Atlas sprośności

pt., 9 lipca 2010, 19:28

Wyżlica już od dłuższej chwili podsłuchiwała pod drzwiami pokoju, w którym jej siostrzeniec Azorek i jego kumpel Bobik odrabiali zadania z kynologii. Zadania! To, co dochodziło do jej uszu bynajmniej materiału szkolnego nie przypominało.
– Zobacz, jaka ślizopępka – szczekał w podnieceniu Azorek. – Widzisz to? Na pierwszy rzut oka wygląda na rozszczepkę dość pospolitą, ale już na drugi widać, że to galaretnica i w dodatku mięsista.
– Ooo, a tu, jaka soczysta kustrzebka! – zachwycił się Bobik. – Fałdówkę ma kędzierzawą, włóknouszek lejkowaty i ozorek dębowy. I jeszcze ta dzwonkowata pępowniczka, jasna włochatka, karbowana lejkówka, bruzdniczek malutki, a poniżej taka rozkoszna lepiota. To jest chyba, no, tego… clito… clitocybe odora.
– Niezła – przyznał z cmoknięciem Azorek. – Czubniczkę ma wprawdzie nieco łysawą, ale jakby jej tak dać w tle różowy powłocznik, albo cielistą powłocznicę, zaopatrzyć w błyszczącą kielonkę i giętką siodłówkę, albo kazać zrobić odgiętkę i wypiąć siedzuń dębowy… Wtedy tylko gwiazdoszem wzniesionym w uszaczek kosmaty…
– Jakim gwiazdoszem? – spytał niepewnie Bobik.
– Wzniesionym! – odszczeknął ochryple Azorek, zapalając się coraz bardziej. – Maczużnikiem bojowym, główkowatym, jeleniakiem nastroszonym, wrośniakiem szorstkim, twardziakiem lepkim czy twardziaczkiem ciemnotrzonowym, żylakiem trzęsakowatym albo żyłkowcem różowawym, pochwiakiem myszatym, lepkozębem brązowym, drobnoporkiem łzawiącym, lejkoporkiem, lejkownikiem! I prosto w jamczatkę tej pieprznej gąski, w błonkę nalistną gołąbki skromnej, w boletus depilatus kruchaweczki wysmukłej! Do szału, do dna, tak żeby jej powleczka podkorowa mglejarką zaszła i łzawnik rozciekliwy ze ślepi poszedł. To by dopiero był mądziak psi!
Wyżlica nie miała zamiaru dłużej słuchać tych bezeceństw. Teraz była już pewna, że szczeniaki pod pozorem odrabiania zadań dorwały się do rzeczy całkowicie nieprzeznaczonych dla psów w ich wieku. Wpadła jak burza do pokoju, sadząc wielkimi susami w stronę komputera.
– Nie wstyd wam?! – krzyknęła z oburzeniem. – Zadania mieliście odrabiać, a nie świństwami się zajmować! Niechby się wasz psatecheta dowiedział!
Bobik z Azorkiem spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
– Ciocia się wyluzuje – powiedział uspokajająco Azorek. – Atlas grzybów oglądaliśmy. Fakt, nie wszystkie jadalne, ale żeby zaraz świństwo…
Wyżlica czuła, że coś jest nie tak, ale nie bardzo wiedziała, jak mogłaby szczeniakom cokolwiek udowodnić. Nie miała wątpliwości, że we wszelkich sprawach związanych z komputerem i tak ją przechytrzą. Zresztą, na ekranie istotnie pysznił się okazały grzyb z wyraźnym podpisem trzęsak mózgowaty.
– Kynologii mieliście się uczyć – spróbowała warknąć na wszelki wypadek, ale już bez przekonania.
– No, to właśnie na kynologię – zapewnił Bobik i kliknął w klawiaturę. – O, widzi pani, tu na przykład grzyb taki… psathyrella populina.
– No, jak dla psa popelina, to już dobrze – zgodziła się z rezygnacją Wyżlica. – Nie bardzo jej się to podobało, ale nie chciała się narażać na kolejną przegraną utarczkę słowną z Azorkiem.
Poczłapała z powrotem do kuchni, naciągając po drodze beret na uszy. Przez zapyziałą, od lat niemalowaną ścianę słychać było jej oddalające się gderanie:
– Strasznie się cwane ostatnio te szczeniaki zrobiły. Dla psa popelina! Poszedłby jeden z drugim na psiędza, to by mu głupstwa ze łba wywietrzały…

Uwaga: wszystkie imiona i nazwiska występujących w tekście grzybów są całkowicie niefikcyjne.