Zakopany skarb
– Nie przypuszczałem, Bobik, że jesteś taki! – warknął Dobry Kumpel, wyszczerzając uzębienie bynajmniej nie w przyjaznym uśmiechu.
– Że jestem jaki? – przeraził się Bobik, który jako żywo nie przypominał sobie żadnych świeżych towarzyskich przewin.
– No… taki. Egoista. Sobek. Chytrus. Nieużytek. Może coś jeszcze, tylko chwilowo mi się słownik synonimów wyczerpał.
– Ale co ja ci zrobiłem? – jęknął zmartwiony szczeniak. – Masz może jakieś uzasadnienia dla tej niepochlebnej opinii, czy szczekasz tylko tak, o?
– To trzeba jakichś uzasadnień? – zdziwił się tym razem Kumpel. – Myślałem, że opinię wystaczy na fejsbuku albo innym portalu wyrazić i już jest wiążąca. Ale jak się domagasz, proszę bardzo, mogę ci powiedzieć. Pytałem cię wczoraj wieczorem, czy nie masz jakiejś kości, bo okropnie potrzebowałem zagryźć robaka, to rozłożyłeś łapy, że niby nic, pustki w spiżarni i nawet żadnych widoków na kość w najbliższej przyszłości. A dziś rano Jamnik przyuważył, jak coś wlokłeś w zębach i zakopałeś tam gdzie zwykle, pod krzakiem bzu. Nie trzeba być nadmiernie bystrym psem, żeby wykombinować, co i przed kim chciałeś ukryć.
– Fakt, nie będę ukrywał, że ukryłem – przyznał się zmieszany nieco Bobik. – Ale naprawdę nie przed tobą. Przed Guglem, Amazonem i innymi takimi. To miejsce pod bzem jest tak daleko od Sieci, że wydało mi się bezpieczne.
– Nie wmówisz mi, że Gugiel jest zainteresowany twoją kością – wycedził nadal nieprzekonany Kumpel.
– Ależ jasne, że by był, gdybym ją miał! Tylko że ja wcale nie kość schowałem. Jak pragnę pasztetówki, kością na pewno bym się z tobą podzielił.
– To co właściwie schowałeś? – zaciekawił się Kumpel.
– Dobra, zdradzę ci – westchnął Bobik – ale w Sieci nie piśnij o tym ani słówka. Prywatność swoją zakopałem, bo nią rzeczywiście nie miałem ochoty z całym światem się dzielić. Znaczy, gdybyś ty mnie poprosił, to mogę kawałek odkopać i ci dać. Ale ten Gugiel już się jej dosyć nachapał i wciąż chce więcej, a ja dłużej nie mam zamiaru mu życia ułatwiać.
Szczupka nadziewa sie szczupakiem. Zdejmuje sie skore w calosci. Albo kraja sie na dzwonka i nadziewa (wersja dla leniwych), albo sie robi krokiety ze szcupakowego farszu (wersja dla bardzo leniwych). Gotuje sie w wywarze, uklada. Jada najczesiej na zimno, jak gefilte fisz. Ale na goraco tez nie krecilbym nosem.
Kumo,
+27 to może być w pełnym słońcu i w miejscu osłoniętym od wiatru.
Prognozy dla Malagi nie przewidują upałów.
Wziąć mało, ale za to uniwersalnych ciuchów, pamiętać, że metoda „na cebulkę” zawsze się sprawdza. Pamiętać o wygodnym, lekkim obuwiu.
Szczupak faszerowany w galarecie był numerem popisowym mojej Mamy. To jest chuda ryba, najlepiej nadaje się do gotowania. Jeśli pieczony, to pod szczelnym przykryciem.
Mozna szczupaka nadziac szczupakiem, Siodemeczko.
Jak np tu:
http://www.bbcgoodfood.com/recipes/778704/pike-farci-stuffed-pike
Szczupaki sa bardzo chuda ryba, dlatego swietnie sie udaja z nadzieniem i sosami.
Dzieki za link, Lisku, bardzo ciekawy.
Króliku, czy już odrobinę odmarzłaś?
Haneczko, traume przezylam wczoraj wczesnie rano, bo kiedy wstalam to nie moglam znalezc wzrokowo linki z rtecia na termometrze zaokiennym. Po prostu nie patrzylam dostatecznie nisko, bo bylo -26C! Chcialam sie pakowac i wyprowadzac! Ale zacisnelam zeby. Dzisiaj jest semi-tropikalne wrecz -12C. I marzec za rogiem!
Biedny Królik 🙁 To nie jest ludzki klimat 🙁
Kumo z Gdyni-zapewniam Cię,że bardzo chętnie bym wpadła,bo kocham Gdynię,szczupaki i grzyby.A młode ziemniaki też!
Muszę zacząć panować nad odruchem czytania wszystkiego, co wpadnie w oko, bo inaczej moja (skromna) wiedza o świecie stanie pod znakiem zapytania i będzie tak stała ad infinitum, jak ostatecznie zepsuty zegarek. Przed chwilą minął mnie samochód dostawczy z napisem: „Pokarm dla zwierząt i gryzoni.” 😯
No County for Old Men!!! And Women.
Ago,Mam to samo, machinalnie czytam, co mi pod oczy podlezie, i tak od małego. Chyba w ten sposób nauczyłam się czytać.
Dzięki Króliku za przepis, takiej wymagający roboty i czasu, że chyba skorzystam tylko z sosu chrzanowo-majonezowego.
Danuśko, nie wiem, gdzie jesteś geograficznie, ale przecież mamy Pendolino…
mt7, pendrivem z nagraniami polskiego baroku. Wspaniałe wrażenie gdy szczupak na dłuuuugim półmisku zaczyna śpiewać Szarzyńskiego Jesu spes mea,
Stara bardzo dobrze pamieta takie temperatury i sniegi z Syberii. Syberia jest podobna do Kanady, klimatycznie i krajobrazowo.
Nie pamietam ktory z bardow spiewal w epoce sowieckiej piesn o Kanadzie (Nad Kanadoj, nad Kanadoj… costam, costam niebo sinje) z refrenem: „Chot’ pochoze na Rossiju, tolko wsioze nie Rossija…” Czy ktos to pamiera, bo mnie meczy od lat i nie moge sobie przypomniec slow, procz melodii.
Kumo, na pewno to bedzie szczupakowa delicja w majonezowo-chrzanowym!
A tu dla rozrywki, very frenchie! Szczupakowy mus czy knedel:
http://www.fishing-in-france.com/french-fishing-guide/fish-dishes/pike-quenelles/
jasne, ze jak sie doda masla, zoltek, smietany do czegokolwiek to wyjda pysznosci!
O! Quenelles! Tego slowa nie moglem sobie przypomniec. W angielskiej wersji Larousse’a Gastronomicznego bardzo polecane! Jest chyba kilka wersji jk sobie przypominam!
Tak, ale ta strona z przepisem ma za duzo bledow ortograficznych, zeby na niej polegac. Tutaj chyba lepszy szczupak z maslem. Masla trzeba dac cala kostke, to nie zarty, ale czyz nie wyglada apetycznie!
http://www.cuisineaz.ca/recettes/brochet-au-beurre-blanc-nantais-29021.aspx
Kocie: http://www.gorodnitsky.com/texts/7.html
Wiem tylko, że szczupakiem można nadziewać pierogi, mniam!
Tetryku, chyba Nisia chwalila kiedys rosol z leszcza z pierozkami z leszcza, wiec czemu nie ze szczupaka. Byleby podlac solidnie sosem maselkowym.
Kocie Mordechaju, mam „Nad Kanadoj” w pierwszym tomie „Piesni russkich bardov”, zaraz to sfotografuję – to Aleksandr Gorodnickij.
Andsolu, już wrzuciłam linkę do tego tekstu. 🙂
Po co nadziewać szczupaka? On się przecież regularnie sam nadziewa różnymi mniejszymi rybami i innymi stworami. 🙄
Już jest tutaj.
Z pewnością są w Sieci nagrania…
Och, Ago, szybsza-ś.Gdy pisałem, Ty już to załatwiłaś.
A, ale Ty znałeś, a ja tylko znalazłam. 🙂
Ach, we Wrocławiu znaliśmy chyba wszystko ludzi z tego pokolenia. Nie tylko tych najpopularniejszych, Galicz, Wysockij, Okudżawa, ale i Julij Kim (w matematycznych kręgach jeden z najbardziej cenionych – ech, te jego chromatyczne przejścia…), Dolskij, Kukin, Klaczkin, Wizbor… Cały kawałek życia. Nie było rajdu bez śpiewania ich.
Over Canada…
Beurre blanc jest super do chudych ryb.
O MOJ BOZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja Nad Kanadoj slyszalem, raz czy dwa zanim wiekszosc z Was zdazyla sie NARODZIC! W polowie lat 60-tych! Melodia natyhmiast wpadla w uszy i kawalki tekstu, ale za Boga nie pamietalem kto to spiewal i w interenecie nie moglem znalezc!!!!
DZIEKUJE!
Tekst bardzo piekny.
W tym samym czasie slyszalem tez inna bardowska piosenke o stanie Ohio. I lecialo jakos tak:
Och, Ohajo, Ohajo,
Och Ohajo- razczudiesnyj sztat!
Prijezdzajtie w sztat Ohajo
Wsie kto choczet byt’ bogaaaat!
To w Rosji wolno bylo spiewac o zgnilym imperializmie Zachodu? 😯
… I puskaj nie obizajutsja na nas
cos tam, costam Arkanzas
Potomu szto pro Ohajo
My spojom na etot raz!
Lisku, nie wolno było i dlatego się tak strasznie wszyscy cieszyli, jak ktoś jednak śpiewał. 🙂
Lisku, to nie byly studyjne nagrania firmy Melodia. T0 byly piesni spiewane przez licznych bardow i amatorow, krazace po calym kraju z nagran na tasmach magnetofonowych, przekazywane z rak do rak. W czasach przed Tuba, wszysy na nie polowali i przegrywali na wlasny sprzet,
Bobiku, tym razem poszło onetem 🙂
Kocie, proszę bardzo – tyle, że nie Ohio, a Missuri: http://www.bards.ru/archives/part.php?id=8778
Może znajdziesz na tej stronie jeszcze jakieś inne pamiętne, a wymykające się pamięci, piosenki. http://www.bards.ru/archives/
Autorka śpiewa o Missouri
Kotu się chyba pomyliło z Ohio
Odebrałam „o” Missouri, z co Missouri, „o” i wszystkich świadków niezamierzonej kradzieży przepraszam.
Oczywiscie, ze Missuri! Stary Kot ma skleroze im kop!
Nowella Matwiejewa byla bardzo znana poetka w tamtych latach i czyjas malzonka , nie pamietam jakiego poety.
Jesli sie nie myle ona umarla bardzo wczesnie.
Na Bardow od Agi oszalalem ze szczescia! Zaraz dam do Ulubionych for ever!
Nowella Matwiejewa żyje, ma 79 lat i mieszka w Moskwie.
Od 1963 jej mężem był poeta i tłumacz o fińskim nazwisku – Iwan (Heino Juhana Simonpoika) Kiuru. Zmarł w 1992.
Good. To ktora mloda poetessa zmarla? Tez czyjas zona.
Kurka wodna. Byla przed chwila pielegniarka Brenda, ktpra raz w miesiacu robi Babci zastrzyk z B12. Poprosilem o zmierzenie mi cisnienia i bylo 268/108.
Mordo, natychmiast coś z tym zrób. Takie wyniki to już nie śmichy-chichy ❗
Kocie, 😯
Ta pierwsza wartość nie jest przypadkiem zawyżona o 100? Takich różnic nie bywajet.
Powyżej 210 to jest sprawa do natychmiastowej interwencji.
Andsolu, jesteś niemożliwy!!! 😆
Mój Dziadziuś z moim kotem skutecznie mi obrzydzili ryby, więc niewiele o nich wiem.
Popieram. Rozkurczowe jak cię mogę/ chociaż za wysokie/ ale to skurczowe to niedługo skali zabraknie 😯
Śpiewający karp 😀
https://www.youtube.com/watch?v=6sSFAzeJmd8
Zaraz, moment, pielęgniarka zmierzyła i co? Nie zareagowała w żaden sposób? Na taki zestaw cyferek jest chyba jakaś, przepraszam za korpomowę, procedura?
Helenko, weź natychmiast lekarstwo na nadciśnienie.
Nie jest zawyzona, Markocie. Drugi pomiar wyniosl 261/103
Aga przytomnie mówi i Markot też. Coś nie tak z wielkościami, albo bardzo nie tak z pielęgniarką.
Kocie, czy mozesz napisac jeszcze raz jaki byl wynik? Bo jesli ta Brenda jest kwalifikowana pielegniarka, to z takim wynikiem poslala by Cie z miejsca do ER.
Kocie, w takim razie ruszasz do ER juz.
Może aparat szwankuje. Sprawdziłabym na pielęgniarce.
Tam zmierza jeszcze raz i jesli to prawda, obniza Ci to.
Nie wiem na ile ona umie mierzyc, i czy to maszynka reczna czy automatyczna, ale to musi byc sprawdzone juz.
Brak reakcji pielęgniarki 😯
POmiar jest wlasciwy bo blisko tego wychodzilo mi juz w Londynie.
Pielegniarka kazala isc natychmiast do lekarza i zaczac brac aspiryne. Wziolem.
Dobra, powiem tylko jedno: aspiryna nie brzmi wystarczająco. Absolutnie nie. I przestaję się odzywać, żeby nie rozrzedzać swoim spanikowanym gadaniem tego, co mają do powiedzenia dużo lepiej obeznani z tematem.
Kocie, nie bierz aspiryny (oprocz tej ktora juz wziales) i ruszaj do lekarza.
Czy myslicie, ze dozyje do poniedzialku?
Jeżeli coś takiego wychodziło już w Londynie, to czy jakiś lekarz o tym wie? Czy stwierdzono przyczyny? Gdzie masz tabletki obniżające ciśnienie?
Heleno, to nie jest dowcipne, to idiotyczne.
Kocie, żartujesz sobie?
Nie krzycz na mnie, Lisku. I tak jestem zestresowanym Kotem. I nie mam troche wyboru. 😈
A jakie masz tętno?
Co znaczy nie masz wyboru. Nadcisnienie ktorego nie mozna obnizyc!? I pozwolono ci leciec samolotem?
Niewazne jakie tetno. Wylaczam sie z rozmowy.
Kochani, spokojnie. Helena musi ściągnąć kogoś do mamy, żeby móc wyjść do lekarza. Heleno, ale iść musisz. Jesteś na miejscu, wiesz, jakie są możliwości, my nie. Ale jakieś są na pewno. Jeśli Ty zasłabniesz, mamą też się nie zajmiesz. Weź głęboki oddech, kochana, i rozwiąż ten węzeł. Dasz radę.
Kocie
Mam pytanie z innej beczki. Co robiłeś przed pomiarem ciśnienia? Co jadłeś przed pomiarem ciśnienia? Jeśli jadłeś, to jak dużo? Ile czasu upłynęło od jedzenia do pomiaru?
Kolejne. Kiedy ostatnio miałeś robione badanie kardiologiczne? Co wykazało? Czy miałeś założony holter, czy tylko standardowe ECG? Czy bierzesz jakieś leki obniżające ciśnienie?
Przy nadciśnieniu trzeba systematycznie brać lekarstwa i nikogo nie obchodzi, czy ono jest emocjonalne, pierwotne, wtórne, takie i owakie.
Są takie lekarstwa dawane awaryjnie na natychmiastowe obniżenie.
Paradoksie, moze zostaw to lekarzowi.
Helenko, dożyć, dożyjesz.
Nie będę Ci opowiadać ile osób i z jakimi objawami leżało na oddziale neurologicznym po wylewach związanych z nadciśnieniem.
To jest zbyt poważna sprawa.
Lisku
Rzeczywiście najlepiej zostawić to lekarzowi. Nie mam zamiaru nic doradzać poza doradzeniem pilnej konsultacji u specjalisty. Chciałbym jedynie poznać aktywność Kota przed pomiarem ciśnienia.
Lisek ma rację, Paradox-ie.
MNie holtery w nocy nie wykazywały nadciśnienia, a mimo to miewam, jak stąd na księżyc i udało mi się, przejsciowo (chwała, Bogu) utracić widzenie w oku na skutek mini wylewu, który nie pozostawił zadnego śladu w mózgu.
A moja cioteczna siostra widzi świat przez sztachety z tego samego powodu.
O innych możliwościach nie będę się rozwodzić, są straszne.
Dlatego mogę nie brać żadnych leków, ale na nadciśnienie biorę.
Heleno, jesli zdarzalo sie to w Londynie, zapewne wiedzial o tym lekarz ktory Cie zna i poinstruowal Cie co w tym wypadku nalezy zrobic. Jesli masz takie instrukcje, zastosuj sie do nich.
Wątek z wynikami Kota trzeba wrzucić do Wyborczej: „nasi w stratosferze”.
mt7, u nas sprzedawano podobne ryby, chyba chińskie, ale potem ryby znikły a pojawiły się swingujące pieski w takim samym wydaniu. Czy możliwa jest taka mutacja? Choć mam podejrzenie, że jest tu coś dziwnego, bo widziałem takie same święte mikołaje. Ale miały gorszy repertuar.
Św. Mikolaje też sa na Tubie, Andsolu.
Mam nadzieję, Helenko, ze jest gdzieś w okolicy jakiś ostry dyżur, czy inna izba przyjęć, gdzie od ręki dadzą Ci jakiś lek.
Ja kiedyś też trochę sprawę lekceważyłam, pomimo pewnych obciążeń dziedzicznych, aż do czasu tego incydentu z okiem i pobytu na oddziale neurologicznym.
Mordko, jak już nawet ja się powstrzymałem przed doradzaniem jakichkolwiek domowych środków, tylko warczę, że trzeba do lekarza, to znaczy, że zabawa się skończyła, zaczęły się schody. 🙄
Siódemeczka ma rację, że niedożycie poniedziałku wcale nie jest najgorszą z opcji. Można dożyć, ale w stanie takim, że już wolałoby się nie dożyć. Wystarczy odrobina wyobraźni, żeby na taki scenariusz nie mieć ochoty i postarać się go uniknąć.
Hel., jeśli nie byłaś u lekarza, to koniecznie wygrzeb z apteczki mamy furosemit, np. 40 mg, lek odwadniający. Ja mam taki w domu, muszę od czasu do czasu używać niezależnie od baterii leków na nadciśnienie. Wtedy pić też sok pomidorowy, bo toto wypłukuje potas z organizmu. żartów nie ma, od tego dostaje się wylewu.
Dobranoc.
Mam nadzieję, że Helena poszła po pomoc.
PS. do Kumy.
Furosemie w normalnej wersji nie jest odwadniający.
Ten odwadniajacy to wersja specjalna.
To lekarstwo nazywa się furosemid.
Helena się nie odzywa, więc może zrobiła to, co należało, czyli poszła do lekarza. Oby.
Nie chciałbym być znowu skarcony za niewczesne wychylanie się. Furosemid jest lekiem moczopędnym (odwadniającym). A dawkowanie określa lekarz według potrzeby i wskazań. Tyle że jest to nazwa substancji czynnej. Rodzajów preparatów jest sporo.
Ja ma ten f-d zapisany przez lekarkę na wypadek skoku w górę. Jasne, że nie zamierzam „leczyć” Hel. na odległość, chodzi o doraźne działanie, a lekarz MUSI się za nią wziąć.
No to my wszyscy jesteśmy ze sobą zgodni jak rzadko, ale jak zwykle bez żadnej gwarancji, że Kot M. się z nami zgodzi. 🙄
No nie, żartowałem tylko. Wizja wylewu chyba nawet najprzekorniejszego Kota do zgody z nami powinna skłonić. 😉
Wciaz mam nadzieje na komunikat od Kota.
Jutro Oskary. Ja sie wybieram do kina na rosyjski film Lewiatan. Ten film,Ida oraz francuski Timbuktu maja szanse.
Spadl swiezy snieg i swiat za oknem wyglada raczej bajkowo. Szkoda, ze moje zrujnowane (zreszta po wypadku na nartach!) kolano nie pozwala mi cieszyc sie zima, jak to bywalo!
Rosol sie udal nadzwyczajnie. Czy szczupak rowniez… jakzeby nie…
Dzień dobry 🙂
kawa
Czymanie za Helenę
I za Bobika też, by nie musiał być wieziony przez Prusaków.
W L. wiosennie, trzeba gdzieś na perehod
Zyczenia dobrego dnia i herbata 🙂
Ja jeszcze śpię.
Jasne, ze furosemid jest odwadniający. Mądrzę się bezmyślnie. Miałam na myśli lekarstwo Lorista, które występuje też w wersji odwadniającej. Też czekam na Helenę.
Dzień dobry 🙂
Lisek podał herbatę do łóżka, wskutek czego nie miałem żadnej motywacji, żeby z tego łóżka wychodzić. 😉 I właściwie dalej nie mam, tylko Głos Obowiązku już troszeczkę zaczął uwierać.
Obawiam się trochę, czy nasz Kotek nie postanowił znowu grać roli samotnego szeryfa (sam przeciw wszystkim), ale cóż poradzę – na odległość go przecież za wąsy do lekarza nie zaciągnę. Więc już nic nie będę na ten gorący temat szczekał, żeby Mordki nie płoszyć, tylko niech przynajmniej daje znać, w jakim jest stanie. 🙂
A z całkiem innej bajki – dowiedziałem się właśnie, że Finowie są najbardziej umostowionym narodem. Na każdego Fina przypada całe pół metra mostu. Czyli fińskie noworodki mają na wejściu prawie tyle mostu, ile same mierzą. 😈
Szczupak wypadł nadzwyczajnie, bo przede wszystkim był świeży. Do brzucha dostał mnóstwo pachnących listków i dymki, obficie skropiony cytryną, pod koniec pieczenia obłożony płatkami bekonu. Do tego sos z kurek. Sama się sobą upajam, jak to zmyślnie przyrządziłam.
Dziś mam niedzielę pracującą, bo nieopatrznie zgodziłam się napisać krótki na szczęście tekst o szkolnictwie wyższym. Tut. kwartalnik robi z tego temat wiodący. Przypuszczam, że Szan. Koszyczek świetnie orientuje się w temacie. Może jakaś podpowiedź, bo jedną nogą jestem już w Maladze?
I pomyśleć, że najdłuższy fiński most ma długość zaledwie 2100 noworodków 🙄
Dzień dobry 🙂
Pada śnieg, śnieg, śnieg…
O szkolnictwie wyższym?
nauczyciele akademiccy należą do grupy o najwyższej średniej długości życia. Obok lekarzy, inżynierów, aptekarzy i duchownych, szczególnie ewangelickich 😎
Bo lekarze i aptekarze leczą się sami. A propos, jak by brzmiało w 3 osobie liczby mnogiej „medice, cura te ipsum”? Moja łacina nie osiąga takich wyżyn gramatycznych.
Ewangeliccy duchowni to chyba z racji żony i dzieci, nie muszą dusić w sobie libido, które je w końcu przedwcześnie zjada.
Uwaga bez wątpienia do zacytowania jako pointa, ale co ma być w środku? Domyślam się, że pismu chodzi o załamywanie rak nad stanem szkolnictwa wyższego. Dalej chłonę komentarze.
Dzień dobry 🙂
Ciekawe, jaka jest średnia uduchowienia nauczycieli akademickich? http://ako.poznan.pl/5606/ 🙄
Mam nadzieję, że Helena dziś lepiej, to jest niżej, ale tak czy inaczej chętnie przyjmę od niej trochę mmHg. Ja mam 92/57. Dla dociekliwych: trochę ponad godzinę po skromnym śniadaniu i kawie, natychmiast po wysłuchaniu koncertu fortepianowego Mozarta z partią solową w jedynie słusznym wykonaniu (jeśli to nie podnosi ciśnienia, to nie wiem, co podnosi). 😉 Nie mam siły zabrać się za cokolwiek, a zdecydowanie powinnam: beczka z ropą czeka, odkurzacz takoż. 🙄 Wyjście na miasto odwołane, bo Sila (kocica mojej siostry) znowu się rozchorowała. Zaczynam się martwić, weterynarz chyba też, robi badania. Taka to niedziela.
O ile dobrze pamiętam, Andsol zupełnie tak samo jak polscy nauczyciele akademiccy załamywał ręce nad poziomem obecnego narybku. Może to by był jakiś temat? Znaczy, coś w tym duchu: my tu w kraju narzekamy, że nauczani przychodzą na studia z coraz mniejszym zasobem wiedzy, że coraz bardziej trzeba równać do dołu, itd, ale to nie tylko nasza bolączka, bo taki trynd jest ogólny i światowy. Nawet w tak dalekim, egzotycznym kraju jak Brazylia… bla, bla, bla. Nie lejmy zatem śloz bez końca, bo nikomu nic z tego nie przyjdzie, jeno pogódźmy się z przesunięciem kryteriów i z tym, że obecny doktorat to już żadne wielkie halo i do szpanowania niezbyt się nadaje. Przynajmniej będzie jasność i realizm. 😉
I od jakiegoś takiego wywodu można już gładko przejść do wspomnianej puenty – zresztą, przy całym załamywaniu rąk nad szkolnictwem wyższym, nauczyciele akademiccy i tak mają powody do zadowolenia, albowiem ich długość życia… 😈
Haneczko, a co może napisać Akademicki klub obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego?
Medici, curate vos ipsi.
Czy jakoś tak.
W l. poj. „te” jest zaimkiem, dlatego osobno. Tu jest końcówką w trybie rozk. l. mn., a w jego roli występuje „vos”. Ale łacinę miałem jeszcze za Gierka, to nie wiem. 🙂
Narybek to jedna strona medalu. Patrzę trochę z boku na tę drugą. I widzę. Wykładowcy przewracający na wykładach pożółkłe i rozpadające się już ze starości kartki. Wiem, poleciałem po bandzie. Teraz już kartki poszły na papier toaletowy. Teraz używa się prezentacji przygotowanej przez asystenta w Power Poincie. Tyle że te prezentacje też na ogół mają już po kilkanaście lat. Adiunkci wyznaczający raz w tygodniu na konsultacje dla studentów półtorej godziny, a ci bardziej rozpasani – nawet potrafią zaszaleć z dwiema. Dobrze przy tym byłoby policzyć, ilu z nich rzeczywiście ten wyznaczony czas poświęca na konsultacje, tzn. siedzi i czeka na studenta. Nawet jeśli, poza okresem bliskim sesji, pies z kulawą noga się nie pokaże. Wybacz, Bobiku, u mnie, ze względu na charakter pracy, takie się pojawiają częściej niżbyśmy sobie życzyli, bo są wynikiem fatalnego ich traktowania przez tzw. właścicieli. A pewnie nie przychodzą, bo zbyt często zdarzało im się nie zastać konsultanta na miejscu, bo miał ważniejsze sprawy na głowie, albo mu się nie chciało „marnować czasu”.
Kolejna sprawa. Forma egzaminów. Za mojego studiowania proporcje egzaminów pisemnych do ustnych była pewnie jak 1:5. Musiałbym policzyć. Obecnie u mnie na Wydziale jest może 2 (słownie: dwóch) egzaminatorów, którzy przeprowadzają je w formie ustnej. To znaczy o jednym wiem z całą pewnością, drugi odszedł na emeryturę. Pozostali każą pisać. Wiele powiedziane: pisać. To są testy. Więc każdy ogranicza się do odhaczenia odpowiedniej kratki. A do sprawdzenia idzie tradycyjnie do asystentów. Ten ma za zadanie tylko przyłożyć do arkusza stosowny szablon. Zero wysiłku.
Pewnie wiele można by było o tym pisać. Dlatego Kuma ma spory kłopot, bo musi krótko. Takie trochę sprzężenie zwrotne. Coraz gorszy narybek, coraz mniejszy nacisk na jakość kształcenia. I wariacka już w tej chwili pogoń za punktami ministerialnymi, IF, Indeksem Hirscha. Bo każdy dydaktyczny jest rozliczany z tzw. nauki, a nie z dydaktyki.
Ja tez lacine mialam jeszcze za Gierka, wiec ja zostawie.
Niedziela to dzien odpoczynku, Ago; dzien ci sie tak ladnie zaczal… Mam nadzieje, ze to nikomu nie przeszkadza! Po co to psuc!
Ja sadze, ze dzieci o umyslach wybitnych jest wciaz tyle samo procentowo. Ale obowiazkowe szkolnictwo nakazuje uczyc dzieci wszystkie, wiec i na te mniej wybitne sie czesciej wpada. Panie dziejaszku, przed wojna, jak do liceum chodzilo 7% spoleczenstwa, to mozna bylo uczuc licealistow nawet i Greki, ktora samym Grekom trudno pojac.
Szkolnictwo wyższe? Właśnie wczoraj dowiedziałam się od koleżanki, że uczelnie w GB organizują kursy z języka angielskiego dla pierwszych roczników. Konsekwencje odchodzenia od kultury słowa. Prymat kultury obrazkowej. Ergo prymat emocji nad myśleniem.
System boloński rozjechał doszczętnie reszki, jako takiego, poziomu wyższych uczelni. Jeżeli po licencjacie z kosmetologii można się dostać na studia magisterskie np. z socjologii, to jak opracować program takich studiów, żeby wstrzelić się w możliwości studentów i jeszcze trzymać poziom?
Masowość studiów, które są odroczeniem wejścia na rynek kolejnych tabunów młodych bezrobotnych. Świat nie ma pojęcia co z tym fantem zrobić.
Egzaminy – a jak odpytać 300 studentów z pedagogiki? Kiedyś było ich 30 na roku.
System awansów zawodowych. Słynne: „z powodu uzwyczajnienia sprzedam księgozbiór”. Profesor uzwyczjniony, ze sprzedanym księgozbiorem, nie ma żadnego interesu w promowaniu konkurencji.
Inna koleżanka, która się habilitowała jesienią, dostała 100 złotych polskich podwyżki. Proces habilitacji trwał kilka dobrych lat. Pod koniec procedury umierała ze strachu, że będzie musiała z własnej kieszeni pokryć koszty – kilkanaście tysięcy złotych.
I te de i te pe 👿
jak długi ma być ten tekst Kumo? 🙄 😉
Studenci w szkole zawsze sie tam czegos naucza. Jesli absolwent kosmetologii moze z latwoscia zrobic material studiow magisterskich z socjologii, to czemu na to nie pozwolic…
Jesli nie wyksztalci sie w szkole fachowca, to moze choc dobrego obywatela, swiadomego spolecznie.
A nie można tego zrobić w gimnazjum i nie zawracać odwłoka? Taniej wyjdzie, a głupi będzie tak samo, jak po fakultetach. Bo teraz jest, tylko widać brakuje świadomości. 🙂
Startując z jednego z blogów „Polityki”, dotarłam do kilku tekstów o Empiku. Nóż się w kieszeni otwiera. http://spisekpisarzy.pl/2015/02/jak-empik-zarabia-na-niesprzedawaniu-ksiazek.html
Jagodo, ja to wiem. Mój Stary prowadził dwa przedmioty, tzw. kliniczne. Z obu przeprowadzał egzaminy w czasie jednej sesji. Od kilku lat liczba studentów u nas systematycznie wzrasta. Kiedy zacząłem tu pracę w 89 było ich 90. Obecnie mamy 180 + chyba 30 na tzw. płatnych. Wszystkich zawsze egzaminował ustnie, bo innej formy sprawdzenia wiedzy, umiejętności, zdolności kojarzenia przyszłego weterynarza sobie nie wyobrażał. Tyle że poświęcał na to całą sesję od rana do praktycznie wieczora.
Dochodzą jeszcze absurdy. Ze środków unijnych buduje się na uczelniach nowe obiekty. Absurd tej polityki w znacznej części polega na tym, że, zgodnie z założeniami można w nich prowadzić jedynie badania naukowe. Przez 5 lat od oddania nie można wpuścić do nich zajęć dydaktycznych dla studentów. Nie można prowadzić jakiejkolwiek działalności generującej zysk. Utrzymać możemy je jedynie z grantów badawczych. Nawet durnego automatu z kawą czy batonikami nie wolno wstawić pod groźbą utraty dotacji.
Tak jest u nas. Straciliśmy 5 tys. m2 powierzchni dydaktycznej i usługowo-klinicznej, a w zamian uzyskaliśmy prawie 13 tys. m2 nowych obiektów. Tyle że nie dla studentów i nie dla usługowej działalności kliniczno-weterynaryjnej. Tylko dla nauki. Kilkunastu studentów pewnie będzie się mogło przy okazji załapać. Tych których udział w badaniach będzie interesował.
To był Empik oczami wydawców, a tu Empik oczami pracownika: http://aspirujacypisarz.pl/2015/02/03/cala-prawda-o-empiku/
Ok, OK, wszystko jest w porzadku. Psalem jak male kocie, cale osiem godzin! Bez przerwy! Czego i Wam zycze.
Teraz kawa.
Witajcie! Ja się tu jeszcze nie odzywałam, ale dzisiejszy dia-b-log trochę mnie poruszył. No nie jest tak źle ani ze studentami, ani z kadrą! Przede wszystkim protestuję przeciwko uogólnianiu. Obiema rękami podpisuję się tylko pod krytyką systemu bolońskiego. Jednak zmiany, które obserwujemy nie wynikają z systemu „bolesnego” ale sięgają korzeniami o wiele dalej. Narzekamy sobie na „upadek kultury i zdziczenie młodzieży” oraz na „współczesne czasy” tak jak narzekało każde pokolenie przed nami u swego schyłku. Fascynują mnie zmiany, które zachodzą. Przyglądam się moim studentom z wielką ciekawością i bez pretensji, że są inni niż ja w ich wieku (o rany! całe szczęście, to by dopiero była klęska). To super sposób na frustracje uczelniane, polecam.
Jeszcze przed kawa krociutko. Wymog na brytyjskich uczelniach aby zaliczyc w ciagu pierwszego czy drugiego roku kurs z jezyka angielskiego, nie jest zadnym dowodem na upadek kultury slowa i prymatu obrazkow. Skad Ci to do glowy przyszlo? Podobnie bylo w USA juz 40+ lat temu i pewnie jest tak do dzis.
Zapomnialas, Jagodo, ze zarowno UK jak i USA to kraje imigranckie, wielokulturowe i wielojezykowe. Brak dostatecznej znajomosci jezyka wykladowego nie eliminuje nikogo z przyjecia na studia. Ten „English 1 ” pozwala nie tylko sprawdzic poziom znajomosci jezyka, ale takze daje szanse freshmenom , studentom pierwszego roku na podciagniecie sie z jezyka i litratury, poznanie zasad pisania pracy semestralnej (ktorych jest bardzo, bardzo wiele, egzaminy ustne praktycznie nie istnieja),sporzadzania bibliografii, korzystania ze zrodel pierwotnych i wtornych i wiele innych regul odrozniajacych szkolne wypracowanie od pracy zaadnej na uniwersytecie. Tego wszystkiego czego nie wszystkie szkoly ucza, zwlaszcza zagraniczne.
Stara nadzwyczajnie sobie chwalila. Jakims cudem nie musiala nawet zaliczac English 2, choc jej znajomosc angielskiego w tym czasie byla raczej problematyczna, ujmujac to najdelikatniej. Ale uczelnia uznala, ze ujdzie w tloku.
Taniej nie znaczy lepiej, Wodzu… Te ekstra pare lat w akademickich kregach, chocby nie najwyzszego lotu, na prawde robi roznice.
Ciesze sie, ze jest lepiej, Kocie. Troche mi jednak przykro, ze po ogloszeniu smiertelnego cisnienia na blogu, nie odezwales sie. A przeciez mysmy cie tutaj leczyli jak mogli, z dyplomem czy bez!
Kocie, kawa, mam nadzieję, bezkofeinowa 🙄
Witam Zwyczajna! Zgadzam sie z jej opinia o mlodziezy.
Mlodziez jest dzisiaj bardziej wizualna. Moje pokolenie potrafilo tylko czytac.
Kiedy patrzę na grupę dwudziestolatków usiłujących słuchać wykładu, bardzo się irytuję. Bo po kilkunastu minutach oni muszą się dobodźcować i sięgają po telefony. Ale potem myślę sobie, że oni się po porostu przystosowali do środowiska, które wymaga nie tyle ustosunkowania się do wydarzeń, czyli przemyślanej oceny, a raczej reagowania na bodźce. Oni więc reagują, a ja jestem dinozaurem i muszę wymrzeć.
17-letnia Brianna, corka Audrey, ktora dopiero za rok koncy szkole srednia, pisze dzis kolejny, trzeci juz z rzedu egazmin UNIWERSYTECKI, z ekonomii politycznej. Zaliczone ma juz dwa inne, ktorych nie bedzie musiala przerabiac na studiach. Jej „panstwowa” dobra szkola w Palm Beach stworzyla takie mozliwosci dla ambitnych uczniow. Prawie wszyscy na jej roku biora jakies dodatkowe kursy uniwersyteckie.
Podobnie mial jej brat Tevin, ktory wlasnie ukonczyl w ciagu czterech lat University of Miami, uzyskujac dwa dyplomy: z ekonomii politycznej i z filologii chinskiej. Przez nastepny rok chce pracowac zanim pojdzie dalej.
Brianna chce studiowac medycyne i zostac pediatra lub chirurgiem plastycznym. My ja namawiamy aby wybrala to drugie, bo chcemy miec plastyka w rodzinie i odpowiednie znizki….
I teraz dopiero kawa,
Sorry, Kroliczku. Nie odezwalem sie wczoraj, bo sie przestraszylem, ze mnie doszczetnie odwodnia i bede sflaczalym pomarszczonym Kotem. Wiec sie zacailem z kundlem. Moj nowy gury to Scott Pratt. Na kundlu zakupilem sobie 5 tomow w ofercie za 1.99 funtow szterlingow. Wlasnie skonczylem te piec tomow i siegnalem po nastepny.
Zdumiewajace, ze Autor sam swoje ksiazki wydaje, wlasnym sumptem. Wypial sie na znane wydawnictwa, good for him! I jest naprawde swietny.
Tu sa ksiazki Scotta Pratta. Zaczalem wczoraj Blood Money.
http://www.scottprattfiction.com/
Nie będę oryginalna i się zdziwię – kawa?
Na tym poprzestanę.
Cieszę się, że wszystko w porządku, Kocie.
Wybaczone, Kocie. Ale zeby mi to bylo ostatni raz! Strach ma wielkie oczy, ja wiem i rozumiem.
Witam Zwyczajną, wydajnie merdając 🙂 i na jakiś czas znikam, bo postanowiłem sprawdzić empirycznie, czy już się nadaję do wyprowadzania na spacery. 😎
Sróbowałem też przepracować traumę szpitalną, wrzucając nowy wpis poniekąd do niej nawiązujący, ale nie chciałbym brutalnie przerywać akademickiej dyskusji 😉 więc nie namawiam do gremialnego przenoszenia się. Kto chce, może sobie podreptać do nowego wpisu, a kto jeszcze chce się w akademickich sprawach wyjęzyczyć, może to spokojnie robić tutaj. 🙂
Spoko, Siodemeczko. Ja pije tylko jedna kawe dziennie, z paproszkow, jedna lyzeczka i jeden pakiecik truvii.
Mlodziez uzdolniona powinna isc innym trybem i nie marnowac czasu w szkole sredniej do 19-go roku zycia. Mendelejew mial pod gorke do szkoly (w Tobolsku, Syberia) a wymyslil tablice pierwiastkow jak mial 28 lat. A mlodziez nie-genialna potrzebuje przerwy co 15 minut w wykladzie. Ja zaliczam sie do mniej genialnej i zaczynam wiercic sie na niewygodnym krzesle po 15-tu minutach gledzenia.
Bry!
Na wykładzie trzeba wprowadzać różne bodźce, mniej się nudzą. Ja jestem wzrokowiec, wiem jaka to męka uważać słuchowo przez 1,5 godz.
Też nie bardzo rozumiem tego marudzenia na młodych. Oni są tacy jak i dawniej bywali!
Vesper! Czemu zaraz „muszę wymrzeć”, to brzmi pesymistycznie. Proponuję „przemijamy”, albo „zmiana jest naturą tego świata”, albo „pantarei” 😉 jak ktoś powiedział po kilku głębszych. Tadeusz, masz jakieś pomysły „na bodźce wzrokowe” dla leciwej Zwyczajnej?