Przewaga wagi

sob., 21 listopada 2009, 22:30

– Wszystko to marność! – warknęła ponuro Labradorka, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni.
– Nie miałaś przypadkiem na myśli „markotność”? – spytał niepewnie Bobik.
Labradorka spojrzała na niego z niebotycznym zdumieniem.
– Czy doprawdy wydaje ci się, że możesz wiedzieć lepiej ode mnie, co miałam na myśli? – zapytała z sarkazmem, który dla każdego poza poza szczeniakiem byłby bardziej niż oczywisty. Ale szczeniak nie załapał i przyznał naiwnie:
– Ja myślałem, że świat jest tak właśnie urządzony. Że zawsze kto inny lepiej za kogoś wie. Prezydent lepiej wie, co myśli naród. Prymas lepiej wie, co myślą wierni. Nauczyciele lepiej wiedzą, co myślą uczniowie.
– Owszem, to się zgadza – przyznała łaskawie Labradorka. – Ale to działa tylko w kierunku od większych do mniejszych. Odwrotnie już nie.
– A, to przepraszam! – wycofał się potulnie Bobik. – Ale markotność mogłaś teoretycznie mieć na myśli, bo jesień, chlapa i minę masz jakąś taką… Mnie zresztą też nie całkiem wesoło. Nawet można powiedzieć, że jak na szczeniaka całkiem niewesoło.
Labradorka lekceważąco wzruszyła ogonem.
– Tobie niewesoło! A cóż ty możesz mieć za problemy! W twoim wieku?
– Problemy każdy może mieć – odważył się wygłosić uniwersalną prawdę Bobik. – Moje może są mniejsze niż twoje, ale ponieważ ja też jestem mniejszy od ciebie, to w końcu, po przeliczeniu z kalkulatorem, wychodzi nam praktycznie na to samo. To się nazywa pro… propo…
– Proponuję żebyś przestał gadać bzdury! – wpadła mu w słowo Labradorka, – Problemów nie ocenia się według ilości czy wielkości, tylko według wagi. A jak chodzi o wagę, to chyba nie musimy dyskutować, kto tu ma przewagę. Zresztą ja dobrze wiem, czym ty się przejmujesz, bo nigdy nie potrafisz utrzymać ozora za zębami. Same takie rzeczy, z którymi i tak nie da się nic zrobić. Nierówny dostęp do pasztetówki, globalne ocieplenie bud, tolerancja dla cienko szczekających… No, to jest po prostu śmieszne! Mógłbyś już chociaż odrobinę dorosnąć i zacząć myśleć o sprawach naprawdę poważnych. Konkretnych. W końcu nawet filozofować można konkretnie, a nie tak kotem w płot. Nie mówię, żebyś miał od razu osiągnąć zbliżony do mojego poziom intelektualny, bo to wymaga lat pracy i wrodzonych predyspozycji, ale mógłbyś chociaż czasem spróbować brać ze mnie przykład…
W rogu pokoju rozległo się ciche chrobotanie. Labradorka przerwała perorę, obejrzała się i zamilkła z niesmakiem. Spod łóżka wystawał już tylko maleńki koniuszek Bobika, a i on w szybkim tempie znikał z pola widzenia. Gdzieś spod ściany, do której przylegało łóżko, dobiegł stłumiony, markotny głos:
– Obie… się …posta… Sło… noru, że się… ostaram!
Labradorka bezradnie potrząsnęła łbem. W zamyśleniu podeszła do miski, popatrzyła z obrzydzeniem na zaschnięte resztki konserwy i mruknęła:
– A nie mówiłam, że marność?