Obce flagi
W dniach licznych świąt majowych – konstytucji, pracy,
do zdobienia fasady spieszą się rodacy.
Kij co drugi posiada, dwa kije niektórzy,
ale co na nie wsunąć, jak flagowo użyć?
Bo cóż warta materia w czerwieni i w bieli,
gdy metka „made in China” obco ją przecweli?
Jakiś karzeł by może taką metkę olał,
lecz patryjota jednak szuka made in Poland.
Ale szuka daremnie, próżno chwile traci,
Na fladze narodowej obcy się bogaci.
Żadna szwaczka spod Łodzi, żaden handlarz z Pszczyny
dla produkcji sztandarów nie widzi przyczyny.
Marny popyt, niestały, klient nosem kręci,
to za drogie! – powiada, jakoś go nie nęci,
że to polski rzemieślnik, miejsca pracy w kraju…
Na ciut droższe, lecz swojskie nie ma urodzaju,
choć w deklaracjach swojskość wielbi się tak czule,
cudzego nie wypada zaś kupić w ogóle.
Tak w kwestii flag się robi dętka oraz kicha,
pod naporem chińszczyzny nasze jakoś zdycha,
a prawdziwi Polacy przyznają bez blagi,
że lepiej kij mieć goły, niźli obce flagi.
Wszystko jest dziś „made in China”… 😈
Mam Bangladesz.
Nie we flagach. Nasze flagi bezimienne.
Dobranoc 🙂
Widziałam w piątek w sklepie z tkaninami flagi z metra (w beli), można sobie chałupę owinąć. Również europejsko.
A prawie wszystkie tkaniny to poliester lub mieszanki z.
Zwariowali wszyscy? Szukam bawełnianej popeliny na kurtkę, w miejsce tej, którą mi babun w Maladze ukradł.
Tracę nadzieję. Jest niemiecki sklep, nieźle zaopatrzony, sprzedaje popelinę, nawet ekologiczną, na ubranka dla dzieci – koszulki i bluzeczki, to chyba nie na kurtkę dla starszej pani.
Doro, ależ nie wszystko dziś jest MADE IN CHINA! Widuję też wcale liczne produkty MADE IN P.R.C. 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Siódemeczko
Od razu starsza pani. Przyjmij, że starsza dziewczyna i możesz śmiało kupować.
Dzięki za dobre słowo, Paradoxie. 🙂
Super wiadomości z rana, palce lizać.
„Ojciec w ZOMO, synek w KODzie, demokracja zawsze w modzie”. Marsz narodowców i Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę.
http://wyborcza.pl/10,93566,20035904,ojciec-w-zomo-synek-w-kodzie-demokracja-zawsze-w-modzie.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Siódemeczko
Oni wszyscy jacyś tacy smutni i przygaszeni. Jakby brzemię miłości do jedynie słusznej Polski ich przygniatało do samej ziemi.
Dla tych z Państwa, którzy uważają, że wystarczy obalić rząd PiS i automagicznie wszystko się zmieni na lepsze – link oraz moje równanie sprzed kilku lat matematycznie opisujące polską politykę:
PO = PiS – Kaczyński (przy SLD dążącym asymptotycznie do zera)
Babilasie, może wystąpisz w roli polskiego Macrona? 😀
Nikt nie myśli, ze wystarczy obalić PiS i będzię git.
Osobiście chciałabym, żeby rządziła grupa złożona z różnych opcji.
Pewnie nikt nie byłby wtedy zadowolony, ale zawsze jakaś część różnych interesów zostałaby zaspokojona.
Ażebyś wiedział, Paradoksie, jakie to ponure towarzystwo ci z krucjaty, idą późnym wieczorem i zawodzą modły. Wyglądają, jak dawni biczownicy.
W Hiszpanii przynajmniej jest kolorowo.
Moja Mama bardzo by się tam odnalazła, uwielbiała stroić i przyozdabiać figurki i obrazki. Całe mieszkanie miała tak przyozdobione i była szczęśliwa.
Ech, Siódemko, z figury i postury, to najwyżej w roli polskiego Depardieu. A poważniej trochę – bardzo się zgadzam z tezami tego artykułu.
Babilas ma rację. Nie wystarczy obalić, potem trzeba racjonalnie administrować, a nawet i rozwijać. Wreszcie reformować, co należy. Najciekawsza będzie chyba reforma oświaty, bo nie wyobrażam sobie, jak racjonalnie zawrócić obecne szaleństwo.
Kraj pochodzenia jest zapisywany różnie. Kilkanaście lat temu mieliśmy PRC czyli People’s Republic of China oraz ROC czyli Republic of China zwaną z polska Taiwan. Od czasu poprawy stosunków pomiędzy tymi krajami PRC bywa zastępowany przez po prostu „China”. PRC nie kwestionuje chińskości Tajwanu, a nawet zgadza się, że Tajwan jest częścią Republic of China, chwilowo akurat pod nieodpowiednim panowaniem, które jakoś daje się tolerować.
Babilasie, też jestem za tym, żeby lewica (nie SLD z Czarzastym), wreszcie się dogadała, sporządziła sensowny program – z uwzględnieniem, kosztów naprawy bagna, które po sobie zostawi pis. Tylko, że jak na razie, te partyjki ciągle są osobno i chcąc nie chcąc, nadal nie będę miała wyboru i zagłosuję (znów) na mniejsze zło. Ten wirus, dotyka nie tylko nas, ale w całej UE, partie i partyjki o lewicowym „zabarwieniu”, zatraciły zdolność do kompromisu i tym samym stworzenia zjednoczonej liberalnej lewicy. Poza tym, jakoś nie widzę tam gromady sprawdzonych fachowców i to mnie martwi najbardziej.
Taka „uroda” czasów?
A pamiętasz, Szara Myszo, taką strukturę zwaną Konwentem Świętej Katarzyny? Prawica też miała etap kanap, kanapek i fotelików, wśród rechotu publiczności.
Co nie zmienia faktu, że opozycja, od prawa do lewa (z wyjątkiem PSL), największy problem ma sama ze sobą.
Jakoś nie widzę jednoczącego ktosia, zwłaszcza na lewicy.
Ja też mam problem. Jeśli PO wystawi w moim okręgu tych samych ludzi co poprzednio, głosu na nich nie oddam. Poszukam innego mniejszego zła.
Babilasie, masz rację przytaczając przykład Konwentu. Tylko co robi (odruchowo) tonący? Brzytwy się chwyta. 😉 Ja z rozpaczy główkuję już od ponad roku i mój (mam nadzieję) zdrowy rozsądek, właśnie taką receptę mi podpowiada. Nigdzie na horyzoncie nie widzę polskiego „Macrona” ani na lewicy, ani na prawicy, ani w centrum, to pozostały mi tylko apele. Nie mam ochoty znów głosować na mniejsze zło.
Babilasie, nie uważam, ze wystarczy obalić rządy PiS. Ja chcę zbudowania takiego społeczeństwa, które więcej nie wybierze żadnej PiSoteki, ni z prawego krańca, ni z lewego, ni z sekcji centralnej. Społeczeństwa, które każdego, kto złamie konstytucję, weźmie się za nienawistne sortowanie, wniesie kraj aportem do kościoła, skreśli natychmiast i raz na zawsze, bez możliwości wymazania wyroku. Na skromną dokładkę, chcę społeczeństwa wrażliwego na los bliźnich.
I chcę demokracji konsensualnej – a w każdym razie wydaje mi się, że tak się nazywa to, czego chcę. Nie chcę rządów większości, która ignoruje 49,5% „mniejszość”.
Fakt, jest kolosalny problem z kandydaturami na następną ekipę rządzącą, ale z realizacją mojej mrzonki problem, przyznasz chyba, będzie jeszcze większy. No wsio taki striemitsa nada i kto wie, może nasze pra-pra-prawnuki będą już marzyły o czymś takim, jako o realnej perspektywie?
A w krótkim (w wyborczym rozumieniu) terminie, chciałabym dokładnie tego, o czym pisze od jakiegoś czasu cytowany przez Ciebie autor – jego wcześniejszy tekst wzięłam sobie za sztandar i nie wypuszczam go z rąk: http://krytykapolityczna.pl/felietony/michal-sutowski/pis-lewica-opozycja/ Cieszę się, że oprócz pomysłu, p. Sutowski ma też polemiczny ząb, a nawet całą paszczę polemicznych zębów, i nie daje się zjeść w kaszy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Swego czasu bodaj Jagoda opisywała skrupulatną pracę służb kwarantannowych wobec turystów odwiedzających Australię. Jak się okazuje, nie tylko turystów trzepią.
Skoro już ku temu nieuchronnie zmierza, wprowadźmy oprócz Irkowej kawy z rana jeszcze jakiś night cup na wieczór, żeby ceremonia podnoszenia flagi nad ruinami bloga miała też i swój wieczorny odpowiednik. Co przypomina mi odwiedzoną w zeszłym roku granicę indyjsko-pakistańską w Waggah i ceremonię zamykania bramy, spuszczania flag, strojenia dziwnych min i wykonywania głupich kroków. Ten filmik pokazuje wydarzenia po pakistańskiej stronie; my byliśmy po indyjskiej, gdzie odbywa się niemal symetryczna procedura min i kroków ku postraszeniu „tych drugich”. Optymistyczne jest to, że tuż przez zamknięciem bramy następuje jednak krótki męski indyjsko-pakistański uścisk dłoni. A rankiem znów otwierają granicę i tak da capo al fine.
Babilas, ostatni stawia kawę 🙂
Twój filmik przypomniał mi mój występ wojskowy. Każde wojsko stwarza okazję do dziwnych i ekstremalnych sytuacji. Rok 70 ubiegłego wieku. Studiuje na AGH. W czasie studiów sympatyzuję z grupą Psa / obecna ksywa Ryszard Terlecki /, około 30 hipów waletowało w naszym akademiku. Modny był wtedy pacyfizm, więc na kolejne zajęcia ze studium wojskowego przyszedłem na poranny apel w piżamie. Na szczęście nie skończyło się to relegowaniem z uczelni. Ale z perspektywy czasu wspomnienie z przymrużeniem oka 😉
P.S. żeby nie było, że wyróżniłem w ten sposób studium wojskowe. Chodziłem na wszystkie zajęcia / z różną reakcją wykładowców /, a nawet poszedłem na mszę do Mariackiego. Ach ta młodość , ten szczęsny czas 🙂
Nasz kumpel, studenckim rankiem, chodził w piżamie do sklepu. Na sklepie nie robiło to wrażenia. Lata sąsiadowania z akademikiem zobojętniły sklep na takie drobiazgi.
Studium wojskowe to jest temat samograj. Może innym razem. Za to może coś poważniejszego: http://www.dwutygodnik.com/artykul/7178-nie-nasz-problem.html
Podjęłam zaangażowanie w mojej grupie lokalnej w KOD.
Ponieważ nie mogę sprostać fizyczną obecnością, staram się robić to wirtualnie. Są bardzo absorbujący, a teraz jeszcze prowadzimy ożywioną działalność przygotowując się do pikodów w różnych miejscach i w ogóle.
I ciągle mam do przygotowania sprawozdanie finansowe Rady i tonę w papierach i nie wiem, jak się pozbyć tych obowiązków.
Jeszcze na początku czerwca wybory w Radzie, a w KRS nie dokonują zmian pomimo wysyłanych druków. I ciągle jest tam przedpotopowy skład zarządu.
Jest sekretarz, ale nie ma głowy, bo ciągle za granicą w akcjach pomocowych, a ja nie mam sił psychicznych dogadywać się z KRS. I mam dosyć.
Doprawdy, Babilasie, przekomiczne te sceny graniczne. 😆
W filmach Kurosawy samuraje też robią podobnie straszne miny.
Gwoli wyjaśnienia, tonę w papierach, bo przez lata nazbierało się ich dużo, a któregoś pięknego dnia, kiedyś tam, spadający z wysoka segregator pociągnął za sobą inne i cała zawartość była uprzejma rozpaść się na drobne.
Nie chciałabym wyrażać się o celnikach, bo zapewne mają trudną pracę, ale mam na końcu języka same bardzo obraźliwe określenia.
Żadnej z książek z linki Babilasa nie ma w naszej bibliotece.
Są za to „Słowiańscy królowie Lechii”, świeżynka.
I coś w tym jest. Po co męczyć się wiedzeniem, skoro łatwiej wierzyć w islamizację i Wielką Polskę. Żaden opozycyjny wódz nie odważy się na deklarację otwarcia granic, bo przecież suweren nie jest gotowy „na przyjęcie”. Suweren nie był i nadal nie jest gotowy na zniesienie kary śmierci, a jednak została zniesiona.
Nawiasem. To „przyjęcie” jest uwłaczające. To nie nieproszeni goście. Gdy komuś spali się dom, to nie „przyjmujemy”. Otwieramy drzwi naszego domu ze świadomością, że dla pogorzelców to trudny dom, bo nasz, nie ich. Woleliby własny.
Ach wojsko… Dodam cos z moich zajec. Pytanie do klasy jest: Kiedy tworzy sie ZOS (Zakladowy Oddzial Samoobrony)?
Nie dajemy rady zgadnac: w czasie wojny? nie; w czasie pokoju?-nie!; gdy sa plamy na sloncu?-nie!
Pulkownik wreszcie podaje prawidlowa odpowiedz: Kiedy zaklad liczy wiecej niz 50-ciu pracownikow.
A ja tak się zachowuję jak gdybym miał żyć 150 lat ze świetnymi oczami i czytać 120 książek rocznie i natychmiast ściągnąłem sobie do domu (bo wierzę w tundrę, ale nie w chmury) prawie wszystkie z tych książek z linki, którą podał Babilas. Plus jedną autora tam wymienionego i natychmiast ją otworzyłem a ona zaśpiewała „Nasza jest noc”. To „Arrival City. How the Largest Migration in History is Reshaping Our World” by Doug Saunders.
Chyba nigdy nikogo nie wsypałem, ale zasypać mogę, potrzebuję tylko Znaku Zgody wyrażonego wysłanym do mnie e-mailem.
Aha, znalazłem to, co wyjaśnia co jest do wyjaśnienia:
https://www.youtube.com/watch?v=ekXlYN3nE4k
Doug Sounders to dziennikarz piszacy w moim The Globe and Mail (dziennik jednak troche schodzi na psy, z reszta prasy).
Dzień dobry 🙂
kawa
Och, Siódemko (23:45), za młodego młodu (gdy tylko nauczyłem się czytać) dużo czytałem Biblii. I nie rozumiałem, czemu ewangeliści mają tak niskie mniemanie, z pogarda prawie graniczące, o celnikach. Zawód jak zawód, myślałem. Dopiero potem, gdy zacząłem podróżować, zrozumiałem.
Dzień dobry 🙂
Drodzy lublinianie, właśnie zaraz wybieram się do Waszego pięknego miasta. Niestety tylko na trzy dni, bo tyle trwa w tym roku festiwal Kody. Ale też być może obiję się jutro o tę imprezę, w której uczestniczy też moja siostra:
http://teatrnn.pl/kalendarium/node/2421
Może uda się spotkać gdzieś na szlaku? 🙂
Dora
Niezobowiązująco zgłaszam gotowość. Jeśli wszystko uda mi się dopiąć.
Dora, wybieram się w chwilce wolnej na imprezę z siostrą 🙂
Zresztą to jest jedyny możliwy termin, by się choć na chwilkę spotkać. W piątek po pracy mam Noc Bibliotek 🙄
Ja będę o 17, na 19. idę na Kody, a potem może jeszcze wrócę na wspólne śpiewanie z naszego śpiewnika, zależy, jak się sytuacja rozwinie 😉
Warszawiacy! Jeźdźcie do Lublina (i Poznania) koleją póki możecie, bo już za miesiąc będzie może nie pod górkę, ale naokoło. Do Poznania przez Inowrocław, Gniezno, a do Lublina przez Siedlce. Lekko licząc godzinę-półtorej dłużej. Wszystko to z powodu furii remontowej kolejarzy, którzy muszą wydać unijne pieniądze, bo jak nie wydadzą, to będą zwracać do Brukseli. Nie wiem, jak lubelski, ale poznański remont policzony na dwa lata, a już przebąkują, że to nadmiernie optymistycznie skalkulowane.
@babilas
Do Siedlec to nie. Przez Łuków trzeba będzie jeździć. Plany sięgają roku 2020, więc pewnie skromnie licząc 3 lata. Poznań to ma szczęście – cały rok krócej. A i Gniezno czy Inowrocław ładniejsze od Łukowa.
Jak nie, jak tak, Paradoxie?
A przez co pojedziemy do Gdańska?
Przez Szymanów, Haneczko
A w sprawach poważniejszych, głos Jacka Dehnela:
No przecież o tym mówię, tylko nie tak składnie!
Rację ma Jacek Dehnel. Absolutnie ma rację. Trzeba nieustannie ćwiczyć oczy, żeby nie tracić z nich tego, co ważne.
Tak, bo te „tematy zastępcze” 👿 są probierzem i nie mogę się doczekać, aż ktoś wreszcie powie „Sprawdzam”.
Babilasie, toż dlatego jestem tak zła na MŁODĄ lewicę, że nie potrafią pracować wspólnie nad sensownym programem. Jeśli nie mają fachowców, to niech zaproszą Borowskiego, Cimoszewicza, żeby im pomogli. Są młodzi i mają prawo nie wiedzieć wszystkiego. Ale niech się pospieszą, bo ew. wybory już przed progiem.
Z rzeczy bieżących.
Obejrzałam i wysłuchałam. Prezes zaczyna mi przypominać Breżniewa w schyłkowym stadium. Życzę mu, żeby na jego jeszcze jako tako świadomych oczach, rozpadła się destrukcyjna konstrukcja, którą budował. Upadek snów o potędze obserwuję z satysfakcją, ale z degrengolady człowieka nie potrafię się cieszyć.
Żałosne to bardzo. Tak niedawno to oni byli na dozowanych przez niego kroplówkach. Teraz to on bierze kroplówki od nich.
Swoją drogą, pamiętam Breżniewa. I wydawał mi się on wtedy, w swoich schyłkowych latach zgrzybiałym matuzalemem, który robił wrażenie stulatka. Sprawdziłem: zmarł w wieku 76 lat. (Po nim kolejnych dwóch „sędziwych starców”, Andropow – dożył lat 70 – i Czernienko – 73).
Mam w swoim bliski otoczeniu osiemdziesięciokilkulatków, którzy samodzielnie podróżują po świecie, posługują się internetem, prowadzą samochód, załatwiają skutecznie sprawy bankowo-urzędowe, a niejednokrotnie służą mi przytomną radą i opinią.
Z reporterskiego obowiązku: prezes ma lat 68.
Babilasie, też pamiętam. Wiek i stan zdrowia nie mają tu nic do rzeczy. On już nie wodzi. On jest wodzony. Stal się figurą.
Jej, czas do spanka!
Breżniew zresztą nawet nie dożył 76. urodzin…
Pytanie tylko, co do których z trzech wymienionych genseków (określenia tego nb. w ZSRR oficjalnie nie używano, ale jest poręczne) mamy pewność, że zmarli z przyczyn naturalnych 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Gensek jest zawodem wysokiego ryzyka już choćby tylko ze względu na ryzyko zawału…
Zaczynamy wspominać Breżniewa i studium wojskowe. Nostalgia? Pamiętasz, Katz, niezapomniany przyjacielu?
Wracając do spraw bieżących – dość smutne statystyki. A smutniejsze jeszcze przez to, że – jak sami autorzy zauważają – próbka badawcza zafałszowana jest przez ograniczenie się do respondentów korzystających z internetu i posługujących się angielskim. Ale wiadomo, my Polacy, złote ptacy. A rasizm jest wszędzie tylko nie u nas. A nawet jak jest, to jak najbardziej uzasadniony, bo wiadomo: z murzynami to trzeba jak Staś Tarkowski.
Co do murzynów, pamiętacie co Woody Allen rzekł? „Jestem Żydem, ale mogę to wytłumaczyć”.
Wspominkowe spotkanie z Dorą. Szkoda że w biegu, przed koncertem w Hadesie. Nie mogliśmy zostać. Ale i tak miło było się spotkać. W tym roku Kody jakoś fatalnie zorganizowane, a Dora, jak zwykle w biegu i z napiętym harmonogramem. Ominął nas lin w śmietanie (pod postacią sandacza), być może w szerszym gronie.
Ciekawe, skąd u niej takie zasoby. Przy niej czuję się jak stulatek.
Doro, pomachuję Ci nieustannie.
Wideo z wczorajszej miesięcznicy. Strach strach rany boskie:
http://rv.im-g.pl/2/21794/371842_110517_MIESIECZNICAH.mp4
Dora nie ma czasu na takie drobiazgi jak wiek i zmęczenie 😉
Królowa angielska może przyjeżdżać, ale tylko do kuchni.
Koniec tapetowania i generalnych porządków. Ufff.
Linka Marka nie włącza mi ani audio ani wideo, ale domyślam się, że chodzi o ostatnie bulgociki posła J.K. W związku z czym wiele osób przekierowuje go do Wikipedii, by dowiedział się czym była Biała Róża, ale rozmawiać z nim o Wikipedii chyba nie należy.
Andsolu, prezes pewnie dopiero będzie, bo do teraz był półgodzinny pokaz bezrobotnych sił policyjnych w chorych ilościach.
U mnie wszystko działa. Takich sił policji chyba nie było w stanie wojennym podczas najwiekszych manifestacji. Ciekawe jak będzie za miesiac? A może zamiast białych róż , białe i czerwone goździki wręczane policjantom. Czy historia lubi się powtarzać?
O, teraz idą „żałobnicy”. Bardzo ponurzy. Łypliwie wypatrują wrogów.
Prezes nie słyszał piosenki swojego ulubieńca 🙂
blob: https://www.youtube.com/2034dc23-3bf3-45b0-9ccc-cdc3f60531b2
Dlaczego goździki? Prezes wskazał na białe róże i tego się trzymajmy.
Ansolowi cd. sprawozdania.
O matko! Dlaczego nie ma zasieków z drutu kolczastego? Policjantów jak mrówków, ochroniarzy też, prezes otoczony wiernymi, a wroga jak nie było, tak nie ma.
Andsolu, wybacz, ale nie mam już cierpliwości do oglądania tych wzmożeń.
Jeszcze tylko, że prezes przemawiał ze schodków, a reszta z wysokości własnej.
Jezus Maria na pomoc! To dzieje się naprawdę? co miesiąc?
Dobry wieczór 🙂 Szkoda, że tak krótko widzieliśmy się z Paradoxem i Irkiem, to są zawsze szalenie miłe spotkania. Wróciłam z powrotem z Kodów do Bramy Grodzkiej zaraz po 20, ale Was już niestety nie było, za to przydałam się do wspólnego śpiewania, było kilka osób nader chętnych, które nas dusiły, więc śpiewaliśmy. Bardzo sympatycznie.
Irek robił jakieś zdjęcia – co mu tam wyszło, ciekawe 😛
Czy ja nie mam czasu na zmęczenie? Ależ bywam zmęczona, jestem w końcu już nieco starszą panią, coś i mnie strzyka od czasu do czasu i to jest upierdliwe. Ale staram się jakoś być ponad to, póki się da. 🙂
Jezus Maria kojarzy mi się zawsze z tą okładką http://www.newsweek.pl/polska/w-nowym-newsweeku—jezus-maria–zydzi-,92139,1,1.html
Doro, to strzyka nienasycenie i ciekawość. I tego się trzymaj 🙂
Bardzo ładna okładka! Dzięki.
Na marginesie genseków w wieku matuzalemowym.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dora, niestety już musieliśmy się zbierać. Budzik o 5:30 jest nieubłagany
Zdjęcia przejrzę wieczorem, ale raczej będą na prive
Ale wieczorem Ewa ma wieczorek poetycki 🙂 Szkoda, że nie mogę być!
Tutaj dość odważna teza. Patrząc na polskie przykłady, być może prawdziwa (Warszawa – Praga, Kraków – Nowa Huta?). W Poznaniu, o którym mogę mówić z największą pewnością, sytuacja jest trochę inna: w latach 70 i 80 miasto rozwijało się (blokowiskami) na osi północ-południe, podczas gdy przedmieścia na osi wschód-zachód zachowały długo swój podmiejski charakter (w ciągu ostatnich dwóch dekad zaczęły się zabudowywać osiedlami szeregowców, bliźniaków i domków jednorodzinnych, do których przeprowadziła się aspirująca klasa średnia z blokowisk i z centrum). Tak więc u nas to raczej północ-południe jest stygmatyzowane.
A mnie tu na przekór przychodzi do głowy Soweto, które jak nazwa wskazuje (South Western Townships) wcale nie pasuje do tego schematu…
Bo to jest południowa półkula i tam wszystko jest na odwyrtkę.
Jakby nie było fantastyczne zdjęcie z tego East Endu, poszukam innych.
Chory misio jestem. Chyba moim młodszym udało się wreszcie sprzedać mi swoje długotrwałe przeziębienia.
Ale może sama zapracowałam, pogody ostatnio nie były łaskawe.
Tu są te zdjęcia z Londynu 🙂
http://www.express.co.uk/pictures/galleries/2792/Photos-of-London-in-the-18th-and-19th-centuries/A-street-in-London-s-East-End-1912-60863
I jak widać, wtedy mało który mężczyzna odważał się zdjąć burkę… przepraszam, czapkę albo kapelusz.
No i niedźwiedzie chodziły po ulicach. Jej bohu, kakaja głusz… (to puenta z innego dowcipu)
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, na pewno kawa? 😆 😆
Mam nowy telefon, który uczy się polskiego i poprawia mi wszystkie teksty na swoją modłę. Niestety, robi to chyba w momencie wysyłki SMS.
Proszę mojego syna, żeby odebrał za mnie szare pepegi rozmiar 42, Graceland, w Deichmann w Arkadii. A po niewczasie widzę:
szare popręgi rozmowy. 42 Graceland. Dwóch mam w Arkadii.
Piszę, o czymś, że nie cena nie jest mała, ale nie bajońska, a ten pisze, że Bagiński. I tak cały czas.
Muszę jednak przyłożyć się do instrukcji, bo to przestało być zabawne.
Dzień dobry.
Siódemeczko, to „poprawianie” można wyłączyć. Z tym, że ja nie wiem jak.
10 dni na L-4 (teoretycznym) dało mi strasznie w kość. Dzisiaj pierwszy raz wyszłam na chwilę na powietrze.
Kto kiedykolwiek był w Szczecinie, zna to miejsce. W ostatnich latach przepięknie remontowane. I przedwczoraj – katastrofa budowlana!!! Dobrze, że nikt nie zginął.
http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/7,34939,21803559,po-prostu-znikla-juz-wiadomo-co-stalo-sie-z-kolumna-podtrzymujaca.html#BoxLokSznLink
Rzeczywiście, Mario. Wielka szkoda. Najbardziej mnie dziwią ekspertyzy na oko eksperta Nowaczyka, popatrzył, obejrzał i nie widzi zagrożeń.
Ja myślę, że ten słownik polski można jakoś powstrzymać, ale on ma tysiąc i jeden funkcji, więc powinnam solidnie przysiąść nad instrukcjami, tym bardziej, że dopiero co uaktualnił się do Androida 7.
Nie wiem, co mam zrobić z tym starym-nowym. Odesłałabym go do Chin, ale obawiam, że to będzie kosztowna utylizacja.
Może kogoś zainteresuje.
Byłam w czwartek na debacie w Polityce na temat tzw. post-prawdy, czyli pleniącego się bezkarnie kłamstwa w przestrzeni publicznej.
Bezkarnie jest tu słowem kluczowym, ponieważ kilku prawników z KOD-u w Łodzi wystąpiło z inicjatywą zmian w kodeksie karnym, zmierzającym do karania za kłamstwo w pierwszym rzędzie polityków.
Inicjatywa ta zrodziła się w głowach tych panów po przeczytaniu najnowszego 'Niezbędnika inteligenta’ na temat post-prawdy właśnie.
Tu go można poczytać:
http://www.polityka.pl/niezbednikinteligenta
A do debaty, którą prowadził Jacek Żakowski podam link w następnym wpisie.
W dyskusji głos zabrali między innymi pani Monika Płatek i pan Adam Strzembosz. Uważam, że dyskusja była bardzo ciekawa i zachęcam do obejrzenia.
Jakość taka sobie, bo te transmisje na żywo są prowadzone za pomocą telefonu komórkowego, ale jest nieźle.
https://www.facebook.com/VidKOD/videos/1684383601865670/
A wieczorem przed transmisją z Metropolitan Alina Kurczewska znów opowiadała o czwartym akcie 'Rosenkavaliera’. Ciekawe, skądinąd, co mogło się w tym czwartym akcie wydarzyć ? Niespodziewany powrót marszałka von Werdenberga z polowania? Zemsta barona von Ochsa? Wybuch wojny? Krzyżująca szyki wszystkim ciąża marszałkowej (w końcu według libretta miała tylko 32 lata)?
U nas w kinie nikt nie opowiada co będzie. Każdy widz dostaje program w którym stoi napisane o co chodzi w każdym akcie i kto śpiewa. Już się cieszę na następny sezon.
Dzień dobry.
W NRW wybory do Landtagu.Trzymam kciuki za lepszych!
Po kolejnych kompromitacjach związanych z tradycjami Wehrmachtu w Bundeswehrze – pani ministra obrony zapowiada (!) przemianowanie nazw niektórych koszar. Ok. 30 z nich ma za patronów oficerów Wehrmachtu.I nie są to oficerowie z ruchu oporu…
U nas, na prowincji, się jakoś tam przyjęło, że ględźbę wygłasza Alina Kurczewska (dziennikarka muzyczna związana z Radiem Poznań – dawniej Radio Merkury). Pomijając już względy estetyczne (w pewnym wieku trzeba pogodzić się z myślą, że należy pozbyć się sukienek mini z szafy), merytoryczny walor wystąpień opisać można za Marią Konopnicką słowami:
Tak długo, jak cytuje (Piotra Kamińskiego, czy innych recenzentów), to można jedynie bać się przekręcania nazwisk (co momentami nawet jest zabawne, bo okazuje się jak wiele z nich jest zupełnie obcych dla pani redaktor). Gdy zaczyna mówić własnymi słowami, to już trzeba bać się wszystkiego. Choć oczywiście wygłaszane jest to ciepłym, radiowym głosem i pani ogólnie robi wrażenie miłej cioci przy niedzielnej herbatce.
Serdecznie dziękuję za przezabawny komentarz, roześmiałam się głośno na całą kuchnię. Co takiego opisywała pani Konopnicka?
Gwiazdę betlejemską. 😀
A u mnie na balkonie zamieszkały murarki, w bambusowych rurkach kratki dla kwiatów.
Jak to dobrze, że Babilas napisał o nich kiedyś, patrzę na nie teraz przyjaznym okiem i cieszę się krzątaniną.
Kiedyś zaklejam dziurki, bo boję żądlącego towarzystwa.
Dzień dobry 🙂
kawa
W Lublinie bez kombinacji. Przed transmisją staje młody człowiek w dżinsach i czyta fragmenty programu.
Murarki na balkonie, to super sprawa 🙂
Hej, Bobikowo! Tym razem pozdrawiam z Katowic, gdzie również jest zlot 😉 Dziś Buka zabiera Agę, łabądka i mnie na Nikiszowiec – nigdy tam nie byłam, duża luka w wykształceniu 🙂 A wieczorem na kolejny koncert.
Doro, bardzo jestem ciekawa, jak teraz wygląda. Zrób parę zdjęć, proszę.
Uściski dla Doborowego Towarzystwa 🙂
Pozdrawiam Katowice! 🙂
Też liczę na zdjęcia.
Dołożę jeszcze parę rurek pszczelemu towarzystwu.
Bylo rozkosznie. Zdjecia niestety dopiero za tydzien, jak wroce do domu…
Już za tydzień 🙂
Trzeba będzie założyć Stowarzyszenie Ochrony Murarek „Więcej Miejsca”. Jak można skazywać stwory na życie w rurkach, bez korzyści wspólnej jadalni z tv 32”? Do czego prowadzi lenistwo osób, którym nie chce się samodzielnie latać i zapylać!
Andsolu, czyniłam próby zapylania tych i owych roślin, żadnych sukcesów nie odnotowałam.
Do każdej czynności potrzebny jest fachowiec, więc niech sobie latają i zapylają.
Murarki nie chcą się u nas zadomowić 🙁 Latają jakieś pszczołowate bzyki, których nie umiem zidentyfikować.
Relaksująco czytamy z panem mężem książki Mary Roach. Już wiem, że jestem przywiązana do Ziemi bardziej, niż myślałam. Za żadne skarby nie polecę w Kosmos 😎
Słuchajcie, sprzedam Wam historyjkę z Nikiszowca. Wyszłyśmy z miejscowego muzeum (gdzie m.in. niesamowite obrazy Teofila Ociepki i w ogóle Grupy Janowskiej), a naprzeciwko ludzie wychodzili z kościoła. Podszedł i zagadał do nas pan niedzielnie ubrany w białą koszulę – poczuł się jako przewodnik 🙂 Opowiedział, że pracuje w banku na tym samym placu, ale kiedyś znajdowała się restauracja, gdzie górnicy przychodzili na piwo. Jeśli ktoś jadł, od razu było wiadomo, że przyjezdny. Dlaczego? Dlatego, że jeśli miejscowy by jadł, to by oznaczało, że jego żona nie umie gotować – to byłby wstyd.
Jeszcze opowiedział, że dlatego ramy okienne pomalowane są na czerwono, ponieważ na kopalni kiedyś z farb tylko minia była dostępna, więc ludzie wynosili ją stamtąd do własnych potrzeb.
A na koniec zafundował nam powiedzonko, którego używają górnicy, kiedy patrzą na kobiece nogi: jakie szyny, taka stacja. Nawet my, feministki, roześmiałyśmy się 🙂
Grunt to dobrze gotująca „żonka” 😉 A piwa tak w domu uwarzyć już nie łaska? 😀
No przecież nawet górnik musi mieć pretekst do wyjścia między ludzi 😛
Dzień dobry 🙂
kawa
No wlasnie dokladnie tam bylysmy (byfyj to znsczy krefens). Zjadlysmy niewielki obiadek (wiekszosc z nas – salatke ze szparagami i jajkiem sadzonym, tylko Aga kaczke z kluskami slaskimi i modra kapusta, ale to tez nie byla wielka porcja), by z tym wiekszym impetem rzucic sie na deser! Wzielysmy do podzialu kawalek tortu lawendowego oraz ponczowego oraz dwie porcje fantastycznych lodow, ktore tam sprzedaje sie na sloiczki: z masla orzechowego z czarna porzeczka oraz waniliowe z truskawka – wybralysmy te najmniej slodkie. Mniam… 🙂
Lakomczuchy 😀
A tu piękne zdjęcie, muzeum brakowało kropidła
http://wyborcza.pl/7,75398,21811131,muzeum-ii-wojny-wedlug-iv-rp-wiecej-kosciola-i-ofiar-wsrod.html
@Siódemeczko
Czemu oni tak skromnie kropili? Tam potrzebna była ulewa,a nie ciurkanie, jak za przeproszeniem, z przerośniętą prostatą.
Paradoxie, bo ten co kropił, jest uczulony na zwykłą wodę, z tego co gminna wieść niesie, woli „ognistą”.
Sorry za byki pisane na komórce. Kredens oczywiście, a nie „krefens” 😆
Ciurkacz kropidelnik z przerośniętą prostatą? Wielce prawdopodobne. Ale że z przerośniętą wątrobą, to na bank 😉
Ja tę kaczkę, to ani z żarłoczności, ani z przyczyn politycznych, tylko w ramach turystyki kulinarnej, bo to ponoć typowy niedzielny śląski obiad. A te desery (bardzo skromne: zaledwie 4 desery do podziału na 5 osób, aż się dziwię, że PK w ogóle wspomniała o takim symbolicznym deserze), to, oczywiście, wyłącznie dla towarzystwa. 😎
Damy nikiszowskie nam się ulęgły 😀
Zamiast jeść ile dusza zapragnie i kieszeń wytrzyma, sumitują się z każdego kąska kęska 😀
Czy Głódź aby na pewno wie, co mówi?
„Muzeum jest pięknym dziełem pracy rąk ludzkich, jak każde dzieło musi odnosić się do Boga […]”.
Wojna też jest dziełem rąk i umysłów ludzkich.
Poza tym dla niewierzącego nie musi, a są tacy na świecie.
Drogie podróżniczki, kaczka na obiad nie była u nas na Śląsku typową, niedzielną potrawą – kaczka była świąteczną (urodzinową, weselną, komunijną) potrawą, choć tylko w domach zasobniejszych. Na niedzielny obiad typowe były rolady z szarymi kluskami i modrą kapustą. 😉 😀
No, to trochę się oszukałam. 😉 Ale, tak jak pisała Pani Kierowniczka, do tej kaczki, jak najbardziej, była modra kapusta. A kluski … takie bardziej białe, niż szare, pisali, że śląskie, znowu podpucha? 😉
Ago, byle smacznie 😉
Jej, Nikiszowiec stoi mi w oczach. Giszowiec też. Matko, tak dawno to było, a stoi.
A tak w ogóle, to bym zjadła, ale pan mąż postponuje kaczki. Stanowczo oświadczył, że do ust nie weźmie. Nawet rozumiem, to samo mam z piwem Lech 😕
Haneczko, niektórzy mówią Dudą, to jest taki specyficzny język w którym sens nie ma żadnego znaczenia, ważny jest nadęty frazes wypowiedziany odpowiednio pompatycznym tonem.
Może zresztą to Duda za długo słuchał mów kościelnych.
To byłoby trochę dziwne, bo w krakowskim kościele czasów kard. Macharskiego mówiono raczej zwyczajnym językiem.
Ago, masz rację, bardziej popularne były i są te białe (tzw.gumowe) z dziurką – szybciej się je robi. To w mojej rodzinie bardziej były lubiane tzw. szare kluski. Przepraszam za wprowadzenie w błąd, widocznie już bardzo tęsknię za tymi szarymi. 😆
Dzień dobry 🙂
kawa
Mam nadzieję, że kaczki wrócą do kuchni haneczki , piwo Lech jest nie do picia niezależnie od sytuacji politycznej. Ostatnio gustuję w piwach rzemieślniczych i nie prędko wrócę do tych koncernowych
Ach, kuchnia śląska… I ciotki z Rybnika, które z języków obcych to mówiły po polsku. Morze wspomnień z dzieciństwa. Oprócz wspomnianej przez Agę i Szarą Mysz kombinacji (rolada – modra kapusta – kluski śląskie) dorzucam jeszcze ciaperkraut, konopiatkę, żymlot i moczkę: kto rozkoduje bez googla?
Nota bene, szare kluski (szarość uzyskiwana poprzez dodatek surowych tartych ziemniaków) są również znane w kuchni śląskiej, i zwane tam, dla odróżnienia od prawdziwych (białych, a w zasadzie kremowożółtych) klusek śląskich, kluskami polskimi. W obu przypadkach istotna jest wgłębienie („dziurka”) w klusce: to miejsce na sos.
Szare kluski. U mnie nazywało się je kluski kładzione. I nie były jakoś szczególnie pieczołowicie formowane. Po prostu zrzucało kawałki ciasta z czegoś płaskiego (najlepiej z pokrywki od garnka) do wrzącej wody. Najlepsze były ze smażoną cebulką i skwarkami.
Babilasie, żymlok = bułczanka, moczka = wigilijny sos piwny z bakaliami. U mnie w domu królował wigilijny „sos polski”, na bazie czerwonego wina – reszta składników, jak w moczce. Sos polski wziął się za sprawą pochodzenia pradziadków z zaboru austriackiego. Dwóch pierwszych niestety nie znam – moja Mama nie była zwolenniczką gwary i to co znam z gwary, to dzięki koleżankom szkolnym.
Irku, przed laty, byłam fanką piwa Lech, mnie odpowiadało, że jest delikatny w smaku. Piwa (poza piwem Trapistów) działają na mnie usypiająco, bez względu na porę dnia, to siłą rzeczy pożegnałam je. 😉
Masz rację, Szara Myszo, żymlok (nie żymlot) – źle pamiętałem. Ciaperkraut robiło się poprzez zasmażanie kapusty kiszonej z ziemniakami i boczkiem. Konopiotka to zupa (wigilijna?) z nasion konopii (które są przecież bardzo twarde, więc trzeba to było ileś razy gotować i ręcznie przecierać – straszna pokuta za niepopełnione grzechy).
W „moich śląskich okolicach” dawniej moczkę wyrabiano wychodząc nie od piwa czy wina, tylko od wywaru z „białych jarzyn” (pietruszka, pasternak, seler), co wydawało mi się ostateczną perwersją, biorąc pod uwagę to, że mamy skończyć na daniu, które jest słodkie. Po mieczu jestem Ślazakiem, ale po kądzieli Lwowiakiem, więc w moim domu rodzinnym moczka na stole wigilijnym występowała naprzemiennie z kutią. Ale to już zupełnie inna historia.
Zapomniałam o kluskach ziemniaczanych z cebulką i skwarkami.
Koniecznie muszę zrobić.
Dzięki, przyjazna drużyno. 🙂
Moja babcia robiła szare kluski formowane (te kładzione na wodę z deski są chyba jedzone w poznańskim). Po wyjeździe z kraju chciałam szare kluski zrobić moim dzieciom, ale się nie udało bo surowe starte niemieckie ziemniaki za nic nie chciały zciemnieć.
W Wielkopolsce, Evo, są tak zwane szagówki (które chyba wszędzie indziej nazywa się kopytkami?). Ale tam – zdaje się – nie ma tartych ziemniaków?
Ewo47, a ja bardzo lubię te kluski z wczesnych ziemniaków, właśnie dlatego, że są jaśniejsze – różnicy w smaku nie zauważyłam.
To jest dobre zdjęcie 😀
http://bi.gazeta.pl/im/57/a8/13/z20613463IH,memy.jpg
Niedziela na Nikiszu c.d.
Kochani, była kaczka, ponieważ nie był to zwykły niedzielny obiad, ale NIEZWYKŁY i na koronkowym obrusie. Kluski były gumowe, z dziurką, ale w ilości mikroskopijnej(sześć małych), więc Ślązaczki(Buka i Mała Mi) skomentowały ilość, wzruszyły ramionami i zamówiły… szparagi. Zerkałyśmy jeszcze tęsknie na kołocze i tradycyjny sernik, ale KULTURA wzywała. A po koncercie w NOSPRze, w Cadenzy- krem ze słodkiej kapusty z serkiem i wędzoną śmietaną. Jaka zupa!!! Zlizywałam ją powolutku z łyżki, by chwila trwała jak najdłużej…
Ależ się blog rozmarzył kulinarnie. 😆 A ta zupa, opisana przez Bukę, to jeszcze nie był koniec śląskiej rozpusty. Siedzieliśmy w Cadenzy, piliśmy wszyscy, tak się złożyło, czystą wodę, jedliśmy tyle, co nic (ale pyszne!), bo raptem przystawki, a rozbawiliśmy się tak, że byłam pewna, że w kuchni trwa śledztwo i jeden kucharz drugiego oskarża, że musiał nam do zupy dolać coś, czego nie było w przepisie. Kiedy kątem oka zobaczyłam zbliżającego się do naszego stolika kelnera, pomyślałam, że albo zrobi nam kontrole trzeźwości i na podstawie wyników coś dopisze do rachunku, albo „z przykrością” oznajmi, że zamykają. A on nam przyniósł ogromna tacę babeczek! Wszystkim nie daliśmy rady, choć się bardzo staraliśmy. Patrzyliśmy na te parę sztuk, które zostały na talerzu, patrzyliśmy i z przykrością doszliśmy do wniosku, że poproszenie o pudełko, żeby je zabrać na wynos, byłoby nazbyt bezczelne. Pożegnaliśmy się serdecznie z obsługą. Jerzy, przepuszczając nas wszystkie (4) przodem jęknął rozdzierająco, że wykończyły go te babeczki, po czym rozstaliśmy się obiecując sobie solennie, że przez dwa tygodnie nie zerkniemy na nic słodkiego. Następnego dnia jadłam pożegnalny lunch z Łabądkiem. I któż wszedł do kawiarni? Mała Mi. I szepnęła nam, że tarta dnia, migdałowo-porzeczkowa, jest obłędna. Poddałyśmy się właściwie bez walki – zamówiłyśmy. Ale tylko jeden kawałek. 😉
Cudnie nam się udał ten wyjazd!
Bardzo się cieszę, Ago, że udany był wyjazd i dziękuję za inspiracje kulinarne. 🙂
A ja właśnie zwiedziłam Muzeum Śląskie. Ekspozycje w porządku, ale najbardziej mnie ubawiła gra na temat ślónskiej gadki. Na ekraniku pokazywał się szary prostokąt podzielony na kawałki i kiedy nakliknęło się na poszczególny kawałek, głos wypowiadał słówko i pokazywały się na ekranie trzy możliwe jego znaczenia. Kiedy zgadłeś, pokazywał się kawałek obrazka i głos chwalił, po śląsku oczywiście. Kiedy nie zgadłeś, głos odzywał się „fanzolisz” albo cos w tym rodzaju. Trzeba było wyświetlić cały obrazek i zbierać punkty. Gryfne 😉
A wczoraj poszłam do Istnych Lodów Rzemieślniczych na Tylnej Mariackiej, gdzie kolejki tym razem nie było, a lody dawano w czarnym wafelku. Okazuje się, że barwią je węglem. Śląski wafel 😆
Aż mi się przypomniała wypowiedź Prezesa o węglu i węglowodanach – w tych lodach wreszcie z jakimś sensem pożenionych 😉
@ babilas, te „szagówki” pewnie tak zwane bo krojone na szago jak kopytka. Są z gotowanych ziemniaków jak śląskie kluski i jak włoskie gnocchi.
@ szara mysz, masz rację, te jasne kluski smakują tak samo, ale nie są „czorne”.
U nas, na Mazowszu, kopytka są zawsze z gotowanych ziemniaków.
Przynajmniej ja tak uważam. 😀
Szary kolor bierze się z surowych ziemniaków.
A ja dzisiaj wracałem z Mazur i po drodze miałem przemyślenia różne. Bo jest taka amorficzna struktura polityczna ujawniająca się przy okazji wyborów pod różnymi nazwami. A to Partia X (Tymińskiego), a to Polska Partia Przyjaciół Piwa, a to Samoobrona, a to Ruch Palikota. Struktury te mają to do siebie, że gromadzą każdorazowo ludzi niezadowolonych z obecnego układu politycznego (ale najczęściej nieposiadających żadnego pozytywnego programu: stąd moje potoczne określenie 'Partia Wkurwu’), ale ich żywot kończy się na jednej kadencji (czy jednych wyborach).
Partia Kukiza spełnia w zasadzie wszystkie warunki bycia taką właśnie strukturą: grupa przypadkowych osób w sejmie, które nie łączy wspólny program (bo takiego nie ma, oprócz JOWów i hasła 'precz z tym, co było’), wspólne wartości czy biografie. Lider nie ma charyzmy, za to kłopoty z wyrażaniem się w miarę literacką polszczyzną. Partia znana jest głównie z tego, że jest funkcjonalną przystawką PiS.
I teraz największe zdziwienie. Jak to możliwe, że Kukiz po półtora roku dryfowania w sejmie i bełkotania w mediach utrzymuje stałe poparcie, gwarantujące mu (i jego sykofantom) reelekcję?
Ludzie lubią swojaków nie używających literackiej polszczyzny.
Widocznie wkurw w narodzie nie ginie, a kto wie, czy nie rośnie.
A „precz z tym, co było” jest dwuwyrazowe z „wszystko” na końcu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Dozuję sobie Internet w homeopatycznych dawkach.Tak dla zdrowotności! 🙂
Zastanawiam się, czy będzie w Stanach impeachment?
Próżne nadzieje, wymiga się.
Też tak myślę, chyba że…
Może są mądrzejsi, niż myślimy.
To jeszcze się okaże, jeśli wykopka (empeachment), to trzeba mieć niezbite dowody, że zasługuje.
W czasie kampanii wyborczej opozycja bardzo dbała o to, żeby wyprać brudy Trumpa – nic z tego nie wyszło, bo on nigdy politykiem nie był tylko biznesmenem, a tym wolno kręcić lody z kim się chce.
Ponieważ nie wyszło nic wtedy, teraz się na niego szuka haków. Moim zdaniem – jak to się stało, że partia republikańska nie miała lepszego kandydata? Bo nie miała.
Amerykanie – i nie tylko oni, ale i cały świat mniej więcej, są hipokrytami do potęgi.
Na trumpa nie mają „haka” z przeszłości, ale zaczyna się ich szukać teraz, haków znaczy się.
Moja ocena jest taka – Trump ciągle myśli jak biznesmen a nie polityk, stąd jego potknięcia na dyplomatycznej i nie tylko ścieżce, a niezwyczajny jest słuchać doradców. Jemu się wydaje, że to jest przedsiębiorstwo i on rządzi.
Myślę, że nieuczciwie przedstawia się Trumpa w mediach jako tego demona, który chce pożreć cały świat. Nie, żebym była za Trumpem, ale skoro go wybrano, należy mu dać szansę, a nie po 100 dniach wołać o impeachment.
On się niestety podkłada swoim przeciwnikom przez swoje nieprzemyślane wypowiedzi. Moim zdaniem podpadł politycznemu establishmentowi w USA – moim zdaniem to jest atut 🙂 Ale do czasu.
p.s.Od 35 lat jestem po tej stronie Wielkiej Wody i obserwuję scenę polityczną. Żaden ze mnie znawca, ale wydaje mi się że wiem dosyć dużo na temat, bo chcąc niechcąc te klimaty mnie otaczają.
To jest impeachment, Alicjo. Przywiazujesz wage do jezyka (polskiego, ale pewnie i angielskiego), wiec to zapewne zwykla literowka…
Pozdrawiam.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry. 🙂
Kawę – po efekcie sądząc – podawał kelner z
Monty Pythona?
Irku, kawa cudo. 😆
Doniesienia ze świata nauki.
Alicja
Ale podobno prokuratorem specjalnym w sprawie Trumpa został dyrektor FBI wyrzucony przez tegoż.
Dzień dobry.
Mam wrażenie, że Trumpa nie przedstawia się w mediach jako demona, tylko jako skończonego idiotę, zresztą nie bez powodu. Tu jest pewna subtelna różnica.
Paradoxie, moje niemieckie media piszą, że chodzi o poprzedniego szefa FBI.
(…Der frühere FBI-Chef Robert Mueller soll die Vorwürfe gegen Trump und sein Team untersuchen…)
Mar-Jo
Widocznie coś pokręciłem.
@PA, ktory pisze:
„Trumpa nie przedstawia się w mediach jako demona, tylko jako skończonego idiotę.”
Niekoniecznie jako idiote, co wyjatkowo zepsutego i rozkapryszonego bachora, ktory nigdy nie dorosl i pozostal na poziomie mentalnym, intelektualnym, a zwlaszcza emocjonalnym kilku- badz kilkunastolatka.
Ale przeciez nie bylo to problemem dla jego wyborcow, prawda? Moze tylko niektorzy mieli nadzieje, ze jak obejmie urzad, to wydorosleje.
Według powszechnie przypisanemu Czou-En-Lajowi powiedzenia, tenże zagadnięty przez Nixona (podczas jego wizyty w Chinach w 1972) o ocenę rewolucji francuskiej odpowiedział, że jeszcze za wcześnie na formułowanie sądów („too early to say”). Ciekawym, czy te głosy, które uważają, że 'sto dni Trumpa’ to za mało na wyrobienie sobie poglądu na jego temat, będa później postulowały jego wybór na drugą kadencję, bo przecież „trzeba dać prezydentowi porządzić”, ewentualnie głosić, że to historia go osądzi, bo współczesnym brak kompetencji i dystansu.
A co do tego dialogu Nixona z Czou-En-Lajem, to podobno doszło do nieporozumienia. Odpowiadający miał na myśli wydarzenia z 1968. Co miał na myśli Nixon, tego się już nie dowiemy.
Widzieliście już to cudeńko?
http://poznan.wyborcza.pl/poznan/51,36001,21830978.html?i=0
Dzień dobry 🙂
kawa
Do kawy – rozwiązanie problemu smoleńskiego.
@szara mysz
chwali się inicjatorom, że podpatrują, co się dzieje w przestrzeni miejskiej. Obok mojej pracy, w starym betonowym słupie trakcji trolejbusowej, gniazdują od kilku lat szpaki. Beton w jednym miejscu się wykruszył i powstała „dziupla”, którą wykorzystują.
Moze ten smolenski dzin kiedys z powrotem wskoczy do butelki. Chodzi tylko o proporcje, bo przeciez nikt nie chce zapomniec o ofiarach katastrofy, w ktorej to wlasnie PiS zostal zdziesiatkowany. Katastrofa zdarzyla sie przy okazji uczczenia, nareszcie jawnego, tysiecy zamordowanych zolnierzy w Katyniu. PiS po tych zolnierzach juz nie placze, nie organizuje im miesiecznic. Katyn jest wedlug mnie jakos spostponowany przez to smolenskie szalenstwo.
Nie ma wg mnie juz radosci, optymizmu, solidarnej wspolnoty i wiary w lepsza przyszlosc i szczescie obywateli. Jest za to zlosc, zawisc, wyzwiska, oskarzanie o najnizsze pobudki i chec przykopania gorszemu sortowi. Czy to jest to, szanowny Panie Rumian, o cosmy walczyli?
szara mysz, parę tygodni temu pokazywałem jak joão-de-barro (furnarius rufus — garncarz rdzawy) dobudowuje sobie kącik w miejskich warunkach. Nawiasem, ptaszek jest symbolem Argentyny, nie wiem czy jest znany w Kraju.
Babilas — filmik, który podlinkowałeś wczoraj bardzo przypomina (stylem, nie tematem) „Jak działa jamniczek”. Po przyjrzeniu się odkryłem, że nie odkrywam niczego, to ten sam reżyser.
paradox-57 — był sobie słup w mojej dawniejszej okolicy, do którego ekipy od elektryczności bały się zbliżać, bo w środku pszczoły zrobiły sobie ul. Goście powinni byli napuścić tam misia.
Co do wiary w Trumpa, tutaj za dyktatury wojskowej pisarz Luis Fernando Verissimo stworzył postać „a velhinha de Taubaté”, staruszki z Taubaté. Była to osoba, która wierzyła w każdą brednię podaną przez rząd więc używano jej do testowania czy można podać coś do gazet. I jeśli nawet ona miała wątpliwości, było jasne, że z wpychania jakiejś wiadomości do obiegu należy się wycofać.
Andsolu, mój zachwyt wzbudziło to, że ludzie specjalnie zaprojektowali tak latarnie, aby bezdomne („Lex Szyszko”), miejskie ptaki miały możliwość założenia gniazd. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby przy wymianie latarni, następne (szczególnie na osiedlach-molochach), też tak wyposażyć. Niech ich będzie kilkanaście wśród dziesiątek.
szara mysz, to przepraszam, nie złapałem tego delikatnego momentu. Niech przeziębienie osłabiające umysł będzie rzekomym powodem braku pomyślunku.
A Temera z Trumpem łączy nie tylko szansa na impeachment ale i posiadanie duuuuużo młodszej od siebie żony, o której jeszcze niedawno któreś z pism wyspecjalizowanych we włażenie władzy nie z boku czy z przodu rozwodziło się, że jej uroda jako pierwszej damy będzie ocieplała obraz prezydencji.
Króliku, smoleński dżin zdechnie z niedożywienia. Zostaną martwe pomniki i tablice.
Wyrachowane żerowanie na śmierci jest dla mnie czymś tak obrzydliwym, że aż nie do pojęcia. Ci ludzie, co miesiąc, są, z premedytacją, zabijani.
Babilasie, Majmurek kpi, bo śmierć tych ludzi zamieniono w farsę i on się na to nie godzi, ale to trudna dla mnie forma. Mnie ich brakuje. Wszystkich.
Dla równowagi obmówmy żonę Prezydenta Francji 😉
Andsolu,
wydaje mi się, że społeczność amerykańska daleka jest od wierzenia we wszystko, co poda do wiadomości rząd.
Wydaje mi się, że od afery Watergate coraz bardziej się patrzy na ręce rządzącym, czego przykładem jest Clinton-sex-gate. Co prawda to prawda, mógł się z panienką spotykać gdzie indziej, a nie w Białym Domu. Założę się, że Francuzi potraktowaliby taką sprawę jak na to zasługiwała, ot romans prezydenta na boku, przecież to dziewczę nie było żadną Mata Hari…
Żony, mężowie i wszelkie inne układy to sfera prywatna i wara mi od tego. Starszość i młodszość też.
Wara-nie-wara, ale media tym żyją i nie da się ominąć, przecież wspomniane przeze mnie afery były w czołówkach „prime time news”, i często jako najpierwsza wiadomość. Nie da się ominąć.
Niie wierzę, żeby ktoś nie zainteresował i nie chciał widzieć żony Macrona, każdy był ciekaw, jak ta pani wygląda. To nie jest sfera prywatna, bo politycy pokazują się ze swoimi współmałżonkami publicznie, w naszych czasach tak już jest, że media uwielbiają takie układy, a publika to łyka, albo wyłącza media, nie czyta gazet, albo wzrusza ramionami (a co mnie to obchodzi…).
Mnie też nic nie obchodzi, ale z satysfakcją odnotowałam, że starsze kobiety są też pociągające i interesujące dla młodszych panów 🙂
p.s Haneczko,
nie bądź taka zasadnicza 😉
Nie wierzę, żeby ktoś nie zainteresował i nie chciał widzieć żony Macrona, każdy był ciekaw, jak ta pani wygląda.
Chyba masz to za bardzo głęboką myśl, skoro przypisujesz jej wartość uniwersalną. Więc Twoim zdaniem normalny człowiek rozumiejący rolę polityki poświęca swój czas wyglądowi żon/mężów polityki? I nie tylko jesteś ciekawa jak wygląda Joachim Sauer ale także wiedza o Philipie May pomaga Ci rozumieć dzisiejszy świat?
A co by się stało gdybyś przed strzeleniem czegoś w rodzaju nie wierzę, żeby ktoś nie zainteresował i nie chciał widzieć żony Macrona zastanowiła się przez chwilkę: „czy to dotyczy też tego cholernego andsola?” Bo jak pomyślisz o tym przez chwilkę, może przeformułujesz swoje przekonanie. Na przykład tak: „wierzę, że każdy wykształcony i zainteresowany losami świata człowiek powinien chcieć zobaczyć żonę Macrona”. I wtedy, zaręczam Ci, już nie będę potrzebował robić komentarzy.
Andsol,
semantyka. Ja naprawdę jestem płytko myśląca i niewiele myślę przed „strzeleniem” czegoś takiego jak zwykłe pytanie na blogu. Bez „przeformłuowania”. Jak czujesz potrzebę robienia komentarzy – to rób.
A teraz walnę bardzo głęboką myśl – tak jest, człowiek jest ciekawy świata i w dzisiejszym świecie mediów wszystko to jest dostępne. Mnie guzik obchodzi „czy to dotyczy też tego cholernego andsola?”.
Nie kierowałam tej „głębokiej myśli” do Ciebie, tylko tak ot sobie napisałam na blogu.Nie poprawiaj tego, co napisałam i nie dorabiaj mi gęby. Dziękuję.
Dzień dobry.
Do kawy – interesująca rozmowa:
http://koduj24.pl/rafal-olbinski-wyszla-z-nas-potworna-morda-chama/
Ksiądz Wojciech Lemański został Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej (w dziedzinie Kościół)!!!!!!!!!!!! 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Mar-Jo – dla zwrotu kobieta z charyzmą pieca kaflowego warto przeczytać nawet dłuższy tekst 🙂 Dzięki.
Bry.
Tam w tekście z Kompasu Politycznego jest też moim prezydentem jest jakaś śmieszna, patetyczna karykatura Mussoliniego.
Dokładnie to samo pomyślałam patrząc na filmy z przemawiającym Mussolinim w Muzeum II WŚ.
Zaskoczyło mnie podobieństwo tych figur.
Dzień dobry jeszcze z Katowic, skąd znikam jutro rano 🙂
A dziś uczestniczyłam w manifestacji KOD przed wejściem do Centrum Kongresowego dla wsparcia odbywającego się tam Kongresu Prawników. Nie było nas bardzo dużo, z paręset osób, w tym delegacje z innych miast. A w krakowskiej – Tetryk 🙂 Śmialiśmy się, że gdybyśmy się umówili, to byśmy się tak łatwo nie znaleźli…
Prawnicy (i wspierający politycy) wyszli do nas – dobrze przemawiał Jerzy Stępień, Ryszard Kalisz robił za trybuna ludowego, sensowne panie z Nowoczesnej – Barbara Dolniak i Kamila Gasiuk-Pihowicz, Platformę reprezentował też dobrze Borys Budka. Z KOD-owców Marciniak i Szumełda, nie przepadam za nimi, ale przeciwko temu, co ta władza wyrabia, mogę i z diabłem demonstrować. Trwało to w sumie godzinę. Podpisywaliśmy się pod listem w obronie środowiska prawniczego, który ma zostać odczytany na kongresie. W środku nastroje bojowe, ale jednocześnie poczucie pewnej bezsiły…
Poszłam zwiedzić Kancelarię Premiera (Noc Muzeów) i widziałam na własne oczy: w gabinecie premiera jest drukarka. 👿
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Mam nadzieję, że Aga wykonała zdjęcie owej drukarki. Pani Broszka przed Trybunałem się nie wybroni!
Przecierałam oczy ze zdziwienia, patrząc na poniższe zdjęcie z Żytomierza:
https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/18527835_1914231255525712_5867435891579951155_n.jpg?oh=6beabb4aeb856e1efacb48da63e52707&oe=59A8080B
Dla Ukraińców antyrosyjski LK był z pewnością po właściwej stronie mocy…
Moje przecieranie oczu spowodowane było podobizną Lecha Kaczyńskiego, nie napisem.
Och, gdy już w każdej wsi będą stały pomniki LK, gęściej niż świętego JPII, to przypuszczam że galeria tych pomników będzie zawierała jeszcze śmieszniejsze potworki niż widniejące na krańcach rozkładu galerii janapawłowej 😉
Niestety, Mar-Jo, gabinet premiera, to było jedyne miejsce, w którym nie pozwolono nam robić zdjęć. Natomiast bez problemu weszłam do KPRM „oznaczkowana” i z dużym napisem „Beata, drukuj TEN wyrok!” na torbie.
Co do Trybunału Stanu, to myślę, że poradziłby sobie bez zdjęcia drukarki, ale raczej nierealne jest postawienie przed nim kogokolwiek – doczytałam niedawno, że uchwałę o postawieniu premiera przed TS musi poprzeć 3/5 posłów (a prezydenta 2/3 członków Zgromadzenia Narodowego). Kiedy będziemy mieli taki parlament, który to przegłosuje? 🙁
Ago, nie wiem kiedy. Ale nie tracę nadziei.
(Ten rząd długo nie pociągnie! 🙂 )
Ago, 😆
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10207451947897134&set=a.10207451946497099.1073741944.1841047182&type=3&theater
Przepraszam, ale to dla mnie dziecinada.
A mnie się podoba! 🙂
Kurczę, czy Pani Kierowniczka musiała wyciągnąć coś, czego mus mi się wstydzić? 😉 Przypadkiem zaplątałam się do grupy zwiedzającej, w której była konspira z KODu. Tzn. zorientowałam się, że jest konspira, odczekałam więc trochę, zanim się ustawiłam w kolejce, żeby im nie wchodzić w paradę, ale źle wycelowałam, bo późniejszą porą zaczęli wpuszczać większe grupy. Weszliśmy razem, no i, zgodnie z obawami, weszłam w paradę na zdjęciu, bo nie wiedziałam, co się za mną dzieje. 😳 Ja miałam inny pomysł, zrobiłam po prostu taką jednoosobową pikietę: stałam sama w kolejce do KPRM (prawie trzy godziny), z tym napisem na torbie, znaczkiem i egzemplarzem „Polityki”, 😉 podśpiewywałam trochę do muzyki z drugiej strony ulicy i jak ktoś chciał porozmawiać, to rozmawiałam. Za mną stał miły starszy pan z żoną Rosjanką, bardzo chciał mieć zdjęcie w fotelu premiera z moją torbą, a właściwie z napisem, więc mu tej torby, oczywiście, użyczyłam. W ogóle robiłam za wypożyczalnię rekwizytów do zdjęć (dla niekoderów), bo miałam też Konstytucję.
Sama wycieczka po KPRM całkiem ciekawa. Byliśmy m.in. w sali im. Mazowieckiego, gdzie stoi jego popiersie autorstwa Myjaka; w sali, gdzie przyjmowani są goście – tam wiszą obrazy Stryjeńskiej, chodziliśmy po pancernym szkle, pod którym jest fragment starych schodów, słuchaliśmy o zasadach usadzania gości i ustawiania flag, itp. Dobrze zrobiona, nie za długa i nie za krótka wycieczka. Widziałam też, oczywiście, niechlubną tablicę, na której upamiętniono tylko niektórych, spośród pracujących w KPRM, którzy zginęli pod Smoleńskiem. (A dziś byłam na spotkaniu upamiętniającym Izabelę Jarugę-Nowacką, której na tej tablicy zabrakło.)
… a jutro idę na spotkanie „Klubu Lewaka w KODzie”, do którego od niedawna należę, gdzie m.in. rozmawiamy o tym, którędy na lewo.
To nie ja wyciągnęłam, nawet na gazeta.pl już jest to zdjęcie…
Koledzy z konspiry na pewno się ucieszyli, że zdjęcia się rozeszły. 🙂 A ja widzę, że na innych też im ktoś wchodził w kadr i czuję się mniej osamotniona w swoim gapiostwie. 😉
Wyciągam wtyczkę z kontaktu, bo muszę jeszcze popracować, nie udało mi się wcześniej zmobilizować i został mi już tylko ten ostateczny środek – albo kolejny wstyd, tym razem w pracy.
Ago, zawsze miło Cię widzieć 🙂
Ja byłam na koncercie Motion Trio w Łazienkach.
Bardzo atrakcyjnie przygotowany występ z dynamicznymi obrazami tego grafika http://www.sroka.pl/?,38
i dostowanymi do tego swiatłami.
Dzień dobry 🙂
kawa
Andsol 19 maja 17:50
Misio ma w dzisiejszych czasach lepszą fuchę, niż napuszczanie na słup z pszczołami. Co chwila lepszą.
Przepraszając za prywatę, ale nie wiem, czy Michał zaglądał ostatnio do Kociarni. Michale, zmarł Robert. Nowotwór okazał się bezwzględny.
Szukamy fuchy dla Misia?
Ja nie. Ja szukam chętnych do podpisania się pod petycją o zmianę tablicy w KPRM: http://www.petycje.pl/petycja/12495/apel_o_godne_upamietnienie_ministrow_zmarlych_tragicznie_w_katastrofie_smolenskiej.html
Paradoxie, dzięki za bardzo smutną wiadomość. Zostaną po Robercie jego komentarze, analizy i teksty, które były filarem i wielkim atutem tamtego bloga. Non omnis moriar – vivit in nostra memoria.
Podpisane, Ago! Patrzę na krótką póki co listę zweryfikowanych podpisów, i zastanawiam się, za którym się kryjesz 😉
Podpisane, ale nie chcą weryfikować. Coś jest nie tak
Podpisałam, ale też bez weryfikacji 🙁
Musieliście popełnić jakiś błąd. Do mnie mail dotarł po kilku sekundach.
Mar-Jo, miałaś rację. Druga próba udana 🙂
A ja właśnie jestem podekscytowany, bo znalazłem jeże w swoim ogrodzie. Więc teraz mam dobry powód, żeby się trochę zapuścić i nie przesadzać z chemią.
Tetryku, pod żadnym – ja podpisałam w realu (w realu też jestem Agnieszka), podczas niedzielnego spotkania. 🙂 Bardzo pięknie wspominali panią Izabelę ludzie, którzy z nią pracowali i działali w różnych organizacjach, było widać, że jest dla nich wzorem; nie obyło się bez łez. I apeli o działanie, o aktywność. Nie wierzę, że władze się ugną i wymienią tablicę w KPRM, ale niech zobaczą, że nam zależy, że pamiętamy i nie będziemy siedzieć cicho. Bo boję się, że inaczej, kto wie, co się może wydarzyć z tablicą, którą ufundowali przyjaciele i która wisi teraz na Ministerstwie Pracy?
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Prasówka w ogrodowym zaciszu.
Niemiecka prasa: w krajach północnej Afryki, w Jordanii i Turcji na przerzut do Europy czeka ok. 6,6 mln uchodźców (stan na koniec kwietnia).
Warto się uźródławiać, Mar-Jo. Każdy sobie wtedy oceni, czy „niemiecka prasa” to odpowiednik „Superekspresu” czy „Polityki” i znajdzie, w razie potrzeby, kontekst.
Pamiętam, że kiedyś pewna pani narzekała tutaj, że smród znad Polski dolatuje nad Londyn. Tym razem nie smród, ale warkot pił spalinowych.
Dzień dobry 🙂
kawa
Niestety, popisowskie straty w przyrodzie są nieodwracalne. Z tymi politycznymi to jeszcze może się uporamy
Kawopoczytajka. Nota bene, ja od dawna podejrzewałem, ekstrapolując swój jednostkowy przykład, że ateiści i agnostycy wiedzą o wiele więcej o doktrynach religijnych niż ci, którzy je aktywnie praktykują, a tutaj dostałem namacalny dowód.
Mamy kolejny komentarz do aktualności…