O lubieniu
„Lubmy się trochę bardziej” – pada czasem apel,
na który bym reakcję miał entuzjastyczną,
gdybym wiedział, że ten mój spontaniczny zapęd
trafi na odpowiednią do niego publiczność.
Dajmy na to, podchodzę do łysego w glanach
i torebką machając niczym Teletubiś
głosem pełnym sympatii szczekam „proszę pana,
jestem gejem i chciałbym pana bardziej lubić”.
Czy dzwonię do radyjka, co ocieka cnotą,
przyznając, że do Boga nabożeństwa nie mam
i sam nie wiem, czy można mnie nazwać patriotą,
lecz chciałbym porozmawiać na lubienia temat,
lub do pani posłanki z prawicy najprawszej
podbiegam, zamaszyście machając ogonem,
i mówię „choć liberał ze mnie był od zawsze,
lubię panią, więc w zgodzie pójdźmy w jedną stronę”…
Ach, byłyby to pewnie chwile pełne przeżyć,
coś, jakby dobrowolnie kłaść głowę na pieniek,
bo gdy ktoś ma pod ręką kij, by psa uderzyć,
zwykle za kij wpierw łapie, a nie za lubienie.
A kijów widzę morze i wciąż rosną w siłę…
Więc nie chcąc nieopatrznie ryzykować głową,
lubić będę tych, których dotąd polubiłem,
a innych – jak się zrobi trochę mniej kijowo.
OK, Piesku, jak wszystko juz zostalo uzgodnione, to zacznij sie podpisywac i pozwol mi troche poroznosic zanim udam sie na pogrzeb.
No, co jest? 11.00 minęła, a podpisów nie ma. 😀
Może niech pierwszy podpisze ktoś o rdzennie polskokatolickim nazwisku i miejscu zamieszkania, żeby nie było, że to wszystko, jak zwykle, żydowsko-lewacka zmowa. 😆
A sa tu jacys z dobrym nazwiskiem?
No trudno, Pisku, wstaw swoje nazwisko czymn predzej i my sie ustawimy juz w kolejce!
Dzień dobry, a może należałoby zwrócić się tu:
http://www.famigliacristiana.it/redazione.aspx
opisać krótko sytuację, jest cień szansy, że się zainteresują.
Przypuszczam, że adres mailowy red. nacz. można w ciemno poprzez analogię do adresu caporedattore przyjąć za pewnik.
Też mówią otwartym głosem. I mają blogi, ale ja nie znam włoskiego 🙁 .
http://fakty.interia.pl/raport-nowy-papiez/aktualnosci/news-pismo-katolickie-do-politykow-czemu-nie-bronicie-papieza,nId,994165
Biedna Demeter ( witam serdecznie 🙂 ), czeka Cię okres wyjątkowej płodności, bo to zapewne początek pomysłów 🙂 .
No to lece roznaszac.
Niech poszukam… O, Mar-Jo ma bardzo dobre nazwisko. Aga jak również. Jagoda i Ryś też ujdą. Do roboty, psiakrew, a nie czekać bezczynnie, aż list zostanie opanowany przez żydokomunę. 😆
Witam pięknie Gospodarza i Towarzyszy Stachanowców! 11:21. No, to rozsyłam 🙂 Nie nazywam się, niestety, jakoś tak ładnie jak Koniecpolska, ale chyba mam polskie nazwisko ;).
Mordechaj 11.18 – wszystko zniese, ale miauczenie do mnie per Pisku to już stanowczo sobie wypraszam! 👿
Jak ja się teraz na spacerze kumplom pokażę. 😥
O, tak, Demetria też ma słuszne nazwisko – jasnowłose, pszeniczne i rdzenne. Podpisywać! 😆
No dobra, skoro przerobiłam Demetrię na Demeter, to przerobię swoje imię na zgodne ze źródłosłowem i użyję panieńskiego nazwiska( nieco bardziej polskie brzmienie) 😉 . I teraz brzmi dobrze 😉 .
Rzeczywiście, Zmoro, może by się warto tą Famiglią zainteresować. Tylko moja znajomość włoskiej prasy jest nader marna i nie potrafię określić, które pismo ma jaką linię „tak w ogóle”, nie tylko w odniesieniu do jednego przypadku, ani które się zajmuje sprawami nie wyłącznie lokalnymi. A to by lepiej wiedzieć, zanim się gdzieś będzie kołatać.
He, he. Ja przy podpisywaniu korzystam z tego, że formalnie wciąż jeszcze jestem zameldowany w Krakowie. Unikam dzięki temu zarzutu, że Niemiec pluje w twarz. 😈
Jagoda nie ujdzie. Z Cyganow przedwojennych.
E, tam. Wiadomo, że Cyganie nazwisko polskim kmieciom ukradli. A zresztą może kowale ukradli, ale na pewno nie Kowalskich powieszono. 🙄
No właśnie, Bobiku, ja też rozumiem piąte przez dziesiąte. I w takich sytuacjach, najczęściej rozumiem to, co chcę zrozumieć 😉 .
A ks.Wojciech popełnił wpis na temat wizyty papieża na Lampedusie.
http://www.parafiajasienica.waw.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=844:kloi&catid=63:blog&Itemid=99
Może by to jakoś wykorzystać, jako nawiązanie kontaktu z nimi.
Wieczorem wrzucę na margines, pod linkiem, oba tłumaczenia – do wglądu i ewentualnego rozprowadzania w miejscach obcojęzycznych.
Od razu wrzucić nie mogę, bo akademik Pawłow na razie nauczył mnie tylko obsługi listu, a tresury z marginesu jeszcze nie było. 🙁
„Bardziej niż dramat imigrantów liczy się dla nich wewnętrzna równowaga. Widocznie partyjna dyscyplina i przywiązanie do foteli władzy mają większą wartość niż Ewangelia i słowa prawdy oraz miłości do biednych”- napisał szef pisma. Zarzucił katolickim politykom, że bronią uwikłanego w procesy sądowe byłego premiera Silvio Berlusconiego, a nie stają w obronie papieża.
Ta wypowiedź redaktora naczelnego nasunęła mi pomysł, że może to własciwy adres.
Pozwolę sobie podesłać do Famiglia Cristiana moją sążnistą epistołę, którą wczoraj rozesłałam do włoskich gazet. Że też nie pomyślałam o tej Famigli!
Demeter też dobrze brzmi! 🙂
Już chciałem wrobić Demetrię w Famiglię, a tymczasem ona sama się wrobiła. 🙂
Nawiązanie do Lampedusy faktycznie byłoby niezłe. Można by w dwóch zdaniach streścić, o czym WL pisze ( również w polskim internecie… w duchu Waszego artykułu…), a potem polecieć aproposem. A do sążnistej epistoły dorzucić informację, że ludzie spontanicznie organizują się w obronie WL i dać link do listu.
Wysłane. Gdyby ktoś miał jeszcze jakiś pomysł, jestem do dyspozycji 🙂
newsroom@pap.pl
tu bym wysłała Bobiku, a co 😉
Jak żyję, jeszcze nikt mnie nie chwalił za nazwisko! 😆 Ukłony dla naszych Tłumaczy! Bobiku, właśnie miałam prosić, żebyś podrzucił tłumaczenia. 🙂 Nie, żebym miała możliwość ich wykorzystania, ale chciałabym podziwnąć. No chyba, że uważacie, że ma sens porozrzucanie włoskiego tłumaczenia po kościołach w Lombardii? Za trzy tygodnie jadę tam na urlop, mogłabym powrzucać list do skrzynek na datki, na przykład. 😉
Ja bym z rozsyłaniem informacji o liście do mediów zaczekał, aż się uczciwy worek podpisów nazbiera. Bo jakieś 20-30 nazwisk na mediach nie robi wrażenia. Zblazowały się w tej globalnej wiosce. 👿
oops, ja juz zaczalem: do Studia Opinii, Natematl, do paru znanych blogerow.
Ale wszedzie pisalem o „akcji zainicjowanej przed chwila”.
Kot jest niezmordowany. 😛
Jasne że z papem trzeba poczekać chwilkę.
A co by było, gdyby tak opisać sytuację ks.Wojciecha z konkluzją, że szykany się biorą głównie stąd, iż działa on na rzecz pojednania, bo taki jest w moim rozumieniu stan faktyczny i wysłać to do Zentralrat der Juden?
Ich się akurat bardzo uważnie słucha w Niemczech.
Pewien problem jest w tym, że do szykanowania za „nadmierne” bratanie się z Żydami nikt się oczywiście nie przyzna. Zaraz się zacznie krzyk, że to podłe insynuacje, bo przecież zarzuty wobec ks. L. są natury czysto kanonicznej, itd, itp. A udowodnić komuś niecne intencje bardzo trudno, nawet jak się ma co do nich stuprocentową pewność.
Na blogu to my sobie możemy mówić i szczekać, jak naszym zdaniem sprawa wygląda, ale kiedy piszemy bardziej oficjalnie, nie możemy naszych przypuszczeń podawać za pewniki, ani używać plotkarskiej formuły „bo podobno…”. Dlatego ja wolę pisać o tym, co ks. L. robi dobrego i dlaczego jego skazanie na kapłańsko-medialną banicję będzie złe, bo tu nijakiej insynuacji zarzucić mi nie można. Nie chcę sięgać do środków, które sam u innych uznałbym za… hmm… nie w porządku.
A że czasem coś trzeba w końcu powiedzieć otwartym tekstem, to insza inszość. Ale wtedy trzeba dobrze wyczuć kontekst, chwilę, formę i inne takie. 😉
http://www.timesofisrael.com/bones-reburied-at-site-of-1941-jedwabne-massacre/
Tu można by, Heleno, w komentarzach opisać, że jest to prawdopodobnie ostatnie wystąpienie ks.Wojciecha, bo ….
i zamieścić link do angielskiej wersji petycji.
Gdybym znała lepiej angielski, to bym sama zrobiła 🙁 .
http://www.jezuici.org/kontakt/
Rezydencja oo. Jezuitów
4105 N. Avers Ave
Chicago, IL 60618
tel. 773.588.7476
fax. 773.588.6517
W Argentynie nie znalazłam jezuitów. A Sąsiad radził Mordce, aby poszukać przez nich możliwości bezpośredniego dotarcia do papieża Franciszka.
Podpisałem. Tylko nikomu nie mówcie, że część dziadków miałem prawosławnych. Dalekiego kuzyna w Petersburgu może nie wygrzebią. 😆
Tu są w Argentynie jezuici 😎
http://www.jesuitas.org.ar/argentina/index.php?op=pagina_jesuitas&paginaID=4
Uspokoj sie, WW. W mojej rodzinie (po stronie mamy) jest swiety meczennik prawoslawny, a mimo to ostatnio zaczynam wszystkie listy od slow „As a Polish Jew…”
Zmoro, wrecz przeciwnie, Sasiad namawia mnie abym pisala nie do o.o. jezuitow tylko do rabina Skorki z Buenos Aires.
Napisalam.
Ale teraz musze spadac i przygotowywac sie do pogrzebu. Do uslyszenia.
Takie się czasy zrobili, moja pani, że już w ogóle nie wiadomo, czy prawosławne gorsze, czy te lutry. 🙄
Mordko, przytul w czasie pogrzebu Starą i E. ode mnie.
Lutry definitywnie gorsze, bo nieposluszne jak Lemanski.
Pytania zadaja!!!
No, mamy w Polsce księdza Lutra i on też jest z tych mądrych. Cud, że go też nie prześladują w kurii, chociażby za nazwisko. Uciekam, bo muszę się przygotować do ślubu. Po powrocie sprawdzę, jak daleko doprowadziła Was burza mózgów 🙂
Jedno wesele i jeden pogrzeb? 😯
Przytulam Helenę i E.
Nazwisko mam faktycznie dobre, ale ciągły niedoczas sprawił, że dopiero teraz się dowiedziałam. Podpisane.
Wyślą mnie na Brocken, tak mówi pan mąż po moich ostatnich remontowych uwagach.
Dzień dobry 🙂
Wpadam na chwilę jak po zapałki do apteki. Teren goni, a za godzinę spotkanie z Haneczką i jej Panem Mężem, czyli Lublin online 🙂
O, wesoły nam dzień dziś nastał, kolejny zlocik. 🙂
No to też się nawzajem poprzytulajcie ode mnie. 😆
Przepraszam, zupełnie ugrzęzłam w filmach, a mo komputer nie ma siły, żeby je przerabiać.
Już się biorę do lektury pisma.
OOOO, jaka piękna petycja!
Dzięki wielkie autorstwu i tłumaczowi.
Podpisuję i lecę rozpowszechniać. 🙂
Kocham Was miłoscią wielką i nieustajacą.
Jeszcze tylko zapodam, że kiedy spotykam Księdza Wojciecha w miejscach publicznych, to widzę, że podchodzą do niego ludzie, którzy specjalnie przyjechali z różnych stron, żeby wyrazić mu swoją solidarność.
Podpisują się pod naszą petycją ludzie z Jasienicy 😀
Będę się upierał, że to list, nie petycja. 🙂 Bo wprawdzie pisząc użyłem słowa prosimy, ale to z grzeczności. 😈 Tak naprawdę nie czułem się petentem, tylko tubą (trombą?) głosu wolnego, wolność ubezpieczającego, więc nie starałem się nadmiernie, żeby tekst miał charakter petycji, raczej listu otwartego. 😉
O godzinie zero nie było mnie w domu. Ale już jestem i podpisałam 🙂
Z moim nazwiskiem to się robi żydo-komusze cyganienie 😉
A teraz zlitujcie się nad szczeniakiem i dajcie mu kawy.
Dostaję dużo maili w sprawie, co bardzo miłe, ale odpowiadanie wymaga ciągłego stukania w klawisze i łapy od tego cierpną. Muszę sobie pobudzić krążenie czymś gorącym. 🙂
Srogi zawód:(
Właśnie Moniki wstęp jest najlepszy, wręcz zniewalający i od razu ustawiający czytającego w pozycji wzmożonej uwagi – a tu: że za długi, ze cuś nie to…
Moniko, nie docenili Cię, ale ja doceniam 😉
Się nie przejmuj, tu jakieś proste magistry czytajom…
Oddalam się w poczuciu solidarności z Moniką 🙂
List w sprawie ks. Lemańskiego
linka niestety nie jest aktywna
Nie przejmuj się, zeen, również w imieniu Moniki. Pewnie to próżność autorska przeze mnie przemówiła, a nie żaden tam merytoryzm. 😆
A że to ja trzymam łapę na Panu Administratorze i wskutek tego na ostatecznej formule tekstu… 😈
Bobiku, Słońce Ty nasze, kawa, kawa, kawa już! Z dwóch ekspresów, do wyboru lub kumulacji, mleko, smietanka, brązowy cukier. 🙂
Krzywe magistry też czytają. 😈
List w sprawie ks. Lemańskiego to tytuł „działu”. Aktywne jest słowo „link” pod spodem. Wiem, że trochę do duszy, ale Łotr nie dozwolił zrobić inaczej.
Wyraźniejsze to będzie, kiedy dojdą tłumaczenia, jako kolejne poddziały.
Zeen, u mnie linka działa, cały czas.
Ślepa komenda ze mnie, nie zauważyłem „link”
Słońce okej, byle nie Karpat. Może być Słońce Wisły i Renu. Albo Słońce Okolic D-dorfu. No, w ostateczności Słońce Własnego Legowiska. 😎
Kawa ze śmietanką, bez cukru, w szczerozłotej misce. Bątony, sawuary z wiwrami, ależ proszę, ależ dziękuję. 🙂
Dzień dobry,
słucham wywiadu red. Wacławik-Orpik z ks. Lemańskim, a w nim wyjaśnienie, co się stało. Abp Hoser zapytał ks. Lemańskiego, czy ksiądz jest obrzezany.
Słychać, że ks. Lemańskiego wiele to wyznanie kosztowało.
Kiedy Siódemeczka pisała o swoim przypuszczeniu, nie chciało mi się wierzyć, to teraz (w XXI wieku) to jest w ogóle możliwe, choć wiele wskazywało, że ma rację. Teraz usłyszałam z pierwszych ust i miejsca sobie nie mogę znaleźć.
Tutaj rozmowa z ks. Lemańskiem
http://www.tokfm.pl/Tokfm/0,130515.html#TRNavSST
Chyba jestem pesymistą albo cynikiem. 🙄 Ja niemal od razu o tym pomyślałem, a co gorsza, wcale nie byłem swoją myślą zaskoczony, choć wyrażenie jej publicznie, jako podejrzenia, nie przeszło mi przez klawiaturę. Zawsze ten mój nadmiar skrupułów. 👿
Nie znajduję dla zachowania arcybiskupa innego słowa niż „haniebne”. Hańba na jego głupią, niewrażliwą, pozbawioną cienia przyzwoitości głowę.
Ojej, po prostu dowcipna jest eminencja, jak każdy porządny Polak. 🙄
Gdybym też był na tym poziomie, to chodziłby mi po głowie jakiś happening, „pokaż eminencji pisiora” czy coś w tym stylu. Zrób zdjęcie, wyślij mailem.
Pomyśli, że patrzy w lustro, chłe, chłe, chłe. 🙄
Ja niby też, Bobiku. Długo już żyję, wiele okropności widziałam i mało co mnie dziwi. To, co napisała Siódemeczka wydawało mi się prawdopodobne, ale się przed tym broniłam. Teraz, kiedy już wiem, i wierzę księdzu Lemańskiemu, że tak było naprawdę, czuję się potężnie walnięta między oczy. No nic, muszę sobie parę rzeczy poukładać.
Bobiku,
czy widziałeś ten wpis? 🙁
„274 Proszę Lemańskiego wywalić z Kościola To_jak_sądzę_sabotażysta_i_oszust, Lemański na drzewo!”
No właśnie, chciałam donieść, ze wieszatiel się znalazł.
Możesz wywalić hajtera z podpisów, Bobiku, czy musi tak zostać?
Wysłuchałem tego wywiadu z ks. Lemańskim i przez cały czas męczyłem się razem z nim, ze ściskiem w szczękach i straszliwą kluchą w żołądku. Jestem tak wstrząśnięty, że na razie nie potrafię tego wszystkiego skomentować.
Dobry znak z wpisem „247 ks. Adam Zdrowik, Rzym” — wieść krąży!
W istocie, sprawdziłem (Ctrl+F), już 26 podpisów z Jasienicy. Czyli przynajmniej tym ludziom daje się satysfakcję, że ktoś z oddali myśli o nich.
Każda władzia deprawuje, zwłaszcza jednostki intelektualnie opóźnione w rozwoju, zatem mnie nie dziwi małostkowość, prymitywizm i żądza zemsty p.Hosnera.
Czy ja dobrze zrozumiałam słowa ks.Wojciecha, że każdy kleryk przechodzi obowiązkowe badanie lekarskie, podobnie jak poborowi?
Bobik 16:35
To chyba rozumiesz mój wstrząs, Bobiku.
Hejtera wywaliłem, ale numeracja się przez to zepsiła i nie umiem jej odpsić.
Ni ma letko bez PA pod łapą. 🙁
Rozumiem nie tylko Jedną Taką, ale i wszystkich innych wstrząśniętych. To jednak był mocny cios w podbrzusze.
wysluchalem. dlaczego, jak juz pewnosc mamy o co pytany byl pan ksiadz Lemanski, nie dziwi mnie to ze ksieza w KK zagladaja w innych spodnie.
ohyda
na liscie silna reprezentacja Jasienicy!!!
http://www.laboratorium.wiez.pl/blog.php?bl&lepiejkrotkonizwcale&633
koniecznie przeczytac!! ( 🙄 za koniecznie )
Numeracja (już?) chyba w porządku.
Znowu nie w porządku, bo jeszcze coś trzeba było wywalić. Ale już nie będę próbował nadążyć z poprawianiem, bo ja, przygłup, muszę to robić manualnie, po jednym numerku, a jak przyjdzie PA, załatwi całość skryptem.
Zawsze moze być tak, ze ktoś się pod kogoś podszywa. Na to nigdzie nie ma lekarstwa.
Są już zdjecia i filmiki z z wczorajszego dnia:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/Jedwabne2013
I tu:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/RadziOwWasoszSzczuczyn2013
Oh, mon Dieu! Wysłuchałam rozmowy z księdzem Lemańskim. Brak mi słów i łapki mi się trzęsą. Wstrząsające. Przeczytałam też kilkanaście niedoskonałych intelektualnie komentarzy pod artykułem na ten temat. Moja wiara w ludzkość się chwieje…
Obejrzalem liste naszych podpisantow i jestem bardzo szczesliwym, ukontentowanym Kotem.
Mam pytanie do Moniki. Jak sobie amerykanska psychologia radzi z taka sytuacja: spotyka osoba gleboko niepelnosprawna, ktorej niepelnosprawnosc wymaga naprawde bardzo starannego zaplanowania dnia, aby funkcjonowac, otoz spotyka ta osoba 90-letnia pania, bardzo poczciwa, bardzo dobra, ale nudna jak flaki z olejem. I ta pani do niej powiada w te slowa:
-Nic sie nie martw Kochana, nie placz po Jasiuni, ja do Ciebie zaraz zadzwonie i powiem Ci kiedy bede do Ciebie regularnie przychodzic.
Nie sa to czcze ppogrozki. Ta sama Pani regularnie odwiedzala nasza Jasiunie, przesiadijac u niej godzinami. Jasiunia nie znala takich wyrazen jak „Nie, nie moge”, „Musze sie pojsc polozyc”, „Chcialabym poslucac radia” i takie tem wymowki.
Umiala natomaist powiedziec: „Zrobic nastepna kawe?”, „Zjesz cos?” „Nie, nie mussisz nigdzie sie spieszyc” , oraz „Juz idziesz? Moze chcesz odczekac godzine szczytu, bo teraz bedzie tlok w autobusie” i takie tam.
Osoba niepelnosprawna nie jest az taka Krolowa Frajerow, ale dosc blisko jesli ma do czyninia z gruboskornymi i poczciwymi starszymi paniami.
Pytam, jak sobie radzi z tym wlasnie amerykanska psychologia, bo czytalem gdzies, ze Amerykanki ( i Amerykanie) zazwyczaj takich zyciowych dylematow nie przezywaja (odsylam do mej opowiesci o makowcu od Tereski). I jakos bardzo zgrabnie takie zagwozdki psychologiczne rozstrzygaja. Ale musialem przeczytac tylko pierwszy akapit, bo nie mam pojecia jak one mowia „Nie!” nie raniac smiertelnie osoby, ktorej sie odmawia.
Ja też nie wiem jak to robić, ale postanowiłam się nie dawać. Nie mam wiele życia do stracenia.
„Postanawiac” to sobie kazdy moze, ale jak to wprowadzac w czyn? Jakiemi slowy?
Gdyby trzeba było kogoś gruboskórnego i walącego od niechcenia to, co innym zatyka się w gardle, służę pomocą. Tylko że bilety lotnicze z Brazylii są takie drogie…
Wiecie, że zabieg Heimlicha można przeprowadzać również na Kotach? 😯
Pręgowana zaczęła się podczas spożywania jakoś dziwnie dławić i dusić, więc złapałem ją pod pachy, szarpnąłem – i przeszło.
Pomimo luja zlot z Haneczką i Panem Mężem w gorącej atmosferze. Jako blog chyba jesteśmy w czołówce zlatujących się blogowiczów. Na prośbę Haneczki zdjęcia w konwencji Rysia. Zamiast białej klawiatury lin w śmietanie 😉 https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/ZlotLubelski02#slideshow/5899424582407697538
Haneczka pozdrawia Wszystkich 🙂
List podpisany i posłany dalej
Sąsiad się wypowiedział:
http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1548933,1,co-hoser-powiedzial-lemanskiemu.read
Odmawianie pełnym dobrych chęci osobom nigdy nie jest łatwe, ale w celach dyplomatycznych, jeśli tylko można, należy użyć poręcznego narzędzia o nazwie lekarz. Och, tak mi przykro, kochana, ale lekarz ostatnio mi zabronił przyjmowania wizyt, bo stwierdził, że zanadto mnie to wyczerpuje. Jak tylko znowu pozwoli, dam ci znać, natychmiast.
W tym miejscu, dla wzmocnienia efektu, trzeba zrobić umierającego łabądka (jeżeli rozmowa toczy się przez telefon, wydać odpowiedni dźwięk paszczą), westchnąć rozdzierająco i zakończyć z trudem wyjęczanym zdaniem przepraszam cię, już czuję, że muszę się położyć.
Nawet najoporniejszy materiał po kilkakrotnym powtórzeniu numeru z lekarzem zaczyna się kruszyć pod wpływem współczucia (Nie mogę biedactwa tak męczyć telefonami) lub zimnej wściekłości (Jak głupia hipochondryczka nie docenia mojego dobrego serca, to niech się ugryzie tam, gdzie i tak nie dosięgnie. Nigdy już do niej nie zadzwonię!).
I jeszcze tutaj:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,14263488,_Jawny_antysemityzm_z_deptaniem_godnosci_czlowieka_.html#BoxSlotII2img
A ja moge wyjasnic te kieliszki spod rose.
Jest to typowy ksztalt francuskich kieliszkow do…absyntu.
Sa zawsze na grubszej i krotszej nozce, z grubszego niz zazwyczaj szkla. Rozszerzaja sie ku gorze. Taka tradycja.
My mamy podobne, tylko nie krysztalowe, lecz z wyciskanego szkla – znaczy sie wzorek jest na szkle odcisniety. Sluza do „codziennego” bylejakiego picia. Bradzo je tutaj kochamy, bo sa poreczne w lapie, nie wywrotne, mozna je wrzucac do zmywarki i nie metnieja po jakims czasie jak krysztal, zas zakupione ze 20+ lat temu przetrwaly mimo codziennego uzycia w calosci. Ani sie zaden nie potlukl, ani nie wyszczerbil.
Bardzo sa to fajne kieliszki.
A dowiedzielismy sie, ze byly tradycyjnie uzywane do absyntu z telewizyjnego programu o absyncie, niegdys produkowanym z trujacym piolunem, potem zakazanym w trunkach.. Chociaz chyba na slynnym obrazie Moneta (czy Maneta? oni sie kurka zawsze myla) Absynt to chyba sa zwyczajne szklanki. To b. smutny obraz….
A nie. U Moneta sa jednak tradycyjne do absyntu:
http://www.guardian.co.uk/artanddesign/jonathanjonesblog/2007/apr/20/theradicalartoftheimpress
Kurka! Degasa!
Skleroze im kop.
Może być gorzej, Mordo. Gdybyś już nie wiedział, do czego służy absynt, to dopiero miałbyś powody do narzekania.
Kocie, uszy do góry, tam musi być błąd w podpisie – ta pani zupełnie nie wygląda na baletnicę! 😆
No wlasnie. I to mie zmylilo. 😈
67 razy Jasienica (nie licząc pobliskich miejscowości) na plus minus 550 podpisów. Czyli lokalne poparcie niczym nie podważalne. Ale abp Hoser na Pradze zbierze więcej.
Siodemeczko za relacje ∞ ilosc 😀
Irku 🙂 🙂 bialo, dloniowo 😀 😀
Sasiad prosto bez dyplomacji, i to swietnie tak
na dobranoc……..
Przychodził tam Jaś Puszet, ze starej rodziny, zaprzyjaźnionej z moją od ponad stu lat, duży, o pięknej głowie z orlim nosem. Znał moich rodziców, wszystkie ciotki, babcie. Był abnegatem, erudytą obdarzonym wieloma talentami, które trwonił do późnej starości z tym charakterystycznym urokiem ludzi zbyt dobrze wykształconych i zbyt dobrze urodzonych, by się poświęcić jednej rzeczy bądź zbytnio dbać o siebie. Twierdził, że będzie pisać monografię swojej rodziny, ale nawet w Archiwum nikt w to nie wierzył. Kiedyś, w przerwie poszukiwań, zaczął opowiadać, jak utrzymywał rodzinę w czasie okupacji.
„Najgorsze było pokazywanie pałki” – rzucił mimochodem i zachichotał nerwowo w charakterystyczny sposób dla wrażliwych ludzi, którzy dotykają krępującego tematu. „Pałki?” – spytałem. „A tak, młody przyjacielu, siusiaka, no… lub ptaka, jak kto woli…” Z dalszych wyjaśnień, przerywanych chichotem, wyłaniał się powoli cały obraz. Jaś, mając za rodziców dwoje wybitnych artystów, miał szesnaście lat i świadomość, że jeśli on nie zadba o wyżywienie, to wszyscy umrą z głodu w pięknym mieszkaniu przy Piłsudskiego, pełnym rzeźb rodziców i antyków. Zaczął jeździć po małopolskich miasteczkach, do których dochodziła kolej, wymieniał kandelabry i srebrną zastawę stołową na słoninę, rąbankę i kaszę.
„Było to w międzyepoce – szedł od wschodu front, a już było po Endlosung, wiosna-lato 1944. Zawsze tak samo, wychodziłem z pociągu, zaledwie parę czy paręnaście kroków od stacji obskakiwały mnie dzieci. „Jude! Jude!” – krzyczały, obrzucając mnie błotem i końskim nawozem. Po chwili zwabieni krzykami dzieci zjawiali się dorośli: krępi, ponurzy, szli obok mnie w milczeniu, patrząc spode łba. Wiesz, byłem przeraźliwie chudy, ryży, no i ten mój profil… W końcu mnie łapali za ramiona, jak się ich zebrało więcej, i prowadzili do najbliższej wachy żandarmerii niemieckiej, zwykle na ryneczku. Potem następował rytuał: kenkarta, „Ojcze nasz”, potem pokazywanie pałki i właściwie byłem już wolny. Z tymi, co się tłoczyli przy wejściu, a potem rozchodzili w milczeniu, zawierałem szybko kolejną transakcję, już bez przeszkód, ale i bez serdeczności. Wracałem z rąbanką w nogawkach, przepasany słoniną lub z kaszą w kieszeniach…”
„Ale gdzie tak było?” – pytałem. „Gdzie!? Wszędzie, mój drogi, wszędzie w pożydowskich miasteczkach, odległych od Krakowa o godzinę, dwie drogi koleją – padła odpowiedź zakończona chichotem i serią chrząknięć. – Taaak, mój młody przyjacielu, to ja wracam do papierów tych nudnych Pugetów…”
z tu:
http://jedyniesluszne.blox.pl/2013/07/Najgorsze-bylo-pokazywanie-palki.html
List trafił na stronę na facebooku. 🙂 https://www.facebook.com/pages/O-prawo-do-g%C5%82osu-ks-Lema%C5%84skiego/470329296380288
Trafił w porozumieniu z bardzo sympatycznymi administratorami, którzy napisali do mnie wkrótce po zamieszczeniu listu w sieci. Szybko ustaliliśmy, że walczymy o wspólną sprawę. 🙂
Tego lina rozpoznałabym, nawet gdyby mu Irek tylko ręce sfotografował. 😎
Bajako. 🙂
Rzucilem okiem na wersje angielska to jest chyba tylko roboczo wrzucone? Tam brakuje calej pierwszej linijki, w reszte sie jeszcze nalezycie nie wczytalem.
A Sierżant tak przetłumaczył końcówkę włoskiego
Prosimy o Jego Eminencji do zmiany decyzji w sprawie don Lemański, usuń go z kapłaństwa, ponieważ publiczne i działalność może spowodować znaczne szkody 😯
To są różne techniczne obsuwy, które trzeba po każdej zmianie naprawiać i cyzelować.
Przed chwilą Aga mi doniosła telefonicznie, że wskutek wstawienia tłumaczeń cały polski tekst pojawił się w pierwotnej wersji i trzeba było na gwałt przywracać najnowszą. Ale już chyba jest dobrze. 🙂
Zawiadamiajcie o wszystkich takich zauważonych niedociągnięciach, bo to często jest tak, że jak się coś zmienia w jednym miejscu, to w drugim spieprzy się samo, na zasadzie sprzedaży wiązanej i ciężko to wypatrzyć.
Siódemeczko, tłumaczenia Sierżanta to ja sobie czasem wywołuję jak mi smutno, bo mało co tak mnie potrafi rozśmieszyć. 😈
Najprawdopodobniej Sierżant gapił się na lekcjach na śliczną włoską lektorkę i nie poświęcał wystarczającej uwagi nauce ślicznego włoskiego języka. 😉
Bobiku, w ostatnim akapicie wersji angielskiej mialo byc „cause” not „case” (harm). A co do braku linijki to nie wiem, Mordko, wydawalo mi sie – ze wspomnien wczorajszego wieczoru – ze chyba jest, ale musialabym porownac, a dopiero co pojawilam sie w domu.
So far, so good, jak widze.
Zeenie, nie przejmuj sie, jako i ja sie nie przejmuje. Staram sie nie przywiazywac zanadto do tego czy tamtego sformulowania, co nie znaczy, ze nie miewam zwykle swojego wlasnego zdania na ten czy tamten temat. 😉 Niech wiec Bobik dalej sobie radosnie satrapi, byle by go tylko nieograniczona wladza zupelnie nie skorumpowala, bo szkoda byloby Psa… 😆 Jak zacznie mowi „Dusseldorf i okolice to ja”, zaczne sie powazniej martwic. 😆
Heleno, to chyba troche pytanie z granicy psychologii i dobrych manier. 😉 Zaczelabym pewnie od „budowania kregoslupa” osoby, ktora chcialaby odmowic, ale sie jakos boi. I jesli naprawde chce unikac kontaktow, to mozna lawirowac pomiedzy bardzo amerykanskim „nie, bo nie” (wazne, zeby sie nie wdawac w tlumaczenia, bo wtedy latwo sie samemu w nich pomylic) i angielska vagueness („we must do lunch sometime, only right now it so happens that I’m terribly busy”). Jakos mi sie przypomniala tu moja Mama, osoba niezwykle delikatna, ktorej jednak nigdy nie mozna bylo zmusic do rzeczy, na ktore rzeczywiscie gleboko nie miala ochoty (drobiazgami sie nie przejmowala). Pomiedzy wywijaniem sie jak piskorz, a niezginaniem reki, gdy ktos np. nagle sie rwal do nieuprawnionego bliskoscia obcalywania, zawsze znalazla jakis sposob. 😉
Niby człowiek był w szkole (a raczej w szkołach, bo nie z jednej go wyrzucano) i o Galii słyszał, ale o Semigalii i Łatgalii nic a nic. A takie to ciekawe. Szczególnie ci Łatgałowie.
Wpisy przekroczyły niebezpieczną liczbę 666 🙂 Podpisał nawet Henryk Sienkiewicz!
Przepraszam posiadacza pięknego nazwiska, jeśli uraziłam. Ja tak z zazdrości, że się tak zwyczajnie nazywam.
Niebezpiecznie będzie, jak staną na głowie, Demetrio.
Gdyby takie tempo się utrzymało…. Rozmarzyłam się.
Dobranoc. 🙂
Zaraz, a co to takiego ta Łatgalia? 😯 Mam prawo nie łapać, czy już powinienem się zacząć wstydzić?
Moniko, literówkę poprawiłem, a brak linijki był tylko chwilowy. Czyli dalej so far, so good. 🙂
D-dorf i okolice to nie ja, a w każdym razie nie tylko ja, bo oprócz moich kumpli i potencjalnych narzeczonych jest jeszcze ten cholerny buldog spod dziewiątki. 👿
A pod którym numerem ten Henryk Sienkiewicz? Na wszelki wypadek sprawdzę, czy adres istnieje, bo pod znane nazwiska różni dowcipnisie lubią się podszywać.
642. O Semigalii słyszałam, ale o tej Łatgalii ani mru mru 🙂
Bym zapomniał. Pozdrowienia dla zlatujących się, ze szczególnym uwzględnieniem lina. 😎
Siódemeczkę przepraszam, ale nie jestem w stanie dziś obejrzeć fotoreportażu z Jedwabnego. Czuję się tak, jakbym miał różne tematy zasmrodzone odzywką arcybiskupa. Muszę poczekać, aż mi się ten smród rozejdzie.
A, co tam, Demetrio, nie będziemy się wstydzić po próżnicy, tylko skorzystamy ze zdobyczy nauki i techniki: 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Łatgalia
Monika, kregoslup to ona ma i dobre wychowanie tez. I nic to nie pomaga w wymysleniu jakiejs zgrabnej odpowiedzi, ktora nie bedzie STRASZLIWYM odrzuceniem 90-letniej pani.
Z drugiej zas strony, jak slusznie zauwaza Siodemeczka, zycie jest za krotkie….
Trochę techniki, no i Pieseczku, znowu jesteśmy mądrzejsi… 🙂
Dzięki za linka.
Nie wiem jak Wy tam, ae ja co chwila zagladam pod petycje i ciesze sie z kazdego podpisu. Juz jest 700.
Co mnie okociscie napawa jakas wielka otucha i radoscia i wiara, ze nasze glosy beba uslyszane. I ze swiat bedzie lepszy i sprawiedliwszy, amen.
Ainsi soit-il, Kocie! Też się cieszę, bo ciągle rośnie!
Amen (tak sie jakos to udziela, moze tym bardziej po wczorajszym tlumaczeniu Bobika wykladu na temat cnot ewnagelicznych). 😉
W dobre wychowanie i kregoslup E. nigdy nie watpilam, Mordko. Nie wiem, czy sie da uparcie nie dac sobie zorganizowac zycia i jednoczesnie zupelnie nie zawiesc oczekiwan starszej pani, zwlaszcza, jesli jest wrazliwa na odrzucenie i wszystko straszliwie odczuwa. A swoja droga samotnosc w starszym wieku to jednak spory ciezar, i pomoc w jej ulzeniu gdzies tam – w zaleznosci od swiatopogladu, mozna sobie np. wstawic Sad Ostateczny albo prawo karmy, albo poetic justice, albo jeszcze cos innego – pewnie sie policzy. Z czego wynika, ze nie ma tu idealnego wyjscia z sytuacji, ze zgrabnymi slowami czy bez nich.
Bobiku, a czy Ludwiczek XIV tez nie mial jakis buldogow w swojej okolicy? 😆
Tak, serce roście. 🙂 Słoneczny Satrapo, a nie zanosi się na kłopoty z limitem transferu, czy jak to się nazywa?
A jakże, Moniko. Miał buldoga francuskiego, zwanego też francuskim pieskiem. Ale przekupywał go fłagrasami, więc buldog siedział cicho i nie bulgotał. 😎
Transferem będziemy się martwić jak zabraknie. 😈 Ale nie powinno.
Kto doczekał tej – przyznajmy, nawet dla mnie późnej – pory, może w nagrodę być wśród pierwszych w nowym wpisie. 😆
Bobiku, to będę ja, to już nie jest późna pora, ale znowu wczesna. Mewy nocne pojękują, z bukietu lilii dobywa się woń lata, a ja utknęłam w necie w poszukiwaniu niedrogich egzemplarzy historii Portugalii. Znalazłam księgarnię wysyłkową w stanie Indiana, shipment gratis, jednakże nie do Polski. Miej się dobrze w Londynie.
Byłam na rekonesansie w Borach Tucholskich, grzybów (jakichkolwiek, trujących lub nie) ZERO. Jagód, czyli po Twojemu borówek w bród, wróciłam cała w fioletowych plamach. Dobrych wojaży życzy Życzliwa
O, jakże się cieszę, że ja jeszcze doczekałem życzliwej. 😀
Do Londynu to jeszcze kilka tygodni, a w międzyczasie pewnie coś wymyślę. Może pójdę na grzyby, których nie ma?
U mnie pachną fioletowe petunie, Kumo. Na tarasie, ale wystarczy drzwi uchylić i zaraz się pchają. 🙂
Pieseczku, wywal podpisy 909 i 916.
Arizona jest z pewnoscia prawdziwym imieniem. Jak Tennessee Williams.