Choinka
– Rozebrałabyś już tę choinkę – rzucił w stronę Labradorki Bobik, patrząc wymownie na powczepiane w łapy i ogon jodłowe szpilki.
– Nie widzę powodów – mruknęła obojętnie Labradorka i przewróciła się z lewego boku na prawy.
– No jak to? Sypie się. I przecież już wszyscy chyba rozebrali. Połowa stycznia…
Labradorka spojrzała przelotnie na przerzedzoną zieleń choinki i pokiwała głową.
– No właśnie. Druga połowa zleci tak szybko, że nawet się nie obejrzę, jak będzie maj. A maj to już prawie jak koniec lata. A koniec lata to prawie zima i znowu trzeba będzie ubierać.
– Ale… zająknął się Bobik – To… To chyba nie całkiem tak. Po styczniu będzie jeszcze luty, po lutym marzec, po marcu kwiecień, po zimie wiosna, a po lecie jesień. Tak nas przynajmniej uczono w psiej szkole. Że w życiu jest wiele cudownych miesięcy i zachwycających pór roku. A że jest mnóstwo bardzo fajnych dni, które szkoda byłoby przegapić, to nawet wiem z doświadczenia, jakkolwiek by ono było krótkie!
– Ach, młodość… – sapnęła z pewną wyrozumiałością Labradorka. – Tobie się, Bobik, tylko zdaje, że coś wiesz o świecie. Pożyjesz dłużej, to zobaczysz, jak to naprawdę jest z czasem. Dla szczeniaka rok jest o wiele dłuższy, niż dla psa w sile wieku. A psemerytom już się nawet nie opłaca pamiętać, który jest rok, bo i tak za chwilę będzie następny. A tym bardziej choinki nie opłaca się ubierać i rozbierać, ubierać i rozbierać, ubierać i…
– Chwileczkę! – przerwał Bobik – Ale do grudnia to ta choinka już będzie całkiem bez szpilek.
– Owszem, będzie – przyznała z zadowoleniem Labradorka. – Wtedy już nawet ty nie znajdziesz powodów, żeby ją rozbierać.
Jak jest damą, to czemu się w ogóle pokazuje z tym Bondem? Przecież wiadomo, jaką on ma opinię. 🙄
No tak, pies tego nie zrozumie. Ladies love such rakes like him.
Fakt, psy to istoty prostolinijne. Już łatwiej im zrozumieć mecz, niż damskie upodobanie do zimnych drani. 😉
Mój mąż też nie może zrozumieć tego upodobania, a nie jest psem 😯
W geście dobrej woli zaoferował kiedyś, że gdybym chciała, to on może spróbować zostać takim zimnym draniem, tylko na razie nie wie jak. Nie jestem pewna, czy powinien się uczyć. Może lepiej nie 🙄
To zależy, na ile mąż ma być perspektywiczny. Jeżeli tylko do następnego filmu, to powinien ciupasem udać się na przyspieszone kursy. Ale jeżeli do deski, to lepiej, żeby pozostał niewyedukowany.
Wywiad z Flaszenem rzeczywiście pyszny. Najbardziej podoba mi się teza, że wizyty Jana Pawła II zabiły teatr w Polsce 😀
A tymczasem:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7468949,Nowa_akcja_znanego_artysty___Tesknie_za_toba__Zydzie__.html
Takie coś to tylko w tym kraju. Policja aresztuje chłopaka za szerzenie treści antysemickich (choc napis był filosemicki) i wrzeszczy na niego: „Ty, kurwa, tęsknisz za Żydami? Spierdalaj do Izraela!”
Ja juz do niego napisalam godzine temu i dostalam nawet natychmiastowa bardzo ladna odpowiedz.
Bede sledzila ten happening bo fascynujacy.
POzno wstalam to pozno, ale dzialalnosc az furczy! 😆
Ten artysta mógłby użyć nowej techniki graffiti. Zamiast mazać farbą po czystych murach używa się szablonów i wody pod dużym ciśnieniem. Napis lub obrazek umieszcza się na brudnym, zakopconym murze, a nawet chodniku. Władze miasta lub właściciel budynku chcąc usunąć takie graffiti musi umyć całą ścianę lub równomiernie ją znowu zabrudzić 😎
snieg plynie,szkoda……
ide dalej nie jestem perspektywiczny………
Noo, chyba nie można wymagać od prostego funkcjonariusza, żeby odróżniał anty od filo. Jemu zresztą nie za to płacą. On ma tylko znać prostą zasadę: publicznie o Żydach najlepiej nic, a prywatnie, albo w 4 ścianach komisariatu, to i tak wszyscy wiedzą, co to za świnie i krwiopijcy… 🙄
Mam wrażenie, że taka schizofrenia staje się ostatnio w Polsce dość popularna. Bo część ludzi zauważyła, że publiczne psioczenie na Żydów nie zawsze wywołuje „właściwy” odzew, więc z czystego konformizmu przestali to robić, ale tym bardziej dają sobie upust, jak tylko można…
A w tym happeningu jedno mi przeszkadza: że ma się tęsknić tylko za Żydami warszawskimi. Bo ja i za krakowskimi bym chętnie potęsknił…
Ja tym happeningiem nie jestem zachwycona, bo on wywleka te wszystkie ksenofobie, jeszcze nie do końca wytępione. Popatrzcie, teraz prosty funkcjonariusz, choć może w zaciszu komisariatu mówi kto jest świnia i krwiopijca, to na napis reaguje. Nie tak, jak byśmy sobie życzyli, ale jeszcze kilka lat temu nawet by się z radiowozu nie ruszył. Teraz już wie, że antysemickich napisów ma nie być. A że nie odróżnia filo od anty? Może uznał, że to jakaś podpucha. I w sumie słusznie uznał, bo happening z natury rzeczy jest podpuchą 🙂 Jak już napisałam, ksenofobie jeszcze są w Polsce za świeże, żeby nimi pogrywać, obnażać, dezawuować. Przecież wiadomo, że są i wylezą w jakiejś obrzydliwej formie przy okazji tej akcji. To nie będzie żadne odkrycie Ameryki, tylk prowokowanie paskudnych zachowań. A jak się będzie je wywlekać na wierzch, takie nie zagojone, to nigdy nie uschną.
Bobiku, na jego stronie masz wszystkie, a w kazdym razie duzo roznych miast, gdzie maja przebiegac akje w ramach happeningu. Wiec i Krakow tam jest i juz rozni ludzie zglaszaja sie aby wziac udzial.
Ciekawa jestem czy inni zgadzaja sie z Vesper.
Sama mysle, ze Rafal B. robi cos bardzo „protestanckiego” z ducha ( w odroznieniu od „katolickiego”). Juz to kiedys tlumaczylam rozlegle (powtarzajac przebieg rozmowy, jaki przeprowadzulam przed laty z rosyjskim pisarzem Zinowijem Zinikiem), wiec powtorze tylko pokrotce: Protestanci ( w odroznieniu od prawoslawnych i katolikow) zdaja sobie doskonale sprawe z tego ze Zlo (jakiekolwiek) jest imamnentna czescia naszego swiata, naszej egzystencji i wypowiadanie mu „wojny” niewiele pomoze. Bo to triocvhe jak wypowoadanie wojny narkotykom – z miejsca skazane na porazke. Ono (Zlo) z nami i tak pozostanie. Ale mozna je „oblaskawic”, otoczyc kordonem sanitarnym, wprzac w nasza codziennosc i pozbawic ostrza, brutalnosci, spowodowac, ze jest mniej bolesne.
Skoro antysemickie graffotti sa z natury „zle”, mozna obok nich umiescic graffitto „dobre” tak by sie stalo czescia miejskiego krajobrazu, tak jak czescia tego kajobrazu sa szubienice z gwiazda Dawida. Dobre graffitto nie kasuje zlego, ale stepia jego ostrosc.
Dlatego mi sie ta akcja podoba.
Mnie się nie wydaje, żeby dobrą radą na antysemityzm było po prostu niemówienie o Żydach i zostawienie ksenofobii w spokoju, żeby się zabliźniła. Może się i zabliźni, ale najpewniej błoną podłości.
Mnie się marzy, żeby o Żydach wreszcie zacząć mówić bez anty i filo, normalnie, tak jak o – bo ja wiem? – Francuzach czy Australijczykach. Wiem, że w tej chwili w wielu miejscach na świecie, nie tylko w Polsce, to jeszcze nie całkiem jest realne, ale niech powstają przynajmniej jakieś wzorce takiej normalności. Żeby nie musiało zawsze być albo klękanie pod pomnikiem, albo zmaganie się z demonami, tylko żeby można było powiedzieć coś o Żydach tak zwyczajnie, jak napisać „kocham Kryśkę” na murze. I poetyka happeningu, grafitti, całkiem mi się widzi dobrym krokiem w tym kierunku.
Może i moje myślenie też trochę jest z tego ducha protestanckiego? Oswajać Zło, czasem mówiąc zrozumiałym dla niego językiem, może nawet w jakiś sposób je wodzić na manowce, żeby nawet nie zauważyło, kiedy zacznie zadawać się z Dobrem? Ale w każdym razie ani się tego Zła nie bać, ani pod dywan go nie zamiatać, ani nie siedzieć pod miotłą, żeby przypadkiem licha nie zbudzić.
Nooo, mnie sie tez cos takiego marzy, Piesku. Jak marzy mi sie zeby mozna tak bylo mowic o gejach, Romach czy innych dyzurnych Innych, ktorzy pojawiaja sie tylko w wybranych kontekstach kiedy nalezy „zajac stanowisko”.
Probowalam robic to w czasach, kiedy mialam przywilej publicznego mowienia. To niemal zawsze koczylo sie lzami… 🙄 Wczesniej czy pozniej konczylo sie lzami 🙄
Zreszto pozniej tez. Chocby pamietny nam epizod sprzed poltora roku…
Ja się co do zasady zgadzam, Bobiku, ale jeszcze nie na tym gruncie i jeszcze nie w tej chwili. Zresztą, eksperyment juz się zaczął i zobaczymy, jakie będą rezultaty. Jeśli paskudnych reakcji będzie niewiele, znaczy że grunt jest już dobry i można zacząć praktykować normalność. Jeśli nie, to będzie znaczyło, że było za wcześnie. Kwestia masy krytycznej. Jeśli anysemickie reakcje będą odosobnione, to ok, gorzej, jeśli wychlupną się jakimś wielgaśnym strumieniem. To by pokazało, że „normalność” ustabilizowała się na nieco niższym, bardziej nikczemnym poziomie. I to by był krok wstecz. Tego się własnie obawiam, bo ksenofobie i szowinizmy rosną w siłę, gdy mają świadomoć szerszego poparcia.
Pewnie, że rosną, bo ksenofobom w kupie (nie przeproszę za słowo, bo celowo użyte) zawsze raźniej. Ale też trudno ocenić, w którym punkcie drogi do normalności się znajdujemy, jeżeli nie będzie się tego od czasu do czasu sprawdzać. Bo wyobrażenia na ten temat często są zupełnie mylne – zależą od środowiska, w którym się przebywa, od miejsca, w którym się mieszka, od przypadkowej rozmowy z tym czy innym człowiekiem… A właśnie takie akcje, które nie ograniczają się do dyskusji w inteligenckim kółku, tylko wychodzą na ulicę, pozwalają lepiej zobaczyć, jak jest naprawdę. No i ewentualnie dają też poczuć siłę również tej drugiej, nieksenofobicznej stronie, jeżeli akurat się okaże, że jednak też swoją masę ma.
Tez tak mysle – ze jest to dobry sprawdzian i ze nasze wyobrazenia moga cierpiec z powodu zbytnich uproszczen. Zwlaszcza, ze ta strona nieksenofobiczna moze byc mniej sklonna do glosnego dawania o sobie znac.
Jest jeszcze cos takiego. Kiedy 11 listopada przczytalam, ze na ulice Warszawy wyszla (stosunkowo) mala grupa mlodych ludzi aby sie przeciwstawic „tradycyjnym” demonstracjom nacjonalistow, pierwsze doniesienia jakie prezeczytalam (Polskiej Agencji Prasowej) mowily o „anarchistach”, ktorzy starli sie z policja. Tak jak tio wygladalo naprawde dowiedzialam sie pare dni pozniej – i to nie tylko z prasy, ale -jak sie okazalo- w demonstracji uczestniczly dzioeci mooich przyjaciol. Dwojke z nich znam od malenskosci, dzis sa studentami, nalezacymi do najlepszych na swych wydzialach, jeden z nich organizowal wczesniej protest przeciwko pomnikowi Dmowskiego. Wiem, ze nie sa to zadni anarchisci, ale chlopcy z dobrych domow, oczytani, spoleczni, spokojni, szanujacy prawo.
Ale w oczach wielu ludzi stalo sie zwyczajnie rozrabiaczami jak coi, co organozuja nacjonalistyczne demonstracje 11 listipada.
Jesli my, ktorzy w podobnych akcjach udzialu nie bierzemy (bo to, bo tamto), to kto ich obroni? Kto sie za nimi wstawi? Kto nie pozowoli uczynic im krzywdy?
Bella i Kazik też byli na tej demonstracji 😉
Ja osobiście mam wrażenie, że właśnie długo się milczało, a teraz wszystko wypełza i jest znów coraz gorzej 🙁 Myślę, że fora internetowe też się do tego stanu przyczyniły…
Jeszcze nie tak dawno miałam nadzieję, że już może być tylko lepiej. Nawet napisałam taki tekst (o festiwalach kultury żydowskiej w Polsce), który kończył się mniej więcej tak, że nieuchronnie zbliża się czas, gdy o Żydach będzie się tu mówiło jak o każdym innym narodzie. Dziś widzę swoją naiwność… 🙁
Jestem bardzo ciekawa rezultatów. Z obaw już się zwierzyłam i nadal je mam. Jakoś z natury nie przepadam za doświadczeniami na ludzkich zbiorowościach, bo efekty są trudne do przewidzenia, a wydarzenia czasem wymykają się spod kontroli. Mam nadzieję, że tym razem społeczna świadomość pokaże swoje ładniejsze oblicze.
Wybrałem dzis drogę z Bielska przez Oświęcim do Krakowa (44 przez Skawinę). Jadę, chociaż nie, to złe określenie, wlokę się, bo dup wołowych przede mną trochę, ale ich dupowatość połączona z drogą…..
Droga ósmej kategorii – dziura na dziurze dziurą pogania, zakrętasy, że ja przepraszam, przejazdy kolejowe równe jak status majątkowy Rotschildów i mieszkańców faveli…
No i wokół drogi architektura.., czy ona mało polska? a skąd! ona bardzo polska, może nawet najpolszczejsza w Polsce!
Dotelepałem się wreszcie do hotelu, teraz jeszcze mnie trzęsie, że nie chce mi się wznosić okrzyków: Polska dla Polaków, ziemia dla ziemniaków, a to wszysto przez to, że tutaj jest Kraków…
Tak mam dosyć jazdy, że się poumawiałem w hotelu, a niech oni jadą…
Siostra Pani Kierowniczki Bella i jej maz Kazik to wybitni mlodociani anarchisci! Strach przyjsc do ich domu, bo psem poszczuja! 😆 😆 😆 😆 😆
Vesper, ja nie mam, niestety, większych wątpliwości, że to obrzydliwe oblicze przy takiej okazji też wylezie. Ale ja to widzę, już choćby w czysto praktycznym wymiarze, w ten sposób: wyobraźmy sobie np., że na wspomnianych przez PK forach internetowych wypowiadają się wyłącznie antysemici, a ich przeciwnicy milczą. Obojętne już dlaczego – czy żeby demonów nie rozrażniać, czy z fizycznego obrzydzenia do takiego towarzycha… Ale wtedy powstaje wrażenie, bardzo chętnie przez ksenofobów podchwytywane, że przecież „wszyscy” tak myślą, więc o co chodzi?
I dlatego są potrzebne również publiczne, wyraźne wystąpienia drugiej opcji. Nie jako eksperyment na żywym społecznym ciele. Tylko żeby było wiadomo, ile nas, tych inaczej myślących jest, z czym się możemy liczyć, czego spodziewać. Żeby móc ocenić, co się zmieniło na lepsze lub gorsze. Żeby mieć jakieś podstawy do analizy. Żeby się nawzajem poznać i wiedzieć, gdzie można liczyć na wsparcie. No i przede wszystkim żeby było jasne, że ksenofob nie jest jedynym obliczem Polaka. Bo nie jest.
A co, przepraszam bardzo, anarchizm ma z psami wspólnego? 😯 Albo szczucie? 😯
Czy ktoś mnie tu przypadkiem nie próbuje w coś wrobić? 🙄
Niestety my, inaczej myślący, mamy to do siebie, że na widok takich tekstów uciekamy z obrzydzenia. Tak, też to robię…
A zeenisko biedne szlaja się po dupach 😯 Znów się rozminiemy, bo ja jutro do Miasta Łodzi…
Vesper, czy aby napewno jest to eksperyment na ludzkiej zbiorowosci? I na jakiej zbiorowosci? Na Zydach? na antysemitatch? na wszystkich Polakach, ktorzy to przeczytaja?
Tu jest napis nienawistny, a obok jest napis o teskonocie za tymi, ktorych zabraklo Autorowi/autorom. Krzywda dzieje sie tylko tym, ktprzy dotad mieli monopol na napisy o Zydach. To to teraz monopolu nie maja. Gdzie tu eksperyment? Czy ja czegos nie rozumiem? A moze lepiej zeby Zydzi nie istnieli w polskiej swiadomosci? Albo istnieli tylko historyzcnie|? To co wtedy z nami zrobic? 😯
A do Łodzi miasta to ja w piątek wieczorkiem, najpierw się po śląsku (przymiotnik) poszlajam. Kropę odwołałem wspólnie z 95% głosujących, ciekawe, kogo nam zdesantują od wnuczka Wermachtu…
zeen, ze względu na trzęsawkę dziś wyjątkowo możesz być zwolniony z wznoszenia okrzyków. Ale nie myśl sobie, że tak za każdym razem będziesz dostawał dyspensę na podstawie polskich dróg i bliskich spotkań z architekturą. Chyba że wskutek wytężonych kontaktów z polską wódką załatwisz sobie stałą trzęsawkę, to będzie można pomyśleć o rencie okrzykowej. 🙄
Ja już to widzę, jak tym autorom tęskno do Żydów 😆 Łojojoj jak im tęskno, łoj. Szczególnie, że Żyda pewnie na oczy nie widzieli. Dajcie ludzie spokój, to populistyczna akcyjka jest, żydostwo zawsze nośne u nas.
A swoją drogą, ciekaw jestem reakcji policjanta na napis: precz z gojami…
Tylko że nikt takiego napisu nie zrobi 😛
Heleno, w jakimś sensie jest to eksperyment na ludzkiej zbiorowości, ponieważ do jakiejś zbiorowości adresowany i nastawiony na wywołanie efektu, jakiejś odpowiedzi. Jak każdy rodzaj sztuki, a happening szczególnie. Nie definiowałabym tej zbiorowości. Chodzi po prostu o odbiorców komunikatu. Wśród odbiorców może być każdy. Nie bardzo widzę sznasę, by przy okazji tej akcji, myślący nieksenofobicznie mogli się jakoś policzyć, poczuć swoją własną liczebną siłę, bo nawet jeśli będą stanowili większość, to większość milczącą, o czym pisała PK. Ale szowinizmy sobie pokrzyczą i ponapawają się swoją liczebnością. Tego się właśnie obawiam.
Pani Kierowniczko, kto nigdy nie ma tendencji do uciekania, niech rzuci kamieniem. 🙄 Ja też mam. Ale czasem mi się odzywa ten głos, który mówi – no i co, dać im tak zawsze wygrywać walkowerem? Trzeba otworzyć dziób, żeby sobie nie myśleli, że wszyscyśmy jacy tacy.
A już jak jest okazja do kłapnięcia dziobem w kontrgrupie, to nie należy odpuścić. Bo nie da się ukryć – ci, co są wobec ksenpfobów na nie, też się w grupie czują silniej. Tym silniej, im ona większa się okaże. 😉
Bardzo mi się ważne to zdaje, co Helena napisała – że trzeba przełamywać monopole pewnych grup na głośne krzyczenie i innego rodzaju demonstrowanie swoich poglądów.
To nie jest monopol, zło jest zawsze głośne a dobro ciche. To zło zmuszając dobro do kontrkrzyku, sprowadza je do swojego poziomu. Mnie bardziej odpowiada ciche dobro, niech wrzeszczące zło się dalej wyróżnia, łatwiej je złapać 😉
zeen, ależ właśnie dlatego może być tęskno do Żyda, że się go na oczy nie widziało. I nadal rzadko ma się okazję zobaczyć.
Przypominam sobie, jak przed laty czytałem „Historię Żydów w Polsce” Majera Bałabana i dokładnie to czułem – tęsknotę do jakiegoś fascynującego i egzotycznego świata, którego już nie ma, choć właściwie powinien być ,przynajmniej w świadomości ludzi. I pewien żal, że nie zacząłem poznawać tego świata już wcześniej.
A całkiem niedawno miałem podobne odczucia przy książce Siostry PK. Myślałem o tym, że dzisiaj jest dla mnie oczywistością uczestniczenie np. w muzułmańskich świętach moich znajomych, ale w krakowskim dzieciństwie nie miałem pojęcia, że ktoś w sąsiednim domu obchodzi Purim, czy zapala szabasowe świece. I jakoś mi żal tej zmarnowanej okazji. Bo może gdybym wtedy więcej wiedział, gdybym się postarał…
Czy zawsze musi być tak, że zło jest głośne, a dobro ciche? Czy to może nasze przyzwyczajenie i przekonanie o tym, co przystoi „dobrym”, tak zagania tych dobrych w narożnik i nie pozwala wrzasnąć nawet wtedy, kiedy byłaby to najsłuszniejsza i najskuteczniejsza metoda? 😉
Nie ma powodu, żeby się czasem nie wkurzyć w słusznej sprawie i nie wrzasnąć na hołotę. To nawet bywa skuteczne. To ma swoją moc właśnie dlatego, że tak rzadko dobro się do takich środków ucieka.
To co, ustalamy, że jesteśmy dobrzy i nam wolno wrzeszczeć? 😎
Najwyżej nas będzie łatwiej złapać. 😆
Sprobuj Bobiku powstrzymac mnie od wrzeszczenia, a wtedy porozmawiamy!
Ale po co mam próbować, jak wrzeszczenie zostało właśnie wpuszczone do salonu? 🙂
u-szy-bo-lą…
niemiecka telewizja publiczna zaczyna wlasnie zbierac pieniadze na pomoc dla Haiti,jedno wielkie trzesienie ziemi zabilo(jak to sprawdzic) 200 tys mieszkancow
odslonilo niewyobrazalna biede i calkowity brak struktur panstwowych,nic,doslownie nic nie dziala,bowiem niczego w tym kraju poza bieda i sloncem nie bylo
szpitale-zero
policja-zero
wojsko-zero
sluzby publiczne-zero
zapasy strategiczne,jedzenia,picia-zero
wlasciwie wszystko jedno wielkie zero
ile jeszcze takich miejsc jest na swiecie ?istnienie do najblizszej tragedi !!!
http://taz.de/1/politik/amerika/artikel/1/amerikas-unverzichtbare-rolle/
Skoro dzis dzien poswiecony sprawom artystycznym, to jeszcze jedna inicjatywa:
http://bogdan.wordpress.com/2010/01/18/barany-boze-2/comment-page-1/#comments
Ciekaw jestem czy kotki tez takie robia?
Tak, ja też o tym, że je można spotkać z sex-shopach, dowiedziałam się od świętoszków kłapiących w TVN24 😯 Nie miałam o czymś takim pojęcia. Ale, hehe, rozumiem, jak się kto interesuje… 😈
No niech mie kule bija!…
Wiek zywi, wiek uczis’….
Znaczy, bez świętoszków durni byśmy byli jak tabaka w rogu? A rozwój seksszopów mógłby zostać zahamowany, a może nawet z braku klienteli wymarłyby jak dinozaury? 😯
Już nigdy nie będę świętoszków tępił! 😳 Nie wiedziałem, że są tak ważni do zachowania równowagi ekologicznej.
czyli co? dyżury jakieś?
Zgłaszasz się na ochotnika, foma?
Alternatywny obiekt kultu
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/10,88291,6786798,W_kapliczce_telewizor_zamiast_Matki_Boskiej.html
A co konkretnie będzie należało do obowiązków dyżurnego?
Jeśli ścieranie tablicy, to na mnie nie liczcie. Nie lubię tego szorstkiego kredowego uczucia na rękach. Zapachu mokrej kredy tez nie znoszę.
Spółkowały dwa barany:
całkiem ludzki i dmuchany
jak ten ludzki zaczął stękać
to dmuchany począł pękać
gdy powietrze całkiem uszło
ludzki sferę swą podbrzuszną
z satysfakcją tak skwitował:
no, stareńki, w górę głowa!
zajeździlim dmuchanego
nie martw się, kupim nowego…
Telewizor jako obiekt kultu to właściwie nic nowego. Przypominam sobie z wielu domów, zwłaszcza na wsi, telewizory wiele lepiej od świętych obrazków traktowane. 🙂
jak mnie wesprzesz vesper, to się zgłaszam, a co!
Do kredy ja też odpadam. Z tych samych powodów, co Vesper, plus zgrzyty przy pisaniu.
zeen, nawet nie będę próbował się dopisywać do baraniego wierszyka, bo twory doskonałe uzupełnieniami można tylko zepsuć. 😀
Jestem zwolenniczką zasady never volunteer, zwłaszcza kiedy nie wiadomo, o co chodzi 🙂
Chciałabym tylko zeena zapytać, czy przewidział do wierszyka jakąś muzykę?
No to teraz należałoby znaleźć takiego, który wie, o co chodzi.
Tylko on pewnie nietani, bo wiedzenie o co chodzi to bardzo niebezpieczne zajęcie.
Gdyby dyżurowanie to był taki cymes, to ten, co wie o co chodzi, sam zostałby dyżurnym.
@ zeen – 😆 😳 😆 😳 😆 😳 😆 😳 😆 😳
A kto mówił, że dyżurowanie to cymes? To społeczna działalność miała być. Wyrzeczenie, poświęcenie i zwycięstwo ducha nad materią.
Coś czułam, że to nie dla mnie
To samo powiedział duch krawca, jak go namawiano do zwycięstwa nad materią… 🙄
No! Nareszcie wiadomość, na którą czekał cały Kraj!
http://www.tokfm.pl/Tokfm/51,103092,7463657.html?i=0.
Myślę,że teraz media powinny co najmniej na miesiąc porzucić inne tematy i zająć się tym jedynym naprawdę ważnym. 🙄
E, truli o tym wczoraj i już przestali. Głównie było to rozprawianie o tym, komu (i czy) to zrobi dobrze na wizerunek…
To akurat rozważania całkiem bez sensu. Dodzie na wizerunek dobrze zrobi chirurg plastyczny, a Panu Prezydentowi nikt i nic. 😉
Niektórzy twierdzą jednakowóż, że Doda mu go ociepli 😆
Przez pare ostatnich dni bylam nieco zajeta, czesciowo przez pogode (kilka nieprzewidzianych sniezyc!), czesciowo takze wlasnie przez wydarzenia odzwierciedlajace ciekawe przemiany wizerunku politycznego glownych partii politycznych w moim bardzo pro-Demokratycznym stanie, w ktorym niespodziewanie i ku wielkiej niewygodzie Demokratow w Kongresie (i prezydenta Obamy), kandydat Partii Republikanskiej zostal wybrany do Senatu, na miejsce po Tedzie Kennedym. To ogromny szok, bo ostatni raz cos takiego sie zdarzylo 1972 roku. Teraz oczywiscie zaczyna sie czytanie z fusow, co to wszystko znaczy, i dlaczego tak sie stalo, dokladnie w rok po inauguracji superpopularnego Obamy. Na szczescie, przy tym wszystkim, chociaz nie dane mi bylo obserwowac ocieplania wizerunku przez zadnego z kandydatow przy pomocy Dody (tutaj to pewnie bylaby Brittney Spears)… Jedyne, czym kandydat Republikanow ocieplal sobie obraz to byly dwie ladne corki i jeden pick-up. Moze PP powinien tego sprobowac. 😉
I jeszcze o Betlejewskim – podobnie jak Helenie i Bobikowi, jego happeningi wydaja mi sie ciekawe i potrzebne. Mysle, ze bardzo duzo mamy schowane w naszej zbiorowej podswiadomosci na ten temat, i jednak nie osiagnie sie zadnego w tej dziedzinie postepu przez milczenie, i liczenie, ze z czasem normalnosc i dobre maniery zaglusza nawyki myslowe, ktore trzeba przewietrzyc i przemyslec, zeby sie na nowo ciagle nie odzywaly przy byle okazji. Nie da sie przy tym ulozyc ukladanki skladajacej sie na wlasny wizerunek bez jej brakujacych kawalkow – a Zydzi przeciez byli przez stulecia jej czescia – bo zawsze bedzie wychodzil niekompletny, niesatysfakcjonujacy obraz… Zreszta takie lamiglowki z brakujacymi kawalkami nie tylko nam sie zdarzyly. Inni tez maja nad czym sie zastanawiac – tak mi sie pomyslalo chocby dzisiaj – po wczorajszym Dniu Martina Luthera Kinga…
osiem
a nawet osiemnaście. po kawie od razu nabiera się rozmachu
Tak, wygrana republikanina w wyborach uzupelniajacych w Mass byla kompletna niespodzianka takze dla brytyjskich obserwatorow i niektorzy zachowuja sie tak jakbyscie w tym Bostonie i okolicach zrobili nam zlosliwego psikusa, nie staneli na wysokosci zadania, nie zdali egzaminu itp. Glownie oczywosc8e mowi sie jednak o niepewnych losach glosania w Senacie nad projektem reformy sluzby zdrowia teraz, kiedy demokraci utracili bezwzgledna wiekszosc.
Bad luck!.
Dzień dobry. 🙂 To ja dorzucę trzy iii… oczko! 😀
To bardzo przyjemna wiadomość, że Moniki nie zasypało na ament. 🙂 Ja zresztą już miałem podejrzenie, że w Mass rozpleniły się jakieś bardzo żarłoczne, śniego- i mrozoodporne żabska.
A tak bez wróżenia z fusów na przyszłość – co oznacza wybór republikańskiego senatora teraz? Czy to już oznaka rozczarowania Obamą, czy raczej jakieś inne czynniki tam zagrały?
Wczoraj z rana był fajny wywiad, to dziś też jakiś wrzucę. Helena się ucieszy, bo jest i o protestantyzmie. 😉
http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,6116.html
Czytajcie, a ja tymczasem sprawdzę, co się dzieje w miejscach bez sieci. 😉
Jak wrócę, to sprawdzę listę obecności. 😎
…i tak, drogie dzieci, Bobik porzucił sieć na rzecz wędki.
Przeczytalam. Dzieki Bobiku.
A jeszcze bardziej zachwycil mnie bon mot fomy. Szkoda, ze to nie ja wymyslilam. Kurde. 😆
Prawie obecna 🙂
Heleno, Ty zacznij sama pisac, zamiast ubolewac, czego nie napisalas, bo ktos inny juz napisal… Juz wiele razy Cie tu namawialismy, ale jeszcze siedzisz na tym plocie, zamiast z niego wreszczie zeskoczyc. 😆
Co do wyborow w Massachusetts, to dla mnie wynik nie byl zadnym zaskoczeniem, ani nawet to, ze w zaleznosci od tego, kto interpretuje, to inna interpretacja wychodzi. Tak naprawde to odlegli komentatorzy nie bardzo sie lapia w tej szczegolnej sytuacji, a to dlatego, ze interpretuja bardzo szczegolna czesc USA, bez uwzgledniania regionalnej charakterystyki. Takie komentarze slyszalam w BBC wczoraj, a nawet czesciowo i w NPR z Waszyngtonu, choc tu oczywiscie, mimo wszystko, bardziej sie o specyfice Massachussetts pamieta.
Tymczasem sprawy wygladaja tak, ze Massachusetts jest najbardziej „niebieskim” (niebieski to kolor Demokratow) stanem, i wiele z glosow na kandydata Republikanow to nie byly glosy ludzi, ktorzy nagle, w ciagu roku zmienili poglady, tylko glosy sfrustrowanej bazy politycznej Obamy, z ktora z roznych powodow, obchodzil sie przez ostatni rok niezwykle nonszalancko, uwazajac ja za najbardziej oddana czesc Partii Demokratycznej, z ktora nie nalezy sie liczyc. Obrazil przy tym takze wielu niezaleznych wyborcow, ktorzy z zadna partia sie nie identyfikuja, i przede wszystkim nie docenil ogromu niezagospodarowanego gniewu, jaki wywolal kryzys finansowy, i sposoby zapobiegania jego skutkom (ratowano banki, ktore przez deregulacje, byly przyczyna kryzysu, a nic nie zrobiono dla ich ofiar). Jednym slowem glos z Massachusetts jest czyms innym niz np. glos ze stanow, gdzie Republikanie zwykle maja calkiem spore wplywy (w Bostonie w parlamencie stanowym jest 35 senatorow demokratycznych na 40 miejsc, cala delegacja do Kongresu byla dotad demokratyczna). Oczywiscie, Republikanie, zwlaszcza na poziomie calych Stanow, beda to interpretowac na wlasna korzysc, ale wewnatrz Massachusetts naprawde sprawy maja sie inaczej. A co do reformy ubezpieczen zdrowotnych, to po ulozeniu sie przez administracje Obamy w bardzo dla firm ubezpieczeniowych korzystny sposob, dzieki ktoremu wszyscy byliby zmuszani do zakupu polisy, ale bez ograniczen i odpowiednich regulacji tego, ile sobie firmy moga liczyc za polisy, to po prostu dla wielu osob, ktore CHCA powszechnego ubezpieczenia, bylo to cos nie do przyjecia (tak na przyklad uwaza byly gubernator stanu Vermont, Howard Dean – lekarz, ktory od lat o te ubezpieczenia walczy).
A jesli chodzi o Obame, to sprawa jest o tyle ciekawa, ze wielu wyborcow glosowalo na niego pragnac „zmiany”. Chodzilo o zmiane kursu politycznego po 8 latach Busha, a i – w polityce wewnetrznej – takze po latach Clintona. Bo to za Clintona, przy pomocy jego doradcow ekonomicznych, rozebrano na czynniki pierwsze regulacje dotyczace funkcjonowania bankow. Powazni ekonomisci, w tym takie gazety jak The Wall Street Journal i The Financial Times, uwazaja, ze to przez beztroska deregulacje i zupelne porzucenie przez instytucje panstwowe funkcji nadzorowania bankow, doszlo do obecnego kryzysu. Tymczasem Obama otoczyl sie od pierwszych dni zrekonstruowana ekonomiczno-finansowa ekipa Clintona – tymi samymi ludzmi, ktorych decyzje doprowadzily do dzisiejszej sytuacji. Wyborcy, widzac jego ospalosc w dzialaniu na rzecz zwyklych obywateli, i szybkosc przy ratowaniu instytucji, bez zadnych gwarancji, ze podobna sytuacja znowu sie nie powtorzy, po prostu ukarali go za to. Biedna kandydatka Demokratow, Martha Coakley, choc trudno ja nazwac uosobieniem osobistej charyzmy (gdzie szukac charyzmy u zawodowego prokuratora?), sama niewiele naparwde mogla tu zrobic. Wlasciwie moglaby wygrac te wybory, gdyby prowadzila kampanie przeciwko obecnej polityce Bialego Domu, czego – ze wzgledow oczywistych – nie mogla zrobic…
I to tyle od specjalnego bobiczego korespondenta z krainy wiecznych sniegow (do tego wysiadla odsniezarka, i ma byc naprawiona w poniedzialek, wiec glownie polegamy na tradycyjnych metodach odsniezania). 🙂
A cos takiego wlasnie podejrzewalam, sluchajac nocnych doniesien.
Tutaj Brown tez cierpi za to, ze rzad (czyli my) ratowal banki, nie ratujac ich klientow, a do tego doszlo jeszcze oburzenie, ze rzad nie byl w stanie zrobic niczego aby ukrocic oblakane „bonusy” dla bankierow – z pieniedzy podatnika, wyplaconych na ratowanie bankow. Teraz rzad chce wprowadzic wysoki podatek od bonusow.
No i oczywoscie deregulacja, ktora musiala sie skonczyc lzami. Much maligned dzis pani Thatcher do niej nie dopuszczala ( bo byla bardzo skrzetnym ekonomista, a mimo to podatki spadaly) i dopiero jej nastepcy wprowadzili wolna amerykanke. Glownie Labour. Kiedy ja kupowalam swoje mieszkanie, bank nie mial prawa uzyczyc mi pozyczki wyzszej niz trzy i pol sumy moich rocznych dochodow. Kiedy o pozyczke hipoteczna parenascie lat pozniej starala sie moja Pani Dochodzaca, uzyskala pond 10-krotnie wyzsza pozyczke niz jej oficjalne dochody i to na znacznie krotszy okres splat niz ja. Wierzyc mi sie nie chcialo, ze nikt sie nie interesowal jej dochodami i zdolnoscioa splacania. Ona ja akurat splacila, bo wiekszosc prawdziwych dochodow nie miala zglaszanych do urzedu podatkowego, ale inni oczywiscie zapozyczali sie jakby jutra nie bylo i splacac nie byli w stanie, choc stopy zbytnio nie rosly. I banki nie widzialy w tym zadnego problemu. Do czasu oczywoscie, kiedy banka mydlana pekla.
Labour tez zaplaci w czasie nadchodzacych wyborow powszechnych. I czas najwyzszy. Choc dzis podano, ze pierwszy raz od poltora roku zanotowano spadek bezrobocia na Wyspach. Too little too late.
Dzięki za okienka na świat, dziewczyny 🙂
Haneczko 🙂
U nas, Heleno, tez bonusy (teraz wlasnie jest ich sezon) po prostu podzialaly na ludzi, jak czerwona plachta na byka. To objaw wielkiej nieudolnosci politycznej doradcow Obamy, zeby sobie nie zdawac sprawy, ze juz od wielu miesiecy wyborcy utozsamiaja go z Wall Street. Gorzej jeszcze – w jego druzynie ekonomicznej jest Larry Summers, ktory nieomal doprowadzil do bankructwa Harvardu (gdy zawiadywal ta szacowna instytucja, namowil rade uczelni do niezywkle niebezpiecznych inwestycji w toksyczne, nieprzejrzyste „nowe instrumenty finansowe”, i teraz uczelnia blaga absolwentow o datki, zeby sie jakos wykupic, poza tym zas wslawil sie mowieniem, ze kobiety sa zasadniczo mniej utalentowane od mezczyzn, wiec polityczne ucho ma drewniane). A jego minister finansow, Tim Geithner (bliskie powiazania z Wall Street, zaniedbania jako regulator NY Stck Exchange) uwaza, ze nic nie trzeba nadzorowac i regulowac. Tymczasem jak powiedzial nie zaden rewolucjonista i lewicowiec, ale powazany ekonomista, Paul Volcker, z „innowacji finansowych” ostatnich 20 lat, prawdziwie pozyteczna innowacja bylo jedynie rozpowszechnienie bankomatow. Zas najwiekszym zagrozeniem jest zalozenie, ze istnieje cos takiego, jak instytucje, ktore sa za duze, zeby pasc, wiec panstwo ma w nieskonczonosc przejmowac ich dlugi gdy popelnia kardynalne bledy (ekonomisci od lat wzywaja, ze gdy cos jest za duze, to powinno sie to podzielic na mniejsze jednostki, bo grozba monopolow jest znana juz od dosc dawna – tymczasem przez ostatni rok trend byl w odwrotnym kierunku). Tego na dluzsza mete zadni podatnicy nie zniosa. Teraz slucham naszego lokalnego radia, w ktorym zwykli ludzie dzwonia do studia i mowia, ze nie moga zniesc arogancji Demokratow, na ktorych poprzednio zwykle glosowali, wlasnie przez to, ze przestali byc tym, z czym utozsamiano ich dotychczas – partia zwyklych ludzi (Republikanie juz od dawna sa utozsamiani jako partia utozsamiajaca sie z kapitalem i businessem). Niezrozumienie tego przez Demokratow moze byc bardzo niebezpieczne, bo ten gniew w koncu ktos przejmie – i moze to byc ktos bardzo nieapetyczny.
U nas bonusow nie sposob bylo zgodnie z prawem ukrocic , gdyz beneficjenci tych „nagrod” mieli to w kontraktach. Sprawa musialaby trafic do sadu (zlozona przez rzad) i liczyc, ze sad te umowy uniewazni. Szanse na uniewaznienie byly bliskie zeru – umowa jest umowa.
Dlatego kiedy jedna pani minister chlapnela do mikrofonu: „Jest sad i jest jeszcze sad opinii publicznej” zostala przez teze opinie publiczna bardzo ostro ofuknieta i wydrwiona – sad opinii publicznej nie ma jednak u nas mocy prawnej, chwalic Boga! 😆
Kiedy sie te banki ratowalo, wtedy nalezalo umiescic jakas klauzule ogranoczajaca bonusy i tylko pod tym warunkiem ratowac. Rzad jednak o tym nie pomyslal.
Wiec teraz mowi sie o ostrym opodatkowaniu bonusow, ale musi to pierw zatwierdzic Parlament (pewnie to uczyni) no i prawo nie moze dzialac wstecznie. Wiec co sie dyrektorzy nachapali to nachapali.
ponownie zimno,plynacy snieg utwardzil sie 🙂
a w Haiti jeszcze jedno trzesienie,zgroza !!!
moze to dobrze ze u was Moniko,wgral Republikanin,to ma wymowe,to coz oznacza i moze ktos(Obama?)otworzy uszy na
uwagi ….
a banki to inna bajka,tutaj w niemczech nawet banki landowe
(panstwowe) robily interesy poza prawem topiac miliardy
ktore splaca moje dzieci lub ich dzieci…..
-dziesiatki miliardow oczywiscie!!!-
Bobik uczepiony wedki zwleka z urzycia sieci,mimo to meduje;
OBECNY 🙂
Tak, Rysiu, moje dzieci tez beda splacaly i splacaly…I Helena ma racje – trzeba bylo wstawic do umow, gdy banki pojawily sie z kapeluszem na datki od podatnikow, ze w kapitalizmie zasadniczo bonusy zaleza od wynikow. Zjawianie sie z prosba o datki oznacza, ze wyniki byly – delikatnie mowiac – raczej slabe. Tymczasem w komisji Senatu, badajacej przyczyny kryzysu (to skandal, ze posiedzenia zaczely sie dopiero w zeszlym tygodniu), prezesi bankow porownali caly kryzys do naturalnej kleski zywiolowej (Blankfein z Goldmana Sachsa porownal to do huraganu), zapewniajac, ze zadna regulacja nadal nie jest potrzebna. A co do umow z bankami, to w Stanach bylo jeszcze gorzej niz w UK. Tu, na przyklad, zwiazki zawodowe, i tak w sumie bardzo slabe, tez mialy umowy z pracodawcami zapewniajace w sumie male, ale wynegocjowane przywileje (glownie zreszta dotyczace wlasnie lepszych ubezpieczen zdrowotnych, w zwiazku z rodzajem wykonywanej pracy). Okazalo sie, ze te umowy, w imie wyzszej koniecznosci, zlamano spokojnie w zeszlym roku. Umowy bankierow okazaly sie ponad kazda wyzsza koniecznosc. Nasz przyjaciel, doswiadczony prawnik bostonski wlasnie zakresie finansowo-businessowym, twierdzi ze umowy w takich sytuacjach w istocie czesto sie renegocjuje. Tyle, ze nie bylo wtedy politycznej woli, by to zrobic, bo u nas jeszcze sprawe dodatkowo komplikuje prywatne finansowanie kampanii wyborczych (politycy potrzebuja pieniedzy na nastepna kampanie od bankow wlasnie), i to ze cala ekipa ekonomiczno-finansowa Obamy to naprawde ekipa Billa Clintona i jego przyjaciela, Roberta Rubina, ktory wlasnie jest glownym autorem zniesienia praw, ktore dobrze sluzyly od czasow Wielkiej Depresji i F.D. Roosevelta – wiec ich pomysly sa sprzed conajmniej 12 lat, i to od tych samych ludzi, ktorzy doprowadzili do tej sytuacji. Natomiast ludzi, ktorzy kryzys przewidzieli na wiele lat wczesniej w administracji nie ma. A jest ich tutaj bardzo wielu, w tym paru noblistow.
regulacje rynkow finansowych i bankow sa calkowicie zbedne i
moga tylko zaszkodzic w osiaganiu i kumulacji zyskow
niemiecka gospodarka (nowoczesna i doskonale dzialajaca) bedzie
potrzebowala jeszcze 2-3 lat do osiagniecia stanu sprzed „kryzysu”
i tylko gielda prawie juz „odrobila straty”-jak jest to mozliwe ?
Tu dzisiejszy wywiad ze Stiglitzem, o tym samym, zatytulowany „Jestesmy surowsi wobec biednych niz wobec bankow”. Trudno to lepiej ujac. Dlatego Massachusetts sie zbuntowalo – nie pierwszy zreszta raz…
http://www.huffingtonpost.com/2010/01/20/joseph-stiglitz-interview_n_429437.html
Heleno,biorac kredyt na nasze berlinskie mieszkanie obeslismy kilka bankow i wprawdzie sprawdzano nasze dochody i „domniemane” wdatki i koszty zycia,ale KAZDY bank(pracownik
banku) chcial koniecznie udzielic nam kredytu i skasowac prowizje
co bedzie potem to bedzie kiedys tam ,a prowizja juz wydana 😕
Wędka wędką, sieć siecią, ale gdzie te ryby? Przecież właśnie pora kolacji. 😀
Bardzo ciekawe rzeczy piszecie. Chociaż w sumie bardzo niepocieszające, bo niewłaściwi doradcy i niechęć do ich zmiany, to nie rokuje dobrze na przyszłość 🙁
Idę strząsnąć z łap resztki błota (śnieg już stopniał), zaspokoić głód i pragnienie herbaty, a potem mogę znowu wpadać w sieć. 🙂
Bobiku, Ty nie wpadaj, Ty zarzucaj i… wypłyniemy na łów, na łów!
A ja obejrzalam wlasnie bardzo dobry godzinny proogram BBC podsumowujacy pierwszy rok preyzdentury Obamy, zrobiony przez naszego glownego korespondenta w Waszyngtonie Gavina Eslina. Mowil wiele z tych rezczy, ktore tu wczesniej poruszyla Monika. Odpowiedz na pytanie „Can we do it?, brzmi dzis , zdaniem naszego korespondenta: Maybe!
A tu niezle podsumowanie w kapsulce:
http://news.bbc.co.uk/1/hi/world/americas/8462685.stm
U nas od jakiegos czasu ludzie sie witaja mowiac do siebie nawzajem „Yes, we can’t!” 😉
Podsumowanie BBC i tak jest dosc ostrozne, i nie odzwierciedla wlasnie gniewu wyborcow. Mysle, ze np. jego podejscie do reformy zdrowia potraktowano mocno skrotowo, bo to stwierdzenie, ze 30 milionow Amerykanow uzyska ubezpieczenie jest nie do konca dokladne. Wszyscy zostana ZMUSZENI do zakupu produktow firm ubezpieczeniowych, pod grozba kary o ile tego nie zrobia (2 procent od dochodu, sciaganiem ma sie zajac urzad podatkowy). Problem w tym, ze nie wlaczono przekonujacego mechanizmu kontroli kosztu polis, wiec w sumie bedzie to zmuszanie ludzi do zakupu czesto wybrakowanych, a jednoczesnie drogich polis. Na pocieche, rzad ma doplacac najbiedniejszym obywatelom, zmuszanym do zakupu ubezpieczen. Za to ci, ktorzy juz maja ubezpieczenie (klasa srednia w wiekszosci) maja placic 40% podatku od polis, ktore sie wydadza za dobre! Nic dziwnego, ze tej reformy nikt nie popiera – ani z prawa, ani z lewa, oprocz politykow, ktorzy stworzyli to monstrum.
A tu swiezutkie wyniki badania opinii publicznej w Massachusetts na temat przyczyn, dla ktorych wyborcy zaglosowali tak jak zaglosowali. Jak juz pisalam, nie bylo to z przekonania do pogladow Partii Republikanskiej, ale jako ostrzezenie i protest wobec odejscia od pogladow wyrazanych przez Obame w kampanii wyborczej (np. bardzo ostro atakowal Hilary za pomysl zmuszania ludzi do zakupu ubezpieczenia zdrowotnego wlasnie bez mechanizmu wprowadzajacego konkurencje dla de facto monopoli firm ubezpieczeniowych w kazdym stanie).
http://www.huffingtonpost.com/2010/01/20/obama-backers-more-commit_n_429673.html
To jest zawsze szczególnie smutne, jak plamę zaczynają dawać politycy wybrani na fali społecznego entuzjazmu i w imię jakichś wartości, a nie tylko z chłodnej kalkulacji. Wprawdzie w przypadku reformy ubezpieczeń ja rozumiem, że Obama miał poważnych przeciwników i musiał bardzo lawirować, żeby sprawa w ogóle nie padła, niemniej jednak zgoda na akurat taki, nikogo nie zadowalający kompromis, nie świadczy o wielkim wyczuciu nastrojów.
Jak Obama do końca zmarnuje ten potencjał entuzjazmu i nadziei, który go na stanowsko wyniósł, to się będę okropnie złościł, bo w jakiś sposób ja też na niego stawiałem, chociaż nie jako wyborca. 👿
No jak to – nie wyborca? 😯 A kto mnie budzil na wybory ponad rok temu? Poza tym, Bobiku, dzisiaj dzien Sarasvati, wiec nie bardzo wypada sie smucic. Zaraz bede robic kolorowe curry na czesc bogini od literatury, muzyki i wiedzy w ogole. 😀
Tymczasem moj dzien uplynal takze pod znakiem sniegu, a raczej – odsniezarki do niego. Duza w naprawie, i pare dni temu postanowilismy zamowic mala, bardzo poreczna do przekopywania malej sciezki do drzwi frontowych dla gosci, zwlaszcza, ze glowny odsniezacz troche lata po swiecie, wiec kazde ulatwienie mechaniczne jest przeze mnie mile widziane. Tymczasem dzis zadzwonila do mnie przemila pani z Vermontu, pytajac sie, czy rzeczywiscie zamowilismy dwie odsniezarki. Okazalo sie, ze przez pomylke ich program podwoil nasze zamowienie. Teraz bede chodzic na poczte, jak w zeszlym roku z gra komputerowa, ktora przyszla do mnie zamiast ksiazek z Amazona… Ale i tak zupelnie inaczej rozmawia sie z mala firma (zreszta przemila i ekologiczna – z ich strzyzarka do trawy znamy sie od wielu lat) niz z nieszczesnym przedstawicielem Amazona. Oni podobno musza rozmawiac z klientami wedlug juz rozpisanego scenariusza, i dlatego tak trudno sie przebic klientowi do zwyklego ludzkiego zdrowego rozsadku, ktorym przeciez zwykle w jakims stopniu kazdy jest obdarzony, o ile nie jest maszyna. 😉
To przekonanie, że każdy jest w jakimś stopniu obdarzony zdrowym rozsądkiem, wydaje mi się jednak nazbyt optymistyczne. Niektóre egzemplarze gatunku ludzkiego nasuwają mi poważne podejrzenia, że lepiej już wierzyć w zdrowy rozsądek odśnieżarek i kosiarek. 🙄
No, troche optymistyczne to przekonanie jest, nie zaprzeczam. Ale napisalam „w jakims stopniu”, wiec moze to byc i stopien minimalny. 😉
Moniko, czy szanowna i przesympatyczna bogini nie mogłaby się nieco bardziej uaktywnić? Jak długo można być brakującym ogniwem 🙁 Może wykonałaby jakiś mały, niekoniecznie subtelny kop w zwoje, żeby małe szare wreszcie się ocknęły 👿
Z tym kopem w zwoje, Haneczko, to Sarasvati pewnie polega na wyprobowanym w Indiach sposobie przez bardzo ostre przyprawy. 😀 Zaraz ma sie ochote po tym tworzyc – wystarczy spojrzec na Bobika, ktory chili dodaje do wielu potraw, czesto w mocno nietradycyjnych polaczeniach… 😆
U mnie małe szare są bardzo aktywne, ale nie wzbudza to mojego szczególnego zachwytu. 🙄 Wydawało mi się zresztą, że tych najbardziej aktywnych, z kuchni, już się pozbyłem, ale wczoraj odkryłem nową, nieznaną mi dotąd aktywność w kącie za kozą. Aktywność biegnie wzdłuż ściany i nagle w okolicach kozy znika bez śladu, jakby się w powietrzu rozpływała. Musi tam gdzieś mieć jakąś tajną norkę, ale jeszcze nie wyczaiłem gdzie. 👿
Nigdy nie wątpiłam, że masz zaawansowane i aktywne małe szare, ale że znikają, nie uwierzę 😉
Mala szare najwyrazniej lubia funkcjonowac w cieple (kuchnia, okolice kozy…). Ogolnie raczej sie sprawdza, ze na zimno gorzej funkcjonuja. 😉 Podobno nawet spada nam iloraz, jak zjemy lody, albo napijemy sie za mocno schlodzonych napojow. Ide sobie w zwiazku z tym zaaplikowac napoj rozgrzewajacy. 🙄
Znikanie jest prawdziwe, pod chajrem. 😉 Ale nie wykluczam, że jest w liczbie pojedynczej, nie mnogiej. Te małe szare bardzo trudno od siebie odróżnić, więc może to jest tylko jedna, która biega w kółko i udaje, że jest ich więcej. 🙂
A chili rzeczywiście dobre na wszystko, ze zwojami włącznie. 😉
Komu dobre, komu nie 😕 Mnie rozpaczliwie wybałusza 🙁
Poproszę o inny zestaw kopów.
Bobik, wiesz sam najlepiej, ale Ci i tak przypomne, ze jest jeden niezawodny, ekologiczny, felinitarny sposob na male szare w kuchni i pod koza. Do the right thing, My Friend. Just say Yes!
Co dobre na kopa dla szarych komórek?
Może to na przykład być z kiełbasą żurek,
albo i kiełbasa sama, bez zalewy,
mogą o północy być to kocie śpiewy,
lub ciepła niedziela po zimnym tygodniu,
może pojedyncza być to dziura w spodniu,
czy złośliwy welon mgły na okularze,
a co w końcu będzie – samo się okaże.
Bo z tymi zwojami to jest taka szopa,
że cokolwiek może dać im tego kopa. 😯
Mordko, stawiasz mnie w takiej sytuacji, że nie mogę inaczej – yes! yes! yes! 😀
Z powyższego wierszyka odpada jedynie ciepły czwartek. Z resztą trzeba się przespać. Idę złożyć szare w łożu. Waszym i moim mówię dobranoc 🙂
A, to nie ma sprawy, Haneczko. Zaraz przerobię czwartek na niedzielę i a nuż będzie trafienie. 😀