Sierpień, wrzesień…
– Bardzo nie lubię tego momentu, kiedy lato zaczyna się kończyć – poskarżyła się Labradorka, wcierając w kanapę resztki niestrząśniętego deszczu. – Zwłaszcza kiedy patrzę na rośliny, zaczyna mi być jakoś nieswojo. Bo one są teraz takie bujne, owocowe, nasienne. Zrobiły, co mogły i są zadowolone z życia, nawet jeśli już niewiele go mają przed sobą. A ja zawsze z końcem sierpnia mam poczucie, że za mało skorzystałam z letnich możliwości, za mało tarzałam się w trawie, za mało wylegiwałam na słońcu, za krótko wyłam do księżyca w ciepłe wieczory…
– Nie rozumiem, z czego robić taki problem – zdziwił się Bobik. – Przecież za rok będzie następne lato i następne króliki. A tarzać się można również w śniegu.
– Dobrze ci mówić – odparła ponuro Labradorka. – W twoim wieku prawdopodobieństwo doczekania następnego lata jest bardzo wysokie. A w moim to już nigdy nie wiadomo. A im bardziej nie wiadomo, tym bardziej żal wszystkiego, czego się nie zdążyło, albo zrobiło nie tak. Na przykład tej cholerze spanielce trzeba było kudły powyrywać. No, wtedy, jak mi na targu sprzątnęła sprzed nosa pół kilo rostbefu, który spadł rzeźnikowi ze stoiska. A buldoga od Schultzów niekoniecznie musiałam pogonić. Fakt, urodziwy nie był, ale potem okazało się, że miał całkiem niezły charakter. Z kolei z tym popielatym sznaucerem to się zadałam zupełnie niepotrzebnie. Jakiś taki był… średni. No i dziurę w kącie ogrodu mogłam wykopać znacznie większą. Awantura i tak była, a co bym sobie użyła, tego już nikt by mi nie odebrał. Ech, mówię ci, lato jest ciągłym traceniem szans na własne życzenie. Tyle, że to się widzi dopiero we wrześniu. Wcześniej, póki lato trwa, żaden pies nie myśli o tym, że już wkrótce nie wejdzie do domu suchą łapą i zamiast cieszyć się ze stale otwartych drzwi od domu, tylko narzeka na kleszcze.
– Słuchaj, czy ty jeszcze dalej o lecie, czy już tak bardziej ogólnie? – zapytał podejrzliwie Bobik. – Jakoś nie pamiętam, żeby te wszystkie rzeczy, o których mówisz, przydarzyły ci się tego lata.
– Co ty tam wiesz! – westchnęła Labradorka. – Pożyjesz, to zobaczysz, że lato jest zupełnie czym innym, niż się szczeniakom zdaje…
Przerwała i zerknęła na zaczerwienione i napuchnięte miejsce w okolicy ogona, po czym dodała:
– Ale kleszcze to rzeczywiście nic przyjemnego. Jak o nich myślę, to sobie uświadamiam, że i przemijanie postaci lata może mieć i pozytywne strony.
a czy Mordechaj jest dużym kotem? Ten u Hoka to fajny kocur 🙂
czytam Lema ;; Szpital przemienienia;;
Dobrej nocki. 🙂
Ide do Kierowniczki na szklaneczke bubbly z okazji okazji.
Czy tez macie dni kiedy nie mozecie sie najesc? Ja przygotowuje resztki z tygodnia na obiad i troche sie juz tych resztek najadlam: papryki nadziewanie, sledzie, zolta fasolka szparagowa, odgrzewane na olivie tagliatelle z grzybami, kwaszone ogorki.
Mordechaj jak się wnerwi, potrafi być BARDZO dużym kotem. A w każdym razie wzbudzać taki strach, jakby był BARDZO dużym kotem. 😉
haha oj Bobik ale ty pies chyba się nie boisz kota ?? 🙂 Nawet takiego WNERWIONEGO 🙂
widze ze motto “nic nie robię, ale się prześlizgam” w kraju znane
a nie tylko u dzieci moich w ich studenckiej „komunie”, ale ze
„stary czlowiek……” i inne w modzie, to zdziwko 🙂
Obawiam się, że ja mam wyłącznie takie dni, kiedy nie mogę się najeść. 🙁 Zwłaszcza że mama ma okropny zwyczaj gotowania zawsze tak w sam raz i bardzo rzadko się zdarza, żeby były jakieś resztki.
Wprawdzie co jakiś czas domownicy są zawiadamiani, że na obiad będą nędzne resztki, ale to chodzi o resztki produktów, z których kombinowana jest jakaś całkowicie nowatorska potrawa. I z niej też po obiedzie zwykle nic już nie zostaje. 🙁
królik teraz wiem co mi się dzisiejszej nocy będzie śniło.Papryki nadziewane:) śledzie 🙂 Fasolka szparagowa 🙂 to coś z grzybami 🙂 i kwaszone ogórki 🙂 idę spać pa
jarzebino, Ty zapominasz w dobroci serca Twojego jakim walecznym kotem wnerwiony Mordka jest, tylko piora z psow leca
🙂
„szpital przemienienia” to nie jest ksiazka na koniec lata, ma
smutny koniec
Niebanie się WNERWIONEGO kota jest objawem okropnej lekkomyślności i pociąga za sobą dramatyczne skutki. 😯
Na szczęście tego się nie dziedziczy, bo ci niebojący się nie dożywają takiego wieku, żeby mogli się rozmnożyć. 😉
dla „niemcow”
http://www.tagesspiegel.de/berlin/heinz-buschkowsky-wir-verschliessen-die-augen/1918358.html;jsessionid=B476C059C576E37FCAC86C2D731246A8
tez do spania, jutro praca i setki pytan „czy jest jeszcze Sarrazin?”
dobranoc 🙂
ależ rysiuberlinie nie martw się,także początek bynajmniej nie jest za wesoły 🙂
Rysiu, naprawdę ten Sarrazin się tak sprzedaje jak świeże bułeczki? 😯
Czyżby Sarrazin wyraził coś, co wielu myśli, ale wie, że nie powinno?
Jarzębinko,
zajrzyj na blog Ogólna teoria wszystkiego (wpisz w google). Będzie Ci miło, zapewniam 🙂
smacznych snow Jarzebino…
Szpital Przemienienia jest w mojej ulubionej czesci starej Pragi. Kolo katedry Sw. Floriana (tego od pozarow).
Przypominam sobie jak sie sama czesto slizgalam na studiach. No ale to byly lata 74-78, czlowiek byl albo zakochany, albo latal na polityczne tajne komplety, albo na wyklady na miescie, albo z ankietami po miescie, zeby zarobic pare groszy, albo leczyl zlamane serce lazac po Bieszczadach. Jak tu bylo sie uczyc, kiedy? Cudem i milosierdziem opatrznosci skonczylam studia. Czytalam bardzo bardzo duzo, ale tez nie to co trzeba bylo.
Hej, hej,
macham łapką i zapraszam na rzeczone pijaństwo. Pójdę co prawda niezadługo spać, bo rano wstaję i w pociąg, ale trochę jeszcze sobie popić można, a i beze mnie – też 🙂
Przy okazji, jakby się tu pojawiła Monika, to strasznie żałuję, że nie udało się nam spotkać w Warszawie. Miałam szczere chęci, żeby się odezwać w czwartek, ale wtedy wynikła sprawa z popsutym kompem wożonym do redakcji – wrrr Ale kto wie, może kiedyś jeszcze będzie okazja – oby! 🙂
Zapewne Sarrazin trafił w coś, co pewna grupa Niemców myśli, ale bardzo bym się zdziwił, gdyby wyraził to w sposób literacko atrakcyjny. 😉 Stąd moje zdziwienie, że się tak świetnie sprzedaje.
Monika chyba lepiej, żeby na razie się nie pojawiała nigdzie poza własnym domostwem, bo to by znaczyło, że przywiał ją Earl. 🙂
Ale jeżeli pojawi sią na blogu zaznaczając, że siedzi w swoich czterech ścianach i nigdzie nie została wywiana, to wszystko będzie OK. 😀
króliku studia skończyłam dawno w tamtym wieku i to nie pod koniec, oj nie 🙂 co do reszty to jak wszyscy. 🙂 o gustach się nie dyskutuje:) co do niemieckiej książki to nic mi ani nazwisko ani książka nie mówi. @Rysiu proszę od razu streszczać o czym ona bo może warto przeczytać 🙂
DobraNoc 🙂
Może gotowość zakupu dzieła Sarrazina wynika nie tyle z szacunku do warsztatu literackiego, ile z pragnienia przeczytania własnych myśli na papierze.
Dobrze, ze w czasie mojej chwilowej nieobecnosci (ktos musial pilnowac tego, za przeprpszeniem ja Kogo, schabu w piecu) moje walory wzrostu, ducha i nieustraszonej odwagi zostaly nalezycie docenione i opisane.
A teraz pojde lyknac cos do Kierownictwa. Nie wiem kiedy wroce. Niechaj nikt sie do tego (tfu, tfu, trefnego) schabu nie zbliza 👿
Z tym Hemingwayem to jest tak, że nikt (łącznie z wykłądowcami) nie uznaje go za autora, którego daje się czytać, więc jak ktoś przeczytał to jest mistrzem samozaparcia 😀
Woody czuje się urażony, że zapomniano o nim jako o kocie. Co prawda groźny być nie umie, ale duży jest jak najbardziej!
Vesper, sądzę, że chęć zakupienia Sarrazina bierze się głównie z tego, że zrobił się ostatnio skandal z jego udziałem. Gdyby nie to, zapewne mało kto by na tę książkę zwrócił uwagę. I podejrzewam, że również wielu z tych, którzy kupią, przeczyta zaledwie kilka wybranych stron czy fragmentów, a resztą szybko się znudzi.
Znowu to samo: media nadęły balon, który według mnie tego nadymania wcale nie był wart. Po takie mądrości, jakie głosi Sarrazin, można się udać do okolicznej knajpy i poszukać jakiegoś rasowego aryjczyka po sześciu Bitburgerach. Wyższego poziomu refleksji na razie u Sarrazina nie zauważyłem.
No, chyba że jednak w tej książce prezentuje przenikliwą inteligencję i wstrząsającą precyzję analizy, czego w mediach pokazać mu się nie udało. 😉
Mordka na pewno nie zapomniał o Woodym. Przecież nawet piecze dla niego schab po żydowsku. 😈
Że Hemingwaya aktualnie ani trochę czytać się nie da, to znowu pewien zaskok. 😯 Aż z ciekawości zapytam przedstawicielkę tej dzisiejszej młodzieży 😉 – ze względów treściowych taka opinia, czy stylistycznych?
Jeśli pan Sarrazin w swoich deficytach nie jest odosobniony wśród elit ekonomiczno-finansowych zjednoczonej Europy, to właściwie nie ma się czemu dziwić, że strefa euro kiwa się jak marynarz po butelce rumu.
A propos rumu – dawno nie piliśmy zdrowia Pani Kierowniczki… 😆
Zdrowie Pani Kierowniczki (rum akurat mam w domu). 🙂
Ja tez strasznie zaluje, Doro (nie mowiac o mojej muzycznej polowce!), ale wybierajac interpretacje optymistyczna, uznalam to za sygnal, ze pewnie sie spotkamy przy naszej nastepnej wizycie w Warszawie (nam z kolei przeszkodzila troche grypa Zosi, podlapana w ostatnich dniach przed wyjazdem). : I serdeczne usciski od nas wszystkich z okazji piecsetki, z ktorej spora czesc przetlumaczylam pewnemu panu na angielski. 😀
Poki co, jeszcze Earl nie wieje, tylko jest taka ciemna, depresyjna cisza przed przed burza i bezruch powietrza. Pochowalam wszystko, co mogloby zaczac niebezpiecznie sie przesuwac w ogrodku – dziecinne rowerki, meble ogrodowe, zapomniane grabie. A reszta poza moja kontrola. 😉
Moniko, nie zapomniałaś pochować indyków? 😉
Żywcem? 😯
Żywcem lepiej nie, bo mogłyby się odkopać jak Lisbeth Salander. 😀
Indyki dzisiaj zachowuja sie z daleko posunieta jak na nie dyskrecja i powsciagliwoscia, i od rana same sie juz schowaly (mam nadzieje, ze zywcem). 😉 Schowalam za to jeszcze pare zapomnianych pilek dziecinnych, bo co prawda krzywdy nikomu nie zrobia, ale po co szukac potem u sasiadow kilkanascie domow dalej. I mam nadzieje, ze za chwile bedziemy juz w komplecie, bo jak ma nas wywiewac gdziekolwiek, to chociaz razem. 🙂
Z pamiętnika znalezionego w Concord:
Wczoraj przyszedł Earl. Indyki go chyba nie lubią. Na jego widok natychmiast zwiewają…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8335411,7_wrzesnia_msza_i_tablica_w_Palacu_Prezydenckim_ku.html?t=1283554493265
Przypomniałem sobie, że chciałem Wam opowiedzieć coś, od czego poczułem się wstrząśnięty i zmieszany. W dzisiejszym „Milionerze” padło pytanie, kto urodził się w 1810 roku w Księstwie Warszawskim. Do wyboru były odpowiedzi: Chopin, Curie, Toulouse-Lautrec i Verne. Kandydat nie miał pojęcia, więc poprosił o pomoc kogoś z publiczności. Wstały z ociąganiem 3 osoby, z których kandydat wybrał sobie jedną, jak się okazało nauczyciela z zawodu. Nauczyciel oświadczył, że musi to być Curie, ponieważ pozostała trójka to z całą pewnością Francuzi, a o pani Curie on wie, że była polskiego pochodzenia. Kandydat zgodził się z tym rozumowaniem, bo też nikt z pozostałej trójki z Polską i Warszawą mu się nie kojarzył, wziął odpowiedź „Curie” i oczywiście przerżnął z kretesem.
Obawiam się, że Rok Chopinowski nie był jednak wystarczająco rozreklamowany. 🙁
Nie mam wiele do powiedzenia. Po prostu: zamknąłem kolejny etap w życiu kopisty; piszę dziś o tym także u mnie na blogu.
Czytajcie i powiadamiajcie, proszę, o wszystkich odkrytych literówkach, błędach, czy o sugerowanych poprawkach. Autor często daje się przekonać do nich, choć zaręczyć za to nie mogę.
No. rok szopenowski akurat mogl nie dotrzec tam gdzie byl uczestnik turnieju. Ale ja ostatnio slyszalem nauczyciela szkoly sredniej w podobnym teleturnieju, ktory myslal, ze autorem Archipelagu Gulag jest Stalin (no, poniekad…) , a inny uczestnik byl absolutnie przekonany, ze Azerbejdzan znajduje sie we… Francji. Nauczycielka yogi uwazala, ze Davida Copperfielda napisal George Bernard Shaw (bo byl na liscie mozliwosci) albo Agatha Christie , ale bardziej sklaniala sie ku GBS, jednak!
Duzo lepiej znaja sie wszyscy na pilce noznej i na krykiecie.Wtedy wiedza jest czesto imponujaca i ja dostaje kompleksow.
Alienor,
mnie również zdumiałaś stwierdzeniem, ze Hemingwaya nie da się czytać. Na moich studiach – dość dawno temu – były to jedne z łatwiejszych lektur.
A propos resztek – są takie, zwłaszcza po większych imprezach, które pieczołowicie składane i chowane do lodówki, prędzej czy później i tak lądują w śmieciach. Przed wojną (drugą światową) u mamy mojej znajomej służąca w takich okolicznościach zawsze pytała: „resztki wyrzucamy dziś czy dopiero jutro?”.
Piję zdrowie Pani Kierowniczki – za dalsze sukcesy Jej blogu.
Choc czytalam Hemingway’a to wydaje mi sie, ze okropnie sie jego pisanie zestarzalo. Troche rozumiem dlaczego. Czytalam ksiazke jego trzeciej zony Marthy Gellhorn ” Travels with Myself and Another”, w ktorej Hemingway jest opisany pod inicjalami EH. Szczera ksiazka, ale dosc mrozaca krew w zylach jak sie widzi co uchodzilo za ogolnie przyjete jesli chodzi o inna rase itd…
Ja rowniez po Hemingwaya nie siegnelam przez ostatnie 30 lat.
Nie wiem czy muzyka sie tak starzeje czy wychodzi z mody jak literatura. Trzeba byloby sie zapytac Pani Kierowniczki, ktorej nieustajace zdrowie!.
Czy to jest jeszcze śmieszne:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8335544,_Rzeczpospolita__Gorski__Przed_palacem_pomnik_Lecha.html
Poseł Górski wcale nie jest tak zmarginelizowany, jak pisała Helena.
To najdłuższe słowo chyba powinno być napisane inaczej.
zimno
ubieram jesienne okrycie wierzchnie
dobrze ze S-Bahn ogrzewany
brykam, przez tereny zielone do przegladu pozycji 🙂
brykam 😀
uczniem bedac myslalem, trudny w czytaniu jest Marcel Proust
ale widac czasy inne przyszly 🙂
jakie czasy takie ksiazki i Bobiku tylko „Pottery” i „Bis(s)-Reihe”
sprzedawaly sie lepiej niz Sarrazin ❗ ❗ ❗ 😯
brykam, fikam 🙂
Petycja do Prezydenta RP o uczczenie Maharadzy, o ktorym nie tak dawno rozmawialismy na tym blogu:
http://polska-azja.salon24.pl/224649,uhonorujmy-maharadze-jama-saheba-digvijaysinhji
Akcja zbierania podpisow pod petycja oprocz forum Polska-Azja toczy sie takze na Forum Zydow Polskich.
Teresko, moglabys przeprowadzoc zbozne dzielo? Juz Ty bedziesz wiedziala jak…. 😈
Dzień dobry. 🙂 Chyba bryknę do Rysia, do ogrzewanego S-Bahnu. Jest tak zimno, że nawet perspektywa pójścia na targ mnie nie cieszy. 🙁 Mimo że jedną z moich najgorętszych targowych wielbicielek jest sprzedawczyni ze stoiska mięsno-wędliniarskiego i zawsze już na mnie czeka przygotowany pakiet obrzynków.
A propos wyrzucania resztek dziś lub jutro – również przed wojną był popularny taki tekst służącej: „poproszę pół funta okrawków z szynki dla pieska, tylko chudych, bo mój pan tłustych nie jada”. W PRL-u ten wic stracił sens, jako że nawet tłusta szynka była rarytasem i z bólem serca oddawało się ją dziecku, a nie psu. O jakimś tam okrawaniu jeszcze w sklepie nie było mowy. Ale ostatnio już w kilku polskich sklepach zauważyłem, że okrawki przeżyły comeback. 😉
Andsolu, czy to może było o Tobie: To zaś mi mniejsza, czy bywam omylon. Albo nie?… piszę – pamiętnik kopisty… etc. ? 😀
Zacząłem czytać te wspomnienia Gleichgewichta – szalenie ciekawe. Aż trudno czytać na tyle powoli, żeby literówki wyłapywać. 😉
W sprawie Chopina – Mordko, mną wstrząsnęło nie tyle to, że odpowiadający niewiele o Chopinie wiedział, tylko że na całej sali nie znalazł się praktycznie nikt, kto by wiedział przynajmniej tyle, że Chopin był Polakiem, albo potrafił go jakoś umiejscowić w czasie (i Marię Curie też, bo gdyby ktoś wiedział chociaż to, że Nobla dostała już w XX wieku, to nie przypisywałby jej urodzenia się w 1810). A potem jeszcze prowadzący dodatkowo sprawę zamotał (choć chyba niechcący, bo on jeden najwyraźniej miał jakieś pojęcie i usiłował odpowiadającego delikatnie od Marii Curie odwieść), wyjaśniając, że Księstwo Warszawskie wiązało się z podbojami Napoleona, co sprawiło wrażenie, że biedny Fryderyk był dziecięciem kaprala i markietanki, powitym w trakcie kampanii gdzieś w nieprzyjaznych polskich śniegach i szczęśliwie dotransportowanym potem do francuskiej ojczyzny. 😯
Nam się wydaje, że polskość Chopina jest dla wszystkich oczywistą oczywistością i żadnych kampanii uświadamiających dla zagranicy prowadzić się nie musi, a to guzik prawda. I Rok Chopinowski dla takiej kampanii był świetną okazją, ale chyba za mało wykorzystaną.
Swoją drogą, pomyślałem sobie też o niemieckim – nie da się ukryć, często demonstrowanym – poczuciu wyższości po linii „jesteśmy taaaaak kulturalnym narodem”. Mamy klienci z Chin, Iranu czy Iraku, jak się dowiadują, że ona z Polski, to często po pierwsze krzyczą „Chopin! Chopin!”. A Niemiec jak dotąd tylko jeden tak wykrzyknął. Pianista. 😉
A u nas piekne lato i tylko jakies lekkomyslne obloczki na niebie. Natomiast ptakom chyba juz ktos podsunal kalendarz pod dzioby, bo sie zwoluja w gromady i chyba szykuja sie w droge. Procz tych absurdalnych papug oczywoscie.
Wiec to nieprawda, ze poznikaly w miastach. 😈
Tutejsze ptaki chyba się nie znają na kalendarzu. 🙄 Na razie żadnego pakowania walizek nie zauważyłem Choć fakt, że przez tę cholerną pogodę staram się jak najrzadziej nos z domu wychylać, więc mogłem coś przegapić. 😳
Ryśberlin 23:01 – jedno, w czym Buschkowsky na pewo ma rację to fakt, iż Niemcy jak najszybciej potrzebują reformy szkolnictwa. Potwierdza się to także w zapisie Bobika z 1:11 o Milionerach i Chopinie. Gdy czasami rozmawiam z tutejszymi abiturientami, włos się jeży na głowie , jaki oni reprezentują poziom, jeżeli chodzi o ogólną wiedzę.
Ponudzę jeszcze trochę w sprawie LK i Solidarności. Wczoraj postanowiłam się najpierw odreagować i dać sobie z tym spokój, namówiłam więc moją połówkę do wyjazdu do kasyna. Przy ruletce, jeżeli nie jest się „nałogowcem”, można się dobrze bawić. Gdy już mi się udało podwoić to co wyłożyłam, u mojego boku stanął mój mąż i w 5 minut straciłam wszystko. A może dlatego, że czarne żetony nie miały szczęścia? Wróciłam więc do domu i zaczęłam czytać dokumentację z sierpnia 80. Jest to unikatowe wydanie „Punktu” z października 1980 roku, opracowane przez gdańskie środowisko twórcze. Zawiera ono rekonstrukcję i dokumentację strajku, treść ulotek strajkowych i rządowych, oświadczenia i listy poparcia, nazwiska MKS i Komisji Ekspertów, relacje naocznych świadków i uczestników (np. Anny Walentynowicz), treści przemówień.
Pisemna rekonstrukcja strajku powstała na podstawie taśm magnetofonowych, dyskusje i wydarzenia nagrali strajkujący, a z taśm spisali je Kordalska, Huelle, Karolewski, Kotliński, Książek i Rosiek.
Nigdzie, ale to naprawdę nigdzie, na żadnej z 300 stron, nie pada nazwisko Kaczyńskiego.
W Komisji Ekspertów, która doradzała MKS byli Mazowiecki (jako przewodniczący), Geremek, Staniszkis (sic!), Kowalik, Kuczyński, Wielowieyski, Cywiński.
Zapis z protokołu pod datą 22 sierpnia piątek (faktycznie już sobota) :
„0,50:
Na sali po raz pierwszy pojawiają się przybyli z Warszawy specjaliści poproszeni do pomocy MKS-owi: red. Tadeusz Mazowiecki i dr. Bronisław Geremek. Konsultują się z Wałęsą na temat jutrzejszych rozmów.”
A tutaj wyjaśnienie dla młodszych, którzy nie muszą znać tej historii tak dokładnie, a o czym powiedział JK do Mazowieckiego. Jest to kompletne przekręcenie faktów. Piszę to na podstawie protokołów:
Strajk w stoczni zaczął się 14 sierpnia wiecem o godzinie 8 rano. Ządano przywrócenia do pracy Walentynowicz i Wałęsy, wzniesienia pomnika ofiar Grudnia, gwarancji nierepresjonowania za strajk, podwyżki płac o 2000zł, zrównania zasiłków rodzinnych z MO i SB. W większości tych żądań osiągnięto porozumienie, o zasiłkach miano jeszcze później dyskutować. W tej sytuacji postanowiono zakończyć strajk, była to sobota 16 sierpnia, godzina 15.
Wtedy to w stoczni pojawia się grupa z innych zakładów gdańskich, które w tym samym czasie również zaczęły strajki, nawołując do ich kontynuowania. Po dyskusji z Wałęsą i MKS-em stoczni i dalej po pytaniu skierowanym do robotników stoczni, strajk w imię solidarności był kontynuowany. I dopiero w nocy 22 sierpnia w stoczni pojawi się Mazowiecki z Geremkiem jako doradcy, wtedy w ogóle nie było już mowy o przerywaniu strajku. Wydarzenia te są udokumentowane minuta po minucie, dlatego nie mogę pojąć bezczelności JK. Henryka Krzywonos była właśnie jedną z tych osób, które zjawiły się wtedy w stoczni w momencie, kiedy zapadła decyzja o zakończeniu strajku, weszła też potem do MKS.
I tak, jak już powiedziałam na początku, nigdzie nie ma nawet śladu po Kaczyńskich, nie podpisali też żadnych listów wspierających strajk, chociaż takich listów było dużo.
Bobiku, w MKS oczywiście Mazowiecki, nie Matowiecki
Mnie się wydaje, że jak się „Starym człowiekiem i morzem” katuje się ludzi w gimnazjum, to jak na studiach słyszy się nazwisko EH, dostaje się gęsiej skórki na wspomnienie tej traumy. Obserwację wysnułam na podstawie donośnego jęku, który wydarł się z 80 gardeł, kiedy nasz wykładowca wrzucił na slajd okładkę tego dzieła. Teraz lubimy Fitzgeralda, Chopin (Kate, nie Fryderyka), Hawthorne’a, Kerouaca (to chyba zawsze) i moja osobiście ulubiona, „Umiłowana” Toni Morrison. „Lot nad kukułczym gniazdem” i „Tramwaj zwany pożądaniem” też. Ogólnie kanon jest lubiany poza brytyjską do Szekspira (język!) i nieszczęsnym Ernestem. Problem w tym, że coraz mniej osób czyta te książki, wolą obejrzeć filmy albo przeczytać streszczenie na Sparknotes.
„W stronę Swanna” czytałam mając lat 15, chyba za wcześnie było na takie lektury. Muszę wrócić w wolnej chwili (ale na półce piętrzy się Cortazar, Styron, Pamuk, Schulz, Janion, Austen i parę innych dzieł… 🙄 )
U mnie za oknem słońce, temperatura też wyższa (prawie 20 stopni, szaleństwo). Na razie się lenię z książką, a wieczorem Nigel Kennedy 😀
A propos Prousta, przypomniał mi się taki dialog z mojego ulubionego serialu, „Gilmore Girls” („Kochane kłopoty”) (piszę z pamięci). Matka pożyczyła od swojego faceta, nauczyciela angielskiego, „W stronę Swanna”. Po jakimś czasie jej córka, mol książkowy znajduje książkę na stole w kuchni:
Córka: I jak ci idzie?
Matka: Skończyłam.
Córka: Tak? Mnie to zajęło miesiąc.
Matka: Skończyłam pierwsze zdanie.
😀
Kurczę, jaka ta polska młodzież kulturalna. Kto to Chopin wie nawet podwójnie! Nie mówiąc już o Kennedym. 😆
Nigel grał kiedyś w mojej okolicy, ale ceny były zaporowe, więc nawet nie próbowałem sobie wyobrazić zakupienia biletu. 🙁
Uważam, że post Panny Koty należałoby roznieść po wszystkich zakątkach netu. To są w końcu twarde fakty, a nie blablanie.
Wprawdzie Kaczyńskiemu i jego przybocznej gwardii i tak nikt nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne, ale może innym, nepewnym jak to tam naprawdę było, ten sierpniowy przegląd wydarzeń dałby coś do myślenia. 🙄
roznieść… tu roznieśli, tam roznieśli, już wiele do rozniesienia nie nie zostało 🙄
My tu tez Umilowana T. Morrison uwielbiamy i uwazamy za jedna z najwazniejszych ksiazek XX w. A jeszcze, ze tlumaczyla ja kuma serdeczna Starej, a moja Ciocia Renatka, to o juz nie moze byc lepiej. Po angielsku tez niezla 😈
Ha! A w Betoniarni gra za darmo! 😀 (w ramach Festiwalu Singera)
W zeszłym roku koncert był obiletowany, w kościele, ale chętnych było tyle, że była jeszcze 4000 osób w kolejce, więc organizatorzy festiwalu postanowili, że w tym roku plener i ile się osób wepchnie. Zobaczymy.
Bobiku, tego CKN nie pamiętałem. A może (prawdopodobniejsze) nigdy nie przeczytałem.
Co do „Starego człowieka” Hemingwaya, może zdopinguje mnie ta rozmowa do napisania wreszcie recenzji książki – kiedyś tierralatina zrobił jej reklamę – „O starym człowieku, co czytał romanse”, Luis Sepúlveda. Tak, ta książka o walce człowieka z bestią jest sensowna i jest metaforą, jest pięknie napisana, bez pisarskiego nadymania się przed lustrem i powinna być w kanonie szkolnych lektur. Nie wiem nic o jakości polskiego tłumaczenia, a to może mieć zasadnicze znaczenie…
Trudno powiedzieć, żeby fomę roznosił entuzjazm… 😉
O, andsol już nie śpi 😉 , to zaraz posyłam pierwszą porcję korekty.
@andsol: Ja rozumiem wagę i doniosłość dzieła i w ogóle, ale bywają dzieła, których czytać się nie da. Poza tym uważam, że kanon szkolnych lektur jest źle rozplanowany, chaotyczny. „Pana Tadeusza” omawiałam 3 razy (co prawda w podstawówce tylko fragmenty), „Opowieść wigilijną” 6 razy (poloniści zmieniali mi się często i każdy czuł się w obowiązku ją omówić). „Starego człowieka…”, którego żeby zrozumieć, trzeba mieć już coś w głowie, czyta się na początku gimnazjum, a „Krzyżaków”, powieść raczej przygodową, pod koniec 2. klasy liceum lub na początku 3. „Mistrz i Małgorzata” – dla maturzystów piszących maturę rozszerzoną, za to mnóstwo pozytywistycznych nowel – dla każdego.
Ogólnie mnóstwo romantyzmu, pozytywizmu i Sienkiewicza, praktycznie brak rzeczy bardziej współczesnych czy chociażby Gombrowicza. Najnowsze co czytaliśmy (poza poezją) to chyba Borowski, a i to tylko dzięki niesamowitej sprawności mojej Polonistki.
(piszę o tym, co pamiętam z liceum, które ukończyłam 2 lata temu, pewnie jakieś zmany się zdarzyły, ale nie sądzę żeby były one na lepsze, co najwyżej co grubsze pozycje czyta się „we fragmentach”)
Szczęściem, ja miałam dobrych polonistów, którzy widzieli mankamenty obecnego kanonu i, pod osłoną „programu autorskiego”, umieli zrealizować program zręcznie lawirując między mieliznami w stylu Sienkiewicza, Żeromskiego i Konopnickiej, rozwijając bardziej interesujące punkty programu i dorzucając jakieś dodatkowe rzeczy dla chętnych. Zmuszali też nas do czytania w całości tego, co miało być we fragmentach. Ale obawiam się, że większość nauczycieli nie ma takiej inwencji i odbębnia co roku na lekcjach te same gadki, skutecznie zniechęcając młodych ludzi do książek.
Panna Kota,
polecam stronę do prof. Tadeusza Kowalika – http://www.polskatransformacja.pl/?page=107
Och, uczenie literatury w szkolach, a nawet na uczelniach, to dosc przygnebiajacy temat – a raczej bylby zupelnie przygnebiajacy, gdyby wlasnie nie nauczyciele-entuzjasci, ktorzy jeszcze sie przeciez zdarzaja. A i tak okazuje sie, ze najwazniejszych rzeczy w tej dziedzinie uczy sie nie w szkole, a w domu (najlepszym wskaznikiem dotyczacym sukcesu akademickiego i profesjonalnego w zyciu jest to, ze w domu rodzinnym byla biblioteka, i ze od dziecinstwa bylo sie czlonkiem rodziny czytajacej – to stwierdzaja kolejne badania, ostatnio harvardzkie). W sumie to niesprawiediwe, ale pociecha jest to, ze obdarowanie dzieci ich wlasnymi ksiazkami w dziecinstwie czesto potrafi nadrobic wlasnie braki rodzinne w tym zakresie.
Panno Koto, Twoj komentarz jest tak bardzo potrzebny, bo jedynym sposobem na rozpowszechniane klamstw jest przebijanie ich szpilka faktow. Ale i tak, jak napisal Bobik, tych, ktorym odpowiada inna narracja, nic nie ruszy (przypomina mi sie tu pojedynek na amerykanski patryjotys pomiedzy Kerrym i Bushem Jr. – Kerry autentycznie nadstawial glowy i ryzykowal zyciem jako mlody czlowiek w Wietnamie, a potem zwracal ordery w protescie przeciw tej wojnie, Bush sie dekowal w National Guard, dzieki powiazaniom rodzinnym, i wojny w ogole nie widzial, a nawet na szkoleniach bywal rzadko, ale w popularnej wersji rozpowszechnionej przez zmieniaczy faktow, to Bush byl dzielnym patryjota a Kerry tchorzem…).
A teraz znikam po wlasna skrzynke dojrzalych zoltych mango, bo pogoda po Earlu bardzo ladna. 🙂
Nasz kanon szkolny za komuny byl przerazliwie nudny, ale polonistka Elzunia Z odbijala sobie na nielicznej swiatowej klasyce i na Norwidzie. Potem z Norwida zrobila doktorat na KULu, kiedy jeszcze byli tam przyzwoici profesorowie. I dopiero potem zwariowala. 🙁
A dzis przeczytalam w GW, ze w miejscu mojej starej budy na Podzamczu otwarto jakas podstawowke i w czasie uroczystego ofiocjalnego otwierania basenu, kazano piecio-szesciolatkom ubranym w kostiumy kapielowe i… czepki sluchac 2 -godzinnych przemowien ojcow miasta Lublin, hehe. Dyrektorka ma przepraszac… rodzicow, bron Boze nie dzieciaki, ktore sie nacierpialy.
Bobiku, pełna racja: post Panny Koty należałoby roznieść po wszystkich zakątkach netu. Nim to powiedziałaś, byłem już zdecydowany prosić Autorkę, by pozwoliła ten komentarz
(4 wrzesień 10, 14:09) powtórzyć jutro na moim blogu. Moim zdaniem tu tylko podanie linki nie wystarczy.
Przepraszam za zmyłkę w rodzaju, myślę o Pannie Kota, piszę do Bobika 🙂
Mówimy Koty, a w domyśle Bobik, mówimy Bobik, a w domyśle Koty? 😯 😆
Internet i blogi sa super, bo szybko takie bania luki i klamstwa mozna zweryfikowac, za co dzieki w tym wypadku Pannie K.
Pamietam to paskudne obrzucanie blotem Kerry’ego za pomoca Swift Vets, o czym pisala Monika. Slowo „swiftboating” ma dzisiaj znaczenie pejoratywne i znaczy kwestionowanie czyjegos patriotyzmu.
Jeszcze cos o jajach kobyly. Ja w latach 76-78 krecilam sie w kregach zblizonych do KOR-u, ktory zaczal sie od wspierania robotnikow. Wladza przykopala za strajki w Radomiu i Ursusie robotnikom (ale chyba po roku spraw sadowych nikogo nie skazala za te swoje paragrafy, gdzie za wszystko grozila kara smierci), studenci i dzialacze jezdzili na procesy w Radomiu i rozwozili pomoc rodzinom. Ubecja zaczela z kolei latac za studentami i dzialaczami i im starala sie przykopac, co doprawadzalo do protestow znanych osobistosci w kraju, a potem za granica. W czasie tego mojego krecenia sie, wpadlam na cala mase roznych ludzi (z Maciarewiczem i Dornem wlacznie), ale o Kaczynskich uslyszalam dopiero dobre kilka lat pozniej. Niedlugo moze bedziemy slyszec, ze to nie Michnik i Kuron siedzieli w wiezieniu tylko JK.
Moi drodzy! Bardzo mnie ucieszy, jeżeli ten mój wpis z 14:09 pójdzie na inne blogi, czysty balsam na moją wściekłość!!!
Andsol, spokojnie zamieszczaj! Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś pytania, proszę bardzo, poszperam w tekście i odpowiem.
Bobiku, kiedyś przy okazji pokażę Ci te teksty, jest to drukowane poza obiegiem, na kopiarce. Jednym z redaktorów „Punktu” był wtedy Joachimiak.
Króliku, racja, tamci byli przecież już aktywni w 68, o Kaczyńskich nikt nie słyszał, chociaż byli już na studiach.
bez kolejnosci
Panna Kota, przepiekna owocna wscieklosc 🙂
ja pamietam tylko Lecha, Walese oczywiscie i dlugopis tez, i moze
jeszcze Jurczyka, bo moj szczecinski 8)
Alienor, uznanie, wielkie uznanie za lekture z 15 roku zycia,
podobno Twoja generacja dojrzewa szybciej 😉
Teresa 17:17, dziękuję, te żądania i protokół z 31 sierpnia są również w tych tekstach, które posiadam.
Udało mi się jeszcze przechować kilka innych rzeczy, np. gazetkę oświaty pt. Wiatr od morza, z 19 września 1981 roku, z ciekawym artykułem „Strategia demokratyzacji systemu edukacyjnego przez uspołecznienie instytucji oświatowych”. Jest tam jedno takie zdanie: „Nie ma i nie może być demokratycznego społeczeństwa bez demokratycznej oświaty”. Chodziło tam przede wszystkim o ograniczenie funkcji administracji oświatowej do zadań i kompetencji rzeczywiście tylko administracyjnych pozostawiając pedagogom kształceniową i wychowawczą.
Rysiu, ja pamiętam trochę więcej, bo w tym siedziałam
Rysiu, ta młodsza generacja na pewno dojrzewa szybciej, ale zważ, do czego oni mają dostęp, a do czego my mieliśmy, studiując polonistykę nie miało się pojęcia o Ginsbergu!!!
Panno Kota, ja chodzilem pod stocznie w 70`bo to blisko mojego
mieszkania i byly jaja i w 80`bo nosilismy poparcie chlebem i
napojami, ale poniewaz nigdy nie pracowalem w PRL (juz na
studiach „krecilem sie) nie dzialalem i nie bylem w Solidarnosci.
p.s. prawde mowiac pamietam kilku jeszcze, jednak Kaczynskich
dopiero od czasow prezydenta Walesy i finansowych afer
Porozunienia Centrum
Panno Kota, my mielismy „Jak hartowala sie stal” i podobne
perelki, moga nam pozazdroscic (a w klubach EMPIK obcojezyczne
gazety do poczytania na miejscu przy herbacie na szklanym
spodku 🙂 ) 🙂
jarzebinko, wlaciwie ksiazka Sarrazina mogla by byc dobrym tematem do dyskusji (prowadzonej ostatnio na polecanym juz Tobie blogu intelektualistow) o ograbianiu slow z ich wlasciwego pierwotnego znaczenia.
teza ogolna jest taka, niemcy jako panstwo w bliskim (ok.100 lat)czasie przestana istniec jako panstwo narodowe o chrzescijanskich korzeniach, nie chcacacy podjac nauki (genetyczni glupole), pracy(lepiej zyc z zapomogi) oraz mnozacy sie muzulmanie przejma „wladze” i zapelnia ulice miast meczetami
nastapi islamizacja !!! i do tego bedziemy glupi!!!!
tak wiec slowa, emigrant, muzulmanin, nabieraja znaczenia zly, obcy, niebezpieczny
integracja, zaczyna pochniec asymilacja(a gdzie konstytucyjne prawo do swobodnego wyboru pogladow, wiary lub niewiary)
uff!!! tyle slow w tylu zdaniach, ide na herbate 😀
p.s. ciag dalszy nastapic moze lub tez nie, kto wie 🙄
Dziś dowiedziałem się że pan prezes przed nadchodzącą jesienią robi letnie porządki na górnych półkach swej partii.
A mianowicie rozwiązał całą strukturę pis na Pomorzu czym wystraszył śmiertelnie Kurskiego wraz z Cymańskim widać to było szczególnie na ekranie telewizora.
Podejrzewam że pan prezes podejrzewa że chodząc w Brukseli z Migalskim na gorzałę mogli maczać swe brudne paluchy w pisaniu listu do pana prezesa
Lomatko! Prezes ma haki z restauracji!!!!!!!!
http://wyborcza.pl/1,75248,8336339,Kaczynski__Samoobrona_przy_PO_to_kulturalna_partia.html
Witaj, Zbyńku. 🙂 Ja podejrzewam również, że pan prezes może znać tę starą anegdotkę Franca Fiszera, który opowiadał, jak to w czasie wizyty któregoś cara w Warszawie, po tym, jak Najjaśniejszy Pan przejechał w karecie, pozdrawiając wiwatujący na jego cześć lud, z bocznych uliczek wypadli Kozacy i zaczęli wiernych poddanych prać nahajkami.
– Ale dlaczego? – zapytał ze zdumieniem ktoś ze słuchaczy – Dlaczego bić akurat tych, którzy wyszli carowi oddać hołd?
– A żeby im się w głowach nie poprzewracało! – zagrzmiał tubalnie Fiszer.
Kwity kwitami, ale jedną najprawdziwszą prawdę pan prezes powiedział: oszołomstwem zdobyliśmy prawie 8 mln głosów. Fakt, tak było. I to jest to, co mnie naprawdę przeraża, a nie kwity. 🙁
No ja nie wiem czy ta moja generacja tak szybko dojrzewa, większość moich rówieśników wydaje mi się koszmarnie dziecinna 🙄 Chociaż do cynizmu i zgorzknienia docieramy w zaskakująco młodym wieku. Co nie dziwi, gdy się nas bombarduje takimi newsami.
Za gratulacje dziękuję, ale do paru lektur z tego okresu będę musiała wrócić, bo obawiam się, że byłam troszeczkę za młoda 😀
Bobiku ja podejrzewam że pan prezes ma pogłębiający się stopień zespołu paranoidalnego.
I zaczyna widzieć omamy jak tak dalej pójdzie to można oczekiwać że się sam wyrzuci z swojej partii
Alienor, jest wiele lektur, do których tak czy owak trzeba co jakieś 10 lat wracać, bo zupełnie inne rzeczy się w nich odkrywa. I za każdym razem ma się poczucie – no, dopiero teraz naprawdę rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. 🙂
Zbyniek, Ty nam światełko w tunelu pokazujesz! 😀 No, faktycznie może tak być, że prezes się zapędzi i sam siebie wymiksuje. Bo w końcu PiS jest partią demokratyczną i wszyscy mają w niej równe prawa do bycia wyrzuconym. 😛
Rysiu, rzeczywiscie, dzisiejsi mlodzi nie znaja tez dziel Leona Kruczkowskiego, Pamiatki z Celulozy i Samotnego Bialego Zagla…
„Dziesiec dni w zyciu Iwana Denisowicza” czytalam w tramwaju w maskujacej okladce, zeby nie bylo widoczne co czytam.
Na szczescie to se ne vrati.
Z tego powodu, że Kruczkowski se ne vrati, to ja nawet szczególnie nie cierpię. 😛
A „Iwana Denisowicza” przecież nawet oficjalna „Polityka” drukowała, czyli nie była to lektura tak absolutnie zakazana.
Ale wiem, rozumiem, samizdat miał dość rzucającą się w oczy estetykę. 😉 I nawet lektura biuletynu partyjnego wydrukowanego w ten sposób mogłaby być powodem zatrzymania na 48.
Heleno, tutaj odpowiedź na kłamstwa JK w artykule, dotyczące LK w strajku, nie dość, że kłamie, to jeszcze, mam wrażenie, nie ma pojęcia, co się wtedy tak naprawdę działo. Podobno jego brat był jedyny z doktoratem, tutaj przepisuję ze Strajkowego Biuletynu Informacyjnego:
„KOMUNIKAT
MIEDZYZAKŁADOWEGO KOMITETU STRAJKOWEGO
Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego odbyło posiedzenie z udziałem zespołu ekspertów. Przedmiotem dyskusji były sprawy ruchu związkowego, którymi zajmuje się pkt 1-szy żądań strajkujących załóg. Zespół ekspertów przedstawił szkicową odpowiedź na pytanie, w jaki sposób stworzyć nowe, niezależne związki zawodowe oraz jakie powinny być spełnione gwarancje zarówno założenia Samorządowych Związków Zawodowych, jak i ich funkcjonowania. Po dyskusji i dodatkowych wyjaśnieniach ekspertów, Prezydium MKS zwróciło się do zespołu ekspertów z prośbą o przygotowanie następnych analiz i materiałów.
SKŁAD KOMISJI EKSPERTOW PRZY MIEDZYZAKŁADOWYM
KOMITECIE STRAJKOWYM W GDANSKU
Przewodniczący: redaktor Tadeusz Mazowiecki
Członkowie: doc. Bronisław Geremek
dr hab. Jadwiga Staniszkis
doc. Tadeusz Kowalik
dr Waldemar Kuczyński
red. Andrzej wielowieyski
dr Bohdan Cywiński
Wyżej wymienione osoby reprezentują następujące specjalności: prawo i nauki polityczne, ekonomię, socjologię i politykę społeczną. Komisja pozostaje w stałym kontakcie z innymi specjalistami w całym kraju.
Międzyzakładowy Komitet Strajkowy
Gdańsk, dnia 25 sierpnia 1980 r.
Wolna Drukarnia Stoczni Gdańsk
Jak widzisz, Heleno, LK nie był jedynym z doktoratem, byli tam mądrzejsi od niego, to, co się mogło zdarzyć, czytając końcówkę komunikatu wnioskuję, że ktoś z komisji rzeczywiście zapytał go o coś z prawa pracy, bo o tym wspominał też chyba Mazowiecki, a teraz JK usiłuje nam wmówić brata działacza.
Jak to dobrze, że udało mi się zachować te dokumenty. W MKS nie mógł być, bo przecież nie był robotnikiem któregoś z gdańskich zakładów, a do Komisji ekspertów nikt go nie zaprosił. Myślę, że to był przypadek, że przewinął się przez stocznię, tym bardziej, że nikt go nawet specjalnie nie zauważył, przypuszczam, że pojechał z ciekawości zobaczyć, co się dzieje. Bo odwiedziny, np. Wajdy i Kapuścińskiego zostały zauważone i odnotowane w protokołach.
kroliku, to był tylko jeden dzień. Tego Iwana Denisowicza 😉
Ja kiedyś dostałam do czytania na dwa dni „Rakowyj korpus” (oddział chorych na raka) w oryginale, w formacie małej biblii. Jeszcze miało się dobry wzrok i posiadało się na szczęście niezły rosyjski… 🙂
Dzieki Doro, rzeczywiscie to byl tylko jeden dzien! A starczylby za 10!
Bobiku, Polityka drukowala to w 1962 roku, zaraz po Nowym Mirze. Lonka Brezniew na pewno by na to nie zezwolil we wczesnych 70-ych.
Dziesiec dni to byly te co wstrzasnely swiatem, widac cos mi w dzwonilo, ale nie w tym kosciele.
No to dla mnie coraz bardziej jest niejasne, jaką właściwie rolę podczas strajku pełnił LK. Jarosław referuje to tak:
Był w stoczni. Nie był członkiem MKS (Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego). Wśród działaczy był bodajże jednym z doktoratem, powierzono mu rozmowy z ekspertami. Było pewne napięcie między ekspertami a MKS, to była decyzja Wałęsy, żeby człowiekiem, który miał z nimi rozmawiać był Lech Kaczyński.
Miał rozmawiać w jakim charakterze, jako kto? I co to znaczy „wśród działaczy”? Jakich działaczy? Według JK nie zaliczał się ani do MKS, ani do komisji ekspertów, jaka wobec tego była ta „trzecia siła” w stoczni?
Powiedzmy, że chcemy ówczesną sytuację wyjaśnić młodzieży. Trzeba wobec tego jasno i wyraźnie, żeby młodzież zrozumiała. 😉 No i z góry nastawić się na niewygodne pytania. Młodzież już taka jest, że pyta, nie zważając na siwy włos i zasługi. 😀
Jasne, Króliku, że Lońka by w 70-tych nie pozwolił. Mnie chodziło o absurd tej sytuacji, że trzeba było się tajniaczyć z książką drukowaną niegdyś w odcinkach w organie KC.
Doro, jesli Rakowyj Korpus w biblijnym formacie (ciemna, chyba brazowa okladka ze skaju) pochodzil z Latajacej Biblioteki, to byl to jeden z kilku egzemplarzy powiesci przywiezionych przeze mnie we wrzesniu 79 (kiedys to juz opowiadalam)
Nawet nie tyle w formacie biblijnym, co ksiazeczki do nabozenstwa, na bibulce „biblijnej”.
Teraz już wiem dlaczego Tu154 się rozbił a może go wredne ruskie zestrzelili uważając go jak prezes za przerobiony bombowiec.
Oczywiście jak by nie był przerobionym bombowcem tylko pasażerskim samolotem to by się tak nie rozleciał dywaguje pan prezes.
Tak sobie myślę że Polacy za słusznej władzy jeżdżąc prawdziwymi samochodami jak fiat 126p nie mieli tyle wypadków jak teraz gdy sprowadzają złom z dzikiego zachodu prawda panie prezesie.
A mnie się coś kojarzy, że ja „Oddział chorych na raka” czytałem w normalnym formacie, wydany przez „Kulturę”. Ale to pewnie znacznie później.
O ile przypadkiem nie mylę formatu z „Archipelagiem”. Szczeniakom z biegiem lat coraz więcej się plącze. 🙄
Panno Kota jestem zdumiony że pani dr. hab.a dziś profesor Staniszkis nie zabrała jeszcze głosu na temat wystąpienia pana prezesa
Jeszcze troche nie na temat, ale cos tam czytalam o pomnikach. Nie ma co sie tak spieszyc, bo potem trzeba te pomniki przestawiac, skrobac napisy. Pomnikow mamy dostatek. Nie chce stawiac innych krajow za przyklad, bo co kraj to obyczaj, ale jakos nie widze krecac sie po tej polkuli od dwudziestu kilku lat nowych pomnikow stawianych osobom znanym: pisarzom, poetom, uczonym, politykom, kosmonautom, kosmonautom, ktorzy zgineli w czasie lotu itp. Niektore dzisiejsze pomniki:(zwroccie uwage na rozkoszne torontanskie krowy z brazu)
http://amog.com/offbeat/strange-amusing-statues-globe/
Żaba też jest cool. I rekin. I ten niewidzialny facet bez głowy. 😆
Ale i tak najładniejszy ze wszystkich jest ten pomnik: 😎
http://paradalis.files.wordpress.com/2010/01/attila-denkmal1.jpg
Psom za ich nadzwyczajna wiernosc i urode na pewno pomniki nalezy stawiac.
Kotom tez nalezy, ale tylko za urode.
Jak gdzieś jest do wzięcia posada Kopciuszka, to ja się chętnie załapię. Kwalifikacje mam. Właśnie z pozornie jednorodnej papki kolacyjnej udało mi się bezbłędnie wygrzebać mięso i ryż, a zostawić nielubiane jarzyny. Tak precyzyjnie, że rodzina weszła w zdumienie i dotychczas z niego wyjść nie może. 😎
Oddzielenie popiołu od maku jest przy moim wyczynie doprawdy pestką.
A jakby tak postawic pomnik prof. Staniszkis to jestem pewna, ze wielu zabawialoby sie malujac jes usta na czerwono. Pomnikowi Osieckiej zostawiaja na stoliku kawiarnianym kwiatki.
Malowanie ust to jeszcze nic. Obawiam się, że niektórzy mogliby się zabawiać kręceniem kółek na czole. 🙄 Lepiej nie stawiać.
Tak samo zresztą, jak LK lepiej nie stawiać. Kto wie, co by pod tym pomnikiem zostawiano…
Pamiętam, gdy w mieście R. postawiono lokalnemu działaczowi pomnik, milicja prawie że codziennie miała dodatkowe zajęcie, musieli usuwać puste butelki po wódce, które mu wtykano w ręce lub stawiano przy nogach. Znany był wcześniej z zamiłowania do mocnych trunków, a wiele osób, które go znały, jeszcze żyło, nawet jego żona, którą właściwie zmuszono do odsłonięcia pomnika, chociaż zapierała się wszystkimi kończynami.
Zbyniek 23:07 – ja też!
Bobik 22:53 no mówię przecież, że prezes majaczy
Ale fajne sa te pomniki, zwlaszcza Praga ma wielka obfitosc swietnych. No, ale u nich Marian Konieczny nie grasowal, a i swojego papieza nie mieli, lucky devils.
Proszę, proszę :
„… jeszcze jednen kawalek narodowej mitologii: wie pan ile hitlerowskich samolotow bombardowalo powstancza Warszawe?
Dwa i to na zmiane.
Jesli pan mi nie wierzy to prosze sprawdzic.
Sprawdzic i pomyslec czy w tym kontekscie powstanie warszwskie bylo dla Niemcow wydarzeniem istotnym…” – http://passent.blog.polityka.pl/?p=746#comment-176328 (@ neospasmin)
Całego @ neospasmina pod bieżącym wpisem red. Daniela Passenta warto przeczytać. Dech zapiera.
Króliku, pomniki świetne.
Oddaliłem się, bo Dywanik sprowokował mnie do oglądania w tiwi”Rigoletta”. A jak już oglądałem, to postanowiłem przy okazji też słuchać. A jedno i drugie to już trochę czasu zajmuje. 🙂
@Panna Kota: przepisałem u mnie Twoje uwagi stąd. Jak mówi krolik (4 wrzesień 10, 19:35): Internet i blogi sa super, bo szybko takie bania luki i klamstwa mozna zweryfikowac, za co dzieki w tym wypadku Pannie K. Niekiedy wymaga to nieco pracy, ale można.
J.K. jest peerelowej formacji, myśli, że jak dawało się dorobić zbowid do WWII, tak dolepi się zbowid2 do Solidarności. Ale, jak zwykle z kontynuacjami słynnych filmów, takie dolepki nie są ani straszne, ani śmieszne.
slonce !!!!!!!!
jesienno zimno i caly berlin jeszcze spi
poczytawszy (w internecie zamiast z gazety – gdzie
te mile szeleszczenie plachtami przy przewracaniu stron)
leniwie dopisuje slow kilka nim na calego zaczne BRYKAC 🙂
Bobiku, mogles czytac i „oddzial” i „GULag” w normalnym
„Instytutu” formacie, oba tytuly krazyly po polsce w polowie 70`
zaczytane i zawsze z terminem do czytania na „wczoraj” 🙂
pamietam jak uwczesny (w roku 1980 ) dyrektor Muzeum
Narodowego w Szczecinie, prof Wladyslaw Filipowiak zbieral kazda
karteczke, kazdy drobiazg i doslownie wymagal przynoszenia do siebie wszystkiego dotyczacego strajkow i „Solidarnosci”.
„Tu i teraz dzieje sie historia” – mowil (cytat z pamieci 🙂 )
A lawina papieru i informacji byla ogromna…..
raptem 30lat temu, a juz liczac na ulomnosc pamieci dorabia sie
heroiczne zyciorysy
brykam, fikam 🙂 😀
Bobiku. Zostałeś „otagowany”. Zajrzyj: http://lighter.blox.pl/html
Dzień dobry. 🙂 Postanowiłem dziś myśleć pozytywnie, czyli nie narzekać na to, że jest zimno, tylko cieszyć się tym, że jest słonecznie. Nawet kawę na tarasie wypiję, zawinąwszy się uprzednio w kocyk, a co! 😀
Nawiasem mówiąc, gdyby ktoś był w Krakowie w chłodny, ale pogodny dzień i chciał się czegoś napić w kawiarnianym ogródku, to polecam Camelota. Tam oprócz kawy podają również kocyki do otulenia się. Sprawdzone! 🙂
Dzień dobry 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/2218374,11,jest_zle__ale_bez_religii_w_szkole_byloby_gorzej,item.html
Andy-lighter, zaraz pobiegnę sprawdzić, co to jest to otagowanie. Mam nadzieję, że to nie wpływa negatywnie na apetyt. 😆
Dzień dobry,
z pomników psa lubię też ten:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/TorreDelLago#5233350106916767426
Heleno, to nie był chyba z tego rzutu tomik. Okładka, pamiętam, była czerwona, a przekazali nam ją przyjaciele rodziny. Później pożyczono nam na krótko „Awgust czetyrnadcatowo” (tez pa ruski), ale już w zwykłym formacie.
Coraz weselszy barak:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8336912,Chamstwo_poslow_PO__Blaszczak__Mamy_do_czynienia_z.html
😆 😆 😆 😆 😆
Sluchajcie, polonisci. W ktorej to sztuce Slowackiego byl pojedynek na opluwanie sie? Czy nie w Anhellim? Nie czytalam tego od szkoly, ale pamietam, ze okropnie mnie rozsmieszyl. Slowacki potrafil byc bardzo postmodernistyczny. 😆
Ktos umialby to znalezc?
No patrzcie, a ja, jako osoba urodzona 3 miesiące i 6 dni po komunizmie, „Oddział…” przeczytałam również w wieku lat 15, w serii książek „Wyborczej”. Tej serii zawdzięczam wiele, m. in. dzieki niej zakochałam się w Cortazarze, którego czytam nieustannie. Bobiku, wiem, że do niektórych rzeczy trzeba wracać co kilka lat, niedawno postanowiłam przeczytać jeszcze raz „Grę w klasy” w całości (bo tak to podczytuję poszczególne rozdziały) i wyniosłam z tego zupełnie inne rzeczy niż 5 lat temu 🙂 .
A co do kotów to się nie zgadzam. Woody na ten przykład, jak przyjadę do Rodzicieli do domu, chodzi mi koło nogi i wpatruje się z miłością w oczy. A miskę ma pełną, sprawdzałam.
Koty sa znacznie bardziej sklonne do bezinteresownych Uczuc Wyzszego Rzedu niz niektore inne czworolapy, nie bede wymienial z nazwy, ktore o milosci przypominaja sobie jak uslysza brzeczenie zdejmowanej smyczy z haka.
Obserwowalem ten naplyw naglej i niepohamowanej milosci na wyszeptane nawet slowo „spacerek” i bylo to… no coz… gorszace.
Pozdrowaienia dla Woody’ego.
U nas w domu hak, na którym wisi smycz, jest bardzo wysoko, więc moje uczucia też są Wyższego Rzędu. 👿
Opluwania z Anhellego nie pamiętam, ale jak ktoś Anhellego chce sobie przypomnieć, to polecam tu strony 57-60. Tyz pikne. 😆
A kabarecik polityczny jednak najbardziej kojarzy mi się z „Transatlantykiem”. Ja go bachbachem, a on mi buchbachem. No, czyż tak nie jest? 😎
Bobik, czy Rigoletto, ktorego wczoraj ogladales to Live z Mantui? Z Placidem?
Wlasnie sie skonczyl kolejny akt zapowiedzia Rigoletta, z pomsci Gilde.
Ciag dalszy wieczorem.
Przepiekne!
Nie pamiętam pojedynku na plucie z Anhellego, jedynie pojedynek na miny z Ferdydurke.
A czy to Państwo czytali?
http://slimak.onet.pl/_m/TVN/list4.pdf
Jest tak wiele mądrości, ale ta szczególnie mnie rozbroiła:
Polską nie mogą dłużej rządzić ludzie, których jedynym celem jest pilnowanie interesów
establishmentu (…), ale za to biorący się za zniszczenie tego, co stanowi jedyna moralną podstawą funkcjonowania naszego społeczeństwa, czyli religii katolickiej. Chodzi przy tym nie o kwestie wiary lub niewiary, tylko o świadomość, że to niszczenie jest jednoznaczne z otwieraniem drogi dla nihilizmu, który swoją twarz pokazuje, atakując w odrażający sposób krzyż i jego obrońców. W Polsce nie ma bowiem żadnego szerzej znanego systemu moralnego
niż ten wyrastaj&cy z katolicyzmu Dlatego jedyna realną dlań alternatywą jest nihilizm. Tylko my jesteśmy w stanie się temu wszystkiemu przeciwstawić.
A czy słyszeli Państwo wypowiedzi posłów PiS na temat rozwiązania struktur partii na Pomorzu? Pełna akceptacja faktu, że PiS jest prywatnym folwarkiem JK. Nikomu nie przychodzi do głowy, że każda partia opozycyjna jest elementem systemu demokratycznego i musi w swoich działaniach, procedurach i statucie przestrzegać demokratycznych wartości. Partia rządząca Jej Królewskiej Mości i opozycja Jej Królewskiej Mości. Takie nawet jest prawo! Dlaczego żaden z dziennikarzy nie zapyta, jak się ma partia wodzowska do systemu demokratycznego?
Prezes wystosowal Bulle do Czlonkow: „Mordy w kubel or else”.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8337278,Kczynski_do_czlonkow_PiS__informacje_o_mojej__abdykacji_.html
No, nie. Nie Anhelli tylko Lilla Weneda! Ale tez nie mam dojscia.
Kocie Mordechaju piszesz : Koty są bardziej skłonne do bezinteresownych Uczuć Wyższego Rzędu niż niektóre czworonogi.
Po Twojej wypowiedzi jestem skłonny coraz bardziej rozumieć kota Alika mając pana paranoika na dodatek z „Wyższej Pólki i lepszego podwórka.Trzeba być nie lada tolerancyjnym kotem aby go darzyć Uczuciami Wyższego Rzędu.
Pozdrowienia od mojej kotki Meli
Mordko, w Lilli Wenedzie też, jako żywo, żadnego pojedynku na opluwanie nie mogę sobie przypomnieć. Tam wprawdzie często mowa o plwaniu w oczy, ale nie w sensie pojedynkowym. 😉
Zaraz poszukam, czy nie ma LW gdzieś w sieci, ale sprawdzać szczegółów na razie nie będę miał czasu, bo właśnie zaapelowano do moich Wyższych Uczuć, sięgając po smycz. 😀
Sierżant Gugiel okazał się niezwykle usłużny i bez ceregieli podsunął mi Lillę Wenedę w całej okazałości. 🙂
http://pl.wikisource.org/wiki/Lilla_Weneda/Akt_I
Zbyniu, ja zakladam, ze jedyne ludzkie uczuicia znane prezesowi to milosc do Alika i milosc do Brata. Ale nie wiemy co Sam Alik naprawde mysli o Psychicznym. Moze nawet nie moze nikomu sie poskarzyc, bo uslyszal, ze jak nie bedzie okazywal bezwzglednej lojalnosci to dostanie kopa w zad. Alik moze byc w trudnej sytuacji i nalezy to uszanowac. Z pewnoscia nie wybioeral sobie takiej rodziny jak Psychiczny.
Jeszcze w sprawie pobytu L.K. w Gdańsku w 1980: pojawił się u Passenta komentarz z 2010-09-05 o godz. 13:18, ksywka walkabout, z zapiskami z owego czasu Waldemara Kuczyńskiego. Ważny urywek:
Geremek powiedział, że konieczny jest przyjazd do stoczni kilku osób, które dopomogłyby MKS-owi w rokowaniach z Komisją Rządową, jako eksperci. Wzywani byli oprócz Kowalika: Cywiński, Wielowieyski, Jadwiga Staniszkis i ja. Jadwigi wśród powiedział też, że potrzebny jest prawnik i dał w tej sprawie wolną rękę Kowalikowi. Jego wybór padł na docenta L. K. i okazał się niefortunny. Po przyjeździe do stoczni L. K. zorientował się, że mamy być doradcami strony robotniczej, a nie mediatorami. Dotarło do niego – jak i do nas – że postulat pierwszy, stworzenia Wolnych Związków Zawodowych jest najważniejszy. Nie zamierza się od niego odstąpić, nie stanowi on elementu przetargowego do odpuszczenia. W tej sytuacji L. K. zrezygnował. Zastąpił go z powodzeniem przybyły wkrótce prof. Jerzy Stembrowicz, a także prof. Andrzej Stelmachowski i mecenas Jan Olszewski.
Panna Kota: Twoje komentarze, powielone w moim wpisie są czytane przez dużo więcej osób niż mogłem się tego spodziewać. To efekt działania osoby z ksywką Prosta Baba, która weszła do gniazda os, czyli do ostatniego utworu p. B. Wildsteina p.t. Zagłaskać historię na śmierć i tam mnie podlinkowała. Chwała jej pamięci, bo nie sądzę, by stamtąd ktoś rozsądny uchodził z życiem.
Oczywiście radość z tych paru setek czytelników jest niejednoznaczna, nie jestem pewien, czy choć 3% czytelników p.B.W. i mających J.K. za nowe wcielenie Dalaj Lamy zechce przetrawić Twoje argumenty, ale z drugiej strony, to o to właśnie chodzi, żeby do tej fakcji naszych Rodaków dotrzeć. A że niewielu to odmieni, to normalne. Masowe i szybkie jest zatruwanie, natomiast odtruwanie z konieczności jest powolne i indywidualne.
No pięknie, coraz piękniej z L.K. Tego to nawet ja się nie spodziewałam. 🙂
Ja uważam, że każde zwierzę jest zdolne do uczuć Wyższego Rzędu, nawet patyczak, jeśli się go dobrze traktuje. A Alik może nie ma wcale tak źle, nawet Leon Zawodowiec troszczył się o swoją roślinkę.
Woody dziękuje za pozdrowienia i pozdrawia również. Smyczy nie lubi, bo jak go zapinają w smycz to znak, że czas na wizytę u Bardzo Złego Pana na W.
Nigel Kennedy wczoraj bardzo dobry. Przesyłam nieobecnym próbkę:
http://www.youtube.com/watch?v=JBiugG7-seY
Gorzej było z ludźmi. Jedni próbowali wyjść (wiadomo, zimno, tłum, a tam sporo starszych osób), reszta nie chciała ich przepuścić, właściciele straganów się złościli, ze im tłum na stoły napiera. Na scenie niesamowitości, a pod sceną „Gdzie się pan pcha”.
Prosta Baba, powiadasz? Hmmm. W gniezdzie os? Pewnie nieustraszona 😈
No sluchajcie, ten pojedynek na plucie, to nie w Lilli Wenedzie, tylko gdzie indziej, ale na pewno u Slowackiego.
Lilla jest kompletnie hillarious. Mozna wystawiac jak leci.
A tu cytacik ladny:
Lechu, śmiech ludzki jest zabójczą bronią,
Więcej on strącił koron z głów posępnych,
Niż ci się zdaje: o! śmiech to gadzina,
Która się w sercu wyśmianego kryje
I tam go kąsa, kąsa, do krwi kąsa,
Aż wreszcie siły w człowieku omdleją
I powie sobie: Jestem zwyciężony.
Śmiech nas pozbawia zaufania w sobie
I rodzi niemoc; ja znam takich ludzi,
Z których się żaden żywy śmiać nie waży;
Ci ludzie mają królestwo nad tymi,
Którzy są śmiechu ludzkiego poddani.
Zaraz pojde skopiowac jeszcze jeden z IV Aktu.
ROZA WENEDA:
Lechitą jesteś?
ŚLAZ:
O! gdyby nie respekt
Dla was, rycerze, i dla tej mocarki,
Wziąłbym pytanie za obelgę. Mówcie,
Że ja pies — dobrze; mówcie, że ja sowa —
Dobrze; mówcie, że bocian — doskonale! —
Lecz mówić, że ja Lechita! — mnie? — w oczy! —
Gdybym nie mienił to być uchybieniem,
Plunąłbym w oczy temu, kto zapytał,
Czy ja Lechita. — Cóż to? czy mi z oczu
Patrzy gburostwo, pijaństwo, obżarstwo,
Siedem śmiertelnych grzechów, gust do wrzasku,
Do ukwaszonych ogórków, do herbów;
Zwyczaj przysięgać in verba magistri;
Owczarstwo — czy to wszystko mam na twarzy?
Jeśli tak, wodą mię zlejcie gorącą,
Niechaj oblezie ze mnie pierwsza skóra.
ROZA WENEDA
Milcz!
Ale dobrze pamiętałem, że tam co rusz o pluciu w oczy było. 😈
Dzisiejszy spacerek wart był Uczuć Najwyższego Rzędu. Zrobiło się kilka godzin przecudnej pogody, słońce przygrzało i można sobie było pobiegać niemal jak w sierpniu. 🙂 Nawet lody zjedliśmy! Orzechowe.
Aż się nie chce wracać do polityki. 🙄
Bobiku wykasuj mój post, to bład wynikajacy z uzywania cudzego komputera….
Żono Sąsiada, post wykasowałem, ale apelu o wykasowanie nie wykasuję, bo jest on dowodem na to, że żyjesz, z czego wiele osób niewątpliwie się ucieszy. 🙂
Witaj Bobiku. Może zaineresuje Twój psi świat news via Chicago -Polonia ,że w odwecia za głosowanie na J.K LOT na polecenie Komorowskiego i Tuska zawiesił loty Chicago- Kraków. Zamienił na rejs Kraków- Hanoi. Podoba mi logika Polonii.
Panna Kota, Bobik!
Cytujecie bardzo interesujące, unikatowe dokumenty, do których większość nie ma dostępu.
Czy możliwe jest ich zeskanowanie („PUNKT”) i umieszczenie gdzieś w sieci?
Będę bardzo wdzięczny.
Pozdrowienia
Witam acela i 123 kawona. 🙂
123 kawonie, na temat dokumentów musi się wypowiedzieć sama Panna Kota, bo są w jej posiadaniu. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, czy ona posiada skaner.
Acelu, czy połączenia do Nowego Jorku zostały zawieszone też za karę? Bo nawet nie wiem, czy Nowy Jork głosował tak samo nieprawomyślnie, jak Chicago. 🙄
Chwała Bogu, że przynajmniej w Hanoi wszyscy głosowali na Komorowskiego, bo inaczej w ogóle już nie byłoby dokąd latać. 😉
Dzieki Bobiku,
Ja jeszcze w sprawie archiwaliów. Dwa dni temu wpadł mi w ręce wydany we wrzesniu 1981 przez gdańki BIPS ( biuro prasowe Solidarności) leksykon Solidarności Who’s Who, What’s What. Na oklądce czytamy, że publikacja przznaczona jest dla bibliotek związkowych i kół samokształceniowych NSZZ”S”. Dwie trzecie publikacji to biogramy waznych działaczy związkowych i opozycji demokratycznej. Pierwszy jest biogram Lecha Bądkowskiego ( znany gdański dziennikarz i pisarz, członek MKS, zmarł w 1984 roku.) a zamyka tekst poświęcony Henrykowi Wujcowi. Nazwisko Kaczyński w tej części nie występuje. Natomiast w tekście poświęconym Wolnym Związkom Zawodowym jest jednozdaniowa informacja, że Lech Kaczyński prowadzil dla robotników wykłady z prawa pracy.
Ciekawy jest też sklad reakcyjny leksykonu. Spośród kilkunastu nazwisk wiekszość nic mi ie mów, ale znalazł się tu Marian Piłka, dzis bliski wpółpracownik Marka Jurka, były poseł PiS, Jacek Żakowski, Tomasz Wołek i Arkadiusz Rybicki, ówczesny szef BIPS-u, działacz gdańskiej opozycji i S”, potem poseł PO, który zginal w katastrofie pod Smoleńskiem
Tysiąc procent racji miała pani Henryka, że to Jarosław najbardziej szkodzi pamięci brata. Bo w końcu nikt nie negował tego, że LK w stoczni był i coś tam robił. Gdyby JK sprawy nie rozdął, jakoś by to tak w ogólnej świadomości zostało – był, działał. Nikt by nie odczuwał specjalnej potrzeby sięgania do archiwaliów i stwierdzania, że balonik był nieco nadmuchany, a teraz to już niemal całkiem powietrze z niego uszło.
To samo przecież było z Wawelem i innymi sprawami. Gdyby nie Jarosław, chyba nawet Kot Mordechaj machnąłby łapą i pozwolił Lechowi Kaczyńskiemu spoczywać w spokoju. 🙄
Zastanawiam sie też gdzie są ci historycy zwiazani z IPN, którzy bez trudu ustalają kto by TW, do której chrzcielnicy sikał Lech W, z kim miał nieślubne dziecko itp, a nie potrafią ustalić jaka była rola zmarłego prezydenta w gdańskiej opozycji i podczas sierpniowym strajków. Zwłaszcza, że większośc uczestników tych zdarzeń zyje i cieszy się, mam nadzieję, dobra pamięcią….
Bo salon i michnikowszyzna zaczeli wymazywac z dokumentow i protokolow nazwiska Blizniat Opatrznosciowych juz wtedy, chamy dzikie 😈
Kochani obejrzałem nie tak dawno jak dziś dyskusję Richarda Francisa Czarneckiego w Faktach po Faktach w TVN24.
I wiecie do czego doszedłem ? Doszedłem do wniosku że po przeczytaniu listu prezesa do członków PiS każdy pisowiec tak sobie go wziął do serca.
Że idąc do telewizji na wydiad czy na normalną pyskówkę daje sobie zrobić lewatywę z potężnej dawki wazeliny.
U normalnego człowieka wazelina ta by była wydalona z powrotem odbytem .
Ale nie u członka PiS u członka tej zacnej partii przedostaje się ona wstecz układem trawiennym i wydobywa się ustami
Dzis o Jaroslawie jakos nie moge, bo to jednak okropnie nieapetyczny temat na weekend, w ktory postanowilam dbac o wlasne zdrowie psychiczne. (Zreszta nie uwazam, zeby byl on tak naprawde „psychiczny”, raczej inne epitety przychodza mi do glowy. W kazdym razie widze go bardziej w kategoriach Karla Rove’a, wieloletniego doradcy politycznego Busha Jr., ktory postawil na podobne techniki energizujace potencjalnych wyborcow, z zupelnego politycznego wyrachowania. I niestety niezle mial przy tym wyniki.)
Ale za to bardzo sie ciesze, ze Zona Sasiada znowu sie tu pojawila. 🙂
A do ulubionych psich pomnikow dolaczam pomnik imiennika Bobika z Edynburga.
http://en.wikipedia.org/wiki/Greyfriars_Bobby
I jeszcze pomnik psa Roberta Burnsa z Bostonu (z dolaczonym Robertem Burnsem). 😉
http://www.waymarking.com/waymarks/WM6AJM_Robert_Burns_and_His_Shepherd_Dog_Luath_Boston_MA
Zas co do ogolnego honorowania Psow i Kotow, to przynajmniej jesli chodzi o dwa wielkie indyjskie poematy epickie, widze tu jednak wyrazny remis: do nieba zdecydowanie nie nalezy sie wybierac bez Psa (zakonczenie Mahabharaty, gdzie jest to ostatni test na ziemi dla Yudishtiry, ktory uosabia dharme, czyli obowiazek etyczny). Za to chor Kotow stojacych przy drodze glosno krzyczy na widok wielkiej niesprawiedliwosci i oplakuje odejscie Ramy z Ayodhii na czternascie lat nizasluzonego wygnania (Ramayana). 😉
Ten edynburski Bobik nie tylko imiennik, ale nawet dość podobny. Czyżby jakiś przodek? 🙂
Do nieba na razie się nie wybieram, ale za chwilę mam zamiar wysłać do niego sporą grupę Polaków. 😯
Szczegóły wkrótce, w nowym wpisie. 😀
http://porcelanka.wordpress.com/2010/09/05/jestem-tym-co-posiadam/
Tak, Moniko. Koty sa znane ze swego umilowania sprawiedliwosci ( i prawa tez!) Kiedy byl wsrod nas jeszcze moj bl.p. Brat-Blizniak, zawszesmy wspolnie porownywali miski czy kazdy dostal po sperawiedliwosci i czy Stara nie chciala ktoregos dyskryminowac. Pickwik sprawdzal moja, a ja sprawdzalem Pickwicka i w ten sposob unikalismy szachrajstw ze strony you know whom… who… 👿
No to wszystko sie zgadza – eposy i pomniki wiecznie zywe. 😆
Ide czytac o niebie wedlug Bobika (nieedynburskiego). 😉
Andsol – dziękuję!
Wypowiedź W. Kuczyńskiego wiele wyjaśniła,ale z tego wynika, że to jeszcze gorzej, niż przypuszczałam.
A że nie wszyscy takimi dokumentami będą zachwyceni, tego się oczywiście spodziewałam.
123kawon – spróbuję skserować, na ile mi się uda, ale nie ręczę za jakość.
http://www.youtube.com/watch_popup?v=x2qT5OGY0Wo
O rany. Skasuj Bobiku, sprobuje jeszcze raz
Teraz?
http://www.youtube.com/watch?v=NXclwb_6LkE
A tu jest lista tematow i autorow Reith Lectures poczynajac od pierwszego:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Reith_Lectures