Podstępne regionalizmy
Jack Russell wtruchtał do ogrodu, ale zamiast jak zwykle porwać Bobikowi spod nosa patyk, zapraszając tym samym do beztroskiej gonitwy, stanął w pozie nachmurzonej i wpatrzył się w szczeniaka pełnym wątpliwości wzrokiem.
– Co jest? – zapytał wnikliwie Bobik. – Nie chcesz się bawić, czy co?
– Sam nie wiem – burknął Russell. – Wczoraj chciałem. Przedwczoraj chciałem. Przedprzedwczoraj też chciałem. A dziś już nie jestem pewien. Zacząłem dochodzić do wniosku, że jesteś leberałem.
– Ależ zawsze byłem! – zauważył z niejakim zdziwieniem szczeniak. – Nigdy nie ukrywałem, że leberka jest moją namiętnością, moim hobby i moim przeznaczeniem. To żadne odkrycie.
– No widzisz – powiedział Russell oskarżycielskim tonem. – A ja nawet nie wiedziałem, co to jest ta cała lebera. Musiałem sprawdzić w słowniku i okazało się, że to paszetówka. No to czemu nie powiesz, jak każdy normalny pies, że jesteś pasztetówkistą, tylko z tymi swoimi regionalizmami się obnosisz? Jak się teraz z tobą bawić jak gdyby nigdy nic?
– To znaczy, że nie chodzi o zawartość, tylko o to, jak się ją nazwie? – zmartwił się Bobik. – Ale… jak by to delikatnie ująć… nazwą za bardzo się nie najesz.
Russell ostrzegawczo wzniósł łapę do góry.
– Imponderabilia! – szczeknął dobitnie. – Mapa i terytorium. Drogowskazy i manowce. Rzeczywistość i opis. Wątroba i wątrobianka.
– I Russel, i Husserl, i Wittgenstein – dorzucił radośnie Bobik, sądząc, że kumpel jednak zdecydował się na wspólną zabawę.
– No i znów lecisz w regionalizmy! – warknął Jack. – A już myślałem, że uda mi się z tobą dogadać jak pies z psem.
– Wiem, pod pewnymi względami jestem niereformowalny – przyznał Bobik. – Ale coś ci powiem. Odkąd doszedłeś do tego, że jestem leberałem, wcale nie mam mniejszej ochoty na ganianie za patykiem, niż wcześniej. Więc może nazwa nie aż tak wpływa na zawartość, jak by się mogło wydawać?
Mnie nurtuje jedno tylko, bo w tym nazwijmy go skeczu akcenty byly postawione właściwie ( na” prawdziwych Polaków”, a nie na Ukrainki, one były potraktowane jako środek do celu), a w powszechnym odbiorze nastąpiło przesunięcie akcentów.
I to mnie zastanawia, przy czym absolutnie nie neguję tego, że było to co najmniej niesmaczne.
I możemy uczczonego WW cytować przynajmniej raz dziennie, a kto pracowity to i więcej. 😀
Ja nie czuję/słyszę akcentu na Polakach.
No, jak akcenty się przesuwają, to z satyryka taki satyryk, jak z koziej ten tego 👿
Kombinując ze słownikiem
отожгли – wyżarzyli
Zmoro, humor to nie jest nauka ścisła. 😉 Czasem trudno tak do końca wytłumaczyć, dlaczego coś się odbiera tak, a nie inaczej, albo dlaczego z dwóch pozornie bardzo podobnych dowcipów jeden się wydaje śmieszny, a drugi tylko głupi albo chamski. Ba, nawet ten sam wic opowiedziany przez różne osoby można odebrać kompetnie inaczej.
Granica oddzielająca ostrą, bezczelną ale jeszcze śmieszną satyrę od zwykłego chamstwa jest bardzo cienka i jeżeli chce się poruszać w rejonach takiej satyry, trzeba mieć bardzo dużo wyczucia, żeby tej granicy nie przekroczyć. W i F po prostu tego wyczucia nie mają i w tym chyba rzecz cała.
Вот уж окна зажглись….
Pamiętam wszystkie zwrotki!!! Mój Profesor od rosyjskiego był niesamowicie dobrym nauczycielem. 😀
Czytaliście już o tej kapliczce? http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1527587,1,taka-piekna-kaplica-nieposwiecona.read Jak można, przy takiej absydzie, twierdzić że nie ma wyglądu sakralnego!
No i ten prześliczny kawałek: „Biskup przeanalizował sprawę pozytywnie, zgadzał się na budowę kaplicy. Pod warunkiem że Pisarz znajdzie dom dla organiściny, opłaci jej utrzymanie, załatwi zezwolenia na rozbiórkę organistówki, posprząta po rozbiórce, uzgodni kształt kaplicy z Diecezjalną Komisją Artystyczno-Architektoniczną. Ponadto Pisarz odda kaplicę i ziemię pod nią na własność parafii Samogoszcz. Nie zaprzestając płacenia na konserwację kaplicy w latach późniejszych.”
Ta kaplica brała udział w konkursie najpiękniejszej bryły roku.
Na pewno była w pierwszej dziesiątce.
Ech… nu, riebiata, slovarik nużen?? 😆
от-же́чь
перен., сленг
сделать что-либо из ряда вон выходящее, выйти за рамки обыденности, проявить экстраординарность или эксцентричность
http://ru.wiktionary.org/wiki/%D0%BE%D1%82%D0%B6%D0%B5%D1%87%D1%8C
No, toż szczekałem – dać czadu. 😆
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1527037,1,zobacz-kto-zdobyl-nagrody-architektoniczne-polityki-za-2011.read
Haneczko, czyżbyś nie wiedziała, jaki jest prawidłowy wygląd sakralny? 🙄
http://www.slesin.pl/asp/pliki/informacje/tzdj2.jpg
Ależ wiem, Bobiku. Własnym okiem oglądałam, jeszcze bez wieży, ale wszystkie kalumnie już stały. Córasek na Golgocie na kolana padła, nogę na kamlotach skręciwszy. Pięknie było, mieliśmy (i mamy) dosyt.
Ten widok jakoś zawsze mi przypomina anegdoty o pobożnej młodości pani głównej projektantki. Nie opowiem, bo mnie znajdą. 😛
Słucham i oglądam w Medici.tv koncertu
Waldbühne 2012: Grają Filharmonicy Berlińscy dyryguje Andris Nelsons, na skrzypcach Daishin Kashimoto grają Czajkowskiego.
Rzecz się odbywa na wielkiej scenie leśnej, pada niesamowity deszcz, który w porywach zagłusza muzykę, a ludziska jak zaklęte siedzą, mokną i słuchają. 😀
Wodzu, a gdybyś opowiedział, a ja bym za godzinę skasował post? Wtedy Cię będzie trudniej znaleźć. 😈
Skrzypek mokry. I skrzypeczki biedne też. 😥
No dobra, zaryzykuję rażenie piorunem. Otóż złośliwi koledzy opowiadali, że pani gł. projektantka wraz z równie zdolną plastycznie siostrą dorabiały sobie, malując i sprzedając fałszywe Rubensy. To było bardzo dawno, za wczesnego Gomułki, potem je złapali i dostały jakieś małe wyroki. Ale najlepsze, jak mówią ci złośliwi, że one sobie nawzajem pozowały. 😎
Niezłe było, chyba sobie nagram.
Muzykanty nie mokli, bo byli na zadaszonej scenie, ale mnie – jak babcię kocham – kapało na twarz. 😆
To niemożliwe! Miałam na oczach prawdziwe Rubensy. Chyba że sztucznie ślepym, a na gabaryty łasym, fałszowały 😯
A na bis po tym Czajkowskim zagrali: 😯
http://www.youtube.com/watch?v=TTGrmcNmCys
Ale widzę, ze to tradycja taka w 2010 też grali. 😀
Skrzypek był trochę udeszczowiony,naprawdę. Instrument też.
I tak dobrze, Wodzu, że sobie nawzajem nie pozowały do Pollocków. 😈
To możliwe, bo nieźle lało, Mar-jo. Skrzypiec szkoda.
A byle Rubens mi nie zaimponuje. 😆
Chociaż nie ma się czego śmiać
Znaczy się, zawsze lubiła dosadne formy. 😀
Nie, Siódemeczko. Przysięgam, że zaimponuje. On był genialny. Gabaryty furda.
No, to będziemy mieć tu w Niemczech niezłe naparzanki ideologiczne. SN uznał obrzezanie nieletnich chłopców z innych względów niż medyczne za niedopuszczalne. Już się zaczęły protesty przywódców religijnych. 🙄
Bez wątpienia, Haneczko, doceniam genialność, preferuję jednak bardziej ascetyczne dzieła.
Chociaż, zachwyca mnie H. Bosch, a trudno powiedzieć, że jest umiarkowany, czy ascetyczny, więc nie wiem.
Czytałam. A nie da się obrzezywać symbolicznie? Może coś wymyślą?
A dlaczego sąd zajmuje się obrzezaniem, i ile wiem, to nikogo nie okalecza.
Siódemeczko, jego portrety są bardziej wyuzdane, niż można to sobie wyobrazić. On był nieprzyzwoicie genialny. Paru innych też tak miało. Nie sposób tego unieść i cieszę się, że kolejne pokolenia będą miały co dźwigać 😉
Wszystkim, co w jarzenie się wdali, dziękuję.
Historia o Marianie, co pić przestał (w komentarzach do artykułu podlinkowanego przez haneczkę) wynagrodziła trudy dzisiejszego się pętania po bezdrożach internetu.
I znowu nie chcem, ale muszem. Dobranoc 🙂
It’s an honour to be nominated!
Nasz frontowy ogrod zostal mianowany do udzialu w konkursie na najpiekniejszy ogrod w miescie! Za dwa tygodnie rozstrzygniecie konkursu! Musze koniecznie zrobic zdjecia.
Gratulacje, Kroliku! Bede trzymala kciuki za wyniki konkursu, ale rzeczywiscie juz sama nominacja jest duzym osiagnieciem. I bede czekac na zdjecia. 🙂
It is a great honor, Kroliku!
Nie masz pojecia ile razzy zdarzalo mi sie patrzec na nasza skrzynke z kwiatami pod kuchennym oknem i myslec, ze jest ona najpiekniejsza w calym zachodnim Londynie! Ale nikt, kurka wodna, nie chcial naszej nominowac do niczego!
Nie wiem co zniej w tym roku pozostalo odkad Stara pojechala do Ameryki. Pani Doch. miala podlewac, ale cholera wie.
Jakby nasza byla do czegokolwiek nominowana, to nie wiem jak puchbym l z dumy.
Gratulacje. Zdjecia koniecznie.
A moja Stara juz 28 dni bez smierdzieli i dzis pielegniarka w szpitalu zmierzyla jej dotlenienie. Wypadlo tak dobrze (ponad 98% ) jakby nigdy nie palila dwu paczek dziennie. Nie wiem jak to jest mozliwe, ale sama widziala na monitorku. Bardzo jest z siebie dumna i wcale nie cierpiala przez te 4 tygodnie. 😯 Tak sie sama zahipnotyzowala.
Dzieki, Moniko. Nasz ogrod jest stylu hmmm… angielsko-staro-falenickim. Malo wymanicurowany, no i nie mamy trawnika. A to ci dopiero!
Czy uwierzysz, ze w tym tygodniu jest 1szy lipca? Polowa roku jest juz za nami.
Anngieslko-staro-falenickie to najlepsze. Zaloze sie, ze macie nicotiane i kosmosy. Ja bym mial.
Kocie, wasza londynska skrzynka jest urocza, ale chyba malo widoczna od strony ulicy. No i macie ogromna konkurencje, bo Anglicy wariuja na punkcie swoich ogrodow. U nas jest to bardziej walka z meczeta (elektyczna) na smierc i zycie z chaszczami. Spuscisz ogrod z oka na miesiac i zarasta chaszczami po szyje. Moj przebiegly ogrodniczy plan polegal na tym, zeby nie zostawic wolnego miejsca dla chaszczy i chwastow. Wiec wszystko rosnie jedno w drugim: drzewa, krzewy, trawy, kwiaty, pnacza, plazace sie pokrycia itd.
28 dni to wspaniale osiagniecie!
My w naszej chalupie bardzo sobie cenimy szkole angielskiego ogrodnictwa i jestesmy pod wielkim wplywem bodaj najwybitnieszego z zyjacych brytyjskich ekspedtow od ogrodnictwa, prof. Stefana Buczackiego. Nie jest to facet latwy do lubienia, bo ma ostre sady na kazdy temat i po wyslychaniu jakiejs jego opinii („filanderony w agielskim krajobraie sa abominacja”) taki kot staje sie okropnie self-conscious, dostaje kompleksow (tak, nawet Kot !) ) i stara sie mu dogadzac unikajac rozlicznych ogrodniczzych obciachow, jak francuskie margerytki, syntetyczne kolory czy takie kwiatki,ktoree zbytnio odbiegsjs od swych dzikich oryginalow. Pamaietam jak Stara dostala jakas doniczkowa rosline od naszej Jasiuni. Nie znala jej wiec postanowila sprawdzic w slynnym przewodniku Profesora Buczackiego. I jakze brzmialo pierwsze zdanie w opisie rosliny? Zabojczo: „Curiosity rather than a thing of beauty”. Skubany! Byl to oczywiscie pocalunek smierci i Stara szybko oddala roslinke Pani Dochodzacej, klamiac Jasiuni w zywe oczy, ze zostala ona (roslina) dotknieta jakas zaraza!
Odtad ilekroc uklada sobie nowa kompozycje do skrzynki na oknie, zawsze jej jakby ten cholernik Buczacki zagladal przez ramie.
Pzrystojny jest skyrczybyk i bardzo arystokratyczny:
http://www.bing.com/images/search?q=Stefan+Buczacki&id=0D565E248B86D595B0D789F179DBF590A664F224&FORM=IQFRBA
Chodzilo oczywoscie o rododendrony, ktore sa abominacja.
Bo rododendrony nie sa native i sa zbyt jaskrawe na angielskie swiatlo. Wiec sa „common” i do niczego nie asuja, rzekomo.
A konczy sie to tak, ze jak Stara wchodzi do amerykanskiego supermarketu i dochodi do dzialu z cietymi kwiatami, to az ja trzesie ze zlosci na WULGARNOSC prezentowanych tam bukietow. Czym wzbudza zdumienie zarowno Babci jak i personelu sklepowego. Bo nikt z nich nie slyszal o Stefanie Buczackim.
Heleno, 28 dni, i 98% dotlenienia! Bardzo, bardzo sie ciesze, i trzymam mocno kciuki za dalsza skuteczna autohipnoze. 🙂
A z tymi bukietami amerykanskimi bywa roznie – co innego w supermarketach, co innego juz chocby w Wholefoods, a nie wiem, czy slyszalalas o naszym lokalnym, ale posylajacym po calym kraju Winston flowers? Piekne, niebanalne, proste, troche ikebanowate, choc nie wiem, czy akurat uzyskalyby imprimatur Buczackiego (ale ja w ogole nie wierze w ortodoksje, nawet w estetyce).
Wlasnie uslyszalam w radiu, ze umarla, jak na dzisiejsze czasy zdecydowanie przedwczesnie, Nora Ephron, autorka esejow, dziennikarka, i autorka scenariuszy niezapomnianych rom-coms, takich jak When Harry Met Sally i You’ve Got Mail. Polaczenie lekkosci z inteligencja, wrazliwosci z poczuciem humoru. Zupelna odwrotnosc nudnej, przewidywalnej topornosci…
O jaka szkoda! Bardzo, bardzo ja lubilam. 🙁
Myslalam, ze byla znacznie starsza. A miala 71 lat! 🙁
Tak mi w tej chwili się skojarzyło, że to отожгли, to polskie gadać od rzeczy 😀
Klakierku, nie fantazjuj. 🙂 Otozgli znaczy „odpalili numer”. W tym wypadku Irvinga Berlina „Puttin’ on the Ritz”.
Bobiku, nie chodziło mi o ocenę gatunku humoru reprezentowanego przez tych panów, a o problem społeczny przez nich zaakcentowany.
Ale jak widać najprościej i najwygodniej jest zabić posłańca 🙁 .
Dzień dobry,
Jesiennie , gorąca herbata wskazana. 🙂
ONR też gada od rzeczy i sam się prowokuje
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,12018376,Kolejna__prowokacja__przeciwko_narodowcom_wyjasniona.html
Bry!
Wiosennie? Jak w marcu…
Dzień dobry 🙂
Też kłaniam się czapką w pas i gratuluję nominowanemu Królikowi, zwłaszcza że nominacja w dziedzinie, która wyjątkowo leży mi na sercu (i spracowanych łapach). 😀 Jestem tylko oburzony, że Królik nam jeszcze nigdy tego swojego cuda nie pokazał. 👿
Widzę, że mamy bardzo podobne założenia ideologrodogiczne – styl mięszany i nasadzić tak gęsto, żeby chwasty nie miały szans, co bardzo potem oszczędza roboty (choć jakieś cholerne jaskry czy powoje i tak zawsze się przepchną).
O profesorze Buczackim Mordka mi już opowiadał i natychmiast, bez najmniejszych skrupułów, postanowiłem, że ja tego typa (profesora, nie Mordki) do mojego ogrodu po prostu nie wpuszczę, bo co mi się tu będzie mądrzył, jak ja wiem lepiej. 😎 Ogród ma być odbiciem duszy ogrodnika, a kto powiedział, że dusza dziwaczna, odjechana i jaskrawa ma być gorsza od nobliwej, powściągliwej i pastelowej? Niech ta każdy sobie jak lubi, byle ładnie. 🙂
Owszem, z przyczyn ekologicznych, nie estetycznych, jestem za ostrożnością we wprowadzaniu egzotów. Ale po pierwsze, można je trzymać w garnkach, albo w inny sposób nie dopuścić do rozlezienia się (mój bambus np. nie dość, że w miejscu osobnym i ograniczonym betonem, to jeszcze na wszelki wypadek w ziemi izolowany grubą folią). A po drugie, niech ten profesor nie udaje, że nie wie, ile roślin, które już uważamy za swojskie, w rzeczywistości skądsiś przywędrowało. Jak choćby nicotiana i kosmosy (mam!). 😈
Wściekłe kolorki to też nie tylko domena egzotów. Pole maku albo rzepaku wygląda nie mniej wściekle od bugenwili. 😉
Jeżeli ktoś będzie organizował rebelię przeciwko profesorowi Buczackiemu, ja mogę złapać sztandar i pobiec na przedzie. 😆
U mnie też marzec. A co najgorsze, bez żadnej gwarancji, że kiedykolwiek nastąpi kwiecień. 🙁
Wracam jeszcze do WF, mając nadzieję, że rozmowa już od dawna toczy się nie o tych panach, a o pewnych zjawiskach. 😉
Zmoro, może nie wyraziłem się wystarczająco wyraźnie, więc spróbuję teraz. Dopuszczam strzelanie do posłańca wtedy, kiedy przez swoje durne czy niefrasobliwe zachowanie staje się on częścią problemu lub przyczynia się do eskalacji problemu.
W omawianym przypadku pojawiły się dwa problemy. Jeden to sytuacja Ukrainek. Tu mogę się tylko zgodzić, że trzeba by się tym zainteresować, ale sam niewiele mogę powiedzieć o sprawie. Pisanych źródeł na ten temat jest bardzo niewiele, z nowobogackimi pracodawcami raczej nie mam kontaktów, a tych kilka znanych mi osób, do których przychodzą ukraińskie Panie Dochodzące, akurat bardzo się stara zachowywać wobec nich uprzejmie i bez tonów wyższościowych. Czyli prawie nic nie wiem, więc nie mam co się odzywać.
Drugi problem, który wyszedł przy okazji WueFu, to formuła przekazu medialnego i satyry, co jest jak odbierane, co w powszechnym odbiorze jest dopuszczalne, co niedopuszczalne, etc. Tu jak najbardziej posłańcy są częścią problemu. A ja więcej szczekam na ten drugi temat, bo po prostu więcej o nim wiem. 😉
Dzień dobry, po wczorajszym marcu, maj 🙂
Heleno, tkwię w szponach, więc tym bardziej gratuluję ❗
Króliku, bardzo chcemy zarosnąć, ale jeszcze sporo nam brakuje. Bardzo chcę obejrzeć nominowany gąszcz chaszczy 🙂
Też gratuluję Helenie, ale nie ukrywam, że zawiść mnie przy tym żre. 😳 W szczególności co do tego fragmentu: wcale nie cierpiala przez te 4 tygodnie. Rzucić to jeszcze małe pyfko, ale nie cierpieć… 🙄
Bobik napisał:
„bardzo się stara zachowywać wobec nich uprzejmie i bez tonów wyższościowych.”
Bobik też się stara -> „ukraińskie Panie Dochodzące”.
Kiedyś odbyłem rozmowę z młodym człowiekiem, który mnie pouczał, że nie wolno mówić Murzyn, bo to rasizm.
A wolno mówić przyjdzie ukrainka iposprząta.
W tej sprawie już nie był stanowczy.
A na marginesie to nazwa „panie dochodzące”… no, nie wiem… nie wiem…
A poza tym to dochodzące kojarzy mi się jeszcze z dochodiaga.
Jakiś dzisiaj ten dzień skojarzeniowo-rozkojarzony…
Gratulacje dla Królika! Czekam niecierpliwie na zdjęcia. 🙂 Gratulacje dla Heleny! Bardzo na czasie ten komunikat, bo właśnie dziś rano zastanawiałam się, czy wypada zapytać, jak sytuacja na froncie walki z zadymieniem. 🙂
Klakierze, na tym blogu Pani Dochodząca jest określeniem wręcz czułym. 🙂 Helena mówi tak o swojej ukochanej Pani Agacie, która od lat pomaga jej w gospodarstwie domowym i jest już właściwie członkiem rodziny. Pewnie nie użyłbym tego wyrażenia gdzie indziej, gdzie nie byłoby ono znane i nie miało tak pozytywnych konotacji. Ale tutaj chyba mogę. 😉
Ależ Bobiku, nie chodziło mi o Twoją ocenę, kiedy pisałam o zabiciu posłańca, tylko o sposób rozwiązania problemu przez „czynniki”, media i vox populi w Polsce.
Jeszcze w sprawach językowych. Na temat Murzyna już parę razy pisałem: według słowników i językoznawców jest to – wciąż jeszcze – słowo neutralne, więc nie ma powodu, żeby go w ogóle nie używać. Należy tylko zwracać uwagę na kontekst użycia, bo i neutralne słowa mogą zmieniać zabarwienie w zależności od kontekstu. Oczywiście nie można wykluczyć, że z czasem użytkownicy zaczną słowo Murzyn odczuwać inaczej, jako pejoratywne czy pogardliwe i trzeba się będzie do tych zmian dostosować, bo zwykle to język wygrywa ze słownikiem, nie na odwrót. 😉
A co do posprzątania… Mnie się wiele bardziej podoba „przyjdzie Pani Dochodząca i posprząta” niż „przyjdzie Ukrainka i posprząta” (to mi się nawet wcale nie podoba). Pani Dochodząca jest żartobliwym określeniem wykonywanej funkcji – pani, która przychodzi raz czy kilka razy w tygodniu i pomaga w sprzątaniu. Człon „Dochodząca” informuje, że nie jest to osoba zatrudniona na stałe, a „Pani” i duże litery w pisowni podkreślają szacunek dla tej osoby. Całość, przez to, że zarazem żartobliwa i z szacunkiem, dla mnie brzmi sympatycznie i familiarnie (choć tu odczucia mogą być indywidualne). W zwrocie „przyjdzie Ukrainka…” zawiera się utożsamienie pozycji – niezbyt społecznie cenionej – sprzątaczki z narodowością, a przy okazji odindywidualizowanie sprzątającej osoby („przyjdzie pani Swietłana…” zabrzmiałoby zupełnie inaczej) co jak najbardziej zatrąca stereotypem narodowościowym. Dlatego ja bym tak nie powiedział i razi mnie, kiedy słyszę.
Więcej grzechów pamiętam, ale chwilowo muszę wybyć z netu, więc o nich na razie nie napiszę. 😈
U mojej siostry się po prostu mówi: dzisiaj przychodzi Pani Luba.
A Panią Agatę, czyli Panią Dochodzącą Do Helenki, i ja poznałam, i też zaświadczam, że traktowana jest prawie jak członek rodziny 🙂
Ale rozumiem, że słowo „dochodzić” może się niektórym kojarzyć z całkiem innymi okolicznościami 🙄
Gratulacje dla Heleny i królika! 😀
Właśnie, sądząc, że nikt jeszcze nie przeczytał, uzupełniłem swój post o uwagę, że pani plus imię brzmi zupełnie inaczej niż „przyjdzie Ukrainka” i zrobiła się Łajza z Kierowniczką. 🙂
A teraz już naprawdę wybywam. 😉
Heleno, jest powód do dumy. Gratuluję 😀 Dla porządku podam, że zbliżasz się do 50 000 min.
Króliku, nominacja jest już sukcesem , ale trzymam za miejsce na pudle 🙂
W terenie znalazłem gniazdo z 5 młodymi zajączkami. Wycofałem się, ale zrobiłem zdjęcia.
To pokaż, Irku.
Helenie i Królikowi serdeczne gratulacje!
W Helenę wierzę 🙂
A królikowy ogród chciałbym obejrzeć na obrazkach. 🙂
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,12018919,Jak_sie_mieszka_kolo_strefy_kibica__Mocz_i_wybite.html
To może i niepotrzebnie się czepiałam, że brudno przed EURO.
Nie było co pucować, syzyfowy wysiłek.
Ale na co dzień ktoś mógłby prać te chodniki.
Jak to wygląda w innych miastach?
W Warszawie położyli piękne kamienne chodniki i jezdnie na Trakcie Królewskim.
Są upaskudzone przez ludzi, jakimś tłuszczami, płynami. Pełno obrzydliwych plam na jasnym kamieniu. Sprawia to takie wrażenie, jakby nikt nie sprzątał. Podejrzewam, że standardowa miotła jest tu nieprzydatna.
„Manipulant” i „kolaborant” należą do grupy obelg.
Tak wynika z wyroku Trybunału z 26 czerwca 2012 r. w sprawie nr 12484/05, Ciesielczyk przeciwko Polsce.
Powyższe z przeglądu prasy
Spróbuję wieczorem wrzucić zdjęcia po powrocie z terenu.
Więcej poniżej
Strasburg: politykom nie wolno zniesławiać dziennikarzy
Wyrok polskiego sądu skazujący lokalnego polityka za zniesławienie dziennikarza nie naruszył prawa do wolności wypowiedzi – uznał Europejski Trybunał Praw Człowieka w swym wyroku z 26 czerwca br.
Skarga została wniesiona przez polskiego radnego z Tarnowa, który – w wyniku wniesienia prywatnego aktu oskarżenia – został skazany za zniesławienie dziennikarza miejscowej telewizji kablowej. Były już radny w czasie zorganizowanej przez siebie demonstracji i na swej stronie internetowej oskarżył dziennikarza o „manipulowanie informacjami” oraz o „kolaborację” z władzami miasta. Radny został skazany przez polski sąd na podstawie kontrowersyjnego art. 212 Kodeksu karnego.
Trybunał nie uznał tego stanu rzeczy za naruszenie prawa do wolności wypowiedzi chronionego w art. 10 Konwencji o prawach człowieka. Trybunał uznał, iż art. 212 polskiego kodeksu karnego chroni „dobre imię i prawa innych osób”, a zatem jest zgodny z art. 10 ust. 2 Konwencji, który stanowi katalog podstaw uzasadniających ingerencję w prawo do swobody wypowiedzi, a tym samym przypadków ograniczenia tego prawa. Skarżący bronił się twierdząc, iż nazwanie dziennikarza „manipulatorem” i „kolaborantem” stanowiło jedynie wartościującą formę wypowiedzi, a nie stwierdzenie faktu. Trybunał wskazał jednakże, iż nawet osąd wartościujący powinien opierać się na określonych podstawach faktycznych, których w tym przypadku zabrakło.
Trybunał przeprowadził także analizę postępowań przed sądami polskimi, które miały miejsce w tej sprawie. Sądy uwzględniły szczególną rolę skarżącego jako radnego, jeżeli chodzi o występowanie w obronie spraw publicznych, i przeprowadziły szczegółową analizę tego, czy „kolaborant” i „manipulant” wykraczają poza granice dopuszczalnej krytyki, nawet w przypadku radnego. Konwencja o prawach człowieka chroni wypowiedzi kontrowersyjne, stosujące pewnego rodzaju przesadę, nie może być jednak stosowana w charakterze tarczy chroniącej przed odpowiedzialnością za bezpodstawne obelgi. „Kolaborant” i „manipulant” są tym bardziej obelżywe w polskiej rzeczywistości, gdyż jednoznacznie kojarzą się z minionym, komunistycznym ustrojem państwa.
Omawiany wyrok to kolejny wyrok, w którym Trybunał porusza się wzdłuż nieoczywistej granicy pomiędzy dozwoloną, chociaż kontrowersyjną krytyką, a obelgami, które nie korzystają z ochrony Konwencji. „Manipulant” i „kolaborant” należą do grupy obelg.
Tak wynika z wyroku Trybunału z 26 czerwca 2012 r. w sprawie nr 12484/05, Ciesielczyk przeciwko Polsce.
Katarzyna Warecka
Data publikacji: 27 czerwca 2012 r.
O potrzebie posiadania jaj, w pewien sposób łączącą się z Irkowym wpisem:
http://wyborcza.pl/1,75477,12022200,Aktor_Hugh_Grant__Zaden_rzad_nie_mial_jaj__by_przeciwstawic.html
No tak, cala sprawa z podsluchami, podejrzana bliskoscia mediow i politykow, i koncentracji mediow w jednych rekach ciagnie sie juz od pewnego czasu. Ale to, ze Grant jest obecnie twarza protestu przeciwko temu stanowi rzeczy moze spowoduje, ze wiecej osob zainteresuje sie tematem.
A ja znalazlam cos o fantazji szczeniakow, w sam raz dla Bobika (autor powoluje sie przy tym na ksiazki Alison Gopnik, ktore stoja u mnie na polce, a wlasciwie sa czesto z niej wyciagane, m.in. dlatego, ze swietnie tlumacza moje obecne doswiadczenia zycia z dwoma ludzkimi szczeniakami, za ktorych fantazja staram sie jakos nadazac). 😉
http://wyborcza.pl/1,127462,12009303,Dzika_fantazja__Do_czego_sluzy_udawanie_.html
A tu ladne wspomnienie o Norze Ephron. U mnie w domu i posrod przyjaciol tez czasem sie mowi powiedzeniami z jej filmow, takimi jak „Waiter, there is too much pepper in my paprikash”, albo „Baby Fishmouth”.
http://www.wbur.org/npr/155810045/what-nora-ephron-taught-me-about-love-in-the-movies
Ladne wspomnienie. Ja lubie takie wlasnie,ktore opowidaja czym dla mnie osobiscie byla zmarla postac.
Dla mnie samej Nora Ephron zawsze bedzie posrod opwiadaczy bajek pozwalajacych wierzyc, ze jutro bedzie lepiej – oobok wczesnej Maeve Binchy i Alexandra McCall Smitha. Oni naprawde lubia ludzi i widza ich od najlepszej strony. A Nora E byla jeszcze do tego okropnie smieszna opowiadaczka.
Chcąc sprostać szczenięcym obowiązkom, po powrocie do sieci najpierw uruchomiłem swoją fantazję i napisałem nowy wpis, który zaraz wrzucę. 🙂
A dopiero potem pójdę wychłeptać herbatę i sprawdzić, jakie interesujące oferty ma dla mnie lodówka. 😉
Siodemeczko, wydaje mi sie, ze jesli nowo polozone chodniki sa juz mocno poplamione, to jest to wina raczej chodnikow, zlej jakosci nawierzchni, a nie ludz, uzzytkowbikowi. Beda sie na nie zawsze wylewac jakies smary i tluszcze, ale one nie powinny przenikac nawierzchni.
Klakiera zas pragne zapewnic, ze nasza Pani Dochodzca (juz od trzzydzestu lat) jest traktowana dobrze i autentycznie szanowana i przeze mnie i przez E., choc Mordka ma do niej troche pretensji do jej namietnosci do uzywania ryczacych maszyn jak np odkurzacza.
Dobra Pani Dochodzaca jest na wage zlota i trzesiemy sie nieustannie ze strachu, ze w koncu bedzie chciala pojsc na zasluzona emeryture. Jestesmy z nia bardzo zzyte i ufamy jej bezgranicznie, bo jest mila, lojalna, kulturalna i mozna je zaufac we wszystkim. Jest dobrym czlowiekiem i nas za takie uwaza, zwlaszzcza E, ktora uwielbia jako osobe i jako pracodawce.
Aha, i nie mam pojecia dlaczego wyrazenie „pani dochodzaca” kojarzy Ci sie ze slangowym, obozowyn wyrazem „dochodiaga” – stojacy jedna noga nad grobem, prawie umierajacy ( z powodu np ciezkiej pracy w obozie).
Naprawde beats me. W tych dwu roznych slowach z roznych jezykow tylko rdzen jest wspolny – „chod”.