Dziwne Stworzenie

pt., 26 marca 2010, 19:35

Dziwne Stworzenie siedziało na płocie i bardzo szybko wypuszczało z dzioba krótkie serie dźwięków, które brzmiały mniej więcej tak:

Bla, bla, tirliti,
zjadłem bułkę z margaryną.
Bla, bla, tirliti,
ale premier dziś popłynął!

Bla, bla, tirliti,
spędzam urlop pod namiotem.
Bla, bla, tirliti,
kto mnie wybrać ma ochotę?

Bla, bla, tirliti,
rzucił, więc przeżywam dramat.
Bla, bla, tirliti,
znowu ćwierkał coś Obama.

Bla, bla, tirliti,
Zośki już nie warto czytać.
Bla, bla, tirliti,
dusza moja nieumyta…

Bla, bla, tirliti,
Paris Hilton dała czadu!
Bla, bla, tirliti,
wracam teraz do obiadu.

Ostatnia zapowiedź była najwyraźniej chwytem czysto retorycznym, bo po niej Dziwne Stworzenie zaczynało natychmiast śpiewkę taką samą, albo tak podobną, że na pierwszy rzut ucha trudno było je odróżnić. Bobik właśnie usiłował uciąć sobie popołudniową drzemkę i to uparte świergolenie wcale mu do tego zamiaru nie pasowało. Poprawił raz i drugi położenie uszu, podwinął je, tak żeby stworzyły chociaż trochę dźwiękoszczelną warstwę, ale nic to nie pomogło. Usiadł w końcu, drapiąc się markotnie i usiłując przypasować Stworzenie do któregokolwiek ze znanych sobie gatunków. Bez efektu. Dziwne Stworzenie wymykało się wszelkim szczeniaczym klasyfikacjom.
Nieopanowana żądza wiedzy zmusiła Bobika do porzucenia marzeń o drzemce i wykonania zdecydowanego ruchu. Przeczołgał się pod płotem do sąsiedniego ogrodu i bezceremonialnie zaczął tarmosić wystawiającą pysk do słońca Labradorkę:
– Słuchaj, co to jest to, co tam siedzi i świergoli? Wygląda dziwnie, gada dziwnie i w ogóle jakieś mi się wydaje podejrzane.
Labradorka z pewnym zaniepokojeniem zerknęła we wskazanym kierunku i roześmiała się z ulgą.
– Nie przejmuj się! – powiedziała z lekceważącym machnięciem łapy. – To jest tylko Ćwiter.
– Ćwiter? – powtórzył niepewnie Bobik – Nie wiedziałem, że coś takiego istnieje w przyrodzie.
– Noo, mogłeś się z nim jeszcze nie spotkać – przyznała Labradorka – bo to jest dość nowy gatunek. Skrzyżowanie mysikrólika z papugą. Z mysikrólika wzięto rozmiary, a z papugi skłonność do nieopanowanego paplania i powtarzania czegokolwiek, co tylko zasłyszy.
– I to się przyjęło? -zdumiał się Bobik.
– Jeszcze jak się przyjęło! Kolejki się zaczęły ustawiać, żeby jak najprędzej złożyć Ćwiterowi wyrazy uszanowania. Krótkie zresztą, bo on długich nie uznaje.
Bobik przyjrzał się dokładniej Ćwiterowi. Nie wzbudzał jego zaufania, nie mówiąc już o tym, że najchętniej wlepiłby mu mandat za zakłócanie spokoju. Warknął na niego niezobowiązująco, a potem przypomniało mu się, że jeszcze o coś chciał Labradorkę zapytać.
– Jednego nie rozumiem – zagaił z wahaniem. – Wiesz, że jestem biegły w zoologii i byle kitu sobie nie dam wcisnąć. I coś mi się u tego nowego gatunku nie zgadza. Mówiłaś, że to jego gadulstwo to z papuzich genów. Ale papugi to są przecież bardzo inteligentne ptaki!
– No widzisz? – dydaktycznie podsumowała Labradorka – To znaczy, że postęp nie zna granic! Dzięki współczesnej technice nawet bardzo inteligentnego ptaka przy pomocy kilku prostych zabiegów da się przerobić na Ćwitera.