Rocznica

wt., 29 sierpnia 2017, 00:33

Dzisiaj mijają dwa lata, odkąd Kinga jest z nami „inaczej”.
Pozwolę sobie zacytować fragmenty maila, który napisała tydzień przed śmiercią (22.08.2015)

…wszyscy przy takich rozmowach na finiszu mają poczucie, że jakoś im się nie udało powiedzieć do końca tego, co chcieli i wyrazić tego, jak ktoś lub coś było ważne. To jest w poetykę takich rozmów wpisane i ja się już nawet nie łudzę, że można się przy nich bez tego obejść.
Przeważnie też nie wie się, kiedy jest ta Naprawdę Ostatnia Rozmowa, więc się nie wyrywa przed orkiestrę z patosem pożegnań. U mnie zresztą zbyt wyraziste pożegnanie dałoby ciekawy efekt, bo gdybym zaczęła pochlipywać, to bym się szybko z braku tlenu udusiła. :-)

Tego, co jest naprawdę ważne, opowiadać nie musimy. My to już od dawna wiemy i druga strona też. Zerknęłam sobie dziś na swoją „poważną“ stronę, na tomik „Chryzantema“ (np. ten wiersz, ale i niemal każdy inny: http://wowil.coldlight.pl/kinga/dom.php?tomik=chryz&wiersz=9). W nim najwyraźniej przepracowywałam temat śmierci duszą osobistą. Stwierdziłam, że do dziś nic nie wiem na ten temat więcej niż wtedy, choć potem jeszcze 15-20 lat pożyłam. Tak samo jest z powiedzeniem ludziom. Nic lepiej bym nie umiała tego zrobić niż kiedyś, z nikogo zrobić jeszcze mniej czy jeszcze bardziej ważnego, niczego lepiej sformułować. Mam zamiar się tym nie przejmować i Tobie serdecznie też to samo doradzam. :-)

 
Zaproszenie

Pod glicynię, chroniącą przed nadmiarem,
zapraszam wszystkich przyjaciół
umarłych, żywych i tych, którzy jeszcze
nie rozstrzygnęli.

Będzie wino i śpiew, strój niekonieczny,
pamięć niezbędna, młodość nie dosłowna,
starczy zapamiętana. W nieporządku rzeczy
będziemy się sadowić, obłok obok ciał.

Podobni wciąż jesteśmy. Też nie tego
chciałam się kiedyś najeść, nawdychać, nauczyć
i też utknęłam w piasku, robiac dobrą minę
do nieuczciwej gry. Eheu, fugaces.

Siądźcie, proszę, krytycy i somnabulicy,
których kochałam nie za to, stateczni
ojcowie rodzin, wariaci i święci,
poeci nawet, choć ze szczyptą soli.

Nie chcę słyszeć o waszych klęskach, dość mam swoich,
tym też się nie różnimy. Nie musicie
wyolbrzymiać sukcesów, tryskać szczęściem,
któż by uwierzył? Postume, Postume.

Popatrzmy sobie w oczy i porozmawiajmy
zanim się upijemy. Pod glicynią,
albo gdziekolwiek indziej, w mętnym towarzystwie
chmur, popędzanych zawsze trzeźwym wiatrem.