Robota dla wybrańców
Bobik wczołgał się do domu na miękkich łapach, wtaszczył się na kanapę i opadł tam w dramatycznym zwisie.
– Nie wytrzymam chyba tego kandydowania! – jęknął. – Nawet nie powiem, że ledwo żyję, bo czuję się raczej tak, jakbym już nie żył.
– Nie rozumiem – zdziwiła się Labradorka. – Cóż w tym może być takiego trudnego i wyczerpującego? Wydawało mi się, że każdy, za przeproszeniem, głupi kundel to potrafi.
– Ty nie masz pojęcia! – krzyknął nagle ożywiony Bobik z oburzeniem. – Wiesz, jakie to wykańczające? To jest robota tylko dla najtwardszych, najbystrzejszych, najlepiej przygotowanych, no, dla wybrańców po prostu. Wyobraź sobie, że przede wszystkim taki kandydat musi być świetny z matematyki. Wszystko trzeba wyliczyć w arach, a potem pomnożyć przez pi. I dopiero z tych piarów wychodzi, ile godzin trzeba spędzić w solarium, ile u fryzjera, a ile u fotografa. Potem trzeba te godziny faktycznie spędzić, i – jakby to nie było dostateczną harówką – na końcu dochodzi jeszcze ciężka praca, żeby po tym wszystkim poznać samego siebie. Rozumiesz?
– Chyba kojarzę, o co chodzi – bąknęła niezbyt pewnie Labradorka. – Gnothi seauton, te sprawy?
– Gniotki? Aha, masz na myśli nagniotki na kończynach. Jasne, ich się na spotkaniach wyborczych bardzo szybko można nabawić, jak tysiące razy dziennie trzeba podawać łapę, koniecznie przy tym szczerząc zęby. A niektórzy wyborcy, zanim łapę uścisną, żądają jeszcze przedstawienia rodowodu, żeby im się przypadkiem jakiś nierasowy kandydat nie wkręcił.
– To co ty wtedy robisz? – zaniepokoiła się Labradorka. – Przecież obydwoje wiemy, że oprócz psiego paszportu UE papierów żadnych nie posiadasz.
– Spoko! – roześmiał się Bobik – Od tego są sztaby wyborcze. Ci sztabowcy wszystko tak potrafią wykręcić, żeby wyszło jak ma być. Papiery to jest pestka, zwłaszcza że nawet tym, którzy dokumenty mają w porządku i tak się zawsze jakiegoś nierasowego dziadka wyciągnie, od czego robi się taki kociokwik, że nikt już niczego nie jest pewny. Ale żebyś wiedziała, jakie cuda da się zrobić z samymi kandydatami! Konkurencja ostatnio tak sprytnie przerobiła Bernardyna na Jamnika, że prawie nikt się nie poznał. A tym, którzy się poznali i próbowali coś szczekać, szybko postawiono zarzuty prokuratorsko-medialne, więc już nikt ich nie chciał słuchać. Mnie zresztą też mój sztab już zaczął przerabiać. O, tu, pod brzuchem, zobacz – całkiem białe kudły. W ogóle nie widać, że kiedyś były czarne. No, ale to wszystko nie przychodzi samo. Wysiłek, nieugiętość, odporność na ból…
Labradorka spojrzała na Bobika ze współczuciem. Rzeczywiście, przez to kandydowanie był już tylko cieniem samego siebie. Potrzebne mu było wsparcie, dopływ świeżej, pozytywnej energii, optymistyczny przekaz.
– Wiesz – powiedziała pocieszająco – zawsze może być jeszcze gorzej. Matematyka, fryzjer, fotograf, ściskanie, szczerzenie, papiery, przeróbki – fakt, do przyjemności to wszystko nie należy. Ale pomyśl, że kandydowałbyś w kraju, gdzie elektorat żądałby od ciebie jeszcze programu wyborczego!
W takim razie przepraszam. Jeśli to dla Ciebie, to może być płasko jak na stole, a od spodu mogą nas podpierać żółwie.
Duje jak za cara 🙁 Zdmuchnie i nie będzie co podpierać.
Żółwie wreszcie odpoczną 🙂
Duje i leje 🙁 Spać się chce jeszcze bardziej niż zwykle.
No, to już lepiej. Tylko zamiast stołu wolałbym naleśnik, bo zawszeć to coś jadalnego, a zamiast żółwi zające, bo co to za przyjemność pogonić żółwia. 😈
Ziemia jest płaska jak naleśnik posmarowany pasztetówką i opiera się na zającach. Taką wersję uważam za obowiązującą.
🙄 http://wiadomosci.onet.pl/2171080,11,lech_kaczynski_doczekal_sie_pierwszego_pomnika,item.html
Rysiu, tekst Neospasmina zaskoczył mnie dokumentnie. Andsolowi (sama o wiele za mało wiem!) wdzięczna jestem za zabranie głosu w sprawie, jednak po wstrząsie neospasminowym „nic już nie będzie takie samo” na ten temat. Mam ten rocznik i w nim te informacje, które wnioski Neospasmina potwierdzają przynajmniej w części.
Spotkałam nauczycielkę (świetną) matematyki, która wcześniej była czynną zawodowo nauczycielką historii. Zawód historyka się jej znudził (a i wkurzył) właśnie dlatego, że historię „robią” historycy, żeby nie powiedzieć histerycy do kompletu z politykami, więc popracowała na nowy dyplom i była niezmiernie zadowolona ze skutków 🙂 Miejsca pracy nie zmieniała, dalej w tym samym Liceum.
Bardzo jestem ciekawa co na temat ww tekstu mógłby napisać Ludwik Stomma. Może trzeba posłać via redakcja „Polityki”?
Haneczko, może być tych pomników prędko co niemiara 🙂 Stać nas głównie na pomniki.
Właściwie nie chciałem już mieszać mojego sosu do neospasminy, bo uznałem, że odpowiedź andsola była wystarczająca, ale teraz odczułem nagłą potrzebę. 😉
Polityka II RP na Kresach była fatalna, a chwilami wręcz haniebna. I gdyby neospasmin ograniczył się do tej konstatacji, byłaby to pewnie dobra baza do ciekawej rozmowy. Ale dalej jego rozumowanie poszło mniej więcej w tym kierunku: kiedy mój sąsiad tłucze żonę, mam prawo wedrzeć mu się do mieszkania i zadźgać jego, a przy okazji jeszcze kilku jego kuzynów, po czym z miną niewiniątka rozłożyć rączki i powiedzieć „bo to niedobry facet był…”
Jestem ostatnim, który domagałby się zamiatania pod dywan tzw. niechlubnych kart naszych dziejów. Ale robić z nich usprawiedliwienie dla batiuszki Stalina? 😯 No, to jest takie pomieszanie z poplątaniem, że przydałby się jakiś środek uspokajający, ale poprosiłbym jednak o relanium, nie neospasminę.
nie dość, że pada, to jeszcze vesper dodatkowo chlapie, a Bobik mokrym się otrząsa, no wiecie co! 👿
Chyba przydałoby się jakieś martini dry… 😉
Hop-hop! Polaczenie z mieszkania Mamy wciaz dziala! Jak to jest mozliwe?
Ooo! Pani Kierowniczka leci do Chin! Pomyślności!!! Ani w Pekinie, ani w Szanghaju nie widziałam krawców na lotnisku 😯 Może faktycznie rezydują w Hongkongu, nie wiem 🙄
Rysiu,
pani dochodząca to świetny patent na rozwiązanie problemów z prasowaniem. Powiem w tajemnicy, że moja uwielbia prasować, czego ja nie pojmuję. Namiarów na nia nie podam nawet na torturach 😎
Ja też znam jedną osobę w il. szt. 1, która uwielbia prasować, ale z dochodzeniem do mnie z Krakowa mogłaby mieć pewien problem… 🙁
Takie osoby lubiące prasować to chyba powinny być pod ochroną. Osobiście nie znam ani jednej 😯
Jak najbardziej jestem za wpisaniem osób lubiących prasować na listę ginących gatunków. 🙂
Heleno, albo ten pobliski hotspot ma duży zasięg, albo też piracisz, wykorzystując internet jakiegoś sąsiada, który ma dostęp bez hasła. 🙂
ja lubię prasować, ale żeby toto nie miało za dużo zakładek, zaszewek, nie skręcało się na 58 stron itd
Moja Pani Doch. tez kocha prasowac, zwlaszcz kanty na dzinsach sa zawsze starannie uprasowane..
Dorze spoznione bon voyage, i zyczenia, by napawala sie kuchnia chinska tylko czesciowo autentyczna. 🙂 A do Chin to przeciez mozna z Europy i na piechote, albo rowerem, albo wielbladem, o ile czlowiek nie zanadto sie spieszy. Swoja droga to ladowanie w srodku innej kultury, bez ogladania zmieniajacego sie krajobrazu to bardzo wspolczesne przezycie…
O prasowaniu nie bede sie odzywac, bo w sumie bardzo malo o nim wiem, gdyz nie jest ono tutaj szczegolnie wymagane, chyba ze sporadycznie, jak u Krolika. Bardzo mi to odpowiada, zwlaszcza, ze wbrew sugestiom andola nie laczy sie to z noszeniem tkanin syntetycznych i blyszczacych, a tylko – lekko pogniecionych (choc wspolczesne szuszarki wlasciwie wyelimnowaly i ten problem).
Helena zas nie tyle piraci, co robi klasyczne mooching, zwlaszcza, ze sygnal sie jej przeciez sam do maluszka wpycha. (Bardzo lubie to slowo – ma takie szerokie zastosowanie w zyciu.) 😉
Moja pani dochodząca to dziw nad dziwy, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Sama widzi oderwany guzik i go przyszywa, naderwane frędzle przy dywanie takoż. Skraca rękawy od nowo kupionych bluzek i nogawki od spodni. Bierze miare u mnie w domu, zabiera przeróbkę do siebie i przywozi na umówiony termin. Opiekuje się naszym domem i zwierzętami podczas naszych wyjazdów. Plewi w ogrodzie. Robi mnóstwo takich drobnych rzeczy, które są nieustannie do zrobienia w domu. Kupuje sama środki czystości i tylko przedstawia nam rachunek.
I do tego wszystkiego najwyraźniej nas lubi. Przedtem pracowała u nas i u kogoś jeszcze, ale zrezygnowała z tamtej pracy i zwiększyła ilość godzin u nas.
Odpukałam na wszelki wypadek trzy razy w niemalowane drzewo, żeby nie zapeszyć.
16° i slonce , lubie zycie 🙂
W kwestii prasowania najważniejsze jest przyjęcie zdrowych zasad. Wełna to przecież włos, a kto przy zdrowych zmysłach prasuje włosy? Bawełnę typu podkoszulkowego wystarczy zgrabnie rozwiesić, a potem umiejętnie poskładać – wygładzi się w szafie sama, pod własnym i sąsiadów z góry ciężarem. Prasowanie dżinsów jest taką perwersją, że nieletniemu szczeniakowi nawet wstyd o tym mówić. 😳 A miejsce bluzeczek z popeliny z żabotami jest na śmietniku historii.
W ten sposób, w krótkich abcugach rozprawiwszy się z potencjalną Kupą Do Prasowania, idę zużyć zyskany czas i energię na przekąszenie całkiem sporego conieco. 😆
jotko, ➡ pukaj, pukaj- przy takim skarbie !!!
Mnie sie wydaje, Jotko, ze pewnie Was lubi zasluzenie, zwlaszcza, ze taka relacja jest zawsze delikatna, i nie kazdy wie, jak sobie z nia poradzic ku obopolnemu zadowoleniu. Zreszta to juz nie tylko Pani Dochodzaca, ale takze krawcowa od malych przerobek i ogrodnik. Niewiele wiecej sobie mozna wymarzyc (moze jeszcze gotowanie i zakupy)…
16.00. Macham intensywnie ogonem Kierownictwu, które planowo o tej porze – do Moskwy! Do Moskwy! 🙂
Monika, „A do Chin to przeciez mozna z Europy i na piechote, albo rowerem, albo wielbladem, (…)” lub nawet machalasem jak
to w tej piosence ” Jedzie kowboj po prerii machalasem ”
8)
dziekuje Bobiku 😀 ( szybka reakcja )
Masz racje, Bobiku. Zreszta trudno mi sobie Ciebie wyobrazic w zabocie z popeliny. 😆 Calkowicie popieram Twoj Manifest Antyprasujacy. 😀
Rysiu 😀
a teraz sweterek ( ciagle jeszcze ) ksiazka nowa i na sloneczny balkon 😀
Bardzo mi sie rysowa „jozka” spodobala! Mozna skracac na „jozie” 🙂
Moniko, please, explain co ja robie…
Mooching, czyli bezplatne podbieranie czegokolwiek, w tym przypadku – sygnalu, ktory jest dostepny i tak, wiec do niczego sie przeciez nikomu nie wlamujesz, tylko korzystasz z okazji… 😉 Mnie sie tez czasem sygnal od okolicznych systemow wi-fi wpycha, choc go nie chce, bo akurat juz mam swoj. I zadziwiajace ile tego jest bez hasla. Okazuje sie to calkiem przydatne przy podrozach wlasnie. 🙂
Ach, to dobrze! Nareszcie cos nielegalnego!
Mooching pochodzi pewnie od mucho, mucho, mucho… 😀
Bardzo ładnie da się spolszczyć na mucing. Forma podstawowa mucić.
Przykłady zastosowania w zdaniach:
Wczoraj wymuciłem u sąsiada z lewej, dziś będę mucić u tego z prawej.
Mucił ojciec, mucił ja, muciliśmy obydwa.
Wejrzyjcie na ptaki niebieskie: nie mucą, nie hakują, a internetują.
Mój znajomy wpinał się regularnie w wi-fi, kiedy jeździł z zespołem po Grecji. Kiedyś przypadkiem odkrył podczas postoju na światłach, że dostępnych jest kilka niezabezpieczonych sieci, pewnie z okolicznych budynków. Od tego dnia grosza nie wydał tam na Internet 🙂
No tak, nie ma to jak crimes of opportunity… 😆
no i istnieje jeszcze pradawne wyrazenie ciuciu-muciu.
Znaczy, Helena jest kryminalną oportunistką czy oportunistyczną kryminalistką? 😆
Whichever pleases her more… 😆
Przypomina mi to troche przedwojenne zabawy panienek z dobrych domow, podciagajacych srebrne lyzeczki w restauracjach, tylko po to, by je potem anonimowo przeslac poczta na adres poszkodowanego. Bo nie chodzilo o zysk, a tylko o sportowy dreszczyk… 😉
Kto nie dotknal zziemi ni razu
ten nimoze znalezc sie w niebie….
albo jakos tak.
Sorry, klawiatura jeszcze nie do konca opanowana…
Tak, wieszcz i mlode panienki sa tu raczej zgodni… 😉
Ciekawe, u psów jest inna wersja:
Bo słuchajcie i weźcie do siebie,
że wedle pieskiego specnazu*,
kto nie wąchał ni razu zrazów
nie wie, co to znaleźć się w niebie… 🙄
* psie jednostki nazalne
A propos tego co u psów: moja koleżanka zaobserwowałą, że jej pies, który uwielbia wylizywać pudełka po jogurcie, niektórymi jogurtami gardzi. Bakoma, to i owszem, a Danone to już nie… A Danone ma skład hmmmm bardziej chemiczny. I od pewnego czasu kupują tylko te jogurty, które pozytywnie przeszły test wylizywania.
Michał Syska: Niesprawiedliwość glebą dla autorytaryzmu – http://lewica.pl/?id=21658 .
Bobik dixit: jestem za wpisaniem osób lubiących prasować na listę ginących gatunków. Mam przeczucie, że to o mnie, chociaż wcale tego nie lubię, a znoszę. Może i jestem gatunkiem ginącym ale z godnością i z wydajnością, bo z Kupą rozprawiam się coraz lepiej.
Dopieszczanie rozwieszonego na sznurze prania znam od młodości, więc może nawet technikę wymyśliłem. Niestety gdy grozi deszcz, Młodzi Pomocnicy z Dobrymi Intencjami (więc nawet opieprzyć się nie da) ściągają wszystko w pośpiechu, karmiąc Kupę. I gdy okazało się, że łóżko w tzw. gościnnym (tak, tak, jak będą goście na caipirinhę to potem zrobimy pokot, żeby młodzież zrozumiała to i owo o Polskości, ale kto będzie bardzo zużyty przez życie i caipirinhę, będzie mógł się położyć w gościnnym) jest zakupione, postanowiłem przywrócić ład przedustawny. To jest Misja, a nie kwestia prostego lubienia prasowania czy innej formy masochizmu.
Przy okazji pomnika dla L.K. przypomniał mi się film Gorod Zero… To by było z sensem, robić pomniki z czekolady, przynajmniej lud by pamiętał jak to ten czy tamten dostojnik był słodki.
A jaka oszczędność…
Andsol, kocham słodycze, ale prezydenckiej czekoladki do twarzy bym nie wzięła 😯 😛
Beato, a jak kształtują się zarobki takiego testera jogurtów? Bo może bym się przekwalifikował. 😉
Ale testowania LK z czekolady też bym się nie podjął. 🙄
Bobiku, wiem tylko, że wyniki testów przekładają się bezpośrednio na liczbę zakupionych i celowo niedojedzonych dobrych jogurtów (żeby tester miał co wylizywać). No i skutkują ogólną harmonię w ludzko-zwierzęcej rodzinie 😉
Dla pełnej harmonii to ja bym wolał jednak być testerem befsztyków. 😉
Przeczytałem ten link od Teresy z 19.27 i stwierdziłem, że ja się z autorem już od dawna zgadzam, a właściwie to z Baumanem, od którego główna myśl jest zaczerpnięta. 😉 Istotnie, państwo opiekuńcze zostało zdemontowane i nawet ten demontaż jeszcze miałem okazję obserwować, bo w Niemczech on stosunkowo późno nastąpił. Istotnie, zastąpiło je państwo strzegące bezpieczeństwa osobistego, czyli pełniące głównie funkcje policjanta. Istotnie, ludzie dali sobie wcisnąć mit neoliberalny, nie zauważając, że jest zasadniczo niezgodny z ich potrzebami czy aspiracjami. Istotnie, zrobił się straszny umysłowy mętlik, związany z tym, że lewicowe z gruntu potrzeby przechwyciła i zaczęła na swoją modłę artykułować prawica, okraszając to obrzydliwym, populistyczno-nacjonalnym sosikiem. Tylko że na razie nie widzę, żeby szło w kierunku odkręcenia tego mętliku.
Dlatego bardzo ubolewam (nie tylko ja zresztą, bo pamiętam, że i Helena takie zdanie wyrażała) nad słabością polskiej lewicy, bo w tej chwili spór z mętlikiem toczy się może gdzieś w intelektualnych salonach, ale nijak nie przekłada się na życie polityczne. Ale niestety, słabość lewicy jest na razie faktem.
Zaczął się już dzień urodzin Heleny, więc chcę Jej złożyć życzenia.
Banalne 120 lat w dobrym zdrowiu, wśród niebanalnych przyjaciół, dużo radosci z życia i niech moc będzie z Tobą.
Urodziny Heleny? Auguri, Heleno!
A tu dla ciebie troche rytmow zydeco. Nogi same sie rwa do tanca, non? A i Dwight Yoakam not bad to look at…
http://www.youtube.com/watch?v=uRRW3aine6Y
Luizjana, to od ciebie tylko rzut beretem…
Pozdrawiam
Dzieki, Marysiu. U mnie jest jeszcze wczoraj, ale juz zaczelam obchodzic 🙂
I jeszcze cos dla Heleny.
http://www.youtube.com/watch?v=IPAwvTe1Baw&feature=related
I na koniec urodzinowy deser z mojego ulubionego blogu kulinarnego Chocolate & Zucchini.
http://chocolateandzucchini.com/archives/2004/12/chocolate_and_pistachio_surprise_cake.php
wtorek jak to wtorek 🙂
dobry poczatek dnia za oknem, jest sucho
brykam w tereny zielone niecierpliwy co dalej na stronach czytanej wlasnie ksiazki
czekaj S-Bahnie przybywam 🙂
Heleno
kiedys tam gdy jeszcze mlody bylem elegancik z naszego bloku mial piekny wrzosowego koloru garnitur z krempliny ( bistoru ) ciagle wyprasowany ( garnitur nie koles oczywiscie )
lezacy do „figury” moze troche czasami spocony ( koles nie
garnitur oczywiscie ) ale te „plecionki” na kieszeniach i na
plecach marynarki byly wspaniale
z zazdrosci pekalismy my cale mlode pokolenie, to bylo zycie
8) 🙂 😀
Dzień dobry 🙂
Helenko – ślę serdeczności: http://www.magdaumer.pl/zamiast_biografii.htm
Heleno,
najlepsze życzenia urodzinowe 🙄
Drogie Panie,
w dniach 18 – 19 czerwca odbędzie się w Warszawie II Kongres Kobiet. Rejestracja drogą elektroniczną do 31 maja.
Jeżeli będzie tak udany, jak pierwszy, to z całą pewnością warto wziąć w nim udział 🙂
Dzień dobry 🙂 Ja tam nie będę Helenie wypominał, że się urodziła. 😀 A wszystkiego najlepszego to jej życzę nieustannie. 🙂
A teraz chętnie bym się dowiedział, najlepiej zanim przystąpię do czynności ogólnożyciowych, jak dzisiejszy dzień spędzamy – na mokro, czy na sucho? 😉
Bobiku, ja się po wczorajszych (ciepło było) burzach spodziewałam „dalszego” ocieplenia, a tu… ochłodzenie, więc może już padać nie będzie.
Polecam – Roman Kubicki :
„I znów się z Panem zgadzam. Przypomnę, że żyjący w pierwszej połowie XVIII w. Bernard Mandeville pisał: „Ludzie mogą chodzić razem do kościoła i żywić jednakowe przekonania ile im się tylko podoba; wszakże skłonny jestem mniemać, iż gdy modlą się o chleb powszedni, biskup obejmuje tą prośbą pewne rzeczy, o których zakrystian nie myśli zgoła.” Podobnie być może jest z niepewnością, z którą boryka się zarówno prezes banku zarabiający kilkaset tysięcy złotych miesięcznie, jak i człowiek bezrobotny. Prezes nie zna źródeł niepokoju bezrobotnego, bezrobotny – nie potrafi nawet wyobrazić sobie przyczyn niepokoju prezesa. Obowiązuje zatem zasada: Powiedz, czego się lękasz lub o co się martwisz, a powiem ci, kim jesteś.
Ale niepewność ma najpewniej niejedno imię i w różnych kostiumach pojawia się w naszym życiu. Chciałbym nie mieć wątpliwości, że niepewność, która karmi się lękiem o pracę, strachem przed głodem i bezdomnością, kompromituje społeczeństwo, w którym równocześnie przysłowiowy prezes zamartwia się, że być może jutro straci kilkanaście milionów, gdyby nie to, że z tego braku wątpliwości nic nie wynika. Jacek Kuroń marzył o socjalizmie z ludzką twarzą i o taki socjalizm walczył.
Zabrzmi to patetycznie, ale chyba nigdy w historii świata nie było takiej sytuacji, aby „rozsypało się” państwo, które było głównym właścicielem społecznych zasobów. Już nigdy nie udowodnimy, że droga wytyczona przez amerykańskich doradców reprezentujących prostacki liberalizm nie była jedyną możliwą drogą ustrojowych transformacji naszego państwa. I w ten sposób Jacek Kuroń „wywalczył” – mówiąc w lapidarnym skrócie – kapitalizm, który zwłaszcza w początkowym stadium odmawia prawdziwego człowieczeństwa wszystkim, którzy nie są odpowiednio zamożni. Czy socjalizm z ludzką twarzą jest niemożliwy?
Nie wiem! W artykule prof. Tadeusza Kowalika „Systemowe źródła obecnego kryzysu światowego” („Master of Business Administration”, IX-X 2009) znalazłem interesujący przypis: „Często wyraża się opinię, że bogaczy jest niewielu i podział ich majątku nie przyniósłby zmiany w położeniu licznych ubogich. Otóż w 1992 roku Bank Rezerwy Federalnej(!) opublikował obliczenie wskazujące, że gdyby podzielić majątek najbogatszych 10% pomiędzy 90% pozostałej ludności, to każda rodzina amerykańska otrzymałby 137 tys. dol. Była to wówczas suma, która wystarczała na zakup niewielkiego domu w miejscach nierekreacyjnych i niewielkomiejskich.”
Narzuca się, rzecz jasna, zarówno pytanie: kto by wówczas mieszkał w miejscach rekreacyjnych i wielkomiejskich? – jak odpowiedź, że miejsc rekreacyjnych i wielkomiejskich już po prostu nie było. Osobiście nie lubię miejscowości rekreacyjnych oraz wielkich miast, więc wizja taka mnie nie przeraża. Ale może nie przeraża mnie tylko dlatego, że jest to jedynie wizja?” –
http://zygmuntbauman.pl/index.php/zycie-w-kontekstach/to-sie-musialo-predzej-czy-pozniej-stac/
Ojej, wszędzie jedne wielkie suburbia? Nie, to ja już wolę, żeby sprawiedliwie nie oznaczało równo i żeby Paryż, Londyn i Florencja pozostały na swoich miejscach.
Poza tym, jest zbyt wietrznie, żeby jakaś sensowna myśl pozostała dłużej w głowie i pozwoliła się spokojnie przelać na klawiaturę.
Ten pomysł jednorazowego rozdziału bogactwa między 90% uboższych jest nonsensowny nawet jako czyste gdybanie. No bo w porządku, każda rodzina kupiła sobie domek, wszystkim się nagle wyrównało, ale potem trzeba przecież żyć dalej, ten domek utrzymać, zjeść, odziać się, dzieci do szkół posłać… W tym celu trzeba pracować, wytwarzając przy okazji wartość dodaną, a w tym momencie pojawia się pytanie o sposób jej rozdysponowania. Albo się upieramy, że dalej wszyscy mają mieć po równo, czyli wybieramy opcję mniej lub bardziej komunistyczną, ze skutkiem już przerabianym, albo się przy tym nie upieramy, zaczyna się akumulacja kapitału, powstają nierówności społeczne, bogaci są coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi i co poniektórzy myśliciele nieśmiało stawiają tezę, że można by pomyśleć o takim urządzeniu świata, żeby nie odbierać wszystkiego bogatym, ale jednak jakoś sprawiedliwiej to wszystko zagospodarować. I tu deus ex machina pojawia się Ben Akiba i pyta, po cośmy tę żabę jednorazowego rozdawnictwa jedli. 😯
niech zatem owa myśl przeleje się niespokojnie, niech przekroczy poziom spacji i wleje się na monitor
Vesper, może powinnaś czymś myśli obciążać, żeby wiatr nimi tak nie miotał. 😉
Mogę Ci gratis odstąpić kilka średnio ciężkich problemów, albo jeden bardzo dużej wagi. Co wolisz?
mocowanie gratis…
Wpadłem z wizytą urodzinową. Heleno, wszystkiego najlepszego.
Dziękuję Wam z całego serca. Mam sporo całkiem własnych problemów średniej i średniocięzkiej wagi, więc nie będę Cię pozbawiać Twoim, Bobiku 😉
Przyznam, że jeden szczególnie mnie dzisiaj niepokoi. Otóż dziś rano, podczas przyprawiania sałaty do śniadania, zostałam poinformowana przez mojej dziecko, że jeśli będę jadła chili, to mi wyrosną pióra na piersiach. Że jedzenie szpinaku może być niezgodne z religią, wiem już od Zosi Monikowej, ale że od chili rosną na piersiach pióra, tego nie wiedziałam. Ciekawe co jeszcze wiedzą Zosie, czego nie wiedzą nie-Zosie i dlaczego swojej wiedzy nie opublikują w jednym zwartym komunikacie, zamiast tak cykać po trochu?
Ojoj, nie zauważyłam tego, co wyżej. Heleno, wszystkiego najlepszego!
Teza o wyrastaniu od chili piór na piersiach wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Tak samo jak ta, że chili w połączeniu z religijnym szpinakiem powoduje wyrastanie już nie pojedynczych piór, a całych anielskich skrzydeł.
To nawet nie jest chyba teza, Bobiku. To jest oczywista oczywistość. Zosia w każdym razie spojrzała na mnie jak na jakiegoś niedouka, który nie zna najprostszych prawd o świecie. Na szczęście raczyła się zniżyć do mojego poziomu i pouczyć.
Heleno,
życzę Ci zawsze zdrowego B. 🙂 i tylu lat, na ile będziesz miała ochotę 🙂 O moc jestem spokojna 🙂 Najlepszego 😀
Okej, zapisujemy pióra po chili do Związku Zawodowego Oczywistych Oczywistości. Jak jeszcze coś czy kogoś trzeba zapisać, to proszę o szybkie zgłoszenia, bo godziny urzędowe nie trwają wiecznie. 🙂
Heleno, wszystkiego najlepszego! Niech życie nie szczędzi Ci przyjemności 🙂
Zasady są ponoć po to, żeby je łamać, więc jak już dziś złamaliśmy zasadę nieobchodzenia, to pójdźmy na całość i obejdźmy z przepychem! 😆
Proponuję urządzenie dziś uroczystej koronacji Heleny na Królową Jednych Urodzin. Uprasza się o zgłaszanie kolejnych punktów ceremoniału. Nieoficjalne toasty przypisane są automatycznie do każdego punktu.
Na sam początek może iść 1. Uroczyste Obudzenie Jubilatki (UOJ!) biciem w tarabany. 😀
Matko jedyna…. bramki antyspamowe 🙄
Dwa plus jeden , windą do nieba 🙂
Serdeczne życzenia Helenie!
Bobik… byś się zachowywał i nie walił w tarabany wszystkimi czterema łapami, niech jubilatka pośpi!
O której oficjalny toast?
Walenie w tarabany jest proponowanym oficjalnym początkiem ceremoniału, ale nie ustaliliśmy jeszcze, o której się odbędzie, więc na razie Jubilatka może spać spokojnie. 😉
O której oficjalne toasty też jeszcze nie ustaliliśmy. W ogóle impreza jeszcze w proszku, więc proszę o szybkie wypracowanie projektu przebiegu, żeby nie było kompromitacji na oczach korpusu dyplomatycznego i koronowanych głów. 🙄
Żeby nie tracić czasu dokładam od razu punkt 2. Uroczyste Śniadanie (UŚ!) na dwa croissanty z towarzyszeniem opojów oraz 3. laudatio czyli Uroczysta Chwalba (UCH!)
Wpadam tylko na chwilę.
Heleno! Wszystkiego, co najlepsze!!!!!
Bobiku! zalewa Twój Kraków: http://www.facebook.com/photo.php?pid=222259&id=105629772798008
Pozdrawiam wszystkich słonecznie, bo u nas od rana słońce!
Heleno, serdeczne urodzinowe usciski i zyczenia interesujacych srebrnych lyzeczek we wszelakich formach (teraz juz wiem, ze mi sie wczoraj przypomnialy proroczo). 🙂 Czy juz wiesz, od kogo mucisz (niektorzy maja calkiem zabawne nazwy swoich wi-fi, przynajmniej na naszej ulicy)? 😉
Bobiku, w ramach US widze florydzkie krokodyle w ladnie wykrochmalonych czepeczkach i fartuszkach, podajace Helenie bezszelestnie sniadanie do lozka, razem z dobrze wyprasowanym egzemplarzem NYT. 😆
A co do Vesperowej Zosi i mojej, to spytalam sie mojej o te piora, i powiedziala: „oczywiscie”. Tylko doprecyzowala kwestie teologiczna dotyczaca szpinaku, twierdzac, ze JEJ religia nie pozwala jej na szpinak. Inni moga miec inne religie, gdzie szpinak jest mile widziany, ale na przyklad budyn juz nie. 😉
Bobik, u mnie dopiero 8:30… mogę wystąpić w szlafroku, czy muszę jakieś oficjalne szmaty? Dodam, że większość w praniu, bo jutro lecę za Wielką , i mam nadzieję nie trafić na 🙁
Właśnie doczytuję wiadomości…
Heleno,
niech Moc będzie z Tobą
Florydzkie krokodyle w czepeczkach jak najbardziej, tylko trzeba poprosić andsola, żeby potraktował priorytetowo prasowanie NYT.
O szlafroku na koronacji nie ma mowy! Żadne barchany! Można się ewentualnie przebrać za Victoria Secret Service plus muszka pod okiem. Wtedy męska część korpusu dyplomatycznego nie zwróci uwagi na żadne niedociągnięcia ceremoniału.
A na jutro trzeba Pani Sekretarz trzymanie kciuków zamówić? 😉
Po UCH powinna, jak sądzę, nastąpić mowa jakiegoś oficjalnego czynnika. Wobec tego ładujemy punkt 4. Uroczyste Międlenie Patetycznych Andronów (UMPA!)
No i jakiś akcent religijny podczas koronacji jest chyba niezbędny. Czy Zosia zgodziłaby się celebrować 5. Uroczyste Pomijanie Szpinaku (UPS!)?
I jo piknie boce o tym, ze dzisiok Helenecka piknie sie nom urodziła. Zdrowie nasego Ostomiłego Noworodka! 😀
O, Owczarek mógłby dorzucić jakiś góralski element ceremonii. 😆
Zosia bardzo chetnie pocelebruje Uroczyste Pomijanie szpinaku (UPS!), z zaznaczeniem, ze krotko i ze z zasady nie jest prozelityczna. 😉 A UMPA! mozemy robic przeciez wszyscy, choc moze to wymagac pewnego wysilku. Ale czego sie nie robi dla przyjaciol… 😆
No co jest, kurczę! Cały program sam mam układać? 👿
Ale trudno, czas goni, więc zasuwam. Ponieważ po 5 punktach Jubilatka może być już nieco oszołomiona, trzeba zrobić drobną pieriedyszkę w postaci punktu 6. Uroczyste Ratowanie Alkoholu (URA!) przed zwietrzeniem lub wypiciem przez osoby niepowołane.
Ten moment wytchnienia pozwoli Jubilatce z siłom i godnościom osobistom znieść punkt 7. Uroczysty Przemarsz Ulicami Promenadami Alejami i następującą po nim chwilę refleksyjnej zadumy, czyli Elegijne Pienia O Przemijającej Sławie (UPUPA EPOPS).
A potem już moment kulminacyjny ceremonii – I Wreszcie Uroczysty Toast (I WOT!).
Tak więc program koronacji w całości i w kolejności wygląda następująco:
1. UOJ!
2. UŚ!
3. UCH!
4. UMPA!
5. UPS!
6. URA!
7. UPUPA EPOPS
8. I WOT!
Każdy z punktów można oczywiście twórczo rozwijać, jak to zrobiła Monika z UŚ. Czyli nadal oczekuję propozycji. 🙂
O, widzę, że udział Zosi już mamy zapewniony. 🙂 Może zresztą dokooptować do celebrowania drugą Zosię, która będzie sypać wokół wonne płatki chili. A przy okazji Jubilatka będzie miała pod ręką dzieci do całowania, jak się rzuci na nią tłum fotografów. 😀
My jesteśmy Secret Service, i owszem, ale bez Victorii. Mamy takie Francja-elegancja cuś, nie będziemy zdradzać firmy, żeby nie robic reklamy – a szlafrok nie był barchanowy, tylko satynowy, o!
Niemniej jednak, przebrawszy się w miarę porządnie… żeby nie gorszyć maluczkich…
http://alicja.homelinux.com/news/img_2732.jpg
Nie mamy muszki, no ale na krawatkie to nas stać!
I to autentycznie – zdrowie Heleny, wznoszone, o zgrozo o 9:50 rano, wprawdzie nie szampanem, ale zacnym radebergerem.
Tera sie przebieramy w robociarskie uniformy i przystępujemy 🙁
Bobiku,
kciuki jak najbardziej, u wszystkich czterech łap 🙂
Zdrowie Heleny po raz pierwszy!
Zosia wlasnie mi zaproponowala rozszerzenie uroczystosci o Uroczyste Wyrazanie Umiarkowanego Obrzydzenia Nierozwinietym Czubkom Paprotki (UWUONCzP!), wyprobowanego niedawnego z duzym powodzeniem na fiddleheads (specjalnosc Nowej Anglii i Kanady, przejeta od Indian amerykanskich). 😉
Tu ilustracja przysmaku:
http://en.wikipedia.org/wiki/Fiddlehead_fern
Tam w tle stoi to, do czego właśnie dopiwszy toast, mam się zabrać – przesadzanie kwiatków 🙄
Jednym słowem – brudna robota. Mokra za chwilę – pranie 😯
Wyrywna do roboty to ja nie jestem… kwiatki stoją, doniczki przygotowane i ziemia tyż, pranie zniosłam na dół do pralni, niech odczeka swoje…
Co do tych paproci, jak ktoś nie ma hodowli, to zapłaci – jest to drogie, a smakowo… bo ja wiem, czy warte?
Z tradycją to trochę przesada, bo w sklepach pojawiły się te czubki nie tak dawno (moda!), a że sakramencko drogie, to i popytu nie było. Z mojego ulubionego sklepu zniknęły jakieś 2-3 lata temu.
Idę wrzucić to pranie, bo pralka woła!
1. Nie będę się skarżył na deszcz i na brzydko, bo widzę co znajoma pisze z Krakowa. Oj oj oj. Moim zdaniem kara Boska za profanowanie Wawelu.
2. A ja Heleny nie znam. Czy jak cmoknę to ona sobie nie pomyśli, że podrywam? A co tam, zaryzykuję. Cmok, Heleno.
3. Apsik, Bobik. Nie musisz mi przypominać o prasowaniu. Po obiedzie załatwię moją dzienną 2-godzinową szychtę. A teraz dosycham po przypłynięciu z pracy.
4. Te ubiory, rysberlin (07:15), przypomina mi jak za młodego młodu kazałem sobie uszyć spodnie dostatecznie wąskie z fioletowego sztruksu (zagwozdka: jak komuś z Wielkiego Świata wyjaśnić, że biedny jak pół myszy chłopak mógł zamówić sobie u krawca spodnie na miarę?) i na nich nie stało nic napisane, ale sprawa była jasna, że one się nazywały „a bo co?” Niełatwe jest życie młodego i nigdy nigdy nigdy nie tęskniłem do powrotu w te okolice. Ale oczywiście los próchniejącego dziada też mnie mało cieszy na codzień. Gdyby się to dało wyśredniować w okolicach 55 lat…
U mnie jest w drugą stronę sześć godzin, więc właśnie jest północ, więc zdążyłam w ostatniej chwili 😉 – najlepszego, Helenko! 😀
Hej Heleno! Po tej stronie wody! Wszystkiego najlepszego!
Heleno! Lyk szampana znad Sekwany! Tu nie pada, a woda jest po drugiej stronie od Twojej strony patrzac. Czyli jeszcze sie kreci!
Najlepszego. Lepszego. Wszelakiego.
No, patrzcie, jak licznie (i ślicznie) korpus dyplomatyczny jest reprezentowany. 😀 Cały świat się nam na uroczystość zjeżdża. Na razie jeszcze tylko koronowane głowy coś nie dopisały, ale myślę że przynajmniej Elżka, ze względu na bliską zażyłość z Kotem Mordechajem, nie omieszka się zjawić. 🙂
Sądząc po zdjęciach i relacjach, na sucho to raczej dziś nie będzie. 🙄
andsolu, komuś z Wielkiego Świata wyjaśnia się, że w PRL-u nawet ubogi chłopiec mógł sobie pozwolić na Krawca z Panamy, bo tam koszt pracy jest znacznie niższy, niż w takim np. Paryżewie czy Lądku. 😉
A tę Kupę to na ile lat masz zaplanowaną?
Uwazaj, Bobiku, przy wzmiankach o Krolowej, bo ostatnio byla not amused… 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7899761,Didzej_BBC_zniewazyl_krolowa__stacja_przeprasza.html
Co nie przeszkadza oczywiscie temu, zeby wpadla na drinka. 🙄 Zreszta znam pare miejsc, gdzie nie zaczyna sie obiadu bez powiedzenia najpierw „The Queen”, po czym dopiero mozna dopiero zajac sie osuszaniem. 😀
Udało mi się znaleźć prezent, z którego Helena na pewno się ucieszy. Jej ulubiona Cugier-Kotka znowu w sprzedaży! 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7897060,Wybory_2010__Cugier_Kotka_wrocila__Z_Tymochowiczem.html
Bobiku, Kupa jeszcze na tydzień, o ile nie podrośnie. Chwilowo pierze się mało i z eksportem do suszarki, bo jakaś woda u góry zamiast słonka…
O, rany Koguta! Nie pamietam juz kiedy tak hucznie obchodzone byly moje urodziny, a w dodatku tyle pozytecznych instytucji publicznych powolano do zycia! Mysle, ze spokojnie zwalniam wszystkich z obchodow na nastepne siedem lat, do jakiejs okraglej rocznicy. Ale dziekuje Wam wszystkim z caleg serca.
Najlepszym jednak prezentem jaki dzis dostalam to wyniki nieprzyzjemnej procedury i badan zrobionych dzis z rana w szpitalu mojej Mamy. Wyniki sa calkiem niezle i spadl mi tymczasem potezny kamien z serca noszony od dwoch tygodni. Postanowilam, ze zabiore
Mame na dwa-trzy miesiace do Londynu, jesli onkolog pozwoli. Sporo teraz bedzie zalezalo od Chmury i od tego czy uda mi sie przebukowac wlasny bilet i znalezc dla niej w biznes-klasie tego samego dnia, bo druga chyba bedzie dla niej zbyt ciezka.
Teraz musze odejsc i zagrac z nia w p…e rummy.
Dziekuje Wam wszystkim, Kochani, bardzo.
Ja tam już trzeci wznoszę po cichu.
Toast za pomyślność i zdrowie Heleny.
Mój Boże, żeby to się dało tak prosto!
Alkoholizm murowany.
Heleno, sursum corda!
Trąci religią, ale co tam, dokładnie chodzi mi o podniesienie serc.
Fajnie, że jesteś! 😀
A mówiłem, nie martwić się na zapas? 😀
Ale dobra, przyznaję, mnie też kamień spadł. To teraz w nastroju podniosłym na duchu możemy szybko przelecieć całą część oficjalną ceremonii i przystąpić do punktu I WOT, czyli wzniesienia oficjalnego toastu (bez względu na to, ile nieoficjalnych zostało już wypitych).
Oficjalne zdrowie Szanownej Jubilatki po raz pierwszy! 😆
Helenko,
ciesz się, że możesz grać.
To później okazuje się bardzo ważnym wspomnieniem.
Och, co za dzień! Jak dobrze, że już wieczór, że urodziny Heleny, że można sobie usiąść w Koszyku, z czerwonym winem i wreszcie uczciwie odpocząć.
Można usiąść, można postać, można potańczyć… Jak to w demokracji autorytarnej. 🙂
Siedzę i siedzęcy wznoszę nie powiem który 😀 Co to jest p…e rummy?
Potańczyć? Może. Za postanie dziękuje serdecznie. Postałam sobie dzisiaj na zimnie i wietrze, w charakterze instrumentariuszki, trzymając szmatki, patyki i gałganki, bo moja córka ABSOLUTNIE musiała trzymać się wcześniej ustalonego planu i posiać nasionka. A ponieważ jest nie w ciemię bita, zanim przystąpiła do siania, postanowiła skonstrułować stracha na wróble, bo „jeśli tego nie zrobi, to jej wróble wydziobędą zasiewy”
Konstruować 😳 Chyba mnie naprawdę przewiało
Nie tylko dla Heleny http://wyborcza.pl/1,75968,7900293,Jaroslaw_Kaczynski_tez_kocha_dzieci.html
i jeszcze bardzo celny Żakowski http://wyborcza.pl/1,75968,7890125,Milczenie_starszego_pana.html
Odwiewamy vesper! Proponuje zalozenie Gwaltownego Komitetu Odwiewczego. Taka instytucja najbardziej by sie wszystkim przydala. Odwiac mozna bowiem wszystko – od kretych mysli po zgnile chmury.
Byłbym za Komitetem Odwiewczo-Przywiewczym, żeby nie tylko odwiewać wredne, ale jeszcze i co pożytecznego przywiewać. 🙂
A tu jeszcze prof. Środa, która nieraz mówi moimi myślami i wcale nie wiem, czy to dobrze, czy to źle. 😉
http://wiadomosci.wp.pl/kat,95834,title,Fatalny-start-kampanii-Komorowskiego,wid,12273966,wiadomosc.html?ticaid=1a308&_ticrsn=3
Prof. Sroda bardzo przygnebiajaca. Glosowac na mniejsze zlo, mysle. Nie ma idealnych kandydatow. Szczegolnie, ze w tej 10-ce kandydatow znalazlo sie miejsce dla Leppera i Korwina Mikke, a nie znalazlo sie miejsce dla ani jednej kobiety. No ale jeszcze beda inne wybory w przyszlosci…
vesper,
Zosia miała pomysł na konstrułowanie, Ty wolałaś konstruować, gdybyś nie wpływała na zmianę w projekcie, to by Cię pewnie nie przewiało… 🙄
Po potopie. Ściekało do środka (w 4 pomieszczeniach) z sufitu, po ścianach, wdzierało się przez szpary w aluminiowych drzwiach. Na szczęście biblioteka tylko od dołu podmoczona, to się załatwia paru godzinami nocnej pracy i nawet jak musiałem wyjść, żeby przeczyścić jakiś spływ, nie miałem prawa do złorzeczenia na los, bo ulewa nie była przesadnie zimna. A dziś niebo udaje, że to nie ten departament i nawet słonko pokazało zakłamaną mordkę. Ale chaos w mieście mówi, że było i nie ma co udawać, że nie.