Pigułka przed
– Wszędzie tylko ta pigułka po – z rozczarowaniem szczeknął Bobik, jednym kliknięciem odkładając na bok elektroniczną gazetę. – A ja właściwie znacznie bardziej byłbym zainteresowany pigułką przed.
– W sensie antykoncepcji? – upewniła się Labradorka.
– E, nie, ja tak szerzej – ożywił się szczeniak. – Taka jakaś pigułka by się przydała, żeby ją łykać przed każdą szkodą. Na przykład politykom można by ją rozdawać, zanim błysną kolejnym genialnym pomysłem. Albo ekonomistom. Albo dziennikarzom, zanim coś napiszą. W ogóle wszystkim, którzy mają duży wpływ. To oczywiście na początek, bo potem, kiedy ta pigułka już by się upowszechniła, mogliby ją zacząć łykać zwykli ludzie, a nawet zwierzęta. Pomyśl, jak świat by na tym zyskał, gdyby jego mieszkańcy zaczęli być mądrzy przed, a nie po.
– Płyniesz już w jakiś kompletny utopizm, Bobik – zauważyła bez zachwytu Labradorka. – Po pierwsze, gdyby taką pigułkę dało się wykombinować, ktoś by to już dawno zrobił. A po drugie, gdyby nawet ją wymyślono, zaraz zaczęłyby się problemy z jej wprowadzeniem do obrotu. Na przykład okazałoby się, że godzi w prawo naturalne, ingeruje w wyroki Opatrzności, nie mówiąc już o tym, jak straszliwie niszczy odwieczną tradycję. Zamachy na przyrodzoną bezmyślność są w wielu kręgach źle odbierane. Argumenty o fatalnych skutkach zdrowotnych też by się na pewno pojawiły. Nie wszystkim unikanie szkód dobrze robi na samopoczucie. Niektórzy wręcz rozkwitają tym bardziej, im większych szkód narobią. Jak widzisz, świat wcale takiej pigułki nie potrzebuje, ani o niej nie marzy.
– Naprawdę? – zmartwił się Bobik. – A ja myślałem, że to taki świetny pomysł. No, ale skoro upowszechnienie pigułki przed byłoby takie trudne, to może przydałaby się przynajmniej ta pigułka po, żeby chociaż trochę osłabić skutki tego, przed czym nie udało się uchronić?
– Ależ to na jedno wychodzi – machnęła łapą sąsiadka. – Ludziom nie zależy na tym, żeby nie robić szkód, tylko na tym, żeby postawić na swoim. Wszystko jedno, przed czy po. Więc ty lepiej daj sobie siana z marzeniami o pigułkach, na których tak naprawdę nikomu nie zależy. No, chyba że zwierzętom, ale one, na ogół, zbyt dużego wpływu nie mają.
Mozna wszystko sprowadzic do absurdu. Miedzy „jedzeniem w ekologicznych knajpach” ( w ktorych nawet ja, krwawy kapitalista, raczej nie jadam) jest jeszcze bardzo duze pole do wyboru.
Ze dwa-trzy lata temu Jamie Oliver usilowal przeprowadzic te sama rewolucje w szkolach, ktorej dokonal UK. Poligonem doswiadczalnym bylo „najtlusciejsze” miasteczko w USA, z najwyzsza staystyka morbidly obese.
Pierwszy raz widzialem Jamiego doprowadzonego do placzu. Usilowal ze szkol wycofac przeslodzone „truskawkowe” i „czekolasowe” mleko na rzecz zwyklego bialego. Usillowal wycifac paczki z konfortura i inne takie. Napotkal jednak na nieprzekraxczalne, jak sie wydawalo przeszkody. Nie tylko ze strony uczniow, ale takze rodzicow i admibistracji szkoly. Z czasem udalo mu sie przekonac dyrekcje szkoly, kucharki szkolne i nawet lokalne wladze. Rodzicow tez.
Dzieci zaczely dostawac jedzenie normalne, znzcznie tansze niz smieciowe..
Nie trwalo to dlugo. Gdy wrocil po roku okazalo sie, ze dzieci znow dostaja slodzone mleko i wszystkie inne smiecie.
Miasteczko sie nie zgodzilo aby jakis Brytyjczyk narzical im „lifestyle”.
To jest beznadziejne. To nie jest tak, ze Jamie nie mial dlugich spotkan z rodzicami, ktorym tlumaczyl. Z uczniami i ich nauczycielami. Z kucharkami, z wladzami miasteczka. Jego proba wywolania rewolucji byla odberana jako usuliwanie narzucenia im wrednych zasad, odbierajacych wolnosc wyboru.
OK. Juz wiecej na ten tematr nie bede gardlowal, bo jest to troche jak rozmawianie z tymi rodzicami.
Miasteczko sie nie zgodzilo aby jakis Brytyjczyk narzical im „lifestyle”.
I tu masz wyjaśnienie, dlaczego tak właśnie do sprawy podeszli. Można prawić komuś najświętsze słowa, ale jeśli chęć zmiany będzie przez nauczanego odbierana jako narzucona, to jej nie przyjmie za chińską koronę. Z rodzinami, w których u któregoś z dzieci stwierdzono anoreksję (lub bulimię) jest często podobnie. Przychodzą całymi tygodniami na terapię, uczą się ze sobą rozmawiać, a te dzieciaki i tak wracają po pewnym czasie do szpitala. Bo problemy tam się ciągną od kilku pokoleń. Cały cykl światłych pogadanek nie wystarczy. Musi do tego dojść element własnej silnej motywacji i przyjęcie decyzji o zmianie jak własnej. A i to czasem za mało.
Trudna rozmowa, Kocie, jest też wtedy, kiedy ktoś z rozmówców zatrzymuje się na powierzchni zjawisk i ma za złe innym, że szukają przyczyn czy ukrytych powiązań. 🙄
Znam tę kampanię Jamiego, u nas w TV nawet niedawno leciały kolejne odcinki. I ja sobie od razu zacząłem zadawać pytania, dlaczego w tym miasteczku było mu tak trudno. Nie znalazłem jednej prostej przyczyny, tylko cały ich zespół. Niektóre z nich były w trakcie dzisiejszej rozmowy wymieniane. Wymieniane są też w opracowaniach naukowych czy tekstach łebskich publicystów. No, ale to wszystko oczywiście nie jest warte uwagi, bo przecież z góry wiadomo, że niższe warstwy same sobie winne i nie ma o czym gadać. 🙄
Uczestniczyłam poprzez tvp w uroczystościach W Auschwitz, a później obejrzałam film „Dotknięcie anioła” świadectwo Henryka Schönkera ocalonego z zagłady.
On w tym filmie mówi, że jego ojciec porozumiał się z jakimś oficerem niemieckim i mieli dużą grupę Żydów wysłać poza Europę.
Nie wyjechali, bo nikt ich nie chciał przyjąć.
Nie wiem co to sa „nizsze sfery”, wiem co to sa ludzie ktorzy nie maja pieniedzy i wyksztalcenia. Dla tych ktorych spotykam w ramach pracy, shopping nie jest rozrywka.
Zwiazek barwnikow pozywienia z ADHD jednak nie zostal, o ile mi wiadomo, udowodniony. Zwiazek miedzy ADHD a grupa socjoekonomiczna jest slaby i wynika raczej z nieco czestszego wystepowania zaburzenia u dzieci matek ktore podczas ciazy naduzywaly alkolu, nikotyny i innych; wystepuje tez czesciej u wczasniakow. Najmocniejszy wplyw ma dziedzicznosc.
Skoro jesteśmy przy osobistych doświadczeniach – mam dziecko niezwykle wrażliwe na skład pożywienia. Odrobina czegoś, czego nie powinno być w jej diecie i efekty w funkcjonowaniu psychicznym widoczne są nawet dla laika. Dostaje więc to, co powinna i nie dostaje tego, czego nie powinna. Odkąd dbam, by w jej diecie była optymalna dawka nienasyconych kwasów tłuszczowych EPA, nie ma stereotypii. Znana mi rodzina z dwójką autystycznych dzieci nie wierzy w związki diety i funkcjonowania poznawczego i społecznego dzieci. Kola, czipsy i pizza z mrożonki są na porządku dziennym. Nie muszę mówić, jakie są różnice w funkcjonowaniu tych dzieci.
Zakładam, że autyści nie są wyjątkami. Nie tylko na nich dieta ma wpływ, choć na nich wpływ ten po prostu lepiej widać. Tak zwani zdrowi też zapewne ograniczają swoje możliwości intelektualne jedząc śmieciowe jedzenie i im więcej śmieci jedzą, tym mniejsze mają szanse zauważyć związek. Można to oczywiście nazwać wolnym wyborem.
Na dodatek wsrod grup wyksztalconych jest ogromna naddiagnoza ADHD, a wsrod mniej wyksztalconych duza niedodiagnoza, przynajmniej u nas, wiec chyba trudno o dokladne dane.
Nie szukalam co prawda badan na ten temat, ale przypuszczam ze wplyw jakosci pozywienia na funkcjonowanie istnieje takze u zdrowych ludzi (samopoczucie, koncentracja, poziom stresu).
Lisku, ja mam 40 cm wzrostu, więc chyba jestem tą niższą sferą. 😉
Może dlatego sprawia mi przykrość, kiedy się o niej mówi z wyczuwalną pogardą. 🙁
Bobiku, wszystko wzgledne. Przy jamniku… 😀
A jamniki bywaja bardzo arystokratyczne 🙂 🙂
Lisku, badania są, tylko w zależności od przyjętej metodologii albo dowodzą związku, albo dowodzą braku związku. W ostatnich, które miałam w ręku, z 2013 roku, podjęto się nawet zbadania wpływu diety wykluczającej te pokarmy, dla których u poszczególnych badanych odnotowano wysokie przeciwciała klasy IgG. Wpływ był istotny, ale 1) nie ośmielono się trzymać dzieci długo na bardzo restrykcyjnych dietach 2) zarzut metodologiczny do wyników był taki, że obserwacje na temat zmian w zachowaniu pochodziły od rodziców, czyli nie były obiektywne. I tak to z tymi badaniami jest. Wyniki niejednoznaczne.
O tej niejednoznaczności tu jest krótka wzmianka:
http://www.eufic.org/article/pl/artid/hyperactivity-artificial-food-colours/
A gdyby jednoznacznie okazało się, że eliminacja sztucznych barwników z jedzenia wywiera podobny efekt jak leki, to paru producentów farmaceutyków byłoby bardzo niepocieszonych. Z tego (i z powodu osobistych doświadczeń) ja te niejednoznaczności jestem gotowa interpretować zdecydowanie na niekorzyść barwników.
Lisku, nie wiem, jakie wytyczne diagnostyczne obowiązują u was, ale u nas dziecko matki pijącej alkohol w ciąży, jeśli wystąpią u tego dziecka deficyty uwagi, zostanie skierowane do szczegółowej diagnozy nie w kierunku ADHD, tylko FAS i raczej taką właśnie diagnozę otrzyma.
CZy może mi ktoś powiedzieć, ja uzupełnić kwasy EPA.
Chyba to dla mnie ważna sprawa.
Jedząc tłuste morskie ryby. A jak nie ma takiej możliwości, to można się wspomóc suplementami.
Myślę, że mnie jest potrzebne farmakologiczne wsparcie, jeżeli Wiki tą razą pisze prawdę, Vesper.
Mam w zaawansowanej formie te przypadłości, w których ta EPA odgrywa istotną rolę.
Lisku,
„shopping” w sensie dłuższego przebywania w centrach handlowych jest dość popularnym sposobem spędzania czasu w wielu krajach, także w Polsce. Obok darmowych degustacji można się naoglądać różności, napróbować kosmetyków i perfum, no i korzystać z klimatyzacji w upalne lato, a ogrzewania zimą. Poluje się przy tym na promocje i inne obniżki (czasem rzekome 🙄 ) cen.
Nikt nie chodzi do sklepu z kalkulatorem i nie porównuje cen tego samego towaru w przeliczeniu na 100 g czy pojedynczą puszkę w multipaku, a porównanie w pamięci cen ośmiopaka Żywca za 22,99 zł (w tym 2 „gratisy”) z sześciopakiem za 15,99 przekracza raczej możliwości przciętnego klienta 🙄
Handlowcy też na to liczą, a słodycze układają przy kasach na wysokości dziecięcych oczu…
W wyborze suplementu trzeba się kierować stosunkiem EPA do DHA i tych dwóch do omega 6.
ADHD jest specyficznym zaburzeniem skorelowanym ze zmianami mozgowymi w okreslonych rejonach, a diagnoza po prostu wg DSM 5.
„The use of specifiers for the neurodevelopmental disorder diagnoses enriches the clinical description of the individual’s clinical course and current symptomatology. In addition to specifiers that describe the clinical presentation, such as age at onset or severity ratings, the neurodevelopmental disorders may include the specifier „associated with a known medical or genetic condition or environmental factor.” This specifier gives clinicians an opportunity to document factors that may have played a role in the etiology of the disorder, as well as those that might affect the clinical course. Examples include genetic
disorders, such as fragile X syndrome, tuberous sclerosis, and Rett syndrome; medical conditions
such as epilepsy; and environmental factors, including very low birth weight and
fetal alcohol exposure (even in the absence of stigmata of fetal alcohol syndrome).”
Tz ze jesli byl alkohol ale nie ma specyficznych oznak FAS a sa deficyty uwagi dostanie ADHD, a jesli sa oznaki FAS oraz deficyty uwagi dostanie oba.
(Chyba 🙂 )
Markocie, tak tez termin shopping zrozumialam, wiem oczywiscie ze jest czesta rozrywka (dla mnie tortura 😉 ). Po prostu ja mialam na mysli ludzi ktorych dochod jest za maly by mogli miec z tego przyjemnosc.
Możecie się trochę posunąć? Próbuję wcisnąć się do wykluczalni 🙄
U was diagnozuje się według dam czy icd? Bo u nas, podobnie jak w calej UE obowiązuje icd. Stąd mogą wynikać pewne różnice
DSM nie dam. Telefon mi poprawia
Fakt, ICD ma twardsze kryteria dla ADHD, potrzebne sa wszystkie trzy czlony (attention deficit, hyperactivity, impulsivity), a w DSM moze byc wariant attention deficit, wariant hyperactive-impulsive, lub combined).
Siadaj, Haneczko. Może dżankfuda? Albo musztardówkę jabola? 😆
(U nas uzywa sie DSM)
Czy jabol to cydr? To ja poprosze 🙂
A wiesz, Bobiku, że w Polskim Radio były reklamy brokułów itp.? W trakcie wiadomości ni z brokuła ni z kalafiora nagle mówił speaker (-a -rka), że dobrze jest jeść brokuły, nie tylko są bardzo smaczne, ale i zdrowe niesłychanie! I co leczą.
hihi
Czy w Polsce jest popularne rolnictwo organiczne? Zawsze mi sie wydawalo ze Polska mogla by byc gigantem w tej dziedzinie.
Co Wy ludziska gadacie? ADHD to jeszcze rozumiem, ale DCM, EPA, ICM… To skróty przekleństw?
Np. MPJ, Mat’ proklataja jego…
Chez lisek
Już jest…
Bobiku, idę na całość. Czipsy i colę z gwinta 😯
Lisku, jabol ma się tak do cydru jak musztardówka do kieliszka 😉
Lisku, za grosz nie wierzę w Polskie produkty organiczne.
Naprawdę chyba nie doceniasz Polaków, a już zwłaszcza zajmujących się żywnością i jej przetworami.
Nie wiem, jak z wiarygodnością w tym temacie jest na świecie, ale liczyłabym tam na rzetelną kontrolę.
Kiedyś rolnik odmówił mi sprzedaży przepysznych kartofli za każdą cenę, argumentując, że to są kartofle siane na osobnym polu, na oborniku tylko dla rodziny. He, he, he.
Ooo, jak brokuły już są reklamowane, to mogą iść na zagrychę. No to chlup, siarkowane pod brokuła. 😈
Dwa w jednym:jabol i chlup
https://www.youtube.com/watch?v=00wW-YU48WQ
Po tym chlupie widać, że musztardówka to już luksus. 😎
Lisku, naprawde nie wiesz co to sa nizsze sfery?
Juz tlumacze, Nizsze sfery to ladna, elegancka nazwa na holote. Holote poznac po tym, ze calymi dniami sledzi Big Brothera, czyta wylacznie gazete National Enqiuerer, odzywaia sie wylacznie transtluszczami, ma czesto trzy telewizory, uzywa slow na F w charakterze przecinka, glosuje na Korwin-Mikkego, chleje ile wlezie, uwaza, ze swiatem rzadza Zydzi, i nie zamierza pracowac zeby ich nawet krajali na kawalki. Rozne kombinacje tych cech skladaja sie na pojecie 'nizsze sfery”. POniewaz slowo holota nie ma dzis zezwolenia. Political correctness, mind you. 😈
Należy jeszcze dodać, że tylko hołota jest biedna, a wszyscy inni bogaci, dlatego nie warto łamać sobie głowy nad lepszym urządzeniem świata. 🙄
Nie jestem pewna, w którym obozie plasuje mnie zupa buraczana, ale melduję, że wyszła świetna. 🙂 I niedroga. 😎
Całkiem niskie sfery http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,98083,17293028,Kurtka_do_spania_i_zarabiania.html
Trzeba skopiować tytuł i w sierżanta. Sierżant daje całość.
Chlup jest ekologiczny. Za to musztardówka lokuje nas od razu w wyższej sferze.
Właśnie sobie kompletuję zestaw 😎
Masz racje, Bobiku. Ktos kto chodzi codziennie do pracy i dba o zdrowie rodziny, nie ma czasu ani na Big Brothera, ani na spedniem calych dni przed telewizorem, pozerajac czipsy i popujajac piwem.
Moze nie byc naprawde bogatym, ale nie jest tez biedny na tyle by wpadac pod „granice ubostwa”. Good thinkimg, Piesu.
Shopping bezgotówkowy przestaje być przywilejem wyższych sfer 😎
Obawiam się, Ago, że zupa buraczana, nawet tania, wstępu do salonu odrzuconych nie daje. Za zdrowa. Ale gdybyś jej tak ze dwie musztardówki glutamatu wsypała… 🙂
Kocie, problemem współczesnego świata jest to, że właśnie tacy ludzie, ciężko pracujący, czasem na dwóch etatach, podpadają pod granicę ubóstwa. Nie wiem czasem, na jakim Ty świecie żyjesz.
Kocie 😆
Ago, jest droga. Bo u ludzi biednych liczy sie cena kalorii, a tz strefy wyzsze placa wiecej by jesc mniej (kalorii).
Dodam jeszcze, że kiedy się pracuje na dwóch etatach i samotnie wychowuje dziecko, to nie ma czasu ani na Big Brothera, ani na gotowanie brokułów na parze. Wrzuca się raczej frytki do mikrofalówki, a w kolejce do kasy ma się na sobie pogardliwe spojrzenie Kota Mordechaja, który na podstawie zawartości koszyka może zaliczyć do hołoty. Kurczę, chyba się zdenerwowałam 👿
Akurat ludzie opisani przez Kota czasem sa calkiem zamozni. To tez dosc nowa cecha swiata zachodniego, ze wyksztalcenie nie zawsze jest jednoznaczne z wysokimi zarobkami i na odwrot.
Mordka, jako prawdziwie dobry druh, robi dziś wszystko, żeby mnie rozśmieszyć do rozpuku. 😈 Teraz znowu udaje, że nigdy o prekariacie nie słyszał, o amerykańskim problemie eufemistycznie określanym jako „food insecurity” (W 2013 r. dotyczył 17,6 mln gospodarstw domowych, tzn. jedno na siedem, miało problem z zakupem wystarczającej ilości jedzenia, 7 mln z nich takie problemy ma regularnie, w co dziesiątym bieda jest taka, że dorośli i dzieci regularnie nie dojadają czy wręcz głodują), o milionach osób z zachodniego i niezachodniego świata, które pracują, nawet bardzo ciężko, ale za Chiny nie mogą się z tego utrzymać choćby na poziomie podstawowego bezpieczeństwa… Nie, takich rzeczy nie ma, mówi Mordka. Tylko kto nie pracuje, ten nie je, co wiemy już od klasyków. A jak są jakieś statystyki, które temu przeczą, to napalimy nimi w kozie i już ich nie będzie.
No, naprawdę, Mordko, nie przypuszczałem, że aż taki z Ciebie żartowniś. 😆
No cóż. Ja często spotykam takich, którzy nie są. Kobiety zwłaszcza. bardzo dzielne, pracujące od rana do wieczora i z zarobków sprzątaczki utrzymujące samotnie siebie i dzieci. No ale Polska to nie USA ani Wielka Brytania. Tu można się narobić po łokcie, a i tak nie mieć wystarczających środków do życia.
Mysle ze Kot nie zaliczylby takiej samotnej matki do holoty…
Buraki mają wysoki indeks glikemiczny – znaczy wyższe sfery też mnie nie chcą. Chyba zawisłam gdzieś w niebycie. Dobrze choć, że nie sama, tylko z talerzem zupy. 😉
Mógłby, bo taka matka często ma bardzo gruby tyłek. I jej dzieci też 😈
Mysle ze opisy Kota i Markota (:) ) ludzi shopingujacych, z trzema telewizorami i nadmiarem junkfoodu to inna grupa niz ta o ktorej piszemy Vesper i ja – ciezko pracujacych ludzi ktorych nie stac na wycieczki do centrow hendlowych, matek ktore nie maja czasu chodzic na targ i gotowac zdrowe jedzenie.
Obie grupy odzywiaja sie nienajlepiej, ale z innych powodow.
Vesper, to kryterium stawia w niebezpieczenstwie bardzo wiele osob 😆
Lisku,
ludzie spędzający czas w centrach handlowych niekoniecznie mają pieniądze na zakupy, ale mają czas, wiele czasu…
Ale efekt wizualny i zdrowotny osiągają podobny, Lisku. Co więcej, niektórzy z opisywanej przeze mnie grupy, nie wysławiają się ani trochę podobnie do tego, jak pisali Słowacki i Mickiewicz. Często mówią k…a, a nawet ch..j. 😯 Co nie zmienia faktu, że bardzo ciężko pracują.
Wchodzac do centrum handlowego dla rozrywki zawsze sie cos kupi, nawet malego, przewaznie niepotrzebnego, lub przynajmniej cos do jedzenia/picia. Chodzenie po centrum handlowym bez grosza w kieszeni jest meka.
Nie o shopping tu tak naprawdę chodzi, ani nawet nie o junkfood, tylko o to, że coraz trudniej jest o pracę i coraz trudniej z tzw. uczciwej pracy się utrzymać. Nic to nie ma wspólnego z żadną hołotą. I jest to problem o takiej już skali, że negowanie go i twierdzenie, jakoby bieda była wyłącznie z wyboru, nie systemowa, świadczy albo o niebywałej krótkowzroczności, albo o niedoinformowaniu. Na jedno i drugie jest rada – można włożyć okulary i się doinformować. 😉
czytam i nie rozumiem, nim napisze jak zrozumialem kilka wpisow z dzisiaj to powiem dobranoc, i ide spac bez udawanej wesolosci……….
Mysle ze Kotu chodzilo o pewien stereotyp, w sklad ktorego wchodza 3 telewizory i niezbyt ciekawe rozrywki, a nie brak srodkow do zycia.
W grupie z bardzo niskimi dochodami widzi sie tez niedozywienie przy normalnej wadze. Tym bardziej ze nadwaga jest zwiazana m.i. z brakiem ruchu.
Lisku, ja zrozumiałem, kogo Kot nazywa hołotą, ale równocześnie cały czas wyraża pogląd, że tylko rzeczona hołota jest biedna lub niedożywiona, co jest najzwyczajniejszą nieprawdą. A mnie problem w żaden sposób niezawinionej biedy znacznie bardziej przejmuje niż kwestia nazewnictwa.
Co do urabiania sie po łokcie, nie osiagajac wystarczających środków do życia, tak jest u nas tez – rosnie liczba rodzin w ktorych oboje pracuja, a mimo to potrzebuja zasilku.
Wszędzie rośnie. A równocześnie bogaci bogacieją coraz bardziej, nawet kiedy niczego nie produkują i nie inwestują. I dlatego trzeba się zastanawiać, co z tym zrobić.
To są tzw. Working Poor i nie brak ich również w zamożnej Szwajcarii. Jak donosi urząd statystyczny, jest ich ok. 160 tysięcy. Liczba ta ma tendencje malejące, ale co piąta rodzina z jednym rodzicem jest biedna 🙁
Jest też 300 miliarderów ze średnim majątkiem rzędu 2 mld.
Jeżeli w Szwajcarii liczba pracujących biednych maleje, to Szwajcaria nie jest en vogue. 😎 Światowe tryndy są właśnie rosnące.
Zobaczymy jak to będzie za jakiś czas po uwolnieniu kursu franka
Biedni miliarderzy. Może im na narty nie starczyć i będą zmuszeni do oglądania Big Brothera. 😥
Bo u nas jest niskie bezrobocie, ale po ostatnich zawirowaniach kursowych robi się mniej optymistycznie 🙄
Najwięcej biednych jest w gospodarstwach domowych z jedną osobą pracującą (7,3 proc.) Gdy pracują dwie osoby – 1.4 proc. Samotni pracujący – 6.7 proc. Bez wykształcenia wyższego niż obowiązkowych 9 klas – 6.7 proc. Kobiety – 4.8 proc.
Bendyk wziął udział w naszej dyskusji jeszcze zanim się zaczęła: 😉
http://antymatrix.blog.polityka.pl/2015/01/20/zwyciezca-bierze-wszystko-czyli-byc-jak-1-procent/
Pewnie dlatego rozmawiamy at cross purposes, ze ja mieszkajac i w UK, i W USA i znajac niezle Polske, nigdy w zyciu nie spotkalem nikogo, kto „pracujac na dwoch etatach” nie mial co do garnka wlozyc.
Nawet ci, ktorzy nie prauja, maja na wyzywienie. So, please….
Mordko, ponieważ nawet przy najlepszych chęciach nie jestem w stanie założyć, że znasz osobiście wszystkich Amerykanów czy wszystkich Brytyjczyków, jednak jestem skłonny bardziej wierzyć statystykom niż Twojemu osobistemu doświadczeniu, choć nie wątpię, że u Starego Kota musi ono być niemałe. 😉
Wiadomo skądinąd, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Moi prywatni znajomi też przeważnie jakoś sobie radzą, ale zawodowo stykałem się z mnóstwem ludzi, którzy sobie nie radzą (bo przecież problem wykluczenia na żarciu się nie kończy), choć rwą się do roboty, albo nawet ją mają i zasuwają jak mrówki (i nie mam na myśli tylko azylantów, u których można by się dopatrywać specyficznych powodów). Więc z moim doświaczeniem życiowym te statystyki się nie kłócą; tym bardziej im wierzę. A skoro zakładam, że są prawdziwe, to wyciągam wnioski.
Nawiasem mówiąc, w Wielkiej Brytanii nierówności rosną najszybciej w UE. Ale nie przypuszczam, żeby listonoszka, przynosząc awizo, zawiadamiała „hello, właśnie mi nierówność wzrosła i jutro zamiast ryby dam rodzinie makaron”. 😉 Takich rzeczy na ogół nie zauważa się gołym okiem, tylko właśnie do statystyk trzeba sięgnąć.
Albo pracować w szeroko pojętej pomocy
A w jaki sposob tym ludziom niezaradnym moglyby pomoc korporacje, e szczegolnym uwzglednieniem Agory? Bo to jakby od tego sie zaczela rozmowa. Ze na sto osob, 99 ma puste miski.
Czy tez rozmawiamy ogolnie o tym jaki swiat jest niesprawiedliwy i okrutny?
Z tych dziennikow Gombrowicza pisanych w latach 50-tych, zapamietalem jeden moment, ktory mnie najpierw srodze rozwscieczyl, a po namysle rozbawil. Odpowiadal komus kto narzekal na okrucienstwa zycia pod komunistyczna wladza. „Pojdz do pierwszego lepszego spitala – powiedzial Gmbrowicz – a zobaczysz wiecej nieszczescia niz….” – nie pamietam jak szlo dalej, ale taka byla tego wymowa.
Bo tak wlasnie jest.
Przepraszam, ale ja odpadam 🙁 Dobranoc
Dobranoc, Vesper, spij dobrze.
Spojrzcie Panstwo, co koziolek ma na rogach. Chustka czy plastikowa torba? Wyglada, ze mu to zupelnie nie przeszkadza.
Nie, Kocie, rozmowa o Agorze dotyczyła straszliwego spadku poziomu GW, natomiast – całkiem inna – rozmowa o korporacjach była w związku z TTIP i możliwymi reperkusjami przyznania korporacjom władzy chwilami większej niż państwowa. Do misek doszło potem, a z jakiego powodu, jest do sprawdzenia. Kto – fakt, całkiem niepotrzebnie – wpakował Agorę do rozmowy o TTIP też jest do sprawdzenia. 😉
Koziołka już nie widzę, ale za to są jakieś dwa inne, słabo widoczne zwierze. Z ruchów sądząc, nie dziki. Borsuki?
Przy okazji mi się przypomniało, że żubry i ptasi karmnik już wstawione na bok, gdyby ktoś chciał popodglądać. 🙂
Ja też już chyba odpadnę, bo legowisko wabi. Dobranoc. 🙂
Who or what is TTIP?
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=374998456006464&set=gm.1529988727269685&type=1&theater
Przepaść między najbogatszymi tego świata a resztą świata widać chyba najwyraźniej w Stanach, zwłaszcza tutaj, w Hamptons, gdzie mieszkam i pracuję. Jest ogromna i rośnie z każdym dniem, tygodniem, miesiącem. To już jest nie do zatrzymania.
Ale bieda nie jest tam gdzie McDonaldy, ale tam gdzie ich nie ma. Nie ukrywam mojej sympatii do Afryki, nie ukrywam, że koresponduję, przede wszystkim o afrykańskiej codzienności. Tam nie tylko głód doskwiera, tamtejszych problemów nie umiemy sobie nawet wyobrazić.
Wiem, że ujawnianie korespondencji jest nieeleganckie, ale przytoczę fragment listu, który dzisiaj dostałem:
„I have been up since about 12. You remember the kids i was telling you they took things from my house. Their mother has just died. They came to call me at 12. I went to their house and i found her sitting but very weak. I got a taxi and rushed her to the hospital. But she was dead by the time we got there. Am terribly sad.”
W każdym normalnym kraju jeden telefon na pogotowie załatwiłby sprawę, życie byłoby uratowane. Ale nie tam, nie tam gdzie nie ma pogotowia (3 milionowe Nairobi), nie tam, gdzie życie ludzkie ma tak niską wartość. Nigdy się z tym nie pogodzę! Życie ma taka samą wartość dla każdego!
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzien dobry 🙂
Herbata
Dzień dobry 🙂
Kawa pod Zdzichem, herbata pod psem. Coś dla mnie, wykluczonego kundla. 😀
Kot mnie kompletnie rozbroił, pytając po długiej i zaciętej dyskusji, która od umowy handlowej TTIP wyszła i cały czas miała ją w podtekście, „who or what is TTIP”. 😆
Linkuję wobec tego jeszcze raz dobre, przystępne wyjaśnienie, dlaczego społeczeństwa w Europie na taki kształt umowy o handlu między USA i UE się burzą i co do tego mają korporacje:
http://forsal.pl/artykuly/848703,przerwijmy-cisze-nad-debata-o-wolnym-handlu-z-usa-ttip-porozmawiajmy-o-zagrozeniach.html
Nowy, masz oczywiście rację, że bieda trzecioświatowa to już nie problem, tylko straszliwy dramat, o którym nie wolno zapominać. Ale Vesper słusznie wczoraj oddzieliła tę biedę („dziewiętnastowieczną”) od zachodniej („ponowoczesnej”), bo inne tu są przyczyny, objawy i inne muszą być środki zaradcze. W Afryce nie wystarczy dyskusja o zreformowaniu systemu podatkowego czy nieuprzywilejowaniu podmiotów gospodarczych. Tam trzeba innego rodzaju działań systemowych (choć akurat temat faktycznej władzy wielkich korporacji i tu by wyszedł).
Bieda trzecioświatowa jest wiele bardziej przejmująca od zachodniej, ale mówić trzeba o obu, bo na pewnym poziomie są to jednak naczynia połączone. Kiedy społeczeństwa zachodnie zbiednieją, będą znacznie mniej skłonne do pomagania Afryce, a bez tej pomocy – choć wciąż w zbyt dużym stopniu wsiąkającej w błoto – ona sobie w tej chwili nie poradzi.
A ujawnianie własnej korespondencji, kiedy nie dotyczy ona prywatnych spraw lub sekretów innych, zwłaszcza określonych imiennie osób, nie wydaje mi się nieeleganckie. Nieeleganckie byłoby dopiero ujawnianie korespondencji cudzej. 😉
Dzień dobry,
ponieważ my wszyscy tu zgromadzeni żyjemy w dobrobycie w porównaniu do biednych w krajach trzeciego świata, a nawet w porównaniu do tych najbiedniejszych w Europie czy w Stanach, proponuję, abyśmy założyli fundusz pomocy.
Każdy chętny określi, ile jest w stanie miesięcznie przeznaczyć na pomoc potrzebującym ( sumę lub może procent od dochodów brutto), a potem zastanowimy się jak i komu można nieco pomóc.
Zmoro, jest mnóstwo organizacji pomagających i myślę, że każdy chcący może wybrać jedną lub kilka z nich, żeby w miarę swoich możliwości sypnąć jakimś datkiem. Ma to wiele więcej sensu, niż zakładanie osobnego funduszu, bo zebranie forsy to jest dopiero początek – potem trzeba ją z głową i umiejętnościami spożytkować, a to najlepiej potrafią organizacje z pewnym doświadczeniem i wejściami na miejscu.
Poza tym nie wydaje mi się dobra idea stwarzania „wspólnego sumienia”, czyli zbiorowego decydowania, komu pomóc. Każdy ma swoją wrażliwość, jednego bardziej przejmuje Afryka, innego chore dzieci, a jeszcze innego bezdomne zwierzęta. I dobrze, że tak jest, bo dzięki temu różni potrzebujący mają szanse.
Więc choć rozumiem, że Twój pomysł wziął się z jak najlepszych intencji, to jednak byłbym za tym, żeby potrzebę pomocy każdy realizował indywidualnie. 🙂
Przychylam się do Twojego wniosku, aby każdy potrzebę pomagania innym realizował indywidualnie.
Rozumiem, że dotyczy to również najbogatszych tego świata.
Tu o wystąpieniu pani Haliny Birenbaum:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,17320563,Wzruszajace_przemowienie_ocalalej_z_Auschwitz___Nie.html
Miałem wczoraj wyrzuty sumienia, że nie zareagowałem na żaden post dotyczący Auschwitz, ale po prostu już nie mogłem. W niemieckich mediach mnóstwo było ostatnio materiałów na ten temat, w TV oglądałem wiele wstrząsających dokumentów i rozmów, aż w pewnym momencie poczułem, że mi się psychiczne możliwości skończyły. Wiem, ludzie musieli to przeżyć naprawdę, a ja nawet oglądania i słuchania nie wytrzymuję… No, ale nie będę kłamał, nie wytrzymałem. 🙁
Zmoro, jak chodzi o prywatny majątek, to oczywiście, że dotyczy również najbogatszych. Nie twierdzę zresztą, że nie ma wśród nich filantropów. 😉
Zupełnie inną sprawą są natomiast kwestie redystrybucji dochodów, progresywności podatków, itp. Tu jestem za systemowym zmuszaniem najbogatszych do dzielenia się, bo jako paskudny, krwiożerczy lewak uważam, że zgarnianie wartości dodanej można i trzeba ograniczyć. 😈
Ja jeszcze w sprawie Rzeplińskiego (którego widziałem i słyszałem po raz pierwszy w wywiadzie Olejnik i który zrobił na mnie jak najgorsze wrażenie). Artykuł piąty nadal obowiązującej „Ustawy o orderach i odznaczeniach” z 16 października 1992 stanowi, że: „Obywatel polski może przyjąć order, odznaczenie lub inne zaszczytne
wyróżnienie nadane przez najwyższe władze obcego państwa, po uzyskaniu na to
zgody Prezydenta„. (Miedzy innymi dlatego, gdy Chirac przyznał Hannie Gronkiewicz-Waltz Legię Honorową do wręczenia orderu doszło dopiero po śmierci prezydenta Kaczyńskiego, bo ten zwlekał z wyrażeniem zgody). Mamy do wyboru trzy interpretacje ustawy przez Rzeplińskiego – albo jej nie zna, albo ma ją w kiszce stolcowej, albo wreszcie nie ma obywatelstwa polskiego, tylko, dajmy na to, watykańskie.
Już się zastanawiałem, Babilasie, gdzież to Cię wcięło. 🙂
Jesteś pewien, że Rzepliński prezydenckiej zgody nie uzyskał, czy też się o nią nie zwracał? Bo jeżeli to byłoby pewne, to sprawa zrobiłaby się jeszcze bardziej skandaliczna, niż była. Prawnik na takim stanowisku, ostentacyjnie jasną i niepozostawiającą wątpliwości interpretacyjnych ustawę łamiący, to jednak bardzo ostry numer.
Mnie by tam nie zdziwiło, gdyby Komorowski zgodę przyklepał, zupełnie bezrefleksyjnie.
Touché, Bobiku, dochodzi więc nam ewentualność czwarta.
Ja bym podejrzewał, tak jak Markot, że w tym przpadku uzyskanie zgody nie było żadnym problemem.
Dzień dobry 🙂
Babilasie, dołączyłeś. Jesteś nienawistnikiem, hejterem i opowiadasz głupoty http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,17322499,Rzeplinski_o_Osiatynskim__Niech_przeczyta_konstytucje_.html Przewodniczący TK 😯 Mnie zatkało.
Co do robienia przez Rzeplińskiego jak najgorszego wrażenia, się zgadzam. Ta wypowiedź też robi bardzo niedobre:
– Niech sobie mówią, co chcą, to wolny kraj – tak Rzepliński odniósł się reakcji części prawników i ekspertów, którzy uważają, że nie powinien był przyjmować tego odznaczenia oraz że sprzeniewierzył się w ten sposób zasadom niezawisłości sądów i świeckiego państwa.
Szczególnie ostro potraktował prof. Wiktora Osiatyńskiego, zarzucającego mu złamanie konstytucj i namawiającego do rezygnacji ze stanowiska. – On opowiada głupoty. Niech sobie przeczyta konstytucję. Nie przeczytał i teraz opowiada to głupstwo – stwierdził. Na pytanie, czy jego publiczne wyznanie wiary jest złamaniem ustawy zasadniczej, odparł, że wypowiedź Osiatyńskiego jest „hejterska, po polsku: nienawistna”.
Przy tego rodzaju i rangi sporze spodziewałbym się nie lekceważąco rzuconego „opowiada głupoty!”, tylko np. powołania się na odpowiedni artykuł konstytucji, z wyjaśnieniem, dlaczego Osiatyński wg Rzeplińskiego nie ma racji. „Opowiada głupoty, hejter jeden!” to każdy sobie może powiedzieć o każdym i nic z tego nie wynika. Kwestię wyrafinowania takiej formuły już pominę litościwym milczeniem. 🙄
Łajza też cosik tego Rzeplińskiego nie lubi. 😎
Szczery cham i arogant w todze. Chciałoby się rzec – a krzyż mu (watykański) na drogę 🙄
Tęcza po polsku
Nie mam najmniejszych watpliwosci, ze KOmorwski zgode na przyjecie odznaczenia przyjal. Ale wiadomo, ze jestem wstretnym Kotem.
Zmoro, dzoekuje za ciche wsparcie.
Bardzo lubie wyrazenie „redystrybucja majatkow”. Ma taki ladny historuzny wydzwiek. Zaraz mi sie przypomina Rewolucja Francuska i rozkulaczanie. I Pawka Morozow, ktory jesli faktyxznie zyl, to zachowal sie jak prawdziwy obywatel.
Oczywosie i w naszych czasach wymyslilismy rozne gadzety zezwalajace na redystrybucje majatkow. Jedden z nich nazywa sie opodatkowaniem. Nie jest to jednak gadzet tak porezny i skuteczny jak zwyczajne rozkulaczanie. Bo przykrecisz troche srube za mocno i ludziska zaczynaja sie buntowac: przenosic swe majatki do rajow podatkowych, oszukiwac Urzad Podatkowy, prosic o obywatelstwo rosyjskie i bog wie co jeszcze wtprawiac, byle tylko zachowac owoce swej pracy, talentow i pomyslowosci gospodarczej przed wspomnianym Urzedem.
Czasami zas maja juz tak dosc, ze ida do urn wyborczych i wybieraja sobie rzad taki, ktory pozwala im zarobione badz zaoszczedzone majatki zachowac egosityznie dla wlasnych dzieci. Tak np zrobili swego czasu w Szwecji, lobuzy jedne.
Powiedziałabym mały człowieczek na wielkim stołku. 🙁
Dzień dobry.
A mnie zastanawia, dlaczego czwarta władza nie zadała Rzeplińskiemu pytania, czy uzyskał zgodę prezydenta, a prezydentowi, czy jej udzielił – i jeśli tak, to dlaczego i jeśli nie, to również dlaczego. Może dowiedzielibyśmy się czegoś ciekawego? Może kandydaci do kościelnych odznaczeń w ogóle nie traktują ich jak odznaczeń zagranicznych? Może przyjmują i nie oglądają się na urząd prezydencki? A może sam urząd nie traktuje tych odznaczeń jako zagranicznych i należałoby przypomnieć i władzy, i społeczeństwu o prostych i oczywistych sprawach. Bo rozdział kościoła od państwa musi najpierw dokonać w umysłach obywateli.
Uważam, że rwetes wokół sprawy świadczy o tym, że proces ma miejsce. Powoli, ale ma.
Jedziesz po bandzie, Mordko. I będziesz jechał nadal, bo jesteś Nieustępliwym Kotem z Najswojszą Racją.
Myślę i myślę i wymyśliłam. Kot nie nadąża. Kot jest nadal czterema łapami i ogonem w XIX wieku. Wąsy i czubek nosa ma już w XX, więc wie, co to ludobójstwo i inne wynalazki. Ale reszta Kota jest u źródeł rewolucji przemysłowej.
I tak powinno być. Nie jest zadaniem Kota nadążać za światem, ani nawet za nim podążać, jeśli nie chce. Może pozostać w tym punkcie czasoprzestrzeni, który sobie upodobał.
Nie wiem, Mordechaju, co to jest redystrybucja majątków. I mam poważne podejrzenie, że poza Tobą nikt tego nie wie. 😉
Znana mi jest natomiast redystrybucja dochodów, która jest całkowicie normalnym, neutralnym pojęciem ekonomicznym i oznacza wtórny podział dochodów społeczeństwa, dokonujący się za pośrednictwem budżetu państwa. O ile się nie mylę, nie istnieje w tej chwili na świecie żadna społeczność, która by tej redystrybucji – w mniejszym lub większym stopniu – nie stosowała. No, może są z tym problemy w Somalii, gdzie praktycznie rozpadło się państwo.
Istnienie takiego mechanizmu w co bardziej złożonych systemach społecznych jest prostą koniecznością, bo nikt sobie nie będzie sam, albo z piątką kumpli, budował szkoły, drogi, ani lotniska. Ale żeby takie obiekty ogólnej użyteczności powstawały, trzeba najpierw odebrać ludziskom część ich forsy, a potem ją zredystrybuować, czyli poniekąd oddać z powrotem, tylko pod postacią np. szpitala. Czy też Domu Opieki Dla Starych, Schorowanych Kotów.
Są oczywiście bardzo różne poglądy na to, jak konkretnie ta redystrybucja dochodów powinna przebiegać, ile komu zabrać, na co przeznaczyć, etc., ale konieczności jej istnienia w organizmie państwowym nikt poważny nie kwestionuje.
Oczywiscie, Haneczko. W wielu sprawach jestem nieustepliwym Kotem, choc wiem, ze nie przekonam innych nieustepliwych. Ale staram sie przynajmniej nie formulowac swych przekonan jak hasel na sztandarach rewolucji.
Podoba mi sie teoria Vesper, ze byc moze sam Urzad Prezydenta nie traktuje tych odznaczen jako zagranicznych. To jest bardzo prawdopodobne i jak dotad najbardziej przekonujaca teoria.
Ja też właśnie miałem zaproponować Mordce korepetycje ze współczesnej ekonomii, bo choć sam nie jestem w niej szczególnie biegły, to jednak u Kota zauważam takie braki, które chwilami uniemożliwiają wszelką dyskusję. 😆
Kocie, Ty nie formułujesz swoich przekonań jak haseł na sztandarach? Ty??? 😯 😆 😈
Robisz to nieustannie, ale w pewien sposób właśnie to stanowi o Twoim uroku, więc zamiast się odżegnywać, rób z tego sztandar. 😀
Kocie, jestem z wątpiących czy myśląc sobie, dobrze myślę.
Zgoda! Ja proponuje nawet wiecej – abysmy, swiadomi wlasnych brakow z dziedziny ekonomii, nie wszczynali na przyszlosc dyskusji o tym jakimi narzedziami mozna byloby sprawic aby kazdy mial po rownu i jak napelnic 99 pustych misek na sto.
To pozostaje tylko zapytać Kancelarię Prezydenta czy odznaczenie Rzeplińskiego było opiniowane.
Kocie, jeśli będziemy się ograniczać tylko do rozmowy o tym, o czym mamy pojęcie, rzetelne, poparte formalnym wykształceniem, to zamiast dyskusji, blog stanie się forum wygłaszania wąskospecjalistycznych monologów.
Ja zamilknę 😕
Może Ty, Kocie, dyskutowałeś o tym, jak sprawić, żeby wszyscy mieli po równo i jak napełnić 99 pustych misek na sto. Ja dyskutowałem o czym innym (gdybyś chciał wiedzieć o czym, to przeczytaj uważnie) i pozwolę sobie nadal wyrażać swoje opinie o tym czym innym – do takich granic, w jakich będę się czuł o tyle o ile kompetentny. 🙂 A jak w którymś momencie zobaczę, że mi merytoryzmu nie staje, to się, jak to mam w zwyczaju, zatrzymam i powiem „stop, od tego miejsca nie mam armat”. 🙂
That’ll be the day! 😈
Nareszcie głos w dyskusji o pigułce przedpotem, który rozumiem (i podzielam, ale to już inna sprawa), bo jest wypowiedziany w bardzo moim języku. W taki właśnie sposób myślę, czuję i pojmuję świat:
http://www.tokfm.pl/blogi/cicer-cum-caule/2015/01/jezeli_doba_po_bez_recepty_ma_sprzyjac_unikaniu_nieodpowiedzialnej_ciazy_to_zwlaszcza_wsrod_najmlodszych_/1#MT
Jasne, że to nie jest forum specjalistyczne i od nikogo się tu nie wymaga, żeby wypowiadał się tylko w swojej własnej dziedzinie, jako fachowiec. Ale właśnie dlatego, że gadamy sobie jako niefachowcy – no dobra, powiem to otwartym tekstem – wnerwia mnie, kiedy Mordka zaczyna się zachowywać protekcjonalnie i przemawiać do mnie jak do kompletnego głuptasa, który o niczym nie ma zielonego pojęcia, choć sam jest co najmniej równie niefachowy jak ja. A szczeniaki, jak wiadomo, najbardziej na świecie nie znoszą tego, żeby je traktować jak szczeniaki. Nawet wtedy lekko ugryźć mogą, a potem jest im przykro, że się nie powstrzymały. 😳
Morda, chcesz, to zrobimy na blogu głosowanie – kto zauważa, że ja się nigdy nie potrafię wycofać czy przyznać do błędu, a kto, że to Twoja właściwość. 😈
Dobra, dobra, żartowałem tylko. Takiego numeru bym przecież staremu druhowi nie wyciął. 😆
Oczywiscie, ze najprosciej byloby zapytac kancelarie prezydenta.
Ktora zacznie krecic, bo:
Albo prezydent wydal zgode bez namyslu i to stawialoby go w niezbyt dobrym swietle.
Albo nikt o to nie pytal, a wtedy Rzeplinskiego nalezaloby poprosic o dobrowolne ustapienie z Trybunalu (zmysic go hyba nikt nie moze, bo TK powinien byc niezalezny od naiskow innych galezi wladzy). Jesli zlamal obowiazujae prawo, nie moze byc sedzia w TK.
Najlepiej byłoby znać jakiegoś urzędnika w kancelarii prezydenckiej i sprawdzić zakulisowo. 😉
Byloby to Bobik takie glosowanie jak w radzieckim parlamencie: kto glosuje za tym, ze sekretarz generalny pomylil sie, nalazujac zbudowanie cukrowni na pustyni? Wystap!
Oho! To mogą być ostatnie minuty, kiedy Kot jest w komplecie. Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że szczeniak zaraz dziabnie Kota, pozbawiając go tak zwanej integralności 🙄 😈
Nie, Vesper. Kot już ślepakami strzela 🙄
Eeee, ślepakami to strzela od samego początku, tylko coś mi się zdaje, że szczeniaka zaczął wkurzać sam huk 😉
No nie, przecież nie będziemy się nad Kotem znęcać. 😉 Wnerwiłem się, szczeknąłem, uspokoiłem się, gramy dalej. 🙂
Ladnie to tak huzia na jednego…?
Ten jeden to lubi 😉
Wiecie co, ja bym nie chciał, żeby kumpelskie kuksańce przerodziły się w rzeczywiste złośliwości, więc może dajmy już spokój. Najważniejsze, że nawet jak się z Kotem ani trochę nie zgadzamy, to i tak go kochamy. 😀
Tak, bo to jest nasz ulubiony Podróżnik w Czasie 🙂 Nasza Blogowa Istota Kwantowa, która może występować we wszystkich możliwych stanach jednocześnie 🙄
To prawda, Milosc jest slepa i niech tak zostanie. 😈
O, właśnie. Jak co złego, to nie my i nie Kot, tylko ten Schroedinger. 😆
Vesper wie, jak mnie uciszyć. Kwanty i znikam 🙄
O nie! Zniknęłam Haneczkę 😯 Haneczko, wróć! Tunelowania nie będzie!
Przyjdzie taki Schroedinger,
kwantowo coś namota,
a potem w konsekwencje
chciałby, drań, wrobić Kota.
Lecz my się na ten numer
nie zgodzim za cholerę.
Kota wziąć pod ochronę
i precz ze Schroedingerem! 😈
Bobiku, a skąd przekonanie, że zwiększenie obciążeń finansowych najbogatszych, czy to w formie zwiększonego podatku dochodowego, czy majątkowego przyczyni się do zmiejszenia niedoli najuboższych?
Pieniądze te wpłyną do budżetu i zostaną spożytkowane na ogólnospołeczne wydatki ( w tym na podwyżki płac budżetówki 😉 ). Losu indywiduum nie poprawią.
Tak jak i do tej pory wzrost dochodów budżetowych nie znajdował odzwierciedlenia w poprawie bytu najuboższych. Jak sam piszesz, coraz więcej ludzi ma problem ze związaniem końca z końcem.
Krolik przekazuje ze odezwie sie gdy dotrze do domu 🙂
Machanko do Królika. 🙂
A kto powiedział, Zmoro, że nie można pogłówkować, jak to zrobić, żeby z tej forsy skorzystali bezpośrednio ci (naj-)ubożsi? 😉 Np. przez obniżenie im podatków, co na pewno ułatwiłoby związanie końca z końcem. Albo przez podwyższenie płacy minimalnej, co miałoby dobrą stronę i dla pracodawców, bo stymulowałoby popyt. Albo przez politykę kredytową. Nawet, w przypadkach drastycznej biedy, przez system dopłat, choć to akurat nie budzi mojego zachwytu, bo wymaga kosztownej machiny administracyjnej. Albo w jakiś inny sposób, którego jeszcze nie stosowano, ale właśnie o to chodzi, żeby nie mówić „ponieważ dotąd pewne sposoby nie działały, to nie ma co wymyślać nowych”, tylko żeby ruszać szarymi komórkami.
Poza tym państwo, oprócz bezpośredniej interwencji fiskalnej, ma do dyspozycji również instrumenty pośrednie, jak polityka zatrudnienia, polityka płacowa, itd. Tu też jest spore pole do główkowania i działania.
Przypomnę, że podczas niedawnego kryzysu nawet co poniektórzy bogaci zaczęli mówić o tym, że coś w obecnym systemie nie gra i trzeba by coś zrobić. Wielkie podmioty gospodarcze są w nim faktycznie uprzywilejowane i nieraz do państwowej kasy oddają proporcjonalnie wiele mniej niż biedniacy i średniacy, a nawet całkiem nic. Warren Buffet uznał to za niemoralne, że on, dzięki istniejącym przepisom i drogim prawnikom, może się od większości podatków wykręcić, ale jego sekretarka musi je zapłacić co do grosza. No to ja się z nim kłócić nie będę i też to uznam za niemoralne. 😈
To ja bym była za tym, aby wpierw pogłówkować, podpisać niezbędne zobowiązania rządu i posłów ( bo rządy lubią się zmieniać, posłowie jednakowoż w znakomitej większości pozostają ci sami), zrobić odpowiednie wyliczanki, a dopiero potem podnosić podatki.
Domaganie się większego opodatkowania ” bogatych” bez gotowej recepty, jak to zrobić ,aby pomóc tym najbardziej potrzebującym, wydaje mi się mało celowe, trąci populizmem.
Jak już coś robić, to dobrze i z gwarancją sukcesu.
Podnoszenie pensji minimalnej w niektórych przypadkach może doprowadzić do bankrutcwa firmy. I wtedy ludzie zostaną bez pracy.
A Buffet nie domagał się podwyższenia podatków w celu poprawienia ludzkiej niedoli, tylko w celu ustabilizowania finansów publicznych, z których sam korzysta 😉
https://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/rotator/mfw-chce-coraz-wyzszych-podatkow-najlepiej-od-zamoznych/
Finanse publiczne to także różne dopłaty np. do ubezpieczeń zdrowotnych, mieszkań komunalnych, wyżywienia w szkołach, zapomóg itd. itp.
Masz rację, Markocie, ale wierz mi, że one nie zawsze trafiają do tych najbardziej potrzebujących.
I postawowych problemów egzystencjalnych w wielu wypadkach nie rozwiązują.
W Niemczech są bardzo przyzwoite, czy w Skandynawii ( nie wiem jak to wygląda w Szwajcarii), natomiast w Polsce są śmieszne.
Ale to, co śmieszne w Polsce, to w takiej Nigerii już śmieszne by nie było/
Owszem, o ludzkiej niedoli Buffet mówił również, nie tylko o ustabilizowaniu finansów publicznych. Jedno drugiego wcale nie wyklucza. 😉
Jak chodzi o „najpierw pogłówkować”, to przecież ja cały czas właśnie o tym. Nikt na razie nie ma patentowanych recept (gdyby miał, to nie byłaby potrzebna żadna publiczna debata), ale coraz więcej ludzi (w tym wybitnych ekonomistów) ma świadomość, że dotychczasowa formuła osiągnęła już stan krytyczny i nie bardzo się da ją dalej ciągnąć tak, jak dotąd. Kapitalizm, jak wszystko, też się zmienia i nie można go rozumieć, analizować ani posuwać do przodu przy pomocy przestarzałych, nieadekwatnych narzędzi, a tym bardziej przy pomocy hasła „zostawmy wszystko tak, jak jest”. A jeżeli mamy główkować i naprawiać, to kwestii redystrybucji nie da się pominąć, wrzucając ją do szufladki z napisem „bolszewizm”. Trzeba ją przynajmniej bez emocji i postkomunistycznych neuroz rozważyć.
Z mojej strony to by było na tyle w temacie, bo muszę się udać do obowiązków rodzinnych, które już od wczoraj traktuję skandalicznie. 🙂
Zmoro,
w Szwajcarii to jest pełna komuna, bo np. żadne dziecko (niezależnie od dochodów rodziny) przez całą obowiązkową edukację (9 klas) nie kupuje samo ani jednego podręcznika, zeszytu, ołówka, pióra wiecznego, kalkulatora, cyrkla i kredek. Jest obowiązek szkolny, muszą być równe możliwości.
Nie ma stygmatyzowania biednych wręczaniem wyprawek i tornistrów, chociaż te ostatnie każdy musi sobie nabyć sam, kapcie i strój sportowy też.
Jeżeli dochody jakiejś osoby są niższe od określonego minimum, to obowiązkowe składki na kasę chorych (niebagatelne, bo ok 250 Fr miesięcznie) przejmuje kanton, płaci on też przynajmniej część rachunków za leczenie ambulatoryjne (za szpital płaci kasa), gmina dopłaca do mieszkania, a nawet do samochodu, jeśli jest tej osobie ze szczególnych względów niezbędny.
Wielu emerytów, szczególnie samotnych kobiet, których renta i emerytura są zbyt niskie, korzysta z tzw. Ergänzungsleistungen czyli dopłat uzupełniających, do których ma prawo każdy obywatel w potrzebie. Jest to należne prawo i nie trzeba o pomoc usilnie prosić, ale wiele osób i tak musi się najpierw przemóc i pokonać upokarzające uczucie sięgania do społecznej kieszeni.
Na to wszystko musi się złożyć reszta społeczeństwa, więc system podatkowy i redystrybucja zajmują polityków i resztę ludu dość intensywnie 😉
Coraz śmieszniej w sprawach Ogórkowych. Według informacji SLD kandydatka na prezydentkę ma wysokie kwalifikacje, ponieważ ma za sobą pracę m.in. w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Centrum Informacyjnym Rządu za czasów premiera Leszka Millera, w Narodowym Banku Polskim, a w latach 2002–05 pracowała w administracji państwowej, m.in. Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji i Biurze Integracji Europejskiej. Niestety, wredni dziennikarze sprawdzili, co też kandydatka w tych instytucjach tak naprawdę robiła i okazało się, że głównie to odbywała praktyki studenckie, albo wykonywała mało ważne robótki, niezwiązane z funkcjami publicznymi.
Miejmy nadzieję, że chociaż szołbizowa kariera kandydatki nie została przez SLD podrasowana. 😈
Czekają na odpowiedź z biura prezydenta
Nie uważam, żeby przyjęcie odznaczenia za zasługi dla obcego państwa było samo w sobie czymś nieprzyzwoitym. Dlaczego nie miałby takiego odznaczenia dostać i przyjąć np. wybitny tłumacz czy wieloletni prezes Towarzystwa Przyjaźni Jakośtam-Jakiejśtam? Zbyt ogólnie i zbyt kategorycznie to Osiatyński sformułował. Ale oczywiście taka sytuacja, kiedy przyjęcie odznaczenia może – choćby czysto teoretycznie – wchodzić w kolizję z pełnionym urzędem, jest przypadkiem szczególnym i tu o nieprzyzwoitości można mówić.
Wybitny tłumacz jest osobą prywatną, a sędzia KT – nie. Emerytowany sędzia może przyjmować odznaczenia, które uzna za odpowiednie i przyzwoite, niechby i The Most Noble Order of the Garter lub nawet Order Świętego Andrzeja Powołańca 😉
Jasne, toteż napisałem, że odznaczenie nie może kolidować z urzędem. Chodziło mi o to, że Osiatyński niezręcznie się wyraził i wyszło mu tak, jakby samo odznaczenie od obcego państwa było z zasady czymś „trędowatym”.
Sprawa jest jasna. Ogórek, którego SLD chciało wypromować co najmniej na miarę lipy, okazał się zwykłą rośliną płożącą, która bez tyczki nie jest w stanie podnieść głowy nad podłoże.
Na marginesie sprawy Rzeplińskiego i – ogólniej mówiąc – szacunku dla prawa pośród te prawo stanowiących – rokowania są historycznie złe. Przedwojenna „Ustawa z dnia 20 stycznia 1920 roku o obywatelstwie Państwa Polskiego” w artykule pierwszym stanowiła „Obywatel polski nie może być jednocześnie obywatelem państwa innego„. Pierwszy obywatel Drugiej Rzeczpospolitej, prezydent Ignacy Mościcki, wyjechał w grudniu 1939 z Rumunii do Szwajcarii powołując się na… posiadanie szwajcarskiego obywatelstwa.
Bobiku, przecież wyraźnie na wstępie tej wypowiedzi, prof.Osiatyński zaznaczył „w czasie pełnienia tej funkcji”.
Zresztą cały wywiad jest do odsłuchania tu:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/11
Poniżej zdjęcia prowadzącej jest całe nagranie.
Dobranoc. 🙂
Ogórek o tyczce całkiem nieźle streszcza istotę tej kandydatury. 🙂
Szara Myszo, przyznaję się, że nie słuchałem, tylko przeczytałem, co było napisane, bo to szybciej. 😉 Jeżeli autor notatki niedokladnie zacytował, to przepraszam Wiktora Osiatyńskiego za niesłuszne czepialstwo. 🙂
Zmoro,
Jeśli chcesz pomóc finansowo to masz mnóstwo możliwości. Kliknij tylko help africa children lub coś podobnego i pokaże się cała lista co możesz zrobić. Tutaj w usa była kiedyś taka akcja – za 25 centów dziennie możesz uratować życie jednego głodnego dziecka, czyli za około złotówkę.
Możesz też zobowiązać się płacić jakieś niewielkie sumy miesięcznie na kształcenie jednego lub kilkorga dzieci. Wiem, że na blogu ktoś pomaga w ten sposób dzieciom z Rwandy. To działa.
Oczywiście trzeba najpierw sprawdzić dokładnie czy to napewno dostaną dzieci, a nie pójdzie np. na zakup broni.
Jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji – możemy bardzo łatwo zamienić smutną buzię jakiegoś dzieciaka w uśmiechniętą. Przynajmniej na trochę. Oczywiście jest to ułamek kropli w ogromnej ilości tamtejszych potrzeb. Zresztą to bardzo doraźna pomoc, tam trzeba zbudować niemal od podstaw wszystko, zmienić mentalność z oczekiwania, że ktoś da, na wiarę, że samemu też można wiecej. A najlepszą chyba inwestycją jest edukacja.
Uważam, że Zachód dużo zrobił w sprawie AIDS, dotarł niemal do wszystkich. Co kilkanaście kilometrów przy drogach są bezpłatne punkty badania krwi z ogromnymi tablicami informującymi, ślepy by zauważył. Na dole, drobnym drukiem: „Z Funduszy Unii Europejskiej”. Z ciekawości wstąpiłem – czysto i sterylnie jak w nowojorskiej przychodni.
W wielu męskich toaletach beczki, nie jakieś małe pudełka, ale ogromne beczki pełne prezerwatyw z ulotkami, że to zapobiega zarażeniu. I o dziwo – nikt tam nie wrzuca śmieci, niedopałków, butelek. Wszędzie, ale akurat nie tam.
Nie chcę już zanudzać. Obiecuję poprawę.
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry. Nie wiem, czy Szanowna Frekwencja czytuje „Faktoid”.
W najnowszym numerze niespodziewane wyznania dotyczące bohaterki tutejszych rozmów sprzed lat 😎 😎 😎 😎
Dzień dobry 🙂
Ja jednego faktoida czasem czytuję, ale on się nazywa Gazeta Wyborcza. 😛
Tym razem jednak doniesienie Faktoidu wydaje mi się całkowicie rzetelne. Faktycznie, przepraszam, faktoidycznie Marcinkiewicz mógł się przy Isabel nabawić trwałego urazu do poezji. 😈
Nowy, skąd Ci się bierze taki pomysł, że zanudzasz? 😯
Bardzo ciekawe o tych punktach antyaidsowych. Nie wiedziałem, że tak to dobrze zorganizowano.
Wiersz Isabel jest rewelcyjny:
Na chodniku snieg
W moim serecu tez zima
Pie.dol sie Kazik
Sam bym lepszego nie napisal – zwazywszy, ze haiku nie wymaga rymowania.
Czwarta rano dochodzi , a ja jeszcze nie zmruzylem slepia.
A musze zaraz wstawac, bo prychodzi z comiesieczna wizyta Marija od mycia okien. A ja po hiszpansku umiem tylko Buenas dias, Maria! A potem juz tylko na migi. 🙄
Aha! Mysle, ze Zmora proponujac zalozenie blogowej fundacji pragnela delikatnie zwrocic uwage, ze zanim zaczniemy redystrybucje (cudych) dobr, zaczelismy od siebie.
Miłego dnia, Kocie 😉
Nowy, ja również mam „własne” dzieci w Rwandzie, cieszę się że potwierdzasz iż to faktycznie działa,bo mimo dość szczegółowych raportów sprawdzić sama nie mam jak.
Dzień dobry 🙂
Intencje odczytałam, ale mojej spowiedzi powszechnej nie będzie 😎
Może lepiej niech się Zmora wypowie, co miała na myśli.
Uczciwy płatnik podatków chce też mieć wpływ na ich redystrybucję. Może też chce wyrazić zdanie na temat finansowania z tych pieniędzy np. świątyń i pomników, zbrojeń i górników, szkół i edukacji, wizyt w restauracji…
Ja zwyczajnie nie jestem przekonana o tym, że pieniądze zabrane poprzez podwyższenie podatków Getesom byłyby lepiej przez organa rządowe wykorzystane, niż te same pieniądze wydawane przez nich.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bill_%26_Melinda_Gates_Foundati
Bry!
Hihi!!!
Gates umie robić pieniądze!
„Critics have suggested that Gates’ approach to Global Health and Agriculture favors the interests of large pharmaceutical and agribusiness companies (in which Gates invests) over the interests of the people of developing countries”
http://en.wikipedia.org/wiki/Bill_%26_Melinda_Gates_Foundation#Global_special_initiatives
Co przypomina, jak to bezwzględni i okrutni wyzyskiwacze nagle umieli stać się filantropami: uciekając przed podatkami cząsteczkę dali innym, ale tak jak im się podoba. Rockefeller i Carnegie to nazwiska, którymi matki straszyły dzieci.
Dzień dobry.
Dyskusja jakoś zabrnęła w narożnik, a przecież nie o dobroczynność w tym wszystkich chodzi. Dobroczynność jest potrzebna i otrzymującym pomoc, i pomagającym, ale to nie jest i nie będzie rozwiązanie systemowe.
Mnie w tej całej sprawie chodzi o coś zupełnie innego. Nie sposób tego jasno zdefiniować, bo to bardziej poczucie niż myśl i dotyczy przeświadczenia, że i u mnie, i u wielu innych ludzi w różnych zakątkach naszego globu narasta przekonanie, że obowiązująca umowa społeczna już się przeżyła, że jest przestarzała, że rozstrzyga kwestie już zdezaktualizowane, a nie dotyka problemów, które powstają od niedawna. Że już nie jest sprawiedliwa (jeśli kiedykolwiek była, ale to odrębny temat – powiedzmy, że kiedyś była). Dyskusja o tym, czy zabrać milionerom, a jeśli to ile zabrać, jest zupełnie obok problemu. W tej formie, w jakiej dystrybuowane są środki publiczne, wydaje się, że rzeczywiście wyższe opodatkowanie bogaczy niewiele rozwiąże.
Mnie bardziej przejmuje to, że społeczeństwa (nie jakieś konkretne – słowa społeczeństwo używam w tej chwili jako kategorii filozoficznej) umówiły się dawno temu, że praca pielęgniarki jest mniej warta od pracy lekarza, bo i wymagane kwalifikacje były mniejsze. Teraz i pielęgniarka, i lekarz uczą się mniej więcej tyle samo. Z pragmatycznego punktu widzenia praca śmieciarza jest więcej warta niż analityka na giełdzie, a jednak to analityk zarabia krotność płacy śmieciarza. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że analityk czy prezes spółki giełdowej ma większą odpowiedzialność. Ale czyżby? Chodzi o to, żeby spróbować wyzbyć się przyzwyczajeń w ocenach, spojrzeć na świat bez utartych schematów i zastanowić, czy obecny układ stosunków gospodarczych jest sprawiedliwy. Bo mnie wychodzi, że nie jest. Zmorze i Kotu wychodzi, z tego co czytam wyżej, że owszem jest. I to jest jak najbardziej uprawniona opinia. Kwestia, po której stronie jest (lub będzie w przyszłości) większość. Problem sprowadza się do masy krytycznej. Historia uczy bowiem, że renegocjacje umów społecznych odbywają się przeważnie bardzo burzliwie. Dobrze by było, gdyby symptomy nieprzystawania umowy społecznej do czasów udawało się wyłapać wcześniej, zanim problem nabrzmieje. To wymaga wrażliwości, a może nawet przewrażliwienia. Odnoszę wrażenie, że wcześniejsza, jak i niegdysiejsze blogowe dyskusje na podobne tematy, były właśnie starciem wrażliwości.
Vesper, mi też wychodzi, że nie jest, może głównie dzięki politykom, którzy sprawiają wrażenie, że całości nie ogarniają i spełniają głównie doraźne żądania.
Być może w Szwajcarii jest inaczej i z niej trzeba brać przykład.
Ja uważam, że powinien być obywatelski instrument kontroli wydatków budżetowych.
A ponadto, jeżeli chodzi o Polskę, to kwota zwolniona od podatku powinna być przynajmniej w wysokości rocznego minimum socjalnego.
Po zlustrowaniu wydatków budżetowych ( a jest komu obcinać 😉 ) i konstruktywnych propozycjach zmian, po uprzedniej wnikliwej analizie faktycznych ( a nie statystycznych) nierówności, można się zastanowić nad podniesieniem podatków i wpowadzeniu progresji podatkowej.
Vesper, dosłownie z pyska mi to wyjęłaś, bo właśnie też, widząc że w gruncie rzeczy cały czas mówimy nie o tym, co trzeba, zbierałem się do napisania, że przecież nie o to w tym wszystkim biega, żeby z nożem w zębach zabierać bogatym, tylko żeby renegocjować umowę społeczną.
Różne rzeczy, które nam wbito do głów, o rzekomo niewzruszonych prawach rynku, niewidzialnej, regulującej ręce, itp., przestały być w ostatnich latach traktowane przez ekonomistów jako dogmaty, myślenie o ekonomii i jej społecznym wymiarze zaczęło się zmieniać (choć niekoniecznie zdążyło się to już przebić do tzw. mas), konieczność znalezienia nowych rozwiązań zaczęła być coraz bardziej oczywista. Ja już coraz wyraźniej czuję anachroniczność rozmowy w kategoriach „zabrać bogatym, dać biednym” lub na odwrót i kiedy idzie to w takim kierunku, zaczynam w pewnym momencie uciekać w żarty, bo z kręcenia się za tym ogonem nic nie wynika.
Redystrybucja i filantropia to są zupełnie różne pary kaloszy i mieszanie ich jest kompletnie bez sensu. Filantropia jest kwestią indywidualnej decyzji, redystrybucja kwestią umowy społecznej. A obecny kształt tej umowy nie wynika z żadnych praw boskich czy naturalnych, tylko został kiedyś tam, w określonych warunkach wypracowany i nie ma żadnych powodów, żeby nie został wypracowany ponownie.
I ja też bym wolał, żeby to się odbyło ewolucyjnie, nie rewolucyjnie, dlatego uważam, że konieczna jest społeczna debata na ten temat. Bo jak się nie będzie gadać i główkować (a potem działać), to się kiedyś tym coraz bardziej biedniejącym ucho urwie i się zacznie… 🙄
Vesper,
lekarz ma dużo większą odpowiedzialność niż pielęgniarka.
A prezes większą niż śmieciarz ( oczywiście zdarzają się wyjątki). I nie będę tłumaczyła dlaczego, bo są to rzeczy oczywiste.
Poza tym patrzysz z perspektywy polskiego podwórka.
Miliony przyszłych emerytów bardziej interesuje dobry analityk giełdowy, aniżeli dobry śmieciarz, bo od jego decyzji zależy, czy stracą pieniądze zainwestowane w prywatne ubezpieczenia na życie i emerytalne.
Ja osobiście skłonna jestem znosić obecnie nieco smrodu, niż martwić się o to, że za parę lat nie będę miała z czego dołożyć do państwowej emerytury i siłą rzeczy stanę się obciążeniem dla społeczeństwa, będąc zmuszona do korzystania z opieki socjalnej.
Problem w tym, że ta odpowiedzialność jest papierowa. Prezesi, i nie tylko, często jej nie ponoszą.
Jeszcze jedno: ja jestem miły piesek, więc nie chciałbym bogatym niczego zabierać siłą, ale chciałbym, żeby oni sobie uświadomili, że w zglobalizowanym świecie wszyscy jedziemy na jednym wózku. Jak ludziska zanadto zbiednieją, to popyt spadnie i kapitalistom wcale nie będzie od tego lepiej, a o nowe rynki coraz trudniej. Jak się prekariat wkurzy i wyjdzie na ulice, albo zacznie podkładać bomby, też lepiej nie będzie. Itede, itepe. No więc czy nie lepiej zawczasu powiedzieć „okej, to zrenegocjujmy tę umowę tak, żeby nam nie ubyło za bardzo, ale wam jednak trochę przybyło”? Ja bym wtedy nie musiał z nożem w mordzie latać, Mordka by mnie kochał bez zastrzeżeń i w ogóle świat by się zrobił cudny. 😈
Ogromna odpowiedzialność ponoszona przez bankierów… Zmoro, ty tak serio, czy znowu puszczasz oko? 😯
Wielu wielkich graczy też się zorientowało, że czas na renegocjację. TTIP jest według mnie tego przejawem.
Obecna umowa społeczna (z poprawkami, które hasłowo ujmę jako trzecia droga) obowiązuje mniej więcej od oświecenia. Zakłada społeczny charakter ustanawiania prawa, mniejszy lub większy nadzór społeczny nad władzą wykonawczą oraz rozdział władzy wykonawczej od sądowniczej. Jako organizację nadrzędną traktuje państwo. W ówczesnym wydaniu było to państwo narodowe.
Teraz idea państwa, zwłaszcza państwa narodowego już się zdezaktualizowała. W praktyce to bardzo słaby twór, bo nieprzystający do dynamiki zmian społecznych. W czasie, kiedy umowa o trójpodziale władzy się konstytuowała, nie było globalnych organizacji gospodarczych, których istota jest zupełnie różna od organizacji jaką jest państwo. Te organizacje bardziej odpowiadają duchowi czasu – są ponadnarodowe i podobnie jak państwo nastawione na cel, jakim jest władza. Ale prawo wynikające z obowiązującej umowy społecznej nie dostrzega odmienności tych organizacji od dotychczas znanych podmiotów gospodarczych, bo pochodzi z innych czasów.
Zobaczcie, co proponuje TTIP – zniesienie prymatu państwa nad korporacjami i prywatne sądownictwo w spornych sprawach, dotyczących nie tylko sporów między stronami umów handlowych, ale również w sprawach dotyczących regulacji prawnych pośrednio wpływających na ewentualne zyski tych organizacji, a które to prawa jako adresatów mają obywateli państw. To jest, jeśli nie próba ustanowienia nowej umowy społecznej?
Ja się, pozwolisz Zmoro, do Twoich argumentów nie odniosę. Wolę pozostać na płaszczyźnie, którą sobie narzuciłam, a która nie zakłada brnięcia w dywagacje o tym, co jest dla kogo oczywiste, a co nie.
Lekarz może ma większą odpowiedzialność niż pielęgniarka, ale pielęgniarka większą od jakiegokolwiek menedżera. Lekkomyślny menedżer może zrujnować, ale nie uśmiercić. Lekkomyślna pielęgniarka uśmiercić może bardzo łatwo. Jak się mają zarobki menedżera do zarobków pielęgniarki?
Ja tam mogę sobie wyobrazić zostanie na starość bez wysokiej emerytury, ale nie bez pielęgniarek. 🙄
Przecież to lekarz stawia diagnozę i wybiera sposób leczenia, a pielęgniarka pomaga w niektórych fazach. Dziwne te przepychanki kto ważniejszy….
Decyzje zarządcy pieniędzy mają wpływ na środki finansowe i, pośrednio, życie dziesiątków czy setek tysięcy ludzi. Pielęgniarki: setek ludzi.
Jak, Bobiku, nie będziesz miał z czego opłacić pielęgniarki to … hm, ciężko będzie.
Owszem, rola pielęgniarki może być bardzo ważna, jako „czynnika ludzkiego” w odhumanizowanym świecie współczesnej medycyny, ale w Polsce to często ciężko jakoś im to wychodzi. Choć są optymistyczne przykłady.
Vesper, akurat ta TTIPowa formuła renegocjacji mnie raczej przeraża. Po pierwsze, kapturowością załatwiania spraw, co z duchem nowoczesnych społeczeństw się kłóci. Po drugie, i nawet ważniejsze, przekazaniem de facto kontroli legislacji w łapy organizacji, których obywatele nie wybierali i nie mają nad nimi żadnego nadzoru.
Państwa narodowe nie są wystarczające na dzisiejsze czasy, ale na razie to jednak one (na Zachodzie) są jakimiś tam instytucjonalnymi gwarantami demokracji. Oddanie ich uprawnień korporacjom na pewno by demokracji dobrze nie zrobiło.
Tadeuszu, byłeś kiedyś w Szwedzkim szpitalu? Tam pielęgniarka wcale nie jest mniej ważna od lekarza. Niby nie tak daleko od nas, a zupełnie inne myślenie. I o tym właśnie mówię – schematy myślenia sprawiają, że oczywistości są tak oczywiste, że się nad nimi nie zastanawiamy. A wystarczy zmiana perspektywy i już nie są oczywiste.
Żyjemy w ponowoczesności, a to oznacza negocjowanie znaczeń.
W Polsce na podstawie danych z 2006 r 1,12% „bogatych” daje 22,33% dochodów podatkowych państwa, a 93,33% „biednych” 56,17% dochodów.
Tadeuszu, ja już znowu chwilami zacząłem ironizować, bo rozmowa stale wraca do tych samych kolein… 🙄 Przecież pielęgniarki czy śmieciarze to są tylko pewne przykłady, a istota rzeczy jest w tym, żeby nie brać za oczywistość czy konieczność tego, co jest tylko naszym przyzwyczajeniem myślowym.
Bobiku, mnie to też przeraża. Przeraża tym bardziej, że widać, jak korporacje dobrze rozumieją, w czym jest rzecz – że państwo jest organizacją już na tyle słabą, że można mu coś narzucić, ale jeszcze na tle silną, że można je wykorzystać jako gwaranta.
No dobrze, a powiedzcie może jakie cele ma mieć renegocjowanie umowy społecznej?
Zależy z czyjej pozycji, Tadeuszu.
Jesli Cie na emeryturze nie stac na oplacenie prywatnej pielgniarki, to…. och, wole o tym nie mowic, bo sie porycze.
Jesli twoj pieniadze zoszczedony duzymi wyrzeczeniami nie zarabiaja na twoja starosc (dziki bankom i innym instyutucjom finansowym) analitykom rynkowym i roznym innym kapitalistom), to raczej zadna, najlepsza emerytura mie starcy ci na pielegniarke prywatna.
Owszem, ubezpeczenie zapewnia ci pielegniarke – w szpitalu lub w domu, ale nikogo takiego jak sobie sam wybirzesz.Lub zwolnisz.
W sprawie TTIPu przynajmniej to jest optymistyczne, że przynajmniej społeczeństwa Europy połapały się w porę, jak mają być zrobione w bambuko i zaczęły protestować. Mimo że im obiecywano dodatkowe 500 eur rocznie na łeb. 😈
Bo to jest tak, że na ogół najwięcej zarabia ten, który ma największą władzę nad innymi, ma na coś monopol, potrafi coś, czego „zwykły” śmiertelnik sam nie da rady wykonać albo ma za sobą odpowiednie lobby. Czasem skupia w swym ręku kilka tych walorów…
Moje gratulacje, Mordko, że będzie Cię stać na prywatną pielęgniarkę. Obawiam się jednak, że poza Tobą prawie nikogo z Tu Obecnych. I nie wykluczam, że ci, których stać nie będzie, chętnie by tak zrenegocjowali umowę społeczną, żeby ich też było stać. 😎
albo, Markocie – jeśli na stosunki społeczne spojrzeć jak na sieć – ulokuje się w węźle decyzyjnym.
Moje zaoszczędzone dużymi wyrzeczeniami pieniądze przyniosły mi właśnie dochód, który nie pokrywa kosztów wysłania dorocznej informacji o tym, ile zarobiły moje pieniądze 🙄
I dobrze, Markocie, niech ktoś, kto więcej umie lub może zarabia 50 razy więcej od innych, A co tam, niech zarabia 500 razy więcej, nie żałuję mu. 😈 Ale czy musi zarabiać 5000 razy więcej, choć przez całe życie nie zdoła tego wydać, nawet gdyby od rana do wieczora zajmował się tylko wydawaniem? 😎
I to jest właśnie pole negocjacyjne.
Tak jest, Bobiku, najlepiej jest być we właściwym węźle.
Wie o tym każdy hydraulik 😎
Będąc w węźle decyzyjnym (ładne sformułowanie!) ma się monopol na otrzymywanie informacji i jej używanie 😆
MNie akurat stac nie bedzie. I mysle o tym z przerazeniem.
Moje oszczednosci wystarxza pewnie na pare miesiecy.Jedyna nadzieja ze moja finansowc konsultantka zdola zainwestowac tak, ze starczy chocby na rok zanim bede pielegniarki prywatnej potzrebowal.
Taka jakaś powieść była, „Węzły życia”. Nareszcie zrozumiałem, o jakie węzły chodzi. 😈
Bobiku, przecież nie chodzi o wydawanie. Markot świetnie sformułował: chodzi o władzę, poczucie panowania nad innymi, odczucie, że się jest nad innymi. Wielu tych bogaczy to chyba faktycznie czasu nie ma na wydawanie pieniędzy. Ale one dostarczają świetnego parametru liczbowego na wykazanie, że się jest najlepszym. To może być różny wskaźnik: pieniądze, żony, mężowie, dzieci, wielbłądy, muszelki.
No to jak Cię nie stać, Kocie, masz pewne wyjście – możesz dołączyć do tych, którzy chcą renegocjować. 😉
A u jajogłowych parametrem była liczba książek 😆 I jak tu na Kindlu trzymać, jak ich nie widać??
Hehe
Tak więc takie renegocjowanie to zmiana takiego zawistnego, żądnego władzy, okrutnego zwierzęcia z grupy naczelnych.
Wiem, Tadeuszu, że nie chodzi o wydawanie. Ale właśnie tu się pojawia pytanie: czy naprawdę jako społeczeństwo nie mamy możliwości powiedzenia takiemu gościowi, który chce pokazać, że ma większego, „a pokazuj sobie, ale tylko do tej a tej granicy”? „Jak ponad nią nie wyskoczysz, tobie się nic nie stanie, a nam trochę przybędzie”. Czyli – zapłać więcej pielęgniarce czy śmieciarzowi, bo i tak ci zostanie aż nadto.
Nie tylko ja uważam za wysoce niemoralne proporcje między najwyższymi i najniższymi zarobkami w firmie wynoszące np. 238 (Nestle) a rocznego zarobku szefa UBS, na który najniżej zarabiający pracownik banku musiałby pracować 186 lat też nie uważam za przyzwoity i to w czasie, kiedy podatnicy musieli się składać na gwarancje chroniące bank przed upadkiem 🙄
Czerpanie przez menedżerów pełnymi garściami z kasy koncernu bez względu na jego wyniki finansowe (najwyżej zwolni się parę tysięcy pracowników 🙄 ) nie tylko ja uważam za bezwstydne i wołające o przywrócenie właściwych relacji.
Tadeuszu, idea umowy społecznej oparetj na trójpodziale władzy też stanowiła próbę wzniesienia się ponad ludzką popędowość, przy pełnej świadomości i wiedzy, jak popędy te działają. Dlatego była – i w podstawowych założeniach nadal jest – tak dobra. Filozofowie oświecenia dobrze rozumieli, co stanowi przedmiot najgorętszego ludzkiego pożądania – władza. Ludzie zrobią wszystko, aby osiągnąć pozycję, z której mogą kontrolować poczynania innych ludzi.
Jedyne, co się obecnie zmieniło, to narzędzia prowadzące do zdobycia władzy. Nie mam gotowych pomysłów, jaka musiałaby być współczesna umowa społeczna, by uwzględniała obecne sposoby zdobywania władzy, ale to żaden wstyd. Nikt chyba nie ma. Ale można pogłówkować.
No to główkujcie 😉 Bardzo jestem ciekaw wyników.
Swoją drogą to mam na półce książkę Giddensa „Między prawicą a lewicą”, w której chyba mu o coś takiego chodzi. Ale nigdy jej nie przeczytałem :shame: A szkoda, bo to łebski facet.
Za to ile mam książek ! 😆
No właśnie – rzecz w relacjach, czyli znaj proporcją mociumpanie. 😉 I w tym, czy jesteśmy skłonni widzieć świat wyłącznie w kategoriach zysków finansowych, czy również użyteczności społecznej. Bo jeśli się zgodzimy na to, że użyteczność społeczna też powinna być nagradzana, to astronomiczne dysproporcje między zarobkami pielęgniarki i menedżera przestają być oczywistością, którą musi się bez pyskowania zaakceptować.
W mojej okolicy było nie tak dawno (listopad 2013) wylansowane przez młodych socjalistów referendum „1:12” proponujące właśnie takie proporcje w zarobkach wewnątrz firm. Prawie 35 proc. głosujących było za. Ciężkie miliony wpompowane w kampanię „anty” przekonały resztę, że „zagranica zabierze nam najlepszych” albo firmy wyprowadzą się ze Szwajcarii 🙁
Tadeuszu, na szczęście już nie tylko my główkujemy, ale i różne naukowce, fachowce, a nawet te i owe węzły decyzyjne. Z tego wespół-w zespół może się coś wykluć. 😆
Bardzo mnie cieszy, że udało nam się tu wspólnymi siłami wyjść z narożnika oczywistych oczywistości. To bardzo dobry punkt wyjścia do główkowania 😉
Markocie, póki praca w Trzecim Świecie będzie bezwstydnie tania, takie argumenty mogą być skuteczne. 🙁
Proponowałabym jednak, aby nie rozmawiać o trudnych do zaakceptowania ewidentnych dewiacjach płacowych, jako o normie, bo jest to bardzo krzywdzące dla wielu bankowców.
Tak, jak krzywdąca jest opinia o braku odpowiedzialności prezesa.
Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że w Polsce prezes za błędy księgowej może iść do kicia na parę lat na wniosek skarbówki? Przy czym w sądzie przedstawiciel skarbówki pełni funkcję prokuratora?
A przecież jedna osoba fizycznie nie ma możliwości kontrolowania na bieżąco pracy paru zatrudnionych w firmie księgowych.
I że odpowiada swoim całym prywatnym majątkiem wobec organow państwa, nawet jeżeli właściciel firmy nie ma wobec niego żadnych zastrzeżeń?
Że brak odwołania ( choćby dlatego, że odwołanie skutkuje następnymi kontrolami i dezorganizuje pracę firmy) od niesłusznej decyzji skarbówki w wielu sądach jest traktowany jako przyznanie się do winy?
Nienawidzę panujących powszechnie klisz – te wstrętne korporacje ( samo zło, a to że dają pracę wielu tysiącom ludzi, to doprawdy bez znaczenia), obrzydliwe banki ( ale każdy chętnie chciałby, abu jego oszczędności oprocentowane przyzwoicie jednak były).
Nie można myśleć zero-jedynkowo.
Markocie, to bardzo ciekawe, co piszesz o referendum. Efekt nie cieszy, (przynajmniej mnie nie cieszy), głównie ze względu na to, że uznano za oczywiste to, co wcale oczywiste przecież nie jest: 1) że najwyżej opłacani są najlepsi 2) że nastąpi wyłącznie zarobków równanie w dół. Równie dobrze mogłoby się okazać, że specjaliści niższego i średniego szczebla zaczną po prostu zarabiać nieco więcej, a prezesi nieco mniej i spotkają się w pół drogi. I że niezadowolonych prezesów wkrótce zastąpią równie wykwalifikowani, a jeszcze nie tak zblazowani menadżerowie ze średniego szczebla. I że skuszeni wysokimi zarobkami na średnim szczeblu specjaliści z innych krajów będą się pchać do Szwajcarii drzwiami i oknami i będzie można przebierać w nich jak w ulęgałkach. Na dłuższą metę pewnie opłaciłoby się to wszystkim.
Zmoro, po raz kolejny kompletnie się rozmijamy. 🙁
I ja już nie mam siły tłumaczyć, dlaczego. Więc tylko wyjaśnię jeden detal: nie mam nic przeciwko uczciwym, transparentnym, dbającym o pracowników i sesnsowne proporcje płacowe firmom, bankom, korporacjom, etc. Mam przeciwko nieuczciwym, nietransparentnym, niedbającym (a że takie istnieją, chyba trudno zaprzeczyć), a przede wszystkim przeciwko systemowemu umożliwianiu im takiej działalności.
Tania praca w Trzecim Świecie, tak. Ale walnijmy się w piersi sami. Chcemy coraz wiecej produktów i coraz taniej. Chcemy. Potem narzekamy na ich nietrwałość.
Coś za coś. Albo tanio w Trzecim lub Drugim Świecie, albo drogo. I masz wybór między Miele a resztą . Jedno starczy na 20 lat ( ale kosztuje 5 razy tyle), drugie na 3. Spójrzcie o ile teraz sprzęt agd jest tańszy w stosunku do zarobków niż przed 30 laty. I o ile bardziej technicznie rozwinięty.
I proszę mi nie opowiadać urban legend o celowym postarzaniu produktu.
Natomiast wielu z tych pracujących za skandalicznie niskie wynagrodzenie jest szczęśliwych, że je posiada.
Chcemy tanio, to kupujemy w internecie i w nosie mamy, że wielu ludzi straci pracę w takim Media Markcie.
Ja już przeżyłam likwidację małych sklepów w Niemczech na rzecz Saturna i Media Marktu, zatem jestem dinozaurem i nie kupuję niczego w internecie.
Książek też nie, mimo że cena kusi, a ich nigdy za wiele, bo księgarnie lubię i nie chcę aby zniknęły. I nie chcę, aby Ryś został wysłany na wcześniejszą emeryturę.
Ilu z nas chętnie korzysta z usług bez faktury?
I taka jest ta cała nasza ogromna wrażliwość społeczna 🙁 .
Proponuję zawsze zaczynać od siebie, od pytania – ile jestem skłonny dać z mojego dochodu, aby innym było lepiej.
Z tą ucieczką fachowców przy spłaszczeniu zarobków jeszcze nad jedną sprawą się zastanowiłem, lifestylową. W takiej „spłaszczonej” – i to na życzenie pracowników – firmie pewnie by była egalitarna, przyjazna atmosfera pracy. A tego ludzie coraz bardziej szukają, bo coraz częściej się przekonują, że nerwów straconych w znienawidzonej pracy wysokie zarobki nie rekompensują. Więc może to by również fachowców mogło przyciągać?
Vesper,
takie też były argumenty zwolenników. Ale ludzi łatwiej jest przestraszyć niż przekonać do zmiany na nieznane, na zasadzie wróbla w garści.
Onegdaj było w tym kraju referendum, czy chcemy 40-godzinnego tygodnia pracy w miejsce 42-godzinnego. Jak myślisz, kto wygrał? Tak jest, naród nadal zasuwa 42 h tygodniowo, a teraz pewnie jeszcze weźmie kołki w zęby i dołoży po parę kwadransów, aby zapobiec obniżeniu zarobków, którym grożą menedżerowie z powodu aprecjacji franka 🙄
Celowe postarzanie produktów to nie jest urban legend. W Niemczech już zaczęto firmy robiące to zaskarżać.
Zmoro, Ty cały czas poruszasz się w ramach i kategoriach obecnego systemu. My się zastanawiamy – wiadomo, na razie czysto teoretycznie – jak mogłyby wyglądać sprawy w zupełnie innym systemie. Nie bardzo są tu punkty styczne. 😉
A tu na poparcie teorii Vesper o zamiłowaniu do władzy, następny skoczek międzypartyjny:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17327452,John_Godson_przechodzi_do_klubu_PSL__Piechocinski.html#opinions
Bobiku, zastanawiać się można długo. Tylko że nie ma jednej globalnej recepty.
Każdy powinien zastanowić się, co może zmienić w swoim środowisku. I do tego dążyć.
Za dobrymi, sprawdzonymi przykładami pójdą inni. Tak to już jest.
Google zrobiło rewolucję biurową, znajdzie naśladowców, jeżeli dla pracowników te zmiany będą bardzo ważne.
Coraz częściej firmy niemieckie albo otwierają własne przedszkola, albo opłacają miejsca dla dzieci pracowników w niezależnych przedszkolach.
I to już jest znaczący procent wszystkich przedszkolaków.
Tylko ktoś musi zacząć pierwszy.
Zmieniam temat, bo muszę się oddalić, a chciałem jeszcze przed wyjściem dać na zapowiedzi. 😉 Dawno mianowicie nie było żadnej blogowej imprezy, ale zapowiadam, że jutro wieczór będzie.
Okazji na razie nie zdradzę (choć można zgadywać), ale wiecie, co trzeba zrobić – dekoracje przygotować, catering załatwić, muzykantów zaprosić, tańce towarzyskie poćwiczyć i takie tam. Znaczy, najpierw obowiązki, a jutro przyjemność. 😀
A jaką Google robi rewolucję biurową? Szczerze mówiąc przy Google Microsoft to jest łagodny dziadunio… Google to potrafi doić wszystkich.
Bobik, Bobik!!! A ja pić nie mogę…
A kto może, Tadeuszu? Nawet tatuś nie może, tylko musi. 😈
Zmykam, a Wy wykażcie społecznego ducha i zajmijcie się przygotowaniami do imprezy. 😆
Wpisz Tadeuszu ” zdjęcia z biura google” to zobaczysz – chciałam zlinkować, ale ten link jest kilometrowy.
Generalnie zmieniają system pracy – nacisk kładą na inspirację, czas do kontemplacji zamiast siedzenia przy biurku.
Ponoć przekłada się to na lepszą efektywność.
A znając zjawisko owczego pędu (czym to wytłumaczyć nie wiem, pewno Vesper rozumie ten proces) panującego wśród firm, to za nimi pójdą inni.
To nie jest owczy pęd w moim przekonaniu, tylko jeden z przejawów przeniesienia ośrodka inicjującego i organizującego społeczności. Dotychczas spoczywało to na państwie i samorządzie. Teraz działania te przejmują pracodawcy. Poniekąd dostarcza to argumentów na poparcie tezy, że podmioty gospodarcze przejmują funkcje państwa.
Chciałabym podkreślić, że nigdzie nie piszę, jakoby było naganne i straszne. It’s not a judgement, it’s just an observation.
Nie jest wcale oczywiste, że władza państwa jest lepsza od władzy korporacji. Uważam natomiast, że niebezpieczeństwo tkwi w braku mechanizmu przeciwwagi, który był wpisany w trójpodział władzy, a którego zupełnie brak w sposobie funkcjonowania korporacji. Dyskusyjny jest też mechanizm włączania w zakres jej władzy i wykluczania spod niej. Z państwa nie można nikogo wypisać, a z korporacji można zwolnic. Jeśli jedynym w praktyce istniejącym gwarantem bezpieczeństwa będzie korporacja, to zrobią ci, którzy w żadnej nie pracują? Stają się z definicji kimś w rodzaju bezpaństwowca. Obawiam się takiego rozwoju wydarzeń. Nie dla siebie, bo mnie to już nie zdąży dosięgnąć, ale dla swojego dziecka owszem.
I to jest punkt zasadniczy – słabość państwa. Jak świat długi i szeroki.
I nie chodzi mi o interwencyjność, tylko o brak długofalowej strategii polityków, aktualnych decydentów. Wszędzie działają oni krótkoterminowo zabiegając o wyborców, w imię dewizy ” po nas choćby potop”.
To jest największa wada dzisiejszej demokracji, wynikająca moim zdaniem z dostępu do informacji, jakiego do tej pory świat nie znał. I lęku władających o stołki i idącego za tym populizmu. Myślenie o państwie staje się trzeciorzędne.
Co do relacji wewnątrz korporacji, to te, które mi są znane nie są złe. Nie wyrzuca się ludzi za przewinienia ( nawet dyscyplinarne) od razu na bruk, tylko wyjaśnia w czym leży problem pracownika i wspólnie z nim uruchamia procedury naprawcze, wyznaczając terminy usunięcia deficytów.
Potem następuje ponowne ocenianie poszczególnych punktów i wyznacza się następny termin z pełnym wsparciem pracodawcy i np. fachowców takich jak psycholog czy też specjalista od uzależnień.
Wszystko na piśmie. I tak w znanych mi przypadkach działa zasada ” do trzech razy sztuka”.
Ale zapewne taka opiekuńczość nie wszędzie jest normą.
Chyba jestem wynaturzona: nie lubie wladzy. Posiadanie podwladnych jest nie mniej meczace niz posiadanie zwierzchnika…
A jak się spojrzy na rankingi najbardziej pożądanych pracodawców na świecie, to są tam same korporacje z google i microsoftem na czele i to od lat wielu.
Można się przeklikać przez zdjęcia:
http://www.merkur-online.de/wirtschaft/beliebtesten-arbeitgeber-firmen-fotostrecke-zr-505024.html
Ja powiem nawet, Lisku, że posiadanie podwładnych jest znaaacznie bardziej męczące, niż posiadanie zwierzchnika 🙂
No cóż, ja znam ciemniejszą stronę sposobu sprawowania władzy w korporacji i wpływu na psychikę pracowników, ale jestem w tej niekomfortowej sytuacji, że nie mogę posługiwać się przykładami. Kwestia, jak zwykle, punktu widzenia.
A teraz przepraszam, ale muszę zupełnie wycofać się z dyskusji, bo obowiązki mnie wzywają, choć ja ich nie.
Ja myślę, Vesper, że niekoniecznie punktu widzenia, jak tego, że nie wszędzie zapewne zasady fukcjonowania są tak uregulowane, jak w przypadkach wcześniej opisanych.
Druga sprawa, to niewłaściwe osoby na stanowiskach, które albo wprowadzają własne zasady, albo nadużywają władzy. Ale wtakich przypadkach trudno winić całą korporację.
Znam przypadki, kiedy po wyjeździe zagranicznych menadżerów i zajęciu ich stanowisk przez rodzimych, atmosfera w firmie diametralnie się zmieniła i stała się nie do wytrzymania.
Dla mnie najbardziej przerażająca jest skłonność menadżerów średniego i niższego szczebla do mobingu, zwłaszcza w małych i średnich firmach. A także wszechobecny mobing wśród kolegów w pracy.
Co się w tym moim ukochanym Wrocławiu dzieje ostatnimi czasy 🙁 .
http://fakty.interia.pl/dolnoslaskie/news-wroclaw-skandaliczny-wpis-profesora-na-facebooku,nId,1599072
Czy mogę nie uczestniczyć w poważnej dyskusji,a jedynie zapewnić drobne przekąski na zapowiadaną przez Bobika jutrzejsza imprezę?
http://nowekulinaria.tesco.pl/uploads/get/Przepis/8639/1200/25/21514/tartinki-z-roza-z-wedzonego-lososia.jpeg
Chciałam też po cichutku powiedzieć,że nie mam takich butów i na pewno jutro na rzeczoną imprezę w nich nie przyjdę:
http://polki.pl/we-dwoje/p/a_i/27/27/3/20955/b/b_1_20955.jpg
Co to, tylko Danuśka się wykazała należytą pracowitością?
Duch ginie w blogonarodzie. 👿
Proszę się tu zaraz deklarować, kto co zatańczy, zaśpiewa, albo jaki wierszyk powie. 😈
Posiadanie podwładnych jest diablo męczące, o ile nie ma się mentalności kierowniczej. Ja nie mam. Szefa nie ma od trzech tygodni, od trzech tygodni mam podwładnych i całe szczęście, że to się jutro skończy, bo jestem już w strzępkach. 🙁 Choć i tak znoszę to lepiej, niż kiedyś. Kilka lat temu na dwa dni przed powrotem szefa nie byłam w stanie wstać rano z łóżka i spędziłam cały dzień w poziomie, walcząc z zawrotami głowy i zaburzeniami równowagi. 🙄
Chociaż nie, wierszyki to zostawmy na jutro. Za to deklarowaniu, w jakich butach się nie przyjdzie, nie stawiam żadnej tamy czasowej. 🙂
Bobiku-każdy porządny bal polonezem dane jest zacząć:
https://www.youtube.com/watch?v=Vq-VmzcJa3Y
A czy można boso, ale w kapeluszu? http://pressbox.co.uk/images/logos/708588_JPL_0645.jpg
Najlepiej zajechać polonezem boso, w ostrogach i w kapeluszu. 🙂
Na jutrzejszy wieczór podrzucam „tradycyjną sałatkę jarzynową”:
http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/salatki/tradycyjna_salatka_jarzynowa_z_majonezem
Prawie wszyscy lubią.
A oto mój pojazd:
http://www.praxisdienst.pl/pl/Produkty+wg+kategorii/Wyposazenie/Meble+do+siedzenia/Wozki+inwalidzkie/Wozek+inwalidzki+skladany.html?cur=6&gclid=CKGFoe77ucMCFRMatAodNFMAJA
Bardzo wygodny.
Zajechać mogę tylko pod warunkiem, że znajdzie się kierowca, ale pomysł z kapeluszem szalenie mi się podoba. 🙂 Natomiast mogę solennie obiecać, że nie przyjdę tak rozebrana, wychudzona ani uchocholona. http://www.reuters.com/news/picture/haute-couture-in-paris?articleId=USRTR4N7WW
Ja ustaliłem z Leniwcem, że nie przyjdę, nie zajadę, tylko dam się przynieść. 😎
http://www.onlinewahn.de/b78.jpg
No nie, przecież tym ogonem nie da się merdać!
Nie przyjdę, bom w dalekiej podróży. Za to do jedzenia podrzucam odgrzewany kotlet z „Idy” (tekst Sławomira Mizerskiego z najnowszej „Polityki”):
To będę merdał uszami i twierdził, że tańczę ludowy psi taniec – uszaka. 😈
Jak się ma tyle wzrostu co ja, trzeba kombinować, żeby być widocznym. Tak się udekoruję:
http://indulgy.com/post/Ny88YUG3b2/marie-antoinette-butterfly-bird-cage-sail-boa
Wysoko i na temat 😎
W porządku, Vesper. Będziesz iść, tfu, kroczyć i anonsować Puchalę z sałatką i tradycją. 🙂
Szkoda, że Babilas nie zajrzy, ale arcydzielny kotlet może się przydać. 😎
Ale fajnie będzie, sałatka i te rzeczy. To do jutra. 🙂
Czy Wodz przyjdzie z Galowa Dzida?
Nie mam chwilowo polskich liter.
Dzień dobry 🙂
kawa na wieczór
I herbata na rano 🙂
Do herbaty
http://naluzie.onet.pl/inspiracje/magiczne-zdjecia-ktore-przeniosa-cie-w-kraine-basni-zobacz/fgdsm
Dwa odgrzewane kotlety są lepsze niż jeden odgrzewany kotlet
http://www.hartman.blog.polityka.pl/2015/01/28/biedny-polak-patrzy-na-ide/?nocheck=1
dzień dobry. z szybkiego i powierzchownego przeglądu (u nas taką formę lektury nazywamy „czytaniem po menadżersku”) wyłowiłem obietnicę dzisiejszej imprezy. jakie stroje? jaki alkohol? jakie menu? jaka okazja?
Dzień dobry 🙂
Okazja zacna, ale obiecałem, że nie sypnę przedwcześnie jaka. 😀 Stroje wymyślne. Menu kreatywne. A o alkohole mógłby się Foma zatroszczyć, bo na razie jeszcze żadnych nie mamy. 😎
Ja wprawdzie okazji na razie nie zdradzę, ale gdyby ktoś zgadł, to może w nagrodę dostać własnoręcznie wybrany tytuł lub order, np. Naczelny Wodzirej Z Nadania Psatrapy, Order Nadwiązki albo co. 🙂
foma jest beztroski, więc się raczej nie zatroszczy 😎
No to niech beztrosko coś podrzuci. 🙂
to podrzucę beztroską muzyczkę 😆
https://www.youtube.com/watch?v=f9q1vZRiD_U
a w ramach rozgrzewki przed tym co potem, można się pobawić w obstawianie, gdzie dzieje się akcja przedstawiona na filmie 😈 dla ułatwienia – nie znam odpowiedzi 😎
Dzień dobry 🙂
Przypełznę w papciach, bo coś mi w stopę wlazło.
Czerwone dla lewaków, prawie szampan dla desperatów, chmiel lubuski dla pieniaczy, nalewki dla słabujących 🙂
Buty Danuśki powalające. Nie rozumiem, dlaczego Danuśka ich nie chce 😯
W życiu bym nie pomyślała, że obuty kapelutek może być tak twarzowy 🙂
Fomo,
w Kolonii. Na 100 procent 😎
Zapolemizowałbym, ale nie mogie. 😈 Istotnie w Kolonii.
Haneczko, czy łyski będzie tylko dla łysych? 😎
Łyski – dzieciom 😎
😆
Lisku, świetna książka, bardzo dziękuję za polecenie. http://www.amazon.com/dp/B00JH4COA4/ref=pe_385040_118058080_TE_M1T1DP
Myślę, Haneczko, że obuty kapelutek jest aż tak twarzowy dzięki temu, że twarz jest uśmiechnięta. 🙂
W takim kapelutku nie sposób się nie uśmiechać 🙂
Dla łysych wszystko! Łysi mają u mnie fory 😉
Jak myślicie, czy psu na uroczysty wieczór pasuje smoking? 😎
https://benwilder.files.wordpress.com/2013/10/smoking_dog.jpg
Smoking przy ludziach przystoi najwyżej dogom (co i tytuł ilustracji dyskretnie sugeruje). Pies o wysokości 40 cm prezentuje się równie dobrze w wersji „no smoking”, ale gustowna bonżurka na wieczór jak najbardziej stosowna 😎
Wersja „no smoking” jest cholernie trudna do zrealizowania. 🙄
Ale mogę się postarać, żeby smoking tylko dyskretnie wystawał mi spod bonżurki czy tam bonsuarki. 😈
A może gustowny tużurek 😉
A właśnie, gdzie żurek? Jakoś dawno nie gotowałam…
Żurek tu, u mnie. Tak jakoś telepatycznie wyszło, że rodzina sobie na dzisiejszy obiad zażyczyła. 😆
Ale jak go zjedzą, to już w nim nie wystąpię. 🙄
Plotek.pl podaje, że Mordka podobno nie przyjdzie sam. 😎
Pytanie, czy nie sam wyjdzie… 😉 Sałatka jarzynowa, żurek, to na deser chyba…? http://www.camargo.com.pl/media/catalog/product/cache/1/image/5e06319eda06f020e43594a9c230972d/f/a/faworki.jpg
Markot ma rację 😀 http://www.baxterboo.com/global/images/products/large/party-hounds-smoking-jacket-dog-halloween-costume-1.jpg
To deser ja mogę przynieść. Mam trochę chrustu do rozpalania w kozie. 😆
może smoking da się zamienić na fajking? 🙄
A jak się komuś z fakingiem albo fejkingiem pomyli?
proste. to będzie pomylony
I będzie fukał?
Bobiku, czy kreacja obowiązkowa czy można w rekreacji?
A ja na deser zrobię babkę z piasku:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1606669,1,babka-z-piasku-zupa-z-ziemi-czyli-nowa-moda-w-kuchni.read
Pełna rekreacja to nie, ale mogą być stroje ludowe – sukmany, gorsety, zapaski, korale, serdaki, a dla digitalistów cyfrowane portki. 😎
Takie jak te?
http://www.obrazky.pl/portale-internetowe
Już prawie, prawie, ale żeby były w pełni ludowe jeszcze im brakuje… tych… no… parzydełek. 😎
Ja w zasadzie jestem gotowa… 🙂