Sława i chwała
Zostać kimś znanym to dzisiaj betka.
Żeby przede mną tłum głowę chylił,
zbędny już umysł jest jak żyletka,
a nawet ciało Monroe Marilyn.
Starczy, że łapą w nosie podłubię,
albo publicznie wezmę garść prochów
i milion kliknięć mam na jutubie,
tudzież z reklamy poważny dochód.
Starczy, bym z suczką się pobarłożył,
a już hyr leci: kurczę, ten Bobik…
Oknami do mnie walą sponsorzy,
sława mołojca me czoło zdobi.
Gdy pierwszy milion kliknięć zarobię,
drugi to prosta dziecinnie sprawa,
na ogon dzwonek założę sobie
lub się do kota zmyślnie przyspawam.
I nic nie szkodzi, że ktoś mi na łeb
chłodzącej wody będzie lał dzbany,
to jeszcze tylko zwiększy mą chwałę,
wtedy to będę dopiero znany!
Panno Kota, przecież Brytyjczycy chcą opuścić UE. 😉
Nie, Siodemeczko, Brytyjczycy nie „chca opuscic UE”.
Chca natomiast glebikich reform w Unii, polegajacych na wiekszej odpowiedzialnosci, rozliczalnosci, mniejszej korupcji i zachlannosci jej urzednikow, a takze nie naprawioania tego co nie jest zlamane. Ale Unia, a raczej jej urzedy, przed tym sie wzbraniaja. Im status quo bardzo odpowiada.
Wiec Brytyjczycy, ktorzy prowadza kamopanie na rzecz reform od dluzszego czasu, maja tego troche dosc i groza referendum jesli do wyznaczanego terminu Unia nie kiwnie palcem w bucie. Ostatnio udalo sie „nam” dzieki trwajacym od kilku lat naciskom zreformowac polityke polowu ryb i rybacy nie musza wyrzucac za burte SETEK TYSIECY ton ryb, ktore im wpadly do sieci i sa sniete zanim rybacy zdaza je posortowac.
Tak m.in wygladala nasza kampania na rzecz nie marnowania ryb. W tym filmie znany brytyjski kucharz, pisarz, krytyk restauracyjny dwojga nazwisk (ktorych nigdy nie moge spamietac) udal sie do Brukseli i dokuczal politykom i rozrabial jak pijany Zajac.
http://www.youtube.com/watch?v=LxLc_60OcDI
I w koncu unijna polityka dotyczaca t.zw. discardow, czyli wyrzucanych do morza snirtych ryb zostala zmieniona.
Ale ile wscieklosci w spoleczenstwie zgromadzilo sie zanim poltycy brukselscy przeglosowali nowe regulacje!
A to tez okropnie fajny filmik jak Hugh F-W wraz Jamie’m O. czestuje ugotowana ryba z discardow przed Parlamentem turystow namawiajac aby poparli kampanie:
http://www.youtube.com/watch?v=liftWtZ8zFw
Pamiętam awanturę o ryby, ale dlaczego tylko GB się burzyła, inne kraje nie miały tego problemu?
Kocie,
tu nie chodzi o wyrzucanie śniętych ryb, bo w trakcie sortowania wszystkie ryby są śnięte.
Chodzi o zapobiegnięcie wyrzucaniu, a właściwie o niełowienie ryb nie interesujących handlowo czyli tzw. przyłów. Część przyłowu wykorzystywana jest do produkcji paszy, mączki rybnej czy kociego żarcia, ale ogromne ilości zdychających lub już zdechłych ryb i innej morskiej zwierzyny wyrzuca się z powrotem do morza, żeby nie zajmowały ładowni potrzebnych na ryby, które są celem połowu i nie zawyżały kosztów tego połowu.
Połowy nowoczesnymi wielkimi sieciami wleczonymi po dnie powodują, że w sieciach lądują nie tylko dorsze czy sardynki, ale i wieloryby, delfiny, foki, żółwie morskie, ptactwo, rekiny itp. które giną, zostają okaleczone lub wracają do morza prawie martwe jako tzw. discard czyli odpad.
Trwają starania o zmniejszenie niechcianego przyłowu czyli zastosowanie selektywnych metod połowu – sieci o odpowiednio dobranych oczkach, aby nie łowić morskiej drobnicy, odpowiednio umieszczonych otworów ucieczkowych dla żółwi i ssaków morskich, urządzeń odstraszających akustycznie ssaki i ptaki itd.
O to idzie ta walka, a nie o wyrzucanie ryb, bo zdechły przed sortowaniem.
Alez masz absolutna racje, Markocie. Ja sie moze nie precyzyjnie wyrazilem.
Moje podkreslenie, ze sa one sniete mialo na celu jedynie zasygnalizowanie , ze rybki juz zlowione nie wracaja do morza zywe i tam dalej plywaja w najlepsze.
Kiedyś dorsze kosztowały grosze i były w każdym sklepie rybnym towarem dyżurnym, teraz są dosyć drogie i rzadko pojawiają się w sprzedaży.
W wielu krajach dorsze są teraz droższe niż łososie (hodowlane), takie są skutki nadmiernej eksploatacji łowisk 🙁
Pamiętacie wojny dorszowe? Wcale nie tak dawno temu…
Problem z tym maja rybacy, a nie przemysl przetworstwa i sprzedazy ryb.
Problemu z tym nie maja ministerstwa rybolostwa i nie supermarkety. A konsumenci nawykli do ryb z listy UE zwyczajnie nie wiedza jak to wyglada i ze moga miec inne ryby niz tylko dorsza i sledzia. .
Jesli sie nie wywiera zadnej presji na rzady, na poslow do PE, wszystko zostaje tak jak bylo.
Kampania rybna nie jest jedyna, ktora staczaja ludzie tacy jak Hugh F-W. Kiedy Jamie Oliver chcial pokazac jak wyglada w praktyce hodowla wieprzowiny, to pojechal m.in. do Polski. I jego do tych farm zwyczajnie nie wpuszczono. Verboten i kropka.
A markot zapewne pamieta awanture gdzie indziej o tak zw. kury zagrodowe, kiedy producent kur na przemyslowa skale podrzuca swoje marterialy reklamowe i sa one traktowane jako bona fide dziennikarstwo. Copy and Paste.
Gdybysmy tu, w tym kraju nie mieli campaigners z prawdziwego zdarzenia, tobysmy tez nie wiedzieli.
Zaczynają liczyć.
Nasza transmisja zaczyba sie za 10 minut.
Przygotowalem sobie G@T (gin z tonikiem)
G&T
Frekwencja wysoka. To dobrze. Szkotom nie jest wszystko jedno.
Och, cos Ty, Haneczko. To nie jakies zwyczajne wybory. To jest decyzja na nastepne stulecia i oni o tym wiedza. Najwazniejsza decyzja polityczna w zyciu.
Pierwsze podliczenia z mniejszych okregow powinny sie pojawic zaraz po polnocy. Im wiekszy okreg, tym pozniej beda wyniki.
Na tym lotnisku w Edynburgu ustawiono ogromny metalowy barak, gdzie siedza liczacy. Jak powiedzial prowadzacy transmisje – barak o wdzieku przemyslowej chlodni.
Potwierdzone zostalo to co powiedzialem wczesniej – ludzie deklaruja swe poparcie czy niezgode na rozwod nie wedle pokolenia do jakiego naleza, lecz wedle wyksztalcenia. Mniej wyksztalceni Szkoci sklonni sa czesciej optowac za niepodlegloscia.
Chyba Cię zostawię, Kocie i pójdę spać.
Myślałam, że podadzą jakieś sondażowe wyniki.
Dobranoc. 🙂
Kocie, a czy mógłbyś wyjaśnić, jakiego rodzaju zmian na lepsze spodziewają się zwolennicy niepodległości? Co według nich Szkocja miałaby zyskać na odejściu z Unii?
Kocie, proszę Cię, tylko nie śledź liczenia przez całą noc. 🙂 Nie zapomnij się przespać. Znowu pozwoliłam, żeby praca wytrąciła mnie z równowagi. Wstyd mi. 😳 I padam na nos.
Rzeczywiście już późno. Dopiero teraz spojrzałam na zegarek. To może zamiast wyjaśniać, Kocie, podlinkowałbyś jakiś rzetelny artykuł? Byłabym wdzięczna, bo naprawdę nie czuję w czym jest rzecz.
Rzeczywiście już późno. Dopiero teraz spojrzałam na zegarek. To może zamiast wyjaśniać, Kocie, podlinkowałbyś jakiś rzetelny artykuł? Byłabym wdzięczna, bo naprawdę nie czuję w czym jest rzecz.
O, znowu echo
Zadne exit polls nie byly robione ze wzgledu na zupelnie wyjatkowy i jedyny taki w dziejach ludzkosci charakter glosowania o przyszlosci kraju dla wielu przyszlych pokolen. .
Zwolennicy niepodleglosci bardziej mysla sercem niz rozumem. Mysla, ze beda mieli nizsze podatki, wieksze dochody z ropy naftowej, lepsza sluzbe zdrowia, lepsza edukacje, a najwazniejsze, ze „szkockie decyzje beda w szkockich rekach”. 🙄
Aaaa, no tak 🙄 Dziękuję.
Dane o frekwencji w paru mniejszych okregach : 89% uprawnionych.
Podobno YES 46%, NO 54%
Nerwy, nerwy….
Nie zwracaj uwagi na to co pisze ten kretyn z Wyborczej. To sa oszacowania jednego instytutu sondazowego, ktory porusza sie po omacku. Absolutnie zadnuch danych jeszcze nie ma, procz frekwencji w niektorych okregach (od 85 do 89%) . W normalnych wyborarch mozna szacowac: tacy i tacy tradycyjnie glosuja tak, a tacy i tacy traducyjnie glopsuja owak. Takie i takie czynniki zdecyduja, ze ktos glosuje na te czy inna partie.
Ale poruszamy sie po terra incognita. Takiego eksperymentu jeszcze nie bylo.
No dobrze, to jednak padnę, Ty też idź spać, Mordko.
Czuwaniem świata nie zbawimy.
W pierwszym zadeklarowanym okregu: No – 19 tysiecy +
Yes – 16 tysiecy +.
A tu dla zainteresowanych ciekawe rozwazania na temat okolicznosci (idac wstecz wiele wiekow), ktore doprowadzily do szkockiego referendum.
http://www.theguardian.com/politics/commentisfree/2014/sep/16/-sp-is-this-the-end-of-britishness
Rezonuje ze mna ten artykul, bo mielismy w Kanadzie referendum quebeckie kilkanascie lat temu. nie doszlo do separacji mala iloscia glosow, ale emocjonalnie rozdzial nastepuje, les Anglos wyprowadzili sie z Quebec en masse, a w angielskojezycznej Kanadzie dzieci juz rzadku ucza sie francuskiego (na powaznie), czescie wybieraja inne jezyki. Malo sluchamy muzyki frankofonskiej i rzadziej jezdzimy na wakacje do Quebecu… Quebec staje sie coraz bajdziej odseparowany.
To jest troche dla mnie tak jak malzenstwo, ktore zostaje razem, z obawy przd zmiana, ale bliskosci miedzy stronami nie ma. Moga zostac razem, ale nie dawna bliskosc nie wroci. 300 lat to nie 70 jak dawna Czechoslowacja. Ale np Rzeczpospolita Obojga Narodow Polski i Litwy, ustanowiona na mocy Unii Lubelskiej, przetrwala prawie 250 lat, ale nikt juz do niej nie teskni, szczegolnie Litwini.
Dobre wiatry przywialy Liska!
U nas dzisiaj przymrozki w nocy. Brrrr!
W dwoch okregach frekwencja przekroczyla 90%! No, zupelnie jak, nie przymierzajac, w Zwiazku Radzieckim za Brezniewa… 😉
Nie mogie isc spac, Siodemeczko! To tak jakbys Haneczke wyganiala spac po pierwszym podaniu waznych mistrzostw.
Orkney: No: 67%
Yes: 33%
Toche malo tego yesa w Orkney! Ale moze exit polls podawaly za bardzo wyrownane rozlozenie glosow. Wysoki zdecydowany yes dodalby Brytanii wigoru. Czego ci Kocie zycze.
Jak pisalem wczesniej – nie ma zadnych exit polls i nie bedzie.
Nie, nie sadze, ze wiecej Yes glosow dodaloby wigoru. Niby dlaczego? To nie mecz bokserski, ludzie podejmuja najwazniejsza polityczna decyzje swego zycia, to jest bardzo wielka sprawa nie tylko dla Szkotow czy Anglikow, ale dla calej Europy i jej znacznie bardziej jadowitych niz szkocki separatyzmow.
Ale jakikolwiek bedzie ostateczny wynik, nic juz nie bedzie takie same. Ani Szkocja, ani UK.
Shetland – Yes 36%
No 64%
Mam na mysli, ze jest mniej yesow niz sie spodziewano. Rownomiernie rozlozenie glosow, z niewielka przewaga no, nie byloby za wesole. Wyglada na to jednak ze oponentow rozwodu jest wiecej niz oceniano.
Czyli racje miala E., mowiac ze ludzie klamia w szkockich sondazach, bo nie chca sie narazac nacjonalistom.
Do tej pory suma glosow z czterech okregow (malych), sposrod 32, przedstawia sie nastepujaco: za rozwodem 42%, przeciw odlaczeniu 58%.
Ale wszyscy komentatrzy chorem zapewniaja, ze nic jeszcze nie jest pzresadzone.
— Puk. Stuk.
— Kto to?
— To ja.
— Nie mówi się toja a tuja.
— Nie, tuja tam, a tutaj to ja.
— Czyli tutaja??
— Bobik, wpuszczaj, przestań tujać.
— Ach, to ty?
— No przecież od początku mówię, że tuja… tfu, to ja.
Duze miasto Dundee zaglosowalo za rozwodem.
Rzeczywiscie nail biter sie zrobil…
Jeszcze jedno miasto zdobyte przez separatystow, ale juz nastepne przez oponentow.
Tak, nail biter. Chyba juz nie pojde spac az do konca.
Wyniki naplywaja teraz szysbko, jeden po drugim i No odzyskuje grunt. Ale nie ma jeszcze takich okregow jak Edynburg czy Glasgow.
Yes w Glasgow. wygrywa. 🙁
Yes sie spodziewano w Glasgow, ale to jeden z mniej licznie glosujacych okregow. Wlasciewie jak dotad tylko trzy okregi glosowaly yes. No i 10% prowadzenia to bardzo przyzwoity wynik dla no. Mozna isc spac spokojnie!
Dzień dobry 🙂
kawa
Chyba można odetchnąć z ulgą
Dzien dobry 🙂
Irku, to jest Yerba Mate, ziele popularne w Argentynie, podawane w tykwie i saczone przez srebrna rurke. Tradycyjnie jedna tykwa krazy wsrod towarzystwa, ale purysci higieny moga miec osobista 🙂
A Bobikowie zapewnie pija kawe u Floriana …
Gratulacje dla Zjednoczonego Krolestwa! 🙂
Dzień dobry 🙂
Ciemnym świtem popędziłam do BBC i odetchnęłam 🙂
Mordko, nasze unijne referendum też było wyjątkowo ważne a głosowało raptem 62%. W czerwcowych 89 niecałe 60%. To smutne liczby.
Lisku, zaspany jeszcze byłem 😉
Ufff, odetchnąłem. Wynik na tak byłby problemem nie tylko dla Zjednoczonego Królestwa
No i mamy rząd http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114912,16669616,Dzis_poznamy_sklad_rzadu_Ewy_Kopacz__Schetyna_szefem.html#MT
Tutaj pełny skład:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16670221,Schetyna__Grabarczyk__Wasiak__Piotrowska__Oto_nowi.html#MT
No tak. 🙄
Dzień dobry 🙂
No nie wiem. Miejscami nie rozumiem 🙄 Najbardziej p. Piotrowskiej. Czy Schetyna ma język?
Anatomicznie? Ma 😉
A ja rozumiem, haneczko. Dzień dobry 🙂
W tym rządzie nie chodzi o to, żeby coś zrobić dla nas, tylko o to, żeby zrobić wszystko dla partii. Komunikat jest aż nadto jasny ze Schetyną (matkojedyno, a ja wybrzydzałam na Rostowskiego!) i Grabarczykiem na stołkach. O kraju się pomyśli w wolnej chwili, najważniejsze, żeby w partii był spokój. Jakoś się trza przeczołgać przez ten rok do wyborów, mydlić oczy kobietami w rządzie i może elektorat się nabierze. Dla mnie to obraza inteligencji wyborców. Zwłaszcza w takiej sytuacji międzynarodowej i w ostatniej tak hojnej dla Polski perspektywie budżetowej Unii. Kto zapanuje nad wydawaniem funduszy? Pani z PKP?
Kolejny jasny komunikat: wojsko rulez (Siemoniak wicepremierem)! Szarmancki sarmata prezydent życzy sobie więcej na armię, będzie więcej na armię. Będziemy zbrojni! Czym? Wojskowymi emerytami głównie, bo lwia część budżetu MON idzie na emerytury właśnie.
No i te żenujące uwagi pani premier o kobietach. Ręce opadają po prostu.
Mediom też się coś dostało w prezencie – zapowiedź przeglądu wiceministrów za miesiąc. Jakby nie można było tego załatwić od razu, jakby po siedmiu latach rządów PO nikt nie wiedział, którzy wiceministrowie się sprawdzili, a którzy nie.
Żenada, żenada, żenada.
Szkocja – Polska 1:0
Przy okazji formowania nowego rządu zauważyłam nagle ciekawą rzecz. W rządach tworzonych w kolacji z PSL Ministerstwo Pracy zawsze przypadało tej partii. I jak na ironię, sprawami pracowniczymi i emerytalnymi płatników PIT i ZUS, czyli większości zatrudnionych, rządzi partia reprezentująca wyborców, którzy znajdują się poza system PIT i ZUS.
Sporo gorzkiej prawdy w tym co pisze Hartman:
http://hartman.blog.polityka.pl/2014/09/19/psia-psia-rzad/
Wygląda na to, że dobierając ministrów p.Kopacz kierowała się glównie prywatną przyjaźnią i troską o to, aby jej „spółdzielnia” nie bruździła.
Zastanawiające jest, że z ogłoszeniem zmian w szeregach wiceministrów poczeka miesiąc. Trzeba pozawierać alinse?
Największym nieporozumieniem jest Schetyna, a w zasadzie wymiana Sikorskiego.
To niesforne dziecko polskiej polityki, jako minister spraw zagranicznych miało tę przewagę nad pozostałymi, że ma mądrą, szanowaną w świecie żonę, a przez nią kontakty dyplomatyczne, umożliwiające dyskretne zakulisowe wypracowywanie i uzgadnianie wspólnego stanowiska państw wspólnoty europejskiej i NATO. To był ogromny atut. No i biegła znajomość angielskiego oraz umiejętność poruszania się na salonach.
Szkoda go, zwłaszcza w obecnej sytuacji:-( .
alianse
Mnie zmroziło, kiedy przeczytałam o kwalifikacjach nowej minister resortu spraw wewnętrznych. Teraz miłośnicy nagrywania prywatnych rozmów mogą odetchnąć, o ile w ogóle wcześniej się spięli
Pan Hartman jest dla mnie całowicie niewiarygodny jako komentator polityczny.
Idzie w zaparte broniąż Palikota i Twojego Ruchu, a puszcza wodze fantazji w ocenie innych.
Proponuję, żebyśmy dali szanse pani Kopacz.
Czy Szanowni Bywalcy znają skład rządu Davida Camerona?
Uważam, że Kopacz bardzo mądrze spacyfikowała frakcje w PO zaprzęgając do roboty samców alfa. Pokażą, czy się do czegoś nadają, czy nie.
No właśnie w tym jest problem, że nie chodzi o sprawne rządzenie krajem, tylko pacyfikację konkurentów.
To nie bierki.
Janina Paradowska, „Polityka”: To dobrze ułożony rząd. Bardzo polityczny, czyni PO jednością
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,16671693,_Bardzo_polityczny_rzad____Partyjne_interesy__nie.html#BoxSlotIMT
Spacyfikować PO, żeby utrzymać władzę. Fajny program – dla partii. Program partii programem narodu? Wątpię. Już to przerabialiśmy i mało kto się nabierze.
Teraz nie ma czasu, Siódemeczko, żeby pokazywać, na co samca alfa stać. Trzy miesiące przyuczania, za miesiąc (jeśli wierzyć pani premier) kolejny shakeup z wiceministrami, a wybory samorządowe w połowie listopada, parlamentarne w przyszłym roku.
A widzisz jakąś alternatywę?
Żeby sprawnie zarządzać państwem trzeba mieć spokój na statku, który płynie po wzburzonych falach, a nie bunty na pokładzie.
Narzekać można, ale realną alternatywą jest tylko PIS do spółki z podobnymi.
Dziękuję, postoję.
Kongres Kobiet wyraził zadowolenie Z nowego rządu.
Co mnie obchodzi rząd Camerona? Patrzę na swój i czarno widzę. No, ale najważniejsze, że PO jest jednością. Swoją drogą, pamiętając głosowania PO w niektórych sprawach, trochę nie boję tej jedności.
Wiesz co Siódemeczko, patrząc na ostatnie akcje PO, coraz mniej boję się PiSu. Nie wiem, na kogo zagłosuję, ale na pewno nie na PiS i PO.
Jasne masz prawo głosować na kogo chcesz. W najmniejszym stopniu nie próbuję Cię do niczego przekonywać, prezentuję tylko własne poglądy, tak jak Ty swoje. 🙂
Jasne, że spokój na statku jest niezbędny, aby móc państwem zarządzać, ale równie ważna jest ekipa fachowców.
I to jest nasza największa bolączka, bo w ostatnich latach wszystkie ministerialne roszady sprowadzały się do tego, aby w PO, która jest wszystkim, tylko nie partią o jednolitym profilu, pacyfikować przeciwników bądź satysfakcjonować przedstawicieli różnych odłamów.
Nie wspominam nawet konieczności satysfakcjonowania koalicjanta, bo to naturalne.
Koalicja powinna być małżeństwem z rozsądku, a wychodzi na to, że PSL jest poligamistą 🙂
Ja się PISu dalej boję, tylko co z tego?
Palikot się zbłaźnił, SLD jaka jest wszyscy widzą, JKM lepiej nie mówić, te popłuczyny po Kluzik-Rostkowskiej też nie dla mnie.
Jak żyć, Panie Premierze, jak żyć ?
Szanse, że Polska w najbiższym czasie doczeka się rządu, który potrafi naprawić państwo są żadne.
Wiecie co? Mam wrażenie, że słyszałam, na szczęście niewyraźnie, Wielkiego Wodza. To było coś na powyższy temat.
Dzień dobry.
30 kg jabłek do przerobienia, nawet nie zauważyłam, że jest propozycja składu nowego rządu. Jeszcze poczekajmy… 🙂
Haneczko, jeśli masz talerz, to jutro o godz. 20.15 z Astry1 transmisja siatkówki na niemieckim kanale Sport1. Lemon ostatnio – be.
Pani Teresa Piotrowska:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Teresa_Piotrowska
Nie ograniczyła swojej kariery zawodowej do bycia katechetką.
1994 zasiadała w radzie miejskiej w Bydgoszczy, a później w zarządzie tego miasta. Od marca do grudnia 1998 pełniła funkcję wojewody bydgoskiego, ostatniego w historii tego województwa. W latach 1999–2001 była wiceprezesem Urzędu Zamówień Publicznych. Od 2001 do 2007 sprawowała mandat posła IV i V kadencji, wybranego z listy PO w okręgu bydgoskim.
W 2002 była szefem komitetu wyborczego Konstantego Dombrowicza, który został wybrany na prezydenta Bydgoszczy. W 2006 była kandydatką PO na urząd prezydenta Bydgoszczy. Uzyskała trzeci wynik (18,56% poparcia – 20 617 głosów).
W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz trzeci została posłem, otrzymując 12 558 głosów. W wyborach w 2011 z powodzeniem ubiegała się o reelekcję, dostała 10 009 głosów
Pani Ewa Kopacz, będąc ministrem zdrowia, zadbała o wyegzekwowanie prawa do aborcji małoletniej Agaty. Czym, jak twierdzi Terlikowski, zaciągnęła na siebie ekskomunikę. W Obecnym rządzie zatrzymała, znienawidzoną przez prawicę, Małgorzatę Fuszarę. I odprawiła, ulubieńca prawicy, ministra sprawiedliwości.
Dobrze byłoby zachować proporcje. I nie dopuścić do tego, żeby „drzewo zasłoniło las”.
Przez całe lata uważano, że jedną z największych wad Polaków jest warcholstwo i niezdolność do kompromisów. „Gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie”. Dziś, w partii rządzącej, grupy różnych interesów, zawarły kompromis. Czy społeczeństwo potrafi to docenić? Czy będzie mieć pretensje, że nie walczą aż do przegranej wspólnych interesów.
Największym deficytem polskiego społeczeństwa jest deficyt zaufania. Nie rozumiem posunięcia z mianowaniem Schetyny na ministra MSZ. Ale ja nie jestem ekspertem w tych sprawach. Dlaczego nie miałabym zaufać ludziom z większymi kompetencjami? Dlaczego miałabym im przepisywać paskudne motywacje?
Jagodo, do pozostałych kandydatów na ministrów nie mam większych zastrzeżeń. Wprawdzie nie rozumiem, dlaczego Arłukowicz zachował stanowisko i nie uważam, by Schetyna był lepszym rozwiązaniem do MSZ niż Sikorski, ale mogę sobie wyobrazić, czym się kierowano. Natomiast pani Piotrowska na czele MSW? Wiem, że w życiu była nie tylko katechetką, ale funkcje, które pełniła, chyba nie dają kwalifikacji na ministra resortu siłowego.
A mnie najbardziej zal R.Sikorskiego. Byl to wlasciwy czlowiek na wlasciwym miejscu + zona!
I choć wiem, że to rodzaj uprzedzeń, ale nie mogę się wyzbyć nieufności w stosunku do polityków, którzy kiedyś zasilali szeregi ZChN. Nic na to nie poradzę.
I choć wiem, że to rodzaj uprzedzeń, ale nie mogę się wyzbyć nieufności w stosunku do polityków, którzy kiedyś zasilali szeregi ZChN. Nic na to nie poradzę.
Kurcze, znowu echo 👿
I tutaj nie trzeba byc zadnym ekspertem.
Ciesze sie, ze Schetyna znalazl jakies miejsce po tylu upokorzeniach, ktore dobrze znosil, ale na Boga!Minister Spraw Zagranicznych? I to na takie czasy?
Vesper – dokladnie tak!
Wystarczy juz poliglota Richard Cz.
Jagodo, to wpis w wiki tak naprawdę nic nie mówi o kwalifikacjach przyszłej pani minister.
Piastowanie stanowiska jeszcze nie oznacza skuteczności osoby je zajmującej.
Ważne jest nie to, jakie stanowiska piastowała, tylko co zdziałała. Po czynach można osądzać, czy jest to właściwie wybrana osoba. Bycie szefem komitetu wyborczego kogokolwiek też nie swiadczy o własciwych kwalifikacjach.
Mnie niepokoi to, że mimo iż jest już czwartą kadencję posłanką, jej nazwisko nic mi nie mówi. Ale ja mało uważna jestem. Niemniej jednak interesowały by mnie jej aktywność poselska i wyniki jej pracy w Bydgoszczy. To jest minimum niezbędnej wiedzy, dalej jednak nie dowodzi odowiednich do stanowiska kwalifikacji.
Ja jestem zagorzałą przeciwniczką parytetów, miałam wątpliwą przyjemność ze Szwajcarkami, które piastowały wysokie stanowiska wyłącznie dzięki parytetowi, a nie kompetencjom.
Nie lekceważę przestawionych tu wątpliwości. Co więcej, sama je podzielam. Chodzi mi jedynie o zachowanie dystansu i proporcji w krytyce. O zachowanie umiaru w krytyce.
Zmoro, a na czym polegały kwalifikacje poprzednich ministrów MSW do objęcia tego resortu? Z Krzysztofem Kozłowskim, filozofem i dziennikarzem, w rządzie Mazowieckiego, włącznie?
Mysle, ze Polska od upadku komuny miala wiekszosc calkiem dobrych ministrow spr. zagranicznych z wylaczeniem Fotygi i prof. Bartoszewskliego, ktoremu zdarzalo sie wygadywac niesamowite glupstwa albo wrecz zmyslac, na szczescie nie byl dluzej noz rok..
I tez uwazam, ze Sikorskiego, ktory byl sprawny, gladki i robil dobre wrazenie za granica, nalezalo zostrawic. Czy go Prezydent lubi czy nie. Teraz niestety polityka zagraniczna ma sie podobno zajmowac glownie Komorowski – gdzies czytalem. Rozpacz, bo on jest krolem fopasow.
Nie polegały na niczym, Jagodo. O tym właśnie piszę, że odkąd pamiętam prawdziwi fachowcy nie pchają się do polityki.
Z Sikorskim może być prawdopodobnym taki myk, że Kopacz jest na ten krótki okres przejsciowy przewidziana, a później on ma ja zastąpić.
Ale to też nie jest właściwe miejsce dla niego. Powinien pozostać w MSZ, bo ma atut w postaci żony.A obcowanie z dyplomatami zagranicznymi hamuje jego nieortodoksyjne popędy 😉
To moze zone na ministra? Po co Wam posrednik miedzy swiatem a Sikorskim?
Serio, to choc pamietam oczywoscie rozliczne wpadki Sikora, to nalezy przyznac, ze na arenie miedzynarodowej bardzo sie pilnowal i zachowywal jak maz stanu.
A przed chwila przeczytalem co nowa premierka powiedziala o szkockim referendum i musze powiedziec, ze wpadlem w gleboka konsternacje…. Pani Kopacz powinna chyba mniej mowic.
Jagodo, mam wrażenie, że udaje mi zachować umiar w krytyce. Choćby z tego powodu, że nowy skład rządu bardzo mnie nie zmartwił. Czytałam analizę, w której były argumentu za tym, pomysł Sikorskiego na politykę wschodnią był dobry na pewiew moment, ale teraz już nie wystarcza, zaś on sam niczego nowego nie jest w stanie wymyślić. Może jego żona nie jest w stanie mu pomóc, bo z treści jej nowych publikacji widać, że wpadła w panikę. Być może słusznie, tego nie wiem. Ale teraz jeszcze nie czas na panikowanie, tylko na zrównoważoną, ostrożną politykę. Może stąd zmiana. Dlatego nie płaczę po Sikorskim, choć uważam, że ma wyższe kwalifikacje niż Schetyna. Czytam, że Schetyna również tak uważa, co mnie utwierdza w wątpliwościach.
W przeciwieństwie do Zmory nie jestem przeciwniczką parytetów, natomiast wyobrażałam je sobie, bardzo naiwnie zresztą, nieco inaczej – z dwojga kandydatów o podobnych kwalifikacjach wybieramy kobietę. Myślałam, że taka jest idea. A nie – jeśli mamy do dyspozycji doświadczonego i dobrze przygotowanego merytorycznie mężczyznę oraz średnio przygotowaną i zupełnie niedoświadczoną kobietę, to wybieramy kobietę. Tak w moim przekonaniu to nie miało działać.
Ale po Biernackim też nie płaczę. Mam nadzieję, że pani Kopacz pozbędzie się jeszcze Królikowskiego. To będzie mój własny, prywatny test zaufania do niej.
Ja, Vesper, nie jestem przeciwniczką parytetów, w formir takiej jakie sobie wyobrazasz, a ja i ja kiedyś sobie wyobrażałam. Praktyka jednak jest inna, o czym niejednokrotnie miałam okazję się przekonać i o czym przekonujemy się teraz.
Parytet li tylko dla parytetu to kretynizm.
Jestem też świadoma argumentów – kiedy kobiety miały niby zdobywać odpowiednie kwalifikacje. Nie odmawiam mu pewnej dozy słuszności, ale im dalej, tym doza ta mniejsza. Kwalifikacje można zdobywać chociażby w sejmowych komisjach do spraw. Pani Piotrowska zdaje się, nie uczestniczyła w żadnej, która choć trochę przygotowałaby ją na obecne stanowisko.
Kocie, jest wręcz przeciwnie – u nas piszą nie o faktach, tylko o swoich fantazjach – prezydent w długiej rozmowie z Janiną Paradowską w przeddzień ogłoszenia gabinetu po raz pierwszy wypowiedział się publicznie i stanowczo przeciwko odwołaniu Sikorskiego, co też natychmiast 'stado’ zaatakowało, jako wtracanie się do nie swoich kompetencji.
Ta sfora „publicystów” jest jakaś zupełnie bez wstydu, rozumu i zachamowań. Na palcach jednej ręki można policzyć poważnych komentatorów politycznych.
Przepraszam – są bez zahamowań.
Nie wiem, o co Ci chodzi, Kocie, wyraziła radość, że GB się nie podzieliła:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/polska-powinna-byc-jak-rozsadna-kobieta-kopacz-o-sprawach-miedzynarodowych,469729.html
Zajrzałam do Wenecji. Popłakuje, że Bobik i PA wyjeżdżają…
Nic dziwnego, Haneczko, każdy by płakał 😉
Zmoro, Bobik pewnie też pochlipuje.
Mar-Jo, jestem skazana na lemona. Nie mam na talerzu niemieckiego sportu 🙁
A mnie by się marzyła w rządzie zamiast Piotrowskiej np.prof. Monika Płatek, ale ona jest za mądra na to, aby się w politykę pchać. Niestety 🙁 .
Może to dziwne, co napiszę, ale pani Kopacz powinna w pierwszym rzędzie koniecznie zmienić okulary.
Zasłaniają jej grubą ciemną krechą połowę oczu, nadając jakiś niesamowicie niesympatyczny i maskowaty wyraz twarzy.
Usunięcie ich zupełnie zmienia spojrzenie i cały efekt.
Spróbuję napisać do niej, jeżeli znajdę adres.
Dzień dobry,
Korzystając z okazji (załatwiałem jakieś swoje sprawy w środkowej Polsce) odebrałem Dorotę z Warszawy, która procedowała w komisji habilitacyjnej (mimo nominalnego urlopu, ale wszyscy, łącznie z bogu ducha winną habilitantką z Kielc, chcieli mieć to z głowy) i jechaliśmy w piątkowe popołudnie autostradą A2 do Poznania. Jakieś 30km przed Łodzią zdarzył się “fantomowy korek” (wynikający z natężenia ruchu, a nie robót drogowych, zwężeń czy wypadku), który kosztował nas mniej więcej półtorej godziny opóźnienia.
Smutne zaś było to, że jak tylko się rozluźniło, to wszystkim się wydawało, że potrafią te półtorej godziny nadrobić i w padającym deszczu robiło się momentami naprawdę niebezpiecznie: ci wszyscy szaleńcy pędzący bezrozumnie ku zatraceniu, że aż czasami trudno było ich wyprzedzić. W ogóle kierowcy dzielą się na dwie kategorie: pierdoły (ci, którzy jadą wolniej ode mnie) i wariaci (ci, którzy próbują jechać szybciej ode mnie).
A trochę bardziej poważnie: w ramach uzupełniania kolekcji przywiozłem sobie od p. Kamili (szkółka RosaPlant) kilka odmian kanadyjskich (Champlain, John Davis, J.P. Connell). Za miesiąc przyjdzie już sezon na zakupy “gołokorzeniowe” (Schultheis, Agel Rosen, Austin).
Dzien dobry 🙂
Kawa
i herbata jeszcze w Wenecji.
„szaleńcy pędzący bezrozumnie ku zatraceniu, że aż czasami trudno było ich wyprzedzić” , Babilasie, czy to nie znaczy ze jednak usilowales? 🙂
Pytanie dotyczace niemianowania Sienkiewicza: czy to nie dlatego ze tak wielu chcialo jego dymisji w zawiazku z afera nagran?
(mialo byc „czy to znaczy ze jednak”, bez nie)
Dzień dobry 🙂
Zastanawiam się czy Koty mają swoje baśnie? Czy wierzą, że pocałunek może zmienić żabę w przepiękną Koteczkę? Szaman ugania się nieustannie za żabami i znosi nieszczęsne do domu. Żadna Kotka się jeszcze nie objawiła 😉
Biedny Sokrates kuleje na lewą tylną łapkę. To jest ta sama łapa, w którą był parę lat temu postrzelony. Nie pozwala się do siebie zbliżyć 🙁
Jeżeli nie przestanie kuleć, trzeba będzie do nieludzkiego 👿
I to by było na tyle w temacie naprawdę poważnym i ważnym 😉
Sowo Adelu, gdzie jesteś? Brakuje tu Ciebie 🙁
Lisku, czy nie masz przypadkiem na myśli Sikorskiego? 🙄
Nie Jagodo, mialam na mysli Bartłomieja Sienkiewicza. Czy w czyms sie pomylilam.. ?
Odejście Sienkiewicza nie budzi żadnych emocji. Gorąco dyskutowane i niezrozumiałe jest odejście Sikorskiego. Odchodzi z MSZ i ma zostać marszałkiem sejmu.
Niby odchodzi a nie odchodzi tylko awansuje 😯 Dlaczego?
O odejściu Sienkiewicza pani Paradowska napisała
Żal, że odszedł minister Sienkiewicz. On tworzył w rządzie intelektualną wartość dodaną, także dzięki unikatowemu doświadczeniu przebywania w MSW czy jego okolicach od przekształceń w 1999 roku.
Wielokrotnie wcześnie bardzo dobrze go oceniała.
To może źle świadczy o nas, że jego odejście nie wzbudza emocji.
Zawsze mnie dziwiły te brytyjskie procedury cabinet reshuffle, w których ministrów zamienia się miejscami ad libitum, ale być może jest w tym jakaś mądrość, której rozumem nie ogarniam. Może po prostu wystarczy przestać myśleć o ministrach jako superfachowcach w danej dziedzinie, a trzeba zacząć ich postrzegać jako sprawnych menedżerów i organizatorów pracy innych?
Lisku (10:28), jak byłem młodszy, to próbowałem, teraz wystarczy mi świadomość, że mógłbym, gdybym tylko chciał.
Brytykjczycy uwazaja, ze przetasowania w rzadzie sa zdrowe, w sytuacji gdy minister albo sie nie sprawdzil, albo potrzebny jest do innych, pilniejszych zadan.
Niedawno przesuniety zostal do wazniejszych zadan znakomity minister oswiaty, Michael Gove, urodzony w Edynbirgu Szkot, wychowany przez zaadoptowanych rodziocow w Aberdeen w Szkocji (ojciec – rybak), niegdys dobry dziennikarz. Po wprowadzeniu z zycie gruntownej reformy szkolnictwa publicznego, przesuniety zostal na inny odcinek – „chief whip” odpowiedzialny za partyjna dyscypline. Poczatkowo moglo sie wydawac, ze jest to mniej wazna funkcja niz ministra, ale nie. Przed szkockim referendum byla to moze funkcja najwazniejsza. A i teraz nie moze spoczac na laurach, gdyz wszystkie trzy partie westminsterskie doszly przed referendum do porozumienia, mowily jednym glosem (to bardzo sobie cenie w brytyjskiej kulturze politycznej) i naobiecywaly Szkotom bardzo wiele konfitur. Te konfitury musza sie znalezc na polce w ciagu paru zaledwie miesiecy – do stycznia, a przynajmniej musi byc widoczne gloym okiem, ze sa smazone. I tu Michale Gove bedzie mial bardzo duzo roboty, bo plany konfiturowe musza zostac przedstawione juz na poczatku listopada. Ale Gove sprawdzil sie z wielkiej pracowitosci i nie rzucania slow na wiatr, bless him.
Kocie, wydaje mi się też, że w Zjednoczonym Królestwie nie można zostać ministrem nie będąc członkiem parlamentu; powoduje to, że „rezerwa kadrowa” jest mniejsza.
Tak, trzeba byc poslem. Ministrem moze byc tylko ktos kto zostal wybrany do reprezentowania swego okregu w demokratycznych wyborach, a zatem przeszedl probe.
Dajmy nowemu rzadowi porzadzic. Dopiero potem mozna ich rozliczac. Rzad Kopacz nie mogl tylko miec jej twarzy i twarzy rzadu Tuska. A zmiany tylko na mniej waznych ministerialnych stolkach bylyby krytykowane jako kopiowanie Tuska. Dajmy jej czas i nie wpadajmy w panike. Sikorski nie jest niezastapiony.
Byc wybranym kilka razy do Sejmu to jest duzy sukces polityczny i osobisty.
Tymczasem Bobikostwo juz chyba w domu.
My mamy goscia z dalekiej Nowej Zelandii na dwa dni. Stary szchowy przyjaciel meza, ktorego tam zagnala milosc do zony (juz czwartej). Cieszymy sie na jego doroczne wizyty. Bardzo przyjemny towarzysz rozmow. Profesor historii. Mowi o Polsce duzo dobrych rzeczy. Balans osiagniec jest jego zdaniem niezwykle pozytywny. Ja mam podobne przemyslenia, wiec mielismy bardzo przyjemny wieczor.
Czego i wam zycze.
Babilasie, ja mam takie zasady jazdy samochodem po Kraju: nigdy wieczorem w weekendy, najchetniej wyjezdzam rano, kiedy pijacy jeszcze spia, nigdy w niedziele po poludniu. Jasne ze ja moge sobie wybrac pore, ale mieszkancy musza jechac kiedy musza. Dobrze ze dojechaliscie calo i zdrowo, choc spoznieni.
Jezdzenie po pijanemu i szarzowanie, przez mezczyzn glownie to prawdziwa zmora (sorki Zmoro) w kraju. To skandal, zeby trzeba bylo jezdzic tak, zeby unikac pijakow.
Pijanstwo zreszta tez jest juz mniejsze w Polsce dzisiaj niz kiedys, ale samochodow wiecej, wiec ci co sa robia wciaz wiele szkod.
Jesli chodzi o pijakow to ja jeszcze nie spotkalam osoby ktora by powiedziala cos niezwykle madrego, albo glebokiego, albo super smiesznego, albo wygladala cute & sexy po wypiciu trzech lub wiecej kieliszkow czegokolwiek. Zwykle jest to obciach dla siebie samego, utrapienie dla gospodarza i klopot dla towarzysza. Jesli ktos potrzebuje wypic wiecej niz trzy kieliszki to zwykle jest to znak, ze nie powinien wogole pic alkoholu.
Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂 Dzień dobry 🙂
Nadrabiam tygodniowe zaległości, bo tak bardzo nie miałem dostępu do internetu, że nawet przywitać się nie mogłem. Nie mam też pojęcia, co się dzieje w świecie, ale jeżeli nastąpił w ostatnim tygodniu jego koniec, to na razie nic mi nie mówcie, bo któż chciałby się o czymś takim dowiedzieć tuż po wakacjach. 😎
Co było na blogu też oczywiście nie wiem, ale tego już dziś się zacznę dowiadywać. 😀 Ale najpierw jednak herbata, kanapa i te numery. 😉
Jasne, że dobry skoro wróciłeś Piesku 😆
Rozgość się na własnych śmieciach, tfu salonach a my będziemy Cię karmić, poić, wachlować i co tylko sobie zawinszujesz 😆 😆 😆
Piesu! 😈 😈 😈 😈 😈 😈
Kanapa – bardzo słusznie 😀
A jak sobie zawinszuję takiej tagliatty z borowikami, jaką jadłem przedwczoraj w Chioggi, to też dostanę? 😆
Sie wie 😎
Z mocno schłodzonym winem ofkorsss 😉
Wygonilem Stara do centrum ogrodniczego aby kupila zimowy wystroj do skrzynki na oknie kuchennym. Zazwyczaj robi to w pazdzierniku, ale tym razem musiala sie pospieszyc bo po przyszlotygodniowym zabiegu chirurgicznym nie bedzie mogla niczego podnosic i czort go wie jak dlugo.
I wymyslila sobie takie kwiatuszki, ktore sa i nie sa bratkami. Sa bratkami ale takimi jakimi bratki byly kiedys, jako dzikie – drobne glowki, trojbarwne, na cienkich lodyzkach ok. 15 cm. Ona je zna jako viola tricolor, ale maja one jeszcze sliczna nazwe angielska – heartsease, lekkosc serca. A lekkosci serca wlasnie potrzebuje ma ma ciezkie jak olow.
http://en.wikipedia.org/wiki/Viola_tricolor
Chyba PB czuwal, bo gdy dojechala do centrum z roslinnoscia, to sie okazalo, ze nie tylko lekkosc serca jest w najpiekniejszej kolorystyce , z niebieskimi skrzydelkami, a bywa bardzo rzadko, ale byla przeceniona o polowe.
Wiec juz serce ma zupelnie lekkie.
Nie mam pewnosci czy zdola te wiole utrzymac. One sa dosc up..iwe i wymagaja nieustannej czujnosci. Na wszelki wypadek wsadzila do skrzynki takze miniaturowe zonkile tete-a-tete, to nudziarze, ale niezawodni nudziarze i zaczynaja kwitnac juz w lutym. I nie wymagaja nieustannego chuchania, dmuchania i odrywania przekwitlych glowek.
Kwiatki zostaly juz posadzone, albo jak mowiono we Lwowie „wysadzone”. Jak w zdanie: Czy juz wysadzilas kwiatki do wazonkow (duzych ogrodowych donic). Tak mowila nieodzalowana Jasiunia, ktorej nam szczegolnie dzis bardzo jakos brakuje.
Wazonki, to dla mojej galicyjskiej Babci były wszystkie donice 🙂
A czy Babcia konczyla telefon slowami: No to idziemy sie dalej martwic?
Jasiuniowy klasyk! Czesto przywolywany.
Ależ jasne, że należy karnie wywalić go z przedszkola! Jeśli jako pięciolatek już odstawia takie numery…
O nie, Mordko. Telefon służył Babci do nadawania i odbierania treści ściśle informacyjnych. Żadnych pogaduszek. Nic. 🙁
Ale przeciez musiala jakos konczyc!
Moja Babcia mowi: Dziekuje za dzwonek.
Tak juz teraz mowi pol Londynu…. 🙄
Na razie udało mi się doczytać, że Nowy z Irkiem urządzili sobie referendum i wyszło im na tak, a może nawet 3 razy tak. 😀
Pozazdrościłem, bo ja mam z Irkiem wciąż jeszcze jedno referendum zaległe i jakoś nie udaje nam się nadrobić. 🙁 Ale jak Hameryka z Lublinem się zeszła, to może i znacznie bliższym okolicom D-dorfu się uda. 😉
Dwa słowa o wakacjach: udane nadzwyczaj, nawet pogoda nie zrobiła nam świństwa i do czwartku była jak drut, dopiero w piątek z rana ostro przylało, ale potem przestało i Bolonię mogliśmy przebiec suchymi nogami/łapami.
Wenecja cudna (coś mi się zdaje, że to niezbyt oryginalne spostrzeżenie), Padwa mnie jakoś mniej zachwyciła, Bolonia – może przez swoją podcieniowość i arkadowość – w wielu miejscach mi Kraków przypominała, Chioggia trochę jak Wenecja w miniaturce, a Rosolina, gdzie mieliśmy bazę, już na szczęście dosyć pustawa, morska i sielsko-piniowa.
Tu jest fotka – nie moja, ale bardzo dobrze na niej widać, czym ta Rosolina jest. Leży na cyplu, takim italiańskim Helu, z obu stron woda, a na środku trochę domków w piniowym lesie. Idealne miejsce na byczenie się, kiedy akurat nie ma się ochoty niczego zwiedzać.
http://www.holiday-home.org/fileadmin/images/Venetien-Rosolina-Mare.jpg
Żarcie… ach, to włoskie żarcie! 😀
Niestety, dzisiejszą kolację już będę musiał sam zrobić. Nie widzę na horyzoncie żadnego usłużnego Włocha, który wziąłby to na siebie. 🙄
A teraz będzie historia z życia akademickiego. Całkiem niedawno student Doroty z kursu z historii musicalu przysłał jej zaliczeniowy esej. Dorota czyta i czyta i coraz bardziej dochodzi do wniosku, że już to wcześniej gdzieś czytała. Owszem, tę samą pracę (z lekka gdzieniegdzie sparafrazowaną) przysłał jej w czerwcu inny student z tego kursu. Odesłała więc obie prace z tekstem, że na polskim uniwersytecie może dostać najwyżej dwóję, gdziekolwiek indziej najprawdopodobniej wyleciałby z hukiem. Za kilka dni student przysyła nowy esej, bez żadnego śladu ekspiacji, zasromania czy w ogóle jakiegokolwiek odniesienia do niedawnej przeszłości. Po prostu “Polacy, nic się nie stało”.
Ale przykład idzie z góry. Niedawno na Forum Akademickim opisywano historię habilitanta Andrzeja Cwyra z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Otóż habilitant (były wojskowy, co dodaje pewnych smaczków) spełniwszy przepisane prawem wymogi (między innymi trzy pozytywne recenzje) dotarł do etapu posiedzenia Komisji Habilitacyjnej (która to komisja, w myśl przepisów rekomenduje – albo i nie – właściwej radzie wydziału nadanie stopnia habilitantowi). Na posiedzeniu komisji jeden z jej członków zainteresował się jedną z zagranicznych publikacji habilitanta i poprosił go o dostarczenie wydruku całości. Publikacja jakoby miała ukazać się w kanadyjskim kwartalniku “History of Intellectual Culture” i nosić tytuł “Education young people in Cadet Corps in polish realities of 20 years middle war”. Więc gdybym ja zobaczył taki tytuł (jak z Tolkiena, a i Master Yoda nie powstydziłby się składni), to też chciałbym zobaczyć całość.
Habilitant kręcił i zwlekał, więc komisja zwróciła się bezpośrednio do kanadyjskiej redakcji. Redakcja odpisała, że nigdy w życiu czegoś takiego nie publikowała i Andrzeja Cwera w ogóle nie zna. Na takie dictum przyjrzano się pozostałym publikacjom zagranicznym habilitanta. Okazało się, że habilitant nie tylko wymyślił sobie nieistniejące publikacje i konferencje zagraniczne, ale stworzył fikcyjne czasopismo naukowe (tym razem norweskie, afiliowane przy Uniwersytecie w Bergen), powołał się na członka jego rady naukowej i (nieudolnie) sfałszował stronę tytułową.
Komisja w świetle powyższego jednogłośnie rekomendowała uwalenie habilitacji i zobowiązała macierzystego dziekana habilitanta do powiadomienia władz uczelni o sfałszowaniu danych i naruszeniu dobrych obyczajów. Minęło kilka miesięcy i doktor Andrzej Cwer nadal pracuje w Instytucie Pedagogiki UP-H, a władze uczelni indagowane o zastosowanie jakichkolwiek środków karnych czy chociażby dyscyplinarnych odpowiadają, że nie można działać pochopnie, wyciągać zbyt szybkich wniosków, a sprawę należy wnikliwie i dogłębnie zbadać z zachowaniem prawa pracownika do obrony i bez ulegania niepotrzebnym emocjom.
Nie kształćcie dzieci w Siedlcach, o ludkowie (gdybyście kiedykolwiek mieli taki pomysł).
Plagiaryzowanie prac zawsze kwitlo na polskich uczelniach, zwlaszcza na wydzialach humanistycznych, ale nie tylko.
Stara pamieta historie jak kolega, znacznie od niej starszy , juz na ostatnim roku studiow, zwrocil sie do niej z prosba aby przertlumaczyla artylul z rosyjskiego, Stara lekkomyslnie sie zgodzila, potem okazalo sie, ze artykul dotyczacy teatru groteski, pochodil z bardzo powaznego pisma, liczyl ponad 40 stron druku, a Stara umiala pisac tylko recznie. Sama z artykulu sporo sie dowiedziala (byl poswiecony glownie Pirandellu i jego „Szesciu osobom w poszukiwaniu autora”), poczatkowo bardzo sie starala, ale potem juz ze zmeczenia tlumaczyla byle jak, byle skonczyc.
Kolega, wowczas dyrektor studenckiego tetaru Gong, a dzis dosc znany rezyser teatralny, podziekowal jej, dal jakas ksiazke w prezencie i na tym sie skonczylo.
Zupelnie przypadkowo Stara kilka lat pozniej szukajac czegos w bibliotece, natknela sie na fiszke z praca magosterska tegoz kolegi – poswiecona teatrowi groteski.
Wiec z ciekawosci poprosila o wglad. Od pierwszego zdania az do ostatniego byl to artylul z periodyku „Woprosy Filosofii”. W tlumaczeniu Starej nie zostaly poprawione nawet rozliczne niezrecznosci stylu, powstale w pospiechu.
Ale znamy gorsze przypadki plagiatu popelnianego przez profesorow uczelni, a nie magoistrantow.
Kuma Starej uskarzala sie swego czasu na prace swoich studentow, ktore latwo rozpoznawala i potrafila odnalezc w internecie. Wtedy oblewala, ale wyrzucac chyba nie mogla, bo to byla prywatna uczelnia, wiec to od niej nie zalezalo.
Michale, tytuł zawsze był dobrym przedłużaczem penisa, a niechlujność w jego produkucji zdarzała się także gdy szło o nienaukowe godności. Przypomniałem sobie przypadek już po 1945 roku, gdy gość dowodził w sądzie, że miał w rodzinie hrabiowskiej herb z 10 pałkami…
A Siedlce… Przecież całe takie „uczelnie” są z nasienia Lisów Witalisów.
Jesli chodzi o Siedlce, to tu dzialala przed laty, a moze wciaz dziala, pierwsza w Polsce uczelnia, ktora przyjmowala w swoje progi studentow nieelnosprawnych i byla w pelni dostosowana, bez barier architektonicznych i z personelem przeszkolonym odpowiednio (np ze zawsze musza mowic zwroceni pelna twarza do studentow, bo sporo bylo tam osob nieslyszacych, czytajacych z ust).
Stara robila o tym jakis dluzszy wywiad z profesorem, ktory do tego doprowadzil i byl bardzo, bardzo fajny. Nazywal sie Szczygiel albo moze Szczyglo. Albo jakos podobnie.
Niestety, Sport1 nie transmituje . A obiecali!
Lemon.
Lemon 🙂
Hej, Bobik, jesteś, to dzień jest całkiem OK. 😀
Bo już myślałam …
Pochwaliłam i zdechł 🙁
A jednak wrocil! Ta Rosolina bardzo piekna. Ciekawe czy tam wymyslili rosol. Tagliatelle z borowikami albo nawet same smazone borowiki tez bym chetnie zjadla, ale nie mam gdzie! Zasprawozdaj kulinarnie i pod kazdem innem wzgledem, Piesku, co tam cie w tym Venetto zainspirowalo. A dyc odpocznij zdziebko po urlopie.
U mnie na targu tylko borowiki byli, więc tagliatego z … można przygotować. 🙂
Słuchajcie, a w tym uniwersytecie w Siedlcach, to jeszcze grubsze przekręty się kręciły.
Piesku! 😀
Kocie, to zabieg już w przyszłym tygodniu?
Dobrze, będziemy trzymać wszyskie kciuki na pokładzie, tylko napisz w jakich konkretnie dniach.
W piatek, Siodemeczko.
No, jest finał 😀
Padniętam. Kilometry w nogach, grzybów na lekarstwo.
Dobranoc 🙂
Śpij dobrze Bobiku Wenecki 🙂
Dobrze, Kocie.
Ucałuj Starą. Będzie dobrze.
Ja lepiej ucaluje nasza zawisc swiata %$&^@£!
No i choćby po to warto wyjechać, żeby po powrocie być tak serdecznie powitanym. 😆
Idę dobrze pospać, bo ta dzisiejsza podróż dość była zwariowana (o 4 rano trzeba było wstać 👿 ) i sen pcha się do mnie nader nachalnie. Tylko jeszcze wyjaśnię, że tagliatta to nie był makaron, a wspaniała, krwista, grilowana wołowina, pokryta borowikami. Wyglądała niemal dokładnie tak jak tu, tylko borowików było więcej. 🙂
http://2.bp.blogspot.com/_sZon36Dim1U/TKVilz0T1VI/AAAAAAAABIg/4daVD1mMUI0/s400/tagliata-funghi-porcini+(1).jpg
O kurka! Bandyci…
Waszą zawiść możesz całować od siebie, a Starą ode mnie. 🙂
Bobik, jak borowiki są, to reszta pryszcz.
U mnie chodziło o tego taglia….w skrócie tagliatego 😀
Padam.
Dobranoc.
Śpijcie spokojnie, wszystko będzie dobrze. 🙂
Bardzo się cieszę, że psatrapie wakacje prima sort. 😀
Heleno, mam nadzieję, że Kot niepotrzebnie się martwi i te mini-bratki Ci się udadzą. Są bardzo urokliwe. Pamiętam, że kiedy chodziłam do podstawówki i mieszkałam na Ursynowie, który wtedy był betonową pustynią, kilka takich dzikich bratków zakwitło na zabałaganionym trawniku przy mojej drodze do szkoły. Zaglądałam do nich codziennie i cieszyłam się, że są. Taki kolorowy drobiażdżek, a tyle lat o nich pamiętam.
Z opowieści Babilasa powiało grozą. Niby nic nowego, ale niesmak po każdej takiej historii czuję wciąż od nowa.
Po party. Za wczesnie na kaweherbate.Za pozno na borowiki, ktorych zreszta niema. Ale objedzona jestem wszelkim dobrem o charakterze rumunskim i portugalskim.
Dobranoc.
Dzien dobry 🙂
😈 😈 😈 Poslalem tego Cielaka E.
Tak, Ago, te brateczki sa przecudne. Byleby nam ne zdechly. Tegoletnie margerytki/aksamitki okazaly sie byc do niczego i bardzo szybko przekwitly. Pani Doch w czasie naszej nieobecnosvi chyba za rzadko je podlewala. Nie byl to udany eksperyment i w przyszlym roku back to the tried and tested.
Dzien dobry.
Wlasnie uslyszalem, ze w glownej katedrze Edynburga (Kosciol Szkocji, odpowiednik Kosciola Anglii) odbedzie sie dzis msza dziekczynna z udzialem zarowno zwokennikow jak i przeciwnikow niepodleglosci Szkocj. Beda dziekowac za to, ze przeszli te probe z pwoodzeniem. Modlic sie takze beda o zasypanie podzialow jakie sie wytworzyly w spoleczenstwie w czasie dwa lat trwajacej kampanii przed referendum.
Nie wiem, kurcze, jak oni to robia i z czego czerpia madrosc. Moze nawet chrzescijanstwo ma z tym cos wspolnego 😯
Jak sie Pieskowi spalo – jak mowia w Botswanie. Czy odespal trudny powrot do domu?
Czy Piesek majstruje pry komputerze, ze wpisy rzekomo wpuszczone nie pojawiaja sie na ekranie?
Chyba mnie Bobik zbanowal.Jak Ziemkiewicz i Terlikowski.
Dobrze, że Bobik wrócił. Nie mam siły słuchać polityków i dziennikarzy. Dla odpoczynku polecam koty z Ćmielowa
Są też psy, ale Bobika nie znalazłam.
Dzień dobry 🙂
Jak ja miałem kogokolwiek banować? Przez sen? 😯
Dopiero przed chwilą skończyłem odsypianie, żłopnąłem espresso – trochę gorsze niż włoskie, ale za to było więcej 😉 – i będę patrzył, jak się do życia zabrać. Na pewno powoli i leniwie, ale może jeszcze jakieś inne przymiotniki do łba mi przyjdą. 😈
Zaraz sprawdzę w administracji, czy są jakieś zatrzymane posty, ale jeżeli Łotr twierdzi, że są już opublikowane, to pewnie znowu jego sprawka, nie moja.
Sorry, Mordko, ale ja nie mam z tym połykaniem postów nic wspólnego. Łotrzysko coś wydziwia. 👿
Dzień dobry
kosz osobistych koszteli podrzucam
Nie pryskane 🙂
Eluzet, ja ostatnio nie robię w porcelanie, tylko w modzie. Stylizowane bobiki nosi się teraz na brzuchu: 😈
http://lula.pl/lula/51,111841,16659638.html?i=1
Dzień dobry.
Bobik!!! 🙂
Kosztele osobiste… 🙂
Byłam wczoraj na wielkiej wystawie ogrodniczej. Próbowałam kupić rokitniki (oblepicha jedzona ze słoiczka u Żeni, samo zdrowie). Wiem, że musi być osobnik żeński i męski. Ale pan sprzedający nie bardzo się orientował, jak rozpoznać „płeć” rośliny.
Mar-Jo, płcie u rokitników rozpoznasz po pąkach.
Bobik, jak Cie nie bylo to ani razu Lotrzyskowi nie zdarzylo sie wsciec. Ani razu! Wszystkjo dzialalo jak w szwajcarskim zegarku.
Wiec wybaczysz, ze teraz mam powazne watoliwosci czy Lotrzysko nie ma czasami jakiejs lagodnej perswazji ze strony pewnego znajomnego mi Psa….
Nic nie wiedziałem o tym rokitniku, a podobno on ma w diabły witamin i innych takich. Ale dobrze się czuje na terenach piaszczystych, czyli u mnie raczej by mu się nie podobało.
Trudno, spróbuję przynajmniej w jakiś sok z niego się zaopatrzyć. 😉
Pręgowana też podobno przez cały tydzień była grzeczna, ale jak tylko wróciliśmy, zaraz zaczęła pokazywać fochy. Może i Łotr tak ma? 🙄
Swoją drogą, psy mogą mieć dramatyczny wpływ na otoczenie. Arcybiskup Canterbury wskutek joggingu z psem zaczął nawet wątpić w istnienie Boga: 😯
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,16670362,Abp_Canterbury_przyznaje__Tak__mam_watpliwosci_ws_.html#TRNajCzytSST
Jak ktoś słusznie pod spodem skomentował, jogging gorszy od jogi. 😈
Nalewka z rokitnika też jest niczego sobie
Nalewka jest najdoskonalszą formą soku. 😎
Aaa, po niemiecku rokitnik się nazywa Sanddorn. To już kojarzę, widziałem soki, dżemy i inne przetwory z niego w różnych ekosklepach.
Bobik, wrzucisz trochę zdjęć i opowiesz coś?
Przeczytałam, że trzeba mieć trzystkę zdrową i woreczek żółciowy do tego rokitnika.
Pewnie sie wykreci wierszem!
hi, hi, trzustkę. 😆
A na tej stronie piszą
Za sok zapłaciłam 8,99 zł, w szklanej butelce mieści się 200 ml mętnego soku. Jest on w 100% naturalny, bez zbędnych dodatków.
Niestety po otworzeniu mocno się skrzywiłam..sok okrutnie śmierdzi, jak by był zepsuty. Nawet po rozcieńczeniu z wodą w polecanej proporcji 1:6 ciężko go przełknąć. Nikt z domowników nie dał się skusić na cudowny napój po powąchaniu soku..
http://ekocentryczka.blogspot.com/2013/08/sok-rokitnikowy.html
Ciekawe, jak pachnie nalewka. 😀
Wiecie co, może doktorochazany nie są największym ryzykiem dzisiejszej medycyny.
Zdjęcia muszę najpierw pościągać i uporzundkować. Wrażenia takoż. Czyli nie teraz, Kazik. 😈
Ale wykręcenie się wierszem po pierwszym dojściu do siebie to nie jest głupi pomysł. 😉
Znam ja Twoje sztuczki, Bobik….
Babilasie, bardzo dziękuję za pomoc.
Najzdrowsze są przerobione całe owoce rokitnika(ziarenka mają bardzo zdrowe tłuszcze i inne składniki). Żenia uciera oczyszczone z ogonków owoce z cukrem.Je się u Niej jedną – dwie łyżeczki dziennie.
Bobik cały, zdrowy i wypoczęty 🙂 Jak się cieszę, dzień dobry!
Witaj Bobiku 😀
Odetchnąłem z ulgą względem pogody, czekam niecierpliwie na wrażenia trochę bardziej detaliczne 😉
Rokitnik rośnie bujnie nad Bałtykiem i ogólnie na piaskach. Jest bardzo kwaśny w smaku, cierpkawy i ma charakterystyczny zapach, ale żeby odrażający 🙄
Najlepiej poszukać go na jesieni w naturze i spróbować „na żywo”, ustalić indywidualną wrażliwość na smak i zapach, a potem testować dostępne preparaty. Wtedy można mieć pewność, że nie są na przykład zepsute i dlatego obrzydliwe.
Owoce rokitnika robią się słodkie po przymrozkach.
haneczko,
nie odzywam się, bo z pocztą coś mi się porobiło. Fachowiec dopiero we wtorek (mógłby wcześniej, ale nie chcę narażać człowieka na zarazki, które rozsiewam w dużych ilościach z powodu zapalenia gardła, poza tym rzężę jak zepsute organy).
Mar-Jo (13:47), podziwu godna pracowitość Żeni – zbiór owoców rokitnika jest zajęciem żmudnym (to say the least): nie dość, że małe, to jeszcze trzymają się uporczywie krzewu. Ciernie też nie pomagają. Każda moja próba kończyła się tym, że najgorsze wyrazy powtarzałem po kilka razy i miałem ręce upaprane na pomarańczowo – żółto. Ja już wolę u Niemców kupić przetwory.
Co do smrodliwości szczególnej, Siódemko (13:27), raczej nie zauważyłem. Może faktycznie ta akurat butelka była zepsuta. Dla mnie absolutnie niepijalny jest sok noni – też wybitnie zdrowotności sprzyjający. Aha – i czarny bez mnie odrzuca na kilometry (ale to już chyba kwestia indywidualnej nietolerancji smaku).
Na moich piaskach ponoc nie rosnie 🙁 Za to w ramach eksperymentow roslinno-zdrowotnych skosztowalam zielona kawe; nawet smaczna, ale niezbyt dobrze na mnie dziala.
Anglikanski arcybiskup watpiacy bardzo mi sie podoba 🙂 Przy okazji zaciekawilo mnie skad jego fotografia w towarzystwie dostojnikow ortodoksyjnego kosciola koptyjskiego 😯 Okazuje sie ze istnieje cos takiego jak Brytyjski Kosciol Ortodoksyjny, podlegajacy kosciolowi koptyjskiemu w Aleksandrii; wg wiki „though it is Orthodox in its faith and practice, it remains British in its ethos” 🙂 Powstal w wyniku dzialalnosci pewnego Francuza o bujnym zyciorysie .
Główki pracują, Andsolu.
Na temat owocu noni różne oficjalne organizacje zdrowotne wypowiedziały się sceptycznie. Na razie nie ma żadnych naukowo potwierdzonych dowodów jego skuteczności przy jakichkolwiek schorzeniach (a wręcz przeciwnie, nawet były podejrzenia, choć też niepotwierdzone, związku noni z zapaleniami wątroby). Więc ja się sokiem z noni, który ponoć cuchnie zgliwiałym serem, na wszelki wypadek katować nie będę. 😈
Ale czarny bez może być. Nawet czasem, jak mi się chce, robię galaretkę z czarnego bzu i cytryny. Całkiem to zjadliwe. 🙂
Życiorys tego wielokrotnego konwertyty zaiste fascynujący. 😯
Cierpiał na jakieś ADHD duchowe. 🙂
Kościół koptyjski to jest najbardziej pierwotny kościół chrześcijański, lub pewnie bardziej poprawnie wywodzi się z niego. Bardzo współczuję Koptom, bo są prześladowani w Egipcie nie tylko chyba z powodów religijnych.
Ja nie twierdzę, że sok rokitnika śmierdzi, tylko na pierwszej stronie, którą otworzyłam w tej sprawie, znalazłam to, co zapodałam, żeby uprzedzić o takiej możliwości.
Lisku, tutaj nawet tacy katoliccy wysoko postawieni duchowni sie zdarzaja. Niezapomniany przewodniczacy katolickiego Episkopatu Anglii, ktorego nazwisko mi chwilowo ucieklo ze lba.
Kilkanascue lat temu wykryto u niego bardzo pozno raka i wiadomo bylo, ze zostalo mu pare miesiecy zycia. BBC zrobilo z nim wywiad tuz prze smiercia, w ktorym powiedzial cos takiego: To jest wielka proba mojej wiary. Teraz wlasnie dowiem sie czy sam wierzylem w to co glosilem cale zycie innym – ze czeka mnie Inny Swiat. I nie jestem pewien jak sie moja wiara uchowa.
Bylo to jakies takie poruszajace swa uczciwoscia, ze Stara sie polakala sluchajac radia. A przeciez wydawaloby siue – co jej do Hekuby? Do dzis mysli o tym arcybiskupie i jego slowach.
Babilasie, prawda.
Żenia jest w dodatku kimś kulinarnie tak niezwykłym, że ma się ochotę wystąpić u Niej o tzw. притулок (kuchenny). 🙂
Jest teraz moda na rzadkie acz jadalne rosliny. Niektore sa juz bardzo popularne jak np peruwianska quinoa. My mamy swoja saskatoon berry, ale mowiac szczerze moge bez niej bardzo latwo zyc. Tak samo bez quinoa. O noni i rokitniku slysze poraz pierwszy. Jak bede w Warszawie (w styczniu) to sprobuje.
Kontynuujemy ten towarzyski wee-kend. Dzisiaj lunch u kolezanki z pracy mojego meza, z ktora bede dzielila pokoj w Hawanie (juz za pare dni za dni pare). Jest ona z pochodzenia Serbka. Ciekawe czy nam poda jakies serbskie danie.
Dla zainteresowanych Marszem Pokoju w Moskwie:
http://www.youtube.com/watch?v=mmxP6OKaLOY
Kocie, takie powiedzenie arcybiskupa rzeczywiscie wzrusza, bo to jest intelektualna uczciwosc. Dokladne przeciwienstwo plagiatorow i cwaniaczkow ktorych opisywal Babilas.
Jeszcze w sprawach pozywczych: poszukuje dobrego przepisu na drozdzowy makowiec, lub alternatywnie na ciasto makowe, tz cos ze stosunkowo mala iloscia ciasta a duza iloscia wilgotnej i nie rozsypujacej sie masy makowej (chyba juz kiedys o to pytalam, ale nie moge znalesc 😳 ).
Mar-Jo, wielkie dzieki!
W tej transmisji na zywo dwa razy dotad pojawil sie ciekawy watek. Otoz organizatorzuy ustawili bramki wykrywajace metal. I wszyscy maszerujacy w Marszu Pokoju musza przez nie przejsc. Wedle licznika w tych bramkach przeszlo juz ponad 15 tysiecy.
Bardzo trudno bedzie sklamac ze 2-3 tysiace.
Ja piekę wg mojej starej Kuchni Polskiej.
Zaraz zeskanuję i wrzucę.
Podlapalem ladne wyrazenie: „zwolennicy kampanii Krymnasza”, „prtowokacje Krymnasza”.
Lisku, tu jest pierwsza strona, następna dalej
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Bobikowo#slideshow/6061528883193597650
Pozwolą ludziom przejść spokojnie?
Taką masę makową można rozsmarować też na gotowych wałkowanych ciastach sprzedawanych w sklepach.
Największy problem leży chyba w rozwałkowaniu ciasta odpowiednio cienko, a drożdżowe i tak trochę wyrośnie jeszcze.
Najlepsze nadzienie jest w drugim przepisie.
Dzień dobry 🙂
Dla Liska. Dwa duże strucle z tego wychodzą.
60 dkg mąki
12,5 dkg masła
1/2 szklanki cukru
5 dkg drożdży
3 żółtka (białko zachować do smarowania rozwałkowanych placków)
1 szklanka mleka
cukier waniliowy
Nie robię zaczynu, drożdże rozcieram z łyżką cukru i czekam, aż się rozpuszczą. Ciasto rozwałkowuję cienko.
Masę makową kupuję gotową.
Siodemeczko, Kuchnie Polska mam, ale makowiec jakos wychodzi mi niezbyt ciekawie 👿 Sprobuje jeszcze raz.
Haneczko, wielkie dzieki, ale jak juz robie sama to musze wszystko (zreszta kupic masy i tak nie mam gdzie) 🙂
Lisku, piśnij a przyślę 🙂
Wielkie dzieki! 🙂 Gotowej masy tu nie sprzedaja, ale mak jest (i juz czeka), wiec bede sie bawic 🙂
Mnie wychodzą nieźle, a jak nie bardzo, to dlatego że upraszczam składniki lub rezygnuję z niektórych działań.
Zresztą w wielu przypadkach można modyfikować bez straty dla końcowego efektu.
Markot ma ciasta i duże doświadczenie.
ma dobre ciasta 🙂
Tak jakby w putinowskiej Rosji na jakikolwiek temat trudno było kłamać. 🙄
Mar-Jo, na czym polega kulinarna niezwykłość Żeni? Bo oczywiście wszystko, co niezwykłe kulinarnie, wzbudza moje natychmiastowe zainteresowanie. 🙂
Ja od dobrych kilku lat makowce robię wyłącznie w polskim sklepie, bo się w kwestii wypieków zrobiłem psem Bardzo Leniwym. 😳 Ale jak mi się jeszcze chciało, to ciasto robiłem z przepisu podobnego do Haneczkowego, tylko brałem pół kg mąki i 2 żółtka, jedno całe jajo, razem z białkiem – ciasto jest wtedy trochę ściślejsze i wałkować łatwiej. Ale nie są to różnice zbyt zasadnicze. Że w każdym przepisie nieco redukuję ilość cukru, chyba już nie muszę dodawać. 😉
Robienie masy makowej jest dość upsliwe, bo w wersji perfekcyjnej trzeba ten mak sparzyć mlekiem i 3 razy przemleć, a z kolei gotowe masy są dla mnie za słodkie, więc zawsze musiałem wybierać między wygodą a smakiem. W końcu ostatecznie wybrałem wygodę. 😉
Masa makowa lubi sobie golnąć kielicha (nie za wielkiego, lepiej ostrożnie dozować) rumu, koniaku, brandy, czy innego mocnego alkoholu, który się smakowo uznaje. Dla wilgotności dobrze jej też dokapać odrobinę słodkiej śmietanki. A spoistość po upieczeniu osiąga się białkiem. Można zużyć te białka, które zostają z drożdżowego ciasta, a wierzch posmarować już na zimno lukrem.
Dzień dobry wszystkim z Pieskiem powróconym na czele 😀
Z rokitnikiem miałam możność zapoznać się bliżej podczas pobytu na wyspie Usedom (Uznam), kilkanaście lat temu. Rokitnik jest tamtejszą specjalnością i spotyka się herbatki z rokitnikiem, nalewki z rokitnika itd itp. Herbatkę i nalewkę sobie sprokurowałam, nawet mi dość smakowały. Jak ktoś lubi kwaśne…
Za parę tygodni mam tam znów pojechać. Ale dojazd jest tak skomplikowany, że nie wiem, czy nie zrezygnuję…
Nadzienie – puszka masy makowej Bakalland wzbogacona dużą garścią rodzynek namoczonych w rumie, smażoną skórką pomarańczową i cytrynową oraz drobno posiekaną masą marcepanową. Ciasto drożdżowe z 500 g mąki, 150 g cukru, 2 jaj, 4 żółtek, 150 g masła, kostki (40 g) drożdży, kilku łyżek śmietanki i 6 łyżek rumu Na wierz lukier z soku cytryny, cukru pudru i kirschu.
na wierzch 🙄 ten lukier
„Na wierz” jest jakoś tak bardziej z duchem czasu. 😆
😆 😆
Cały przepis jest na wierz lub nie wierz 😉
Jak mam mak i siły przerobowe, to mielę i mielę, i mielę… A tłusty czarny olej kapie z maszynki na podłogę i miesza się z kroplami potu z mojego czoła… 🙄
Reszta jak wyżej.
A czy to musi byc mielone w maszynce? Nie mozna wrzucuc do blendera, ciach trach i po krzyku?
Nie zebym sie wybieral z pieczeniem makowca dla diabetyczki, ale z dziennikarskiej ciekawosci sie pytam
Ja raz spróbowałem takim mikserem z rurą i wyszła zupa makowa. 🙄
Odcedzic!
Może Lisek powinien podpowiedzieć komuś, żeby mak mielony sprowadzać.
To jest mordercze zajęcie, to mielenie maku. Przypuszczam, że ludność byłaby wdzięczna.Ostatecznie można na miejscu lokalnymi siłami uruchomić mielenie i dla potrzebujących postarać się o certyfikat koszerności.
Ale czy w Izraelu tyle osób piecze makowce, żeby taki numer się opłacał?
Z pewnoscia. Skoro uzywa sie maku do nadzienia hamantaszow , najbardziej tradycyjne nadzienie do ciasteczek, to i makowce robia.
Och!!! jak się cieszę, bo już miałem dać ogłoszenie do gazety, że zginął Bobik, jednak się wstrzymywałem gdyż widziałem, że taki Bobikopodobny gonił taką kudłatą obok mojej chałupy. Kudłata się znalazła i jakaś taka zadowolona no i dzięki Bogu Bobik też się pojawił.
Moja Stara dostala kiedys genialny tort makowy w prezencie – od jakiejs wdziecznej sluchaczki z Lublina. Corka jej, studentka, wyladowala na lotnisku z tortem w reku i potem wiozla go przez cale miasto do redakcji.
Tort byl wspanialy, musiala go zjesc z kolegami na miejscu, ale jak zaczela kroic to na samym koncu krojenia znalazla w srodku… sitko od maszynki do mielenia!
Wstydzila sie to sitko odeslac i chyba zrobilo glupio udajac, ze nic sie nie stalo. Ale ona sie bala jakos sprawic przykrosc sluchaczce i pewnie pozbawila ja w ten sposob calej maszynki. 🙄 Dzisiaj, jak twioerdzi by tak nie zrobilo.
A teraz dwie godziny szczescia, Najpieerw X Factor, a zaraz po nim Downton Abbey, pierwszy odcinek nowej serii.
Siodemeczko, wlasnie myslalam o tym – musze spytac sprzedawce czy to co mi sprzedal jest mielone czy nie, bo opinie sa podzielone 😀 Purimowe hamanki z makiem rzeczywiscie sie tu piecze, a nigdy nie slyszalam by ktos ten mak mell 😯
Co mi przypomina ze Andsol niedawno sie skarzyl na brak maku w jego rejonach. Andsolu, warto sprawdzic w zydowskich sklepach, jesli sa takie, pod koniec lutego, bo Purim w tym roku wypada z poczatkiem marca 🙂
Poza hamankami na Purim, mak w wypiekach nie jest tu szczegolnie popularny, choc w cukierniach przewaznie mozna cos znalesc.
Prawdziwa maszynka do maku, wynalazek Czecha Josefa Porkerta z 1911 roku nie ma żadnych sitek.
Tylko trzeba ją tak ustawić, żeby nie mieliła za grubo i nie za drobno, i to jest sztuka, którą mi trudno opanować 🙄
Jak za grubo, to wiadomo – przelatują całe ziarenka,ale lekko idzie. A jak za drobno, to idzie ciężko, a z maku wyciskany jest olej, bardzo cenny podobno, ale kapie na podłogę 🙁
Makowiec robię zatem tylko w długie zimowe wieczory 😎
Przed gotowcami zatrudniałam maszynkę elektryczną z drobnym sitkiem. A przed maszynką, w rodzinnym domu, byłam sam na sam z makutrą 🙄
Czy mielony mak moze byc sypki, czy to zawsze mazia?
Lisku,
rozcierając między palcami dobrze zmielony (utarty w makutrze) mak nie powinno się wyczuć ziarnistości.
Nie może być za duże i za małe to sitko. Ha, ha, ha.
Ja być może miałam przypadkowo dobre, ale nigdy nie miałam siły kręcić tego maku jeszcze raz, więc też z satysfakcją przyjęłam puszki.
Podejrzewam, że takie niezmielone ziarenka też mogą być stare, czy inaczej paskudne, więc lepiej świeży i zmielony z puszki.
Niezmielony się nie nadaje, Lisku, zobacz, co się dzieje z ziarenkami maku z bułki, wszędzie wchodzą w zęby i są twarde.
lisku, prawdziwe żydowskie sklepy są może w São Paulo, ale jeśli tutejsza FAO zadecydowała, że mak jest bronią masowej zagłady, to będą bronić Brazylijczyków do ostatniego ziarnka maku. W pewnym momencie uznali, że melisa jest groźna dla narodu i roślinka znikła. Wielka jest moc urzędowej wiedzy.
Tu jest zmielony mak w 12:30 min.
https://www.youtube.com/watch?v=CLd903EoNNA
Przepraszam, w drugiej minucie jest mielony mak na filmie.
jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA W SIATKOWCE !!!
Ewa Woydyłło o ks. Lemańskim. http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,16675105,_Tak__kuria_mobbinguje_ks__Lemanskiego__Na_stu_proboszczow.html?as=1 Mam nadzieję, że ksiądz to przeczyta.
Dobry wieczór 🙂
Wróciliśmy ze spotkania z Babilasami.
Uczta. Uczta kulinarna, ogrodnicza, towarzyska 😆
Przy stole z widokiem na cudowny ogród pełen róż, jesiennych dalii i innych piękności, słuchaliśmy opowieści nie tylko z ostatniej wyprawy do Izraela.
Na stole też był ogród 😉
Zupa krem z topinamburu z dodatkiem oliwy truflowej. Kapłon po walijsku z nadzieniem z glonów laverbread. Szpinak letni/nowozelandzki – trętwian. Kasza/trawa quinoa z dynią. Deser malinowy po szkocku. Słodycze i wina izraelskie. Zielona herbata chińska. Włoska anyżówka – bardzo mocna 😎
Jednym słowem rozpusta. Bardzo przyjemna rozpusta 😉
Powinnam odpokutować 👿 Ale idę spać 😎
Dobranoc Koszyczku 🙂
Na pewno, Ago.
Jest to umieszczone na stronie na FB, którą prowadzi przyjaciel i pełnomocnik ks. Wojciecha.
Pani Anna Wacławik-Orpik też jest przyjaciółką księdza.
Dobranoc, Jagodo. Uczta w istocie. 🙂
Moj mak jest sypki i ma wyrazne ziarenka, choc calkiem drobne. We wszystkich przepisach po hebrajsku, np w sieci, mowa o dosypywaniu „swiezego mielonego maku”, ewentualnie o moczeniu tego, juz zmielonego, w mleku; wyglada na to ze to co sie tu sprzedaje jest makiem mielonym, czy moze bardziej maszynowo siekanym na sucho. Trzeba bedzie jednak spytac sprzedawce co wlasciwie kupilam.
Wielkie dzieki za wszystkie instrukcje i rady!
Jagodo, nie wolno pokutowac za rozpuste, to psuje cala przyjemnosc 😆
Dobranoc 🙂
Wiadomość z Moskwy:
http://wyborcza.pl/1,75248,16681582,_Rosja_bez_Putina___Co_najmniej_25_tys__osob_protestuje.html
Mistrzowie świata!!!! 🙂
Pani Kierowniczko, czy rozpatrywała Pani wariant:
samolotem do Goleniowa; stamtąd pociągiem do Świnoujścia, prom, taksówka (kilka pln) do stacji kolei niemieckich (samo centrum Świnoujścia) i dalej mit DB po wyspie Usedom?
Bobiku, na czym polega kulinarna niezwykłość Żeni?
Prawie wszystkie produkty wyjściowe ma z własnej daczy (uczastok ma 1000 m2). Od ziemniaków po bakłażany, dereń, rokitnik, groch, fasolę, owoce. Tych 1000m2 obrabianych jest z najwyższą kulturą agrarną, bez sztucznych nawozów. Przykład? Po zebraniu ziemniaków wysiewana jest gorczyca. Fachowcy wiedzą dlaczego. Poza tym Żenia ma tzw. smak (przyprawy!), talent w rękach i kulinarną pamięć nie wymagającą żadnych przepisywanych przepisów. Nie stosuje żadnych półproduktów. Perfekcyjnie sprawia nabyte na bazarze ryby. Faszerowana ryba w jej wydaniu – cud!
Bakłażan – jadłam w chyba 6-ciu wariantach. Śni się po nocach… 🙂 Pielmeni robi w trakcie oglądania telewizji (200 szt; część zamraża. Zamrażarka u Niej 10-cio szufladowa!A w niej same skarby). Mój barszcz ukraiński i adżyka – nie do odróżnienia od „żeninych”. Cała reszta – szkoda gadać…
No tak, przegraliśmy. Ale jeszcze się podniesiemy.
Ja jestem ze szkoly Zenii i tez nie stosuje polproduktow, choc polegam na dobrach z targu a nie z wlasnego ogrodu. Wczoraj moja rumunska pedikurzystka poczestowala mnie wlasnorecznie zrobiomnym chlebem ze spelt flour z tzw zakuska, ktora zrobil jej maz. Zakuska jest prosta: ugrillowana oberzyna, odcedzona, ugrilowana czerwona papryka obrana ze skorki, podsmazona cebula, ugotowana ciecierzyca. Wszystko zmiksowane i doprawione,o dosc gestej konsystencji, po prostu niebianskie.
Jak tylko wroce z Hawany natychmiast robie zakuske i chleb.
Makowcow ani zadnych ciast nie pieke, ale mielony wlasnolapnie mak MUSI byc lepszy od makowej mazi ze sztucznymi aromatami, w puszce, ktora jest sprzedawana u nas jako wklad do makowca.
Tort makowy jest pyszny!!! Przypomina mi tort o ktorym pisze Kot. Jadlam go raz, we Wiedniu, Panie Dziejaszku. Jakas zupelnie przewspaniala kawiarnia, Central, Trocki tam bywal min… Bylo to jakis tuzin lat temu, ech lza sie kreci. Ale pamietam ten mak, bo malo krora kuchnia ceni i uzywa mak. Mak to takie wsponienie dwudziestego i dziewietnastego wieku!
Polska znowu wygrywa w siatkowke. Uwielbiam ten moj szkolny sport! Moze nastepnym razem andsolu!
Dzień dobry 🙂
Suka popełniła tomik , a poza tym w przyrodzie bez zmian
kawa
😳 coś z tą moją kawą nie tak się wkleiło
Kawa z rikszy (dzień dobry):
http://i.iplsc.com/-/0001RNNTT0JOS1QO-C209.jpg
Dzień dobry 🙂
Irku, gratulacje dla Suki. 😀 Popieramy twórczość w ogóle, a już twórczość Naszych to w ogóle, w szczególe i pod każdym innym względem. 🙂
Mar-Jo, ja Żenię świetnie rozumiem. 🙂 Korzystanie z przepisów przy gotowaniu tylko ogranicza Ducha Kulinariów, który pisane zasady może znać, ale w końcu i tak polata, kędy chce. 😎
Własne, niewymęczone podróżami i więdnięciem w sklepie produkty, to oczywiście rzecz wspaniała, ale to się ma albo nie ma. Ci, którzy nie mają, mogą tylko szukać jakiegoś w miarę przyzwoitego źródła.
Natomiast z półproduktami nie całkiem jestem pewien, o jaki ich zakres chodzi. Czy, powiedzmy, tzw. kupny makaron czy ciasto francuskie to już są te „nieprzepisowe” półproduty? Bo jeżeli tak, to ja jestem za omijaniem przepisów. 😈 Różnica w smaku nie jest dla mnie na tyle duża, żeby mi warto było poświęcać mnóstwo czasu na wykonanie własnych kluch, które w dodatku nie zawsze muszą wyjść lepsze.
Z różnymi innymi pół- czy ćwierćproduktami mam podobnie. Była np. w mym życiu taka chwila, kiedy swobodnie rozwinąłem skrzydła sosowe, dzięki odkryciu gotowego zagęszczacza do sosów. Wcześniej zawsze się czułem skrępowany przepisami, bo tak całkiem na oko trudno było osiągnąć pożądaną gęstość sosu. A odkąd używam zagęszczacza – no problem. Tego dosypię, tego doleję, tamtego wciepię, a jak mi na końcu gęstość wyjdzie nie taka, zawsze mogę ją zagęszczaczem podregulować, bez zmiany smaku. Więc ja się na niektóre ułatwiacze życia kuchennego zanadto nie wybrzydzam, bo mam z nich niewątpliwe pożytki. 😉
Króliku, im bardziej się czuję pourlopowo, tym bardziej zaczynam Ci zazdraszczać cieszenia się na Hawanę. „Cieszenie się na” to chyba najprzyjemniejszy okres z całego urlopu. 🙂 Jeszcze w nim nie ma ani odrobiny melancholii, że czas upływa i koniec już zbyt blisko. Bo zbyt blisko jest właściwie od pierwszego dnia wakacji. 😉
No i w sumie Putin właściwie dostał to, czego chciał: 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16682513,Poroszenko__Ustawy_o_statusie_Donbasu_zlagodzily_konflikt.html#BoxWiadTxt
Mnie się chyba jeszcze nigdy nie udało zastosować dokładnie do litery przepisu 🙂 Po części dlatego, że tak po prostu mam, a po części z musu, bo muszę zastępować czymś innym składniki, na które ja bądź Zosia mamy alergię. Przez tę alergię jestem też zmuszona rezygnować z większości gotowych półproduktów. Nie wyobrażacie sobie, do czego potrafi być dodawany seler. W każdym razie przez ten nieszczęsny seler, jeśli do czegoś ma być dodana choćby łyżka bulionu, muszę tę łyżkę bulionu ugotować samodzielnie. Ponadto jaja kurze zastąpić przepiórczymi, mąkę glutenową zastąpić bezglutenową, masło oliwą, wyrzucić wszystko, co mleczne i gotowe 😎
A na serio, to czasem mam dość takiego gotowania 👿
Bry, Koszyczku. 🙂
Wyrazy dla Vesper.
Chciałabym, żeby Ukrainie udało się odbudować państwo.
Irku, gratulacje dla Suki. 🙂
Bardzo współczuję Vesper i innym alergikom, zwłaszcza „wieloczynnikowym”. 🙁 Ja nie jestem w gotowaniu ograniczony niczym poza własnymi umiejętnościami, gustami domowników i czasem kasą, a i tak te dwa ostatnie limity wydają mi sią nieznośne. 👿 Choć przecież nie są całkiem nie do przeskoczenia – domowników mogę czasem zmusić do zjedzenia tego, co mnie smakuje, mimo że im nie bardzo, a kasę na kawior i trufle jednorazowo można jakoś wykombinować, zarządzając tygodniowe jedzenie kaszy. 😉
Niestety, ominięcie alergii już nie jest takie proste. Nawet profilaktyczna konsumpcja antyhistamin gwarancji nie daje. 🙁
Gotowanie dla alergików to jest zaiste wyzwanie. Już wegetarianie mogą skomplikować życie, a weganie… 🙄 Jeśli cała rodzina jest na jednej diecie to OK, ale uwzględnianie różnych życzeń i ograniczeń to jest dopiero ekwilibrystyka 🙄 Nawet o koperku pamiętać, żeby nie sypać do wspólnej mizerii, tylko podać osobno 🙄
Moja przyjaciółka czekała w Boże Narodzenie cierpliwie na wyjazd swojej wegańskiej córki (nie pozwalała nawet na prawdziwy miód) aby z synem upiec „porządny” makowiec 😉
Dokładnie według przepisu Bezglutenowo, bezselerowo, ale z masłem i śmietanką 🙁
Cykorię i sos rozpoznałem, ale jak się nazywa ta wyspa na środku? 😉
To jest bezglutna wyspa 😎
bezglutna wyspa, podoba mi się 😆
Oficjalna nazwa jest bardziej hm… hau(t)kuzyńska 😉
Pozwolą Państwo, mousseline de poisson avec beurre blanc 😎
Wobec tego bezglutność jest właściwością tej wyspy, ale oficjalna nazwa brzmi Wyspa Muślinkowa. Znaczy, że jak ktoś ją zobaczy, idzie mu ślinka do ust na sam widok. 🙂
Udało mi się całkowicie rozpakować torbę podróżną i powtykać wszystko na swoje miejsce. Z czego wnioskuję, że postępu jednak nie da się zatrzymać, nawet przy pomocy Niechcemisia. 😈
Mój Chcemiś przymusił mnie do postarania się o śliwki i ciasto francuskie i zrobienia z nich tarty śliwkowej 🙄 Jest w piecu.
Markot i jego wypieki! Na sam widok krew zalewa i chce sie porzadnie podrapac. 👿
Wyobrazam sobie juz te tarte ze sliwkami. Uch!
Sorry, Kocie 🙁 Właśnie wyszła z pieca
Krzywa jakaś
Wcale nie krzywa, piekna! 🙂
WYjasnila sie sprawa mojego maku. Rozmowa w sklepiku wygladala tak:
– Czy ten mak ktory kupilam u ciebie byl mielony?
– A czy prosilam bym go zmielil?
– Nie.
– Wiec nie byl.
Okazuje sie ze sprzedawca posiada przemyslowa, kompaktyczna maszyne do mielenia i robi to na miejscu (moze 10 sec cala zabawa), wychodzi zupelnie gladko i akurat moment przed zwilgotnieniem miazgi od wlasnego oleju. Ha! 🙂
(I ten poprzednio kupiony zmieli mi tez 🙂 )
Prawde powiedziawszy w srodku ta maszyna wyglada po prostu jak magimix.
Vesper, wspolczuje alergii na zywienie, to rzeczywiscie brzmi skomplikowanie (czy jajka przepiorcze sa latwo osiagalne w duzych ilosciach? ).
Irku, gratulacje dla Suki!!
Znalazlam przypadkiem na tubie swietny film, co prawda widzialam go milion lat temu, ale chyba sie nie zestarzal (nalezy wlaczyc angielskie napisy)
http://www.youtube.com/watch?v=Tg5n5Rn79_4
Czuję, że mnie Chcemiś na tartę ze śliwkami ogarnął.
Do Liska – jajka przepiórcze są w ciągłej sprzedaży.
Matko, piszę nie pytana, a przecież nie wiem, czy u Vesper też są w ciągłej sprzedaży. 🙁
Przepraszam.
No i faktycznie, tarta krzywa jAKAS i nadaje sie wylacznie a la poubelle!
Tak, jajka przepiórcze są w ciągłej sprzedaży w pobliskim sklepie. To akurat najmniejszy kłopot. Na szczęście 🙂
Dziękuję za wszelkie wyrazy. Ekwilibrystyka uwzględniająca indywidualne diety domowników oraz ich wszelkie awersje sprawia, że planowanie posiłków strasznie mnie zużywa. Ale gdyby nie dieta, nie wpadłabym na to, że krem czekoladowy można zrobić na bazie awokado, zamiast na maśle 😎
I dlatego ta bardziej krzywa połowa została już zutylizowana, bo wstyd to dłużej trzymać 🙄 Mordechaju 😉
Teraz udaję się ze spuszczoną głową do sortowania kartofli, to jest akurat zajęcie, które trudno spartolić. Chociaż… Nie pamiętam już, która odmiana jest która, poza niebieskimi i czerwonymi 🙄 Trochę będziem zgadywać, bo tych blond jest 5 odmian. Albo 6…
Mój Chcemiś jest okropnie wredny, bo ze śliwkami uznaje tylko ciasto drożdżowe, które musi wyrobić własnymi łapami (nie dał się zachęcić nawet tym, że francuskie u Markota tak apetycznie wygląda). 👿 Rzecz jasna kończy się to najczęściej spektakularną przegraną z Niechcemisiem. 🙄
Zastanawiam się, czy tego filmu od Liska nie obejrzeć ambitnie w oryginale. 😎 Ale i tak nie posiadam teraz półtorej godziny do dyspozycji, więc na podjęcie decyzji mam trochę czasu. 😉
Lisku, jeżeli ten mak nie był przed zmieleniem parzony mlekiem, koniecznie dodaj do masy troszeczkę słodkiej śmietanki.
Dzień dobry 🙂
Oświadczam, że odpadam i się pogrążam. Na początek w kompleksach, a potem się zobaczy w czym by tu jeszcze. Z pewnością nie w takich kulinariach 🙁
A ta zupka z krewetkami zaraz za tarta, to co? Wyglada mi na cos z mlekiem kokosowym. 😈
Haneczko, wez sie w grasc! Nie damy sie zdeptac Markotowi i jego wypiekom!
A mnie tam Markot może deptać spokojnie. 😆
Lubię oglądać owoce cudzego trudu. 🙂
A jak jeszcze ładnie wyglądają.
Drożdżowe ze śliwkami? A proszę bardzo
Jak zechcesz, Bobiku, to podam Ci przepis. Mam chytrą metodę na mieszenie – tymi wiertarkami od miksera. Bo to ciasto i tak powinno się wybijać drewnianą kopyścią, a nie ręcami, takie bardziej luźne jest. A rośnie najlepiej w piecu z włączoną lampką.
Kocie,
zupa jest wykombinowana bez przepisu, ale tak po tajsku – imbir, czosnek, cebula, pasta curry, marchewka, resztka kapusty pekińskiej, mleko kokosowe, pod koniec garść liści szpinaku (może być mrożony) i krewetek, hotovo. Łodyżka trawy cytrynowej, jak kto ma pod ręką, też może być, na początku. Na koniec wyjąć.
Mordko, podziwiam i chylę czoła. Nie tylko przed Markotem. Nie doskoczę i nawet nie próbuję. Będę haneczkowo garkotłuczyć, to umiem 😎
Niechcemiś odpowiedzialny za niepieczenie ciast ma moje pełne wsparcie. Niejedzenie ciast jest wystarczająco trudne, kiedy się ich nie piecze, niejedzenie upieczonych zupełnie by mnie przerosło. 🙄 Piekących pięknie i smacznie i umiejących jeść z umiarem podziwiam niezawistnie. 🙂
Irku, gratulacje dla Suki. 🙂 Natomiast tomik chyba jeszcze nie trafił do sprzedaży, trzeba będzie poczekać.
Dzięki, Markocie, ale ja na ciasta drożdżowe mam takie przepisy z rodzinnych zeszycików (babka drożdżowa od Niny dobra, placek z kruszonką cioci Toli, paluszki Jadzi do barszczu na święta…), które mogę już wykonać nawet przez sen. 🙂 Oczywiście łapkami od miksera, bo na własnołapne ugniatanie jestem nie tylko za leniwy, ale też mam za słabe przeguby i padają mi po kilku minutach. Tylko że ten Niechcemiś nawet do miksera często mi broni dostępu. 😉
No, nie powiem, pryjemnie brzmi ta zupka tajska. Po wyrzuceniu marchewki i wrzuyceniu kielkow sojowych, moze sprobuje. Jutro.
Kuchnia dalekowschodnia jest w ogóle genialna do upychania nędznych resztek z lodówki. I mam nadzieję, że nie zabrzmiało to pejoratywnie. 😎 Jak ja mówię mojej rodzinie, że dziś na obiad będą chińskie czy tajskie nędzne resztki, to się wszyscy radośnie oblizują. 🙂
haneczko, jak już będziesz dobrze pogrążona i blisko dna to proszę, uważaj, żeby mnie nie podeptać. Po pierwsze to masa do pierogów ruskich zwijała się jakby miała w środku czarną dziurę (już wiem, nie powinienem był dodać jajka) a po drugie czemu wszyscy się przyjaźnią z Chcemisiem a mnie on nie lubi?
No co Ty, Andsolu, jacy wszyscy? Ja przecież cały czas się żalę, że Chcemiś mnie ostatnio starannie unika. 😥
Wlasnie poszedlem naprzeciwko i nabylem wszystie resztki do tajskiej zupy w supermarkecie: mleko kokosowe, krewetki, tajska zielona curry, pok-czoj i kukurydze , obie w wersji „baby”, nowa glowke czosnku, bo mi wyszedl, peczek szczypiorku. W lodowce mamy kielki z przedwczoraj, wiec moze sie jeszcze nadadza. Dzis wyjatkowo nie bylo trawy cytrynowej posrod ziol. Ale moze jeszcze jutro podlapie.
Jakos bardzo mi ta zupka podzialala na wyobraznie. No i powinienem dbac o siebie – z braku innych dbajacych o mnie. 😈
O, zapomnialem, ze kupilem tez swiezy korzen imbiru – bardzo wazny dodatek.
Tak trzymać, Kocie! Choćby nie wiem ile osób o nas dbało, zawsze warto im trochę pomóc. 😎
Na naszym herbie rodowym, Ago, wypisana jest dewiza: Nikt tak o Kota nie zadba, jak sam Kot o Siebie zadba!
F. również hołduje tej dewizie. Kiedy robi się tak głodny, że po prostu z głodu umiera, ponieważ ostatni posiłek był całe pół godziny temu, rozpoczyna pod drzwiami Kampanię na Rzecz Wypuszczenia Kota na Dwór. Celem, jak rozumiem, właśnie Zadbania o Siebie.
To jest Uniwersalna Dewiza Kota. Bo Kot jest bardzo dbajacym stworzeniem z samej Swej natury.
Oczywiście. I dlatego Rozważny i Pragmatyczny Kot powinien prowadzić podwójne życie. Czyli poza Podstawowym Domem Kota, musi znaleźć sobie Dom Zastępczy, do którego zawsze można pójść i popłakać, że jest się Głodzonym Kotem. Znalezienie takiego Domu nie jest rzeczą prostą. Musi on znajdować się na tyle blisko, by można było wyskoczyć na szybką przekąskę, ale na tyle daleko, by Personel z obydwu domów się ze sobą nie spotkał.
Myślę, że F. Znalazł już Dom Zastępczy. Ilekroć patrzę z góry na jego boczki, jestem w zasadzie pewna, że tak musi być. Boczki F. przypominają bowiem kształtem boczki krowy, a nie ma takiej siły, by na garnuszku mame wyhodować sobie krowie boczki.
Babcia T. mojego syna też prowadzi Dom Zastępczy, wielki, piękny czarny kot sąsiadki pomieszkuje u niej, zwłaszcza w kuchni dobrze się czuje i nigdy nie odchodzi z kwitkiem.
Laskawie daje się casami pogłaskać, ale z miną tak wyniosłą, że wszyscy wiedzą, jaka ich nadspodziewana łaska spotkała.
Zadziwia mnie tek kot, bo wchodzi okiem nie mrugnąwszy na nieznane osoby i przemieszcza się od niechcenia.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
„…jesień idzie , nie ma na to rady…”
… i herbata 🙂
Furkot bigaMameista 🙂
Dzień dobry 🙂
Pręgowana to chyba jest nawet polimamistką, do tego stopnia umie zadbać o siebie. 🙄 Podejrzewam zresztą, że jedną z Mame Zastępczych jest Przyjaciółka Bobika, zdrajczyni jedna. Do mnie to się przymila i obrywki przez żywopłot mi podstawia, ale na boku, w domu, konkurencję przyjmuje. 👿
Oczywiście zawsze po powrocie w pielesze P. jest okropnie głodna i robi wrzask, że już, natychmiast ma się jej podać (nic nie jadłam, nic nie piłam, głodna jestem, głodna byłam…), ale jeżeli nie dostanie jakiegoś wybitnego specjału, tylko normalne żarcie, ostentacyjnie je olewa, pokazując całym Kotem, że podczas wypraw nie takie rzeczy jada. Kozucha Kłamczucha po prostu. 👿
Przyznaję, że dotychczas ulegałem stereotypom i nie byłem najlepszego zdania o umysłowości bokserów. 😳 Sam wybór takiej dziedziny sportu, która polega na laniu się po pyskach, wydawał mi się nienajlepiej świadczyć o wybierającym, a wypowiedzi tytanów mordobicia moje uprzedzenia nieraz potwierdzały i wzmacniały. Aliści Michalczewski potrafił mnie pozytywnie zaskoczyć, nokautując przy okazji mój bokserski stereotyp, co – o dziwo – szalenie mnie ucieszyło. 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16688749,Michalczewski_u_Lisa__Gdyby_moja_corka_byla_lesbijka_.html#BoxWiadTxt
Skąd my to znamy? 🙄
Kiedy w domu kot gardzi normalnym kocim żarciem, a sąsiedzi patrzą na nas coraz podejrzliwiej i są blisko wezwania towarzystwa opieki nad zwierzętami, bo u nich ten kot pałaszuje ziemniaki puree 😯 jakby od tygodnia nic nie miał w pysku 🙄
U nas ten polimamizm Pręgowanej bywa czasem poważnym problemem, bo ona jest alergiczna na ziemniaki, baraninę, tudzież pchły i kiedy znowu zaczyna być cała w strupach, nigdy nie wiadomo, czy należy przeprowadzić przedterminowe odpchlenie, czy po prostu się u jakiejś Zastępczej Mame gruli obęckała, albo jagnięcym kotlecikiem została poczęstowana. A ponieważ nie raczy powiedzieć, u kogo jada, nie ma możliwości poinformowania żywiących o jej przypadłościach. Ni ma letko. 🙄
A Kozy to wolno postponować? 👿 🙄
Od „kłamczuch” wyzywać? To tak ma wyglądać solidarność między zwierzęca? 😯 🙁
Mame Furkota zaczyna dojrzewać do zrealizowania pewnego pomysłu. Kiedyś w rozmowie z tate Furkota wpadła jej do głowy myśl, żeby wydrukować zdjęcie F. i wielkimi literami napisać „Prosimy NIE dokarmiać tego Kota. On ma Dom i dobre jedzenie w misce, tylko jest OBŻARTUCHEM” I powiesić kilkanaście takich plakatów w najbliższej okolicy. I jeśli F. się nie opamięta, to mame mu właśnie taki numer kiedyś wytnie.
Lament o jedzenie od samego progu i olewanie normalnych chrupek to jest nasza smutna codzienność. Albo domaganie się wyjścia wieczorem, a potem płacz, że się jest na zewnątrz, gdzie wiatr i słota, zamiast u mame na kolanach, gdzie sucho i ciepło.