Atlas sprośności
Wyżlica już od dłuższej chwili podsłuchiwała pod drzwiami pokoju, w którym jej siostrzeniec Azorek i jego kumpel Bobik odrabiali zadania z kynologii. Zadania! To, co dochodziło do jej uszu bynajmniej materiału szkolnego nie przypominało.
– Zobacz, jaka ślizopępka – szczekał w podnieceniu Azorek. – Widzisz to? Na pierwszy rzut oka wygląda na rozszczepkę dość pospolitą, ale już na drugi widać, że to galaretnica i w dodatku mięsista.
– Ooo, a tu, jaka soczysta kustrzebka! – zachwycił się Bobik. – Fałdówkę ma kędzierzawą, włóknouszek lejkowaty i ozorek dębowy. I jeszcze ta dzwonkowata pępowniczka, jasna włochatka, karbowana lejkówka, bruzdniczek malutki, a poniżej taka rozkoszna lepiota. To jest chyba, no, tego… clito… clitocybe odora.
– Niezła – przyznał z cmoknięciem Azorek. – Czubniczkę ma wprawdzie nieco łysawą, ale jakby jej tak dać w tle różowy powłocznik, albo cielistą powłocznicę, zaopatrzyć w błyszczącą kielonkę i giętką siodłówkę, albo kazać zrobić odgiętkę i wypiąć siedzuń dębowy… Wtedy tylko gwiazdoszem wzniesionym w uszaczek kosmaty…
– Jakim gwiazdoszem? – spytał niepewnie Bobik.
– Wzniesionym! – odszczeknął ochryple Azorek, zapalając się coraz bardziej. – Maczużnikiem bojowym, główkowatym, jeleniakiem nastroszonym, wrośniakiem szorstkim, twardziakiem lepkim czy twardziaczkiem ciemnotrzonowym, żylakiem trzęsakowatym albo żyłkowcem różowawym, pochwiakiem myszatym, lepkozębem brązowym, drobnoporkiem łzawiącym, lejkoporkiem, lejkownikiem! I prosto w jamczatkę tej pieprznej gąski, w błonkę nalistną gołąbki skromnej, w boletus depilatus kruchaweczki wysmukłej! Do szału, do dna, tak żeby jej powleczka podkorowa mglejarką zaszła i łzawnik rozciekliwy ze ślepi poszedł. To by dopiero był mądziak psi!
Wyżlica nie miała zamiaru dłużej słuchać tych bezeceństw. Teraz była już pewna, że szczeniaki pod pozorem odrabiania zadań dorwały się do rzeczy całkowicie nieprzeznaczonych dla psów w ich wieku. Wpadła jak burza do pokoju, sadząc wielkimi susami w stronę komputera.
– Nie wstyd wam?! – krzyknęła z oburzeniem. – Zadania mieliście odrabiać, a nie świństwami się zajmować! Niechby się wasz psatecheta dowiedział!
Bobik z Azorkiem spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
– Ciocia się wyluzuje – powiedział uspokajająco Azorek. – Atlas grzybów oglądaliśmy. Fakt, nie wszystkie jadalne, ale żeby zaraz świństwo…
Wyżlica czuła, że coś jest nie tak, ale nie bardzo wiedziała, jak mogłaby szczeniakom cokolwiek udowodnić. Nie miała wątpliwości, że we wszelkich sprawach związanych z komputerem i tak ją przechytrzą. Zresztą, na ekranie istotnie pysznił się okazały grzyb z wyraźnym podpisem trzęsak mózgowaty.
– Kynologii mieliście się uczyć – spróbowała warknąć na wszelki wypadek, ale już bez przekonania.
– No, to właśnie na kynologię – zapewnił Bobik i kliknął w klawiaturę. – O, widzi pani, tu na przykład grzyb taki… psathyrella populina.
– No, jak dla psa popelina, to już dobrze – zgodziła się z rezygnacją Wyżlica. – Nie bardzo jej się to podobało, ale nie chciała się narażać na kolejną przegraną utarczkę słowną z Azorkiem.
Poczłapała z powrotem do kuchni, naciągając po drodze beret na uszy. Przez zapyziałą, od lat niemalowaną ścianę słychać było jej oddalające się gderanie:
– Strasznie się cwane ostatnio te szczeniaki zrobiły. Dla psa popelina! Poszedłby jeden z drugim na psiędza, to by mu głupstwa ze łba wywietrzały…
Uwaga: wszystkie imiona i nazwiska występujących w tekście grzybów są całkowicie niefikcyjne.
Eee, co się będę przemalowywał, skoro pani Joanna Spod Krzyża i tak rozpozna, żem nieprawdziwy aryjczyk. Nawet gdybym sobie garbaty nos chirurgicznie dał przemodelować, nienawiść w oczach zasłonił ciemnymi okularami, wewnętrzny radar pani Joanny i tak mnie wyłapie. A gdyby ona miała wątpliwości, zawsze pozostali krzyżowcy mogą mi kazać ściągnąć portki i wtedy się rypnie, że chowam w nich „Wyborczą”. 🙁
Jest już w sieci cały tekst:
http://wyborcza.pl/1,75478,8139133,To_juz_jest_wojna_pod_krzyzem.html
Sorry, ja wiem, że to wszystko w sumie jest bardzo smutne, ale czytając ten cały tekst nie mogłem opanować śmiechu. Przecież ci krzyżowcy, im bardziej się nakręcają, tym bardziej zaczynają być swoją własną parodią. No, czy np. ten fragment nie przypomina jako żywo pisanych zbiorowo na Dywaniku absurdalnych oper czy kryminałów? 😯
Dziadek Komorowskiego był bolszewikiem o nazwisku Szczynukowicz. Zabijał Polaków w Bitwie Warszawskiej. Potem uciekł z naszej niewoli, wyrżnął całą szlachecką rodzinę Komorowskich. Potem ukradł ich nazwisko. Teraz jego wnuk Bronisław udaje Polaka.
Przy okazji, może mi ktoś obeznany powie, gdzie rodziny szlacheckie zwykle trzymają nazwiska? Bo gdybym kiedyś chciał któreś ukraść, to nie chce mi się długo szukać. 🙄
No nie, czytać się nie da 🙁 Idę zrobić sobie śniadanie.
Vesper, może kawki? Barman na urlopie, to się mogę podszyć i nalewać. 😀
Dziękuję, pośniadaniu chętnie 🙂 Jem i piszę, Miss Manners byłaby zgorszona 😳
Spodobał mi się pomysł pani ze Szkła. Przenieść pod dom, w którym kiedyś, z przyjemnością i w zgodzie z sąsiadami, mieszkali państwo K.
Najbardziej zgorszeni są naprawiacze kompów, którzy w ich wnętrznościach znajdują jadłospisy z wielu miesięcy. 😉
Podobno zdecydowanie bardziej zapchane okruszkami są laptoki używane przez kobiety. 😯
Smutne dla mnie (ale przestalam sie dziwic), ze Kosciol umyl od tego rece. Przeciez na tych nocnych seansach wiedzmowskich powinni byc w pierwszym rzedzie ksieza i jakois te nastrije krucjaty wygaszac.
Jest to ten mment tez, kiedy przewodniczacy Episkopatu powinien w sposob nie budzacy watpliwosci zabrac glos – nie w wywiadze dla KAI, ale wydac dokument odczytywany w kosciolach. Powinien wystapic z oredziem, czy jak to sie tam u nich nazywa.
Mam caly czas poczucie, ze to co soe w tej chwili dzieje, samo z sebie nie wygasnie, ze jest to poczatek czegos bardzo, bardzo groznego, czego boje sie nazwac. Ale, ze jest to dopiero poczatek, jestem niemal pewna.
No to kawka na po śniadaniu. Chyba nie tylko Vesper chętnie się napije. 😆
Kawa bez krzyża, kawa bez krzyża!
Kto do tej kawy ust koral zbliża,
szepcze z przejęciem: widzisz Polaku,
co dziś oznacza potęga smaku?
Już nie Jacobsy albo Lavazze,
nie dla tych marek ja głowę tracę,
nie dla nowości prosto z Paryża…
Starczy, by kawa była bez krzyża,
na nią do tego barku przychodzę.
A kiedy marzeń popuszczam wodze,
kubkami duszy inny smak przedni
czuję: bez krzyża nasz chleb powszedni. 🙄
Postanowiłam nosić „gacie” na sznurku 😯 czy ktoś zgadnie dlaczego? 🙄
Bobiku, Heleno, mailowałam dzis do Was 😆
Spokojnie Heleno, damy radę 🙂 Nie może być tak, żebyśmy nie dali 🙂
Tak, teraz czas na kawę 😎
Nie, nie mam pojęcia dlaczego Jotka postanowiła nosić gacie na sznurku. Oczekuję z niecierpliwością na rozwikłanie tej zagadki.
O linku Dory:
Bardzo przygnebiajace, ze taki jezyk, glupota, ignoracja, obelzywe klamstwa i insynuacje, podejrzliwosc i rasowa nienawisc panoszy sie w samej Stolicy, na glownym szlaku, bezwstydnie i bezczelnie. Jesli to jest Stolica, to co dopiero wygaduje sie na rubiezach i nie ma presji od wladz, KK czy ludnosci, zeby to jakos zmarginalizowac i nazwac po imieniu. Wstyd i przykro; doslownie, chce sie plakac!
Ide zakopac sie w pracy.
Helenko, w sprawie reakcji episkopatu na awanturę o krzyż, mam niefajne odczucie, że z ich perspektywy, mała wojenka o krzyż jest na rękę, zwłaszcza że sami jej nie rozpętali. Na ochotnika gasić konfliktu nie będą, bo przez ponad 2000 lat doświadczeń nauczyli się nie pchać paluchów między drzwi i korzystac na starej zasadzie, że gdzie dwóch się bije.
Garbaty nos… Mówili, że dodo wymarło. A gdzie tam, tu jest Wskrzeszalnia Zwierzów Wszelkich, i smok i ćpok i kołtun średniowieczny, wszystko tu ma się dobrze. Błogosławiona ziemia.
Droga Vesper,
sytuacja przedstawia sie nastepujaco: opadły mnię już rence, nogi i przysłowiowa „guma od gaci” 🙄
Coby nie świcić goliznom, postanowiłam nosić rzeczone gacie na sznurku 😳
Mam nadzieję, ze sznurek wytrzyma i nie będzie potrzeby przechodzenia na szelki 🙄
Takie coś znalazłam:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8141053,Staniszkis__Jezeli_PiS_skupi_sie_tylko_na_sprawie.html
Macierewicz
Dobrze, że powstał zespół złożony z posłów PiS, który także zajmie się wyjaśnianiem tej sprawy – mówi. Według niej, dobrym pomysłem jest powierzenie kierownictwa zespołu Antoniemu Macierewiczowi. – Jest ostry ale klarowny. Robi to wrażenie ekstremizmu, ale to naprawdę bardzo inteligentny człowiek ❓ 😯
Dziękuję, Jotko. Zastanawiam się, czy nie podążyć za Twoim przykładem.
No niech mie kule bija! Pancia Profesorcia mowi dokladnie to samo o czym od wczoraj mowimy ze Stara! O ataku wyprzedzajacym.
Czy nie nalezy teraz mowic do mnie per Profesorze Mordo Ty Moja ?
Oczywiscie nie pomyslelismy, zeby na czele komisji Nadzoru nad Sledztwem Smolenskim postawic inteligentnego chlopaka (jak odnotowuje StaniszkiS) Antoniego Macierewicza. Propozycha warta rozwazenia.
Lepszy wprawdzie bylby Griszka Rasputin, ale podobno jednak nie zyje.
Bobiku, przesłałam Ci projekt pomnika. Rzucisz okiem? 🙄
Ledwie co obudzony rysberlin (07:31) linkuje do rozmowy z Krzysztofem Cywińskim – i jest tam ta wymiana zdań:
– Przychodzą do mnie maturzyści, którzy utknęli na etapie tabliczki mnożenia.
– Maturzyści jej nie znają?
– Tak. Moje standardowe pytanie we wrześniu brzmi: czy znasz tabliczkę mnożenia?
Uczy się jej chyba w trzeciej klasie i to jest moment, w którym zaproszenie do zabawnego i taniego eksperymentu, powszechnie dostępnej przygody w myśleniu, zamienia się na zgagę, zastraszanie i kompleks nieudacznika.
Nie zostanę oskarżony o „niekonstruktywną krytykę” z oddalenia i zacisza wyższej uczelni, bo co mogłem – zrobiłem. Trzy lata temu wstawiłem do bloga wpis o tabliczce mnożenia i w ciągu 3 lat tylko on przyciągnął ponad 30 tys. czytelników. Bez choćby cienia reklamy czy poparcia ze strony fachowców, czyli pedagogów, nauczycieli matematyki, urzędników od edukacji. Owszem, jeśli wejdziesz do polskiego google’a, znajdziesz zatrzęsienie materiałów o komputerowo wspomaganym nauczaniu tabliczki – we wszystkich (powtórzę wyraźnie: we wszystkich) przeanalizowanych przeze mnie przypadkach, a nie było ich mało, komputerowy program robi to samo co w dawnych czasach nauczyciel z linijką w ręce, tylko mniej boleśnie a szybciej. Nie ma jednej choćby sugestii tych w dużej części płatnych programów, jak wdać się w przygodę z myśleniem.
By nieporozumień uniknąć: wcale nie mówię, że większość odwiedzających mnie dla tabliczki 40 osób dziennie raduje się moim podejściem. Statystyki oglądalności pokazują, że wiele osób odpada po 2 sekundach, wystarczających na ocenę, że nie ma u mnie tej tabliczki, której chcą (czyli prawdziwej). Niektóre dzieciątka nawet zostawiają mi w komentarzu pamiątkową kupkę: tabliczka do dupy. Ale nie jest bezustannym sukcesem rozmawianie o uczeniu się z młodzią, która nabyła już w przedszkolu postury klienta z Tesco.
Mordka użył pięknego słówka wartego opatentowania: „propozycha” 😉
Obawiam się, że nie dla wszystkich to słowo. Podobnie jak z … no, powiedzmy … panią Zdzisławą. Zanim przejdziemy do formy „Zdzicha”, przechodzmy przez kolejne stopnie familiarności, a ile ich może być, to tylko Andsol może policzyć, jeśli w sobie tylko znany sposób przekombinuje i przepermutuje wszystkie zdrobnienia wraz z formą grzecznościową oraz bez niej, po zrgubienia, aż po wspomnianą wcześniej Zdzichę. Z Propozychą zapewne jest tak samo.
Jotko, odpisałem na mail wczorajszy, ale dzisiejszego nie znalazłem. 😯
Vesper, pomnik wrzucę potem na serwer, ale muszę zaczekać na Pana Administratora, bo znowu zapomniałem, jak to się robi. 😳
Andsolu, matematyka jako przygoda z myśleniem to jest marzenie ściętej głowy nie tylko w Polsce. Niestety, w bardzo wielu krajach stosuje się mechanicystyczny model nauczania matematyki, a na dodatek czci fetysza Realizacji Programu, co skutecznie uniemożliwia tym uczniom, którym w jakimkolwiek miejscu zrobiła się dziura, zrozumienie czegokolwiek, co nastąpiło dalej. Ech, długo by warczeć… 🙄
A w ogóle, chcecie nowy wpis? 😆
Możemy chcieć, chociaż przy atlasie sprośności tak miło się siedzi
No, why not? Poprosimy 😈
No to wrzucę, zanim się rozmyślę. 😛
A ze sprośności wcale nie musimy rezygnować. 😈
Pod linkiem Dory to i ja nawet westchnac sobie musze. Niegdys mi sie wydawalo, ze takie postawy to margines, ktory mozna spokojnie pominac. Tylko ten margines wydaje sie byc jakby szerszy 🙁