Przygody Osiołka Frywołka
W mieście P. osiołki kują,
więc Frywołek zaiwaniał
poprzez drogi i bezdroża,
by się dostać do… no, właśnie do tego miasta na P.
Bowiem go przekonał kuzyn,
co pochodził aż z Kalkuty,
że bez przeszkód może osioł,
być na cztery nogi kuty.
Szedł Frywołek zakosami,
przeszedł Wisłę, przeszedł Wartę,
a gdy znalazł się u celu,
był już wtorek, czy też czwartek.
Kiedy zerknął dookoła,
krzyknął: „tu zostanę właśnie!“
bo zobaczył za zakrętem
ogród niczym z oślej baśni.
Ciche były w nim zakątki,
oraz żarcie, co zachwyca,
a w dodatku na wybiegu
stała jeszcze cud oślica.
Ruszył osioł do niej pędem,
pieszcząc w myślach taki wątek,
że z tą damą zafunduje
sobie parkę cud oślątek.
Potem, bez najmniejszej zwłoki,
z drugą parką będą śpieszyć,
aż zapełnią kraj osłami
od Szczecina aż po Cieszyn.
Już miał zabrać się do dzieła,
gdy oślica ryknie: „hola!
A co będzie, gdy nas przy TYM
zoczy Polka albo Polak?
Wszak wiadomo, że tak bardzo
nic nie szkodzi polskiej nacji,
jak najmniejszy choćby przejaw
tej… wstyd mówić… kopulacji.
Jedna mi mówiła radna,
co widziała tę szkaradę,
że od TEGO dziatwa traumę
ma pięćdziesiąt lat z okładem.
Pan B. o TO ma pretensje,
mleko się od TEGO kwasi,
a siatkarzy bierze słabość
i już nie są górą nasi.
Wprawdzie ponoć nawet słonie
da się do TYCH skłonić kroków,
ale taki słoń, wiadomo,
lubi tylko raz do roku
i to w celu mienia dziatek,
nie, by zdrożną mieć przyjemność,
a jak mniemam, ty powyższą
masz mieć właśnie zamiar ze mną!“
Tu Frywołek się zawstydził,
mina zrzedła mu paradna,
„nie wypada, skoro dziatwa…
skoro naród… skoro radna…“
Chlipiąc udał się na stronę,
pełne skruchy mrucząc słowa:
„chcę być bogobojnym osłem,
nie chcę wstrętnie kopulować!“
Na oślicę już nie spojrzał,
choć wdzięczyła się pod płotem
i był wstrzemięźliwszy niźli
przerobiony Harry Potter.
Próżno mówił mu demograf,
że decyzja to nie w porę,
bo Frywołek jej się trzymał
z wielkim, oślim wręcz uporem.
Zamiast życie wieść rodzinne,
szedł samotnie gdzieś na grzybki,
toteż przyrost naturalny
zaczął spadać w tempie szybkim.
Było jasne, że cud tylko
może uratować sprawy
i cud raczył się wydarzyć,
bo miał taki miły nawyk.
Choć Frywołek nasz TE rzeczy
przestał robić, chcąc być w porzo,
jakimś cudem nadal w kraju
osły się aż nadto mnożą.
Bobik, to jest TAK PIEKNA bajka, ze az mnie szlag trafia, ze nie ja ja wymyslilem. Ale tak, masz racje – przyrost naturalny oslow niewiele ma wspolnego z kopulacja, ale zalezy od jakiejs sily wyzszej, ktora kaze sie im mnozyc z morowego powietrza.
Tarasewicza jesiennego spotkałem
Ta bajka to nie dobranocka 😈
😀 😀
Czy bedzie tez wersja z happy endem…? 😳 🙂
Nie widzę żadnych przeszkód dla zbiorowego dopisywania dalszego ciągu, a nawet dalszych ciągów przygód Frywołka, również takich z happy endem. Makuszyński też ciągnął przez ileś ksiąg. 🙂
Bardzo dobra wiadomosc: kolejny Sezon Smolenski zostanie zainagurowany w pazdzierniku Trzecia Doroczna Konferencja Naukowa pod auspicjami Norwida.
Troche mi zal Norwida, ale moze to znaczy, ze bedzie duzo poezji. Jak zabraknie to Bobik dopisze.
Sezon zapowiada sie ciekawie. Szykujmy parowki i puste puszki po piwie.
Poezję smoleńską mogę dopisywać tonami. Wystarczy złożyć zamówienie na konkretny kawałek. 😎
Dobry wieczór 🙂
Bajka śliczności, tylko szkoda, że niebajka…
Vesper, bierz przykład z Jotków. To znakomicie wyszkolony Personel, który świetnie wie, gdzie jego miejsce, tzn. brak miejsca 🙄
Przyznaję, przywitałam się z Kotami i pogłaskałam Szamana, pytając o pozwolenie Jotkę i Kota. Nie przyznaję się do kiciusiowatego języka, nie używam 🙂
Biedny Norwid 🙁
Norwid pasujący, jak się weźmie lecący fortepian… 🙄
w gmle…
Bobiku, szapobasy as usual 😆
Wnioskuję o specjalne kombatanckie ordery, odznaczenia i stosowne apanaże dla Kota i Jego Starej 😎
Jeszcze nie postawiłam stopy na londyńskiej ziemi a już mnie zdążyła wykończyć tamtejsza hydraulika 👿
Zaczyna do mnie, powoli, docierać zasadność kultu Hydraulików 😉
kubanskie sprostowanie/wyjasnienie:
Kuba wyspa jak wulkan goraca. Jasne, ze ja bym nie rekomendawala kubanskiego sytemu nikomu, nikomu, nawet Jamajce, Republice Dominikanskiej czu Haiti. I nie mam zadnych zludzen, ze trzymanie ludzi w klatce, ktora nawet wcale nie jest zlota, jest dla Kubanczykow z jakiegos powodu korzystne i dla ich dobra. Kazdy Kubanczyk, z ktorym rozmawialismy chcialby z Kuby wyjechac, wszyscy sie boja otwarcie mowic, medycyna nie ma nowoczesneh diagnostyki ani urzadzen (moze ma dla niektorych, ale nie w powszechnym uzywaniu), w centralniej ksiegarni w Hawanie jest moze ze 100 ksiazek, nie ma dostepu do internetu, do smart phones, do gazet ani magazynow, nie ma sklepow spozywczych,ani innych, a jesli sa to pozal sie Boze, benzyna jest nieoczyszczona i gryzie w oczy, wychodza w stolicy ze dwie czarno-biale kilkustronicowe gazety (jedna to dziennik, druga to tygodnik). Na Kubie sa slumsy. I nie wiem jak mozna bylo ich nie widziec w Hawanie. Co nie zmienia, ze ludzie tu jednak sa swietni, miasto jest swietne. Bardzo bardzo szkoda tych ludzi na ten glupi system. I naprawde nie mozna traktowac serio kubanskich statystyk. Jezeli cos mi sie podoba czy robie jakas obserwacje to nie w sensie czy to jest lepiej czy gorzej niz w jakis innych God forsaken places, albo ze pozytywna obserwacja jakos usprawiedliwia ten okropny system. Jest tam pewnie lepiej niz w Korei Polnocnej. Nota bene, nikt nie wie gdzie jest rezydencja Fidela czy Raula. Pokazuja sie z rzadka, szczegolnie Raul ma malo do powiedzenia. Siedza pewnie pochowaniw bazach wojskowych Kto chce niech zajrzy w statystyki sprzed rewolucji Castro i sie przekona, ze Kuba nie byla wcale taka wtedy zacofana. Muzyka, balet, architektura, malarstwo, szachy, literatura kwitly.
Piękna 😀 szkoda-że-nie-bajka 🙁 o gnębieniu oślej konkurencji. 😈
Pieknie powiedziane, Drogi Kroliku.
No bo tak w ogóle trzeba kogoś bardzo nie lubić, żeby mu życzyć castracji. 😎
Cały Palikot 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16735901,Klub_TR_poprze_rzad_Kopacz__Palikot__Jak_Boga_kocham.html#BoxWiadTxt#BoxWiadTxt
Jagodo, a w jaki sposób londyńska hydraulika załatwiła Cię jeszcze przed wyjazdem? 😯
Palikot zachowal sie z wdziekiem.
Ekspose pomimo wielu malo konkretnych ogolnikow mi sie podobalo z wyjatkiem tego co powiedziala o gornictwie wegla. Co to znaczy, ze rzad bedzie chronil polski wegiel przed „nieuczciwa konkurencja”? Polskie gorbictwo jest brudne. niewydajne, niebezpieczne. Konkurencja w postaci innych zrodel paliwowych, mniejs skazajacych srodowisko i nie wystawiajacych gornikow na choroby i nieraz smierc, bardzo by mu sie przydalo. Ale wszystkie rzady po kolei baly sie gornikow utrzymujac kopalnie, , ktore sa stare, wyeksploatowane a zapotrzebowanie na swiecie na wegiel maleje. Wiec to mi sie naprawde nie podobalo.
Ale inne rzeczy owszem.
Było zaskakująco ciekawe, a to już bardzo duży plus.
Ale chyba jej za kazdym razem trzech autorow nie bedzie pisalo wystapien? Chyba, ze ich zatrudni na stale, co nie byloby zle. Nie kazdy potrafi przemawiac i wtedy lepiej kogos poprosic zaopatrzywszy go w „rybke” jak sie to nazywa w branzy.
Co to jest rybka?
Kocie, konkurencja w postaci „innych źródeł paliwowych” w Polsce to jest ruski gaz i ruski węgiel.
Trzy razy nie wpuściło mi historii o londyńskiej hydraulice 👿
Wysłałam Ci ją, Bobiku, pocztą. Wrzuć, proszę, ręcznie na blog 🙂
Jak mnie załatwiła londyńska hydraulika?
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno. W bardzo korzystnej cenie, zarezerwowałam studio w Keningston & Chelsea. Cieszyłam się jak nagi w pokrzywach 😉
Porobiłam stosowne plany. W tym odbiór przez autobus na wycieczki za Londyn z sąsiedniego hotelu, itd.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Wczoraj dostałam maila z hotelu:
Unfortunately in the last 24hrs we have had an unforeseen serious flood, caused by the bursting of a major pipe, which has affected the electricity throughout our property, to such an extent we have had to cancel all of our reservations arriving this week.
I dalej prośba o zrozumienie, gotowość pomocy w znalezieniu innego hotelu i propozycja 25% rabatu przy następnym pobycie.
Po wyrecytowaniu wszystkich brzydkich słów jakie znam, napisałam do booking.com, z którego usług najczęściej korzystam.
Stanęło na tym, że zaproponowano mi większe i droższe lokum w Hammersmith. Różnicę w cenie pokryje Chelsea. Musiałam się spieszyć z rezerwacją, bo to było ostatnie studio.
Niby wszystko w porządku, ale zadbano o to, żeby nam nie zabrakło wrażeń 👿
W czterogwiazdkowym hotelu
Godziny pracy recepcji i odbioru kluczy:
– od poniedziałku do piątku 09:00–22:00, sobota 09:30–18:00, w niedziele recepcja jest nieczynna.
Poza tymi godzinami klucze można odebrać w pobliskim sklepie Tipsy Toad pod adresem 91 Hammersmith Grove, Londyn, W6 0NQ. Sklep czynny jest codziennie od 07:00 do 23:00. Należy poinformować personel obiektu w przypadku przyjazdu planowanego poza tymi godzinami. Goście odpowiadają za klucze podczas całego pobytu. W przypadku wezwania obsługi do otwarcia apartamentu poza godzinami pracy pobierana jest opłata w wysokości 50 GBP.
My przylatujemy i odlatujemy w niedzielę. Żeby zdążyć na powrotny samolot, musimy wyjść z hotelu o 5 rano. Sklep otwierają o 7.00 🙁
I jak tu nie kochać londyńskiej hydrauliki? 🙄 😯 😉
W ramach myślenia pozytywnego zawiadamiam, że Hammersmith jest przynajmniej bardzo niedaleko od Mordechaja i jego Starej. Wiele bliżej niż Kensington. 🙂
A z hotelem i lotem też mieliśmy ostatnio taki numer, że – jak się dopiero po szkodzie okazało – ani tam, ani z powrotem nie było możliwości skoordynowania ich. W związku z czym spędziliśmy pierwszą noc w aucie, a ostatnią już przezornie w całkiem innym hotelu. Ale nie pozwoliliśmy sobie tymi drobiazgami zepsuć pobytu. 😉
Niekoniecznie, Markocie. Jest wiecej czyscuejszych zridel energii niz „ruski wegiel”.
Po to aby sie uniezaleznic od rosysjkiego gazu i wegla, nalezy znaczaco (!) podniesc t.zw. taryfy za zanieczyszczanie powietrza spalinami. Czemu Polska kategorycznie sie sprzeciwia. Ale innego wyjscia nie ma i tylko wtedy kiedy uzytkowanie wegla i ropy naftowej bedzie znacznie drozsze dla przemyslu niz jest obecnie zaczna sie powazne prace nad zmniejszeniem ich uzycia.
O czym wspominam juz bodaj po raz trzeci w tym miejscu.
Palikot nie zachował się z wdziękiem, tylko z wyrachowaniem, bo mu łódka tonie. Kto ciekawy niech sobie posłucha dzisiejszej rozmowy Janiny Paradoweskiej w Tok FM z godz. 8:00 tak od 10 min. mniej więcej.
Hartman chciał być prezydentem Krakowa i był jeszcze drugi kandydat, nazwiska zabyłam, Palikot poparł Hartmana, który nie miał żadnych szans, a ten drugi i owszem, poza tym miał duże poparcie w klubie i odeszli z klubu w liczbie 14 osób, dając jakby sygnał, ratuj się kto może.
Dlatego, podobno, Palikot wykorzystał okazję z wpisem Hartmana.
Bardzo dobrze zresztą Hartmana i całą sytuację podsumowała Pani Paradowska.
Ja te niby wdzięczne zaczepki Kopacz traktuję, jak rozpaczliwą próbę szukania oparcia.
Dla mnie i Palikot, i Hartman nie nadają się do poważnej polityki, a błaznów mamy nadmiar.
Myślę, że w sprawie zostawienia w niedzielę klucza w hotelu, bez wzywania obsługi i dobijania się do sklepu, będzie się można dogadać. Myśmy autko oddawali o 5 rano i ponieważ nikogo o tej porze nie było, pozwolono nam klucz wrzucić do skrzynki.
To znaczy nie Kopacz szuka oparcia, tylko Palikot u Kopacz.
No to zapytam jeszcze raz: co to jest rybka? 😉
Siódemeczko, dla mnie obaj panowie nie istnieją. Nie od teraz, od długo.
Jotce wyrazy współczucia. Nie wątpię, że się postawisz i będą, bladym świtem, pełzać u stóp.
W hotelach na koniec zostawia się klucze w drzwiach od pokoju, zewnętrzne powinny zamykać się same, a jeśli to jest karta magnetyczna, to ona zwyczajnie traci ważność o określonej godzinie. Można zostawić w pokoju.
Kocie, realia w Polsce są takie, jakie są. Konkurencją dla polskiego węgla jest węgiel ruski, który mimo dalekiej podróży z Syberii jest masywnie tańszy od polskiego.
Może w ramach sankcji zabronić tego importu? Putin się rozpłacze 🙁
Oczywiście, że są czyściejsze źródła energii, ale Polski na nie nie stać lub nie będą one obsługiwane przez tysiące wk….onych górników.
Jagodo, a może w Tym Drugim miejscu czeka Was bardzo miła niespodzianka, której nie zaznalibyście, gdyby nie wyspiarska hydraulika? 😉
Rybka to jest fakultatywny element wędki. 😎
Ja „rybkę” znałem jako określenie prowizorycznego, niekoniecznie sensownego tekstu piosenki – takiego, który kompozytor podrzuca tekściarzowi, żeby było wiadomo, ile sylab, gdzie średniówki, akcenty, itd. Ale w slangu radiowym pewnie to było co insze. 😉
Nie, Bobik. Twoje rozumienie „rybki’ jest prawidlowe i uzylem skrotu myslowego majac na mysli podrzucenie glownych tez wystapienia.
Stara uzywala okreslenia rybka w radiu gdy nastapila era cyfrowego zapisywania dzwieku i wszystkie „yyyyyyy….” , „eeeeee….” , „aaaaa…” pojawialy sie na sinusoidzie w ksztalcie rybki. Bardzio niewielu polskich rozmowcow nie uzywa w nagrywanej rozmowie „yyyyyyyy….”. Rybki nalezalo im starannie usuwac i wtedy kazdy mowil jak Cyceron i maz stanu. I mozna bylo wiecej tresci zmiescic w cztrech minutach. Na szczescie usuwanie rybek z sinusoidy bylo kaszka manna i nie trzeba bylo sklejac tasmy odlapnie.
Przestawienie się na niepolskowęglowe źródła energii bez konkretnych projektów, co zrobić z bezrobotnymi górnikami, to by był społeczny dynamit. 🙄
Dziękuję za wyjaśnienia
Społeczny dynamit i wielka krzywda wyrządzona społeczności Śląska. Podobna tej, którą w pierwszych latach demokracji wyrządzono wsiom, zamykając z PGR-y z dnia na dzień, bez żadnej propozycji dla pracujących i mieszkających tam ludzi.
Haneczko, my jesteśmy tutejsze, to mamy trochę inny ogląd. 😀
Jakoś nie było problemu z bezrobotnymi pegeerowcami i nie tylko.
Tutaj padła większość. W moim rodzinnym mieście wszystko. Bez pochylania z troską.
Dobranoc 🙂
Łajzie też dobranoc 🙂
Żeby było jasne – nie jestem zwolenniczką utrzymywania przy życiu przynoszących straty kopalń, tylko po to, by górnicy mieli gdzie pracować. Ale jeśli planuje się odejście od węgla jako podstawowego źródła energii, to trzeba wziąć pod uwagę koszty społeczne i tak to zaplanować, by nie skazać całego regionu na śmierć ekonomiczną i społeczną.
Bardziej nawet dramat niż dynamit, Bobiku.
Bo te kopalnie to często jedyny pracodawca utrzymujący całe miasta.
Trzeba bardzo długiego czasu, żeby część ludzi jakoś inaczej zagospodarowała życie.
To nie są ludzie, którzy mają w głowie możliwość innej pracy.
A odbiorcy węgla, zwłaszcza ludzność nie chcą płacić więcej, dlatego że polski.
Czy ktos moglby mnie oswiecic jak sie nazywa krygujacy sie przyglup robiacy wywiad z Julia Hartwig na tym nagraniu:
http://www.youtube.com/watch?v=iXl5WWcfDvo
Uprzedzam, ze cala pierwsza minute programu zajmuje „czolowka” , bardzo irytujaca.
Ja Pania Julie (wraz z Mezem) spotkalem ze dwa razy w zyciu i bardzo mi sie jako osoba spodobala, Ale tego wywiadu nie moglem sluchac.
No trudno. Bede musial przeczytac dluuugi wywiad przeprowadzony z Poetka przez Kume mojej Starej w zeszlym Roku. Kuma sie nie kryguje i przychodzi na rozmowe obcykana jak najlepsza prymuska, a z Pania Hartwig przyjazni sie od lat.
Najgorsze, ze twarz wywiadujacego jest mi bardzo znajoma, ale nie pamietam kto to jest.
Właśnie dlatego dynamit, że dramat. I po doświadczenich pegeerowskich popełnienie tego samego błędu po raz kolejny to już by była zbrodnia.
Wiesz, Kocie, że też nie wiem, chociaż ogladałam w tvp jego rozmowy ze znakomitymi, ciekawymi ludźmi i one są tam na tym kanale, który zapodałeś.
Nie wiem, ale to raczej okropnie męczący jegomość, mówi tak montonnie, sili się na jakieś piętra znaczeń, jakby tylko on i rozmówca wiedzieli o co chodzi.
Zamykanie kopaln mozna rozlozyc na lata i nie przyjmowac do pracy nowych gornikow w miare wykruszania sie starych.
A gornictwo wegla nie jest jedyna dziedzina, ktora odvhodzi w przeszlosc. Czesto jest tak, ze lepiej jest wyplacac bezrobocie i przestawiac na inne tory dzialalnosci gospodarczej pracownikow niz utrzymywac i doplacac do przemyslu, na ktory nie ma juz miejsca we wspolczesnym swiecie. Nieludzkie jest tez utrzymywanie kopaln, ktorych sie juz nie modernizuje, nie podnosi bezpieczenstwa pracy i czeka sie na kolejne zawalenie lub wybuch. No po prosu tego nie wolno robic ludziom.
Twarz mi zdecydowanie znajoma, Siodemeczko. Ale ten paskudny dran na A wymazal mi z pamieci kontekst.
Z tymi pegeerami to było tak, że w wielu miejscach przydzielono im do tych zajmowanych domów spore kawałki gruntu, ale nie było chętnych do zagospodarowania.
Bereś Stanisław, Kocie, profesor zresztą.
Kocie M.,
może to Stanisław Bereś?
Kocie, dużo kopalń już zamknięto wypłacając górnikom spore odprawy, ale mało który, chyba, bo nie znam statystyk, przeznaczył je na rozwinięcie jakiegoś własnego biznesu. Kupowali samochodowy, przepuszczali na głupoty lub nietrafione inwestycje, bo to nie są osoby, zwłaszcza starsze zdolne jakoś zmienić swoje życie.
Tak mi się wydaje.
Czytałam, że wielu ze Ślaska powróciło do swoich rodzinnych wsi.
No tak, Bereś. 😀
Dzęki, Dziewczynki. 🙂
Wypłacanie bezrobocia to na Śląsku nie jest rozwiązanie. Tam akurat etos pracy zawsze był bardzo wysoki, praca była rdzeniem tożsamości górnika, nie tylko źródłem zarobku. Odebranie tego tysiącom ludzi naraz to by właśnie był dramat i dynamit. Dla Śląska najpierw musi się wykombinować możliwość innej, niegórniczej pracy, a dopiero potem zamykać kopalnie.
Ciekawe kto pisał hasło w Wiki pana Beresia 😉
Opublikował 23 książki (4 przełożone na języki obce) i ok. 550 artykułów, szkiców i recenzji na łamach czasopism krajowych, emigracyjnych oraz zagranicznych. Zrealizował kilkaset odcinków programów telewizyjnych, 3 filmy dokumentalne, 6 wykładów multimedialnych..
Najpewniej on sam, Mt7, jak to często bywa.
A p. Julię bardzo lubię, to kobieta z klasą i, jak twierdzą niektórzy, lepsza poetka od swojego męża, Artura Międzyrzeckiego.
Chyba tak, Beres.. Ale dlaczego on uwaza, ze musi sie najpierw troche pokrygowac z Poetka, tak jakby odbiorcami tej rozmowy byly wylacznie jakies ciemne baby z zabitej deskami wsi, uwazajacy pisarzy za nierobow? Dlaczego infantylizuje odbiorce? Mozna zapewne rozmawiac z odbiorca, telewidzem prostymi sloiwami, unikac trudnych terminow krtytycznoliterackich czy popisywac sie wlasna wiedza, ale nalezy mu, odbiorcy jednak okazac minimum szacunku.
Etos pracy jest wysoki nie tylko na Slasku. Przydaloby sie troche etosu wladzy, ktora mowi: nie mozemy wam zapewnic w tych starych kopalniach bepieczenstwa pracy.
Podobno najwiecej wypadkow przy pracy na calym swiecie zdarza sie w rolnictwie, kiedys to gdzies czytalem.. Ale te wypadki sa najczesciej skutkiem ludzkiego bledu, chwili nieuwagi. Mozna ich uniknac. Ale w polskim gornictwie jest to wpisane w system. Pare razy zdarzalo mi sie ogladac w tv gornikow opuszczajacych kopalnie. Wygladaja dzis tak, jak ich pamietam w Donbasie w latach piecdziesiatych – liche skafandry, brak porzadnych kaskow, masek oslaniajacych przed wdychaniem pylu weglowego. Tak juz w Chile gornicy nie wygladaja, jesli pamietacie ten potworny wypadek sprzed paru lat.
Z klasa i bardzo piekna. Jakby nawet piekniala z latami, nie uwazasz?
Zgadza się, Kocie. Wprawdzie już dawno nie widziałam jej w realu, ale, sądząc po zdjęciach, to tak.
Pracy w kopalni nikomu nie zycze. Moj Ojciec uniknal takiej pracy (skierowany z wojska do odbycia reszty sluzby w zabrzanskiej kopalni), ale udalo mu sie jakos. Bardzo dobry jest film Margaret`s Museum (z Helena Bonham Carter)o pracy w kopalniach w Cape Breton (Nova Scotia). Kopalnie czesto sa prywatne i nie mozna wlascicieli przymusic, zeby stopniowo ograniczali dochod, albo ponosili straty. Czasem lepiej pewne decyzje przeprowadzic szybko, zostaje wiecej czasu na przeszkolenie sie, przyzwyczajenie i rozeznanie w innych mozliwosciach. Troche tak jak szybki rozwod jest lepszy od powolnego. Przedluzanie agonii niekoniecznie jest bardziej humanitarne czy latwiejsze, bo w sumie bol rozciagniety w czasie nie jest wcale mniejszy. To jest nieszczescie dla spolecznosci, ktora nie moze sie jakos inaczej odrodzic, bo zamkniete jest wszystko, o czym pisala Haneczka. Ludzie sa tworczy i maja niezwykle adaptacyjne zdolnosci, ale nie mozna im kazac tego robic z obiema rekami zwiazanymi z tylu na plecach. Panstwo, jesji juz ma komus pomoc, to wlasnie bezrobotnym gornikom, a nie placic za drogie studia za granica najzdolniejszej mlodziezy, ktora i bez panstwa da sobie rade. Wlasnie to wszechobecne pomaganie (za przyszle glosy wyborcze, bo ludzie wyksztalceni czesciej pojda do urn wyborczych niz bezrobotni gornicy) tym, ktorym to wcale nie jest potrzebne doprowadza mnie do szalenstwa.
Mam dzisiaj spozniony refleks. Co sie probuje wlaczyc do tematu, to wy juz szybujecie dwa tematy wyzej.
O Hartmanie mysle to co Jagoda.
Dzień dobry 🙂
kawa
w składach opału króluje węgiel rosyjski. Jest tańszy od polskiego około 200 zł na każdej tonie.
Dzien dobry 🙂
Vesper, „rybka”, to pierwsza, „brudna” wersja tekstu lub ew. nagrania, do dopracowania.
Zamiast herbaty
Chce szopa! Nie mialam pojecia ze moga byc takie serdeczne
Dzień dobry 🙂
Powinienem napisać o Śląsku, bo mam na ten temat coś do powiedzenia. Powinienem napisać o zinfantylizowaniu naszego życia publicznego, bo mi to od przedwczoraj (od postu Mt7) chodzi po głowie. Powinienem w realu zrobić to, tamto i jeszcze owo. Powinienem, ale takie to dzisiaj truuudnee…
Niechcemiś rzondzi. I jesień. 🙄
U mnie niestety rzadzi Muś…
Musiowi ustępuję, kiedy jest bardzo nachalny, ale to jest zwierzę terytorialne i poza swój teren nie wychodzi. A poza tym terenem takie niezmierzone obszary tego, co się powinno, a nawet chce, tylko przez cholernego Niechcemisia tak truuuuudnoo… 👿
Szopa to ja chcę już od dawna, tylko one podobno w dorosłym wieku nie bardzo nadają się do życia domowego. Ale akurat dla Lisków natura wymyśliła świetny wariant zastępczy: 😀
https://www.youtube.com/watch?v=tcn5haJpKAQ
I znowu straszliwe prześladowania katolików. 😥 Nie, nie w jakimś kalifacie czy u Kima. W naszej ojczyźnie, tradycyjnie umęczonej, tym razem przez lewicę z GW i TVN na czele:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,16738578,_Za_moim_zwolnieniem_stoja_srodowiska_zwiazane_z__Wyborcza_.html#BoxWiadTxt
No cóż, nie wiem, dlaczego akurat były wiceminister Królikowski czuje się prześladowany, bo w seminarium nie był (a może był?), ale w przypadku księży po seminariach poczucie prześladowania jest poniekąd wpisane w formację i nie jest przejawem paranoi, tylko całkiem realnego oglądu seminaryjnej rzeczywistości:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,140945,16733336,Intymny_dziennik_kleryka.html#CukGW
A potem pięknie projektuje się na cały świat pozostały.
A to dla zainteresowanych problemami młodych ludzi z zespołem Aspergera i ich rodziców:
http://wyborcza.pl/1,87648,16731257,100_proc__logiki__zero_empatii__Czy_dziecko_z_zespolem.html#CukGW
No tak, nie ulega wątpliwości, że klerycy faktycznie są prześladowani. To wprawdzie dla ich dobra, ale nie powiem, żebym się tym czuł szczególnie pocieszony. 🙄
Straszny świat takie seminarium, rzeczywistość alternatywna jak w grze komputerowej i szanse na kontakt z prawdziwym życiem coraz bardziej malejące.
Artykuł o ZA czytałem już rano i przypomniałem sobie wtedy, że miałem o coś zapytać. Dlaczego Zosia chce z własnej woli chodzić na religię, skoro najwyraźniej nie jest to dla niej przedmiot atrakcyjny?
Chyba intryguje ją rozbieżność między jej własnym a teologicznym spojrzeniem na świat. Historia o stworzeniu świata przez siedem dni strasznie ją wkurza, a im bardziej wkurza, tym bardziej chce się temu przyjrzeć. Może chce przekonać księdza do swojej wersji? Dlatego zadręcza go pytaniami. Pewne znaczenie ma też to, że z wyjątkiem jednej osoby, chodzi cała klasa. Zosia nie chce się wyróżniać. To jest chyba właśnie wielki dramat tych dziewczynek (bo one chyba mają tak bardziej niż chłopcy), że bardzo chcą się wtopić w tłum, a i tak odstają we wszystkie strony.
Jest jeszcze coś, czego nie potrafię dokładnie uchwycić, ale w dużym uproszczeniu ujęłabym to jako potrzebę transcendencji, kontaktu z absolutem. Zosię bardzo ciekawi, co się dzieje, kiedy umieramy, gdzie był Jezus, kiedy umarł, a jeszcze nie zmartwychwstawał, jak to jest, że jedni wierzą, inni nie wierzą, a jeszcze inni oscylują między wiarą a niewiarą i kto z nich ma rację.
No i kręci ją, kiedy znajduje sprzeczności. Na przykład między obrazkami w podręczniku a własnym doświadczeniem. Nie mogę więc powiedzieć, że religia jest dla niej nieatrakcyjna. Jest atrakcyjna na swój własny sposób.
Akurat mnie seminarium i zale eks vice nie interesują, za to artykuł o ZA przeczytałam wcześniej z dużym zainteresowaniem.
Myślałam też o Tobie, Vesper, i o Zosi.
Nie chcę pisać banałów, dlatego nie napiszę, co myślałam.
Mój syn zdiagnozował swojego ojca po 40 latach, że chyba miał właśnie nie rozpoznany ZA i dlatego jest, jaki jest.
To była próba zrozumienia trudnego człowieka.
Dobrze, że teraz poszerza się wiedza i można podejmować różne działania przychodzące dzieciom z pomocą, a jednocześnie rozumieć lepiej innych.
Tak, Siódemeczko. Fajnie też, że od czasu do czasu pisze się o problematyce dzieci z ZA. To uwrażliwia ludzi. Może nie będą tak się spieszyć z oceną, gdy zetkną się z aspergerową specyfiką u kogoś znajomego.
Artykulu jeszcze nie zdazylam przeczytac (zostawiam sobie na wieczor), ale przypomnialo mi sie ze zapisalam juz jakis czas temu inny link z intencja wrzucenia go tutaj – autorzy twierdza ze niektore dzieci z ASD, szczegolnie wlasnie te o wysokiej inteligencji, czasem w wieku dojrzalym w ogole „wychodza” z kryteriow diagnozy
http://www.nytimes.com/2014/08/03/magazine/the-kids-who-beat-autism.html?_r=0
Bobiku, filmik cudny 🙂 😆 🙂
To nie nowość, Lisku 😉 Sama jestem takim kimś, kto w dzieciństwie miał wszystkie kryteria diagnozy ZA, a teraz nie ma żadnego. Przynajmniej na co dzień. W bardzo trudnych chwilach strategie z dzieciństwa potrafią wrócić, ale jest już krytycyzm i świadomość, co to takiego, co oznacza i co z tym zrobić. To bardzo fajne doświadczenie, bo daje wgląd w obydwa światy – i ten autystyczny, i ten neurotypowy.
Vesper, to fascynujace! W takiej sytuacji Twoj wklad w wypracowywanie porad do wychowywania dzieci z ZA moze byc ogromny.
I to jest właśnie miejsce, w którym wychodzi moje autystyczne dziedzictwo – nie bardzo umiem doradzić, bo nie rozumiem, czego w tym można nie rozumieć. Przecież wszystko jest jasne 😆
Aa 🙂 Tz potrzebna jest druga osoba, ktora bedzie potrafila klarownie i logicznie wytlumaczyc niejasnosc z punktu widzenia osoby z zewnatrz.. 🙂
Właśnie tak 🙂 Choć mam już pewne doświadczenie i mniej więcej wiem, czego ludzie zazwyczaj nie potrafią pojąć i co może stanowić trudność. Sama tę trudność też czasem mam. Po prostu zapomina wół, jak cielęciem był, pewne rzeczy są tak wyuczone, że stają się drugą naturą. Na szczęście illuminismo przychodzi bardzo szybko, bo gdzieś w pamięci jest ślad.
Moze na lekcjach religii warto wspominac mlodym, ze Kiega Rodzaju nie jest podrecznikiem astrofizyki, paleontlogii, biologii, psychologii i opowiada o Stworzeniu Swiata jezykiem zrozumialym dla epoki, w ktorej powstala. A zatem jezykiem przypowiesci. A choc wiedza naukowa na ten temat byla wowczas raczej mniejsza niz wspolczesna, Autorzy/Autor Biblii wykazali sie fenomenalna intuicja jak to wygladalo. I jesli potraktowac Ksiege Rodzaju jako zbior przypowiesci podlegajacy roznym interoretacjom na przestrzeni dziejow, to tak bardzo sie ona nie rozni od tego co wiemy dzis.
Wczoraj czytalem w Timesie o powieszeniu iranskiego teologa, ktory w podobnych slowach co powyzej nauczal o Koranie. Skazano go za herezje. Zawsze staram sien pamietac, ze swieta Ksiega muzulmanow jest duzo duzo pozniejsza niz Biblia czy nawet Ewangelie i zapewne jej interpretacja jest na poziomie glebokiego sredniowiecza dla wielu islamskich teologow.
Z jakiegoś powodu uznano, że dzieci nie są w stanie podejść do tekstu o stworzeniu świata z heglowską świadomością historyczną 😉
To glupio uznano. W chwili gdy dziecko dowiaduje sie, ze to tatus przynosi prezenty na Gwiazdke, a nie sw. Mikolaj, mozna juz mu rozne rzeczy tlumacztyc.
Wychodzę z tego samego założenia. Ale z tego co wiem, jesteśmy w mniejszości.
Musiałem wyjść i dopiero teraz mogę podziękować Vesper za odpowiedź. 🙂 I muszę przyznać, że choć sam nie mam chyba żadnych kryteriów diagnozy ZA, świat Zosi wcale nie wydaje mi się jakiś szczególnie dziwaczny, nieprzenikalny czy „nienormalny”. Przeciwnie, on jest bardzo poukładany, a drogowskazy w nim stojące klarowne.
Rozumiem oczywiście, że nieumiejętność rozpoznawania cudzych uczuć czy nadmierna prostolinijność może być w życiu dużą przeszkodą, ale odnoszę wrażenie, że to nie Zosia ma problem ze światem, tylko świat z nią. I to właśnie świat – gdyby był mądrzejszy – mógłby się trochę „posunąć” i zrobić Zosi miejsce.
Ale może wzrastająca świadomość, czym jest ZA, pozwoli tego miejsca dla aspergerowców (i innych”niedopasowanych”) trochę „wydrzeć”. Więc dobrze, że o tym się pisze i mówi.
Mamy ze Stara nadzieje, ze ta wyjatkowo w tym roku keatsowska jesien utrzyma sie przez caly nastepny tudzien od niedzieli do niedzieli – full of mists and mellow fruitfulness:
Poro mgieł bujna i nabrzmiała plonem,
W spisku serdecznym z dojrzewania słońcem
Dumasz, jak hojnie błogosławić gronem
Wino w krąg strzechy pod okap pnące,
Jak sad omszały giąć jabłek ciężarem,
Jak aż do pestek w owoc wlać dojrzałość,
Zjędrnić orzechy, wzdąć pękate dynie
I późnym kwiatom, których wciąż ci mało
Co dzień dać jeszcze, jeszcze pąków parę,
Aż pszczoły w ule wracając z nektarem
Myślą, że lato nigdy nie przeminie.
(….)
Problem jest w tym, że dzieci rozumieją język przypowieści wiele lepiej niż dorośli, którzy reagują na przytoczonej przez Vesper zasadzie „nie pamięta wół”. To dorośli znacznie częściej upierają się przy dosłowności tam, gdzie dzieciom metafora zupełnie wystarcza. I kiedy widzą, że sami ani nie potrafią czegoś wyjaśnić dosłownie, ani użyć języka metaforycznego, ani przełożyć z jednego języka na drugi, wpadają w dziki popłoch.
Jesień, jesień… za mało lata miałem w tym roku, żeby się nią zachwycać. 👿
Muszę się wtrącić, Zosia jest przykładem mądrego prowadzenia.
Dorośli ludzie, którzy ranią uczucia innych i nawet tego nie zauważają, lub są kompletnie nieczuli na cierpienia najblizszych osób, to nie jest błahy problem, który można skwitować, że jak świat ma problem z ZA, to jego (świata) sprawa.
Zwłaszcza bliscy, którzy nie potrafią zrozumieć, że człowiek z wysokim ilorazem inteligencji może być tak okrutny i nieczuły w codziennych sytuacjach, że to wręcz trudno pojąć, nie podzielą takiego poglądu.
Ja z pełną świadomością nie sformułowałem tego tak, że „to świata sprawa”, tylko „świat mógłby się trochę posunąć i zrobić miejsce”. Co w przekładzie na dosłowność 😉 oznacza: aspergerowiec nie potrafi nagle stać się kim innym, bo taką podjął decyzję i juszsz. Nie potrafi nagle przeskoczyć swoich ograniczeń (a kto potrafi? – tyle że ludzie bez ZA ograniczeń mają znacznie mniej), choć oczywiście mądre wychowanie może na dłuższą metę jego możliwości bardzo poszerzyć. Natomiast nieaspergerowiec, empatyczny i chcący zrozumieć, jest w stanie zdecydować, w jaki sposób chce aspergerowca traktować. Może pod wpływem tego, co o nim wie, zmienić podejście, nie brać nieumiejętności poruszania się w świecie uczuć za nieczułość, czy wręcz celowe okrucieństwo, nie oczekiwać czegoś, czego aspergerowiec dać nie potrafi, bo po prostu tego nie ma, itp. Wbrew pozorom, łatwiej wtedy byłoby obydwu stronom. Bo ja nie mówię, że bliscy nie cierpią, czy nie mają do tego prawa, tylko że oni jednak mają większe pole manewru.
Tylko ile osób na świecie wie o ZA, czy innych ograniczeniach?
Jasne, że się cieszę, że są to sprawy coraz szerzej dostępne i omawiane.
Napewno juz kiedys ktos zalinkowal tu film o Dr. Temple Grandin, zajmujacej sie zachowaniem zwierzat w gospodarce rolnej, jednym z bardziej znanych casusow Aspergera, ale na wszelki wypadek wrzuce. Na szczescie dla niej ma cudowna matke.
Nie przepadam za tytulem nadanym filmowi przez BBC, ale obejrzec bardzo warto.
https://www.youtube.com/watch?v=TWBo886FuQo
Myślę, że kluczem do większego zrozumienia się nawzajem jest wiedza. Człowiek z ZA powinien wiedzieć o swojej specyfice i próbować znaleźć sposoby porozumienia z tym bardziej emocjonalnym światem, którego częścią się nie czuje. Jego otoczenie również powinno mieć wiedzę, by nie przypisywać intencji, których nie ma.
Zosia jest wewnętrznie poukładana i empatyczna. Ma dobry kontakt z własnymi emocjami, co się przekłada na rozumienie uczuć innych ludzi i umiejętność wytłumaczenia im własnych stanów. Kilka dni temu zaprowadziłam ją na pierwsze zajęcia terapeutyczne w nowym miejscu. Pani zapytała ją, co słychać, więc jej odpowiedziała, że wszystko w porządku, ale jest spięta i trochę się denerwuje, bo jeszcze nigdy w tym miejscu nie była i wszystko jest dla niej nowe. Pani oprowadziła więc ją po wszystkich pomieszczeniach, razem zajrzały w każdy kąt i było ok. Dziecko, które nie ma takiej wiedzy na swój własny temat, świadomości źródła swoich emocji a wreszcie umiejętności ich nazwania, zamiast powiedzieć w czym rzecz, zamknie się w sobie albo będzie agresywne. Wiedza i samowiedza są najważniejsze.
A propos Temple Grandin – kobiety z ZA mają szczególny kontakt ze zwierzętami. To jest niesamowite. Wśród małych miłośniczek koni sporo jest dziewcząt z ZA. Sama do takich należałam 🙂 Okoliczne bezpańskie koty i psy włóczyły się za mną i mama miała sporą zagwozdkę, jak mi wyperswadować przygarnianie każdego z nich.
A Zosia jeszcze do niedawna sama uważała się za zwierzę. Ludzie jej nie interesowali. Nigdy nie chciała rysować ludzi. Rysowała zwierzęta, oglądała filmy o zwierzętach, chciała by jej o zwierzętach czytać. Ludzie byli nudni. W zasadzie nadal są.
Z Furkotem mam szczególną nić porozumienia, ale to Zosia nauczyła go korzystania z drapaka. Ja zmagałam się z tym trzy miesiące. Zosia osiągnęła sukces w 15 minut.
Swiat moze sie posunac, ale najblizszym moze byc z tym bardzo trudno. Znalem kogos z bardzo lagodnym, niezdiagnozowanym Aspergerem i zycie z ta osoba bylo pasmem udreki, samotnosci i nieraz rozpaczy. Malo kto potrafil tak zranic. Rozumienie nie zawsze przynosi ulge. 🙁
Vesper, Zosia ma szczęście, że ma taką Mamę.
Z moich doswiadczeń wynika, że przeciętne rodziny nie chcą przyjmować do wiadomosci, że ich dziecko, brat, żona, mąż… potrzebują specjalistycznej pomocy. Uciekają przed problemem nawet w bardzo już jaskrawych, krzyczacych przypadkach, dopiero jakiś kompletna zapaść lub nieszczęcie powoduje próbę szukania pomocy, a udzielona wcześniej dawałaby szanse na inny przebieg wydarzeń i życia.
Oczywiście nie zawsze takie sprawy kończą się tak dramatycznie, ale niemożność odnalezienia się w życiu jednej osoby najczęściej dotyka całą rodzinę.
Ja wiem przecież, że to wszystko jest niełatwe, że bardzo trudno określić, kiedy kończy się dziwadztwo, a zaczyna poważny problem.
W grę wchodzi jeszcze opór osoby potrzebującej pomocy i obawa, że medycyna w tym zakresie może przynieść wiecej szkody niż pożytku.
Wszystko mnie boli, jak o tym myślę.
Kocie, ludzie potrafią się nawzajem ranić. Nie muszą mieć aspergera, by być do tego zdolni.
No i matka potrafi wiecej wybaczyc.
Vesper, czy mozesz powiedziec co jest najwiekszym problemem dla czlowieka z ZA, tz co go najbardziej uraza w kontakcie ze swiatem zewnecznym?
Oczywiscie, ze potrafia. I potrafia sie dogadac, przeprosic. Ale z kims dotknietym Aspergerem czlowiek zraniony natyka sie na sciane i nie ma gdzie dalej isc.
Kocie, moge sie mylic, ale mysle ze to nie chodzi o wybaczenie, lecz o stopien rozdzwieku miedzy tym co sie od czlowieka oczekuje a tym co mozna osiagnac.
Pewnie masz racje, Lisku. Ale nawet od bardzo skromnych oczekiwan trudno jest kompletnie uciec. Stad rozpacz i samotnosc.
Tz, jesli oczekujesz od czwolwieka cos czego on nie moze ci dac, to nie jego wina, lecz wina blednych oczekiwan.
Siódemeczko, równie dobrze można by powiedzieć, że Zosia wyjątkowego pecha, że ma taką mamę, bo swoją odmienność od średniej dostała w genetycznym bagażu właśnie po mamie. Ja ją wychowuję tak, jak potrafię najlepiej, ale to wynika nie z heroiczności cnót, tylko z własnych doświadczeń i tego, że inaczej nie potrafię.
Dla mnie Zosi diagnoza nigdy nie była ciosem, ani nawet problemem. To pewnie znowu to aspergerowe podejście – jest kwestia do wyjaśnienia, to trzeba ją wyjaśnić, jest trudność, to trzeba znaleźć sposób, by sobie z nią poradzić. Żadnego darcia szat. Czysta logika i pragmatyzm. Diagnozująca ZOsię psycholog trochę chyba oczekiwała jakiejś emocjonalnej reakcji z mojej strony, zaprosiła do grupy wsparcia. Nawet raz tam poszłam. Matki opowiadały o tym, jak trudno było przyjąć do wiadomości, że z dzieckiem coś jest nie tak. Czułam się wyobcowana, bo z jednej strony rozumiałam, o co im chodzi, ale tych uczuć nie podzielałam.
I to pewnie jest droga do zrozumienia problemu większości rodziców – oni przyjmują diagnozę emocjonalnie, włączają im się mechanizmy obronne z zaprzeczeniem w pierwszej linii.
Kto wie, może najlepszym terapeutą dla takich dzieci jest wyterapeutyzowany i świetnie funkcjonujący dorosły z ZA? Bo nie rwie włosów z głowy, tylko robi, co trzeba.
Oczywiscie, Lisku. Nie mowimy tu czyja to wina, tylko o tym jak trudno jest utrzymywac wiez emocjonalna i rownowage ducha z osoba z ZA dla najblizszych.
To jest znane również z terapii uzależnień, że najlepsi są w tym terapeuci, którzy sami to brali i potrafili sobie z tym poradzić. Po prostu wiedzą „jak działa jamniczek” i potrafią się instynktownie wstawić w położenie klienta.
Chciałem przetestować nowe nabytki win francuskich. Zanim otworzyłem butelkę, wysunęła ci się ona z dłoni, upadła dnem na wykładzinę i … po chwili cała zawartość pięknie rozpłynęła się. Sytuacja, o której miejscowy lud mówi wprost – to już lepiej żeby sobie ksiądz nogę złamał 👿
🙁 Irku, ale kupic drugie takie samo mozna?
Dla mnie najtrudniejsze, Lisku, było to, że nie sposób było spełnić oczekiwań otoczenia. Nie umiałam być taka, jak inne dzieci, podzielać ich zainteresowań, bawić w te same zabawy. Mogłam przez chwilę udawać, ale to było bardzo kosztowne emocjonalnie. Trudna dla dzieci z ZA jest szkoła. Bo tam trzeba przebywać z ludźmi, a oni nieustannie oczekują, że będziesz dokładnie taka, jak się spodziewają. A nie jesteś. I znów udajesz, ale na dłuższą metę to nie do wytrzymania. Więc uciekasz w alternatywne światy, zaczynasz chorować somatycznie. To jest ucieczka od przymusu przebywania z setką ludzi w jednym budynku. Trudno jest też odróżnić uczucia własne od cudzych, bo przynajmniej u dziewczynki brak empatii wcale nie oznacza niezdolności do odczuwania tych samych emocji, co inni, tylko w orientacji, co jest moje, a co cudze i w efekcie, z nadmiaru zalewającej emocji i niezdolności do jej pomieszczenia w sobie, następuje odcięcie od świata uczuć. Przede wszystkim uczuć własnych, bo te są najbardziej zagrażające. Taka dziewczynka, czy kobieta, może nadal żyć emocjonalnym życiem innych ludzi, nie zdając sobie w ogóle z tego sprawy. Im bliższa relacja, tym większe niebezpieczeństwo stopienia się emocjonalnych światów w jedno. I tym większe ryzyko przyjęcia strategii ucieczki od uczuć, by chronić siebie.
Dlatego Zosia ma ten proces rozebrany na czynniki pierwsze i już wie, że zbiera karty z piłkarzami lub robi bransoletki z kolorowych gumek po to, żeby mieć wspólny język z rówieśnikami. A potem może przyjść do domu i powiedzieć, jakie to głupie, jakie tandetne (bransoletki) i jak bardzo szkoda lasu na takie bzdury (to o kartach z piłkarzami). I może przestać zbierać lub robić bransoletki, bo jest przeprowadzona za rękę przez proces przyglądania się zjawisku, odnalezienia własnego stosunku do sprawy i przyjęcia jej lub odrzucenia. Wszystkiemu musi się uważnie przyjrzeć i poszukać w sobie odpowiedzi, czy jej to pasuje.
Myślę, że te ogromne problemy w bliskich związkach z aspergerowcami brały się w dużej mierze z tego, że dawniej ZA nie był ani diagnozowany, ani terapeutyzowany, ani nie było wiedzy, jak się z „tym” obchodzić. Aspergerowcowi nikt nie próbował poprawić funkcjonowania w świecie, a otoczenie nie miało świadomości, co w jego zachowaniu wynikało z zaburzenia.
Wiedza może nie załatwia w takich przypadkach wszystkiego, ale dużo. Tak samo zresztą, jak w innych przypadkach. 😉 Więc mam dużą nadzieję, że to wszystko powoli będzie się poprawiać.
Irku, a przynajmniej wykładzina była taka, że na niej plama nie została?
Tak, Bobik. Zgadza sie, ze dzis wiemy o tym znacznie wiecej niz kiedys. I sa terapie i madre ksiazki. W zwiazku z osoba z ZA mozna wiele zniesc i wiele sobie wytlumaczyc , zracjonalizowac. Bardzo trudno jest wytrwac, nawet przy sporej wiedzy trwajacy latami chlod emocjonalny. Powoduje on ogromne spustoszenia w psychice partnera. Partner zaczyna z czasem wierzyc, ze na to wlasnie zasluzyl, ze nie jest wart wiecej i ma nieustajace poczucie winy, ze oczekuje od zycia wiecej. O dzieciach z takiego zwiazku boje sie nawet myslec – jak sobie z tym radza, skoro dorosli nie potrafia.
Nie tracę nadziei, Vesper, że kiedyś spiszesz i opublikujesz swoje doświadczenia. Oprócz wiedzy, umiejętności wnikliwej obserwacji, masz jeszcze dar „dobrego pióra”.
Wielu ludzi by na tym skorzystało 🙂
Nie Bobiku, wykładzina z plamą. Do wymiany . Zresztą już się jej zbierało na wymianę. Wina żal, bo nawet nie wiem czy wybór dobry 🙁
Vesper, wielkie dzieki. Wiem ze ogolnie w ASD jest nadwrazliwosc na bodzce, nie wiedzialam ze w ZA to samo jest z emocjami.
Czy Zosi zalezy na tym by miec kontakt z rowiesnikami, czy jest to dla niej mile, czy tez robi to glownie po to by przebrnac przez szkole?
Gdyby otoczenie moglo wygladac dokladnie tak jak ona by chciala, jakie by bylo? Jaki stosunek emocjonalny do niej jest dla niej najmilszy?
W nawasie, wyobrazam sobie ze diagnoza ZA to dosc duzy worek i dzieci moga sie bardzo roznic jedno od drugiego, a w wypadku Zosi dochodzi jeszcze jej zupelnie wyjatkowa inteligencja (n.b. jest zdaje sie w Polsce MENSA, ktora ma takze zajecia dla dzieci, moze tam znajdzie ciekawych dla siebie rowiesnikow?).
Apergerowcy często są ponadprzeciętnie inteligentni.
Ja pisałam raczej ogólnie o zaburzeniach wychodząc od ZA.
Zresztą sam zespół też ma różne stopnie i zapętlenia zapewne.
Najgorzej mają właśnie dorośli ludzie, którym życie źle się ułożyło z takich różnych powodów.
Zosia jest świetną osobą i jej Mama też. 🙂
żyć emocjonalnym życiem innych ludzi – mysle ze to nie tylko kobietom z ZA sie zdarza… A coaching ktory robisz Zosi bylby swietny dla wielu dzieci i bez takiej diagnozy, choc zapewne nie musial by byc tak drobiazgowy.
Suka na dobranoc
Czy w Norwegii nie dałby się jakoś zmienić klimatu? Bo poza nim właściwie wszystko by mi tam pasowało. Plany na przyszłość mają w sam raz dla umiarkowanego lewaka. 🙂
http://pieniadze.gazeta.pl/pieniadz/1,136156,16742850,Norweski_rzad_oglosil_koniec_ery_ropy_naftowej__Krol_.html#BoxSlotI3img
Czy Zosi zalezy na tym by miec kontakt z rowiesnikami, czy jest to dla niej mile, czy tez robi to glownie po to by przebrnac przez szkole?
Bardzo jej zależy. To jest właśnie zasadnicza różnica między tym, co jeszcze do niedawna nazywano HFA a AS (teraz według DSM-V wszystko jest w jednym worku ASD). Wysoko funkcjonujące dzieci z autyzmem raczej nie są zainteresowane relacjami. Ludzie są im obojętni. Dzieci z ZA garną mają silną potrzebę nawiązywania relacji, tylko brak im umiejętności.
Gdyby otoczenie moglo wygladac dokladnie tak jak ona by chciala, jakie by bylo? Jaki stosunek emocjonalny do niej jest dla niej najmilszy?
Ooo, najfajniej by było, gdyby świat podzielał Zosi zainteresowania i przyjmował wszystko dokładnie tak, jak Zosia raczy mu podawać. Żeby wszyscy robili to, co Zosia chce i tak jak Zosia chce. Wtedy by było najfajniej 😎 I powiedzcie mi, w czym dziecko z ZA jest inne od dziecka bez ZA 😆
Zosia jest Kotem? 😯
Wina żal, Irku, ale może to los próbuje Ci pomóc w wymianie wykładziny? 😉 Mnie tak kiedyś pomógł wymienić podłogę. Najpierw rwałam włosy z głowy i sięgałam po najgorsze wyrazy, ale po jakimś czasie musiałam przyznać, że ten cieknący kaloryfer, to było prawdziwe błogosławieństwo.
Oczywiście, że jest Kotem, Kocie. To było wiadomo, odkąd pojawił się w domu Furkot. Siadali razem na parapecie, patrzyli raz w lewo, raz w prawo, tak samo przekrzywiali głowy, tak samo machali ogonami (u ludzi zwieszona z parapetu noga świetnie się sprawdza jako ogon, Furkot ma ogon na wyposażeniu). Zosia nauczyła się miauczeć jak Kot. Jeśli miauki dobiegały mnie z innego pomieszczenia, nie wiedziałam, które z nich miauczy. Aż w końcu Kot nawet dał się się nabrać i zaczął Zosię traktować jak innego Kota. Proponował nawet bardzo fajne zabawy – gryzł ją w nogę i uciekał, żeby go goniła. Potem ona pewnie mogłaby go ugryźć i wtedy on by ją gonił. Niestety, ta zabawa Zosi się nie podobała. Mnie zresztą też nie.
Wina żal, jakby nie było 🙁 , a Suce niskie ukłony. 🙂
Nie rozumiem, co w takiej zabawie miałoby być złego. Z Pręgowaną tak się bawimy w naprzemienne napadanie przednimi łapami i uciekanie. My jesteśmy szczęśliwi, Starzy się nie wtrącają, zadowoleni, że żadne z nas nie męczy wtedy o żarcie i wszyscy mają udział. 😎
Element gryzienia w nogę jest wysoce dyskusyjny
Moja Babcia tez nie pozwala aby mnie Stara podryzala w noge. Ale Babcia ma fiola na punkcie chorob przenoszonych droga Kocia i ogolnie higieny. Dobrze, ze nie kaze mi lap szorowac przed siadaniem na stole. . Wiec jak nikt nie widzi to sie podgryzamy.
No widzisz, bo Wy jesteście neurotypowi, a u nas większość, pewnie z Furkotem włącznie, ma ZA i nie umie się tajniaczyć 😎
No tak, kazdy by tak chcial 😆 Ale mnie chodzi o cos innego: np czy przeszkadza jej wylewnosc? Kontakt fizyczny? Tz czy otoczenie moze cos zrobic, lub nie robic, by nie wlaczal sie mechanizm odciecia uczuciowego?
Rozumiem ze glownym wyzwaniem jest przystosowanie sie osoby z ZA do srodowiska ktore jest jakie jest, ale jednak chcialabym wiedziec co np ja jako otoczenie moge robic by umozliwic dobry kontakt.
Wylewność bardzo nie przeszkadza, o ile nie wiąże się z przekraczaniem granic fizycznych. Zosia wręcz woli towarzystwo ludzi, których stany emocjonalne są wyraziste, bo łatwiej jej takich ludzi czytać. Ale nie mogą się na nią rzucać z całusami, przytulać, dotykać. Nie cierpi szkolnych przepychanek, ciągłego kontaktu fizycznego z innymi na korytarzach. Bardzo jej przeszkadzała koleżanka z ławki, która miała zwyczaj zaglądania Zosi do zeszytu. Przeszkadza hałas i to bardzo. Kiedyś przeszkadzał bardziej, ale posadziłam Zosię do pianina. najpierw trochę ją przerażała moc dźwięku, ale to był czas Konkursu Chopinowskiego i była zakochana w Trifonowie. Miłość do idola była silniejsza niż lęk przed hałasem i zaczęła sama trochę brzdąkać. Oswoiła w ten sposób mocne dźwięki i radzi sobie w głośnym otoczeniu. A kiedy ma dość, idzie do wychowawczyni i razem szukają zacisznego miejsca. Albo sama ucieka do czytelni.
Ma natomiast problem z ludźmi bardzo emocjonalnymi, których stany uczuciowe nie mają uzasadnienia w środowisku zewnętrznym. Albo z ludźmi, którzy miewają fochy. Ale to akurat chyba zrozumiałe.
Wszystko co wymienilas jest calkiem zrozumiale…
A Trifonova z konkursu (wszystkie etapy z wyjatkiem pierwszego) nadal mozna poogladac i posluchac:
http://konkurs.chopin.pl/pl/edition/xvi/video/72_Daniil_Trifonov/stage/2
U mnie jest godzina pozniej, wiec odpadam.
Dobranoc 🙂
Wymieniliśmy właśnie z PA doświadczenia z najmłodszych lat i stwierdziliśmy, że obydwaj nie cierpieliśmy obściskiwania i obśliniania przez pełne dobrej woli ciocie czy psiapsióły domu. PA nawet grzecznie jednej cioci wyjaśnił, dlaczego stanowczo nie chce być przez nią obcałowywany: bo ja się boję, że się zarażę sztuczną szczęką. 😈
Prawdę mówiąc, w ogóle nie znam dzieci, które to lubią. Może warto by to uświadomić dorosłym? 🙄
Sztuczną szczęką? 😆 😆 😆
Dobrze by było uświadomić dorosłym, że dzieci to nie jest odrębny gatunek. Że to są ludzie. Tylko jeszcze mali.
No bo PA odczuwał tę – źle dopasowaną i kłapiącą – szczękę cioci jako rodzaj choroby. 🙂
On zresztą w ogóle w dzieciństwie przejawiał dużą skłonność do realistycznego widzenia rzeczywistości. Rodzina do dziś mu pamięta, że kiedy do jego siostry przyszły koleżanki, które mu się bardzo spodobały, oświadczył radośnie kupię sobie te dziewczynki. 😆
I co? Kupił? 😉
Pewnie by w końcu kupił, gdyby w międzyczasie nie stało się z nim to, co prawie z wszystkimi. Wziął i dorósł. 😉
To ci pech
Ja też uważam, że to bardzo niekorzystne zdarzenie. Dlatego sam staram się go uniknąć. 😈
🙂
Bardzo ciekawe to co opisuje Vesper o sobie I Zosi.
Dzieki Vesper. To bardzo przydatne….!
Jesli chcecie Panstwo posluchac /I zobaczyc/ ciamkania mamy, taty I 4 warchlakow, zapraszam na jelenia.
Na końcu artykułu z GW o ZA jest zachęta do przeczytania książki Robisona. Po polsku nie potrafię znaleźć jej free (nie licząc wersji demo) ale gdyby ktoś chciał ją jako epub po angielsku to proszę się częstować.
Moje zainteresowanie tematem po części jest stąd, że od dość dawna podejrzewam, że spora część nas w Koszyku ma z ZA większe powiązania niż to się może wydawać. Nie jaczejka, jak podejrzewał pewien ksiądz (z którym zresztą wtedy nie miałem przyjemności, bo miałem inne przyjemności) ale pewna doza niepokorności uniemożliwiająca branie słonia za wielbłąda, choć prawie całe otoczenie krzyczy jaki to piękny wielbłąd.
Dzicy już sobie poszli. Ale jeszcze na jednego zdążyłem się załapać. 🙂
Bobiku, chylę czoła! Uwielbiam twoje bajki!
Andsolu, pytanie od Zosi do Ciebie, jako mieszkańca Brazylii: skoro akwaryści w Polsce hodują skalary, zwinniki, bystrzyki i inne podobne, to czy w brazylijskich akwariach hoduje się płotki, okonie lub cierniki?
Dawno Cię nie było, Tetryku. Ale grunt, że nie przepadłeś na ament. 🙂
Zacząłem się zastanawiać, czy mógłbym garbatego słonia wziąć za wielbłąda, ale zanim doszedłem do jakiegokolwiek wniosku, z opóźnieniem zaczęła na mnie działać dobranocna Suka, więc w obłoku poezji udam się na posłanko. 🙂
vesper, muszę przyznać się Zosi (a przy okazji i wszyskim innym), że zwierzęta odróżniam tylko od psa w górę (chodzi o wymiar), a już przy szczurach i chomikach mam olbrzymie kłopoty. Zwinnik, bystrzyk, to naprawdę istnieje?
Tylko ciernik z czymś mi się kojarzy, ale z pewnością niepoprawnie, bo ze ścierką. Bo w bardzo fajnej lodowni (jak się nazywa sklep z produkowanymi tam lodami?) jest akwarium i zawsze tam podziwiam rybę-przyssawkę, która ściera wszystko od środka, ale jak pomyślę, że coś takiego by mogło człowieka pocałować, to od razu się odechciewa niewierności małżeńskiej.
Ta ryba nazywa sie plecostomus. Mielismy tez taka, spora i ona uwielbiala E. Jest w zasadzie nocna ryba, kiedy wychodzi z zarosli i sie zajmuje porzadkami w akwarium, ale na widok E zawsze wychodzila i lasila sie do szyby. Na imie jej bylo Popo – skrot od Potwora.
Dzięki, Zosia będzie musiała w takim razie zapytać sierżanta googla, co hodują brazylijscy akwaryści. Bardzo ją to frapuje od strony czysto poznawczej, jak i potencjalnie biznesowej – zastanawia się, czy nie można by było sprzedawać cierników i płotek jako egzotycznych rybek akwariowych. Kwestia poszukania gdzie mógłby byc popyt. Padło na Brazylię 😉 Dobranoc
Tu jest ladny okazaly pleco:
http://www.youtube.com/watch?v=P_ui-nmEmrE
Andsolu, lodziarnia. A ten ryb potocznie nazywany jest chyba glonojadem. A nie całuśnikiem. 😉
Wiekszosc hodowanych komercyjnie ryb akwariowych (slodkowodnych) pochodzi z jeziora Malawi, bo w domowym zbiorniku najlatwiej jest im stworzyc odpowiednie warunki do zycia..
Aa, moze glonojad. U nas w domu zawsze uzywalismy nazwy plecostomus. Tak, calusnik byl Popo. Nie bal sie mnie i zawsze sie gapil jakos tak zanadto beznamietnie.
Glonojadow jest sporo, ale wszystkie zazwyczaj jakies malutkie . Ten przyszedl do nas tez jako malutki, moze poltoracalowy robaczek. A potem rosl i rosl i nie mogl przestac. Ale jest to bardzo pokojowa rybka i nie wadzi sie nikomu, nie wszczyna awantur i generalnie jest malo zainteresowany reszta towarzystwa w akwarium. Moze przez ten glownie nocny tryb zycia, kiedy inne ryby ida spoac i wygaszaja swoje kolory az do rana.
No to się cieszę, że całowanie nie będzie w programie. Nie wiem, Kocie, czy to jest to samo co Twoje, bo oba przypadki są mniejsze od psa, a już wyjaśniłem, że. W każdym razie przedstawiam moje zwierzę i zapewniam, że widoczne tam dziecko nie jest wewnątrz akwarium a siedzi na krześle naprzeciwko.
Tak, to jest mlody pleco. W mlodosci sa dosc jasne i nakrapiane, potem wszystkie plamki sie jakos zlewaja. Dziwie sie, ze jest w towarzystwie rybki zimnowodnej, welona koi.
Andsolu, ja mam dużo punktów w Nexto to mogę za nie kupić tę książkę Robinsona Patrz mi w oczy. Moje życie z zespołem Aspergera
U mnie w domu mówiliśmy na glonojady glonkosie.
Na początku owszem są małe, rosną powoli, ale systematycznie i osiągają dosyć duże rozmiary. Wydaje mi się, że to zależy od ilości glonów do skonsumowania.
Od dzieci generalnie dorosli wymagaja aby przedstawialy soba top 5%. Dorosli sami nie reprezentuja top 5%, ale jesli dzieci tego nie robia to czeka je sroga ktytyka. Ale uczymy sie coraz wiecej o ludzkiej kondycji i autonomii. Jako dorosli czy rodzice tez nie jestesmy doskonali. Popelniamy bledy, jestesmy targani niepewnoscia, wahamy sie przed podjeciem decyzji i ostatecznie podejmujemy nie najlepsze decyzje. Kazda faza zycia nie jest latwa. Bycie dzieckiem tez jest trudne. Moc cieplych zyczen dla Zosi. We wlasnym domu ma tyle wsparcia i zrozumienia, ze to bedzie ja nioslo w pewien sposob przez reszte zycia. Uczenie dziecka, ze np halas (muzyka) moze byc przyjemnoscia to rozszerzenie percepcji dzwieku na zawsze.
Bardzo polecam film Boyhood. Mowi o naszych slabosciach jako doroslych, tez jako rodzicow, ale w taki czuly i szczery sposob, ze nie czujemy sie nimi jakos okropnie zdolowani, bo w koncu to nie jest jakas magiczna granica, ze dorosli nagle wszystko wiedza i na wszystko maja gotowa odpowiedz.
mt7, ale pamiętasz, że musisz skonsumić te punkty szybko (chyba do koca miesiąca)? Oni powiadomili, że — o ile pamiętam — sprzedali się e-kioskowi czy czemuś innemu nieprzyjemnemu i wszystko się zmieni.
A jeśli o Robisona chodzi, to dzięki, ale czy myślisz, że gdybym to przeczytał w innym języku to będzie inaczej?
Nawiasem, przyszło mi do głowy, że 38,5 to jest dużo więcej niż 2,5. I tacy Baskowie (nawet jeśli jest ich porozrzucanych po świecie wielu więcej) to nie mają fajnie, bo nie da się dla tej liczby osób robić tylu przekładów co robi się na polski. Oczywiście zostawmy (chwilowo) na boku co się przekłada na ten polski…
ja nie chcę za koca nagrody im. Heleny, ja po prostu jestem śpiący. Więc zgadnijcie co Wam powiem… Co, Wy już wstajecie? A to bardzo przepraszam i radźcie sobie z tym dniem tygodnia, który u mnie skracany jest do „sex”, ale bez domniemania oślich obowiązków.
(sexta-feira)
GEMAR HATIMA TOWA 🙂
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/s720x720/1620370_295966860599309_8815260186393778148_n.jpg?oh=d5986a96294be0ad4397f001aea324d6&oe=54BA1913
kawa
Oczywiście wykładzina do wymiany i … tu padło hasło – a może by tak wymienić wszystkie 🙄
Dzien dobry 🙂
Irku, dziekuje i wzajemnie, Tobie i Wszystkim! Jaki piekny ten Chagall…
Kawa, herbata
(Post zaczyna sie po dzisiejszej kolacji 🙂 )
Dzień dobry.
Czy ktoś z Was ma też problem z dostaniem się na jakąkolwiek stronę, poza Blogiem Bobika? 😯
Dzień dobry.
Piękna reprodukcja. Wczoraj trafiłam na „List do Marc Chagalla” Jerzego Ficowskiego. 😥
Z moich zakładek mogę wchodzić jedynie na strony niemieckie i amerykańskie 😯
Już działa
Ile dobrego sie tu uzbieralo od wczoraj 😀 Zarazenie szczeka piekne, ale w kupowaniu dziewczynek dorastanie niekoniecznie przeszkadza… 🙂 Lepkich cioc tez nie lubilam, za to bylo kilku fajnych wujow 🙂
Biznesowe plany Zosi przypominaja mi kilka autentycznych izraelskich start-upow 🙂
Andsolu, dziekuje, poczestowalam sie 🙂
Na Boyhood tez mam zamiar.
Listu do Chagalla Ficowskiego nie znam, poszukam.
W takim razie troche nostalgicznie, ale bardzo ladnie – przypadkiem znalazlam cos takiego
Dzień dobry 🙂
Wpadam na razie tylko na na szybką kawę, bo za chwilę mi się wycieczka kroi. 😀 Niemcy dziś świętują swoją jedność, powstrzymując się od pracy, inaczej mówiąc, wolne jest i można to wykorzystać. Strasznie daleko tłuc nam się nie chce, ale wymyśliliśmy, że skoczymy do Maastricht, które nadmiernie odległe nie jest. Pogoda dziś akurat zachęca do wycieczkowania, a diabli wiedzą, jak będzie w niedzielę.
To do potem. 😀
Bawcie sie wesolo, pozdrowcie Traktat i powiedzcie euro, ze tymczasem nie skorzystamy.
Zaloze sie, ze przywieziecie cebulki wiosenne. Good. Na tulipany, wedle BBCGardeners Time, jeszcze o wiele za wczesnie. Wypijcie piwa, ale nie za duzo.
andsolu,piszac o możliwosci nabycia po polsku infirmowałam, w tak zawoalowany sposób, inne osoby, że mogę udostępnić komuś zainteresowanemu.
Nic nie wiem, że Nexto się sprzedało, nie czytam ich licznych maili, masz może gdzieś dastępną tę informację.
POszukam jeszcze na ich stronie.
A już widzę wszystko. Kurcze, nie znoszę tego e-kiosku.
Dzień dobry 🙂
Miłego wycieczkowania Bobiku 😆
Kocie, mam nadzieję, że trzymasz łapę na przyszłotygodniowej pogodzie 😎 😉
Zaiste, zaiste, dobry PB wystawia mnie na ciężką próbę …. 👿
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/o-tadeusz-rydzyk-o-polskim-rzadzie-to-jest-opetanie-zlem/v6grt
Kocie, euro będzie niepocieszone. 😆
Bobik, mam nadzieję, że przyciągniesz coś ciekawego do koszyczka z tego wypadu. 🙂
Przyjemnego dnia Bobi&PA
Juz jest, Siodemeczko, niepocieszone. Dlatego no, thanks, no.
Stara wyskoczyla na male zakupy jarzynowo owocowe i w drodze powrotnej poczula taka slabosc i niedokofeinizowanie, ze bez namyslu weszla do L”Amandine i zazyczyla sobie duze cappucino. Jak juz wspominalem, ta kawiarenka zalozona ze dwa-trzy lata temu przez dwu Slowakow, przeszla teraz w rece jakichs Litwinow.
Stara do niej raczej nie wchodzi, bo dwa kroki dalej jest zakladzik „Leon”, prowadzony przez uroczego Libanczyka, ktory robi wybitne cappucino. Ale tym razem nie chciala wracac i sie oddalac od domu, wiec weszla do L’Amandine.
Przynosza kawe. Wcale nie duze cappucino, tylko malutkie. Poprosze slodzik, powiada Stara po sprawdzeniu, ze w cukiernicy nie ma ani jednego pakiecika slodzika.
– Slodzikow nie ma – odpowiada wlasciciel.
– Wyszly? – mowi ze zrozumieniem Stara.
-Nie – slyszy w odpowiedzi. – Nie prowadzimy slodzikow, bo ludzie wynosza!
I tu Stara prawdziwie zatkalo. I przypomnialy sie czasy glebokiej komuny gdy w platnych kiblach wydawano po kwadraciku papieru toaletowego, bo inaczej „ludzie wynosili” a papier byl deficytowy.
Back to Leon.
Trzy foki w plytkiej wodzie leza na grzbietach zadzierajac ogony i wachlujac sie pletwa 😀
nt7, oj, przepraszam za niedomyślność, ale to przez samo-centryzm (nie chodzi o egoizm, bo nie było zysków na widoku, a o myślenie, że wszystko do mnie się odnosi). Już nie będę, albo będę rzadziej.
Też nie znoszę e-kiosku, za ich absurdalne pomysły z udostępnianiem moich zakupów zrezygnowałem z prenumerat idących poprzez nich. Dokładnie tak jak i z Mother Jones przepuszczaną przez wymyślony przez sprzedawcę kretyński czytnik.
Dzień był przepiękny, ciepły, słoneczny, całkiem letni. Maastricht nie jest może atrakcją turystyczną pierwszej wody, ale ma przyjemne, stare centrum, pachnące waflami, a na deptaku siedzi facet i gra na woku. 😀 Można się przejść nad rzeką, która jest całkiem spora, szerokości mniej więcej Wisły pod Krakowem, jak również popłynąć statkiem (ale nam się jakoś nie chciało), albo ogólnie poleniwić się w którejś z kafejek.
Dodatkową przyjemnością było to, że pojechał z nami Młody, co się już tak rzadko zdarza, że samo w sobie jest świątecznym iwentem.
W sumie – klasyczna rodzinna wycieczka, niby żadne cuda, ale niezwykle udana. I nadreptałem się wystarczająco, żeby dzisiejszej nocy spać jak suseł, nie pies. 🙂
To przyjemnie , że taki udany dzień mieliście, Bobiku. 🙂
Bardzo się cieszę.
A co z cebulkami? Podlapaliscie troche?
Nie widziałem po drodze żadnego sklepu z cebulkami. Ale to żaden problem, kilkanaście kilometrów ode mnie mam ogromne holenderskie centrum ogrodnicze, w którym na pewno jesienią cebulek jest od groma.
A tu jest ten facet, co gra na woku: 🙂
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#6066061179125426978
http://en.wikipedia.org/wiki/Hang_%28instrument%29 🙂
Ewentualnie http://spacedrum.fr/presentation.php?id_langue=2
Dobranoc 🙂 🙂
Toz on bialy jakis, ten facet. 👿
Chyba ma prawo, skoro tego woka jako instrument jacyś biali Szwajcarzy wymyślili, a nie z Afryki przyjechał. 🙂
Jak gra na szwajcarskim hangu, to jaki ma być?
Trochę jest różowy. 🙂
Znowu ta Łajza.
A tu jeszcze 3 pocztówki z Maastricht 🙂
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#6066077489125479874
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#6066077704551062978
😀
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/Roznosci02#6066077709096702866
Bialy niech gra na fujarce, a nie za gary sie lapac.
Mordko, czy Ty może zostałeś biskupem, że nagle zacząłeś się interesować cudzymi fujarkami? 😯 😈
Dobry wieczór 🙂
Trochę się naumiałam. Wierzę w wiedzę. Dziękuję, Vesper 🙂
Jakie przyjemnie stonowane, spokojne kolory.
Dobrze mają, rowery bezpieczne.
Ja po czterech kradzieżach boję się jeździć rowerem, wcześniej korzystałam z niego praktycznie w większości przypadków.
Poniosłam stratę nie tylko materialną, ale nade wszystko duchową, straciłam całą radość życia związaną z takim sposobem życia.
Kradzież często jest bardzo brutalnym ciosem w duszę. 🙁 Wartość skradzionego przedmiotu bywa drobniutkim pikusiem przy szkodach typu strata poczucia bezpieczeństwa, odebranie radości, naruszenie intymnego obszaru, itd. Już by się wręcz chętnie dało temu złodziejowi równowartość w forsie, żeby tylko uniknąć tych „skutków ubocznych”. 🙄
Przy okazji grzebania się w zdjęciach własnych wstawiłem jeszcze na serwer kilka kubańskich zdjęć Jagody, o co prosiła mnie już przedwczoraj. Sorry, że dopiero teraz. 😳 To te zdjęcia:
https://www.blog-bobika.eu/foty/622.jpg
https://www.blog-bobika.eu/foty/690.jpg
https://www.blog-bobika.eu/foty/691.jpg
Straszne to zdjecie Psa. Straszne.
Chyba spac nie bede.
Dobry wieczór,
Ja znów nie au courant bo mnie rzuciło daleko i znów śpicie, gdy ja pracuję albo odwrotnie. Przypadkiem trafiłem na tę stronę – trzeba zjechać w dół, do punktu 12 (i zdjęcia opisanego „Palestinian civil aviation in 1930s”). To tak jak w tym dowcipie z puentą „bo mnie się wszystko z tym kojarzy…”).
Dzien dobry 🙂
Babilasie 😆
Dzień dobry 🙂
To skrót PLL nie oznacza Palestyńskie Linie Lotnicze? 😆
Nie wie ktoś przypadkiem, co ja dziś mam na targu kupić? Siedzę już dłuższą chwilę nad prawie pustą karteczką, na której miała się pojawić lista zakupów, ale na razie poza sałatą i winogronami nic nie wymyśliłem. 😯
Pomidorów ani ogórków mi nie podpowiadajcie, bo mam. 😉
Ktos dzis wierszykiem odpowiedzial na wierszyk Bibika o Frywolkuzamieszczonym przez kogos wczoraj;
http://wyborcza.pl/1,75248,16748458,Nowy_dyrektor_zoo_w_Poznaniu__Pytania_o_osly_sa_bez.html
Dzień dobry 🙂
Por, seler, kalafior, marchewka – nasza jutrzejsza surówka do kurczaka 🙂
Dzień dobry 🙂
Z Bobikowa zrobił się strasznie Rozlatany Koszyczek. Latający Koszyczek 😆
ledwie wrócił Bobik a zaraz wyfrunął Królik. Królik wrócił, Babilas poleciał 🙄 😯 😉
My już też na walizkach. Jutro o tej porze będziemy składać hołdy Kotu i ściskać Jego Starą 😎 🙂
Widok psów na Kubie kompletnie nas poraził 🙁
Dokładnie takie psy wędrują wzdłuż dróg. Apatyczne, na nic nie reagują.
Zgroza 👿
A czy jeden uścisk możesz wykonać per procura ode mnie?
Sluchajcie,sluchajcie, delegacja niespodzianka z Korei Pln pojawila sie w Korei Pol!
Bobiku, ja tez zaraz udaje sie na targ. Moja lista: czerwona papryka, oberzyna, cebula (zamierzam zrobic zakuske), gruszki, jablka, pory, pomidory, ser feta, wloska kapusta, pstragi, cos na rosol i japonskie kluski udon.
Bon voyage, Jagodo! Babilasie!
Ja bym tej delegacji najpierw sprawdzil kieszenie.
A czytaliscie juz ze sie wyjasnila (albo i nie) tajemnica znikniecia Tlustego Kima Bad Hair Day z publicznych mediow? Podobno chodzac na bardzo wysokich ukrytych obcasach skrecil sobie albo inaczej uszkodzil noge i musieli go operowac.
To wielka ulga, choc osobiscie wolalbym aby skrecil sobie kark.
To ja mam bardzo podobną listę zakupów do Królika. Wprawdzie zamiast klusek udon kupiłem w polskim sklepie (bo i tam mnie zaniosło) pyzy, zamiast fety oliwki i pastę z bakłażana, a zamiast pstrągów borowiki, ale poza tym prawie wszystko się zgadza. 😀
Nabycia wiejskiej kiełbachy w polskim sklepie też sobie nie odmówiłem, ale też takiej odmowy chyba nikt się po mnie nie spodziewał. 😎
Żal, że tą górą żarcia nie mogę się podzielić z wszystkimi potrzebującymi psami świata, ale wyżej sempiterny nie podskoczę – w okolicy żadnego potrzebującego psa nie mam, a na Kubę mi za daleko, żeby tam kiełbasę nosić. 🙁 I nie tylko na Kubę – również do Rumunii, Grecji czy Hiszpanii. Bo tam wielu psom wiedzie się wcale nie lepiej niż kubańskim. 🙁
A tam, Kocie, zawsze może nastać gorszy Kim.
Nie wiadomo, czy medyczne kłopoty Tłustego Kima skończyły się na skręceniu nogi. On podobno od wielu stron jest dosyć chorowity i diabli wiedzą, co tam jeszcze poza nogą mu dolega. Ale przeciwko podesłaniu mu kilku dodatkowych zaraz nic bym nie miał. 🙄
Po Kimie, jak tu i ówdzie piszą, na razie nie nastał Kim, tylko Kimówna. Siostrzyczka, zapewne niewiele lepsza, bo i skąd by miała być.
W Hiszpanii byłam tylko w Andaluzji, ale nie zauważyłam bezpańskich, czy zabiedzonych psów.
Bo Hiszpania jest na tyle „cywilizowana”, że bezpańskim psom nie pozwala się włóczyć po ulicach, tylko hycle je wyłapują i odwożą do azyli, gdzie żyją w strasznych warunkach, ale za to krótko, bo szybko są wykańczane. 👿 A i wielu właścicieli niepotrzebnego już (bo za stary, bo nie dość agresywny, bo ma za słaby węch do polowań, bo się nie rozmnaża zgodnie z oczekiwaniami…) psa wykańcza własnoręcznie, najczęściej przywiązując w głębi lasu do drzewa i zostawiając.
U nas w TV dość często hiszpańskie azyle pokazują, bo wielu Niemców stara się psy stamtąd ratować i znaleźć im rodziny w Germanii. Co się zresztą dosyć często udaje – nawet w mojej niewielkiej mieścinie niejednokrotnie widuję na ulicy Podenków obojga płci, czasem jeszcze strasznie wychudzonych i lękliwych, ale często już odkarmionych, odleczonych i radosnych. 🙂
A kto moze byc gorszy od tlustego Kima, ktory zastrzelil wlasnego wujka z armaty… Chyba tylko Stalin, Hitler, Eichmann i Pol Pot, ale ci juz nie zyja…Jak sobie pomysle ile to szczescia mialam w swoim szescdziesiecioletnim zyciu, ze nie wpadlam w lapska jakiegos morderczego rezymu ani wojny, moglam sie uczyc i nie musialam nigdy chodzic zakryta od stop do glow zwojami polyesterowego materialu w 40-sto stopniowym upale. 60 lat przezytych zasadniczo w pokoju to cud historyczny…
Tfu tfu tfu na psa urok!
Wiecie co, właśnie sobie uświadomiłem, że wszyscy osobiście mi znani psowie w okolicy pochodzą z jakiegoś azylu, najczęściej zresztą zagranicznego. Nie mam ani jednego kumpla, który byłby kupiony u hodowcy. 😯
Oj tak, Króliku, tfu!
Wuj swoje lata dobrobytu i osobistego tyraństwa miał, więc można powiedzieć naużywał życia, a co się miał męczyć na starość.
To chyba zresztą był mąż ciotki, którą zdradzał, więc dobry Kim poszedł cioteczce na rękę.
Mnie raczej chodzi o gorszego potwora dla całości populacji w tym kraju. Jakoś w potwornościach ludzie wciąż się przelicytowują.
Bobiku, mocno nadwerezyles moja sympatie do Hiszpanii, nie wiedzialam.
W mojej okolicy wiele psow jest z przytulkow, ale czesc to psy rasowe i hodowlane, przy przedstawianiu ktorych wlasciciel dodaje znaczaco „A to baardzo droga rasa” 👿
Co Ty powiesz, Bobiku, trudno uwierzyć. To jest duża skala?
W Polsce też nie brak bezmyślnych, którzy wezmą uroczego pieseczka, a później fora. Nie wiem też, jak teraz na wsiach traktuje się psy.
Koło mnie jest dużo domków i przy każdym pies. Obejścia niewielkie, piesy siedzą na dworzu, ale łańcuchów już chyba nie widziałam.
To dziwne, co teraz opiszę.
Firma, w której niegdyś pracowałam, sąsiadowała z domem i ogrodem starszej kobiety. Na dworzu ciągle siedział owczarek niemiecki, ciągle głodny, zabiedzony, z okropnymi ranami. Karmiliśmy tego psa, o co kobieta robiła nam okropne awantury i nie chciała przyjąć od nas karmy dla niego, a na koniec uwiązała go na łańcuchu, żeby nie mógł podchodzić do ogrodzenia. Kiedyś, kiedy pies wyglądał jak Hiob, wezwaliśmy jakąś odpowiednią służbę z prośbą o interwencję.
Skutek był taki, że kobieta uśpiła psa, o czym z satysfakcją nas powiadomiła, obarczając winą, że to przez nas.
Dziwne w tym wszystkim było to, że ta pani miała jeszcze w domu jakiegoś małego psa z wyłupiastymi oczami, którego nosiła na rękach i darzyła wyraźną czułoscią.
Ta pani już nie żyje, ale ile razy widzę jej dom, tyle razy myślę o niej i tych jej psach.
Kolejna wypowiedź „najwyższego autorytetu polskiego kościoła”:
http://natemat.pl/119293,abp-gadecki-ostrzega-przed-uczeniem-chlopcow-ze-winni-sprzatac-a-nie-czekac-az-zrobia-to-dziewczynki
Nawet dziadkom się dostało!
Nie rusz, Stasiu, tych zabawek,
to dżendera jest objawem,
kiedy chłopczyk wyjdzie z kąta
i po sobie sam posprząta,
zamiast czekać, strojąc minki,
aż się zajmą tym dziewczynki.
Nie przystoi chłopcu zmiotka,
źle, gdy się ze ścierką spotka,
a gdy w rączkach ma odkurzacz,
bozia strasznie się oburza!
Staś posłuchał słów mamusi,
do sprzątania siostrę zmusił
i – nieszczęście, zbita d.pa:
wyrósł na arcybiskupa. 😯
Bardzo mi przykro, że psuję wizerunek Hiszpanii (która zresztą pod wieloma względami rzeczywiście jest sympatyczna), ale zwierzęta traktuje się tam naprawdę źle i to na skalę niemałą. W dużych miastach może jest lepiej, bo tam jak ktoś sobie sprawia Psa czy Kota, to „do kochania”, nie w celach użytkowych, ale na prowincji bywa strasznie. 🙁
Pyszny komentarz, Bobiku.
Muszę tym razem powiedzieć, że ten artykuł w „Na temat” jest manipulacją i nadużyciem.
Jasne, że KK nie pochwala różnych zmian obyczajowych itp, ale w zadnym momencie abpe nie aprobował sytuacji, żeby chcłopcy nie sprzatali, tylko czekali na dziewczynki. To jest tak absurdalne, że przeczytałam, co naprawdę powiedział.
Cytat jest taki:
„ Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia. Lecz jednocześnie rodzice często nie uświadamiają sobie tego, że w imię przezwyciężania stereotypów uwarunkowanych kulturowo ukazuje się przy okazji różne modele partnerskie jednopłciowe jako równoważne rodzinie.
Wynika z niego, że ludzie/rodzice zafascynowani ideologią rónościową nie zauważają, że przemyca się im do pod/świadomości inne modele kulturowe, które dla KK są nie do przyjęcia tzn. związki jednopłciowe.
Napisanie, że przewodniczący episkopatu uważa, że chłopcy nie powinni sprzątać, jest wedlug mnie obrzydliwe i przekreśla w moich oczach autora tego artykułu.
Kazalem Starej wlepic ten komentarz Psa Bobika do slow Arcybiskupa.
W Europie nie ma chyba gorszego miejsca dla zwierzyny niz Grecja. Dlatego przestalismy tam jezdzic, bo sie nie dalo wytrzymac.
Czy wspomnialem o naglej i przedwczesnej smierci Vesny Jones, tej Slowenki spod Londynu, ktora zalozyla Greek Animakl Rescue? Ale Jej dzielo zycia trwa i organizacja dalej ratuje i sprowadza do cywilizowanych krajow i domow opuszczone, maltretowane zwierzeta.
Sorry, Siódemeczko, ale dla mnie z całego tego akapitu również wynika słabo zawoalowane potępienie przez arcybiskupa odchodzenia od jakichkolwiek tradycyjnych modeli, w tym takich, że od sprzątania są dziewczynki, nie chłopcy. Na zasadzie „no tak, to może na pozór ładnie i zachęcająco brzmieć, że wszyscy są równi i związki mają być partnerskie, ale takie hasła prowadzą nieuchronnie do podważenia uświęconych autorytetów (np. ojca jako głowy rodziny), a to do zakwestionowania roli rodziny w ogóle, no i w końcu tacy podważacze dochodzą do rzeczy tak potwornych, jak akceptacja małżeństw jednopłciowych, więc lepiej nie wchodzić na tę niebezpieczną ścieżkę”. Tak że całość cytatu w moich oczach wcale abepa nie broni, ani autora artykułu nie pogrąża.
A nie wydaje ci sie, Siodemeczko, ze ta wypowiedz sugeruje, ze lepiej nie byc takim naiwnym rodzicem i nie przemycac takich niechcianych ideologii wychowujac dziecko…
Nie, dla mnie jest tam powiedziane wręcz przeciwnie niż w „Na temat”, w sposób niezręczny – przyznaję, że ludzie zafascynowani tak słusznymi postulatami jak równość, m.in.nie czekanie przez chłopców, że dziewczynki za nich posprzątają, nie zauważają ….
Jest to dla mnie jednoznaczne, niezależnie od tego, że miałam okazję słuchać abp-a w innych okolicznościach i byłam zaskoczona śmiałością sądów i odwagą ich wypowiadania.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewa się chyba, że KK będzie aprobował związki partnerskie, albo jednopłciowe.
Mnie chodzi o paskudną manipulację, jakiej się dopuscił autor w „Na temat” bo nadał całkowicie inny sens wypowiedzi i jeszcze uwypuklił ten przekłamany fragment.
Nie dyskutuję tu o poglądach KK, tylko o rzetelności dziennikarskiej.
To jest moje zdanie, możecie przecież mieć odmienne.
Zważywszy, że słowa abepa zupełnie odmiennie odbieramy, brzmią one co najmniej dwuznacznie, nie jednoznacznie. A w tym momencie i kwestia nierzetelności dziennikarza też przestaje wyglądać jednoznacznie. 😉
Co do zaakceptowania przez KK związków partnerskich i jednopłciowych, to ja muszę być przy niezdrowych zmysłach, bo jestem pewien, że kiedyś (choć może nie jutro i nie pojutrze) to nastąpi. 🙂 W Niemczech już bardzo wielu księży i osób z KK związanych je akceptuje, choć nie jest to jeszcze oficjalne stanowisko kościelne.
Historia pokazuje, że stanowisko KK wcale nie jest tak niezmienne, jak to w Polsce usiłuje się ludziom wmawiać. Zmiany te następują wprawdzie powoli i opornie, wskutek czego Kościół już od późnego średniowiecza był zawsze o parę kroków za światem, ale w końcu następują. Zatem uprzejmie proszę późnych wnuków o krótkie westchnienie ulgi na moją intencję, kiedy wreszcie okaże się, że byłem niefałszywym prorokiem. 😈
W pracy mojej Starej czasami organizowano jakies przyjecia – ale nie w pokojach redakcyjnych, tylko gdzies w sali konferencyjnej. I oczekiwanie bylo ze posprzataja po przyjeciu „panie” czytaj „sekretarki”, bo nie sadze, ze podoobne oczekiwania byly wobec „pan redaktorek”.
Najpierw byly to tylko oczekiwania, potem juz wyraznie polecenia sluzbowe . Kiedy pierwszy raz na ogolnym zebraniu padla sugestia, ze w zwiazku z tym ze sale konferencyjna trzeba ooddac na czas wiec moze „niech panie razno zabioroa sie za sprzatanie”, Stara nie zdzierzyla i oznajmila glosno: jesli ktorakolwiek z „pan” zblizysie do brudnych naczyn po zakonczonym przyjeciu to ja ide do zwiazku zawdowoego i skladam raport jak stad do Bilgoraja! Bo sprzatania po przyjeciu nie ma w obowiazkach sluzbowych!
Zapadla najpierw cisza, potem niektore „panie” zaczely lekko chichotac, bojac sie narazic szefowi, ale trzeba przyznac, ze uzus sie zmienil i po przyjeciach odtad szef mowil: No to co, zabieramy sie do sprzatania. I sam szedl zgarniac ze stolow papierowe talerze i polmiski.
A teraz o naszym fryzjerze Mahmudzie. Nie dosc mu bylo zadzierania z Tlustym Kimem i jego bezpieka. Teraz przechodzac kolo zakladu M&M Hair Academy zobaczylem w oknie ogromny plakat z portretem Davida Camerona, z rozwianym wlosem. Napis: Ale fryzurka! My strzyzemy lepiej. W kazdy wtorek do konca pazdziernika znizka 15% dla panow.
Króliku, jasne, ze abpe mówi, zeby się dać nabrać na pozornie słuszne postulaty, bo one służą przemycaniu (kamuflują) ideologie sprzeczne z religią i szkodzące życiu społecznemu.
Ale, jak napisałam, nie oceniam pogladów KK, tylko rzetelność dziennikarza, z której później wuynikają konsekwencje potwierdzające tezy, że walczy się z chrześcijaństwem.
Siódemeczko, z przyjemnością uściskam 😆
Gądecki „rządzi” naszą diecezją. Ale absolutnie nie jest bohaterem z mojej bajki 👿
Bobiku, ta akceptacja poniektórych duchownych dla związków homoseksualnych może wynikać z osobistych preferencji, jak i tego, co był zawarte w artykule GW o dwóch klerykach, że zapomnienie się kleryków, to błąd, a zapomnienie się z kobietą, to grzech.
Nie wiem, czemu we wszystkich religiach monoteistycznych kobieta jest gorsza, nieczysta, grzeszna.
Osobiście wątpię, czy o takich praktykach mówił kleryk, który został księdzem, czy ten, który zrezygnował.
Wreszcie znam trochę środowisko kościelne i rozmawiałam z klerykami, lub słuchalam opinii na ich temat różnych osób, również krytycznych.
Krytycznych jest bardzo wielu ludzi związanych z KK.
Jagodo, bo Ty go spotykasz w okolicznościach oficjalnych, a ja w tematach, które mnie interesują: pojednania KK i judaizmu.
Zabierał głos na naszych sympozjach i za pierwszym razem, byłam zdumiona, ze to mówi biskup KK w Polsce i jeszcze jest biskupem.
Naprawdę.
Wiem przecież o wszystkich innych póżniejszych wydarzeniach, czy wypowiedziach, ale ponieważ znam go z innej strony, to wydaje mi się, że pewnych rzeczy nie mógły powiedzieć.
Ty go oceniasz tak, jak ja mojego bpa Nycza. Mam do niego szereg pretensji, ale on przecież w porównani z innymi to gołąbek pokoju, podobno księża mają z nim bardzo dobry kontakt i zawsze mogą się spotkać, co nadzwyczajnie cenią.
A ja nie mogę zrozumieć, jak może pozwalać na sabaty nienawiści każdego 10. miesiąca w swojej katedrze.
Przepraszam, zjadłam nie w odpowiedzi do Królika
zeby się dać nabrać na pozornie słuszne postulaty = zeby się nie dać nabrać na pozornie słuszne postulaty
Dla mnie to jest jednoznaczne. Co ma piernik do wiatraka, czyli sprzątanie i równość do modeli równoważnych rodzinie? To Gądecki manipuluje i to w paskudny sposób. Wybuchłam potężnie i niewinny pan mąż nasłuchał się a nasłuchał 👿
Jagodo dobrych lotów tam i z powrotem, bo o Londyn jestem spokojna 🙂
Dla mnie też. Dwa pierwsze zdania zacytowane przez Siódemeczkę wyrażają dezaprobatę biskupią. Wystrzeliłam po sufit. Wg kaznodziei ludzie nie są równi! Się obnażył sługa Boży .
Heleno, toż wiele kobiet bez „zachęty” i dzisiaj rzuca się do zmywania, co nie znaczy, że lubią zmywać.
Ja nie tylko nie lubię, ale i nie bardzo powinnam z powodów zdrowotnych.
W czasach życia małżeńskiegho był to obowiązek mojego męża i uważałam to za naturalne.
Czasami widzę, że panie rzucają się do sprzątania i zmywania w domu znajomego, gdzie gromadzi się większe grono, żeby pomóc gospodyni z wyraźną aprobatą tej ostatniej.
Wiem, że to źle wygląda, ale ja się nie rzucam.
Może dlatego przestano mnie zapraszać.
Kocie, przekaz swojej Starej gorace oklaski (w sprawie 18:08) 🙂 🙂
Ja się muszę rzucić do gotowania, którego nie oddam w żadne ręce, ani damskie, ani męskie, bo po pierwsze to lubię, a po drugie nie wierzę, że ktokolwiek w okolicy sprostałby moim wygórowanym wymaganiom kulinarnym. 😆
No dobra, Stara Mordechaja sprostała, ale to nie było w okolicy. 😉
Ale jeszcze szybko odpowiem Siódemeczce: jeżeli dziennikarz zrozumiał słowa abepa tak jak ja i – jak widzę – nie tylko ja, to nie popełnił żadnej nierzetelności, bo po prostu zawiadomił o tym, co u Gądeckiego wyczytał. Nie tylko go zresztą streścił, ale w kilku miejscach dosłownie zacytował, więc nie bardzo wiem, na czym polegała nierzetelność.
Akceptacja niemieckich duchownych dla związków homoseksualnych na pewno nie wynika tylko z osobistych preferencji (choć w poszczególnych przypadkach może tak być), ale z ogólnej atmosfery społecznej, w której to przyzwolenie jest bardzo duże i wciąż jeszcze rosnące. No i tradycji wewnętrznych dyskusji w łonie lokalnego KK, bo przecież wielu znanych odstępców od ortodoksji kościelnej pochodzi właśnie z Niemiec.
Vesper,
sprawdziłam i w bulionetce drobiowej Knorra nie ma selera.
Przepraszam, że wracam do starego tematu, ale wcześniej nie mogłam sprawdzić.
Pewnie drobiu tez ne ma … 👿
Kocie,
oczywiście, że nie ma. Ale chodzi o sporadyczne użycie, a Zosia jest uczulona na seler i Vesper pisała, że wszystkie znane jej kostki mają go w swoim składzie. Otóż ta akurat bulionetka nie ma.
Dorodny dzik na jeleniej polance
Dosc niefortunny dla mnie ten Gadecki, a to co mowi dobrze okreslila Haneczka: co ma piernik do wiatraka.
Nie wyobrazam sobie zeby w pracy mezczyzni oczekiwali od kobiet, czy sekretarek sprzatania… Na szczescie nigdy sie z tym nie zetknelam.
Ja chetnie do gotowania bym kogos dopuscila, niech przyjezdza i gotuje. Bardzo to byl piekny czas kiedy moja Mama byla tutaj przez 6 miesiecy w 1989 roku. O roku ow!!!
Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni zrobili się jacyś niegądeccy. Sprzątają i w pracy, i po. W dodatku sami z siebie.
Bobiczku, jak Cię lubię, to gdybyśmy się kiedykolwiek spotkali, szykuj się na post. Nawet nie będę próbowała sprostać 😉
Dzika już na polance nie było, ale widziałem Liska, który go szukał. 😀
Spoko, Haneczko. Na pigwówce chyba też jakiś czas można przeżyć, a do Twojej pigwówki nie miałem żadnych zastrzeżeń. 😆
Pigwówka 😯
Ja w tym roku nastawiłem z pigwowca i z pigwy (pierwszy raz). I już nie mogę się doczekać…
Haneczko, może przeoczyłem, poślij mi swój sposób na pigwówkę 🙂
Aaa, jak tak, to w porządku. Mamy zapasy 😉
No proszę, pigwówka to tak czarodziejska nalewka, że nawet zeena z lasu potrafi wywołać. 😀
Puchalo, dziękuję za informację. Dobrze wiedzieć. Ma wprawdzie gluten, ale czasem, jak bardzo przyciśnie, to pewnie skorzystam.
Podreptałam po wiedzę.
1 kg pokrojonych owocków
0,60 kg cukru (każą kilogram, ale daję mniej)
0,5 l spirytusu
0,5 l wódki
Owocki do słoja, przesypać cukrem (wlewam ciut wódki, żeby nie fermentowały). Niech postoją 3 dni. Dodać spirytus i 0,5 l wódki. Po 8 tygodniach zlać i niech dojrzewa pół roku.
Odcedzonych owocków żal, więc można je zalać pół litrem wódki, po 2 miesiącach zlać i pozwolić dojrzeć.
Robię jeszcze prawie Jotkę.
1 kg owocków
0,6 kg cukru (zamiast 1 kg)
1 l wódki
1 l spirytusu (ten spirytus mnie wykończy 🙄 )
0,25 l ciemnego rumu
laska wanilii
4 łyżki lipowego miodu
Pigwę zasypać cukrem, znowu trochę wódki i na 3 tygodnie do kąta. Zlać. Do zlanego dodać spirytus, wanilię, 1/4 owoców pigwy. Pozostałą pigwę zalać wódką. Po miesiącu oba nastawy przecedzić (gaza, flanela). Dodać rum i miód. Cierpliwie poczekać pół roku. Lepiej rok 🙂 Potem nie dziwić się, że było, a nie ma. Nalewki tak mają. Nam wyparował jarzębiak 😯 Na szczęście Żaba poratowała i teraz siedzi prawie pod kluczem 😎
Pigwę/pigwowce, jak wszystkie owoce do nalewek, dobrze jest trochę przymrozić, jeśli natura była nieskora.
Wódka ma być porządna, 45%, zbożowa.
Słojami z cukrem codziennie potrząsać.
Zrobiłam sobie szybki rozbiór logiczny zdania Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. . Zaprzeczeniem kwantyfikatora wielkiego „każdy” jest kwantyfikator mały „istnieją”. Niektórzy to synonim istnieją, a więc hierarcha raczył zastosował kwantyfikator mały. Skoro zaprzeczeniem kwantyfikatora małego, jest kwantyfikator wielki, widać od razu, kogo uważa mówca za zabiór dopełniający tych niektórych. Otóż wszystkich. Poza tymi niektórymi. Twierdzi więc, że wszystkim, poza niektórymi, nie podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać. Odwołuje się tym samym do społecznego dowodu słuszności – skoro wszyscy (poza niektórymi) tak uważają, to zapewne mają rację.
Mnie to wystarcza, by dalej nie czytać 👿 Do tego jeszcze ton, jakby ci niektórzy, którym się podoba oraz te kuszące idee równości, to były jakieś nowomoderne fiu-bździu 👿
zbiór, nie zabiór 😳 Chociaż zabiór to ładne słowo. Brakuje go w polszczyźnie. Mamy zbiór i zabór, ale zabióru nie mamy. Gdyby jeszcze napisać przez u, to mógłby oznaczać obszar za biurem, a przedbiur przed biurem.
O matko, Żaba siedzi bez klucza za to z szyną, której niedługo stuknie pół roku, a to jeszcze nie koniec…
Mnie właśnie ten ton (w całym cytacie) na tyle wystarczył, że nawet bez rozbioru logicznego wyciągnąłem podobne wnioski jak Vesper. Nowomoderne fiu-bździu i od rzemyczka (sprzątanie) do koniczka (jednopłciowe małżeństwa). Znaczy, wyrodni ci rodzice, którym to nieprawomyślne sprzątanie się podoba. 🙄
Zabiór to zabór zbioru, czyli coś co wykonał arcy 💡
Zjadłam przecinek 🙁
Spokojnie, przecinki nie są szkodliwe 😎
Jak popijesz nalewką, Haneczko, to nie powinien Ci zaszkodzić. 😎
Widzisz, Haneczko, Łajza też tak myśli
Łajza też przekonana o nieszkodliwości przecinków. 🙂
😆
😆
No, nie mam wyjścia – 😆 😆 😆
Dziękuję 🙂
Ja nie mam wypracowanego sposobu, robię to dopiero drugi raz. Poprzednio owocki (pigwowiec) częściowo z pestkami pod cukier, po miesiącu sok pół na pół ze spirytusem i do ciemnicy…
Trzy imprezy domowe zaczęły się zachwytami i mlaskaniem a skończyły wywożeniem zwłok, które do dziś się dziwią: jak to się stało…
W tym roku owoce – drobniej pokrojone niż poprzednio- pod cukier i po miesiącu wszystko zalewam spirytusem i wódką w odpowiednich proporcjach, by wspomniane 45% wyszło. Owo stać będzie – z merdaniem słojem – tak długo, aż usłyszę błaganie o lanie. Wtedy zleję do flaszek i do ciemnicy zamknę.
Ciekawe ile wytrzymam…
Zeen, z doświadczenia wiem, że najłatwiej się wytrzymuje, jak tę pigwówkę robi kto inny i gotową miłosiernie przysyła spragnionemu. 😆
Mną miotnęło najbardziej, że to nie wypowiedź ad hoc, tylko wywiad, niewątpliwie autoryzowany. Powiedział dokładnie to, co i jak chciał powiedzieć. „Sprzątanie po sobie” doprowadziło mnie do wszystkiego 👿 Niech zawita do naszej instytucji i coś upuści. Albo on to podniesie, albo mnie stamtąd wyniosą
Czy w seminarium duchownym nie ucza mowienia jezykiem na tyle klarownym, by nikt nie mogl miec watpliwosci co dokladnie zostalo powiedziane? Bo oczywiscie kazdemu moze sie zdarzyc zakalapuckanie sie w mowie i wypowiedzenie czegos, co moze zostac zle odebrane przez audytorium. Ale wtedy sie natychmiast uscisla.
Ja mam czasami wrazenie, ze ich cos pogryzlo i odtad plota juz tylko co im slina na jezyk przynosi.I ze oni sie tym kompletnie nie przejmuja.
Popiłam, ale nie nalewką. Jutro do pracy, a tam zwłoki byłyby niestosowne 🙄
Zeen, nie jesteś sam. Nie tylko Ty musisz wytrzymywać 🙂
Zeen, poszukaj tarniny. Ona musi dwa lata. Będziesz miał przed sobą przyszłość 😀
Nie wiem, co lepsze, Kocie – czy wersja z lapsusem, czy z przemyślaną wypowiedzią. W gruncie rzeczy na to samo wychodzi. Bo powiedziawszy, o niektórych rodzicach, biskup dał wyraz temu, jak postrzega proporcje. Poza tym, w seminariach mają sporo przedmiotów związanych z filozofią, retoryką. Zapewne mają i logikę, jeśli nie osobno, to ramach innego kursu. Osobiście nie wierzę w lapsusy językowe arcybiskupa, zwłaszcza w autoryzowanych wywiadach. No nie wierzę i już. A jeśli nawet czysto hipotetycznie założę, że nie planował tak tego ująć, to wcale go to w moich oczach nie ratuje. Dał wyraz albo temu, co myśli, albo temu co czuje.
Nie mam sił dyskutować na biskupie tematy, więc nie będę już w tym temacie pisać.
Zastanawia mnie, co z tym selerem się dzieje, że prawie na każdym produkcie jest napisane, że mogą występować śladowe ilości selera.
Ostatnio taki napis widziałam na lodach.
Ja przezornie użyłem w tym roku 5 kg (3 kg pigwowca i 2 kg pigwy), wcześniej zalałem wiśnię, śliwkę i myślę nad czarną porzeczką.
O tarninie słyszałem, muszę poszperać, ale na litość boską – toż to czarna przyszłość !
Za jakie grzechy tak długie katusze ?!
Nalewka z tarniny – sloe gin byla tradycyjnie robiona w agielskich domach i saczona naoarstkami.
Stara przylapala kiedys kolege z pracy na wyciaganiu z biurka piersiowki ze sloe ginm. Podobno mial 16 lat – sloe gin znaczy sie, nie koilega.
Dal sprobowac i rzeczywiscie – byl to nadzwyczaj wykwintny trunek. Ale musi byc robiony na ginie. I trzymnany jak dlugo sie da.
Tu BBC podaje recepture:
http://www.bbc.co.uk/food/recipes/sloegin_7722
Zeen, ale po czyśćcu raj! Warto 🙂
Pomyśl jeszcze o dereniu.
A w przyszłym roku o starym kawalerze. To coś w sam raz dla wampira. Z każdego dzieciątka po troszkę 😉
Acha, jesteś pigwowcowym szczęściarzem, mnie obrodziło więcej i trzeba zagospodarować 😕
Ja jeszcze odrobinę siły na biskupa mam, więc dopiszę coś, co mi gdzieś z tyłu głowy chodziło, ale dopiero teraz się przedarło. 😉 Dla mnie szokująca była właściwie sama ta idea, że dziewczynki miałyby sprzątać po chłopcach. W praktyce chyba rzeczywiście to się zdarza, że chłopcy sprzątanie olewają i sobie idą w cholerę, a dziewczynkom (zwłaszcza tym dużym) poczucie obowiązku nie pozwala, więc się biorą do mycia garów, ale nigdy nie słyszałem, żeby ktoś w moim otoczeniu expressis verbis przekonanie w rodzaju „dziewczynki powinny posprzątać po chłopakach” wyraził, nie mówiąc już o tym, żeby takie oczekiwania uznał za naturalne. Więc jak to u abepa przeczytałem, zdrowo mną o ścianę trzepnęło. Co to, kurdebalans, w ogóle za pomysł? 👿
Dzicza rodzinka u lejeniow 🙂
Mordko, nie denerwuj mnie. Tarniny niet. Już drugi rok taki suchy 🙁
Bobiku, a kiedy ten pan umył po sobie cokolwiek. Albo uprał. Albo zamiótł. Od tego ma dziewczynki.
A te dzikie swinie maja pedzelek na koncu ogona! 😯
I ogolnie wygladaja wlasnie na zdziczale swinie, a nie na dziki.
Nareszcie i ja na tę dziczyznę trafiłem. 🙂
Fakt, Haneczko, że nad życiem codziennym arcybiskupów zbyt wiele się nie zastanawiałem, a przecież byt określa świadomość. 🙄
Gdybym mial wlasny las, to hodowalbym w nim swinie. Podkarmial, owszem, ale pozwolil sie odzywiac glownie naturaknie. Takie hodowle istnieja w Anglii. Jakis kawalek lasu sie odgradza i pozwala swiniom zyc na wolnosci. Bardzo to lubia. A szxzesliwa swinia to smaczna swinia.
Słynne ze smaczności świnie ibérico też żyją półdziko.
Bobik, zmuszasz mnie zabrania głosu.
Więc od początku.
Wywiad, rozmowa w Naszym Dzienniku do tyczyła rozpoczynającego się jutro synodu biskupów, który zwołał Franciszek, wcześniej rozsyłając ankiety do wiernych.
Będą debatować o rodzinie i szeroko pojętych problemach i zagrożeniach, oczywiście z kościelnego punktu widzenia.
Jednym z wielu zagrożeń jest relatywizm moralny, próbujący zrównać związki homoseksualne z rodzinami tradycyjnymi, a próbuje to robić perfidnie przemycając w ładnym opakowaniu.
To ładne opakowanie to równościowa retoryka, której ulegają niektórzy rodzice, nie bacząc, jakie niesie zagrożenia dla ich dzieci. Bo podoba się im, że chłopcy mają sprzątać po sobie, a nie czekać na dziewczynki, a nie biorą pod uwagę, że dzieci się dowiedzą, że dwóch tatusiów i dwie mamusie są tak samo dobre i mamusia i tatuś.
Słowa 'niektórzy’ używa się obecnie, kiedy nie wiadomo jak dużo, ale przecież nie wszyscy.
Mnie chodziło tylko o to, że wywiad był zypełnie o czymś innym, a tytule został wybite jedno, absurdalne zdanie, którego w tym znaczeniu nikt przy zdrowych zmysłach by nie powiedział.
W tym upatrywałam manipulację dziennikarską, zasterował ostro uczuciami czytelników.
I naprawdę już kończę ten temat.
Przepraszam za zjedzone słowa i głupie odstępy.
Nie wszystkie dzikie świnie są smaczne, taka świnia gądecka na ten przykład… okropność!
Trudno, Siódemeczko, ja nadal odbieram słowa abepa w duchu „lepiej z tą równościową retoryką w ogóle nie zaczynać, bo nawet to, co pozornie ładnie i słusznie brzmi, kryje w sobie zarodki straszliwego zepsucia”.
A o tym, że to nie jest nieporozumienie, przypadkowe chlapnięcie, ani niezdarność sformułowania, świadczy według mnie stosunek biskupów do konwencji o przemocy. Tam ta sama postawa wyłazi.
Bobik, oczywiście, że chodzi o to co nazywasz strasznym zepsuciem, a KK relatywizmem moralnym, ale na pewno nie chodziło o to, ze chłopcy mają nie sprzątać, tylko czekać na dziewczynki.
No a według mnie na pewno o to chodziło, zwłaszcza że – jak słusznie zauważyła Haneczka – abep do takiego „naturalnego porządku rzeczy” jest przyzwyczajony. Tak że chyba spiszemy protokół rozbieżności i pójdziemy spać. 🙂
Ja w każdym razie pójdę, bo mnie już nieco morzy. Dobranoc. 🙂
A może tak otwartym tekstem?
To przykład otępienia czołowo-skroniowego a przy okazji zwykłego chamstwa, które wyraża się straszliwie niską oceną inteligencji odbiorców komunikatu…
Z moich obserwacji wynika, że biskupi inteligentnych odbiorców chyba w ogóle nie uważają za swój target. 😉
Jakże słuszną obserwację pozwolę sobie uzupełnić uwagą, że purpuraci mają wszystkich za pantofelków i nie odróżniają, zwyczajnie nie są w stanie.