Zabawa z dżenderem
Kiedy z dżenderem bawi się dziatwa,
księdza w tym rola wcale niełatwa,
wciąż musi karcić gromkimi słowy
i pokrzykiwać głosem surowym:
czekaj, dżenderze, niech ja cię chwycę!
Po coś Marysi wlazł pod spódnicę?
Teraz ja muszę jej w majtkach gmerać,
żeby wyciągnąć stamtąd dżendera,
a z drugiej strony już prosi Gienek,
żebym też wyjął mu ze spodenek…
Dobrze, dziecino, rozepnij pory,
obsłużę wszystkie chętne bachory,
bo nie ma zgody, by przyszłość nacji
uległa zdrożnej dżenderyzacji!
To jest niesamowite!!! Dalej aktualny! Tyle lat w UE i nic.
Myszko, bo to nie jest problem UE. Raczej tyle lat pod KRK i jednak coś się już mówi na ten temat…
Już za dziesięć dni polska (kinowa) premiera „Kleru” Wojtka Smarzowskiego.
Rzecz jasna się wybieram – a wierszyk na tę okazję jak znalazł 😛
Już mamy kupione bilety na lubelską premierę 🙂
Nie od dzisiaj widac jasno, ze Bobik byl prorokiem…
Tetryku, mnie chodziło raczej o dostęp do informacji o tym poważnym problemie. Chyba jednak mam zbyt optymistyczne mniemanie o naszym społeczeństwie. Ciągle się się dziwię, jak ludziom się marzy, że księża zasługują na 100% zaufanie i można zamiast własnym dzieciom, wierzyć sutannie.
Po wykształconych prawnikach, też miałam lepsze zdanie, ale z tego „wyleczył” mnie Zbysio w 2005 roku, a Duduś, to już całkiem mnie pozbawił złudzeń. 🙁
Z natury też jestem marzycielką, ale życie mnie – wiele lat temu – nauczyło, że za marzenia przychodzi płacić bardzo słoną cenę i …. poprawiłam się teraz jestem nieznośną realistką.
Akurat dzisiaj czytałam o pierwszym sprawiedliwym wyroku, wydanym w Poznaniu, w I instancji. Szkoda, bo w odwoławczym pewnie się nie utrzyma.
,,Kler”? W ostrołęckim kinie? Nigdy w życiu! Nie wolno bo można Szanownego Pana Prezydenta urazić . w końcu prawie do święceń wytrwal w seminarium…
Że niby cenzura? Coś się wymyśli. Zawsze coś się wymyśla. Pokłosia nie było bo nikt nie chciał podobno oglądać… Dla dobra nasz wszystkich się wymyśla. W ramach misji.
Marku, w Łomży będzie od 28.09
Wyszły na jaw prawdziwe okoliczności śmierci Bobika …
PA, jakim cudem wpadłeś na tę archiwalną notatkę?
Mój siostrzeniec Łukasz znalazł to w archiwum internetowym którejś biblioteki w Łodzi (gazeta z 1925 roku).
To jakieś przekłamanie! Słyszałem, że Martyniuk grasuje nadal…
Tetryku, raczej jego prawnuk. Tradycje rodzinne, na ogół, nie giną. 😉
Mimo wszystko miłego dnia Koszyczku. 😀
Przepraszam, moja wina, to ja zacząłem. Żadnych żartów więcej. 😐
Dzień dobry 🙂
kawa
O nie, PA proszę o trochę więcej żartów! Już mam coraz mniej powodów do uśmiechu – podejrzewam, że nie tylko ja. To i tak cud, że nie zapomniałam tak zupełnie, co mają robić moje mięśnie twarzy, żeby się odpowiednio ułożyć. 😀
PA (21:08) 🙂
Wg tradycji tego blogu powinno sie teraz pisac krwawy dramat pt Zemsta Semeniuka…
Ech, Bobik by dał czadu i zachęcił opornych.
Dzień dobry. (W oczekiwaniu na świt coby nie zlecieć z dachu).
Piękny komentarz wiadomego zdjęcia z Trumpem:
„Zdjęcie prezydenta Dudy połączyło jego zwolenników i przeciwników.
Wszyscy uważają, że powinien siedzieć…”
Nowa Synagoga w Gdańsku – ktoś wrzucił kamień!!!! !@#$%
A propos ostatniego wpisu Mar-Jo:
http://krytykapolityczna.pl/kultura/zyd-stosowany-polska-esej-bozeny-keff/
Ten artykuł z Krytyki Politycznej to Polaków portret własny.
Gdzie ja żyję?
Przez te 30 lat zapomniałam, tym większy szok.
Ohydne to. A zdumiewa mnie, że to podobno powszechnie znane z tymi kukiełkami – sam się nigdy z tym nie zetknąłem. Chyba mam jednak słabszy kontakt z krajem ojczystym, niż sądziłem.
Ciekawy też tekst Szczerka
Ja w znanych mi domach też nie, ale na różnych straganach i wystawach z pamiątkami owszem.
Dzień dobry.
Znam osobę (jedną), która ma w domu obrazek Żyda liczącego pieniądze.
Twierdzi owa osoba, że obrazek działa!!!! Na przeciwległej ścianie wisi krzyż…
Dzisiaj przerwa na dachu (już zabezpieczony przed opadami) .Jadę do wnuka.Jutro montujemy obróbki blacharskie.
Wnuka 🙂
Dobrego dnia, Koszyczku. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Zemsta Semeniuka
Kiedy przed laty poznał Bobik misję Robin Hood’a
osądził, że idea może sprawić cuda:
skrzyknął zgraną kompanię, zdobył trochę broni
jął rabować bogatych. Jego kompanioni
uznali się biednymi i w takiej potrzebie
wszelkie łupy – na razie! – dzielą między siebie.
Dzielna wszakże policja długo ich ścigała
(o idei imć Hood’a widać nie słyszała!)
i gdy patrol ich spotkał wreszcie w Kukurykach,
z rowu otworzył ogień – i po rozbójnikach…
Padł Bobik, padł Martyniuk, padło innych wiela,
Uciekł tylko Semeniuk – hodować mściciela…
Trwało to jednak długo, trudna była sztuka…
Mści się dziś na narodzie widmo Martyniuka,
pod mianem Zenka sączy jad bezguścia w uszy,
strutych nie tylko disco-polo wzruszy!
Tak za sprawność policji przed wieloma laty
pokutują rodacy odwrotem oświaty!
🙂 🙂 🙂
Legenda Bobika Dzielnego wciaz zywa
Przygody i wiersze przy kominkach sie czyta
Semeniuk przez knieje ukratkiem przemyka
Ich dzieje spisalo pioro Imc Tetryka.
Złego słowa o Semeniuku napisać nie mogę. (Nie z powodu braku talentu. 🙂 ). Znam jedną osobę o tym nazwisku. I jest to bardzo pozytywna w całokształcie postać.
A nie mówiłem? Kleru w ostrołęckim kinie nie będzie. Nie będzie i co mi zrobisz? Po upadku i likwidacji PKSu do Łomży trudno dojechač. Gdziekolwiek również. Polska Ostrołęką Europy.
🙂 Dzięki Tetryku i Lisku.
Donoszą, że jakaś burza piaskowa w Szczecinie szalała.
Wszystko w porządku, Mar-Jo?
A może otworzyć w szopce lub piwnicy pierwsze w Polsce Podziemne Kino Niezależne. Prześcieradło, skrzynki po kartoflach, używany projektor, umówione hasło i odzew.
U nas grają. Kupiłam bilety na następną niedzielę.
Figurki nigdy i nigdzie nie widziałam na żywo, ale mało się obracam, może dlatego.
Róża Thun uświadomiła mi, jak łatwo możemy wyjść z Unii, zdumiewająco łatwo.
Tetryku i Lisku, wspaniałe. Kinga byłaby zachwycona 🙂
Dzień dobry.
U nas wszystko w porządku. Ale wiało!!!!!! Dach cały. Pod dachem sucho.
Opady trochę krzyżują nam plany.Ale damy radę.
Hanaeczko, nie wykluczam, że p. Róża Thun ma rację.
Dzień dobry 🙂
kawa
Artykul od Jrk oraz inne zlinkowane wewnatrz niego bardzo ciekawe. To dosc dziwne uczucie byc czyims folklorem…
Wróciłem. Rzeczywiście z internetem kłopotu nie było. Nawet tam na miejscu dało się zainstalować potrzebne aplikacje. Tylko czasu nie było na zaglądanie.
Pesymizm Dory na razie mnie się nie udziela i pozostaję marzycielem.
Chiny pozwalają na inną perspektywę. Nasz naród wycierpiał bardzo wiele, dzięki czemu wiele mu się należy. Ciekawe, co na to może powiedzieć naród chiński. Kilka tysięcy lat ciągłości. Jedyny taki przypadek na świecie. Były zabory. Dynastia Quing to panowanie Mandżurów z odrębnym językiem. Mandżurowie przejęli jednak kulturę chińską i pod względem kulturowym to oni się zasymilowali z Chińczykami, nad którymi panowali do 1911 roku. Potem okupacja japońska, ludobójstwa i wojna domowa. Wreszcie komunizm ukoronowany rewolucją kulturalną.
Rewolucja kulturalna miała na celu odzyskania przez Mao pełnej władzy. On poszedł dalej niż Kaczyński. Zginęło kilka milionów ludzi, mnóstwo zabytków zrównano z ziemią. Hunwejbini też szli dalej niż gwardziści Kaczyńskiego. Dla ludzi wychowanych w tradycji konfucjańsko buddyjskiej posłuszeństwo przełożonemu, tak służbowemu jak i duchowemu, jest najwyższą cnotą. Na polecenie będą torturować, mordować i pożerać wskazanych przeciwników, choćby wewnętrznie skręcało. A jeśli nie skręca, można jeszcze więcej. Na przykład mordować bez rozkazu (tylko ludzi uznanych za wrogów przez słuszną linię) i zjadać serca zamordowanych.
Minęło 50 lat i nie mówi się w Chinach o RK inaczej niż jako o największym błędzie i zbrodni władzy od roku 1949. Dzielną hunwejbinkę z Guiling mordującą i zjadającą serca (jedną z co najmniej kilkudziesięciu podobnych) skazano na śmierć i stracono.
Co mogli myśleć Chińczycy w czasie RK. Chyba też nie byli optymistami. A jednak teraz Chiny wyglądają całkiem nieźle, także na głębokiej prowincji. Owszem, są głębokie podziały. Samochody widzi się głównie z bardzo wysokiej półki. Innych widuje się ilości znikome. Chińczyka stać na samochód luksusowy lub na co najwyżej skuter. W zależności od klasy, do jakiej się należy. O prawach człowieka nie ma co mówić, ale to normalka w prawie całej Azji. Opieki społecznej praktycznie nie ma, ubezpieczenia zdrowotne tylko prywatne. Szkoły bezpłatne, ale tylko te bez sponsorowania – uznawane za słabe. Lepsze wymagają sponsorowania przez rodziców dzieci. Napisałem, że opieki społecznej nie ma, ale są mieszkania socjalne. Czeka się średnio 7 lat. W Polsce raczej w nieskończoność.
Dla Chińczyków ich kraj obecnie i kraj 50 lat temu to 2 różne światy i nikt do tamtego wrócić nie chce. U nas właśnie wracamy do świata sprzed 50 lat, ale ja ciągle wierzę, że ten powrót się nie uda.
Witaj powrócony Stanisławie. 🙂
Nawiążę do Twojego ostatniego zdania i bardzo polecę wszystkim rozmowę Jacka Żakowskiego z prof. Grzegorzem Ekiertem.
Ja po nocnej lekturze nie mogłam zasnąć do rana.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1764042,1,prof-harvardu-grzegorz-ekiert-o-stanie-polskiej-demokracji.read
Tu jest mały fragment tego artykułu, dla zachęty:
Dlaczego w roku 2015 rama Kaczyńskiego chwyciła?
To jest jedno z kluczowych pytań: dlaczego przez ćwierć wieku ofiary prawie nie narzekały, a teraz się zmobilizowały? Większość przez lata akceptowała swój los, więc „bunt ofiar” nie objaśnia sukcesów Kaczyńskiego. Na pytanie CBOS: „Czy jest Pan/Pani zadowolony/a ze swojego życia”, między 2014 i 2016 r. ponad 80 proc. odpowiadało, że są zadowoleni lub bardzo zadowoleni. I aż 60 proc. twierdziło, że dobrze żyje się ich rodzinie. Czyli to nie jest bunt ofiar ekonomicznych.
Jeżeli nie krzywda, to co?
Piotr Sztompka ukuł pojęcie „niekompetencji cywilizacyjnej”. Można to nazwać udawaną europeizacją. W referendum akcesyjnym głosowało 58 proc. uprawnionych. Z tego 77 proc. „za”. Przystąpienie do Unii poparła więc mniejszość! Na referendum konstytucyjne pofatygowało się 43 proc., a „za” było 53 proc. Zdecydowana większość też nie była „za”! A w pierwszych w pełni demokratycznych wyborach w 1991 r. frekwencja wyniosła 43 proc. To pokazuje, że fałszywie wmawialiśmy sobie, iż po latach walki Polacy z entuzjazmem budowali długo wyczekiwaną demokrację.
Stworzyliśmy kłamstwo, w które uwierzyliśmy?
Pobożne życzenie, w które wierzyliśmy bezkrytycznie, a teraz się dziwimy, widząc, że społeczeństwo jest inne! Większość Polaków nie była specjalnie zainteresowana demokracją, wartościami liberalnymi i włączaniem nas do Europy. Zdecydowanej większości nigdy nie obchodziła konstytucja ani Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, KRS. Jak w innych krajach, większość Polaków mało wie o Unii. Przez 20 lat ta większość była cicho, a teraz zabrała głos, bo politycy powiedzieli jej, że UE chce nasłać do nas miliony islamskich uchodźców i pozbawić nas suwerenności.
Miał rację Marek 🙁http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23957781,w-ostrolece-nie-zobacza-kleru-miejskie-kino-podlega-prezydentowi.html#s=BoxNewsLink&a=66&c=125
Ludności widocznie to pasuje, skoro go wybiera, Irku.
Dzień dobry 🙂
kawa
herbata jesienna 🙂
zmiana pogody, padalo (mrzylo) godzin z dwanascie, i to dobrze tak
brykam
fik fik fikam
😀
Witaj Stanislawie. Musiales miec wiecej kontaktow z tubylcami i to raczej szczerych. Ja ze swoimi partnerami zawodowymi o polityce nie rozmawialem. Akurat oni poruszaja sie po miescie samochodami sredniej klasy, a nie luksusowymi, choc przyznaje, ze Mercedesow i Cadillakow jest tam do czorta. Moje wrazenia, glownie turystyczne, spisalem tu:
http://www.jrk011.altervista.org/teksty/Chiny_2018.pdf
Jakoś tak się układa, że w wielu krajach trafiamy na tubylców chętnych do rozmów. Np. w Egipcie udało mi się naciągnąć na szczerą długą rozmowę kilku panów, w tym kapitana służb specjalnych. Ułatwiła sprawę w Chinach przyjaźń Córeńki z Chinką z Szanghaju mieszkającą od 10 lat w Glasgow. Bywała u nas w domu w Gdyni i bardzo pomogła mi lepiej zrozumieć Chińczyków, którzy podlegają tym samym pragnieniom i tęsknotom, co my, jednak świat widzą trochę inaczej i inaczej mają ustawioną hierarchę wartości etycznych. Trudno powiedzieć, że gorzej. Próba oceny świadczy o pysze. Rozumiem, dlaczego możliwa tam była rewolucja kulturalna, ale z ich mentalnością przetrwali parę tysięcy lat i do tego odnoszę się z pokorą. Również podejście do praw człowieka trzeba oceniać nie w kontekście demokracji europejskiej tylko historii Azji.
Powtarzam się, więc dam już spokój.
Wywiad z profesorem Ekiertem czytałem w pociągu z Warszawy i też dał mi do myślenia. W paru kwestiach myślę podobnie. Może nie identycznie widziałem przyczyny. Dla mnie znaczenie ma także fakt, że elity polityczne na całym świecie, w tym w Polsce, przestały się interesować tym, czego ludzie oczekują. Władza była fachowcem od rządzenia i wiedziała lepiej, czego ludziom trzeba. Na Kongresie Obywatelskim w Gdańsku Adamowicz, zapytany o zaniechanie spotkań z mieszkańcami miasta, odpowiedział, że mieszkańcy nie dorośli do wypowiadania się na temat rządzenia miastem. Takie podejście sprawia, że ludziom władza brzydnie i chętnie głosują na kogoś, kto obiecuje zmiany. W Polsce mamy jeszcze coś innego, a mianowicie przyciąganie ludzi budzeniem strachu przed wyimaginowanymi katastrofami (np. napływem imigrantów) oraz obietnicami ochrony przed tymi katastrofami. W Polsce wielu ludziom brakowało też zupki patriotycznej, o której pamiętała nawet komuna. Przy tym wszystkim oczywiście wywody prof. Ekierta są bardzo ciekawe i poza wskazanymi małymi dodatkami całkowicie mnie przekonują. Nie do końca przekonują mnie statystyki referendalne. Nie wierzę, że wynik referendum konstytucyjnego czy unijnego byłby negatywny, gdyby w głosowaniach wzięło udział np. 90%. Udział świadczy o braku zainteresowania i wnioski Ekierta z braku zainteresowania są słuszne. Nie zgadzam się jednak, że o wyniku przesądziła mniejszość. To samo myślę o wyborach, w których PiS poparło 19% uprawnionych do głosowania. Chciałbym uważać, że taki wynik nie daje prawa do rządzenia, ale wiem, że poparcie dla PiS znacznie przekracza 19%. Praktycznie jest to 2 razy tyle. Nadal mniejszość. Tylko demokracja polega na tym, że brak prawa do rządzenia przez PiS wymaga, aby ktoś inny zdobył więcej od PiS.
Można zamiast tak niedoskonałych systemów wyborczych zaproponować rządy uczonych lub inne starożytne koncepcje, ale to wszystko są utopie. Poznałem trochę systemy partyjne i są one odstręczające. W każdej partii są ludzie, którym zależy na tym, aby coś zrobić dla kraju. Są też ludzie, którzy myślą wyłącznie o karierze i o synekurach. Tych jest więcej i oni decydują o wszystkim. Tak jest nie tylko u nas. Są kraje, w których przestrzega się jakichś możliwych do zaakceptowania proporcji pomiędzy dbaniem o kraj i dbaniem o siebie. U nas też kiedyś nie było z tym tak źle, Psuć zaczęło się za rządów AWS, dalej popchnął sprawę rząd Millera, a PiS osiągnął 100% dla siebie.
W tej chwili nie wystarczy wrócić do myślenia o tym, czego chcą ludzie. Nie wiadomo, jak wyborczo walczyć z populizmem. Chyba trzeba zaproponować jakąś generalną przebudowę systemu rządzenia, a do tego potrzebna większość konstytucyjna. Rozumiem, dlaczego Dora patrzy pesymistycznie. Historia zna jednak przypadki niewytłumaczalnego odwrócenia tendencji.
Tutaj, mysle, cos a propos czego chce „lud” i jakie to przynosi skutki:
https://www.theatlantic.com/international/archive/2018/09/myth-authoritarian-competence-turkey-strongman/570514/
hrbata 🙂
szeleszcze w kuchni, za oknem marne 5°, to juz prawdziwa jesien 🙂
brykam
wczoraj przy kolacji ogladalem telewizje, mowiono duzo, tez o ojkofobii, trudne, obce slowo. Moj Kopalinski nie ma, ale wikipedia oczywiscie tak, wiec wiem co pan posel kaczynski juz wiedzial. dobrze miec ojkofobie, malo fobii jest tak sympatycznych jak ta 🙂
Czego chcą wyborcy, trzeba badać. Uspokojenie faktem rosnącego zadowolenia z sytuacji życiowej jest złudne, jak widać. Demokratycznym rządom nie chciało się robić stałych badań socjologicznych. Populiści nie potrzebują takich badań. Oni informują „lud” o tym, czego pragnie, a potem to realizują. Najprostszą metodą, żeby lud zaczął pragnąć tego, co mu wmawia przywódca narodu, jest właśnie wzbudzenie strachu. Z tego zabiegu korzysta i Kaczyński i Orban i Erdoğan. Absolutnie nie wierzę, że w Turcji był przygotowany zamach stanu. Może paru generałów o nim myślało, ale nikt mnie nie przekona, że sprawa osiągnęła fazę choćby zaawansowanych przygotowań.
Niewątpliwie w Turcji rosły napięcia. Pod naciskiem zwolenników szariatu walił się porządek ustalony przez Atatürka. Erdoğan stanął na czele politycznego ruchu islamskiego. Partie były delegalizowane, ale powstawały nowe pod jego przywództwem. W jednym z przemówień powiedział, że „meczety są naszymi koszarami, minarety bagnetami a kopuły hełmami”. Wyczuł nastroje, bo po objęciu prezydentury w nowym porządku konstytucyjnym islam nadal jest najważniejszy ale nie ma władzy mułłów. Teraz nie mobilizuje narodu poprzez religię tylko poprzez wzbudzanie strachu i idącej za nim nienawiści do USA i Unii Europejskiej, które „sprzysięgły się przeciw Turcji”. Żadnego pragnienia „ludu” Erdoğan, jak na razie nie spełnił.
Czego pragną różne odłamy ludu tureckiego, coraz trudniej powiedzieć. Znaczna część narodu na pewno wierzy, że prezydent uratował kraj przed rozlewem krwi planowanym przez zamachowców. Inni, zmuszeni zajmowanymi stanowiskami, tak długo powtarzają ten pogląd, że sami zaczynają w zamach wierzyć.
Kaczyński mówił o skrajnej formie ojkofobii. Wszelkie skrajności odrzucam, więc zgadzam się, że jest to fobia sympatyczna. Tym bardziej, że sam na nią „cierpię”.
W komentarzach do ojkofobii nagłośnionej przez Kaczyńskiego pomija się na ogół istotę jego wystąpienia. Sędziów można łajać za wszystko, skoro jest to potrzebne. W tym przypadku chodzi o to, że stoją nie po tej stronie niż należy. Czyli po stronie nie-Polaków zamiast po stronie tych, którzy Polakami są. Ci, którzy Polakami nie są, to w tym przypadku Mazurzy przez lata prześladowani przez Polskę Ludową i skłonieni do emigracji. Ja w swojej naiwności sądziłem, że sądy powinny być bezstronne, czyli takie, które nie stoją po żadnej stronie.
Taki naiwny to i ja wciąż jestem – jak się okazuje, spory odsetek rodaków wykazuje się „wyższym stanem świadomości”.
W tym samym numerze Polityki ciekawy artykuł Pani Kierowniczki na temat grania Szopena po szopenowsku na instrumentach z epoki. W tym o grze samego Szopena. Również o różnicach w graniu wynikających z samych właściwości instrumentów.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzięki, Stanisławie, za dobre słowo 🙂
A tymczasem jest dobra wiadomość:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,23971903,po-wygrywa-przed-sadem-mateusz-morawiecki-ma-sprostowac-slowa.html#s=BoxOpCzol5
Każde kłamstwo tego typa należałoby tak potraktować…
Wiadomość opublikowana w GW jest według moich informacji fakenewsem. Wiem to z TVN24, gdzie poseł Mularczyk wyraźnie oświadczył, że Sąd odrzucił pozew PO i nie nakazał przeprosin za kłamstwo, a jedynie zobowiązał do podania uściślającej informacji, że mała część wypowiedzi Morawieckiego była nieścisła. Mularczyk niezłomnie podtrzymywał zasadność agitacji premiera dodając, że jedyną nieścisłości było to, że PiS wydaje na drogi lokalne 6 mld zł rocznie, gdy w rzeczywistości powinno to brzmieć „będzie wydawał 6 mld rocznie”.
PiS przeszedł Orwella. W jego nowomowie słowa nabierały znaczeń odwrotnych i tego się trzymano. PiS nadaje dowolne znaczenie w każdym momencie w zależności od tego, jak mu pasuje. Kłamstwo stało się najważniejszym instrumentem kampanii wyborczej.
Jak wygląda naprawdę sprawa wydatków na drogi lokalne, chyba mało kto wie, jeśli ktokolwiek. Mamy różne klasyfikacje dróg. Klasyfikacja dróg publicznych dzieli je na krajowe, wojewódzkie, powiatowe i gminne. Każda z klas może być finansowana z różnych źródeł, chociaż zasadniczo krajowe są finansowane centralnie – z budżetu państwa, z funduszu drogowego i z różnych dotacji, w tym zagranicznych. Do tego może dochodzić partnerstwo publiczno-prywatne.
Drogi powiatowe i gminne są finansowane w zasadzie z budżetów powiatów i gmin, ale np. województwo może uchwałą sejmiku powiatowi czy gminnie przyznać dotację celową na budowę, przebudowę lub modernizację drogi lokalnej. Najczęściej tak robi, gdy roboty na drodze gminnej towarzyszą budowie lub przebudowie drogi wojewódzkiej. Za rządów PO i PSL drogi lokalne były zaniedbane, ponieważ zaniedbane były od dziesięcioleci drogi główne, drogi główne ruchu przyspieszonego i drogi zbiorcze. Na wszystkie wydawano mniej niż wynosiły potrzeby, ponieważ nie da się w ciągu kilku lat zniwelować zaniedbań wielu dziesięcioleci. W pierwszej kolejności budowano drogi ekspresowe i autostrady, bez których gospodarka się dusiła. Na drugim miejscu były drogi krajowe i drogi wojewódzkie stanowiące dojazdy do dróg ekspresowych i autostrad. Absolutny priorytet był dla miejsc uznanych przez odpowiedni szczebel rady bezpieczeństwa ruchu drogowego za szczególnie niebezpieczne i wymagające natychmiastowej interwencji. Te działania są finansowane zwykle z rezerw budżetowych właściwego szczebla samorządu lub z budżetu centralnego.
Środki finansowe nie są jedynym problemem bezpośrednio. Firmy zajmujące się budownictwem drogowym mają swoje moce przerobowe. Teoretycznie w czystym modelu gospodarki rynkowej moce przerobowe rosną tak szybko, jak szybko rośnie popyt na ich usługi. Ale już dano stwierdzono, że m.in. przy dużym stopniu umaszynowienia branży krzywe cen odpowiadające dostosowaniu podaży do popytu układają się nie w kształcie litery „L” tylko w kształcie litery „U”. Są różne warianty tych wykresów, ale zostawmy je sobie na inną okazję.
W poprzednich latach, gdy podpisano umowy na wiele odcinków autostrad, kolejne przetargi na drogi różnych klas kończyły się niepowodzeniem. Wzrost cen samych usług budowlanych, asfaltu i kruszywa poszybowały. W tej sytuacji drogi lokalne ucierpiały najbardziej. Rząd odpowiedział na problem tzw. schetynówkami dokładając co roku miliard złotych na drogi lokalne utrzymywane przez powiaty i gminy. Wiadomo, ile na drogi lokalne dał rząd. Nie wiem, ile wydały w ramach własnych zadań poszczególne gminy i powiaty, ile inwestorzy przemysłowi i handlowi zobowiązani indywidualnymi umowami z miastem czy gminą wiejską do zainwestowanie w drogę lokalną. Wydatki rządowe na drogi lokalne są kroplą w morzu potrzeb i w kontekście priorytetów ustalonych dla krajowego drogownictwa zwiększanie tych wydatków nie ma żadnego sensu. Program krajowy w zakresie dróg lokalnych łata co najwyżej najpilniejsze potrzeby.
Łatanie potrzeb jest kosztowne. Według cen sprzed ostatnich poszybowań w górę kilometr przebudowy drogi lokalnej to od 1 do 3 mln zł. Dlaczego przebudowy a nie remontu, sprawa prosta. Polska Norma przewiduje, że droga lokalna na terenie zabudowanym nie może mieć jezdni węższej niż 12 m, a poza tym terenem 15. Większość dróg lokalnych tych parametrów nie zachowuje. Jeżeli się coś z drogą robi, nie można zostawić parametrów niezgodnych z normą. Bez doprowadzenia do zgodności z normą można tylko załatać dziury i najczęściej właśnie tak się robi.
Dlaczego Morawiecki skupił uwagę na drogach lokalnych, też jest oczywiste. Na drogach wyższych klas PiS absolutnie goni w piętkę na tle rządów PO. Nie jest w stanie kontynuować projektów rozpoczętych za poprzedników. Lokalne są w gestii samorządów, trudno sprawdzić szczegóły. Tutaj, wydawało się, można propagandowo poszaleć. Zapomnieli, że w przeciwieństwie do spokojniejszych czasów, w kampanii wyborczej łatwiej kłamców sprowadzić na ziemię. Tyle, że w TVP i tak będą nadawać do uprzykrzenia kłamstwa Mularczyka.
Dzień dobry.
Ten licznik chyba zaniża wynik:
http://bi.gazeta.pl/im/37/d9/16/z23957559V,Kielce-23-09-2018–wojewodzka-konwencja-wyborcza-P.jpg
Szwajowego Ogrodu Literackiego cd.
http://bi.gazeta.pl/im/ac/dd/16/z23977644V,W-Podjuchach-powstaje-nowy–nietypowy-park-.jpg
Westchnę na to wszystko – eech!
I dorzucę prywatne zmartwienia:
1. Padł mi bardzo dobry monitor komputerowy.
2. Nowy nie wyświetla obrazu na całej powierzchni monitora i nic nie możemy z tym zrobić.
3. Hotel w Wenecji, do którego miałam udać się w marcu, za co właściciel pobrał mi opłatę z góry już w czerwcu br. obciążając kartę kredytową, zawiadomił mnie, że rozwiązuje umowę, ale o pieniądzach nic nie wspomina.
Tak mnie to wszystko wytrąciło z równowagi, że wszystkiego mi się odechciało i boli mnie głowa.
Oj, Siódemeczko, bardzo Ci współczuję. Jeśli masz w okolicy, jakiegoś znajomego informatyka, to go poproś o pomoc. Jeśli nie, to spróbuj oddać monitor do sklepu i niech Ci oddadzą pieniądze.
Odnośnie hotelu – spróbuj do nich zadzwonić, że zwrotu pieniędzy nie dostałaś.
Będę trzymać kciuki.