Głos z pryczy
Już od tygodnia domem Bobika miejski areszt,
pokarmem ciepłe kluski, napojem wody łyczek.
Nikt łap mu nie ogrzewa gorących uczuć żarem,
po brzuchu nikt nie smyra, nie spełnia migiem życzeń.
Dni tyle bez spaceru! – nieszczęsne wyje psisko –
bez wina czerwonego, bez kawy, bez herbaty!
Po kiego i na jaki grzyb było mi to wszystko,
to otwieranie pyska, za które biorę baty?
A przecież miałem znaki, że wokół mojej szyi
obrożę prokurator zaciskać jął pomału
i losu smycz prowadzi mnie ku więziennej bryi,
na twarde legowisko, w objęcia kryminału.
Posępne dni przede mną, nad głową czarne chmury,
nie błyśnie pasztetówka, ni rostbef nie zaświeci,
do celi nie przemyci nikt skrawka klawiatury,
ach, po com pysk otwierał, był za, a nawet przeciw?
Celowo tak zrobiono, by żarcia brak mnie zżerał,
chcąc ducha mego złamać. Szykany to, a zatem
nie warto nawet myśleć o serach i likierach,
marzeniem niedościgłym jest kontakt z adwokatem.
Lecz ja się im odgryzę! Nie docenili psiny!
W pamięci o tym wszystkim układać zacznę traktat,
na własnej skórze spiszę rozmowy oraz czyny,
a potem na blog wrzucę swe aresztanckie akta.
Dzien dobry 🙂
O plynach porannych 🙂
Dzień dobry 🙂
Zrozumiałem. Picie w pracy podnosi wyniki, dlatego tak świetnie trzymała się polska gospodarka za peerela i rosyjska do dziś. 😆
A propos dzisiejszej kawy przypomniał mi się dwuwiersz, jakim ktoś (nie ja) uczęstował Mleczkę w krakowskim Klubie Dziennikarzy: Szczęśliwyś, Andrzeju Mleczko – do piersi masz niedaleczko. 🙂
Biskupi zwariowali. 😯 Jeden przez drugiego zaczynają ujawniać majątki swoich diecezji, żeby ktoś ich przypadkiem o jakieś przekręty nie podejrzewał.
No nie, spoko, nie lećcie kupować kaszy i mąki. Końca świata jeszcze nie będzie. Chodzi o niemieckich biskupów, nie polskich. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17214537,Niemiecki_Kosciol_ma_miliardy_majatku__Teraz_chce.html
Bry!
Josephine Tey bardzo dobra, moim zdaniem. Ma ogromny urok, no i ludzie tacy bardziej prostolinijni…
W tych nowych lubują się w babraniu, ezoteryce. Właśnie sobie zbrzydziłem Camillę Lackberg.
Widzę, że się patomorfologie strasznie modne zrobiły.
Bobiku, bo ma byc promili dokladnie pod niedozwolona do prowadzenia doza 🙂
Widzę, że we wczorajszej mojej wypowiedzi, w której chwaliłam trzy autorki kryminałów obecne na liście i dla mnie lepsze od Josephine Tey (choć i ona świetna), a która wyleciała kilkakrotnie już nawet nie do moderacji, alew ogóle w kosmos 😯 trefne jest nazwisko mistrzyni kryminału psychologicznego, w którym jest zawsze pewna dwuznaczność, np. w cyklu o panu Ripley, uroczym zbrodniarzu, któremu wszystko uchodzi na sucho… Zaraz sprawdzę z pozostałymi dwiema 🙂
Druga to P.D. James, trzecia – Ruth Rendell.
U licha, co jest złego w tej pierwszej autorce? 😯
Kiedyś tak Liskowi uparcie nie chciało wpuścić całkiem niewinnego tekstu i nawet ja z wstawieniem go przez administrację (z maila) miałem problemy. Też było to całkowicie niezrozumiałe widzimisię Łotra.
No, ale jak pan Ripley wszedł, to już mamy namiar. 🙂
W polskiej Wiki nie podano podstawowej informacji, mianowicie kiedy te listy były robione. Mianowicie pierwsza w 1990, a druga w 1995. Nie takie więc one znów współczesne 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Top_100_Crime_Novels_of_All_Time
Patricia
H i g h s m i t h
high
s m i t h
Kowala nie wpuszcza 😯
Według tej nowszej listy to po 1989 roku nie powstał żaden lepszy (od tamtych) kryminał 😉
Dzień dobry
Komuś Paweł Kowal zalazł za paznokcie?
A teraz jestem w poczekalni 😆
Markocie, ale to tylko w ciągu pięciu lat 😉
Ależ fajna rzeka płynów! 🙂 Kawa od Babilasa wyjątkowo piękna, a ta z Mleczkiem jak raz dla mnie. Mnie Ripley nie zachwycił, więcej uroku ma dla mnie J.G. Reeder, a z tworów kobiecych, his lordship Peter Death Bredon Wimsey – obaj po jasnej stronie mocy. 😉
O, Lord Peter – kolejny meloman 🙂
Bo w moim poście, który został w poczekalni, jest o detektywach-melomanach 😀
Tys prowda. Cóż to jest 5 lat w literaturze. Grisham, Ludlum, Le Carre, Mankell… jakoś się nie załapali, za to dostrzegła ich chociaż kinematografia 😉
Kierownictwo nawet kiedyś artykuł popełniło na ten temat, pamiętam. Być może rozwiązywanie dysonansów i obracanie trytonów nie różni się tak bardzo od rozplątywania zagadek kryminalnych i ścigania przestępców. Taki tryton, to pewnie sporo waży – trzeba mieć kondycję. 🙄
Może te członki ciał wysokich wypowiadają się tylko o przeszłej twórczości, żeby nie narazić się na problemy z aktualnymi autorami.
Mogą mieć taki regulamin zastrzegający czas leżakowania.
Bo kryteria, markocie, były jakieś niejasne. Sensacji jakoś mniej, natomiast do amerykańskiej listy załapała się… „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego (na 24 miejscu)oraz „Zabić drozda” Harper Lee (na 60) 😯
Ajajaj, drugi raz już czekam na akceptację.
Łotr długo mnie nie tykał, więc teraz odrabia z nawiązką. Gdzie ten Bobik? 🙁
Chciałbym nieśmiało przypomnieć, że był jeszcze kiedyś Perry Mason. Też filmowany seryjnie. I to zdaje się dwukrotnie.
Może u Bobika też słońce i korzysta? 🙂
Tu są bieżące gorące listy i zgłoszenia w tym towarzystwie kryminalistów 😀
http://thecwa.co.uk/the-daggers/categories/international/
Utalentowanego Pana Ripleya moge ogladac co pol roku i ogladam. Jest to film tak fenomenalnie zagrany przez cala obsade, ze za kazdym razem znajduje w ich aktorstwie cos nowego dla siebie. Wszyscy tam sa zankomici. A rezyseria tez nie w kij dmuchal.
Ja też oglądam Ripleya za każdym razem, gdy się pojawi w TV.
Na liście z 1995 jest Tony Hillerman. Zafascynował mnie swego czasu świetnymi kryminałami ze środowiska współczesnych Indian w Nowym Meksyku.
Patricia H. pisała znakomite historie, a jedna – o ukryciu odpadków z elektrowni atomowej w betonowym bunkrze pod nowym stadionem i „zgubieniu” planów budynku zaryła mi się głęboko w pamięci…
Ja lubię cały cykl książek. On odsłania coś pierwotnego. Zapewne wielu ludziom zdarzają się sny, że kogoś zamordowali i że to się nie wydało, łącznie z lękiem, że się wyda…
Tzn. miałam na myśli cykl o Ripleyu.
Film to osobny rozdział, zresztą zdaje się, że było ich parę.
Ripleya grali Alain Delon i Matt Damon – obaj świetnie.
Nie wiem, którego preferuje Helena.
A w ogóle mam takie małe hobby: śledzę motywy muzyczne w kryminałach (zresztą nie tylko), pracowicie tropiąc idiotyzmy, ale nie tylko. Z tych, w których idiotyzmów nie było, lubiłam np. cykl zmarłej kilka lat temu amerykańskiej autorki Barbary Parker, w którym często przewijały się elementy operowe. Kilka jest kryminałów, gdzie zamordowanym jest dyrygent, np. u Donny Leon. Trafiłam też na cykl Cynthii Harrod Eagles, której główny bohater, policjant, ma dziewczynę skrzypaczkę w jednej z londyńskich orkiestr – poznaje ją przy okazji… jakżeby inaczej, morderstwa dyrygenta. Bywały też kryminały ze skradzionymi stradivariusami czy odkrywanymi partyturami w tle. Znakomicie się przy niektórych bawiłam, nawet powstał z tego tekst do „Polityki” 😉
Pojawiają się też inspektorzy-melomani, jak pamiętny Morse z cyklu Colina Dextera (jego melomaństwo było jeszcze bardziej wyrafinowane w serialu telewizyjnym) – to było dość dawno, ale i ostatnio spotkałam taki typ: Alana Banksa z cyklu powieści Petera Robinsona (też go lubię).
Bobik musiał wybiec w tak wielkim pośpiechu, że nawet nie zdążył zaanonsować swojej nieobecności, dlatego Kierowniczkę mógł wpuścić dopiero teraz, przesuwając czas zresztą.
Ale może posty są jak wino – leżakując nabierają walorów? 😆
O, dzięki, Piesku, widzę, że przesunąłeś w czasie mój post 🙂
Nie wiedzialam ze tych Ripleyow jest wiecej!… Ja lubie film z Mattem Damonem, Symourem, Paltrow i cala reszta swietnej obsady.
To jest trailer filmu z Alainem Delonem:
https://www.youtube.com/watch?v=IZ3Yr58P1UM
Mnie to wystarczy niewielka nawet podpucha. 😳 Tylko przeczytałem o tych muzycznych wątkach kryminalnych, zaraz zacząłem sobie wyobrażać zamordowanie szalenie awangardowego reżysera operowego, którego trup zostałby znaleziony w basenie, a basen byłby na terenie psychiatryka i podejrzanych byłoby mnóstwo wiela, zarówno wśród pacjentów psychiatryka (m.in. śpiewaków doprowadzonych przez reżysera do obłędu), jak i krytyków muzycznych oraz szeregowych melomanów. Śledztwo posuwałoby się bardzo opornie, bo wszyscy wyżej wymienieni usiłowaliby chronić mordercę, a i detektyw, meloman oczywiście, jakoś nie bardzo miałby go ochotę zdemaskować.
Dla bywalców Dywanika zagadka: kto w końcu okazałby się mordercą? 😈
Ja wiem, ale trochę boję się ujawnić. Bo to mógłby być Prezes, którego szalony reżyser usiłował zmusić do poprawnego zaśpiewania hymnu. W duecie z Edytą Górniak.
Ripley z Damonem to był właściwie remake tego z Delonem. Ale faktycznie oba świetne.
To jest wprawdzie bardzo pociągający pomysł, Paradoksie, ale to nie jest prawidłowa odpowiedź. 🙂
Piesku, a teraz mi nie chce wpuścić linku do tego mojego tekstu, który w całości widnieje w sieci:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/287222,1,partytury-zbrodni.read
Wiem kto bylby swietna para detektywow: A i PA.
O, tym razem wpuścił 😯 Dzięki, Łotrze 😉
Stawiam na Zdesperowanego Krytyka 😉
Detektyw jest właściwie gotowy – Komisarz Foma, meloman. 😀 No, ale kto zabił?
Po nazwisku, Vesper, po nazwisku, nie tak opłotkami. 😈
Zabił bileter.
Ale w kręgu podejrzanych umieściłabym też Wielkiego Wodza, ze względu na motyw i dzidę.
Bileter też chciał zabić, ale nie zdołał, bo mu się zaciął dziurkacz. 😎
Chcieli wszyscy, to jasne.
Gra Ripleya (2002) z Johnem Malkovich
Podstepny Ripley (2005) – Barry Pepper
Amerykański przyjaciel (1977) Grany przez Dennisa Hoppera
Utalentowany pan Ripley (1999) Grany przez Matta Damona
W Słońcu pelnym (1960) Grana przez Alain Delon
Motyw, oczywiście, muzyczny.
W kręgu podejrzanych Wódz by, rzecz jasna, był, ale to nie on zaciukał reżysera. 😎
Słusznie, Ago, motywem zbrodni mogłaby być jakaś aria Mozarta, bo jego reżyser najokrutniej wdeptał w błoto, czego morderca już nie zdzierżył.
Jak to basen na terenie psychiatryka?
POwszechnie wiadomo, ze miejsce basenu jest na scenie w operze.
Ale przecież ten psychiatryk, za sprawą reżysera, też jest w operze. 😈
Po nazwiskach? No dobrze – pan Piotr Kamiński ze Wspólniczką Kierowniczką
Przecież psychiatryk też 😉
A czy fakt znalezienia ciała w basenie ma tu znaczenie? Bo w takim razie mógł to być służbowy hydraulik, któremu reżyser nie pozwalał udrażniać rury odpływowej, generującej dźwięki, potrzebne reżyserowi jako tło muzyczne do któregoś z dzieł.
Myślę, vesper, że to byłoby możliwe 😆
A pisząc ów zalinkowany artykuł jeszcze nie znałam wydanego później cyklu napisanego przez innego polskiego muzyka, skrzypka Jana Homę, o altowioliście-detektywie. Nisia go wydawała 😉
E, widzę, że zagadka była za łatwa – Vesper już zgadła. 😆
Mordercą jest oczywiście Piotr Kamiński, ale wspólnictwo Kierowniczki chętnie wkomponuję w fabułę. 😈
Wobec tego Vesper dostaje tytuł Wielkiej Detektywki i Kryminalnagrodę im. Piotra Kamińskiego. 😀
W takim razie narzędziem tej zbrodni-niezbrodni było słowo.
Phi, wcale nie była łatwa! Ja jestem po prostu Bardzo Przenikliwa 😈
Bobiku, a czy pan Piotr nie mógłby mordować przebrany za biletera? Tak lubię, kiedy zabija kamerdyner…
Myślę, że mu się to spodoba 😉 Mnie podoba się już. Kto wie, czy coś takiego by się nie ziściło, gdybyśmy – oboje – udali się na pewną niedawną premierę do Brukseli 😈
No dobra, ja lubię, jak wszyscy są zadowoleni. 😎 Piotr mordował przebrany za biletera, bo prawdziwy bileter, zgnębiony zacięciem się dziurkacza, wpadł w depresję i poszedł na chorobowe, zostawiając w szatni strój służbowy. W tym czasie Kierowniczka musiała jakoś zająć hydraulika, który był w jednej szajce z reżyserem (a kto niby podłączył rury w basenie?) i mógłby uniemożliwić zbrodnię, mamiła go więc mirażem wspaniałych zarobków u potrzebującej znajomej w Londynie. Fałszywy bileter zwabił reżysera na brzeg basenu, po czym błyskawicznym uchem wsunął mu cienkie, ale niezwykle ostre słowo do ucha. Dalej już możemy sobie wyobrazić – rażony słowem denat wpada do basenu, Piotr K. wykrzykuje radośnie „trafiony, zatopiony!”, pędzi do szatni i odwiesza na miejsce strój służbowy, po czym jak gdyby nigdy nic tłumaczy Szekspira. Kierowniczka z satysfakcją zawiadamia hydraulika, że tej fuchy w Londku jednak nie będzie, a basen zostanie zlikwidowany, bo ministerstwo, pod wpływem jej interwencji, obcięło fundusze. Tłum melomanów pcha się, żeby dać alibi mordercy i Komisarz Foma jest w kłopocie, bo nie wie, które alibi wybrać. Do akcji włącza się Wielka Detektywka, która błyskawicznie odkrywa, kto zabił, ale ze względu na wielką pożyteczność społeczną czynu morderca zostaje ułaskawiony jeszcze przed procesem. Całość kończy się klasycznie wyreżyserowaną arią szampańską, śpiewaną zbiorowo przez zachwyconych melomanów. Może tak być? 😈
Brawo!!! Brawo!!! 😆
😆 😆 😆
WD powołuje się przy tym uczenie na precedens z Orient Expressu, a całość wieńczy pojawienie się na scenie ukontentowanego Mozarta, który… Nie wiem, co który. Chyba siada do fortepianu?
Bobiku, pan Piotr z błyskawicznym uchem zasługuje na nagrodę imienia Heleny. 😆
Rzeczywiście, błyskawicznego ucha odmówić mu nie można. 😆
No to muszę zostawić tę literówkę, jak mi się tak ładnie udała. 😈
Piękne 😆
Uchem do ucha 😉
Jak może być „hej, ramię do ramienia”, to może być i ucho do ucha. 😆
W międzyczasie, chwilowo bardziej romantyczna, niż rozważna, postanowiłam spalić pewną kompromitującą korespondencję. Mieszkania nie podpaliłam, ale nikt by mi nie uwierzył, że nie zaplątał się tu dzisiaj ten król z kadzidłem. 🙄 I kto teraz zlew umyje? Wszystko przez tego melomańskiego szampana…
Kiedyś było fajnie. Kompromitującą korespondencję można było spalić. A jak spalić kompromitujące maile?
Wiem! Najpierw je sobie wydrukować 🙄
Dokładnie! 😆
Jest jeszcze inna możliwość, futbolowa. Postawić te maile na spalonym. 😎
Ale to wersja dla kibiców
Kibiców kompromitujących maili zawsze jest od groma, zwłaszcza jeśli dotyczą one jakichś znanych z tego, że są znani. 🙄
Ciekawe, kto czyta następny w kolejce, a kto pali kompromitujące maile. 😉
Dziękuję za inspirację 🙂
http://studioopinii.pl/jaga-kwiek-na-marginesie-idy-czytanie-emocji/
Bobik 🙂 😀
zimno, ale po wczorajszym deszczu nic 🙂 🙂
herbata wieczorowa 😀
Lagom pokazal male zdjeci z zamierzchlych juz czasow, zdjecie jak zwykle u niego ciekawe, ale historia ktora do tego zdjecia dopisal (autentyczna), daje temu zdjeciu dusze, ozywia je.
zdjecie:
https://scontent-a.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/s851x315/1489204_10152780325691144_2393509700570578322_n.jpg?oh=939b1c6886fd3c4c520f110900abc24c&oe=55390C20
opowiesc:
Kompletnie nieinteresujace zdjecie. Nie zmieni tego nawet podpis wyjasniajacy, ze w tle widac slawny okret ”Aurora” ktorego salwy – jak nauczano w szkole – rozpoczely zwycieski pochod Rewolucji. Zdjecie bardzo mi jednak bliskie, pamietam doskonale dlaczego je zrobilem i co wtedy myslalem. Bylem pewny, ze wiedzialem co czuja ci chlopcy, ktorzy z ciekawoscia patrza na obcokrajowcow zaliczajacych obowiazkowy punkt programu pobytu w ich miescie jak na tajemnicze postaci z innego, nieznanego swiata z ktorym nie wolno im sie kontaktowac.
Mialem w pamieci swieza wlasna historie sprzed ledwie 11 lat, gdy bylem nieco mlodszy od tych chlopcow i mieszkajac na XII kolonii zoliborskiego WSM wraz z kolegami zaczepialismy ”obcokrajowcow” przywozonych z jakiegos waznego kongresu na obiady do nowootworzonej restauracji w sasiednim domu. Za znaczki pocztowe dostawalismy od nich to co mieli w kieszeni: pieniazek, metalowy znaczek (te byly w cenie!) czy inny drobiazg, nie wazne co, wszystko bylo jakies inne, nieznane i tajemnicze. Ja dostalem dwa cukierki zawiniete w kolorowy papierek ale nie zdazylem sie dlugo nimi nacieszyc. Zlapal mnie tajniak i trzymajac za ramie wyprowadzil na Stoleczna. Wyrwalem mu sie i zaczalem uciekac ale niestety, buty byly za duze, zgubilem jeden i wtedy musialem podjac jedna z pierwszych waznych decyzji w swoim zyciu: co gorsze, wrocic po but i dac sie powtornie zlapac, czy uciekac narazajac sie na awanture w domu, bo innych butow nie mialem. Wrocilem i siedzialem na komisariacie na Mickiewicza do polnocy przesluchiwany kilkukrotnie przez milicjanta, ktory oskarzal mnie o zebractwo zjadajac na moich oczach obydwa moje cukierki. Ale to niestety nie koniec tej historii, po jakims czasie podobnie drobiazgowo przesluchano mnie w Palacu Mostowskich (choc bez dowodow rzeczowych) a pozniej wyrzucono z pracy Mame, ktora nie umiala mnie wychowac. Na szczescie dobra znajoma Mamy z konspiracji a teraz pelniaca wazna funkcje partyjna skutecznie zablokowala dalsze konsekwencje mojego przestepstwa.
I ta wlasna historia klebila mi sie w glowie, gdy robilem jedyne w tym miejscu zdjecie. Chyba kazdy ma w swoich zbiorach fotografie, ktora przywoluje szczegolne emocje.
Zdjecie zrobione w Leningradzie, 1961
dla frakcji:
(…) Szene-Nazis gehören zu dem dümmsten Bevölkerungsteil. Die machen mir weniger Sorge als diejenigen, die jetzt bei Pegida mitmarschieren.
Wie meinen Sie das?
Die gebildeten Leute, die Menschen aus dem Bürgertum, die sich bei den antimuslimischen Demonstrationen mit den Nazis mischen, sind gefährlich. Sie sind tolerant gegenüber den Intoleranten. (…)
http://www.sueddeutsche.de/politik/uebergriff-in-berlin-das-darf-nicht-vorlage-sein-fuer-islamhass-1.2292843
Czy ja się mogę załapać do obsady? Oczywiście skromnie, w Chórze Zachwyconych Melomanów?
PK, własnie ukazał się po polsku „Cmentarz tajemnic” Hewsona, też muzyczny. Dzieje się w Wenecji czasów Vivaldiego i współcześnie a jedną z głównych bohaterek jest żydowska skrzypaczka i genialna kompozytorka, która na końcu okazuje się być przodkinią … (wiem, ale nie powiem).
Ago, jeśli chodzi o urocze kryminały to mam swego faworyta, wydanego w latach sześćdziesiątych, ale do kupienia na Allegro. Nazywa się toto „Trattoria na ulicy Skrybów”, napisał niejaki Howard Shaw (pseudonim). Ani jednego morderstwa, ale emocjonujące i bardzo smaczne. Ktoś czytał?
Dziękuję, Urszulo. 🙂 Żeby nie było za łatwo, tytuł oryginału jest zupełnie inny. http://www.amazon.com/crime-Giovanni-Venturi-Howard-Shaw/dp/B0007DZJEM/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1420570769&sr=8-1&keywords=Crime+of+Giovanni+Venturi
Czytałam i pamiętam, że bardzo mi się podobało! Chyba zapoluję na allegro, dzięki za przypomnienie tego tytułu.
A ja czytam wlasnie, po skonczonej jednej Temperancji, cos tak niebywale zle napisanego, ze caly czas mam ochote zakonczyc lekture. Nazywa sie Killer Plan, autorem/autorka jest Leigh Russell. Dawno sie nie spotkalam z tak drewniana i pelna wyswiechtanych jezykowych klisz narracja. A glupota glownej bohaterki jest niezmierzona. Boze, po co ja to czytam?
JUz wiem! Bo kostowalo 99 pensow.
Niech to bedzie ostrzezeniem. Dobre kryminaly zaczynaja sie na kundlu od 3.99 funtow szterlingow.
Witaj Urszulo 🙂 Jasne, że zostajesz dołączona do obsady. Możesz się szczególnie wykazać np. podczas dawania alibi, śpiewając alibiamo, alibiamo, nie był na ulicy, nie spał, nie leciał po torach… itd. A poza tym to na pewno nie jest tu ostatnia okazja do śpiewania, więc aktywni melomani zawsze są chętnie widziani. 😀
Heleno, nie męcz się! Sprawdź, kto zabił, ciepnij to byle co w kąt i weź się za coś ciekawszego. 🙂
Mam w kindle’u półkę „nietrafione”. Chyba zmienię jej nazwę na „kąt”. 😉
A ja właśnie oglądam Temperance w TV. U nas zawsze we wtorki. 🙂
Kiey akurat kto zabil to jest wiadomo od poczatku. Taki Kaczynski tylko rudy i dziobaty. Rochodzi sie o to kiedy glowna bohaterka wyzna, a policja sie polapie i jej uwierzy.
Naprawde, takich bzdur juz dawno nie czytalam.
Jeszcze im dam trche szanse i bede musiala odzalowac wydango funta z kieszeni E. Bo kundel niestey jest na jej koncie bankowym.
Dla obchodzących jutro Boże Narodzenie – Radosnych Świąt 🙂
O, jeszcze jedna Dywanowiczka w Koszyczku 🙂 Dzięki, Urszulo, za wskazanie – rozejrzę się za tym „Cmentarzem tajemnic”.
Kierowniczko, bo to jest netowa strefa Schengen – swobodny przepływ ludności między blogami. 😆
No tak, a ja u siebie dałam linkę do kryminału w Koszyczku 😉
„Cmentarz tajemnic” leży u mnie na twardym dysku w postaci pdf. Więc mogę służyć pożyczką.
To ja już zaczynam ćwiczyć.
O ile pamiętam, PK to ten Don Giovanni u Barbary Parker trzymał szczątki ukochanej nauczycielki pod łóżkiem. Hmmm …
Pogrzebałam w sprawie Josephine Tey było tego chyba więcej niż się wydawało – teraz jeszcze są na rynku dwie książki – „Młody i niewinny” i „Serce dla sprawy”.
Bywałam w Koszyczku już wcześniej, ale biernie. Uaktywniłam się rzeczywiście pod wpływem PK, w końcu nic tak nie przyciąga jak dobre morderstwo.
… z motywem muzycznym. 😀
Chyba nie przepadam za Barbarą Parker. To z jej „Zasady domina”:
Na pociechę pozwoliła Karen przygarnąć kociaka ze schroniska, czarno–białą Missy. Do tej pory mały potwór zdążył dwa razy obrzygać dywan w sypialni i obsikać najlepszą marynarkę Anthony’ego.
Tak się złożyło, że opowieść Lagoma przeczytałem tuż po obejrzeniu reportażu z Korei Północnej. Kurczę, jak ta Historia ma czasem mało fantazji i tylko w kółko te same schematy powtarza… 🙄
Paradoksie, a na czym polega pożyczka pdf-a? I czy są jakieś terminy zwrotu? 😉
Dobre morderstwo jest dobre dla wszystkich. 😎
Nawet sam morderca dał cichcem do zrozumienia, że był zadowolony ze swej roli. 😉
Prawie jak w przypadku książki papierowej. Pożyczam plik. Nie mogę go odsprzedać. Ty również nie możesz go odsprzedać. Albo rozpowszechniać masowo przez portale wymiany. Możesz go skasować po przeczytaniu. Mogę przesłać na skrzynkę pocztową.
Info mogę wysłać na maila.
Tzn. dostaję plik, tylko nie mogę go podać dalej, tak? To ja tego nie nazywam pożyczką, tylko ograniczoną darowizną. 🙂
Może bym się jednak skusił? Wprawdzie kolejkę kandydatów do przeczytania już mam niemożebną, ale moje łakomstwo na nowych kandydatów też jest niemożebne. 😳
Trudno, nie oprę się. Poproszę o przesyłkę. 🙂
W gruncie rzeczy wszyscy obracamy się wokół pojęć, znaczeń, symboli i zawiłości językowych.
Ja się lubię nie tylko obracać, ale jeszcze, pieskim zwyczajem, wgryzać. 😆
Killer Plan nie ma zadnych jezykowych zawilosci. Wszystko tam jest rabane siekiera i wylewane kawom na lawem. 99 pensow i wszystko jasne.
Pożegnam się na dobranoc. Muszę zacząć rozkładać Alexandrę Horowitz. Wczoraj (nie, już przedwczoraj)dotarła, ale jeszcze zalega na dnie sterty. Najpierw Księgi Jakubowe. Były pierwsze.
Heleno
Ale ja nie mam kundla. Preferuję kamienie półszlachetne w postaci Onyxa. I nie bardzo jeszcze wiem, jakich walorów oni oczekują. Pewnie złociszy. Asortyment też mają uboższy niż oferuje kindle.
Heleno, ale przynajmniej tytuł jest niezły. Killer Plan brzmi dla mnie jak zachęta do wymyślenia kolejnego kryminału. 😎
Trzeba było od razu przeczytać tylko tytuł, wart 99 pensów, a resztą, zgodnie z radą Agi, ciepnąć w kąt. 😈
Ja na razie nie czytam książek na kompie, a do kundla jeszcze nie dorosłam, choć może by trzeba. Ale w pdf – kto wie? Może bym i reflektowała 🙂
Bobik, jako świeżo nawrócony powinien zostać apostołem kundla.
Cała biblioteka w kieszeni.
To jest rodzaj nieszczęścia, bo już widzę te żądze rozbudzone w Bobiku i skończy się tak, jak ze mną. Sama nie wiem, co mam, a kolejka na kilometry i nigdy tego nie przeczytam, choćbym miała parę żyć.
I wszystko bez tego kundlatego. 😀
Jagodo, przeczytałem Twoją recenzję w SO i wprawdzie nie zgadzam się z nią w wielu miejscach, a przede wszystkim z ogólnym założeniem (bo teza, że odbiorca dzieła powinien wyłączyć swoje „wiem” nie jest nijak bardziej uprawniona od odwrotnej, że właśnie powinien włączyć, żeby więcej znaczeń wyłowić), ale już kompletnie straciłem napęd do dyskutowania o „Idzie”, więc nie zapolemizuję. 🙂
Wiecie, ile ja mam filmów nagranych na wideo do obejrzenia „kiedyś”? Kilkaset godzin 🙄
Siódemeczko, to się już zaczęło. 😆 Żądze rozbuchane do nieprzytomności, szkoda czegokolwiek się wyrzec (a mam jeszcze nietkniętą listę propozycji od Andsola…), kundel puchnie, czasu nie przybywa… Czarno widzę. Na białym. 😎
Ale apostołem kundla i tak mogę zostać i cudną ewangelię mu kiedyś napisać. 🙂
Filmy jeszcze gorsze. Łatwiej czytać co trzecią stronę, niż oglądać co trzecią minutę. 🙄
Więc ja, Markocie, pół szafy nagrań świetnych filmów na kasetach VHS, trzymanych przez lata, któregoś dnia zebrałam w kilka wielkich worków foliowych i zapełniłam kontenery w śmietniku.
A nawet kupiłam sobie odtwarzacz, żeby przegrać toto na płytki DVD.
Muszę się jeszcze równie radykalnie rozprawić ze wszystkimi technicznymi przydasiami.
Moje kasety VHS na razie czekają, ale nie będą na nic przegrywane, a odtwarzacz DVD z premedytacją został zakupiony bez możliwości nagrywania 😎
Filmy DVD wypożyczam czasem w bibliotece, ale z trudem daje się obejrzeć jeden w ciągu tygodnia, a wypożyczyć można nawet cztery na raz i trzymać max. 10 dni. Ni ma casu 🙁
W jednej pani Tey była urocza definicja bułki starego typu (w opozycji do nowej, pustej w środku – oni to przerabiali przed nami) – mniej więcej tak: wbijasz zęby i ciągniesz, ale jeśli zwyciężysz, to masz solidny posiłek.
Zawsze kiedy uda mi się dostać staroświecką bułę, przypomina mi się to „wbijasz zęby i ciągniesz”.
Muszę poszukać tych dwóch książek, o których pisze Urszula, u mnie w domu są tylko trzy już wymieniane.
O, niespodzianka. Już znalazłam. W Merlinie mają. Obie w koszyku. Uwielbiam zakupy internetowe!
Obcowanie z Wami, drodzy Kryminaliści jest kosztowne. Dwie książki Tey, jedna tamtey – Dorothy L. Sayers, dwa kryminały z Hebrydów Petera Maya (chyba że pisze o innej wyspie Lewis, ryzyk-fizyk) i cztery Rexy Stouty.
Kiedy ja będę pracować???
Rexów Stoutów przeczytałam chyba z pięćdziesiąt. Uwielbiałam głównego bohatera, grubasa, Nero Wolfe’a i jego przepisy kulinarne.
Jeden kryminał nawet przetłumaczyłam.
O Joachimie Brudzińskim, „drugim po Bogu” w PiS (z art. w Polityce):
Kiedy opowiada o swoim życiu, też nosi go od gór do morza. Na południu skończył podstawówkę. Rodzina: ojciec robotnik, mama zajmowała się trójką dzieci. O polityce się nie rozprawiało, ale dużo się czytało. Joachimowi szczególnie bliska była książka marynisty Karola Olgierda Borcharda „Znaczy kapitan”. – Dzisiaj tym kapitanem jest dla mnie Jarosław Kaczyński – mówi z rozrzewnieniem.
Wszystko człowiekowi obrzydzą.
Więc mnie się też wydawało, że nie będę umiał przeczytać dłuższego tekstu z ekranu komputera, ale jakoś krok po kroku się przyzwyczaiłem, do tego stopnia, że teraz już wolę. Oczywiście brak mi świata doznań haptycznych, tekstury papieru, jego zapachu, ogólnego wrażenia jakie pozostawia sposób złożenia i wydania książki; ponadto wydania elektroniczne są zazwyczaj pozbawione niektórych elementów oprawy graficznej. Z drugiej zaś strony argument ekonomii miejsca przebija wszystko.
Zupełnie świadomie zrezygnowałem z kindla i kindlopodobnych: nie mnożę bytów (elektronicznych) ponad potrzebę, czytam bezpośrednio z ekranu laptoka (lekki makbook).
Od pracy człowiek się niszczy, Nisiu.
Kindle nie świeci, nie niszczy oczu, Babilasie.
Jesteś jeszcze w kwiecie wieku, więc nie doceniasz tego poważnego argumentu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Książki tylko szeleszczące. Nie wyrobiłbym z kręgosłupem
herbata 🙂
szeleszcze 😀
brykam
fikam 🙂
bryk fik fik fik brkanko 🙂 🙂 🙂
Mam ten serwis, Irku, ale duzo, duzo wczesniejszy. Ale on jest herbaciany, nie kawowy. Stluklam pare lat temu cukiernice, wiec dokupilam wspolczesna, ale niestety widac roznice. Wzor, jak na tym zdjeciu, odcisniety w porelanie jest bardzo malo ostry.
Moj ma jeszcze drobniutkie blekitne niezapominajki, rozsiane i chyba zlota obwodke.Wspolczesna cukiernica jest cala biala.
Moj serwis dostalam ze 20 lat temu w prezencie od Jasiuni i bardzo go kocham.
Dzien dobry 🙂 🙂
Dzień dobry.
Wszystkim „juliańskim” i nie tylko:
http://www.youtube.com/watch?v=HERnFfbcIxY
Dzień dobry 🙂
Komu Wesołych Świąt, temu Wesołych Świąt. 😀
Tego Szczedryka w wersji ukraińskiej, nie anglosaskiej, mógłbym słuchać przez cały rok, nie tylko przy bożonarodzeniowych okazjach. 🙂
W sprawie kundelka nadal będę apostolić, nie tylko z gatunkowej solidarności. 🙂
Oczy to jedna rzecz, niebagatelna. Druga to waga. Babilas jest tzw. kawał chłopa, więc może nie zauważyć, że kundelek jest jednak wyraźnie lżejszy od wszelkich laptoków, ale mnie, mikremu stworzeniu, ta różnica rzuca się w kości (a teraz noszę kundla ze sobą już prawie wszędzie). Trzecia rzecz to wygoda. W pozycji leżącej lub półsiedzącej kundla trzyma się nawet wygodniej niż książkę, w siedzącej mniej więcej tak samo. Temu kręgosłupu nic się przy tym nie dzieje, a nawet powiedziałbym, że korzysta. Szalenie wygodne jest też „przewracanie stron”, czy to, że kundel otwiera się zawsze tam, gdzie skończyło się czytać, więc nie trzeba już żadnych zakładek. No a możliwość posiadania w każdej chwili pod łapą całej biblioteki – bezcenna.
Wrażeń haptycznych oczywiście brak, ale ci, którzy i tak dużo czytają na kompie, przyzwyczajają się do tego dość szybko. Tak że w sumie zalety kundla zdecydowanie przeważają nad wadami, za co ręczę gromkim hau! 😀
Dzień dobry 🙂
Bobiku, dziękuję za poświęcony czas 🙂
Można patrzyć różnie i zawsze się coś zobaczy. Każdy ma prawo do własnego oglądu 😎
Swoją recenzję oparłam na wiedzy z zakresu teorii czytania tekstów kulturowych, psychologii społecznej, doświadczeniach z praktyki psychoterapeuty i z praktyki medytacji Zeen.
Rozumiem, że jesteś już zmęczony tą problematyką. Pewnie nie tylko Ty 😉 I definitywnie kończą, w tym miejscu, dyskusję na ten temat. Chętnych do dyskusji zapraszam na stronę SO 🙂
A teraz lecę do krojenia wielkiej głowy kapusty, bo zamierzam zrobić furę łazanek z farszem ze słodkiej kapusty 😯
Słońce zaprasza na spacer 😉
Miłego dnia Bobiku, miłego dnia Koszyczku 🙂
Świętującym, Radosnego Świętowania 🙂
Szczedryka mamy w swoim repertuarze. Wieczorem będziemy szlifować, bo sezon koncertów kolędowych w pełni 😉
Jagodo, nie wiem, czy za „medytację Zeen” przyznać Ci Nagrodę Heleny, czy może lepiej nowo ustanowioną Nagrodę Zeena? 😆
Po co się ograniczać do albo-albo, przyznaj dwie 😎
Siódemko (3:28), ten mój „kwiat wieku” jest taki jak poinsettia (gwiazda betlejemska), pozornie niby wciąż kwitnie, ale w rozumieniu botanicznym już dawno zwiędł – ale dziękuję za miłe słowa. Argument okulistyczny nie do pominięcia, rzecz jasna.
Bobiku (11:11), ja i tak nie ruszam się nigdzie bez makbuka, któren oprócz bycia biblioteką podręczną ma dla mnie pierdyliard różnych innych zastosowań zawodowych i niezawodowych. Wygodnie mieć wszystko w jednym (za pomocą Handoff/Continuity mam teraz też, w pewnym uproszczeniu, iphona w laptoku – co bardzo poręczne).
Ale to nie są żadne argumenty przeciwko kundlowi, tylko raczej objaśnienie własnego nieukundlenia.
Fakt, że jak ktoś się ciągle szasta po świecie razem z całym biurem, to niemnożenie bytów mu podstawą, zatem w przypadkach babilasopodobnych nieukundlenie rozumiem i usprawiedliwiam, ale w innych jeszcze nieraz poapostolę. 🙂
Rzeczywiście, co ja tak skąpię z tymi nagrodami? I tak nie z mojej kieszeni idą, bo kto kiedy widział u psa kieszeń?
Co mi tam, przyznaję obie. 😆
Gdyby pies miał kieszeń, byłby kangurem. W sumie to też fajny źwirz 🙄
Pies z kieszenią to by był całkiem nowy gatunek – psangur. Może miałby pewne braki w zakresie skoczności, ale dla wyrównania mógłby dużo biegać po lesie i wołać „hop, hop!”. 😎
Mam nadzieję, że ogon miałby jednak bardziej psi niż kangurzy, bo merdanie kangurzym byłoby niebezpieczne dla otoczenia.
Najlepsze byłyby dwa ogony, wymienne. Psi do merdania w otoczeniu przyjaznym, a kangurzy zamiast dzidy. 😈
Hmmm, a właściwie dlaczego ogony wymienne? Znów albo-albizm, Bobiku. Psangur powinien mieć tyle ogonów, ile chce i to jednocześnie. Trochę będzie przypominał ośmiornicę, ale co w tym złego?
Można by nawet zmodyfikować nazwę tego nowego, ale jakże potrzebnego gatunku – psangurnica.
W tym przypadku mój alboalbizm był czysto utylitarny. Taki kangurzy ogon cholernie ciężki musi być i noszenie go przez cały czas mogłoby się fatalnie odbić na ortopedii psangura. Wymienność ogonów wydaje mi się tu niezłym rozwiązaniem.
Psangurnice są wiele większe i silniejsze od psangurów, więc im pewnie łatwiej targać ze sobą te wszystkie ogony jednocześnie. 😎
No tak, rzeczywiście, psangurnice są dużo większe, choć nie tak duże jak kopsangurnice, które kangurzość, psiość i ośmiorniczość, łączą z wdziękiem z końskością. Końskość kompensuje im straty skoczności, wynikające z psiości i ośmiorniczości, a ponadto daje możliwość zaparcia się kopytami, z której zresztą często korzystają.
Oczywiście należy odróżnić psangurnice od znacznie mniejszych psangórków, będących skrzyżowaniem psa, kangura i ogórka morskiego. Psangórek z kolei charakteryzuje się tym, że cały, od początku do końca, jest merdającym ogonem, z dyskretną kieszonką pośrodku.
Kopsangurnice tylko z nazwy przypominają zapsangurnice, genetycznie spokrewnione z susłami. Zapsangurnicę najłatwiej poznać po tym, że „dzień dobry” mówi dopiero koło południa. Jest to zwierzątko miłe i niegroźne, choć z nienajlepszymi mechanizmami przystosowawczymi. Źle się czuje w niszy korpoekologicznej i jest tam nieustannie narażone na wyginięcie. 🙁
Zgłaszam uwagę do zapsangurnicy. Stwierdzenie, że „„dzień dobry” mówi dopiero koło południa” jest grubym niedopowiedzeniem. Trzeba zacząć od tego, że zwrotu tego używają od południa jedynie w okresie od maja do połowy września. A i to tylko przy sprzyjających warunkach.
No tak, w niesprzyjających warunkach zdarza się nawet, że zapsangurnica w ogóle nie powie „dzień dobry”, tylko od razu „dobry wieczór”.
Dobrego dnia, Koszyczku! 🙂
I radosnych Świąt świętującym. 😀
Warto też dodać, że z wszystkimi powyższymi gatunkami nic wspólnego nie ma ryba o nazwie psanga. Jest całkowicie pozbawiona zarówno kieszeni, jak skoczności, a i uprzejmego powitania, w jakiejkolwiek porze dnia, jeszcze nikomu od niej nie udało się usłyszeć.
Można by odnieść wrażenie, że zapsangurnica jest wyjątkowo nieprzyjaznym stworzeniem, ale nic bardziej mylnego. Zapsangurnica, która zaczyna od „dobry wieczór” jest zazwyczaj bardzo przychylnie nastawiona do świata. Możliwość zaczynania od „dobry wieczór” uważa ona właśnie za sprzyjające, a nie niesprzyjające warunki. To jest często popełniany błąd – nie należy warunków dla zapsangurnic oceniać według takich kryteriów, jak dla dajmy na to psangurów, których rytm dobowy jest zgoła inny. W każdym razie opieka nad zapsangurnicą jest znacznie łatwiejsza niż nad kopsangurnicą. Ta ostatnia potrafi dać się we znaki. Zapsangurnicy wystarczy nie budzić, tylko poczekać aż sama zacznie się przeciągać, a sprawy ułożą się bardzo pomyślnie.
Dzięki, Bobiku 🙂
Z wielką przyjemnością zostanę Dumną Nosicielką Nagród Obojga 😆
W tym tempie to w mig wyrównacie deficyt gatunków w przyrodzie 😉
Nie należy też zapominać o szczególnym przypadku, jakim są są zapsangurnice z syndromem jetlagowym, które kompletnie tracą poczucie, kiedy co mówić i strzelają na oślep, co w żadnym wypadku nie jest dowodem ich nieprzyjazności.
Opieka nad kopsangurnicami istotnie nie jest łatwa, zwłaszcza ze względu na ich wielkie łby, z tendencją do myślenia. Wszystkie kłopoty wynagradza jednak niezwykła przydatność kopsangurnic w kuchni, jako że ich odnóża zakończone są kopyścią.
Ostatnio badacze zaczęli się mocno pochylać nad psandą, która wzbudziła sensację w środowisku naukowym swoim zachowaniem w relacji do osób wyżej postawionych, czy może nawet wyżej posadzonych. Okazało się, że posadzenie wyżej postawionej osoby na psambusie przysparza jej dużej niewygody, co psandzie wydaje się sprawiać dużą satysfakcję.
Zastanawiam się, czy przypadkiem nie pomyliłeś kopsangurnicy z kropsangurnicą. O ile wiem, to wielki łeb jest akurat atrybutem tej drugiej, co zresztą przysparza jej ustawicznych zmartwień nie wspominając już o chronicznym bólu.
Kropsangurnica w istocie ma wielki łeb, jednak dynamika procesów w nim zachodzących nie jest wielka. Kropsangurnicę charakteryzuje zdumiewająca na tle pokrewnych gatunków niezmienność upodobań. To znacznie ułatwia hodowlę początkującym.
Psandy w ogóle są wyjątkowe, ale polecane wyłącznie doświadczonym hodowcom, ze względu na trudności w rozmnażaniu i wybiórczą dietę.
Szalenie interesującym gatunkiem, blisko spokrewnionym z psangurami, są psanguryle. Ich budowa jest zwodnicza, ponieważ nie posiadają organu merdalnego, co w dawniejszych czasach było powodem do – przyznajmy, absurdalnego – zakwalifikowania ich do rodziny niepsowatych. Jednak okrutna praktyka obcinania psom ogonów dowiodła wystarczająco, że bezogoniasty pies nadal pozostaje psem. 👿
Psanguryle zamieszkują rejony gurskie (korekta, nie poprawiać!), obficie zadrzewione, bowiem ich cechą rozpoznawczą jest skoczność drzewiasta. Kieszenie napełniają pracując w firmach ochroniarskich, gdzie są chętnie zatrudniane. Nie mają problemów przystosowawczych, toteż często stają się obiektem zazdrości zapsangurnic.
Hodowla kopsangurnic, mimo ich oczywistych narowów, z ekonomicznego punktu widzenia też jest mało wymagająca. Nakłady ponoszone na zmianę wyglądu kopsangurnicy i dostosowania go do wymogów chwili są zależne jedynie od sposobu jej oglądania przez właściciela.
O tak! A skoro jesteśmy przy psangurylach, koniecznie należy wspomnieć o szampsansach. To endemiczny gatunek zamieszkujący północne rejony Francji. Niestety dość kosztowny w utrzymaniu, ze względu na specyficzne upodobania żywieniowe. Potencjalny hodowca musi zastanowić się, czy stać go na dodatkowe dzienne porcje kawioru.
Mylenie kopsangurnic z kropsangurnicami jest nagminne. Oba te gatunki mają wielkie łby i naturalnego wroga w postaci automatycznego korektora. Toteż nawet doświadczonym badaczom zdarza się popełnić obszerną pracę naukową na temat jednego z tych gatunków, podczas gdy tak naprawdę chodziło im o drugi.
Ja oczywiście nie mylę, a gdzie tam. 😎
Hobbyści pragnący skupić się hodowli jednego wyłącznie gatunku muszą mieć świadomość, że są możliwe krzyżówki kopsangurnic z zapsangurnicami. Ich potomstwo może nosić cechy jednego lub obydwojga rodziców, ale może z równym prawdopodobieństwem okazać się psangurem. Stąd niepewność pozycji taksonomicznej tych gatunków względem siebie.
Psanguryle zaczęły stanowić ostrą konkurencję dla psolicjantów, zwłaszcza dla tej części psopulacji, która opanowała habitaty związane z ochranianiem. Duży problem od dłuższego czasu zaczęła też stwarzać część psopulacji psolicjantów, przemieszczająca się wzdłuż habitatów asfaltowych. I to mimo usilnych prób wyhodowania osobników z pseudokieszeniami.
Drogo bo drogo, ale radosne merdanie i skoczne arie wyśpiewywane przez dobrze odżywionego szampsansa warte są dla zaangażowanego hodowcy każdej ceny. 😎
Próby wyhodowania psolicjantów z pseudokieszeniami mogły być podejmowane tylko przez całkowitych ignorantów, nierozumiejących podstawowych, niewzruszonych praw natury. 🙄
Stokopsanogurnice sa gatunkiem pokrewnym kopsangurnicom, cenionym z uwagi na duza liczbe nog, potegujaca mozliwosci zapierania sie i kopsania, co jednak, w polaczeniu z tendencja do myslenia, powoduje ze sa dosc trudne w hodowli.
Szczegolnie wrazliwe prawa daja sie wzruszyc 😉
Gospodarcze znaczenie stokopsangurnic jest jednak olbrzymie. Jedna stokopsangurnica, ze swą setką odnóżokopyści, potrafi zastąpić cały personel sporego zakładu żywienia zbiorowego, co wydatnie redukuje koszta osobowe.
Wrażliwe prawa to szalona rzadkość. Większość praw jest wytwarzana z duraleksu, na wzruszenia całkowicie odpornego. 🙁
Bry!
napisałem taki fajny komentarz i wcięło…
Cała Tey jest do wzięcia w dowolnym formacie na australijskim Gutenbergu. Prawa jej wygasły.
Bobiczku, gdzie są Twoje tłumaczenia arii operowych?? Szukam, szukam, nie widzę…
Jednak znaczne nakłady finansowe ponoszone na ciągłe łatanie i wymiany psosadzek tratowanych odnóżokopyściami nie zaangażowanymi w bełtanie, mogą nie zostać zrekompensowane przez intensywne eksploatowanie stokopsangurnic.
Nie ma, Tadeuszu. Jakoś nigdy nie doszedłem do zrobienia osobnej przegródki z kawałkami muzycznymi, choć się nieraz do tego zachęcałem. 😳
W ogóle te moje przegródki z wierszykami już okropnie nieaktualne. 😳 😳 😳
Gdybyś miał na myśli którąś (któreś?) konkretną arię, mogę poszukać w swoim archiwum.
Jakies malo naukowe sa te Wasze rozwazania, jakby na to nie patrzec. Odczuwam dotkliwy niedostatek Gadamera. 👿
Stokopsanogornice odznaczaja sie wyjatkowa liczba konczyn kopytnych, w odroznieniu od stokropsangornic, stanowiacych, podobnie jak bratkopsangornice, forme symbiozy z roslinami ogrodowymi.
Ajajaj ajajaj…. ale je czytałem przecież, to gdzieś są. I co ja teraz studentom dam?? Mam Barańczaka, ale to nie to samo… Hi hi.
Może masz pod łapką Là ci darem la mano? Wystarczy.
Kocie, taki ładny dzień jest. Nie ma go co psuć pazurzeniem. 🙂
Malo naukowe, masz ci los. Taki bestiariusz…
O matko, u siebie w archiwum też mam burdel na kółkach… 😳 Na razie znalazłem arię szampańską, Non piu andrai, O mio babbino caro, Nessun dorma, Il mio tesoro, La donna e mobile i Voi que sapete. Służę również streszczeniami oper i całą operą pt. „Niewiele cygara”. La ci darem też powinno gdzieś być, ale gdzie? Muszę szukać dalej, wśród zamaskowanych tytułów. 🙁
Tylko to oczywiście nie są żadne tłumaczenia, a pastisze albo parodie onomatopeiczne. 😉
Musial bym chyba, Bobiku, zamienic w 7-tygodniowego labrdorka z reklamy papieru toaletowego.
No way. Nadmiar slodyczy powoduje cukrzyce.
Barańczaka tez.
Bobiku, dla Ciebie szybciej napisac niz znalezc 😆
Z braku stokopsanogornicy oddalam sie do kuchni 🙂
a mi się wydawało, że psangury (czasem: psangry) to psie służby porządkowe, wkurzone na swoją robotę (stąd *angry), które kieszenią na brzuchu zgarniają co tam do zgarnięcia (nie wnikajmy za bardzo…). i żadne nagrody w tych kieszeniach nie są trzymane, chyba ze zgarnięte 🙄
Kot stworzenie pazurne – cokolwiek zobaczy, myśli że to drapak. Ludzie podobno mają podobnie – dla człowieka z młotkiem wszystko wygląda jak gwóźdź (chyba M. Twain). Ale jak się to ma do behawioru kopsangurnic, tego nie wiem 🙄
o, jakiez straszne wiesci z Paryza……
Tak. A w komentarzu ktoś napisał, że „nareszcie ktoś uczy dziennikarzy odpowiedzialności za słowa”.
Niestety. U kotabehemotha też o tym. Dodatkowo z wątkiem osobistym. Na szczęście ze szczęśliwym rozwiązaniem.
Ja tez nie wiem, Vesper. Dltego mysle, ze naukowe podejscie nie zaszkodzi.
Straszne to, co w Paryżu i straszne komentarze w GW (bo gdzie indziej to się już nawet boję zajrzeć). 🙁
Kocie, powiedz to Borgesowi, Gondowiczowi lub Lemowi. A takze pewnemu psu posiadajacemu blog lub sobie samemu 😀
W Paryzu koszmar.
Tadeuszu, nie znalazłem tego cholernego La ci darem i już nie mam cierpliwości do szukania, więc poszedłem za radą Liska i napisałem. 🙂 Tekst oryginału dla porównania chyba sobie bez problemu wyguglasz.
Don Giovanni:
Ja ci stare dam siano,
na nim są dobre sny,
świetną lunatyk ma noc,
stu bram nie mija, a śpi
Zerlina:
Z Korei, czy nie z Korei,
po trawie tej spoko na SOR,
Felicję też tam wzięli,
pigułą ją karmią, o, w mor
dę,
pigułą ją karmią, o, w mor…
DG:
Z sieni ją wzięli, ach, veto!
Z:
My to zalejmy setą!
DG:
Coś mi to pachnie czortem.
Z:
Przecież… nie chcę twych portek,
nie chcę twych portek!
DG:
Ja dam!
Z:
Dla dam?
W duecie:
Ja dam dla dam swą wenę,
obniżę nawet cenę,
ważniejszy niż centy amor!
😆
To ja zakończę:
Amor, amooor, ammmooorrr! 😀
Wiecie, że jestem naprawdę podwójnie przerażony. Atak na redakcję Charlie Hebdo już jest wystarczającym okropieństwem, ale do tego ten antymuzułmański obłęd na polskich forach jeszcze mnie dobija. Kiedy porównam reakcję Australijczyków… 🙁
Msci sie edukacja, Piesku.
Kiedy podpalono meczet w Trojmiescie , zamiescilem pod wiadomosia pytanie czy jest jakies konto bankowe na ktore mozna byloby posylac datki na odbudowe obiektu. Na 360 ocen, ponad 340 bylo ze znakiem ujemnym. Wtedy przezylem prawdziwy szok.
Bardzo dziękuję Bobiku. Tylko żartowania się odechciewa, właśnie usłyszałem w radio o Paryżu.
Ale możesz mi, Pieseczku, wysłać te pastiszki (ale bez kiszki) na maila… Studenci będą szczęśliwi, ja też. Dziękuję.
zabijanie ludzi za ich poglądy, obrzydliwie obleśne tchórzostwo.
w poniedzialek stalismy w duzej grupie ludzi w protescie przeciw wielotysiecznym marszom islamofobow w Dreznie i Berlinie. tysiace ludzi blokowalo te kilkusetosobowa grupe rasistow pod Berlinskim Ratuszem, ci chcieli dojsc w pochodzie do Bramy Brandenburskiej ale stanowczo zablokowano im te trase. udalo sie. z trybuny przypomniano, ze w demokratycznym panstwie KAZDY ma prawo wyznawac religie jaka chce i KAZDY ma konstytucyjne prawo inne religie krytykowac. a dzisiaj taka okropna wiadomosc z Paryza. zabijanie ludzi za ich poglady, to obrzydliwe oblesne tchorzostwo.
bardzo wspolczuje rodzinom zabitych w Paryzu. bardzo.
od kilku lat zmienia sie klimat w Europie, od Wielkiej Brytanii, do Niemiec rosna w sile partie ksenofobiczne, coraz glosniej domagajace sie ochrony Cywilizacji Zachodniego Chrzescijanstwa przed Islamem, uciekinierami z terenow wojny i ludzmi „wykorzystujacymi” systemy socjalne. przestajemy byc solidarni z innymi, slabymi, potrzebujacymi. martwi mnie to. a tylko tolerancja i solidarnoscia mozemy pokonac radykalow. tej tolerancji, tej solidarnosci zazdroszczono nam w Swiecie. nie dajmy sie zatruc fundanentalistom, radykalom, pospolitym przestepcom.
Obawiam się, że już może być za późno.
Troche to inaczej w kazdym kraju wyglada, Rysiu i nie sposob wszystkich wrzucac do jednego worka. Powodem coraz wiekszej popularnosci UKIPu w Wielkiej Brytanii bylo zle prawo i procedury, czesciowo narzucone przez Unie, ale w nie mniejszym stopniu lokalna niezdlnosc kontrolowania naplywu imoigrantow, prawa zobowaiazujace panstwo i wladze samorzadowe do wlaczania ich ntychmiast w system opieki, wyplacanie zasilkow dla rodzin pozotajacych w panstwie pochodzenia, etc. etc. To UKIP w;asnie zmusil zarowno partie rzadzac
a jak i partie opozycyjne do powazngo zastanowienia sie jak ograniczyc naplyw ludzi osiedlajacych sie w UK tylko i wylacznie z powodu lepszego systemu opieki spolecznej. W dodatku zawazyly na tym glosne przypadki islamskich fanatykow, ktorzy zajmowali sie glownie maceniem mloziezy w glowach,rozbudzanie w nich nienawiscxi do Europy i korzystajacych jedniczesnie z systemu opieki spolecznej dla swych wielodzietnych rodzin w kraju i zagranica..
Jeszczw wiekszy problem stanowila czesc przybyszow z Europy wschodniej, glownie z Polski i Litwy, nie da sie ukkryc. Czesc, nie wszyscy rzecz jasna.
Zaden kraj nie wytrzyma powiekszanie sie swej populacji o pol miliona ludzi rocznie. Zwlaszcza stosunkowo niewielka wyspa.
To jest oczywoscie w duym skrocie myslowym z pominieciem rizlicznych subtelnosci.
Jedn wiem – spoleczenstwo brtyjskie jest tolerancyjne i dobre dla nowo przybylych. Ale domaga sie zmiany praw. Ma jednk wieksze poczucie odpowiedzialnosci za imigrantow ze swych dawnych kolonii niz z Europy postkomunistycznej. I slusznie.
Nie slyszalem aby ktokolwiek kiedykolwiek na brytryjskiej ulicy protestowal przeciwko uciekinierom z terenow wojny, czy ludziom ktorym grozi niebezpieczenstwo w innych krajach i na innych kontynentach.
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10672257_768067343241227_3211165489872895924_n.jpg?oh=98f9f7b4617d737d93a2a2dfe4e9bdbe&oe=55268EAB
Czytałam, przy okazji ostatniej gorącej dyskusji o prawach imigrantów w Wielkiej Brytanii, kilka artykułów, z których konkluzja płynęła mniej więcej taka – podstawowy zarzut sprowadza się do nadużywania przez imigrantów przywilejów socjalnych. Kontrargumentacja opierała się na porównaniu stopnia aktywności zawodowej wśród imigrantów z Europy Wschodniej a obywatelami Wielkiej Brytanii. Liczb nie przytoczę, bo nie pamiętam, ale stosunek ten wypadał zdecydowanie na korzyść imigrantów. Porównywano również wkład netto z pracy imigrantów w gospodarkę na Wyspach i sumy przeznaczone na szeroko pojęty socjal i te wyniki również wskazywały, że problem ma raczej charakter polityczny niż rzeczywisty, bo zyski przytłaczająco przekraczały straty. Uważam zatem, że z ekonomicznego punktu widzenia problem jest nieco rozdmuchany, choć nie dziwię się, że Brytyjczycy woleliby raczej, by ich nakłady na zasiłki dla ewentualnych bezrobotnych z Polski były zerowe. To wszystko są jednak kwestie stosunkowo proste do uregulowania przez odpowiednie prawo.
Inaczej ma się sprawa z problemami natury społecznej. Tego kilkoma przepisami nie sposób załatwić. Rozumiem, że Polacy i Litwini raczej nie próbują wprowadzać szariatu w zamieszkiwanych przez siebie dzielnicach, nie ograniczają dostępu do edukacji swoim córkom, nie popełniają zabójstw honorowych, nie agitują do organizacji terrorystycznych, nie zmuszają kobiet do małżeństw i nie uczynili z Londynu europejskiej stolicy obrzezania dziewcząt.
Kocie, czy możesz więc przybliżyć, na ile imigranci z Polski i Litwy rzeczywiście stanowią „jeszcze większy problem”, a na ile są w taki sposób przedstawiani? Bo zastosowane przez Ciebie uproszczenie prowadzić może do nieprzyjemnych nieporozumień.
Imigranci z Europy Wschodniej mogą być „jeszcze większym problemem” w sensie dwojakim. W takim, że do ich obecności Brytyjczycy nie zdążyli się jeszcze przyzwyczaić, a do przybyszy z byłych kolonii zdążyli (i – jak pisał Kot – poczuwają się do obowiązku naprawiania krzywd). I w takim, że napływu imigrantów z krajów EU nie da się kontrolować ani ograniczać, a spoza EU się da.
Niemcy też mieli taki sam problem z Polakami czy Litwinami, ale do nich już się przyzwyczaili i teraz „jeszcze większym problemem” są Rumuni. Tzn. jest to problem głównie w sensie psychologicznym.
Natomiast fanatycy islamscy są problemem faktycznym, wszędzie w Europie i tym problemem trzeba się zająć bardzo poważnie, bo inaczej nienawiścią coraz szerzej zaczną być obejmowani również niefanatyczni muzułmanie.
Aaa, czyli tak jak myślałam – jest to „jeszcze większy problem” subiektywnie, nie obiektywnie.
Jestem przerażona spustoszeniem, jakiego ta historia może dokonać w miejscach, gdzie niekoniecznie nawet można było się tego spodziewać. Oczywiście wiadomo, kim są pisowcy czy nawet byli pisowcy, ale właśnie usłyszałam w TVN BiŚ wypowiedź Pawła Kowala, który powszechnie jest uznawany za jednego z tych rozsądniejszych – nie wiedzieć zresztą czemu, może tylko dlatego, że wypowiada się odrobinę mniej obelżywie.
Pierwsze i jedyne, co miał na temat do powiedzenia, to to, że w UE w ostatnich latach zbyt często forsowano laicyzację, pilnowano zdejmowania krzyży, rugowania Bożego Narodzenia i różnych tam takich, co nazwał patetycznie pozbawianiem nas tożsamości. I podsumował, że owo pozbawianie nas tożsamości,i to za publiczne pieniądze, jest zbrodnią.
Jeśli tak mówią ludzie umiarkowani, to boję się, co będą mieli do powiedzenia – i do zrobienia – ci mniej umiarkowani. W każdym razie nie życzę sobie, żeby pan Kowal wmawiał mi w brzuch tożsamość chrześcijańską, której nigdy nie miałam i nigdy nie będę miała, a którą on uważa za jedynie słuszną na naszym kontynencie.
Bobiku, nieaktualny jest już zwrot „inaczej nienawiścią coraz szerzej zaczną być obejmowani również niefanatyczni muzułmanie”. Tak już jest np. w Polsce. W której zresztą tych fanatycznych ani poświeć.
Dramat we Francji dopiero się zaczyna. Sprawcami w Paryżu mają być według ostatnich ustaleń trzej bracia – Algierczycy urodzeni i wychowani we Francji, niedawni uczestnicy wojny w Syrii…
Napad był dokładnie przygotowany, ofiary celowo wybrane i zabite. Redaktor naczelny miał nawet osobistego ochroniarza-policjanta, obaj zostali zamordowani.
Nacisk był na „coraz szerzej”, bo antyislamskie nastawienia zaczynają się pojawiać nawet w tych krajach, gdzie ich wcześniej nie było.
Gdybyście Państwo mieli potrzebę odstresować się po tym smutnym dniu, to polecam litewsko – brytyjski „Redirected”. Średnio mądre, za to trochę wesołe.
Piszac 'jeszcze wiekszy problem” mialem na mysli w sensie ilosciowym. Przybysze z krajow nowej Europy nie sa ograniczani zadnymi kwotami, w odroznieniu od imigrantow spoza Unii. I tylko tyle. POnadto fanatycy islamcy stanowia w swej wiekszosci rodzima ludnosc, choc znane sa oczywiscie przypadki jakichs mullow, ktorzy ucuekli do Wielkiej Brytanii i postanowili organiuzowac dzihad tam gdzie sie znalezli. Sa to przypadki nieliczne, ale glosne.
Zdecydowana wiekszosc biedakow przybywajacych na Wyspy z panstw trzexciego swiata czy z Chin, bardzo ciezko zarabia na chleb, imaja sie prac, ktorych miejscowi nie chca sie imac. Kiedys tak bylo z niewykwalifkowanymi robotnikami czy studentami z Polski, ale juz nie jest. Juz od jakiegos czasu nie jest i trudno jest znalezc np kogos do sprztania w domu z POlski. Bo najczesciej chca zarabiac, ale niezbyt sie przykladajac, nawet tam wszedzie, gdzie place wynosza znacznie wyzej niz place srednie, rynkowe, jak np u Starej i u naszej E).
Od lat nie udalo sie Strarej znalezc ani jednej sprzataczki z Polski, choc liczne byly rekomendowane, kiedy stala nasza Pani Dochodzaca spedza wakacje w POlsce.
Teraz znacznie lepej pracuja Rumunki czy Bulgarki. Liczne mlode Polki sa zwlaniane po jednym dniu pracy, bo sie nie nadaja i oszukuja na godzinach pracy..
Oczywoscie inaczej to wyglada gdy chodzi o pracowniukow wykwalifikowanych z Polski – pielegniarki, fizjoterapeci, prawdziwi rzemieslnicy. Ci wszyscy przyjezdzaja faktycznie zarabiacx i poprqiac byt swej rodziny, niezaleznie od tego czy w UK czy pozostawionej w Polsce. Ci sa przyjmowani z otwartymi ramionami.
Sorry, ze pisze niechlujnie, ale jestem co chwila odrywany od kompa.
Ostatnia mloda kobieta z Polski, ktora przyszla do nas pracowac (wtedy jeszcze 10 funtow za godzine) pracowala zamiast trzech godzin 1 godzine i 20 minut. Po 'skonczeniu’ spokojnie zabrala wylozone na stole 30 funtow i wyszla. Rozminalem sie z nia w drodze. W nastepnym tygodniu Stara ja usadzla i miala rozmowe pa duszam, biorac wine na siebie i tlumaczac czego oczekuje. I nie wywarlo to najmniejszego wrazenia, znow wyszla po niecalej poltorek godzinie. Oczywoscie za trzecim razem nie zostala poproszona.
Pani ta byla bardzo goraco polecana przez nasza Pania Doch.
W tej chwili srednia za sprztanie wynosi 7,50 za godzine. Stara placi w tej chwili 11,50.
Generalnie jest taka atmosfera w brytyjskiej prasie, ze rozne grupy zrobily sie bardziej wokalne w sprawie wyrzucania imigrantow z UK. Kiedys chciano wyrzucac tylko przestepcow. Dzisiaj imigrantow,czy lekarzy i pielegniarki jesli nie mowia dobrym angielskim (choc Szkota czesto ciezej zrozumiec)z pracy, grupa kandydatow do wyrzucania sie poszerza, bo jest na to atmosfera. Chadko (albo hadko) tego imigrantom i nie tylko sluchac.
Generalnie imigranci to najciezej pracujacy, w najnizej cenionych zawodach, za najmniejsze wynagrodzenie.
Praca sprzataczki jest bardzo ciezka i nielatwa. Ja na przyklad nie umiem porzadnie posprzatac. Moja siostra Justyna tez kiepsko sprzata, za to Elzbieta jest mistrzem, bardzo metodyczna, wszystko poodsuwa, podniesie, dokladnie wyczysci wszystkie rogi i kanty… Dobrej zawodowej sprzataczce trzeba tutaj swietnie placic i holubic. Sa osoby, ktore uwazaja, ze umieja sprzatac, ale w zasadzie czuja sie do tegp przymuszone, bez wyjscia, nie cierpia tego, zbiera im sie na wymioty w cudzej lazience itp, czesto nie moga po prostu znalezc innej pracy. Z mojego doswiadczenia tutaj sprzataczki porzucaja te kariere jak tylko nadarzy sie pierwsza okazja.
My nie mamy pomocy w domu juz 8 lat, od kiedy sie przeprowadzilismy do malego domu. Ale wczesniej mielismy wiele lat Pania Nadie, Ukrainke z Zolkwi, ktora byla na wage zlota. Posprzatala, wypielila w ogrodzie, wyprowadzila psa,poprasowala, nagotowala pielmieni, pomogla przy wydawaniu przyjecia. Chcielismy ja nawet poprosic, zeby sie do nas wprowadzila, ale zbalamucil ja jakis facet i odeszla z nim, wbrew mojej poradzie (o ktora sama poprosila). Nigdy sie do nas potem nie odezwala. Najpierw myslalam, ze sie obrazila o moja porade. Potem probowalam ja odszukac, ale zniknela bez sladu. Justyna nawet wpadla do jej rodziny w Zolkwi, ale oni twierdzili, ze Nadia oszalala i zerwala z nimi kontakt. Poszlam kiedys tutaj na policje w tej sprawie, ale nie byli zainteresowani. Martwie, ze ze jest gdzies 6 stop pod ziemia…
Nasza Pani Doch tez jest na wage zlota. Nie dlatego, ze tak fenomenalnie sprzata, ale dlatego, ze sie stara, jest godna zaufania, bardzo punktualna, uczciwa i robi to o co sie ja prosi. Dlatego placimy jej stawki zawodowe. A przeciez tez nie skonczyla szkoly sprzataczej, tylko od poczatku chcala pracowac i starala sie to robic najlepiej jak potrafi. Pracuje dla nas od 1983 roku, od 32 lat. Stara i E. sa juz jej jedynymi klientkami, bo obecnie chce juz praowac mniej niz kiedys.
Kiedys, jak jechala na urlop, to posylala nam jakies swoje kumy, czasem przyjezdne, czasem miesz,kajace w LOndynie na stale i bylo bez problemow. Ale odkad z 10 lat temu zaczela posylac mlode kobiety w tym wlasne bratanice i lokatorki na zasilkach, ktore chcialyby 'dorobic’, to ani jedna, ani jedna sie nie nadala. Sa leniwe i nieuczciwe. A wymagania nasze sa minimalne, naprawde ani Stara ani E. nikogo nie ekspoloatuja.
Wiec obecnie sprowadzamy sobie z roznych agencji, byle nie polskich, odkad przeczytalem zamieszczony jakis czas temu w GW wewnetrzny regulamin pracy dla zatrudnionych w londynskiej agencji pan do sprztania. I tam stalo jak byk aby sie nie przemeczac i robic wylacznie na efekt po wejsciu do pokoju. Oficjalny regulamin pracy!
Ostatnio mialysmy z agencji mloda Hiszpanke, historyka sztuki, ktora przyjechala do UK aby podciagna sie z jezyka.Pisalem zreszta o niej. Byla nadzwyczajnie dobra – tez z pewnoscia nie zawodowa sprzataczka. Oczywoscie agencja placila jej znacznie mniej niz my bysmy placili na prywatnej umowie. I dalej sie jej oplacalo.
A jeszcze przypominam sobie absolutnie wstrzasajacy reportaz dziennikarki KObiety i Zycia, ktora pojechala na rok do Australii i nie znajac zbyt dobrze jezyka wynajela sie do nielegalnej pracy sprzataczej.
Bylo to w ostatnich latach konmuny, ojciec E przywozil czasami pare numerow Kobiery i Zycia. Czytalem reportaz jak byc sprztaczka w Australii i nie moglem uwierzyc. Pani dziennikarz pelnym tekstem pisala jak oszukiwala swoich klientow, najczesciej pracujacych. Wiec zamiast trzy godziny sprztania, sprzatala przez godzine, a reszte czasu spedzala w basenie. Pisala o tych Australijczykach z pogarda i lekcewazeniem, jak o ciezkich frajerach, nie ukrywajac jak dobierala sie do ich barkow, przyrzadzala sobie drinki i sie opalala.
Nie bylo w tych opisach cienia wstydu. Myslalem wtedy, ze w prawdziwym zyciu takie sie nie zdarzaja i ze Pani Dziennikarka musiala byc jakas wyjatkowa idiotka, ale potem przeczytalem ow relulamin pracy z londynskiej agencji i brzmialo to dokladnie tak samo. Robic tylko na efekt po wejsciu do pokoju.
Moja kuzynka, zona mojego brata ciotecznego (wlasciwie to byla zona, a on popelnil samobojstwo z powodu bankructwa i alkoholizmu)zostala sprzataczka bo nie miala innego wyjscia. Sprzata dwa spore biura od wielu lat. Polubila te prace, bo lubi, ze tam nikogo nie ma, jest sama ze swoimi myslami i robi wszystko swoim tempem, nie musi sie szkolic, nie musi wspolpracowac z kolezenstwem itd. Praca odpowiada jej charakterowi. Robi to ostatnie 10 lat, majac teraz 65 lat (ale wyglada na duzo mniej!) i nie narzeka. To wlasnie ona daje mi rozne porady sprzataniowe, np ze bardzo wazne sa wszystkie kanty, rogi i krawedzie, inaczej wszystko wyglada poprawnie czysto, ale nie super czysto. To tak jak umyc samemu samochod albo wypucowac samochod tak jak sie prezentuje na car show! Ewa nalezy do roznych grup zainteresowan, ale bron Boze nie moze sie tam przyznac, ze jest sprzataczka! Mowi, ze jest wdowa, co jest po czesci prawda. O ile mozna byc wdowa po rozwiedzionym niezyjacym mezu. Kocha zwierzeta i zawsze przygarnia jakiegos psa, kota, zolwika, papuge, swinke morska.
Sa ludzie, ktorzy uwazaja wszystkich za frajerow i mysla, ze frajer to jest szczegolnie ten co im nie patrzy caly czas na rece, wiec nie widzi jak oni go sprytnie kiwaja. In your dreams, of course, only in your dreams. Kon jaki jest kazdy widzi!
Dzień dobry,
smutna wiadomość z rana – zmarł Tadeusz Konwicki
kawa
Dzien Dobry Bardzo 🙂 🙂 🙂
herbata 😀
szeleszcze
brykam
🙂
Tereny Zielone S-Bahn przeglad pozycji
ciagle jeszcze brykam 🙂
fikam fik fik fik
bryk 😆
Dzień dobry 🙂
Merdam porannie w ramach gospodarskiego obowiązku, ale zaraz potem co najmniej do południa będę musiał skoczyć w beznecie.
Zostawiam karykaturę Mahometa, która u mnie zaraz wywołuje refleksję, że przecież mógłby to być jakikolwiek prorok, jakiejkolwiek religii. Nie ma takiej religii, która nie miałaby swoich palantów. 🙄
http://s2.lemde.fr/image/2015/01/07/534×0/4551138_6_0ac7_l-hebdomadaire-satirique-charlie-hebdo_5fdf3c1980bbe9646f3c3cf2ab64abda.jpg
…i nie miałaby swoich paladynów 🙄 🙄 😎
„Palant i paladyn” – oto temat na balladę godną tej strony blogosfery
Kot 20:59, Kocie ja napisalem o moich odczuciach ogolnie, a nie o jednej UKIP. Dla mnie – i tu roznimy sie w ocenie – UKIP, jest partia ksenofobiczna, atyeuropejska, nacionalistyczna przeciwniczka solidarnosci ponadnarodowej. Tak samo jak: Front National, Alternative für Deutschland, Partij voor de Vrijheid, Dansk Folkeparti i im podobne w innych krajach. W programach wyborczych tych partii zawsze mozna wylowic „cos” co jest madre i wlasciwe, ale czy to „cos” wystarczy zeby zamknac oczy i rozum na reszte? ja mysle ze NIE.
Kot 00:22, Oczywoscie inaczej to wyglada gdy chodzi o pracowniukow wykwalifikowanych z Polski – pielegniarki, fizjoterapeci, prawdziwi rzemieslnicy. Ci wszyscy przyjezdzaja faktycznie zarabiacx i poprqiac byt swej rodziny, niezaleznie od tego czy w UK czy pozostawionej w Polsce. Ci sa przyjmowani z otwartymi ramionami. czyli nowoczesny kolonializm? odebrac wyksztalconych, mobilnych i pracowitych, innych zostawic w krajach urodzenia, niech martwia sie sami jak wyzyc!!! doprawdy dziwne!!!
Ilu naprawde jest tych lupiacych systemy socialne, moze byloby lepiej i uczciwiej zreformowac je, przystosowac do dzisiejszych potrzeb zamiast wskazywac palcem tych ludzi w potrzebie i Europe jako winnych pustek w kasie. Tutaj Kocie ZAWSZE bedziemy miec inne zdanie 🙂 🙂 mamy inne doswiadczenie zyciowe i jestem do tego od pokolen lewakiem 😀
Vesper,
nie wiem w jaki sposób było to liczone w W.Brytanii, ale ostatnio czytałam, że w bardzo skrupulatnych Niemczech w takich statystykach ujmuje się wyłącznie koszty jawne i łatwe do policzenia – wpływy z podatków i koszty zasiłków socjalnych.
Nikt nie liczy kosztów ukrytych – zwiększonych wydatków na edukację, usługi zdrowotne dla bezskładkowców, zwiększonych wydatków na organa porządkowe, na pracowników socjalnych i administracyjnych zajmujących się obsługą obcokrajowców, tłumaczy, programy integracyjne itp. itd.
Jak się to wszystko doliczy, to bilans wychodzi mocno ujemny jednak.
Metodologia nie jest mi znana. Wydatki na edukację raczej wliczono, bo pamiętam, że powoływano się na dane dotyczące ilości uczących się członków rodzin oraz osiągane wyniki szkolne (dzieci z Polski wypadły dużo powyżej średniej). NHS bezskładkowców chyba nie obsługuje? Badanie dotyczyło Wielkiej Brytanii, nie Niemiec, więc zakres usług, którymi objęci są obcokrajowcy z natury rzeczy nieco się różni. Obywatele UE chyba nie podpadają pod programy integracyjne?
Raport, na który powoływała się gazeta, służył jako merytoryczna podstawa do negocjacji polskiego rządu z rządem Camerona, sądzę więc że był dość rzetelnie sporządzony.
Owszem, nawet w W.Brytanii częściowo podpadają, np. dzieci uczone są języka lokalnego, zapewniana jest opieka psychologów, pracowników socjalnych itp.
Wśród dzieci z Polski jest duży odsetek prób samobójczych 🙁 .
Duży w porównaniu do czego?
Pogoda dziś u mnie typu „psa nie wygonisz”, a ja akurat byłem wygoniony i wróciłem w charakterze zmokłej kury. To jest doprawdy poniżej psiej godności! 👿
Ale wiem, co zrobię. Pójdę się wysuszyć w ludzkim łóżku, póki nikt nie widzi. 😈
😀 To duża przyjemność dla ludziny takie wysuszone łóźko. A jak się czujesz, Bobiku?
Liczyc wydatki mozna roznie. Bilans z przyjecia imigrantow nie jest ujemny, Zmoro, jak sie wezmie pod uwage, ze rodzice imigranci wyksztalcili sie gdzie indziej, na koszt innego kraju. Emigruja tez ludzie przecietnie zdrowsi, czyli mniej kosztujacy sluzbe zdrowia. Chorowitych na takie przedsiewziecie nie stac, ani nie maja na nie zyciowej energii… Niektore grupy sie adaptuja szybciej niz inne. Akurat Polacy chyba dosc szybko. Trzeba tez pamietac, ze Brytyjczycy tez emigruja. Jest ich juz ok 1 milion w Australii np, ale nic im nikt nie wylicza ani nie rozlicza z charaktorow.
Bardzo slusznie tez Rys prawi dzis z samego rana.
Imigranci w kraju zamieszkania są też konsumentami, nawet jeśli pracują w szarej strefie. Tego też nie bierzesz pod uwagę, Zmoro. Wpływy pośrednie z funkcjonowania szarej strefy nie podlegają oficjalnym statystykom, ale gdyby bilans z obecności imigrantów w jakimkolwiek kraju był naprawdę tak ujemny, jak twierdzisz, gospodarki tych państw już dawno by zbankrutowały. Ale jakoś rosną. W Europie dość powoli, ale jednak rosną
Zmoro, w Wielkiej Brytanii byl zapewne liczone tal jak i w Nieczech i bilans JEST ujemny, jak najbardzoej.
Kroliku, w UK tez nikt imigrantow nie 'rozlicza z charakterow’. Skad Ci takie rzezy do glowy przychodza?
Za wszystkie lata spedzone w UK tylko raz mi sie zdarzylo spotkac z nieprzychylnym przyjeciem. Wracalysmy z Kuma z zakupow w Richmond, bylo juz prawie ciemno i lal obfity deszcz. Na przystanbku autobusu 65 spora kolejka osob pragnacych zmiescic sie pod daszkiem. Wyszlam z kolejki na chwile, zostawiajac KUme, aby wypalic papierosa i nie dmuchac na wspolkolejkowiczow, a kiedy do niej chcialam wejsc z powrotem, przed KUme, jakas pani stojaca za nami prychnela wsciekle do meza: Polacy nie sa w stanie ustawic sie w kolejce, tylko sie pchaja do przodu, jakby inni ludzie nie istnieli.
Bardzo zaskoczona, powiedzialam, ze stalam tu przedtem, tylko wyszlam na papierosa. Miala troche glupia mine, ale nie przeprosila.
Otoz napraqde byl to JEDYNY incydent w ciagu 34 lat mieszkania w Londynie. Moze powibnnam jeszcze wlaczyc w to prowadzaca w mojej praxy jakis kurs Gwineth Henderson, ktora bardzo nie lubila POlakow za Solidarnosc, gdyz uwazala, ze robotnicy nie powinni wystepowac przciwko robotniczewj wladzy, a jesli wystepuja, to zasluguja na czolgi na ulicach. Not in so many words, ale w tym duchu.
Bardzo mi przykro, ze zmarl Tadeusz Konwicki. Kiedys w Nowym Jorku, po rozstaniu sie z narzeczonym, wynajmowalam jego corce Marysi pokoj. Byla idealna lokatorka, bo wiekszosc czasu poza domem (pracowala w jakims kosciele w New Jersey jak konserwatorka), w weekendy robilysmy sobie ladne sniadanie i rozmwialy o zyciu. Gdy odwiedzal ja Ojciec, chodzilam z nim na spacery i pozyczalam ksiazki wydane na Zachodzie po rosyjsku. Troche narzekal, ze musi czytac, jak to nazywal 'krzeselka’. Bardzo, bardzo go lubilam, podobnie jak i Marysie. POtem poznalam jego zone, gdy Kuma zorganizowala mi surprise party w NOwym Jorku w czasie mojej krotkiej wizyty w tym miescie z LOdynu.
Na moje aktywne szczekanie raczej dziś liczyć nie można. 😳 Ten mój wirus przez dwa dni udawał, że już zbiera manele, a nawet że się już wyprowadził, ale guzik, to był niecny podstęp. 👿 Wyszedł na chwilę i wrócił z bandą bakterii, którym na oścież otwarł furtkę. Teraz tę bandę mam na karku, muszę ją karmić antybiotykami, poić gorącą herbatą, okrywać kołdrą, no i jak tu jeszcze znaleźć czas i siły na szczeknięcie?
Znaczy, chwilowo przeszedłem na odbiór, póki ci moi okupanci nie dojdą do wniosku, że antybiotyk wcale bakterii nie służy i nie zaczną brać nibynóżek czy innych wypustek w troki. 😉
Oj, Piesku, okropne. Nie wysuwaj nosa z poslanka. 🙁 🙁 🙁
http://www.instytutobywatelski.pl/22781/komentarze/demon-islamizacji-krazy-nad-europa
Wiele uwag jest słusznych.
I myślę, że wezwanie Pegidy do rozdziału uchodźców centralnie, sprawiedliwie na na wszystkie państwa unijne jest słuszne. Bo biedne Włochy czy Hiszpania same nie udźwigną tego ciężaru.
W Niemczech odsetek muzułmanów nie jest znaczny, ok.5%.
Ale cytowane w linku wyroki sądu wprawiły mnie w osłupienie.
Bobiku
Nóżki są przypisane piesku,a wypustki też piesku ubranemu w kubraczek z wypustkami. Bakterie mają rzęski. Jak piesek na oczkach.
Zmoro, w Wielkiej Brytanii byl zapewne liczone tal jak i w Nieczech i bilans JEST ujemny, jak najbardzoej.
Jest mi bardzo trudno uczestniczyć w dyskusji opartej bardziej na przekonaniach dyskutujących, niż danych. Zdaję sobie sprawę, że przekonania te powstały na podstawie przekazu medialnego, nie pozbawionego wpływy bieżących potrzeb politycznych, ale nie sądzę, by zwalniało to od wynikającego z intelektualnej uczciwości obowiązku wyrobienia sobie zdania we własnym zakresie.
Zainteresowanych odsyłam do statystyk, które rzucają nieco światła na to, które obszary imigracji stanowią największy problem w Wielkiej Brytanii. Poniżej przytaczam kilka cytatów. Ja sama wycofuję się już z rozmowy, bo wiem, że racjonalna argumentacja zawsze przegrywa w starciu z przekazem emocjonalnym. Jest to bardzo frustrujące, a mnie szkoda na to czasu.
http://www.ons.gov.uk/ons/dcp171776_381447.pdf
Overall, the highest proportions in employment were observed for residents born in Poland (81%) and South Africa (78%). This corresponds with employment rates relating to the first quarter
of 2011 reported in the May 2011 Labour Market Statistic Release. Based on estimates from the Labour Force Survey data, this publication reports an employment rate of 82% for both South African-born and those born in EU8 countries2.
• Overall, the lowest levels of employment were reported by Chinese-born (38%), reflecting the relatively high proportion of Chinese residents who were students (47%, compared to 14% for
all non-UK born). There were similar levels of employment among Bangladeshi-born (44%),
which is similar to the combined employment rate (49%) for Pakistani and Bangladeshi-born reported in the May 2011 Labour Market Statistic Release. For Bangladeshi-born the relatively low employment rate is reflected in a high proportion in the economically inactive: other group who are looking after home, dependants or others (35%, compared to 15% for all non-UK born).
• When looking at different lengths of residence, the highest levels of employment were among Polish-born who had lived in the UK for 5-10 years (84%). Residents born in South Africa (80%) and Ireland (79%) who arrived in the same period also had high proportions in employment.
Compared to other countries of birth, Jamaican-born residents had the highest levels of unemployment among recent arrivals (12%), those resident 5-10 years (11%) and those resident 11-30 years (12%), all exceeding the UK-born and total non-UK born proportions unemployed (4.8% and 5.3% respectively). For these periods of residence, men born in Jamaica consistently had higher proportions reporting being unemployed compared to women.
Table 6 shows that Indian-born (199,000) and Polish-born (133,000) populations had the highest numbers of residents employed in highly skilled occupations, which may reflect their respective
positions as the top two non-UK born countries of birth in the resident population.
Adieu croissanty na dlugie, dlugie lata! Adieu kanapki na 'zdrowym”ciemnym pumperniklu!
Zrobilam sobie przerwe w kryminalach, aby postudiowac ksiazke amerykanskiego kardiologa Williama Davisa pt Wheat Belly – Pszeniczny brzuch.
Wiele z tego co pisze wiedzialam juz przedtem, ale wiele jest kompletnie nowych i zaskakukacych.
Np, ze dzisiejsi sportowcy, prowadzacy nawet nadzwyczajnie zdrowy i zgodny z ministerstwami zdowia tryb zycia, nigdy nie mieli tyle nadwagi co dzis, w tym jego wlasna zona, zawodowa sportsmenka. czempionka triatonu,.
Dlaczego w ciafgu ostatnich 40 lat obserwuje sie na calym swiecie epidemie cukrzycy, chorob zwiazanyh z nietolerancja glutenu, chorob kosci, autyzmu dzieci i wielu innych schorzen przybierajacyh rozmiary epidemii.
Otroz zdaniem autora glownym czynnikiem jest spozywanie przez nas nowoczesnej, genetycznie zmodyfikowanej pszenicy, ktora znajduje sie w licznych produktach kiedy nawet jej obecnosci nie podejrzewamy. Jest to monstrualna pszenica malo przypominajaca tradycyjna, przed modyfikaja genetyczna. Davis przytacza eksperyment przeprowadzony na sobie samym: jednego dnia zjadl on bulke upieczona ze starposwieckiej pszenicy. Przed spozyciem zmierzyl sobie cukier – wynosil 84 jednostki. Godzine po spozyciu zmierzyl jeszcze raz i wynosl on 124. Ale gdy nazajutrz spozyl bulke upieczona dokladnie tak samo z pszenicy komercyjnej, odpowiednie pomiary wynosily 84 przed spozyciem, 168 godzine po spozyciu.
Ciekawi tez zwraca on uwage, ze cukrzyca i nadwaga byly bardzo rzadkie jeszcze w latach 50-tych, a epidemia zaczyna sie w koncu lat 60-tych.
Bardzo ciekawe, ze wielu z nas prowadzai dzis znacznie ”zdrowszy”tryb zycia niz chocby w latach 50-tych, bardzo uwazajac na to czym karmimy rodzine, uprawiajac jogging, chodzac na cwiczenia, plywajac etc. A mimo to jestesmy znacznie tlusciejsi niz pokolenie rodzicow czy dziadkow.
Oczywiscie nie bede streszczala xalej ksiazki, tylko zwracam uwage na zmieniajace sie zalecenia.
Dzisiejsza pszenica jest na tyle zmieniona, ze nawet pola pszeniczne nie wygladaja jak dawne bursztynowe lany opiewane w poezji. Daje ona kilkudziesieciokrotnie wyzsze plony, ziarno jest ciezkie i roczapirzone na znaczni krotszym pniu.
Te nowe gatynki pomogly oczywoscie wyeliminowac glod w wielu krajach swiata, ale cos za cos.
Gdyby bilans przyjecia immigrantow byl ujemny to takie panstwa jak Kanada, USA czy Australia schodzilyby tylko na psy od poczatkow powstania.
Vesper slusznie prawi.
Znacznie krótszy „pień” pszenicy czyli źdźbło wyhodowano celowo, również dla innych zbóż, aby zmniejszyć straty powodowane wyleganiem zboża. Powodem wylegania jest słaba wytrzymałość systemu korzeniowego i źdźbeł, które nie wytrzymują naporu wiatrów oraz silnych opadów. Krótkie, sztywne, o grubych ściankach źdźbła oraz silny systemem korzeniowy są od dawna celem rozlicznych wysiłków hodowlanych.
Kiedy kardiolog zaczyna się wymądrzać na temat zbóż na podstawie oglądu łanów oraz dwóch zjedzonych bułek, to zaczyna mi się mglić smoleńsko 😉
Pumpernikiel jest robiony z gruboziarnistej mąki ŻYTNIEJ.
Ale my nie mowimy, Kroloczku, o takich duzych panstwach jak USA, Kanada czy xaly australijki kontynent, gdzie jest duzo miejca.
W prztpadku Australii to nie wpuszcza ona ludzi, ktorzy chcieliby popracowa nawet przez trzy miesiace. A nielegalnych, ktorzy sie przedostali psim swedem traktuje niesamowicie surowo: deportuje w ciagu 24 godzin, bez zadnego rozpatrywania w sadach, bez opieki prawnika etc. et. A pracodawxcow zatrudniajacych ludzi bez pozwolenia na prace oklada astronomicznymi karami; Australia nie wpuszcza na swoje wody nawet boat people, ktorym grozi smierc na wodach.
Ogladam namietnie program Nothing to declare. Nawet ktos zaproszony zaby zagral za oplate na weselu kuzyna, jest deportowany bez ceregieli. Nie mowia o biednych Chinczykach, ktorym sie nie pzowala nawet zabrac walizki, nie mowiac o zarobkach.
Bobiku,
przygotowałam dziś świetną zupę rozgrzewająco – orzeźwiającą, cytrynowo – imbirową z grzankami z kurczaczych biustów 😆
Stawiam na podgrzewaczu przy Twoim posłanku 😉
I biegnę prędko do kina na stereotypy:
http://www.filmweb.pl/film/Za+jakie+grzechy%2C+dobry+Bo%C5%BCe-2014-714022
Markocie, a moze dasz mala, malutka szanse Autorowi, ze nie jest kretynem? On pisze dokladnie to samo co Ty napisales o nowoczesnych zbozach. A pumpernikle, przynajmniej te ktore ja kupuje w naszej sprzedazy sa owszem, robione z maki zytniej, ze sporym dodatkiem pszenicy.
On sie nie wymadrza. On pisze to co mozna przeczytac de facto wszedzie, przypominajac historie modyfikowania genetycznego zboz. Bardzo podobnie o nowoczesnej pszenicy pisal pare lat temu National Geographic. Przeczytalam bardzo uwaznie, gdyz zbiuego sie to w czasie ze zdiagnizowaniem o mojej mamy celakii czy jak sie to nazywa po pols. Na wypadek jakbys nie wiedzual, ksiazki sie pisze dla ludzi, ktorzy moga pewnych faktow nie znac lub nie pamietac. Podobnie sie pisze tez np. programy radiowe czy teksty w gazecie.
Na dodatek ten kardiolog popiera zastąpienie węglowodanów tłuszczami, jajami i wołowiną. Ciekawe jakie lobby go sponsoruje 😉
Ten kardiolog podpiera się drugim fachowcem. Prof. Jared Diamond, z wykształcenia geograf, twierdzi, że przyjęcie diety opartej na zbożach spowodowało, że ludzie stali się niżsi, grubsi i bardziej chorowici już w czasach przedbiblijnych, czyli wtedy kiedy współczesna, zmodyfikowana pszenica jeszcze nie istniała.
Ten proces powinien się potęgować wraz z wiekami konsumpcji zbóż. To dlaczego zbroje zachowane z czasów średniowiecznych są za małe na przeciętnego dzisiejszego człowieka?
I czemu ci ludzie tak długo żyją?
Heleno,
on atakuje wszystkie zboża łącznie z gryką, a owsianka podnosi poziom cukru dwa razy wyżej niż bułka pszenna.
Robienie zarzutu J. Diamondowi, ze jest 'geograem z zawodu’ przypomina mi atakowanie prof. Bartoszewskiego, ze jest magistrem, albo najwiekszego znawce Norwida w Polsce, profesora Gomulickiego, ze jest jedynie maturzysta.
Autor nie jest kretynem, lecz przebiegłym „specjalistą” mącącym przestraszonym ludziom w głowach jak szereg innych „dietologów” leczących „wszystko” od migreny po raka i zawały.
Amerykanie powinni po prostu jeść mniej węglowodanów, przestać pić słodzone napoje i więcej się ruszać.
Syrop fruktozowy, chleb jak wata, te wszystkie wysokoprzetworzone świństwa na bazie kukurydzy i pszenicy, siedzący tryb życia itd. dają skutki jakie dają.
Najlepiej widać to po Indianach, którzy już nie biegają po prerii, a korzystają ze wszystkich „zdobyczy cywilizacji białego człowieka”.
czekam na akceptację 🙁
Nie wiem, co zatrzymało mój komentarz.
Powtórzę, że nie uważam autora za kretyna, wręcz przeciwnie. To odkrywca jednej z ostatnich nisz „dietowych”, na których można zarobić pisząc książki. A na temat związków żywienia i medycyny można bez końca. Należy zawsze podać kilka konkretnych przypadków wyleczenia z migreny, uratowania przed grożącą operacją itd.
Napomknięcie o wykształceniu to nie zarzut lecz stwierdzenie faktu.
Należę do osób sceptycznie przyjmujących wszelkie rewelacje na temat leczenia ciężkich chorób odstawieniem pieczywa (mięsa czerwonego, tłuszczu, pomidorów itp) lub jedzeniem pestek z moreli albo lewatywą z kawy 😉
Jeść mniej węglowodanów i wszystkiego, więcej się ruszać, mieć przyjaciół – to robi dobrze 😀
Ja mam podobnie, Markot. Brdzo sceptyczna do diet eliminujaych. Ale przemawiaja do mnie dane uzyskane przez licznych innych, przy licznych innych okazjach. Przemawiaja takze dane epidemiologiczne, ktore sa obficie cytowane i ktore potwierdzaja wszysko co juz wiemy o GI, BMI, zapadalosci na raka piersi etc.
Na wieczór
http://ninateka.pl/film/udreka-zycia-jan-englert?fb_action_ids=10204790355191226&fb_action_types=og.likes
Heleno,
zobacz sobie ten atlas
Francuzi nie żałujący sobie rogalików, bagietki i chleba mają 7,1 proc. diabetyków, Włosi z codzienną pastą i bułeczkami – 7,7 proc. Polska – 7,08 proc. USA – 11 proc.
Mauritius – 23 proc. Arabia Saudyjska – 20 proc. Mikronezja – 30 proc. Wyspy Marshalla – 37 proc. Ci to chyba zażerają się nowoczesną pszenicą od rana do wieczora 🙄
Nie wszystkie przypadki są zdiagnozowane (mieszkańcy USA przebadani są chyba najlepiej), więc wszędzie jest tych chorych więcej, niż podają statystyki, ale wszędzie tam, gdzie dotarła coca cola, syrop fruktozowy i chleb z waty (rezerwaty indiańskie, Inuici) oraz… telewizja, gwałtownie wzrosła częstotliwość zachorowań na choroby cywilizacyjne, w tym cukrzycę i otyłość.
Notabene, jeden z przyjaciół, archeolog uważający się za fachowca wysokiej klasy w dziedzinie raka piersi i związanych z nim terapii, bo się naczytał, kiedy zachorowała jego partnerka, doszukuje się przyczyn wzrostu zachorowań na tę chorobę w obecności nanocząsteczek w jedzeniu, paście do zębów, powietrzu i wszędzie. I obarcza lekarkę partnerki odpowiedzialnością za zbyt późne odkrycie choroby, choć wiedziała o przypadkach w rodzinie.
A ja pamiętam, jak tokował na temat szkodliwości mammografii, zwłaszcza przy rodzinnym obciążeniu, bo promieniowanie może chorobę wyzwolić. Partnerka więc na mammografię nie chodziła i uważała, że ma dobrą lekarkę, bo jej na te badania nie wysyła.
To było wtedy, na długo przed zachorowaniem.
Wszystkie moje znajome zresztą odkrywały zmiany w piersiach same, niekiedy w 3 miesiące po mammografii, która nic nie wykazała. Nie ma nic pewnego na tym świecie 🙄
Świat zwariował…Nie włączam telewizora.Nie daję rady.
Uciekłam do odnalezionej , dawno temu zagubionej pozycji.Jerzy Harasymowicz-
Broniuszyc „CUDNÓW”. Marnie wydane przez WL w 1979 roku. A tam takie perełki…
„Kolekcja landszaftów starożytnych Jaśnie Wielmożnych Panów na Dźbowie Dźbowskich wyjaśniona biegle przez Laurentego Żurawkę tegoż dworu w Dźbowie pisarczyka i porządków sprawcę.
Opisy obrazów, np. takich:
*Jan III : Jan III jak go znamy tylko ze sadła swego wymodellowany.
* Człek poćciwy: Człek poćciwy babę korbaczem ćwiczy. Pan Jezus się jeno śmieje i jeszcze jej palcem grozi. Scena przyjemna.
* Bitwa pod Cudnowem: Jarchanioł Michał widząc carskich tak śkaradne bicie do nieba na skargę leci. I że nie wolno – gęste protesty składa i proklamuje. A wolno, mówi Pan Jezus, najlepi w szczyrym polu i na lekkim mrozie. Co i było.
Rymbrand, Wandyk, Elgryko – opisy pyszne.
Śliczne 😀
Istnieją potrawy o indeksie glikemicznym porównywalnym z tym, powodowanym przez pszenne pieczywo. Celiakia jest uznawana za chorobę autoimmunologiczną. Udowodnione. Może występować jako nieprawidłowa reakcja immunologiczna nie tylko na gliadynę z pszenicy.
Proszę natomiast wyjaśnienie, o co właściwie chodzi z zapadalnością na raka piersi.
vesper zawsze dobrze prawi. niezależnie czy o emigracji czy czymś mniej konkretnym, z przywołaniem źródeł czy bez. osobiście nawet wolę mniej konkretnie… 🙄
Dobry wieczor 🙂 Usiluje znalesc tytul ksiazki wg opowiedzianego mi zarysu fabuly 😉 Zarys brzmi plus minus nastepujaco: Babcia w Rosji wychowuju wnuka w milosci do Francji. Gdy wnuk podrasta wyjezdza do Francji i sluch po nim ginie. Rodzina dlugo czeka, w koncu ktos (babcia czy matka) jedzie odszukac go w Paryzu, gdzue okazuje sie ze on nie zyje juz od dawna.
Czy ktos z Koszyczkowiczow kojarzy taka ksiazke…?
Prawie pamiętam nazwisko tego pisarza, bo czytałam kilka jego książek, w tym moim zdaniem wybitnie klimatyczną, o miłości i kompromitacji pewnego studenta etnologii z Leningradu,który na praktyki wyjeżdża na daleką północ Syberii. Sam autor wyjechał do Francji, klepał straszną biedę w Paryżu,był bezdomny, próbował wydawać swoje książki w przekładzie na francuski, aż się przełamał i zaczął pisać od razu po francusku, co w końcu przyniosło mu zasłużoną sławę.Krótką powieść streszczoną przez Liska też czytałam, tylko mi nie do końca pasuje przytoczona fabuła. Będę grzebać w pamięci, bo na regałach nie znajdę; mam okropny zwyczaj wtryniania książek, które mi się podobają, kumpelom. Z wiadomym skutkiem
Chyba Andrei Makine , ale pewności nie mam.
Dobranoc.
Lisku, jest taki piekny gruzinski film Since Otar Left
http://www.rogerebert.com/reviews/since-otar-left-2004
o nieco podobnym temacie: Bacia, Corka, Wnuczka mieszkaja razem w Tbilisi, w mieszkaniu tyle ksiazek i mowia po francusku. Syn Babci Otar wyjechal lata wczesniej do Paryza wlasnie.
Nawt jesli to nie ta historia (moze byla bazowana na ksiazce), to i tak bardzo warto obejrzec!
No tak, Mar-Jo, to może być to:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/37816/francuski-testament?trigger=true
Tak, tak, Andrei Makine, na 100%. Uff, co za ulga, że mogę liczyć na zbiorą pamięć. Już go prawie miałam – Nakine mi się plątał po głowie.
Skoro o lekturach: krakowska Austeria wznawia całość dzieła Josepha Rotha. Własnie ukazał się „Hiob”, o którym teraz piszę. Polecam lekturę mojego ulubionego pisarza.
Dobry wieczór.
Tylko się zgłaszam, żeby nie było, że przepadłam. Uciekłam w łamigłówki (nie mam takiej ślicznej odskoczni jak Mar-Jo 🙂 ), bo też już nie daję rady.
Heleno, Młode mogłyby napisać książkę o „szanowaniu” pracy przez rdzennych Brytyjczyków. Oboje przedreptali różne pracowe ścieżki, teraz działają w różnych branżach, ale doświadczenia i obserwacje mają podobne.
Diety mi zwisają. Nie z powodu przyrodzonej chudości, tylko tego, co lata w powietrzu i nad czym nie mam żadnej kontroli.
Wiecie co? Chyba z łamigłówek przerzucę się na kryminały. Spisałam i widzę, że mam potworne zaległości.
Jak to jest? W nastoletnim wieku miałam wrażenie, że przeczytałam prawie wszystko i prawie wszystko wiem, a potem im dalej było, tym gorzej. Otwierały się otchłanie niedoczytania i niewiedzy. Skończy się tym, że umrę głupsza, niż się urodziłam.
Kuma z Gdyni
Austeria czy Wydawnictwo Literackie?
Kuma z Gdyni
przepraszam, nieuważnie przeczytałam. Wydawnictwo Literackie zaczyna wznawiać Philipa Rotha.
Austeria, sama z nimi współpracuję i teraz do jednego z wkrótce wydanych Rothów napisałam posłowie. Tamże wspaniale wydana dwujęzyczna edycja poezji Kawafisa w przekładzie Ireneusza Kani. Ten to zna ze 20 języków. Niedawno przegadałam z nim w Krakowie parę dobrych godzin, ale tylko po polsku, jak się można domyślać. Greki też nigdy nie liznęłam, ale książka w pięknej edycji.
Zresztą jest jakiś wysyp Kawafisa w Krakowie, bo inne wyd. też go wydało, ze wstępem Zagajewskiego (wstęp przeczytałam w Zeszytach Literackich”).
Specjalnie do tej serii wydawniczej, pod redakcją córki Turowicza, tłumaczą teraz zbiór felietonów Rotha oraz monografię Claudio Magrisa Joseph Roth i tradycja Żydów wschodnich. W każdym razie to wielki projekt, ilościowo i jakościowo.
Można w Austerii zamawiać książki wysyłkowo, to najlepszy sposób, bo mało dbają o dystrybucję, chyba że ktoś ma drodze na krakowski Kazimierz, gdzie mają księgarnię.
Wszystkim Podatnym na Nowe Wynalazki Jedzeniowe polecam jak najżyczliwiej tę oto książkę:
http://merlin.pl/Smacznego-Chorzy-z-powodu-zdrowego-jedzenia_Udo-Pollmer-Andrea-Fock-Ulrike-Gonder/browse/product/1,756589.html
Proszę, przeczytajcie ją (jest napisana bardzo logicznie i przy tym lekko) zanim przestaniecie na dobre jeść Wszystko co Zawiera Ten Okropny Gluten. Albo co innego. Pamiętacie rakotwórcze pomidory?
Haneczko, nie mam pojecia jakimi pracodawcami sa Betrtjzycy, bo nihdy z nimi nie pracowalam, poza przypadkami gdy robilam cos dla nich na zlecenie. Ale wtedy to oni mnie recznie wybierali z tlumu innych i wcale nie dlatego, ze bylam tania… W Londynie pracowalam wylacznie dla polskich szefow. Po odejsciu dwu pierwszych KP i ES, zaczela sie cala seria zakompleksionych…. eeee….. no mniejsza. Kot moj pisal natomiast, ze ja jestem dobrym pracodawca. I jest to swieta prawda.
Mnie tez ten Makine kompletnie z glowy wylecial, choc dobrze pamietam, ze Kuma mi go serdecznie polecala. Ale wtedy w;asnie juz komus byla pozyzyla.
Dzień dobry 🙂
kawa
na piatek………….. herbata 🙂 🙂
brykam
na ciemnosci……….. herbata 🙂 🙂
fikam
na mokro i na wieje……… herbata 🙂 🙂
brykam fikam
😀
szeleszcze
57% mieszkancow Niemiec boi sie Islamu, 61% uwaza ze Islam nie pasuje do Zachodniej Cywilizacji. Ateizm?
brykam fikam
Wszystkim Podatnym na Nowe Wynalazki Jedzeniowe (podkradam Nisiu 🙂 ). w ciagu ostatniego cwierczwiecza widzialem na polkach u mnie w pracy co roku zmienajaca sie mode na Nowe Wynalazki Jedzeniowe. wdzieczny za kupowanie przyznaje to wy kupujacy placicie mi pensje, niech zyja mody 🙄
dziekuje kroliku 🙂 😀
nie wiem, nie szukam, ale chyba zaden kraj czlonek EU nie ma statusu kraju imigracyjnego (jak Kanada ), w EU KAZDY obywatel ma prawo mieszkania, pracowania i zycia w kazdym przez siebie wybranym zakatku Europy. to sa postanowienia na ktore zgodzily sie poszczegolne panstwa i podpisaly je. o ile dobrze pamietam Wielka Brytania tez. tak tez stalo sie, ze ludzie ruszyli sie i przeniesli swoje zycie tam gdzie (jak sadza) bedzie im lepiej. czy mozna miec im za zle ze korzystaja z tego przywileju? NIE!!!!
vesper 18:18 Dziekuje 🙂 🙂 za komentarz bardziej 😀 😀
pstryk
O, tak! Mój ulubiony dr Udo 😀
Ma 60 lat, od dziesięciu wygląda na 70, ale uspokaja każde sumienie 😆 Zapraszany do telewizji, aby kontrastować tych wszystkich kardiologów, dietetyków i innych (szczupłych) apostołów zdrowego żywienia, którzy ze zgrozą słuchają, jak ten enfant terrible popiera fast food jako najlepsze jedzenie dla dzieciaków 😉
Dzien dobry 🙂
Kumo, Mar-Jo, Kroliku, bardzo dziekuje! Jednak nie chodzi o Francuski Testament /Makine’e, ktory mam i bardzo lubie, choc w pierwszej chwili tez tak pomyslalam, ale to rzeczywiscie troche inna fabula. Za to film Since Otar Left pasuje dokladnie i musze sprawdzic czy to nie o niego chodzilo (bo zdaje sie ze film nie jest oparty na zadnej ksiazce).
Ilustratorzy Haaretz dla Charlie Hebdo:
http://www.haaretz.co.il/polopoly_fs/1.2534658.1420756131!/image/3731847998.jpg_gen/derivatives/size544xAuto/3731847998.jpg