuchania takich typów i przystawała tam gdzie i my minus 50cm. Więc przy jakiejś trzypoziomowej szafeczce oszacowaliśmy, że u dołu można było trzymać buty, po środku ser żółty i konserwy mięsne a u góry książki i ser biały. Była prawie bliska zemdlenia ale ciągle wiernie się za nami ciągnęła. Doszliśmy do dupleksowego zmywaka i zadecydowaliśmy, że to jest to, u dołu mieściły się wszystkie buty i książki, a u góry mogliśmy jednocześnie kąpać obu bliźniaków. Wystarczyło, przeskoczyliśmy przez ciało ku wyjściu, weseli i z butami chwilowo w butonierkach.
Aha, przed osunięciem się na posadzkę pisnęła jakieś „ojjjj”.
No, pytania Siódemki bardzo istotne. Bardzo. Mogę na nie odpowiedzieć — spróbować — na kilku płaszczyznach. Jeżeli nie napiszę gdzieś „prawdopodobnie” czy „chyba”, to przez niedopatrzenie. Świat polityki jest mi mentalnie obcy, truizm: jestem jaki jestem.
Jedna, politykę znam z zewnątrz, a ściślej z doniesień medialnych. Tak więc można powiedzieć, że „zwróciłem” Wam obraz medialny. Co się zazębia z dyskusją o dziennikarstwie. Chętnie bym poczytał doniesienia o ciężkiej efektywnej pracy posłów…
Druga, zachodzi najprawdopodobniej ogromna różnica między polityką lokalną a centralną. O lokalnej prawie się nie słyszy, a tam zachodzą — powinny — najważniejsze sprawy.
Trzecia, być może zachodzi to, o czym pisze Bobik. System (centralny?) niszczy ludzi (ale oni sami go stworzyli). Odnosi się wrażenie, że w którymś momencie pękł idealizm pierwszych demokratycznych polityków (Mazowiecki), doszedł do głosu cynizm i czysto instrumentalne podejście. Kaczyńscy, Wałęsa, ale i Tusk, który się przyczynił do rozpadu UO. Dosyć symptomatyczne było sekowanie Dutkiewicza ze strony PO, gdy on się utwierdził w poczuciu własnej wartości i uwolnił od PO. Mierny ale wierny… skądś to znamy.
Przeczytałem dość ponurą książkę, lewacką, a jak, Jane Hardy „Nowy polski kapitalizm” (po polsku wyszła). Jest bardzo niepokojąca w swoich opisach polityki.
No właśnie, mnie też się zdaje, że (zarówno w dziennikarstwie, jak i w polityce) to się według krzywej Gaussa rozkłada i najwięcej jest średniaków, a najmniej świętych i złoczyńców, choć zwykle ci są najbardziej widoczni. Ale ja cały czas o tym, że nawet ci bardzo dobrzy i jak najwspanialej zmotywowani często bywają bezradni wobec mechanizmu negatywnej selekcji i fatalnego systemu, w którym właśnie ci gorsi czują się jak ryby wodzie. I przez to ci lepsi w końcu albo odpadają, albo się dopasowują do niedobrego systemu.
Tak się przecież porobiło z wieloma ludźmi z podziemia, którzy w swoim czasie zaczynali z pobudek bez wątpienia idealistycznych, a potem popadli w partyjne gierki i kacykostwo. I ja nawet nie chcę rozstrzygać, na ile zmieniły się ich motywacje, bo tego nigdy do końca nie wiadomo, ale mogę z obserwacji powiedzieć, że zmienił się ich sposób działania, zachowania, odnoszenia się do ludzi i spraw, itd.
Myślę, że dla wielu zwykłych Maryś 😉 właśnie to może być zniechęcające do polityki – obserwowanie, co się robi z fajnymi, porządnymi ludźmi, kiedy się wkręcą w te tryby. Konieczność pływania od pewnego szczebla w coraz mętniejszej wodzie. I świadomość, że jeśli się na to nie zgodzi, najprawdopodobniej zostanie się przez system wyplutym.
To wszystko nie znaczy, że wyborca nie ma od polityków wymagać. Jasne, że ma, bo tylko w ten sposób, wybierając i wymagając, może być częścią tego sytemu – częścią korygującą. Ae żeby korygować, trzeba najpierw postawić diagnozę. I ona dla polskiej polityki, zwłaszcza tej”wielkiej”, nie może być w tej chwili korzystna, co chyba każdy gołym okiem widzi.
Chyba mi się tu i ówdzie łajznęło z Tadeuszem, choć niekoniecznie tymi samymi słowy. 😉
Andsolu, ta pani dosyć przedwojenna musiała być i z przestarzałym pojęciem o metrażu. Zero świadomości, że realny socjalizm mógł się bujnie rozwijać tylko w klitkach. 😎
Zadziwiające jak świat się zmienia. Jeszcze w 80. latach otrzymanie mieszkania na osiedlu z wielkiej płyty było szczytem marzeń wielu Polaków, czy to służbowego, czy z przydziału, czy też ze spółdzielni. I wcale nie mieszkał tam wyłącznie proletariat.
I te wymarzone mieszkania z bieżącą wodą, centralnym ogrzewaniem, własną łazienką, są w tej chwili pogardzanymi blokowiskami.
Zapewne zwykli przyzwoici mieszkańcy dali się sterroryzować silnej w gębach i pięściach mniejszości. Takie lokalne Polski w mini formacie, są ich tysiące.
Ta mniejszość od dwóch lat biega po Krakowie z maczetami i w biały dzień atakuje często przypadkowych przechodniów. Parę ofiar śmiertelnych już mają na swoim koncie. A przecież maczeta to nie składany szwjcarski scyzoryk, który można ukryć w kieszeni. Ponoć na krakowskiej giełdzie elektroniki( co by to nie było- bo nie bardzo rozumiem zasadność istnienia takiego tworu) podstawowy asortyment stanowią maczety w dziesiątkach wariantow.
A jeśli chodzi o dziennikarzy, mam takie same doświadczenia jak Tadeusz. Dziennikarze branżowi przyjeżdżają bardzo chętnie na zagraniczne prezentacje prasowe ( na krajowe już mniej chętnie) i jedynym efektem ich pracy są przepisane fragmenty z materiałów prasowych okraszone co najwyżej wybrzydzaniem na temat stylizacji produktu, w sposób bardzo autorytatywny” och jakiez to jest ohydne”. Zapominają przy tym, że piękno i brzydota to są bardzo subiektywne uczucia, i to kilent decyduje czy jemu się coś podoba bądz nie.
Przy czym nawet uznane największe tuzy w tej branży często nie mają podstawowej wiedzy technicznej niezbędnej w tej dziedzinie.
I do pracy wymagającej inwencji własnej się nie palą, ale do rautów, gościnnych występów w TV jako eksperci pałają uczuciem gorącym niezmiernie, zwłaszcza w Warsiawce.
Kiedy oglądałem piątkowe relacje, przypomniał mi się dawno wyparty z pamięci obraz telewizyjnej relacji z zakończenia któregoś zjazdu partii – delegaci z torbami zakupów poczynionych w zjazdowych stoiskach, powtarzający jakieś slogany o słuszności generalnej linii i śpieszący się do domu.
I taka towarzysząca mi dziś refleksja, że ja to już widziałem, że w tym przekazie jest pezetpeeryzacja życia politycznego.
Że w większości nie przygotowane „nowe” kadry życia politycznego w zetknięciu ze zwartym i ukształtowanym przez dziesięciolecia sprawnym organizacyjnie (tu mam na myśli gry polityczne) „aktywem” z czasem przejęły zasady owej gry.
Kiedy spoglądam „za barierkę i łańcuszki”, to ja też to już widziałem. Podobna retoryka i medialność.
Choć minęło ponad 20 lat.
Jak zostac malym kapitalista:
http://www.liiil.pl/1337026113,Swinka-skarbonka-z-gipsu.htm
Ja w kociectwie o takiej marzylem, choc w ksztalcie Siedzacego Kota z Rozowa Kokarda. I do dzis nie przestalem.
http://www.ceneo.pl/14490130
No,nie, nie o takim. Zadne posmodernistyczne koty. Naturalmej wielkosci, normalnie wygladajacy, lapki, ogonek, uszka, wasy i Rozowa Kokarda. Nasza Pani Dochodzaca miala takiego i bardzo sie nim zachwycilem. Niestety byl podobno tylko jeden taki na targu. Na tym samym, na ktorym baby sprzedawaly czerwone lsniace koguty z cukru na patyku. Te co rzekomo mialy „zarazki”, bo baby je rzekomo oblizywalu zeby sie blyszczaly. Koguty, nie zarazki. 🙄
Dokladnie takie! Tylko bez papierka:
http://cukierki.pl.yellowpages.pl/p40282.html
Ech, Kocie M. ! 😀
Okazuje sie, ze w Polsce grasuja antypisowscy zamaskowani bojowkarze z kijami bejsbolowymi i kastetem na reku. To pewnie ci sami co to swoim czasie do nieprzytomnosci kopneli w kostke te artystke scen pisowskich Kotke Sugar :
http://www.rp.pl/artykul/875284.html
Bobiku, z tym lotniskiem to trochę poważniejsza sprawa.
„Der im April vorgelegte Controllingbericht, aus dem nun weitere Details bekannt wurden, listet in fast allen Bereichen Rückstände auf – nicht nur beim Brandschutz. Am Montag hieß es in Aufsichtsratskreisen, die Flughafenplaner würden davon ausgehen, dass die wesentlichen Probleme in diesem Jahr behoben werden. Um aber auf Nummer sicher zu gehen, sei eine Eröffnung Ende März 2013 nicht mehr ausgeschlossen.”
Dobranoc Wszystkim. 🙂
Na to wygląda, że łatwiej znaleźć koguta niż kota.
Obleciałem kilka… stron i nic nie znalazłem
Ale tu zawieszka nad łóżko mi się nie tyle spodobała, co jakoś adekwatnie przypomniała:
http://ayadeco.blogspot.com/2009_07_01_archive.html
Zawieszka tez bardzo piekna. Moze zrobie taka dla Starej. Ona wszystkie te lata zasypiala bez zawieszki i nalezy to naprawic.
Moze zrobie taka z wlasna morda w poetyce wiktorianskiej:
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/7167149532/in/photostream/lightbox/
Musiałem wyjść za jentyk i dopiero teraz mógłbym napisać coś na blogu, ale jak napiszę, to zaraz wszyscy zaczną na mnie krzyczeć, że jeszcze nie śpię. 🙄 To chyba lepiej napiszę jutro rano, bo się okrutnie krzyczenia boję. 😎
Dzień dobry 🙂
W drodze w teren jechałem za taką reklamą 😯 😯 😯
http://2.bp.blogspot.com/_FtF1_e-1yhU/Sr27z0FzZQI/AAAAAAAAAGU/agw6mO7CQvk/s1600-h/bliski_kurak_pixele.jpg
Z tą reklamą skojarzyły mi się przeróżne wystąpienia prezesów, ojców dyrektorów…. 👿
Bry!
W obłokach.
Z taką skarbonką, jaką sobie Kot Mordechaj wymarzył, to rzeczywiście problem. Same niedoskonałe rozwiązania. http://cdn.nexternal.com/tagsales/images/prod_f41.1.jpg
To chyba wygląda najlepiej. http://2.bp.blogspot.com/-G_P-MUBv6oM/T2NJvpui7aI/AAAAAAAACeY/9gWYPSt9Lf0/s1600/Cat_Loves_Money.jpg
Zosi z najlepszymi życzeniami imieninowymi 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Z_tk-AhlA1o
Dzień dobry.
Zosiom życzę imieninowo! Najlepszego!!!! 😀
Helenie:
http://allegro.pl/skarbonka-duzy-kot-frida-xxl-na-prezent-i2335146757.html
Tylko kokardkę zmieniamy na różową. 😀
Bardzo dziękuję w imieniu Zosi, Jotko. Od siebie składam najlepsze życzenia Zosi Monikowej.
Moja solenizantka poprosiła dzisiaj, by z okazji swojego święta mogła dziś jeść wyłącznie makaron z sosem pomidorowym i zupę pomidorową. Nie widziałam problemu 🙂
Mar-Jo również dziękuję 🙂
Dzień dobry 🙂
To Pręgowana się tarza w forsie, ale ukrywa to przed rodziną? 😯
Świnia nie Kocica. Jak ja bym miał tyle szmalu, to bym jej choć trochę odpalił. 👿
Zosi Monikowej również wszystkiego najlepszego 🙂
Nie mogę nie wziąć udziału w poszukiwaniu odpowiedniej skarbonki dla Mordki. 😈 Mam dwie propozycje. Jedną bardzo typowo niemiecką:
http://www.maine-coon-hilfe.de/html/mch-sparkatzen.html
A drugą też niemiecką, ale bardzo nietypową: 😆
http://www.cool-cat-shop.de/simonscat-h7-Sparkatzen.html
No dobra, powiedzmy sobie szczerze: nietypowa przez to, że zerżnięta z innych. 🙄
Zosiom OCZYWIŚCIE życzę wszystkiego najlepszego 🙂 , ale chciałem jeszcze jakiś prezencik… Tylko nie mam w tej chwili czasu po niego pobiec. Trudno, prezencik potem. 😉
Usmiechy dla Zoś. 🙂
No wiec ze wszustkich zacytowanych wyzej skarbonek, to jeszcze najabardziej mi odpowiada ten Kot w banknotach. A nawet Kot nie jest tam konieczny, wystarcza banknoty.
Tamta skarbonka, ktora stala na honorowym miejscu w mieszkaniu Pani Dochodzacej, to byla z prawdziwej gliny, przedstawiala kota naturalnej wielkosci, szarego pasiatego, dumnie patrzacego przed siebie, z rozowa kokarda (tez z gliny) pod broda. POrzadny Kot bez zbednej stylizacji, przymruzenia oka, kwiatkow na futrze, slomianych kokardek.
Takich juz nigdzie na swiecie chyba nie robia.
Zosiom – z Concorde, Mass i tej z Gdyni to zycze przede wszystkich matek, ktore nie maja zbytniego wyobrazenia co stanowi „dobry gust” i wsluchuja sie w autentyczne potrzeby duszy, a nie tylko sie boja jak ich znajomi ocenia. A dusza czasami potrzebuje Kota z Rozowa Kokarda. 😈
Och, Mordko, żebyś Ty wiedział, ile Kotów, Psów i Niedźwiedzi Z Różowymi Kokardkami przewinęło się przez nasz dom, jak Młody był jeszcze bardzo młody i miał odnośne potrzeby duszy. 😆
Ale teraz to on już nie pożąda różowych kokardek, tylko jedwabnych krawatów, najlepiej w paski. 🙄
Wszystkim Zosiom pięknego grania w duszy i przyjaznego świata zewnętrznego. 🙂
Uprzedzając Twoje życzenia, Kocie, wsłuchałam się w autentyczną potrzebę duszy mojego dziecka i kupiłam w prezencie wymarzony zestaw Lego Friends, w najgorszym jarmarcznym guście:
http://friends.lego.com/en-us/default.aspx?domainredir=www.legofriends.com
Zosia do tej pory preferowała raczej Lego Technic, a wcześniej roboty Hero Factory, ale – jak wyjaśniła pani terapeutce w przedszkolu – gdy ktoś ma zespół Aspergera, nie może się fiksować na jednym temacie, bo mu to szkodzi na higienę psychiczną (dokładnie w tych słowach). Stąd marzenie, by dostać Friendsy. Choć podejrzewam, że to tylko dobudowana ideologia, a potrzeba wynika z tego, że koleżanka z drugiego piętra takowy zestaw posiada 😉
Wszystkiego najlepszego Wszystkim Paniom i Pannom Zosiom 🙂
Bardzo piekne Lego Friends, potwierdzam. 😈
No, wreszcie mogłem skoczyć po prezenty. 🙂
Prezenty niesie Bobik dla Zoś,
bo Zosie mają w sobie to coś,
co w psie wyrabia taki narów,
że chętnie szuka dla nich darów.
A pierwszy serca psiego poryw,
to są – rzecz jasna – pomidory –
stwory, co w zupie albo w sosie
na ziemi, w wodzie lub w kosmosie,
czy ich jest cztery, czy też osiem,
przedziwnie zawsze cieszą Zosie.
Zatem tych stworzeń koszyk spory
przynoszę – oto pomidory.
Kolejnym z moich psich prezentów
jest zestaw do eksperymentów,
a w nim, prócz szkiełek i probówek,
proste i kręte ścieżki mrówek,
słoń, co zasłoną się zasłania,
mydlanych baniek pełna bania,
kilku węgielków łebki śniade,
antyczny do orzechów dziadek,
z księżyca kamyk, z dróżki patyk,
razowca dotyk chropowaty,
pręciki, co się kryją w kwiatkach –
no, czyż to nie jest dla Zoś gratka?
I jeszcze coś jest w moich darach,
lecz duże, więc choć bym się starał,
tego prezentu – na mą paszczę! –
sam tutaj chyba nie przytaszczę,
opiszę tylko jego zasięg:
wszystko, co okiem zoczyć da się,
usłyszeć uchem nadstawionym,
polizać (byleby nie priony!),
pomacać i powąchać nosem.
Tego wszystkiego nie przyniosę,
ale – zdejmując przy tym szapo –
oddaję Zosiom hojną łapą.
Na ile znam te młode damy,
zaraz powiedzą: skorzystamy! 😀
Sto lat, sto lat!
Zosine!!!
I Mamusi też 🙂
He, he Mordko. Żeby się tarzać w banknotach wcale nie trzeba mieć skarbonki, tylko odpowiedniego Psa. 😈
http://deser.pl/deser/1,111858,11722916,_HIT_SIECI__Ten_pies_wygral__Mam_Talent___teraz_chce.html
Już się zaczęło, nawet bez ustawy. 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11724042,Farmaceutka_nie_chciala_sprzedac_pigulek___Zrobila.html
Podejrzewam, że nie wytrzymałbym, gdyby ktoś chciał mnie publicznie, w aptece, pouczać o szkodliwości antykoncepcji i zrobiłbym STRASZLIWA AWANTURĘ.
Pudsey jest u nas Wielka Gwiazda.
Laureat wystapi na dorocznym Royal Variety Show, co jest wielkim zaszczytem, przed obliczem Jej Kolewskiej Mosci. Ktora wiadomo jaka jest psiara.
Z tym odmawianiem sprzedazy farmnaceutykow na recepte, to kompletna paranoja. Ja tez bym zrobila awanture, ale nie dam glowy czy bym sie nie rozplakala ze zlosci, upokorzenia i zalu.
Kiedys w Warszawie na Marszalkowskiej tak sie wlasnie stalo. Bylo o w czasasch kiedy nie bylo samooblsugowych Rossmannow i stalo sie w trzech kolejkach w aptece: do zlozenia zamowienia, do kasy i do odbioru.
Podchodze do pierwszego okienka, za mna dlugi sznur ludzi, glownie mezczyzn.
Mowie sciszonym glosem: Poprosze paczke tampaxow.
– Co pani sobie zyczy? – krzyczy na mnie pani z okienka.
– Tampaxy – mowie ciut glosniej.
– Che pani tampaxy? Rozmiar? – krzyczy na cala apteke i kolejka wyraznie zaczyna sie mna interesowac.
POdaje potulnie, coraz bardziej skrecajac sie pod spojrzeniem wszystkich.
– Glosniej! – domaga sie sprzedawczyni. _ Jaki rozmiar tamoaxow pani sobie zyczy?
– A moglaby pani uszanowac moja prywatnosc? Wolalabym nie informowac wszystkich o rozmiararc mojej ppochwy- pytam juz troche kipiac ze zlosci.
I wtedy ona na cala apteke i jeszcze delej:
– Prosze pani! Przychodzi pani do apteki! Pyta pani o tampaxy! Nie chc pani powiedziec jakiego rozmiaru zyczy pani sobie.! TO SKAD JA MAM WIEDZIEC JAKIEGO ROZMIARU TAPAXOW PANI UZYWA! Niech sie pani zdecyduje! To co, duze pani sobie zyczy, srednie czy male?
W okienku przy odbiorze: A pani co odbiera, TAMPAXY w rozmiarze XY?
Wszystkie trzy kolejki do okienek zanosily sie od smiechu.
A ja wyszlam z tej apteki placzac z upokorzenia.
U nas też kiedyś suczka PrimaDonna wygrała Talent. I zaraz znaleźli się zawistnicy, którzy kręcili nosem, że nie jakiś wyjec czy fikacz, tylko Pies. 👿
Zdecydowanie lepiej być Psem w Anglii. 🙄
Ja miałem wrażenie, że niektóre farmaceutki (akurat ze strony farmaceuty męskiego nigdy się z tym nie spotkałem) robiły sobie złośliwy sport z takich pytań. Kiedyś np. byłem świadkiem podobnej sceny, jak jakaś pani przede mną kupowała prezerwatywy. Było widać, że czuje się z tym niezręcznie, co aptekarkę wyraźnie nakręciło do coraz głośniejszego dopytywania się. I choć niby nie dotyczyło to mnie osobiście, ja jakoś też się czułem upokorzony i wściekły. Dziś bym pewnie coś warknął, ale wtedy byłem młodszy i nieśmialszy. 🙄
Kobiety sa czesto upokarzane w handlu. Nieraz wlasnie przez inne kobiety. 🙁
Chamstwo ludzkie udowadnia …. no wiecie co można usłyszeć od realisty zwanego mizantropem. Przykopać drugiemu, w mordę mu napluć. Ach, jaka rozrywka.
W wielu niemieckich aptekach wiszą tabliczki upraszające o zachowanie odstępu wobec kupującego, właśnie w imię ochrony jego intymności. Życzyłbym sobie takich tabliczek wszędzie, bo też nie lubię, żeby przypadkowe społeczeństwo dowiadywało się o moich hemoroidach albo strupach na ogonie. 👿
Co prawda we mnie tego rodzaju zachowania wyzwalają takie pokłady złośliwości o jakie nawet ja bym siebie nie podejrzewał.
Coś takiego, Tadeuszu. Ja też bym Cię nie podejrzewał. 😯
No, ale ja nie mam obowiązku być realistą. 😉
O tak, kobiety potrafią być w takich sytuacjach wyjątkowo wredne. Kiedyś umierałam z zażenowania, teraz ścinam na zimno.
Z podobnych rzeczy przypomniało mi się zdarzenie z Krakowa. Syn odwiedzający matkę w szpitalu poszedł poprosić pielęgniarkę, żeby zmieniła matce pampersa. Usłyszał „a co, pan nie może zmienić?”. Próbował grzecznie tłumaczyć, że dla mamy chyba będzie mniej krępujące, kiedy zrobi to kobieta, na co został z ironiczną wyższością objechany, że „to są wszystko ludzkie sprawy i nie ma się tu czego wstydzić”. Nie dość, że nie było mowy o jakiejkolwiek empatii, uprzejmości czy życzliwości, to jeszcze w ogóle nie został wspomniany taki drobiazg, kto tu właściwie za zmienianie pacjentom pampersów bierze pieniądze.
Mordko, zawieszka z Tobą zmusiłaby Helenę do spania na baczność 😉
Uśmiechy dla Zoś 😀 😀 😀
Cóż, Bobiku, w tym strasznym świecie trzeba się czasem oskorupić, żeby przynajmniej zabolało tego, kto na mnie z rozmysłem nadepnie 👿
Darwinizm?
Helenę jak Helenę, ale wyobraźcie sobie, że jakaś Mysz dostałaby w prezencie taką zawieszkę. 😯
Oskorupić albo ukolczyć. Tylko co, jak trafi skorupa na kolce? 🙄
http://africavoyager.com/bilder/stachelschwein2.jpg
Jestem Zosia na drugie, to się liczy???
Dla Zoś na pierwsze – najserdeczności!
Och, dziś miałam dzień pielgrzymki po urzędach i bardzo, bardzo, bardzo potrzebuję wentylków do uszu, którymi mogłabym bezboleśnie wypuścić parę. Wszystko się we mnie gotuje. I jeszcze trafiłam na wyjątkowego @#$%^&*(*&^%$#@#$%^&*(*&^%$#$%^&*(), kiedy parkowałam przed domem – daję kierunkowskaz w prawo, że będę parkować równolegle do krawężnika, mijam wolne miejsce i wrzucam wsteczny, żeby wjechac tyłem, a za mną, w odległości 20 cm od zderzaka staje ten *&^%$#$%^&*()(*&^%$#$%^&*()(*&^%$%^&* i stoi. I stoi. Dalej stoi. I stoi. Tymczasem za nim ustawiają się kolejni i już nie ma mowy, żeby się cofnął. Muszę zrezygnować z miejsca i krążyć przez kwadrans w poszukiwaniu innego. A ten #$%^&*())(*&^%$#@#$%^&*( po prostu skręca sobie w bramę i ma wszystko w nosie. Jeszcze żeby był nietutejszy i nie wiedział jak tu jest, ale sąsiad 👿
Kiedyś inny spowodował, że spokojnie, ale bez aluzji i silenia się na dyplomację powiedziałam, co myślę o jego postawie. Mieszka w sąsiedniej kamienicy. Widujemy się czasem w sklepie. Z widzenia się kojarzymy w każdym razie. Zaparkował swoim dużym, terenowym samochodem w odległości półtora, może nawet dwa metry od samochodu przed nim. Za nim zostało miejsce na mój samochód, ale na wcisk. No to się wciskam, bo to było jedyne miejsce na całej ulicy, środek zimy, a ja właśnie wracałam z zakaszlaną Zośką i nie chciałam łazić z nią nie wiadomo jak daleko. Wcisnęłam się, choć raz zawadziłam lekko o jego hak. A ten palant stoi z boku, przygląda się i potem jeszcze mówi „No, no, to się pani wcisnęła, ja bym się chyba nie podjął”. Po czym podchodzi do niego jakiś ktoś, razem wsiadają do samochodu i odjeżdząją. No to mu po dwóch dniach w przy stoisku z warzywami powiedziałam, co o nim myślę. Nie w smak mu to było, bo lubił zawsze poflirtowac ze sprzedawczynią, a sprzedawczyni usłyszała i już nie była taka miła jak zwykle 😈
Vesoer, na taki Bol Duszy jest jeden film, a raczej scena z jednego filmu, ktora koi, usmierza, napawa radoscia zycia i optymizmem na przyszlosc. Zaledwie dwie i pol minuty, a tyle dobrego dla Ludzkosci:
http://www.youtube.com/watch?v=lx0z9FjxP-Y
Dziękuję, Heleno. Pomogło. Gdybyś jeszcze miała coś o jakiejś głupiej bździągwie urzędniczce, byłabym uleczona.
Mnie trochę pomaga to:
http://www.youtube.com/watch?v=kQFKtI6gn9Y&feature=fvsr
Ale dziś nie działa.
Tez bardzo dobre.
Moze byc jeszcze (krotki) arabski turysta i urzedniczka kontroli paszportowej:
http://www.youtube.com/watch?v=Uya9Zn80KtY
Sorry, turysta mi sie zgubil, zaraz sprobuje znalezc.
Właśnie też miałem wrzucić Towandę. 😈 Choć naśladownictwo mogłoby być nieco ryzykowne, bo nie każdy, kto akurat dostał wściku parkingowego, jest dobrze ubezpieczony. Ale już samym oglądaniem tej sceny, poprzez neurony lustrzane, można się ukoić. 😉
Tu:
http://www.youtube.com/watch?v=dTeSkj3AS8U&feature=related
Kathy Bates jest tak fenomenalna aktorka, ze za kazdym razem jak ja zobacze w filmie, mam o niej sen! 🙄 Zawsze!
A Jessica Tandy tez niczego sobie . Widzalam ja pare razy na scenie w Nowy, Jorku , m.in w znakomitym Pinterze (Dawne czasy, z duecie Rosemary Harris)
Vesper, wyrazy wsparcia, i mimo wszystko wesole, majowe zyczenia dla Twojej Zosi. Niech jej swiat kwitnie pomidorami i pysznym makaronem, i wszystkim co sobie zamarzy (w granicach rozsadku oczywiscie, mowie to z doswiadczenia matkowania mojej Zosi). 🙂
I bardzo dziekuje wszystkim za zyczenia, a wierszem Bobika wlasnie sie zachwycamy po imieninowym sniadaniu (nalesniki z maki gryczanej, kielbaski i mnostwo truskawek). 🙂 Przy okazji, imie Sophia wysunelo sie w Stanach na pierwsze miejsce ulubionych imion. Zwykle bylo w pierwszej dziesiatce, gdzies po roznych Emmach i Izabelach, i imionach ukrywajacych plec, takich jak Meredith i Madison, a nawet Jackson, ale w tym roku sie spielo i zajelo pierwsze miejsce w wyscigu imion dla malych dziewczynek. 😉
Mordko, porcelanowe kotki z kokardka i gliniane zabki uprawiajace joge na listku lotosa, oraz japonskie dziewczynki z parasolka – jak najbardziej. 😆
O paniach farmaceutkach (niestety tez zauwazylam panie) nie moge zbyt wiele dobrego powiedziec, i ze wspolczuciem i strachem mysle o tych, ktorych dotknie klauzula sumienia owych farmaceutek. Przy ostatniej wizycie, przy okazji zakupow w warszawskiej aptece stalam za wyraznie schorowana kobieta, opierajaca sie na dwoch kulach, ktorej farmaceutka glosno i ostro zarzucala, ze lekarz nieczytelnie wypisal recepte na lek ziolowy, i ona nie jest pewna, co ma wydac. Dla osoby niepelnosprawnej oznaczalo to jazde do przychodni i z powrotem (o telefonie do lekarza zdaje sie, ze nie nikt nie slyszal). W koncu nie wytrzymalam, patrzac na umeczona twarz tej kobiety i wtracilam sie. Udalo mi sie odczytac to jakoby nieczytelne pismo – wcale ono takie nieczytelne nie bylo. Oczywiscie, zahukana klientka byla mi bardzo wdzieczna, a farmaceutka rzucala w moim kierunku wsciekle spojrzenia. Wyobrazam sobie, jak teraz bedzie wydawala leki zgodnie ze swoim sumieniem…
Czy klauzula sumienia obejmuje wszystkie aptekarki (czyli te, ktore sa de facto jedynie sprzedawxczyniami) czy tylko farmaceutki (czyli te z dyplomem)?
Proponowalam tu kiedys ale powtorze, ze klasuzula sumienia powinna obejmowac tez rzeznikow-wegetarian, nauczycieli biologii nie wierzacych w „teorie” (to tylko przeciez teoria!) Darwina, bankierow i kasjerow bankowych-socjalistow i liczne z pewnoscia inne grupy zawdoowe.
Gdybym zalegała bankowi ze spłatą odsetek, to chciałabym trafić na windykatora bankowego wyznającego islam 🙄
Miałem właśnie zamiar podobną myśl jak Helena wyrazić w następnym wpisie, ale teraz to by wyglądało jak plagiat. 🙁
Do postu Moniki (a wcześniej swojego) z wrodzonej uczciwości dodam, że statystycznie szansa trafienia na wredną farmaceutkę, nie farmaceutę, jest wiele większa, bo to zawód bardzo sfeminizowany. Co faktów w niczym nie zmienia. 🙄
A tak, to bardzo sfeminizowany zawod, Bobiku. Choc zastanawiam sie, czy przypadkiem tu nie wyskakuja takze wieksze instynkty spoleczne (on average), ktore tutaj wyrazaja sie w nienajlepszy sposob.
Nie, Bobik, Nie!!! Przez moment nikt nie pomysli, ze chcesz MNIE???? plagiaryzowac. So, go ahead! Rozwin mysl.!
Kontakt z paniami (ale i z panami również) po drugiej strony lady (sklep, apteka, poczta, bank), to zawsze jest przeżycie.
I nie zawsze człek ma akuratne słowo.
Ale muszę się pochwalić jednym wydarzeniem, które niezmiernie mi zawsze poprawia humor, gdy je wspominam. Kiedyś na poczcie przy regulowaniu należności czekiem pani nakazała mi coś w tym czeku napisać, co wydawało mi się pozbawione sensu, zwłaszcza, że poprzednim razem takiego bezsensu nie było. Więc zaoponowałem. Na to pani oświadczyła głosem władczym, że WŁAŚNIE JESTEM PO KURSIE! Na co ja (co za odwaga! co za odwaga!): Może się pani czegoś nie douczyła?
A gdy „poczmiszczyni” wciągała powietrze w płuca, aby mnie zdmuchnąć potokiem słów sprzed okienka, mruknąłem „Pośpieszajmy, pośpieszajmy, bo kolejka czeka”.
Najnowszy brytyjski sondaz:
Do you want to pay the Greeks to stay in the euro or to pay them to leave?
A, jeszcze przypomniała mi się opinia sąsiadki na temat, czym się rożni obecny ustrój od poprzedniego.
„W poprzednim klęczeliśmy przed ladą w mięsnym, dziś przed ladą w przychodni zdrowia, gdzie rejestratorka zarządza terminami wizyty u lekarza”.
Jakoś z aptekarkami nie miałem przykrych doświadczeń ostatnio, to przecież komercja i powinni dbać o klienta. Toteż dbam, aby dbali o mnie.
Chodzę do prywatnej przychodni (ma podpisaną umowę z funduszem), trzeba powiedzieć, że była pani rejestratorka, która zaczęła się wymądrzać, ale trafiła na mój właściwy dzień i właściwym tonem powiedziałem, że ona jest od wyciągania karty, nie mądrzenia się, panią zatkało i zaczęła bełkotać coś, że od 20 lat, etc., na co powiedziałem cosik jeszcze bardziej lodowatym… i lo and behold, pani już nigdy nie widziałem. Chyba trafiła nawet na bardziej nerwowych…
Poza tym sądzę, że ludzie źle robią, że nie domagają się gromko swoich praw. Bardzo źle robią. Należy.
Pewnie nie wszyscy maja zawsze swoj dobry dzien, i dosyc energii i wiary w siebie, zeby sie dopominac, ale ogolnie masz swieta racje, Tadeuszu (pod wszystkimi szerokosciami geograficznymi).
W tamtych czasach, Klakierze, moja rodzina przeszla na lagodny wegetarianizm (zahaczajacy o weganizm, gdy trudno bylo o sery i jajka) – zeby tylko nie musiec kleczec. 😉
Mam nadzieje, Bobiku, ze wlasnie szczesliwie oddajesz sie popelnianiu plagiatu. Swobodna wymiana pomyslow ponoc sprzyja kreatywnosci, wedlug najnowszyc badan na ten temat.Jest calkiem spora literatura o jednym legendarnym budynku w MIT, gdzie wszyscy musieli sie interdyscyplinarnie spotykac na waskim korytarzu. Moze kiedys ktos napisze tak o Tobie i Mordce? Nie dosc, ze interdyscyplinarnie, to jeszcze miedzygatunkowo… 😉
Jak ludzie nie domagają się gromko praw zwierzących, to też źle robią. Też należy.
W ogóle jestem ogromnym fanem praw i ich domagania się, tylko żeby jeszcze te prawa zawsze były mądre i dobre… 🙄
Myślicie, że jednak powinienem zostać plagiatorem?
Hmm… Zerżnąć z Mordki, choćby niechcący, to właściwie zaszczyt. 😈
Z prawdziwą przyjemnością donoszę, że mam bardzo dobre doświadczenia z paniami sprzedającymi w mojej osiedlowej aptece. Mają mnóstwo cierpliwości i życzliwie traktują i staruszki, które niedosłyszą i niedopamiętają, po co przyszły, i panie domagające się pomocy przy wyborze kosmetyków, i młodych ojców wpadających do apteki na 10 minut przed zamknięciem i recytujących listę dolegliwości juniora, którym chcieliby zaradzić. Mnie już kilka razy uprzedziły, wydając jakiś lek, żebym go nie łączyła z tym czy z tamtym, albo wręcz przeciwnie – żeby go łykać razem z czymś innym, dla wzmocnienia efektu – lekarz nie uznał za stosowne mnie poinformować. Kiedyś znalazły mi w komputerze informację, o stężeniu leku, który kupowałam rok wcześniej – lekarz zapomniał wpisać w karcie. Naprawdę, anioły, nie kobiety. 🙂
Po aptece przypomniał mi się … sklep mięsny. 😯 Pół godziny przed zamknięciem, piątek wielkanocny, kobiety za ladą nieprzytomne za zmęczenia. Klientka opiera się o kasę i cała kasowa szafka leci na ekspedientkę. Klientka w popłochu, a ekspedientka z humorem: Nic się nie stało, nie pani pierwsza tu leci na kasę. 😉
Ach, Concentus Musicus pod Harnoncourtem grający marsza Radeckiego… Bobiku, proszę do walca 😉
To nie jest największa perwersja, największa perwersja to Concertgebouw grający „jazz” Szostakowicza, pierwotnie dla Utiosowa.
Strauss jest taki cudownie jednoznaczny, Szostakowicz cudownie niejednoznaczny, wychodzą co chwila jakieś mroczki…
Hej, panie proszą panów, panowie się proszą u pań.
I… ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, poszliiiii………….!!!
A pewnie, że jest też mnóstwo świetnych pań farmaceutek. I dla nich też byłoby lepiej, żeby tym nieświetnym pokazywać żółte, a może i czerwone kartki. 😉
Dziękuję, Ago. Ja też mam wrażenie, że jesteśmy w innym świecie. Lepszym. Życzliwszym.
I…..ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, poszliiiii………….!!!
Walec, walec… Czy to na pewno bezpiecznie jest w czymś takim tańczyć…?
No dobrze, dla Szostakowicza i Tadeusza jestem gotów podjąć to ryzyko. 🙂
W, tak, pod, nie.
ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, poszliiiii………….!!!
Tadeusze proszą Bobiki!!!!
Przypomniało mi się, że kiedyś napisałem taki wierszyk, który chyba był przeczuciem Tadeuszowego zaproszenia do walca. 😀
Ach, ta muzyka! Jak pasztetówka
hormonów szczęścia wyzwala rój.
Jakże od tego kontenta główka,
a jak ogonek… Boże ty mój!
Dopaminowy budzi rezonans
nieszczęsna Tosca oraz jej gach,
Mózg – kiedy ona sopranem kona –
serotoniną w synapsy – bach!
Mozart mocuje się z endorfiną,
chcąc ją uwolnić prosto do krwi,
neuropeptydy pośród nut płyną
i endokrynnie od tego mi.
Tak przez hormony uszczęśliwiony
słuchałbym, słuchał, przez noc i dzień…
Jak ktoś depresją jest uziemiony,
to on jest chyba głuchy jak pień.
http://www.youtube.com/watch?v=JYzAJviXr0Y ram, tam, tam? 😉
„Pretty Big Dig”. Czy to się tłumaczy jako „Ładny, głęboki dyg”? Do fllmu by w każdym razie ten tytuł pasował. 😆
sylaby… ładny tfuj dyk?
ładny być dyg?
duży ład dyg
To może coś ze znanych i lubianych motywów? Fiki bryk dyg? 😈
http://www.youtube.com/watch?v=x227WrGDZpQ&feature=related
Hihi
ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, ram tam tam, poszliiiii………….!!!
Zachwycajace sa te koparki i wspaniala choreografka.
Tańczące dinozaury. 🙂
A jak ktoś chciałby się tanecznym krokiem udać do nowego wpisu, to nie widzę przeciwwskazań. 😉