Halloween ’13

niedz., 28 października 2018, 20:45

Psy się uśpiły, księżyc już w pracy,
przygotowane wszystko na cacy,
pod drzwiami czeka gości gromadka,
jak zobaczycie kto, aż was zatka:
strzygi, wampiry, demony, czarty –
można zaczynać Upiorne Party.
Bój homerycki wstrząśnie dziś nacją
Sił Halloweenu z Cywilizacją.
Co jedna strona, w odnośnym stroju,
zbierając siły ruszy do boju,
na drugą rzuci się zwartym szykiem,
to niech przywali tamta wierszykiem,
rymem dołoży lub rytmem ostrym,
by krew zaczęła tryskać na posty.
A jeśli rycerz który zobaczy,
że mu wierszyki nie leżą raczej,
że o rymnięciu myśli ze zgrozą,
niech siecze, kłuje, tnie i rżnie – prozą.

Wąpierz Hoser:
Niech ktoś zmierzy się z wąpierzem!
Zaraz będzie lecieć pierze,
zaraz ja takiego śmiałka
zaknebluję, że aż załka!
Jak nikt umiem kręcić lody,
w Watykanie mam swe chody,
jeśli potknę się, to szybko
wybrukuję drogę Lipką –
czy to lato, czy to zima,
na wąpierza mocnych ni ma,
wzywam zatem, jakem Wąpierz:
kijem tę hołotę złą pierz!

Chór Śmiertelnych Cywilizantów:
Wąpierzowi w krótkich słowach:
postać z ciebie jest jałowa,
choć wyskoczyłbyś ze spodni,
żadnej głowy nie zapłodnisz,
twe przechwałki więc, człowieku,
onanizmem są poniekąd.
Niech cię diabli, niech cię katy,
zmykaj sobie w swe zaświaty!

Ksiądz Natanek:
Oj dana dana,
pełno Szatana,
we wszystkich kątach, na wszystkich zmianach,
oj dana!

Lecz zwykły diabeł niech się odwali,
dzisiejszy szatan to jest Michalik,
czart najwcieleńszy i wampir zgoła,
a na dodatek jeszcze wilkołak!
Oj dana…

Oj dana dana,
sprawa to znana,
bez Michalika sprawa przegrana,
oj dana!

Piekielne sprawki bez niego leżą,
nawet zoofil nie dręczy zwierząt,
bowiem Złe może hulać zażarcie
najlepiej, gdy ma biskupa wsparcie,
oj dana!

Chór Śmiertelnych Cywilizantów:
Chociaż Michalik pogrywa ostro,
zawsze wychodzi z tego dziadostwo,
chór nasz ni palcem kiwnąć nie zdąży,
a on już zdoła się sam pogrążyć,
już w drgawkach zwija się jego władza…
Więc cyt! Spróbujmy mu nie przeszkadzać.

Wiedźma Pawłowicz:
Ja się Gendera boję dość słabo,
wiem: chłop jest chłopem, a baba babą.
Baba to wiotka jak ja leluja,
a chłop ma tego, no… cechy płciowe,
do grzesznej akcji zawsze gotowe.
Podobno nawet są pierwszorzędne,
lecz w moim życiu dziewiczym zbędne,
bo jakoś wiążą się z tym, no… seksem,
tfu, lecę usta wytrzeć pumeksem!
(wbrew swoim zwyczajom przerywa i leci po pumeks)

Gender:
Sex-appeal, to właśnie broń Gendera,
sex-appeal, prawicy sen odbiera,
choć
grzmi,
że to zło,
czapką nie przykryje go.

Jeden z drugim go z trybuny pognębić chce,
ustawą tnie,
ale ten Gender, on swoje wie.

Sex-appeal, dla każdej orientacji,
sex-appeal, do drinka, do kolacji,
tu
czas
wpaść już w tryl:
moja broń to sex-appeal.

Wiedźma Pawłowicz (wracając z krwawiącymi ustami):
Dam ja wam związki, dam ja wam Gender,
zaraz się tego świństwa pozbędę!
Jak moc tradycji rzucę na szalę,
ten cały Gender nie piśnie wcale.
Pod obcas wezmę, po ryju skopię,
żeby dać dobry przykład Europie!

Chór Śmiertelnych Cywilizantów:
Puenta nagła zwieńczyła dramę:
Wiedźma zapluła nam się na amen.
Gładko ją zaraz wchłonęło piekło,
zatem Europa może odetchnąć.

Terlique (latając na golasa):
Hop-siup, na golasa
jakże miło tak pohasać.
Gdy nie więzi mnie pas cnoty,
uruchamiam zaraz dotyk,
dalszych spraw też nie pominę,
czynem wspierać chcę rodzinę
i powstańców mieć gromadkę.
A tym, co nie ruszą zadkiem,
by Polaków było więcej,
śrubę wsadzę i dokręcę.

Prawda :
To wcale nie Terlique, lecz ja jestem naga,
a prawdziwa cnota to jest Lady Gaga,
o!

Chór Śmiertelnych Cywilizantów:
No, Terliku, za twe zbytki
hop do piekła, boś ty brzydki!

Upiór Antoni:
Huuuuu huuuuu…
Bawicie się tu, świńskie ryje?
A tam gdzieś w lesie brzoza wyje,
ucięta w kwiecie… całkiem sama…
To na uczucia święte zamach,
żeby urządzać śmichy-chichy,
żłopać coś, nawet bez zagrychy
(którą, to przecież nie nowina,
Tusk dawno przegrał do Putina),
gdy Naród zdycha, Prawda kona…
Lecz co tu gadać, rzecz sprawdzona,
że dla lewackiej tej hołoty
nic nie jest święte. Nawet trotyl!
Huuuuu…

Chór Śmiertelnych Cywilizantów:
O matko, Upiór znowu smęci…
A niech go biorą wszyscy święci,
lub wszyscy diabli, jak kto woli,
byle się wreszcie odpinkwolił,
zapadł pod ziemię, zniknął z oczu,
każdy by wtedy ulgę poczuł.
O, chyba wreszcie przyszła pora –
diabli porwali już Upiora.

Bobik:
Minęła właśnie północ. Dowód?
Rozsypał duchów się korowód,
zniknęły diabły, strzygi, wampy,
jasno, bezdusznie świecą lampy,
pies padł ze śmiechu wprost na posłanie,
skończone party, skończony taniec,
głowę już złożyć czas skołataną,
więc jeszcze tylko ciche – dobranoc.