Gołota Piknik

wt., 1 lipca 2014, 18:04

Pani z reklamówką przeszła przez plac i zatrzymała się niezdecydowanie przed wejściem do teatru. Nie była pewna, czy powinna dołączyć do wchodzących, czy zostać z krzyczącymi i trzymającymi transparenty.
– Przepraszam – spytała w końcu kogoś ze stojących. – Pan nie wie, czy to tutaj ma być ta modlitwa z grilowaniem?
– Tutaj modlitwa, tutaj – uspokoił ją niepozorny pan w średnim wieku. – Tylko o grilowaniu to coś pani źle usłyszała. Piknik ma być, nie gril. Ale nie ma co żałować, to i tak nie nasz piknik. Tamci sobie chcą urządzić, a my przyszliśmy, żeby nie pozwolić. Nie może tak być, żeby w katolickim kraju każdy robił sobie pikniki, jakie mu się żywnie spodoba. Pilnować trzeba, żeby bluźnierstw jakich nie było.
– Gołota Piknik! – wycedził z obrzydzeniem jego sąsiad. – Też wymyślili! Aż się ręka sama rwie…
– Gołota? Tego boksera będą pokazywać? – upewnił się mężczyzna w adidasach i sportowej kurtce.
– Jakie boksery, panie, to nie wystawa psów – oburzył się niepozorny – Na protest my tu przyszli, a nie medale rozdawać.
– Gołota znakiem tego, że oni zadają ciosy poniżej pasa – syknął ktoś z prawej, tonem dobrze poinformowanym. – Jednego uczciwego Polaka tam nie ma. To przecież w oczy bije.
– Matko! Katolików biją! – wrzasnęła dramatycznie lnianowłosa nastolatka i osunęła się na udekorowaną licznymi orderami pierś stojącego obok weterana bitew, który zachwiał się tylko nieznacznie i przez ułamek sekundy, już w następnym ułamku odzyskując nieugiętą postawę oraz pion moralny.
– Bić to biją – zgodził się student ze schludnie ogoloną czaszką, dyskretnie dzierżący pod pachą wypolerowaną, drewnianą pałkę. – Wiadomo, jak to lewacy. Ale z samego bicia nie byłoby sodomy i zgorszenia. Nadstawilibyśmy drugą pięść i tyle. Tam coś jeszcze gorszego musi być. Pedalstwo, albo i żydostwo.
– Jezu najsłodszy, tylko nie żydostwo! – krzyknęła z przerażeniem pani z reklamówką i na wszelki wypadek szybko przeżegnała się, żeby odgonić złe moce.
– Państwo, że tak powiem, mają rację, ale nie do końca ogarniają ogrom problemu, który poza religijnymi ma także historyczne, a nawet, że tak powiem, polityczne aspekty – odezwał się wypłosz w okularach, na odległość sprawiający wrażenie pracownika naukowego. – Nazwa tego ohydnego spektaklu szyderczo nawiązuje do szlachty gołoty, czyli soli narodu, podstępnie pozbawionej wszystkiego przez obcą rdzennej polskości, agenturalnie inspirowaną oligarchię. Czy to państwu czegoś nie przypomina?
Część tłumu zaszemrała ze zrozumieniem i już była gotowa zacząć wznosić historyczne, a nawet polityczne hasła, ale inna część, wiedziona czysto duchowym uniesieniem, tym razem nie chciała zapuszczać się na grząski teren doraźności.
– Co pan tam wiesz! – przerwała intelektualny wywód zażywna, tleniona blondynka z siwymi odrostami. – Gołota se ten piknik nazwali, bo na goło będą latać. O to się cały czas rozchodzi, że te zdewianty seksem nas chcą pozarażać. Golizny dzieci będą uczyć, inwitry pokazywać przy wszystkich, nawet Jezusa malusieńkiego nie uszanują!
– O, to, to! – rozległy się wzburzone okrzyki. – Nie uszanują! Obrażą! Matkę Boską do krwawych łez na szybie doprowadzą!
Przez opary gęstniejącej determinacji do przodu zdołał przepchnąć się krzepki trzydziestolatek o pewnej siebie twarzy lidera. Pełnym wiary i nadziei gestem wyrzucił do góry dłoń, po czym zaintonował:
– Módlmy się za…
– Jakie za! Módlmy się przeciw! – zawył zjednoczony uczuciowo tłum i mocno zwarł szeregi.
Wszystkim znane słowa popłynęły nad placem, napełniając radością serca protestujących. Załopotały transparenty, sutanny i szaliki. Ogoleni młodzieńcy wyprężyli się i na wszelki wypadek zaprezentowali przyniesione ze sobą najświętsze wartości. Jeden z nich z uciechą wyszczerzył zęby i trącił kumpla w ramię.
– A widzisz, mówiłem żeby przyjść? Lepszej akcji nigdzie byś dziś nie miał. Co może zrobić siła uczuć!