Zatrzymanie

czw., 7 stycznia 2010, 10:35

– No, pokaż, co tam masz – zażądał ode mnie ten gliniarz.
A miałem akurat wszystko to, co chciałbym ukryć przed wymiarem sprawiedliwości. To, co sobie myślałem, kiedy na wycieczce w zoo kazano mi przeprosić pana wychowawcę za samowolne oddalenie się od grupy w celu dokładniejszego obejrzenia żyrafy. To, co czułem, kiedy rodzice zostawiali mnie na noc u ciotki, której koszula nocna pachniała grobową ziemią i butwiejącymi liśćmi, uniemożliwiając przyjęcie zwiędłego pocałunku na dobranoc bez histerii. To, co mi się powinęło, kiedy stanąłem na własnych nogach, usiłując udawać że nie potrzebuję nikogo i niczego, żeby wyjść na swoje porażki i własne złudzenia sukcesów. To, co starałem się zataić przed samym sobą, kiedy z rachunku wyszło mi, że byłbym skończoną świnią, gdybym zrobił to, co zrobiłem. To, czego żaden świadek na świecie nie powinien być świadom, żeby nie był zmuszony zeznawać przeciwko mnie.
Gliniarz patrzył chytrym, nieżyczliwym oczkiem. Ja kombinowałem.
– No, pokaż, co tam masz – rozległo się po raz drugi, tym razem już na ostro.
– Chciałbym skontaktować się z adwokatem i okolicznościami łagodzącymi – wykrztusiłem z wysiłkiem.
No, żebyście słyszeli, jak ten gliniarz się zaczął śmiać…