Migawka z podróży
Pojechał pies do Londka, się znaczy w obce strony,
bo był podróżnik z niego niezwykle zapalony
i od szczeniaka zwiedzać uwielbiał wprost bez miary
te różne Szanselizy i inne Trafalgary.
Samolot wylondkował, pies wysiadł, uchem zastrzygł,
„lokalnych kolorytów coś tu za mały zastrzyk”,
więc żeby miejscowego załapać trochę soundu,
ostrygę szybko kupił i wsiadł do undergroundu,
na ławce jak na własnej rozłożył się kanapie,
nadstawił organ uszny i proszę – zaraz łapie:
…ty, k…a, byłem w tesku i rzuca mie, kapujesz?
Podniosły cenę piwa te zaj..ane ch..e,
na puszce dwa pensiaki, a by ich kolka sparła,
już wiem, że moja stara znów będzie mordę darła…
… zrobili takie g…o, że, k…a, ja pie..olę,
zasiłku nie chcą więcej mi płacić te Angole,
że niby do roboty… a co ja, na mózg chora?
Zabulić i tak muszą, jak zrobię se bachora…
…mój szef to taki k..as, że chyba, proszę ciebie,
ja tego nie wytrzymię i w końcu mu przyj…ę…
Wsłuchuje się pies, myśli: coś tu jest nie w porządku,
czy pilot się pomylił i mnie wysadził w Lądku?
Czym za ojczystą mową miał duszę tak stęsknioną,
że cudem coś przeniosło mnie na odnośne łono?
Tu huknie głos wewnętrzny: zastanów się, jełopie,
wyleźliśmy z zaścianka, jesteśmy już w Europie,
i tak partnerskie, ścisłe są z nią Polaków więzy,
że wreszcie bez kompleksów jej pokazują język.
Bobik! W kwestii tej wygryzionej poscieli, Kot sie tym kompletnie nie przejmuje. Sam Kot nie jedna dziure wypa… wygryzl, i nie tylko w poscieli. Czasami tak juz jest. Im bardziej Pies stara sie dziury w poscieli nie wyp…gryzc, tym bardziej wygryza. To jakies prawo fizyki czy chemii, a moze psychologiii.
Przyznaję, zeen, że o tych konstytucyjnych sporach nie pamiętałem i używałem wiadomych pojęć bez związku z nimi. Przyznaję też, że potrzebę złagodzenia języka sam już jakiś czas temu zauważyłem, bo to, co wśród dobrze już znających się i podobnie myślących osób przechodziło bez wstrząsów, w szerszym gronie okazywało się zbyt konfliktogenne i jakakolwiek rozmowa robiła się niemożliwa.
Ale równocześnie zauważam skutki działalności pantareja, który podejście do wielu spraw zmienia. 😉 W 97 roku czołobitność wobec Kościoła była jeszcze tak wielka i powszechna, że nawet niedowiarki nie odważały się swojego burknąć. W dużej mierze było to zresztą przyzwyczajenie jeszcze z peerelu, kiedy każde warknięcie na Kościół władze mogły niecnie wykorzystać. Ale od tego czasu niedowiarki się ośmieliły, wśród samych katolików pojawiły się różnice zdań, a nawet, o dziwo, okazało się, że mamy w kraju jakieś inne wyznania, choć w mniejszości. No i Polacy zaczęli się rozbijać po świecie, co też bardzo na poglądy wpłynęło. Mam więc wrażenie, że teraz możemy o stosunkach kościelno-państwowych mówić już inaczej, bez eufemizmów, kręcenia i owijania w bawełnę. Co nie znaczy, że agresywnie, ale jednak nazywając rzeczy po imieniu. Zwłaszcza że druga strona nie owija ani-ani. 🙄
Mordko, z tymi dziurami to chyba jednak prawo fizyki. Bo psychologicznie to ja sobie przysiągłem, że na pewno niczego nie wypgryzę i nawet podświadomości surowo nakazałem, żeby mi się nie ważyła w tej sprawie fiknąć. 😎
A i tak nie wyszło. 🙄
W osobie Brytopola objawiła się religijność ludowa, czyli taka, której się wszystko jednoznacznie i prosto kojarzy. Nie wiedziałem, że ktoś może symbole heraldyczne utożsamiać z przedmiotami jakiegoś kultu, myliłem się, jestem trochę ubogacony.
Zatem mamy w okolicy takie kraje arcychrześcijańskie, jak Finlandia, Szwecja i Norwegia. Przestrzeń publiczna jest tam pełna symboli chrześcijańskich. Pobożni obywatele ozdabiają swoje domy symbolami chrześcijańskimi, a najbardziej pobożni zabierają je na mecze piłki nożnej.
Zanim Brytopol zarzuci nam, że nie klękamy i nie mówimy paciorka wykonując dodawanie, proszę o wykładnię religijną flagi Walii i któregoś z herbów przedstawiających krowę z siekierą wbitą w czółko. Śmiało, Polak wierzący potrafi.
Bardzo Babilasowi zalewu pomidorów zazdroszczę. Bo u mnie ta zaraza ziemniaczana jest tak wredna, że żadnemu dojrzeć nie pozwoli (pomidorowi, nie Babilasowi). Jeszcze zielone diabli biorą. A ja tak lubię prosto z krzaka…
Rozżaliłem się i dla poprawy humoru idę wkręcić palce w kurki, przyniesione wczoraj z targu. W grzybne kurki, bo kurze kurki to mam na co dzień, więc nie poprawiają humoru aż tak skutecznie. 😉
Lisku, aktualnie przerzucam swoją wirtualną bibliotekę do katalogu na serwerze Chomika.
Tam jest misz-masz, ale zobaczysz sobie, co Ci się spodoba.
Ponieważ jest tam też trochę audio, to całość ma ponad 22 GB, więc trochę potrwa przesyłanie.
Pobierać możesz spokojnie, transfer masz zapewniony. 🙂
Bardzo ladny ten wpis ks. Lemanskiego. A ostatni beda pierwszymi…
Bobiku, jednak bede sie upierala, ze medium jest takze w sporej mierze winne. Ja wiem, ze Ty nie lubisz zanadto sie rozwodzic nad „podstawami teoretycznymi” blogowania, ale zapewniam Cie, ze ci, ktorzy sie zajmuja mysleniem na te tematy zawodowo, widza czesc problemu w samej konwencji rozmowy. Jesli jest duzo roznych konwencji naraz, to jedni graja w tenisa, drudzy w noge, a jeszcze inni jezdza na lyzwach. Przy zwyklych tematach to dodaje uroku rozmowie – ot zycie sobie plynie wieloma strumieniami naraz. Przy trudniejszych, o to mozna sie nieustannie potykac.
Juz wiem na czym polega metoda Montessori z malymi dziecmi. Wczoraj bylismy na bardzo ladnym koncercie w kosciele (katolickim) w Richmond. Glownie B. Britten (bo jest rok Brittena), ale takze na zakonczenie i Gershwin i Cole Porter (w tym namawiajacy do seksu pozamalzenskiego standard Let’s do it! odspiewany przepieknie przez chor kameralny) Niespelna dwuletnia Aria przez prawie cala godzine choralnego spiewu zachowywala sie jak aniol, ona lubi muzyke, ale gdy wracalismy do domu paropkrotnie wykopyrtnela sie na chodniku. Na plasko. Wtedy nie podbiega sie do niej, nie lapie w ramiona, nie pyta czy zabolalo, tylko sie mowi: Ooo! Aria sie wykopyrtnela! No to wstawaj i chodz!
Minute lub dwie Aria na milczaco lezy na chodniku. POtem sama wstaje, otrzepuje sie z kurzu i maszeruje dalej. Usmiechnieta, ze tak pieknie sobie poradzila. Na swiatlach czeka kiedy czerwony stojacy czlowieczek zmieni sie na zielonego maszerujacego, a wtedy z tryumfem obweieszcza Let’s walk!
To jest dziecko, ktore uwielbia brokuly i nawet sie ich domaga!!!
Jak byla u nas na obiedzie, to pytala czy Stara ma brokuly! Nie miala. Ale juz bedzie zawsze pryzgotowana.
I tu się różnimy Wodzu, już wczoraj zdarzyło Ci się błędnie odczytać ks. Bonieckiego, teraz atakujesz Brytpola, który w żadnym momencie – moim zdaniem – nie daje podstaw do posądzania go o religijność ludową, bezrefleksyjną, śmiem twierdzić, że jak najwłaściwiej odczytuje symbole religijne na flagach i innych oznaczeniach, gdyż tak owe flagi jak i herby pełne są tych symboli. Kłania się świadomość kulturowa, którą chyba niesłusznie lekceważysz.
Kąśliwości jakie kierujesz w jego stronę są zupełnie niepotrzebne, moim zdaniem zbyt łatwo szufladkujesz.
Moje dzieci tez od zawsze uwielbiaja brokuly, Mordko. Takie to nowe pokolenia nam rosna, az strach pomyslec. 🙂
A Montessori to tez troche wiecej (mam znajomych nauczycieli). To niepodnoszenie, o ile nie widac, zeby cos powaznego sie stalo, to ogolnie amerykanskie (pewnie dawno noe byles na amerykanskim placu zabaw). 😉
Dzisiaj obchodzi swoje dziesieciolecie jeden z moich ulubionych blogow amerykanskich, czasem tu podrzucany – blog prof. Rosena z NYU. Pisze duzo o dziennikarstwie (w tym blogowaniu), wlasciwie zawsze wnikliwie i ciekawie. Na dziesieciolecie blogu zapytal sie swoich czytelnikow, zwlaszcza tych, ktorzy czytaja ale sie nie odzywaja, jakie sa ich oczekiwania, na ile on je spelnia. Bardzo ciekawe sa wlasnie te odpowiedzi. I widac jak ladnie rozmawia ze swoimi czytelnikami. Nic dziwnego, ze Rosen jest niezwykle szanowany za swoja niezaleznosc pogladow, swiezosc spojrzenia, i myslenie o tym, jak szeroko rozumiana prasa uczestniczy w procesie demokratycznym. Wszystkim zainteresowanym szerszym spojrzeniem, ktore moze sie tez przydac w mysleniu o stanoe dziennikarstwa (w tym blogow) w Polsce bardzo polecam.
http://pressthink.org/2013/08/pressthink-is-ten-years-old-to-celebrate-im-asking-its-readers-to-de-lurk-wanna-play/#comments
Lisku, odpowiadam na pytanie jak potrafię.
Tak, w zasadzie podstawą europejskich regulacji prawnych jest prawo rzymskie, nieskażone jakąkolwiek religijnością. Rzymianie oddzielali to tak grubą kreską, że nawet mieli osobne słowo na określenie regulacji religijnych, fas a nie ius, i tylko te drugie przetrwały i znalazły zastosowanie u dzikusów przybyłych do imperium.
Ale z tym zastrzeżeniem, że bezpośrednio z prawa rzymskiego pochodzi tylko prawo rzeczowe i zobowiązania, do bólu wyrafinowane i doskonałe, tam się nic nie dało ulepszyć, chociaż w psuciu ludzie nie ustają, szczegóły np. na stronie sejm.gov.pl. Ta część rzeczywiście jest odporna na religijność.
Inne gałęzie prawa, nawet jeśli na początku coś wspólnego z Rzymem miały, zostały zmiksowane bardzo dokładnie z prawami zwyczajowymi poszczególnych ludów, to raz, a dwa, z państwowotwórczymi zapędami miejscowych królów. W końcu, kiedy sprytni Włosi wymyślili feudalizm, z tych rzymskich podstaw nic nie zostało. Ci sami Włosi, w tym samym czasie, zaczęli czytać klasyków i coś tam odzyskali, jednak współczesne prawo państwowe, nawet licząc od francuskiej rewolucji, raczej do Rzymu nie nawiązuje.
Świadomość kulturowa, zeenie, jest ostatnią rzeczą, jaką lekceważyłbym. Z tej przyczyny przede wszystkim, że ją mam i jest mi droga. Tak, wiem skąd się wziął jaki krzyż na jakiej fladze, a skąd smok, a skąd inne zwierzę. Większość chrześcijan jednak nie wie, stąd właśnie bezrefleksyjne, powtarzam, bezrefleksyjne utożsamianie symboli państwowych z religijnymi, a zatem błędne odczytywanie tych symboli. Wyjmowanie ich z kontekstu kulturowego, inaczej mówiąc.
Ale zwróć uwagę Wodzu, że Brytpol sam z siebie tego nie zrobił, odpowiedział Kotu, który nie dostrzegł tych symboli. Zatem bezrefleksyjność tu nie ma zastosowania.
Kot z pewnością dostrzegł, tylko nie widział potrzeby, żeby o tym wspominać, bo Kotu te symbole kojarzą się państwem, a nie z, cytuję, z Krzyżem (Krzyżami) Jezusa Chrystusa, koniec cytatu. A jeśli Kot ma świadomość kulturową, co jest zdaje się poza sporem, to kojarzą się też z trzema świętymi, Jerzym, Andrzejem i Patrykiem, oraz z całą tradycją związaną z tymi świętymi, prowadzącą prosto do takiego państwa, jakie teraz tych symboli używa.
Ha, Bobiku, moj komentarz znowu zawieszony… A szkoda, bo tam jest linka do blogu prof. Rosena, ktora nadal bardzo polecam. To sprobuje jeszcze raz, zeby sprawdzic, czy to owa linka zdenerwowala system, czy tez cos innego (moja polemika z Gospodarzem na pewno nie, jestem tego pewna). 🙂
http://pressthink.org/2013/08/pressthink-is-ten-years-old-to-celebrate-im-asking-its-readers-to-de-lurk-wanna-play/#comments
Lal0, zeenek. nie mowisz tego serio?
Ktos kto deklaruje, ze pragnie „powiazania wartosci religijnych z panstwowymi” bardziej mi pasuje do Iranu i innych teokracji (na szczescie jest ich coraz mniej na swiecie) niz do Europy, ktorej broni przed islamskim fanatyzmem reloigijnym. Na szczescie oczywoscie nam to w UK nie grozi.
Mysle, ze zawsze uprzejmy Bobik, uzyl sformuloania o „ludowej religijnosci” wkasnie aby nie nazwac tego tymi slowami, mniej neutralnymi.
Jesli sie nie myle, to my sie wszyscy sie zgadzamy na to, by nie nakazywac Danii natychmiasowej zmiany flagi, ale nie mamy nic przeciwko temu, by w komisariatach krzyze nie wisialy.
No, jesli to gronko moglo sie na jakas podstawke skumac to jest chyba szansa na latorosl pokaznej postury i winko-sam miod z tego krzaczka poplynie.
No to mamy klasykę: polemikę z uwagą rzuconą celem uzupełnienia zamiast z meritum.
A meritum to niedostrzeganie tych symboli przez Kota.
Między „jestem za powiązaniem wartości (i symboli) religijnych z państwowymi” a Iranem jest cała pustka kocia.
Dziękuję, nie mam więcej nic do dodania.
Zeen te symbole juz tak z panstwowym skudlacone, ze nie ma ich co bardziej w warkoczyki wiazac. A „wartosci religijne” i symbole to inszosci calkowite. I czy „nie kradnij” mowi § czy katecheta – toc to samo mowia. Tylko nawet ci religijni raczej nie kradna bo kryminalka grozi a nie bo katecheta powiedzial.
A jak proboszcz mowi, zeby prezerwatyw nie uzywac to powinnien za kare spolecznie w przychodni wenerologicznej przez pol roku zapieprzac i sam dzieci niechciane jak ojciec rodzony na plebanii wychowywac. A przepisy religijne tez zmieniaja sie w czasie tylko bardziej slimaczo. Wiec nie ma szczegolnego powodu by dzisiejsze „wartosci religijne” w kamieniu kuc.
Ja. zeen, nie widze by pragnienie powiazywania „WARTOSCI religijnych z WARTOSCIANI panstwowymi” oddalalo nas zbytnio od Iranu czy Afganistanu pod rzadami talibow.
Sa ludzie w Polsce, pokazujacy sie codziennie przed kamerami i piszacy w mainstreamowej prasie, ktorzy o tym wlasnie marza -aby wartosci religijne zrownane byly z panstwowymi. Mowia to wprpst – ze przypomne westniechnienie glebokie mojego Ulubienca z Betonu, ktopry ubolewal, ze w Polsce obowaiazuja inne prawa niz w Arabii Saudyjskiej i dlatego wlasnie byle IKEA moze zamieszczac w swym katalogu zdjecie dwoch panow pod wspolnym dachem. Jakby byly takie prawa jak w AS to by IKEA siedziala z ogonem podkuloinym i nie gorszyla katolickiej wiekszosci widokiem szczesliwych gejow..
Bylo tak? Bylo. Zapraszany jest ow autor jako „glos katolickiej wrazliwosci” i specjalista od spraw religii i kosciola katolickiego? Zapraszany. Zapowiada sie, ze jako fanatyk religijny nie bedzie zapraszany w przyszlosci? G. sie zapowiada.
Powrocmy zatem do krzyza. Zauwaz na ten przyklad, ze Towarzystwo Czerwonego Krzyza nie kojarzy sie nigdzie procz krajow gdzie wartosci religijne powiazane sa z pansdtwpwymi, z religia chrzescijanska. Tylko w krajach takich jak wlasnie Arabia Saudyjska czy Pakistan TCK wystepuje pod nazwa Czerwonego Polksiezyca. POniewaz krzyz na godle TCK dawno przestal byc krzyzem chrzescijanskim, nawet jesli na poczatku swego powstania takim mogl byc. Jest wylacznie znakoiem rozpoznawczym, heraldycznym. Tak jak Krzyz sw. Jerzegpo na stadionach w czasie grania reprezentacji Anglii.
David Frost umarl.
Słuchajcie, Małopolska nie przestaje mnie zadziwiać. Otóż w Mielcu funkcjonuje sobie organizacja pozarządowa pod nazwą Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży „Kana” w Mielcu (tam się wczoraj Ziobro z Ziobrem zeszło). No i w profilu („O nas”) czytam: „Celem Centrum jest prowadzenie i propagowanie takich form edukacji młodzieży, które zmierzają do wszechstronnego rozwoju duchowego i intelektualnego, umożliwiając jej również zdobycie praktycznych umiejętności przydatnych w przyszłym życiu zawodowym i rodzinnym”.
Bardzo mnie te przydatne umiejętności praktyczne zafascynowały. W końcu nazwa zobowiązuje.
@Brytopol – głupi, ludowy i ajatollahiczny. Bez wiedzy i świadomości kulturowej whatsoever. Na pewno głupi, musi być głupolem. Pewnie na zmywaku robi i książki poza katechizmem na oczy nie widział. Przecież myśli inaczej niż my, widzi co innego niż my, a my mądrzy. Skąd ciemnemu religiantowi mogło przyjść do głowy patrząc na Union Jacka, że to jest symbol religijny – ten sam co w kościele. To wyszywanka przecież tylko jest.
@Wielki Wódz i @Kot Mordechaj – to co innego: mądrzy, arystokratyczni duchem i ciałem, znający i rozumiejący wspaniale kulturę i historię. Wiedzą, że odniesienia religijne są jeżeli niestety nie umarłe to na pewno niestosowne w swojej głupocie.
Dlatego właśnie kocham przesławny Blog Bobika. Naprawdę. Świat jest tu tak pięknie ułożony. Głupi-Mądrzy. My – Prostacy. Postępowi – wstecznicy.
Będę czytał dalej bo to super miejsce w internecie jest. Naprawdę.
@zeen: dzięki wielkie.
Sarkazm na ogół stoi tu na dużo wyższym poziomie. Nie żebym się czepiał, ale jak to miejsce ma być nadal super, to trzeba się starać. 😎
No co ja Ci poradze Brytpolu, skoro uwazam pragnienia panstwa wyznaniowego za skraszny obciach. zas istnirnie takich panstw to dopust Bozy? I bardzo mnie cieszy, aktywnie cieszy, a nie tylko deklaratywnie, ze mam szczescie zyc w kraju, gdzie religioa zna swoje miejsce i mozna ja, religie, jak sie chce, kompletnie ignorowac. Ze zadem parlament nie wciska mi kociaka w brzuch, ze zygpta tp tez kot, a jak tak ktos chce myslec, to sobie moze spokojnie myslec, a mnie nic do tego.
Dobry wieczór 🙂
wróciliśmy właśnie z przedłużonego weekendu, który spędziliśmy z wnukiem we Wrocławiu.
Weekend był z założenia ekumeniczno – multikulturowy.
W związku z czym nasz wnuk miał okazję po raz pierwszy odwiedzić synagogę, cerkiew prawosławną i kościół grekokatolicki. Do kościoła protestanckiego zaprowadziliśmy go już wcześniej. Tym razem mógł uczestniczyć w nabożeństwach odprawianych w starocerkiewnym i ukraińskim języku.
Uczestniczyć w koncercie hawdalowym. Koncertował zespół klezmerski z Krakowa:
http://www.youtube.com/watch?v=zCe5D6EBVdI
Byliśmy na wystawie malarstwa flamandzkiego i odwiedziliśmy Panoramę Racławicką. Halę Stulecia i Aulę Leopoldyna. Popływaliśmy statkiem po Odrze i pokłoniliśmy się prochom Henryka II Pobożnego. Mieszkaliśmy w samym sercu zabytkowego Wrocławia.
Wycieczkę zakończyliśmy w greckiej restauracji. Ja oczywiście jadłam ośmiornicę z grilla 😉 która niestety była droższa niż w Berlinie, że o Cyprze nie wspomnę 😯
Było wspaniale, poza jednym małym, ale jednak dla mnie osobiście przykrym momentem. Bardzo mnie wzruszyło zapalenie świecy hawdalowej i błogosławieństwo wypowiedziane po hebrajsku i po polsku. I czułam się w synagodze jak u siebie, do momentu kiedy nie padły słowa: „dziękujemy ci, że oddzieliłeś Izrael od nieizraela” – cytuję z pamięci. Poczułam się wyproszona. I skojarzyło mi się to natychmiast z przed soborową modlitwą wielkopiątkową o nawrócenie Żydów 🙁
I bardzo tez mi sie podobal ten radosny hymn na rzecz pozamalzenskich stosunkow seksualnych spiewany wczoraj na koncercie w kosciele katolickim, spewany z wielka radoscia. Nie dlatego sie podobal, ze idzie przeciwko nauczaniu Kosciola, tylko dlatego, ze obecni na letnim koncercie parafianie potrafili sie cieszyc lagopdnym letnim wieczorem, pieknymi glosami mlodych i bardzo utalentowanych wykonawcow, i nigdzie ani sladu sw. Inkwizycji.
Bardzo inaczej niz w Aleksandrowie pod Lodzia, gdzie podobno spiewak operowy czy operetkowy zaspiewal znana piosenke z „Grajka na dachu” i to juz do biskupa doszlo i probosdzczowi groza surowe konsekwencje. No, sorry. My z Toba, Brytpolu, mamy jednak lepiej w tym swietnym kraju. Mow co chcesz, mamy lepiej.
A na wystawie flamandzkiej rozbawił mnie szczególnie obraz „Pochlebcy”. Dosłowność wchodzenia w d… 😉
http://www.google.pl/search?q=bruegel+pochlebcy&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=DYwjUrSBJKTC7Ab-l4DoBw&ved=0CCoQsAQ&biw=1280&bih=625
To juz musisz, Jagodo, konsultowac to z Liskiem, ktory wbrew moim usilnym staraniomn, jest znacznie lepszym teologom ode mnie.
To cudny obraz. Rozbawil mnie juz jak byl reprodukowany jakis czas temu w Polityce.
A jeden z Berugli (oni mi sie myla wszyscy) ma taka serie o flamandzkich przyslowiach i porzekadlach. I na jednym panelu jest namaplowany chlop szczajacy na ksiezyc. Nawet jak sie tego porzeladla nie zna, wiadomo o co chodzi.
Ciesze sie, ze mialas z wnukiem taki pozytecznie i ciekawie spedzony czas.
Kocie,
nie chodzi mi o jakiekolwiek wyjaśnienia teologiczne. Podzieliłam się swoimi przeżyciami. W pięknej sekwencji piątkowego zwiedzania synagogi, wspólnego studiowania albumu o Żydach wrocławskich – przepiękny, poczytywania ciekawie napisanej książki o judaizmie, przeznaczonej dla chrześcijan, radości oczekiwania na hawdalowy koncert, taki przykry akcent.
Myślę, że wszystkie religie powinny się jednak bardziej koncentrować na tym co łączy. Unikać eksponowania tego, co dzieli. Bo jesteśmy tylko ludźmi. I zanim włączymy rozważania natury teologicznej, ukłuje nas w okolicy serca 🙁
Z takich ukłuć łatwiej powstają mury zamiast mostów 😉
A po co? 🙄
Ja tylko cichcem, kątem, zauważę, że gdyby świat był tu na blogu tak poukładany, jak pisze Brytopol, to np. zeen by się nie spierał z Mordechajem, Haneczka ze mną, ja z andsolem, a Wódz by nie machał dzidą, bo wszyscy by się z nim zgadzali. 🙂
Jasne, raczej trudno tu będzie znaleźć zwolenników radia toruńskiego, bo chyba nie odnaleźliby się w tym stylu rozmowy. Fakt, że skrajna prawica raczej tu nie znajdzie wsparcia. Ale mówienie o całkowitej jednomyślności w określaniu gdzie mądre, gdzie głupie, gdzie słuszne, gdzie niesłuszne, to w obliczu choćby tylko wczorajszo-dzisiejszych sporów jednak gruba przesada, nie uważasz Brytopolu? 😉
Gdyby tak bylo, Jagodo, ze w religiach najwazniejsze bylo tylko to co laczy (opeika nad wdowami i dziecmi) , a nie to co dzieli to pewnie nie byloby roznych religii, tylko jedna. No i nie byloby wojen religijnych.
Dream on!
Ja nawiasem mowiac jestem jak najbardziej za ukazywaniem rioznic. Nietolerancja i nienawisc bierze sie wlasnie dlatego, ze ludze nie rozumieja roznic miedzy religiami, wygaduja wierutne glupstwa na temat nirswojej religii i takie tam, jak np ostatnia kontrowersja wokol uboju rytualnego czy strach przed islamizacja Europy. Wyjasnianie roznic zezwala rozumiec. A jak sie nie rozumie, to dochodzi do konfliktow.
Ukazywanie różnic to jedno. A wykluczanie i dzielenie to zupełnie co innego. Wrocławska Dzielnica Czterech Świątyń i związane z nią fundacje, projekty edukacyjne i kulturalne nie mają na celu zamazywania różnic. Ale też nie służą dzieleniu na iksów i nie iksów.
Tak zwyczajnie i po ludzku: jeżeli ktoś w mojej obecności dziękuje Bogu, że mnie oddzielił od niego, to ten ktoś komunikuje mi, że nie chce ze mną wspólnoty. A przecież możemy się różnic w sposobie rozumienia Boga i wchodzenia z Nim w relacje. Ale czy musimy być oddzieleni, dziękować Mu, że nas od siebie oddzielił?
Tym bardziej, że ja nie wierzę, żeby podział wyszedł od Niego.
Sądzę, że podziały, przy szacunku dla różnorodności, są wynikiem ludzkich słabości.
@Bobik: Ciebie się nie czepiałem a @zeen podziękowałem. Więc widzę różnice oczywiście.
Odnosiłem się do dwóch wypowiedzi czyniących ze mnie kretyna z pozycji bardzo patronizujących – nie wiedzieć czemu:
“Brytpolu, jakie pomieszanie z poplataniem” (Kot Mordechaj)
“W osobie Brytopola objawiła się religijność ludowa, czyli taka, której się wszystko jednoznacznie i prosto kojarzy. Nie wiedziałem, że ktoś może symbole heraldyczne utożsamiać z przedmiotami jakiegoś kultu, myliłem się, jestem trochę ubogacony.” (Wielki Wódz)
I tyle. Stąd mój sarkazm, który Wielki Wódz uznał za gorszej jakości od własnego. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
P.S. @Kot Mordechaj: czy w Anglii jest tak bardzo lepiej niż w Polsce? To zależy. W moim odczuciu, w jednych aspektach lepiej, w innych gorzej. Mówimy o indywidualnych odczuciach. Ja generalnie bardzo tęsknię za mieszkaniem na stałe w Polsce. Lepiej się realizuję profesjonalnie i materialnie w GB, ale PL to mój kraj, moja Ojczyzna – duża i mała. Na dobre i złe. Cóż tu porównywać? Ale szanuję i rozumiem inną optykę. Tęsknota za Ojczyzną nie jest imperatywem kategorycznym. Nie tęsknić i nie lubić Polski z dowolnego powodu – oczywiście wolno każdemu wolnemu i nezawisłemu Kotu
Jagodo, ale oglądanie Flamandów wszelkie przykrości chociaż na czas oglądania może wynagrodzić. 🙂
A ja myślę, że najzdrowiej jest się nie napinać. Ma to, niestety, i takie konsekwencje, że napięci uważają cię za anty- (tu wpisać potrzebne). 😎
Od czwartkowego wieczora nie miałam czasu na zaglądanie do Koszyczka, gdyż w piątek zaczęła mi się praca, a wczoraj zostałam szczęśliwą posiadaczką nowej rury od ciepłej wody w pralnio-kotłowni, czystej podłogi, uporządkowanych gratów i poznałam bardzo miłego nowego pana hydraulika.
Tematy poruszane bardzo mnie interesują i sporo mogłabym napisać jak to wygląda w mojej okolicy.
Ogromnie przykro zrobiło mi się po wypowiedzi Wielkiego Wodza z 1 września 13, 18:04.
Dzisiaj był czytany list episkopatu. Czy to jest naprawdę takie złe? (http://episkopat.pl/dokumenty/listy_pasterskie/5295.1,Wychowywac_do_wartosci.html) To, co zrobiono z tego listu na stronie Radia ma ryja woła o pomstę do nieba.
Tesknota za ojczyzna to jest jeszcze cos innego. My nie mowimy o uczuciach nostalgicznych czy patriotycznych, tylko w tym wypadku o tym gdzie lepiej dziala Panstwo i to w jednej jedynej dziedzinie – w zakresie rozdzielenia tego panstwa od religii i o dobrodziejstwach, ktore z tego plyna dla calego spoleczenstwa – wierzacych i nie wierzacych, rdzennych Brytyjczykow czy takich jak my z Toba, naplywowych imigrnantow, protestantow, muzulmanow i Zydow, katolikow i buddystow. Starych i mlodych.
Majac za soba doswiadczenia kilku innych panstw, w ktorych dane mi bylo zyc, dwa z nich uwazam za lepsze dla Kota. wlasnie z powodu tego, ze nikt Kotu do sumienia nie zaglada i nie narzuca to co Kotu nie odpowiada. Nie narzuca wlasnych wartosci poza jedna – respektowania ladu spolecznego i obowiazujacego prawa. Sa prawa, ktore mi sie nie podobaja, ale wiekszosc, zdecydowana wiekszosc jest OK. Nawet ustroj konstytucyjny mi sie podoba, bo widze jak sie swietnie spisuje. A to zabralo troche czasu zanim sie przekonalem, ze naprawde dziala swietnie i ze nie chce go obalac, wypowiadac sie lekcewazaco czy wysmiewac. Jestem wdziecznym gosciem Zjednoczonego Krolestwa i mam nadzieje, ze nigdy nie zawiode nadzwyczajnej goscinnosci Gospodarzy, ktprzy zezwolili mi na zalozenie tu domu i traktuja mnie nader przyzwoicie. Moglem trafic duzo gorzej.
A skąd ta przykrość, Elazet?
Haneczko, bardzo wielkie dzieki, zapisze! 🙂
Jagodo, niestety taki jest tekst modlitwy, tu nie ma wyboru (tz rabin nie moze sobie dobrac tekstu do okazji) 🙁 Mnie ta linijka tez wzburzyla gdy ja uslyszalam. Oddzielenie jest rozumiane tez jako stworzenie roznicy. Chodzi o tekst wymawiany po zakonczeniu szabasu, ktory podkresla roznice i oddzielenie dnia swietego od powszedniego, jak i inne ustanowione przez Boga rozroznienia. Wg judaizmu narod zydowski ma do wypelnienia specyficzna role, jego odrebnosc wyraza sie m.i. wlasnie w przestrzeganiu szabasu, i za te role sie w tej modlitwie dziekuje.
Przypuszczam ze w synagogach reformowanych mozna modlitwy modelowac i przystosowywac.
Wystawa rodziny Bruegelow swietna, widzialam ja w zeszlym roku w muzeum telawiwskim.
Siodemeczko, z wielka radoscia pobuszuje w Twojej chomikowej spizarni, ale potrzebuje instrukcji. Chomika znalazlam, ale katalogu obejrzec nie moge bez podania jakiegos hasla.
Wielki Wodzu o jeden akapit za dużo, a szczególnie ostatnie zdanie. Oczywiście jak dla mnie.
Radzę nie rzucać dzidy byle gdzie, bo można nią dostać po głowie. 😉
Ciekawa jestem związków z tropami i sekwencjami.
Po pierwwsze, Elazet, gratuluje najserdeczniej nowego nabytku materialnego w postaci rury. A ze jestem znana na tym blogu ofiara samowoli hydrauulicznej, to jeszcze bardziej gratuluje, zdobycia waznej osoby w zyciu kazdego Kota i czlowieka – kompetentnego, uczciwego i milego hydraulika. Tacy sa na wage zlota.
Czy podobal mi sie List Pasterski Episkopatu? Pewnie podobalby sie znacznie bardziej gdyby nie zawieral tylu pieknych slow o wartosciaich, ktory tenze Episkopat absolutnie nie przestrzega. Wrecz gwalci co chwila.
Slowa „pokora” wybitnie nie trawie, choc rozumiem, ze jest ono w Liscie uzywane w jakims innym sensie niz uzywam tego ja i wiekszosc ludzi jakich znam. Podobnie nie cierpie wyrazenia „ubogi duchem”, bo duchowe ubostwo, podobnie zreszta jak ubostwo materialne, nie jest moja osobista zyciowa aspiracja.
I tu dochodzimy do zdania z Listu Pasterskiego , ktorego absolutnie nie moge przyjac: „Szczególną wartością, w oparciu o którą i do której należy wychowywać młode pokolenie, jest wiara.”. Znaczy sie nie mam oporow, aby ludzie wierzacy uznawali swa wiare za najwazniejsza wartosc w zyciu. Ale bardziej istotne wydaje mi sie wychowywanie mlodych ludzi do cnot obywatelskich. Wiara, jak sluzsznie zauwazaja biskupi, jest „laska” i „darem”. Albo byla ci dana albo nie byla. Cnoty obywatelskie zas wymagaja bardzo starannego wychowania ze strony domu, szkoly, mediow, literatury, sztuki, wreszcie panstwa. Jesli najwazniejsza wartoscia wychowywania mlodego czlowieka jest wiara, to sceny takie jak te niedawne przed Palacem Prezydenckim nie powinny dziwic i oburzac – wszyscy tam zebrani deklarowali szczegolne przywoazanie do sej wiary i do krzyza.
Wiem, ze list skierowany jest do katolikow. Ale katolikom, jak wszystkim ludziom wiary szczegolnie potrzebne sa wartosci wychowania obywatelskiego.
Sorry, Piesku. Skroc . Nie wiem co sie dzieje z tym Lotrem.
Nie napisałem tego akapitu po to, żeby urażać, tylko żeby ukazać absurdalność. Nigdy nie piszę po to, żeby urażać.
A z tropami i sekwencjami znalazłyby się na pewno związki, choćby w samej heraldyce. Niestety, moja erudycja jest ciągle w wersji beta i nie działa bez wspomagania. 🙂
W sprawie znaku dodawania, Wodzu, niektorym sie jednak kojarzy: w izraelskich szkolach linia pionowa dochodzi od gory do poziomej i jej nie przekracza, wlasnie by nie wygladalo 😉 (jak zwykle rzeczywistosc przekracza dowcip)
Eluzet, komuś takiemu jak ja mogło się zrobić przykro od listu biskupów, nawet w nieradiomaryjnej postaci, więc nie wiem, czy on taki znowu dobry. 😉 Kilka cytatów – i zwrócę uwagę, że dotyczą one wychowania w szkole publicznej, nie wyznaniowej:
– Wiara nadaje sens wszystkim naszym wysiłkom. Pomaga odkrywać prawdziwe dobro, ustala prawidłową hierarchię wartości, przenika całe życie.
Czy nie ma w tym przypadkiem sugestii, że moje, niewierzącego, wysiłki nie mają sensu, bo niedostępne mi jest prawdziwe dobro i prawidłowa hierarchia wartości? I czy ja jestem zobowiązany do przyjęcia tego punktu widzenia bez protestu? A gdybym miał dziecko w szkole i byłoby ono niewierzące, czy miałbym mu powiedzieć, że nie ma co się starać, bo bez wiary i tak wszystkie jego wysiłki o kant można potłuc?
– pragniemy zwrócić naszą uwagę na konieczność wychowania do wartości. Nie chodzi jednak o jakiekolwiek wartości, ale o te, które są istotne dla rozwoju człowieka, dla jego życia w duchu chrześcijańskim i życia zgodnego z wiarą.
Czy jest jakikolwiek sensowny powód, dla którego moje, niechrześcijańskie wartości miałyby być gorsze od wartości chrześcijan? Dlaczego więc konieczne jest wychowywanie do tych drugich, a pierwsze z założenia należy olać?
– Kiedy mówimy o wychowaniu do wartości, najczęściej myślimy o wartościach ogólnoludzkich, a rzadziej chrześcijańskich. Życie pokazuje, że obecnie wychowanie skierowane jest przede wszystkim na wartości praktyczne, materialne i sprawiające przyjemność.
W odróżnieniu od chrześcijańskich, wartości ogólnoludzkie są skierowane na przyziemny praktycyzm i materialistyczny hedonizm? Hmm… no comments. 🙄
– Nauczyciel i wychowawca nie może być neutralny. Nie powinien więc zagubić właściwej hierarchii wartości zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym.
Ponieważ na początku było powiedziane, że właściwa hierarchia wartości może brać się tylko z wiary chrześcijańskiej, wynika z tego, że nauczyciel nie ma prawa być agnostykiem, żydem czy muzułmaninem. Czy to jest może ta światopoglądowa neutralność, gwarantowana ponoć konstytucją? I czy jakikolwiek niechrześcijanin może mieć tu poczucie, że jego mniejszościowe prawa nie będą naruszane?
Tak by można ciągnąć właściwie wobec co drugiego zdania tego listu. Ale ja przytoczę jeszcze tylko jedno:
– Wydaje się, że problemem jest również brak zgodności między wartościami deklarowanymi i rzeczywiście przekazywanymi.
Tak, to rzeczywiście wydaje się być problemem. Tu się z biskupami zgadzam. I w chrześcijańskim duchu pokornie prosiłbym ich o przypomnienie sobie, jak to było z tym źdźbłem i belką.
(nie przekracza a przerasta)
Bobik, mnie te wszystkie zdaia, ktore wyciagnales z listu tez byly jak zyleta po slepiach. Zwlaszcza to o tym, ze wiara pomaga odkrywac prawdziwe dobro ( odroznoienoi pod maszego falszywego, podrabianego dobra. .
Ale juz balem sie zaczynac… Eeech, nie dogadamy sie z biskupami. Dzieli nas przepasc nie do zasypania.
Wiem, ze moj List Pasterski bylby znacznie krotszy i bardziej do rzeczy, jak to u Kotow. Brzmialby nastepujaco:
„Dzieci nalezy nalezy wychowywac na dobrych ludzi. Rozwin temat”.
Tyle wody by sie zaoszczedzilo.
Jasne, Lisku, tylko ona się cały czas ładuje i jeszcze połowy nie wrzucila. 🙁
To wszystko przez ten bałagan.
Ale możesz wejść.
Napisz do mnie, to podam Ci ścieżkę i hasło, bo ten folder jest niewidoczny.
Bobiku, cieszę się z Twojej odpowiedzi. W wielu punktach się z Tobą zgadzam. Interesujące jest, jak różne może być odebranie tego samego tekstu. Mnie podobało się ustawienie pokory jako przeciwieństwa pychy i egocentryzmu i uzupełnienie jej przez cierpliwość itd.
Wtręty dotyczące wiary w liście mnie nie dziwią. List miał być w końcu do wiernych.
Piszę na iPadzie, a to nie jest łatwe. Jutro, jak znajdę wolną chwilę, to przeczytam Twoją odpowiedź dokładnie i odpiszę. A teraz muszę szybko spać zamiast połazić po dachach jak przyzwoity kot.
Kocie Mordechaju!
Rura jest śliczna. Miedziana i błyszcząca. Dziura w ścianie mała. Podłoga po namoczeniu czyści się dużo lepiej. Pan hydraulik przyjechał w sobotę w ciągu godziny. Dobranoc wszystkim.
Ja wiem, Eluzet, że list był w zasadzie do wiernych, ale dlatego podkreśliłem, że dotyczył wychowania w szkole publicznej, dla wszystkich, wiernych i niewiernych. Gdyby był zbiorem wskazówek wychowawczych dla szkół katolickich, daję słowo, że słowa bym nie pisnął. 🙂
A że ten sam tekst można bardzo różnie odbierać – oj, coś wiem na ten temat. Nawet jak sam siebie czytam po kilku dniach, ba, godzinach od napisania, już inaczej odbieram. 😆
I niezależnie od wszelkich listów współcieszę się Twoim szczęściem hydraulicznym. 🙂
Nie zna prawdziwego hydraulicznego szczescia kto nie zaznal hydraulicznej swawoli (za bardzo duze pieniadze).
Nie zabierałam głosu, bo już się sto razy wypowiadałam na temat religii w szkole.
Ale na temat listu powiem, po wypowiedzi Bobika, ja też jestem 'wierną’ i nie mogę znieść tego namaszczonego języka kościelnego.
Dzisiaj pojechałam, jak zwykle, na ostatnią mszę w mieście do dominiczków.
Na początku mszy wierni stają przed Bogiem, żeby go przeprosić za wszystko, co mogło Mu się nie spodobać w minionym tygodniu. Przewodzący liturgii duchowny wypowiada na ogół słowa przypominające o tym, że stajemy przed Obliczem, bo jesteśmy grzeszni, a tu słyszę, że stajemy przed Ojcem, bo jesteśmy kochani.
Dla mnie to zmienia wszystko, cały moje nastawienie. Czerpię siłę i radość, zamiast pogrążać się poczuciu winy i wbijać w ziemię.
Mam nadzieję, że jasno rzecz wyłożyłam.
Oj, Bobi, popraw.
Miało być wytłuszczone tylko 'grzeszni’ i 'kochani’.
Marek: zarzucanie mi nadużyć i pouczanie jak się mówi o panu Bonieckim zniosę spokojnie, z lekkim wzruszeniem ramion. Gorsza sprawa gdy piszesz o odwróceniu się „od świata wartości jaką niosło ze sobą chrześcijaństwo” i lekką rączką podrzucasz świnkę na pólko bezbożników zwrotem: „Jak może wyglądać świat bez wartości mogliśmy się przekonać podczas panowania dwóch wielkich totalitaryzmów XX wieku.”
Czyli te dwa totalitaryzmy spadły za sprawą szatana i bezbożników na chrześcijańską Europę, niewinną jak ta lelija w świecie narodów i w ciągu wielowiekowej historii, od katolickich królów Hiszpanii, arcykatolickich Habsburgów i paru innych pomazańców Bożych nie było niczego, co by prowadziło do takich wydarzeń? (Zauważ, nie mówię „nieuchronnie prowadziło”, po prostu „prowadziło”). I za sprawą odrzucenia chrześcijańskich wartości oraz przez insystencję bezbożników i nakładano pasy z napisem „Gott mit uns”?
A wiesz co, jeśli mamy bawić się w świat bez historii, to dyskutujmy tu losy Harriego Pottera. Będzie równie zabawnie, ale sensowniej.
Wodzu (18:50), dzieki! 🙂
To co, Andsolu, zamiast Papieza Franciszka, „pan Bergoglio”, zamiast Krolowej Elzbiety II, „pani/obywatelka Windsor”, zamiast rabina Heschela, „pan Heschel”, a zamiast MLK czyli pastora Kinga – „pan King”? Mozemy sie nie zgadzac z ta czy tamta instytucja, ale zeby funkcjonujace od dawna i latwo zrozumiale tytuly nie mogly nam przejsc przez usta/klawiature? 😆 W koncu o ks. Bonieckim glownie piszemy patrzac na to, co mowi i co robi jako ksiadz katolicki, a nie jako „cywil”. Come on, we can all do better than that… 😉
A tak mi sie dzisiaj MLK i rabin Heschel przypomnieli, bo ogladalam film dokumentalny w PBS o marszu na Waszyngton. A rabin Heschel przyczynil sie takze do zlagodzenia jatrzacego, raniacego Zydow jezyka w Kosciele Katolickim. Bardzo madry, cieply czlowiek – w ksiazkach i we wspomnieniach tych, ktorzy go jeszcze pamietaja. Jakby kogos ta postac interesowala, to podrzucam. Na pewno budowal mosty, zamiast je burzyc.
http://en.wikipedia.org/wiki/Abraham_Joshua_Heschel
Moniko, skromnie zacznę od andsola, świetnie wiem o tym, że z minuskuły (do młodzieży: minuskuła to tzw. „mała litera”), bo ja sam to wymyśliłem. Także „papież” a nie „Papież”, chyba, że ktoś lubi, ale to jego sprawa a nie mój obowiązek. Podobnie z „królową” (choć po angielsku, jak wydaje się, Queen a może i the Queen).
Przypuszczam, że tak „królowa angielska” jak „Elżbieta II” nie prowadzi do nieporozumień. Z papieżem może być konieczne mówienie o jego imieniu, pan Bergoglio miałbym za stosowne przy mówieniu o jego przed-watykańskich czasach.
O panu Martin Luther King zawsze myślałem Martin Luther King i chyba nawet nie bardzo do mnie docierało, że był pastorem.
Nie rozumiem czemu mówienie o kimś „pan” miałoby robić z niego „cywila” i o co Ci tu chodzi. Ktoś chce pisać „ks. Boniecki”? Z pewnością nie będę go/jej poprawiał, bo nie widzę tu błędu. A jego wypowiedzi nie odczytuję w świetle jego działań katolickich, bo na tym się nie znam i to mnie nie interesuje. Mój kontakt z metafizyką ogranicza się do jej natychmiastowych i zrozumiałych konsekwencji społecznych.
Czuję się starannie odpytany i odpowiedziany.
Dzień dobry 🙂
Odczytany,
po włoskich spacerach z Agą, 😀
podaję kawę, croi….
i do” szeleszczących”
Andsol
Czytając twoje wpisy dotyczące religii i chrześcijaństwa można dojść do wniosku, że za całe zło w historii Europy winę ponosi kościół i ludzie wierzący. To my chrześcijanie na przestrzeni dziejów mordowaliśmy, wzniecaliśmy wojny , w „imię Boże” dokonywaliśmy gwałtów, rozbojów i grabieży…
Można historię człowieka i świata widzieć w ten sposób.
Pytanie: czy w czasach przedchrześcijańskich, w miejscach gdzie chrześcijaństwa nie było, czy jeszcze nie dotarło społeczeństwa czy narody żyły w pokoju bez tego nieogarniętego zła, o które obwiniasz chrześcijan?
Lisku,
moim zdaniem modlitwę, jako twór ludzki, nie tylko można, ale i należy zmieniać.
Temu, co miało uzasadnienie w czasach biblijnych, obecny kontekst nadaje zupełnie nowe znaczenia.
To lefebryści są zdania, że niczego nie wolno zmieniać w liturgii. I dlatego upierają się przy wielkopiątkowej modlitwie o nawrócenie Żydów. Tymczasem liturgia jest tylko narzędziem. A narzędzia podlegają zmianie. Tkwienie przy rytuałach z zaprzeszłych wieków przekształca je w szkodliwe rytualizmy.
Dziękowanie Bogu za fakt oddzielenia od innych ludzi stawia pod znakiem zapytania prawo i obowiązek ogólnoludzkiej solidarności. Solidarności wynikającej z bycia ludźmi. To bardzo niebezpieczne i groźne w skutkach myślenie. Promujące plemienność. W tym wypadku plemienność religijną. Jest to zatrute ziarno wszystkich zinstytucjonalizowanych religii. I z samej swojej istoty nie może mieć nic wspólnego z Bogiem. Niezależnie od tego, jak Go pojmujemy czy jak Mu zaprzeczamy.
Bobiku,
nie tylko Flamandowie byli źródłem mojej radości 😉
Cały pobyt uważam za bardzo udany. A przy ośmiornicy z grilla moje myśli wędrowały do Ciebie 😆
Tak się jakoś dzieje, że Twój blog nieustannie skręca w stronę blogu teologicznego, zatem … 😉
W przedostatniej „Polityce” jest bardzo ciekawy, a zarazem smutny, artykuł o agresywnych, nacjonalistycznych ruchach w obrębie Buddyzmu. „Religii”, która na Zachodzie spostrzegamy jako „religię” najbardziej pokojową.
W „Polityce” z ostatniego tygodnia grudnia ubiegłego roku jest znakomity wywiad z ks. prof. Michałem Hallerem. Mówi on o tym, że kiedy przyjrzymy się z bliska Buddyzmowi, to okazuje się, że jest tam tyle samo przesądów i bezsensownych rytualizacji, co w każdej innej religii.
Religie są takie, jak ludzie, którzy je tworzą 🙁
Poczytałam do tyłu i powiem tyle: andsola rozumiem, z Bobikiem się zgadzam.
A jeżeli nawet głęboko wierzącej mt7 list Episkopatu się nie podoba, to coś w tym musi być, prawda?
Jak zwykle w takiej dyskusji niemal każdy z dyskutantów miewa tendencję, by odwracać kota ogonem. Andsol z całą pewnością nie miał na myśli, że całe zło bierze się z chrześcijaństwa, ale raczej że chrześcijanie się swego czasu także nieźle do tego zła przyłożyli. A wspominając Rwandę, przykładali się całkiem współcześnie… Tyle że to nie jest prawdziwe chrześcijaństwo i nie można utożsamiać tych, którzy wspierali rzezie, z całym chrześcijaństwem.
Z drugiej strony w Polsce buta kk jest nieprawdopodobna i – tu absolutnie nie zgodzę się z zeenem – nastroje antyklerykalne wyraźnie wzrastają. I będą wzrastać. Bo kk przyjął pozycję, jaką w PRL miał PZPR. I nie jest prawdą, że Ruch Palikota zjechał w sondażach, bo ludzie nie chcieli takiej retoryki ani poglądów. Prawdą jest, że Palikot zachowywał się przez ten ostatni rok czy więcej jak kompletny kretyn, niszcząc to, co sam stworzył, wywołując głupie burze w szklance wody (jak np. z Nowicką, czym sobie zraził parę dużych środowisk, które mu tego nie darują), nie biorąc się w ogóle za poważniejsze sprawy programowe. Palikot stał się wielkim rozczarowaniem dla całkiem niemałej grupy wyborców, która wprowadziła jego ugrupowanie do parlamentu; dziś już ich nie reprezentuje. Ci ludzie nie mają dziś swojej reprezentacji i niewykluczone, że w ogóle nie pójdą na wybory. W każdym razie mają ten dylemat, i mówię tu również za siebie.
Co zaś do obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej oraz świeckości państwa, dwudziestolecie wzrastającej buty kk zrobiło swoje. Teraz wielu nie widzi rzeczy absolutnie naturalnych. W sejmie, na komisariacie, w urzędach nie powinno być krzyża i kto myśli inaczej, ten w ogóle idei neutralności światopoglądowej nie rozumie. Miejsce dla krzyża jest w kościołach i kaplicach. Tak jak miejsce dla Gwiazdy Dawida jest w synagodze. W urzędach państwowych powinno być tylko godło państwowe, bo ono łączy nas wszystkich. Krzyż dzieli. W każdym razie np. mnie oddziela od wielu z was.
W Austrii czy Bawarii trzeba się witać „Gruess Gott” (nawet w sklepach) i czuję się z tym niezręcznie. Do księży nigdy nie powiem przecież „pochwalony Jezus Chrystus”, bo to byłby fałsz. W Berlinie mówią po prostu „halo” czy „Guten Abend” i to jest OK 🙂
A w religii mojżeszowej jest jeszcze modlitwa dziękczynna tylko dla mężczyzn za to, że nie stworzył ich kobietą. Też okropne. Ale w reformowanych wyznaniach także od tego się odchodzi, z tego, co wiem.
W każdym razie w tych ortodoksyjnych środowiskach patriarchalizm jest nie do zniesienia. Facet ma siedzieć i się modlić, baba ma go obsługiwać, pracować, rodzić dzieci. Istne średniowiecze, z jedynym unowocześnieniem, że kobieta może iść do pracy. Bo ktoś przecież musi na tę rodzinę zarabiać…
Rzekłszy to wszystko, podrzucam coś na poprawienie nastrojów 🙂
http://www.youtube.com/embed/nbrTOcUnjNY
Dora,
a czy wiesz po czym poznać, z jakim odłamem Judaizmu związani są zawierający małżeństwo?
Buddyzm jest, moim zdaniem, religia bez cudzuslowu. Z cudzyslowem jest tylko religia smolenska, choc zapewne nie dla jej wyznawcow. Ale inne religie starajmy sie szanowac poki nam krzywdy nie robia i sie agresywnie nie narzucaja. .
Jagodo, jeśli ich nie znasz, to głównie po fakcie, do jakiej synagogi idą brać ślub 😉
Jest taki dowcip: w judaizmie ortodoksyjnym rabin udziela ślubu pannie i panu młodemu. W judaizmie reformowanym rabin może być kobietą. A w rekonstrukcjonizmie pan młody też może być kobietą… 🙂
Już myślałam, że mnie Łotr się nie czepia i uznaje za swoją (w końcu sama z nim kolaboruję). Ale widzę, że mój długi komentarz z 9:55 też czeka na akceptację 😯
Dzień dobry 🙂
Musiałem dziś z rana wyfrunąć, więc dopiero teraz mogłem naprawić skutki złośliwej działalności Łotra.
Przysiądę, żłopnę, szczeknę i dalej pofrunę. 😉
Fruwający Pies 😀
Dora,
kryterium jest bardzo proste i łatwe do rozpoznania. Począwszy od najbardziej zatwardziałych ortodoksów, na reformowanych kończąc, kolejno: matka panny młodej jest w ciąży, panna młoda jest w ciąży, rabin jest w ciąży 😉
Dowcip przywiozłam z Jerozolimy 😯
Kocie,
religioznawcy mają z Buddyzmem problem. Na ile jest religią a na ile filozofią. Problem wynika z braku osobowego boga.
Dla mnie to żaden problem, ale spotkałam się różnymi stanowiskami w tej kwestii.
Nie bacząc na to, że Dora się zgadza ze mną, ja i tak się zgadzam z nią. 😆 Tzn. też raczej tak oceniam obecną sytuację, że nastroje antyklerykalne ogólnie wzrastają, choć w niektórych ważnych sprawach stanowisko większości wciąż jeszcze jest zgodne z kościelnym (ale w innych nie jest i to też wychodzi w sondażach!). Jest poczucie, że „wreszcie wolno” powiedzieć coś o kościelnych sprawach nie na klęczkach, a wiadomo, że jak śruba od pokrywki poluzuje, to wszyscy potrzebujący starają się szybko skorzystać i para bucha. 😉 Inna rzecz, że wywołuje to proporcjonalną kontrę w środowiskach prokościelnych, więc jak się przyjrzy głosom z tamtej strony, to można odnieść wrażenie, że klerykalizm nawet wzrósł. Znaczy, widoczna jest też wiele silniejsza polaryzacja.
No i z tym, niestety, również muszę się zgodzić, że Palikot swoją szansę przechlapał w kretyński sposób, przez własną nieporadność i megalomanię, a nie przez brak „łączki wyborczej” do zagospodarowania.
Gorzej, że chyba na jakiś czas generalnie przechlapał i szansę na stworzenie trzeciej siły politycznej, obok PO i PiS. Tego to mu nie daruję. 👿
http://en.wikipedia.org/wiki/Buddhism
Rozumiem bardzo dobrze jak niezreczne i nie na miejscu jest powitanie „Pochwalony!” gdy jest ono absolutnie niestosowne. Zdarzalo mi sie byc w takich sytuacjach i z niewygody zachowalem sie zazwyczaj jak krowa, odpowiadajac : hmmm, muuu, taak. Bo nie wiedzialem jak sie zachowac i ze strony tak pozdrawiajacego uznawalem to za pewna niedelikatnoisc, jesli wiedzial, ze nie podpisuje sie pod calym swiatopogladem.
Natomiast kompletnie nie rozumiem zapieklosci, na ktora Anglicy maja specjalne slowo; „bloodymindedness”, ktora nie pozwala powiedzioec o kims „ks. Boniecki” i ostentacyjnie kaze go tytulowac panem..
Jest to , a przynajmniej powinna byc dla niekatolikow, forma uprzejmosciowa, jak „panie doktorze” czy „panie generale”. Nie mialbym najmniejszych oporow aby zwrocic sie do papieza czy Dalaj Lamy per „Wasza Swiatobliwosc”. Jesli sie ostentacyjnie nie uzywa wobec ksiedza tytulu „ksiadz” to jest w tym jakas sztubacka zapieklosc, chec okazania braku szacunku dla jego zyciowego wyboru. Mozna sobie w duchu nazywac go panem a nawet oslem, ale publiczne tytulowanie go ksiedzem miast panem ulatwia nam wszystkim zycie, poniewaz mowi swiatu: choc moge nie uznawac twojej ani zadnej innej religii, to rozumiem bardzo dobrze Twoje miejsce w spoleczenstwie, wsrod wiernych i kto ja jestem aby odbierac ci honor, aby kwestionowac bardzo szczegolny wybor zyciowy, skazujacy cie na riozliczne ograniczenia, ktorych inni nie musza przestrzegac. Moge „karnie” zwracac sioe do Rydzyka w formie bezosobowej i odmawiac tytulowania go „ojcem dyrektorem”, ale robie to wlasnie dlatego, ze nie podoba mi sie jaki robi uzytek ze swego tytulu.
Jakos tak. Lepiej tego nie umiem sformulowac.
No tak, Jagodo, trochę inna wersja 🙂 W mojej podkreślony jest jeszcze fakt, że rekonstrukcjoniści uznają małżeństwa jednopłciowe 🙂 Ale to i tak garsteczka.
Bobiczku, dodam jeszcze, że wiele spraw – jak w innych dziedzinach – rozgrywa się wręcz na poziomie języka. Do ostatnich miesięcy nawet nie wiedziałam, jak bardzo zajadły jest polski antyklerykalizm. To, co czyta się na różnych forach, też już pod mowę nienawiści podpada. Ale rozumiem fenomen, akcja budzi reakcję. I to się tak będzie wszystko wzajemnie nakręcać, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Znowu czekam na akceptację! 😯
A moje niemuzykalne uszy razi okropnie zwrot „wychować do wartości”.
I to jest moje pierwsze zastrzeżenie 😉 .
Pozostałe wymienione wartości nie budzą moich oporów, bo nie kojarzą mi się z wartościami wyłącznie reprezentatywnymi dla wiary chrześcijańskiej.
Natomiast nawołanie do buntu rodziców, w dodatku oparte na kłamstwie, już mi bardzo przeszkadza.
„Ogromne pole do działania w zakresie wychowania do wartości ma szkoła, która powinna wspierać rodziców w wychowywaniu dzieci. Niezwykle ważne jest, aby szkoła budowała swój program wychowawczy w ścisłym porozumieniu z rodzicami. W programie tym powinny być wyraźnie nazwane i wyjaśnione wartości, na których oparty jest system wychowawczy.
Wobec coraz odważniejszych prób wprowadzania do polskich szkół edukacji seksualnej, sprzecznej z chrześcijańską wizją człowieka, apelujemy do rodziców: czuwajcie nad tym, co szkoła przekazuje waszym dzieciom! Przypominamy, że bez zgody rodziców szkoła nie może realizować programu wychowawczego ani pozwalać na nauczanie przedmiotów, których treści są sprzeczne z ich przekonaniami lub wprost demoralizujące. Prawo oświatowe mówi wyraźnie o konieczności respektowania przez szkołę publiczną chrześcijańskiego systemu wartości (por. Ustawa o systemie oświaty – preambuła). Powierzając swoje dziecko szkole, rodzice nie powinni zgodzić się na edukację, która byłaby sprzeczna z ich przekonaniami i wyznawanymi wartościami.”
Wnioskuję, że zdaniem polskiego KK rodzice mają prawo nie zgadzać się na lekcje edukacji seksualnej uświadamiające młodzieży metody zapobiegania ciąży, zdobycze medycyny w dziedzinie zapłodnienia, ochronę przed chorobami wenerycznymi itp.
To byłby pierwszy krok. Następnym będzie zapewne żądanie niewspominania w szkołach o ewolucji, po czym wprowadzona zostanie obowiązkowa nauka kreacjonizmu.
Nie znalazłam całego tekstu w/w preambuły z 2013r, we fragmencie, który widziałam pozostały słowa ” chrześcijański system wartości” o których usunięcie wnioskował Palikot:
http://orka.sejm.gov.pl/Druki7ka.nsf/Projekty/7-020-473-2012/$file/7-020-473-2012.pdf
Ale nie wynika z tego, że twierdzenie episkopatu „Przypominamy, że bez zgody rodziców szkoła nie może realizować programu wychowawczego ani pozwalać na nauczanie przedmiotów, których treści są sprzeczne z ich przekonaniami lub wprost demoralizujące” ma jakiekolwiek podstawy prawne.
A zatem jest zwyczajnie kłamliwe.
Abstrahując od tego, że rola preambuły nie jest do końca wyjaśniona. Spory autorytetow prawniczych, czy należy ją traktować jako wykładnię prawa obowiązującego w następującej po niej ustawie, czy intencjonalnie trwają od dziesięcioleci.
Generalnie, ten list w świetle powyższego jest odwracaniem kota ogonem ( przepraszam wszystkie koty 😉 ).
Bo konkordat wyraźnie mówi, że to lekcje religii mają się odbywać na życzenie rodziców, bądź w liceum uczniów. To, co się dzieje w szkołach, katecheza, udział w mszach nijak do tego konkordatu nie przystaje.
Jako figurujący w statystykach kościelnych katolik ( a zatem płacący potencjalne podatki na kościół z własnej kieszeni, a nie z podatków wpływających do budżetu od wszystkich obywateli) , w pełni zgadzam się z postulatami RP w wyżej zlinkowanym projekcie zmian.
Nie jest wazne czy religioznawcy spieraja sie o to jak zaklasyfikowac buddyzm. Wazne jest, ze wyznawcy buddyzmu uwazaja go za religie. Nam to powinno w zasadzie wystarczyc.
Kocie, 11.34, napewno nie jesteś mną ? 😉
Bywam. 😈
Dora, powitanie bawarskie należy traktować w kategoriach językowych ;-). Podobnie jak good afternoon, którego też nie mamy zwyczaju na codzień używać.
Bułek też u nich nie kupisz, tylko semmeln, a w Krakowie nie ma napoleonek tylko kremówki 😉 .
Kocie (11:46)
i mnie to wystarcza 😆
Cudzysłów na wypadek odwiedzin religioznawcy 😉
Wieksza mamy szanse na odwiedziny buddysty niz religioznawcy, ktory akurat nie uznaje buddyzmu za religie. 😈
Ja w kwestii medycznej ❗
Stwierdziłam empirycznie bardzo przykrą zależność pomiędzy zdjęciem bielma z oka a namnożeniem się zmarszczek 👿
Z tego też względu nie polecam zabiegu usuwania zaćmy 😎
Najgorsze jest to, że okulista domaga się, za czas jakiś, zoperowania drugiego oka.
Jest to ewidentny zamach na moją urodę 👿
Czy nie powinien się tym zainteresować Rzecznik Praw Obywatelskich? 🙄 💡
Buddyzm pełen przesądów i bezsensownych rytualizacji to, przepraszam, nowość? Czytałem kiedyś książkę buddysty Cybikowa o Tybecie, według jego relacji w 1900 roku już tak było od kilkuset lat. Przy okazji można się dowiedzieć sporo o roli Chińczyków w powstaniu „państwa tybetańskiego”, ale to jest tak niepoprawne politycznie, że ojej.
Kierowniczki Łotr tylko nie wpuścił, a mnie zeżarł cały długi komentarz 👿 , którego już nie chce mi się ponownie pisać, bo za drugim razem to, co mam do powiedzenia, może mi się wydać już wcale nie takie mądre. 😈
Więc tylko w telegraficznym skrócie: ja jestem za tym, żeby w tytułowaniu, poza sytuacjami zawodowymi, zostawić pełną dowolność. Kiedy np. ksiądz czy lekarz występuje w roli publicysty politycznego, bądź w sytuacji towarzyskiej, użycie samego imienia i nazwiska albo – grzecznościowej przecież – formy pan nie wydaje mi się żadnym „przestępstwem”. Sam nie mam żadnych oporów, żeby i wtedy mówić o księdzu czy doktorze (bo taką mamy językową tradycję), ale nie obowiązkowo.
W używaniu małych i wielkich liter w tytułach na dowolność zezwala również ortografia – w zasadzie pisze się małą, ale kiedy chce się szczególnie podkreślić szacunek wobec postaci, wolno i z wielkiej. Ani to, ani to nie jest błędem.
Gdyby andsol upierał się, żeby w każdej sytuacji tytułować go profesorem, zaraz bym mu sam tego „pana Bonieckiego” wyciągnął – przez czystą, szczenięcą złośliwość. 😈 Ale się nie upiera, wręcz przeciwnie, więc i ja go nie będę zmuszał do tytułowania, jeśli nie ma na to ochoty. 😉
Mówiąc jeszcze krócej – mnie tytuły są tak obojętne, że nie potrafię dostrzec w ich nieużywaniu poważnego problemu. Problem mam dopiero wtedy, kiedy ktoś chce mnie do ich (pozazawodowego) używania przymusić. 😳
Wreszcie doszedłem do ośmiornicy 😉 – Jagodo, próbowałem kilka razy poza Berlinem, ale nigdzie takiej dobrej nie było (Cypru, z przyczyn obiektywnych, w te próby nie włączyłem). Obawiam się, że w celach ośmiorniczych trzeba będzie kiedyś najechać Rysia. 😉
Operowania ócz nie polecam również z powodów porządkowych, nie tylko pięknościowych. Nawet zwykłe włożenie okularów od razu robi w domu okropny bałagan. 👿
Wódz ma rację, że buddyzm również nie jest monolitem. Buddyzm np. Dalaj Lamy a buddyzm fundamentalistycznych mnichów birmańskich to kompetnie inne bajki, które sobie nawzajem się dziwią. 🙄
Jagodo, ale CUDZE zmarszczki też widać, prawdaż?
Mówienie o księdzu ksiądz mi nie przeszkadza. To jego zawód. Co prawda do stolarza nie mówi się proszę stolarza, a do urzędnika proszę urzędnika, ale ksiądz to słowo neutralne. Natomiast ojciec – o przepraszam, ojca miałam tylko jednego.
Od cudzych zmarszczek własne wcale się nie robią ładniejsze. 👿
A kiedyś do urzędnika mówiło się wasze wieliczestwo, i komu to przeszkadzało? 😈
Faktycznie! Inni też doznali uszczerbku na urodzie w wyniku mojej operacji! 😯
Co za szatani byli w tym czynni? 🙄 👿
Raz jedyny w życiu słowa „szczęść Boże” wyleciały ze mnie same: kiedyś dawno w Rabce przechodziłam obok pracujących w polu na zboczu górali. Był maj, więc pewnie orali… konie tez pamiętam, wyczyszczone, z ozdobami koło uszu. Przejść obok nich i nie pożyczyć im słowem bożym – było po prostu niemożliwe. Nie wiem czemu.
W kościele od pierwszej komunii bywam wyłącznie na ślubach, pogrzebach i koncertach albo turystycznie. W kontaktach z ludźmi używam tytułów, jakich chcą – chce ksiądz, proszę, chce profesor, proszę. Ojciec – na pewno nie. Ojciec jest tylko jeden, że sparafrazuję znaną prawdę.
CD. Zakonny ojciec bierze się stąd, że jest on ojcem duchowym czy duchownym, to też rozumiem. Ale wciąż nie moim.
Ciekawe, że przy siostrach zakonnych nie mam oporów w zwracaniu się per siostro.
Zmoro, wychowywać do wartości jest rzeczywiście okropne. Kiedyś dzieciom wpajało się zasady – to o wiele zgrabniejszy zwrot.
Będę się stanowczo sprzeciwiała tym, którzy głoszą, że tylko religia daje „wartości” – po mojemu nadal zasady.
Zasady ma się z domu, choćby był on najbardziej ateistyczny na świecie.
Zabawne jest, że zwolennicy religii zazwyczaj lubią w pewien sposób zawłaszczać ludzi porządnych. Spotkałam się z tym wiele razy. „On nie chodzi do kościoła, ale w gruncie rzeczy jest nasz”. A ja pytam: dlaczego? Mogę sobie spokojnie być porządnym człowiekiem, nie czcząc żadnego boga. Moje zasady nie wynikają z żadnej religii, tylko mamusia mnie nauczyła tego i owego. W imię ludzkości – jak powiadał kapitan Blood…
No bo sióstr, w przeciwieństwie do ojca, można mieć od groma. 😆
Nie, Piesku. Zupelnie sie z Toba nie zgadzam w kwestii „pana” B. Bywaja „zawody” szczegolne, ktore sie dzwiga na barkach cale zycie. I z szacunku do tego wyboru nalezy im sie tytul taki jaki sobie wybrali badz poprzez urodzenie musza nosic i ktory laczy sie z rozlicznymi, czesto uciazliwymi obowiazkami. Z zawodu papieza, Dalaj Lamy, angielskiej krolowej nie mozna wyjsc. Benedykt XVI wprawdzie niezgodnie z tradycja i kontraktem pracy abdykowal, ale bardzo staremu czlowiekowi mozna wybaczyc i uwierzyc, kiedy mowi, ze jest zmeczony i juz nie daje rady. Nie powiedzialbys na Ratzingera pan Bendykt XVI, ani na JKM „pani Elzbieta”. Inna, i byc moze jeszcze wazniejsza rzecza jest to, ze gdybys zaczal mowic o krolowej Pani Ela zrobilbys mi wielka przykrosc, tak jak andsol mogl zrobic wielka przykrosc Markowi. Cui bono? Aby postawic na swoim i okazac „niezwislosc ducha”? Jest sporo dziedzin w ktorych niezawislosc ducha mozna okazywac nie wyrzadzajac niepotrzebnej obrazy.
W tych sprawawch jestem bardzo PC, poprawny politycznie. O ksiedzu mowimy ksiadz lub Boniecki, o krolowej krolowa badz Elzbieta II. A tu jeszcze „pan” czyli forma jednak grzecznosciowa, ale juz „ksiadz” nie przejdzie mi przez gardlo. Zaznaczenie, ze na zwrocona sobie uwage moglby tylko wzruszyc ramionami, tez nie swiadczy o szacunku do rozmowcow na tym blogu. Jakies to malostkowe. W dodatku „wzruszanie ramion” na kaplana, ktory jest dostatecznie duzo lzony przez wszelkiej masci Ziemkiewiczow i Warzechow okazujacych mu ostentacyjnie brak szacunku. Juz za to jedno nalezy sie mu z naszej strony szczegolna pieczolowitosc jezykowa. Choc nie wszystko co ks. Boniecki mowi odpowiada mi w stu procentach. Ale to co czesto glosi swiadczy wlasnie o autentycznej, a nie naskorkowej niezwislosci ducha.
Kupiliśmy naszemu wnukowi tę książkę:
http://sklep.dobryskarbiec.pl/judaizm-ksiazka-dla-moich-chrzescijanskich-przyjaciol.html
Zaczęliśmy wspólnie czytać we Wrocławiu. Polecam.
walizka przepakowana, teraz tylko jeszcze duzy obiad (do tego balkonowe pomidory 🙂 , nie tak obfite jak babilasa ale ekologicznie 🙄 ) i w ponowny wyjazd urlopowy 😀
dla przypomnienia 🙂 😀
https://lh4.googleusercontent.com/-yFNfF5oFJSg/UcNVi4fB5nI/AAAAAAAAMoU/6d_HeTqdn7Y/s1000/P6202433.JPG
szukajcie, ukrywa sie 😆
https://lh5.googleusercontent.com/-uDFNWj_iSbk/UhOBzrDDLfI/AAAAAAAANXw/R9H2cBMaSL4/s1000/IMG_2184.jpg
Mordko, z Twoich argumentów przemawia do mnie ten, że nie tytułując można zrobić komuś przykrość. Przemawia, mimo że dla mnie nagminne tytułowanie jest wręcz trochę śmieszne. Sam jakichkolwiek własnych tytułów unikam jak ognia. Ale może kontrreakcyjne szczeniaki z maniacko tytulatornego Krakowa tak mają? 😉
A co do reszty pewnie pozostaniemy przy drobnej różnicy, tzn. dla mnie nadal tytułowanie lub nietytułowanie będzie w głębi ducha całkowicie obojętne, choć z językowego przyzwyczajenia sam niektórych tytułów na ogół będę używał. 😉
i Bieszczady wygodnie zwiedzil 😀 😀
https://lh4.googleusercontent.com/-aAiAsj4rsmg/Ug3CeMDmfkI/AAAAAAAAM0Q/tQ7GSjEjTvY/s1000/IMG_0901.jpg
No masz. Ryś się ciągle szlaja, zamiast nam tu brykać, jak Pan B. przykazał. 😯
W Berlinie mówią po prostu “halo” czy “Guten Abend” i to jest OK
Pani Kierowniczko Nieustajaco Droga, hallo wiec i niestety wybywam na kolejny tydzien 🙁
Bobiku, jeszcze dwa tygodnie 🙂 🙂 🙂 i jeszcze dwa zaleglego 😀 😀 😀
Lisku, popatrz w skrzynke 🙂
Grilowana śmiornica, lula grelhada – koniecznie w Lizbonie, tam jej nie zalewają bez pamięci oliwą. Jest przepyszna!
Rysiu, bez Twojego brykania-fikania życie poranne jest ponure!
Nisiu, poprawie sie po powrocie 🙂 bede fikal, brykal, szelescil, herbacil 😀
Ta w Berlinie też była dosyć trzeźwa, tzn. nie zalana. I też przepyszna. 🙂
A nie ukrywam, że do Berlina mi trochę bliżej i wygodniej niż do Lizbony. 😉
Kiedy nie chodzi mi wcale, Bobiku, o tyutulomanie, ktorej tez nie cierpie i smieszy mnie gdy siedzi w studiu dwoch serdecznych kumpli z lawy studenckiej i przemawiaja do siebie per Panie Profesorze. Albo nieustajace zwracanie sie do „pana ministra”, a ani razu do „pana”, bo ten „minister” nie moze byc pominiety. Ze o innych smiesznych polskich zwyczajach nie wspomne (jedna sasiadka w Lublinie tytulowala moja Babcie per Pani Docentowa i odmawiala mowienia Pani Maju) Stad wszyscy przeciez pamietamy westchnienie Irka Krzemoinskiego: „och, Jadziu, co ty tez wygadujesz!” , choc chwile przedtem mowil do niej „pani profesor”.
Mowie o szczegolnych „zawodach” takich jak kisadz czy krolowa, czy papiez.
A przy okazji przypomina mi sie nowa swiecka tradycja: pisania on i ona duzymi literami. Kiedys duze litery byly zarezerwowane do pisanej formy „Ty” lub do bardzo swiezych nieboszczykow lub wlasnych zywych badz zmarlych rodzicow. Dzis nawet o wlasnym mezu czesto ludziska pisza „On”, „Jemu”, „z Nim”. Tak sie porobilo.
Ha, poplątanie z pomieszaniem z tymi tytułami kościelnymi.
Ksiądz, zakonnica, to nazwy „stanu” albo inaczej formy i realizacji tego, co kościół nazywa powołaniem. Jest powołanie do stanu kapłańskiego, zakonnego, małżeńskiego. A ostatnio coraz częściej mówi się o powołaniu do życia samotnego.
Jeżeli ja zostałam powołana do małżeństwa i rodzicielstwa, a te powołania zaczyna się wreszcie traktować w miarę równorzędnie, to teoretycznie powinnam oczekiwać zwracania się do mnie w formie „proszę żony” czy „proszę rodzicielki”.
Prawda, że brzmi to w sposób kretyński? 👿
I o ile od roli żony może być jakieś ułaskawienie 😉 O tyle rodzicielstwo dźwiga się na barkach do końca dni swoich 😎
Przyzwyczajono nas do zwracania się do pewnych ludzi wedle ich powołania/zawodu. Ale czy to znaczy, że jest to najszczęśliwsza forma?
Tytuły, szczególnie w połączeniu z uniformami bardzo sprzyjają konformizmowi.
Osobiście żywię duży szacunek do tak zwanych „skrytek” czyli zakonnic bezhabitowych. Wolałabym żeby zmienił się zwyczaj i obyczaj. Żeby do każdego, poza sytuacją relacji zawodowej, zwracano się w sposób neutralny: „pani”, „pan”.
Nie będzie łatwo. Może nawet trudniej niż sufrażystkom 😉
Bardziej spostrzegam Andsola jako sufrażystę niż agresora 😆
Kocie, w tym danym temacie językoznawczo-zaimkowym też chciałam się wypowiedzieć, aleś żeś mnie ubiegł. Widziałam nawet pisownię „z Nami”…
Ktoś powinien ludziom powiedzieć, że duża litera w zaimkach osobowych zarezerwowana jest do korespondencji i stanowi wyłącznie wyraz szacunku do KOGOŚ, a nie regułę gramatyczną!!!
W sprawie formy „aleś żeś” – proszę nie poprawiać! To hołd dla niejakiego Bena z Floty Handlowej, z mojej ukochanej powiastki kryminalnej „Nr 17”.
Panie Admirale, proszempana!
Bobiku, luknij w pocztę, jak możesz.
Jagodo, ale jak jest rozmaiciej, to jest ciekawiej. Nie sądzisz, że taka unifikacja czegoś by nas pozbawiła? Niech sobie ludzie mówiom jak chcom.
Bobiku, w sprawie Lizbony – wiesz, że ja nie szpanuję; byłam w kilku miejscach, bo Dar tam zapłynął.
Z tą oliwą jestem okropnie pokrzywdzona, jest teraz moda, żeby ją wszędzie lać. A ja nie lubię, a nawet nie mogę… Podobnie było jakiś czas temu z papryką – posypywano nią maniacko talerze dla „dekoru”, a mnie mdliło od zapachu.
Czy chcemy czy nie „wychowujemy do wartości”. Zawsze i wszyscy. Tak, jak mówimy prozą 😉
Nie istnieje próżnia jeżeli chodzi o wartości. Nie istnieje życie społeczne, prywatne, etc., wolne od wartości.
Bo wartość to, mówiąc najkrócej, czynnik ukierunkowujący nasze zachowania w sytuacji wyboru. Każdy ma jakiś w miarę stały czynnik/i którym/i się kieruje w sytuacjach wyboru. W sposób naturalny przekazuje go/je tym, na których ma wpływ. To się dzieje niezauważalnie, jak oddychanie u człowieka zdrowego.
To o co idzie bój, to powszechnie podzielane hierarchie wartości i legitymacja do ich ustanawiania i egzekwowania ich przestrzegania. Bój o monopol 👿
Ja mam powołanie do życia merdającego, ale bardzo proszę o nietytułowanie mnie dr. merd. Bobik, a już szczególnie o unikanie zwrotu merde Bobik. 😎
Jakie szpanowanie, Nisiu? 😯 Równie dobrze można by uznać, że ja szpanuję Berlinem. 😆
Po prostu faktycznie jest mi bliżej, o tańszości już dyskretnie nie mówiąc. 🙂
A oliwę ja akurat bardzo lubię. Do takiej lepszej to nawet potrafię wsadzić łapę i ją potem ze smakiem oblizywać. 😳
Nisiu,
dlaczego unifikacja? W którym miejscu? Dla mnie to zwykła neutralność w pierwszym kontakcie, nie służbowym. Z prawem wyboru formy podczas kontynuowania relacji.
Nie mam nic przeciwko temu żeby ludzie tytułowali się do wypęku, ale na zasadach dobrowolności.
Ale póki co, tej dobrowolności nie ma. Istnieje za to bardzo silna presja zwyczaju i obyczaju. Dlatego kwestionowanie arbitralnych ustaleń uważam za społecznie pożyteczne.
Tak, oczywiscie, „powolanie do stanu”. Mialem o tym wspomniec, ale mi wylecialo.
„Z Nami” – piekne!
Bobiku,
my się jeszcze do nie jednej ośmiornicy dorwiemy ❗
Podlejemy ją czym się nam spodoba a tytułować będziemy w zależności od stanu podlania 😉
Też mnie „z Nami” zachwyciło. 😆
A mnie zachgwycilo to:
„- Człowieku dożynkowy, ostrzegam Cię. Bez Komunii, bez modlitwy – zdziczejesz, a potem przyjdzie oziębłość, seks i wyznasz: Ale ja jestem niewierzący! Nie mów tak nigdy! Łaskę wiary dał ci Pan Bóg, rodzice tak dużo zainwestowali w ciebie, abyś był szlachetnym i mądrym. Zdeptałeś to wszystko! Więc jesteś kłamcą, oszustem i przekrętem, ochrzczonym draniem! – grzmiał kaznodzieja.”
Tam sa jeszcze inne jaja.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14534185,Biskup_Zawitkowski__Bez_modlitwy___zdziczejesz__potem.html#ixzz2djivZo6o
Seks przychodzi po oziębłości?! 🙄 😯
To co ci faceci tak się czepiają „bolącej głowy”? 👿
Oddelegowuję Moją Żoność do zrobienia obiadu Jego Mężowskości 😉
Z Nami jak z Nami, widziałem już ze Mną, a najlepsze jest Ci (Cipanowie).
Andsolu – z majuskuly, bo poczatek zdania, ale jesli zyczysz sobie „andsolu”, to prosze bardzo – nic mnie taka uprzejmosc wobec Ciebie nie kosztuje, natomiast moje ustepstwo jest wyrazem szacunku dla wspolrozmowcy, czyli Ciebie. A czy sie z atoba zgadzam, czy nie, nie widze powodow zeby Ciebie, Twoich uczuc i przyzwyczajem nie szanowac. 🙂 I tego samego moim zdaniem, ale nie tylko, nalezy przestrzegac w rozmowie, zwlaszcza miedzywyznaniowej, miedzyswiatopogladowej, czy miedzyreligijnej. I o to mi chodzilo. Po prostu osoby bedace katolikami moga sie poczuc urazone, a nawet niekatolicy moga sie zastanawiac, czy rozmowa o Kosciele, z unikaniem wypowiadania na pismie slowa „ks.” to nie jest najlepszy sposob na to, zeby sie nawzajem pourazac i sie poklocic. Tymczasem tematy typu seks, religia, polityka, to i tak dosc drazliwe tematy, wiec dodatkowe szturchanie kogos jest, moim zdaniem, niepotrzebne.
A reszte napisal powyzej Mordka (w tym o buddyzmie – wszystkie religie Wschodu sa religiami i systemami filozficznymi zarazem. Czy sie wpasowuja w definicje zrobione na uzytek jednej religii monoteistycznej to ciekawe pytanie, w tym o waznosc tych definicji. Tymczasem osoby tych wyznan, ktore znam, na pytanie o religie mowia bez wahania: „jestem buddysta.”)
I to tyle na razie, bo jeszcze nie zjadlam sniadania. 😀
Jego Biskupiość Zawitkowski górą, przepraszam, Górą! 😆 „Na obecny moment” nie widzę w całym Episkopacie nikogo, kto by mu podskoczył, choć inni zawodnicy też sroce spod krasomówczego ogona nie wypadli! 😈
Ja to mam pecha z tym Rysiem.
Ale jeżeli na tydzień… to ja jeszcze przez kilka dni jestem w Berlinie, jakby co. Do 13 września.
W kwestii tytułów Kot wyraził, że lepiej bym nie potrafił, to samo Monika – pełna zgoda.
Otóż nie wykształcenie czyni człowieka, tylko wyobraźnia, kindersztuba i inne takie duperele…
Moniko, mnie się wydaje, że użycie przez andsola nietypowej formy 😉 miało pewien pozytywny skutek – ujawniło zmieniającą się językową wrażliwość „w tym temacie”. Jeszcze nie tak dawno temu nawet bardzo antyklerykalni towarzysze partyjni używali formy „ksiądz” niejako z automatu, bo po prostu nikomu nie wpadło do głowy, że można by inaczej. Jakoś by to „nie brzmiało”. Dziś najwyraźniej odbiór już nie jest tak ortodoksyjny i są osoby, którym „pan” zupełnie nie wadzi, nie widzą (czy raczej nie słyszą) w tym niegrzeczności. Nie od rzeczy jest zatem przypuszczenie, że w przyszłości obie formy, ksiądz i pan, mogą się stać równouprawnione.
Choć równie dobrze może się pojawić jakaś jeszcze inna forma, która się upowszechni. Z językiem nigdy nie wiadomo. 🙂
Zastanowiłem się właśnie, jakiego zwrotu używam w osobistych, twarzą w pysk, kontaktach z księżmi, których spotykam nie na gruncie zawodowym. Okazało się, że w tej chwili takie kontakty mam właściwie tylko z jednym księdzem i tytułuję go Michael. 😆
Jagodo, nam ze Zmorą chodziło o samo sformułowanie – wychowanie do wartości. To jest potworek językowy. Można wychować w poszanowaniu wartości. Można wartości wpoić. Można do wartości kogoś przekonać. Ale z całej mocy sprzeciwiam się sformułowaniu „wychować do wartości”. Nie ma takiej frazy w języku polskim.
Choć może niebawem będzie, skoro nawet ludzie uczeni, jak Ty, chcą jej używać.
Zeenie, wykształcenie trochę też…
Moze z jezykiem nie wiadomo, ale z uprzejmowscia jednak powinno byc, chyba, ze rozmawiaja dwa oddzielne oddalone od siebie plemiona, ktore nie znaja obyczajow drugiego. .
Marek zwrocil uwage, ze jego forma „pan” w stposunki do ksiedza Bonieckioego razi (byc moze nie razilaby w stosunku do ks. Natanka) i niezaleznie od glupstw, ktore nastepnie wyglosil na temat religii jako jedynego zrodla „wartosci”, nalezalo jego wrazliwosc uszanowac i nie poglebiac niezrecznosci „wzruszaniem ramion”. Nie rozumiem dlaczego sie, Bobik, upierasz, ze nic sie nie stalo. Ty, ktory od pewnego czasu podkreslasz sam, ze skoro mowimy publicznie, to powinnismy sie z roznymi wrazliwosciami liczyc, choc moim zadniem nie powinno to dotyczyc spraw zasadniczych, takich np jak to czy religie sa jedynym zrodlem etycznego postepowania. Tu WARTO sie sprzeczac i to ostro, ale uprzejmosciowe formy powinny byc konsensualne, jak w gronie ludzi dobrze wychowanych.
Teraz jak Nisia powiedziala, ze nie ma takiej formy jak „wychowanie do wartosci” to mnie ona tez zaczela razic. A przedtem nie razila, bo jestem juz tak otrzaskany z zargonem koscielno-biurokratycznym, ze przestal mnie razic.
Ubogacilas mnie, Nisiu. 😈
Nisiu,
nie zauważyłaś tych kreseczek „… „? 😉
Zwyczaj i obyczaj zwracania się do osób stanu duchownego ze szczególna estymą, poprzez podkreślanie ich stanu, bierze początek od świętego Pawła, który był zdecydowanym przeciwnikiem małżeństwa. Mimo, że sam święty Piotr i nie tylko on, był żonaty.
Apostoł Paweł uważał stan małżeński za pośledniejszy rodzaj powołania. Dla tych, którzy nie są godni stanu duchownego.
http://www.biblegateway.com/passage/?search=Pierwszy+List+%C5%9Bw.+Paw%C5%82a+do+Koryntian+7&version=SZ-PL
Dzisiaj nawet oficjalne nauczanie kościoła mówi o równości powołań. Tymczasem na płaszczyźnie nazewnictwa króluje obyczajowe tabu, które równe nazewnictwo dla osób różnych stanów traktuje jako rodzaj obrazoburstwa i braku elementarnej ogłady.
Co złego jest w tytule „pan” w odniesieniu do mężczyzny stanu kapłańskiego?
Bobiku, zgadzam sie z Mordka i zeenem. Mysle, ze w rozmowie miedzy „roznymi plemionami” trzeba sie jednak liczyc z cudza wrazliwoscia. Nie do tego stopnia, zeby sie we wszystkim zgadzac. Wprost przeciwnie, gdy niezgoda dotyczy szerokich spraw, tym bardziej nalezy unikac nikomu niepotrzebnego wbijania malych szpilek. To szczegolnie, moim zdaniem, na blogu, ktory czesto zabiera sie za trudne tematy. Mozna ich unikac, ale szkoda, o czesto sa one ciekawe. A mozna ambitnie sie za nie zabierac, ale wlasnie w duchu szacunku dla drugiej strony.
A wartoscia takiej rozmowy nie jest koniecznie zgoda we wszystkim, ale poznanie Innego.
No i mnie osobiscie rzeczywiscie zawsze pociaga zwykla staroswiecka uprzejmosc, bo ja jestem – jak to powiedziales mi wiele lat temu w prywatnej korespondencji – zwierzeciem na wskros XIX-wiecznym. 😉 A Mordka pewnie by dodal, ze mam angielskie podejscie do fair play, ze cos jest „cricket” a cos inne nie jest „cricket”. Ale tu nie bede juz rozwijac, bo Angielski Kot sam to pewnie lepiej wyjasni… 😉
Mordko, napisałem wyraźnie, że argument o uszanowaniu czyjejś wrażliwości do mnie przemawia i sam go uwzględniam, choć z drugiej strony nie uważam formy „pan” za obraźliwą, więc użycia jej nie mogę uznać za chęć celowego obrażenia kogokolwiek (i dlaczego akurat Marka, skoro nie w stosunku o niego zwrot był użyty?) tylko za nietrzymanie się językowej tradycji. Ale nie rozumiem, dlaczego równocześnie nie miałbym zwrócić uwagi na zmieniający się uzus, skoro to rzecz dla mnie ciekawa? Tylko po to, żeby pokazać andsolowi, że jest brzydki? 😉
Nie przesadzajmy w żadną stronę. Forma „ksiądz” w stosunku do księdza to kwestia grzecznościowa, ale nie podciągajmy pominięcia jej pod urażenie uczuć religijnych, bo się wtedy wszyscy możemy nieźle wkopać, jak ktoś sięgnie po analogie. 😉
Teraz zdałem sobie sprawę, że w kontekście rozmowy moje drugie zdanie może być odczytane jako szpilka, nie, chodzi mi tylko o to, że o człowieku świadczy jego postawa wobec ludzi, zwierząt, przyrody, oczywistym jest, że wobec ludzi najbardziej. Założę się, że każdy z nas zna prawdziwie dobrych, może nawet wielkich ludzi bez wykształcenia, którego wartość doceniamy, ale nie przeceniamy 😉
Marek: Czytając twoje wpisy dotyczące religii i chrześcijaństwa można dojść do wniosku, że za całe zło w historii Europy winę ponosi kościół i ludzie wierzący. To my chrześcijanie na przestrzeni dziejów mordowaliśmy, wzniecaliśmy wojny , w “imię Boże” dokonywaliśmy gwałtów, rozbojów i grabieży…
To nie jest życzliwe czytanie moich komentarzy, ale to Twoje polemiczne prawo, by wyolbrzymiać i przesadzać. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że Dora mnie obroniła przed tym przesadyzmem — a tak trudnego tematu nie załatwi się paru komentarzami, ale próbować należy.
Historia splotła się w tym regionie z chrześcijaństwem, lektura Krzysztofa Pomiana „Europa i jej narody” przypomina, że chyba nie da się precyzyjnie oddzielić co jest czym — więc przeływy zasług i win będą nieuchronnie obustronne. Chwała za przepisywanie manuskryptów greckich i hańba za ich uprzednie palenie. Chwała za świeże mówienie o wyznawcach religii żydowskiej „starsi bracia w wierze” i hańba za setki lat ograniczania wolności Żydów, ich prawa do pracy a także za poduszczanie motłochu do ich mordowania. Chwała za uznanie, że stosunek z Indianką nie jest sodomią, hańba za przyzwolenie na setki lat systemu pracy niewolniczej Indian i Czarnych.
Ponadto, chrześcijaństwo miało i ma najprzeróżniejsze odłamy, niewiele je łączy w doktrynie społecznej.
No i warto stosować jakieś jednolite kryteria w ocenie zjawisk z historii. Szeregowy Parteigenosse i każdy pracownik Czeki miał odpowiedzialność za całość działań systemu? Nie kupuję tego, bo nie lubię pojęcia zbiorowej odpowiedzialności, ale kto je kupuje niech go używa.
W dodatku: osiągnięcia Newtona można przypisywać chrześcijaństwu, bo chciał pojąć Boski Zamiar (inna sprawa, że konsekwencją było coraz mniej bogobojne traktowanie świata) ale czy miał inną ścieżkę prowadzącą do wiedzy w owych czasach? Jeśli jest mu jego wiara zaletą, to trzeba by było uszanować i poświęcenie Stalinowi wszystkich kantatach skomponowanych za jego czasów.
Rozumiem wydziobywanie czereśni i nadzienia z tortu, ale co zrobić z pozostałością?
Przepraszam, znaczniki z Bloksa i z WordPressu pomieszały mi się.
Ok, Kocie Mordechaju, coraz bardziej drapieżny, jedno to użytek tytułów przez dziennikarza a drugie przez nie odgrywającego żadnej społecznej funkcji prywatnego andsola. Nie jestem reprezentantem andsolizmu, który nie dostanie audiencji jeśli do Jego Szerokości nie powie „Wasza Szerokość”.
Mogłem zamiast „p. Boniecki” pisać „Adam Boniecki”, to też wskazywałoby na szacunek dla osoby. Samo „Boniecki” przy sprzeciwianiu się jego tezom mogłoby być odczytane jako brak owego nastawienia. Więc gdy zgadzam się, łatwiej jest używać najkrótszych form, w innych sytuacjach bezpieczniej jest tego unikać. A tytuły przeróżne widzę jako nieistotne gdy mówi się o tezach przedstawianych w prozie i w poemacie.
Moze to wychowanie do wartosci ma byc jak u Fromma wolnosc od i wolnosc do…
Nie chce dzielic wlosa na czworo i oczywiscie grzecznosc i respekt przede wszystkim dla tego z kim sie rozmawia. W Watykanie Wasza Swiatobliwosc i calowanie w pierscien. Ale jesli by Papiez przebil detke w samochodzie i zapukal do mojego ateistycznego domu noca po pomoc, a ja nawet nie wiedzialabym, jak sie nalezy zwaracac do papiezy, to uwazam ze Panie Papiezu byloby jak najbardziej na miescu, a calowanie w pierscien zbedne. Troche jak Nisia w polu do gorali, Szczesc Boze bylo na miejscu. Ale jak goral by mi w Warszawie Szczesc Boze, to byloby poprawnie odpowiedziec mu: a dzien dobry, Goralu, dzien dobry.
Kazda religia, z buddyzmem wlacznie, ma pewnie swoje ostre wojujace skrzydlo…
Moniko,
nie byłoby problemu, gdyby sprawa sprowadzała się do uprzejmości lub jej braku.
Tymczasem chodzi o coś dużo bardziej brzemiennego w społeczne skutki. Chodzi o tak zwane ukryte technologie. Do których należą, między innymi, sposób formułowania pytań – w dużej mierze determinujący odpowiedzi, jak i nazewnictwo i tytulatura.
Obstając przy szczególnym sposobie tytułowania osób stanu duchownego, pośrednio a często nieświadomie, obstajemy przy przyznawaniu im szczególnej roli. Szczególnej nie w sensie specjalizacji w podziale zadań. Ale szczególnego wybraństwa, wobec którego pozostałe stany stoją znacznie niżej. W tym wypadku chodzi o możliwość wchodzenia w bezpośrednie relacje z Bogiem. Z lub bez pośrednictwa „wybrańców”.
Niedawno dyskutowaliśmy o klerykalizmie, który jest ciężką chorobą polskiego katolicyzmu. Specjalne nazewnictwo sprzyja podtrzymywaniu i rozwojowi tej choroby.
Toteż ja osobiście wolałabym spuścić trochę pary z tej całej wielebności. Nawet za cenę bycia posądzoną o brak uprzejmości. W tej konkretnej sytuacji nie uprzejmość zajmuje czołowe miejsce na liście moich priorytetów. Bardziej zależy mi na wyjściu z choroby klerykalizmu.
Siedzę w poczekalni 🙁
Tez do przyjaciela znajomych, ksiedz, ktorego znam tylko wyloacznie pozakoscielnie, mowie Panie Adamie. Nie ma mi za zle, bo te nie zadna demonstracja. Chyba tez sie tak przdstawil: Adam Kowalski jestem, ksiadz; a nie ks. Adam Kowalski.
Moniko, właściwie napisałem już to, co myślę, do Mordki, ale jeszcze doprecyzuję. 😉 Ja też w niektórych sprawach jestem dość staroświecki i uważam, że lepszy nadmiar grzeczności niż jej niedomiar, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że obowiązujące wzorce uprzejmości ewoluują i to, co kiedyś było nie do przyjęcia, dziś może być normalką lub wręcz okazaniem sympatii czy atencji. Więc skoro widzę, że jest więcej osób, których „pan” nie razi, to mam podstawy przyjąć, że mam do czynienia właśnie z ewolucją wzorca. Podobnie np. z coraz częstszym zwyczajem tykania bez pytania – za „moich czasów” było to bardzo niegrzeczne, teraz już tak wyewoluowało, że w ogóle na to nie zwracam uwagi. 😉
Ja w sprawie księdza pewnie pozostanę przy swojej, staroświeckiej formule, bo tak się przyzwyczaiłem 🙂 , ale nie będę potępiać za pana, bo jest to jednak nadal zwrot grzecznościowy, a nie coś w rodzaju „ten palant XY”.
Tak, Kroliku, kazda religia ma swoje wojujace skrzydlo. I ateisci takze je maja (i mieli)… Dlatego uwazam, ze dobrze, jak wszyscy sie pilnuja, zeby samemu w wojowniczosc czy fundamentalizm nie wpasc. Co zupelnie nie odbiera prawa do zauwazania problemow u innych. Nie tylko rzady w demokratycznych panstwach potrzebuja „lojalnej opozycji”. 🙂
Królikowa wizja papieża pukającego nocą w sprawie zmiany dętki i witanego uprzejmym zwrotem „panie papieżu” tak mnie rozbawiła, że chyba z radochy wszystkim pasztetówkę postawię. 😀
Bobiku, moim zdaniem, w trudnych sprawach lepiej sie mylic na korzysc nadmiernej uprzejmosci, niz odwrotnie. Moze uwazasz inaczej, ale patrzac na to jak czesto wlasnie na tym blogu dochodzi do klotni, jednak pozostane przy uprzejmosci nadmiernej. Uwazam, ze nie ma co wbijac sobie szpilek. No i w wielu srodowiskach katolickich, wcale nie fundamentalistycznych, upieranie sie przy mowieniu o ksiezach „pan” ciagle wywoluje nienajlepsze wspomnienia.
Nie mowiac juz o tym, ze dyskutowanie o czyjejs dzialanosci jako ksiedza Kosciola Katolickiego, przy jednoczesnym unikaniu jak ognia uzywania tytulu „ks.” przed nazwiskiem moim zdaniem balansuje na granicy absurdu. Co innego, gdy nieznajomy zagubiony osobnik puka do moich drzwi, jak w scenariuszu podanym przez Krolika, i nie ytlko noe wiem kto zacz, ale glownie mowimy o tym, ze potrzebny mu w tej chwili mechanik samochodowy. 😉
Jednym slowem – pozwole sie tu z Toba Szanowny Gospodarzu uprzejmie nie zgodzic. 😀
(A na marginesie, i zeby rozluznic nieco atmosfere, Bobiku, moj zupelnie niekatolicki maz kiedys lecial na trasie San Francisco-Boston kolo bardzo starszej i gleboko niedoslyszacej pani, ktora widzac jego czarna koszulke, uznala go z jakiegos powodu za ksiedza katolickiego. 😉 Po paru nieudanych probach przekonania jej, ze nie tylko ksiedzem, ale katolikiem absolutnie nie jest – przy szumie silnikow i przy jej gluchocie, okazalo sie to niemozliwe – maz, ktory jest osobnikiem niepozbawionym poczucia humoru, spedzil 6 godzin bedac tyrulowanym „Father”. I nie tylko jakos to przezyl, ale tez uzyskal zabawna anegdote do opowiadania potem.) 😀
To, co pisze Jagoda, o związku nazewnictwa ze społecznym statusem, na pewno jest warte zastanowienia. Bo w tym kontekście zmiana uzusu z „księdza” na „pana” może być rozpatrywana nie tylko jako wyraz ewolucji i demokratyzowania się form, ale również jako przejaw wzmacniających się tendencji antyklerykalnych. A że język wiele mówi o społeczeństwie, to chyba truizm. 😉
Moniko, różnica między nami jest głównie w tym, że ja „pana” nie odbieram jako szpilki, tylko jako wyraz z kategorii „inne formy grzecznościowe”, ale to jest kwestia osobnicza, nie istnieje tu jakiś „obowiązujący przepis”. Poza tym drobnym szczegółem (i tym, co z niego wynika) innych rozbieżności w zasadzie nie widzę. 🙂
Zwłaszcza co do pożytków z uprzejmości zgadzamy się na całej linii. 😀
Ja mam tez problem z tytulami. Owszem Papiez, Dalaj Lama, Prezydent, Premier Kraju, Krolowa, jak najbardziej, ale juz w sferze normalego zycia, na otwartym forum to chyba moza sobie odpuscic tytul przed nazwiskiem, a wylacznie po. Tu jestem z Jagoda: Pan i Pani powiny byc wystarczajacym wyrazem szcunku.
Króliku, ale pozwolisz, że przy całym szacunku nadal nie będę się zwracać do Ciebie „Pani Króliku”? 😆
No i jeszcze poproszę o rozstrzygnięcie problemu, jak z zachowaniem protokołu zwracać się do Wielkiego Wodza. Jego Dzidziość? 😈
Ja wciaz do mojego ojca mowie w trzeciej osobie. Ale bez tytulu Ojciec tylko Tata.
Moze sie troche osluchalam po latach mieszkania w Kanadzie, gdzie jest nielegalnie obywatelowi przyjac tytul Lorda lub Lady od Krolowej, bo nie mozna byc wywyzszonym ponad innych obywateli (przekonal sie o tym Conrad Black). Dziennikarze zwracaja sie sie do Premiera per: Mr Prime Minister, ale za to bez nazwiska, chociaz Mr. Harper nie byloby zadna ujma. Co kraj to obyczaj. W sferze zawodowej nie zwracamy sie tu do siebie per: Manager czy Dyrektor, zawsz po nazwisku z Mr, Miss lub, najczesciej, po imieniu. Ale rzecz jasna inaczej jest w Quebec, gdzie jak we Francji, zawsze Madamme, Mademoiselle czy Monsieur.
Im wiecej formalizmow tym trudniej byc niegrzecznym, to prawda: Panie Osle, nie ma tej samej wymowy co Ty Osle!
Bobiku, jak najbardziej, Kroliku, bez Pani. Chyba zebys chcial mnie zelzyc od ostatnich, to wtedy koniecznie przejdz na Pani!
W Niemczech z tytułowaniem jest niejednorodnie i bardzo dużo zależy od środowiska. Ogólnie w ostatnich 30-40 latach wszystko się tu szalenie zdemokratyzowało, mówienie z punktu przez ty jest w stosunkach towarzyskich powszechne, w służbowych bardzo częste, a zwrócenie się do kanclerki per „Frau Merkel” nikogo nie szokuje (np. dziennikarze w wywiadach często na przemian używają Frau Merkel i Frau Bundeskanzlerin). Żaden Herr Pastor nie obrazi się o Herr Millera. A równocześnie spotyka się takie językowe relikty, jak przedstawianie się przez kogoś „ich bin Frau Schmidt”, co dla mnie brzmi zawsze dosyć szokująco. Duże przywiązanie do tytułów widzi się u lekarzy i w niektórych środowiskach akademickich, ale nie wszystkich, bo tam, gdzie decydujący wpływ ma pokolenie 68, tytułomanię traktuje się dość ironicznie i wielu profesorów jest ze studentami po imieniu.
Generalnie chyba w całym zachodnim świecie jest tendencja do coraz większego upraszczania form i większej bezpośredniości. Ciekawe, jak jest w niezachodnim. Jakoś nigdy dotąd się tym nie zainteresowałem. 😳
„Jego Dzidziość” zanadto z dzidziusiem się kojarzy, nie wiem, czy WW byłby z tego powodu szczęśliwy 😈
Formy w każdym języku są nieco inne. Dear Mr Kowalski – OK, Drogi Panie Kowalski – niezręczne…
Pani Królik 😆
Co za rady mi ten Królik daje! 👿 Poszedłem do żony znajomego Osła i próbowałem zelżyć ją słowami „Pani Oślico”, ale zamiast się obrazić, odpowiedziała mi tylko „a, dzień dobry, dzień dobry” i dalej żuła trawę. 😯
Hej, Wy tam, Kobity Krajowe! Pewnie nikt Wam tego nie powiedzial, ale prawo nakazuje byscie oddawaly zycie, jesli trzeba, w celu ratowania dziecka. Pewnie to jedyne takie prawo na swiecie nakazujace oddawanie zycia. Na szczescie ojcowie nie musza. Chyba.
Tu mowi prawnik, prokurator od tej matki Madzi:
„Oskarżona naruszyła obowiązującą normę ochrony dziecka przez matkę nawet kosztem własnego życia …”
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz2dkT6143r
Bobiku, nie musisz mi mowic „pani Moniko”, a ja nie bede mowila „p.Krolilk” i „p.Bobik”. 😉 Zreszta wcale nie o to chodzilo. I nawet nie o to, jak Ty sam cos odbierasz, ale o to, zeby w rozmowach roznych plemion niepotrzebnie nie wchodzic sobie na palce, a raczej sie nawzajem od siebie dowiedziec. Co nie znaczy, ze trzeba sie zgadzac. Zapewniam Cie, ze znam wielu polskich wlasnie otwartych katolikow, z ktorym jak rozumiem gotow jestes rozmawiac, ktorym pisanie o „pan” o kim, kto jest ksiedzem zle sie kojarzy. Chyba przyznasz, ze szkoda o takie sprawy sie potykac.
Ja osobiscie chetnie bede pisala „andsol” z malej litery, skoro na tym andsolowi zalezy, bo nie mam ochoty o to potykac sie w rozmowie z nim. A z katolikami nie bede sie uzywala formy typu „pan Boniecki”, bo wiem, ze wiele osob to razi (podobnie jak nie uzyje slowa „komuch”, a Zydzi bede pisala z duzej litery, nawet gdy bedzie chodzilo o wyznanie, bo wiem, ze wielu osobom, ktorych to dotyczy, akurat na takiej pisowni zalezy). Nie jest to zadne oslawione unikanie „obrazania uczuc religijnych”, ale tylko pragmatyczne podejscie do rozmowy pomiedzy osobami z roznych srodowisk, czy plemion, jak napisal powyzej Mordka, z dodtkiem odrobiny mojej wlasnej dziewietnastowiecznosci, jak to kiedys byles uprzejmy nazwac 😉 (cos jak papieza Franciszka zyczenia dobrego obiadu, bo wiedzial, ze posrod obecnych sa niekatolicy). A w koncu blogowanie to rozmowa. (Wiem, wiem, nie lubisz, jak mowic o tym bardziej teoretycznie, ale coz, inni to jednak robia, i to bardzo wnikliwie, i trudno mi o tym zupelnie zapomniec, gdy tak ze soba tutaj rozmawiamy). 😉
andsol pisze sie jak kd lang, kanadyjska piosenkarke folk. Chociaz ja na poczatku zdania i ansol i zeen pise duza litera, pewnie nieprawidlowo?
To co pisze Monika jest bardzo wieloplaszczyznowe, wnikliwe i pewnie najwlasciwsze do kierowania sie w razie jakichs watpliwosci jak sie do kogos zwracac.
Do WW zwracam sie w trzeciej osobie, jak do ojca. Niech WW sobie wyobrazi… czy WW nie mialby ochoty, jak sie WW dzisiaj spalo. Dzide pominelabym w tytulowaniu WW.
Dzida to atrybut, ale nie esencja WW. Jak Neptun i jego trojzab.
Oczywiscie, ze nie mowimy tu o zadnej „obrazie uczuc religijnych”. Nawetr podejrzewam, ze „uczucia religijne” jako wyzsza forma uczuc podlegajacych ochronie prawnej, nie istnieja. Sa wylacznie wymyslem rozlicznych pisoidow jao bat na niewiernych, krnabrnych i na artystow.
Kocie, właśnie na moment właczyłam TVN24, żeby się przekonać, czy wciąż jesteśmy w sądzie i usłyszałam tę zdumiewającą tezę.
Nawet się trochę pozastanawiałam, czy oddałabym życie za życie mojego dziecka i doszłam do wniosku, ze tak. Ale nie traktowałabym tego ani jako normy, ani jako obowiązku.
Króliku, ale wyrazy szacunku dla dzidy zawsze można dołączyć w kontaktach z WW…
Kroliku, jeszcze jeden z moich ulubionych poetow amerykanskich, dowcipny i przewrotny e. e. cummings… 😀
Jagodo, użyty przez Ciebie cudzysłów mógł z powodzeniem oznaczać cytat. Tak to odczytałam.
Po co w ogóle rozpowszechniać takie paskudztwa językowe?
Jaze łokropa, jak mawiano u mnie w domu.
A ja mam takie uszkodzenie umysłowe, że nie potrafię Zeena ani Andsola napisać małą literą. Właśnie z szacunku do PT Rozmówców. Mam nadzieję, że mi wybaczą i okażą chrześcijańską tolerancję dla moich niemożności.
No wlasnioe, Nisiu, mnie sie tez wydawalo dotad, ze oddawanie zycia za dziecka jest poswieceniem, ale nie wymagana norma prawna. I powinni jednak i dla ojcow cos wymyslic zeby bylo po sprawoiedliwosci. Koniecznie z odebraniem zycia.
Niektóre bohaterskie psy, bez względu na płeć, są skłonne do obrony pasztetówki nawet kosztem własnego życia, ale takiego paragrafu w Kodekpsie Karnym jako żywo sobie nie przypominam. 🙄
O, chyba mi się nieco łajznęło. 😉
He, he, też się za każdym razem okropnie muszę przemóc z tym pisaniem nicków małą literą. Ale jak już ktoś tak zdecydowanie sobie życzy…
Tylko na początku zdania też nie ustąpię, choćbym się miał po wiek wieków w sawuarwiwrowym piekle smażyć. 😎
A ja zeena, andsola, fomę itp…. zawsze z małej litery, nawet na początku zdania. Tyle już się nasłuchałam (wirtualnie) w tych kwestiach, że robię, jak sobie życzą.
Hihi, wyszła nie tylko łajza, ale i protokół rozbieżności 😆
Możecie się do mnie zwracać obojętnie jak, byle z należnym szacunkiem. Może być np. Jego, znaczy Moja Grubość, albo jakoś podobnie.
Grubość i Wysokość 😆
Nisiu 😉
http://www.youtube.com/watch?v=bPAv_ZRJvMY
Jeszcze tylko dodam, ze zgadzam sie z Jagoda @15:45. Mam wrazenie, ze przyszlosciowo to duze litery wogole zanikna. Na to sie czyba zanosi.
Prostojinijnosc i uproszczenie bizantyjskich skomplikowanych tutulow jest mi bliskie. U Sienkiewicza w Quo Vadis przychdzi Winicjusz do Peroniusza i mowi: O badz pozdrowiony szlachetny Petroniuszu! (cos w tym stylu- nie cytuje przeciez). W amerykanskim filmie Quo Vadis przychodzi Winicjusz do Petroniusz i mowi: Good Morning! Czytelne i oddajace esencje pozdrowienia.
Ja tylko w początkach swojej obecności na blogach zwracałem komentatorom uwagę na małą literkę, teraz od dawna nie protestuję. Ale wolę z małej.
Wasza Rozłożystość i Jego Rozciągłość, Wy z blożej łaski Wielki Wodzu może być? 😎
Mój pan od wszelkich robót typu szafki, kominki itd. czasami używał zwrotu Łaskawa Pani. Np.: Czyyyy (tu długa przerwa) Łaskaaaawa Paaani jest pewna, że chce mieć to tak zrobione? I już było wiadomo, że się palnęło piramidalną głupotę.
Powracajac do matki Madzi, nie sledze procesu, ale czytam tytuly i pierwszy paragraf. I tak mi sie wydaje, ze to zadanie dla niej najwyzszego wymiaru kary, dozywocia za zabojstwo dziecka ma tez cos wspolnego, z tym, ze jest kobieta i ze zlamala kulturowe tabu – matka nie zabija. Gdyz inne morderstwa w Polsce i nieraz ze szczegolnym okrucienstwem nie koncza sie wyrokiem dozywocia (abstrachujac w tej chwili od tego ile faktrycznie jej sad wymierzy). Przyppomnijmy chocby te 15 lat za zabojstwo dla macochy, nauczycielki, zabojstwo ze szczegolnym okrucienstwem. Tylko 15 lat.
Stad to wympowne jest wymyslenie przez prokuratora na poczekaniu „normy prawnej” nakazujacej matce poswiecic zycie.
Bobik to wie, jak się odzywać do szlachcica. 😈
Kocie, literówka w tym słowie na abstra… jest bardzo piękna. Może spróbujmy zrobić z tego piktogram. 🙂
A ja chciałem wszystko zepsuć korektą, ale Jego Uważność W. Wódz był szybszy i teraz już nie mogie. 😆
Króliku, bez dużych liter i spacji już było. 😉
Jeśli masz ochotę to w google wpisz „kapitała rzymska.
Grubość+wysokość=Wielkość
Wielkość+dzida=Wielki Wódz.
Głównym atrybutem Wodza jest Wielkość.
Jego Wielka Wodzowska Mość. 😀
Ok. OK. Kotu terz sie moze lapa powinac. Kot jest starenki, bezbronny i slaby.
Mość to jak Wódz mówi sam o sobie. Jak się mówi do niego, to Wość, a jak o nim, to Oność lub Jegość. 😆
Zanim ja się zabrałam, to już Bobik sprawę załatwił z właściwym sobie humorem. 🙁 😀
Ale piktogram byłby bardzo ciekawy. 😉
A jak narysujecie abstra?
Jagoda (2 wrzesień 13, 15:47) dokładnie to ujęła, nawet z cieniem emocji (gdy pisze o szczególnym wybraństwie, który to zwrot mi, bezbożnikowi, nie uszedłby na sucho). Niestety troszkę pogmatwaliśmy rzecz mówiąc jednocześnie o poprawności ortograficznej i towarzyskiej — andsolowi naprawdę jest nieistotne jak go piszą, po prostu powiadamia, że narodził się z małej litery i nie ma urazy gdy tak go i dziś wołać.
A z księżmi rozumiem, i świadomie unikam wywyższania rozmówcy, nie dlatego, by go ściągnąć na mój płaski obcas, ale by uniknąć nieporozumień przy omawianiu tez. Odrzucenie tez rozmówcy o świecie „tu i teraz” nie jest walką z religią. Tezy oficjalne, religijne, są mi w 97,5% obojętne i jest to moje prawo, nie tylko z racji Konstytucji, ale i z ich wewnętrznej struktury, bo tam mówi się o wierze. Mogę się zgodzić, że wiara to jest łaska i wyróżnik i godność i szczęście i gwarancja spokojnej wieczności, ale wiara nie jest obowiązkiem.
Wiem, że ciągle istnieją światy, w których mówi się prof.dr Jan hr. Mycielski i upraszcza mi rozmowę, żę mogę do niego pisać „Janie” i gdyby trzeba było, to z racji jego przytłaczającej wiedzy i wizji nie wahałbym się z użyciem zwrotu „Panie Profesorze”. Ale nawet gdyby mu na tym zależało, to bym „hr” do zwrotu nie wpuścił, bo <hr> to kreska w html i nic więcej.
W zaznaczaniu literkami „ks.” swego oddania pewnej idei widzę nadmiar pośpiechu w dyskontowaniu należnej nagrody. Ona przyjdzie, w wiekuistym trwaniu gdzieś, gdzie nie będzie bezbożników, ale domagać się uznania już tu i to od wszystkich jest moim zdaniem niestosowne.
To nie jest jeszcze powszechna postawa? No to co. Tak jak i to, że systematycznie mówię o sobie „bezbożnik”, bo mi te wszystkie „ateizmy, agnostycyzmy, antyteizmy” i inne mądre terminy są nie po drodze. Jeśli jest 250 definicji „demokracji”, to lepiej nie nazywać siebie demokratą a powiedzieć o co chodzi w konkretnej sprawie. Więc bezteista by uszło gdyby nie było zgrzytem językowym i zostaje mi usiłowanie wyciągnięcia z pokładów bluzgów i wyzwisk terminu, który jest w miarę dokładny: żyję bez wdawania się w myślenie o istotach wyższych, choć pracując od lat w okolicach nieskończoności bardzo dobrze wiem jak poplątane są kwestie istnienia i nieistnienia bytów wykoncypowanych.
Nisiu, abstra rysujemy oczywiście per abspera. 😎
Jagodo, gdy pisalam ze rabin nie moze zmienic modlitwy, mialam na mysli oczywiscie rabina ortodoksyjnego – formula na koniec szabatu jest stala, nie mozna wybrac sobie dowolnego kawalka. To co piszesz o potrzebie zmiany tych formul jest dyskusja miedzy nurtem reformowanym a ortodoksyjnym (roznych religii), do ktorej ja jako osoba niewierzaca nie mam jak sie ustosunkowac. Z mojej strony staram sie uszanowac dowolna wiare i jej warianty poki nie gwalci moich podstawowych wartosci i poki nie narzuca sie mnie.
Co do zydowskiej formuly dziekujacej Bogu za wyroznienie go sposrod narodow swiata: to wyroznienie (przy gorze Synaj) jest dosc centralnym elementem judaizmu. Moge zrozumiec ze nie podoba sie wyznawcom innych religii (ani mnie; prawde powiedziawszy jest to od lat glowny temat moich dyskusji z ortodoksyjnymi znajomymi, niedawno nawet jeden z nich pozyczyl mi ksiazke napisana przez ortodoksyjnego Zyda ze Stanow ktory usiluje pogodzic judaizm z humanizmem, jeszcze nie czytalam i watpie czy mu sie uda ale ciesze sie ze probuje). Z drugiej strony, judaizm wcale nie usiluje sie podobac nie-Zydom, nie do nich usiluje przemawiac, nie jest ani misjonerski ani ekumeniczny. Na dodatek przez ostatnie dwa tysiaclecia sluzyl m.i. zachowaniu tozsamosci grup mniejszosciowych, wiec przypuszczalnie ewoluowal inaczej niz gdyby byl wyzniem narodu zyjacego na wlasnej ziemi.
Doro, taki sam stosunek do kobiet mial zdaje sie Sw Pawel 🙂 Ale dlaczego sredniowiecze? W Szwajcarii ostatni kanton przyznal kobietom prawo glosowania w 1990 r. 🙂
W sprawie nomenklatury, tytulow itp.:
– Mnie akurat przeszkadza uzycie terminu “plemie”.
– Pare lat temu w katedrze oliwskiej nie moglam zrozumiec skad zakonnice wiedza ze nie jestem chrzescijanka, az uswiadomilam sobie ze przez omylke zwrocilam sie do jednej z nich “prosze pani” 😳 🙂
– Bobiku, Ty moze nie odbierasz tytulu “pan” w stosunku do duchownego jako szpili, ale duza szansa ze tak to odbiera on.
– W Izraelu forma pan/pani jest rzadko uzywana (a jesli to przewaznie dodawana do nazwiska, nie imienia), trzecia osoba jeszcze rzadziej (chyba wylacznie w stosunku do rabina, ktorego sie tytuluje “The honorable”, ale to tylko w srodowiskach b. religijnych).
Rysiu, juz zagladam 🙂 🙂
andsolu (z malej litery) :-), mysle, ze Jagoda ma sporo racji, moze bardziej zreszta w sprawie spietrzonych tytulow, niz w sprawie „ks.” bo to jednak bardziej informacja na temat czyjegos zawodu (pewnie sami zainteresowani nazwaliby to „powolaniem”, z czym nie musisz sie wcale zgodzic).
Tym niemniej ciekawa jestem, jak swoj manifest na temat wlasnego rozumienia jakie formy wolisz stosowac odnosisz do pragmatyki rozmowy z innymi osobami, a zwlaszcza z Innymi?
Właśnie dostałem od Bralka – nie wiem kto to jest Andrzej Rosiewicz, ale to jest świetne. 3’44” — informacja dla zabieganych.
Moniko, w sprawie (nieuchronnego czasami) konfliktu między poglądami a praktyką, moim wzorcem jest Zsa Zsa Gabor, która powiedziała mniej więcej coś takiego: „gdy mam jakąś pokusę opieram się jej dopóki nie mogę się już oprzeć”.
Do Rosiewicza nie wpuszczają. To był kiedyś nadworny trefniś Gierka, a od jakiegoś czasu śpiewak kościelno-patriotyczny.
Lisku, ja właśnie to mam cały czas na myśli, że ten medal działa w obie strony. 😉 Tzn. warto sobie uświadomić, że adresat może jakiś zwrot odbierać jako nieuprzejmy, ale warto również wiedzieć, że niekoniecznie tak tenże zwrot widział nadawca, więc nie musi się go podejrzewać o zdrożne intencje. 🙂
A, andsolu, Zsa Zsa Gabor jako odpowiedz na trudne pytanie (tzn. samo pytanie jest proste, tylko odpowiedz wymaga przemyslen). 😆 To ja w takim razie podrzuce Ci moja odpowiedz, posilkujac sie z kolei zlotym standardem rozmow internetowych, czyli Wikipedia (ktora zreszta bardzo lubie, bo to bardzo ladne, jak nieznani sobie blizej ludzie glownie ze soba wspolpracuja, choc oczywiscie czasem sie roznia).
Zlota zasada (prawie zawsze po angielsku jest wyraznie wiecej, stad tego wybor jezyka): 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Golden_Rule
Pociagne jeszcze, skoro jest dalej ciagnione. .
O „zdrozne intencje” mozna podejrzewac wowczas gdy na zwrocenie uwagi na niestrosownosc danego zwrotu, zamiast : ups, sorry, zwrocony odpowiada, ze moglby co najwyzej wzuszyc ramionami i przejsc do porzadku dziennego.
Wtedy masz jak na dloni „zdrozne intencje” – nieliczenie sie z odbiorem innych.
Nie czarujmy sie, Bobik. Masz na te rzeczy nie gorszy nos ode mnie. I dawno bysmy przestali te drobna w sumie sprawe roztrzasac, gdybys nie bronil – pokretnie – sprawy nie do obrony.
To nie ma nic wspolnego z zawmilowaniem do tytulow, ze jeszcze raz powtorze. Tylko z manierami i gotowoscia bezinteresownego klucia.
Teraz czuje sie jak rzep uczepiony psiego ogona. A mogla sie ta duskusja dawno skonczyc i zapomniec. Teraz ja sie czuje niewygodnie, bo musze tlumaczyc i tlumaczyc SIE.
Bobiku, czasem od razu wiadomo ze nie bylo zlych intencji i wtedy nie ma problemu (choc jest szansa ze mowiacy zostanie przez adresata zaklasyfikowany jako „osoba ktora nie umie sie zachowac” lub po prostu jako outsider). Ale czasem jest tak ze wpierw odczuwa sie szpile a potem sie mysli „nie, to nie bylo intencjonalne, wiec powinienem to niemile uczucie wymazac”, ale to nie do konca sie udaje bo w koncu nie jestesmy stuprocentowo racjonalni.
Ale jesli przypadkiem ten temat ma jakies drugie dno (jak wlasnie implikuje Kot), to zaznaczam ze go nie zauwazylam bo wlasnie doczytuje po bardzo meczacym dniu 🙂
Lisku dostałaś mój list?
Wlasnie odpisuje 🙂
Wszyscy są już na pewno zmęczeni tematem, 😉 więc ja tylko w kwestii praktycznej. Zastanowiło mnie (nagle), kiedy do zakonnika mówi się (jeśli się mówi) „ojcze”, a kiedy „bracie”. Znalazłam takie wyjaśnienie:
W wypadku zakonników sprawa się komplikuje. Może to być forma ojcze (do zakonnika posiadającego świecenia kapłańskie) lub bracie (bez święceń), lub wreszcie po prostu proszę księdza”
(…) W tekście nie znajdujemy też wyjaśnienia, dlaczego do niektórych zakonników mamy mówić „proszę księdza”. W istocie chodzi tu o zgromadzenia księży, takie jak np. jezuici.
(…) Do tych wyjątków należą zmiany w tytułowaniu dokonane w zakonach. W wielu z nich, np. w wypadku franciszkanów, bonifratrów czy dominikanów zrezygnowano oficjalnie z tytułu „ojciec”. Wskutek tego na Zachodzie do księży należących do nich należy się zwracać „bracie”. W Polsce to się jednak nie przyjęło i w praktyce nadal obowiązują stare tytuły.
http://www.savoir-vivre.com.pl/?tytulowanie-przedstawianie-i-korespondencja-w-kosciele,443 (podaję jako źródło informacji, nie wyrocznię w sprawach savoir vivre). Teraz będę traktować zakonników jak niedoszłą teściową: za wszelką cenę unikać zwracania się do nich, bo jeśli ktoś wcześniej nie podpowie, to nie wiadomo, jak (abstrahując od pytania, czy i od oporów przed używaniem formy „ojciec”). Rzeczywiście najwygodniej byłoby z miejsca przechodzić na „ty”. 😉
Kochani, rzecz jest stara, sprzed dwóch lat, ale moc swoją utrzymuje mimo upływu czasu. Rektorzy, ci to mają dopiero rozmach.
Śliczni! 😆 Ale tego pieczarkowego należało posadzić na innym tle…
Poeci do piora!
Zambrowski do Biura!
Zydzi na Madagaskar!
Nieeee, cos tu nie tak. Mialo byc tylko:
Poeci do piora!
Bobik, podrzucam Ci bardzo wdzieczny temat na Poemat Narodowy:
http://wyborcza.pl/1,75478,14537280,Oto_cwierka_posel_Pieta___Mickiewicz__gdyby_zyl__bylby.html
Mordko, ja Cię proszę, Ty mi nie mów, co ja myślę, bo ja jeszcze nie mam takiej sleroze im kop, żebym nie wiedział. 😆
Owszem, jestem za tym, żeby przepraszać za zachowania niestosowne, nawet jeśli zdarzyły się przypadkiem, bez złych intencji (za takie zresztą przeprasza się najłatwiej 😉 ). Ale skoro są różne zdania na temat stosowności używania jakiegoś zwrotu, to trudno mi go uznać za jednoznacznie niestosowny tudzież ostro potępić jego użycie i niewycofanie się z tego. Tak myślę. 🙂
Prawdę mówiąc, trochę się też rozglądam za poszkodowanymi. 😉 Ani ks. Boniecki nie zgłosił urazy, ani, jak dotąd, obecni na blogu katolicy, ani nawet Marek nie pisał, że go taki zwrot boli, tylko – w krótkiej uwadze w nawiasie – że przyjęło się używać innego (nie p. Boniecki, tylko ks. Boniecki).
Sam natomiast mógłbym zgłosić przykrość z powodu zarzucania mi „pokrętnego bronienia” czegoś, ale nie zgłaszam, bo strasznie nie mam ochoty ciągnąć dalej sprawy, w której już niczego naprawdę nowego nie mówimy.
Proponuję więc, żeby dalej już nie rzepić, pozostać przy protokole rozbieżności, a na przyszłość zapamiętać, że jak ktoś ma problemy ze słowem ksiądz, to lepiej już napisać „Adam Boniecki” niż „pan Boniecki”, żeby nie ryzykować urażenia kogoś. Myślę, że to powinno wystarczyć. 🙂
Tak. lepiej napisac Adam Boniecki niz pan. Moja Stara tytulowala go Ksieze Redaktorze.
Obawiam się, Kocie, że na opisanie Prezesa mój marny talencik nie wystarczy. Powiedzmy sobie szczerze – Mickiewicz to ja nie jestem. 🙁
Nawet na Epos o Pięcie chyba za cienki ze mnie Bolek. 😳
Przeciez nie wytrzymasz. Bobik. Nigdy jeszcze nie pozostales gluchy na blagania wielbicieli! Muzo, przybadz i natchnij Psa! Niech wylata ponad poziomy!
Szanowny Księże Redaktorze
Czy jeździ ksiądz na motorze?
Marzę, by pojeździć motorem
Wraz z Księdzem Redaktorem.
A może choć na traktor
Skusi się Ksiądz Redaktor?
Wszakże przed wywiadem
Chętniej jeżdżę jednośladem
😆 Już widzę, jak Bobik ulata.
http://muzyka.interia.pl/alternatywa/news/jaroslaw-smietana-nie-zyje,1946577,45
🙁
Co ja mam z tem Mordechajem. Nic, tylko pisz i pisz. A co to, samą duchową strawą pies ma żyć, czy jak? 👿
Ale co poradzę, prawie niczego temu Kotu nie umiem odmówić. 🙄
Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
ajfon, w którym odczytać mógł ćwierknięcia Pięty,
zagwizdał, aż na trawie się zatrzęsła rosa
i huknął: te, Mickiewicz, napisz no eposa,
bo jakem pierwszy rogacz, tego to nie zniosę,
żeby pismak odmawiał, kiedy żąda poseł!
A ten rzeczony epos, jak wieść gminna niesie,
ma być ni mniej, ni więcej, tylko o prezesie,
bo wie każdy mieszkaniec litewskich moczarów,
że prezes jest tematem stosownych rozmiarów
i nie ma w świecie wieszcza, co nie marzy o tem,
by zaraz na swój warsztat wrzucić go z łoskotem.
Spoko, PiS wynagrodzi tak uczynne pióro,
da gwarancję, że epos twój będzie lekturą,
zwłaszcza jeśli poezji skrzydłem w sposób celny
Krytyce Politycznej zada cios śmiertelny.
A kiedy już uporasz się z tym cymesikiem,
niech ten, jak mu tam, Szopek dopisze muzykę
i wyjdzie operetka od morza do Tater,
bo wszak tak wielkie dzieło, jak jego bohater. 😎
Dobry wieczór 🙂
W instytucji i poza nią na „Niech będzie pochwalony” odpowiadam „Dzień dobry”. Tytułów, także księżych, używam tylko wtedy, gdy wiem, że mam do czynienia z księdzem, lekarzem itp. Pozostałych wyrażam bezosobowo i beztytułowo (trochę gimnastyki i da się 😉 ).
Spotkałam dzisiaj znajomą wykonującą zawód nauczycielki. Poskarżyła się, że msza otwierająca rok szkolny jest po południu i to jej kompletnie rozwala dzień. Iść musi, bo wytyczne zwierzchności są bezdyskusyjne a ona chce doczekać emerytury. To ja się pytam, czym to się różni od pierwszomajowych spędów i dlaczego dla wierzącej i praktykującej katoliczki msza jest upierdliwym obowiązkiem?
Bobiku, trzeba Cię egzorcyzmować. To absolutnie niemożliwa rzecz, żeby tak na pstryknięcie płodzić 😉
No toż samo dokładnie dziś powiedziałam, haneczko: że kk przejął pozycję PZPR.
Co zaś do Rosiewicza, andsolu, to krótka jego historia w dwóch piosenkach. Najpierw śpiewał „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”, a potem „Wystarczy cztery Ziobra i Polska będzie dobra”.
Jeszcze jakieś pytania? 😉
Na pstryknięcie, na temat i na śmiech do łez. 😆 Egzorcyzmy obowiązkowe! Już się cieszę na tę imprezę! 😈
Pani Kierowniczko, po drodze było jeszcze „Michaił, Michaił, eto piesnia dlia tiebia.” 😉
Spotkałam się z praktyką, Pani Kierowniczko, to i donoszę. Pytana praktyka patrzyła na mnie jak na głupią i nie rozumiała, o co mi biega.
Jasne, psa wyegzorcyzmować za zbyt szybkie płodzenie, a jak człowiek w 3 minuty machnie czworaczki, to mu dać medal i w gazetach o nim napisać. 👿
Haneczko, to jest taki typ, który w1989 opieprza człowieka za zbyt małe zaangażowanie w przygotowanie akademii na 1 maja, rok póżniej za nieobecność na mszy 3 maja, a do znajomych narzeka na ciężki los. Ten typ tak ma, jak mówią mechanicy samochodowi.
Cóż, różne praktyki są w różnych miejscach, spotkałem się z innym podejściem do sprawy i nikomu się krzywda nie stała. Wystarczy trochę asertywności i dzieją się świeckie cuda. O nauczycielkach mówię.
A z innej beczki, kiedyś sam uczyniłem podobny cud. Często stosuję metodę na bezczela, czyli na arystokratę i spróbowałem, czy to działa w kościele. Otóż trzeba było ochrzcić dziecko i wszystko przebiegało normalnie, impreza masowa, gówniarzy chyba pół setki, i po imprezie chrzestni i normalni rodzice szli do zakrystii podpisywać kwity. No to idziemy, widzę, że każdy zostawia cołaskę, a ja skąpy jestem i uważam, że na wynagrodzenie trzeba zapracować. No więc chrzestni podpisali te kwity i myk do drzwi, a ja powiedziałem wyniośle „Bóg zapłać” i dostojnie ruszyłem za nimi. Administracja popadła w stupor i nikt za nami nie gonił. 🙂
Bobiku, bo zaczniemy Ci, rozpłodowo, mierzyć wierszykowy czas w minutach, a nawet sekundach i sprawdzać, kto się zasapie pierwszy, ten czworaczkowy czy Ty 😉
Wielki Wódz ma gabaryty, to mu dostojnie łatwo 🙄
Bobiku – Twój trzynastozgłoskowiec jest wprost ekstraśny! Myślę, że poseł Pięta zapisze Cię do Pisu zaraz za Mickiewiczem. Gratulacje! 😀
Nie ruszam. Padam. Dzisiaj miałam wolne przetwórcze. Padam.
Dobranoc 🙂
Nie wiem dlaczego moj komentarz sie nie zapisal, ale byl on pelny zachwytu nad eposem.
Rzecz jasna pobieglem zaniesc go pod strzechy.
Dzoeki, Piesu.
Pies Bobik wielkim poeta jest!
Dora, cv w dwóch nagraniach… fajne 🙂
Że Bobik wielkim poetom jest, to już mówiłem i się nie będę powtarzał. 😎
Chyba, że ktoś jest innego zdania, to przyjdę i będę polemizował. 😈
No! Już miałem za Demetrią listy gończe rozsyłać! 😎
Ale jak się zameldowała, to mogę iść spać uspokojony, że mi się satrapia po kątach nie rozłazi. 😆
Bobiku, jaki piekny poemat! 😀
A z Mordki jest Kot-Muza. Dobrze, ze Cie o kolejne arcydzielne poema przyciska. 😀
Chętnie Wodza zaproszę na tę polemikę
by wygodnie dojechał, przyślę ekstra brykę
jednak by dotrzeć do mnie trzeba tęgiej głowy,
wiedzieć jak przepchnąć Wodza przez mój otwór drzwiowy.
Polemika to tylko ledwie pretekst marny,
taki właśnie sposobik znalazłem figlarny,
na to by dwie wielkości mogły gościć u mnie,
bym na blogu Bobika mógł się nosić dumnie,
żem zaszczytów dostąpił: jednego czytania,
a drugiego przez otwór drzwiowy przepychania …
😉
O, i zeen, takze tworzy! Co za wieczor Poetow… 😀
😆 Kot w charakterze muzy dobrze nam służy.
Dzień dobry 🙂
Rysio urlopuje, mój powoli dobiega końca 🙁
Ale kończę sympatycznie Zjazdem Łasuchów
Najdroższy transfer. 100 mln euro za 2 nogi Garetha Bale’a. Ciekawe ile jest warta reszta ciała 🙄
2 wiadra kawy …..
Dzień dobry, słoneczny 🙂
Kierunek kawa ❗
Powtórzę, za WW, że w sprawie wielkości Jego Psiości nie będę się powtarzać 😎
Zakrzyknę, co najwyżej, nieustanne biiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisssssssssssssss 😆
Pochwolony! 😉
(Gdybym wiedziała, ile zamieszania wprowadzi niewinne „Gruess Gott” z Monachium, nigdy bym tego powitania na Blogu nie używała. 🙂 ).
Wróciłam do domu, 5 kilo mojej wagi zostało w Lubece.
Dochodzę do siebie, w planach: Ukraina.
Bobiku,
a niby dlaczego „katolicy bywający na tym blogu” mieliby się poczuć urażeni formą „pan” w odniesieniu do księdza?
Ksiądz przychodzi na świat jako mężczyzna i po wejściu w stan kapłański nie przestaje nim być. Forma „pan” jest i pierwsza i pojemniejsza.
Skoro JPII uczył, że „drogą Kościoła jest człowiek”, to znaczy, że człowieczeństwo jest przed rolą społeczną, funkcją służbową, etc.. Liczy się przede wszystkim to jakim jest się człowiekiem.
A człowieka – chrześcijanina/katolika powinien cechować przede wszystkim stosunek do innych ludzi:
„Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. (Jan, 13:34-35)
I nie chodzi o emocjonalne egzaltacje, ale o to co Fromm nazywa miłością produktywną. Na którą składają się: troska, odpowiedzialność, szacunek i wiedza.
I nie chodzi też o to żeby być od razu i z kopytami doskonałym w tej miłości. To jest niemożliwe. Ale o to, żeby, jak mawia Halina Bortnowska, być „człowiekiem adwentu”, czyli nieustannie przekłuwać własną małość w coś większego, lepszego, szlachetniejszego. I tyle.
Ludzie to rozpoznają, bez tytułów, szat i całego sztafażu wypracowanego przez wieki, niestety zamiast 🙁
Kiedy nasza córka miała 16 lat powiedziała do mnie: „spotkałam już drugiego księdza naprawdę wierzącego w Boga”. Powiedziała to podczas kazania wygłaszanego po angielsku. Pierwszy mówił po norwesku ❗
Pochwalony, Mar -Jo, pochwalony 😆
A tych minus 5 to gratulować czy współczuć 🙄
Lisku,
to oczywiste, że ani Ty ani ja nie jesteśmy uprawnione do ingerowania w czyjkolwiek sposób modlenia się.
Ale to nie wyklucza prawa do mówienia o tym, jak się pewne modlitwy odbiera na poziomie emocjonalnym i społecznym.
W tej konkretnej modlitwie hawdalowej nie było mowy o wdzięczności za bycie wybranym i obdarowanym szczególną misją. Była mowa o oddzieleniu. A to jest jednak zupełnie coś innego.
Pojęcie „plemię” jest pojęciem opisowym stosowanym na gruncie socjologii. I w takim znaczeniu go używam. Nie wartościuję. Plemienność stanowi formę organizacji społecznej. Sprzyja zachowaniu spójności grupy i zachowaniu tożsamości. Ogranicza natomiast możliwość i zdolność do kształtowania postaw uniwersalistycznych. Do prawa i obowiązku solidarności międzyludzkiej, wynikającej z samego człowieczeństwa.
Coś za coś. Albo, albo. Trzeba dokonywać wyborów i ponosić ich konsekwencje. Nic za darmo 🙁
Dzień dobry lujowy 🙁 ale już chyba powoli się wypogadza…
Mar-Jo, cytowałam monachijskie przywitanie nie z blogu – czasami bywam i ja w Bawarii…
Co zaś jeszcze do „ksiądz” i „pan” – jakoś tak to kiedyś odbierałam, że owo „ksiądz” jest właśnie, poza wszystkim, podkreśleniem wyjścia z roli płciowej.
Dziś oczywiście już tak nie myślę widząc, co panowie księża wyrabiają. I jak się wysługują kobietami – to już przechodzi wszelkie granice.
Niedawno w Sejnach przed koncertem w kościele szłyśmy z organizatorką festiwalu do proboszcza na herbatkę, gdzie zostałyśmy zaproszone. Przy wejściu do zakrystii spotkałyśmy innego księdza, który wyjmował z bagażnika pakę. Przywitaliśmy się, koleżanka wspomniała, że idziemy do proboszcza. „A, to panie zabiorą” – rozdysponował radośnie. Koleżanka na to ryknęła jak lew „pani nie może” (to o mnie 🙂 ), ale sama mu pomogła. Paczka była ciężka jak sto diabłów i ten pan 😈 nie miał skrupułów, by obciążyć nią dwie słabe niewiasty. To tylko malutki, acz – z tego, co słyszę – typowy przykładzik.
Ja wiem , że Pani Kierowniczka bywa w Bawarii.
Chodziło mi tylko o to , że witając się „folklorystycznym” gruessgottem z Monachium sprawiałam zupełnie bezwiednie jakieś przykrości. A tego bardzo nie lubię. 🙂
Doro,
zakonnica, z którą jestem zaprzyjaźniona, z pokolenia moich rodziców, powiedziała mi kiedyś, że o normalności w kościele polskim będzie można powiedzieć dopiero wtedy, kiedy młody ksiądz ukłoni się jej, starej kobiecie pierwszy 👿
Teraz czeka żeby to ona pierwsza wyszła z „pochwalony” …
Dzień dobry 🙂
Wy nic nie mówcie, ta normalność może przyjść szybciej, niż się spodziewamy. Przykład idzie z góry. Pan papież Franciszek czuje się najwyraźniej facetem, więc kłania się pierwszy kobietom, całkiem nawet młodym: 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14532810,Papiez_Franciszek_zlamal_protokol_dyplomatyczny.html
Pan papież Franciszek ostro rozrabia 😉
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/975110,francesca-chaouqui-piekna-lobbystka-papieza-franciszka-czy-zmieni-watykan-zdjecia,id,t.html
Co powiedziawszy idę się zabrać do domowych robót niewieścich 👿
Swoją drogą, z tym symbolicznym odpłciowieniem księży rzeczywiście coś jest na rzeczy. W końcu sutanna czy habit to też stroje niekoniecznie z kipiącym testosteronem się kojarzące. 😉
Głos ludu uchwycił to w formie dość dosadnej. Wygrzebałem z zakamarków pamięci kawałek współczesnej ludowej przyśpiewki, który brzmiał jakoś tak: to nie była zakonnica, ino ksiądz-samica. 😯
Jagodo
a. W hebrajskim slowa roznica, rozroznienie i oddzielenie maja ten sam rdzen b/v-d-l (b i v to ta sama litera wymawiana inaczej w zaleznosci od miejsca):
hevdel – roznica
badlanut – separatyzm
havdala – nazwa rytualu oznaczajacego koniec dnia swietego i poczatek powszedniego.
b. Plemie jest dosc prymitywna forma organizacji grupy, i poza kontekstem antropologiczno-naukowym jest terminem nacechowanym (podobnie jak termin poganstwo, na co niedawno zwrocila uwage Monika). Tak wiec europejczycy czesto mowili i nadal mowia o “plemionach indianskich” jak “plemie inkaskie” (w rzeczywistosci wielomilionowe, swietnie zorganizowane imperium z architektura ktora w XVI w. przewyzszala pod wieloma wzgledami owczesna europejska), “plemieniu Irokezow” (panstwo w Ameryce Polnocnej, choc chyba troche luzniej zorganizowane), “plemiona afrykanskie” (jak powyzej). Zydzi jak wiadomo stworzyli krolestwo, ktore nawet po podziale na Izrael i Jude bylo panstewkiem (owszem malym, ale chyba nie nazwiesz nawet Monaco plemieniem).
c. Jak rozumiem uczestniczylas w rytuale religii innej niz Twoja i przeszkadzalo Ci ze nie jest skierowany do Ciebie. Niestety, bylas tam obserwatorem, nie uczestnikiem. Mimo ze judaizm nie jest mesjanistyczny, nie zabrania Ci przylaczyc sie jesli tego zechcesz, po pobraniu odpowiednich nauk.
d. Mam wrazenie sie ze podobnie poczuje sie wyznawca wiary niemonoteistycznej, gdy uslyszy cytat z Ewangelii Sw Mateusza: “Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela» A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów» [moje podkreslenia]. (Oczywiscie na tym blogu te slowa zabrzmia inaczej 🙂 😉 ) . Czy wierzacy chrzescijanin moze wyprzec sie slow Chrystusa?
e. Z faktu uwazania sie Zydow za narod wybrany przez Boga nie wynika ich brak solidarnosci z ludzkoscia (nie wiem jak doszlas do tak przesadnego wniosku), lecz ich specyficzna rola wobec ludzkosci.
Mar-Jo – przykrość to za duże słowo 🙂 Jest to odzywka regionalna i ja się do niej stosuję, kiedy tam jestem, bo szanuję obyczaje. Ale że mi nie jest bardzo zręcznie, kiedy przypominam się, co właściwie wypowiadam, to fakt.
Co do młodego księdza, który nie kłania się starszej zakonnicy, to takie obyczaje są nie tylko w ramach kk 😈 W miejscach pracy nierzadko młodszy facet nie kłania się starszej od niego kobiecie, jeżeli nie jest od niego wyżej w hierarchii. Mam w firmie taki przypadek: niedawno został kolejnym wicenaczelnym, wcześniej był kierownikiem ważnego działu. Nigdy się ze mną nie przywitał, udaje, że mnie nie widzi. Ja robię to samo – nie widzę powodu, żeby witać się z nim pierwsza.
Brawo zeen! Wódz już zapewne rozczesuje wizytowy pióropusz. 😆
Czy ja też na wizytę do zeena muszę ufryzować ogon? 😆
Mogę się do czegoś przyznać? Ja też nie przepadam za Gruessgottem, ale zupełnie bez podłoża religijnego, tylko z powodu dziwnej, nie całkiem racjonalnej antypatii do Bawarii. 😳
Niemniej jednak, kiedy gruessgottuje Mar-Jo odbieram to jako żart i żadne plemienne uczucia nie zaczynają się we mnie burzyć. 😈
A plemienność wprawdzie też rozumiem, podobnie jak Jagoda, socjologicznie i opisowo, jako stadium przeduniwersalistyczne (nie „prymitywne”), ale nie jestem taki stuprocentowo pewien, czy gdzieś w głębi ducha tego nie wartościuję, tzn. czy do uniwersalizmu nie mam większego sentymentu. 😉
Dokładniej rzecz biorąc, kiedy mówię o czasach dawniejszych, jestem w stanie podchodzić do plemienności czysto opisowo, bo nie mogę oczekiwać myślenia uniwersalistycznego jeszcze przed jego wymyśleniem. 🙂 Ale przy opisie współczesnych, (post-)industrialnych społeczeństw chyba jednak nie używam słowa „plemienność” tak całkiem neutralnie, nawet jeśli chwilami tak mi się wydaje. 😳
Lisku,
mam wielki kłopot z tym fragmentem Ewangelii, który zacytowałaś. Zwyczajnie i po prostu go nie rozumiem. I odczuwam wielki wewnętrzy bunt za każdym razem, kiedy się z nim spotykam. Może kiedyś zrozumiem. Jak na razie czuję się wobec niego bezradna 🙁
Co do reszty, to proponuje przyjąć, że ludzie różnią się w sposobie odczytywania różnych elementów rzeczywistości. I chyba mają do tego prawo 🙂
Bobiku,
mogę jedynie powtórzyć za Tobą, że chyba wiem co miałam w swoim Kopfie 😉
A miałam kategorię opisową. Amen ❗
Jagodo, przy założeniu, że święte księgi (jakiejkolwiek religii) dyktował słowo w słowo Pan B., rzeczywiście różne fragmenty w nich zrozumieć, wytłumaczyć czy zaakceptować bardzo trudno. Ale z pozycji niedowiarka, przekonanego, że to wszystko spisywali zwyczajni ludzie, ze zwyczajnymi nawykami, ograniczeniami i niekonsekwencjami myślowymi, wytłumaczenie wcale nie jest takie karkołomne. 😉
Wyznawcy i teolodzy mają oczywiście ten problem, że świętość ksiąg nie pozwala na dowolne manipulacje przy nich, wykreślanie bądź zmienianie fragmentów według widzimisia, więc trzeba się uciekać do – naprawdę nieraz karkołomnych – interpretacji, które w danym czasie będą do przełknięcia. Ja mam wiele prościej – myślę sobie np. o ludzkiej naturze, o podejściu typowym dla jakiegoś okresu historycznego, albo o tradycjach i ich ewolucji, i już mi się zdaje, że zaczynam rozumieć. 🙂
Bobiku, o ile rozumiem plemie jest pewnym rodzajem organizacji wewnetrznej grupy. Potem sa inne rodzaje organizacji grupy, polaczone z innym aspiracjami, ale z uniwersalizmem nie ma to nic wspolnego.
Bobiku (11:53), tez tak to rozumiem. A „widzimis” kupuje od razu 🙂
(„Plemie” nalezy do tej samej kategorii co „narod”)
Dawno juz chyba zadnych Murzynow nie bilismy. Zaraz to naprawie, ale przedtem musze wyskoczyc na kawe z croissantem.
Gruess Gott!
Bobiku,
w tym cały problem, że przez całe wieki, całe zastępy nawiedzonych i interesownych kopistów majstrowały przy „świętych księgach” 👿
I jak tu znaleźć balans pomiędzy czytaniem literalnym, metaforycznym i całkowicie sceptycznym? 🙄
O świętym stanie macierzyńskim 👿
http://kobieta.onet.pl/dziecko/corka-anny-samusionek-trafila-do-domu-dziecka/ervf0
To wprawdzie nie moja sprawa, ale osobiscie uwazam, ze polskim biskupom przydalyby sie jakies lekcje religii w wymiarze dwu godzin tygopdniowo, aby uzupelnic braki z wedzy o religii katolickiej. Z ocena na swiadectwie:
http://tadeuszbartos.natemat.pl/73575,czego-uczyli-mnie-w-szkole
Lisku, ja mam na myśli z grubsza plemienność jako identyfikację grupową opartą na wspólnocie etnicznej, kulturowej i religijnej. Taka identyfikacja implikuje „z natury rzeczy” podział na swoich i obcych, przy czym obcy swoim właściwie stać się nie może, bo nigdy nie będzie miał właściwego pochodzenia. A myślenie uniwersalistyczne bazuje np. na prawach człowieka, lub nawet, w jeszcze szerszym ujęciu, włącza we wspólnotę również zwierzęta.
Pojęcie narodu wykształciło się w dużej mierze na bazie tak rozumianej plemienności, choć w niektórych wariantach ogranicza się głównie do elementu kulturowego, czyli pozwala obcym, pod pewnymi warunkami, zostać swoimi. Ale np. polska identyfikacja narodowa jest w tej chwili w sporym zakresie bardzo plemienna, co mnie akurat się nie podoba, więc skłamałbym, gdybym twierdził, że w ogóle nie wartościuję. 😉
Biorę Was wszystkich na świadków – czy ja przypadkiem nie szczekałem Bartosiem, że sakramenty nie są własnością biskupów i uciśniony lud boży powinien wreszcie zacząć się domagać tego, co jego? 😈
Ale dobra, nie będę proponował wysłania biskupów na lekcje religii do mnie, bo znam znacznie lepsze miejsce. Przykład Liska wskazuje wyraźnie, że nigdzie nie można nabyć lepszej znajomości Pisma, niż w Izraelu. 😆
Dzień dobry!
Wprawdzie nie ma to nic wspólnego z wartościami, a wprost przeciwnie, serdecznie zazdraszczam Mar-Jo tych minus pięć! 🙂 Rozglądam się za najbliższym lotem do Lubeki 🙂
Ta „macierzyńska miłość” jest dla mnie całkiem niezrozumiała…
Moze Bobik i szczekales Bartosiem, bo lekcje religii pobierales za komuny. A w konspiracji zawsze sie lepiej rozne rzeczy przyswaja, co moze poswiadczyc moja Stara, ktora na pamiec zna zakazanego w trzeciej podstawowej Boccacia. A z Panem Tadeuszem juz gorzej.
Oczywiscie, ze z Pisma najlepiej przygoptowuja w Izraelu. Oniu tam wszyscy sa czytacze i pisacze.
Bobiku (13:31), zanim sie zastanowie nad tym co wlasnie napisales, dopowiem jeszcze cos o uniwersalizmie (w religiach), a raczej co z niego rozumiem, bo ten termin tu powraca.
W religiach plemiennych kazda grupa ma swojego boga ktory ja chroni, bogowie walcza ze soba i zwyciestwo boga oznacza zwyciestwo grupy. (To ze plemie ma jednego boga nie znaczy ze nie wierzy w istnienie innych, dzialajacych gdzie indziej). Religia uniwersalna jest ta ktora uznaje istnieje tego samego boga dla wszystkich. Judaizm jest religia uniwersalna, poniewaz przypisuje stworzenie calego swiata temu samemu Bogu, uwaza ze tylko on istnieje i ze rzadzi calym swiatem i cala ludzkoscia, bez wzgledu na to czy ona w niego wierzy czy nie. Wewnatrz tego systemu przypisuje narodowi zydowskiemu specjalna role – tych ktorzy wiare w tego Boga maja przechowywac i wykonywac i dzieki temu doprowadzic do przyjscia mesjasza, ktory zbawi wszystkie narody; po jego przyjsciu wszyscy beda wyznawac judaizm, a Jerozolima bedzie centrum (pisze to z pamieci wiec mam nadzieje ze sie nie myle, cytaty posprawdzam potem). To ze nie propaguje tej wiary wsrod innych nie umniejsza, przynajmniej w teorii, jego uniwersalizmu (i stad moj sprzeciw do okreslania judaizmu jako religii plemiennej). (Nb, w VII wieku bylo panstwo niezydowskie ktore przyjelo judaizm jako wiare oficjalna, na poludniu polwyspu arabskiego, choc b. malo o tym wiem, i chyba takze w rejonie dzisiejszej Etiopii, no a pozniej Chuzarowie).
Z drugiej strony, mimo ze czesto sie mowi wlasnie o monoteizmach jako o religiach uniwersalnych (przez to ze w tej sekwencji zastapily pomysl ze kazda grupa ma swojego), wydaje mi sie ze uniwersalizm i monoteizm nie sa koniecznie ze soba zwiazane. Jesli wg jakiesc religii jest cala grupa bogow, ale wszyscy oni oddzialowuja na cala ludzkosc, to bedzie to tez religia uniwersalna (chyba taki jest hinduizm?).
Dla mnie jest trochę „zrozumiała” – widywałem, niestety, kobiety, nawet z pozoru całkiem rozsądne, które po rozwodzie popadały w takie zacietrzewienie, że motorem ich życia stawała się wyłącznie chęć odegrania się na byłym. Dziecko zupełnie traciło w tym jakiekolwiek znaczenie. Straszne, ale wcale nie takie rzadkie, choć nie zawsze dochodzi aż do tego stopnia.
Idę oddać łapę w łapy bandażysty. Wiedzieliście, że istnieje taki zawód jak bandażysta? 😯 Ja nie i dopiero rzeczywistość mnie pouczyła. 😳
.. jakiejs ..
Bandażysta, coś mi się obiło o uszy. Kiedyś w Egipcie taki bandażysta preparował mumie, zdaje się. Bobik, uważaj na niego. 🙂
Jadąc do zeena nie zabiorę dzidy, bo nie przejdzie przez drzwi. Zresztą nie będzie potrzebna, chyba zeen nie uważa Bobika za złego poetę? 😎
O plemionach nie chce mi się teraz, za to mam zdanie odrębne w sprawie księdza i jego mężczyzności. Chyba nie tędy. Te dziwne zachowania raczej biorą się z poczucia przynależności do kasty, z cała hierarchią wewnątrz, ale jednak zawsze wyżej od reszty. Taka karykatura zachowań arystokratycznych, jak je rozumie wywyższony prostak, spotykana też wśród tzw. nowej klasy średniej.
Dzień bardzo dobry 🙂 , bo Bartoś ciekawy (udzielanie, w dodatku za cołaska, wdrukowame owieczkom na mur), a Lisek (Lisku 😀 ) pasjonująco wykłada i mnie od tego przybywa. Za to Lubekę muszę omijać z daleka 🙄
Dowod na istnoenie Bozej Sprawiedliwosci:
Jakis pan z Liverpoolu zemdlal jak dlugi w sadzie odpowiadajac za gwalt. ktorego sie z cala solennoscia wypieral, kiedy zostal poinformowany ze jego ofiara byla nosicielka HIV i go zarazila.
Zostal mimo to skazany na 5 lat, nie czekajac az PB z nim sie policzy.
Nie ma letko! Sama Lubeka nie wystarczy. 🙂
Potrzebne są dodatkowo: straszna szefowa, stresująca praca, pływanie, jazda na rowerze, obiad o 12.00, kolacja o 18.00.
Sam nie wiem, co gorsze: pływanie czy straszna szefowa. 😈
Wodzu, ostrzeżenie przed bandażystą przyszło za późno. 🙄 Ale w każdej sytuacji trzeba starać się dostrzec pozytywy – teraz przynajmniej mogę zostać gwiazdorem filmowym, np. zagrać główną rolę w fimie „Mumia”. 😎
Jakoś odniosłam wrażenie, że p.Bartoś podczytuje Koszyczek 😉 .
Bandazysci jak najbardziej istnieja w systemie brytyjskim. Bandazuja, zmieniaja opatrunki, gipsuja konczyny. Udzielaja takze rad wszelkich. Lata temu bandazysta naszej Jasiuni powiedzial jej, ze jesli chce by zlamane ramie szybko sie zrastalo, musi codziennie rozpuszczac w wodzie pol lyzeczku kurkumy i wypijac. Wtedy jeszcze nie bylo w aptekach tabletek z kurkuma, ktore sa dzis powszechnym supplementem, polecanym przez lekarzy, w procesie gojenia sie i zwlaszcza zrastania kosci. Ale przed laty rad takich udzielal zwyczajny paramedyk, Hindus, pamietajacy ze w Indiach kurkuma od setek lat uwazana byla za srodek terapeutyczny, a nie tylko przyprawe do potraw. .
Moim zdaniem zachowania hierarchiczne silnie funkcjonuja w polskim spoleczenstwie wlasciwie wszedzie, choc szczegolnie razaco sie wyrazaja w Kosciele, bo przeciez zaprzeczaja podstawom, na ktorych ma sie opierac (np. milosci blizniego). Jagoda i Dora przytoczyly swoje przyklady, to i ja dorzuce przyklad dosc szczegolny, bo pochodzacy od mojej kuzynki, z ktora sie razem wychowywalysmy, a ktora obecnie jest zakonnica. (Od czasu do czasu, mimo rozdzielenia przez Atlantyk, i przez rozne strefy czasowe i mimo tego, ze obie jestesmy okropnie zajete, staramy sie nawzajem uslyszec przez telefon. No i oczywiscie robimy wszystko, zeby sie spotkac, gdy bywam w Kraju.) Otoz w ramach swojej formacji zakonnej Ania pracowala w paru miejscach Polski jako szpitalna salowa, i bylo to szczegolnie interesujace doswiadczenie socjologiczne i psychologiczne. Wlasciwie wszyscy stojacy powyzej niej w szpitalnej hierarchii salowymi pomiatali, ponizali je, a juz zeby ktos pierwszy im powiedzial „dzien dobry” zakrawaloby na swiecki/nieswiecki cud. 😉 Podobnie zreszta, choc z roznymi odcieniami wyzszosci, lekarze traktowali pielegniarki, wyzej stojacy lekarze oddzialowi mlodszych lekarzy, itd. Na szczescie Ania – osoba bardzo silna duchem, z kochajacej, otwartej katolickiej rodziny (tradycja KIK-ow, Tygodnika Powszechnego, II Soboru Watykanskiego, itp.), z doktoratem ze sredniowiecznej literatury francuskiej, i z innymi ciekawymi doswiadczeniami zyciowymi (liczne podroze zwlaszcza do Francji i Wloch, ale takze poza Europe) miala dosyc dystansu do wlasnej sytuacji i dala sobie rade, mimo ze jej podrzucano najciezsze prace (co zreszta trzeba bylo z niej prawie sila wyciagac, bo ona nie lubi narzekac).
Dlaczego o tym pisze. Biskupi celebruja z niezdrowa przyjemnoscia wlasny status w hierarchii i w spoleczenstwie, ksieza traktuja wiernych jak urzednicy laskawie pozwalajacy na dostep do ograniczonych dobr, takich jak sakramenty (jak ladnie to opisal Bartos), ksieza czesto nie mowia pierwsi „dzien dobry” zakonnicom, ale problem jest, moim zdaniem, jednak szerszy. Zwlaszcza, ze ksieza katoliccy w Stanach czy Anglii, czy Francji, czesto jednak zachowuja sie zupelnie inaczej (o czym tu czasem pisuje Mordka a czasem ja, a o Francji kiedys ladnie pisala Wanda TX).
A wracajac na chwile do doswiadczen mojej kuzynki, to to ze Ania byla zakonnica, ubrana w stroj malych siostr Jezusa (na niebiesko, ze zwykla chustka na glowie) takze wywolywalo u niektorych agresje, mimo ze nigdy nikogo nie probowala nawracac, ani nawet specjalnie o religii mowic (one maja wspoltowarzyszyc zaniedbanym, zapomnianym grupom, zamiast zajmowac sie nawracaniem, albo – co gorsza – wydawaniem zaswiadczen).
Lisku, strasznie ciekawe to, co piszesz. 🙂 Zauwazylam tez znak zapytania przy Twojej wzmiance o hinduistach. 😉 Z hinduistami w zetknieciu z innymi religiami to bardzo ciekawa sprawa, i chyba najwieksze dla mnie zaskoczenie przy blizszym poznawaniu moich tesciow i rodziny meza. Ale temat jest dluzszy, i nie chcialabym go polozyc przez nazbyt wielkie skroty i pisanie w pospiechu, a musze juz wychodzic z domu (nie wiem jak gdzie indziej, ale u mnie juz rok szkolny w toku!). 😉
Lisku, definicji plemienia i plemienności jest wiele, więc w rozmowie na temat właściwie musi się chociaż z grubsza określić, której akurat się używa, bo inaczej jeden o chlebie, drugi o niebie. 🙂
Jeżeli wychodzi się mniej więcej od takiej definicji, jaką ja podałem, to można uznać, że np. buddyzm czy islam są religiami bardziej uniwersalistycznymi niż judaizm, bo nie odwołują się do kryterium etnicznego i nie ograniczają dostępu do wspólnoty. Historycznie rzecz biorąc myślenie uniwersalistyczne pojawiło się później od plemiennego, dlatego to drugie można nazwać przeduniwersalistycznym.
Chrześcijaństwu, prawdę mówiąc, porządny impuls uniwersalistyczny dał dopiero Paweł z Tarsu. Widać to dobrze, kiedy porówna się ten chrysusowy cytat o psach i szczeniętach z pawłowym „nie masz Żyda ni Greka”. Ten pierwszy jest jeszcze przejawem myślenia plemiennego, drugi jest już typowo uniwersalistyczny. Ale równocześnie trzeba zauważyć, że i judaizm w trakcie swojego rozwoju zyskiwał coraz więcej elementów czy interpretacji uniwersalistycznych i chrześcijaństwo wyszło właśnie z niego, a nie z myślowego powietrza.
Dotąd nie wartościowałem 😉 , bo widzę to wszystko kategoriach rozwoju, pojawiania się nowych, wzajemnie na siebie wpływających idei w dorobku myślowym ludzkości (nie poszczególnych religii). I nie mam pretensji o ówczesną plemienność, bo wtedy, kiedy kategorie plemienności i uniwersalności jeszcze nie istniały, nikt nie mógł w nich myśleć, ani ich porównywać. Ale kiedy mowa o współczesnych odmianach plemienności, np. o nacjonalizmie, to wartościować zaczynam, bo skutki fanatycznego myślenia plemiennego są już wystarczająco dobrze znane, był czas i możliwości, żeby się puknąć w głowę.
To prawda, co pisze Monika, że polskie społeczeństwo ma silne tendencje hierarchiczne i nie jest to tylko wrażenie tej czy innej osoby; to wychodzi w różnych badaniach porównawczych. Czyli jest i szerszy problem, ale na pewno jest też specyficzny problem kościelny, wynikający zarówno z ogólnej struktury tej instytucji, jak i z jej szczególnej pozycji u nas w kraju.
Trochę to jest wąż zjadający własny ogon: nie da się poważnie zmienić polskiego społeczeństwa, jeśli nie zmieni się Kościół i nie da się też zmienić Kościoła, jeśli nie zmieni się społeczeństwo. 🙄
Ale gdzieś trzeba zacząć. 🙂
Moja kuzynka zakonnica (bardzo podobna do Twojej, Moniko, i też Anna 🙂 ) ma bardzo podobne doświadczenia, o których mówi skąpo i niechętnie, bo wewnętrzna promienność nie pozwala jej mówić źle o innych.
Bobiku, jak długo ten bandażysta będzie Cię spowijał?
Z innej bajki: ma ktoś sprawdzony przepis na ceviche, czy mam po necie szukać? 🙂
Mam przepis na powtarzalność 🙁
Straszną szefową pilnie zatrudnię! 🙂
Haneczko, bandażysta tak naprawdę nasadził mi tylko coś w rodzaju okrojonej nogawki na łapę zadnią, kazał toto nosić i za 2 miesiące zgłosić się do kontroli. 🙂
A łapę zadnią uszkodziłem sobie wracając razem z andsolem z berlińskiego zlotu, podczas przesiadki. Andsol już wsiadł do nowego pociągu, ja zatrzymałem się na chwilę na peronie i nagle z przerażeniem ujrzałem, że drzwi się zamykają, w środku jest andsol, który nawet nie wie, gdzie wysiąść i nie ma komórki, a ja, z całą niezbędną w tym momencie wiedzą, na zewnątrz… Rzuciłem się więc bezmyślnym, rozpaczliwym szczupakiem w stronę pociągu, nie zauważając stojącej na drodze metalowej ławki. BARDZO twardej. 🙁
Zawyłem i z trudem dokuśtykałem do pociągu, który oczywiście nigdzie nie miał zamiaru odjeżdżać, tylko drzwi mu się zamykały automatycznie jak przez dłuższą chwilę nikt nie wsiadał. 👿 Łapa jakiś czas bolała, potem to przeszło, ale nie do końca, więc poszedłem do prześwietlenia i okazało się, że jakaś tam płytka w kolanie się przesunęła, a nawet przesuwa coraz bardziej. No i po to ten bandaż, żeby ją trzymał za pysk we właściwej pozycji. 🙂
Demetrio, gdyby Mordechaj proponował swoją Starą, stanowczo odmów. Ona by i umarłego jeszcze zdołała nakarmić, w ramach ostatniej posługi. 😈
Niech skutecznie trzyma! Wrrrr ławka 👿