Ballada o aspirynie
Zbrodnia to niesłychana,
głowa zapiła. Kanał.
Ból wrogi wziął ją w łapy,
do ciasnej wlókł kanciapy,
tam okna pozasłaniał
i wyjść się ostro wzbraniał.
Nasrożył się, nabzdyczył
i tak do głowy syczy:
(choć ta dość głośno wyje)
No, po coś dała w szyję?
Na jedną, drugą nogę,
a teraz co? Nie mogę?
A myśleć to nie łaska?
Chcesz, by cię ktoś pogłaskał,
by aspirynę podał…
Niedoczekanie! Szkoda
by było aspiryny
dla tak bezmyślnej trzciny,
co wiedząc, jak się skończy,
po barach jak pies gończy
ugania się za winem.
Schowajcie aspirynę
dla lepszej klienteli,
a głowa niech w pościeli
pokutę dziś odprawia,
jak tak się lubi zawiać.
A choć leży wysoko,
niech pocierpi głęboko.
Mam nadzieję, że się tak nie czujecie 😉
Spoko. 😀
Jednak nie spoko.
W mateczniku narodowców – w Drozdowie i Łomży – zainaugurowano tegoroczne ogólnopolskie uroczystości 79. rocznicy śmierci Romana Dmowskiego w ramach 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Ze szturmówkami wszechpolaków i oenerowców oraz przesłaniem od Jarosława Kaczyńskiego.
http://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/7,35241,22849693,pis-onr-i-mlodziez-wszechpolska-uczcili-romana-dmowskiego.html
W trybie przerzutni międzyzwrotkowej z komentarzy do poprzedniego wpisu (sprawa synagogi poznańskiej) – był też, długo powszechnie uznawany, fałszywy rabin.
Tutaj więcej informacji w tak zwanym szerszym kontekście.
Hallo 🙂 mokry deszcz za oknem, brrrrrrrr
brykanko 🙂 fik fik fikaneczko 😀
Babilas, przyjemnosci w Izraelu 🙂
a teraz zabieram sie za linki. Do Boju!!!
Dzień dobry 🙂
kawa
Drozdowo – matecznik Lutosławskich. Dmowski, który miał zwyczaj przemieszkiwać po kominach, przemieszkiwał i u nich. Witold chował się na jego kolanach. Rodzina była endecka – ojciec Witolda i jego brat, ci sami, którzy zostali zamordowani w Moskwie.
Witold w doroślejszym życiu był od endecji jak najdalej. Wiedział z bliska, czym to pachnie.
To się dzieje naprawdę 😮 Wacław IV (Luksemburczyk) – nieudolny władca i sojusznik Krzyżaków – doczekał się dzwonu na Krakowskim Przedmieściu: https://warszawawpigulce.pl/na-krakowskim-przedmiesciu-stanal-dzwon-waclaw-iv-a-na-nim/
Takie rzeczy tylko z PIS-em 👿
On ostatecznie wygląda chyba tak:
https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,dzwon-na-krakowskim-przedmiesciu-komu-nie-bije-waclaw-iv,249838.html
I to jakieś stowarzyszenie postawiło. Zardzewiała konstrukcja owinięta wstążką robót drogowych.
PiS zrobi to z przytupem.
A ci urzędnicy warszawscy są pożal się Boże, na pomnik nie było miejsca, bo trakt królewski, a na badziewie jest.
To może my komuś postawmy, a co!
Teraz czekam, kiedy zaczną bronić dzwonu, jak krzyża przy pałacu.
To są takie osoby, które muszą koniecznie istnieć publicznie, nieustraszeni obrońcy wiary i ojczyzny.
Stale zaglądającym z pewnością nie trzeba tego tłumaczyć, ale może przygodniejszym czytaczom przyda się jednak wyjaśnienie: skoro miało być nawiązanie do Smoleńska, to nawet jakoś zrozumiałe, że dzwon chciano stosownie ochrzcić. Tyle że zamiast słusznego Władysława IV wyszedł im głęboko niesłuszny Wacław IV (który nawiasem mówiąc na koncie ma nawet utopienie niepokornego księdza).
Bo to przecież nawiedzone nieuki są… Ileś tam osób w końcu przy tym pracowało – i ŻADNA nie zauważyła TAKIEJ pomyłki? Totalny blamaż! Chyba że w ten zawoalowany sposób zamierzano uhonorować niejakiego Wacława Berczyńskiego 😛
To bzdura i badziewie. Niech stawiają takich „pomników” jak najwięcej, gdzie popadnie.
Pytałam, kto zamiast Schetyny.
Macie pomysły? Pewnie niejeden. I w tym widzę problem.
PiS postawił na prezesa. Prezes jest wyrocznią i już, zero dyskusji. A opozycja tak nie potrafi. Ten jest be, ale tamten nie dość cacy. Przy czym może nie na kopy, ale pretendentów do tronu sporo i każdy mocno dyskusyjny.
Pamiętacie, jak było? Tusk, niby dobrze, ale ciepła woda. Kopacz? Pękały zajady. Komorowski? Ćwokowaty gajowy. Schetyna, wiadomo. Petru do odstrzału. Jego następczyni be, bo go odstrzela. Kosiniak układowy. Trzaskowski podejrzany. I tak można bez końca. Ciągle coś/ktoś nam nie pasuje. Ciągle jesteśmy niezadowoleni. Nie umiemy, tak jak tamci, zacisnąć zębów i postawić na wodza.
Prezes jest silny zakamieniałym poparciem. PiS gorąco nas namawia do totalnej opozycji, a my nie potrafimy jej stworzyć choćby sztucznie, na potrzebę tej chwili.
Haneczko, to samo zauważyłam; przed laty dziennikarze mówili Tusk, Kopacz, Komorowski, a teraz nagle piszą i mówią „prezydent D…”, „premier Szydło”, „premier Morawiecki”. Między innymi i p. Żakowskiemu to wypomniałam pod jego felietonem. Czyżby wszyscy poddali się „urokowi dzierżymordyzmu”?
Ścichapęku, taki dzwon i jego patron, jak projektodawcy.
To jest dalszy ciąg – nie mogę w to uwierzyć, to się nie dzieje naprawdę.
Haneczko, myślę tak samo, jak Ty.
Dobranoc.
Media mocno się przyłożyły i ani myślą się do tego przyznać.
Zaiste, Siódemko, dzwon na miarę tych, co go wymyślili. Żeby nie było, również sama idea kolejnych „Zygmuntów” (na miarę epoki 😉 ) jest mi najzupełniej obca.
A z haneczką też się oczywiście zgadzam (choć wolałbym nie, bo przygnębiająca to prawda). I żadna dobra odpowiedź nie przychodzi mi dziś do głowy.
Oby nam tylko zimą nie zabrakło (tak pogardzanej przez podłą zmianę) ciepłej wody w kranie.
ciemno, mokro, wietrznie, tak to bywa zima, bywa…. ale mamy brykanko fik fik fikanko
brykam fikam 🙂
ciekawe te linki o/z Poznania. dzieje sie jak wszedzie
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień prawdziwie dobry. 🙂
Kolejny spadek liczby Polaków uczestniczących w niedzielnych mszach. Wynik najgorszy od 1980 r. (36,7% osób zobowiązanych do uczestniczenia).
Mnie to nie cieszy, chociaż sama się do tego stanu rzeczy przyłożyłam w nadziei, że może zstąpi opamiętanie.
Nic z tego nie będzie, nie będą szukać winy w sobie, tylko obciążą zlaicyzowaną Europę i wzmogą wysiłki.
Siódemeczko, opamiętanie nastąpi przy wskaźniku poniżej 10%.
Ja się dziwię, że aktualny wskaźnik -przy takim zachowaniu KK- jest aż tak wysoki.
Mar-Jo, przynależy się do kościoła nie z powodu duchownych przecież. Ich obecność jest często czynnikiem zniechęcającym, ale zapewne większość myśli jak ja w zdaniu pierwszym.
Jednakże nastał taki czas, że muszę dać wyraz swojej niezgodzie na taki kościół i chociaż źle się z tym czuję, wobec PB czuję się w porządku.
Ja na razie jestem na etapie, że wychodzę jeśli kazanie jest polityczne oraz od dwóch lat nie daję „na tacę”. (Te pieniądze są teraz w całości przeznaczone dla WOŚP).
Ataki na WOŚP się tradycyjnie nasilają przed kolejnym Finałem. Mam nadzieję na rekordową zbiórkę.
Po sobie wnoszę, że ateiści jednak mają najlepiej. Nie muszą wychodzić, bo w ogóle nie przychodzą, no i nie musieli przestawać dawać na tacę, bo nigdy nie dawali. Poza tym łeb wolny od zabobonów – tego się za żadne pieniądze nie kupi.
Ale ja o czymś innym chciałem, w luźnym związku z Panią Kierowniczką (3 Styczeń 2018, 11:24), a mianowicie o Dmowskim. W roku bodaj 1922 nabył ów polityk niewielki dworek wraz z kawałkiem ziemi (tzw. resztówkę) w podpoznańskim Chludowie, gdzie został pionierem uprawy… pieczarek. W roku 1929 w „Ilustracji Wielkopolskiej” (ówczesny odpowiednik 'Wprost’) ukazał się artykuł prof. Teodorowicza pod tytułem 'Pieczarkarnia w Chludowie. Jak p. Roman Dmowski hoduje pieczarki’, z którego większy cytat poniżej:
W Polsce jednym z pierwszych, którzy sprawę hodowli francuskich pieczarek podjęli na większą skalę, nie dla materjalnej korzyści, lecz tylko dla idei, jednym z pierwszych, którzy hodowlę tę przeprowadzili ściśle i zapobiegliwie, nie jako zabawkę lub eksperyment, lecz wyłącznie dla propagandy, był Roman Dmowski z Chludowa. Tam to powstała jego piękna pieczarkarnia. W dwóch niewielkich ubikacjach suterenowych, ogrzewanych centralnie, ogrodnik p. Jan Wawrzyniak, założył w myśl moich instrukcyj hodowlę. W dniu 15 sierpnia 1928 wysłano łożyska w dwóch kondygnacjach przemacerowanym nawozem. Powierzchnia hodowlana mierzyła 25 m kw. , na niej zapikowano 18 września francuską grzybnię; lecz pierwsze pieczarki skutkiem nie opalania przez czas dłuższy lokalu ukazały się dopiero z końcem listopada. Lecz znów z powodu popełnionych błędów czekać trzeba było 3 tygodnie na produkcję normalną. Rozpoczęła się 21 grudnia; odtąd już co trzeci, czwarty dzień zbierano pieczarki. Dziwna rzecz! Grzyby były tak dorodne, tak jędrne i słodkie, że zdobyły rekord ponad pieczarkami harcerzy rawickich! Nawet detaliści poznańscy wzbraniali się je zrazu przyjmować z obawy, że publiczność nie zechce kupować takich kolosów w podejrzeniu, iż to może jakieś grzyby trujące! Po koniec marca 1929 zebrano z chludowskiej hodowli 86 funtów pieczarek, co według ceny dzisiejszej przedstawia dochód w kwocie 516 zł.
Jak zatem widzimy, produkcja była słaba, to jest o wiele niższa od teoretycznej zasady, co przypisać należy dłuższemu nieogrzewaniu hodowli (w czasie nieobecności p. Dmowskiego w domu), jak też fatalnym mrozom, które i pieczarkom tej zimy dały się mocno we znaki!
Ale pan Dmowski pieczarek nie sprzedawał! Szły one masami do Warszawy w postaci hojnych prezentów dla najwybitniejszych osobistości. Prócz tego, za każdorazowym pobytem p. Dmowskiego w Chludowie pieczarki podawano na stół przed zawsze tłumnie nawiedzających zapalonego hodowcę gości. Pieczarkami zachwycano się, z entuzjazmem podnosząc ich zalety i z dużą ciekawością rozpytując o sztukę ich hodowania.
Cóż, rzeczywistość była bardziej brutalna niż ten entuzjastyczny opis. Pieczarkarnia Dmowskiego zbankrutowała, głównie z powodu braku fachowego nadzoru, zimowego ogrzewania i kalkulacji ekonomicznej („hojne prezenty”). Sam Dmowski miał niewielkie talenty gospodarcze i cały majątek w Chludowie doprowadził również do plajty, sprzedając go w 1934 księżom werbistom; w tych rękach pozostaje on do dziś.
A powojennymi pionierami pieczarkarstwa polskiego zostali w latach 60 wywłaszczeni ziemianie (o czym traktuje jeden z rozdziałów książki 'Księżyc z Peweksu’), ale to już zupełnie inna historia.
Pieczarki są mi bliskie.
Za Gierka Babcia była opiekunką dzieci bardzo sympatycznych ludzi, którzy poszli w pieczarki. Były na stole Dziadków w permanencji i nigdy się nie przejadły. Wymagające grzyby, ale owi ludzie bardzo przykładali się do pracy i ciągle uczyli, bo bywały wpadki. Powiodło im się. Babcia była dumna, że pracuje u tak sensownych ludzi.
Zwraca uwagę pogardliwy stosunek do „eksperymentu” jak i „materialnej korzyści”, natomiast entuzjazm dla „propagandy”.
Swoją drogą muszę się zastanowić nad szerszym wykorzystaniem mojej krakowskiej ubikacji w hodowli grzybni, tudzież do wspomnianej propagandy. Ale zastrzegam, że hojny nie będę.
🙂
Dziś i w następnych dniach w różnych miejscowościach organizowane są protesty przeciwko zmianom w prawie łowieckim. Widziałam na liście Warszawę, Kraków, Szczecin, Poznań, Wrocław. Może jest więcej miast, ale oczy mi się już zamykają… https://www.facebook.com/pracownia.na.rzecz.wszystkich.istot/
ja tam hojne rozdaje 🙂 🙂 🙂
i brykam
fik fik brykajace fikanko 🙂
dla frakcji mam cos:
http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/debatten/die-weisse-scharia-faschismus-und-maennlichkeit-15365778.html
Muszę raz wyznać, że słowo „frakcja” odrzuca mnie, odkąd jest tu używane. Jest zróżnicowanie pod względem znajomości różnych języków, ale na pewno nie ma na tym blogu żadnych frakcji.
Dzień dobry.
Przeczytałam, Rysiu. Tej wypowiedzi R.Reagana z początku lat osiemdziesiątych nie znałam.
Marność nad marnościami… Próba pokonania własnej słabości poprzez wprowadzenie naftaliną pachnących praw, które miałyby dotyczyć wszystkich!
Podobne działania widzę w polskim KK.
PA, nie ma problemu. 🙂
Już przestaję używać. Zdarzało mi się nie raz…
PA, nie bede wiecej uzywal
Jaki zamiennik proponujesz, PA? Może „opcja”?
Mar-Jo, dzieje sie zle, to co wyszlo w przestrzen od poslow AfD ( von Storch: ” die barbarischen, muslimischen, gruppenvergewaltigenden Männerhorden”, sedzia Jens Maier: „kleinen Halb-Neger“ ), to co wygaduje byly minister Dobrindt ( https://www.facebook.com/ZDFheute/videos/10156097703040680/ ). Martwi mnie to.
Jak „opcja”, to oczywiście „zakamuflowana” 😛
Nieszczęście polega na tym, że we wszystkich krajach europejskich faszystowskie i nacjonalistyczne ugrupowania podnoszą głowy, uzyskują prawo obywatelstwa i przyciągają młodych ludzi.
Nie rozumiem, jak po strasznych doświadczeniach ubiegłego wieku, ktokolwiek może podnosić znowu te ideologie i dlaczego państwa na to zezwalają.
Krótka pamięć, Siódemeczko.
I złudna wiara, że teraz to się uda.
Są jeszcze sądy w Warszawie. Brawo!
Zatrzymanie przez policję działaczy Obywateli RP przed Marszem Niepodległości było bezzasadne i nieprawidłowe – uznał warszawski sąd.
Zawiadomi też prokuraturę, że policjanci mogli popełnić przestępstwo.
http://wyborcza.pl/7,75398,22858946,sad-broni-zatrzymanych-obywateli-rp-widac-ze-sedziowie-sie.html
To ja jeszcze coś ze specjalną dedykacją dla Haneczki, skoro w takiej atencji ma pieczarki.
Autor artykułu o pieczarkach Dmowskiego, Feliks Teodorowicz, zanim został profesorem i kierownikiem Zakładu Botaniki Ogólnej na Uniwersytecie Poznańskim był skromnym urzędnikiem bankowym w Krakowie. Gdy w roku 1916 zmarła jego żona, a wkrótce potem wskutek wojennej zawieruchy zdewaluowały się oszczędności całego życia, zdecydował się porzucić dotychczasowy zawód. W 1918 objął stanowisko docenta grzyboznawstwa praktycznego w Miejskiej Szkole Gospodarczej w Krakowie (dwa razy w XX wiecznej Polsce można było zostać docentem praktycznie z ulicy: w 1918 i w 1968). Później przeniósł się do Rawicza, a potem do Poznania (gdzie nauczał w szkołach średnich), nie zaniedbując jednak studiów przyrodniczych. W 1929 uzyskał tytuł profesorski na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Okupacja niemiecka pozbawiła go możliwości wykonywania zawodu i środków do życia; znalazł przytułek w klasztorze sióstr benedyktynek pod Niepołomicami, gdzie zmarł w 1944 (w wieku lat 66).
W roku 1928 warszawskie wydawnictwa Arcta wydało książkę Teodorowicza „Dziwy świata grzybowego”, której spory rozdział poświęcony jest właśnie pieczarce. I teraz już kilka cytatów:
Otóż pieczarka lubi czasem płatać ludziom figle. I to jakim nawet nieraz ludziom! Krakowski książe, ks. biskup Sapieha miał przez kilka lat zkolei ciężkie z nią zmartwienie, jakiemu wreszcie zapobiegł wielkim nakładem pracy i kosztów Zarząd pałacu biskupiego w Krakowie przy ulicy Franciszkańskiej.
A było to tak: wzdłuż frontowego muru pałacu rosły oddawna każdego roku od początków maja do późnej jesieni pieczarki, wysadzając wciąż to płyty chodnika, to tynk pałacowy. Wiedzieli o tem liczni smakosze i każdego wczesnego ranka wybierali młode pieczarynki, jakby jaja z gniazdek ptasich. Niesumienni „grzybiarze” zostawiali po sobie wszystko w nieładzie, co prędzej uciekając ze smakowitą zdobyczą przed okiem dozorcy pałacu, lub policjanta; ale sumienni poprawiali za sobą chodnik i rumowisko, tak, że gdyby nie pierwsi, to wzrost pieczarek i ich podbieranie w tem miejscu nie przynosiłaby ani pałacowi, ani miastu nie tylko najmniejszej szkody, lecz owszem, pożytek, bo pieczarki, wczas wybierane, nie miałyby możności rozwinięcia się w duży owoc i postępowego niszczenia chodnika i muru. Zarząd pałacu, pragnąc raz wreszcie zapobiec fatalnemu wyglądowi frontu swego domu i zastraszającemu wprost wykruszaniu się wapna i cegieł muru, zastosował wykopanie na 1 metr głębokiego, a na 3 metra szerokiego rowu wzdłuż całego frontu pałacowego, w celu wyniszczenia grzybni pieczarek; dIa większej pewności założono cały ten rów cementem, w mniemaniu, że oprze się on już chyba skutecznie pieczarce. […]
Widząc, co się dzieje, a czując w duszy zabobonny już wprost respekt dIa gigantycznej siły pieczarki, starałem się wytłumaczyć zarządowi biskupiego pałacu całą bezowocność podjętych trudów i kosztów, ale nie usłuchano mnie, pogardliwem zbywszy milczeniem! Z jakim smutkiem – pojmiecie – cieszyłem się jesienią z widoku… pierwszych, nielicznych jeszcze pieczarek, tu i owdzie wychylających swe białe główki z posród szpar chodnika na miejscach, gdzie kilka miesięcy temu z takim mozołem pracowano. Ale – stalo się! […]
Tu wspomnieć jeszcze muszę o drugim podobnym wypadku, jaki się zdarzył również w Krakowie, a jaki dosadniej jeszcze odmalowuje nieprawdopodobną siłę wzrastającego owocu grzyba. Oto pewnego dnia na środku asfaltowego chodnika w głównym rynku, tuż przed bramą pałacu „pod Baranami”, zauważyć się dał jakiś dziwny wzgórek, wyglądający, jakby nabrzmiewająca bolączka. Dni wówczas były upalne, ale i wilgotne. Pagórek z dnia na dzień coraz był widoczniejszy; nikt nie odważył się rozbić, rozkroić asfaltu, w celu zaspokojenia ciekawości. Trwało to blisko tydzień; wreszcie opadło i wyprężona powłoka asfaltu pękła, ukazując zdumionym przechodniom ukrytą w głębi pęknięcia – monstrualną pieczarkę!
Jak PT Sosajeta widzi, przed wojną, to w Mieście Stołecznym Krakowie pieczarki rosły. Ale tylko przed pałacami.
Nie wiem, czy to przedwojenny asfalt był bardzo złej jakości,czy pieczarki miały jakąś niezwykłą siłę? Czy też Autor konfabulował?
Czasami wyrastają pod moim domem pieczarki, ale gdzie im asfalt przebijać!
„Die Zeit” napisała, że obliczono (wyliczono?) największą znaną liczbę pierwszą (50. liczba pierwsza Mersenne’a).Jej wydrukowanie w formie książki zajęłoby 9000 stron!
A Andsol milczy.
Babilasie, nie wierzę! Znaczy Tobie tak, ale w tak przebojowe pieczarki, to już nie!
Kilka dni temu w Warszawie dorosły mężczyzna z rasistowskich pobudek pobił na ulicy czternastoletnią dziewczynkę. Ciekawe, czy dzisiaj będzie szedł w pochodzie Trzech Króli. Obiecywałam sobie, że trochę zwolnię z manifestacjami, ale zanosi się na to, że to będą obiecanki-cacanki. W niedzielę będę krzyczeć w tej sprawie. A może milczeć? Nie wiem, co wymyślą organizatorzy.
Dzień dobry,
Ago, postać tej małej dziewczynki mam wciąż przed oczyma mojej wyobraźni. I tego łysego (przypuszczalnie) bandyty.
Od kilku miesięcy prowadzę swój dom z Kenijką, urodzoną i wychowaną pod samym równikiem, nieopodal Mt. Kenya. Nigdy nie usłyszałem od niej złego słowa o nikim, o żadnym białym również. A przecież ma ku temu powody, Anglicy zwrócili łaskawie jej rodzinie skrawek ziemi po wykorzystaniu go do granic możliwości, w 1963 roku, gdy już oddać musieli.
Od czasu jej przyjazdu odczuwam ogromny ostracyzm, tzw. Polonia, która i tak była wokół mnie nieliczna, zmniejszyła się teraz niemal do zera, do kilku osób. Korespondujesz? Z czarną?! Usłyszałem kiedyś od pani magister ekonomii, dzisiaj eksperta dendrologii, a ściślej zajmującej się teorią wytrzymałości brzozy na uderzenie skrzydła prawidłowo lądującego samolotu.
Kenijka bardzo chce pojechać do Polski, najszybciej jak to możliwe. Naczytała się przecież wysyłanych przeze mnie książek i albumów, obejrzała trochę filmów. Nie ukrywam przed nią polskich nastrojów. Widzę tylko jakie to dla niej przykre i niezrozumiałe. Przecież nic nikomu złego nie zrobiła, więc dlaczego, dlaczego ma się czegoś obawiać? Jak mam to jej tłumaczyć?….
Dzień dobry 🙂
kawa
fiku, fiku
sucho i to dobrze tak 🙂 mozna na krotko w Tereny 🙂
bryku fiku 🙂
nie myslalem, ze przeszlosc pieczarki moze byc tak ciekawa 🙂 chetnie wiecej
do wpisu Agi i Nowego podlinkuje Wam cos z ARTE, material dostepny jest tylko do 21 stycznia, Polski zamęt Róża Thun walczy o swój kraj . poswieccie czas. 🙂
brykam 🙂
Nowy, nie przywoź jej tutaj. Nie teraz.
rysberlin
Obejrzalam, przerazajace. Dzieki za link.
Nowy i cóż ja Ci mogę napisać, co poradzić? 🙁 Jedno tylko: ludzie nie przechodzą obojętnie i jest wiele osób, które starają się, żeby goście i przybysze z innych krajów czuli się u nas dobrze. Akurat w grudniu rozmawiałam z tureckimi studentami i z uciekinierką z Gruzji, a kolega z Egipcjanami prowadzącymi sklep w centrum Warszawy i wszyscy oni mówili, że czują się w Polsce dobrze i że dużo częściej spotykają się z życzliwością, niż z atakami czy nieprzyjemnościami. Na porost optymizmu zdjęcie z zeszłorocznego marszu „Kocham cię, Europo!”. https://photos.app.goo.gl/Avw6i56xn9UEwjGb2
Rysiu, dzięki za Różę. Najbardziej mnie przeraziły fragmenty z podręczników, w których sączy się truciznę nienawiści do „obcych”. Protestowaliśmy pod hasłem „Nie dla chaosu w szkole”, ale w gruncie rzeczy – ja niestety byłam o tym przekonana od początku – chodziło o rzeczy o wiele gorsze i straszniejsze. O nazistowską indoktrynację od najmłodszego.
Dodam, że będąc przekonana o tym, iż PiS wprowadzi do podręczników własną politykę historyczną, nie podejrzewałam jednak, że posunie się do aż takiej podłości jak w zacytowanych fragmentach. Odtrutka na te straszne słowa, które dzieci będą słyszeć w szkołach, będzie szczególnie trudna. Zwłaszcza że w wielu domach słyszy się podobne podłości.
Trzeba o tym krzyczeć.
Dzień dobry.
Położyło mnie na łopatki po materiale z ARTE…
Nam nie jest niezbędna ciemniejsza karnacja, czy nieznajomość języka polskiego – żeby komuś przywalić.
Dzisiaj prawosławni obchodzą Wigilię. Rozmawiałam na Skypie z Żenią.
Na początku lipca sąsiad, który sześć lat pracował w Polsce, zabrał „na stałe” do Polski żonę i dwoje dzieci w wieku szkolnym. Właśnie wrócili w komplecie na Ukrainę. Nie wiem, co się wydarzyło , mogę się tylko domyślać…
Wstyd.
„Щедрик”:
https://www.youtube.com/watch?v=jXb-kVm6Y2g
Bardzo lubię „Szczedryka”. Inne opracowanie w wykonaniu fajnej młodzieży z Równego:
https://www.youtube.com/watch?v=k2HUqgOOYH0
Ciąg dalszy tematu:
https://mierzynskamarketing.wordpress.com/2018/01/04/boisz-sie-my-cie-obronimy-dlaczego-pis-przyciaga-polakow/
Szlag mnie na to trafia. Wielki, dumny naród wstający z kolan z podkulonym ogonem.
Dziękuję wszystkim za reakcję. Też obejrzałem Panią Różę i, jak wszyscy tutaj, jestem przerażony.
Haneczko – pewnie szybko nie przyjadę na stałe, chociaż o tym myślałem, marzyłem, snułem plany, snuliśmy, kupiłem małe mieszkanie.
Jest to jeszcze bardziej przerażające – bezsilność normalnego, uczciwego człowieka wobec tego co się tam dzieje.
Zaraz po likwidacji granic musiałem pojechać do Niemiec, do Kolonii, przy okazji zahaczyłem o Belgię, Holandię i Luksemburg. Nigdy tej podróży nie zapomnę, byłem najszczęśliwszym z ludzi. Byłem Europejczykiem i takim pozostałem.
Teraz to wszystko jest według precyzyjnego planu niszczone, ze wszystkim co tylko może ten plan utrudnić.
Żyję nadzieją, którą ustawiłem sobie na najbliższe dwa lata.
niedzielne fik bryk 🙂
choinka wyleciala przez balkon, od poniedzialku beda zbierac i nakarmia slonie w ZOO, biedne zwierzeta ile mozna jesc igiel
brykanko fikanko 🙂
ciekawe to co napisala Pani Anna Mierzyńska, poczytam inne jej wpisy
To jest też smutne:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sondaz-ibris-dla-radia-zet-kto-ma-racje-w-sporze-ke-z-polska-ws-sadownictwa/fw7x8gn
To mówi parę przykrych rzeczy: jedną, że nasza prounijność jest rzeczywiście przereklamowana, a drugą, że zupełnie nie rozumiemy, czym jest przynależność do UE. Wciąż jest postrzeganie Unii jako ciała zewnętrznego, podczas gdy my do niej należymy i choćby z tego względu coś nas obowiązuje!
Ostatnio Obgryzacz Pierogów był uprzejmy powiedzieć w TVP Info (nie oglądałam, ale cytuję za Dornem z Magazynu TVN24, a on raczej nie kłamie), że w 2018 roku konieczne jest zagwarantowanie bezpieczeństwa zewnętrznego, związanego z „naszym położeniem geograficznym, z bezpieczeństwem naszych granic, a także bezpieczeństwem wobec różnych pomysłów i inicjatyw, które wokół nas Unia Europejska czy inni nasi sąsiedzi proponują”. Wymienienie UE wśród sąsiadów przez PREMIERA ❗ jest bardzo wymowne.
Rysiu, a może słonie lubią jeść igły?
Morawiecki wie, ale mówi do ludu i perfidnie ten lud urabia.
Przestałam zastanawiać się nad wynikami sondaży.
Nie wierzę firmom i stosowanym metodom.
Rysiu, chyba te igły dla słoni są jakoś sproszkowane, przecież one są uschnięte po świętach niczym kolce kaktusa.
Byłam wczoraj na zwiedzaniu z kuratorem wystawy „Biedermaier” w Muzeum Narodowym. Dzisiaj ostatni dzień i jak zwykle wszyscy rzucili się na ostatnią chwilę.
Biedni oprowadzający, praca przy taśmie, w tym samym czasie trzy grupy i tak przez wiele godzin.
Wystawa bardzo ciekawa, dużo eksponatów ilustrujących różne aspekty życia z tamtego okresu.
Akurat IBRiS-owi ze wszystkich sondażowni najbardziej wierzę. Przed wyborami dali najbliższy stanowi faktycznemu wyniki, ankiety przeprowadzają metodą wywiadów telefonicznych. Nie są też stronniczy.
Tu jest wykład dotyczący tej wystawy, gdyby kogoś interesowało.
http://www.mnw.art.pl/multimedia/filmy/wyklady/biedermeier-wyklad-przemyslawa-glowackiego,58.html
Doro, przedwyborami mógł się przyłożyć, badania co tydzień z innymi respondentami nie jest możliwe, a pytanie ciągle tych samych nie ma sensu.
Poza tym przypomnij sobie jak było w 1989 roku, 40% ludzi to nie obchodziło, a wśród głosujących było przecież niemało zwolenników PRL i na nich oddało głosy, więc nie 60% przeciwników władzy tylko też około 40%.
Jasne, że zabrakło w szkołach wychowania obywatelskiego, tylko ja się bardzo boję wychowania pod jeden strychulec, a rzetelne, otwarte opisywanie świata w szkołach nie wierzę.
Zdarzają się wyjątki i owszem, ale i wtedy nauczyciele przekazują najczęściej własne poglądy.
Wszyscy zachwycali się, że w Barcelonie pół miliona ludzi wyszło na ulice w obronie imigrantów, ale gdyby zwoływano ich co tydzień, a nawet codziennie w różnych miejscach w tym samym mieście, to przecież by nie przyszli.
U nas opozycyjne ugrupowania uliczne też ze sobą rywalizują, a nawet w samych ugrupowaniach poszczególne osoby.
Aga, dlaczego bez czapki? 🙂
Że niby co bez czapki? 😯
Taki żart, Aga pisała o grudniowych rozmowach i pokazała zdjęcie lekko odzianej pani z gołą głową. 🙂
Zacina mi się klawisz spacji, jak nie zauważę, to wyrazy są połączone.
Bywa, prawda Rysiu? 🙂
To pewnie kiedyś przed świętami, sorry…
Nie zrobił człowiek akapitu i od razu z niego żartują. 😉 Dobrze, że macie ochotę na żarty, cieszę się. 🙂 Mnie przed chwilą kolega próbował napisać komplement i tak mu jakoś, niechcący i pewnie trochę z powodu późnej pory, zabawnie to wyszło, że przez kilka minut nie mogłam się przestać śmiać. I uświadomiłam sobie, jak dawno się tak szczerze, beztrosko nie śmiałam. Oj, dobrze mi to zrobiło. Pierwszą osobę, która zapyta, co – śmiech czy komplement – strzelę wirtualnie ucho. 😉
Nie dość, że akapitów nie robi, to jeszcze przyimków nam tutaj skąpi 😉
Specjalnie dla Ścichapęka: wwwwwwwwwwwwwwwwwwwww 😎
Ago, jak Ty to robisz: od razu oczko! 😛
Dzień dobry.
Przepraszam za skrót. Widziałam wczoraj Agę przy stacji metra Centrum. I była bez czapki.
Dzień dobry 🙂
kawa
🙂 🙂 -4, czapka, szalik puszysty, rekawice 🙂 pieknie szronia sie trawniki i dach
bryku fik
35% pytanych uwaza, KE winna jest awantury o sady, a do tego az 47,5% darzy pana prezydenta Dude zaufaniem. Ten pan robi cos co inni w duzej ilosci uwazaja za godne nasladowania! Bywa!!!
Siodemeczko 🙂
A może i racja z tymi sondażami, nie ma co się nimi przejmować – Bierzyński chyba wie, co mówi. Rozgadał się ostatnio zresztą.
http://natemat.pl/226847,socjolog-zdradza-tajemnice-dlaczego-sondaze-wygladaja-jak-wygladaja-ludzie-wstydza-sie-przyznac
Zniknął mój wpis.
Mar-Jo, to ja wyciągnęłam pochopne wnioski.
Wniosek – nie odpowiadać za pytanych.
Za to Aga trochę tu pobyła. 🙂
Mar-Jo – o 50-tej pierwszej liczbie Mersenne’a (te liczby to mają szczęście, 50-a a ciągle 1-sza), ja ją czytam i sprawdzam. Za kilkaset lat powiadomię czy to łże-pierwsza czy też szczera i prawdziwa 50-ta 1-sza.
A Mersenne to był straszny plotkarz, gorszy niż fryzjer, więc nie wiem jak to będzie.
Mar-Jo, pogoda mnie nieco zaskoczyła – przez dłuższy czas było ciepło. Ale zmarzłam tylko trochę i nie w głowę.
O, wywołany andsol się pojawił 🙂
Tak sobie jeszcze pomyślałem, że czemu nie opowiedzieć Wam o pierwszych liczbach Mersenna zupełnie inaczej (nie da byczek ani krówka tego, co da pasztetówka), ale to będzie w zapisie binarnym, choć nie ma to niczego wspólnego ani z frakcjami, ani z opcjami binarnymi. Chodzi o to jak zapisywać liczby używając tylko cyfr 0 i 1 (bo oczywiście odróżniamy cyfry od liczb, tak jak odróżniamy litery od słów). I najłatwiej jest zapisywać w taki sposób kolejne potęgi liczby dwa (bo chodzi mi o liczbę, a nie o cyfrę dwa): dwa w pierwszej potędze (2^1) czyli 2 pisze się 10, a potem
2^2 czyli 4 to 100,
2^3 czyli 8 to 1000,
2^4 czyli 16 to 10000
i tak dalej do ukakanej nieskończoności.
I śmiesznie jest z zapisem, gdy od takiej liczby odejmie się liczbę 1, bo wtedy kolejne zapisy tak wyglądają:
1
11
111
1111
i tak zwane „dalej”.
Zapis nie jest starożytny, ale zainteresowanie tymi liczbami (2 w potędze n, minus 1) – jest. Może i dlatego, że na początek jest ta regularność: jak n jest liczbą pierwszą, to 2^n-1 też. A jak n nie jest, to 2^n-1 nie jest (co można bez kłopotów pokazać w szkole).
No i 2^2-1, 2^3-1, 2^5-1, 2^7-1 są pierwsze. Ale następna liczba podejrzana – nie: 2^11-1=23×89. Więc oczywiście mnóstwo osób zamiast łupać kamienie i płacić podatki, zaczęło się zastanawiać: a jak jest z następnymi przypadkami?
Przerwało się samo. No więc w zapisie dwójkowym (mającym tylko cyfry 0 i 1) pytanie brzmi: jeśli n jest liczbą pierwszą i napiszę ciąg n jedynek, to taka liczba w zapisie dwójkowym jest liczbą pierwszą?
To jest bardzo podniecające dla fabrykantów CPU od komputera, bo to bardzo proste zadanie wymagające potwornie wielkiej liczby działań.
A mnie w tej chwili interesuje czy gdybym u mnie zasadził agrest, porzeczki i bzy to coś z tego by wyrosło? Nie jestem zbyt ambitny, nie chcę nawet, żeby to były bzy, ale żeby przynajmniej jeden bz.
Andsol!!!! 🙂
Bardzo dziękuję.
PS. Tęsknię za jeszcze kilkoma osobami…
Z mojego miasta: „…w Szczecinie powstanie militarny plac zabaw.Psycholog ma nadzieję, że mieszkańcy protestują”.
Się okaże. W komentarzach znalazłam perełkę : ПиС.
Militarny plac zabaw popieram. W latach 1946-1951 zabawy militarne były bardzo popularne. Poniemieckie i radzieckie hełmy znajdowało się po laskach i nawet podwórkach. Przy drodze wylotowej ze Świdnicy na Wałbrzych leżał wrak bombowca, a w pobliżu basenu, przy zerwanym wiadukcie, zwłoki pociągu osobowego. Zbierały się „wrogie” drużyny 3-7 latków i naparzały drągami oraz metalowymi żerdziami. W powietrzu latały kamienie powodując mniejsze lub większe szkody. Chyba emocje były większe niż przy grach komputerowych.
Tak to zapamiętałem. Moi rodzice i rodzice innych uczestników zabaw zapamiętali je pewnie jako coś mniej godnego naśladowania. Ale skoro szykujemy się do wyprawy na Kijów czy Wilno, a może i na Moskwę, to trzeba w maluchach pobudzać ducha bojowego. ПиС też jest na miejscu. Dlaczego, nie będę pisał, bo nie chcę mieć zarzutów prokuratorskich.
Delikatnie tylko napomknę, że jednym z ludowych pomysłów na szybki dobrobyt w Polsce był w latach 60-tych taki: „Wypowiedzmy wojnę Stanom Zjednoczonym i szybko się poddajmy”. Tyle, że z wojny z Rosją dobrobytu nie będzie.
Andsolu, do odważnych świat należy, sadź. 🙂
Ziobro odwołał ze stanowiska prezesa Sądu Okręgowego w Kielcach, zastąpi go wiceprezes kieleckiej Iustitii, która apelowała do sędziów, żeby nie przyjmowali stanowisk prezesów.
http://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,47262,22869066,prezes-kieleckiego-sadu-i-jego-zastepcy-odwolani-na-czele-sadu.html
Co taki człowiek sobie myśli? PiS przeminie, a wstyd zostanie.
Węgry się poddały i mają tani gaz.
Ten gaz podrożeje przy pierwszym nieposłuszeństwie
W stanie wojennym też miewaliśmy tani gaz – wystarczyło otworzyć okno…
Pierwszy kontakt z gazem łzawiącym miałam w grudniu 1970, w drodze ze szkoły.
Zdaje się, że jutro wchodzą do gry rekonstruktorzy rządowi. Bardzo to wszystko przypomina rekonstruktorów historycznych…
Bzdura, Mar-Jo, to nie jest warte uwagi. Ten czy inny, ganc pomada. Tylko dwóch jest ważnych, a oni się ostaną. Reszta może dowolnie fruwać.
Wyobraźcie sobie drzewo, obsiadnięte przez wrony. Uderzasz w gong, ptaki podrywają się w powietrze, ale za chwilę siedzą już wszystkie z powrotem, niektóre na innych gałęziach.
Co to było, zapytacie? Rekonstrukcja…
Jasne, Tetryku.
Partia jest dla Kaczyńskiego, domem, rodziną i jedynym sensem życia. Opiekują się nim jak dzieckiem, wożą, kupują, załatwiają wszystkie sprawy, człowiek nic nie wie o życiu i jego realiach. Poza partią nie ma życia. Tak sobie dobrał tych ludzi, żeby tańczyli, jak im zagra, jak staremu, złośliwemu patriarsze rodu przyjemność mu sprawia pomiatanie nimi z groźbą, że zostaną wydziedziczeni.
Polskę ma w tyle, gdyby mógł tych ludzi utrzymać przy sobie dożywotnio bez ubiegania się o władzę, to pewnie byłby szczęśliwy.
Śmiali się, że nie ma konta w banku i nie umie prowadzić samochodu, ale dlaczego ma mieć, lub umieć. Nie wie jak wyglądają pieniądze i jaką mają wartość, bo niczego nie kupuje.
Wszędzie go wożą i wpatrują się z wytężeniem w oczka, żeby spełnić życzenie.
Dom wariatów.
Hartman mówi, że demokracja się skończyła, bo się spełniła.
Nie jest już ideałem ani obietnicą. Została przejęta przez demos i stała się taka jak on.
Taka jak społeczeństwo, które stało się bezklasowe, czyli w sensie politycznym amorficzne, bezkształtne, pozornie w pełni egalitarne. Idea demokratycznej równości została zrealizowana w kolejnych emancypacjach. Ludzie stracili respekt dla hierarchii i władzy, który skłaniał większość do głosowania na mądrzejszych, bardziej kompetentnych. Teraz ludzie wybierają takich, jacy sami są.
Ciąg dalszy, ciekawego wywodu tu:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1723882,1,jan-hartman-to-juz-koniec-tej-demokracji.read
Z Janem Hartmanem, mt7, ten jest kłopot, że on nie bardzo wie kim chce być. Zostanie ważnym działaczem z B’nai B’rith to świetny pomysł, kariera naukowca bio-etyka też, niczego złego nie da się powiedzieć o polityku – ulubieńcu ludu, a także wielu chciało by być popularnym blogerem. Ale mieszanie smaków – jak każdy, kto próbował swych sił w kuchni, dobrze wie – to bardzo delikatne i trudne zadanie. A właśnie ten człowiek wdaje się w jeszcze bardziej nową karierę (myślę, że już o tym piszą, albo będą wkrótce pisali). I zamiast podziwiania smaku jego dań, będzie wiele wykrzywiania dzioba. Ja go wykrzywiam od dość dawna, od czasu jego wychwalania Palikota. Ale już wcześniej miałbym wiele wątpliwości czy to ktoś, kogo bym sobie wybrał na pouczanie jaki jest lud, jakie są czasy i jaka jest demokracja. Niech najpierw sam się troszeczkę odkręci i spokojnie opowie nieco rzeczy, które bardziej trzymają się kupy, bo szpanować ideami to każdy uniwersytecko mądry potrafi. A tu nie chodzi o to, by lepić dobrze brzmiące teorie. A może by tak poszedł sobie w lud i posłuchał co mówią, czego chcą i czego nie chcą? To niezły eksperyment przed serwowaniem syntez i teorii. Niestety, przekroczył swój (całkiem wysoki) próg kompetencji i zaczyna myśleć, że jest następcą Toynbee’ego.
W zasadzie zgadzam się z Tobą, Andsolu. Jakoś trudno mi jest potraktować go poważnie, chociaż nie mogę odmówić mu racji w wielu przypadkach.
Dzień dobry.
Haneczko, mam taki sam pogląd.
Stąd mój dopisek o rekonstruktorach historycznych, którym się wydaje, że biorą udział…
Dzień dobry 🙂
kawa
rekonstrukcja…..rekonstrukcja, a w glowach i tak zawsze tylko jedno. dlatego pan posel zyjacy z pensji w Parlamencie Europejskim, moze nazwac Pania Thun szmalcownikiem!
tutaj mysli pana ambasadora przylebskiego (niestety mam tylko po niemiecku, przepraszam, moze google przetlumaczy):
https://www.moz.de/nachrichten/deutschland/artikel-ansicht/dg/0/1/1626020/
Hartman się mądrzy, Andsolu.
Miło, że wyjrzałeś z opłotków. Z roślinami w naszym ogródku jest jak z Koziołkiem Matołkiem: „Jak nie umrze, to żyć będzie. Tak lekarze powiedzieli”. Sadź z nadzieją 🙂
Rysiu, dlaczego się torturujesz?
Dla tych wszystkich, których frapuje rekonstrukcja i ogólnie bieżączka trawi ogniem apokaliptycznym – krótki filmik. Dzień dobry – wróciłem.
Podzielam opinię Andsola o Hartmanie. Z drugiej strony Hartman w tym dialogu z Żakowskim ma sporo racji w kwestii głosowania na ludzi podobnych do wyborców, czyli na mało przejmujących się etyką. To daje się zauważyć na całym świecie. Wystarczy porównać skutki afery Watergate i skutki ujawnienia powiązań sztabu Trumpa z Rosją. Niby są jakieś komisje, ale nie z tego powodu popularność Trumpa spadła.
Jest jeszcze wiele innych przyczyn kiepskiego działania demokracji. Całkowite rozjechanie się systemów partyjnych z możliwością oddziaływania wyborców na skład osobowy parlamentów, trudny do prześledzenia wpływ różnych lobby, głównie potężnych grup finansowych, na partie polityczne i ich programy. Tutaj akurat i tu wyczuwa problem Kukiz, ale robi to intuicyjnie i chce wystawiać recepty szkodzące bardziej niż choroba.
Na niedostosowanie systemu politycznego do realiów życia poprzednio zapisywano rewolucję. Rewolucja przynosiła rządy bardziej demokratyczne albo i nie. Teraz trudno wyobrazić sobie „lepszą demokrację”. Nie bardzo mogę znaleźć propozycje uzdrowienia systemów politycznych. Wielu wskazuje różne wady, ale wiarygodnych propozycji naprawy nikt jakoś nie umie wskazać. Czasem myślę, że może warto spróbować JOW, ale obawy przed ich skutkami też mam bardzo duże. Zresztą jedyna, poza KUKIZ-15, partia, która je lansowała, czyli PO, też się ze swojego pomysłu wycofała.
Przyłębski widzi oczywiście problemy gdzie indziej niż Hartman. Można powiedzieć, że w samym Hartmanie czyli w linii lewicowo-liberalnej. Polska uratuje Europę po raz trzeci, w tym po raz drugi wspólnie z Austrią, jeżeli kolejne wybory wyjdą tam jeszcze lepiej od ostatnich. Ciekawe jak podobna retoryka zostanie dzisiaj odebrana przez Junckersa i Timmermansa. Panowie mają raport Komisji Weneckiej, która znalazła źródła naszych ustaw sądowych w ustawach radzieckich. Zdaniem Janusza Lewandowskiego to było jednym z ziarenek piasku, które przeważyły szalę w Brukseli.
Ha, jest już drugi. Dzwon.
https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,waclawowi-towarzyszy-maria-brdrugi-dzwon-przy-krakowskim,250199.html
Ciekawe ile czasu zajmie miastu usuniecie.
Ustalą właściciela, wezwą do usunięcia, będą wlepiać mandaty, będą egzekwować, później pójdą do sądu ….
Samochód można zabrać, jak stoi w miejscu niedozwolonym, a dzwonu nie?
Haneczka: „Rysiu, dlaczego się torturujesz?”
Emeryci maja czas na wszystko 🙂 🙂
Tereny Zielone w swietnej zimowej formie, zimno, sucho, bezwietrznie, czego wymagac jeszcze 🙂
Rysiu, naprawdę emeryci mają czas na wszystko?
Czas bardzo się skrócił, niestety.
Na stronie z informacjami dot. ZUS przeprowadzono ankietę
Czy płacił(a)byś ponad 1000 zł do ZUS, gdyby składki te były dobrowolne?
* Nie, całą tę kwotę zainwestował(a)bym na przyszłą emeryturę
31190 46.4%
* Nie, część tej kwoty zainwestował(a)bym na przyszłą emeryturę
27183 40.4%
* Nie i nie zainwestował(a)bym niczego na przyszłą emeryturę
6388 9.5%
* Tak, dobrowolnie też wpłacił(a)bym te pieniądze do ZUS
1360 2%
* Nie wiem
1086 1.6%
Ilość głosujących : 67206
Ciekawe, gdzie zainwestowaliby te pieniądze?
Jak znam życie, nikt nie odkładałby dobrowolnie, w najlepszym razie niewielka ilość zdobyłaby się na odkładanie części dochodów.
Ludzie nie znają czasów, kiedy tyrało się przez całe życie, a na starość pozostawało się na łasce krewnych lub dobroczynności.
Andsolu, on ci jest, on ci jest ten kłopot, który mam z Hartmanem. Tylko nie umiałabym go, onego, tak dobrze opisać. Mam też drugi – że Hartman czasem jednak napisze coś, w co warto się wmyśleć. Dlatego ciągle go czytuję. To gdzie kłopot? A tu, że czytując Hartmana, nie czytam w tym czasie czego innego, bo umiejętność symultanicznego czytania jest mi obca. Ktoś może przeczytał książkę-rozmowę prof. Modzelewskiego i Werblana?
Przeczytałem ją, Ago, bardzo starannie – i jest to jedna z tych lektur, które boleśnie mi pokazują, że źle myślałem, gdy myślałem, że wiele wiedziałem. No bo niby miałem całkiem ciekawe źródła informacji, i środowisko było niebanalne, i nie byłem skazany na jeden język czy jedno wydawnictwo – a tu okazuje się, że g… wiedziałem i że prawie wszystkie postacie miały więcej wymiarów i kolorów niż to potrafiłem dostrzec. I jeśli jest z tej lektury jakaś pociecha (oprócz uciechy z niebanalnej liczby nieoczekiwanych anegdot), to ta, że cały ten ruch odkomunizowywania i zrywania z Jedynym Wielkim Złem to po prostu wielka błazenada i że ci twórcy ipeenów i podipeeników zupełnie nie rozumieją jaka to była gra i jakimi klockami grano.
Tak przy okazji: jednak coś tam wiedziałem, wystarczająco, by móc przy czytaniu mieć potwierdzenie, że rozmówcy nie fantazjują i że elementy, które mi osiadły w pamięci, bardzo dobrze pasują do linii ich wywodów.
Ale przynajmniej jednej anegdoty nie znali (albo znali ale przytoczyć nie chcieli). Jak pewnego razu prawie doszło do strajku w UB. Bo Gomułka miał odwiedzić gospodarstwa z krowami, więc szybko powyciągano wszelkie bydło chorowite (głównie na gruźlicę), na odległe pola odtransportowano i przykazano funkcjonariuszom, by ich dobrze pilnowali. A oni, doświadczeni w walkach o Ludową Ojczyznę, wściekli się, że nie byli pastuchami.
Przeczytałem, Ago, i jestem dobrego zdania. Nierozpoznanym bohaterem książki jest prowadzący wywiad, Robert Walenciak. Nie wiem, czy właściwe jest użycie słowa rozmowa w tym kontekście, to raczej Walenciak rozmawia osobno z obydwoma panami profesorami, oni raczej mało wchodzą we wzajemną dyskusję czy interakcje. I zdecydowanie nie są to „dwa na słońcach swych przeciwnych – Bogi” – obydwaj byli świadkami i obserwatorami historii, ale jednak są to postacie z drugich planów, takie back-office, zarówno ówczesnej władzy, jak i opozycji. Co nie jest wcale złe, bo pozwala na precyzyjniejszą analizę przy wciąż doskonałej znajomości mechanizmów i realiów.
Dziękuję, panowie. Potrzebowałam tych rekomendacji. Wezmę się wreszcie za tę książkę.
Dzień dobry 🙂
kawa
Też dziękuję za rekomendację 🙂
kolejna lektura 🙂 dzieki Aga i Panowie
ja teraz wczytany w trzy jednoczesnie, od kolegi mobilnego dostalem „Polin 1000 lat historii Zydow polskich”, to kartkowanie na tygodnie, do tego „Poznan Miasto grzechu” Marcina Kackiego, oraz „Jaka piekna iluzja” Justyna Dabrowska rozmawia z Magdalena Tulli, to jeszcze na kilka dni tylko 🙂 🙂 nie zapominam oczywiscie o Terenach 😀
Jak mawia klasyk: życzę obu stronom samych sukcesów (a sam rozsiadam się wygodnie w fotelu i zamawiam więcej popkornu).
Ach, i czy mogę na Was liczyć w tej kwestii?
podpisalem, a mlodziez ociaga sie z petycja, leniuszki
ciekawy tekst:
http://krytykapolityczna.pl/swiat/ue/szwecja-antysemityzm-tubylewicz/
i robie pstryk 🙂 brykam w mgliste Tereny 🙂
To chyba oczywista oczywistość, babilasie 😀 Trudno nie zgodzić się z autorem petycji- takiego ministra obrony dotąd nie mielim.Powiem więcej – to ewenement na skalę międzynarodową, by nie rzec – międzygalaktyczną.
Czy mogę rozsiąść się z Michałkami? Popkorn mnie zapycha, Michałki nigdy.
Młodzi ekolodzy słabo gramotni. To wstyd dla Prawdziwych Polaków.
Petycji nie podpiszę, niegodnam.
Modzelewskiego i Werblana czytałam. Czarno-biała byłam za pierwszej Solidarności i w stanie, potem mi przeszło.
Hartmana już nie czytam. Złości mnie jego żonglerka i przemądrzałość.
Dziękuje, ew-ko. Sprawa jest wspólna i ważna. Sto tysięcy podpisów to mało ambitny plan. Milion – to jest cel.
Jeszcze chciałem zwrócić uwagę na trafną i przenikliwą diagnozę postawioną przez Młodych Ekologów. Myśmy się zamartwiali przecież stanem zdrowia Umiłowanego Przywódcy, że te kolano to tylko jakaś zasłona dymna, że może coś poważniejszego – a tu proszę: młodzi prawicowi ekolodzy nawet nie musieli z bliska badać, a już wszystko wiedzą. Encystacja, czyli otorbienie (lewicowe).
Babilasie, przecież to dyfamacja!
Michale, dzięki za wskazanie nadziei, czyli rosnących na Wsi młodych ekologów. Prawie odpadła ze mnie macica gdy dowiedziałem się, że są takie lewaki, co bronią narodzonego łosia a dopuszczają mordowanie nienarodzonych dzieci. Ale najgorsze jest, że lewactwo z PiS-u poszło na układy z lewakami. Zawsze uważałem, że lewactwo powinno iść na układy z prawactwem, bo bez tego nie będzie szpagactwa.
Widzisz, AndSolu, to jest absolutnie cudowne, że w obrębie jednej partii (PiS) udało się odtworzyć cały mikrokosmos polskiej polityki: że są tam prawacy i narodowcy, to oczywiste, ale są i PiSowscy lewacy, służby, kosmopolici, lokaje Sorosa, agenci WSI, KPP, PZPR, i kogo byś tam sobie nie wymarzył; oni wszyscy tam są. Aż się chyba zapiszę, bo skoro oni tacy inkluzywni, to zapewne i podobnych sobie znajdę. A jeśli tak, to po co szukać gdzie indziej.
Może i cudowne, ale ręce karnie podnoszą zgodnie z wytycznymi. W parlamencie są jak armia klonów i żaden klon nie tylko nie zaatakuje, ale i nie zgani innego klona.
Dzień dobry.
W marcu ma się ukazać (ZNAK) książka Małgorzaty Szejnert „Wyspa Węży”.
Słyszał ktoś o polskim obozie koncentracyjnym na szkockiej wyspie Bute, w którym gen. Władysław Sikorski przetrzymywał swoich politycznych przeciwników?
Maciej Gawlikowski zagrzewa do ostatniego boju:
To wcale nie jest taka zła wiadomość dla Macierewicza.
Wkrótce okaże się, że rząd PiS-u nie odzyskał wraku, nie wskazał winnych zbrodni smoleńskiej, nie pozwolił pracować niezależnej komisji wybitnych ekspertów lotniczych, nie wsadził do więzienia Tuska, nie wznowił ekshumacji w Jedwabnem, nie przeprowadził koniecznej dekomunizacji i lustracji, nie dał odporu żydowskim roszczeniom… Znamy ten repertuar.
I Macierewicz na czele opozycyjnej, prawdziwie patriotycznej, narodowej, polskiej formacji stanie do walki o odzyskanie przez Polskę niepodległości.
Tylko czy Macierewicz ma jaja, żeby wziąć w swoje ręce odpowiedzialność za Ojczyznę i wypowiedzieć wojnę Prezesowi? Czy ma na to dość sił? Jest w takim wieku, że to ostatnia Olimpiada. Teraz albo nigdy!
Będę trzymał kciuki za tę ostatnią misję, panie ministrze!
Owszem, Mar-Jo, znam temat. Na początku było Cerizay w dolinie Loary, potem, po upadku Francji, do bodaj 1942 Bute. Klientela różna, od nieudolnych dowódców kampanii wrześniowej (Dąb-Biernacki), poprzez sanacyjnych dygnitarzy (wojewoda Grażyński), „podpadniętych” Sikorskiemu (Janusz Meissner) do oficerów bez przydziału. To nie był obóz w jakimkolwiek słowa tego znaczeniu, tylko odizolowana (wyspa) jednostka wojskowa. Mieszkano w pensjonatach i hotelach, najczęściej z rodzinami.
Cierpliwości, haneczko, cierpliwości.
Wyspa Bute (Inner Hebrides) jest piękna i przebywanie tam nie musiało być zbyt uciążliwe. Nie dziwię się za bardzo całemu temu nieszczęściu wywołanemu spiskowaniem oficerów przeciwko premierowi i naczelnemu wodzowi. Najbardziej spiskowali narodowcy, trochę mniej legioniści. Oczywiście nie wszyscy, ponieważ większość w obliczu wojny porzuciła spory polityczne. Z drugiej strony nie wydaje mi się możliwe, aby nie trafiło tam także trochę osób całkowicie niewinnych, a to już była prawdziwa tragedia. Znając nasze narodowe predyspozycje do załatwiania spraw prywatnych przy okazji spraw państwowych oczywiste jest, że nadużyć musiało być sporo. Tym bardziej, że oficjalnie kierowano na Wyspę Bute z powodu alkoholizmu, nałogowego hazardu i „zboczeń seksualnych”. Zasada fałszywych przesłanek (może się trafiło paru autentycznych) dawała szerokie pole do nadużyć.
Po klęsce Francji część oficerów próbowała obciążyć Sikorskiego odpowiedzialnością za klęskę wojsk polskich walczących we Francji. Było to absurdalne, ponieważ nasze wojska nie tworzyły całościowych związków taktycznych tylko były poprzydzielane do armii francuskich. Najczęstszym powodem dostania się polskich jednostek do niewoli było wypełnianie przez nie celów bojowych przy równoczesnym zatrzymaniu jednostek francuskich na obu skrzydłach. Trochę jak pod Lenino, gdzie akurat robiono coś takiego celowo dla wykrwawienia Polaków. Później wojska polskie, które nie dały się otoczyć i uniknęły niewoli, nie mogły się wydostać z Francji, gdyż Anglicy nie byli skłonni zabierać ich z Dunkierki (Francuzów w zasadzie także nie, zabierali tylko swoich, co też nie było łatwe). Ostatecznie przez porty zachodnioatlantyckie i Marsylię wydostało się ok. 20 tys. Parę razy więcej trafiło ostatecznie do niewoli lub zostało internowanych w Szwajcarii. Obciążanie winą Sikorskiego wydaje się absurdalne.
W każdym razie usilne spiskowanie było faktem i w warunkach wojennych izolowanie spiskowców wydaje się karą (?) bardzo łagodną. Forma prowadzenia weryfikacji to sprawa oddzielna i na pewno pasująca do „chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle”. Nawiasem mówiąc izolacja przeciwników politycznych zaczęła się jeszcze we Francji, w Cerizay zwanym ze swojska „Serezą”.
Petycji, podobnie jak Haneczka, nie podpiszę. Dla mnie to nie jest temat do żartów.
Podpisałem za was, mięczaki. Mamy już prawie trzy tysiące.
Dąb Biernacki oprócz nieudolności w kampanii wrześniowej miał na sumieniu autentyczne spiskowanie i został skazany na paroletnie więzienie, z którego został uwolniony przez gen. Sosnkowskiego. Ale oczywiście przedtem był na wyspie Bute. Jako ciekawostka: na wyspie nie było obozu w sensie terenu otoczonego nieprzebytym ogrodzeniem. Oficerowie dostawali żołd i prywatnie wynajmowali pokoje w pensjonatach i na własny koszt się żywili. W sumie przez ośrodek główny i „podobóz” przeszło niespełna 2000 osób, w tym paruset generałów.
Słusznie Babilas przypomina, że nieudolność we wrześniu 1939 też była tam karana i to były zarzuty autentyczne. Dąb Biernacki zasłużył się pod tym względem wyjątkowo, ale takich militarnych nieudaczników mieliśmy więcej.
Miałam nadzieję, że wyrzucenie Antoniego zakończy pracę wybuchowej podkomisji. A onaż dochodzi do coraz większej prawdy!Wybuchy mnożą się!
„…Wybuchy miały zostać potwierdzone przez analizę mechanizmu uderzenia drzwi w ziemię…”
Najbardziej po tym mini-przewrocie współczuję opozycji. Tak dzielnie walczyli, by oczyścić teren, a tu tzw.”prezes” nie tylko oczyszcza ale i naciska guzik spłuczki – i co teraz? Dziękować czy nie dziękować?
Andsolu, gdzie widzisz oczyszczenie? Las nie odrośnie, a Błaszczak zakonserwuje armię jaka jest. Nie ma za co dziękować. Coś się zmieniło, żeby wszystko zostało po staremu.
Bardzo mi się podobał argument lobby myśliwskiego, że oni tylko strzelają do chorych i starych zwierząt, których zresztą i tak jest za dużo. Bo przecież można to pięknie odwrócić: dlaczego nikt nie reguluje populacji myśliwych? Są wśród nich osobniki stare, chore, a w ogóle to przecież rozmnożyli się nadmiernie.
To my! Coraz starsze i z przypadłościami.
Tylko jakoś nie czuję, żeby było nas za dużo. Możliwe, że zweryfikują nas leśne spacery.
Z fejsbuka (Witold Jurasz):
ambasador w Londynie błysnął tym (teraz uprasza się P.T. Czytelników by usiedli) że miesiąc temu na przyjęcie do Królowej Elżbiety II do Pałacu Buckingham zamiast we fraku (jak ci nudni Niemcy, Francuzi, Włosi, Czesi i inni reprezentanci Europy, Ameryki, Japonii, Korei Południowej i generalnie świata bardziej zaawansowanego) udał się w kontuszu i jeszcze się tym pochwalił w wiadomości do MSZ, bo mu się Cepelia z dyplomacją pomyliły (inna sprawa, że p. ambasador jedynie wcielił w życie jeden z bardziej kosmicznych pomysłów Radosława Sikorskiego). Serio. W kontuszu. I niech się ktoś ośmieli powiedzieć, że polska dyplomacja jest niezauważalna. Jest. Tylko nie za to, za co powinna. Brakuje tylko przysłowiowego pióra w…
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Po powyższym tekście od razu „rzucił mnie się na uszy” Tadeusz Chyła z „Balladą o Mumii”.
Trudno podnosić się z kolan bez kontusza na sobie
Czy wpuścili naszego ambasadora z szablą przy boku? Kontusz bez szabli chyba nieważny?
Tak sobie myślę, że może nasz ambasador w Londynie należy do bractwa kurkowego albo kółka organizującego „turnieje rycerskie”. Może chciał zaprezentować gry i zabawy ludu polskiego.
Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami! Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami! 🙂
Widzę minę Jej Wysokości…
I jeszcze taka anegdotka (z Polską w tle):
W czasie, gdy Jan Masaryk (syn pierwszego prezydenta Czech) rozpoczynał swoją karierę polityczną, został wysłany do Stanów Zjednoczonych (1907-13), kraju pochodzenia swojej matki, w roli nieformalnego emisariusza do kręgów emigracji czeskiej. Któregoś dnia wybrał się na bankiet, gdzie został poproszony przez jedną z hostess o zagranie dla gości na skrzypcach. Masaryk nie odmówił, zagrał jakąś prostą melodyjkę, która oczywiście spotkała się z jednomyślnym aplauzem wszystkich zgromadzonych.
Po przyjęciu jeden z przyjaciół podszedł do niego i zdziwiony zapytał po co, do diabła, kazali mu grać na skrzypcach. Masaryk odpowiedział:
– Ach, to bardzo proste. Pomylili mnie z moim ojcem, mojego ojca z Paderewskim, a skrzypce z fortepianem.
pada od kilku godzin, poszedlem polazic i zmoklem bardzo mocno, kiedy wrescie przyjdzie zimowa zima? kiedy, no kiedy? 😡
widzialem kiedys w TV jak dyplomaci owiedzali Prezydenta Niemiec i bylo tam kilku „inaczej” ubranych, ale kontusz to jednak cos, nie kazdy ma i ta szabla. mozna sobie pomachac, mlynka krecic, w biegu knoty swiec skracac, co za radocha moze byc, moc i duma w takim stroju
dzisiaj przeczytalem w FAZ o grupowych zabawach w jednej z dzielnic Drezdna. Mloda dziewczyne z Etiopii wyzwano slownie i poszczuto ja duzym psem. Pies dziewczyne pogryzl. Co za barbarzynstwo, a ja mam zaraz obrazy w glowie. K…. , brak mi slow.
Rysiu,jest coraz większe przyzwolenie.Chyba.
Ciekawi mnie, czy czytałeś to:
https://fcc.at/img/s/978351/858/9783518587119_L.jpg
Rysiu, zastanawiam się czy ten deszcz, który pada na Ciebie to ten sam, co mnie tu moczy? Ten mój jest taki przezroczysty, a z daleka na wzgórzach wydaje się białawy i jest drobniutki i nieprzyjemny. A czasami gęsty i nieprzyjemny.
Nieprzyjemność tym większa, że przecieka do domu i nie mogę zawołać Specjalisty od Nieprzeciekania, bo on przychodzi jak nie pada. A ten deszcz nie chce przestać.
… i po opozycji
Ja chciałem napisać, że dobrze, że pada. I jeszcze chciałem napisać, że stepowiejącej Wielkopolsce przyda się każda ilość deszczu (a że Ryś dostaje rykoszetem, to trudno, nigdy nie ma tak, że udaje się coś bez ofiar niewinnych osiągnąć). Ale chciałem jakieś podać twarde dane, na przykład sumę opadów za rok 2017, i skontrastować ją ze średnimi z lat czy dekad ubiegłych – ale jakoś nie potrafię tego znaleźć w internecie. Ktoś umie?
Wczoraj napisałem, że rozważam zapisanie się do PiSu. Jak wskazuje wynik głosowań nad projektami ustaw nienapoczętych, nie ja jeden. W idealnym świecie, liderzy „opozycji” pracowaliby w cyrku. Mieliby peruki, wielkie, czerwone nosy, i co chwilę potykaliby się o swoje za duże buty – ku uciesze licznie zgromadzonej dziatwy.
Ale nie żyjemy w idealnym świecie.
W tegorocznej „Szopce” zamieściliśmy kuplet (na mel. „Dziś do ciebie…”) krytykujący niebiorących udziały w wyborach sprzed dwóch lat:
Iść do urny się nie chciało,
pewien byłem, że i tak
władza zrobi to, co miała,
choć mi to nie będzie w smak.
Co by pomógł mój głos komu,
tak myślałem – jeden głos.
Więc zostałem sobie w domu
i klikałem „lubię to”.
I dziś słyszę, jak posłanka opozycji właśnie tymi słowami tłumaczy się ze swojego postępku…
Na chwilę przestało padać, przyszedł Specjalista (na szczęście mieszka blisko i jest sympatyczny), umocował przesunięte płytki gdzie trzeba, a inne dodatkowe i skomplikowane prace zrobi gdy Słońce da. Bo na wilgotnym nie ma cudów.
W mieście podobno chaos, zamierzałem pojechać do centrum po jakieś zakupy części elektrycznych, pogoda odstraszyła mnie i dobrze, że nie byłem nadmiernie odważny – w Internecie mówią, że gdziekolwiek dotrzeć to tylko na pieszo. Rowerem może jako-tako, a autobusem niemożliwe.
Pokusa samochodu oddalona, bo wóz czeka w warsztacie, wymieniają te części, które nieuważna pani stuknięciem z tyłu mi wykasowała. I tak dobrze, że jej ubezpieczenie jest solidne.
Mar-Jo, nie, nie czytalem, ale pobieznie przejrzalem w sieci, wyglada na ciekawa pozycje, w przyszla sobote bede w buch|bund ( https://www.facebook.com/events/325554527945148/) to popytam i zdecydyje czy dolozyc do kupki 🙂 dziekuje za typ
andsol, moze to ten sam deszcz, uciazliwy byl bardzo, jak co to nie ma go tygodniami, a czasami spokoju nie daje. fajnie, ze masz fachowcow od tego czy tamtego, u mnie w miescie do fachowcow i to nawet kiepskich, kolejki. taki bylejaki kapitalizm 🙄
Babilas, po niemiecku znalazlem strone z takimi danymi o deszczu, sloncu, temperaturze, jest duzo opcji: https://www.wetterkontor.de/de/wetter/deutschland/monatswerte-station.asp
Dzięki serdeczne, Rysiu!
Dla nieklikających, w zeszłym roku Berlin miał prawie o 50% więcej opadów niż średnia wieloletnia.
U nas woda stoi na polach tam, gdzie nigdy jej nie było. Pada śnieg z deszczem.
O opozycji nic nie powiem, bo nie znam dostatecznie grubych słów.
Ja już zacząłem mówić (o opozycji) językami dawno wymarłymi, Haneczko.
To co napiszę, czy raczej zacytuję, nie ma na celu usprawiedliwiania opozycji, tylko przypomnienie pewnego zapisu w konstytucji i wyroku Trybunału Konstytucyjnego z nim związanego.
„Zamykając temat aborcji na moim profilu, przypominam obrońcom Konstytucji, a mam ich wielu wśród Znajomych 🙂 , że była już w 1996 r. próba zliberalizowania ustawy aborcyjnej, dopuszczająca przerywanie ciąży z przyczyn społecznych. Sejm głosami lewicy przegłosował ustawę, a prezydent Kwaśniewski podpisał. Następnie zajął się nią Trybunał Konstytucyjny i stwierdził, że aborcja z przyczyn społecznych jest niezgodna z ustawą zasadniczą, bo „narusza gwarancje konstytucyjne dla życia ludzkiego”. Ponadto w uzasadnieniu do tego orzeczenia wyraził pogląd, że uchwalona 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej potwierdza w art. 38 prawną ochronę życia człowieka. I ustawa poszła do kosza. Tak że tak: czytajmy Konstytucję. (Beata Czuma)”
herbata…… dla reszty kawa 🙂 milego piatku
fik fik fikanko 🙂
fikam brykam 😀
Siódemko, ja myślę, że w tej (przed?)wczorajszej kompromitacji opozycji nie chodziło o sam temat (anty)aborcji, ale o (nie)umiejętność zmobilizowania się przed ważnymi głosowaniami. Zresztą to już było – sraczka posła Dyki przy głosowaniu nad votum zaufania dla rządu Suchockiej, głosowanie w sprawie postawienia Ziobry przed Trybunałem Stanu (co sam Ziobro skomentował trafnie: „nieudacznicy”), i wiele, wiele innych.
A co do samego „kompromisu”, polecam uwadze PT Sosajety tę oto grafikę.
Nie będę pisał o moich poglądach w sprawie aborcji, bo nie chcę się narazić na przesunięcie do średniowiecza. Tak czy inaczej zaostrzenie przepisów uważam za barbarzyństwo, do tego cynicznie wykorzystywane w celach wyłącznie politycznych. Podobnie jednak i z drugą stroną. Żakowski dzisiaj wyżywa się na opozycji i robi to słusznie. Ale też pamiętam rozmowę Żakowskiego z Barbarą Nowacką, w czasie której Żakowski dokładnie przepowiedział to, co się stało wczoraj. Trumf PiS i rozbicie opozycji. Nie wiem, czy taki był cel BN, ale według Żakowskiego inny skutek nie wchodził w rachubę. Namawiał, żeby pozostawić to wszystko, co było w projekcie ustawy, ale bez aborcji. Tak to wygląda od strony wnioskodawcy. Od strony opozycji fatalnie. Ale dla mnie fatalnie nie dlatego, jak głosowali. Sam nie wiem, jakbym się zachował. Rozum nie pozwoliłby mi głosować jak Biernacki, ale być może też bym był „małpą w kąpieli, która nie potrafi trafić kartą do maszynki od głosowania”. Wina PO to brak własnego projektu dotyczącego edukacji seksualnej i dostępności środków antykoncepcyjnych. O ile sprawa aborcji jest sprawą kontrowersyjną moralnie, dwie pozostałe już absolutnie nie. Nikt mnie nie przekona, że lepiej z córką nie rozmawiać na tematy seksu zanim nie zajdzie w przypadkową ciążę. I taki projekt dawno powinien wpłynąć jako „projekt obywatelski”. Żakowski wiedział, jaki będzie skutek inicjatywy BN i Schetyna też się chyba domyślał, skoro wprowadził dyscyplinę. Miał tylko za mało wyczucia, żeby przewidzieć, że wielu się tej dyscyplinie nie podporządkuje. Kaczyński miał tego wyczucia dużo więcej i sam zagłosował „politycznie”. Jego najbliższe otoczenie również. O co można teraz oskarżać opozycję? Moim zdaniem tylko o wielką głupotę. Ze strony PO i Nowackiej głupota. Ze strony Lubnauer chyba coś więcej. W Nowoczesnej jest grupa działaczy dążących do bliskiej współpracy, a może i połączenia, z „Razem” i działaczami Twojego Ruchu z otocznia Nowackiej. Ich wspólne działania są bardzo widoczne „w terenie”, m in. w Gdyni. Ci posłowie Nowoczesnej, którym się „lewackie” ciągoty nie podobają, zdecydowali, chyba każdy indywidualnie, o głosowaniu przeciwko. Każdy, kto miał dobre rozeznanie w nastrojach posłów, wiedział z grubsza, jak to przebiegnie. Ale tylko Kaczyński wyciągnął wnioski prawidłowe dla siebie. Analizując to wszystko trzeba uznać śmierć opozycji za fakt bezsporny. Jeżeli opozycja nie znajdzie przywódcy na miarę Kaczyńskiego (w grze politycznej), nowy ustrój może zabetonować się na dziesięciolecia. Nie trzeba Moskwy, żeby podtrzymać despotyzm dysponujący całym aparatem władzy i systemem wyborczym. Zresztą Moskwa wcześniej czy później potrafi to wykorzystać do swoich celów. Można się pocieszać perspektywą taniego gazu 🙁 .
Babilasie, wiem o co chodzi.
I mam do tego taki komentarz – a świstak, przepraszam, prezes siedzi i zaciera rączki z radości.
Wczoraj ze sto razy usłyszałam, że nawet prezes zagłosował za. No kuźwa, a kto podrzuca ciągle tematy, które mają na celu wzburzenie i podział? Daliśmy się ogłupić jak dzieci i tańczymy, jak kaczyński zagra. Ta histeris, to jest dopiero przerażające.
Stanisławie, mam taką maleńką prośbę: chciałbym wiedzieć, co myślisz i co piszesz, ale trudno mi się do tego dostać, a to z prostego i prozaicznego powodu. Nie wiem, jak innym, ale mnie bardzo źle się czyta duże bloki tekstu nie podzielone na akapity.
Akapit nie jest przecież tylko wyodrębnionym graficznie fragmentem tekstu, ale i pomocą dla czytelnika w podążaniu za wywodem i myślą autora. Gdyby nie ten, łatwy przecież do rozwiązania, problem, to czeka na Ciebie laur bob(i)kowy w kategoriach styl, interpunkcja i redakcja wypowiedzi.
Stanisławie, dokładnie to samo myślę z żalem o projekcie złożonym przez Barbarę Nowacką, że te wszystkie inne o wiele ważniejsze problemy nie zostaną rozwiązane, jeżeli ciągle będą zgłaszane z aborcją.
Trzeba zacząć od rzeczy możliwych.
No, niestety jest wiele miejsc w mieście, gdzie brzydko to wygląda.
Wyglądają te miejsca bardzo źle.
Niestety są i gorsze. A 120 lat temu rosły dookoła drzewa („mata Atlântica”, czyli oryginalna roślinność) i pokrywały ponad 70% terenu. Teraz nie sięga to 15%. Gdzieś czytałem, że takie jedno drzewo w koronie i korzeniach zatrzymuje do 4 m³ wody. No i ciekawostka: jak je wytną, to już nie zatrzymuje.
A gdy tak sobie myślę, że jeszcze w końcówce XIX w. po stanie Kansas buszowało stado 10 milionów bizonów… No ale i oni mieli swoich Szyszków.
Na wiele sposób i niespodziewanie można utracić dach nad głową i dorobek życia.
Bardzo współczuję wszystkim ludziom dotkniętym przez żywioły.
Tak, w Kalifornii, gdzie pożary wypaliły lasy, gwałtowne deszcze uruchomiły lawiny błota, które zmiotły wiele domów z powierzchni.
Ziemia nie przyjmowała wody z powodu braku drzew i błota nie miało co zatrzymać.
Mt7, kiedy zaczynano walkę o prawa wyborcze dla kobiet, zakaz pracy dzieci, ośmiogodzinny dzień pracy – wszystko to wydawało się nierealne i z księżyca. A jednak trzeba było tę walkę zacząć, żeby nierealne stało się możliwe.
Niech środowiska radykalne zgłaszają projekty i postulaty radykalne, a środowiska umiarkowane – projekty i postulaty umiarkowane. Byle tylko, w sytuacji zagrożenia Salwadorem, potrafiły się dogadać i WSPÓLNIE organizować MASOWY opór pod UMIARKOWANYMI hasłami. Bo one mają poparcie większości. I to jest mój główny zarzut do środowisk radykalnych, że tego nie robią.
Jeśli chodzi o głosowanie, to mam już serdecznie dość zachowania opozycji. To, że w lipcu senatorowie nawoływali do mobilizacji wyborców, którzy dzień po dniu tkwili pod parlamentem, tymczasem na kluczowym głosowaniu była nieobecna 1/3 senatorów PO; pusta sala Sejmu podczas wystąpienia RPO, itp – to już jest niewybaczalne. W tym ostatnim przypadku chodzi jednak o coś więcej, niż o brak mobilizacji.
Na poprzednim głosowaniu tej nocy brakowało 12 posłów PO i .N, a na tym nad „Ratujmy Kobiety” – 39. Dwa głosowania później – brakowało już tylko 14. Prawie 30 posłów i posłanek udawało, że ich nie ma. Nawet nie wiem, jak to nazwać. To raz. Nieobecni tego dnia bądź na tym głosowaniu tłumaczą się zazwyczaj w sposób, który ich kompletnie kompromituje – to dwa. Jak się tłumaczą? „Nie wiedziałam, że mój głos coś znaczy, ja jestem posłanką opozycji”, „Jesteśmy młodą partią, nasi posłowie czasami nie rozumieją, że nie głosują nad przyjęciem projektu, tylko nad jego przekazaniem do dalszych prac.” (K.Lubnauer), „Byłem/ byłam ciężko chory/chora” – a w sieci jasne dowody obecności na głosowaniach następnego dnia, albo na spotkaniu z wyborcami poprzedniego – to chyba jednak nie tak ciężko (choć, oczywiście, mogła się komuś przytrafić np. grypa żołądkowa)?
I trzy: projekt jest zbyt radykalny dla PO? Mogła zagłosować za przekazaniem go do komisji i tam proponować poprawki. Mogła zgłosić własny, umiarkowany. Prace nad projektem, obecność tych propozycji w przestrzeni publicznej, automatycznie przesuwają punkt ciężkości tej dyskusji – polecam rysunek od Babilasa.
Ago, podziwiam, że jesteś w stanie to napisać. Wiem to wszystko. Pamiętam poprzednie wpadki i mam dość. Naprawdę brakuje mi ludzkich słów.
Rysunek Babilasa przećwiczyłam na sobie, a raczej na mnie przećwiczono.
Ja przecież też to wszystko wiem, Ago i Haneczko.
Mamy takich ludzi w parlamencie i to oni będą naszą armią w walce o demokrację liberalną.
Trzeba z nimi rozmawiać, wymagać, ale nie histeryzować, koniec opozycji…
Zbierałam przecież też podpisy pod tym projektem, tyle, że nie widziałam w tym sensu, a jedynie pretekst do nowej wojny i uciechę dla PiS, a kłopoty dla opozycji.
Wszyscy walą jak w bęben w PO i Nowoczesną, pan Zandberg ogłosił, że właśnie umarły i teraz jest miejsce dla nich, były to obrzydliwe słowa.
Wydaje mi się, że znamy dobrze swoje stanowiska i nie musimy się ciągle deklarować, ja po prostu nie lubię pustych gestów i działań, które nic nie wnoszą. Od początku założyłam, że jest to rodzaj promocji partii lewicowych, które chcą się skupić wokół Barbary N. i dlatego zbierałam podpisy.
Nawet nie miałam nadziei, że zostanie dopuszczone do 1 czytania i zabrania głosu.
Jestem śmiertelnie zmęczona jałowością ciągłej wrzawy, która polega tylko na wzajemnym naparzaniu się w wirtualnym świecie, głównie między sobą przeciwników podłej zmiany.
Pewnie jestem za stara i nie mam wielkich złudzeń.
Izwinitie.
Siódemeczko, są granice brawury.
Mówiono gdzieś, nie pamiętam gdzie, że różne osoby z lewicowych ugrupowań, w tym młodzi z SLD, z Nowoczesnej i wolne elektrony, chcą w lutym założyć z Barbarą Nowacką nowe ugrupowanie.
Chcą ją wystawić jako kandydatkę na prezydenta Warszawy.
Jeżeli tak się stanie, to część wyborców będzie miała na kogo głosować, ale wygra zapewne PiS.
Przepraszam za zbyt duże bloki. Czasami nachodzi mnie refleksja i dzielę na akapity, ale nieraz zapominam. Wydaje mi się, że było króciutko, a gdy widzę, ile nabazgrałem, ogarnia mnie przerażenie.
Oczywiście, że projekt Nowackiej był wodą na młyn Kaczyńskiego, ale przecież nie tylko Kaczyński powinien był to widzieć. Trzeba było złożyć projekty konkurencyjne załatwiające sprawy ważne a mniej kontrowersyjne.
Jeżeli opozycja chce jeszcze się jakoś przeorganizować, ma na to bardzo mało czasu. Niewiele czasu minie zanim zaczną wsadzać opozycję do więzień. Potem już nic się nie zrobi, a szeregi PiS szybko się rozrosną. Natura ludzka jest dość słaba niestety.
Sprawy ważne – edukacja seksualna, antykoncepcja, pomoc w wychowywaniu ułomnych dzieci i opieka nad nimi w ich dorosłości – to wszystko w naturalny sposób ograniczy aborcję. Ale wartość tych działań to nie tylko ograniczanie aborcji, które jest raczej skutkiem ubocznym. To po prostu konieczne działania w kierunku podnoszenia poziomu ludzkiej godności.
Właściwie wszystko, co robi PiS, służy niszczeniu godności. Tworzą państwo, w którym liczy się tylko władza i państwo jako całość. Jednostka niczym z wyjątkiem swoich, którym należy się wszystko. Pani Kolenda Zalewska oburzyła się, gdy Frasyniuk porównał obecne państwo polskie do PRL, a przecież najważniejsze cechy stają się tożsame. Mamy różnicę. Wtedy KK był prześladowany, teraz wydaje się być na świeczniku. Założę się o wszystko, że KK będzie się cieszył łaską władzy tylko do momentu jej całkowitego ugruntowania. Potem będzie zbędnym konkurentem do władzy.
Też oglądałem Zandberga w TV i byłem oburzony. Przyjemnie dołożyć PO i Nowoczesnej, tylko wątpię, aby Razem na tym dużo zyskała. Kiedyś Polska słynęła z umiejętności konsolidacji w trudnych chwilach, obecnie tego nie widzę.
Strasznie trudne będą te wyborcze kalkulacje. Wiem, że chcę głosować za czymś – a nie za „byle czym, byle nie PiS”. Ale decyzje będę podejmować w ostatniej chwili, nie wypełniłam jeszcze kartki wyborczej. „Waląc” w PO i .N właśnie wymagamy – nie skłonimy ich do żadnych zmian, jeśli będziemy im mówić: „Brzydko zrobiliście, poprawcie się – ale i tak będziemy na was głosować, bo jesteście naszą jedyną nadzieją w walce z PiSem.”
Natomiast zgadzam się, że agresja językowa, w różnych obozach, jest potworna i wciąż potworniejąca. Na szczęście, coraz więcej osób przeciw niej protestuje. Sama też protestuję – rozmawiając z politykami i członkami różnych partii. A poza tym… zaczęłam czytać Tygodnik Powszechny. Przede wszystkim ze względu na wolny od agresji i manipulacji język, a także liczne artykuły o „reszcie świata” (np. o Afryce), które pomagają nabrać trochę dystansu do naszych europejskich problemów.
Przypomniałam sobie, że mam zachomikowany artykuł (ale nie z TP): https://kulturaliberalna.pl/2018/01/02/wigura-kuisz-opozycja-2018-alarmisci-symetrysci-republikanie/
Nie wierzę, że nasze dyktatory (z wyłączeniem przypadku gdy zostałby nim Ziobro, bo psychole to inna kategoria) będą chciały czy potrzebowały więzić opozycję. Wystarczy ją spokojnie olewać.
Obawiam się zagrywki z przyśpieszonymi wyborami do parlamentu.
… i wtedy opozycja będzie olana w całości
Tak czy siak będzie olana albo zrobiona w konia.
Z innej beczki.
Bieńczyk w ostatnim Tygodniku Powszechnym:
„Bo te głuptasy nie wiedzą, czym jest konkret dnia codziennego; sądzą, że burząc, można zahukać przeszłość, wyczyścić ją, z dziedzictwa narodowego uczynić narodowe dziewictwo”.
Mamy co tracić.
To czemu, Andsolu, ustawiają zasieki wzdłuż ulic przeciwko garstce ludzi i zwożą policję z całej Polski?
Dlaczego nie mogą ich olać wg. Twojej recepty?
Chyba szef Polityki nazwał PiS grupą rekonstrukcyjną.
Uczą się, mt7, uczą się powoli. Już nauczyli się, że nie jest im potrzebny wrak ani trotyl ani prawda, która na wierzch wypływa – nabierają luzu i widzą, że to, co ważne (rozgrabianie kasy) sprawniej robi się z uśmiechem i pozorami kultury niż szarżując żółwiami i pterodaktylami z San Escobaru.
Nie wiem, po co ja cokolwiek pisałam, zamiast spokojnie poczekać, aż napisze Michał Sutowski. Mogłam sobie po cichutku siedzieć, książkę czytać, z korzyścią dla wszystkich. http://krytykapolityczna.pl/kraj/opozycja-glosowanie-aborcyjne/
Jesteś lepsza niż Sutkowski. Potrzebowałaś mniej słów 🙂
Nie, nie, Ago, Twoje zdanie jest dla nas ważne, jesteś naszą nadzieją.
Ja, małomówna nadzieja, 😎 mam dla was taką nowinkę, może jeszcze nie słyszeliście. OKOpress robi SONDAŻ Z DWIEMA KOALICJAMI:
„Jako pierwsi w Polsce zadaliśmy w badaniu IPSOS zaproponowane przez Was pytanie o to, jakie szanse z PiS miałyby dwie koalicje:
– „Zjednoczona opozycja” w wersji maksymalnej (PO, .N, PSL, SLD);
– „Koalicja nowych sił” (PARTIA RAZEM, KOMITET ROBERTA BIEDRONIA, ZIELONI, INICJATYWA POLSKA, RUCHY MIEJSKIE, RUCHY KOBIECE).
Badania (w sumie 18 pytań) są prowadzane od wczoraj, już po sejmowym blamażu PO i Nowoczesnej, a wyniki będą w niedzielę.” Bardzo jestem ciekawa wyników.
Haneczko, Sutkowski to był Stefan. Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, zmarły w zeszłym roku. Sekretarzem redakcji 'krypy’ jest Sutowski. Michał zresztą.
Po mojemu, jedno i drugie fikcja, Ago.
Ani jedni, ani drudzy nie zbiorą się do kupy pod żadną presją.
Co do rekonstrukcji historycznych.
Pan Gliński chce mieć za dwa lata Muzeum Historii Polski. Czemu za dwa lata? Można za dwa miesiące.
U nas, w lepszych czasach, dwa lata trwało przygotowanie porządnej wystawy. Dlaczego oni tak głupieją przechodząc na ciemną stronę mocy?
Haneczko, a ja wsio taki presję będę wywierać. 🙂 A wyników badania jestem zwyczajnie ciekawa. Dobranoc. 🙂
Przepraszam, Babilasie. Pana Sutkowskiego też przepraszam. Nieszczęsne literówki.
Babilasie, stanowczo masz za dobry wzrok i zbyt wolno czytasz, dlatego ciągle widzisz jakieś błędy.
Dobranoc 🙂
Widzenie błędów jest bezcenne.
Jestem wdzięczna za wytykanie i proszę o jeszcze.
Też dobranoc.
Dlaczego więzić? To proste, sądy i prokuratura w rękach Zera, a służby specjalne w rękach Mariusza Kamińskiego. Nad tym wszystkim Kaczor słynny z pamiętliwości i mściwości.
W tej chwili trochę poprawili makijaż, bo rok wyborczy, a bardzo im zależy także na samorządach.