Świat właściwie urządzony
Już od wczoraj przygotowywałem się do dzisiejszych obchodów Dnia Kota. Miałem zamiar zaraz z rana złożyć życzenia Kotom blogowym, ale kiedy tu zajrzałem, żadnego Kota jeszcze nie było. Rozeszły się wczoraj po ciepłych kątach i nawet uśmiechów nie zostawiły. Cóż było robić, przeszedłem się do Kota Sąsiadów. Dzikus wprawdzie z niego straszny i zbliżyć się do siebie zanadto nie pozwala, ale myślałem, że przy święcie będzie łaskawszy. Kiedy jednak wspiąłem się na tylne łapy i zajrzałem przez okno zobaczyłem, że Kot Sąsiadów pogrążony jest w głębokim śnie. Nieuprzejmie by było w taki dzień brutalnie go obudzić, więc nawet nie szczeknąłem, ale z ciekawości zacząłem się przyglądać jego snom, bo pomyślałem sobie, że może znajdę w nich jakąś wskazówkę, czego należy Kotom życzyć. Wiecie chyba jak to jest – najczęściej życzymy bliźnim tego, co nam samym wydaje się atrakcyjne, ale niekoniecznie pokrywa się to z ich marzeniami. Każdy ma w końcu swój własny pomysł na to, jak powinien wyglądać właściwie urządzony świat. Ja też mam, ale dziś chciałem być altruistą, zapomnieć o własnym psim ego i, jak to mówią Anglosasi, chociaż raz wejść w buty Kota.
I rzeczywiście, kiedy tak obserwowałem kocie sny, wpadł mi w oko jeden, który wydał mi się kwintesencją pozostałych i świetnie się nadawał do celów życzeniowych. Wyglądał on mniej więcej tak:
„Świat jest niesłusznie urządzony” –
każdy tę śpiewkę chyba zna,
lecz, jeśli spojrzeć z innej strony,
da się to zmienić w trymiga.
Zwijam się na kaloryferze
i w szybkim tempie mi się śni
mysz gigantyczna, wielkie zwierzę,
tłuste, że się nie mieści w drzwi.
Ja na to rosnę w mym marzeniu
i jestem już postury lwa,
i widzę nagle – ku zdumieniu –
że to rośnięcie nadal trwa.
Słonie sięgają mi po kostki,
człowiek to ledwo marny puch,
a dinozaury-niedorostki
łby gdzieś tam mają, gdzie mój brzuch.
I słusznie, bo w obliczu kota,
czym jest przedpotopowy gad?
choćby marudził i się miotał,
to kotom się należy świat!
Więc rosnę dalej. Ponad Andy,
już Himalaje mam u nóg,
hołd mi składają wielkie pandy
i czuję się jak młody bóg.
A stąd już kosmos niedaleko,
w nim wełny kłębków krąży rój,
rozlane w drodze gwiezdne mleko
samo na język pcha się mój
i wszystko czeka, by mi służyć,
mnie bawić, dla mnie tylko żyć…
Wystarczy snu kwadransik zużyć
i wszystko tak jest, jak ma być!
Życzę więc wszystkim Kotom, żeby dzisiaj świat zrezygnował ze swoich przyzwyczajeń i chociaż na kwadrans zaczął być urządzony tak, jak trzeba. 😆
Świat właściwie urządzony
Bez wątpienia jest tak gdy
Jestem zawsze doceniony
No i górą zawsze my!
Kto od kota oczekuje,
że być dołem zechce on,
ten się srogo rozczaruje –
to nie trafia w koci ton! 😉
Kot pójdzie górą,
Kot pójdzie górą,
A mysz w dolinie.
Jak kto nie pomoże,
to się kot nieboże
z myszą rozminie!
Mysz pójdzie dziurą,
mysz pójdzie dziurą,
pod miotłą siądzie.
Więc nadzieja wszystka
kota tylko w Whiskas –
no bo nie w rządzie… 😯
A dlaczego nie? 😯
Moje kochanie.
Kto wątpi w premiera
bieda go zżera! 😆
Ale i tak,
czy kto chciał, czy nie chciał:
Mrrrrau!
Kici, kici kotku mały
Co masz taką mordę wredną
Czego znów wytrzeszczasz gały
Stoisz z miną moczopędną…
Podejdź bydlę to pogłaszczę
Grabie już przygotowane
Czego znów wydzierasz paszczę
Futro masz nierozczesane
Leć no teraz obszczać kąty
Sąsiadowi jak należy
Grał ci kiedyś na dwa fronty
Będzie miał zapaszek świeży
No, jak skończysz dam ci michę
Może nawet Whiskas dam,
Jak nie zrobisz jak należy
To Whiskasa zeżrę sam…
Oj, widzę, że zeen musiał dziś od swojego kota wyjątkowo mocno po nosie oberwać. 😆
A było życzenia ładnie złożyć i nie fikać… 😉
A co się właściwie dzieje z Kotami? Czemu się żaden nie pokazuje? Czy się wszystkie zmówiły i poszły w jakimś tajnym zakątku świątecznie opychać się myszami i wznosić toasty? 😯
Bobik
Wszystkim kotom
dużo własnych dróg
porządnych opiekujacych
pełnych misek
firanek do skakania
czy to nie podpadajace , wszystkie koty gdzieś przepadły , a uczta dla składających życzenia 😉
Niunia, my się prosić nie będziemy! Uznajemy nasz obowiązek życzeniowo-uczczeniowy za spełniony i zabieramy się do wtranżalania przygotowanej wałówy.
Już chciałem warknąć, że dla późno przychodzących kości, ale właściwie równie dobrze od kości możemy zacząć. 😀
Bobikm dzieki, ale swietowanie bede musial odlozyc na kiedy indziej.
W domu zaloba bo wysiadl…….. no, jak mu tam na „b”. Stara przemaweia STRASZNYMI slowami – nawet nie wiedzialem, ze takie istnieja. 👿
Nie sklamalam, nie zmyslalam, my naprawde dzisiaj mamy swieto! Wlasnie w Teleexspresie skladala nam zyczenia Maria Kaczynska, ktora tez dla nas otworzyla dzisiaj w Warszawie pierwsze w Polsce schronisko dla bezdomnych kotow. Tam tez bedziemy leczone i sterylizowane, wreszcie, no bo ktorego kota stac dzisiaj na wiecej dzieci? Czasy ciezkie, kryzysowe, a tak moze da sie przetrwac?
Moja dogadza mi dzisiaj jak moze, nawez paczki posypane cukrem niby tak przypadkiem zostawila na stole i potem niby nic, tak, jakby ten cukier jeszcze tam byl, nawet okiem nie mrugla. A teraz czyta mi ksiazeczke, nie wiem jeszcze, czy mam sie smiac, czy juz obrazic, ale ona sie caly czas chichra, a ksiazka nazywa sie „Kot w stanie czystym”, napisal ja Terry Pratchett. A zaczyna sie tak:
„Az nazbyt wielu ludzi w tych czasach przyzwyczaja sie do nudnych, masowo produkowanych kotow, ktore czesto wrecz ociekaja zdrowiem i odzywczymi witaminami,jednak nie moga sie rownac z dobrymi, starymi kotami, jakie bywaly kiedys. Kampania na rzecz Prawdziwych Kotow dazy do zmiany tej sytuacji, pomagajac ludziom rozpoznawac koty Prawdziwe, kiedy je spotkaja….
Na przyklad wszystkie koty z pyszczkami, ktore wygladaja, jakby ktos wkrecil je w imadlo, a potem wielokrotnie walil mlotkiem owinietym skarpeta, sa Prawdziwymi Kotami…”
No i co wy na to? Mam sie obrazic, czy nie? Bo moja dalej sie chichra.
A moze po prostu teraz wzniose toast mleczkiem ze smietanka za wszystkie koty i koteczki, czy sa prawdziwe, czy nie, za nasze piekne kolorowe sny, za pelne miski i czyste kuwety.
W imieniu wlasnym i tych wszystkich jeszcze leniwych i zaspanych dziekuje za zyczenia i fajne rymowanki. I na podtrzymanie na duchu jeszcze cytat mojego ulubionego J.Pilcha: „Po paru latach, jakie od dnia stworzenia przeszly,dzis juz jasno widac, ze Panu Bogu poza kotami nic sie do konca nie udalo.” Czyz to nie genialne?
Bobiku! Gdy bedzie Swieto Psa, tez bede cytowac!!!
Autor tej ksiazki, Koto, Terry Pratchett ma dzis wystapic w godzinnym programie telewizyjnym i opowiadac o postepach swego Alzheimera, ktorego mu zdiagnozowano dwa lata temu, w wieku 58 lat. Widzialem migawke w ktorej opowiadal, ze nie jest juz w stanie zawiazac krawata.
Nie zamierzamy tego ogladac. Mamy dosc wlasnej sklerozy i rozpaczy, i to nie tylko z powodu b.
Sorry, za kwasne wpisy.
Kocie Mordechaju! masz racje, tez nie chce go w tym stanie ogladac, to wole juz sobie dalej poczytac. Kto tak fajnie pisze o nas kotach, niech juz zawsze zostanie jak ten jego kot, „w stanie czystym”.
Słuchajcie, co się właściwie dzieje? Jakieś miazmaty rozpaczy po świecie krążą i żyć nie dają. Ja też, mimo Dnia Kota mam dziś taki nastrój, że tylko iść i się powiesić. I wszyscy wokół mnie. Żadnej uśmiechniętej gęby jeszcze dziś nie widziałem. Biometeo jakie, czy ki diabeł? 😯
Mordechaju, a czy hydraulik jakiś się zapowiedział? I w jakim czasie – najbliższym, czy raczej koło dalszego?
U nas sezon na kaczki. Dundee pewnie zaszyty gdzies w krzakach obserwuje i cieszy sie dodatkowo w swoim dniu.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/SezonaKaczki?authkey=MGL5tLvY0_U#slideshow/5303822982868381362
Dla podniesienia niskich nastrojow, usmiechniete:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Lizaki?authkey=3lkgq5K0nfY#slideshow/5303825720177179986
I do tego sie jeszcze krwawe lowy gotuja! A moze by tak psinka dzisiaj zjadla troche marchewki?
O!!! przepraszam, ale zdaje sie, ze Dundee to tez nasz w stanie czystym. Cofam marchewke, niech sobie pogoni te kaczki!
Panno Koto – Dundee to kot, psinka to Kama 🙂
Kama tylko wystawia. Dundee sprawy doprowadza do konca 🙁
🙂
Moze to ten moment w zimie, kiedy juz sporo jej uplynelo, zeby podciac energie z poprzedniego lata, a wiosny jeszcze nie widac – wprost przeciwnie, dalej pada snieg.
Tymczasem dzisiaj uslyszalam w NPR krotki wywiad z Davidem Denby’m, ktorego recenzje filmowe zawsze czytam w New Yorkerze, bo oprocz znania sie na kinie, ma tez swietne pioro. Wlasnie napisal ksiazke o tytule „Snark”, co w tym przypadku oznacza latwa uszczypliwosc, i splycenie rozmowy na internecie, ktorego w ogole jest ogromnym wielbicielem. Bardzo ciekawie mowi; chyba przeczytam te ksiazke. Tu jest ten 6-minutowy fragment, niestety po angielsku, ale moze kogos zainteresuje. Mnie zaraz w glowie kliknely blogi, nie tylko polityczne…
http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=100763005
Wando, czy to aby na pewno są kaczki? Według mnie kaczka nie pływa, tylko leży w brytfannie w towarzystwie pomarańczy, ma ciemnobrązową, błyszczącą, jakby lakierowaną skórkę i pachnie tak, że aż w nosie kręci. To w basenie wcale tak nie wygląda! 😯
Wlasnie dla podniesienia nastroju zzarlam paczke chalwy – i juz mi lepiej!
Hydraulik sie jeszcze nie zapowiedzial, bo nie byl dzwoniony do.
Jutro. Dzis za duza psychiczna kruchosc, Bobiku, Stara moglaby sie jeszcze rozplakac w telefon. Do tego nie dopuscimy. Niech juz lepiej mowi glosno te slowa, co to wiesz….
Dzis z rana skopala bardzo pieknie roze pod oknami, umascila je wlasnym – ze sie tak wyraze – kompostem, ktory wreszcie po dwoch latach dojrzal i z poczuciem, ze odniosla nad soba w zwyciestwo wrocila do domu. A tu na nia – hyc! Lubudu! B i cala reszta. ?$%&^*” !
Wando
ja rozumiem ,ze te na patyku to dla nas od Dundee 😉
Modrchaju
szukam w pamieci na „B” po kolei
beczka śmiechu
balon
bałwan
brykiet
burbon
i dochodzę do wniosku ,że Tobie pewnie teraz potrzebny brykiet i burbon
Jak to bylo z tym starym kawalem? Po stawie plywa, kaczka sie nazywa?
A zamiast pomaranczy moze tez byc kiwi, albo jabluszka w srodku, albo bambusiki….mniam, mniam…
Emi
gdzie jest Babka , czy szykuje poczęstunek dla kotów czy dla nas 😉
Lizaki sa dobre na drobne i wieksze smuteczki, chalwa zreszta tez. Ale najlepszy jest kogiel-mogiel wlasnorecznie ukrecony w ladnej filizance albo ukochanym kubeczku
Oczywiscie lizaczki do podzialu 🙂 smacznego
Mnie słodycze w ogóle nie poprawiają humoru, za to pogarszają żołądek. 🙄
W tej rozmowie z Denbym opis „snarka” (a może by to nazwać smarkiem? Całkiem by pasowało 😉 ) jako płytkiego, prymitywnego i przeważnie anonimowego, w odróżnieniu od ironii, która się mieści na całkiem innej płaszczyźnie intelektualnej. O ile w ironii Denby widzi narzędzie wyrafinowanej krytyki, o tyle w smarku przede wszystkim wyładowania resentymentów.
A taki np. Onet głównie smarkiem stoi… 🙁
Ja tam, jak mam takie nastroje, i mam chwile czasu, zeby im przeciwdzialac, raczej nie jem slodyczy, ale wole spacer (o ile nie ma sniezycy), albo jakas ciekawa ksiazke, lub film, ktore przeniosa mnie gdzie indziej. Dopoki cos mnie jeszcze ciekawi, wiem ze ja wygrywam z nastrojem, a nie – on ze mna. Ale kazdemu pomaga inna kuracja, bo nie jestesmy przeciez tacy sami. Pewnie bliski bylby mi program filmowy Krolika – moze jakis chick flick, albo napredce zorganizowane spotkanie z przyjaciolka, zeby ten chick flick ogladac w towarzystwie, i nawzajem sobie podawac chusteczki do ocierania lez… 😉
Tak, Bobiku, on ironii wcale nie potepia, tylko takie plytkie, odruchowe wypowiedzi na tani poklask. Ale w ogole to snark to chyba kuzyn sound bite z telewizyjnych wiadomosci. Wszyscy juz wiedza, ze zacytuja tylko kilka sekund z ich wypowiedzi, czyli zrobia wlasnie sound bite, wiec sa zmuszeni do juz nadmiernych skrotow, a wlasciwie tylko wypowiedzi wyglaszanych po to, zeby je zauwazyc, a nie zeby cos wytlumaczyc. Na anonimowym internecie ta chec bycia zauwazonym jest chyba jeszcze wieksza. I do tego dolaczaja sie resentymenty.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy04?authkey=CcR8tWCtNiA#5303845607006870802
Z głodu mi graj kiszki,
Co widać po mej tuszy.
Lecz boję się tej myszki,
Bo bardzo po niej suszy!!
Wszystkim Blogowym Kotom w Dniu Ich Święta-
Najlepsze Życzenia składają Emi z Babką !!
Jestem jestem Kochani!Już podaję wiadomości:
Zyczenia dla kotów powyżej.
Moja klawiatura wygląda jak ruski generał, ma wszystkie złote zęby.
Zrobiłam to za radą nietoperzycy, a literki miałam na złotym tle, ale może dzięki temu będzie mniej literówek.Oby.
Wczoraj nabyłam nowego hydraulika p.Jarka wprost ze sklepu z tym sprzętem i bardzo sobie chwalę.
Poprzednik( kochliwy) chyba już w nasze okolice nie zagląda.
Bardzo się ucieszyłam wierszykami Bobika i zeena, Bobik ma tylko z kotami widac doświadczenie sąsiedzkie, ale zeen- widać,że kocią naturę zna od podszewki.
A Twój kot zeenie nie sika gościom do toreb? Bo moje lubią gości zniechęcać do wizyt.
Babko, to moze teraz powinnas tytulowac komputer „panem generalem”? 😀 A wlasciwie – „towarzyszem generalem”, chyba ze ta moda przterwala wszystkie zmiany rezimow, i dzisiejsi generalowie tez lubuja sie w zlotych koronach…
A ja usmazylam nalesniki i przeslalam Niuni Hermesem (nadziane tradycyjnie – miesem, i eksperymentalnie – curry warzywnym, ktorego wczoraj zrobilam bardzo duzo i dzisiaj je zagospodarowuje). 🙂
Witaj Moniko,A mnie dzisiaj naleśniki żle się smażyły, oczywiście musiałam wziąć nie tę makę i była powtórka z rozrywki.
Zeby nie być gorsza od wczorajszego Bobika , (lubię działania w zespole) przypaliłam też krupnik- zajęta tymi generalskimi żębami.
Kto się nie boi czarnego kota- kolejne zdjęcie już archiwalne:
Nasz pierwszy kocur o imieniu KOCUR,przezył u nas bez chorób 17 lat.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy05?authkey=LH6cvt6N-Gs#5303853594206130434
Bardzo piekny, Babko. Bardzo lubie czarne. A pomylki z maka mnie sie zdarzaja takze. Kiedys upieklam domowy chleb – zwykle nic nadzwyczajnie trudnego, ale tamtym razem w roztargnieniu siegnelam po make gryczana. Wyszla niezwykle interezujaca cegla o przedziwnym szarawym kolorze, ktorej do dzisiaj nie moge zapomniec. I zupelnie nie do jedzenia – niestety nie byly to bliny w ksztalcie chleba. A co do przypalania, to w filmie „Sabrina” ktos twierdziL, ze przypalanie jest jednak objawem szczescia, a niedopiekanie – depresji.
Bobiku, dzięki za odpowiedź,
Mnie też dzisiaj nastrój biometeo dobija bo sypie, jak już nie powiem co, zatem nie mogę wychodzić, słowem łańcuszek niedogodności, bo wtedy Emi poszkodowana=ja zestresowana= Emi zestresowana itd.
Nie powiem,żebym sobie zasłużyła na taki tryb życia.
Czuję się jawnie i niesprawiedliwie poszkodowana.
Taka złość mnie ogarnęła,że się dzisiaj przyłapałam na zdrożnej myśli, że jakby to było możliwe i zamienne- chętnie bym komuś złamała nogę!:evil:
Widać z tego,że aniołem nie jestem, ale Was tam tyle aniołów to chwatit, jak już przy rosyjskim zostajemy.
Ale i zmojej strony też Wam nic nie grozi, bo się chyba wirtualnie nie da kości nikomu łamać, najwyżej podsyłćć.
podsyłać*Pardon, ale narazie mnie złoto po oczach wali!
Dobra, mogę dziś robić za dyżurną rozradowaną gębę. W sumie długo się nie napracuję…
Co to za rozradowana gęba, która nawet uśmiechnąć się nie potrafi? 😯
A ja mogę Helenie coś przyjemnego obwieścić. Jej B. to jest mały pikuś. Po prostu główka od szplki, na której może się zmieścić zaledwie 2836 diabłów.
U nas przed chwilą w kuchni rozległ się podejrzany dźwięk. Po przeprowadzeniu wizji lokalnej okazało się, że było to kapanie z sufitu. Po przezwyciężeniu pierwszego szoku tata poszedł sprawdzić, co się dzieje i znalazł następujący horror: w dachu musiała się zrobić jakować nieszczelność, przez którą obfite nadreńskie opady wchodziły sobie do domu, ale nie przeciekały zaraz na dół, tylko wsiąkały w materiał izolacyjny. Dopiero kiedy ten pampers się napełnił, zaczęło się lać i na dół. Czyli cała izolacja do wymiany, a i z dachem trzeba coś zrobić. To jest tyle diabłów, że nawet ich jeszcze nie zdołałem policzyć.
Jakby to było przyjemnie, gdyby się zepsuł tylko B. 🙄
Bobiku, to ja Ci mówię, Ty się wódki napij!
A, to ciekawe. Mój tata też coś bardzo podobnego mówił. Tylko tak jakby bardziej do siebie, a nie do mnie. 😀
Opowiem wam cos smiesznego, no za wyjatkiem Heleny i Kota M., bo ich nic nie rozweseli z powodu b. Ja uwazam, ze Londyn nie zasluguje na miano Stolicy Swiata, dopoki problem b. nie moze byc rozwiazany w ciagu godziny, no moze dwoch jesli to week-end.
Otoz rano wlaczylam blog a tu nic zadnych wpisow. Mysle: Bobik odsuniety od kompa, albo strajkuje, albo zmilcza dzien kota- coraz to powiekszajacego sie gangu. Az tu nagle okazalo sie, ze towarzyska rozmowa sie kreci juz pod nowym wpisem bez zadnego ostrzezenia. Ha, ha, v. funny.
Ja dzisiaj nie gotuje obiadu, bo:
-mam zlamana noge,
-nie chce mi sie nic robic,
-chce mi sie tylko jesc.
Bobiku, moze nie bedzie tak zle? Nam kiedys tez tak nagle dach zaczal przeciekac, co ciekawe, tez w kuchni. Okazalo sie, ze wcale nie trzeba bylo wszystkiego tak gruntownie wymieniac. U nas to byla dziura w kominie, nieduza, ale jednak. Lalo sie bardzo dramatycznie, i przecieklo dopiero po nasaczeniu izolacji. Ale jakos sie wysuszylo po zalataniu dziury, juz nie pamietam jak ten material izolacyjny osuszyli, ale wiem, ze nic nie wymieniali i nie bylo to – w porownaniu z naszymi przerazonymi oczekiwaniami – az takie drogie.
pies od wódki zidjocieje…Tak myślę czy nie stać się jeszcze dodatkowo abstynentką? moja siostra na ten pomysł stwierdziła że potem tylko grób.
Bobik, nie masz pojecia jak Wam wspolczujemy!
Moze gadam glupoty, ale wiem, ze mozna wypozyczyc taka maszyne, ktora wysusza – taka przemyslowa suszarka. Moze byloby tio taniej niz wymieniac cala izolacje?
Wyglada na to, ze wszyscy musimy sie napic.
Biedny Tata! Czy on, Zlota Lapka, bedzie probowal; sam to naprawiac?
Czy macie ubezpieczenie na dom?
piję Martini. Bobiku nie martw się, jutro Cię rozweselę bo opowiem jak smażyłam naleśniki . Jutro ten dzień nastanie , próba generalna naleśnikowania.
Zdaje sie, ze wyszedl Swiatowy Dzien Klapouchego… A z tym materialem izolacyjnym i jego osuszaniem Helena ma racje. U nas cos chyba tez wtryskiwano, oprocz osuszania (srodki przeciwko zaplesnieniu).
Ale mnie nastraszyłeś Bobiku, może to przez czarnego kota, którego posłałam linkiem?One podobno mają dziewięć żyć ?
(czy to się w ogóle odmienia?).
Szczerze współczuję nic nie poradzę, mnie to tylko tfu, tfu sąsiad może zalać z góry.Raz mnie tak zalał- masą samopoziomującą.Czułm się , jak w horrorze 👿
He, he, ubezpieczenie! Jakieś tam ubezpieczenie mamy, ale jak co do czego, to zawsze gdzieś stoi małym druczkiem, że właśnie takich przypadków to nie obejmuje. 🙄 Złota Łapka będzie się musiała jakoś sama z tym uporać.
W każdym razie w abstynencję nie mam dziś najmniejszego zamiaru wpaść!
Króliku, ktoś to mawiał (bodajże Michnikowski) – „moje hobby to raz dziennie coś na ciepło!”. Ale przecież Ty nie musisz mieć takiego hobby. Jak Ci się robić nie chce, to jedz na zimno. Psy tak zawsze robią i szczególnie z tego powodu nie cierpią. 😉
Bobiku, ma nadzieje, ze nastepny Dzien Kota bedzie laskawszy, trzymaj sie cieplo i sucho jak sie da.
Odprowadziliśmy rurką do zlewu 90-litrowy kubeł wody i na razie przestało kapać. Jakież to dziwne rzeczy potrafią cieszyć… 😆
mój pies dziwnie na mnie patrzy gdy przychodzę do domu .Czasem myślę czy aby nie ma Alzheimera. Ciekawe czy zwierzęta chorują na tę straszną chorobę.?
zastanawiam się z których to Kotów jest panna Kota. Ja osobiście lubię kotów nizinnych ale są różne gusta. Zaświadczam, że chociaż nic na to nie wskazuje, mam po kolei w mózgownicy .. papa dobrej nocki
Dzień Kłapouchego to jest bardzo ładna nazwa. Chyba ją sobie przyswoję. 😉
Trzymaj sie Bobiku. I pamietaj, ze alkohol ma takze wlasciwosci antyplesniowe i osuszajace, wiec abstynencja jest absolutnie niewskazana. 🙂
Jak już o dziecięcych sprawach mowa- podsyłam zdjęcie c,b.gobelinu, który wytkałam z rysunku małego chłopca.Wówczas miał lat 4.
Wg. autora jest to spotkanie tygrysa ze lwem.
Bobiku suszej Ci?Biedny Twójj Tata oj, biedny!! 😡
Wybaczcie z rozpędu wysłałam komentarz, a o linku zapomniałam.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy?authkey=XUl2bBnPqD4#5303883155133440962
Jarzebino, niestety zwierrzetom przytrafia sie demencja starcza. To jest bardzo przykre. Ale „dziwnie patrzy” chyba nie swiadczy jeszcze o demencji.
Pewnie Jarżębinko coś zmieniłaś w swoim wyglądzie.Wiem,że zwierzęta dziwaczeją, jak ludzie na stare lata, ale znacznie rzadziej.
Króóóólllliiikkku !!Jak Ci tam, stale się dopytuję !?????
Nic nie piszesz, a ja się z Tobą solidaryzuję w niedoli.
U mnie ok.Już wychodzę.Dzisiaj nie byłam, bo śnieg wali jak na Alasce,a te 6 ytg. bardzo mnie wdodatku wydelikaciło i nieco rozleniwiło.
Odrabiam zaległości porządkując dokumentację , bo chyba niebawem utonę w papierach.
Czy ktoś wie co z rysiem?
Żeby nawet na Dzień Kota się nie pojawił? :schock:
Chyba zamiast Dnia Kota, powinien być Dzień Naleśnika!Monika smaży, ja próbowałam dwa razy, Jarzebina też smaży.Zmawiamy się wirtualnie, czy jak? 🙂
Na widok tego tygrysa i lwa swiat sie usmiecha
Ja uznałem, że Dzień Kota wcale nie wyklucza Dnia Kłapouchego, ale do tego ostatniego musi być koniecznie jakaś mruczanka.
Nie dość, że febra tobą miota,
jeszcze ci spłonie dom do tego…
W ten właśnie sposób się Dzień Kota
zamienia w Dzień Kłapouchego.
Wyrzucasz przypalony garnek
(twój ulubiony, niech szlag trafi…),
witasz uprzejmie myśli czarne,
bo one z twojej są parafii,
nalewasz sobie sporą setkę
(dziś z abstynencją masz na pieńku)
walisz się ciężko na kozetkę,
i śpiewasz sobie pomaleńku:
Dwa smutki lepsze od trzech smutków,
ale od czterech lepsze trzy,
od kota lepsza kość w ogródku,
kot za to lepszy jest niż pchły.
Sześć zmartwień gorsze jest od pięciu,
a siedem gorsze niźli sześć,
od pcheł jest gorszy dzień w zamknięciu,
szczególnie, gdy nie dają jeść.
A gdy prześpiewasz razy trzysta
tekst cały tej mruczanki miłej,
toś w każdym razie już skorzystał,
bo przez ten czas się nie martwiłeś! 😀
Moniko,nie mogę do mojej klawiatury mówić Panie Generale, ponieważ u komisarza Fomy bywa wielce zasłużony Generał i jak sądzę nie ma On złotych zębów, jak moja klawiatura.
Ale coś wymyślę.
Może:”Moje złotko?Albo mój skarbie?”.:smile:
Ostatnio wszyscy w złoto inwestują…
Bobiku, uff –
to Ci opowiem choc nie wiem czy cudze opowiesci moga poprawic nastroj.
A wiec zmienili nam dach. Bo tu czasem sie zdarza sie grad i wowczas sie nalezy w ramach odszkodowania. A w kuchni mamy skylight. Tydzien po wymianie przyszla jedna z tych teksaskich ulew, co to suche strumyki zamienia w rwace nieprzejezdne rzeki, auta zmywa z ulicy i w ogole nieszczescie. A nam przez ten skylight wprost do kuchni lalo sie wiadrami. Nie do smiechu bylo ale przynajmniej szybko sie wyjasnilo.
Niech Ci tam szybko sie obsusza
Mruczanka jest bardzo piekna i poetytcka, ale jest jedno miejsce, co do ktorego nie jestem powien czy Poecie lapa sie nie powinela: cos o kosci i o pchlach.
Chyba nastapilo lekkie przejezyczenie wskutek zapijania smutkow i mialo byc:
Od kosci lepszy kot w ogrodku
Szczegolnie gdy nie gryza pchly.
Tak mialo byc, nie?
Bobiku – przepiekna mruczanka. I oprocz wzmianki o Dniu Kota, nadaje sie na tyle innych dni. Chyba sie jej naucze na pamiec. 😀 Zwlaszcza, ze mysl mi bardzo bliska, a forma mruczanki jest rownie cenna jak forma sonetu, i pewnie wczesniejsza…
Bobiku Kochany!Cudne!!Znow będę na pamięć wkuwać?
Lejesz ten wiersz, jak dobrą gorzałę w moje zranione serce i członki :smile:( musiałam uzyć liczby mnogiej , choć noga jedna)!
Wando TX to bardzo zabawne wydarzenie :dzieciak znajomych plastyków,żeby od niego wydębić prawa autorskie musiał być przekupiony jakimś wówczas modnym zagranicznym cyborgiem sporej wielkości.
Gobelin był bardzo kolorowy.Tło z naturalnej grubej owczej wełny a reszta w oranżach i żółciach.Niestety nie mam kolorowego zdjęcia
Włąściwie żałuję,że go sprzedałam, ale to taki głupi zawód, ktoś z wielkich powiedział,że ” szkoda iż nie można zamienić przyjemności zarobkowania na radość tworzenia.”
Jeszcze gorzej, jak brak tego i tego.Chyba te moje wierszyki to taki produkt zastępczy. 😡
Zas a propos sonetow, tu link dla Mordechaja:
http://www.huffingtonpost.com/john-lundberg/a-short-history-of-the-so_b_166811.html
Wando, oczywiście, że opowieści o cudzych kłopotach (zwłaszcza ex) są bardzo pocieszające. 😉
Trochę się teraz zaczynam czuć jak znana skądinąd żaba – „niech pani chucha i dmucha, bo pani musi być sucha”. Ale, zważywszy na tę nalaną setkę, właściwie wcale nie chcę, żeby mnie jutro suszyło. 😆
Moniko telepatia? Z tym:” na pamięć”?
Babko, no kurczę, że też musiałaś ten gobelin sprzedać. Sądząc z opisu kolorystycznego tak by mi pasował do sypialni… 😆
A wierszyki rzeczywiście trudniej spylić niż gobeliny. 🙁
Moniko, we wszelkie dni poza 17 lutego można stosować tę mruczankę podmieniając pierwszą zwrotkę:
Nie dość, że dręczy kac namolny,
jeszcze ci spłonie dom do tego do tego
w ten właśnie sposób dzień dowolny
zmienia się w Dzień Kłapouchego. 😀
Nic straconego, karton w skali 1:1 mam, może to latami potrwać, ale jak mnie coś najdzie to może powtórzę ?
Tylko,żeby mnie naszło…
A czy Ty Bobiku za duży nie jesteś na takie infantylne rysunki?
Goła Lady nad łóżkiem, np . rasy nagi chiński grzywacz nie byłaby lepsza?Coś , jak Amor i Psy (che)?:smile:
Gobelinów od 10 lat już nikt nie kupuje.Za kryzysu poprzedniego, kiedy nic nie było w sklepach dla nas to był czas prosperity.Wszystko sie sprzedawało .
Z trudem uchowałam kilka wskutek protestów Rodziny,że wszystko sprzedam i przejżdżę.
O wierszacg nawet nie wspomnę.Moj wydawca narazie milczy jak grób.
A „Smoki” wykupywałam sama z drukarni, bo
wydawca nie zapłacił .
Jedna z lepszych mruczanek. Powinina sie tytulowac Hymn na 17-go Lutego.
Babko, nie pisalam, bo nic dobrego nie slychac jesli chodzi o moja noge, ale Dzien Klapouchego jest odpowiedni zeby wyznac, ze: kolano przesuniete, sa pekniecia, wszystkie trzy sciegna zerwane, rekonwalescencja kolana w marcu, potem operacja na sciegna, potem jeszcze jedna rekonwalescencja. Ma to zajac od 6 mies do roku. W tym tygodniu dostaje knee brace do rekonwalescenji #1.
Babko, czy chodziło Ci o taką pin-up-girl?
http://www.ecards-tiere.de/fotos/hunde/hunde1/nackthund.jpg
Może faktycznie stosowniejsza w mojej sypialni od lwa z tygrysem? 😀
Króliku, natychmiast przestaję się martwić dachem. Ciebie to dopiero naprawdę dorwało! 🙁
Przykro mi bardzo króliku, ale musisz to porzetrwać,To okropne. Te ścięgna ważne!!Stale stosuj żel.Aż mi się wierzyć nie chce,że na biegówkach, aż takiej kontuzji się można nabawić,Trzymam kciuki za Twoją pomyślną kuracje.Bardzo to niesprawiedliwe.
Nie zamierzam być doradcą, ale ja te ściegna w udzie miałam tez mocno naciagnięte i bardzo mi pomagał żel żywokostowy i jem do dzisiaj te galaretki z kurzych łapek.Cholerna robota przy nich , ale jak trzeba to trzeba.
Wszelkie galaretki owocowe, żelki wszystko to wcinaj.Celęcina też szczególnie giczki itp.
Posyłam Ci coś starego i zabawnego w nawiązaniu do mojego komentarza powyżej.Trzymaj się!!
http://www.youtube.com/watch?v=kSlF-EyaiqY
Bobiku cudna Ona!Nie wiem, czy nie Najpiekniejsza.Muszę sobie taką kiedyś namalować, miałam taki obrazek, zdobi teraz pewną Lecznicę,.Jest przepiękna!!Ja zawsze mówię,że przypominają mi małego konika.
W dodatku nie ma problemów z drdeami, jak u Ciebie i Emi.Buziaki! 🙂
To tu jeszcze „Śniadanie na trawie” – panie gołe, panowie ubrani. No, może „Śniadanie na kanapie”. 😀
A ta z obrożą, to chyba „Historia O”, albo coś w tym rodzaju? 😯
Rabie galaretke ile wlezie, Babko.
Jakos to nam sie wszystko wytrzynasci: b., dach, kolano. Dopoki naprawialne to nie jest zle.
Mam nadzieję,że to będzie szybciej króliku.Tylko dbaj o siebie.Nie mogę Cię inaczej wesprzeć, jak tylko wirtualnym słowem. 🙂
Bobiku!Te sexówy są przepiękne!
I popatrz jedna z kilkoma biustami- starczy za trzy!
Jaki men by się oparł takiej pokusie! 😉
Nie potrzebny Ci lew z tygrysem.
Natura zaiste jest cudownym twórcą.
Czasem się zastanawiam, czy to nie profan taki człek, jak ja?
Przecież nic lepszego nie stworzy!!
Bobiku, dopiero teraz doszlam do komputera. Za wersje uniwersalna mruczanki bardzo dziekuje – na pewno (niestety) przyda sie. Mam nadzieje, ze sie osuszasz na wszelkie, w tym plynne, sposoby. 🙂
Kroliku, trzymaj sie – ja mialam dwie operacje kostki, i przy drugiej juz stwierdzilam, ze zaczynam sie do nich przyzwyczajac… W kazdym razie bylo to zajecie mniej wiecej na tyle czasu, co u Ciebie. Pocieszalam sie jedynie nadrabianiem brakow w czytaniu, choc mialam wrazenie, ze nie musialam nic lamac ani operowac, zeby zwiekszyc ilosc lektur. Wlasnie w tym roku mija dokladnie dziesiec lat, i jestem dowodem na to, ze jest zycie nawet po takich przezyciach…Galaretki swietne, i zel, ktory wspomina Babka tez bardzo mi pomagal.
A co do tych psich pieknosci, to one sa takie rozebrane naturalnie (wiem, ze sa bezwlose rasy), czy przy pomocy psiego fryzjera?
Nie, Moniko, te szkarady takie sie urodzily, Chybam bym umarl z zaambarasowania, jakbym mial tak wyjsc na podworko…
Dzieki za atykulik o sonetach, choc zupelnie nie jestem w stanie pojac w jaki sposob ten ostatni wiersz kwalifukuje sie jako sonet. Przez osiem godzin w autobusie to mozna byloby napisac 14 linijek z rymami abab cdcd etc, jak sie jest poeta. 👿
Curioser and curioser. Dziekuje, Mordechaju. Biedactwa, rzeczywiscie bardzo oryginalna uroda, dla nielicznych chyba amatorow. Zas co do sonetu, to ogolnie sie zgadzam, ze mozna sie bylo wysilic na rymy. Ale lubie niektore sonety Gerarda Manley’a Hopkinsa, a one tez mialy forme nieklasyczna. Tylko na lamanie konwencji mozna sobie pozwolic w nielicznych przypadkach, i raczej temu nierymowanemu sonetowi nie dalabym tego samego benefit of the doubt, ktory latwo mi przychodzi dac Hopkinsowi.
O wrodzonej wrednosci Niemcow pisze profesor filozof z Rzepy:
http://www.rp.pl/artykul/264289_Incydent_monachijski_.html
Dzień dobry!
Na całych połaciach- śnieg! I sypie….
Widzę, że będzie co po południu czytać 🙄
Niuniu, melduję gotowość do pomocy przy sniadanku. Ciekawe, czy moje malutkie jeszcze nóżki pozwolą mi nadążyć w bieganku za wami? Tyle śniegu dokoła…..
Amigo
Ty sie nie przejmuj małymi łapkami , ja mam male łapki i popatrz jak mi idzie .Najpierw przygotujemy śniadanko .Wczoraj był dzien Kota i Kłapouchego a jutro dzien NALEŚNIKA , więc dziś zrobimy małą uwerturę do jutrzejszego dnia .
Dziś będą nalesniki z owocami i bita śmietaną .Tylko zadnych sztucznych owoców wszystko świerzutkie : kiwi , mandarynki ,banan , ananas,winogrono , smietankę zaraz ubijemy i gotowe .Dla tych co wolą cos bardziej tresciwego zrobimy farsz miesny z papryka , ogóreczkiem , cebulką
Babko
co to znaczy jak mi sie „zachce” , Tobie zawsze ma się chcieć : 😀 do przyjaciół a skoro jesteś jeszcze o jednej nodze rysuj , potem wystawimy na aukcję u Bobika i gotowe 😉
Króliku
rosół z lanymi kluseczkami będzie o 13 mojego czasu więc zapraszam, jak nie zdążysz wleje do weczka i wyślę do Ciebie Hermesem 🙂
Bobiku
dzisiaj trzeba byc pragmatycznym Le Corbusier mawiał d=Dom jest maszyną do mieszkania wiec wszyscy na ochotnika naprawiamy Twój dom w rytm znanej piosenki narzędzia widać jakie trzeba na obrazku , niech kazdy wybierze sobie odpowiednie dla siebie
http://www.youtube.com/watch?v=OzqWAN1lWGY
Dzień dobry 🙂 Piszę tylko, że nie mam czasu nic napisać, bo muszę lecieć w teren. Jak wrócę, to pogadamy! 😎
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article320470/Wstrzasajace_wyznania_corki_pedofila.html
Zalaczam linka z Dziennika, ale ostrzegam, ze jest to strasznie przykra lektura i osoby o slabych nerwach, niech pomina.
Wywiad z 45-letnia kobieta, ktora cale zycie az do zamazpojscia byla potwornie molestowana i gwalcona przez ojca na oczach calej rodziny. Wydala teraz o tym ksiazke.
Najbardziej wstrzasnelo mna wyznanie, ze kiedy odwazyla sie opowiedziec o swej sytuacji rodzinnej nauczycielce, ta ja odeslala z kwitkiem i nic w tej sprawie nie zrobila.
Bezsilnosc i groza.
A rozmawia z nia moja dawna kolezanka redakcyjna Renatka Kim, ktora ogromnie lubie i ktora w swoim cxzasie namowilam na zrobienie kilku bardzo dobrych materialow radiowych. Byla potem swietnym sprawozdawca sejmowym dla TVP.
Witajcie wszyscy pocieszyciele strapionych.Jesli któś nie wie czemu jestem taak optymistycznie nastawiona z rana to odsyłam do Komisarza Fomy.
Otóż wczoraj gaworząc o kryzysie z Bobikiem i pod wpływem złotych zebów , które zafundowałam mojej klawiaturze( Niuniu!Jak one pięknie błyszczą!), rozważając ewentualne skutki finansowe- postanowiłam lokować w dzieła sztuki!Złoto tylko w klawiaturę.
Dla pewności będę te prace kupowała tylko od siebie!Komisarz upewnił mnie,że obrałam dobry kierunek, wierzę Mu!!
Moniko!Nagie i nie nagie chińskie grzywacze,to nie są brzydactwa, jak pisze Helena, kilka odmian i te z włosem widać na tej uroczej kanapie i wbrew pozorom to mądre pieski.I maja coraz więcej amatorów.
Posłużę cytatem ze „Szwejka”:”Tak brzydki,że aż piękny”.
Mordka tego nie zrozumie,bo koty to piecuchy i nago w samej fryzurze -nie lubią chodzić.
TWK informuję,że pichcę(brr) dzisiaj pomidorową z lanymi kluskami , polędwiczki wieprzowe, ziemniaczki i ogórek kiszony w sosie musztardowym( nowość, przepis sąsiadki, pycha).
Widział kto Rysia? 👿
Nigdy i nigdzie nie twierdzilam, ze te psy sa brzydkie. Ja to jestem ja, a Mordka to jest Mordka. Nie jestesmy nawet blizniakami i czasami roznimy sie w pogladach. Mordka ma bardzo silne poczucie decorum i godnosci wlasnej i wierze mu kiedy mowi, ze nie wyszedlby na podworko wylacznie we fryzurze. Wygladalby zreszta jak wariat.
Nie przyszloby mi do glowy mylic np Bobika z jego Mama, Emi z Babka, Amiga z Malgosia czy Weronika. Ani urody czy jej braku z madroscia.
Babko,ja widzialem rysia brykal tu i tam w sombrero na glowie
przeczekal w ukryciu wczorajszy dzien „kociokracji” i jest tutaj
😀 😀 😀
niuniu,dziekuje za pocieche przy pani gawryluk
mrozi mnie jednak takie porownanie 😀
Heleno,trudno sie czyta, wstretne
Rys
niech nic Cie nie mrozi , bo nam zamarzniesz i juz sie nie pojawisz , kto mi będzie dzien dobry na powitanie mówił i wrzątek przygotowywał , mały Amigo dwoił sie i troił ostatnio by Cie zastąpić
Ty lepiej powiedz ile tych pozycji sprzedaleś przez ten czas co Cię nie było .Babka juz sie denerwowała jak mogłes 😉
Wróciles w sam raz jutro dzien NALEŚNIKA , liczę na Twoją pomoc ❗
martwimy sie o czytelnikow mlodych,a tu w sobote
sprzedalismy 500(!)sztuk stephenie meyer”breaking dawn”
(po niemiecku)
innych pozycji duzoooooooooooo
niuniu,nalesniki bynajmniej i owszem zawsze 😀
A jak się obserwuje kocie sny? Bo bym może jaki eksperyment zrobił…
Rys
Moja Młoda czyta srednio za kilkunastu czytelników , na tapecie ma obecnie Stephenie Meyer „Intruz ” jakby ona była Twoją klientką firma by nie zbankrutowała , na razie tylko Moja mówi ,że zbankrutuje bo ksiązki u nas drogie ale co zrobić niech Młoda czyta ja zrezygnuje z jednej kawki tygodniowo , liczy się gest no nie 😉
Jutro od rana patelnie w garśc i do pracy 😀
Hoko@ z kotami i eksperymentem jest tak,że te potwory szaleją w nocy, a w dzień tylko śpią,Zatem jeśli masz naturę sowy, może zaeksperymentujesz, mnie się nigdy nie udaje,łażą po oczodołach i innych niezbędnych do życia organach bez żenady i szacunku.Pomysłów mają tysiąc na minutę.Ale kiedyś obserwowałam, jak jeden podrygiwał w czasie snu.Może był w kociej dyskotece? 🙂
Heleno!Pewnie się ” przeklawiaturzyłam”(?) skądże bym śmiała mylić takt z nietaktem, zatem wybacz.
Ale jak mnie pomylisz z Emi czy też utożsamisz, poprawisz tym samym mój image , ponieważ ona i młodsza i łagodniejsza i bardziej życzliwa światu.
Problem może być tylko z brodą 🙄
Zgłaszam votum separatum. Patelnia tak, naleśniki nie. Dostaliśmy od znajomych domową kaszankę 😀 Świat pojaśniał 😀
Haneczko@ !Chyba z separatum wobec patelni trzeba zrezygnować?
Na czym podgrzejesz kaszankę? 😆
hej Rysiu, gdybyś Ty był bliżej:”Czapkę sprzedam, pas zastawię” z głodu padnę, a książek nakupię. 😉
Patelni nie objęłam 😉
Nalatałem się dzisiaj, że mi już łapy do nie powiem czego wchodzą, ale nie po śniegu, niestety. 🙁 U nas ani złamanego płatka! Ale przynajmniej dziś nie leje, to już jakiś plus dodatni.
Czy w Dzień Naleśnika jest obowiązek smażenia, czy obowiązek zjadania? Wolałbym wiedzieć, zanim się zabiorę do jednego bądź drugiego. 🙂
I czy wolno w ten dzień korzystać z kaszanki, czy też jest to surowo wzbronione? 😯
dobrze usmarzona domowowyrobiona kaszanka to tez nalesni
malesnik 😀
Babko, lokowanie w dzieła bardzo mi się podoba, bo zyskami należy się, jak sama nazwa wskazuje, dzielić. 😉
Chętnych chyba nie zabraknie! 😀
Ja jestem po lataniu i przed lataniem. Potem będę j.w. Potem dolecę, wyląduję i sprawdzę, czy można już zwinąć skrzydła.
A wszystko to, niestety, po śniegu 🙁
I po tym wszystkim mam nie korzystać 😯
niuniu,bylem wlasnie kilka dni w szczecinie i zwiedzilem
antykwariaty w poszukiwaniu poleconej przez Helene
Anny Frajlich (zero) wpadlem tez do ksiegarn kilku i
empiku(czy to jest jeszcze ksiegarnia)i potwierdzam
na polskie zarobki sa ksiazki bardzo drogie
wiec jaka kawe pijesz Ty czy Wy ze jedna tygodniowo
w cenie ksiazki, 😉
Babko.strawa duchowa tez syci 😀
Jako osoba smazaca nalesniki wlasciwie nawet przez sen, pozwalam sobie zauwazyc, ze nalesnik moze sluzyc jako danie glowne, a takze za opakowanie innych dan, a nawet przesylek lokalnych i miedzynarodowych. Jak ktos nawet nalesnikow nie lubi (wszystko jest przeciez mozliwe), to wystarczy rozpakowac, a w srodku moze byc kaszanka, curry, udziec barani itp. Niunia, jako wierny rozpakowywacz i przepakowywacz cos o tym wie. (Juz poslalam, dzisiaj kielbaski i duzo salatyz kozim serem, oraz – przyznaje, zlamalam sie – truskawki, nawet calkiem jadalne, z Florydy.) 😀
Rysiu, nie tylko ksiazki w Polsce drogie, ale takze ich wysylka, przynajmniej za granice. Smutne, bo przeszkadza propagowaniu polskiej kultury, i zmusza do przewozenia wszystkiego w walizach przy okazji wyjazdow. A Empiki tez mnie zadziwily, bo nawet na to, ze to siec sklepow, sa wyjatkowo ostrym i nieprzyjemnym miejscem, zupelnie innym niz Borders czy Barnes and Noble. Ale ja i tak najbardziej lubie niezalezne ksiegarnie, gdzie ludzie sprzedajacy ksiazki po prostu sami bardzo je lubia i moga o nich wiele powiedziec.
Moniko, naleśniki oddaję wszelkie należne honory, ale one w każdej chwili, a świńskie domowe to rzadkość 🙂
Naleśniki z kaszanką? Na to jeszcze nigdy nie wpadłem. Ale nawet gdybym wpadł, to byłoby to i tak nic wobec śledzi z kaszanką, które na północy Niemiec się jada. 😯
Moniko,wczoraj zjadlem paczke truskawek hiszpanskich
tylko z cukrem niezle,tylko moje dzieci kreca glowa,tato
a srodowisko,transport i tym podobne,a ja ochraniam miejsca
pracy(sic!)
8)
„naleśnikom”. Żądza wzrok mi zmąca.
też tak lubie Moniko.Nie znoszę, kiedy mnie ktoś pogania przy stoisku , a szczytem dla mnie luksusu jest oczytany sprzedawca, zawsze można zasięgnąc języka.
Za komuny w Empikach były cudownie wydane ruskie monografie w dwóch, a nawet trzech językach, ktor kupowałam na prezenty moim niemieckim kumom.Były zacHwycone.Sztuka cerkiwna ikony, mam do dzisiaj te wydania, z marszu kupowałam dwie lub trzy dla siebie i na prezenty.
Bobiku właśnie się zastanawiam , czy już iść za radą Fomy i czy sobie sprzedać ulubiony mój portret znajomego konia, czy poczekać, jak cena wzrośnie? 🙂
Heleno,dobrze ze mamy Bobika on wie jak to jest w
niemieckiej szkole,z tego co pamietam to od namlodszych klas
rozmawia sie z dziecmi o przemocy i molestowaniu w domu
w dalszym i bliskim srodowisku
nauczyciela(jak i wychowawcy w przedszkolu )podchodza do
najdrobniejszych sygnalow bardzo uwaznie
Też twierdzę, że książki w Polsce są za drogie. Gdzie te czasy, kiedy mogłem kupować je na kilometry i nie robiło to mojej kieszeni szczególnego uszczerbku. (tu łza, która się kręci) W większych miastach są niby tanie książki, ale tam przeważnie chłam. Dlatego przeszedłem ostatnio na biblioteczność.
Babko, ja bym spylił od razu, bo przy kryzysie ceny dzieł niekoniecznie muszą rosnąć. A jak wzrosną, to sobie jeszcze raz sprzedasz i zarobisz podwójnie. 😀
Powiedziabym przerażający chłam.Druk jest fatalny, wyblakły prawie zlewa się z tłem.Jakby oszczędzano na farbie, albo jakby były te kartki z drukarki w której zasobnik ma tusz na wykończeniu.
Nieraz się zastanawiałam w czym rzecz.A dzisiaj ciekawe artykuły w GW o królowej papieru, czyli o papierze toaletowym zdobywanym za komuny za makaulaturę(10 makulatury= jedna rolka) i wiele ciekawych jeszcze innych, w tym poeta konfident UB, z zupełnie wg. mnie rewelacyjnymi wierszami.
Zaskakująće, ale pewnie takich i dziś( bez UB) jest wielu.
Bobik
Moja mówi ,ze zadnego Pana Kryzysa jej nie przedstawili , więc póki co ona nic o tym nie wiem , wlasnie zrobila zakupy w hurtowni narzędziowej : niblery , gietarki itd Twój Tata będzie wiedział i dostała oprócz tego co jak mówi słusznie jej sie nalezy upust za to ,że jest wierną klientką , kilka par ocieplanych rekawic i butelke białego reńskiego wina , mówi ,że jak znalazł do jutrzejszych naleśników 😀
Zdecydowanie jutro jest dzień JEDZENIA NALEŚNIKOW 😆
Ryś
ja pije Jacobsa capucini z czekoladką ale to nie o cenę chodzi tylko o gest 😉 wiesz taki bajerek
Moniko
😆 😆 😆
Oooo, Borders! Ooo, Barnes and Noble -wspomniane przez Monike. Mysmy tam z E. chodzily na caly dzien czytajac za darmo w glebokich miekkich fotelach i popijajac espresso i capuchino. MOja mama tez tam zawsze chodzi – to bylo wybawienie dla niej, kiedy przez dwa lata trwal kapitalny remont jej kamienicy na sto mieszkan, zmieniano balkony, okna i przebudowywano basen i halas oraz kurz byl nie do wytrzymania od dziewiatej do piatej , A poten jeszcze przyszlo tynkowanie i naprawianie szkod po huraganie i caly nowy landscaping. Wtedy dawala noge do Barnes and Noble’a , pozywiala sie w ich kawiarni i wracala do domu na kolacje.
Jakiez to cywilizowane miejsca Borders oraz Barnes and Noble. U tych ostatnich zawsze kupouje plocienne torby z portretami pisarzy na prezenty – Dickens i Szekspir, Virginia Woolf i Oscar Wilde, Sama mam taka ukochana torbe z Dickensem of course, I zawsze sie zaopatrywalam tam w cudowne kalendarze scienne , a i Renatka zamawia co roku z zoltymi labradorami, zawsze inne. My tu mamy slabiutki wybor kalendarzy – wybierac trzeba albo Simpsonow albo jakiegos Chagalla. .
Tak bardzo nam brakuje w Londynie Barnes and Noble’a, bo tu jakby ktos usioadl w ksiegaerni w krzesle (jakby je cudem znalazl) i zaczal sobie cos czytac, to zawsze przyleci ktos i powie, ze krzeslo musi „wrocic do biura”.
Ooooo, Barnes and Noble!!! Dlaczego u nas nie ma Barnes and Noble’a? Albo Borders? POdobno Bordersa mieli gdzies otworzyc, ale bez calego tego cudownego wystrtioju z zacisznymi kacikami i fotelami do czytania i ogromnym wyborem kawy i herbaty na miejscu z jakims pysznym keksem.
Oooooooo. Jak boli.
Coś mi sie wydaje,że dzięi temu gestowi -bajerkowi o którym wspomina Ryś może się doczekamy wreszcie po tylu latach niezrealizowanego za komuny hasła :”klient nasz pan”!!
Niuniu: babka tyle różnych rzeczy robiła w życiu,że jej nie straszne szlifierki, gietarki i przeciagarki.Ma do dzisiaj sprzęt (nie na skalę budowlaną), ale srebrny, miedziany drut przeciągnie do odpowiedniego fi.
Nie jest to wiedza perfekcyjna, ale kryzysy mnie dopadały czasami i trzeba było robić coś, co się aktualnie sprzedawało np.biżuterię z bursztynu i srebra.
Właśnie wczoraj robiłam taki bilans na czas kryzysu , co jeszcze umiem i wyszło mi bez przechwałek,że:
/umiem tkać, aplikować, malować na jedwabiu.
A nie zrobię w życiu swetra na drutacg, serwetki na szydełku i nic nie uszyją z ciuchów, choć i w modzie pracowałam.
/ obrabiać i szlifować burszytn i inne minerałyi oprawiać( i lutować) w srebro.
/czerpać papier i wyrabiać z niego książeczki unikaty i obrazy.
/ jeżdzić konno, a nie mam zupelnie nabiżństwa do samochodu i całe życie marzyłam tylko o dwukółce z kłapouchem.
Widać z tego,ze mam mocno pomerdany organizm, ale też za nic nie umiem przelożyć tej wiedzy na finansowe konkrety.
Jestem, jak ten konik polny:”byle do wiosny”
A moze sledzie z kaszanka w nalesniku?
Ja jak Babka gotuje dzisiaj rosol.
Bobiku, jak rozumiem kryzys z dachem zalagodzony przy wspolpracy natury. Swietnie.
Ja mam totaj dwie kochane male ksiegarnie: Wordsworth’s w Waterloo i Nicolas Hoare w Toronto. Swiat bylby znacznie gorszym miejscem bez tych dwoch sklepow/czytelni/miejsc spotkan z autorami. W Nicolasie mozna nawet zima posiedziec i poczytac przy prawdziwym kominku.
Nalesniki kazdy lubi swoje, ale ja z powodu moich francuskich inklinacji, snobizmow, pamieci z przeszego zycia, najbardziej je lubie w formie deserowej, duzo jajek. Creme de la creme- Crepe Suzette z pomaranczowym maslem i Grand Marnier. Zrobilam raz jeden, byly niebianskie.
Niedeserowe nalesniki lubie w formie krokietow lub omletow. Pojde sprawdze ten rosol…
A wiesz Bobiku,że i takie doświadczenie mam z realu.
Sprzedałam kiedys gobelin w Niemczech i zaprzyjażniłyśmy się z nabywczynią.Zabrała mnie do swojej reydencji,zeby wybrać odpowiednie miejsce.
Po kllku latach nawiedziła mnie w Gdyni z tym gobelinem pod pachą i ja struchlałam!!!:mad:
A Ona widząc moja minę i zaskoczenie wyjaśnia,że sprzedała rezydencje, przeprowdza się do małego mieszkania i pamięta z jakim żalem sprzedawałam ten gobelin i nawet zacytowała:”jak ukochanego psa”.
_To ja Ci go przywiozłam i nie chcę żadnych pieniędzy.: schock:
Zupełnie zgłupiałam.
Wybrała sobie dawa skromne obrazki z papieru czerpanego.
Gobelin rok później sprzedałam po korzystnej cenie i teraz wisi w Londynie na poczytnym miesjcu.
Czułam się , jakbym sprzedawała most Kierbedzia! 😉
Króliku rosół to był wczoraj, a dzisiaj była ekstra pomidorowa na tym rosole.Wczoraj też były dukrotnie smażone naleśniki(pierwsze się nie udały, złapałam nieodpowiednia mąkę).
Zaciekawilo mnie to masło pomarańczowe, jest gotowe do nabycia pewnie u Was, a jak robić, wiesz może?
też wole naleśniki w formie deserowej, ale np. omlety robię zupełnie inaczej i tez lubię.Niestty siostra twierdzi,ze ma uczulenie na jajka,więc czasem robię tylko dla dla siebie .
polecam:
http://www.europeana.eu/portal/
😀
Babko, maslo sie robi samemu. Zmiksowac kilka lyzek cukru ze skorka pomaranczowa, dodac kilka lyzek soku z pomaranczy, zmiksowac z maslem w pok. temperaturze, uformowac oselke, lub schlodzic w miseczce.
Babko,u Ciebie jak u mojej babci mama mamy,niedziela
rosol
poniedzialek rosol z innym makaronem
wtorek pomidorowa na niedzielnym rosole
sroda ogorkowa na niedzielnym
czwartek………….
piate……………..
niedziela dobry rosol z domowym makaronem
pon………………………………………. 😀
Dobra księgarnia to skarb, niestety w Polsce nie bardzo dostępny. Ale w Krakowie, jest takie mił miejsce ksiegarnia Massolit z literatura angielskojęzyczną, prowadzona przez amerykańskie małżeństwo. Bardzo mili ludzie, choć jak na mój gust o nie co za bardzo lewicowych poglądach. ale są uroczy, a amerykańskie doświadczenie życiowe pozwoliło im zacząć w Polsce praktycznie od zera i zbudować znana w całym mieście markę. Księgarnia mieści się w XIX kamienicy, to są właściwie dwa ogromne mieszkania, pełne półek z książkami, foteli, sof, pysznych muffinów, kawa, herbata. Niestety zakazy dla palaczy, ale choć z bólem, rozumiem.
księgarnia „Tania książka’ zwana tania jatka na Brackiej jest całkiem przyzwoicie zaopatrzona i zawsze można coś upolwać.
Książki faktycznie drogie, martwię o młodsze poklenie, które przy tych cenach nie ma absolutnie szans na wykształcenie nawyku kupowania książek. widzę po moich dzieciach, chetnie przyjmują książkowe prezenty, ale żeby tak same biegały po księgarniach, to raczej nie.
Bobiku, tak sobie myślę, że nie za dobrze być większym , takim ponad Andy. Nie znalazłyby się odpowiednie kolana do wdrapania, ani rece odpowiednio duze by mile głaskać no i jakież musiałyby być bażanty by się nimi najeśc 🙄 .
Zabieram się do czytania komentarzy….Jak zawsze dyskusja była ożywiona, nazbioerało się zaległej lektury….
A u nas naleśniki były dziś na śniadanie! Nieczęsto to się zdarza. Z dżemem morelowym.
Dla Heleny, ktora teskni za Barnes and Noble i Borders, a takze dla wszystkich pozostalych, ktorzy lubia dobre ksiegarnie – fragment mojego ulubionego filmu Nory Ephron, „You’ve Got Mail”. Melodia „Remember” jest na smutno, bo bohaterka wlasnie musiala zamknac swoja niewielka niezalezna ksiegarnie, ale tez widzi, ze sa uroki duzych ksiegarn typu „Barnes na Noble” i „Borders”. Ciekawe, ze w tej wiekszej ksiegarni sprzedawca wie jednak troche mniej o tym, co sprzedaje (ale pozniej i to sie zmieni). Choc ja sama jeszcze bardziej lubie moj Concord Bookshop (tez mozna siedziec godzinami przy stolach i na kanapach) i niezwykle zatloczony Harvard Bookstore, gdzie tez sa krzesla i lawki (ale miejsca mniej, bo prawie wszedzie sa ksiazki na duzo mniejszej powierzchni).
http://www.youtube.com/watch?v=aPwpa15fvKM
Zas sam film lubie za wiele rzeczy – za to, ze dzieje sie w ksiegarniach, za to ze jest wspolczesna wersja „Pride and Prejudice”, i za to, ze w formie dowcipnej komedii romantycznej przemyca duzo interesujacych psychologicznych spostrzezen, unikajac ciezkosci i nudy.
Zono, nalesniki z dzemem morelowym bardzo u nas lubiane na sniadanie, jako ostatnia, koronujaca wszystko jego czesc. 🙂
Moniko,
Film pod tytułem „Masz wiadomość” był w Polsce kilka lat temu. Uroczy!
Nora Ephron jest bardzo utalentowana, ale rzadko robi cos nowego, bo jej filmy sa pelne finezji, i nie lubi robic byle czego. Ale jak sie przyjrzec jej bohaterom, to latwiej sie rozumie, czemu Amerykanie prowadza w Krakowie najbardziej urocza ksiegarnie – po prostu odwoluja sie do wlasnej nieco swobodniejszej tradycji, i traktuja przy tym klientow, jak doroslych ludzi, zas sama ksiegarnie, jako cos wiecej niz tylko miejsce kupna i sprzedazy, ale tez przestrzen spotkan i budowania spolecznosci. A ze nie pozwalaja palic – no coz, i tu sa bardzo amerykanscy, bo tu juz naprawde malo kto to robi, i bardziej sie zdaje sobie sprawe ze szkodliwosci second hand smoking. Zas stanem, w ktorym jest najmniej palaczy jest Massachusetts… Mysle, Zono, ze mimo to, lubilabys chodzic po Concord, albo po Cambridge i Bostonie, bo takie doswiadczenia, jak w Massolicie sa tutaj bardzo czeste.
na pewno Moniko, bym lubiła ale na razie się nie zanosi!
zakaz palenia rozumiem i nie protestuję! A w Massolicie dokładnie tak jak piszesz. Rózni mili ludzie się tam spotykają. I nic to nie przeszkadza, że miejsce choć stosunkowo blisko Rynku ( rzecz w Krakowie kluczowa) schowana jest w małej uliczce , ale ma spore powodzenie. Empiku nie lubię, nigdy nie mogę tak nic znaleźć, ciasno i staraszny chaos, Prawie nigdy tam nie chodzę, choć mają całą kamienice w Rynku.
Dzieki, Moniko. Ja ten film widzialam (po raz drugi) zaledwie pare tygodni temu w tv. Jest uriczy, indeed.
Male ksiegarenki tez sa urocze, ale ja naprawde trace glowe i czuje nieslychane exhilaration jak wchodze do duzej ksiegarni. Oczywiscie, ze ksiegarnia prowadzona przez Meg Ryan byla specjalistyczna (ksiazki dla dzieci) i to jest jeszcze cos zupelnie innego….
I z ta nieznajomoscia autora jest troche przerysowane to make a piont- dzis zaden sprzedawca – zazwyczaj b. mlodzi ludzie, studenci z duza – jak to sie w Polsce nazywa – „nadreprezentacja” gejow, po pierwsze maja pod reka komputer i sprawdzaja czy cos jest na polkach, a po drugie – takie jest moje doswiadczenie – kochaja ksiazki. Tu w Londynie oczekuje sie od nich, ze beda czytac nowa beletrystyke. Na polce poswieconej nowosciom wydawniczym przy kazdej ksiazce jest malutka karta indeksowa na ktorej podpisany z imienia i nazwiska sprzedawca ksiazek napisal kilka zdan czy mu sie podobala dana poozycja i dlaczego. To mily zwyczaj i czesto kieriowalam sie rekomendacja sprzedawcy przy siegnieciu po cos, czego nie znalam i nic o tym nie czytalam. Chyba nigdy sie nie zawiodlam.
W malej ksiegarni z wlasciocielka nad glowa nie mialabym odwagi walnac sie w fotel i czytac albo ogladac obrazki. A potem wyjsc nic nie zakupiwszy. Duza – pozwala na anonimowosc wtedy kiedy jej pragne.
Uwielbiam ksiegarnie takie jak Barnes & Noble czy ta kapitalisty Foxa, bo mam poczucie, ze moglabym tu spokojnie zostac do rana, ze moge latac od dzialu do dzialu, sprawdzic nie tylko to po co przyszlam, ale obejrzec jeszcze polki z „obrazkami”, sprawdzic czy nie ma jakiejs nowej ksiazki dla zaawansowanych brydzystow, obejrzec kartki na zapas, rzucic okiem na kulinaria i powertowac nowego Jamie’go, sprawdzic czasopisma, ktorych nie ma w kiosku, ktorych nie sprzedaja w kiosku, i wyjsc z poczuciem, ze zostalam „ubogacona” jak mowi Glemp.
Zono, ja jednak mam nadzieje, ze kiedys moze „sie zaniesie”. Moja Ciocia z Krakowa zwiedzila spora czesc Stanow, ale dopiero w Bostonie i okolicach poczula sie zupelnie jak u siebie w domu, jak w Krolewskim Miescie, tyle, ze w amerykanskiej wersji… To tez jest wczesniejsza stolica, i cos z tego zostalo. Dodatkowo zas ciesze sie, ze nie jestem jedyna osoba, ktora miala trudnosci ze znalezieniem czegokolwiek w Empikach (znam ten w Rynku – brrr).
Heleno, ja tez uwielbiam takie osobiste rekomendacje, u nas na porzadku dziennym. No a tu gdzie jestem, nawet w malej ksiegarni niezaleznej mozna sobie pomieszkac i poczytac. A „You’ve Got Mail” obejrzalam sobie w ramach walentynkowej relaksacji, wiec takze mam go bardzo na swiezo. Ephron zreszta nie jest przeciw duzym, bo w koncu kapitalista Fox zatrudnia wszystkich ksiegarzy z malej ksiegarni u siebie, i ich wiedza nie ginie (o tym jest pozniej w filmie). Ja tam, jak Puchatek, lubie miec oba rodzaje.
Ja tez bardzo lubie Nore Ephron, choc jedna moja przyjaciolka, ktorej imienia nie wymienie tym razem, zywi do niej wielkopanska pogarde, bo nie jest onha dosc cool ( t.zn. nie jest za trudna). Wtedy przypominam jej, ze adjustowalam i poprawialam jedna mala ksiazeczke NE po polsku – nie belletrystyke, lecz opwiadajaca o doswiadczeniach dzieci, ktore wyszly z choroby nowotworowej („Nic mi nie jest, mialem raka”) . Malgosia Koraszewska, ktora ja przetlumaczyla, nie wziela za to honorarium, a sama autorka tez zrezygnowala z praw, zeby kisazka byla jak najtansza dla dzieci i ich rodzicow.
Wiec – Nora Ephron jest cool, jesli o mnie chodzi.
Uf! Doczytałam. Składam zaległe życzenia wszystkim kotom. 🙂
Króliku, bardzo współczuję…..Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
Babko, gobelin upamietniający spotkanie kota z lwem, piękny! 🙂 Czterolatek tak pięknie zachowujacy proporcje budowy kotów- talent! Co z niego wyrosło, może wiesz? Rozwijał zdolności?
Jakoś telepatycznie tez wpadłam na pomysł by zrobić naleśniki. Tym razem pikantne, meksykańskie. 🙂
Heleno, ten b. naprawdę mocno irytujacy, że się dosadniej nie wyrażę… 🙄
Bobiku, współczuję. Mam nadzieje, ze szybko i małym kosztem da sie naprawić dach.
Rysiu, wspominając sprzedane ilości ksiazek, przypomniałes mi piękne, dawne czasy , gdy jadac do babci na wakacje, moja Mama zawsze zabierała sporą sumę gotówki na wizytę u swojej koleżanki, pracującej w księgarni. Spod lady , specjalnie odłożone dla nas stosy ksiazek, wielka radość, a potem ból głowy, gdzie te pięknie pachnące świeża farbą drukarską skarby, upchać….
Nora Ephron nie musi byc cool – cool to pojecie dla tych, ktorzy chca za kims nadazac, i ustawiaja sie przed lustrem rano probujac rozne miny. Dlatego cool jest tak bliskie nastolatkom, ktore dopiero przymierzaja osobowosci. Nora Ephron jest creative, intelligent, sophisticated and kind. Dla mnie zupelnie wystarczy. A wedlug definicji osoby, zarzucajacej Ephron zbytnia latwosc, Szekspir tez nie byl cool, biedaczek, bo rozumieli go i ci, co mieli miejsca stojace, i wyrafinowana publicznosc w lozach.
Jak mowisz? …creative, intelligent, sophisticated and kind ?
Bede Cie cytowac, Moniko. Niech mi tylko jeszcze raz skrzywi nosa na Nore Ephron… 😆 😆 😆
Króliku dzięki za przepis.Tego mi trzeba było!Zaraz jutro robie to maselko.
A propos naleśniki , ktore chyba od wczoraj blogowi goście Bobika wcinaja, co kraj to obyczaj.
Francuzi zapraszali na naleśniki w Angouleme okropnie to celebrując.
Myśmy natomiast mówili: „u nas, jak bryndza w domu, to wiadomo:naleśniki!Jak się to terz pozmieniało!!”
Rysiu racja; rosół, ale tylko zimą na kilka dni, jako podstawa do kolejnych zup.Poprostu na dwie osoby szkoda mi czasu,żeby codzienne nową zupę gotować, zwłaszcza,że sama małóo jadam w przeciwieństwie do siostry, która widać szybko spala i jada jak ciężko pracujący rolnik. 🙂
Małgosiu czterolatek ma dzisiaj lat 28 i chyba poszedł w zawód rodzinny czyli jest plastykiem,ale straciłam kontakt z Jego Rodzicami.Faktycznie bardzo był moim zdaniem zdolny
i pełen fantazji.
Z dziećmi tak bywa,że wspaniale rysują póki ich ktoś nie zacznie uczyć.
Szału dostawałam, bo cudownie rysujące dziecko nagle nic innego tylko kaczor Donald, Myszka Miki.
Myśle ,że to było ewidentne psucie.
Szczególnie te książeczki tzw.kolorowanki.Zabijają inwencję
twórczą fantazję i tłamszą wyobrażnię.
Wczoraj kolejny raz „Hamlet” Zeffirellego(90 r) z Melem Gibsonem oglądany kilkakrotnie i jakże za każdym razem wydaje się inny.
Nie wiem, czy macie podobne odczucia, jak ja:nie lubię czytać książki, kiedy już została zaadaptowana na scenariusz filmowy.
Zazwyczaj jestem rozczarowna filmem.
Lubię natomiast odwrotną kolejność: na przystawkę film, a potem delektowanie się książką.
Bobiku- odbierz dwa krótkie mile!
Mam nadzieję,że dach się osuszył !!Dobranoc Wszystkim !!
Idę czytać !!
dziwna historia z tymi ksiegarniami.tez lubie male
„dzielnicowe” czesto ze stala klientela gdzie sprzedawcami sa
ksiegarze,odwiedzam tez te ogrommen na kilku pietrach
gdzie mozna(jak z Helena)anonimowo zaglebic sie w czytaniu
tam niestety ksiegarzami sa czesto sprzedawcy
takie to czasy
film „masz wiadomosc” widzialem
lekka,ciepla.mila opowiesc
dobranoc 😀
My teraz całą rodziną czytamy pasjonującą, kilkudziesięciostronicową książkę pt. „Instrukcja obsługi telefonu”. Nikt nic za cholerę nie kapuje i nie ma nawet nadziei, że w ostatnim rozdziale się coś wyjaśni, ale każdy, kto rozszyfruje chociaż jedno zdanie jest z siebie szalenie dumny. Praktycznych skutków to nie ma żadnych, bo telefon do tego co piszą w instrukcji i tak się nie chce stosować, ale zabawa jest przednia!
To jest ta właśnie rozrzutność w produkowaniu niepotrzebnych dokumentów i papierów, a książki i tak drogie!
Mam taka instrukcje do komórki w kilku językach bardzo mi obcych, do dziś nie wiem , jak się SMS -y wysyła, a przecież udowodniłam jakam zdolna, choćby z powodu piccasy, prawda Niuniu?
Ja tez nie lubię czytać po obejrzeniu filmu. Lubię sama wszystko sobie wyobrazić i zobaczyć oczyma duszy. Mało moim zdaniem jest ekranizacji dorównujacych książce. Niestety. Do chlubnych wyjątków zaliczam m. in. „Nad Niemnem”. Filmem byłam równie zachwycona jak książką.
Babko, Bobiku, instrukcje obsługi to zaiste porywajaca lektura! 😀
A jaki to telefon?
Są pisarze, którzy maja szczęście do ekranizacji. np Reymont, Ziemia Obiecana, to jest w porządku książka, ale film Wajdy jest genialny, Chłopów, niestety nie przebrnęłam do końca, a film Rybkowskiego jest nawet po latach wybitny.
Noce i Dnie Dąbrowskiej, sa trudne do przebrnięcia ( nawet dla amatorów pisarki), a film bardzo Ok ( sorry Heleno, ja do Dzienników Dąbrowskiej mam słabość). A Lalka Prusa, moim zdaniem najlepsza polska powieść, jakoś mi na ekranie nie podchodzi ( ani w jednej, ani w drugiej wersji. Przedwiośnie, które jej takie filmowe zostało skopane do szczętu przez Bajona, kilka lat temu.
Byle jaki, Komisarzu 😆 Marki AEG, cecha charakterystyczna: za diabła się nie daje wyregulować. Uparł się, że po dwóch pipnięciach będzie włączał automatyczną sekretarkę i co mu zrobisz? 😯 Instrukcji w ogóle się nie boi i pokazuje o, takiego! 👿
Bobiku, idź jutro do serwisu, a teraz poczytaj sobie kryminal, szkoda życia!
Jakiego serwisu? Kryzys jest, oszczędzać trza, kupilim w ebayu. 😉 Nówka wprawdzie, ale wredna.
A nie macie tam jakiś punktów napraw, złtych rączek, Bobiku jest taki macher Na Kremerowskiej!
Ba, na Kremerowskiej…
A ten nasz telefon chyba nie zepsuty, tylko skomplikowany jak jaki bohater Dostojewskiego. 🙄
Ale nasz zabytkowy zegar ścienny naprawdę wozimy z Niemiec na Karmelicką, do pana Płonki. 🙂
Dla tych panów z Kremerowskiej żaden Karamazow nie jest zagadką! Ale na poważnie, dla fachowca instrukcja ie ma tajemnic, a normalny użytkownik głupieje po pierwszym akapicie.
A Płonka to na Szewskiej??
Adaptacje potrafia byc lepsze lub gorsze od wlasnej wyobrazni. Np. w Przeminelo z Wiatrem za diabla nie da sie pojac co Scarlett widzi w Ashleyu w wersji filmowej i kudy on sie moze mierzyc do Clarka Gable’a?
Lubilam bardzo Noce i Dnie filmowe, bo obydwie glowne role bardzo mi pasowaly.
Bobiku, ja tez mam taki telefon. Wlacza sie po przech sygnalach. Mam go juz ze 20 lat. Kosztowal $100, bo tyle wtedy kosztowaly telefony. Nigdy go nie rozgryzlismy.
Sorry, Płonka rzeczywiście na Szewskiej. Może wcześniej był na Karmelickiej? A może już „fabryka Lilpopa,róg Złotej, Żurawia, adresy się mylą…” 🙁
Ale zegar i tak do niego wozimy. 😀
Króliku, ja nie mogę mojego telefonu rozgryzać ponad 20 lat. Tyle to psy nie żyją. 🙁
Wracaj do kraju Bobiku!!
z telefonem oczywiście
Ale wydaje mi sie, ze komorki sa troche bardziej intuicyjne w obsludze. Chociaz to tez zalezy od modelu. Ciekawe, ze iPhone w ogole nie ma instrukcji – tam wszystko jest na intucje, wiec mozna i tak zrobic, jesli sie chce. A stacjonarne to przekomplikowane okropnosci, obliczone nie na zwyklych ludzi.
ciekawe czy juz ktoś napisał doktorat ( nawet nie wiem z jakiej mógłby byc dziedziny, jakieś interdyscyplinarne podejście?) z analizy pisania instrukcji?? po za telefonami, niezłe sa również instrukcje podłączania DVD, a w dawnych czasach video
No, fakt faktem. Większość naszych książek to zabytki, kupione w czasach słusznie minionych. Wtedy było nas stać na przypadek, dzisiaj tylko na przyjaciół.
„Nad Niemnem” nie trawię („Na mogiiiłęęę”). „Chłopi” rewelacja w obu wersjach. „Ziemia obiecana” Wajdy (przed samoceznzurą) potęga. „Masz wiadomość” okropne. „Bezsenność w Seattle” beczę za każdym razem .
Przed chwilą przestałam latać. Za chwilę padnę. Życie życie…
Haneczko, jak całkiem padniesz, to już nie będzie życie… 🙄
„Nad Niemnem” też nie mogie i nigdy nie zmogłem. Byłem zawsze bardzo pilnym czytaczem lektur, na ogół zresztą miałem je wszystkie już wiele wcześniej odczytane i chyba jedynym przypadkiem, kiedy przez coś nie przebrnąłem mimo kilku podejść, było właśnie „Nad Niemnem”.
Nie wiem, czy ktoś napisał doktorat z instrukcji, ale bywały bardzo smakowite zbiory cytatów. Zwłaszcza instrukcje przetłumaczone na polski z obcego – sam cymes! 😀
Ja „odpadłam” od Chłopów, Krzyżaków i Nad Niemnem, resztę mam przeczytane, ale nie sadze Bobiku, żeby te lektury ułatwiały rozumienie instrukcji obsługi telefonu!
Bobik, grzeczna byłam i przebrnęłam w przypisanym czasie. Ale nigdy więcej. A ja lubię wracać 🙂
Bobiczku, życie będzie. Tylko cholernie (czasem) trzeba się sprężyć i dać radę 😉
Żono 😯 „Chłopi” nie tego 😯 No jak to miło, że się różnimy 😀
Film super, ale ja tej gwary, a raczej stylizacji na gwarę nie kupuje! Może jeszcze kiedyś spóbuje, ale nie mogę obiecać
Podobnie jak Haneczka padam, dobranoc wszystkim!
Wszyscy na wszystkich poupadali… 😆
No to jak Żona Sąsiada za Haneczkę, to Bobik za Żonę Sąsiada i też dobranoc! 😀
Dobranoc 😆
Jeszcze tylko to http://rtoip.ovh.org/trash/ktl.swf
No to juz cichutko sie wlacze, ze instrukcji obslugi nie znosze w zadnym jezyku i jak nie potrafie zrozumiec na intuicje to nie uzywam albo uzywam zle 🙂
A byly takie dobre czasy, ciekawe czy ktos jeszcze pamieta czarny telefon na korbke – dzwonilo sie poprzez pokrecanie korbki a potem prosilo mila panienke, zeby polaczyla z panem doktorem S. i o dziwo laczyla, w tle bylo slychac tajemnicze trzaski i zgrzyty. Potem za rusz nie moglam sie polapac kiedy w Wwie po raz pierwszy zobaczylam telefon z okragla tarcza….i bez korbki.
woda czeka,patelnie tez(lepiej miec dwie 😀 )
hop! hop!
idziemy na zimowy spacerek ,sniezno,zimno
co tam my zuchy!!!!!!!!!!
😀
Dzień dobry! 🙂
Życzę rozgryzienia instrukcji choć ja sama też wszystko na intuicję . Zróżnym skutkiem 😀
Niuniu, Amigo już pobiegł Ci na spotkanie! 🙂
To ja jakiś ewenement- bardzo mi się podobało „Nad Niemnem”, „Chłopi” czy np. „Lord Jim”, którego (parokrotnie zreszta ) przeczytałam jako jedyna w klasie. 🙂
Amigo , Rysiu
wdzieczna jestem , nie poradziłabym sobie bez Was , zatem do pracy patelnie w dloń
http://www.youtube.com/watch?v=PnCVZozHTG8
na stoliczku wszystkie smaki , do wyboru do koloru
Dla konserwatystow oczywiście paczki są , naturalnie z różą i lukrem .Bobiku jeśli jeszcze masz wątpliwości ,otwórz drugie oczko , zostaw ten telefon , on sam się podłaczy 😉
Koniec mówienia o jakimś tam kryzysie , Moja mówi , a ja jej wierzę ,że żadnego Pana Kryzysa nikt jej nie przedstawiał .W gospodarce jest tylko spowolnienie , nic ponadto .Czy jak ktoś wolniejszy to sobie nie poradzi , pewnie że poradzi , popatrzcie na żółwia , jak powoli ze spokojem wszystko wykonuje , pewnie i z instrukcją do telefonu dałby sobie radę i uśmiechnąłby się do nas 😀
Smacznego moi Mili ❗
Moniko, Małgosiu
specjalnie dla Waszych pociech , dla dorosłych też może być 😆 😆 😆
http://www.youtube.com/watch?v=PRaISrinXVI
Rys
Moj Młoda mówi ,ze znowu jesteśmy iles tam lat za murzynami, u Was już wyszla czwarta część poczynając od „Zmierzchu” , ona trzy pierwsze przeczytala tak jak ja szamiem wołowinkę : raz i nie ma , a teraz czeka na polski przekład ?Breaking dawn”
Opowiadal mi wczoraj taksowkarza Ahmed, ze on swojego jedenastolatka przekupuje pieniedzmi albo innymi nagrodami za kazda przeczytana ksiazke – inaczej kijami nie zagoni do czytania. Podobno tylko od Harry Pottera nie mogl sie oderwac,.
A ostatnio jego syn zarabia na naprawde duza nagrode – jesli przeczyta 12 wyznaczonych przez ojca (!) ksiazek i zostanie z nich odpytany to wtedy moze liczyc na to, ze jego kuzyn z Pakistanu przyjedzie na cale lato. Synek zaliczyl juz 7 lektur z tej listy i rodzice sa zachwyceni. A kuzyn i tak mial przyjechac….
A mój Miko sam już sobie książki w sklepie wybiera i każe czytać 😆
You, lucky devil! 😆
Bobiku, sproboj znalezc manual do swojego telefonu AEG tutaj:
http://safemanuals.com/user-guide-instructions-owner-manual/AEG/FAV%206081%20W-_E
Niuniu, nie wiem, która wersja naleśnikowa lepsza . Ale się z Weroniką naśmiałyśmy 😆 😆 😆
Dzień dobry 🙂 Jaka szkoda, że ten mój projekt w szkole ma skromny budżet, bo widzę, że najlepszą metodą na młodzież jest przekupstwo (Miko się jeszcze nie zalicza do młodzieży, tylko do szczeniactwa) 😉
Telefon już został rozgryziony, bo mój tata do wszelkich urządzeń ma (uczciwszy uszy Heleny) podejście hydrauliczne – nie ma takiej rury, której nie można odetkać. 😀 Tkał, tkał, aż odetkał.
Niunia, jakiś tam Kryzys musi być, bo inaczej Komisarz nie miałby kogo brać za łeb. 🙂
Mazl tow!
A, dziękuję, dziękuję. 🙂
Nie mam w tej chwili czasu na uczciwą prasówkę, bo zaraz lecieć muszę, ale zauważyłem w „Polityce” artykuł, który mam sobie zamiar przeczytać po powrocie, a pewnie i na jego temat coś kłapnąć, więc Wam od razu wrzucam link. Najwyżej kłapniecie przede mną. 😉
http://www.polityka.pl/obciach-uwznioslony/Lead33,1150,282872,18/
Jak Miko za szczeniaka wsiąknie, to i za młodzieży nałóg go nie popuści 😉
Stanęło mi właśnie za plecami Doświadczenie Życiowe, klepnęło w ramię i powiedziało grobowym głosem: „może być różnie, ale nie waż się, szczeniaku, mówić tego głośno i psuć innym humoru”. 😉
Czy możliwe, że ma to coś wspólnego z moim wyjściem do krwiożerczej młodzieży? 😯
Witajcie!
„Obciach ” polknęłam wczoraj, a zanim przeczytam całą „Politykę” z Niezbędniekiem – pewnie mi zejdzie ze dwa dni, bo nawet siedząc w domu czasu mam coraz mniej.
Fomo, Miko niebawem sam sobie poczyta, tylko nie stosuj kar jakie u nas w domu stosowano za różne psoty:”Tydzień bez książki „itp.Latem dochodził ” miesiąc bez wyjścia”.
innych kar nie stosowali, a więc te były dotkliwe.
ciagle pada,sniegu nowego 5 cm,zimno
jest pieknie
zima
Moim zdaniem autor nie pamieta za dobrze PRLu, gdyz wszelkie postmodernistyczne zabawy z estetyka kiczu byly i wtedy bardzo powszechne, wiec nie mozna mowic o jakiejs obecnej „modzie”. Pamietam jak w drugiej polowie lat szescdziesiatych znalazlam sie na obszernym krakowskim poddaszu, gdzie bardzo wowczas awangardowy rezyser teatralny urzadzil sobie mieszkanie. Pierwsze co zobaczylam to stojaca na honorowym miejscu gipsowa figure Matki Boskiej – w blekitnym plaszczu z lelijami, z twarza tepa i pobozna – prosto ze sklepu Veritasa anie jakas wyratowana z „kosciolka” ludowa reprezentacja „bogini”. W tym czasie ludzie z „gustem” zaopatrywali sie w drewnianych, grubo ciosanych „jezusow frasobliwych” z Cepelii, ktore dzis sa pewnie rownie obciachowe jak wtedy ta szkarada gipsowa ze sklepu z dewocjonaliami .
W innym zaprzyjazionym mieszkaniu pamietam kolekcje wszelkiej masci i wykonanych w roznych mediach jeleni na rykowisku – oleodrukowych, malowanych, haftowanych etc – podzcas kiedy inni wieszali na scianie „Sloneczniki” van Gogha, sygnalizujac swe upodobania do kultury „europejskiej”.
Abstrachujac zas od zabaw postmodernistycznych, sama jestem zachwycona i bez cienia ironii ciesze sie, kiedy odwiedzam domek moich romskich przyjaciol w Londynie, zwlaszcza kuchnie, gdzie kroluje moja przyjaciolka Zosia. Jest to prawdziwe krolestwo nieoczekiwanie zestawianych barw, ksztaltow, ozdob wszelkiego rodzaju ustawionych na starannie wykrochmalonych i odpicowanych , ozdobionych koronkami serwetek – wszystko kupione za grosze na bazarach lub wyratowane ze smietnikow. Miejsce, ktore mowi o wielkim umilowaniou zycia, swiata, o optymizmie i o checi wyjscia z szarosci i przygnebiajacej nedzy dzielnicyu, w ktorej mieszkaja. Zawsze z ich domu wychodze z odnowionym sercem i czlowieczenstwem. Bez obciachu.
Babko, ja nawet dobranocki nie mogę za karę zakazać 🙂
Jak pytam, czy chce obejrzeć bajkę na dobranoć, to mówi: Nie!
Zdrowa doza obciachu moze sie przydac. Moj Lenin z wosku mierzy jednak 20 cm. Pamietam znajomych na studiach (oni z filmowki), ktorzy mieli trzymadlo do spuszczania wody w klozecie z wyrzezbionego w drewnie pokaznego rozmiaru penisa. Co jednak „jajeczne” za mlodu, moze byc sprosne i satyrowate w pozniejszym wieku, kiedy to trzeba wreszcie miec klase. A nie wrzeszczec jak male dziecko w samolocie „ratunku, bija mnie Niemcy”.
Z kolei sama tzw klasa nuzy. Cale mieszkanie wyposazone w off white, albo cala garderoba czarna. Dobrze tez miec troche poczucia humoru i jesli ten jelen wyjatkowo przystojny a rykowisko wiosennie zielone i przypomina nam najlepsze wakacje zycia to czemu nie powiesic tego landszaftu w sypialni gdzie niewiele osob zaglada.
zagladam i czytam: trzymadlo w postaci hm…..
kroliku co to znaczy,prosze,pokaznego rozmiaru 😀
Włączę się do dyskusji.
Wydeje się,że zawód uprawiany niegdyś z pasją upoważniał by mnie do krytyki wszystkiego co zobaczyłam w cudzych domach, a niezgodnego z tym co mi wbijano do głowy przez lata studiów.
Dość mam krytyczny stosunek do wielu spraw( ogólnie) ale mam chyba taką postawę i wymagam również tolerancji od gości:
„Wolnoć Tomku w swoim domku”: , czyli każdy sobie zdobi,
jak chce i w jakim otoczeniu czuje się najlepiej .
Nie uważam,żeby trzeba było być niewolnikiem cudzych gustów.
To co dzisiaj jest szpanem, za kilka lub kilkanaście lat młodzież nazwie może nie obciachem, a innym słowem.
Bobiku, a jadnak postraszyłeś i dobrze by było trochę rozwiać niepokoje.To wprawsdzie tylko sieć, ale widocznie te wirtualne cienkie nitki tak znów słabe nie są.
Mam dzisiaj fatalny dzień w nocy mnie złapał paskudny atak
kamicy nerkowej( pewnie to wskutek braku ruchu) dawno chyba ze 20 lat czegoś takiego nie przeżyłam.
Emi złamała pazur na lodzie, co dla psa jest bolesne i musi chodzić w buciku, na szczęście mam takie na wszelki wypadek.Siła złego na jednego i w dodatku nadal pada śnieg.
W następnym wcieleniu nadal zamierzam mieszkać na Nowej Zelandii, albo w Burkina Fasso, co mi kiedyś sugerował dr.PA2155.
Dzisiaj w Sejmie Minister Finansów moim zdaniem miał bardzo dobre wystąpienie.
Nadal nie kupiłam od siebie jeszcze żadej pracy(pomysł na kryzys- lokata kapitału), nie jestem przekonana
co mi się aktualnie podoba. 😡
Pozdrawiam Was z całego serca,
Pozdraw
Rysiu, nie prowokuj, bylam wtedy tylko impressionable young girl. Moze ta pokaznosc to tylko wytwor mojej wtedy zdumionej wyobrazni.
Obaj wlasciciele tego mieszkania sa dzisiaj tuzami kultury. Jeden swietnym rezyserem filmowym, drugi wydawca. Mnie, jak temu Jasiowi z dowcipu, kojarza mi sie oni tylko z jednym.
A może największym obciachem jest lęk przed obciachem? Obciach jest wykluczający, kryteria zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie lubię wykluczania z tak śmiesznych powodów jak metki i jelenie. Tracić czas i nerwy, żeby nie wypaść z obiegu z powodu kropek zamiast pasków? A jeleń nie świadczy o domu. Dom, to znacznie więcej niż jeleń.
Fomo, MIKO jest dzieckiem z charakterem, ale też doświadczenie mi mówi,że dopiero zaczyna smakować wartość słowa „Nie” i chyba lepiej,żeby wcześniej umiał je zastosować, bo to gwarancja,że czasem będzie umiał odmówić ( ta obecnie popularyzowana asertywność) bez kajania się, dlaczego własnie tak postąpił.
Gdyby mnie jej uczono nie popełniłabym wielu błędów za którymi czasem przychodzi niesmak, albo i inne brzydkie uczucia.
„Nie”- nie jest takie złe!Może tylko brzydko wygląda?
I „Nie” niczym nie obniża wartości jednostki.
Popatrz na Bobika – zawsze, jak Mu proponują marchewkę, czy buraki mówi :Nie!Wie czego chce!!
Już nie wspomnię o tem,że jeśli Miko będzie w co nie wątpię będzie miał powodzenie u panien, też czasem musi umieć powiedzieć Nie!
Przytoczę tu zabawne powiedzenie mego Taty, a był ponoć niezłym bawidamkiem za młodych lat:
„Gdybym miał się żenić ze wszystkimi w Gdyni , którym naobiecywałem- miałbym harem do dzisiaj” 🙂
kroliku: 😀
och,Babko,cieple pozdrowienia z paroma butelkami dobrego
piwa(slyszalem,ze pomaga) od nosiciela Twojej pierzyny
😀
No własnie Haneczko!Miałam takie wydarzenie za mlodych lat.Moja bardzo blisko spokrewniona kuzynka, ktora wyjechała do Australii jako 18-latka, wyszła tam zamąż i dobrze Jej się wiodło zapłaciła za lekarstwo dla mnie w jakiejś niemieckiej firmie, która je produkowała, a u nas było nie do zdobycia.
Napisałam do Niej z pytaniem, czym się mogę zrewanżować Obrazem?Gobelinem?
A Ona mi na to,że o niczym nie marzy, tylko o makatce(olejno malowanej) z jeleniem na rykowisku, bo to Jej przypomina rodzinne strony.Osłupiałam.
Kupiłam Jej tego jelenia na Hali Targowej w Gdyni, a pamiętam ,że to był czas, kiedy jako studenci walczyliśmy z kiczem i nawet w słynnym gdańskim „Żaku” odbył się heppening z paleniem jelenia na rykowisku. 😉
Dziękuje Rysiu, zastosuje tylko musze się rozglądnąć za ’ „donosicielem”, bo dzisiaj nikogo nie ma w domu.
,
kiedys,dawno temu w strym empiku(chodzilismy tam na
wagary i czytalismy „zachodnia” prase)bylem na spotkaniu z
panem hasiorem
ktos zapytal sie co on mysli o tych malowanych farba olejna
oponach w ogrodkach przydomowych?
hasior:jak ktos lubi,to prosze,dlaczego nie
wlasnie
Hasior był mistrzem wykorzystania wszelkich ludowych produktów w swojej sztuce.Chyba jedynym artysta w Polsce, no może póżniej Baka, który doskonale umiał sobie z tym radzić.
Ostatnio miałam duży dylemat, ponieważ władzę jakiejś Gminy , chcą zlikwidowć słynne „Organy” Hasiora na Snożce w Pieninach.
Chodzi o to,że ten obiekt był poświęcony” utrwalaczom władzy luidowej”.Ale są i tacy, którzy protestują, ponieważ ich krewni zginęli w walkach bratobójczych.
Wywołałęś rysiu diabła z pudełka. !!!
Zaprzyjaźniony internauta z tamtych stron, gdzie zginęli Jego krewni walczący po stronie „Ognia” odbył ze mną długą sieciową dyskusję na ten temat.
Występowałam li tylko z pozycji obrońcy dzieła.
O prace Hasiora bili sie Skadynawowie i inne Kraje, tylko własny chce Go zrównć z ziemią.
„Co po artyście w czasie marnym” ?
Babko, mam nadzieje, ze uda ci sie pozbyc tych kamieni.
Chyba jest to w dzisiejszych czasach do zrobienia nie-operacyjnie, w niektorych przypadkach.
Babka z Gdyni:
Czy wiesz, co dla mnie jest ekwiwalentem „jelenia na rykowisku”? Polska klasyka szkolna. Czasami prosze rodzine o kupienie mi „Dziadow” lub „Faraona” a oni mysla, ze zwariowalem. Oni chca czytac klasyke angielsaka lub francuska, ktorej mam po dziurki w nosie. Przebywanie na obczyznie ewokuje (w przebycie innych zaspokojonych juz doznan) inne potrzeby. 🙂
Czasem jednak trudno o hasiorowska postawe akceptujaca wszystko co sie komu podoba. Na mojej jedrzejowszczyznie byl w latach 70-ych, 80-tych zwyczaj wpuszczania w tynk domow kawalkow roznokolorowych szkielek i lusterek. Nigdzie indziej tego nie widzialam.
Królik, Babko
nawet gdy milczę, myślę o Was wspierająco 🙂 A Emi wykazała się zbyt daleko posuniętą empatią. Biedna psica. Pogłaszcz ją, Babko, ode mnie.
Haneczko!To bardzo mądre co napisałaś:lęk przed obciachem, czyli coś w rodzaju naszej ulubionej Hiacynty Bouqiet:”co ludzie powiedzą”?
Dla mnie to coś takiego, jak ubieranie wszystkich w jednakowe mundurki.
A przecież nie ma dwóch identycznych osobników, jak dwóch identycznych odcisków palców.
Nawet Pan Prezydent nieco różni się od brata, choć pochodzą z ciąży bliźniaczej.
Babko, tak Ci wspolczuje – kamica nerkowa to okropny bol. Sa teraz sposoby nieinwazyjne, ale tez trzeba uwazac na diete (niestety unikac szpinaku, na przyklad). Mam nadzieje, ze Ty i Emi szybko wydobrzejecie.
A w ogole absolutnie zgadzam sie z Haneczka. Nawet wczoraj w mojej reakcji na nazywanie Nory Ephron uncool wlasnie o to mi chodzilo. I dlatego tak lubie ogladac Hiacynte, bo to czysty przypadek proby nadazania. Ludzie sie smieja, bo ona probuje w sumie nadazac za nieco przebrzmiala moda, ale zjawisko jest takie samo we wszystkich grupach wiekowych. Dlatego tak mi sie podoba Onslow – bo ma odwage byc soba. I niech u siebie w domu ma tego jelenia (o dziwo razem z ksiazkami na temat fizyki ciala stalego – to dziedzina mojego meza, wiec moze dlatego tak nam sie rzuca w oczy), oglada kryminaly i footie. I tak jest uroczy, cieply i ciekawy.
Zdrowa dawka kiczu, jesli przynosi posiadaczowi-uzytkownikowi radosc, nikomu jeszcze nie zaszkodzila. Sama mam w sypialni troche rzeczy, ktore moze, surowo ocenoajac, nie nadaja sie na fotografowanie do pisma z wystroju domu. Ale dla mnie one cos znacza i to jedynie sie liczy.
A strach przed obciachem to oczywiscie strach przed wykluczeniem. A poniewaz wykluczenie zostalo wpisane niejako w moj zyciorys, to nauczylam sie sobie z tym radzic jeszcze bodaj w szkole pdostawowej. Dlatego, choc lubie rzeczy piekne i jesli mozna modne, to nie przezywalam nigdy rozpaczy, ze nie mam czegos co wszyscy akurat maja. I umoem czekac na to co mi sie podoba.
Obciachowo jest np nie miec telefonu komorkowego. A dla mnie mysl, ze jestem zawsze i wszedszie dostepna, budzi groze. Wiec jedyna komorke jaka posiadam ( a juz zapomnialam jak uzywac) to stara spora minolta, ktora mi sprezentowala wspomniana wyzej Zosia, jak sama nabywala nowszy model. Uzywam jej tylko w Polsce, zeby sie nie zgubic – jestem okropna z topografii miast.
Czasami pozyczam komorke od E. – np jak ide jej kupowac buty i musze zadzwonic do sklepu, ze maja w kilku kolorach taki model, ktory mi sie podoba, wiec niech zadecyduje czy chce niebieskie czy czerwone.
POzatym genialnie funkcjonuje bez komorki. Jesli chcialabym cos miec (ale mnie tymczasem nie stac), to blackberry czy tego nowego iphona z podrecznym inrternetem. O, to jest genialny gadzet. I bardzo cool, co tu duzo gadac. 😆
…musze zadzwonic ze sklepu, oczywiscie, nie do sklepu.
Zgadza się kroliczku i dzięki za troskę, nadal się martwię o twoją nogę.
Nie tylko'”na naszej kielecczyżnie” bo to rodzinne strony mojego Taty.
Kiedyś musiałam jechać pod Łódź do fabryki tkanin „Vera”, bo trzeba bylo wybrać materiały do wystroju wnętrz
Nie pamiętam, jak się nazywała ta miejscowość.
Taksówkarz obwióżł mnie po okolicy, gdzie stały bardzo duże i niebywale bajeranckie cygańskie wille.
Nie wzięłam aparatu, ale to bylo cos niebwałego!!
dziewoje, fontanny, na tarasach w ściane betonowe głowy dzików( szkoda,że nie trofea).Krasnali wtedy bylo malo.Czułam się , jak w bajce!!
Ale mieliśmy też takiego mieszkańca Gdyni, który w swoim ogródku miał rzeźby z betonu przedziwnej urody.
Np. dziewoja w opalaczu wleczona za gardło przez lwa naturalnej wielkości.
Wszyscy tam chadzali zwiedzać to swoiste muzeum.
I tu dochodzimy do sedna; jakie są granice kiczu,czy one istnieją?Czy można uszeregować zachwyt?
PA 2155 wspomina o tem.I jakaś tęsknota, za czymś co te dzieła nam na myśl przywodzą.
Bardzo znana rzeżbiarka czasów pop-artu Niki de Saint Phalles, ktorej prace ogladałam kiedyś w Centrum
Pompidou w Paryżu- zupełnie mnie zauroczyła swoimi pracami!Mam gdzieś slidy, może się uda je odtworzyć?
Przepiękny konik(a wiadomo, że to moje hobby) zrobiony z masy epoxydowej, grzywa cała w kwiatach, wyglądał z oddali, jak” konik-krakowianka”
W zbliżeniu te kwiaty były zdobione z rączek, nóżek, główek
itp.odpadów plastikowych lalek!!
Albo epietafium słynnych algierskich OAS.
Nie dało się obok tego przejść obojętnie!Nadal jestem pod wrażeniem, mimo,że to było 25 lat temu!
Heleno, nie ty jedna tak masz!
Mam komórkę cos pewnie podobnego, jak ta z ktora wczoraj walczył Tata Bobika.Nikt z z moich znajomych i zdolnej okolicznej mlodziezy nie potrafi wyłaczyć budzika, który mnie od pół roku budzi w porze najmniej odpowioedniej.Siostra mi to kupiła i owszem prosty telefon do Niej,żeby się w lesie nie zgubić itp.
Ale już wysłać SMS a – za Boga!
Co gorsza czytałam kiedyś,że ludzie chcą prostych użytecznych , łatwych w obsłudze komórek, a producenci oferują coraz bardziej bajeranckie.
Ciekawe, jak daleko zabrniemy w tym „wyścigu zbrojeń”?
PA2155 Mój Hasek i Jego Szwejk jest już tak wyczytany,że powinnam go wyrzucić.A ja nie mogę!!
Heleno, nie wiem, czy iPhone jest cool, ale mam go od dwoch lat (my jestesmy zdecydowanie Early Adopters, ale tylko w rzadkich przypadkach, glownie w sferze pomyslow), i jest zdecydowanie bardzo przydatny. Ostatnio czytam sobie Jane Austen i Szekspira na nim, a przy tym prawie wszystkie gazety. Nie ma zadnej instrukcji, i rzeczywiscie jest niepotrzebna. Mysle, ze ludzie, ktorzy go stworzyli nie sa cool, ani tez nie boja sie obciachu. Jednostki prawdziwie tworcze zwykle sie specjalnie nie przejmuja mysleniem grupowym, i nie staraja sie za czyms nadazac, a po prostu wymyslaja ciekawe nowe rzeczy. Jedna z najnowszych, jaka sobie mozna zainstalowac jest bezpretensjonalny program pt. „Have 2p”, ktory wynajduje toalety publiczne w danej okolicy. Niezwykle przydatne przy podrozach z malymi dziecmi, choc ktos moze powiedziec, ze „obciachowe” albo „uncool”…
A uraz do telefonii komorkowej bierze sie takze i stad, ze poterafia byc one bardzo niebezpiecznym narzedziem kontroli.
Jeden moj bardzo fajny kolega redakcyjny, Grzes, postanowil kiedys nie przyjsc do pracy i wyskoczyc z zona do Brukseli na dwa dni. Wiec rano zadzwonil do redakcji i powiedzial szefowi strasznie obolalym tinem i smarkajac sie do sluchawki, ze jest ciezko przeziebiony i niestety musi przez najblizsze dwa dni pozostac w domowych pieleszach ( a juz byl w Belgii). Niestey szef kilka godzin pozniej zadzwonil do niego by o cos tam zapytac. I nie bardzo wiem jak, ale zorientowal sie z miejsca, ze Grzes przebywa zagranica, a nawet konkretnie w Brukseli – komorka mu to pokazala.
Z tego sie zrobila straszna chryja z dyscyplinarka i grozba wyrzucenia Grzesia z pracy (szef go nie lubuil i bal sie jego ostrego jezyka). I nie pomoglo nawet to, ze Grzes od kilku lat nie wzial ani jednego dnia chorobowego i wyrabial norme jak malo kto – ten nasz duren potraktowal sprawe z cala pryncypialnoscia, jaka dawala mu wladza, pozal sie Boze, .
Nie przeczytałem jeszcze artykułu Pęczaka, bo po pierwsze rzuciłem się oczywiście do czytania blogu 🙂 ale przy lekturze komentarzy od razu coś mi się na myśl nasunęło. W niemieckiej socjologii (pewnie i w innych też, ale z tą akurat mam kontakt) są dwa pojęcia-świętości odmieniane przez wszystkie przypadki (fakt, że tylko cztery) – pluralizacja i indywidualizacja. Te dwa proces zaczęły się już w latach 60-tych XXw i polegają, jak same nazwy wskazują, mniej więcej na tym, że przestał obowiązywać jeden wzorzec, do którego wszyscy starają się równać, jeden styl życia, jedna estetyka itp., co mam ten skutek, że każdy musi sobie niejako na własną rękę taki wzorzec skonstruować, nieraz w postaci kolażu z kilku innych. Dzieje się to najczęściej pod wpływem otoczenia, grupy towarzyskiej (a nie jest, jak wcześniej, wynikiem przynależności do klasy czy warstwy społecznej), ale może być i na odwrót – ktoś, komu wzorzec własnej grupy nie pasuje, może sobie poszukać innej, gdzie będzie się czuł na miejscu, a nawet programowo odciąć się od wszystkich i to jest też akceptowane. W efekcie pojęcie kiczu czy obciachu jako takiego straciło sens i zaczęło być wyłącznie relatywne, tzn. ma sens tylko w odniesieniu do standardów danej grupy. Czyli obciach, kicz nie jest już żadną obiektywną miarą np. estetyczną, a stał się jednym ze środków samookreślenia jakiejś grupy i włączania do niej, bądź wykluczania z niej.
I dalej wynika z tego, że nawet ów przysłowiowy jeleń na kiczowisku wiszący w czyimś mieszkaniu niewiele mówi o właścicielu, jeżeli nie znamy standardów jego grupy i funkcji, jaką teń jeleń wobec tych standardów pełni. Bo może on wisieć akceptująco, obojętnie, wyzywająco, ironicznie, pochwalnie, wyśmiewająco, czołobitnie i na mnóstwo jeszcze innych sposobów.
A teraz muszę przeczytać artykuł i sprawdzić, czy przypadkiem nie wyważam drzwi szeroko otwartych 😀
Monika, Have 2p to absolutnie rozkoszna facility!
Ten iphone, o ktorym marze to sie pojawil dopiero ub. jesieni, zapomnialam jak sie nazywa, ale ogladalam i ogladalam w sklepie – zaledwie 200 dolarow w Ameryce , ale niestety z kontraktem! A bardzo bardzo mi sie podobal w sklepie, przez ten internet. Tu niesterty tez tylko z kontraktem! No way!
A ten propjektant -projekctanci Apple’a sa NIESAMOICIE cool. Kto inny jeszvcze wymyslil kolorowy przezroczysty komputer stacjonarny, albo to cudowne biale cacko- ich laptop. Jakiez to wspaniale w dotyku!
Mnie wscieka, ze producenci robia tylko czarny czy szaro-srebrny sprzet elektroniczny, bardzo macho. Chociaz widzialam ostatnio w katalogu nowe Delle – w wielobarwnych koszulkach. Ale nie umywaja sie do radosnego designu Apple’a.
Może to być nawet jelen, którego ktoś upolował z dwururki!
A tu link do chyba najbardziej niezwykłego dzieła Niki de Saint Phalle – Ogrodu Tarota. Niestety, u mnie walk through nie funkcjonuje, ale może na jakiejś innej przeglądarce pójdzie?
http://www.nikidesaintphalle.com/
Patrzcie, jaka dwublogowa Łajza – u mnie dziś też o kiczu…
🙂 🙂 Heleno!Wiadomo, kłamstwo ma krótkie nogi!A już w dobie tych gazetów- zupełnie się nie opłaca!
W dodatku nawet bez tego kłamca musi mieć dobrą pamięć, mimikę i co tam jeszcze do osiągnięcia efektów potrzebne.
U nas w domu Mama dostawała histerii przed każdym egzaminem, kiedy już byliśmy na studiach.
Wytresowała nas tak,że między jedną łyzką zupy, a drugą trzeba było ze szczegółami opowedzieć wszystko”co było w szkole”i to trwało nawet , jak już pracowałam. 😉
Mój adoptowany brat, bawidamek i obibok, tzw. zdolny leń
uknuł na potrzeby własne takie powiedzonko”Najważniejsze,żebyśmy zdrowi byli”!
Oblałam kiedyś egzamin ze statyki.
Mama już od progu:”zdałaś”?Ja tekstem brata.
Przy drugiej łyżce zupy powiadam:”i wiesz na czym mnie oblał?”
Tragedia!Nie dość,że oblałam to jeszcze kłamca!!
Chyba się trzeba z tym talentem urodzić. 😉
Heleno, iPhone w Europie pojawil sie pozniej. Pierwsza generacja i druga generacja iPhone’a w obsludze niczym sie nie roznia (roznice sa techniczne – w zawartosci pamieci i mozliwosci odbioru sygnalow). Swietnym pomyslem jest mozliwosc ciaglego nadazania za software (bezplatna), wiec raz nabyty telefon sie tak szybko nie starzeje. A co do projektantow Apple, to oni sa cool tylko w takim sensie, ze wymyslaja przedmioty, ktore inni uznaja za cool. Bo samo pojecie coolness zawiera mysl o wrazeniu, jakie sie zrobi na innych, a moim zdaniem ich kreatywnosc jest glownie jednak czyms innym motywowana, a robienie wrazenia jest bardziej juz kwestia dzialu marketingu.
A pamiętsz Bobiku,że miała też wspaniał szalenie wzruszające inskrypcje do swojego malarstwa, (które mnie znacznie mnie zachwyciło).?
Ten wzorzec indywidualistyczny zaczal obowiazywac w srodwiskach artystowskich lub koloartystowskich chyba znacznie wczesniej – co najmniej na poczatku XX wieku, a moze jeszcze w epoce Romantyzmu. Ale jest prawda, ze dzis nikt nie musi byc artysta, aby prowokowac czy wylamywac sie z szeregow wlasnej grupy spolecznej, wystarczy poczucie niezgody i buntu wobec czegokolwiek.
To prawda, że korzenie tej współczesnej indywidualizacji tkwią we wcześniejszych nurtach, ale to było zjawisko ograniczone do kultury (w dodatku wysokiej) i jej twórców, a w latach 60-tych zrobiło się to zjawisko socjologiczne na skalę europejsko-amerykańską, a potem jeszcze szerszą, a związane było m.in. z zanikaniem marksowskiego modelu klas społecznych, ale i z kilkoma innymi rzeczami.
A działalność Łajzy dziś rzeczywiście ciekawa. 🙂
Wydaje mi sie, ze wzorzec indywidualistyczny obowiazywal wczesniej tez wsrod arystokracji, ktora – chocby ze wzgledow ekonomicznych, i ze wzgledu na wieksza mozliwosc podrozy, wczesniej mogla sobie wybierac, co chce, a takze – nadprodukowac ekscentrykow. Dobry przykladem moze byc chociazby dwufasadowy palac opisany w „Architecture of Happiness”, gdzie arystokratyczne malzenstwo nie moglo sie zdecydowac, czy wybrac gotyk, czu klasycyzm, wiec wybralo oba. Takich przykladow „folly”, jak to ladnie nazywaja Anglicy, jest w historii arystokracji duzo, duzo wiecej. Teraz mozliwosc podobnych wyborow nareszcie maja wszyscy. A czy z tego korzystaja, to juz inna sprawa.
Wlasnie, ja to tez intuicyjnie umieszczam w latach szescdzesiatych ( takze w PRL) i to nawet przed rokiem 68 w Europie, kiedy pamiec wojny i wyrzeczen odchodzi w przyszlosc, no i na scene wkracza nowe pokolenie.
Zajrzalam do „Architecture of Happiness” – Castle Ward, dwufasadowy, klasycystyczno-gotycki, powstal w 1767 roku. Tez lata szescdziesiate…
Widzę, że mnie na spacer wyprowadzą. Nareszcie! Mam tylko nadzieję, że gdzieś daleko w pola, gdzie nie będzie słychać tej piekielnej muzyczki, nie będzie widać tych cholernych przebierańców i nie będzie zionąć przetrawianym od 11.11 piwskiem.
Bo o tej właśnie porze zaczął się u nas karnawał, z całą jego nadreńską pompą i mizerią. Niektórzy lubią, ale dla mnie makabra! Wrrrr!!! 👿
Czy ktos pomyślał o biednym zapracowanym psie i zostawił chociaż jednego naleśnika ? 😉
Doroto.Wywalilo mnie znów z Twojego bloga, a nawet się dość wysiliłam, zwlaszcza,że o Gdyni była mowa. 😯
Karnawal? Czy to nie jest dzisiaj Tlusty Czwartek a wiec raczej koniec karnawalu? Acha, pamietam, ze w Italii tez w lutym byl taki ludyczny karnawal, eine Paraden czy cos w podobie.
iPhone planuje niestety dopiero za rok, bo jestem zamknieta w planie trzyletnim z moim obecnym tzw (przeze mnie tylko) komorkodawca.
Powiem wam, ze lubie miec komorke w kieszeni. Mozna z niej wolac o pomoc w roznych nieprzyjemnych sytuacjach.
Niuniu posyłamy Ci pierogi z mięsem.Bardzo mi przykro, zapomniałśmy ześ głodna biedactwo, ale babka się zajęła pisaniem na bloga Pani Kierowniczki, skąd ją wywaliło na aout.
Kroliku, dla mnie komorka w kieszeni dokladnie w tych samych celach, jeszcze nawet przed przejsciem na iPhone. Wystarczy pojezdzic troche samochodem po zasniezonej Nowej Anglii z niemowleciem i przedszkolakiem, zeby wiedziec, ze gdy samochod wysiadzie, to mozna od razu wezwac pomoc z paru zrodel, bez dlugiego marszu do najblizszego domu, pukania do drzwi, tlumaczenia – a wszystko z dwojka malych dzieci. Pare razy tak mnie telefon wybawil z opresji, i dlatego zawsze sprawdzam przed wyjsciem, czy mam go przy sobie. To taki sam odruch, jak sprawdzenie, czy sie wzielo klucze.
Niuniu, przeciez przesylka powinna dotrzec, chyba, ze w ramach Tlustego Czwartku, ktos przejal. Ale tez chyba sie odgrazalas, ze sama bedziesz smazyc. Na wszelki wypadek wyslalam ogromna ilosc, z butla syropu klonowego i sloikiem morelowego dzemu. 😀
Moniko
ja dla Wszystkich usmazylam , a dla siebie zapomniałam zostawić 😉 >Hermes jeszcze nie dotarł , ale Moja Młoda chce przechwycić i nalesniki i sos klonowy , a niech tam 😉
Niech przechwytuje, ale to i tak bylo takze dla niej. 😀
Rozejrzalam sie po moim domu w sprawie kiczu i oto co znalazlam: dwa „stylizowane” obrazki w kuchni kot i ges (od drogiej przyjaciolki), w moim gabineciku, rysunek w olowku wrony z podpisem „wrona” (aluzja do WRON? jakas pamiatka?), pomaranczowy kafelek z aniolkiem z podpisem „moj aniolek dobry duszek”. I to tylko po pierwszym rzucie oka. Mam tez bialoruskie lalki ze slomy i cepeliowskie pudeleczka na wszystko. Moge rownie dobrze zaczac wmurowywac kawalki lusterek w tynk domu. You can take the girl out of kieleckie, you cannot take kieleckie out of the girl. Ugh…
Moniko
😆 😆 😆
Moja choc zajeta nie wiem czym poleca w nowym niezbędniku wywiad z prof.Gadaczem „Słupnik z Krakowa „
Kroliku, a nie refletowalabys na glowy wawelskie w roznych rozmiarach? Mam pelna szafe tego, choc nigdy w zyciu sama nie kupilam, podobnie jak cala kolekcje lnianych (nieuzywanych) obrusow z Polskiego Lnu, zadrukowane wszelka polna rozlinnoscia w barwach buraczkowych i pomaranczowych. Z innymi skarbami sie nie rozstane, chocbys mnie na kolanach blagala. Ale glowy i te obrusy – just for the askong.
Nasze łapikurze zostały w większości w Krakowie, albo poszły na rozkurz. 😀 Ale jak się rozejrzeć… Widzę na przykład w tej chwili świecznik z brązu w kształcie gołego, wdzięcznie przegiętego aniołka, trzymającego w ręku również przegiętą gałązkę, na której czubku mieści się podstawka na świeczkę. Gdyby to była jakaś wspóczesna produkcja, to bym powiedział: co za kicz okropny. Ale ponieważ to autentyczna secesja z rodzinnych zasobów, to nie żaden kicz, tylko zabytek, prawda? 😉
Emi
przepraszam trochę dziś jestem skołowana dniem , za pierogi 😆 😆 , powiedz Babce ,że Moja wysłala coś do niej .Uważaj na oblodzone nawierzchnie , paznokieć odrosnie , a w buciku Ci na pewno twarzowo 😉
To jest absolutnie zabytek Bobiku, i jesli potrzebujesz mosiezny swiecznik do pary z aniolkiem (kupidonkiem raczej) trzymajacym to na czym sie stawia swieczke, to tez moge wydac. To nie jest z rodzinnych zasobow, tylko z nowojorskiego bazaru dobroczunnego – oryginalnie lampka elektryczna, jednakowoz ja z niej czas jakis temu powyciagalam wszystkie druty i kable i teraz sluzy za swioecznik, a raczej lezy na boku jako swiecznik na dachu szafy w mojej sypialni. MOzesz to z powrotem przerobic na lampe.
Dzisiaj u Emi z Babką Dzień Kłapouchego? 🙁
Podsyłam trochę dobrych fluidów, zaszkodzić nie zaszkodzą. 🙂
Helena zaintrygowala mnie glowami wawelskimi w szafie, bo lniane obrusy z flora i fauna mam rowniez, dzieki Heleno.
Glowy wawelskie, a z czego one sa Heleno i jak duzo? Nikt mnie nie kochal dostatecznie mocno, zeby mi dac choc jeden, a ty masz ich cala szafe?
Pączki zalicone. Oto wynik pstrykania na spacerku z pieskiem
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/paEoRzzEa5Zw9RcqQTO_mg?feat=directlink
Ale uroczy ten laciatek w sniegu 🙂 pelen inwencji i radosci zycia.
Wando, zastanawiam się, jak ja mogłam dotad żyć bez takiego łobuziaka? 🙂
Mój kolega pojechał do Wilna w 1988 roku. Przywiózł sobie stamtąd wizerunek wodza rewolucji, przypinany do klapy (na taką śrubeczkę z tyłu). Gdy wszyscy ze śmiechem mówili mu – Maciek, co to za obciach na twojej piersi? On z radosnym uśmiechem- To nie obciach tylko towarzysz Włodzimierz Ilicz. 😀
O, to, to Małgosiu. Mój tata pochodzi z rodziny bezpsowej i na początku trudno go było namówić na psa, a teraz w ogóle nie może zrozumieć, jak bez psa można żyć. 😀
Małgosiu Amigo cacko, a tego Lenina też mamy w wersji dzicięcej. To sie nazywa:Lenin rebionok.
Jeszcze mam z brązu zagończyka na koniu co jest moją ulubiona rzexbą- niewielki, a z durnostojek 10 koni kolorowych malowanych z Kurdwanowa pod Krakowem, które to konie wyłudzałam za kartkową wódkę od kolegi.
Najstarszy koń ma chyba przeszło 90 lat, albo i więcej, bo pamiętam,że jak go wyłudziłam to już miał chyba z 7o!!
Koni była cała kolekcja , ale ponieważ w naszych domach stale jakieś dzieci się przeijały zal było nie dać.Mam też konika z wełny robionego przez moja Mamę , gdzies w latach 8o-tych.
Specjalistka od durnostrojek jest moja siostra.Dostaje jakieś zupełne paskudztwa, ale zgodnie z tym co napisałam rano nie moge protestować, zreszta Ona sie tym otacza w swoim pokoju.
Ale mam też różne niesamowite drobiazgi z którymi sie nie rozstane za skarby:np.Moniko!Ganesh ( miniaturka ok. 0,70 mm dostałam w pociągu jadąc przez Niemcy do Francji od jakiegoś Profesora Hindusa, podobno patron artystów.Załuję zaniechania tej znajomości, ale jakoś się korespondencja dawno ,dawno urwała, a Profesor był bardzo przystojny i pięknie mówił po francusku.
Podróż mi zleciała , jak biczem strzelił.
Glowy, Kroliczku, wawelskie sa z gipsu w glebokich ramkach z czarnego drzewa. Produkowala je masowo Cepelia przez jakies 40-45 lat. . Skoro nigdy sie z nimi nie zetknelas, to mozna je uznac juz za unuikaty jak misie Steiffa, ktore sa im bardziej sfatygowane tym wieksza cene osiagaja na aukcjach. Najwazniejsza w misiu jest olowiana plombka w uchu. Podobno.
Moglabym te glowy troche sfatygowac, albo dac Mordechajowi do sfatygowania i sprobowac pokazac je na Antiques Road Show.
.
To i tak Bobiku dokonałeś , albo raczej Twoja Mama cudu
przemiany zapatrywań.
Ja z rodziny liczno- pisej, więc kto psa nie lubił, nie był zbyt wylewnie witany w naszym domu.
W latach najazdu letnich gości na morze, gdzie w dużym dość mieszkaniu robiło się ciasno i z psami wylądowałam na materacu w kuchni pod stołem(bo kuchnia ogromna i stół wielki) mój Tata się specjalinie nie przejął córką.Idąc w pospiechu( kto pierwszy , ten lepszy) do łazienki mruknął pod nosem:”żeby moje psy pod stołem spały?Czy to nie przesada? Zmitygował się po paru sekundach widząc moje otwarte oko i dodał: „I moje dziecko”,:smile:
Głowy wawelskie Heleno są bardzo dekoracyjne do gabineciku.
Mam dwie i bardzo je lubię, ale nie mam gdzie powiesić.Może jak pojadę z żona sąsiada do Warszawy wiosną, przekażę Jej ?
Kiedy ekspert od Steiffa oglada kolejnego wycirucha, to stnadardowe frazy. ktorych musi koniecznie uzyc to:
A. So full of character!
B. Plucky little fellow!
Mysle, ze daloby sie to zastosowac takze do wawelskich glow,
Niestety do obrusow Polskiego Lnu juz nie.
kieleckie zwierzatka gliniane:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/KroliczekIPiesekKieleckie?authkey=lbVgAvHDjU8#slideshow/5304611413116496866
Nigdy nie oddawaj zadnej podobizny Ganesha, Babko, bo on, oprocz bycia Twoim patronem, a takze patronem tworczego myslenia, i wszelkich sztuk, po prostu przynosi szczescie. A szczescia sie przeciez nie oddaje, nawet jak je trzeba odkurzac.
Malgosiu, Amigo sliczny! A cepeliowskich replik glow wawelskich jakos nigdy nie widzialam, juz wiecej tych oblysionych miskow Steiffa. Za to swego czasu dostawalam zakladki do ksiazek pod postacia trudnych do rozszyfrowania kopii arrasow wawelskich. Odstapilabym chetnie, ale przy ktorejs przeprowadzce zaginely w tajemniczy sposob. Na szczescie nie dotknelo to ksiazek, w ktore zostaly zatkniete.
Ja tez mam malutkiego porcelanowego albo raczej fajansowego Ganesha – prezent od osmioletniej romskiej dziewczynki, ktora spotkalam podrozujac z taborem. Nazywala sie Markiza ( i byla prawdziwa markiza) i zaskoczyla mnie pytaniem: skoro Bog stworzyl wszystko, to kto stworzyl Boga?
A na pytanie kim chcialaby zostac, odpowiedziala: albo fryzjerka, albo zakonnica.
Podobno jest juz gdzies pod Londynem i jest juz duza panna na wydaniu. Nie znam jej nazwiska, bo bym odszukala.
Ona mi podarowala wlasnego Ganesha. Ma jakies 5 cm.
Moniko, a gdzieżbym Gansha oddała!To pamiatka i takizman!I nietrzeba Go odkurzać, bo jest taki maleńki.Długie lata Go nosiłam na szyji, a teraz się boję,że zgubię w lesie.
WandoTX te moje malowane konie, ona też chyba mają kieleckie pochodzenie,pamiętam, raz w czasie zniw w wakacje przyszedł domokrążca z całym worem takich koni, a mysmy wszystkie wnuki mojej Babci sami byli w domu.Przekopaliśmy wszystkie szuflady w poszukiwaniu pieniędzy i nic nie znalexliśmy oprócz papierkowych starych rubli z czasów carskich, które Babci służyły za zakładkę do książki(mam je do dzisaj, bo potem na wiążaniu strychu znalazłam cała kasetkę z tymi rublami).
Domokrążca nie chciał takiej zapłaty i skończyło się na okropnych łzach.
Ale Babcia za parę dni kupiła mi takiego konia w Pińczowie na jarmarku.
Heleno – to podwojne szczescie. Zreszta, o ile wiem, Romowie pochodza chyba z Polwyspu Indyjskiego, ale nie wiedzialam, ze tez maja cos wspolnego z Ganeshem. A moze to tylko ta niezwykle inteligentna dziewczynka? Zwlaszcza, ze Ganesh jest odpowiedzialny za kreatywnosc w kazdej dziedzinie i jest patronem inteligencji (cechy, nie – klasy spolecznej). U nas w domu dosc sporo Ganeshow, od duzych do zupelnie malutkich, glownie z drzewa sandalowego, rzezbionych recznie w regionie skad pochodzi rodzina meza. Niektore sa juz bardzo stare, ale dalej pieknie pachna.
Maslgosiu, obejrzalam zdjecia Amiga w sniegu i chce Ci powioedziec, ze ten Wasz Pies jest tak rozkoszny, ze chce sie go zlapac i jesc lyzkami. Raczej nie przyjezdzaj z nim do Londynu, bo bedziesz wracala sama.
Ma strasznie DOBRE oczy.
dobranoc
😀
Dobrej nocy wszystkim 😀
Każdy Krakus obowiązkowo musi znać gipsowe główki wawelskie. 😉 Chyba zresztą dalej je tłuką i w Sukiennicach sprzedają. Ale Krakusy na szczęście je tylko rozdają, nie dostają. 😀
Romowie sa swoadomi, ze wyszli z Indii, ale religie przyujmuja kraju „osiedlenia”, choc nie jest to do konca wlasviwe slowo. Nasi sa katolikami, ale niektpore zwyczaje sa rodem z Indii.
Markiza byla niezwyklym dzieckiem – skupionym, refleksyjnym, pelnym zasdaniczych pytan, nieoczekiwanych skojarzen. I bardzo chora – miala straszliwa dziecieca astme.
POznalam ja w zabawnych okolicznosciach. Byl koniec lipca i od tygodnia padalo, a raczej lalo jak z cebra. Musialam w pewnym momencie „pojsc w krzaki”, byl wieczor, i przedzierajac sie przez jakies zarosla, wpadlam do rowu wypelnionego woda. A poniewaz bylam, zgodnie z nakazami Romanipenu, w dlugiej spodnicy, to kiedy wygramiolilam sie z tego rowu, ociekalam woda. Powyciskalam spodnoce jak moglam i pobieglam do plonacego ogniska, aby sie wysuszyc, I wtedy dziewczynka, ktora mi sie uwaznie przygladala, zapytala co sie stalo. Wiec powiedzialam. Ona parsknela smiechem, ale natychmiast schopwala glowe w raczki i sie poprawila: Przepraszam pania, ale to JEST troche smieszne.
Zapewnilam ja, ze sie nie obrazilam i tez uwazam, ze jest to troche smieszne. Zaczelysmy rozmawiac i dowiedzialam sie, ze wychowuje ja babcia, ze kiedy miala 3 latka jej mama wyjechala do Kanady i odezwala sie, dopiero w zeszlym roku, ze ojciec pracuje w innym miescie, ale regularnie przyjezdza i spedza z nia weekendy, ze spedzila rok z ojcem w Finlandii „gdzie wszystkie dzieci , neizaleznie od kolory skory sa rowne, a do nauczycieli mowi sie po imioeniu”, ze Finlandia jest cudownym krajem, ktory sie moze tylko przysnic, ze ma astme i jest uczulona na dym z papierosow i na psy, ktore kocha.
Rozmawialysmy ze dwie godziny zanim przyszla babcuia aby ja zabrac na noc do namiotu. POtem Markiza nie odstepowala mnie o krok, chciala byc tylko w mojej bryczce i rozmawialysmy bardzo duzo. Nie wszyscy dorosli byli z tego zadowoleni, uwazajac, ze Markiza to „stara malutka” (co za okropne wyrazenie) i powinna byc wiecej z dziecmi, a nie z dorosla gadzi.
Kiedy skonczyl sie tabor, musialam w cuagfu 15 minut wyjechac do Warszawy koprzystajac z okazji samochodowej ( o pociagu nie bylo mowy, bylam tak brudna, bo nie moglam wejsc do zimnej rzeki) i nie pozegnalam sie z Markiza. Probowalam ja znalezc przez wszystkie szkoly w Tarnowie i sie nie udalo. A moi przyjaciele wiedzieli tylko tyle, ze jej babcia nazywa sie Lusia. Nie wiedzieli gdzie nmieszka, bo bylo to gdzies na przedmiesciach. I tak nie udalo mi sie odnalezc Markizy, ktorej obiecalam ze przyjedzie do Londynu, do mnie. Naprawde bardzo sie staralam. Bardzo. Mam do dzis starszne wyrzuty sumienia.
Amigo to wielka moja duma. Córka jest zazdrosna bo on nie odstępuje mnie na krok. Mamy też swój codzienny rytuał- gdy pracuję, on sobie ucina spanko mając głowę na mojej stopie, gdy wychodzę z domu, pozwalam mu sobie ściągnąć jakiś mój sweter czy bluzkę, na którym się kładzie i czeka powrotu, a po południu – zasiadam w fotelu, on przylatuje by go wziąć na kolana i jest długie, conajmniej godzinne głaskanko. 🙂 O poznaniu sąsiadów nie wspomnę…. 😉
Krakowskie głowy też były w mojej rodzinie. Ciocia studiowała na UJ. 🙄 😀
Malgosiu, bo Amigo doskonale wie kto jest przewodnikiem stada. Przeciez on byl kiedys wilkiem!
Heleno, bardzo czesto chore dzieci maja wiecej czasu na myslenie. Sluchalam kiedys paru wywiadow z roznymi ludzmi, ktorzy opowiadali o swoim dziecinstwie i zapadnieciu na polio (lata czterdzieste i piecdziesiate). Bylo wsrod nich duzo artystow i pisarzy, ktorzy twierdzili, ze dluzsza choroba, uniemozliwiajaca udzial w zwyklych dzieciecych zabawach, jest jakos odpowiedzialna za to, kim teraz sa. A „stara malutka” to dziwny zwrot. Hindusi mowia o „old soul”, czyli duszy, ktora przeszla juz wiele wcielen, i juz prawie sie oczyscila z tego, co nieduchowe, i wlasnie dlatego – jest stara dusza. Ale dlaczego dziewczynka miala taki wazny hinduistyczny symbol, jakby ja sama okreslajacy, pewnie pozostanie tajemnica. Ganesh jest odpowiedzialny miedzy innym za spisanie Mahabarathy…
A co do glow wawelskich, to musze dojsc, czemu nigdy moja krakowska rodzina nie obdarzyla mnie ani jedna. Moze uznali mnie za swoja, i dlatego mi sie upieklo? Bo sami ani jednej nie maja.
W zasadzie tak, ale… Zwykle psowie rzeczywiście orientują się na dorosłych, domowe dzieci traktując przyjaźnie, ale z pobłażaniem, a czasem nawet próbując je wychowywać. Ale moja mama miała w dzieciństwie jednego psa, który był absolutnie zorientowany na nią i jak ktoś z dorosłych mu wydawał polecenie, to najpierw sprawdzał, co mama o tym sądzi i dopiero potem ewentualnie wykonywał, jeśli było potwierdzenie. Przed panią domu, czyli mamy mamą miał wprawdzie szalony respekt i starał jej się nie narazić, ale za alfę uznawał jednakowoż dziecko.
Jeszcze dzisiaj tutaj zdazylam, przeczytalam artykul o obciachu, tez mi sie wydaje, ze u zrodel lezy przede wszystkim strach przed wykluczeniem z grupy, czlowiek to jednak stadne zwierze!
Rozejrzalam sie dzis po mieszkaniu i stwierdzilam, ze kiczu ci u mnie pod dostatkiem, chociaz z kazda jedna sztuka jestem zwiazana uczuciowo i rozstanie nawet z ta najmniejsza, nie jest wogole brane pod uwage. Kazda kocia figurka ma swoja historie, byl czas, kiedy sama wyszukiwalam ciekawsze egzemplarze, dzis juz troche przystopowalam z braku miejsca na polkach. Bylam kiedys w eleganckim sklepie meblowym i zauwazylam, ze na jednej komodzie stoja dwa zlote koty, bardzo fajne w formie, oczywiscie jako dekoracja. Uparlam sie, ze musze je miec. Odszukalam szefa sklepu i przekonalam go, te koty beda jeszcze lepiej wygladac na mojej komodzie. Szef nawet nie bardzo wiedzial, ile ma za nie skasowac, w koncu sprzedal mi je za dosc przyzwoita cene, stoja do dzisiaj u mnie. Z glowy wawelskiej musialam tez sie posmiac, wisi sobie u mnie w stolowym w kaciku, nawet nie wiedzialam, ze to juz zabytek. Mam tez na scianie male jelenie rozki, tak smiesznie ulozone, wisza jako dekoracja nad portretem-karykatura mojego (hi, hi ), kiedys zobaczyl je znajomy mysliwy i okazalo sie, ze to unikat, zdarza sie w przyrodzie bardzo rzadko. A wiec, nie dajmy sie zwariowac, kazdy trend kiedys sie konczy i staje sie obciachem, gromadzmy wokol siebie to, co sprawia nam przyjemnosc, a gdy nasi znajomi stukaja sie w czolka, to wymienmy moze znajomych? Na takich bardziej dla nas trendy?
Wymiana znajomych czasem okazuje się bardzo dobrym pomysłem… 😎
Dlaczego miala Ganesha, nie wiem. Podarowalam jej swoja latarke (wazny sprzet na taborze nocujacym w lesie), nazajutzr wpadl do nas na godzine samochodem jej ojciec, wiec porosila go zeby zawiozl ja do domu i wrocila z Ganeshem dla mnie. Powiedziala mi, ze on przynosi szczescie, ktorego zreszta bardzo wtedy potrzebowalam i ona to bardzo wyczuwala .
To byla cudowna dzieczynka, Markiza. Nigdy takiej nie spotkalam.
Pewnie masz racje, z ta choroba.
To ciekawe, co mowisz o wyczuwaniu, bo w mojej rodzinie i mnie samej zdarzylo sie pare razy w waznych momentach zyciowych spotkac Romki, ktore za kazdym razem dokladnie przewidzialy, co sie stanie. Zasadniczo w takie rzeczy nie wierze, a jednak musze sie liczyc z faktem, ze tak sie pare razy zdarzylo. Paradoks w sam raz dla Bobika. Moze czytaja aure.
Panno Koto, masz racje – lepiej w takich sytuacjach wymieniac znajomych, jesli im tak przeszkadzaja nasze ulubione przedmioty.
To wynika pewnie nie z jakichs nadprzyrodzonych zdolnoscui, tylko z umiejetnosci sluchania i obserwacji, z calej ustnej tradycji przekazu, ktora takie umiejetnosci wyrabia. Mam to samo z Zosia i Mackiem. ale i z ich chlopcami – wrazliwosc na slowo, na nastroj. Oni wiedza np, ze cos sie stalo, zanim im powiem, nawet wtedy kiedy staram sie byc up beat.
To zupełnie jak ja! Nikt mi nie musi mówić, że zaraz pójdę na spacer, wystarczy, że ktoś z domowników sobie pomyśli „zaraz wyjdę z psem”, a ja już wszystko wiem i biegnę do smyczy! 🙂
Pfi! Ja tez wiem kiedy sie szukuje wizyta u weterynarza, zanim Stara pojdzie do szafy po koszyk. Albo kiedy zbliza sie z tabletka. Ma wtedy taka falszywa morde.
Moze wykluczenie, jakos lepiej rozwija wrazliwosc na niewerbalne sygnaly, bo to pomaga w przetrwaniu roznych trudnych sytuacji?