Wykopki
Czy to bajka, czy nie bajka…
E, nie bajka, raczej zgroza,
kiedy znowu pchła szachrajka
twierdzi, że niewinna brzoza.
Przedziwnymi nićmi szyta
nasza historyczna racja,
gdy na tyle polskich pytań
odpowiedzią – ekshumacja.
Mnie to grobownictwo zda się
niezbyt zdrowe, koniec, kropka.
I już marzę o tym czasie,
kiedy będzie po wykopkach.
Kinga, jak zwykle, przewidziała wszystko w szczegółach. Myślę, że wykopkodawcy wiedzieli doskonale, że znajdą cudze kawałeczki w wielu grobach. Warto przypomnieć, że wiadomy mieszkaniec Żoliborza osobiście identyfikował brata, a w Polsce był przy ponownym otwarciu trumny. Tymczasem w trumnie jeszcze zwłoki dwóch innych osób. Prezesa trzeba zatem dołączyć do bezmiaru barbarzyństwa Rosjan i polskiego rządu. Szczegółów nie podają, więc nie wiadomo, czy te obce zwłoki to po 2 mm kwadratowe naskórka czy może całe kończyny. Pytają teraz z głupia frant, komu władze rosyjskie przekazały informację, że w czasie tych dwóch dób w Rosji nie przeprowadzono identyfikacji wszystkich ofiar poprzez badania DNA. Ciemny lud to kupi, a jakże.
Pozwolę sobie powtórzyć:
Ago, czy mogę wziąć twoje „Chrońmy puszczę” do śpiewania w Małopolsce?
PA, przyznaj, że masz kabel do nieba?
Ja mam chyba WLAN 🙂 a ten wierszyk, aż trudno uwierzyć, powstał już w marcu 2012.
Tetryku, oczywiście, że możesz wziąć: „Chrońmy Puszczę” do śpiewania w Małopolsce i w ogóle, gdzie zechcesz. 😀
Dobry wieczór! Do przedwczoraj zupełnie nie zdawałem sobie sprawy z istnienia p. Wioletty Grzegorzewskiej. Przedwczoraj Przyjaciel podsunął mi rozmowę, jaką z p. Grzegorzewską, aspirująca pisarką, przeprowadził Michał Nogaś („pan od książek”), a opublikowała Gazeta Wyborcza. (Mam w pdf dla ewentualnych chętnych lekturze, ale niechętnych opłacaniu się GazWyb)
Okazało się (po krótkiej kwerendzie), że p. Grzegorzewska (mieszkająca w Wielkiej Brytanii) dość cyklicznie opowiada chętnym słuchaczom o okropieństwach, jakie spotykają ją w jej nowej ojczyźnie, która jest krajem nietolerancyjnych ksenofobów, prześladujących wszystkich obcych ze szczególnym uwzględnieniem Polaków, a zwłaszcza żyjącą na walizkach p. Grzegorzewską.
Jakieś mi tam fałszywe nuty brzmiały w tych enuncjacjach, zwłaszcza że nie poruszały one żadnych innych wątków oprócz brytyjskiej nietolerancji i fatalnych warunków, w jakich przychodzi żyć bogu ducha winnej p. Grzegorzewskiej, ale myślałem sobie, że może faktycznie, ma jakieś takie traumatyczne doświadczenia i żadnych innych. Trudno, są ludzie, którzy mają zawsze pecha i może akurat tak nieszczęśliwie trafiło, że p. Grzegorzewska właśnie jest takim przypadkiem.
Przed chwilą jednak przeczytałem taki reportaż (?) pióra p. Grzegorzewskiej i wszystko ustawiło mi się w głowie jak kompania reprezentacyjna na paradzie wojskowej. Jest tam po prostu kłopot, nie tyle z głową, co z mechanizmem postrzegania i doznawania świata. Mówiąc krótko, wszystko będzie zawsze źle, obojętnie co, gdzie, i jak.
Przyjaciel podsunął mi też „Guguły” p. Grzegorzewskiej, żebym wyrobił sobie pogląd na jej ciężar gatunkowy w wymiarze literackim. Jak nauczał ewangelista (Mat. 10:8) „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” – chętnym służe pdf’em.
Dzień dobry 🙂
kawa
Może p. Grzegorzewska rzeczywiście wszędzie trafia na przykre okoliczności. Jak pisał literat, „jeżeli rzucać pod domem codziennie skórkę od banana, najprawdopodobniej codziennie będzie się na niej przewracać ta sama osoba”. Może aspirująca literatka do takich osób należy.
Dzień dobry.
Woody Allen wielki jest!(„ukradłam” na Fb):
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=311115939312966&id=100012436869206
Babilasie, chyba nie do końca rzetelnie streściłeš rozmowę z aspirującą, jak ją lekceważąco napisałeś pisarką.
„Jest tam po prostu kłopot, nie tyle z głową, co z mechanizmem postrzegania i doznawania świata. Mówiąc krótko, wszystko będzie zawsze źle, obojętnie co, gdzie, i jak.”
Babilasie,
na swojej drodze emigranckiej spotkałam wiele takich postaci. Nie jest łatwo zintegrować się, ale trzeba być otwartym i wiedzieć, czego się chce. Wątpię, aby ktoś kogoś na emigrację zsyłał, zawsze jest możliwość powrotu. Niektórzy z moich znajomych malkontentów wrócili po kilku czy kilkunasto latach emigracji, a ci z nich, co pozostali, nadal będą mieli same kłody pod nogami i pod górkę.
To nie kraj ma się zmieniać na potrzeby emigranta, to emigrant musi się dostosować.
19 czerwca Lublin zaszumi w obronie Puszczy, 24 czerwca zaszumi Warszawa. Wydarzenia w kolejnych miastach są organizowane przez różne organizacje – np. w Warszawie Greenpeace, w Lublinie Towarzystwo dla Natury i Człowieka.
jest też zaproszenie do puszczy na weekend
https://www.facebook.com/events/223627608142760/
Siódemko (16:44), streściłem jak najlepiej potrafiłem i tak jak zrozumiałem (dla zainteresowanych – pod tym linkiem całość). Bardzo szanuję Michała Nogasia za erudycję, kulturę osobistą i umiejętność przeprowadzania mądrych rozmów z autorami, ale tutaj wywiad mający dotyczyć książki (czy, ogólnie, literatury) został przez jej autorkę uprowadzony i wykorzystany do epatowania czytelnika klasyczną polską martyrologią, jak to jej strasznie ciężko było, jest i będzie. Jądro Ciemności i Gotham City, a wszystko zarzygane i obsprejowane swastykami. I pracować rękami trzeba było, a pisarza nie szanują: musi jeździć na spotkania autorskie, na których poją go winem zamiast obsypywać gotówką.
Nie jest to pierwsza wypowiedź p. Grzegorzewskiej na temat swoich doświadczeń emigranckich, którymi dzieli się bardzo chętnie, i zawsze w tej samej tonacji h-mol, z przeważającym użyciem kolorów czarnych, szarych i brunatnych. I ja tego obrazu nie kwestionuję (w końcu może faktycznie spotykają ją same nieszczęścia i troski), tyle że uważam, że ta klisza dziwnie selektywna jest.
Co do bycia aspirującą pisarką – trudno mi znaleźć lepszy przymiotnik dla określenia autorki na początku kariery. “Guguły” nominowane były w 2015 do nagrody Nike, a teraz trafiły na tzw. longlist nominacji do Man Booker International Prize (coś jak Oskar w kategorii najlepszy film obcojęzyczny), gdzie nagradza się tłumaczenia (angielski tytuł ‘Swallowing Mercury’): właściwe nagrody Bookera przyznaje się książkom napisanym po angielsku. Spory sukces , ale słowa Nogasia o “jednej z najważniejszych pisarek świata” chyba jednak mocno kurtuazyjne. (Tyle się dowiedziałem ekspresowo w ciągu ostatnich trzech dni.)
Same ‘Guguły’ zupełnie nie dotyczą emigracji, jej losów i problemów. Raczej (o ile mogę wnosić pars pro toto w pół lektury) to coś w rodzaju Masłowskiej piszącej ‘Konopielkę’. Gdyby kogoś interesowało, ponawiam ofertę pdf’u.
Na koniec jeszcze kilka moich uwag ogólnych, dla sprostowania różnych dziwnych wyobrażeń pokutujących tu i ówdzie. Moje (zawodowe w sumie) zainteresowanie sytuacją Wielkiej Brytanii wynika ze specyfiki branży, w której pracuję. Specyfika zaś jest taka, że Wielka Brytania jest głównym rynkiem na produkty, które wytwarzane są w ościennych krajach unijnych (Irlandia, Holandia, Polska). Ewentualne zawirowania nie tylko dotkną bezpośrednio kilkudziesięciu moich klientów z całej Europy, ale spory sektor z branży rolno-spożywczej na całym kontynencie. Już zresztą dotykają, a to za sprawą słabnącego funta. Viola!
Wynik referendum brexitowego skażony był demagogiczną propagandą (dżina z butelki wypuściła UKIP), która wmówiła w znaczną część elektoratu, że można mieć ciastko i je zjeść. Nie oszczędzono żadnej półprawdy, niedopowiedzenia, przekłamania i całych, dorodnych kłamstw; zaczynając od starych lecz wciąż nośnych argumentów o zabieraniu miejsc pracy, wyławianiu brytyjskich ryb i prostowaniu bananów na życzenie brukselskich eurokratów, poprzez wyliczenia tych setek milionów funtów, które co tydzień idą do Brukseli zamiast na konta NHS, aż do zupełnie nowych bredni o nakazach unijnych, na mocy których Brytyjczycy muszą używać słabo świecących żarówek i jeść jakieś poślednie jaja kurze.
Demokratyczna decyzja podjęta została głosami ludzi skutecznie zmanipulowanych przez cyników i jest – cokolwiek by o tym nie myśleć – nie do odwrócenia. Od samego początku zgadzałem się z prorokami wieszczącymi złe a długoterminowe konsekwencje dla Zjednoczonego Królestwa, jego obywateli i pozostałych mieszkańców. Mają już kryzys ekonomiczny (inflacja, spadek wartości funta) i polityczny (widoczny choćby przy okazji ostatnich wyborów), a jest to dopiero sam początek bardzo wyboistej drogi.
Nigdy nie było szans na wynegocjowanie ‘dobrego (dla UK) dealu’ (a kto twierdził inaczej – kłamał) z prostej i oczywistej przyczyny: Unia Europejska, jeśli chce przetrwać, nie może dopuścić do sytuacji, w której “wychodzący” wygrywa na wyjściu. Jeśli Wielka Brytania odniosłaby wyraźne korzyści finansowe w wyniku Brexitu, kto i co powstrzymałoby inne państwa członkowskie od pójścia w jej ślady?
Ktokolwiek w imieniu rządu JKM będzie prowadził negocjację z Brukselą, będzie musiał przełknąć wiele gorzkich pigułek. Nawet gdyby torysi wygrali wybory w cuglach i mieli wszystkie miejsca w Izbie Gmin, to hard Brexit byłby nie do przeprowadzenia, chociażby dlatego, że it takes two to tango, a unijni negocjatorzy są/będą bardzo zmotywowani do obrony interesów swoich obywateli. Teresa May powtarzała na użytek swojego elektoratu, że “no deal is better than bad deal” – tyle że “no deal” w 2019 oznacza katastrofę dla wszystkich, ale dla UK znacznie większą niż dla pomniejszonej Unii. Soft Brexit oznacza po prostu coś w rodzaju przyjęcia względem Unii statusu Norwegii – czyli nie mamy ciastka, ale i go nie zjedliśmy.
Żal mi i tego kraju i jego mieszkańców, bez względu na narodowość, status i obywatelstwo – ale trudno, zupa się wylała. Może ktoś inny z tej szkody zmądrzeje.
Babilasie, wygląda na to, że mamy takie same odczucia. Mam wrażenie, że Polskę czeka to samo, tylko w wersji jeszcze gorszej i z tego samego powodu. Ludzie bezmyślni, bez wyobraźni (żyjący bajkami opowiadanymi w serialach i przez polityków), nie znający umiaru w niczym, bo ma być wszystko, wspaniale i to natychmiast – najlepiej, bez wysiłku z ich strony.
😯
https://www.theguardian.com/uk-news/live/2017/jun/14/grenfell-tower-major-fire-london-apartment-block-white-city-latimer-road
Babilasie, w przeciwieństwie do Ciebie zupełnie nie znam Wielkiej Brytanii. Przyjmuję za dobrą monetę opowieści innych osób i dostarczane medialne informacje, ale z pewnym dystansem.
Czytałam z zaciekawieniem tę rozmowę z panią Grzegorzewską i odniosłam wrażenie, że to p. Nogaś wyciąga z niej te szczegóły dotyczące życia w BG. Mieszka/ła w dosyć specyficznych miejscach, więc jej doświadczenia wydają mi się prawdopodobne. Pisze o ogromnej pomocy, którą otrzymała, ale wydaje mi się bardzo ludzkie, że dobro traktuje się, jako coś oczywistego, a doznane zło pamięta się długo, czasami całe życie.
Twoje kontakty z tym państwem są na zupełnie innym poziomie i nie dadzą się porównywać.
Mam ambiwalentny stosunek do stosunków społecznych w Angli, bo jestem dzieckiem PRL-u.
Ależ ja w ogóle nie twierdzę, Siódemko, że p. Grzegorzewska opowiada o rzeczach nieistniejących, wyolbrzymionych, czy zmyślonych. To wszystko się zapewne wydarzyło i obiektywnie istnieje. Tylko to tak, jak z fotografią: głębie ostrości można regulować, a focus ustawiać na różne obiekty planu – i z tego samego ujęcia wyjdą bardzo różne zdjęcia. Pani Grzegorzewskiej ostrzy się zawsze na to samo. „Czy instrument niestrojny, czy się muzyk myli?”
Przeczytałam wywiad i zgadzam się z Siódemeczką. Zwracam uwagę też na bardzo istotny passus blisko początku rozmowy:
„Mogę powiedzieć, że emigrowałam do kwadratu, bo doświadczyłam dwóch Anglii. Pierwszą była ta rządzona przez Partię Pracy. Wtedy czułam się tu jak w domu. Kraj miał ludzką twarz, władza także. Mogłam pracować i żyć bez przeszkód. Ale gdy rządy przejęli torysi, wszystko się zmieniło, również na niewielkiej wyspie Wight na kanale La Manche, gdzie wtedy mieszkałam.
Doszło do centralizacji, lokalne władze zostały osłabione, podniesiono podatki. I wówczas poczułam się tak, jak gdybym – bez ruszania się z miejsca – nagle przeprowadziła się do innego kraju”.
Tak więc „focus” Grzegorzewskiej nie ostrzył się zawsze na to samo – wyraźnie pisze, że wcześniej było inaczej!
Grzegorzewska opisuje dalej proces podobny do tego, który zaszedł także u nas – podobne zmiany mentalności, których efektem był brexit. Decyzja o nim była w istocie spowodowana „głosami ludzi skutecznie zmanipulowanych przez cyników”, ale te manipulacje poszły daleko szerzej niż przekonywanie, że bez UE będzie w WB ekonomicznie lepiej. To było, tak samo jak w Polsce pisowskiej, coraz szersze uchylanie puszki Pandory pełnej najgorszych ludzkich cech. I o tym właśnie mówi autorka.
W nawiązaniu do postu Dory.
Na FB jakaś znajoma Heleny (raczej tylko fejsbukowa) zatrzęsła się z wrażenia, kiedy zorientowała się, popiera ona May, konserwatystów i brexit. Napisała coś w tym guście – na miłość boską, to zupełnie tak, jakbyś głosowała na PiS.
Ale odpał 😯
http://deser.gazeta.pl/deser/7,111858,21959313,tlum-na-miesiecznicy-skanduje-imie-jaroslaw-a-prezes-kaczynski.html#Prze
Szłam dzisiaj ulicami mojej peryferyjnej Warszawy i Bogu dziękowałam za opieszałość urzędników od zieleni miejskiej. Całe wąskie trawniki wzdłuż ulic to kwitnące łąki.
Boże drogi, niech nie koszą tej zieleni do gleby, bo to i tak nie są trawniki, bo nikt tu trawników nie zakładał, niech rosną te wszystkie polne kwiaty, już zapomniałam, jak wyglądają i ile ich jest.
Dobry wieczór.
Pani Kierowniczko, super! 🙂
Zakochany w sobie Prezes!!!! Odlot…
Bo on nie ma nikogo, kto by go kochał. Wielbią, podziwiają, czołobitnią, ale nie kocha nikt.
Każdy gensek tak ma.
Tak, Irku, właśnie tak.
Jak to? Kot go kocha.
Koty nie kochają. One są kochane. I to im zupełnie wystarcza.
Młode zlatują na dniach. Przeczytają Grzegorzewską i ogadamy.
Co to są „ekstumacje” (te, które pokazują bezmiar barbarzyństwa rosyjskiego)?
Kochają, kochają, tylko po swojemu.
Jedne wyniośle i skrycie, inne z oddaniem, całym kocim sercem.
Jak ludzie. 🙂
Andsolu, jeżeli nie potrafisz tego rozgryźć swoim umysłem, to na mój nie licz. Mnie kojarzy się z tumanizmem.
Nie wiem, do czego nawiązujesz, Andsolu.
Bezmiar barbarzyństwa rosyjskiego manifestuje się zawsze i w każdych okolicznościach, domniemywam, że w ekshumacjach objawił się pomieszaniem szczątków i część rodzin gotowa z tego powodu wykopywać z grobu ukochane szczątki tak długo, aż uzyska całkowitą pewność, że każdy fragment jest właściwy. Przy okazji niektóre żałobne wdowy będą mogły podbić żądane odszkodowanie jeszcze o parę milionów.
Zastanawiam się cały czas, co ja bym zrobiła, gdyby chciano ekshumować kogoś mi bliskiego i przychodzą mi do głowy straszne pomysły, aż się boję.
Z tego płynie jeden wniosek ogólny, bardzo pożyteczny pod każdym względem, należy poddawać ciała kremacji.
Znikam. Jutro do leniwej roboty. Już po sezonie.
Moi Bliscy są, w całości, ze mną. Nikt mi ich nie pomiesza. Są kimś więcej, niż trumiennymi szczątkami.
Ekstumacji wprawdzie nie wysłyszałem, ale że one pokazujom ten bezmiar barrrbarzyństwa, to i owszem 😉 Barrrbarzyństwo zresztą na ostatniej miesiączce nie schodziło gnomowi z ust; a przecież gnom doskonale pamięta, bo choćby z racji wieku pamiętać musi, że w 1980 roku przemieszane szczątki (znacznie liczniejszych) ofiar „Kopernika” – nawiasem mówiąc było tam również wielu pasażerów o różnym od tutejszego kolorze skóry – pochowano we wspólnym grobie. I jakoś nie słyszałem, żeby ktoś to wtedy politycznie rozgrywał.
Gnom sięga dna, teraz to już wręcz dno abisalu… Wyjątkowe s…syństwo! 👿
Polska wstała już zupełnie z kolan. Na razie pobili austriackiego emeryta (zmarł na komisariacie), ale przecież to nie koniec: ducha nie gaście!
Gnom sięga dna oczywiście nie pierwszy raz, bo on się bardzo brzydko chwyta od dziesięcioleci, ale tym razem to już brak słów (przynajmniej cenzuralnych).
Ach, przepraszam, polska prasa też już sprawozdaje. Tylko jakoś dziwnie: to austriacki emeryt był narąbany jak messerszmit (0,2 promila) i pobił wraz żoną ochroniarza, za co trafił na dołek, gdzie ze wstydu doznał zawału i zmarł.
Cytat z oświadczenia policji, które odnosi się do:
„na polskim komisariacie”
Oczywiście, że koty kochają i potrafią to okazać. Tylko nie lubią być nękane okazywaną im miłością przez pieszczenie, głaskanie („zagłaskać kota na śmierć”)- one same przyjdą po pieszczoty.
Uciekam, zanim mnie PA zgani za (znowu!) gadanie o kotach….
Haneczko,
ja do moich Młodych wylatam za kilka dni 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/Frida00.jpg <–moja kocia wnuczka
http://aalicja.dyns.cx/news/NOBY3.jpg <–moja druga kocia wnuczka
Wysłuchałam ostatniej mowy prezia na kolejnej miesięcznicy, zwykle nie słucham, bo po co mi się ma ciśnienie podnosić.
Nie mogę uwierzyć w to, chociaż historia podaje wiele przykładów, że ludzie dają się na takiego wodzusia nabrać. A jednak.
To dosyć starszy wiersz Wojciecha Młynarskiego – ja bardzo pasuje do teraźniejszości….
http://aalicja.dyns.cx/news/W.M.jpg
Oj, tak, oj, tak, pokazujom, dajom, nazywajom….
Ale najlepsza jest fraza, że dochodzom do prawdy.
Fraza, dodajmy, powtarzana niczym zacinająca się duża czarna – do wyrzygu (łacina niech zostanie na inne okazje).
mt7, przysłuchałem się nagraniu parę razy i jestem przekonany, że ten lalkarz mówi o „ekstumacji”. On z luzem traktuje spółgłoski i ciekaw jestem czy to coś prostego, co dobry dentysta mógłby mu poprawić czy też to delikatna oznaka błędów w uzwojeniu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Irku: 😆
Ja miałabym dożywotni gratisowy abonament kawowy.
Żenia przyśpieszyła mocno przyjazd do Polski. Doby mi nie starcza na ogarnięcie wszystkiego.Wczoraj malowałam ogrodzenie (na tego rodzaju farby jestem uczulona; ale na razie jest dobrze).
Andsolu, obstawiałbym obie przypadłości, choć na błędy w uzwojeniu chyba już nie ma rady. Po wielokrotnym przesłuchaniu zgadzam się na „ekskumacje” 😉 A ten mikry facio w różowej koszuli i równie odpustowym garniturku, robiący za reprezentacyjną publikę lalkarza, to zdaje się Tadeusz Deszkiewicz. Dawno też nie widziałem mej ulubionej pisowskiej ślicznoty – Anny Fotygi. Chyba jeszcze wypiękniała…
Jeszcze autopoprawka: oczywiście liczba ofiar „Kopernika” była nieco mniejsza; to w Lesie Kabackim w 1987 było ich ponaddwukrotnie więcej.
Co istoty rzeczy w żaden jednak sposób nie zmienia…
Obstaję przy „ekskumacjach”. Ale już całkiem rozczuliła mnie „wadza”. Poczułam się o kilkadziesiąt lat młodsza… 🙂
Ten w różowym to w istocie Deszkiewicz. Niegdyś mój kolega 😛
Oj, czyli jednak słuch i tu nie zawiódł – też mi się zdawało, że lalkarz bezczelnie poleciał Kolegą Kierownikiem! 😀
Ekskumacje – to przecież logiczne. Kiedy się już nic nie kuma, to są to eks-kumacje.
Bo Jarosław jest „wybitnie” oczytany:
https://www.youtube.com/watch?v=tnSVwQAtxko
„Miałem 21 lat, kończyłem wtedy studia”
A to gieniuś jeden, zakamuflowany.
Dzień dobry! Słoneczny i ogródkowy. Aż nie wiem, czy wypada od rana o tym pisać, ale drobna uwaga na marginesie prezesa. Według Ludwiga Feuerbacha człowiek stworzył Boga na swój obraz i podobieństwo – i tutaj widzę pewną symetrię. Spora część społeczeństwa potrzebowała erynii, Anioła Zemsty na establishmencie i ulokowała swoje potrzeby w tej akurat osobie, wynosząc ją do władzy. I to nie jest tak, że prezes porywa tłumy osobowością, programem, charyzmą – on tylko (lepiej lub gorzej) reaguje na potrzeby tłumu. Cały PiS, jak i zresztą wszystkie inne partie, „z ludu wybrani, w lud posłani”; emanacja nas samych.
Mając jakie takie pojęcie o biotopach, biocenozach i sukcesji ekologicznej, wiem że w ślad za zmianami środowiska (eutrofizacja jezior, stepowienie łąk, regeneracja lasu, itd) zmieniają się występujące w ekosystemie gatunki: jedne giną, drugie się pojawiają, te które ledwo wegetowały – zaczynają dominować (i odwrotnie). Jeśli nam (przykładowo) pokrzywy nie pasują, można je usuwać mechanicznie: skuteczne, wymaga dużo pracy, a i tak odrosną, czy się wysieją. Na dłuższą metę można próbować zmienić środowisko na takie, które nie sprzyja pokrzywom: wiele zachodu, plan na lata lub dekady, ale rozwiązuje problem raz na zawsze. Może i w polityce, nie rezygnując z bieżącego odchwaszczania, warto przyjąć tę strategię też?
Ja sobie wypraszam, Kaczyński nie jest żadną moją emanacją 👿
Kaczyński właśnie przyjął tę strategię, Babilasie.
Wdraża się nowy program nauczania.
Ciekawa odpowiedź Kurii na pytanie Jacka Leociaka i jego wykładnia tej odpowiedzi:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10211718964282856&set=a.1150546617092.23534.1630411845&type=3
Wracając jeszcze do p. Grzegorzewskiej, pozostanę jednak przy swoim zdaniu (na podstawie wywiadu Nogasia, zalinkowanego wcześniej eseju w 'Przekroju’ i innych, łatwych do znalezienia w sieci, wypowiedzi): z jakąś dziwną lubością kreśli ona turpistyczno-katastroficzne wizje kraju swojego zamieszkania. I wcale mi nie chodzi o to, że te wizje nie są prawdziwe, tylko o to, że ta lubość dziwna.
A co do podobieństw między Polską Kaczyńskiego a Brytanią May (w zakresie otwierania „puszki z Pandorą”), owszem tak, ale są i istotne różnice. I torysi i PiS szczują ludzi na siebie, wydobywając z nich co najgorsze, ale Kaczyński równocześnie odkręca kurki socjalne, a May wręcz przeciwnie. W Polsce histeria antyimigrancka (podobnie jak i antysemicka) to klasyczne „shadow boxing”; Wielka Brytania jest krajem faktycznie istniejącej mozaiki etnicznej.
Dla zainteresowanych: lewicowy komentator wylicza wszystkie grzechy Theresy May
Szkolnictwa wyższego naprawa poprzez psucie: jak magiczna ręka wolnego rynku sprawi, że uniwersytety będą wylęgarnią głupoty. Rzecz jest śmiertelnie poważna, bo minister Gȫwin pozazdrościć może mołojeckiej sławy Szyszce, Glińskiemu, Macierewiczowi i innym, pomniejszym szkodnikom.
To będzie, Babilasie.
To, co nas otacza i dotyczy staje się towarem. My sami również.
Znikają hamulce. Ot, choćby wczoraj, gdy ta pani sprzedawała Auschwitz.
Na dobranoc, dla odprężenia:
The Bobik Productions ma zaszczyt przedstawić nowy kanał na YT pod nazwą Pies w operze.
Dalsze realizacje „Arii znanych zebranych” z działu muzycznego w bobikowym archiwum, nastąpią.
😀
Sir Bryn został ostatnio (kolejny raz) tatusiem, więc owo sianko z Bobikowego podtekstu (oferowane Zerlince z Korei, nie z Korei – bo już po trosze z USA) chyba jeszcze nieprzeterminowane 😀
Dzień dobry. 🙂
PA, serdeczne dzięki!!!! Przecudne…
Dzień dobry.
PA, dziękuję. Cudowny poranek. 😆
Dzień dobry 🙂
kawa
PA, wspaniałe 🙂
PA, piękne podteksty 😀 A Bobik nad jeziorem bardzo mnie rozczulił. Dziękuję 🙂
Uzupełnię kolekcję, przypominając Psabanerę z albumu Bobikowo
https://goo.gl/photos/td1PEfzCaSosAsVx5
No, w końcu najprawdziwsza psabanera, co jak duża kość podnieca – a nie jakieś tam ho-psa-sa, ho-psa-sa…
U sir Bryna – gdyby kto był zainteresowany (bo śpiewak wybitny, nie tylko w roli Dona) – tym razem to dziewczynka (z poprzednią panią ma już trzech synów). Nowa pani jest harfistką i na pewno nie pochodzi z Korei 🙂
Siódemeczko, dziękuję.
Ja dzisiaj na Bobikowych podtekstach rozśpiewałam się bardzo.Chyba nie do zatrzymania.Rodzina na razie nie protestuje. 🙂
PA, udostępniam Psa w operze
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1708920,1,nie-zycze-sobie-marcin-swietlicki-protestuje-przeciwko-wpisaniu-go-na-nowa-liste-lektur.read
Ach, cudowny, beztroski uśmiech, dzięki PA!
A tutaj wyniki dzisiejszej ankiety interii – pytanie: „czy jesteś za przyjęciem uchodźców?”
Bardzo dziękuję, PA 🙂 – oraz Mt7 za uzupełnienie kolacji. 😎
I jeszcze poczytajka (bo może nie znacie tego bloga), może być już na jutro, do kawy.
Z trudem, ale uśmiecham się do PA.
Babilasie, czekam.
Oni sprokurują zamach, wybuch, bombę (bo przecież już nie byle granat). Jak długo można czekać, skoro żaden nie biały nie rwie się do wrednego czynu i nie odpowiada na zapotrzebowanie.
Niemcy zbierają podpisy w obronie Puszczy Białowieskiej… I miło, i wstyd. https://www.regenwald.org/petitionen/1100/bialowieza-urwald-erhalten-holzfaeller-stoppen?t=362-141-127-1
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Brawo Serbia: Ana Brnabić!!!!!
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/adam-zagajewski-poeci-nie-powinni-pisac-ku-czci-po-ani-pis-wywiad/j1rt1kn
Pisarze do piór 🙂
Off topic – małe kuriozum funeralne:
Na oficjalnej stronie UMCS pewna autorka nekrologu tak się przedstawia (w rubryce ABOUT THE AUTHOR, tu przecież najważniejszej 😉 ):
„Jestem specjalistką ds. nekrologów. Pasjonuje [sic!] się też kinem, serialami oraz literaturą. Zazwyczaj swoje teksty piszę przy akompaniamencie ulubionych zespołów, lecz w skrajnych przypadkach przy ścieżce dźwiękowej do filmu Ogniem i mieczem”.
No i z tego specjalistycznego copy-paste (czyżby trafiło właśnie na muzycznie skrajny przypadek?) wyszło w końcówce coś takiego:
»Profesor był cenionym znawcą romantyzmu i autora książek „Późny romantyzm i Ukraina” i „Od marksizmu dogmatycznego do humanistyki”«.
Wynika stąd, że Profesor – wielki koneser słowa, sztuki wokalnej i nie tylko (a do tego rzadki perfekcjonista) – którego długoletnią przyjaźnią się cieszyłem, był cenionym znawcą samego siebie…
Wprawdzie wciąż mam w pamięci uroczą myśl Leca „errare chumanum est”, ale w nekrologach błędy (czy zwykłe niechlujstwa, w tym literówki) bolą jednak najbardziej.
No i cały pogrzeb na nic!
PA, w polszczyźnie słowa funeralny używa się w nieco szerszym znaczeniu niż w ingliszu; choć może nie wszystkim się to podoba:
http://sjp.pwn.pl/sjp/funeralny;2558717.html
I z tej furtki skorzystałem, bo pogrzeb dopiero za dwa dni…
Znacznie bardziej od wytkniętego niechlujstwa piszącej zdumiały mnie – przyznam – zarówno groteskowa autoprezentacja, jak i samo istnienie specjalistów ds. nekrologów na renomowanych polskich uczelniach. Cóż, najwidoczniej jestem starej daty 🙁
Co tam autopromocja specjalistki do spraw nekrologów…
Kryśka to ma gadane!
„Nastały w Europie czasy:
bezczelnych zdrajców,”niemieckich szmat”,V kolumn,totalistów,skorumpowanych alkoholików,lewaków i faszystowskich bojówek,zbłąkanych kosmopolitów bez ojczyzn,matek i ojców,wyznawców „kulturowej płci”,erotomanów,seksualnych patologii i politycznej poprawności,zabójców dzieci i rodziców,zniewieściałych facetów w rurkach i różowych baletkach,adoptujących pszczoły,drzewa i małpy,politycznych szantażystów i islamu, wielbicieli kóz,satanistów,bogobójców i ćpunów,genderowego terroru,politycznych bejsbolistów,kłamców,polityków bez właściwości i zdolności honorowej…
Zbrodnia na naszej Europie.
Katolicka Polska trwa,broni się.
Węgry też.”
Chyba nie posiadam właściwości i zdolności honorowej 🙄
ścichapęku, nie rozumiem ani słowa z twojego pouczenia. Bieg myśli i skojarzeń kompletnie nam się rozmija. Mój wtręt wynkł ze skojarzenia z Francem Fiszerem, ale zostawmy to. Próby wyjaśniania żartów są zbyt bolesne.
PA, z funeralnych żarcików F.F. jakoś najlepiej zapamiętałem komplement skierowany do Przybyłko-Potockiej: – Była Pani dzisiaj królową pogrzebu! Twój cytat też mi się w tej chwili od razu przypomniał, rychło w czas 😉 Biję się w pierś.
W mej odpowiedzi pouczeń jednak być nie miało; pozory czasem mylą. W każdym razie teraz (jakem at long last załapał) nic się już nam nie rozmija, to najważniejsze 😀
😀
à propos obyczajów, to będę wkrótce na pogrzebie znajomego i wybiorę się tam oczywiście z Bobisławem, bo nie mógłbym inaczej, skoro on upewniał się zawsze, zapraszając żebym wpadł, czy nie zapomnę przyprowadzić przyjaciela, którego wręcz ubóstwiał.
Nie spodziewam się, żeby ktoś krzywo popatrzył. Nie wiem za to, czy w Polsce w podobnej sytuacji by mnie nie wyproszono.
A w przywołanym przez Alicję słowotoku professoressy (którym ogólnie zajmować się zupełnie nie warto) rozbawił mnie jednak eufemizm „wielbiciele kóz”. Co za subtelnisia! Śmielej, towarzyszko Pawłowicz, śmielej!!!
Pomyślałem, że może Szan. Frekwencja podsunie mi propozycję wyboru klipu „Non più andrai” dla „Psa w operze”.
Musi być bez napisów. Znalazłem jeden, ale nie wiem, czy się spodoba (w komentarzach wybrzydzają się na niego, że brutalny).
Hmm, też byłbym ciekaw, jak to u nas z braćmi mniejszymi na pogrzebach. Czyżbyśmy i w tej kwestii mieli różne Polski? Nie wykluczałbym. Zawsze można się chyba wytłumaczyć przed innymi żałobnikami, że Zmarły wprost uwielbiał… Ale w pewnych regionach kraju pewnie mogłoby to nie wystarczyć.
Widziałem w Krakowie jednoznaczne napisy, że wstęp bron.
Może takie cóś, PA?
https://www.youtube.com/watch?v=hIvUCyueKKU
Byłam dzisiaj na koncercie FS, zamykającym sezon. Pani Małgorzata Walewska – rewelacja!! 🙂
Przykre z tym Krakowem, PA. Bywa.
A do Mozarta – rozumiem, że wersja sceniczna byłaby jednak preferowana 🙂 To może by tak wersja nieodżałowanego Claudia Abbado z 1991 roku? (Figarem jest tu Lucio Gallo): https://www.youtube.com/watch?v=v_iW4Coo2rI
Dziękuję za szybkie propozycje!
myślę, że ta od ścichapęka nada się znakomicie. Terfela już jednego mamy 🙂
😀
A co do psów na cmentarzu, to chyba jednak wszędzie są administracyjne zakazy, więc to nie tylko kwestia lokalnych zwyczajów. Choć taki zakaz (który bywa czasem łamany) w Polsce uważam niestety za konieczny, przynajmniej dopóki ludziska nie nauczą się sprzątać po swoich psach. Domyślam się wprawdzie, że wielu właścicieli chcących zabrać psa na cmentarz ten problem akurat nie dotyczy, ale to wszakże za mało, by zmienić surowy przepis. Może kiedyś…
Tak to pewnie jest. Tu, gdzie mieszkam z kolei wśród regulaminowych informacji wisi obowiązek smyczy. Reszta rozumie się sama przez się, bo też i obowiązuje wszędzie.
Nasze spacery z B. prowadzą, nawiasem mówiąc, prawie zawsze przez cmentarz, który jest o parę kroków od nas (na marginesie jest Picasa Kingi, która go kiedyś obfotografowała)
Świetne miejsce, chociaż cmentarz. Pokazywałam synowi zdjęcia Kingi.
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawa dziś dobra nawet dla sercowców, mimo że wygląda na siekierę 🙂
We wczorajszym poście z 18:26 powinno być oczywiście 'zdumiały’, nie 'zdumiała’. Ale ja się przynajmniej nie mienię specjalistą 😉 , a takie bywają niekiedy skutki przeróbek. No i raczej 'do Mozarta’ (23:46) – ale to już pośpiech zawinił. Najważniejsze, że propozycja przeszła 😀
Poprawiłem, ścichapęku 🙂
Takie blogowanie, jak my tu robimy, to jest rzeczywiście dla „starych dat”. Nastolatki używają teraz Snapchata, gdzie się coś tam wpuszcza, a to za chwilę znika, nikt tam drugi raz nie zagląda, więc nikt sobie nie zawraca głowy, czy coś jest zgodne z copyright, czy nie, byki bez znaczenia, whatever, dalej lecimy…
Dzięki, PA. I za wcześniejsze też 🙂
A niektóre nowinki starszyzna może od nastolatków przejąć, czemu nie? Chyba że zaczęliby tam uprawiać jakiś ageizm, ale nie sądzę.
Przy okazji spróbuję oswoić i tego tam Snapchata – skoro już wiem, że jest 😉
Ale to jest naprawdę infantylizm pure 😯
Skoro tak, to z czatów pozostanę tylko przy fejsowych.
Czasami warto zainteresować się takimi infantylnymi zabawkami.
Przekonałam się ostatnio. Mam w telefonie milion pińćset różnych aplikacyjek, myślałam, ze niegodnych uwagi. M.in. krótkie filmiki na różne zyciowe okazje, bardzo dynamiczne, z muzyczką i słodkimi do mdłości ilustracjami.
Aliści, kiedy przyjrzałam się temu bliżej przyparta do muru zbliżającym się dniem dziecka, zobaczyłam, ze to są tylko szkieletowe konstrukcje, które można wypełnić własną – do jakieś stopnia – treścią.
Zamiast słodkich bobasów dałam zdjęcia moich dojrzałych dzieci w różnych ciekawych miejscach i okolicznościach, w chmurki z tekstami ajlaviucie parę ciepłych słów i podkład muzyczny wg. własnego gustu.
Wyszło z tego sympatyczne dziełko, którym adresaci chyba szczerze się wzruszyli.
Tak wiec można nie wszystko jest takie, na jakie wygląda na początku.
Przy okazji człek sam pobawi się jak dziecko. 🙂
http://i.imgur.com/FBMtVfO.gifv
Wróciliśmy z Młodymi z Gdańska.
Oni nie tak emocjonalnie jak my, ale bardzo intensywnie i drążąco. My, teraz, już bardziej na chłodno. Dużo dosłuchaliśmy. Cztery godziny. Projekcja, zamykająca wystawę, powaliła ich tak samo jak nas.
To jest muzeum o naszym życiu, bezpośrednio dotknęło naszych najbliższych, jest ilustracją naszej pamięci, dlatego emocje, im starsi widzowie tym większe. Widziałam to w czasie pobytu.
Dla młodych to historia, taka jak dla mnie I wojna światowa, też przecież nieodległa od czas moich narodzin.
Dzień dobry.
Będę wkrótce z Żenią w Gdańsku jeden dzień. Zabraknie czasu na Muzeum.Chcę Jej pokazać miejsca w Polsce, w których jeszcze nie była. Wyjdzie nam zwiedzanie w amerykańskim stylu (Polska w siedem dni!). Dojdą jeszcze niemiecki Stralsund i Rugia.
Muzeum zostawię sobie na jesień.
Dobry wieczór,
Przyjechał do Polski Saul Kripke. Jak nie wiecie, kto to, to się nie przejmujcie. Znajomy był na wykładzie i sprawozdał, co następuje:
Jeśli chodzi o budynki publiczne (kino, teatr, opera, sale konferencyjne, szkoły i uczelnie wszelkiego typu etc.etc. powinny być wyposażone w wejście dla osób na wózkach inwalidzkich, czy przy pomocy innych urządzeń. To powinno być wpisane jako wymóg dla wszystkich projektantów owych budowli. W wielu krajach to funkcjonuje, myślę, że nie ma przeciwwskazań, żeby nie funkcjonowało w Polsce. Nawet starą budowlę można czymś takim unowocześnić.
No ale skoro myślimy, że zawsze będziemy sprawni…
https://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
No, przynajmniej o drzewie Kripkego coś tam słyszałem 🙂 Anegdotka pyszna, wstyd i skandal rzeczywiście na cały świat, ale może podłością bym tego nie nazywał, bo ta chyba jednak zakłada premedytację, której tutaj nie było. Bardziej – haniebnym zaniedbaniem 👿
Dobry wieczór,
to są niestety zaniedbania od pokoleń. Niepełnosprawni mają się nie pokazywać publicznie, najlepiej żeby nie wychodzili z domu…
Ja niespodziewanie jadę zwiedzać gdańskie muzeum pojutrze. Z wycieczką zakładową, ma to być specjalne zwiedzanie grupowe 😉
Doro, zauważyliśmy zmiany.
Poprzednio działały wszystkie słuchawki, które braliśmy do ręki, teraz kilka było głuchych.
Nie działały prawidłowo głośniki w niektórych małych salkach, zaledwie szemrały.
Toalety, na wejściu, poprzednio były czyściutkie, teraz nie, a ja coś wiem o muzealnych toaletach.
Nie szukaliśmy zmian. Rzucały się w oczy i uszy.
Bardzo jestem tez ciekawa owego grupowego zwiedzania. Bo my, tak skłonni do dzielenia się wrażeniami i „popatrz na”, chodziliśmy osobno i milcząco.
PA, czy mogę prosić o przesłanie mojego maila do Tetryka, a Tetryka, żeby pisnął? Bez pośpiechu. Odpatetyczniłam ździebko Puszcza song, 😉 podesłałabym.
Cześć, Ago! login jak tutaj a serwer gmail.com . 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
O barierach i stosunku do nich. Kilka lat temu, zanim jeszcze wyburzono u mnie stary budynek kliniki i wybudowano nowy, już zgodnie z wymogami ułatwień dla osób poruszających się na wózkach (jakoś mi nie przechodzi przez gardło słowo „niepełnosprawni”).
Otóż do funkcjonującej wówczas kliniki wchodziło się po czterech (tylko czterech) stopniach, mocno w dodatku zdewastowanych. Kilka razy swojemu szefowi zwracałem uwagę, że należałoby je wyremontować i dobudować podjazd dla wózków. Inwestycja żadna, koszt gówniany. Co usłyszałem? Że przecież na studia weterynaryjne nie przyjmuje się osób niepełnosprawnych, to i podjazd zbędny. Teraz, jak już przeszedł na emeryturę i czasem pojawia się u nas, najchętniej korzysta z takiego udogodnienia jak winda. A mógłby po schodach. Przecież to tylko drugie piętro.
Co znaczą 4 stopnie dowiedziałam się od mojego brata, któremu pociąg obciął nogi. Miał ambicję korzystać z protez. W wieku 21 lat nawet bez nóg nie chce się korzystać z wózka. Zaprosiłam go, żeby nas odwiedził. Przed 4 stopniami schodów uprzedził mnie, żebym nie próbowała go łapać, jak będzie leciał. Tak powiedział.
Siódemeczko
Miewam takie dni, kiedy wejście na krawężnik sprawia mi trudność. A mam obie nogi sprawne. W przypadku mojej firmy studenci są najmniejszym problemem.
Dobry wieczór.
Szczeciński dworzec główny „słynął” (przed przebudową, która zakończono w ubiegłym roku) z zerowego wsparcia dla osób z ograniczeniami ruchowymi, matek z wózkami, pasażerów z ciężkimi walizkami.Na perony 2.,3. i 4. można było dostać się po strasznych schodach (podziemnych lub jeszcze straszniejszych nadziemnych łączonych kładką). Sceny iście dantejskie rozgrywały się każdego dnia.
Od minionego roku mamy windy, schody ruchome,… cuda wianki.Osoby niesprawne ruchowo radzą sobie bez asysty.
Dzień dobry w pierwszy dzień lata 🙂
kawa
Dzień!
Wg pana ministra: Puszcza Białowieska bezprawnie wpisana na listę UNESCO!!!!
Kiedy usłyszymy, że Konstytucja jest niekonstytucyjna?
Niedługo tak orzeknie TK.
Bo, że tak jest mówi się od dawna.
Mar-No, co mówi Żenia o sytuacji na Ukrainie, jak ją ocenia?
Mar-Jo, przecież już usłyszeliśmy, że Konstytucja jest postkomunistyczna – a to gorzej, niż niekonstytucyjna, prawda? http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/kaczynski-obowiazujaca-konstytucje-mozna-nazwac-postkomunistyczna,728950.html Pan prezydent natomiast ogłosił swoją wyższość nad Konstytucją, bo ponoć więcej osób na niego głosowało. Także po Konstytucji, myślę, jest już pozamiatane.
Przepraszam, telefon zmienia słowa
Siódemeczko, Żenię odbieram w poniedziałek w Warszawie.Jestem w strasznym niedoczasie, a zostałam w domu sama z całą robotą.Reszta rodziny jest w „terenie”. Co Żenia myśli – wiem. Ale napiszę coś po Jej wyjeździe.
A dzisiaj trafił się niezły koncert, na który się wybieram.(Jeśli wcisnę się w filharmonijne ubranie…. 🙂 ) Za dużo słodkiego, zdecydowanie za dużo!!!!
Irek, trzeba mieć talenty Wałęsy, żeby doskoczyć do tych truskawek.
Andsol Lechu bez doskoków, po prostu en pazur 😉
Dobry wieczór,
wróciłam z Gdańska. Zwiedzanie jednak nie było zbiorowe, bo pan, z którym byliśmy umówieni, jeden z ostatnich nie wyrzuconych jeszcze autorów ekspozycji (ale też czuje się już na wylocie), musiał szybko pójść do innych zajęć, więc tylko pokazał nam – jako dobrą na początek – wystawę dla dzieci, potem wytłumaczył główną zasadę i poszedł, a my już zwiedzaliśmy potem każdy sobie.
Już pierwsze zdania, z jakimi się tam spotykamy, są przeciwko pisowskiemu ideolo: na „dorosłej” wystawie – „II wojna światowa to jedna z największych katastrof w dziejach ludzkości” (mniej więcej), na dziecięcej – „Wojna to nie przygoda”. To wbrew całej tej obłąkanej polityce historycznej, która chce tresować młodzież do kolejnej wojny, najwidoczniej.
Nie przepadam za tym całym multimedialnym cyrkiem, ale po pierwsze jest tam wiele prawdziwych eksponatów (choć także kopii), a po drugie – chyba celowo jest to tak zbudowane, że pierwsze sale, które mówią o zapowiedziach wojny, odchodzą logicznie od jednego korytarza, ale gdy się zaczyna część poświęcona samej wojnie, to można się tam zagubić. Ja też się zgubiłam i prawdopodobnie nie obejrzałam wszystkiego… Facet powiedział ważną rzecz: że oni konstruowali tę wystawę z myślą o ludziach, którzy o tej wojnie, i być może o wojnie w ogóle, nie wiedzą nic. No i pewnie dlatego tu i ówdzie można mieć niedosyt, a także już rozumiem zarzuty z bliskich mi kręgów na temat części poświęconej Zagładzie. Ale chyba nie poruszę tego tematu, zbyt trudny.
Tak, za mało, ale. Ale starali się pokazać wszystko. Moglibyśmy pojechać tam trzeci i czwarty raz. Samo odsłuchanie relacji świadków zajmuje mnóstwo czasu, a są to relacje dobrane w bardzo przemyślany sposób.
Ta wystawa otwiera furtki. Chodziłam i myślałam o tym, że trzeba dowiedzieć się więcej, a przynajmniej mieć świadomość, że to więcej jest.
Znalezione w sieci: „Kulminacją rządów PiS powinno być nadanie imienia Lecha Kaczyńskiego Jarosławowi Kaczyńskiemu.” Dodałabym: uroczyste nadanie.
Przecież już sobie nadał. Zawłaszczył i przerobił na użytek.
Jasne, przyodział się w chwałę brata i dlatego ją tak bezpardonowo powiększa, nie bacząc, że wyrządza bratu wielką krzywdę.
Ago, spadłem z krzesła ze śmiechu. Tak, to byłaby zaiste godna kulminacja. Zwłaszcza gdyby jeszcze starania o beatyfikację Lecha się powiodły. Santo subito!
Dzień dobry 🙂
zamiast kawy 😯
Dzień dobry.
Irku, obudziło bez kawy!!!! STRASZNE!!!!
Pani Kierowniczko, smutne… Robię swoje.
Z moimi gośćmi będę w MHŻP, na cmentarzu przy Okopowej, w synagodze… I, tradycyjnie, Ząbkowska 2 (Michał i Róża Singer, sąsiedzi mojej Mamy)…
Ago
Niechby mu i nadali. Byle pośmiertnie
Niedosyt w Muzeum II wojny czuliśmy chyba wszyscy. I tak nie obejrzeliśmy wszystkiego w szczegółach, bo sił nie starczyło. Wyszliśmy po upływie 4,5 godz. Holocaust był widoczny. Na mnie największe wrażenie zrobiła ściana walizek. Również tysiące zdjęć ofiar. Silniejsze wrażenie wywarła tylko góra dziecięcych bucików w Buchenwaldzie. Wydaje się, że trudno było zmieścić czegokolwiek jeszcze więcej i w każdej dziedzinie można mieć trochę niedosytu w zależności od tego, na co się zwraca największą uwagę.
Na razie nie dokonali żadnych „korekt” w wystawie głównej, ale spodziewam się, że niektóre rzeczy ranią władzę. Np. mowa o szmalcownikach.
Jeszcze o Holocauście. Chyba dla uniknięciu niedosytu trzeba przejść Yad Vashem. Nie da się tego zmieścić w muzeum wojny. Żadne muzeum nie wywarło na mnie takiego wrażenia, łącznie z Luwrem, Uffici i największymi muzeami amerykańskimi. Nie powinno się tych kategorii porównywać, ale dla mnie wielkie malarstwo wiele znaczy. Obrazy jednak w szczegółach się zapomina, natomiast Yad Vashem zapomnieć się nie da. Muzeum wojny merytorycznie jest bliskie Yad Vashem, ale oczywiście dużo bardziej ogólne. Muzeum gdańskie powinno być obowiązkowe dla wszystkich obywateli Polski, Yad Vashem dla wszystkich obywateli świata. Niewykonalne? Ale potrzebne.
W związku z ustawą dekomunizacyjną szczecińscy rajcowie fortelem zmienili nazwy kilkunastu ulic w mieście. W ten sposób Aleja Wyzwolenia została… Aleją Wyzwolenia, ulica Młodzieży Polskiej zmieniła nazwę na Młodzieży Polskiej, zaś ulica 9 maja została przechrzczona na ulicę 9 maja.
Grono traktów o zmienionej nazwie zamyka ul. Samopomocy Chłopskiej, która zmieniła nazwę na ul. Samopomocy Chłopskiej.
Jedno z uzasadnień:
„…Na przestrzeni wieków młodzież polska angażowała się w różnorakie działalności – zrywy powstańcze, działania wojskowe, działalność konspiracyjną a w ostatnich latach działalność opozycyjną – w walce o wolność i niepodległość Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, składając nierzadko daninę krwi i życia. Taka postawa szczególnie u młodych ludzi zasługuje na uznanie i wdzięczność – brzmi uzasadnienie dla nazwy „Młodzieży Polskiej”…”
Toponimia to ciekawa gałąź onomastyki i wiele już na ten temat – także i tutaj – napisano. Niewielu radnych miejskich (w tym przypadku: gminnych) ma taką fantazję jak ci z podtoruńskiego Lubicza, którzy we wsi Grabowiec taką ulicę uchwalili. Mądrość etapu polega na tym, żeby robić to po wsiach i przysiółkach, bo lepsza szansa, że przetrwa wszystkie zakręty historyczne.
Nawigacja w moim samochodzie ma tendencję żeby ucinać długie nazwy w dowolnie wybranym miejscu. Tak, na przykład, jadę sobie po stolicy i ekranik pokazuje mi „WYBRZEŻE KOŚCI”. Myślę sobie: daleko zajechałem, ani chybi Słoniowej, a to jednak Kościuszkowskie. Albo też „JAROSŁAWA I”. I Lecha, chciało by się powiedzieć (w nawiązaniu do ostatniego komentarza Agi). Ale nie, Iwaszkiewicza. I wiele równie zabawnych qui pro quo.
Którymś razem gdzieś pod Poznaniem ekranik nawigacji pokazał „OJCA ŻELAZKO”. Oho, myślę sobie, gendery triumfują, w tradycyjnym modelu rodziny żelazko, jak i pralka jest zdecydowanie atrybutem matki. Ojca może być piwo i pilot od telewizora (jak już o elektronice mówimy). Zainteresowałem się tematem: okazało się, że nie dość że nawigacja źle deklinuje, to i przekłamuje nieco. Ulica jest Mariana Żelazka, faktycznie zakonnika-misjonarza (werbisty), zupełnie poważnego człowieka, zasługującego na ulicę wszędzie, a nie tylko w tej wsi, w której się urodził.
Za to zupełnie niedawno, w wielkopolskiej Opalenicy, ekranik pokazał mi coś takiego: TICZA BARA. I tutaj aż się zatrzymałem i zagooglałem, bo inaczej musiałbym podejrzewać, że te mózgi elektroniczne się zlasowały od upału. Okazało się, że pierwszym znanym z zapisów właścicielem miasta był niejaki Thietmar Baar (którego, w wersji spolszczonej, zapisywano tak, jak pokazała nawigacja).
I jak już googlałem, to się wiele innych rzeczy dowiedziałem o Opalenicy. Podróże, nawet te bliskie, kształcą (ale podobno tylko tych wykształconych, o czym piszę w nawiasie, żeby nie grzeszyć próżnością).
Co do efektów podróży nie całkiem zgodnych z przytoczonym powyżej porzekadłem, link do artykułu o pierwszym podróżniku IV RP. Gdyby się PT Frekwencji nie chciało w tych temperaturach długich lektur doznawać, to tutaj streszczenie obrazkowe.
Przecież to buc.
Dzisiaj widziałam szyld „Wypiek ciast domowych. Hurt.”
O. Żelazek, nie o. Żelazko 🙂
Bardzo szlachetna postać.
Ja przez długi czas dziwiłam sie ulicy Tylmana Gamerskiego w Warszawie, póki nie skojarzyłam, że to po prostu Tylman van Gameren, autor tak wspaniałych budowli jak Pałac Ostrogskich czy Pałac Krasińskich…
A tu obrazek z przyszłością narodu. Stoją, pokazują twarze, w internecie podpisują się imieniem i nazwiskiem, nie wstydzą się.
Czego mają się wstydzić, przecież patrioci.
http://wyborcza.pl/7,75398,21991046,szkolny-white-power-w-lodzi-obelgi-na-murach-leb-swini-na.html
Znajomy mieszka właśnie na Gamerskiego 🙂 Dopiero jak po dłuższym czasie zobaczyłem imię patrona ulicy, zorientowałem się wreszcie, o kogo chodzi.
Siódemko, z treści transparentu wnoszę, że ci młodzi łodzianie nie mieliby nic przeciwko LEGALNYM imigrantom 😉
A tu ciekawy tekst osoby z IPN, która wyszła do młodych ludzi niewpuszczonych do sejmu z powodu przypinek. Pani apelowała do nich o zdjęcie tychże i została w części mediów srogo potraktowana.
Chciałabym wiedzieć, jak odbierzecie ten tekst, bo z jednej strony niczego nie można mu zarzucić, z drugiej…
http://laboratorium.wiez.pl/2017/06/21/oni-ze-spoleczenstwa-ja-z-narodu/
Rzecz w tym, że z przypinkami smoleńskimi by weszli. Możliwe, że z ONR-em też.
No właśnie, Haneczko.
Znajoma na FB, zamieściła linkę do tego tekstu z komentarzem, że ta pani mądrze pisze. Nie jest bb zwolenniczką PiS.
Na to dictum napisałam, że pisze niby mądrze, ale nie wspomina, ze wcześniej do sejmu wpuszczono młodzież, której wystąpienia podnoszą włosy na głowie. Zaprezentowane stanowisko, nie wejdziecie, bo macie przypinki, byłoby dla mnie taką samą obelgą, gdybym to usłyszała, bo mam znaczek KOD. Może zasypywanie rowów trzeba zacząć od siebie, czyli wymagać od straży, a nie od młodzieży. Nie nauczyli ich w ten sposób szacunku dla innych.
Inne głosy:
– Serio? Chlopiec, ktory darł europejska flage był w porzadku, a przypinki afirmujace wolnosci obywatelskie nie sa? Smutek i żal.
– Dla mnie młodzi ludzie, a właściwie ludzie (bo co tu ma do rzeczy ich wiek ?) mogli przyjść ubrani w sedes, dla debaty istotne jest nie to co mają na sobie, ale to co mają do powiedzenia. W wolnym kraju żaden funkcjonariusz państwowy nie jest umocowany do oceniania stroju obywatela, który zamierza wejść do swojej siedziby.
Zapytałam Was o opinię, bo pomyślałam, że może nie potrafię już oceniać bez uprzedzeń.
Nie jesteś uprzedzona, Siódemeczko. Krytycy postawy p. Czoch mają rację – jej wypowiedź to tylko umiejętne przesunięcie akcentów aby uzyskać pozór wyważonego rozumowania…
Nie wiedziałam, że nawigacja może być tak pocieszna i stymulująca.
Z poprzedniej fali zmian w nazewnictwie: u mnie w rodzinie bardzo długo mówiło się o ulicy Jana Pawła Marchlewskiego, a nadal używa się zbitki: Rondo babki Radosława (Rondo Babka zmieniono na Rondo Radosława – jak widać, nie do końca skutecznie). Trochę mi wstyd, bo wygląda to na brak szacunku dla nowych patronów, ale czuję, że to we mnie gra chłopska krew (w której statecznie pływa chłopski upór) i nie chcę się jej wypierać. 😉 Pamiętam też historyjkę o tym, jak ktoś tłumaczył gościowi z zagranicy znaczenie słowa „oszołom”: wiesz, u nas są tacy, którzy w ramach dekomunizacji chcą zmienić nazwę Czerwone Wierchy – i to są właśnie oszołomy.
Uważam, że argumenty pani z IPNu są warte wysłuchania. W normalnych warunkach być może uznałabym za uzasadnialne zabronienie uczniom chodzenia po szkole z przypinkami, a także udawania się z nimi na międzyszkolne konkursy. Ale nie mamy normalnych warunków, ważny jest kontekst, w jakim się to wszystko dzieje – a kontekstu dostarcza np. podarta flaga UE.
Rondo babki Jarosława? Teraz i to możliwe 👿
Już Ci piszę, co z tego zrobię: Rondo bubka Jarosława.
Dobre 😀
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Ten Kawa, to gdzie? 🙂
Od poniedziałku ma być w księgarniach:
http://cdn.natemat.pl/3b7f616f57e66c2796cac3716979c2d9,640,0,0,0.jpg
Się okaże, ilu odważnych księgarzy mamy w kraju.
Ten Kawa to w Warszawie, niedaleko mnie. Na mapce nie zmieściła się nazwa jednej z okolicznych ulic: Żołnierzy Wyklętych.
A propos książek, byłabym wdzięczna za cynk, jeśli ktoś się natknie na tę książkę w formacie mobi – albo na informację, że jej w tym formacie absolutnie nie wydadzą i już. http://iskry.com.pl/biografie/513-modzelewski-werblan-polska-ludowa.html
Widzę, że to bardzo blisko moich krewnych na Bemowie.A pan Kawa – wielce zacna postać.
Spod linki Agi: „Werblan pisał przemówienia dla Gomułki i Gierka…”.
Co do pierwszego, to słyszałem z dobrych źródeł, że jego ghostwriterem był niejaki Walery Namiotkiewicz. Czyżby więc tych murzynków 😉 było więcej?
Ago, nie widzę tej książki w elektronicznej formie.
Dobre!
http://www.rmf24.pl/fakty/news-bezprecedensowa-decyzja-warszawski-sad-uznal-ze-pelnomocnict,nId,2409259
„Sąd przyjął mój pozew do rozpoznania. Dzisiaj była pierwsza rozprawa, (…) ale sędzia (…) nie dopuścił do uczestniczenia w sprawie pełnomocnika ze strony Trybunału Konstytucyjnego: spytał go, od kogo ma pełnomocnictwo, przez kogo podpisane. Na to adwokat powiedział: „Przez panią sędzię Przyłębską”. Na to sąd odpowiedział, że w przekonaniu sądu sędzia Przyłębska została wybrana na prezesa Trybunału Konstytucyjnego nielegalnie, bo wbrew przepisom ustawy – relacjonował Marek Jarocki.
W związku z tym (sąd) doszedł do przekonania, że Trybunał Konstytucyjny nie jest należycie reprezentowany, bo nie ma organu uprawnionego do reprezentacji”
Tzw. „trybunał” już „odpowiedział”.
Ale na miejscu magister P. – zaczęłabym się niepokoić.
Ja właśnie też nie widzę, Mt7. Ale ponieważ ostatnia książka, której tak nie widziałam, po paru tygodniach jednakowoż się w tym formacie pojawiła, to jeszcze chwilę poczekam z zakupem.
Moi z KOd Bemowo-Wola zbierają książki dla więźniów.
Można je dostarczyć do naszej kanciapy.
https://www.facebook.com/events/126915604562356/?active_tab=about
Czytałam dzisiaj wypowiedzi ojców, wzruszające i, nie wątpię, szczere.
My byliśmy mocno przestraszeni i oszołomieni tym nowym, rodzicielskim stanem, na którego nowość nikt i nic nie jest w stanie człowieka przygotować. Matka Natura zadbała o odruchy i chwała jej za to, ale odpowiedzialność za tego kompletnie bezradnego i jednocześnie tak wymagającego ktosia, to zupełnie inna bajka.
Dojrzewały z nami, a my z nimi i ten proces ciągle trwa, metodą niezliczonych prób i błędów. To nasze gałązki. Nasze, a jednocześnie swoje własne gruszki na wierzbie.
Tak mnie naszło z okazji ojcowego dnia, który, podobnie jak matczyny i dzieciowy, trwa u nas całorocznie.
Dzień dobry:
do kawy (niepodanej) rozmowa z p. prof. Ewą Łętowską w dzisiejszej Świątecznej. Na jej końcu: piękny wiersz.
(Roboty jeszcze huk!!! )
Nie dotarłam na wygłoszony ostatecznie w czwartek wykład Pani Profesor „Konstytucja i poezja”. Tam, gdzie miał być wygłoszony: w SPP. Spotkałam potem Adama Pomorskiego, mówi, że było 150 osób! Do tej sali wchodzi setka na stałe fotele, plus dostawki, i tych dostawek było ok. 20. Straszny tłok zatem, a zarazem wspaniała atmosfera. Żałuję, że nie mogłam tam być.
Dostawek było 50 oczywiście 😉
Agrest przerobiłam na dżem.Słoiczki już w piwnicy. Mała przerwa na kawę.
Pozwolę sobie wrzucić wspomniany wiersz, nie wszyscy mają dostęp do płatnej Wyborczej.
„Zapowiedź” ADAM BIESZK
Urodziłem się
w czasie drugiej wojny
i większość istnienia
przeżyłem
w moim kraju i nie moim państwie.
Ten rozdźwięk
niczym smuga dziegciu
znaczył sobą
mniej lub więcej
wszystko,
i zapomnieliśmy,
że może być inaczej.
Aż zdarzył się cud,
wszystko znormalniało.
Radośnie zaskoczeni
szybko się uczyliśmy
i uwierzyliśmy,
że to naprawdę.
A wtedy zjawiłeś się ty,
który niszczysz wszystko
jak tsunami.
I znów tkwię
w moim kraju i nie moim państwie.
Nie ja jeden
tak myślę.
Dlatego
przepowiadam ci:
wasze nazwiska –
twoje i twoich pomocników –
prędzej czy później zawisną
na tablicy narodowej hańby
obok targowiczan –
oni też wszak tylko chcieli
ocalić Polskę od złego
– ich zdaniem –
rządu.
Dostajemy kota http://olsztyn.onet.pl/soltys-dzikowa-stanie-przed-sadem-bo-jego-kot-przebiegl-przez-droge/sth0brx
Ago
próbowałaś na publio.pl?
http://www.publio.pl/modzelewski-werblan-karol-modzelewski,p163115.html?utm_source=swiatczytnikow.pl&utm_medium=por&utm_campaign=por
paradox-57, jam nie Aga, jam andsol, ale natychmiast skorzystałem z informacji. Gdy parę tygodni temu szukałem, nie było jeszcze e-booka. Więc jestem opóźniony. Albo wydawca 🙂
Dziękuję.
Andsolu
Tyś wprawdzie nie Aga, ale i tak jestem uradowany. A jeśli jeszcze uda się tym sposobem i Adze, i Tobie, zdobyć książkę, to moja radość będzie potrojona.
Teraz do zdobywania nie trzeba uśmiechać się do pani z księgarni, parę kliknięć załatwia wszystko. Przynajmniej z publio, bo tam wiedzą, że jest taki kraj jak Brazylia i dopuszczają możliwość, że gdzieś kod pocztowy (nawiasem: na kiego czorta im kod pocztowy??) ma więcej niż pięć cyfr. Zakupy (ebooków) w kilku polskich księgarniach zwichnęły mi się przez to, bo zatrudnili jakichś nierozgarniętych informatyków.
Żeby nie było, że genetycznie szkaluję niepokalaną ojczyznę, to Niemcy mają dość podobne siupy, powiedzmy, że księgarnia w Hanowerze nie sprzeda mi jakiegoś ebooka, bo umowa z wydawcą zabrania im dostarczania do mego regionu geograficznego (tutaj cała Sieć tak się trzęsie ze śmiechu, że wszystkie ptaszki spadają), a inna w Hamburgu spokojniutko mi ten sam towar sprzedaje.
Za 2,50 Euro można kupić pewien dziwny banknot. Tylko po co? Za żadną książkę nie da się nim zapłacić.Limitowana emisja, ze zgodą EBC.
http://bilder.bild.de/fotos-skaliert/souvenir-der-besonderen-art-der-null-euro-schein-aus-kiel–200423733-52257640/2,w=993,q=high,c=0.bild.jpg
Dzięki, Paradoksie. 🙂 Tak też myślałam, że na tę książkę nie tylko ja się połaszczę. 😉
Młodzież Wszechpolska zaatakowała demonstrację KOD w Radomiu. Jeden ze strażników został wyrwany z tłumu, przewrócony i skopany, kto inny poraniony gwoździem. Policji nie było. W tym samym czasie kilka tuzinów policjantów w Warszawie broniło Ministerstwa Środowiska przed pokojową manifestacją w obronie Puszczy. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,114871,22005340.html?i=8
Dlaczego nie było policji? Czy to już teraz będzie stała praktyka?
… mój kraj, nie moje państwo…
Jutro znikam na ponad tydzień. Bądźcie grzeczni.
Nie obiecuję 😉
Policja jest tam, gdzie trzeba bronić przed pokojowymi demonstracjami, w odwrotną stronę władza nie widzi potrzeby i nie wysyła.
A może strategicznie nie chroniła, żeby za nich ktoś brudną robotę wykonywał.
Doczekają się, że będą jeszcze pierwsi uciekać. Wypuścili dżina z butelki i już go tam nie zagonią.
Oczami wyobraźni widzę, jak czarne marsze ONR błogosławią duchowni KK.
A barany polityczne łaszą się do nich.
Chyba się wyprowadzę.
Godzinę się wklejał i wreszcie wszedł podwójnie.
Nie wiem, czy to mój komputer zaczął się jąkać, czy Chrome, czy sieć, bo od kilku dni zamiera na parę chwil co jakiś czas.
Cena książki jest księżycowa. To znaczy w papierze można nabyć za 31.
Zawsze elektroniczne są tańsze, jak poczekacie tydzień to będą.
Ja czekałem już od końca kwietnia, od rozmowy z Gleichgewichtem i byłem w stanie podwyższonego chcenia. I widzę teraz, po pierwszych stronach, że było warto. Nawiasem, ktoś pomyśli, że książkę już znałem przed dwoma tygodniami gdy pisałem na moim blogu „Krótka historia na osiem kabajtów” – no ale co to jest dwa tygodnie różnicy przy nieskończoności? Może znałem przez przewidywanie? Oba fakty były nieco później niż potop szwedzki.
My tutaj tkwimy z Werblanem i Modzelewskim w Polsce Ludowej, a tymczasem w prasie nieuchronnie nadszedł sezon ogórkowy: Superekspres znów odnalazł Adolfa Hitlera w Argentynie!
Ło matko! Gdzie Ty zagladąsz, Babilasie?
Ta cena 47,40 to specjalnie dla Andsola, wyczuli go. 🙂
Kartagina powinna być zburzona http://studioopinii.pl/ernest-skalski-panie-wladku-kochany/
Kartagina powinna być zburzona http://knapik.liberte.pl/nie-ma-jeszcze-lidera-opozycji-i-bardzo-dobrze/
Z Kingi Dunin taki fragment: „W REDakcji „Krytyki Politycznej” odbyła się kiedyś debata dotycząca książki Barbary Ehrenreich Za grosze, opowiadającej o życiu ludzi pracujących w Stanach Zjednoczonych za najniższe stawki (ok. 10 proc. amerykańskiego społeczeństwa). Mieszkanie obok miejsca pracy w samochodzie, którym nie da się nigdzie pojechać z braku benzyny. Wyczerpująca praca za grosze po 12 godzin na dobę. Zarobki starczające tylko na to, żeby nie umrzeć. Brak ubezpieczenia, perspektyw, wolnego czasu… Większość (lewicowych) czytelników pracy Ehrenreich była poruszona, natomiast biorący udział w dyskusji prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz wzruszył tylko ramionami i powiedział: No cóż, to są konieczne koszty wzrostu gospodarczego. Podobnie Bronisław Wildstein nazwał kiedyś cywilne ofiary wojny „niezbędnymi kosztami ubocznymi”.
Gdzie by go tu umieścić, najlepiej razem z potomkiem, żeby poczuł, dobrze poczuł.
Dzień dobry 🙂
kawa
Do takiej kawy trzeba mini-rogalików. Najlepiej z mikroskopem.
Dawno dawno temu (w listopadzie 2016) dyskutowalismy wybory w USA, a w szczegolnosci postac naszego prezydenta. Ktos z nas (po co przypominac kto) obruszyl sie, ze nie zna ani jednego klamstwa, ktorym by ten sie posluzyl w kampanii wyborczej. No wiec NYT wlasnie dokonal niemalego wysilku katalogujac owe klamstwa:
https://www.nytimes.com/interactive/2017/06/23/opinion/trumps-lies.html
Co oczywiscie pozostanie bez zadnego znaczenia. Owszem zdolal juz wokol siebie zbudowac rodzaj kultu. Wyznawcow tego kultu, ok. 35% spoleczenstwa (jak te liczby sie zgadzaja z Polska…) nic nie wzruszy. Jak przyjdzie do nastepnych wyborow (a mielismy od listopada cztery rundy wyborow uzupelniajacych do Kongresu, wszystkie wygrane przez Republikanow), rusza do urn z frekwencja 90%. A pozostali, jak zwykle, moze 30-40%. Juz widze prezydenture 8-letnia.
W Hiszpanii ekstumacja czy ekskumacja?
https://www.theguardian.com/artanddesign/2017/jun/26/spain-court-orders-salvador-dali-remains-to-be-exhumed-in-paternity-suit
jest nowy wpis (jakby ktoś się dziwił, że kawy nie podano)
Wiem, że jest nowy wpis, alu tu odpowiem jrk.
Problem nie w 30% wyznawców, tylko w obojętności 70%.