Prorocy we własnym kraju
W znanej kawiarni „Prawi kontra Lewi“,
w zbożnej intencji pomocy ludowi,
nad czarną kawą siedział prorok Newim,
nad białą zasię prorok drugi, Ktowim.
Zagaił Ktowim: łatwo być prorokiem,
bo mój kandydat na pewno nie skrewi.
– Ja na to patrzę całkiem innym okiem,
mój będzie górą! – krzyknął na to Newim.
Eee – burknął Ktowim – z badań wszak wynika,
że ku mojemu lud się cały skłania.
Guzik wiesz o tym, czym jest polityka
– rzekł Newim – i masz fałszywe badania.
Sam jesteś głupi, rudy i fałszywy!
– zakrzyknął Ktowim tonem Piotra Skargi.
U ciebie żaden idiotyzm nie zdziwi!
– odwarknął Newim, wydymając wargi.
Księżyc już wzeszedł, psy, a także myszy,
usnęły sobie pod osłoną nocy,
nie bacząc na to, że w wyborczej ciszy
po głowach siwych piorą się prorocy.
Przyszłość z oddali spojrzała wymownie
na to zacięte, wściekłe naparzanie,
po czym olała wszelkie sondażownie
i nastąpiła – tak, jak miała w planie.
A lud, gdy mroki już rozjaśnił ranek,
mruknął pod nosem: o, niech to cholera,
bez tych proroków, krzyków, naparzanek,
ileż by można rozsądniej wybierać!
Zmazywać nie zmazuje, ale wyciąganie po wygranej elekcji grzechów sprzed niej jest jakieś takie… bezpłodne. Niczego już nie zmieni, a może być dla nowowybrańca wręcz usprawiedliwieniem – no proszę, jak ja mam pracować dla przyszłości, skoro stale szarpie się mnie o przeszłość.
Nie mówię, żeby minione grzechy uznać wskutek wygranej za niebyłe, ale po mojemu warto się raczej skoncentrować na tym, co elekt będzie robił teraz i to oceniać.
A’propos zmian, o których pisze Zwyczajna i Bobik. W państwie się zmienia, tylko media wciąż nagłaśniają zło i wałkują go setki razy w kółko, co sprawia, że obywatel nabiera przekonania, że w urzędach panuje marazm, bajzel, bezhołowie i nepotyzm, a urząd jest tylko po to, aby ludziom szkodzić i przeszkadzać. Prawidłowych działań, ludzkiego podejścia do petenta i dobra jest więcej, ale ono jest ciche, niemedialne i nie pcha się na afisz. Doświadczyłam tego na własnej skórze bardzo niedawno w ZUS-ie. Od kwietnia jestem szczęśliwą emerytką, przepracowawszy ok. 5 lat dłużej, niż by mi wiek pozwolił na normalne przejście na emeryturę. Załatwianie spraw zaczęłam od stycznia, chcąc w pierwotnej wersji rozpocząć emerytalne życie od lutego, ale miła pani w ZUS-ie uświadomiła mi, że to się nie opłaca, gdyż od marca wchodzą nowe przeliczniki emerytur. Poinformowała mnie również, że najlepiej złożyć wniosek o naliczenie emerytury w dniem 30 marca, a nie 31, gdyż w tej sytuacji ZUS naliczy mi emeryturę jeszcze za cały marzec, a w drugim przypadku dopiero od kwietnia. Pracowałam do końca marca, a na początku kwietnia otrzymałam emeryturę za kwiecień i marzec łącznie. Nie miałam pojęcia o takiej możliwości. Sama procedura naliczenia odbyła się szybko i decyzję otrzymałam w ciągu 10 dni. Wystarczyły mi dwie wizyty w ZUS-ie, żeby wszystko odbyło się na czas i prawidłowo. Mimo ogromu petentów ani razu nie czekałam w kolejce dłużej, niż 10 -15 minut, a to dzięki „numerkowej” obsłudze komputerowej i wielu stanowiskom pań urzędniczek, bardzo przyjaznych i życzliwych, podpowiadających i wyjaśniających spokojnie i rzeczowo wszystkie wątpliwości. Wygodne, miękkie kanapy na ogromnej hali pozwoliły ludziom spokojnie czekać i obserwować na ekranach monitorów kolejność załatwiania „numerków”. A stres miałam ogromny po naczytaniu się i nasłuchaniu o tym wrednym, nieczułym i zbiurokratyzowanym ZUS-ie. Na wysokość emerytury też nie narzekam, ale fakt, pracowałam długo i to zadziałało na moją korzyść. Wypłatę dostaję na konto terminowo, a nawet dzień lub dwa przed terminem. Nie wiem doprawdy, skąd się wzięły te horrorystyczne opowieści o ZUS-ie.
Suko,
mam bardzo podobne doświadczenia. Ze służbą zdrowia włącznie 😎
Cieszę się Jagodo 🙂 No właśnie… wszyscy narzekają i piszą tylko o ciemnych stronach aparatu państwowego i służby zdrowia, a może czasem warto coś pochwalić? 🙂
Służbę zdrowia też chętnie pochwalę, jak będę miał za co. 😎
Na razie, niestety, nie mam. Zła organizacja, olewanie pacjentów, nieuprzejmość, nieżyczliwość, nos dla tabakiery – z tym się głównie stykałem w państwowej służbie zdrowia. Może miałem pecha (bo słyszę od ludzi, że inaczej też bywa), ale tak czy owak te wszystkie przykre zjawiska istnieją, można się tylko spierać, w jakim wymiarze.
Największe kuriozum: ortopeda na piętrze bez windy, a wejście do budynku po wysokich schodkach, bez żadnej rampy czy podjazdu dla wózków. 😯
Może już było (doczytam wieczorem, bo znikam w ogródku), ale wrzucam:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,17990448,Nagonka_na_profesora_Miodka__Bo_skrytykowal_nauczanie.html#ixzz3bK0bAa4a?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Wrocław_gazeta
Miodek skrytykował nauczanie kościoła, dobrali się więc mu do skóry 🙁
Dziękuję wszystkim, za wyrazy solidarności wobec urzędów 🙂
Napewno mam już FOMO, oprócz maila sprawdzam w każdej przerwie co w Bobikowie. To drugie to nowy objaw…
„W Polsce, według danych pochodzących z systemu POL-on, działa obecnie 429 uczelni wyższych.
Według niemieckiego Ministerstwa Edukacji i Badań Naukowych, u naszych zachodnich sąsiadów znajduje się 415 instytucji zajmujących się wyższą edukacją. Znacząco od Polski różni się jednak stosunek liczby osób studiujących do nauczycieli akademickich. Na blisko 2,4 miliona studentów w 2012 roku przypadało około 337 tysięcy nauczycieli. W Polsce w 2009 roku na 1,9 miliona studentów przypadało 101 tysięcy nauczycieli.
– Obecnie na jednego nauczyciela akademickiego przypada chyba cztery razy więcej studentów niż przypadało 25 lat temu. Taka zmiana nie mogła nie spowodować obniżenia jakości nauczania.”
http://innpoland.pl/117487,w-polsce-dziala-429-uczelni-wyzszych-to-sytuacja-patologiczna-mowia-eksperci-i-nawoluja-do-konsolidacji
Mamy więcej uczelni i studentów niż ponad dwukrotnie liczebniejsze od nas Niemcy.
Po co komu tylu magistrów? W większości przypadków posiadaczy dyplomów, ale już niekoniecznie wiedzy. Masowa hodowla przyszłych bezrobotnych.
Ale nie ma propozycji zmiejszenia liczby studiujących i likwidacji uczelni.
Na wielu kierunkach studia nie służą i nigdy nie służyły do zdobycia zawodu, tylko poszerzaniu własnych horyzontów.
Czemu w społeczeństwie nie ma świadomości tej oczywistej prawdy?
„Wyższe” uczelnie to jest też sposób na odsunięcie w czasie wzrostu liczby bezrobotnych. Przechowując przez kilka lat prawie dwa miliony młodych ludzi opóźnia się ich wejście na rynek pracy, oszczędza koszty związane z tłumieniem niepokojów społecznych, no i skracając lata ich późniejszej pracy oszczędza na emeryturach.
Polska nie jest jedynym krajem produkującym nadmiar absolwentów mało potrzebnych kierunków. Jest to działanie krótkowzroczne, bo jednocześnie brak jest dobrze przygotowanych do pracy fachowców w zawodach technicznych.
W zasadzie jest prawdą, co piszesz, Markocie. Tylko zabrzmiało to tak, jakby było to zamierzone działanie państwa. A w to trudno mi uwierzyć.
Koszt dopłat budżetowych jest przecież ogromny – ok. 8000 zł na studenta.
Taniej chyba wyjdzie wypłacanie zasiłku dla bezrobotnych 😉
Oszczędności na emeryturach też nie ma z tego tytułu, bo studia wliczają się do stażu pracy.
Również ubolewam nas jakością kształcenia w tych wszystkich Wyższych Szkołach Obsługiwania Kserokopiarki, ale uważam, że jeśli młodzież po szkołach średnich miałaby nie robić nic, to lepiej jeśli pójdzie do szkoły, choćby kiepskiej. Czegoś tam się jednak nauczy, poszerzy kontakty, rozejrzy nieco przytomniej po rynku pracy.
A popularność szkół zawodowych podobno w Polsce rośnie.
Bry!
Uczelnie wyższe… hehe. To sprawa dość skomplikowana. Jednym z powodów takiej ilości uczelni i takiego przelicznika student/pracownik jest to, że pracownikom wyższych uczelni nie dopłacano. Wobec tego zakładali nowe wyższe uczelnie i pracowali na 2-3 etatach. Mieli lepiej niż na najlepszych uniwersytetach. Ale nie mieli czasu na robienie niczego innego (no, jeszcze umieją pozory). To się nazywa rabunkowa gospodarka zasobów ludzkich. Za pełnym przyzwoleniem wszystkich partii rządzących.
Ale ja tak moge długo 😉
A studia mogą służyć do wielu rzeczy. Np. umiejętność logicznego myślenia, krytycyzm, umiejętność dyskutowania, przedstawiania swoich racji, umiejętność uczenia się.
Wiedza (najczęściej nieco przestarzała) nie jest tu najważniejsza. Jest pretekstem do nabycia innych umiejętności.
Przypomniało mi się, że jak miałem kiedyś kurs angielskiego (uch, jak tego nie lubiłem…) była jedna znacząca różnica między ludźmi dorosłymi (księgowe, etc.), a bardzo młodymi ludźmi i pracownikami uczelni w dowolnym wieku. Ta druga grupa (łącznie) umiała się uczyć. Ta pierwsza nie.
Dzień dobry.
Koniec świata? :
http://wyborcza.pl/1,75477,18000470.html#MTstream
Taki kwiatek znalazłam:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/ci-ktorzy-sie-masturbuja-po-smierci-beda-mieli-rece-w-ciazy,546242.html
Zakładam, że i u nas wkrótce pojawi się podobny program w TVP. Nowy prezydent mianuje swoich ludzi do Rady Radiofonii i Telewizji, a wtedy droga ku oświeceniu stanie przed nami otworem.
Mar-Jo, czyżby już było wiadomo, gdzie odbędą się kolejne wielkie manewry rosyjskich wojsk oraz ubrani na zielono turyści? 🙄
Mar-Jo, jesteś pewna, że to nie prima aprilis?
Zmoro, sprawdziłam na rosyjskich stronach, nie prima aprilis.(Все кандидаты от «Единой России» проиграли выборы в Балтийске).
Vesper, szukają haka, żeby wybory unieważnić.
Wszystko przez Biedronkę 😈
https://www.youtube.com/watch?v=dUJyctyAqsI
Vesper,
nie wiem jak w Polsce, ale w wielu krajach lata studiów liczą się do emerytury (nie renty) tylko wtedy, gdy za te lata zostaną wpłacone odpowiednie sumy do funduszu emerytalnego. To jest wtedy tzw. wkupienie się. Normalnie, każdy pracujący wpłaca odpowiedni procent od zarobków na fundusz emerytalny, drugą część wpłaca pracodawca. Emerytura zależy od nagromadzonej sumy.
Traktowanie studiów jako przechowalni młodzieży to nie jest mój wymysł. Mówią o tym w Hiszpanii i we Włoszech, Grecji i innych krajach.
Bobiku, a są kawiarnie z waranem? Bo z paru osobami umówiłbym się na kawę i przyszedłbym troszkę spóźniony.
Czemu z waranem, a nie z aligatorem? Aligator też przyjemne zwierzątko. 😎
Dobry wieczór 🙂
I bardziej pojemne 🙄
Vesper na drogę do oświecenia długo czekać nie będzie musiała: 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,18001321,Zelnik___Rodza_sie_liczne_dzieciaki_z_tego_in_vitro_.html#Czolka3Img
Ja temu aktoru wierzę. Kto widział kiedykolwiek dziecko oraz probówkę, ten wie, że dziecka do probówki nie da się włożyć, a już na pewno całego 🙄
I dlatego są połamane 😛
Hmm, wydaje mi się, że probówki mogą mieć wymiary zupełnie porównywalne z naturalnym osprzętem… Ale pewnie ja się nie znam…
Ubolewamy nad poziomem debaty publicznej i słusznie, wypowiedź Zelnika jest argumentem zastępczym we wcale zasadniczym sporze. Ten spór to oczywiście kwestia od kiedy jest człowiek, spór toczy się na wielu piętrach, z których piętro z ciemnym ludem jest całkiem liczne i to do niego kierowane są argumenty zastępcze w rodzaju blizny dotykowej i chorych, połamanych dzieci.
Wiemy, gdzie jest jasny lud, do którego mają trafić żarty z próbówki, oczywiście jako argumenty zastępcze.
To gdzie są chętni do poważnej rozmowy na ten temat?
Jedni nie chcą i drudzy nie chcą, nie ma komu porozmawiać…
Z guźcem poproszę. Kawiarnię z guźcem. Dlaczego mam być wyalienowany?
A tutaj jeśli ktoś chce, to może się pobawić porównując struktury społeczne w wielu krajach. Pouczającej zabawy 🙂
http://www.iwkoeln.de/__extendedmedia_resources/176927/index.html
Bardzo wymowne polskie wyniki 😈
zmoro, bardzo ciekawe
Dywagujący: Brykam, fikam i raduję się niezmiernie! Załapałam się na „last minute” i lecę do Gruzji na 10 dni już za dwa dni 🙂 Jest szansa, że zapomnę na chwilę o smutkach i kłopotach. Nie byłam jeszcze w tym kraju.
Cisza w Bobikowie, wszyscy znużeni pisaniem? Dobranoc Koszyczku
Na podniesienie ciśnienia.
Ja rzeczywiście jakiś dziś jestem znużony i to przez cały dzień. Zwalam na pogodę, bo na nią zwalić najłatwiej. 😉
Dywagujący Ryś ma brykanie-fikanie utrudnione, bo Prusak nie wypuścił go ze szpitala na stałe, dał mu tylko krótki „urlop”, a teraz wezwał znowu na dalszą kurację. 🙁 Tak że będziemy musieli trochę pobrykać w Rysia imieniu – może być w Gruzji, czemu nie – a kciuki przy tym pilnie trzymać ❗
Kawiarnia z guźcem? Wchodzę w to bez zastanowienia! 😆
Wyobrażam sobie, że pogłaskanie przy kawie guźca musi dobrze robić na stres, nadciśnienie, zadyszkę, nerwicę, przeziębienie, a nawet na FOMO. 😀
Polskie uczelnie opłacają składki ZUS i zdrowotne za studentów do ukończenia 26 roku życia.
Wiem, bo moja synowa kończyła drugi fakultet i prowadziła w tym czasie zajęcia językowe. Wynagrodzenia otrzymywane z tego tytułu były wolne od obiążeń ZUS, bo płaciła uczelnia, w której studiowała.
Siódemeczko
To chyba jakoś inaczej wygląda. Mój syn po powrocie ze studiów w Londynie podjął w kraju drugi kierunek. Do ukończenia 25 roku życia ubezpieczenie płaciłem ja od samego początku (czyli od dnia urodzenia). Potem musiałem do swojego pracodawcy wystąpić o przedłużenie opłacania składek aż do ukończenia przez niego 26 roku życia. Dopiero po tym terminie sam musiał z uczelnią załatwiać sprawę ubezpieczenia.
Starczy nocnego markowania. Rano trzeba wstać. Miałem w piątek jechać do Wrocławia na jubileusz 70-lecia tamtejszego Wydziału Medycyny Weterynaryjnej. I nici z wyjazdu. Obejdę się smakiem. Powody bardzo przyziemne, można rzec egzystencjalne.
Moja synowa nie miała rodziców (zginęli w katastrofie) i nie była jeszcze formalną małżonką syna, wiec płaciła za nią uczelnia.
Ty płaciłeś ubezpieczenie za siebie, a z tego tytułu miał prawo korzystać z ubezpieczenia również Twój syn, ale chyba tylko zdrowotnego.
Sprawdziłam teraz w ZUS-ie czas studiów jest czasem zaliczanym do stażu pracy, ale nie jest okresem składkowym, czyli wpływa na wyliczenie emerytury, ale nie wchodzi do podstawy naliczenia.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18001815,Duda_rozwaza_pomnik_smolenski_przed_palacem__A_Ziobro.html#Czolka3Img
Mam nadzieję, ze stosowne urzędy i władze nie wyrażą na to zgody.
Niech sobie stawia w swoim ogródku.
Pałac i Krakowskie Przedmieście, to nie jest prywatny folwark pana Dudy.
Jako niewarszawiak podchodzę do sprawy bez sentymentów. 😉 W obecnej sytuacji pol-społ jedyną chyba szansą, żeby PiS nie ugrał zbyt wiele w jesiennych wyborach, jest szerokie otwarcie drzwi dla IV RP. Im szersze, tym większe prawdopodobieństwo, że jedni sobie przypomną, czym ten twór pachnie, a inni powąchają i posmakują po raz pierwszy. Więc proszę bardzo, niech nowy prezydent wraz ze swym zapleczem wspiera Zelnika, Rydzyka, wybuchy, pomniki, brednie i modły o deszcz, jeśli taki właśnie ma pomysł na prezydenturę. Niech to wszystko wspiera szybko i wydajnie, nawet przed oficjalnym objęciem urzędu, tak żeby już za miesiąc-dwa wyborcy zadali sobie pytanie: o kurtyzana, czy myśmy naprawdę na to właśnie głosowali? 👿 Może wtedy w październikowym głosowaniu trzy razy się zastanowią, zanim oddadzą głos na premierostwo Prezesa.
Bobik, ale co obchodzi wieś*, jak będzie wyglądała Warszawa.
*większość wyborców pochodziła ze wsi.
Prawdopodobnie niewiele obchodzi. Ale może obejść np. to, że prezydent obiecywał „pochylenie się nad codziennymi bolączkami Polaków”, a zamiast tego zajmuje się pomnikiem. A innych wyborców może przejąć dreszcz na dźwięk słowa „specustawa”. A jeszcze inni już nie mogą o wybuchach, bo miało być o tym, jak powstrzymać emigrację młodzieży. I tak kolejne grupy mogą się przekonywać, że nie to wybierały, co dostały.
Myślę, że jest dużo ważniejszych spraw niż Pomnik dla Ofiar Zamachu Smoleńskiego. W narodzie jest gwałtowny niedostatek pomników JPII. Trzeba dofinansowania dla Świątyni Opatrzności. Brakuje gotówkowości oraz sypkości w UKSW i w Wyższej Szkole Prawdziwie Chrześcijańskiej Kultury Społecznej i Medialnej oraz Episkopalnej. Ostatnim tchem jedzie Wyższa Szkoła Pedagogiki i Administracji w Poznaniu z filią w Obornikach Górnych i Dolnych. I paru arcybiskupów wydaje już ostatnie oszczędności. Więc rzeczony pomnik może poczekać. Do grudnia. Polacy dostaną go pod choinkę.
Choinka, choinka, choineczka.
Oj, dana dana, zdrowa oraz narodowa
Choineczka.
Bobiku, a ja mam pytanie dotyczace ostatnich wyborow, ale z troche innej beczki. Co mianowicie myslisz o roli mediow podczas kampanii? Wydaje mi sie, ze mainstreamowe, tradycyjne media sa jednak dosc mocno zaskoczone wynikiem, i teraz dopiero zastanawiaja sie, jak doszlo do wygranej Dudy – co by oznaczalo, ze same nie byly do konca zorientowane w nastrojach spolecznych (plytsze poparcie dla Platformy, niz sie tego spodziewaly). So, what gives? Czyzby media zajely sie zanadto swoja rola opiniotworcza a za malo informowaniem o sytuacji przeroznych grup i nastrojach posrod nich panujacych (szczegolnie posrod najmlodszych wyborcow)? Jakie jest Twoje zdanie o roli polskiej „czwartej wladzy”?
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry Moniko . Miło Cię znów czytać 🙂
Trzymanie za Rysia, niech jak najszybciej bryknie Prusakom na balkon
Bobik, masz rację (1:12) 🙂
http://polska.newsweek.pl/antoni-macierewicz-sie-odnalazl-chce-sledztwa-w-sprawie-carcali,artykuly,363916,1.html
Chrystusy na straży krajobrazu polskiego 😯
… i zawierzeń c.d. 😯
http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3878963,czlonkowie-komisji-wyborczej-w-krasniku-policzyli-glosy-napili-sie-wina-i-odmowili-rozaniec,id,t.html
Dzień dobry 🙂
Irku, od dzisiaj podczas serwowania kawy uważaj, żeby nie potknąć się o Guźca. 😀
Gdy chcesz spędzić czas bosko, to bynajmniej nie z Toscą
spędzaj go, nie wśród gór, nie w zamtuzie,
lecz w kawowym przybytku, gdzie w luksusie i zbytku
na fotelach rozwala się Guziec.
Minę ma jak sto pociech, bo wytarzał się w błocie,
(guźców błoto i szlam nie odstrasza)
a gdy wpadniesz na kawę, da pogłaskać się nawet
i nie wierzgnie jak szkapa nienasza.
Cóż po gęślach i dzwonkach, kiedy Guziec zachrząka,
a ten chrząk to na duszę sto plastrów!
Co tam drzewka i kwiatki, furda niskie podatki,
Guziec szybciej poprawi ci nastrój.
Jego czar nieuchwytny, szarm parzystokopytny,
sprawia żeś zawsze rad i na luzie,
więc miast ginąć za sprawę, lepiej wpadnij na kawę
do kawiarni, gdzie czai się Guziec.
Prawie jak wyprawa na żmirłacza 😀 Ładnie!
Cóż po gęślach i dzwonkach, kiedy Guziec zachrząka,
Cóż po dudach i dzwonkach, kiedy Guziec zachrząka?
Przyjemnie Cię znowu widzieć, Moniko. 🙂
Na temat czwartej władzy to już tyleśmy tu warczeli, że czasem nie zaczynam po raz kolejny, bo mi się wydaje, że to temat przerobiony do spodu. 😉 Ale fakt, że tzw. media mainstreamowe dopiero teraz rzuciły się do wnikliwego analizowania tego, co się stało i czasem nawet są to analizy całkiem przytomne, tyle że mocno spóźnione (no, chyba że będą mieć jakieś znaczenie dla wyborów parlamentarnych). Wcześniejszego wyczucia trendów i nastrojów nie było (en masse, bo pojedyncze przypadki mogły się zdarzyć), co wskazuje, że czwarta władza też się wyalienowała i zaczęła swoje wyobrażenia brać za rzeczywistość. A wyalienowana władza z natury rzeczy na znaczeniu traci, bo różne rzeczy zaczynają się dziać ponad jej głową.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że dziennikarze połapali się w sytuacji znacznie szybciej niż władze Platformy, których nadal trwająca ślepota jest zdumiewająca, a dystansowanie się od Komorowskiego i jego przegranej bardzo brzydkie. Gdyby PO-wcy chociaż teraz poczytali sobie (i zrozumieli) te spóźnione analizy, może jeszcze byłby czas puknąć się w głowę i wykonać jakieś sensowne ruchy. Ale raczej to czarno widzę, bo aktualnie dostęp do głowopukawek wydaje się w PO być nader ograniczony. 🙄
Spacer ogrodowy po kawie. Do kawy smutny Michalski w Krytyce Politycznej.
„Wife of Bath”, z pierwszego („jurajskiego”) okresu hodowlanego Austina.
Ja też czarno widzę, ale w szerszym wymiarze.
Co się dzieje na świecie? http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145318,17993288,Polowanie_na_lewakow_z_Dortmundu.html#TRwknd
A może ręczniczek z z kawowym guźcem 🙄
Dzień dobry 🙂
Irku, trzy razy TAK! 😆 😆 😆
Zgłaszam swój akces do Fanklubu Guźca! 😎
Siódemeczko,
moim zdaniem mamy do czynienia, w globalnym wymiarze, ze starciem, które znakomicie opisał J. Barber w książce „Dzihad kontra McŚwiat”.
J.Barber był doradcą J.Cartera. Po 11 września napisał list otwarty do prezydenta Busha, w którym proponuje namysł nad współodpowiedzialnością USA za zamachy terrorystyczne.
Bush i jego jastrzębie wybrali wojnę 🙁
W tej chwili nagłośniono wyjątkowo paskudną korupcję, trwającą prawie ćwierć wieku. Sponsorzy twierdzą, że nie mieli o tym zielonego pojęcia. Trudno mi w to uwierzyć:
http://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna,korupcja-w-fifa,artykul,572698,1,279.html
Kryzys światowy jest dziełem amerykańskich banków. Bankierzy mają się dobrze. Ponadnarodowe banki i korporacje straciły wszelkie poczucie przyzwoitości. Bezrobocie wśród młodych ludzi jest horrendalnie wysokie. Nędza trzeciego świata straszna.
Jeżeli nie nauczymy się solidarności i nie zaczniemy jej praktykować od zaraz, to źle to się skończy dla wszystkich.
Solidarności międzypokoleniowej, międzynarodowej.
Czy jest koniak w poczekalni?
Azaliż ja nie mógłbym mieć takich pięknych azalii jak Babilas i w takim wyborze? 🙁
Odpowiedź jest krótka i jasna: nie mógłbym, bo nie mam takiego ogrodometrażu. 🙄
Koniak w poczekalni jeszcze powinien być, bo ostatnio Łotr Agi tam nie przetrzymywał. 😉
Powinien być w lodówce, Jagodo.
KIedy sobie myślę o demokracji przedstawicielskiej we współczesnym świecie, to marzy mi się wyedukowane (w miarę przynajmniej) społeczeństwo, którego członkowie, poprzez wirtualną łączność, sami bywają parlamentarzystami w pewnych sprawach. Rodzaj demokracji bezpośredniej, bez chodzenia do lokali wyborczych, wrzucania kartek, liczenia tych kartek jak za króla Ćwieczka. To by się dało zrobić.
W lodówce jest Absolut.
Koniak na etażerce, za Kapitałem.
A kto go tam schował? 👿
… albo w biblioteczce
Vesper,
może Karol May?
Może. W końcu za coś w więzieniu siedział, może za chowanie za Kapitałem 😈
Czasem mi się wydaje, że z tą solidarnością niezbędna jest na początek metoda Mojżesza, czyli 40 lat łażenia po pustyni. 🙄 Bo dopóki nie przeminie pokolenie, pamiętające komunistyczny „eksperyment”, wszelkie pomysły choćby z lekka lewicowe będą wywoływać lęk, że oto powtórka z komuny się szykuje i powodować rozpaczliwe próby obrony status quo.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Absolut za Kapitałem ukrył niejaki Marx, z zawodu kardynał, albo któryś z jego kumpli. 🙄
Jest jeszcze przekaz międzypokoleniowy. W naszym społeczeństwie treść tego przekazu nastawia bardzo negatywnie do ideologii lewicowych. Możemy potrzebować więcej czasu niż inni, by siłę tego przekazu zatracić.
zamiast chodzić po własnej pustyni zapomnienia (a pustyni u nas brak) wyślijmy innych na spacer przypomnienia po prawicowych gajach oliwnych i mandarynkowych. choćby do hiszpanii, za przewodnika mógłby robić jakiś frankowicz 😈
Jak to brak? Pamiętam, że była Pustynia Błędowska, a pewnie i Wypaczeniowska by się znalazła. 😎
Koniak w poczekalni zawsze jest, odpowiedzialnie o to dbam. Nawet, kiedy śpię – a śpię już od tygodnia. 🙄
Ago, nie przejmuj się, tydzień spać to jeszcze nic. Ja kiedyś widziałem, jak ktoś wołowymi literami zawiadamiał „110 LAT SPOŁEM”. 😈
Foma ich nie uwzględnił bo były zalesione, ale od niedawna są zapustyniane, więc będą jak nowe 😉
Tych ktosi to było całe mrowie 😉
Można jeszcze sprawdzić schowek w fortepianie
Nie strasz, Bobiku! Ja już po tygodniu mam dość.
Cala przyjemnosc po mojej stronie, Bobiku. 🙂 I jak widzisz, jednak udalo mi sie pokonac Twoj nowy software starymi metodami (nie musialam uzywac nawet Twoich wskazowek telefonicznych). 😀
To ja jeszcze zapytam, dlaczego prasa sie wyalienowala? Wiem, wiem, tu pelno lewakow, ktorzy maja te cala alienacje w malym palcu, ale tak w ogole to ciekawy temat. Niekoniecznie do warczenia – nie kazdy jest w koncu Psem, sa na swiecie i inne gatunki. Raczej do rozlozenia na czynniki pierwsze, zapozyczajac tu od matematykow. 😉
I co myslisz o roli mediow spolecznosciowych, w tym blogow – nie tylko z punktu widzenia praktyka, ale tez czytelnika? 😉
Jagodo, wybacz drobną poprawkę: Benjamin R. Barber.
Andsolu, zawstydzam się z pogodną pokorą 😳 😉
Ago, na Tobie, jak na Zawiszy 😆
Właściwie to bardzo dobry pomysł żeby Absolut trzymać w lodówce. Najlepiej niech każdy trzyma swojego Absoluta we własnej lodówce, na własny użytek. Uwentualnie (nie poprawiać), niech się nim dzieli z członkami własnej sekty 👿
A, i jeszcze chcialam Ci podrzucic, Bobiku, cos bardzo w bobiczym stylu – „The Tweet of God” na Broadway’u. Chyba sie na to z rodzina wybierzemy (choc bilety wykupione spory czas naprzod). 🙂
http://hereandnow.wbur.org/2015/05/27/an-act-of-god-broadway
Specjalnie dla Liska – mapy poglądowe i nieco wyjaśnień 🙂 .
http://polska.newsweek.pl/wybory-prezydenckie-2015-wyniki-i-frekwencja-na-mapie,artykuly,363932,1.html
Vesper, dokladnie taki rodzaj demokracji bezposredniej probowano u nas cztery lata temu; ruch (glownie) mlodych protestujacych przeciwko ciaglemu podwyzszaniu sie kosztow utrzymania i mieszkan stworzyl obozy namiotow w centrum miast, w ktorych protestujacy mieszkali kilka miesiecy (czasem z malymi dziecmi), organizujac co wieczor debaty na tematy spoleczne i mozliwoscie ekonomicznych rozwiazan. Poniewaz wiekszosc skladala sie z mlodej klasy sredniej, wszystkie obozy w calym kraju mialy ze soba stala lacznosc internetowa, byly fora na ktorych przedstawiano pomysly uczestnikow i zaproszonych specjalistow na ktorych wszyscy, takze nie mieszkajacy w oboaz, byli proszeni o zabieranie glosu, inni odpowiadali, wspolnie uczyli sie, bylo to ogromne brain storming. Haslem bylo social justice, byli tam i bezdomni ktorzy oprocz namiotow nie mieli nic innego, obok mlodych par z wyzszym wyksztalceniem, zatrudnionych w hitech’u . Aktywnie bralo udzial kilkaset tysiecy osob. Pod ich naciskiem utworzono komisje ktora miala zaproponowac jakies rozwiazania. Niestety, zdolano ich w koncu zasuszyc i podzielic.
O, wielkie dzieki, Zmoro 🙂
Lisku, to wielka szkoda, że taki koniec spotkał tę ideę w praktyce. W moim odczuciu takie obywatelskie think tanki, komisje eksperckie i głosowania nad projektami regulacji prawnych, to jest przyszłość demokracji.
Dlaczego mainstreamowa prasa się wyalienowała? Mogła np. dlatego, że jest mainstreamowa 😉 tzn. eliminuje z pola widzenia wszelkie obrazy rzeczywistości, które jej się zdają zbyt ekstremalne. Albo wskutek nadmiernej identyfikacji z obozem rządzącym i przyjęcia jego perspektywy (z arogancją włącznie). Mogły też odegrać rolę przyczyny generacyjne, jak również kwestia słuchu społecznego – niekoniecznie jest to cecha we wszystkich mediach premiowana. Lub wszystkie te czynniki razem plus jeszcze inne, których w tej chwili nie wymyśliłem, ale może Szanowna Frekwencja coś dorzuci. 🙂
Pan B. (ten z Broadwayu), który chciał być śmieszny – tak, to mogłaby być moja idea. 😆
Tworzenie miasteczka namiotowego dla każdej debaty obywatelskiej mogłoby być na dłuższą metę trochę uciążliwe. 😉 Ale całkiem do pomyślenia jest prowadzenie takich debat w necie (również na blogach), a potem netowe głosowanie. Tylko musiałoby to być bardzo dobrze zabezpieczone technicznie, żeby się nie zaczynały zaraz oskarżenia, że wszystko sfałszowane. 🙄
Mainstreamowe media bardzo nie chcą być posądzone o lewactwo. Lewactwo jest bardzo niemodne. W Polsce trzeba być społecznym darwinistą, żeby być trendy. Wszelkie wzmianki o nierównościach, sprawiedliwości społecznej, plasują wzmiankującego w towarzystwie Marksa, Lenina, Gomułki i Millera, a to nie jest kompania, z którą ktoś dbający o wizerunek chciałby się pokazać na ściance.
Ja z Millerem nie chciałbym być ani na ściance, ani pod ścianką, ale jakąś tam odmianę lewactwa usiłuję lansować. 😉
Niestety, na razie mam dość niewielką efektywność. 🙁 Pewnie przez mój kundlizm. Gdybym był rasowym seterem, łatwiej by mi było tworzyć trendy. 👿
A co by to było, gdybyś był seterem z modnym sweterem. A tak, pozostaje Petru, ale on nie nosi swetru.
Jeszcze jeden niekonwencjonalny ksiądz – i jakie ładne określenie wymyślił 🙂
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145318,17992845,Pieniadze_sa_dobre.html#BoxGWImg
A tu przeciwwaga 🙂 🙂
http://demotywatory.pl/4384488/Nie-lekajcie-sie-pogromca-szatana-przybywa-na-ratunek
Brawo władze Poznania 🙂
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3880251,komitet-rezygnuje-z-ustawienia-figury-chrystusa-na-placu-mickiewicza,id,t.html
Koncert patriotyczny, zastanawiam sie jak to ma wygladac (czy raczej brzmiec).
Jakkolwiek by nie wyglądał, to się skończy w określnym czasie 😉
Figury nie dałoby się wyekspediować z placu w tak krótkim czasie 👿
Czytam ten wywiad, co go Zmora (19:45) zalinkowała i nie mogę uwierzyć, że to jest na serio, że to nie jest jakiś happening czy prowokacja. Zero empatii, powtarzanie jakichś neoliberalnych bredni („dlaczego ten, co jest na dole, nie został prezesem?”), ego rozmiaru dobrze odżywionego dinozaura, pycha i próżność. Ktoś, kto żyje z darowizn od Państwa (Fundusz Kościelny) i od owieczek, nie powinien udzielać tym owieczkom pouczeń ekonomicznych tonem sytej wyższości.
Co do drugiego linku Zmory (19:54), „pogromca szatana” zdążył już umrzeć, jakoś pod koniec zeszłego roku. Kazimierz Świtoń miał piękną biografię opozycyjną w latach 70 i 80 ubiegłego wieku, zostanie niestety zapamiętany z działań wynikających z nasilającej się w ostatnim ćwierćwieczu choroby psychicznej (krzyże na oświęcimskim żwirowisku, awantury pod Pałacem Prezydenckim, publikowanie list Zydów).
To jest po prostu niebywały skandal, żeby bzdurzyć coś o względach bezpieczeństwa w przypadku 5-metrowej, metalowej figury (plus 2m cokołu). Boga trzeba w sercu nie mieć, albo być jakimś sfiksowanym Prusakiem, co za bezpieczeństwo matkę własną sprzeda. 👿
Wiadomo, że jak Pan B. dopuści, to i z kija wypuści, tzn. zabije nawet przewracającym się krasnalem ogrodowym. A jak Pan B. nie zechce dopuścić, to i przywalenie Świebodzińskim krzywdy najmniejszej nikomu nie zrobi. I to jest wszystko, co w kwestii bezpieczeństwa należy brać pod uwagę, a nie zasłaniać się nim, żeby rzucać kłody pod nogi. 👿
Ale nic to. Jeszcze tylko do października i skończy się to traktowanie Chrystusów jakby były normalnymi, metalowymi, potrafiącymi utrupić figurami! 👿 👿 👿
W Wielkiej Polszcze duch Prusactwa wciąż żywy 😉
Przeczytałam rozmowę z księdzem, zalinkowaną przez Zmorę, i mną zatrzęsło. Ale skoro Babilas już wszystko wyraził, to nie muszę już strzępić klawiatury.
Jak już jest taki trend, żeby nie strzępić klawiatury na księdza-neiliberała, to i ja się powstrzymam. 🙂 No, prawie – jednak bym chętnie temu neoliberałowi zdał pytanie, jak on sobie detalicznie wyobraża takie społeczeństwo, w którym wszyscy są prezesami? Bo w jego wizji najwyraźniej niezostanie prezesem jest tylko jakimś niedopatrzeniem, bądź przejawem lenistwa, ale jak tylko ktoś chce mieć lepiej, to może i powinien się wziąć w garść i tym prezesem zostać. A ja sobie na to wyobrażam, że wszyscy chcą mieć lepiej, więc w euforii przyjmują znakomitą radę, wkładają wysiłek i prezesami zostają, jak jeden mąż i jedna żona. I wszystkim jest dobrze, tylko kto na to pracuje? 😎
Zgadzam się z Bobikiem. Niech postawią. Z biciem. http://ako.poznan.pl/6075/#more-6075
Bicie koniecznie. Bez bicia to najwyżej ja się mogę do czegoś przyznać, ale komu by na takim evencie zależało. 😈
A czy ten ksiądz jest prezesem?
Bo to ma chyba tak wyglądać: jest ci źle, to zostań prezesem, a jak nie chce ci się zostać prezesem, to przestań narzekać. I to jest bardzo dobra, neoliberalna recepta na narzekanie. Zostań prezesem, albo morda w kubeł, pariasie 👿 Ślicznie, nawet jak na świeckiego, a co dopiero osobę duchowną.
Nie czytałam, co ten ksiądz mówi, ale on prowadzi wielką akcję „Szlachetnej paczki” w całej Polsce.
http://www.szlachetnapaczka.pl/
To jest neoliberał?
Ojej, dobry dzień i wieczór, Moniko 🙂
Siódemeczko, to jednak przeczytaj, co on mówi. 🙄
I jak mówi
To już jutro, bo zamykają mi się oczy.
Dobranoc.
Siódemko (23:35), neoliberał do porzygu. Nawet jak na obecne standardy kleru katolickiego, ten jest szczególnie obleśny.
Nie umiem wrzucić Tochmana z dzisiejszego DF. Bardzo nami zatrzęsło. Wydawało nam się, naiwnie, że siostra Chmielewska jest przeciwna jakiejkolwiek segregacji.
Przeczytałam program obchodów otwarcia wystawy Wdzięczni za Niepodległość i coś mnie, jako chrześcijankę, bardzo w tym uderzyło – to jest pogański festyn. Przewiduje się uroczyste witanie figury, bicie w dzwony z okazji postawienia figury i nabożeństwo powitania (przepraszam, Powitania) figury. Ja wiem, że to nie pierwszy raz, że są cudowne obrazy, cudowne figury i inne podobne dziwa, ale to nawet nie jest figura słynąca z cudów. To jest zwykła, niedawno ulepiona figura, która niczym się nie zasłużyła. To się nie tłumaczy, nawet przy założeniu, że posługujemy się wyłącznie logiką obowiązującą wewnątrz Kościoła.
Tochman jest tu, ale nie gwarantuję, że maszyna każdego wpuści bez opowieści o wyczerpaniu limitu: 🙄
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145318,17990569,Ty_pozyjesz__TOCHMAN_.html
Vesper, bo to tylko totem.
Jeśli maszyna będzie coś klepać o wyczerpaniu limitu, należy poszukać przez googla, ale uruchomionego w innej przeglądarce.
Nie umiem, Vesper 😳
Mnie uderzyło to, że ksiądz S. jest tak bardzo zadowolony z siebie. Żywię głęboką nieufność wobec ludzi bardzo zadowolonych z siebie.
Nie wiem, Vesper, czy przypadkiem nie urażasz pogańskich uczuć religijnych. 🙄 Przecież poganie oddają cześć różnym obiektom nieożywionym wtedy, kiedy tkwi w nich Moc (i dlatego, że tkwi). Figura, która nie zdążyła jeszcze niczym się zasłużyć, ani w inny sposób nabrać Mocy, na obiekt pogańskiego kultu się nie nadaje. Sorry, ale ten poznański wist to już chrześcijanie muszą wziąć na własny rachunek. 😎
Jeśli na co dzień używasz przeglądarki, powiedzmy, Chrome, i kiedy jej używasz, maszyna mówi o wyczerpaniu limitu, szukasz przez, dajmy na to, IE.
Jeśli ksiądz S nie będzie zadowolony z siebie, to kto będzie z niego zadowolony? 😈
Przynajmniej jest wierny swoim neoliberalnym wartościom i stara się sobie zapewnić to, czego potrzebuje 🙄
Może to jest obrzęd tchnięcia mocy w figurę?
Nie wykluczam, ale i nie potwierdzam. Pogadamy po pierwszym cudownym uzdrowieniu. 😈
Najpierw odbędzie się cudowne postawienie 🙄
Zmiatam do spanka, dobranoc 🙂
Cud to raczej to, że postawiły się władze miejskie. 😎
Postawienie się to na razie incydentalny akt odwagi. Cud będzie, jak ustoją. Od biedy będzie można ten cud przypisać figurze.
Skoro wśród się powstrzymanych jest vesper i Bobik to może drużyna powstrzymania jest już dostatecznie silna i ja mogę wejść do tej drugiej? Bo jak na moje psychiczne potrzeby, to Babilas potraktował tego teoretyka ekonomii niesłychanie łagodnie.
Oczywiście nie ma żadnych barier przed księżmi, by się o ekonomii wypowiadali. Jeśli się na tym znają i jako znający się na ekonomii a nie jako księża. A skoro już tak ważne jest dla niego podkreślanie, że jest i księdzem i przedsiębiorcą, to zauważę, że dwuzdaniowa wymiana opinii na temat umów śmieciowych
To jest w porządku?
– Wydaje mi się, że tak
dla księdza jest flirtem z grzechem, a dla przedsiębiorcy z przekrętem.
Zdanie
To znaczy ja rozumiem, że każda sytuacja może być wykorzystana i nadużywana, ale uważam, że im bardziej elastyczne są formy zatrudniania, tym lepiej
jest otwartą zachętą do gry z prawem w bambuko.
Gdy ze swojej niechęci do pomagania biednemu czyni teorię, jego sprawa i biednych, których bieda sytuuje blisko niego. Ale gdy wygłasza takie androny
Tymczasem u nas z reguły jest tak, że jak ktoś wygląda na biednego, to nam się uruchamiają mechanizmy współczucia – chore dziecko, żebrak na ulicy, dziecko w domu dziecka, i jak to się pojawia, to reagujemy, chcemy być pomocni. To jest taki polski stereotyp współczucia
to człowiek nie wie czy to zachęta do psychopatycznych zachowań (być pomocny dla wyglądających na pomocy potrzebujących – no rzeczywiście, w dobrych mafiach nikt się nie przejmuje takimi pierdołami) czy po prostu testuje swoich przełożonych jak daleko może się posunąć kpiąc z cnót powszechnie uważanych za chrześcijańskie.
W sumie: niby znam ten kraj, ale jego fauna – immer wieder, immer wieder – potrafi wprawić mnie w osłupienie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzien dobry 🙂
… herbata
Ja jeszcze, AndSolu, w czasie kawo – herbacianym, zadumam się nad potęgą zaklęć językowych. Otóż wystarczy nazwać organizację założoną przez siebie, „Szlachetną”, aby cieszyć się w odbiorze społecznym (niewymagającym głębszych dociekań) opinią człowieka cnotliwego, zacnego i nieskazitelnego. W sumie prosty trik, zastosowany, między innymi, przez jedną z partii politycznych w Polsce, ale zawsze skuteczny.
Dzień dobry 🙂
Zastawa kawoherbaciana dziś tak wykwintna, że aż się boję merdnąć ogonem, żeby szkód nie narobić. 😉
Widzę, że ksiądz-biznesmen nie całkiem został tu zrozumiany. 👿 Słusznie zganił on mechanizmy współczucia, uruchamiające się na widok kogoś, kto wygląda na biednego. Współczucie powinno uruchamiać się na widok bogatych, bo to im jest najgorzej. Pomyślcie tylko, ile mają do stracenia… 😯
Dzień dobry. Bobik kombinuje w dobrym kierunku, ale to chyba jeszcze nie jest to, o co chodzi. Bo chodzi o to, że współczucie i chęć pomocy oparte są na jakichś własnych odruchach lub nie daj Boże wiedzy o skutecznym pomaganiu, a powinny się opierać na posłuszeństwie wobec autorytetu. Autorytet powie kto zasługuje na współczucie i zasłużył na pomoc. To jest spójne z wypowiedzią siostry Chmielewskiej. Zaawansowana inżynieria społeczna.
Bo oni przyzwyczaili się rozdawać karty. I coraz są w tym mocniejsi. Co widać w szkołach i po wyniku wyborów.
Źle będzie z tym krajem.
Ale dzień dobry. Dobry, bo słoneczko świeci.
Przyjęcie świecenia jako kryterium dobrości jest dosyć ryzykowne. U mnie dziś akurat nie świeci. 😉
„Dzien dobry” jest zyczeniem, nie stwierdzeniem 🙂
Bobiku, kryterium, nie wylaczne 😉 Np gdy nie swieci, mozna zyczyc dobrej nocy 😆
Dobrej nocy można życzyć i wtedy, gdy świeci, zgodnie z zasadą „nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. 😈
Śmichy śmichami, ale ludziom można wmówić niemal wszystko, zwłaszcza w ramach „polityki historycznej”. Jak tej pani radnej z Gdańska, której ktoś (ona sama? siła wyższa? IPN i S-ka?) wcisnął taką wizję niedawnej historii:
Tadeusz Mazowiecki jest kontrowersyjną postacią. W sposób niewybredny wypowiadał się o rządzie londyńskim, atakował więźniów politycznych, włączał się w kampanię nienawiści. Nasze pokolenie pamięta, jak za jego rządów tekę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych objął Czesław Kiszczak, palone były wówczas akta, wysyłano oddziały ZOMO przeciwko młodym ludziom, którzy bronili historii. Polityk zawsze będzie budził kontrowersje. Apeluję, żeby nie przyjmować Tadeusza Mazowieckiego jako patrona szkoły.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,18004725,Gdanska_radna_PiS___Tadeusz_Mazowiecki_wlaczal_sie.html#ixzz3bWWayUcl
Ta pani chyba naprawdę uwierzyła, że właśnie tak to wszystko wyglądało i taką „prawdę” sprzeda swoim uczniom. A nie każdy z nich potem trafi na odtrutkę. 🙄
Odbywa się straszny zupełnie proceder zakłamywania najnowszej historii Polski 🙁 Przebierańcy udają bohaterów, a prawdziwi bohaterowie są odsądzani od czci. A wszystko to ma swoje źródło w pewnej rozgłośni w Toruniu. Choć przyznać trzeba, że społeczeństwo mamy bardzo podatne na tę manipulację.
To co pani radna sprzeda swoim uczniom, to już za chwilę, Bobiku, nie będzie miało większego znaczenia. Wczoraj w samochodzie słuchałem radia i podsłyszałem takie oto wywiady z młodzieżą szkolną (zaopatrzyłem własnym komentarzem w nawiasach kwadratowych):
I na koniec, spokojnym głosem, reporterka: „Z młodzieżą wychodzącą z budynku Zespołu Szkół im. Melchiora Wańkowicza w Błoniu rozmawiała…”
Dzień dobry 🙂
Włożyłam, przynajmniej na czas jakiś, głowę pod poduszkę i udaję, że mnie nie ma. Jak długo wytrzymam? 🙄 😯
Czy można całe życie spędzić na barykadach? 👿
Na barykadzie przewiewniej, więcej świeżego powietrza, niż pod poduszką, Jagodo. A wchodzenie na i schodzenie z może od biedy robić za trening fitness 😈
👿 👿 👿
Lepiej pójdę plewić 😉
Życie spędzane na barrakudach jest niebezpieczne i mokre. Nie polecam. 😎
Ale konsekwentna podpoduszkowość też ma swoje wady. Po pewnym czasie już w ogóle nie wiadomo, czy mówić dzień dobry, czy dobranoc. 🙄
Jestem pod coraz grubszą warstwą ściółki. W sumie dobrze, że te boksy u nas przestronne i wysokie. Można się zakopać naprawdę głęboko.
Chyba oddam się ściboleniu. Nerwy koi, ręce zajmuje na tyle, że nie ma się ochoty złapać za granatnik.
Babilasie, czemu dziwi Cię brak empatii u księdza? Taż to dość powszechny brak w tej profesji.
I po uszach od zwierzchników nie dostanie, bo tak ładnie to wszystko wyłożył podpierając się zgrabnie Ewangelią, Andsolu.
No może mu się oberwie co nieco za ” osobowość katomarksistowską” , bo tu przegiął ewidentnie niepotrzebnie dodając „kato” 😉
Ale generalnie będą powinni mu być wdzięczni, bo przecież teraz pracownicy cywilni KK pracujący na śmieciówkach uświadomią sobie, że to przecież zgodne z bożą wolą.
O śmierci Świtonia nie wiedziałam, poczuwam się może nieco bo przysiadłam na jego piersi nocą i stracił oddech, i skapitulował na błoniach. Tyle że naiwny przypisał to wszystko szatanowi, z którym zaczął zawzięcie walczyć, a to nie biblijny szatan, tylko pogańska zmora była przyczyną jego porażki 😉
Vesper, dziękuję ślicznie 🙂 Googlowanie w innej przeglądarce działa wyśmienicie 🙂
Bardzo proszę 🙂
A tu ciekawa tabelka obrazująca wzrost zatrudnienia w różnych krajach w latach 2007-2013.
Czerwone słupki – umowy na czas nieokreślony, niebieskie – na określony i umowy bezskładkowe.
W tym porównaniu Polska wypada całkiem przyzwoicie.
http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/wirtschaft-in-zahlen/grafik-des-tages-job-ist-nicht-gleich-job-13618716.html
Zmoro, ta tabelka obrazuje wzrost/ubytek, ale nie pokazuje, ile osób w tej chwili jest na śmieciówkach, albo jaka część z nich to ludzie młodzi. Czyli nie pokazuje całego tego wku..onego elektoratu, który będzie głosował na „wszystko, tylko nie PO”.
Statystyki nie przekładają się wprost (ani natychmiast) na nastroje społeczne. Rządzący często o tym zapominają, co się zwykle źle dla nich kończy. 🙄
Ja tam nie wiem, ale ostrożność wobec Mazowieckich nie zawadzi. Jak nie sprowadzą Krzyżaków, to wpuszczą religię… 🙄
I o to właśnie mi chodzi, że tendencja jest dobra. I jednak wbrew powszechnym opiniom, że umów na czas określony i bezskładkowych cały czas przybywa w zawrotnym tempie.
Jest odwrotnie – ubywa, a przybywa bezterminowych.
Chyba należy się z tego cieszyć, skoro rokrocznie na rynek pracy trafiają setki tysięcy absolwentów szkół wszelakich?
Ja też mam do Mazowieckiego pretensje o religię w szkołach, ale przedstawianie jego sylwetki w taki sposób, jak to zrobiła gdańska radna, jest zwyczajnym draństwem (pominąwszy już to, jak się ma do prawdy historycznej). 👿
Nobody is perfect, każdemu zdarzają się jakieś wpadki (z wyjątkiem tych, co nie robią nic), ale wpadka to jedno, a całokształt to drugie.
Buuuueeee… FIFA znowu sobie wybrała Blattera. Musowo poprawi to jej nadszarpnięty wizerunek. 🙄
Zafundowaliśmy sobie z Jagodowym własnego prezydenta, a nawet prezydentów dwóch 😉
http://pl.123rf.com/photo_13647176_pi%C4%99kny-fioletowy-kwiat-clematis-prezydent.html
Będą się pięły po czerwonych różach w towarzystwie biało żółtych wiciokrzewów 😆
To może są szanse (nie na „od razu” ale na „w ogóle”) jeśli pojawiają się tacy jak Michał Nowosielski mówiący prostym językiem i z sensem?
Wybrałaś, Jagodo, zdecydowanie lepszego prezydenta niż naród, a do tego zdecydowanie ładniejszego 🙂
Ja mam tylko Lecha Wałęsę 🙁
Ale zakwitł 😀
W demokratycznych wyborach zawsze coś może pójść nie po mojej myśli, więc ja wybrałem pewniejszą formę ustrojową i mam Księcia Karola. 😈
Ale żeby mi nikt braku patryjotysu nie zarzucił, posadziłem tego Księcia obok Westerplatte i teraz sobie kwitną razem. 🙂
Zmoro (15:32). Nic-a-nic nie dziwi. Dziwi to, że z braku empatii pan ksiądz czyni sobie cnotę, którą się publicznie chwali.
U mnie kwitnie „Josephine”, genialna odmiana Evisona, zaczyna też „Crystal Fountain” (która miała być – gdyby nie stanowcza postawa firmy Disney, jak powiedział mi sam Evison – „Lion Kingiem”). Od trzech sezonów zimuje mi „Vienetta”, którą sam hodowca uważa za nie w pełni zimotrwałą w warunkach brytyjskich. Chyba jednak nie będę kusić dalej losu, zrobię tej wiosny sadzonki i umieszczę w ogrodzie zimowym, żeby mieć back-up na wypadek prawdziwej zimy.
No więc tak, przeczytałam tę rozmowę z księdzem od pomagania i twierdzę, że chyba jej nie przeczytaliście całej, lub bardzo pobieżnie, bo nie widzę w tym, co mówi niczego bulwersującego.
Mało, w bardzo wielu momentach się z nim zgadzam.
Używa on czasami trochę niejasnyxh porównań, lub niezbyt przejrzyście tłumaczy, o co mu chodzi, ale uważam, ze wszystko zawiera w sobie ten fragment:
„Mówiłem biskupowi, że mam fajną pracę, ale nie mam z czego żyć, a on na to: „Mam takich jak ty więcej”. I dlatego musiałem się nauczyć dużo różnych rzeczy. Umiem prowadzić wykłady, szkolenia, jestem coachem, trenerem, piszę książki, artykuły, jestem dyrektorem zarządzającym, kreatywnym, kurde, ja mam naprawdę dużo różnych kwalifikacji i mogę zarabiać mnóstwo kasy. Ale wolę prowadzić stowarzyszenie Wiosna.
Wie pan, ja kiedyś wpadłem na pomysł, że fajnie jest być księdzem i mówić ludziom, jak mają żyć, ale prawda jest też taka, że łatwo tak innym mówić, jak się żyje w ciepełku parafii. Zakładając Wiosnę, wszedłem na wolny rynek. Czyli mam organizację, budżet, księgowość, pracowników. I ja te wszystkie obciążenia na siebie wziąłem, bo chciałem zobaczyć, czy moja duchowość przetrwa taką próbę. I przetrwała. A nawet z czasem się wzmocniła.”
A jeżeli chodzi o umowy okresowe, to zupełnie nie bierzecie pod uwagę, ze w Polsce większość firm, to są niewielkie, często jednosobowe, przedsięwziecia, które jakoś przędą, czasami lepiej i wtedy dobierają pracowników do konkretnej pracy/zadania, albo gorzej i wtedy sami nie mają na opłacenie własnych składek ZUS.
Ekonomiści mówią, że takimi małymi firmami stoi polska gospodarka i dzięki takim radzi sobie z kryzysem.
Jakim cudem ci ludzie mieliby zatrudniać ludzi na stałą umowę o pracę?
Oczywiście, że rzeczywistość jest bardzo złożona, ale o tym też mówi ten ksiądz mieszając może niepotrzebnie do tego religię.
Myślę, Babilasie, ze u tego księdza empatia przejawia się nie w gadaniu, tylko w konkretnym działaniu i pomocy.
W takim dobrze zorganizowanym działaniu, vide Orkiestra ŚP, uaktywniają się rzesze ludzi, czynią dobro i uczą się dla niego współpracować.
To oczywiście truizm, ale często nie brany pod uwagę przez krytyków.
Głęboko się nie zgadzam, Siódemeczko. Nawet w tych fragmentach, które przytoczyłaś, dość wyraźnie widać, że dla tego księdza siłą napędową nie jest bynajmniej współczucie, ani chęć „naprawienia świata”, tylko rozdęte ego i potrzeba udowadniania, że jest najlepszy. Co samo w sobie jeszcze nie byłoby takie złe, gdyby nie łączyło się z dość słabo ukrywaną pogardą dla tych „gorszych”, opakowaną w pozłotkę neoliberalnych frazesów.
Ja bym od takiego faceta żadnej paczki nie przyjął, nawet gdybym był naprawdę potrzebujący. 👿
Co do umów w małych firmach – tak mi się zdaje, że dla kogoś, kto (nieraz latami) pracuje bez socjalnych i emerytalnych zabezpieczeń, nie mogąc wziąć kredytu, kupić czegoś na raty i w ogóle zaplanować życia, argument pt. „takimi firmami polska gospodarka stoi” jest mało przekonujący. Oczywiście dla małych firm z kolei argument ogólnospołeczny będze mało przekonujący, dlatego trzeba szukać takich systemowych rozwiązań, żeby interesy tych grup gdzieś się spotkały. I bez interwencji państwa na pewno się tu nie obejdzie.
Już wiem, co mi ta Vienetta Babilasa przypomina. Ona męczennicę jadalną udaje. 😉
mt7, myślę, że gdyby Jerzy Owsiak ujawnił publicznie cząstkę tego zachwytu sobą i lekkości w traktowaniu kwestii zatrudniania i pomagania, to by dawno go ogryziono aż do ostatniej kostki.
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20131214/wszolek-ksiadz-ktory-wiosny-nie-czyni
A zasadę „raz pomożemy, za drugim razem spadaj” znam z opisów działalności Marka Kotańskiego. No jasne, jak biedny wraca dobrowolnie do nałogu biedoty, to pomagać mu już nie należy.
Nie wiadomo, jak pomagać, Kotański pomagał jak umiał, a umiał wiele – wykorzystywał swój zawód jak potrafił i był pierwszym, który zaistniał „na forumie” i zrobiło się głośno o ważnych sprawach, które zamiatano pod dywan.
Biedota nie jest nałogiem i chyba nikt nie chce wracać tam, skąd już raz wyszedł. Być może jestem w mylnym błędzie 🙄
Jestem, uważam, że pomaganie bez końca nie ma sensu. Podać rękę, wskazać drogę, a potem pomagaj sobie sam, narzędzia już masz.
Bobiku, doczytalam dopiero teraz. Mainstreamowe media byc moze nie chca byc posadzone o „lewactwo” (jak sie domyslam, z powodow historycznych, choc np. PiS akurat jest ciekawostka, bo obyczajowo jest konserwatywny, ale ekonomicznie – przynajmniej w slowach – juz niekoniecznie), bywaja tez pewnie za blisko obozu wladzy (to akurat zagrozenie we wszystkich krajach, ale w krajach post-komunistycznych z roznych powodow jest ono zdecydowanie wieksze).
Mnie jednak uderza od pewnego czasu to, ze polskie media pisza glownie o sobie samych – tzn. glownie w reakcji na to, co inny dziennikarz powiedzial w jakims programie albo artykule. Sa tez spory o to, czy tamto sformulowanie, co nie tylko po pewnym czasie potencjalnych wyborcow moze znudzic (klania sie Lakoff), 😉 ale moze przede wszystkim dawac wrazenie, ze jest to – by uzyc angielskiego okreslenia, bo polskiego chyba nie ma, jak zreszta wielu innych okreslen z dziedziny „meta” – taki dziennikarsko-warszawski echo-chamber (od razu zaznaczam, ze nic przeciw Warszawie jako takiej nie mam, bo jestem z urodzenia i wychowania jak najbardziej warszawianka). 😉 Malo komu chce sie przy tym wychodzic w teren, w regiony dziennikarzom mniej znane, do grup, z ktorymi dziennikarze sami maja malo wspolnego. Wszyscy bardziej wola sie spierac w studio telewizyjnym czy radiowym, albo odpowiadac na artykuly czy wywiady w prasie.
Przygladam sie prasie po wyborach, i nie jestem jednak Twojego zdania, ze dziennikarze skutecznie probuja nadrabiac swoje zaniedbania w przewidywaniu wynikow i odczytywaniu nastrojow spolecznych. Raczej usiluja nadrobic w pare dni swoje spore braki, zeby pokazac, ze jednak wiedza, co w trawie wyborczej piszczy. Stad np.nagle publikowanie listow od wyborcow obu partii w portalu Na Temat, albo nerwowe doniesienia o wynikach badan sondazowych.
Moze Ty, Bobiku, jako „prawie prasa” (blogi sa uwazane za rodzaj publikacji prasowej polaczonej z forum dyskusyjnym) zauwazyles juz jakies dziennikarskie bicie sie w piersi, jakies rozliczenia? Bo ja jeszcze nie, ale tez ja nie jestem az tak zanurzona w sprawy krajowe jak Ty. 😉 (Z drugiej strony, pewien dystans ma tez swoje zalety – widzi sie sprawy w szerszym kontekscie.) 🙂
Alicjo, ja drwiłem z tego, że ów zacny ksiądz raczy traktować biedę biednego tak jak Kotański traktował narkomanię narkomana. A że na pytania „jak i do kiedy pomagać biednym” nie ma dobrych odpowiedzi to raczej oczywiste, bo pytanie jest złe, bo przez swoją ogólność popycha ku myśleniu, że jest jakiś konkretny czynnik czy ich grupa, przez które przeciętny człowiek w grupie może znaleźć się wśród intensywnie potrzebujących pomocy swojej społeczności.
Przy okazji, jednym z bardziej irytujących elementów w wypowiedziach tego księdza jest opowiadanie o bogatym Jezusie cieśli. Naprawdę nie chodzi mi o to czy ów Jezus istniał a jeśli tak czy jego społeczność potrzebowała jeszcze jednego cieśli oprócz być może istniejącego Józefa itp, tylko o to, że jak się opowiada takie historyjki to warto jednak rozumieć, że w owych społeczeństwach, w cesarstwie rzymskim, role i zajęcia zastygały na wiele pokoleń i jeśli ktoś rodził się w rodzinie cieśli to był skazany na ciesielkę (o ile nie uciekał na pustynię, gdzie musiał znaleźć jakieś inne zajęcie). I opowiadanie takich historii ludziom żyjącym dzisiaj, w świecie, w którym zajęcia, zawody, przedsiębiorstwa znikają i pojawiają się zupełnie inne, to naj-naj-naj-delikatniej mówiąc skrajne oderwanie się od historycznego kontekstu. Tych potwornych zawieruch przenicowujących hierarchie i sekwencje nawet Tofler nie wyobrażał sobie w swoich analizach. I można pogratulować komuś, że potrafił się w tym odnaleźć jako ksiądz dobroczyńca i posiadacz świetnego samochodu (choć nie wyjaśnił on czy Jezus by zamienił osiołka na Audi), ale gratulować mu wypinania się na innych raczej się nie da.
Ojej, dopiero teraz doczytalam, Haneczko. Hop, hop, dobry wieczor i dzien dobry. 😀
I jeszcze, Bobiku Kochany, bo zapomnialam Ci podeslac obiecanego linka do tytulu, o ktorym Ci wspomnialam w rozmowie, a moze i innych zainteresuje.
http://www.empik.com/prawy-umysl-dlaczego-dobrych-ludzi-dzieli-religia-i-polityka-haidt-jonathan,p1100485766,ksiazka-p
A tytul oryginalu, dla anglojezycznych, The Righteous Mind. (Pisalam zreszta o tej ksiazce na tym forum, gdy tylko ukazala sie po angielsku, i gdy tylko ja przeczytalam, ale moglo to umknac posrod wielu innych watkow.)
Andsol,
rozumiem 🙂
Słoneczne dzień dobry 🙂
Skoro Andsol wspomniał o Tofflerze to chyba warto przywołać jego postać i poglądy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Alvin_Toffler
Wnioskiem, jaki wyciąga Toffler z tezy o nakładających się na siebie falach cywilizacyjnych, jest nieprzewidywalność procesów historycznych. Przewidywanie takie jest możliwe w ramach jednej, określonej fali, wszelkie przewidywania natomiast tracą sens, gdy występują zderzające się różne fale i żadna nad innymi nie góruje. W obliczu takich zmian tracą na wartości zastane podziały na prawicę, lewicę, konserwatyzm, reakcję czy awangardę.
W demokracji XXI w. dominować mają trzy zasady: potęga mniejszości, „demokracja na pół bezpośrednia” oraz podział decyzji.
Toffler swą myśl opiera na tym, co nazywa „rewolucyjną przesłanką”: na optymizmie przekonującym, że pomimo wstrząsów i przewrotów, jakie następują szczególnie przy przybieraniu fali trzeciej, ludzkość nie wyniszczy się całkowicie. Jednocześnie zakłada on, że zmiany mają charakter kumulatywny – powodują przeobrażenia wszystkich aspektów życia, powodując kolejne fale przemian – zdrowa i upragniona przyszłość nie jest więc w tym modelu możliwa. Wizja Tofflera daleka jest więc od końca historii (np.Francis Fukuyama) czy wojen cywilizacji, jakie prezentują inni obserwatorzy teraźniejszości.
Once more:
zdrowa i upragniona przyszłość nie jest więc w tym modelu możliwa
Trzymając głowę pod poduszką,(od niedzieli nie oglądam telewizji, nie słucham radia, nie czytam prasy), zastanawiam się raz po raz czy, jako produkt fali agrarnej i przemysłowej, imigrant fali technologicznej, nie powinnam się uczyć od dinozaurów. I z pogodną pokorą, zamiast silić się na diagnozy i prognozy, zaginąć/wyginąć w zielonym 😉
Pierwszy krok w tym kierunku już zrobiłam: (p)osadziłam sobie prezydentów dwóch 😉 Jak się z jednym nie ogadam, to spróbuję z drugim 😉
Zmoro,
dziękuję za uznanie dla naszych prezydentów. W zamian za to, mianuję Cię ich rzecznikiem prasowym 😎
Funkcje w kancelarii naszych prezydentów będą przyznawane po uważaniu i tylko zdeklarowanym sympatykom i wielbicielom prezentów 😆
Rozglądam się pilnie za klematisem Waterloo, jeżeli nie znajdę to pójdę w ślady Bobika i posadzę sobie Westerplatte 😉
Ciekawe czy istnieje roślina, której nadano imię Waterloo? Babilasie, wiesz coś o tym? 🙄
Łotr podmienił mi prezydentów na prezentów 👿
Może wie co robi? 😉
Dzien dobry 🙂
Jagodo, jesli wnioskiem jest nieprzewidywalność procesów historycznych , to znaczy ze i zdrowa i upragniona przyszlosc moze sie przypadkiem zdarzyc, tyle ze swiadome dazenie do niej jest bezcelowe. (Tak by wynikalo z cytowanego przez Ciebe opisu).
Jagodo, jest taka róża, zresztą akurat belgijskiego hodowcy (Louis Lens), który miał pomysł na krzyżowanie róży piżmowej z multiflorą.
PS. Trzeba było wcześniej się zgłosić!
Herbata
Lisku,
masz rację! I jest to bardzo optymistyczny wniosek 😆
Babilasie,
myślisz, ze już nie zdążę polec pod Waterloo? 🙄 😉
Dzień dobry,
15-letniego Audi nie nazwałabym „świetnym samochodem”, Andsolu.
Zapewne jest dużo tańsze w utrzymaniu niż osiołek 🙂 .
Opowiadałam Wam kiedyś, że miałam dwa sprawne telewizory kineskopowe i chciałam je komuś przekazać, bo żal było je utylizować.
Nikt ich nie chciał- ani podopieczni Szlachetnej Paczki, ani domy dziecka, ani domy starców. I padły wtedy w Koszyczku, wypowiedziane całkiem poważnym tonem stwierdzenia, że to zrozumiałe, bo telewizory plazmowe i LCD są bardziej praktyczne.
Zapakowałam je zatem do auta i wywiozłam do Niemiec.
Tam bez trudu znalazłam osoby, które chciały je przyjąć. I czułam się zażenowana widząc ich radość i przyjmując gorące podziękowania.
A ja jeszcze tylko wyjaśnię, że neoliberalizm to nie jest epitet, tylko określenie diagnozujące pewien zestaw poglądów społeczno – ekonomicznych. A że akurat uważam te poglądy za aberracyjne, a ich praktyczne zastosowanie za szkodliwe dla tkanki społecznej, to już inna sprawa. Ja zresztą chętnie dam się przekonać, że to nie jest tak, jak myślę i biedni nie zostali milionerami bądź prezesami tylko dlatego, że im się nie chciało – tyle, że na razie nie znalazłem na to dobrych argumentów.
O ile byłem w stanie zrozumieć narkotyczną atrakcyjność trującej baśni neoliberalizmu w początkach polskiej transformacji ustrojowej, o tyle dzisiejsze nią zaczadzenie trudno mi racjonalnie zinterpretować. Swoją drogą, z neoliberalizmem jest tak, jak z patriarchatem – najbardziej jest wspierany przez osoby potencjalnie najbardziej pokrzywdzone (moja żona uważa, że patriarchat wymyśliły stare baby dla gnębienia bab młodych, przy obojętnej życzliwości mężczyzn, rzeczywistych beneficjentów). No bo jak inaczej zrozumieć licealnych korwinistów, zwolenników „elastycznych form zatrudnienia”, obniżenia czy wręcz likwidacji podatków: czy im wszystkim się wydaje, że zostaną Buffetami, Kulczykami, a przynajmniej dobrze płatnymi pracownikami na umowach o pracę na czas nieokreślony?
PS. Bez związku z powyższym, ale w nawiązaniu do wczorajszych rozmów: Josephine.
Są jeszcze dobrzy ludzie na świecie 👿
Napisał do mnie niejaki „Aleksy Andrzejewski”, który pragnie mi pomóc, na miarę swoich możliwości:
Witaj!
Dyskretne randki dla ludzi w związkach
Uwolnij pożądanie – dołącz już dziś za darmo
Czytaj dalej – Wypróbuj ZA DARMO i anonimowo
Wyrejestrowanie
😯 🙄 👿
Wywiadu z księdzem nie przeczytałam. Pod poduszką jest zbyt ciemno 😉
Co do „elastycznego czasu pracy”, to wszystko zależy, co się pod tym pojęciem rozumie.
Dużo racji ma Siódemeczka, pisząc o małych rodzinnych firmach. Taką firmę prowadził przez lata Jagodowy. Firma, z racji na swój charakter, przynosiła dochody sezonowo.
Zatrudniony pracownik musiał być na koszt pracodawcy poddany drogim badaniom, wyszkolony, zaopatrzony w stosowną, specjalistyczną odzież. Do tego trzeba było doliczyć koszt surowców i koszt opłat z tytułu reklamacji, ponieważ na początku, praktycznie każdy więcej niszczył niż wyprodukował na sprzedaż. Do tego dochodziły długotrwałe zwolnienia chorobowe. Cyniczne zatrudnianie się na parę miesięcy, żeby uzyskać prawo do zasiłku. Firma pracowała pod dyktando zamówień. Jeżeli zmówienie było, wtedy trzeba było pracować na okrągło. Potem bywały przestoje. Właściciel mógł pracować 24/24. Załoga na początku nie rozumiała, że powodzenie firmy leży również w jej interesie. Jagodowy często nie miał na wynagrodzenie dla siebie. Nie chce przez to powiedzieć, że cały czas dopłacał. Ale to on stworzył firmę od podstaw, stworzył miejsca pracy, ponosił całkowitą odpowiedzialność. A spotykał się na przykład z pretensjami typu: chcę wiedzieć na cały miesiąc naprzód jakie opakowania mam przygotować, nie chcę się o tym dowiadywać z dnia na dzień. A zmówienia mogły przychodzić z dnia na dzień.
I tutaj państwo powinno pomóc, poprzez odpowiednie regulacje podatkowe, ubezpieczeniowe, w takim uelastycznieniu form i czasu zatrudnienia, żeby obie strony mogły funkcjonować bezpiecznie i z korzyścią dla siebie. Bez podejrzeń, wrogości, etc.. 😎
Równocześnie przyglądałam się bezsilnie, jak nasi studenci a potem doktoranci zatrudniani byli na umowy – zlecenia. Co oznaczało, że za tę sama pracę dostawali 1/4 wynagrodzenia etatowego, bez wynagrodzenie za wakacje, czas choroby. Pieniądze wypłacano im dwa razy do roku, po każdym semestrze.
W tym samym czasie profesorowie mieli po 1000 godzin rocznie, z góry wiadomo, że tego nie mogli wyrobić. Wszystko w ramach etatu i tak zwanych nadgodzin.
I tutaj również powinno wkroczyć państwo. Tym razem z kijem 👿
Co do klematisów jeszcze (też w luźnym związku). Opowiadał mi kiedyś Stefan Franczak o odmianie Dr. Ruppel – że wyhodowana w Argentynie, ale że w momencie złym, bo w okolicach wojny falklandzkiej i dlatego miała pod górkę w Wielkiej Brytanii, bo zarówno Fisk, jak i Evison, powodowani patriotyzmem, nie chcieli wprowadzać jej na rynek angielski.
I ja w tę historię uwierzyłem, co więcej, opowiadałem ją różnym chętnym słuchaczom przy różnych okazjach. Aż kiedyś zechciało mi się sprawdzić, jak to było naprawdę. Naprawdę to było tak, że nie w Argentynie, tylko w Grecji, nie w 1982, tylko w 1973. I, że Fisk kupił licencję od hodowcy w 1975 i od tego roku miał w ofercie.
O ile nudniejsze byłoby życie, gdybyśmy w naszych opowieściach ograniczali się tylko do tego, co się naprawdę wydarzyło.
Bez podejrzeń i wrogości się nie da, Jagodo. Bo w percepcji ogółu pracodawca to krwiopijca, który się na naszej krwawicy dorabia.
A nie mieliście pracownic w ciąży ? Bo to dopiero jest jazda, która małą firmę może wykończyć. Pomijam zwolnienie lekarskie od momentu stwierdzenia stanu błogosławionego, bo za chorobowe płaci pracodawca tylko przez pierwszy miesiąc. A później zaczynają się schody. Zaczyna się zabawa w stosunek przerywany i trwa latami.
Nie będę tłumaczyła mechanizmu, bo nie chcę publikować instruktażu.
Znane mi rekordzistki w ten sposób blokowały etaty 8 lat i większość czasu świadczenia wypłacał pracodawca. I nie można ich zwolnić. Można zakończyć stosunek pracy polubownie wypłacjąc odprawę półroczną lub roczną,ale tylko wtedy gdy pracownica wyrazi na to zgodę.
A przez ten czas ktoś musi przecież w firmie wykonywać obowiązki matki.
Okres macierzyńskiego czy wychowawczego można przewidzieć, zatem w grę wchodzi umowa na czas określony.
Długości przebywania na chorobowym nie da się przewidzieć, zatem wyjściem jest umowa zlecenie, bądź korzystanie z usług agencji pracy tymczasowej.
Małego przedsiębiorcę rodzinnego, jedna taka matka może wykończyć finansowo. A często występuje kumulacja 😉 .
Mieliśmy, Zmoro, jak obszył 8 lat 👿
W tym czasie i tak księgowość trzeba było zlecać.
O kradzieżach, ustawionych, ze stróżem, włamaniach.
O wysokości kosztów stałych, które są stałe, niezależnie od obrotów o zysków, nawet nie wspomnę 🙁
Innym przypadkiem wymagającym jakiejś sensownej regulacji jest śmierć pracodawcy. Kodeks pracy nie przewiduje przerwy w pracy z powodu jego śmierci.
Zanim spadkobiercy się zorientują w obowiązkach, jakie na nich ciażą, pracownik pozostaje cały czas w stosumku pracy, nawet jeżeli tej pracy nie świadczy, a potem należy mu się odprawa wynikająca ze stażu pracy.
Po śmierci mojej mamy na mnie padło, w sumie dwóm pracownicom wypłaciłam prawie 25 tys zł, a w masie spadkowej był jeszcze tylko kredyt, który też musiałam spłacić.
Mnie to nie zrujnowało finansowo, ale dla wielu spadkobierców właścicieli małych firm rodzinnych konsekwencje mogły by być tragiczne.
Dlatego uważam, że kodeks pracy należy zmienić, jest zdecydowanie zwrócony przeciwko pracodawcom, teoretycznie propracowniczy, a w praktyce anty.
Dzień dobry 🙂
Nawiązując do wcześniejszych rozważań Moniki (miło spotkać po przerwie) o mediach mainstreamowych.
Ja już od dawna obserwuję ten obłęd – dotyczący zwłaszcza telewizji z TVN24 na czele – życia w matriksie faktów prasowych. Najpierw zaprasza się paru polityków, najlepiej o tak odmiennych poglądach, żeby wzięli się za pysk, bo to bardziej malownicze, a potem relacjonuje się ich popisy w nieskończoność, zastępując tym prawdziwe życie. Stworzyli sobie własną, wirtualną rzeczywistość z tego, co parę osób im powiedziało – całkiem jak na zasadzie „jedna baba drugiej babie”. Nic więc dziwnego, że od realu są raczej oderwani.
W prasie pisanej jest pod tym względem nieco lepiej, ale tam z kolei dominuje myślenie życzeniowe, a jeszcze bardziej – wiara we własną moc przekonywania. Bez refleksji, że te ileś tam tysięcy ludzi czytających ich teksty to niewielki procent społeczeństwa.
A jedni i drudzy, tj. ludzie telewizji i prasy pisanej, nie zdają sobie sprawy z tego, że głównym medium dziś jest już internet i że posłanie armii trolli hejtujących partię rządzącą i samego prezydenta będzie skuteczniejsze niż wszystkie bronkobusy i debaty telewizyjne 🙁 Taki Michnik obawia się o przyszłość swojej gazety, a nie przyszło mu do głowy wprowadzić porządną kontrolę jej forów internetowych, gdzie hejt kwitnie aż miło.
Dzień dobry 🙂
Chyba muszę zacząć omijać wszystkie posty o klematisach, bo mnie przy nich dopada dzika, a przy tylu odmianach i tak nierealizowalna, chęć mania. 😳 Wiele bardziej, niż przy różach, o których mogę czytać spokojnie i, że tak się wyrażę, cieszyć się cudzym szczęściem. 😎
A najgorsze, że co już się pogodzę z niemaniem Josephine czy Kryształowej Fontanny, to na rynek wchodzi jakaś nowa odmiana i ją też chciałbym mać. 👿
Jagodo, współczuwam serdecznie.
Kradzieże są plagą, ale spotykają się ze zrozumieniem ( może nie aprobatą) społecznym, bo przecież skoro pracownikowi tak mało płacą, to kradzież jest usprawiedliwiona.
Mogłabym tak godzinami całymi wyliczać znane mi przypadki. Choćby łapówek, których żądają i otrzymują pracownicy decyzyjni ( w firmach nierodzinnych) od kontrahentów. Znany mi jest przypadek, kiedy kontrahent przyszedł się poskarżyć prezesowi na jego pracownika. Nie na to, że ten żądał od niego łapówki – prowizji ( oczywiscie płaconej pod stołem), tylko że jego żądania finansowe były znacznie wyższe niż przyjętena rynku 🙂 .
Z tego, co piszą Jagoda i Zmora, wynika, że rynek pracy w Polsce cierpi na bardzo poważne schorzenia i domaganie się jego uzdrowienia nie jest wyrazem obłąkanego lewactwa 😉 tylko wyrazem zdrowego rozsądku i troski o dobro wspólne.
Przy tym uzdrowienie rozumiem nie jako napuszczenie pracowników na pracodawców i vice versa, żeby się prali po łbiech ze świstem i oskarżali wzajemnie o wszystko, co najgorsze, tylko jako proces negocjacyjny, w którym – no, jednak, jednak – państwo miałoby dużą rolę do odegrania, w roli zarówno negocjatora, jak i gwaranta (poprzez wydawanie i egzekwowanie przepisów) zawartych umów.
Ładnego eufemizmu użyłeś Bobiku, bezosobowy rynek pracy 🙂
Państwo powinno w pierwszym rzędzie ustanowić, że pracobiorca nie może przystąpić do pracy bez uprzednio podpisanej umowy o pracę, przesłanej przez pracodawcę do właściwych urzędów.
Bo obecnie jest tak, że jak przypadkiem PIP przeprowadza kontrolę w firmie, to okazuje się, że dla większości pracowników jest to pierwszy dzień zatrudnienia, tylko pracodawca nie wysłał jeszcze stosownych informacji, bo ma na to ustawowy czas 😉 . I tak kwitnie szara strefa, która dobija firmy zatrudniające legalnie.
Podobnie jest z zawieszaniem i odwieszaniem działalności. Właściciele jednoosobowych firm ( np. taksówkarze) zawieszają działalność, po czym działają dalej, nie obawiając się, że zostaną złapani. Albowiem na zawiadomienie o odwieszeniu działalności mają mają parę dni czasu od momentu jej wznowienia.
Przykłady można by mnożyć.
Następna sprawa to Vat. Znam ludzi, którzy zbudowali domy kupując wszystkie materiały bez Vatu. I bardzo byli z siebie zadowoleni.
Ogromnie się zdziwiłam czytając przed paroma dniami ( zakładam, że informacja jest prawdziwa) ,iż mimo podwyżki Vat o 1% i rokrocznej zwyżki konsumpcji, dochody budżetu z Vatu są na poziomie roku 2008.
Oczywisty cud nad cudy 🙂
Albo zjawisko, które mnie do rozpaczy doprowadza 🙁 .
Otóż pracodawca jest opowiedzialny za przypadki mobingu i molestowania w miejscu pracy. Ale przeciwdziałać skutecznie nie może, dopóki ofiara nie złoży zawiadomienia na piśmie. Bo molestowanie i mobbing jest odczuciem subiektywnym, nie podlegającym ocenie zewnętrznej.
A ofiary najcześciej nie chcą, no bo przecież nie będą szkodzić koledze. W przypadku przełożonych – kierowników działów ( bo teamleaderów już nie) czasami się udaje nakłonić do napisania oświadczenia.
I mimo, że są świadkowie tych zdarzeń, jeżeli ofiara zawiadomienia nie złoży, to oprawcy pozostają bezkarni. Nawet nagany nie można udzielić 🙁 . Oczywiście, co bardziej zdesperowani pracodawcy udzielają nagany z innego tytułu, aby pozostał ślad w aktach personalnych, ale jest to dosyć śliskie i nierzadko kończy się w Sądzie Pracy.
Ok, kończę, nie będę Towrzystwu psuć weekendu, bo ja tak mogę dłuuuugo 😉
Bobiku, co jest groźniejsze – chęć mania czy mania chęci?
Tak sobie myślę…
W przerwach od czynności sobotnich chciałem serdecznie podziękować Jagodzie i Zmorze za podzielenie się z nami swoją perspektywą pracodawczą (swoją drogą wątpliwość natury semantycznej: czy ktoś, kto pracuje nie powinien być właśnie pracodawcą, a ten dla kogo się pracuje, pracobiorcą? Byłoby logiczniej). Bardzo ciekawe, bo bardzo autentyczne.
Tyle że, moim zdaniem, to nie jest druga strona medalu, to jest po prostu drugi medal. Albo i trzeci. Dwa pozostałe to armia ludzi samozatrudnionych (najczęściej fikcyjnie, bo pracodawca uciekając z kosztów polecił pracownikom pootwierać działalności gospodarcze) i równie liczna armia ludzi (excuses le mot) dymanych przez duże (w sensie: większe od jagodzianych i zmorzastych) firmy, które stać byłoby na płacenie godniejszych (czy w ogóle płacenie, w przypadku stażystów) pieniędzy, zatrudnianie z pełną osłoną socjalną i w ogóle uświadomienie sobie, że XIX wiek już się skończył i nawet jeśli mielibyśmy coś do nadrobienia, to nie tamtymi metodami.
No ale zamiast dyskursu o dostosowaniu prawa pracy do współczesnych realiów będzie o pomnikach smoleńskich (naiwny, kto myśli, że skończy się na jednym) i temu podobnych fundamentach ustrojowych Polski. Po to właśnie potrzebna jest lewica w sejmie (której nie będzie), żeby choć wąskim strumyczkiem sączyć do publicznego obiegu to, czym prawica i skrajna prawica nie chce się zająć, bo uważa że jakikolwiek namysł nad biedą, prekariatem i wykluczeniem w obecnej Polsce oznacza gloryfikację komunizmu i próbę nawrotu do PRLu.
Dzień dobry.
Sygnalizuję tylko, że jestem.Przybita, nie ukrywam. Ale damy radę!
Zaczynam się pakować, we wtorek ruszam na Ukrainę.
Zmoro,
istnieje możliwość nieprzyjęcia spadku.
Babilasie, taki był mój ostatni polski pracodawca. Pracownik traktowany był wyłącznie jako pozycja kosztowa, którą należy minimalizować do granic wytrzymałości tegoż (pracownika). Firma dzięki zatrudnionym ludziom generowała naprawdę duże przychody, dużym zyskiem netto kończyła kolejne lata.Pracownicy mieli z tego w zasadzie tylko byle jakie pobory i opłatek (koniecznie z księdzem). W przedostatnim roku mojej tam pracy na „opłatek” przyszła połowa zatrudnionych. W ostatnim roku – tylko zarząd.I ksiądz proboszcz.
Tetryku, wybór jest jasny. Chęć mania (ta niezrealizowana) jest groźna tylko dla samego chcącego. Mania chęci nawet całe piekło potrafi wybrukować, a po drodze jeszcze w innych obiektach nieźle narządzić. 😉
Nie wiem, Mar-Jo, czy na przybicie akurat Ukraina jest najlepszym lekarstwem. Tam przybicia na pewno jeszcze więcej. 🙁
Bobiku, masz rację. Ale to jest bardzo dla nas obu ważne spotkanie – bardzo okrągła rocznica naszej przyjaźni. Od kilku lat planowane. Zastanawiałyśmy się, czy przez „warunki brzegowe” nie powinnyśmy ze spotkania zrezygnować. Obie doszłyśmy do wniosku, że nie damy sobie zepsuć tych kilku dni. A poza tym, wiozę lekarstwa , na które ktoś czeka. I trochę innych dóbr.
Odwaliwszy sobotnie musy, wrócę jeszcze na chwilę do mediów, od strony poruszonej przez Monikę. Pisząc o pojawieniu się powyborczych analiz miałem na myśli drążenie przyczyn wyborczej klęski Komorowskiego i PO jako jego zaplecza, nie autoanalizę dziennikarskiej niewydolności. Tych „klęskowych” analiz jest już od groma (a są nawet analizy analiz, jak np. tu), tych drugich istotnie nie widzę w kontekście (po)wyborczym, choć z dziennikarskimi głosami o życiu, zwłaszcza politycznym, w medialnym matriksie (o czym pisała wyżej Kierowniczka) już się ostatnio tu i ówdzie stykałem.
Trudno mi mieć własne zdanie na temat różnic między telewizją a mediami pisanymi, bo polskiej telewizji nie oglądam prawie w ogóle, ale tak mi się czasem zdaje, że pewne pojęcie o rodzaju uprawianej w TV żurnalistyki dają komentarze na forumach w rodzaju onetowych czy w GW. To są chyba te telewizyjne wzorce. I niestety, z przykrością muszę zgodzić się z tym, że to one coraz bardziej zaczynają być głównym nurtem. 🙁
Zastanawiałem się też, na ile pytanie o rolę blogów było dyskretną zachętą do wejrzenia również we własną czarną duszyczkę. 😉 Ale przyznaję, że ja się tak bardzo do grzechu nie poczuwam, bo o ile nie ukrywam, że jestem zwierzęciem politycznym, o tyle nie uważam się za publicystę politycznego. Inaczej mówiąc, chytrze upieram się przy zachowaniu wygodnej pozycji amatora, który w razie czego na zawodowców naszczeka, a sam się przy pomocy swego nieprofesjonalizmu ze wszystkiego jakoś wymerda. 😈
Aaargh… my sentiments exactly.
Mar-Jo, życzę Tobie i Żeni, żeby Wam się chociaż częściowo udawało odsuwać smętne aktualia poza zasięg wzroku i po prostu cieszyć się tym, że przyjaźń przetrwała. 🙂
Dziękuję. 🙂
Westerplatte pod Poznaniem. Sadzone zeszłej jesieni, więc jeszcze skromnie.
I ismeny zakwitły…
Uff, przynajmniej Westerplatte nie muszę zazdrościć, bo mam. 🙂
A kto ma bylinową Arabellę?
U mnie rośnie dopiero drugi rok, kocham ją miłością wielką i jestem ciekawa, jak się sprawuje po kilku latach.
Ja przepraszam, ale pierwszy raz zobaczyłem/usłyszałem Kukiza i zaraz zapragnąłem go odzobaczyć i odusłyszeć. Pal diabli składnię, ale argumentacja?
Niepotrzebnie kliknęłam na Twój link, Babilasie 👿
A co do Arabelli – mam, ale musiałem ją trochę przesunąć, żeby zrobić miejsce dla „The Alexandra Rose” i chyba jej nowa sąsiadka się nie spodobała, bo od przeprowadzki bieduje, słabo kwitnie i ogólnie ma za złe.
„Arabella” to też ulubiony czeski film mojego późnego dzieciństwa (a może wczesnej młodości?). Musiałbym sobie odświeżyć, ale tam chyba był ktoś zamieniony w jamnika? Szwarccharakter się nazywał bodaj Rumburak?
Dobry wieczór 🙂
Kliknęłam jeszcze dalej i posłuchałam Wolniewicza. Trudno, czasem trzeba.
Rumburak 🙂 „Arabela” nie tak dawno była w TV. Oglądaliśmy z rozczuleniem 🙂
Dobry wieczór 🙂
Wpadłem, odczytałem
Dla poprawy nastroju
http://brpd.gov.pl/aktualnosci/oswiadczenie-rzecznika-praw-dziecka-3
Ciekawe, że dzieci słusznie poczęte przestają zaprzątać w chwili narodzin, a poczęte niesłusznie, zaprzątają i przed i po.
Przecież Kukiz to narodowiec. Z kim się chciał sprzymierzać? Z Korwinem, a jak z nim nie wyszło, to z Kowalskim. Fuj. Mam ostatnio wrażenie, jakby szambo wybiło. Co by o PO nie mówić, przez pewien czas to szambo próbowało blokować, choć nie nadmiernie energicznie. A teraz już jest po prostu za słabe, ma też piątą kolumnę we własnych szeregach 👿
Rumburak! A Arabella miała czarodziejski pierścień, o którym bardzo marzyłam. Też uwielbiałam ten film 🙂
Żeby było w PO więcej takich jak Rafał Trzaskowski…
http://www.tvn24.pl/piaskiem-po-oczach,31,m/piaskiem-po-oczach-wszyscy-dalismy-ciala,547017.html
Niedobrze mi się od tego Kukiza zrobiło. Paranoja chyba nawet bardziej rozbuchana niż u Prezesa. I to jest polityk, który nagle cieszy się najwyższym zaufaniem społeczeństwa!
Ciekawe, czy to zaufanie stąd, że kukizowi wyborcy są zbyt leniwi, żeby się choćby pobieżnie z wypowiedziami swojego idola zapoznać, czy też dlatego, że się z nimi identyfikują. 🙄
Identyfikują się z byciem przeciw i rozpieprzaniem. Potem się jakoś poskłada, czyli inni poskładają.
Jednak dobranoc.
Jest amok, przyjdzie odamoczenie. Nie takie my ze szwagrem…
E, Bobiku, chyba jednak – obok klubowo-towarzyskiego i biologicznego – jestes takze gospodarzem blogu (bloga? – wrrr!) politycznego. Nie musisz byc taki skromny. Mozna to chocby stwierdzic po czestotliwosci poruszanych tematow. (Wybacz tu moje odruchy i skrzywienia zawodowe, ze tak powiem.) 😀 Co przeciez zdrozne nie jest, nie ma sie czego wstydzic, a wrecz przeciwnie (chyba tez kiedys startowales w jakichs rankingach? – pamietam, jak na samym poczatku blogu podrzucalismy wszyscy recenzje blogu, jako wlasnie politycznego). 😉 Zwlaszcza, ze tradycyjna polska biesiadnosc tez kojarzy sie z rozwiazywaniem wszelkich problemow swiata tego, a na polityce zasadniczo znaja sie przeciez wszyscy… 😉
Doro, tez bardzo milo Ciebie zobaczyc. 🙂 Przy okazji musze Ci doniesc, ze moje starsze dziecko zaglada czesto na Twoj blog – okazalo sie, ze wyhodowalismy sobie z mezem klawesynistke i „flecistke prosta” (tzn. tak naprawde nie my, a mili profesorowie z bostonskiego konserwatorium), choc fascynuje ja tez bardzo muzykologia, historia muzyki, a najbardziej francuski barok. Jednym slowem, Twoje rejony… 😀
I tak wlasnie mi sie mniej wiecej wydaje z tym dziennikarstwem, jak piszesz. 🙂
Moniko, mnie samemu w życiu by nie wpadło do głowy, żeby startować w rankingach. Nie podczepiam pod to żadnej ideologii, po prostu nie lubię i unikam. W tym jednym, o którym – jak sądzę – piszesz, znalazłem się ku własnemu zdziwieniu, ale uznałem, że pewnie los tak chciał i przez jakiś czas nie protestowałem. Niemniej jednak nie czułem się w tej całej rankingowej atmosferze zbyt dobrze i wycofałem się przy sprzyjającej okazji. To tak dla ewentualnych przyszłych historyków rankingowości. 😉
Na blogu polityką zajmujemy się oczywiście w bardzo dużym stopniu, ale to chyba dlatego, że zwierząt politycznych jest tu więcej i polityka jest po prostu sporą częścią ich życia. Może nie większą niż ogrodnictwo, ale bardziej emocjonującą i domagającą się wyrażenia opinii. 😉 Ja nie czuję się jednak publicystą politycznym, nawet nie ze skromności, tylko dlatego, że w swoich wpisach nie zajmuję się na serio wyczerpującymi analizami politycznymi. Na serio (czasem) o polityce to zaczynam szczekać dopiero w komentarzach, ale to już na prawach zwykłego uczestnika dyskusji, nie z pozycji gospodarsko-publicystycznych. Co więcej, w głębi duszy wcale nie mam poczucia, żebym się na polityce jakoś szczególnie, tzn. lepiej niż wszyscy znał, w odróżnieniu od biesiadowania, na którym znam się świetnie. 😆
Babilas, w mądrym i ważnym artykule,który podlinkowałeś wczoraj rano najbardziej mnie uderzyło chyba zdanie: pod pozorem innowacji zbudowano też kilka rektoratów — nie dlatego, by wskazywało na najgorsze zjawisko gospodarcze lecz przez ukryty w nim podtekst, że nie brak dziś rektorów mających takie samo pojęcie o rozwijaniu kraju co jakieś sołtysy domagające się, by ekspres Warszawa – Paryż zatrzymywał się i u nich, w Wydmuchowie Górnym. To gdzie niby nowa generacja specjalistów pozna w praktyce różnicę między przyzwoitością i nieprzyzwoitością?
O Boże, po wyborach zmieniamy na blogu barwy? Żeby nikt nie powiedział, że czarne jest czarne?
(Nie, nie, PA, podoba mi się, ale to atawistyczny strach przed polepszaniem).
O, wróciło do starego schematu barw. Więc może był to chwilowy wybryk Łotra?
To, co piszesz, Bobiku, wynika chyba w duzej mierze ze skromnosci, ale tez jest troche typu „zjesc ciastko i miec ciastko”. Ale niech Ci bedzie (wiem, wiem, zaraz mi powiesz, ze raczej nie jadasz slodyczy). 🙂 Z pewnoscia samookreslenie jest rownie wazne, co wrazenia uwaznych czytelnikow. W sumie wychodzi z tego pewnie jakas srednia. 🙂
Pamietam tez, gdy sie pytales tu kiedys obecnych, czy uwazaja, ze blog jest opiniotworczy. W koncu, oprocz biesiadowania, pisze sie publicznie zwykle po to, zeby wyrazic swoja opinie, a moze jeszcze wplynac na opinie innych. Dlatego tez zdziwilam sie, ze sie tak odzegnujesz spelnianej roli. Nie ma tu przeciez powodow do wstydu. W koncu sa nawet znane przypadki osob, ktorym udalo sie zaczac od wlasnego blogu, a skonczyc na etacie w znanych i szacownych publikacjach. (Sa tez ciekawe przypadki odwrotne, ale to dluzsza historia.) 😀
A wracajac do pelnoetatowych dziennikarzy politycznych, to dalej sie zastanawiam, dlaczego sa tacy slabi. Na pewno przyjeli – i to w wiekszym stopniu, niz w znanych mi mediach zachodnich – takie podejscie, przy ktorym sie mowi bardzo duzo o politycznej kuchni (kto komu doradza, w ktorym sztabie jest klotnia, jaka strategie chce przyjac kandydat), a za malo donosi o odczuciach i problemach roznych grup spolecznych, i o tym, jak sie do ich potrzeb odnosza polityczne programy. Takze tych grup spolecznych, z ktorymi sami dziennikarze nie bardzo sie utozsamiaja. W koncu opis niekoniecznie od razu musi oznaczac zgode. Ale tez etykietowanie typu „ci niewyksztalceni, ci glupi, ci z malych miasteczek, ci za starzy, ci za mlodzi” – nie zastapi porzadnego dziennikarstwa z prawdziwego zdarzenia (jeszcze mimo wszystko takie istnieje i ma sie nienajgorzej w krajach o wiekszych tradycjach demokratycznych). Dobrze chociaz, ze opublikowali poniewczasie te rozne listy od zawiedzionych, sfrustrowanych, itp. Ale marne to na mnie sprawilo wrazenie.
Zas rozmowy ciagle tych samych osob w studio, ktore tez zauwazyla Dora, sa oczywiscie tansze i latwiejsze w wykonaniu (wlasciwie to zupelny samograj). Tyle, ze nie tylko tworzy sie echo-chamber, ale pada sie ofiara paru innych niebezpieczenstw kognitywnych, od jakiegos czasu okreslanych np. jako „efekt facebooka”. Polega on mniej wiecej na tym, ze sie zbiera grupa podobnie myslacych facebookowych „znajomych” i podaje sobie fakty, artykuly, interpretacje w ukladzie zamknietym, niedopuszczajacym niczego, co by podwazalo juz przyjety obraz swiata. Dla grupowego samopoczucia i dla samopoczucia indywidualnych uczestnikow nie jest to nieprzyjemne, ale jednak utrudnia szersze widzenie swiata. Wydaje mi sie, ze cos takiego przydarzylo sie wielu dziennikarzom, sympatyzujacym z obozem wladzy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek, zawsze mówiłem, że biednemu nie należy dawać kawy, ale wędkę, żeby nauczył się tę kawę chwytać.
Dzień dobry 🙂
Ja bym mógł spróbować złapać herbatę na wędkę, ale na razie ani wędki, ani herbaty. Czyżby dlatego, że Lisek się jeszcze nie dobudził? 😉
http://www.wuff.at/cms/uploads/pics/DChronik-fuchsbaby_4c.jpg
Jeżeli w nocy nastąpiła jakaś zmiana barw, to był to zdecydowanie wybryk Łotra. Może chciał się zemścić za to, że PA zadawał się nie z nim, a z Morfeuszem? 🙄
Dzień dobry 🙂
Moniko, pozdrowienia dla klawesynistki 😀
Ten zamknięty świat przydarzył się nie tylko dziennikarzom związanym z obozem władzy, ale i drugiej stronie, tej z pism prawicowych. Też żyją w matriksie. Teraz na te matriksy walczą, który silniejszy. Takie były wybory prezydenckie, takie też będą, obawiam się, parlamentarne.
Ciekawe, jak dziś wypadnie kongres formacji Petru.
O rektoratach, to tylko tyle wiem, AndSolu, że takie będą Rzeczypospolite, jak ich rektorów zamieszkanie (czy coś w tym stylu). Artykuł zalinkowałem, bo odnalazłem w nim swoje refleksje na temat „wielkiego budowania” Polski B i C za unijne pieniądze, które – w warstwie najbardziej widocznej – ogranicza się do brukowania kostką Bauma (tzw. polbruk) wszystkiego wokół, budowy tras rowerowych i chodników pomiędzy wsiami, lotnisk międzynarodowych w miastach powiatowych (Gdynia, Radom), ewentualnie pływalni i tych (opisanych w artykule) innowacyjnych myjni bezdotykowych po gminach.
I przypomina mi się Hiszpania, gdzie również pieniądze unijne poszły w pierwszej kolejności w infrastrukturę (którą mieszkańcy wykorzystują niemal jednorazowo – po to, żeby wyjechać do Madrytu, Barcelony, czy gdzieś dalej za pracą). Włodarzom Radom International Airport poleca się zapoznanie z historią Ciudad Real (aeropuerto faraónico). Z Madrytu do Toledo można dojechać trzema niemal równoległymi autostradami (dwie z nich płatne z co chwila bankrutującymi zarządzającymi).
Ja oczywiście nie odmawiam mieszkańcom wszystkich gmin w Polsce prawa do przejażdżek rowerowych wśród pól, do skorzystania z basenu pływackiego, czy też prawa do umycia bezdotykowo samochodu. To jest ważne – ale czy nie ma rzeczy ważniejszych? A pomimo pieniędzy unijnych programów regionalnych różnice w zamożności pomiędzy Polską A i B rosną zamiast maleć (mimo, że Frampol i Garwolin i kilkadziesiąt innych metropolii mają obwodnice). Utrzymanie infrastruktury generuje koszty – kto je pokryje, gdy skończy się „wyciskanie brukselki”?
Przy niedzieli 🙂
http://naternat.pl/129/falszywy-ksiadz-spowiadal-ludzi.html?u=1%3A33%3A90%3A94%3AQ3phcGVsc2tp
Jak wierni bez zastanowienia wykonują najdziwniejsze polecenia domniemanego księdza. To chyba wiele tłumaczy, również wyniki wyborów 🙂
To oczywiście wydumane, ale byłabym za tym, aby taki eksperyment przeprowadzić 😉
Zmoro, dałaś się wkręcić 😉
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150304/KRAJ/150309818
I jeszcze: http://kacikpc.pl/internet/generator-internetowych-zartow-wkrec-znajomego-w-historie/
Efekt facebooka istniał, jak mi się zdaje, od zawsze, tylko w internecie zyskał olbrzymie możliwości rozrastania się. Zamiast w 10-osobowej paczce znajomych osobistych dystrybuuje się zamknięty zestaw opinii w wirtualnym gronie kilkutysięcznym. To jest bardziej spektakularne, ale nie można wykluczyć, że ci wszyscy ludzie bez FB myśleliby mniej więcej to samo i wsparcie tych małych, osobistych grupek zupełnie by im wystarczyło. A w grupy podobnie myślących ludzie się zbierają, bo szukanie tzw. społecznego dowodu słuszności jest tak stare, jak ludzkość, a i psiości nie jest całkiem nieznane. 😉
Dla mnie nie jest to jednak to samo, co życie w matriksie, gdzie w ogóle nie wie się i nie chce wiedzieć o istnieniu innego świata opinii. I świata innych problemów, niemających nic wspólnego z Pacem Kurskim, pałacem Niesiołowskim, czy pajacem Korwinem.
Może również z tego powodu bronię się przed zamknięciem w politycznej szufladzie? Żeby nie zapomnieć, że istnieją spore połacie życia niepolitycznego, których nie należy zostawiać odłogiem. 😉
Dobrze, że Polatucha zdemaskowała wkręt, a tak w ogóle istnienie tego „generatora żartów” jest dla mnie dość przerażające. 😯 Jak piszą na stronie, za pomocą generatora wkręcimy znajomych w handel narkotykami, oświadczyny, wygraną na loterii, a nawet prostytucję i nazywają to śmiesznymi żartami. Mnie się to wydaje całkiem nieśmieszne, nawet jeśli podobne wiadomości po kilku dniach zostają zdjęte. 👿
Dla mnie to całe wkręcanie (świadome) ludzi w tego rodzaju „żarty” jest paskudne. Jak i samo określenie „wkręcić”. Czy to signum temporis?
W zamierzchłych czasach, kiedy nie było jeszcze internetu, figlarze o podobnym poczuciu humoru rozwieszali na drzewach w miasteczku odręcznie malowane klepsydry, dotyczące nielubianego żywego, lub np. ogłoszenia z jego numerem telefonu. Żywą i powszechną radość pamiętam z ogłoszenia w prasie po wkroczeniu Radzian do Afganistanu „Skóry afgańskie tanio sprzedam!”, opatrzone telefonem konsulatu radzieckiego.
Internet jest tylko narzędziem dodającym mocy, uczniowie czarnoksiężnika siedzą w nas…
A co szanowna frekwencja powie na…herbatę i herbatę?
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6601.JPG
U mnie w domu parzy się obydwie – normalną yunnan po prawej, a zlewicowana mieszanka „Czarnej porzeczki” i „Owoców leśnych”, bardzo znakomita na pierwszy poranny łyk czegoś.
Babilasie,
przepiękna jest Westerplatte, ale na tym zdjęciu zauważyłam po prawej stronie takie coś, co ma liście z białym obrzeżeniem. Mam to – piekielnie inwazyjna zaraza!
Dziędobry z rubieży. Mam nowego kompa, bowiem stary się zestarzał. Jak to stary. Usiłuję się dogadać z Windowsem Ósemka, ale nie zawsze mamy takie same zdania w danem temacie.
Róże coraz śmielej zakwitają. Całe w kwieciu są, oczywiście, świeżo kupione: Laguna, Amadeus, Agusta (kapusta) Luiza, Old Port, Ville de Roux i Annapurna. Stara, dobra Gloria Dei wypuściła jeden ogromny kwiat. Zaczynają działalność Coral Dawn, Golden Celebration, Summer Song, Rosarium Uetersen i Oxford (albo Britannia, nigdy nie pamietam, która jest która dopóki na dobre nie zakwitną). Wszystkie róże mają mnóstwo pąków. Mój ukochany Abraham Darby wygląda jakby chciał wreszcie ożyć, bo był w kiepskiej kondycji przez trzy lata. Klematisy botaniczne zdążyły przekwitnąć, szaleje Matka Urszula Ledóchowska (ma krzepę, jak to zakonnice) i Prezydent.
Szalenie lubię te wszystkie nazwy.
Oraz ich desygnaty, ma się wiedzieć.
Poszukałam w sieci Annapurny (nazwa do mnie przemawia bardzo), ale kwiecia nie było, tylko krzaczki, i to takie byle jakie.
Nadal się zastanawiam, gdzie Ty to wszystko mieścisz.
Polatucho, nie dałam:-) .
Poniżej wpisu z linkiem napisałam, że to wydumane jest. I należałoby eksperymentalnie sprawdzić, nie zdziwiłabym się, gdyby się potwierdziło 😉 . Może farbowanie włosów na niebiesko spotkałoby się z lekkim oporem 😉 .
Z głównym bohaterem jest cała seria opowieści, np o porwaniu autobusu pełnego zakonnic i zapewnianiu im rozrywki wszelakiej.
Dzisiaj po ponad 3 latach zrobiłam sobie przysmak z dzieciństwa – placki z akacją 🙂 🙂 🙂 .
Do tej pory zawsze przegapiałam okres kwitnienia akcji.
Po ponad 30 latach, a nie trzech. Przez trzy lata coś przegapić to żadna sztuka.
Annapurna wygląda tak:
http://www.roses.webhost.pl/2010/08/annapurna/
Ja to jeszcze nigdy w życiu nie jadłem placków z akacją. 😳
Z czarnym bzem jadłem, ale prawdę mówiąc dosyć mdłe mi się wydawały.
No, juz mi się ogródek zapchał, to prawda. Ale jak komuś bardzo zależy…
Placuszki z akacją, czyli kwiatostany smażone w cieście naleśnikowym? Takie znam, mozolnie wybierało się czarne mszyczki i płukało kwiatki tysiąc razy z nich. A fiołki też jadłaś? Fijoły w cukrze.
Może faktycznie lepiej zająć się kulinariami, niż denerwować się sportami drużynowymi
lacki to najlepiej z kwaśnego mleka, z japkiem.
Z akacją jeszcze mdlejsze 😉
PPPPPPPlacki
Babilasie, wiele rzeczy trzeba zmienić, ja choćby wspomniane przez Ciebie samozatrudnienie. W Niemczech model samozatrudnienia też istnieje, ale tylko w przypadku jeżeli ów samozatrudniony wykonuje pracę dla paru podmiotów.
Jeżeli tylko dla jednego, to jest to tzw samozatrudnienie pozorne i jest prawnie niedopuszczalne.
W Polsce również umowa zlecenie nie może nosić znamion pracy etatowej, przejawiających się stałym, niezmiennym zakresem obowiązków. Ale kto by się tym przejmował.
Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest ogromny problem z rozwiązaniem umowy o pracę w sytuacji, kiedy firmie okresowo źle się wiedzie i nie stać jej na utrzymanie tylu pracowników. A zwolnić nie ma jak. Bo w tym wszystkim naprawdę nie chodzi o ZUS itp.
Jeśli chodzi o moją mamę, to nawet uwzględniając Twoją semantykę, była ona pracodawcą 🙂 .
Miała gabinet kosmetyczny w małym mieście. Prowadziła go 40 lat. Dziewczyny zatrudniła, jak już przeszła na skromną emeryturę. Przy czym sama pracowała ca. 5-6 godzin dziennie. Pracowała do śmierci, a zmarła mając lat 76.
Sensu ekonomicznego to nie miało żadnego, bo większość obrotów robiła ona sama. Jak jej się udało per saldo po opłaceniu kosztów stałych i pensji dziewczyn uzyskać dla siebie 1000zł miesięcznie to było bardzo dobrze, a dziewczyny zarabiały ponad 3 tys każda plus napiwki.
Lata całe pomagałam jej finansowo majac świadomość, że częstokroć opłacam dziewczyny. Ale uznaliśmy, że skoro praca ciągle jeszcze jej sprawia radość, to niech tak będzie. Zwłaszcza że istotnym był również jednak stały kontakt mamy z ludźmi.
Ten kredyt też wzięła, żeby mieć na pensje dla dziewczyn. Przyznała mi się jak już była chora.
Zapłaciłam te odprawy, zaproponowałam dziewczynom, aby przejęły gabinet.
Przekornie zapytałam, że może jednak zapłaciłyby część drobną kosztów jego wyposażenia.
Na co usłyszałam, że były wykorzystywane przez moją mamę, która pławiła się w pieniądzach na które one ciężko pracowały, a ona kupiła sobie futro z norek.
Fakt, miesiąc wcześniej kupiła sobie w szmateksie owe futro, którego nigdy nie miała okazji założyć.
Pochowałam ją w tym futrze 🙁 .
A po roku dziewczyny zamknęły gabinet, bo nie były w stanie zarobić wystarczajaco dużo, aby go utrzymać.
Polatucho, z akacją to tak trochę jak jabłka w cieście z lekką nutą racuchów 😉 .
Do mszyc nie miałam szczęścia. Kwiatostany obtoczone w cukrze pudrze z dodatkiem wanilii i cytryny. Ogonek musowo wystający poza placek podczas smażenia. Wyciąga się go przed spożyciem.
A z fijołkami nie jadłam. Muszę spróbować. Tylko fijołków w mieście nie ma.
Dawniej na wiosnę wylegały na ulice kobiety sprzedające malutkie bukieciki fijołków i konwalii. Ale już od wieków całych ich nie ma 🙁 .
I jeszcze taki drobiazg – przekazując im gabinet w pełni wyposażony, z zapasem materiałów do pracy na jakieś dwa miesiące, zupełnie za friko, poprosiłam, aby w zamian nazwały go imieniem mojej mamy.
Po miesiącu przechodziłam obok. Na szyldzie widniało imię jednej z nich.
„Seks-deprawatorze odejdź w pokorze” było hasłem podczas dzisiejszego Marszu Życia. Czyli seks – nie, in vitro – nie, to skąd właściwie ma się brać to Życie? 😯
Zmoro, chyba jednak miałaś pecha i trafiłaś na czynnik ludzki nienajlepszej jakości. 🙁
zmoro, gorzka historia, ale nie zaskakuje. I nie wiem jak sobie Ty mentalnie z tym radzisz, (na tak spore sumy mnie dotychczas nie wyrolowano, więc nie wiem jak bym się czuł) ale na ogół oddalam od siebie różne mściwe myśli refleksją, że takie zachowania nie są skierowane tylko w jedną stronę, że to przejaw osobowości, tej samej, z którą współżyją bliscy owej osoby i z największą pewnością odpłacają jej pięknym za nadobne.
Tak, to cień tych opowieści z Zenu, że najbardziej pokrzywdzony złem jest źle czyniący, nawet gdy sam o tym się nie dowie.
Zmoro, smutna historia, która potwierdza powiedzonko, że każdy dobry uczynek zostanie ukarany. Staram się mu nie wierzyć, jednak wiele opowiadanych przez bliźnich historii świadczy o tym, że jest w tym jakieś ziarno racji.
Nisiu,
tak ją sobie wyobrażałam, Annapurnę, śnieżno-białą.
Zmoro,
smutna opowieść, a komentarz Polatuchy (19:55) często się, niestety, sprawdza.
Kochani, dziś się ogródkowo leniwiłem, znaczy do południa wyszedłem na gumno i stwierdziłem, że dobrze jest, ta szczęsna pora roku, kiedy różaneczniki i azalie jeszcze, a róże już. A po południu pojechaliśmy do państwa J. jeść, pić i knuć spiski. A także grać w trzy butelki. Spiski się ujawnią w stosownym czasie, a butelki są odtwarzalne (mam nadzieję). A po powrocie doszedłem do wniosku, że trzeba coś jednak zrobić, bo nie można tak zupełnie po katolicku nic-a-nic i do zmroku sadziłem do gruntu pikówkę bazylii.
Wiesz Andsolu, ja już się przyzwyczaiłam, że ludzie wyciągniętej pomocnej dłoni nie cenią, a wręcz przeciwnie – pomagając stajesz się wrogiem. A mimo to dalej to robimy.
Wiele razy podczas wykrywanych sprawców kradzieży w pracy ( najczęściej studenci- praktykanci okradający innych, ale też pracownicy kolegów lub ratujący domowy budżet z firmowej kasy) mój mąż wyciągał z portfela ukradzioną sumę, wręczał ją sprawcy, aby pokrył straty. Wyjaśniał jak dziecku niewłaściwość postępowania i zaznaczał, że pożyczone pieniądze delikwent może oddawać w ratach.
Nikt nigdy nie oddał. Jedni odchodzili z pracy nie mówiąc nawet pocałuj się pan w nos, inni pracują do dzisiaj i jakoś im nie przeszkadza, że są szefowi winni pieniądze.
Takie życie.
Ja też niejednokrotnie pożyczałam kasę, czy to na operację psa, czy podręczniki szkolne. W sumie na przestrzeni lat pożyczyliśmy bezzwrotnie kilkanaście tysięcy złotych.
Ludzie tacy są po prostu.
Ale to nie znaczy, że jesteśmy niereformowalni ;-).
Zdarzyły się również prośby od kolegów ze studiów będących w fatalnej sytuacji życiowo-finansowej. Wtedy dawaliśmy po prostu pieniądze ( średni po 2 tys) mówiąc, że jak staną na nogi, to będą mogli zwrócić. Po jakimś czasie prośby były ponawiane, zatem wysyłaliśmy po raz drugi. Ale przy trzeciej prośbie odmawialiśmy. Zwłaszcza że pomiędzy okresowymi prośbami kontaktu z ich strony nie było żadnego.
A zatem całkiem beznadziejni nie jesteśmy. Uczymy się 🙂 .
A żeby nie było, że wszyscy ludzie są be, to coś dla równowagi 🙂
W 81r kolega dostał powołanie do wojska, którego w tamtym czasie chciał uniknąć. I postanowił z żoną, że dadzą nogę do Austrii.
A że wszyscy wówczas dawali nogę w tym kierunku, to nie zdołał kupić biletu na pociąg, a samochodu nie mieli. Daliśmy im zatem naszego Malucha, umawiajac się, że jak będą mogli to go jakoś przekażą nam do Polski, a jak nie będzie to możliwe, to nam, jak sięjuż urządzą zwrócą za niego pieniądze.
I po dwóch latach, jak sami wyjechaliśmy do Niemiec, i na początku było dosyć trudno finansowo, pieniądze, które zwrócili za Malucha bardzo nam się przydały 🙂
A co do dziewczyn, Andsolu, mam nadzieję, że jeżeli się przekonały, że w tych samych warunkach sobie nie poradziły same, to zmieniły zdanie i przekonały się, że wykorzystywane przez moją mamę nie były. I że jednak nie wszyscy pracodawcy są źli.
I to by było dla nich najcenniejszą nauczką. Gdyby im ktoś odpłacił tym samym, to by się niczego nie nauczyły, a raczej utwierdziły w przekonaniu, że to świat jest zły, a nie one. Zresztą one nie były złe, były po prostu głupie i operowały stereotypami.
Zmoro, w życiu! One doszły do wniosku, że Twoja Mama potrafiła cwanie kombinować, a one, duszyczki niewinne, nie i dlatego padły.
Na fiołki zapraszam do nas. Rozłażą się wszędzie, fioletowe i białe. Jakim cudem zalazły za garaż, nie mam najbledszego pojęcia 😯 Fiołkom odpuszczam, ale idę na wojnę z konwaliami i chińskimi lampionami 👿
zmoro, a głupota nie jest formą zła? Bo przecież głupota niewiele ma wspólnego z brakiem zdolności umysłowych, znam sporo osób z ograniczonymi możliwościami przeprowadzania bardziej złożonych rozumowań, ale wcale bym nie pomyślał o nich jako o głupich – w co się wdają, robią wszystko dobrze, innych rzeczy unikają. A zapieranie się przy swoim zdaniu gdy brak racji (dla innych) jest ewidentny – nawet gdy się posiada sprawny mózg – jest jakąś formą szkodzenia innym, czyli zła i w takich wypadkach nie bronię się przed użyciem określenia „głupota”.
Zresztą wiele osób boryka się z tym terminem, jednym ze zręczniejszych wyjść jest (nie pamiętam skąd zapożyczona) definicja: „głupi to ktoś kto innym szkodzi i sam nic z tego nie ma”.
Haneczko, a chińskie lampiony to co? Miechunka? Jeśli tak, to ona z Ameryki Południowej…
Tak, Babilasie. Bardzo się rozłazi, a miała grzecznie siedzieć pod płotem sąsiada 🙁
Goscie pojechali, a ten zimny i deszczowy weekend, bardzo sprzyjal staroprzyjacielskim spotakniom i rozmowom…
A teraz po przegladzie prasy, The Moscow Times, dosc rezolutny komentarz wydawcy o prezydenckich wynikach wyborczych w sasiedniej Polsce.
http://www.themoscowtimes.com/opinion/article/russians-can-learn-from-polish-dissatisfaction-op-ed/522759.html
Trzeba do spanka. Dzisiaj/jutro też jest dzień. Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Wszystkim Dzieciom, dużym i małym, od lat do lat, wszystkiego najlepszego 😆
A przede wszystkim umiejętności dobrej zabawy zawsze, wszędzie, wbrew, na przekór i pomimo 😆
https://www.youtube.com/watch?v=ubkfk1xxQhY
Dzień dobry. 😀
Jak Dzień Dziecka, to do śniadania tylko cacao. 😆
https://completehealthcircle.files.wordpress.com/2013/11/cacao2.jpg
Słodkiego dnia. 😆
Dla Dzieci bardziej wiekowo zaawansowanych, z odrobiną czegoś na wzmocnienie ducha 😉
http://www.uzywkiswiata.net/koniak.html
Albo, nie bądźmy takimi purystami, nie musimy się upierać, przy … 👿
Dzień dobry 🙂
Jako szczeniak zgadzam się dziś rerezentować na blogu dzieci i w ich imieniu przyjmować wszelkie życzenia, głaski, smyrania, a przede wszystkim obrywki. 😀
I bardzo proszę Siłę Wyższą, żeby była uprzejma zadbać o spełnianie się dobrych życzeń, bo z tym słońcem to na razie d..a zbita. 👿
Dzień dobry. Jestem w konfuzji 😯 Kiedy pies reprezentuje lub repsezentuje, to mam jasność, co pies robi. Ale kiedy rerezentuje, to ja nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, że on się tym zajął 😯
Zamiast się przejmować rerezentowaniem, lepiej się cieszyć, że pies nie resentymentuje. 😈
A tak w ogóle, gdyby były jakieś wąty, kto tu naprawdę rozumie dzieci i naprawdę dobrze im życzy – proszę bardzo, znalazłem twarde dowody. 😀
Gdy Bobik dziewczynkę spotyka na rynku,
nie prawi jej żadnych morałów,
choć widzi, że dziewczę to zmierza do szynku
i stoczyć się może pomału.
Jak również gdy chłopca pieseczek nasz zoczy,
co właśnie kompotem się truje,
nie będzie prawd przykrych on walił mu w oczy,
lecz całkiem zwyczajnie spasuje.
Bo Bobik ogromnym dzieciątek jest fanem
i wcale nic nie ma przeciwko,
gdy do dom urżnięte wracają nad ranem,
a w brzuszkach przelewa się piwko.
A nawet gdy brzydko przeklina maleństwo,
pieseczek nie powie mu słowa,
bo po cóż pochopnie potępić przekleństwo,
a potem – być może – żałować?
Zakazy, nakazy… Dorośli je mnożą,
choć tak z nich niewiele wynika,
a pies nic z tych rzeczy. Więc chyba to w porzo,
by dzieci kochały Bobika? 😎
Bry! Cześć Bachorki! 🙂
——————————-
Jacek Żakowski wchodzi do gry?
Z grupą wybitnych ekspertów wielu nauk społecznych od ekonomii po pedagogikę przedstawi plan dla Polski na Kongresie Innowacyjnej Gospodarki 9 czerwca.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18028230,Reforma_kulturowa.html#ixzz3boRaxUCl
O kurczę, Haneczko, o tym nie pomyślałam 🙂 🙂
Dobrze, że coś zaczyna się mieszać w tym kotle.
Przyznam, że rozczarował mnie Petru – jak można nie nie wrzucić w google nazwy własnego ugrupowania, zanim się je zatwierdzi i upubliczni 😯
https://www.google.pl/#q=nowoczesna+Polsk
Jest to wyjątkowe niechlujstwo i z nowoczesnością wiele wspólnego nie ma. Powinni pamiętać, że Palikot też się na niej potknął.
Haneczko (0:43),
Tobie się tomatillo rozrasta? 😯
U mnie wystąpiło raz i na tym koniec, a ja bardzo lubię te owocki.
Fiołków do licha i trochę, ale najpiękniejsze rosną za komposterem, gdzie nikt poza mną nie zagląda i nie wiadomo, skąd one się tam wzięły. Na Górce, gdzie co roku było około miliona konwalii – w tym roku występują w stanie szczątkowym. Załatwił je wybujały nagle barwinek. Niech się tam rośliny wybijają między sobą, ja się nie wtrącam.
Zimno, wieje jak na dworcu w Kielcach, popaduje. To ma być czerwiec?! 👿
Wszystkiego najlepszego Dzieciom małym i dużym, Szczeniaczkom i Piesom, a także Kotom i wszelkiemu innemu stworzeniu, które jest dzieckiem lub nim było 🙂
https://www.flickr.com/photos/snegotron/3251444134/in/album-72157613320086196/
Jagodo, cofnęłaś mnie w czasie 🙂 . My śpiewaliśmy jeszcze tę wersję:
https://www.youtube.com/watch?v=QQZms4BoACg
Dobrze by było, gdyby różne grupy społeczne miały swoje MĄDRE i silne reprezentacje w sejmie i głos tych przedstawicieli był poważnie brany pod uwagę przez aktualnie rządzącą koalicję, bo taka koalicja może być zmienną konfiguracją.
Jasne, że godzenie sprzecznych interesów jest trudne, często niemożliwe, do tego dochodzi partia KK…
🙁
Ja też przyłączam się do życzeń wszystkiego najlepszego wszystkim dzieciom i zwierzętom dużym i małym 🙂
Nic więcej napisać nie jestem w stanie, bo wypiłam kakao i popiłam koniakiem 😉
Jakiś sensowny, cywilizowany ferment był wręcz niezbędny w odpowiedzi na kukizację i „programy” składające się w praktyce z jednego słowa „wkurz”. Więc świetnie, że się dzieje i chyba jeszcze będzie działo, choć z kolei nie byłoby dobrze, gdyby tych inicjatyw był nadmiar i w pewnym momencie już nikt nie byłby w stanie ich nawet poznać, a co dopiero rozstrzygnąć, która ma ręce i nogi.
Petru to od początku nie była moja bajka, więc tę inicjatywę mogę obserwować z ciekawością, ale bez zaangażowania. Lewica na razie nie zaproponowała niczego, co by mnie od łapy przekonało – ani WiR, ani PR nie są spełnieniem moich .marzeń, więc na razie też je poobserwuję z dystansu.
Propozycja, o której pisze Żakowski, jest na razie bardzo ogólna i analityczna, nie polityczna. Z Raportu nie wynika dla mnie jasno, jak – w zasadzie słuszna – deliberatywność państwa miałaby się realizować w praniu i w jaki sposób można by ją chronić przed ześliźnięciem się w (ukrytą) partyjność lub grupointeresowność. Inkluzywność gospodarki i dalszą dyskusję nad modelem edukacji zdecydowanie popieram, zatem tu mi z KIG bardzo po drodze. Ale największe wątpliwości mam co do możliwości w miarę szybkiego przełożenia tych wszystkich myśli i planów na realia, bez zaplecza politycznego. Obywatelskość rzecz piękna i wiadomo, że jestem za, ale system polityczny mamy, jaki mamy i niepartyjne pola manewru nie są w nim nadmiernie rozległe. 🙁 Rozumiem, że KIG chodzi o ich stopniowe zwiększanie, ale październik tuż-tuż. 🙄
Bachory od babuszki Miansarowej jeszcze dziś mogą się charlestona uczyć: 😆
https://www.youtube.com/watch?v=m017nh0b3EU
„Wkurz”? Bobiku delikatnie ująłeś „program” Kukiza 😉
A, bo nie chciało mi się tyle kropkować. 😈
Oprócz główkowania przyszłościowego Żakowski zajmuje się jeszcze układaniem domków z kart. 😉
http://zakowski.blog.polityka.pl/2015/06/01/czy-wielka-koalicja-jest-mozliwa/?nocheck=1
Też spróbowałem poukładać, ale robiło mi się coraz czarniej przed ślepiami i dałem sobie siana. 🙄
Bobiku, to po co wziąłeś karty do Czarnego Piotrusia? 😉 😆
Urywki z rozmówek polsko-hebrajskich:
– Poproszę rybę (smażoną, parzoną, w sosie galaretkowym)
– Bolą mi zęby
– On znieprzytomniał
– Poproszę ostatni model wiecznego pióra
– W porządku, jeżeli odkryję okno?
– Zdrówko! Prozit!
– Proszę poprawić mi wąsa
– Proszę mi dać dwa kila manadarynów/cytrynów
– Chyba to jest rysunek zabardzo krzyczący
– Jaka jest jego/jej oświata?
– Szczególnie miałem zadowolenie od wystąpienia akrobatów (kuglerzy, pogromcy)