Rocznica
Jutro mija rok od śmierci Kingi. To jest ciągle jakby wczoraj.
Sposób, w jaki odchodziła żegnając lato, przytomnie i odważnie, myśląc o innych i starając się każdego pocieszyć, trudno do czegoś porównać. W tym jest naprawdę Wielkość.
W dodatku konfrontację ze zbliżającym się końcem potrafiła, jak to ona, zaczarować w literackie perełki. Później, w styczniu, kiedy zobaczyłem ostatnie videoklipy Davida Bowie, który też twórczo wyszedł swojemu umieraniu na spotkanie, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że czytywał Bobika. 🙂
Będący kwintesencją czarnego humoru poniższy wierszyk Kinga wrzuciła w styczniu 2015 w komentarzach do wpisu „Niedobre początki” , kiedy już odczuła wyraźnie, że następnego sylwestra nie będzie. Jest tam zgodnie z datą postu napisane „Ach, jak piękne życie trupa wieczorkiem styczniowym”, ale – wierzcie albo nie – w oryginalnym pliku tekstowym, który znalazłem na kompie, stoi „wieczorkiem sierpniowym”. Jakby wiedziała, że to będzie sierpień.
Onkolog sugerował w kwietniu, że dalsze męczenie się z chemią już nie przyniesie wyraźnego efektu, ale Kinga zażyczyła sobie jeszcze jednej serii, żeby nie umierać w maju, tylko dopiero jakoś pod koniec lata…
Życie trupa
Ach, jak piękne życie trupa
wieczorkiem sierpniowym.
Kota, co za głośno tupał,
mam na wieki z głowy,
lekce sobie ważę spyżę,
nad miską nie zdziwiam,
nie przeszkadza nawet mi, że
mną się coś odżywia.
Czasu już nie muszę tracić
na wdech oraz wydech,
gdzieś mam pranie brudnych gaci
i to nie jest wstydem.
Więc gdy źle ci i niemiło,
chandra cię telepie,
zostań trupem – będzie żyło
ci się znacznie lepiej.
Dzień dobry.
Jest w finale Nagrody Nike 2016.Po wysłuchaniu rozmowy z autorką – nabywam.
Weronika Murek „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”.
Bry 🙂
Ago, w wyborach można wziąć udział i bez legitymacji.
Piotr Wieczorek odpisał, ze będzie miał listę.
Napisali też coś o rozdawaniu legitymacji.
Mnie nie będzie, wracam 25 późnym wieczorem.
Dzięki, Mt7. 🙂 Udanego wyjazdu.
Dziękuję, Ago. 🙂
Myślałam, że w drugiej połowie września będzie chłodniej.
Nie wiem, jak przeżyję codzienne temperatury powyżej 30 stopni.
Jak jeszcze do tego dojdzie dziki tłum, to utwierdzę się w przekonaniu, że marzec jest najlepszy na podróże pod każdym względem.
Mt7, ja w takich warunkach ratuję się (a i innych się zdarzało) wodą w sprayu. Na wyjazdy zawsze biorę taką małą do torebki. http://1.bp.blogspot.com/-4ZHKkCTLIpI/Un1o1dspuLI/AAAAAAAAAQg/qn23l4OEAs4/s1600/3wody.jpg
Wróciłam ze spotkania z red. Adamem Michnikiem.
Był prawdziwy tłum. W tłumie kilku „prawdziwych patriotów” (tych , co to nadal walczą w Powstaniu Warszawskim)- ale żadnych szkód nie byli w stanie wyrządzić.
Pan Redaktor w bardzo dobrej formie. 🙂
Bardzo żałuję, że nie wiedziałam o tej akcji. Za GW: „W sobotę warszawiacy spotkali się w tramwaju, by zaprotestować przeciwko przemocy, jaka dotknęła prof. Kochanowskiego.
– A po rosyjsku nie umiecie? To ja was nauczę – komenderuje starsza pani jadąca linią 22 i zaczyna deklamować rosyjski wiersz. Obok niej ludzie witają się ze sobą i z uśmiechem rozmawiają po angielsku, niemiecku, hebrajsku i kilku innych językach. Tuż po południu w tramwaju jadącym z Woli do centrum spotkali się warszawiacy, którzy chcieli wyrazić solidarność z prof. Jerzym Kochanowskim, który w czwartek został zaatakowany za to, że rozmawiał z kolegą po niemiecku.”
Cieszę się, że ludzie reagują. Łatwiej żyć.
Dzięki Ago, za podpowiedź, znalazłam jakąś wodę, której cena nie powala.
Myślę, że bardzo się przyda.
Cześć Bobikowicze. Mam prośbę, żebyście mi coś wytłumaczyli. Zawsze robił to Bobik, bo choć był ateistą jeszcze bardziej zdeklarowanym ode mnie, to rozumiał o co chodzi we wszystkich religiach świata i cierpliwie mi zawsze wszystko tłumaczył. Mianowicie jutro jest msza za moją i Bobika mamę a ukochaną teściową PA. Zapłaciła za tę mszę moja była szefowa. Jak Masia zmarła w marcu, to wszyscy się za nią modlili, co chwilę ktoś płacił za jakąś mszę. No i to się nie chce skończyć. Dlaczego za takiego porządnego człowieka, jakim była moja mama trzeba się tyle modlić. Jak się nie będziemy modlić do końca świata, to jej dusza nie będzie zbawiona? Czemu u tego Pana Boga trzeba wszystko wymodlić, mszami wymusić? Zmęczony tym jestem ale jak bym dzięki Wam coś z tego zrozumiał, to bym na tę mszę poszedł świadomy i nie męczyłoby mnie to tak. Proszę zastąpcie mi Bobika i wytłumaczcie mi to. Pozdrawiam, Jarek
Szanowny i Bardzo Kochany Jarku
W moim pojmowaniu rzeczy:
Trzeba się modlić na tyle, na ile odczuwamy taką potrzebę. Modlitwa za tych którzy odeszli jest w jakimś sensie świadectwem że oni żyja w nas a i nie tylko w nas. Modlić się można w sposób zinstytucjonalizowany i tą są najróżniejsze ryty/wystroje które czasem – jeśli przekroczą wymiar formy nad treścią będą po prostu wkurzać Osoby wrażliwsze, ale można się też modlić myślą a nawet uczynkam,i kiedy robiąc coś fajnego a pożytecznego czynimy to z myślą o kimś ważnym. Wybacz stawianie kropki nad i ale to, że utrzymuje się to miejsce w sieci może być postrzegane także tak, jak to powiedziałem w poprzednim zdaniu
Z szacunkiem i serdecznością
Jacek – tu Orm.
P.S. Jestem wierzący, świadomie wyznający światopogląd idealistyczny, próbujący od zawsze rozeznać co jest formą a co treścią i ich wzajemne czasem silnie pokręcone relacje.
Ja też jestem osobą wierzącą i generalnie przyznaję rację Ormowi.
Ludzie mają potrzebę pamięci i wsparcia w swoim mniemaniu nieobecnych.
Trudno mi sobie wyobrazić, że PB można przekupić, wykupując takie, czy inne formy działań religijnych.
Jednak pomimo krytycznego nastawienia sama też czasami zamawiam msze, bo czuję się wtedy jakoś bliżej nich, tak jakbyśmy brali udział w jakimś spotkaniu.
Dla nich za życia było to ważne, więc niech tak będzie.
Ciekawa byłam, co napisze ktoś wierzący. I tak mi się wydaje, że to, o czym piszą Orm i Mt7, to bardziej wspominanie zmarłej osoby, niż modlenie się o jej zbawienie. Kiedy to obserwuję w praktyce, w swojej rodzinie, też mi to patrzy na wspominanie – choć formalnie, jest to modlitwa w intencji zbawienia. Rozumiem potrzebę wspominania, godzę się z tym, że nie rozumiem modlenia się w intencjach. Nie chodzę na takie msze.
Jakiś czas po śmierci Kingi skontaktował się ze mną probosz parafii, która lokalnie prowadziła opiekę nad azylantami, jednocześnie „szef” Kingi, który zresztą nigdy nie mieszał się do tego, co robiła, podkreślając pełne do niej zaufanie.
Charakterystyczne zresztą, że przy zatrudnieniu Kingi w instytucji bądź co bądź kościelnej, nikt nie postawił pytania, czy w ogóle jest wierząca (za takie rzeczy polubiłem ten kraj).
Poinformował mnie, że będą odprawiać mszę dla uczczenia pamięci Kingi.
Ujęło mnie to i chociaż z kościołem i religią nie mam nic wspólnego, poszedłem i byłem wzruszony. Kościół był pełny.
Oczywiście kiedy takich sytuacji jest za dużo, zaczynają działać na nerwy. Przyjmij to jako wyraz dobrych myśli wobec wspominanej osoby. Do obecności nie dawaj się przymuszać.
Ago: daleki jestem od udawania człowieka mądrego w teologii, ale wydaje mi się iż w wielu systemach religijnych zbawienie mówiąc skrótowo zależy w wielkiej mierze od sposobu przeprowadzenia swego życia a więc i tzw. dobrych uczynków danej Osoby.
A czy rzeczywiście istnieje różnica pmiędzy modlitwą (także w intecji) a wspominaniem ? to chyba zależy od tego jak się wspomina, a i czy i co z tego wynika.
Wydaje mi się że znakomicie rozumiem treść wpisu PA (nie, 11 Wrzesień 2016, 00:28). Jeśli zinstytucjonalizowanie wiary to tak jak w przytoczonym przypadku kościoła i probosza.
Myślę że często występują trudności w rozeznaniu formy i treści. Bliskie jest mi porównanie religii do GUI – Graphic User Interface który ma ułatwiać mniej świadomym czy wprawnym użytkownikom danego Systemu Operacyjnego używanie go. Niestety w przypadku komputerologii obecne GUI są pełne „wodotrysków” niekoniecznie potrzebnych użytkownikom a obciążających „system nerwowy” 🙂 komputera. W przypadku religii często obserwuję ze smutkiem taki przerost a i wykoślawienie formy, że mi to neopogaństwem jakimś trąci.
Mysle, ze w sprawie powiadomienia o mszy za dusze to zawsze mozna podziekowac za pamiec o mamie, ale hmm… zaluje, ze nie bede mogl byc obecny na zamowionej mszy.
Nie wiedzialam, ze taki daleki stopien znajomosci okolo-rodzinnej jak szefowa w pracy uprawnia do zamawiania mszy za dusze czlonka rodziny pracownika, w dodatku po dluzszym czasie od jej smierci. Choc na pewno z dobrego serca szefowej plynace, to nie wydaje mi sie za bardzo na miejcu i rozumiem, Jarku, twoja rozterke. Gdyby tak wszyscy moi znajomi zamawiali msze za zbawienie duszy mojej zmarlej mamy, ja, ateistka pozbawiona jednej religijnej komorki w moim ciele, nie wychodzilabym z kosciola! Rzecz jasna kazdy moze sie modlic za dusze mojej mamy, jesli ma taka potrzebe, w kosciele czy nie w kosciele.
Buon viaggio, Siodemeczko!
Ago, wywołałaś mnie do tablicy, ale nie bardzo wiem, co mogę dodać – Orm i Siódemeczka bardzo pięknie napisali, czym może być modlitwa za zmarłych. Może to, co było kiedyś rozumiane jako pomoc duszom w czyśćcu cierpiącym, dzisiaj można widzieć inaczej? Myślę też, że nie ma jednej odpowiedzi (nie cierpię zdań zaczynających się od „Katolicy wierzą, że…”).
Gdybym kiedyś zamówił taką mszę, nie chciałbym, żeby ktokolwiek czuł się zmuszony do uczestnictwa (choć nie wiem, czy zawsze można tego uniknąć, ale pewnie często można).
Jarku – pozdrawiam!
Religia jako GUI 🙂 To jakiś upgrade by się przydał od zaraz!
Kiedys to tylko niewierzacy musieli pamietac o nie ranieniu uczuc wierzacych. Dzisiaj to powinno obowiazywac tez w druga strone… Jakies GUI dla niewierzacych wsrod wierzacych… W koncu ja stroje choinki, jem sniadania wielkanocne, uczestnicze w koscielnych slubach, chrzcinach, pogrzebach, bo czuje sie czescia spolecznosci dla ktorej to ma znaczenie…
Dzień dobry 🙂
kawa
Do kawy:
„W 333. rocznicę odsieczy wiedeńskiej na krakowskim Rynku Głównym odczytano apel smoleński”.
[……] – niby emotka, domyślacie się jaka.
Monty Python, by tego nie wymyślił, Mar-Jo.
Trudno uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Dzięki, Króliku. 🙂
Dzień dobry 🙂
Do śniadania nowy numerek:
http://www.ruchkod.pl/wp-content/uploads/2016/09/obywatel_04-pass.pdf
Chyba fajnie wyszedł.
Kochani, nie krytykuję zamawiania mszy – ani jako wspomnieniowej, ani takiej w intencji. Przepraszam, jeśli komuś sprawiłam przykrość obcesowym „nie chodzę na takie msze”. Trochę wyszedł ze mnie stres, wywołany wyrzutami rodziny, wywołanymi wspomnianym niechodzeniem. Wyrzuty dużej, tradycyjnie katolickiej rodziny, potrafią nieźle zaważyć, zwłaszcza, gdy się nie jest świętym, a stoikiem też tylko w marzeniach. 😉
Nie rozumiem powszechnego w katolicyzmie modlenia się w intencjach, jakichkolwiek intencjach, ale przecież wiara nie jest do rozumienia. Po prostu, filozoficznie, bliższe mi jest podejście poddania się boskiej woli (bez prób „przekupstwa”, jak pisała Mt7) oraz przekonanie, że na zbawienie pracuje się własnymi uczynkami (o czym pisał Orm) i nie można „dostać punktów” za to, że ktoś się za nas modli. Nie wiem, w jakim odłamie chrześcijaństwa by mnie to ulokowało. 😉
Pisałam, że formalnie msze za zmarłych są odprawiane w intencji zbawienia, bo tak mówią w trakcie tych mszy księża, tak też o tym piszą. http://prawno.diecezja.lublin.pl/Cmentarz/Cm-pomoc.html Co, oczywiście, nie oznacza, że tak je traktują wszyscy wierni.
Modlitwy za zmarłych w różnych religiach, ich „oficjalne” znaczenie versus praktyka, to jest w ogóle ciekawy temat. Np. dopiero z jednej ze świetnych książek Kemelmana https://www.goodreads.com/series/53104-the-rabbi-small-mysteries dowiedziałam się, że kadisz nie jest modlitwą za zmarłych i że ponoć wyznawcy judaizmu też nie zawsze zdają sobie z tego sprawę.
Pani Kierowniczko, bardzo fajnie wyszedł. 🙂 Czytałam go w piątek w nocy, bo wczoraj rozdawałam „Obywatela” na pikniku na Bielanach i chciałam być przygotowana. A za chwilę wysyłam linki do wszystkich numerów mojej rodzinie w Niemczech – miałam wczoraj długa rozmowę z ciotką o KODzie.
@królik nie, 11 Wrzesień 2016, 01:25
A przecież poza naszą osobistą relacją z bliską Osobą ta Osoba istniała także publicznie czy społecznie i snać był ceniona i lubiana do tego stopnia, że jest czczona Jej pamięć w swoisty ale wydaje mi się kulturalny, serdeczny sposób zgodnie z pojmowaniem takich sposobów przez tych którzy akurat zamawiają mszę. Mnie samemu było ciepło na sercu kiedy to mój Ojciec zmarły w roku 1961 był pamiętany przez pracowników spółdzielni którą założył w roku 1949 jeszcze kilka lat temu a owa dobra pamięć realizowała się zamawianiem mszy. Samemu na takich mszach już nie bywałem ale zawsze miło odpowiadałem na powiadomienia.
Smoku: w moim subiektywnym i na pewno niedoskonałym odbiorze fraza „dusze w czyścu cierpiące” jest dla mnie nie tyle informacją natury merytorycznej a świadectwem systemu pojęć, szerzej – typu/etapu istnienia kultury i języka w czasach kiedy powstało owo zdanie. Myślę że traktowanie dosłowne licznych dawnych tekstów z ich frazeologią etc. z punktu widzenia dzisiejszych siatek punktów odniesienia może czasem sprawić trudności w dotarciu do meritum danego przekazu.
A jeśli chodzi o religię jako GUI – to ja bym raczej wolał nie upgrade a downgrade; w przypadku bliskiego mi Mac OS wciąż tęsknię do prostoty i zdrowego rozsądku tzw. Mac OS Classic w porównaniu do późniejszych Mac OSX. W przypadku religii chrześcijańskich pewna liczba fajnych RC wręcz jest zafascynowana jasnością i prostotą „sytemu” obserwowanego przez Braci Protestantów.
@ królik nie, 11 Wrzesień 2016, 04:38
GUI dla niewierzących wśród wierzących ? Myślę że to wierzący coraz częściej charakteryzują się brakiem podstaw kindersztuby i stąd to wierzący winni być odpowiednio wychowani, zachowywać się odpowiednio. Chodzi o kulturę począwszy od kultury życia z innymi ludźmi.
Ago: w moim odbiorze absolutnie nie masz za co przepraszać, w pełni dzielę Twoje odczucia. Powiem więcej: jako RC wychowany w tradycji RC (różne są tu tradycje ale ludzie są różni, ja miałem szczęście trafić na początku na naprawdę fajnych, mądrych RC) serdecznie przepraszam za tych którzy z pozycji „swoiście” i moim zdaniem niezbyt głęboko pojmując meritum czynili Ci wyrzuty. Tożto mówiąc kolokwialnie „walenie” w podstawy chrześcijaństwa, w tym katolicyzmu.
A że różni także występujący oficjalnie w odpowiednich rolach ludzie mają takie czy inne podejście, to cóż…ludzie są ułomni, niedoskonali a durny generał zawsze durnym pozostanie niezależnie od liczby gwiazdek czy generalskich wężyków na swoim uniformie.
Owszem, msze są oficjalnie odprawiane w intencji zbawienia, ale trudno mi sobie wyobrazić jakiegokolwiek człowieka który mial by pelną wiedzą na temat zbawienia czy wogóle spraw najgłębiej pojmowanych systemów idealistycznych w ich „wcieleniach” religijnych. Oczywiście dywagacje, poszukiwania są bardzo ciekawe a i bywają pożyteczne, ale jeśli chodzi o prawo w tym kanoniczne to sam znam wiele historii które powodują mój dystans w wielu przypadkach.
Jeśli mowa o wierze to jest to sprawa intymnej, osobistej relacji: Bóg – dany człowiek. Religia ma tu ułatwiać, w żadnym przypadku nie utrudniać. Mamy wolną wolę, rozum i sumienie i tym się bliscy mnie kierowali i kierują niezależnie od tego co inni/wielu mówili i mówią. Pamiętam sytuację publiczną, w której pewien hierarcha wygadywał androny. Ktoś mu przerwał mówiąc donośnie: „zamilknij, sługo, gdy rozmawiam z naszym Panem”.
Dziękuję Wam serdecznie, że potraktowaliście poważnie moją prośbę. Pójdę na tę mszę i przeżyję ją po swojemu. Pozdrawiam, Jarek
Po smierci mojej Mamy w zeszlym roku, odbyly sie w Nowym Jorku TRZY nabozenstwa prawoslawne, zgodnie z tradycja i na Jej wyrazna prosbe ( dwa w cerkwi, jedno na cmentarzu), dwa nabozenstwa katolickie – jedno zamowione gdzies na Litwie , gdzie wowczas przebywala moja kolezanka Maryncia Przelomiec. jedno w Indiach zamowione prze inna moja kolezanke i byla sluchaczke, dr Helene Pyz, oraz jedno protestanckie zamowione przez moja przyjaciolke i pielegniarke Mamy – Audrey (ktora napisala tez piekny wiersz o Mamie) .
O tych pozacerkiewnych bylam powiadamiana przez zamawiajacych i czulam sie tym bardz wzruszona i wdzieczna za te gesty. Wiem, ze byly robion glownie dla mnie, niewierzacej, rozpazcajacej i pograzonej w glebokim smutku. . I wdziecznosc moja byla za wparcie i za serdecznosc i za przyjazn. Gdybym mogla uczestniczyc w tych pozacerkiewnych nabozenstwach, z pewnoscia bym przyszla.
Ciag dalszy.
Czy mnie te zamawiane przez przyjaciol nabozensta pomogly? Nie mam watpliwosci, ze tak. Bo nadanie FORMY i uroczystej oprawy zalobie, pomaga sie z nia uporac. Dlatego wlasnie powymyslano wszystkie te uroczystosci pogrzebowe, obrzadki i muzyke i elegie. One sa glownie dla nas, zyjacych, niepocieszonych. One porzadkuja chaos i zamet w sercach.
@Helena nie, 11 Wrzesień 2016, 12:55
Mam identyczne doświadczenia po śmierci mojej Mamy w roku 1998. Poza „tradycyjnymi” serwisami RC w Polsce odbyły się nabożeństwa w rytach innych wielkich religii w tym w USA.
@Helena nie, 11 Wrzesień 2016, 13:16
Dokładnie tak, chodzi o pewną FORMĘ nadaną temu co czujemy i naszych intencji. Naszych czyli wszystkich którym Ci którzy odeszli są bliscy w taki czy inny sposób.
Są różne wersje Kadiszu:
Praktyka odmawiania K. za bliskich zmarłych przez rok po ich zgonie stała się obowiązującą w XV w. K. odmawia się zawsze wspólnie z minjanem, w postawie stojącej, będąc zwróconym w kierunku Jerozolimy (por. mizrach).
Istnieje kilka wersji K.: 1. Chaci Kadisz (hebr., Pół-Kadysz) – odmawiany na zakończenie każdej części obrządku; 2. Kadisz Szalem (hebr., Pełen Kadysz) bądź Kadisz de-Cibura (hebr., Kadysz Publiczny [Powszechny]) – odmawiany na zakończenie modłów; 3. Kadisz de-Rabanan (hebr., Kadysz Naszych Mistrzów) – jest to Kadisz Szalem, z dodatkiem fragmentu poświęcającego modlitwę za cały Izrael, nauczycieli i uczniów oraz za wszystkich studiujących Torę, odmawiany po studiowaniu Talmudu oraz w synagodze, po czytaniu fragmentów z literatury rabinicznej (zob. też Hadran); 4. Kadisz Jatom (hebr., Kadysz Sierot) bądź Kadisz Awe(j)lim (hebr., Kadysz Zbolałych [Żałobników]) – odmawiany obowiązkowo, zgodnie z prawem, jako modlitwa za zmarłych, przez syna wyrażającego wiarę w imieniu rodziców (w gminach ortodok. i reformowanych obowiązek ten mogą spełniać także córki) lub przez ojców zmarłych dzieci przez 11 miesięcy po śmierci każdego z nich…
http://www.jhi.pl/psj/Kadysz_(Kadisz)
Zasługiwanie na przychylność PB uczynkami było sprzeczne nauką protestantów, a teraz jest też sprzeczne z nauką KK.
Ten ostatni podzielił pogląd pierwszych, że w takim razie człowiek by się sam zbawiał, a zbawiony (wyzwolony) jest z łaski PB.
W dawnych latach trafiłem „na fuchę” do jednego z krakowskich klasztorów, w którym bratu ekonomowi posypały się bazy w komputerze. Naprawiając je, siedziałem z nim na zapleczu kancelarii i wysłuchałem jak panienka-kancelistka obsługiwała staruszkę, która chciała zapłacić za „mszę gregoriańską” w intencji s.p. małżonka. Niestety, okazało się, że cena usługi trzykrotnie przerasta jej możliwości finansowe, a nieco nawet całą emeryturę. Panienka odsyłała ją z kwitkiem, gdy dobry brat ekonom zareagował, polecił przyjąć od staruszki wszystkie pieniądze jakie mogła dać, i poinformował ją, że msza zostanie odprawiona za jakieś dwa miesiące w innym klasztorze zgromadzenia, pod Szczecinem…
W świetle tego, co podał @Tetryk56 a i ja sam widywałem wcale się nie dziwię że KK ma „przechlapane” u niektórych Uczciwych Ludzi. I słusznie – bo to taki KK jak ze mnie baletnica.
Jarczyku, dobrych wzruszeń. Ściskam serdecznie.
Heleno, miałem podobne odczucia, jak Ty, w pierwszym okresie po śmierci mamy. Wtedy te msze i troska przyjaciół pozwalały przetrwać ten trudny czas. Ale mój problem jest inny. Mam wrażenie, że po czasie takie obrządki to zwykłe rozdrapywanie ran. Ja na przykład nie radzę sobie z tą sytuacją i widzę, że jedyne, co mogę zrobić, żeby nie zwariować, to zapomnieć, ile się da i jak najmniej o tym myśleć. A takie uroczystości powodują, że wszystko wraca tak, jakby wczoraj był pogrzeb. No i zadałem sobie pytanie, czy chociaż z punktu widzenia religii ma to uzasadnienie, takie modlenie się i odprawianie mszy w nieskończoność. Pozdrawiam, Jarek
Jarku, nie wiem jak z punktu widzenia religii – ale, jak ilustruje przykład powyżej, z punktu widzenia Kościoła (instytucji) – ma!
Tak, rozumiem, Jarku.
Ja to potrafie jakos oddzielic od religii i myslec w kategoriach czystej obrzedowosci. Tak jak wtedy gdy prosze Siodemeczke ( a ona moja prosbe spelnia) by polozyla ode mnie kamyczek, gdy odwiedza miejsca Pamieci Pomordowanych. Albo gdy zapalam swieczke i stawiam ja na oknie aby uczcic pamiec kogos Bliskiego. Ta swieczka jest mnie potrzebna, nie Zmarlemu.
Tetryku, msze gregoriańskie muszą być w cenie. Zastępują 30 mszy codziennych i skracają pobyt Zmarłego w czyśćcu o ileś tam lat. Kiedyś próbowano namówić mnie na współfinansowanie / dosyć wysokie/ takiej mszy podając właśnie te argumenty.
Irku, słowo „próbowano” wyjaśnia wszystko… 😉
Znalazłam coś takiego:
Msze gregoriańskie wywodzą swoją nazwę od imienia papieża Grzegorza Wielkiego (540-604; papież od 590). Są związane z wydarzeniem, które miało miejsce z jego inspiracji. Grzegorz przed swoim wyborem na papieża był przełożonym założonego przez siebie w 575 roku klasztoru na wgórzu Celio w Rzymie. W IV Księdze Dialogów Grzegorz stwierdza, że ofiara Mszy św. pomaga osobom potrzebującym oczyszczenia po śmierci i jako przykład podaje doświadczenie z życia swojego klasztoru. Po śmierci jednego z mnichów imieniem Justus, w jego celi znaleziono trzy złote monety, których posiadanie sprzeciwiało się regule życia zakonnego, przewidującej wspólne korzystanie z dóbr materialnych. Grzegorz, aby pomóc zmarłemu oczyścić się po śmierci z powyższego grzechu, polecił odprawienie za niego trzydziestu Mszy św. – każdego dnia jednej. Po trzydziestu dniach zmarły Justus ukazał się w nocy jednemu z braci, Kopiozjuszowi, mówiąc, że został uwolniony od wszelkiej kary. Kopiozjusz nic nie wiedział o odprawianych Mszach św. i gdy później ujawnił treść swojego widzenia, pozostali współbracia doszli do wniosku, że nastąpiło ono w trzydziestym dniu, kiedy odprawiano Msze św. za Justusa. Uznano to za znak, że Msze św. odniosły oczekiwany skutek.
Dobranoc Wszystkim.
Wrzuciłem nowy wierszyk
Nie wiem, jakie religijne uzasadnienie mają msze w intencji zmarłych, skoro natychmiast po śmierci następuje podobno sąd szczegółowy, który rozstrzyga o miejscu zesłania duszy – do nieba, czyśćca lub na wieczne potępienie.
Sugestia, że zmarły jest w czyśćcu, była dawniej stosowana często, aby nakłonić rodzinę do kupowania mszy w intencji „duszy w czyśćcu cierpiącej”. Bo „zamawianie mszy” to jest eufemizm.
Jeśli duchowny i wspólnota sami wystąpią z taką propozycją upamiętnienia zmarłej osoby, to co innego, ale w Polsce to się chyba nie zdarza.
Księża handlują i wymieniają się intencjami i trzeba raczej sporej sumy, aby taka msza odbyła się w określonym przez zamawiającego miejscu i czasie. W pozostałych przypadkach intencja zostanie odfajkowana kiedyś tam, w czasie nabożeństwa, które każdy ksiądz codziennie powinien odprawić.
Był raz u mnie z tygodniową wizytą polski ksiądz. Chodził on codziennie rano do tutejszego kościoła z intencjami, które przywiózł z Polski, odhaczał dziennie po kilka. W rozmowie z kolegą narzekał, że Szwajcaria to kiepski interes, ludzie nie zamawiają intencji 🙁
Ciekawe, czy na procesie rewizyjnym czyli Sądzie Ostatecznym dobrze będzie mieć ze sobą plik zaświadczeń o mszach odprawionych w naszej intencji?
A może lepiej zawczasu ufundować jakąś tabliczkę u Rydzyka, ołtarzyk, dach miedziany albo i cały kościółek? 😉