Fajni jesteśmy
Gończy Polski nie wyglądał na zachwyconego spotkaniem z Bobikiem i dość ostentacyjnie dał temu wyraz, podnosząc nogę przy najbliższej latarni. Warknął potem trzy razy i rzucił w Bobika starą, cuchnącą skórką od pasztetówki. Po odbyciu tych rytualnych czynności spojrzał na szczeniaka z pogardą i wydobył z siebie gardłowe, charczące – „uważaj no ty!”
– Tak w ogóle to ja zawsze uważam – zapewnił Bobik. – Ale mam wrażenie, że według ciebie powinienem uważać z jakichś szczególnych powodów.
– No pewnie, że szczególnych – burknął Gończy i na wszelki wypadek potoczył trochę piany z pyska. – Czarny jesteś. I kudłaty. I nie próbuj się wypierać, bo wszyscy widzą. A my takich czarnych, kudłatych ras nie lubimy, bo to dzikusy, Żydy, pedały i przystawiają się do naszych białych maltanek. Nie możemy pozwolić, żeby tacy bezkarnie biegali za naszym patykiem.
– Podobno gdzie indziej biegają i nikomu to nie przeszkadza – spróbował się bronić Bobik, choć czuł przez skórę, że stoi na straconej pozycji.
– To chyba jasne, dlaczego inni do tego dopuszczają – roześmiał się ironicznie Gończy. – Żeby łatwiej im było szkalować nas. Takim buldogom angielskim na przykład to się już całkiem we łbach przewróciło. Rasizm nam w tym swoim Bibipsi zarzucają. Nam! Przecież my sami jesteśmy rasą, tyle że z natury lepszą. Ale wiadomo, buldog jak złapie w zęby żywe polskie mięso, to nie popuści, póki nie odgryzie. I nic go nie obchodzi, że za niewinność chwycił. Tak samo zresztą owczarek niemiecki. Tylko patrzą, jak by tu nas obsmarować. Wrodzona wredność charakteru po prostu. Ale co się dziwić, jak oni tych czarnych, kudłatych na łapach noszą, a nawet mieszają się z nimi, zamiast im od serca, po naszemu dokopać.
Bobik przez chwilę zastanawiał się nad przypomnieniem rozmówcy, że wszystkie zwierzęta są równe, ale szybko zrezygnował z tej myśli. Nie mogło być wątpliwości, że dla Gończego Polskiego niektóre są równiejsze. Zamiast tego zrobił jeszcze jeden beznadziejny wysiłek i zaproponował nieśmiało:
– Słuchaj, a gdybyśmy tak wzięli jakiś neutralny patyk, ani nasz, ani wasz i pogonili za nim razem? Tak dla przyjemności, nie żeby kogokolwiek zgnoić?
– Dla przyjemności? Z wami? – oburzył się Gończy. – Nigdy w życiu! A poza tym, nawet gdybym nie uważał twojego pomysłu za kretyński, to i tak nie mam czasu. Muszę lecieć odeprzeć buldożą propagandę i pokazać nasze podwórko jako fajne i tolerancyjne. Bo tacy jesteśmy.
http://www.banzaj.pl/galeria/nosacz1-galdok-33452-346594-jpg.html 😀
Takich zwierząt nie ma 😎
Słownik Języka Polskiego nie zawiera słowa „Azjata”, „Azjaci”.
Wikipedia ma takie hasło i tłumaczenie:
„Termin Azjata odnosi się przede wszystkim do wyróżniających się cech żółtej rasy człowieka – charakterystycznych tzw. „azjatyckich” rysów twarzy i koloru cery.”
Czyli jest to termin definiujący kolor skóry.
Równie dobry, jak Murzyn.
Zaczelo sie. Caly plac przed palacem faluje, nawet arcybiskup Canterburry skacze i spiewa!
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629381
Też uczciłem jubileusz Królowej, donoszę. Obejrzałem sobie na żywo przez internet dzisiejszy Bank Holiday Meeting na Mallory Park, fajnie było, tylko zimno. Te Angole potrafią robić amatorskie imprezy jak mało kto. I nawet był pan Purcell, jakiś inny, bez peruki, za to wygrał jeden wyścig. I jeszcze była najładniejsza z angielskich reporterek, nawet w szerszej konkurencji dałaby radę. Królowej osobiście nie było, przecież się nie rozedrze. 😎
Ortograficznie się zgadza.
Jak i to:
http://so.pwn.pl/lista.php?co=pepik
E tam nie ma Azjaty! To co ja widzę w Słowniku Języka Polskiego pod red. Zdanowicza, Wilno 1861??? Podać stronę?
Nie ma generycznego dzieła „Słownik Języka Polskiego”. Są konkretne książki, zrobione przez konkretnych ludzi.
A tu to Eskimos??
http://doroszewski.pwn.pl/haslo/Azjata/
Co to znaczy: ortograficznie się zgadza???
murzynek tez jest:
http://doroszewski.pwn.pl/haslo/murzynek/
http://so.pwn.pl
to internetowy wielki słownik ortograficzny
Jakby nie było, to nie byłby to wiarygodny słownik. Albo byłby to bardzo mały słownik 🙂
„obrzydliwy bazar przy Stadionie Dziesięciolecia okupowali Azjaci.”
Czy dlatego był obrzydliwy, że „okupowali go Azjaci”?
Dokładnie to słownik ortograficzny Edwarda Polańskiego, którego tekst udostępniono na stronach internetowych PWN. Trochę precyzji w odniesieniu do dzieł kultury, czyli słowników…
Ja wiem, co to jest so.pwn.pl. Ale dalej nie wiem co to znaczy „ortograficznie się zgadza”.
Pisownia się zgadza.
Słowa Azjata kojarzy się z np. dziki Azjata.
Zawiera w sobie pejoratywne określenie, choć oczywiście funkcjonujące w mowie.
Można też to transformować do imienia „Azja”.
No, niech mie kule bija!!! Sir Cliff spiewa „Congratulation”.
Jak bede duza, to chce wygladac jak on.
Jeden z prowadzacych, Jimmy Carr, patrzac na krolewska „loze”: the temptation to say something inaproppriate is almost too much!….. 😆
Klakier, powoli mnie to zaczyna… ale nie zacznie, bo się zaraz zajmę czymś innym. Pitolisz na siłę trochę, takie mam wrażenie, albo nie załapałem o co chodzi. A dlaczego bazar był obrzydliwy, to nie rozstrzygnę, w każdym razie był. Rozumiesz, czy coś obsika Azjata, czy Lord Strażnik Tajnej Pieczęci, smród jest, więc rzecz nie w narodowości w tym przypadku, a w obyczajach. No to idę, nara. 😎
Doroto, Lan Pham była nieco aktywna na Buzzie, a po jego przejęciu przez G+, na G+. Niewykluczone, że odzywa się na fb, ale tam nie bywam.
W jej notce stoi, że pracuje jako grafik w Teatrze Dramatycznym.
Mnie się bazar bardzo podobał – raptem w środku Europy zanurzał się człek w inny nieznany świat Wschodu.
Śpiewają, śpiewaj, a nawet grają. 😀
Bazar był obrzydliwy i obskurny. Nie z powodu Azjatów, bo jeśli na nim handlowaliby Polacy, nadal byłby obskurny, może nawet bardziej, kto wie? Po prostu – to nie było miejsce na takie rzeczy. A handlowało się tam totalną tandetą, która miała wzięcie w społeczeństwie z powodu cen.
Ja tam nie chadzałam.
W wolnej chwili znajdę zdjęcie kardynała brazylijskiego. Z Pantanalu. Obiecuję po to, żeby musieć spełnić obietnicę.
Polacy też tam handlowali.
Ale ja piszę o wrażeniach, gdy się człowiek zanurzał w tę część pozastadionową, uliczkę, gdzie nie było już handlujących Polaków. I raptem było wrażenie, że człowiek się teleportował w inną rzeczywistość.
I o to wrażenie mi jedynie chodzi.
O nic innego. Równie obrzydliwy był „szczękoland” po PKiNem.
Dosyć mnie ubawiła fraza „w środku Europy”, hihi 😆 To niby Warszawa?? 😆 😆 😆
Zgadzam się, „szczękoland” pod PKiN też był obrzydliwy.
A nie było tam Azjatów 😉
Połowa Facebooka to Lan Pham. 😆
Ona pisała, że 7% ludności nosi to nazwisko, tłumaczyła jak się rozpoznaje właściwego człowieka.
Nie będę szukać.
Ja znalazłam, nawet ze zdjęciem:-)
http://pl.linkedin.com/in/phamlan
Warszawa – no prawie. Jest kilka. W Piątku, w Suchowoli
„W 1989 roku naukowcy z Francuskiego Narodowego Instytutu Geograficznego podali definicję geograficznego środka Europy oraz na podstawie naukowej metody lokalizacji centrów grawitacyjnych ustalili, iż znajduje się on w odległości 26 km na północ od Wilna, w pobliżu wsi Purnuškiai.” – za Wikipedią.
Odnośnie blogerki linkowanej przez Panią Szwarcman, to wskazanie Pana Andsola wydaje się być dokładne:
http://www.wirtualna-warszawa.pl/i/c%C3%B3reczki-w-teatrze-dramatycznym
Azjata kojarzy mi się dokładnie tak, jak Europejczyk.
Bobiku, w życiu nie będziemy mieć takiego Ogrodu jak Twój 🙁 Nasz do Bobikowych pięt nie dorasta 🙁 Łapy nie te, zielone inaczej 🙁 Glistnik dobry, spędza mi kurzajkę 🙂
Hyhy, łajza z Panem Klakierem 😉
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,111515,9650074,Skad_wzial_sie_czlowiek_w_Europie_,,ga.html
Dora 4 czerwiec 12, 22:02
Bardzo Panią proszę, aby nie zwracała się Pani do mnie per „Panie Klakierze”, bo można się skręcić ze śmiechu od tej formy. 😀
a przed snem:
http://www.portalpoint.info/pl,rubryki,8,3804.html
Pamięci Haliny
http://tvp.info/informacje/ludzie/odslonieto-rzezbe-haliny-mikolajskiej/7544723
Tadeuszu, ależ pięęęknie poniemarudziłeś! 😆 Ledwie zerknęłam, a moja własna potrzeba poniemarudzenia zamarła, oniemiała i prysła z przepraszającym pyknięciem – nawet nie zdążyłam jej zapytać, za co przeprasza. 😉
Zrobiło mi się odrobinkę lepiej. Całe moje jestestwo uchwyciło się tej odrobinki i hajda!, szukać pozytywów w bagnie. Tym sposobem zająwszy kapryśne jestestwo, uwolniłam ręce, którymi rzeczone jestestwo trzymałam do tej pory za twarz, żeby nie wyło i nie gryzło, i mogę wracać do roboty. 😈
na balkonie bylo zimno, mokro i malo szeleszczaco, chwycilem wiec deski, mlotki i co tam bylo i postawilem sobie daszek, zimna wiosno, radze sobie 🙄
http://dl.ziza.ru/other/062012/04/other/fotopodborka/111111111_89.jpg
Nacht Bobikowo 🙂
Habikowo, umościsz się na nowym, trzeba tylko trochę udeptać 😉
Mistrzem w udeptywaniu jest Furkot, mógłby pomóc, jeśli będzie trzeba.
Bobiku,
ogród piękny 😆
Natychmiast pobiegłam do swojego clematisa, jedynego którego Włodek nie wykasował w ramach porządkowania. Przyłożyłam dłoń i … bingo! Tak samo wielki. Tyle, że różowy. Piwonie też kwitną. Ale róże, naparstnice i tawuła (ka?) dopiero się zapowiadają … Wiciokrzew, w takim samym kolorze jak Twój, załatwiła mi mama. Też w przypływie robienia porządków. Nie mam pojęcia skąd starsza pani miała tyle siły. Wegetuje sobie jeszcze w szczątkowej postaci. Będę musiała posadzić nowy.
@ klakier 22:06 wreszcie zobaczył, jakie to „panowanie” jest śmieszne 😉
W foodbowl pustka, za to w drinkbowl koniaczy się aż miło. 😛 Zostawiam butelkę na stole i zmykam – bagno wzywa. Habikowo, udanych polowań!
W bagnie można się utopić na śmierć, Ago. Uważaj na siebie.
Dziękuję, Vesper, bedę uważać – trochę mu się dziś dałam wciągnąć, ale chyba w porę się zatrzymałam. 😉
Z bagnem jest tak, że najlepiej doń nie wchodzić 🙄
Spróbuję je osuszać z bezpiecznej odległości. 😛
To dobrze. Ale najlepiej, gdybyś osuszała przez outsourcing
vitajcie! przeczytałam wpis na blogu andsola i nie rozumiem czymże tak sie zatrwożył? Red. Terlikowski jest dosyć znany z pokojowych poglądów. Uważam, że trochę przejaskrawiłeś jego wypowiedz. Mam nadzieję, że jest on przeciwko przemocy każdego rodzaju. Skarcenie kogoś rózgą może byc symboliczne. 🙂 Nie wolno bic nikogo a szczegolnie słabszych od siebie.
miłej nocki 🙂
Ad Dora 4 czerwiec 12, 22:56
Chciałbym się z Panią nie zgodzić odnośnie tego „panowania”.
„Pan Klakier” jest prześmieszne, jak zresztą również pisanie tego klakiera z dużej litery.
I choć internetowa forma rozmowy niejako rozgrzesza ze stosowania pewnych form, to pozwoli Pani, że zwracając się do Pani będę się trzymał tej (może staroświeckiej) formy.
Bo uważam, że tak powinienem.
A teraz już mówię Dobrej Nocy.
Net coś spowolnił i Blog Bobika strasznie długo się odświeża.
A jutro kolejny warszawski dzień.
mówił dziad do obrazu a obraz do niego ani razu 🙂 dobrej nocki 🙂
Co znaczy ani razu? Mówiłem, tylko ten cały Bobik znowu gdzieś sobie polazł i musiałem czekać na jego łaskawą akceptację. 👿
To się nazywa dialog jednostronny, Jarzębinko 🙂
Już wiem, o co chodzi w zakopywaniu jedzenia. Otóż jeśli w misce jest coś takiego sobie, czyli chrupki, to można to zostawić na później tak po prostu. Niech sobie Ludzie zjedzą, jeśli będą mieli ochotę, mała strata. Co innego paszteciki albo indyk podsmażony specjalnie dla Kota. Gdyby Ludzie zgłodnieli, to za co by się zabrali w pierwszej kolejności? Za chrupki, czy za Przysmak? Dlatego Przysmaki trzeba dokładnie zakopać – zgarnąć z kafli podłogowych, ze ściany i szafki stojącej tuz obok. Jak się to zrobi uczciwie, tak ze dwa razy wokół całej miski, jedzenie będzie bezpieczne
Ago, gdyby to bagno zbyt Cię wciągało, wspomnij słuszną metodę barona Münchhausena – za własny harcap. 😎
Nie jestem pewien, Vesper, czy to tak. Pręgowana czasem zakopuje i po jedzeniu. 😯
Halina Mikołajska – bardzo piękna postać, Jotko. Wspomniałem z szacunkiem.
Żeby Bobik nie polizał i nie wywąchał zapachu po Przysmaku 😎
Phi, tak jakbym ja zakopanego zapachu wywąchać nie umiał. 😛
Na to to już kot niewiele poradzi. Ale trzeba próbować.
Tak, tak, znam to hasło: …no striemitsia nada. 😈
Bo szczeniaki nie znają umiaru i nie mają szacunku ani dla prywatności, ani dla cudzej własności. Taki jest z nimi kłopot.
Mozna jeszcze chowac pod dywanem.
Koncert byl tak wspanialy, ze nie pamietam keidy ostatni raz widzialam takie rozbawione i wyluzowane tlumy. Chyba nawet 200-lecie Ameryki nie mialo az takiej atmosfery jak tegorozcny jubileusz.
Jedyne co zaklocilo radosny nastroj obchodow, ale trzymano to w tajemnicy az do po koncercie, to ze Ksiaze Filip (90 lat) byl dzis zabrany do szpitala i pozostanie tam kilka dni. Zapalenie pecherza moczowego.
Tacy starsi panowie to powinni czesto siusiac, a on wczoraj 5 godzin na nogach i nie odchodzac od zony ani na moment.
Ona tez wytrwala dzis na koncercie ponad 3 godziny. Nie dala nic po sobie poznac, bless her.
Jeżeli prywatność i własność są – jak końcówki wskazują – odmianami kości, to ja mam dla nich szacunek przeogromny. I uwielbienie, i zachwyt, i w ogóle całą masę pozytywnych uczuć. 😀
Właśnie też przed chwilą usłyszałem o księciu Filipie. Bardzo mu współczuję, bo nie tak dawno taż sama przypadłość mi się przytrafiła i jeszcze dość świeżo pamiętam, jakie to nieprzyjemne. 🙁
Prawdę mówiąc, cały czas się dziwiłem, że przez wzgląd na wiek Jubilatki i jej Małżonka nie zaplanowano przy tych uroczystościach obowiązkowych przerw na siusianie tudzież posiedzenie chwilę na stołku. Wiem, że Królowa pewnie by się opierała, ale można było wymyślić jakiś papendekiel o względach technicznych, albo co. 🙄
Tam byly przygotowane dwa wspaniale miekkie trony. KIble wytworne tez byly. Ale noblesse, rozumiesz. Nie usiadla ani na moment. A on stal przy niej caly czas.
Wyglądał wczoraj lepiej od żony. Nawet się dziwiłam w duchu, że taki na chodzie, jakby nigdy nic.
Koncert bardzo udany, dużo starożytności, ale ja akurat też starożytna, więc akurat.
Bardzo sympatycznie prezentowali się ludzie.
Może być ta Twoja monarchia, Helenko. 🙂
No, taż mówię – z góry było wiadomo, że Moście będą noblesse oblizywać. Dlatego trzeba było obowiązkowe przerwy zrobić, żeby Moście nie mogły się wykręcić.
Zaraz, zaraz, Siódemeczko – czy Helena, korzystając z Jubileuszu, cichcem przejęła monarchię? 😈
Czy zauwazylas, Siodemeczko, ze Arcybiskup Rowan Atkins zna na pamiec wszystkie przeboje ostatnich czterdziestu paru lat? Ze wszystko ze wszystkimi spiewal z duzym zapalem?
A dobor repertuaru taki musial byc, zeby nie bylo ze koncert jest tylko dla mlodziezy.
Uwazam nawet, ze taki Tom Jones jest dzis lepszy niz przed laty 😆 Kiedys bardzo mi dzialal na nerwy. Jak dzis Kylie Minoque.
Krolowa slynie rowniez z tego, ze NIGDY nie musi chodzic tam gdzie krol piechota chodzi w czasie wypelniania swoich krolewskich obowiazkow.
Dobre Piesy po dorocznej wizycie u weterynarza. Wszystko dobrze, ale moglyby zgubic po pare funtow. Hmmm…
Króliku, ale chyba nie będzesz się znęcać nad Dobrymi Piesami przy pomocy tak drastycznych środków jak DIETA? 😯
Ooo, to najokrutniejsza z terapii – „moglyby stracic”. Niech weterynarz sam traci.
Królowa, Imperium… Może przez to dalej rozmyślam o panowaniu, a paniowaniu jak również. 😉 I myśli mam mniej więcej takie:
Właściwie od początku blogowania przyjęło się, że w blogosferze komentatorzy między sobą bezceremonialnie się tykają. Taka konwencja, tak samo jak konwencjonalne jest pan(i)owanie w realu. Można ją lubić, można jej nie lubić, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że łamiąc ją narusza się przyjęty obyczaj. Odwrotnie niż w realu, gdzie często narusza się go zbyt szybko przechodząc do tykania.
Są też i inne komplikacje. Jeżeli pan(i)uje się wszystkim, brzmi to sztucznie i budzi podejrzenie, że pozuje się na oryginała. Jeżeli tylko niektórym, istnieje duże ryzyko, że się kogoś dotknie. Albo ci „opanowani” mogą się czuć głupio, że są w ten sposób wyróżniani, albo „nieopanowani” mogą sobie zadawać pytanie – co jest, kurczę, to ja niby nie zasługuję na taki sam szacunek jak XY? A przecież jednym z uroków blogosfery jest jej demokratyzm. To, że nie liczą się tu stanowiska czy tytuły, a wyłącznie to, co (i jak) ma się do powiedzenia, wymiauczenia lub wyszczekania. 🙂
Dlatego ja to blogowe wszechtykanie popieram i nie uważam, żeby tej konwencji potrzebna była reforma. 😉 Wyjątek robię dla Pani Kierowniczki, ale przecież wszyscy wiedzą, że jest to również pewna konwencja, przyjęta zabawowo. I zresztą jak ona komuś nie pasuje, to zawsze może się zwrócić przez ty do Dory. 😆
Oczywiście nie będę nikogo, z Klakierem włącznie 😉 , do tykania innych zmuszał, ale chyba warto się zastanowić, czy ma sens przenoszenie zasad z realu do blogosfery, gdzie nabierają one innych znaczeń i wydźwięków. 😉
Zgodziłabym się z Tobą, Heleno, nawet głos ma jakiś lepszy. 😆
Dokladnie tak, Bobiku. Sa oczywoscie wyjatki – osoby publiczne z tytulem „funkcyjnym” lub naukowym – redaktor Pasent, profesor Hartman.
Wedy oczywoscie zwracamy sie tytulem, chyba, ze przejdziemy na forme „Gospodarzu” – tak ja tytuluje redaktora Adama Szostkiewicza, bo to osobisty znajomy i kolega. Mowie do niego: Ty, Gospodarzu.
Ale juz do Passenta mowie: Pan, Redaktorze badz Panie Redaktorze. I do Hartmana podobnie: Pan, Profesorze, lub Panie Profesorze.
Na blogu sie chyba dosc latwo tyka, ale generalnie swiat sie robi coraz mnie formalny. Moja starsza kolezanka w pracy zauwazyla niedawno, ze nawet do kosciola na niedzielna msze ludzie sie juz nie ubieraja formalnie. Ja w glebokim dziecinstwie nosilam biale rekawiczki do sukienek letnich do kosciola. Tez po trochu zanika forma Ms i Mrs i widze coraz czesciej Miss, niezaleznie od wieku czy stanu cywilnego. Panta rei. Na blogu latwiej jest byc nieformalnym, bo rzeczywiscie Panie Klakierze brzmi pewnie tak ja Droga Pani Krolik, a czasami trzeba czasu zeby sie zorientowac czy to jest Pan czy Pani za danym nickiem…
A do wlasnego ojca czesto nawet dzisiaj zwracam sie w trzeciej osobie: niech Tata spojrzy, czy Tata mialby ochote na zupe itp, choc wlasciwie to juz przeszlismy na ty jakis czas temu. Z Mama bylam na ty od zawsze.
jarzębino, andsol nie zatrwożył się a zatwarożył, bo twaróg z goiabadą (gojabadę robi się tak z goiaby czyli guavy jak marmoladę z marmelo czyli z pigwy, mam nadzieję, a ponadto mam pewność, że wyjaśniłem się wyjaśniająco) zmieszany (choć ani trochę nie skonfundowany, po prostu odgórnie potraktowany widelcem ruchem płasko wzwodzącym, tylko proszę bez żadnych tu dwuznacznych uśmieszków, mam nadzieję, że nadal jestem dydaktycznie rozjaśniający (chociaż ważne w takich wypadkach jest średnie odchylenie od wychylenia, czyli czasowe perturbacje niewiele ważą (i nie chodzi tu o konstelację Wagi))) ze świeżą śmietanką jest właśnie tym czym leczy się andsol po każdej wizycie we Frondzie. A Terlikowski jest głównie znany ze swoich pokojowych poglądów, zupełnie tak jak wąż z ogona.
rysberlin, nie zrozumiałem czemu spot jest obrócony do góry, żeby słońce świeciło światłem odblaskowym?
Panie Bobik czy da się wyjaśnić klakierowi, że „andsol” to nie jest byt fizyczny a to, co w starożytnej Grecji nazywano „xyphką”, czyli sublimacją bytu, emanującą w stukach klawiatury i takie plazmy są co najwyżej fantazmami, nigdy pantazmami? Polecam się Pańskiemu języczkowi choć wolę być lizany po mojej klawiaturze niż po plazmowości.
all – kardynała wśród zdjęć nie odszukałem. Pojąłem w tym momencie, że wywiązywanie się z obietnic jest łatwiejsze gdy one nie zą zawiązane.
O, widzę, że formy właśnie były omawiane. Chciałbym dodać, kroliku, w kwestii zupy, że ona jest w dziwnych ze mną stosunkach. Pyta mnie w trzeciej osobie „andsol mnie zje?” i kiedy jestem w dobrym humorze to ta ją tak. A jak nie to nie i ona wtedy jest nieco skisła, ale to jej problem.
Ale z ogórkami nie ma pertraktacji, jem i nie rozmawiam, szczególnie gdy są z tymi czerwonymi słoneczkami na stole. Ludzie, jakie pomidory, rzodkiewki!
Jak to matematyk, andsolu (nie Panie Andsolu!), wszystko tak skomplikowales, podmiot/ przedmiot, strona bierna/ aktywna.
Bez herbaty z cytryna nie rozbieriosz.
haneczko,udeptuje i jenom przejeta wielce coby se czegos waznego nie przydepnac ,poki co wiec”go to the river” z moja ulubiona Yael naim
Aga,dzieki ,
odplywam
dobranoc, Habikowo!
dobranoc, kroliku ))
Dobranoc Wszyscy (chyba, ze ktos jeszcze albo juz nie spi). 😉
A co do form zwracania sie do siebie, niekoniecznie w internetowej przestrzeni, to spodobala mi sie forma „Your Majesty, mummy…”, ktorej wczoraj uzyl ksiaze Karol. Moze nie do stosowania na codzien, ale od czasu do czasu, np. przy pilnym zamowieniu na nalesniki. 😉
Bobiku, peonie piekne, zielen piekna, no i te roze…
A tu jakby kogos interesowala spowiedz przez telefon po francusku (po jedne 35 eurocentow za minute):
http://www.vanityfair.com/online/daily/2010/03/forgive-me-phone-for-i-have-sinned-vf-daily-calls-a-french-confession-hot-line
za oknem angielska pogoda 😉 🙂
herbata herbata herbata
brykam
szeleszcze
moja berlinska szelesci: ” w polsce wszystko co jest potrzebne do zycia jest tansze, na ukrainie wszystko co do
skrocenia zycia ”
wybierajcie turysci 8)
brykam
w deszcz w zimno do przegladu pozycji 🙂 😀
brykam fikam
Bry!
Przychodzi Pan Hydraulik, ubrałem się we frak…
Wasza Dostojność, Mumio…. No królowa bardzo młoda nie jest, ale żeby tak od razu… 😆
O, Rysiowi widać też przepływają statki za oknem. A tysiąc ich było…. Angielska pogoda.
W Polsce wiele artykułów potrzebnych do życia jest drogich, np. wino.
Tu jak w B. Tylko statków nie ma.
Dzień dobry 🙂
Jako szczeniak chyba jestem jeszcze w wieku przedkomunijnym, więc spowiadać się nie muszę, nawet przez telefon. 😎 Choć nie powiem, po francusku mogłoby to bardzo wytwornie zabrzmieć. Je confesse que j’ai volé une saucisson du réfrigérateur. 😳 I na to w słuchawce Głos, który zleca mi jako środek zaradczy les trois zdrovashkas…
No, nieźle się dzień zaczął. 😈 I lać chwilowo przestało…
Tadeuszu, może Karolowi nie chodziło o taką mumię w bandażach, tylko o kabaret Mumio? 🙂
Dzień dobry,
specjalnie użyłam wczoraj formy Pan Klakier, żeby adresat zobaczył tę nienaturalność. Ja np. nie znoszę, jak się mówi do mnie w okolicznościach blogowych po nazwisku. To prawda, że nie występuję incognito, ale to jest nieprzyjemne. Zauważcie, że jak na blogach politycznych ktoś mówi „Panie Passent” albo „Panie Szostkiewicz”, to od razu można przewidzieć, że będzie to wypowiedź napastliwa i zwykle to się potwierdza.
Też bym chyba nie lubił, gdyby ktoś – choćby nawet w najlepszych intencjach – stale zwracał się do mnie Panie Pies. 😎
Jeszcze do postu Heleny z 1.32. Ja właściwie pisałem o formach, których używają między sobą komentatorzy, ale kwestia stosunków formalnych między komentatorami i gospodarzami też jest ciekawa. Na blogach prywatnych bywa z tym różnie, ale najczęściej tykanie uważa się za oczywistą oczywistość. Na „oficjalnych” (czyli podłączonych pod jakąś instytucję) raczej się gospodarzom pan(i)uje, chyba że sami od razu proponują tykanie i zwracają się do komentatorów przez ty. Tu trzeba po prostu trochę socjalnego wyczucia i dopasowania się do konwencji obowiązującej w danym miejscu.
Bo najniezręczniej jest, kiedy jedni tak, a drudzy siak. Kiedy A zwraca się do B przez ty, a ten mu odpowiada przez pan, lub na odwrót. Ma się wtedy niemal gwarancję, że któraś strona poczuje się łyso. Dlatego wchodząc między wrony lepiej krakać jak i one, żeby tych niezręczności i łysopoczuć unikać. 😉
Oczywiście znowu dodam: z wyjątkiem Pani Kierowniczki. Tu asymetria zwracania się jest wspólnym, wypracowanym przez Dywanik dobrem, którego będziemy bronić jak niepodległości. 😆 Nieważne, że w realu jestem z Kierowniczką na ty. Na blogach będę ją Paniokieroniczkować do upadu, bo inaczej całą zabawę bym zepsuł. 😈
Coś mi się jeszcze przypomniało w związku z oczekiwaniem Pana Tadeusza na Pana Hydraulika. Dawno, dawno temu, w magazynie radiowym „60 minut na godzinę”, były takie skecze kabaretu Elita, gdzie główną postacią był wszechwładny Pan Administrator, do którego Jan Kaczmarek zwracał się per łaskawco, dobroczyńco nasz, itp, po rąsiach go całował i do nóżek padał. Gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego ja wobec naszego blogowego Pana Administratora używam tak czołobitnej formy, odsyłam do tych skeczy. 🙂
@ Bobik 10:04 😆
Mam nadzieję, że klakierowi nie zrobiło się przykro, bo jestem pewien, że panuje z nader zbożnych motywów. Ale jest to chyba typowy przypadek brukowania piekła dobrymi chęciami. 😉
Klakierze, może po prostu przepijesz z nami wszystkimi brudzia i sprawa będzie z głowy. 😆
Wraz z Panem Hydraulikiem u Pana Tadeusza pojawi się Pan Tarej.
Panu Mickiewiczu nikt nie powiedział, że Pan Tadeusz się wyemancypuje i pod strzechą z Panem Hydraulikiem będą…
Panu Bobiku to powiem, że gdyby Pani Dora była Panem, to byłby Pan Dora 😉
Czasem wręcz trudno dojść do tego, co by było. Gdyby panem była ew-ka, to byłaby panew-ka, czy byłby? 😯 😉
A na przykład z Panią Jarzębiną też by coś było nie tak, bo Jarzębina to jest więcej pań, nie jedna. Widziałem na jutubie. 😎
Nie zażywaj tego wiecej…
Puszka Pana Dory 😆
Pan Dora i jego puszek 😎
Dzien Szosty. 🙂
A z tego puszka Pana Dory wyłazi bulbophyllum nocturnum, rozpełza się po świecie i wkręca nieszczęsnym ofiarom w uszy… 😯 😉
Heleno, żebyś tylko nie poczuła się Panem i nie postanowiła w Dniu Siódmym odpocząć! 😈
A nie, nie. Nie czuje sie dostatecznie zmeczona.
Tylko co otworze jakas szafe w chalpuie, to idzie z niej wiadomy chuch, ktorego przedtem nie bylam swiadoma. Fuj, fuj. 🙂
Dzień dobry i do widzenia 🙂 Wypadam z sieci, jedziemy na parę dni do Błot 🙂
Co się tu dzieje? 😯 Jedni w bagno, inni do Błot… 😆
A jeszcze inni nad dużą wodę. Ale tylko na jeden wieczór. 😎
O przepraszam, Helena do USA. 😀
Powinien się pojawić nowy pan: Pan w PIS 😎
Zaraz się pojawi. I będzie pomocą naukową dla Tadeusza. 😆
Pana Tadeusza 👿
„Demonstrujący na placu Luksemburskim przed budynkiem europarlamentu skandują: Nie oddamy wam Telewizji Trwam”.
😆
Ja Telewizji Trwam nie chcę im odebrać.
Kto to niemądre hasło wymyślił?
Przecież chcą nam wszystkim oddać tę telewizję na utrzymanie.
Racja, Wodzu. Pana Tadeusza. 😳
Mar-Jo, ostatnio było jeszcze straszniejsze hasło – „TV Trwam w każdym domu”. 😯 Wychodziłoby na to, że w moim też.
A nowy Pan wPIS już jest. 🙂