Ballada strzelców
Raz strzelców gromada przy długim weekendzie
spotkała się gdzieś, gdzie chciał traf
i jęła osadzać się w modnym dziś trendzie:
trza bronić tradycji,
piw-paw!
Gromadnie podpierać jej trzeba filary,
czyś prosty jest chłop, czy też graf,
czyś ślepy jak kura jest vel pan Hilary,
czy wzrok masz sokoli,
piw-paw!
W jej imię poświęcić być trzeba gotowym
swe życie lub choć w łokciu staw,
gdy przyjdzie lewego bić prawym sierpowym
lub stawiać przedmurze,
piw-paw!
A gdy się tradycji chce trzymać nakazów,
nie bojąc się wpadek ni gaf,
myśl jedna do głowy przychodzi od razu:
kiełbaski i piwo,
piw-paw!
Hej, strzelcy, za ruszta i flachy wraz chwyćmy,
nie jęczy niech nikt, że mu caf-
ło treść pokarmową z nadmiaru tradycji,
wszak Polak potrafi –
piw-paw!
Wczesno-poranne pocieszenie dla Haneczki
When lonely feelings chill
The meadows of your mind,
Just think, if winter comes,
Can spring be far behind?
Beneath the deepest snows,
The secret of a rose
Is merely that it knows
You must believe in spring.
Just as a tree is sure
Its leaves will reappear;
It knows its emptiness
Is just the time of year.
The frozen mountain dreams
Of April’s melting streams,
How crystal clear it seems,
You must believe in spring.
You must believe in love
And trust it’s on its way,
Just as the sleeping rose
Awaits the kiss of May.
So in a world of snow,
Of things that come and go,
Where what you think you know,
You can’t be certain of,
You must believe in spring and love.
https://www.youtube.com/watch?v=2bDFDYhXqPM
Dzień dobry 🙂
kawa
W związku z mapką, którą pokazywał jrk, a zwłaszcza jej częścią opisową, komentarz Piotra Tarczyńskiego:
—
No i mamy powtórkę z (wątpliwej) rozrywki: liczenie głosów na Florydzie. Wciąż nie ma ostatecznych wyników wyborów na gubernatora i senatora z tego stanu: republikańscy kandydaci mają przewagę, ale niewielką – w przypadku wyborów do Senatu mówimy o zaledwie 5 tysiącach głosów; w przypadku gubernatora więcej, ale ponieważ różnica wynosi mniej niż 0,5%, kwalifikuje się do ponownego przeliczenia. Demokraci chcą uwzględnienia wszystkich głosów, Republikanie robią co mogą, żeby liczenie głosów zatrzymać, bo doskonale wiedzą, że nie jest im to na rękę (przypadek Arizony, gdzie mimo pierwszych doniesień trwające wciąż liczenie głosów daje pierwszeństwo Demokratce). Głośno protestuje republikański kandydat senatorski, Rick Scott – sęk w tym, że jest on póki co urzędującym gubernatorem Florydy. Konflikt interesów jest oczywisty, ale cóż to dla nich – w Georgii republikański kandydat na gubernatora, Brian Kemp, nadzorował wybory w których sam startował i też wygrał, choć wydaje się, że też skończy się na ponownym liczeniu głosów. Ciągle to powtarzam, ale nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz: Republikanie są już partią mniejszościową, będą nią coraz bardziej i do tego, żeby wygrywać coraz częściej będą potrzebowali ograniczania prawa głosu, manipulowania przy okręgach wyborczych itd. Czasem będzie to działać (choćby w tym roku – nie sądzę, żeby Demokratom ostatecznie udało się na Florydzie) Na szczęście to dowód na słabość Republikanów, a nie ich siłę.
Lisku 🙂
Wyczyściłam nasz przystanek autobusowy zapaskudzony pozostałościami po niezliczonych naklejkach. Rozpuszczalnik, skrobak, Beppo Zamiatacz Ulic w tle i teraz jest czysty, no.
Na Stany jestem za tępa. Jeśli są wątpliwości, to trzeba policzyć porządnie jeszcze raz i nie ma inaczej, więc dlaczego jest?
Dobry wieczór.
Drzwi osadzone, okna osadzone. Kontener na gruz – pod domem.
Flaga – w szafie.
Jakoś nie mamy ochoty wywieszać. Mam poczucie, że jest zbrukana nobilitacją narodowców.
Superekspres ociepla okolicznościowo wizerunek prezesa informacją, że chrzci koty. Prezydent Mościcki tak sobie zadekretował w 1926 roku, że będzie ojcem chrzestnym każdego siódmego syna w rodzinie. Chrześniacy (było ich niecały tysiąc) mieli różne beneficja (książeczka oszczędnościowa z wkładem, darmowe przejazdy koleją, bezpłatną edukację na wszystkich szczeblach – z tych wyższych już nie skorzystali, z uwagi na wojnę). Prezes, jak widać, idzie po bandzie, mocno oszczędnościowo, nawet jakby miał dożywotnio finansować whiskas.
Haneczko, my z tego samego powodu nie wywieszamy.
Pamiętajcie, kot niewinny.
A tymczasem w Chorwacji…
Chorwat, który przewrócił stojące w Splicie popiersie Rade Koncara, znanego w Chorwacji bojownika ruchu oporu przeciwko nazistom, doznał złamania nogi po tym jak popiersie spadło na niego – informuje 'Rzeczpospolita’ (powołując się na BBC).
Centrowy polityk Kreso Beljak, komentując incydent na Twitterze napisał, że „Rade Koncar złamał nogę faszyście 76 lat po tym, jak go zastrzelili”.
Nie wiem na czyj pomnik liczyć jutro…
Swoją drogą kilka lat temu we Włoszech Nasz Najwybitniejszy Rodak zabił przypadkowego przechodnia. Albowiem, jak mawiają, prawdziwe cuda działają i na niewierzących.
Piw-paw!
http://www.piwpaw.pl/
Przypominane w sieci w związku z jutrem:
https://www.youtube.com/watch?v=EIbQK7w7Fus
Mialam nadzieje ze ktos wytlumaczy dlaczego piw a nie pif 🙂 Ale linka nie dziala bo bar zamknieto.
Nastepna w kolejce piosenka Mlynarskiego tez bardzo pasuje
https://www.youtube.com/watch?v=UiAjzm2cOmY
A ja jeszcze o czymś innym. Wszyscy czytaliśmy (albo oglądaliśmy) „Morderstwo w Orient Expressie”. Oraz tego Bonda („From Russia With Love”). Albo „Stamboul Train” Grahama Greena. Albo „Starsza pani z NIKu” (zawsze mi się mylnie wydawało, że to według Agaty Christie, ale nie: Ethel Lina White).
No i gdy odfiltrować kryminałki, to jednak zostaje nam w głowie obraz luksusu, komfortu i pewnej ekskluzywności długodystansowych podróży eleganckimi pociągami. On, ten obraz, dość słabo wytrzymuje konfrontację z rzeczywistością – bo nawet po kilkunastu godzinach w podróży człowiek nolens-volens robi się, że się tak wyrażę, aromatyczny – ale któż z nas nie chciał nie chciał przejechać się, jeśli nie Orient Expressem, to przynajmniej koleją transsyberyjską.
Dziś dowiedziałem się, że Orient Express od dziesięciu lat stoi sobie w Polsce, w pobliżu białoruskiej granicy, stanowiąc żerowisko dla złomiarzy, noclegownię dla bezdomnych, lokal dla meneli i plener dla tzw. eksploratorów. Rzecz jest prawie niewiarygodna, ale zupełnie prawdziwa: tutaj link.
Że będę banalna. Sic transit…
Lisku, w tym piw-paw jest dwuznaczność. Odniesienie do piwa, którego nadużycie może doprowadzić do „pawia”, czyli „zwrócenia treści pokarmowej”.
Swoją drogą zdumiewające, że w firmie, zlinkowanej przez Dorę, wydają się nie znać tego znaczenia słowa „paw”, chyba jednak nie regionalnego…
Internet (od prawej do lewej strony) się zachwyca tym filmikiem okolicznościowym z Melem Gibsonem w roli celebryty. Wybór akurat Mela Gibsona wydaje mi się bardzo symptomatyczny: agresywny alkoholik, antysemita, damski bokser, dwubiegunowo afektywny religijny fanatyk – taka Polska w pigułce. Ale może po prostu nikt inny nie chciał wystąpić.
W dodatku z wyciętym ponoć postkomunistycznym Pałacem Kultury…
A teraz oglądam okolicznościowe google graphics. Polska od gór do morza, z Wisłą meandrującą i układającą się w napis 'google’. Z lewej góral z ciupagą w pozycji pani prezydentowej, kozica i Małysz. Zza ramki obrazu wygląda niedźwiedź (biały? – ale czemu z zachodu?). Dalej kościół Mariacki z hejnalistą, nad nim balon (?), niżej Chopin (względnie Paderewski) przy fortepianie. W środku Łowiczanka czy Krakowianka (? – nie znam się na strojach ludowych), niżej jakiś flis (czy inny Kusznierewicz) żeglujący Wisłą. Dalej Syrenka (z odwróconą głową – też nie chciałbym na to patrzeć) na tle jakiejś architektury (Sala Kongresowa?), żubr, bocian i wierzba rosochata. Później już tylko kobieta uczesana w kok puszczająca latawca oraz jakiś piesek (jamnik?), nadmorski port (stocznia?) ze statkiem. Nad tym wszystkim orzeł podobny do mewy, albo i (za przeproszeniem) kaczki. W wodzie facet odbijający piłkę. W prawym dolnym rogu ratownik biegnie z polską flagą, aby wręczyć ją topiącej się kobiecie.
I tak sobie myślę, że to właśnie jest bardzo polskie w swoim wszystkoiźmie i przegadaniu. Choć oczywiście poszedłbym bardziej w Bruegla i dorysował jeszcze kilkanaście innych motywów: upadek ikara-tupolewa, odsiecz wiedeńska, cud nad Wisłą – skoro Wisła już jest, oraz pana premiera siedzącego po prawicy prezesa, sądzącego żywych (Ziobrą) i umarłych (IPNem).
To się podobno nazywa Google Doodle, ta okolicznościowa grafika.
Mnie na widok wszelkich emblematów patriotycznych ogarnia niechęć i nie mogę już słuchać tych gadek i licytacji, kto jest lepszym patriotą.
Siedzę z kotami i dobrze jest.
To jest dobra piosenka, Lisku. Umieściłam ją na FB, ale jestem pewna, że każdy słuchający, niezależnie od przekonań, będzie uważał, że jest w tej 1/4.
Byliśmy na grzybach. Kilometry w nogach, trzy podgrzybki w wiaderku, śmieci w ilościach.
Dwa grzyby w barszcz, wiadomo. Ale co zrobicie z trzecim,
Haneczko?
Mar-Jo, mam z tym poważny problem. Chyba ususzę sierotkę.
Tak sobie myślę, że w odbudowanym (oby nie) Pałacu Saskim ma być zapowiadane przez prezesa muzeum.
Nie daj Panie B.!!!!
Nie byłam na grzybach, ale moja fryzjerka, która lubi zbierać, ale nie lubi ich oporządzać, przyniosła mi to co nazbierali rodzinnie. Duuużo.
Przez trzy godziny czyściłam patrząc jak „maszerują chłopcy, maszerują” przez Warszawę.
Za chwile lecę do sąsiadów na spóźnione, z racji grzybów, rogale.
Wczoraj u innych sąsiadów tradycyjna wieczornica, czteropokoleniowa, około 40 osób.
W summie świętowanie, w wymiarze prywatno – towarzyskim, bardzo udane.
Świat gęby rozdziawi z podziwu, nad tym marszem nacjonalistyczno-faszystowskim z rządem na czele.
Więcej już nie będę komentować tego faktu, bo od tego patriotyzmu wrzody na żołądku mi się otwierają.
Haneczko, już raz Pałac Saski miał być odbudowany, rozkopali cały plac, odkryli podziemia, postawili płoty, nie pamiętam jak długo taki stan trwał, wydaje mi się, że bardzo długo, a później znowu wszystko zasypali ziemią.
Więc mówić można dużo.
A już ten złotousty pajac udający prezydenta stanowczo nie powinien rezygnować z seminarium, jego płomienne kazania zapewniłyby mu mniej haniebną karierę.
mt7, nawet takiej pociechy (?) nie będzie: świat (a piszę ze „świata”, w którym jestem zadomowiona od 50 lat), nie rozdziawi, jak sądzę, gąb w podziwie nad polską specyfiką. Raczej ją zignoruje; może gdzieś na dalszych stronach gazet będzie wzmianka. A sądzę tak dlatego, że świat niezwykle silnie przeżywa rocznicę końca I wojny, zwłaszcza że ma świadomość wejścia w fazę niebezpiecznych turbulencji.
I wojna bardziej wryła się w powszechną pamięć ze względu na niebywałą ilość ofiar, tak cywilnych, jak wojskowych, a także zniszczonych wsi i miast, nieporównywalnie większą niż w II wojnie. To dokładnie odwrotnie niż w Europie wschodniej.
Niemieckie liczby ofiar, choć ogromne, pomijam ze względów oczywistych.
Flagi faszystowskie powiewające w Warszawie będą natomiast przypominane przez tych, którzy twierdzą, że rozszerzenie Unii było bez sensu.
PA, dzieki, nie pamietalam tego wyrazenia.
Historia nedznego konca Orient Express’u bardzo dziala na wyobraznie, te wagony powinny byly byc w jakims muzeum; dzieki Babilasie za wyszukanie.
@raf, nie jestem pewna gdzie w tym kontekscie lezy „swiat”, i dlaczego Europa Wschodnia nie jest jego czescia 🙂 Mam takze watpliwosci co do porownania szkod.
Rysiu, wlasnie wyszlo po hebrajsku tlumaczenie malego zbioru wierszy Hanny Arendt, ktore ukazaly sie po niemiecku ponoc 2 lata temu (ona sama nigdy ich nie publikowala). Jesli je masz, przy okazji porownam.
(Chyba ze wlaczy sie do porownania pandemie grypy)
I jeszcze kilka moich uwag bieżących, bo z tym marszem, to jak z ostatnimi wyborami (w Polsce czy w USA) – każdy ogłosił zwycięstwo (a przynajmniej porażkę tej drugiej strony).
Na plus PiS zaliczyć można sukces frekwencyjny, spowodowany zapewne okrągłą rocznicą, ale i próbą zakazu marszu, która zmobilizowała zwolenników tej partii. Udało się też uniknąć bezpośredniej katastrofy wizerunkowej – nie ma zdjęć prezydenta czy premiera z hajlującymi bojówkami w kominiarkach na tle zielonych flag. Biorąc pod uwagę, że była to impreza improwizowana praktycznie ad hoc, trzeba zaznaczyć jako taką sprawność organizacyjną. Nie było też większej rozróby, nie poleciały kostki brukowe, nie było walk z policją.
Czy „przyklejenie się” rządu do narodowców jest porażką PiS? Owszem, znakomita większość maszerujących nie skandowała rasistowskich haseł nacjonalistów – ale i one tej znakomitej większości jakoś nieszczególnie przeszkadzały, co sugerowałoby, że te dwie organizacje mają w sumie bardzo podobną, zachodzącą na siebie grupę docelową. Oznaczać to może (jeśli wykluczymy opcję, że przez głupotę wdepnęli na tę minę), że PiS zrozumiał, że nie znajdzie nowych wyborców w centrum i musi ich szukać daleko na prawicy. Już raz im się to udało (ze zmarginalizowaniem i połknięciem LPR), dlaczego nie spróbować i drugi? A i – podejrzewam – dla przeciętnego Polaka z tamtych okolic spektrum politycznego, ONR czy Młodzież Wszechpolska, przy tym całym entourage przemocowym, to są jednak organizacje cokolwiek operetkowe, których przywódcy (Bosak czy Winnicki) wyglądają jak Herr Flick z angielskiego sitcomu „Allo, allo”. A PiS daje mu plus minus ten sam kręgosłup ideolo plus realne doświadczanie siły i prawdziwych żołnierzy z czołgami, a nie zamaskowanych wyrostków z racami. Więc może być ciekawie, lecz myślę że to nie jest łatwostrawna przystawka.
Czy marsz był więc sukcesem narodowców? Zapewne na krótką metę tak, bardzo szybko urośli z egzotycznego marginesu do siły politycznej, z którą negocjują ministrowie rządu. Na średnią i dalszą metę czeka ich jednak walka o rząd dusz z nieoczekiwanymi aliantami.
Czy opozycja ma powody do zadowolenia? Bardzo umiarkowane, jeśli odliczyć Schadenfreude z publicznego miziania się PiS z nacnaziołkami. Gest umycia rąk w wykonaniu HGW przyniósł więcej szkody niż pożytku. Jedyne korzyści wizerunkowe odniósł Donald Tusk w odgrywanej z wdziękiem roli samotnego szeryfa, który (na razie) wzywa miasteczko do opamiętania. I znów podstawił nogę prezesowi, który nie mógł się powstrzymać od małostkowych złośliwości w swoim stylu. Ale to akurat było wiadomo z góry. Większość gagów śmieszy – jeśli w ogóle – tylko za pierwszym razem.
Dzień dobry 🙂
kawa
Lisku, odpowiem Ci dokładniej pod wieczór, teraz pędzę.
jesien ma sie ku koncowi, siapi
brykam
Babilasie, nie zrujnowali miasta, bo policja miała być schowana, żeby nie prowokować. Kibolska mentalnośč górą.
Tu relacja ziemowita Szczerka z marszu w Wyborczej. Polecam lekturę, wyważona.
„Policja po kątach
Neofaszyści z włoskiego Forza Nuova rozwijają sztandary.
Gliniarze jak co roku chowają się po bocznych uliczkach. Na Nowogrodzkiej siedzą po bramach w tych swoich nagolennikach, kamizelkach i z tarczami. Pod Żabką na Wspólnej przebierają się w zbroje, w których wyglądają jak czarna wersja szturmowców z „Gwiezdnych wojen”.
Ale nie wychodzą. Nie prowokują. Nie lezą w oczy.
– Kurwa, i dobrze, niech siedzą po kątach, kurwy – tłumaczy jeden patriota drugiemu kawałek dalej, przy rondzie Dmowskiego. – Jak nie będą się rzucać, to może im miasta nie spalimy.”
Lisku, wlasnie zamowilem sobie ten tomik, przyjdzie jeszcze w tym tygodniu.
In sich versunken
Wenn ich meine Hand betrachte
– Fremdes Ding mit mir verwandt –
Stehe ich in keinem Land,
Bin an kein Hier und Jetzt
Bin an kein Was gesetzt.
Dann ist mir als sollte ich die Welt verachten,
Mag doch ruhig die Zeit vergehen.
Nur sollen keine Zeichen mehr geschehen.
Betracht ich meine Hand,
Unheimlich nah mir verwandt.
Und doch ein ander Ding.
Ist sie mehr als ich bin
Hat sie höheren Sinn?
wczoraj sluchalem w niemieckiej telewizji Macrona i w polskim internecie Dudy. Swiaty pomiedzy.
wybralem kilka zdjec z albumu o Marszu (© Katarzyna Pierzchała)
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/46212187_455038708356488_3500350203951579136_o.jpg?_nc_cat=109&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=c21922b47c3550280559d8657f5259b9&oe=5C73F3E7
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/45863254_455038448356514_1883446852691427328_o.jpg?_nc_cat=106&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=2875b455d9a4302f9448e95d022bdaec&oe=5C6DD796
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/45863275_455038651689827_8583370194049564672_o.jpg?_nc_cat=108&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=07b8be27b5533240968189fcfd91dc25&oe=5C7CEB9A
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/45904657_455039088356450_2990784190053613568_o.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=99036bce50f1e22abfd95bceeb6f9f95&oe=5C86EBDE
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/45863725_455039171689775_8570180491217469440_o.jpg?_nc_cat=103&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=fd4395270db85f67546d645ff08b9b97&oe=5C7177C3
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/46003593_455039228356436_487766516545093632_o.jpg?_nc_cat=108&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=bfe7f70dccbd7e18cecbe3f96513cbf3&oe=5C8A1A81
fik fik 🙂 brykam
😀
Dlaczego 12.11 jest dniem wolnym od pracy?
Dlatego:
https://film.interia.pl/wiadomosci/news-o-dwoch-takich-co-ukradli-ksiezyc-to-juz-56-lat,nId,2657172?parametr=najczesciej_czytane&iwa_source=najczesciej_czytane
Bardzo dobre podsumowanie wielkiego marszu:
https://fakty.interia.pl/opinie/walenciak/news-marsz,nId,2659476
Lisku, odpowiem na dwie kwestie, które poruszyłaś. Będzie dłuuugo i nie po kolei, zacznę od drugiej.
1. Piszesz: „Mam także wątpliwości co do porównania szkód… Chyba że włączy się do porównania pandemię grypy”.
To porównajmy.
a) Straty Francji w I wojnie: 1,4 mln żołnierzy, 300 tysięcy cywili.
Ofiary pandemii hiszpanki nie są tu wliczone, zresztą wybuchła ona w 1918 i najwięcej ofiar skosiła już po zakończeniu działań wojennych, w 1919, zaś zdecydowana większość strat francuskich, tak cywilnych, jak wojskowych, miała miejsce do 1916 roku.
W krajobrazie północnej Francji do dziś są widoczne setki tysięcy hektarów ziem niegdyś rolnych, skażonych podczas działań wojennych; nie ma takich „znaków” w terenie po II wojnie.
Straty Francji w II wojnie: 220 tysięcy żołnierzy, 350 tysięcy cywili.
b) Wielka Brytania
straty w I wojnie: ponad 100 tysięcy cywili i prawie milion żołnierzy;
w II wojnie: 67 tys. cywili i 380 tys. żołnierzy.
Brak „znaków” w terenie.
Rozwiałam Twoje wątpliwości?
c) Straty maciupkiej Belgii nie są w liczbach absolutnych porównywalne do francuskich czy brytyjskich (choć również dużo większe w I wojnie niż w II), ale jej przykład pokazuje dobitnie odmienność (między Europą wschodnią i zachodnią) wrycia się w pamięć społeczną okropieństw wojennych.
Na samym początku I wojny Niemcy, wkraczając na terytorium belgiskie, robili to, co 25 lat później na terytorium Polski czy Rosji: na dzień dobry masowe egzekucje i podpalanie wiosek i miasteczek za pomocą świeżutkiego, wzbudzającego przerażenie wynalazku, miotaczy ognia. Nie były to żadne działania stricte wojskowe, armia belgijska nie zdążyła nawet stawić oporu; chodziło o czysty terror. Pozostałości po tych spalonych wioskach dziś zwiedzają szkolne wycieczki.
Porównywalnych działań, mających na wyłącznym celu sterroryzowanie ludności cywilnej, podczas II wojny w zasadzie nie było, choć oczywiście bombardowania zniszczyły mosty i kilka mniejszych miast, zwłaszcza flandryjskich.
d) W największym, więc i upraszczającym skrócie: w Europie I wojna rozegrała się głównie w jej zachodniej części, II – we wschodniej. Dotyczy to zwłaszcza natężenia prześladowań ludności cywilnej, ale nie tylko.
————
Spytasz: a Szoah? Wiesz, ja wychowałam się w rodzinie założonej przez dwoje ocaleńców z zamordowanych żydowskich rodzin z Galicji. Hasło „wojna” kojarzyło mi się we wczesnym dzieciństwie wyłącznie z Zagładą, bo o tym mówili w domu rodzice i ich przyjaciele. Potem, szybko, przyszła świadomość o krwawej niemieckiej okupacji Polski. Też byłam przekonana, że I wojna światowa to małe piwo w porównaniu z II.
Dużo, dużo później przyszła wiedza, że owszem, małe piwo, ale z perspektywy polskiej, wschodnoeuropejskiej. Ale nie z perspektywy zachodnio-europejskiej, wręcz przeciwnie. Zaś Zagłada Żydów funkcjonuje w tej społecznej pamięci jako fakt jakoś odrębny, jakby oderwany. Straszny, ale nie do końca „wspólny”. Nie powiem, że to mnie zachwyca, ale tak to widać.
2. Zaczęłaś od pytania: „Gdzie w tym kontekscie leży świat i dlaczego E. wsch. nie jest jego częścią”.
Gdy mt7 pisze: „Świat gęby rozdziawi z podziwu nad tym marszem…” odnoszę wrażenie, że chodzi o reakcje świata zachodniego i zwłaszcza Europy zachodniej, bo chyba nie Chin, Afryki czy nawet bliżej, Rosji i Słowacji. O ile więc dobrze odczytałam intencje mt7, to chyba jasne jest, że świat leży tam, gdzie leży, a Europa wschodnia nie jest częścią Europy zachodniej.
Te dwie części Europy miały trochę odmienną historię i zbudowały na niej trochę odmienną świadomość historyczną. Dotyczy to także odmiennych doświadczeń obu wojen światowych i w konsekwencji odmiennych śladów tych doświadczeń w dzisiejszej świadomości społecznej.
Próba sfastrygowania obu części Europy w ramach Unii Europejskiej nie jest (jeszcze!) do końca udana. W dzisiejszej polityce widać to przecież aż nadto. Również ku mojemu smuteczkowi.
Różnice w świętowaniu rocznicy 1918 roku to tylko kolejne małe piwo.
Pisząc świat, miałam na myśli kraje liberalnej demokracji, do której, wydawało się, aspirujemy.
Ale zadziwić mogą się wszyscy, niektórzy ucieszyć.
Ja płaczę i wiele osób wokół mnie.
Czyli dobrze zrozumiałam: kraje liberalnej demokracji, jak wyjaśniasz, i świat zachodni, jak wcześniej napisałam, to się mniej więcej pokrywa, prawda?
Smutek rozumiem i podzielam, to było naprawdę odstręczające.
A teraz coś zupełnie innego. (Przepraszam Wypowiadające Się Panie, że wkraczam z facecjami w poważną rozmowę, ale w razie potrzeby proszę zignorować i kontynuować poniżej).
Rzecz jest o naszym polskim Srebrze Rodowym, Perle w Koronie i Narodowym Przewoźniku, który pod światłym zarządem Dobrej Zmiany wstaje z kolan i odzyskuje godność dla Polski (w odróżnieniu od czasów minionych, w których to Ten Który Jest Wszystkiemu Winien próbował go sprzedać Lufthansie za pół darmo, a jak to się nie udało, to próbował go z zemsty zbankrutować, przydzielając mu pół miliarda złotych pomocy z kasy państwowej), czyli w skrócie PLL LOT, wprowadzającym nowe standardy obsługi klienta, zaczerpnięte z dobrych tradycji kościoła katolickiego. Otóż na lotniskach specjalni pracownicy zbierają na tacę od pasażerów, stosując delikatne formy szantażu – “nie dacie, to nie polecimy”. W dalszym etapie, do którego niechybnie dojdziemy, na lotnisko będzie należało przyjść z kanistrem z paliwem, własnym taboretem do siedzenia, kanapkami dla pilota i drobnymi upominkami dla stewardess. A uruchamianie samolotu będzie odbywało się metodą na pych (norwidowski “wielki zbiorowy obowiązek”).
Tutaj stosowny link, a poniżej cytat z Żeromskiego (tom 1 “Przedwiośnia”).
“Maszynista oświadczał sucho, że musi w swej lokomotywie zrobić pewien remontik. Robił zaś ów remontik dopóty, dopóki przewodnik lub ktoś inny z podróżnych nie obszedł pociągu i nie zebrał składki na szybszą reparację maszyny. Kto miał walory mające jakieś znaczenie, dawał walory. Kto nie posiadał walorów, mógł dawać przedmioty wartościowe, pierścionki, obrączki, dewizki, nawet zegarki, nawet buty i surduty. Pod tym względem wszechwładza kolejowa rządziła się wielką wyrozumiałością i nie robiła żadnych szykan: buty – dobrze, surdut – niech będzie i surdut! Skoro zebrała się suma przedmiotów czy pieniędzy zaspokajająca ambicje maszynisty, nie obraźliwa dla jego godności osobistej, remontik dobiegał do końca. Pociąg gwizdał, sapał, ruszał z miejsca, turkotał raz prędzej, drugi raz wolniej, posuwał się po szynach aż do następnego tajemniczego punktu w polu lub w mieścinie. Zapytywano, czy to znowu remontik, i jeżeli dawała się słyszeć odpowiedź potwierdzająca, zabierano się do gromadzenia nowej składki w walorach i przedmiotach”.
@raf, dla mnie swiat jest jednak swiatem, gdy pisze o ofiarach jakiejs wojny nie dziele ich na rejony (nie segreguje poleglych), takze nie na atakujacych i atakowanych. To ze II wojna miala wiecej ofiar jest liczba do sprawdzenia, i nie ma to nic wspolnego z tym czy pamietam czy nie pamietam Zaglade. Jesli bede pisala o subiektywnej pamieci danego kraju nie nazwe go swiatem.
Po drugie, fakt ze w II Wojnie bylo wiecej ofiar nie znaczy ze I jest jak piszesz traktowana jako „male piwo”. Smierc kilkudziesieciu milionow ludzi nie robi sie mniejsza przez to ze przy innej okazji zginelo jeszcze kilkadziesiat milionow wiecej.
Prawdziwe oceny strat powinny teoretycznie brac pod uwage takze np przedwczesna smierc rannych juz po wojnie, co jest trudniejsze do obliczenia (i tak wszystko to sa szacunki). Co do hiszpanskiej grypy, przewaznie nie jest wliczana, nie tylko z powodu daty, lecz takze dlatego ze byla „niezamierzona”, ale sa tu takze argumenty przeciwne, poniewaz jej rozprzestrzenianie bylo spowodowane miedzy innymi przemieszczaniem sie wojsk.
Oczywiscie jesli chcesz pisac o tym jak ten czy inny konflikt lub wojna sa pamietane na danym obszarze, to osobny temat – kolektywna pamiec jest inna w kazdym kolektywie; z tym ze chyba mozna przynalezec do wiecej niz jednego. Wydaje mi sie ze w samej Polsce II Wojna jest pamietana na rozne sposoby.
Nb tz Swiat Zachodni obejmuje takze Stany, ktore z kolei maja jeszcze inna perspektywe niz Europa Zachodnia.
Zreszta pamiec wojny jest zwiazana nie tylko z liczba ofiar. Np w Anglii masa literatury opisuje zmiany spoleczne spowodowane I Wojna.
Dla mnie osobiscie I Wojna kojarzy sie ze straszliwym obrazem rannych z okopow w okresie w ktorym jeszcze nie istnialy antybiotyki, kazda rana zabrudzona ziemia, tezec i Clostridium p, tz gangrena, powodujaca smierc lub zmuszajaca do szybkiej amputacji.
@babilas (03:01), przepraszam Wypowiadającego Się Pana za nieodniesienie sie do Srebra, ale w razie potrzeby proszę zignorować i kontynuować poniżej 🙂
@raf, cala wymiana opinii wziela sie z tego ze o ile skrot myslowy 'swiat’ w kontekscie „co swiat (tz wszyscy, lub wszyscy normalni, lub wszyscy ktorzy sie dla mnie licza itp) o nas pomysli” byl dla mnie calkiem w porzadku, trudno mi bylo przyjac uzycie go w kontekscie liczenia ofiar w Europie zachodniej. Ale w sumie nie ma tu zadnej istotnej roznicy opinii miedzy nami.
Dzień dobry.
Szef Komisji Nadzoru Finansowego został nagrany przez właściciela banków w trakcie „prośby” o drobne 40 mln wziątki. Sprawa w prokuraturze.Obawiam się, że w obecnej sytuacji nagrywającemu postawią zarzut próby wręczenia łapówki… Marsz na Wschód ruszył! Oligarchowie wszystkich krajów… (czy jakoś tak).
Nie wiem, skąd takie połajanki dla narodowego przewoźnika. Samolot stał na płycie lotniska, a magazynier części zamiennych nie chciał wydać niezbędnej części bez zapłacenia gotówką równowartości ponad 1300 PLN. Trudno, żeby załoga pozostająca w sporze zbiorowym z pracodawcą zebrała taką kwotę między sobą. Można było czekać na transfer gotówki z Polski, ale to chyba nie byłoby najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia pasażerów. Zrzutka wśród pasażerów w naszym kręgu kulturowym była chyba najlepszym rozwiązaniem. Pasażerów z innych kręgów kulturowych, mam nadzieję, o udział w zrzutce nie proszono.
Przewoźnik zachował się nadspodziewanie elegancko zwracając po przylocie do Warszawy pożyczone kwoty z premią w postaci darmowych biletów lotniczych na następny lot LOTem. Rozumiem, że przedstawiony problem i sposób jego rozwiązania może być niezrozumiały dla kogoś zamieszkałego w innej strefie kulturowej, ale to jego problem. Nasze rozwiązania są w końcu najlepsze i basta.
Do dzisiaj w niektórych krajach Europy I wojnę światową nazywa się „wielką wojną”. Prawie każdy kraj miał inne doświadczenia. Najdziwniejsze chyba we Włoszech, gdzie dyktatura faszystowska słabo pasowała do mentalności większości mieszkańców. Z drugiej strony literatura chyba na ogół trochę idealizuje proces „wyzwalania” Włoch.
Wojna a Holocaust to sprawa definicji. Gdyby, co nieprawdopodobne, wojna nie wybuchła, w Niemczech Holocaust i tak miałby miejsce. Skala dużo mniejsza, ale nie tylko o skalę tu chodzi. W Polsce i innych krajach okupowanych przez Niemców Holocaust był możliwy dzięki wynikom wojny, ale nie był jej elementem. W krajach pod niemieckim wpływem był możliwy bez wojny, chociaż, choćby we Włoszech, nie przybrał w miejscowych obozach form takich, jak w niemieckich. To się zmieniło po zajęciu tych krajów przez Niemców w końcówce wojny. To takie dywagacje teoretyczne, bo w świadomości mojej i, jak sądzę większości moich rówieśników, Holocaust i II wojna światowa są ze sobą nierozerwalne.
Za komuny, szczególnie w okolicach roku 1956 i 1968, nagłaśniano miliony ofiar obywateli polskich, ale raczej pomijano strukturę narodową czy wyznaniową. Z drugiej strony prawie w każdym mieście była ulica Bohaterów Getta Warszawskiego i tych ulic nigdy nie ośmielili się przemianować. Dużym zgrzytem była sprawa Pomnika Bohaterów Getta, według mnie bardzo udanego, który powstał w nieodpowiednim czasie (1968) i trafił do Bydgoszczy jako Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej. Ostatnio został przesunięty o kilkanaście metrów.
A gdzie ten pomnik pierwotnie miał stać?
O tym, że miał to być kolejny pomnik upamiętniający Bohaterów Getta Warszawskiego dowiedziałem się podczas wizyty w Bydgoszczy i potwierdziłem później czytając Wikipedię. Jako Pomnik Bohaterów podobał mi się ze względu na dynamikę i widoczną determinację Bojowników. Jako Pomnik Walki i Męczeństwa już mniej, gdyż głównymi bohaterami pomnika miały być osoby cywilne rozstrzelane na początku wojny na podstawie list proskrypcyjnych sporządzonych przez selbstchutzów. Łatwo uwierzyłem, że miał to być PBGW. Szukając odpowiedzi na pytanie PK znalazłem informację, że pierwotne przeznaczenie jest legendą.
https://expressbydgoski.pl/miala-byc-nike-a-wyszli-koszykarze-pomnik-walki-i-meczenstwa-budzi-kontrowersje/ar/10805964
Nie przesądzałbym jeszcze stanu faktycznego. Autor poproszony o parę makiet do wyboru mógł wykorzystać makietę przygotowaną w innym celu i niewykorzystaną. Nigdzie jednak nie znalazłem informacji o przygotowywaniu pomnika BG w drugiej połowie lat 60-tych. Z drugiej strony w histerii antysemickiej władz partyjnych mogli wszelkie ślady tej inicjatywy wymazać. Może ktoś wie cokolwiek na ten temat.
Pomnik mniej mi pasował na walkę i męczeństwo nie dlatego, żeby męczennicy nie zasługiwali, tylko nie mogli oni wyglądać na bojowników walczących z determinacją przy pewności śmierci. Ofiary mordowane przez selbstschutzów wyglądały chyba inaczej. Myślę, że tak, jak można zobaczyć na filmie „Kamerdyner”. To widok tragiczny ale nie bohaterski w sensie bojowym. Bohaterowie Getta byli czymś wyjątkowym i jakoś pomnik bydgoski przemawia do mojej wyobraźni. To byli ludzie po 2,5 latach poniżenia w skrajnie tragicznych warunkach bytowania. Wydaje się, że powinni być wszyscy całkowicie złamani, a jednak znaleźli determinację do powstania z pełną świadomością braku szans. Powinna być widoczna godność, bohaterstwo i pogarda śmierci. I to wszystko w tym pomniku jest.
Pomnikiem Bohaterów getta w Warszawie na pewno nie miał być, bo przecież jest ten Natana Rapaporta.
Są nawet dwa. Pierwszy Leona Suzina, skromny w formie. Piłsudski ma w Warszawie 3 pomniki.
Ziobro wystąpił z oświadczeniem, że prokuratura prowadzi śledztwo i wyjaśni sprawę do spodu, po czym zaczął opowiadać, że właściciel banków ma kłopoty finansowe i tym kłopotom prokuratura też się przyjrzy, bo wpłynęły skargi klientów, poza tym władza nie jest, jak ta opozycja, która chroni przestępców i blokuje dochodzenia, jako przykład przestępcy podał nazwisko Piniora (dla niezorientowanych:https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Pinior)
W sprawie LOT-u, to kuriozalne wydarzenie przypomniało mi, jak zamawialiśmy w Radzie bilety dla zaproszonego naczelnego rabina Rzymu.
W placówce LOT w Marriotcie powiedzieli, że sprzedadzą, ale trzeba wpłacić gotówką 3 tys. PLN. Gotówka to był warunek.
Pojechałam do Marriotta, wypłaciłam kartą Rady pieniądze w bankomacie przy wejściu do biura LOT i przekazałam je.
Do dzisiaj nie rozumiem, o co chodziło.
Czy personel sprzedaje po raz drugi już raz kupione bilety na własny rachunek?
Moja synowa, która często lata z powodów zawodowych twierdzi, że czasami bramka jest specjalnie wcześniej zamykana i pasażerowie nie są dopuszczani. Ona uważa, że linie z góry sprzedają część podwójnych biletów, żeby dodatkowo zarobić.
Kupna części do samolotu na lotnisku za gotówkę, kiedy jest tam obecny od lat przedstawiciel LOT-u nie umiem sobie wytłumaczyć.
Dobrze ze nie zażądali by ktos z pasazerow te czesc wmontowal…
Lisku, widzisz przyszłość.
Siódemko, synowa ma rację. Ta praktyka nazywa się overbooking i polega na praktycznym wykorzystaniu obserwacji, że część pasażerów się spóźni lub będzie musiała odwołać podróż z przyczyn losowych. Skoro więc długoterminowe statystyki wykazują – przykładowo – że na każdych stu zabiletowanych pasażerów trzech nie pojawia się na bramce, to można prawie bezpiecznie sprzedać 103 bilety. I tak robią (prawie) wszyscy i to od lat.
Problem pojawia się, gdy jednak pojawia się więcej pasażerów niż dostępnych miejsc. Porządne linie lotnicze ogłaszają przed boardingiem, że mają kłopot i potrzebują przykładowych trzech ochotników, którzy zechcą ten problem rozwiązać lecąc późniejszym (przesiadanym, jutrzejszym, czy w ogóle innym) połączeniem w zamian za jakąś kwotę w gotówce. Jeśli ochotników nie ma, to kwota stopniowo rośnie, dopóki się takowi nie znajdą. Czasami można negocjować (“dobrze, polecę jutro, ale poproszę 600 euro, hotel przy lotnisku i upgrade do biznesu”) i dojść do niezłych kwot, zwłaszcza że za ‘denied boarding’ i tak należą się sute odszkodowania na mocy rozporządzenia unijnego (WE261/04).
Mniej porządne linie robią to, co opisałaś, a nawet czasami rzeczy jeszcze gorsze (swego czasu United po prostu wyrzucił z samolotu posadzonego już pasażera, lekko go przy tym maltretując, bo miejsce potrzebne było dla kogoś innego). Pasażerowie często podróżujący, posiadający karty lojalnościowe o wysokim statusie mają wręcz zagwarantowane prawo do miejsca, nawet jeśli go już nie ma. Jako tzw. Senator Lufthansy (złota karta programu Miles&More, do którego należy też LOT, Swiss, Austrian i kilka innych mniejszych linii) mogę sobie (na najpóźniej 48 godzin przed odlotem) kupić bilet na dowolny rejs bez względu na dostępność miejsc – i wtedy to już jest zmartwienie linii lotniczej kogo do tego samolotu nie wpuścić, żebym ja poleciał. Ja z tego przywileju nigdy nie korzystam (bo to dość okrutne w implementacji), ale wyobrażam sobie, że wprowadzono go nie bez powodu.
Kupno czesci zamiennej za gotowke moglby tlumaczyc duzy dlug LOTu wobec tej firmy zagranicznej, bo scena wyglada jak odmowa kredytu. Czy to mozliwe? Alternatywnie, moze kiedys LOT zrobil im cos podobnego i biora odwet 😉
Co do biletow, mam wrazenie ze w biznesie prawie zawsze jest jakies wolne miejsce, dajace sie w razie czego wykorzystac.
Dwa razy trafiłam na overbooking, raz w Pradze, posadzono nas w klasie biznes, drugi raz w Paryżu, hotel , jedzenie, 450 Euro rekompensaty, lot następnego dnia rano.
Hihi, a mnie kiedyś w Paryżu zdarzyło się wpaść na pokład samolotu w ostatniej chwili (wisiałam na zbiorówce z NOSPR-em) i wywalić faceta z mojego miejsca. Ależ miał wściekłą minę 😈 A dyr. Antoni Wit z tym swoim uśmieszkiem: „A już myślałem, że pani wolność wybrała”…
Chciałabym wrzucić, a nie mogę, bo zamknięte.
„Newsweek” wywiad z Tarasewiczem i Bocheński w GW.
Mówisz – masz. Bocheński – tutaj
Babilasie Wielki, dziękuję.
Pan mąż wykonywał roboty u rolnika.
Dom wypasiony, obejście wypasione, ciągnik unijny, samochód, na jaki nigdy nie będzie nas stać, bo i po co. Człowiek pomstował dziwkami, jak jest mu źle i jak go okradają. Pomstował na Platformę i Unię.
@babulas sob, 10 Listopad 2018, 11:34:
Nie potrafie powiedziec, dlaczego akurat Floryda przoduje w niekompetencji dot. liczenia glosow. Na codzien stan ten funkcjonuje w porzadku; sa inne duzo gorsze w tej konkurencji, wszystkie w tzw Pasie Biblijnym (Bible Belt). Ale faktem jest, jak przychodzi do waznych wyborow jak te w 2000, proporcje sa 50:50 co do minimalnych liczb. Tamte wybory, wygrane najpewniej przez Ala Gore’a, kosztowaly go przegrana prezydenture.
Na razie czekamy co dalej, czy zdeklarowany psychopata pokona astronaute (wyscig o fotel senatora), albo czy zdklarowany rasista pokona czarnoskorego kontrkandydata (wyscig o fotel gubernatora). Najpewniej w obu przypadkach tak, ale znaczy to, ze w prawdziwie demokratycznych wyborach obaj przegraliby bez reszty,
„Prezydent [Bolsonaro] szuka właśnie na ministra środowiska naturalnego kogoś, kto – jak mówi – nie będzie ekologicznym «szyitą», czyli fanatykiem”.
Proponuję doświadczonego Jana Feliksa Szyszkę, profesora nauk leśnych – na pewno da radę i amazońskiej puszczy; nawet mu powieka nie drgnie.
Po nich choćby potop… Dobrze, że nie mam dzieci.
Przepraszam za znieksztalcenie babilasa powyzej (03:11). Potrzebuje silniejszych okularow. A glosy na Florydzie dalej sa liczone…
Dzień dobry 🙂
kawa
W przyczynku do ostatniej rozmowy na temat Wielkiej Wojny, w związku z rocznicami, esej Andrzeja Ledera, którego lekturę serdecznie polecam.
Andrzej Leder świetny. Dzięki Babilasie 🙂
Michale, przy okazji lektury Ledera:
jak bardzo doświadczenia WWI przeorały obyczaje i idee panujące w USA po tym gdy siły zbrojne wchłonęły ponad 4 miliony osób, a ponad pół miliona brało udział w europejskich działaniach wojennych (a dla nich trwało to zaledwie półtora roku) zrozumiałem czytając Only Yesterday. An Informal History of the 1920’s by Frederick Lewis Allen. Pamięć tego pomaga przyswoić sobie rozważania Ledera.
Ich cenną stroną jest dla mnie jego umiejętność oglądu zdarzeń i procesów nie tylko w szerszej skali geograficznej i historycznej, ale zdolność wkomponowania w ten opis tego, co wiemy o odzwierciedleniu ich w sztuce.
W istocie, to bardzo mądry esej i boli, że tak niewielu rodaków będzie miało z niego korzyść. Cóż, do poważnego myślenia o świecie nasz lud chyba nigdy nie miał szczególnego powołania.
W oderwaniu od Wielkich Wojen
http://kulturaenter.pl/article/kultura-dialogu-jablonka/?fbclid=IwAR28vyHb-k8n1Ouq_rA7zzSlX8ZNwb4UH4MLka97j0uW-d4_HlrMMKbMk2M
Dzisiaj dzień tekstów poważnych i przemyśleń smutnych. Zajawka (okropne słowo) nowej książki Macieja Zaremby Bielawskiego.
Nasz lud jednak czyta. Do Brykczyńskiego stoję w bibliotecznej kolejce.
„W związkowym piśmie „Życie Lekarskie” doktor Ludwik Dydyński naucza, jak wytropić Żydów. Rejestr lekarzy, ku jego ubolewaniu, nie wyszczególnia rasy ani religii. Ale jeżeli ktoś nazywa się Weinberg, Rotberg, Rabinowicz albo Zelman, to sprawa jest oczywista. Także imiona mogą być wskazówką: Szymon, Bernard, Dawid”.
Hmm, przynajmniej ów Bernard wydawał mi się dotąd raczej neutralny; ale dzięki przywołaniu go w tej publikacji wreszcie chyba zrozumiałem, dlaczego niejaki Bernard Tejkowski raczył (pod koniec lat 60.) zmienić imię na Bolesław.
Przeczytałam Ledera. Nigdy o tym tak nie myślałam. Nawet mi nie zaświtało. Wysłałam Młodym.
Inspirujące. Ważne.
Dziękuję za link do Ledera. Bardzo.
Dzien dobry 🙂
Czy ktos pamieta swietna czarna komedie na temat I Wojny pt Czarne i biale w kolorach? Bardzo pasuje do eseju Ledera
https://www.youtube.com/watch?v=Tg5n5Rn79_4
Artykul Ledera rzeczywiscie bardzo ciekawy, choc do tego rodzaju syntez historycznych przewaznie podchodze z nieufnoscia. Rozumiem je jako propozycje do spojrzenia na zjawiska historyczne w pewien sposob, czasami bardzo trafne, tz w moim rozumieniu dobre hipotezy (w innych wypadkach sa to raczej propozycje do zastanowienia sie, cos co na wlasny uzytek nazywam historiograficzna poezja).
W artykule Ledera pierwsza czesc, o roznicach miedzy Wschodem a Zachodem, bardzo zrozumiala. Gdy dochodzi do tezy o checi zemsty arystokracji na ludzie, powodujacej masowe wysylanie ich na smierc, zaczynam czuc sie nieswojo (” I oto nagle całe to bydło znalazło się – stłoczone i przerażone – pod ich rozkazami! Cóż za mściwa rozkosz: wysyłać ich na druty, pod ogień karabinów maszynowych, obserwować, jak rozrywają ich miny i pociski artyleryjskie! „) . Zastanawiam sie czy sa analizy listow, wypowiedzi, narad, w ktorych takie nastawienie dalo sie wywnioskowac? I jak taka przepasc miedzy ludem a elitami ma sie do wspolnego etosu narodowego, ktory wg niego umozliwial masowa mobilizacje? Tz gdy czytam cos takiego nie wiem czy to synteza opublikowanych badan, czy tez jego wlasna propozycja.
(Co do ogromnej ilosci ofiar, bardzo przyczynily sie do tego warunki w ktorych nawet mala rana szarpana konczyn czesto byla smiertelna z powodu zakazen).
(Teoria dotyczaca niecheci do Zydow jako przedstawicieli burzuazji bardzo popularna, dla mnie nie do konca przekonywujaca, ale w kontekscie I Wojny uboczna).
Mam kłopot z Lederem, bo pomimo dobrej woli czytam jego artykuły z rosnąca irytacją w trakcie lektury. Sposób postrzegania historii poprzez walkę klas nie przekonuje mnie, pan Leder obwieszcza swoje teorie nie biorąc pod uwagę skomplikowania materii, jaką jest historia pojedynczego człowieka, a co dopiero państw.
Nie ma tu próby dialogu, przekonywania, jest ogłoszenie jedynie słusznej wersji (tak to odbieram, Babilasie).
Z innej kategorii Rada (PRCHiŻ) ogłosiła publicznie list protestujący w sprawie wykładów księdza profesor na KUL o mordach rytualnych.
http://wiez.com.pl/2018/11/16/ksiadz-profesor-wyklada-o-zydowskich-mordach-rytualnych-list-polskiej-rady-chrzescijan-i-zydow/?fbclid=IwAR2hlIT9MfptRqkD0CZYu1PAWK5_QxjK-IECImnnCwJOhRDlrytBibs44dY
Procesy historyczne to uwidocznienie prawidłowości zachodzących dzięki działaniu naukowo potwierdzonych praw – różnych dla różnych naukowców. Inne spojrzenie to brak jakichkolwiek procesów historycznych, a historia składa się z sumy mikrocząsteczek zachodzących przypadkowo. Jeszcze inne spojrzenie to procesy historyczne zachodzące dzięki działaniu różnych praw – ekonomicznych, psychologicznych, decyzji różnie u,kształtowanych ludzi mających władzę dostateczną do wpływania na bieg historii. Do tego wpływ zjawisk przyrodniczych, w tym różnych zjawisk klimatycznych, które mogą przesądzić np. o wyniku operacji wojskowych. Czynników jest bez liku. Sprowadzenie procesów historycznych do skutków rozwoju sił wytwórczych do uproszczenie całkiem absurdalne, choć wpływ tego rozwoju na historię jest niewątpliwie ogromny.
Nie pamiętam, lisku, bo nie znałem wcześniej. Obejrzę wieczorem, ale już się na to cieszę – dziękuję!
Co do Ledera, to dłuższa odpowiedź również wieczorem (może nawet późniejszym, bo muszę myśli i słowa pod klawiaturę zebrać).
O Lederze i nie tylko, odpowiedź zbiorcza.
Siódemko, każdy oczywiście ma własną optykę, ale wydaje mi się, że nie należy łączyć lewicowego (a nawet nie bójmy się tego słowa: marksistowskiego) teoretycznego oglądu świata z praktycznymi próbami zmiany owego świata, podejmowanymi w imię tego oglądu przez późnych wnuków Marksa. Czyli można akceptować objaśnienia Ledera (Kagarlickiego, Sowy, Sierakowskiego, Gduli), a jednocześnie nie być żyjącym w komunie anarchosyndykalistą z Che Guevarą na koszulce i Leninem w sercu. To naprawdę nie idzie w dystrybucji łącznej.
Lisku, gdy zacząłem na poważniej interesować się światem (bo gdy człowiek jest młody, to po prostu żyje bezrefleksyjnie pełną piersią) i trafiłem na lewicową publicystykę, to spostrzegłem, że bardzo precyzyjnie objaśnia ona procesy historyczne, diagnozuje ich genezę i opisuje mechanizmy, które nimi rządzą. To tak, jak z puzzlami: idzie na początku niezbornie, ale jak trafi się na właściwy klocek, to wszystko nagle zaczyna się układać wokół niego. Po prostu mam wrażenie, że znalazłem uniwersalny klucz do (prawie) wszystkich zamków (albo przynajmniej wiarygodną atrapę). I to nie to, że nie znam innych kluczy – znam, ale żaden z nich nie jest tak holistycznie i uniwersalnie skuteczny. To jest, moim zdaniem, wielkość (w tym przypadku) Ledera, że daje diagnozę powyżej poziomu “historii pojedynczego człowieka, a co dopiero państw”. Oczywiście, że gdy spotykamy się z nieznanymi dotychczas argumentami lub nieoczywistymi dla nas wnioskami, to skutkiem jest dysonans poznawczy, który odreagować można ciekawością, niedowierzaniem, bądź agresją – i w tym kontekście kaustyczne uwagi Stanisława o “całkowitej absurdalności” poglądów Ledera są dla mnie zupełnie zrozumiałe.
A co do przebiegu Wielkiej Wojny, po (pierwszej) bitwie nad Marną, gdy front zachodni ustabilizował się na ponad trzy lata, działania wojenne stały się ‘maszynką do mięsa’, co przecież było ewidentne dla sztabowców, którzy kalkulowali straty ludzkie jak arkusze w excelu (my stracimy tyle, ale oni stracą tyle, więc się per saldo opłaca), a kolejne ofensywy z obu stron nie miały na celu zysków terytorialnych, tylko wyniszczenie zasobów ludzkich przeciwnika (przykładem bitwa pod Verdun). Więc tutaj (ani gdziekolwiek indziej) nie ma podstaw żeby kwestionować tezy Ledera. Coś się zmieniło dopiero pod sam koniec (1917-18), kiedy próbowano wygrać wojnę techniką (czołgi, rozwój lotnictwa, gazy bojowe w pociskach artyleryjskich).
Oczywiście, śmieszą nas wszystkich młodzi wyznawcy Korwina-Mikke, którym objaśnia on w przekonujący a nieskomplikowany sposób świat. Lewicowy opis rzeczywistości społeczno-politycznej, którego jestem proponentem, jest obliczony na trochę inną klientelę, wymaga ciągłego konfrontowania się ze światem oraz prowokuje do uzupełniania wiedzy. Hier stehe ich, kann nicht anders. Ale za to moja żona woli objaśniać świat Freudem (czy raczej jego następcami) niż Marksem (i jego kontynuatorami), więc umiem przyjąć, że nie zawsze mam rację.
I jeszcze w sprawie Wielkiej Wojny – w zupełnie innym miejscu internetu toczy się podobna dyskusja, poniżej cytat (za zgodą autora – zamieszkałego na północy Kanady):
—
Dla mnie Wielka Wojna to przykład na absurd eskalacji – staczania się do wojny, która nie miała wielkiego sensu, ale której nikt nie potrafił lub nie chciał zatrzymać. To przykład generałów planujących poprzednią wojnę. Przykład na wpływ propagandy i nacjonalizmu który w Kanadzie i Nowej Fundlandii kazał ludziom którzy nigdy nie opuścili swojego miasteczka czy prowincji – jechać za ocean i walczyć z ludźmi, których nigdy nie spotkali i którzy im w żadnym realistycznym scenariuszu – nie zagrażali. I przede wszystkim – bezsens tej rzezi.
I obserwuje to nie tyle z polskiej co z kanadyjskiej i nowofundlandzkiej perspektywy (rozdzielam je, bo w tym czasie były różnymi krajami i wpływ wojny na nie był drastycznie różny). W przeszłości o Wielkiej Wojnie mówiono głównie krytycznie – bo o ile II wojna była wojną ze zlem (nazizmem) o tyle I wojna była przykładem rzezi o nic, bo moralne i politycznie uzasadnienie dla niej nie istnieje – Niemcy i Austria z 1914 to nic w porównaniu z złem Niemiec (i Austrii) z 1939.
Ale w ostatnich latach nastąpiła zmiana – teraz I Wojna i jej weterani są idealizowani – patrzy się na nich przez różowe okulary – jako na wydarzenie formujące, a weterani – jako ludzie którzy walczyli w imieniu reszty i wykuli w tej walce swój naród.
Dla mnie jest różnica między automatycznym szacunkiem dla weteranów, którzy zostali wysłani przez swój kraj do ryzykowania swojego życia dla wartości lub interesów ich kraju (jak II wojna), a mniej jednoznaczna ocena tych którzy ZGŁOSILI SIĘ NA OCHOTNIKA do I wojny (zdecydowana większość kanadyjskich i nowofundlandzkich oddziałów była ochotnicza). Bo zgłoszenie się do I wojny oznacza albo uleganie państwowej propagandzie (dla Boga i Króla, “Hunowie chcący podbić świat”), albo efekt peer pressure (nie chcesz zgłosić się na ochotnika do armii to jesteś tchórzem), albo zapisali się do armii, żeby wyrwać się z biedy swojej wioski czy miasteczka, dla przygody lub by zobaczyć świat. Dla mnie to nie ta sama sytuacja, co walka z Hitlerem.
I wpływ wojny na Kanadę był całkiem inny nią na Nowa Fundlandię – Kanada wygrała bitwy i zyskała pewność siebie, regiment nowofundlandzki został zmasakrowany jednego dnia gdy brytyjski generał kazał im iść na druty kolczaste i karabiny maszynowe. W wyniku tego Nowa Fundlandia straciła dużą część potencjału ludzkiego, a koszty wystawienia wysłania i utrzymania regimentu na CUDZĄ wojnę wpędziły młode państwo w długi z których nigdy się nie wydobyło – i doprowadziło do chyba jedynego takiego wydarzenia w historii dekolonizacji – oto uwolniona kolonia … zrzeka się swojej wolności i oddaje się z powrotem pod zarządzanie przez Wlk. Brytanię w zamian za przejęcie długów w które się wprowadziła kosztami … wysłania swojego regimentu na pomoc tejże Wlk. Brytanii.
Tak więc dla Nowej Fundlandii – udział w wojnie nie tylko, że nie uczynił jej narodem – a wprost przeciwnie – ukręcił łeb młodemu państwu – i otworzył drogę do wchłonięcia jej przez Kanadę, gdy po WWII UK chciało offload niewygodną kolonie.
I, ironicznie, rocznica bezsensownej rzezi nowofundlandzkiego regimentu która nic nie osiągnęła – przypada na ten sam dzień co Canada Day …
Ten dzień to 1 lipca 1916, bitwa pod Beaumont Hammel. Wynik: „When roll call was taken, only 68 men answered their names – 324 were killed, or missing and presumed dead, and 386 were wounded.”
Nie osiągnięto nic. I WIADOMO było, że nie będzie osiągnięte nic, bo już dwie
wcześniejsze fale ataku zostały rozstrzelane przez niemieckie karabiny maszynowe wycelowane w wąskie przejścia w drutach kolczastych o których Niemcy wiedzieli od wielu godzin…
Piotr
Babilasie, rozumiem w takim razie ze Twoja reakcja na wypowiedz Stanislawa jest pozyczka od zony, poniewaz to argument w klasycznym freudowskim stylu: jesli Freud cos mowi o tobie a ty sie z tym zgadzasz, znaczy ze on ma racje. Jesli sie nie zgadzasz i jego slowa cie denerwuja, to tym bardziej znaczy ze on ma racje, bo dotkniecie prawdy boli itp… Watpie czy dla kogos w Polsce, w wieku srednim lub powyzej, argumenty klasowe moga byc „nieznanymi dotad argumentami” 🙂
Co do Ledera, poki zgadzamy sie ze sa to, jak napisales, jego (i Twoje) poglady, a nie historia jako nauka, wszystko w porzadku.
Mam problem z uniwersalnymi kluczami do rzeczywistosci…
n.b. Kierujac odpowiedz do mnie, odpowiadales na argumenty Siodemeczki (nawet je cytujac), dla mnie stopien meta-analizy akurat nie byl argumentem
Biabilasie, nie wiem dlaczego jesteś niemiły i lekceważący w stosunku swoich rozmówców, którzy nie podzielają Twoich poglądów.
Nigdzie nie stwierdziłam, że uważam wyznawców pana Ledera za żyjących w komunie anarchosyndykalistów z Che Guevarą na koszulce i Leninem w sercu.
Pana Sierakowskiego akurat bardzo cenię i nie rozumiem, dlaczego osoby nie zgadzające się z Tobą są szufladkowane jako ziejące nienawiścią do lewicowości.
Na lewicy, jak na każdej innej pozycji światopoglądowej jest mnóstwo odcieni i brak akceptacji dla czyiś koncepcji lub teorii nie ustawia nikogo w pozycji wrogiej do autora., ani nie określa jego światopoglądu.
Dobrze, że prezentujesz różnych autorów i różne punkty widzenia, bo to niewątpliwie poszerza horyzonty, ale ja już więcej nie wypowiem się, na temat tych prezentacji.
Po prostu nie mam już sił.
Mnie już też zabrakło (sił). Przepraszam, jeśli poczułaś się dotknięta. Nie zamierzałem być niemiły i lekceważący w stosunku do nikogo, a zwłaszcza Ciebie.
„Więc tutaj (ani gdziekolwiek indziej) nie ma podstaw żeby kwestionować tezy Ledera.”
Oczywiscie ze sa, i jedna juz wspomnialam: z jednej strony uwaza ze w Europie zachodniej etos panstwowy byl na tyle mocny by mas dawaly sie wciagac do tej „maszynki do miesa”, a z drugiej twierdzi ze oficerowie przedluzali te maszynke z przyjemnosci patrzenia na rzez „prostakow”, zamiast np wygrac ku chwale ojczyzny. Wynikaloby z tego ze etos panstwowy byl mocniejszy wsrod nizszych warstw spolecznych niz wsrod szlachty. Taki wniosek jest sprzeczny z badaniami w kilku krajach (ja znam kilka, nie wiem do jakiego stopnia mozne je generalizowac na inne kraje), wg ktorych utozsamianie sie z panstwem bylo mocniejsze wlasnie wsrod elit, ktore w nim uczestniczyly bardziej aktywnie niz chlopi.
@lisek 21:18
Historia jako nauka? Czymze jest jesli nie proba rozumienia i tlumaczenia zachodzacych procesow? Inaczej nazywa sie to chronologia…
I tak wlasnie odebralem Ledera dosc oryginalne tezy. W jednym tam sie jednak nie chcialo mi cos zgodzic: nie bylo mi wiadome, ze rewolty wsrod zolnierzy francuskich po I WS byly na podobna skale, co wsrod niemieckich i rosyjskich. Czy on aby nie dorobil tego, zeby lepiej pasowalo do jego koncepcji?
Do przodujacych rzeznikow tamtej wojny dopisalbym generala Douglasa Haiga, ktory zreszta zyskal sobie wlasnie taki przydomek: „Butcher Haig”.
JRK, historia jako nauka: nie mowilam o celach lecz o metodologii. Gdyby fizyke badano tak jak sie stawia tego rodzaju tezy historyczne, nie dolecielibysmy nie tylko na ksiezyc, ale nawet do Nowego Jorku…
Siodemeczko, nie wiem czy to cos zmieni w Twoim odczuciu, ale nie odczulam w odpowiedzi Michala lekcewazacego tonu…
Lisku,ja się na Babilasa nie obraziłam.
Jestem na takim etapie życia i historii, że z trudem zbieram motywację do dalszego trwania.
Jestem zmęczona i nie mam ani sił, ani chęci do roztrząsań różnorakich.
Co nie znaczy przecież, że inni nie mogą wymieniać poglądów.
A teraz jeszcze rozłączyło się wi-fi, a ja nie znam numeru użytkownika, bo to mieszkanie mojego syna i nie mogę odpowiedzieć na wezwanie do weryfikacji.
Nie zbieram motywacji do dalszego trwania. Mam. To ciekawość, czego nie wiem i czego mogę się dowiedzie.
jrk (22:15): Coś na rzeczy musiało być, skoro jest nawet artykuł w wikipedii – https://en.wikipedia.org/wiki/1917_French_Army_mutinies
lisku (22:14): Na początku zakwestionowałaś „rzeźnickie” metody prowadzenia wojny na froncie zachodnim przez obydwa sztaby, teraz sugerujesz, że generalicja „zamiast wygrać ku chwale ojczyzny” znajdowała szczególne upodobanie w 'kręceniu maszynką do mięsa’. Wydawało mi się, że dość jest jasne i bez lektury Ledera, że owa 'maszynka’ była właśnie metodą na wygranie wojny ku chwale ojczyzny. Z braku lepszych.
Piszesz: „Wynikaloby z tego ze etos panstwowy byl mocniejszy wsrod nizszych warstw spolecznych niz wsrod szlachty.” Non sequitur. A nawet gorzej, bo tu nie dość, że wniosek dęty, ale i przesłanka wątpliwa.
Dzien dobry Babilasie 🙂 Wyraznie mnie nie zrozumiales, bo ja ciagle mowie to samo. Nie sugeruje ze generalicja z upodobaniem krecila maszynke; uwazam ze to jest to co sugeruje Leder, a ja sie temu sprzeciwiam 🙂 Jako dowod na to ze takie twierdzenie nie ma sensu podaje wniosek ktory by z tego wynikal, z ktorym (punkt drugi) ani ja, ani jak widze i Ty, sie nie zgadzamy 🙂 Oboje (Ty i ja) uwazamy ze „wydawało mi się, że dość jest jasne i bez lektury Ledera, że owa ‚maszynka’ była właśnie metodą na wygranie wojny ku chwale ojczyzny. Z braku lepszych.”
Usilowalam napisac tylko ze w moim rozumieniu Leder sie z nami obojgiem nie zgadza…
„wniosek dety” – watch it 😉
Zanim zmienimy temat, lisku, (tutaj zwykle nieoceniona jest Mar-Jo i jej wieści z frontu budowlanego) to jeszcze tylko dodam, że – w moim rozumieniu – historia jest sztuką budowania opowieści na podstawie (nie zawsze kompletnych) faktów i nie bardzo można stosować tutaj reguły znane z nauk ścisłych. Oprócz tej jednej podstawowej, że nie należy gwałcić faktów.
Ja nie będę umierać z Ledera i innych koryfeuszy lewicowego oglądu świata. Ale krytykom tej narracji powtarzam zawsze: jak ci się nie podoba ta opowieść, to spróbuj opowiedzieć to po swojemu: lepiej, bardziej przekonująco, ciekawiej. Najczęściej się nie udaje i zostają tylko pohukiwania, że bzdury, absurd i bełkot.
Babilasie, masz w domu osobe ktora zajmuje sie udowadnianiem jak rozne motywy kulturowe wplywaja, trwaja lub przeksztalcaja sie, tz jak najbardziej stosuje zasady nauki scislej (ktore rozumiem jako potrzebe udowodnienia, tz wskazania obserwowalnych zjawisk ktorymi mozna uzasadnic twierdzenia – np „skad wiem ze ktos cos mysli – bo jest list w ktorym to napisal”) w humanistyce (pozdrow 🙂 ).
Dla mnie historia jest, a raczej powinna byc, wlasnie w tym znaczeniu nauka scisla (pieknym przykladem jest artykul Malowista ktory tu niedawno zlinkowalam, i wszystko co pisal). Znam badania idei udowadniane np poprzez analize prasy z badanego okresu (jako przyklad jednej z metod ktorych mozna uzyc dla okresow w ktorych prasa juz byla). Gdy ktos twierdzi ze cos sie dzialo w jakis sposob lub z jakiegos powodu, moim instynkownym pytaniem jest skad o tym wiemy.
O ile rozumiem Leder jest filozofem. Filozof moze zastanawiac sie nad hipotetycznymi mozliwymi wytlumaczeniami i sprawdzac ktore moga pasowac, tz jakby rozszerzac horyzonty myslenia. Dlatego warto to czytac i nad tym sie zastanawiac. Z tym ze w moim rozumieniu nalezy pamietac ze to nie sa dowody i przyjmowac je za to czym sa, dlatego zaczelam od porownania tego do hipotez badawczych. Jesli filozof przedstawi teorie ktora dobrze cos tlumaczy w skali makro, to nie koniec, lecz poczatek drogi – teraz nalezy zaczac zmudnie sprawdzac czy da sie to udowodnic na jakichs zrodlach.
Dzień dobry.
Dziękuję Wszystkim za Wszystko.
I to by było na tyle…. (bez zmiany tematu).
sobotnioniedzielnie brykam 🙂
🙂
ja mysle emocjami (albo moze bardziej Danielem Kahnemannem) i czytajac Ledera kiwam glowa ze zrozumieniem, tak mam i juz.
Rysiu, Kahneman opisuje dwa sposoby myslenia, rozumiem ze masz na mysli myslenie szybkie 🙂
Kahnemann jest jednym z najmadrzejszych ludzi ktorych zdarzylo mi sie sluchac/czytac.
jestem zatroskany, mam dylemat, duzy. Dostalem zaproszenie na spotkanie z Panem Stanislawem Zalewskim, bardzo starszy Pan, byl wiezniem Auschwitz i przezyl, o tym tez bedzie rozmowa w Touro College Berlin. Slowo wstepne wyglosi pan przyłębski, i teraz rozpytuje sie gdzie sie da, czy moge na takie spotkanie pojsc w koszulce z napisem KONSTYTUCJA. Spotkanie finansuje polskie MSZ. Szacunek do Pana Zalewskiego mowi nie. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z klamczuchem i piewca dobrej zmiany przyłębskim dla rysia lewaka to wyzwanie.
tak Lisku, mysle o tej pulapce ktora zinstalowal nam nasz mozg. Szybko myslec.
Kilka tygodni temu sluchalem swietnego Yuvala Noaha Hararima (wywiad dla telewizji bawarskiej, z okazji niemieckiej premiery jego nowej ksiazki), i on tez swietnie opisal ten schemat szybkiego myslenia w swiecie informacji i wiedzy w elektronicznych nosnikach. Kupilem jego slowa, myslalem szybko. 🙂
fik fikaneczko, brykam
😀
Masz poważny dylemat, Rysiu.
Wg mnie ofiarą zawsze będzie Pan Zalewski, bo jest wykorzystywany instrumentalnie przez pana przyłębskiego.
Może bym poszła na Twoim miejscu, żeby przekonać się jaki cel spotkania narzuci pan przez małe p.
Mar-Jo, nie żegnaj się, proszę.
Babilasie, Jagodowy i ja dziękujemy Ci za link do eseju Ledera.
Wiele jego tez podzielamy. Niektóre wydają się, przy pierwszym czytaniu, trudne do zaakceptowania. Na przykład ta mówiąca o odwecie dowódców nad żołnierzami w błocie okopów. Musimy to jeszcze przemyśleć.
Co do tak całkiem „podarowanej wolności”, to Wielkopolanie by dyskutowali. Co do „pustki symbolicznej” pełna zgoda. Niezwykle inspirujący tekst. Sami pewnie byśmy na niego nie trafili.
Prosimy o więcej.
Przecież Leder wyraźnie pisze o „niepodległości, odzyskanej – poza Wielkopolską – w sposób zupełnie nieheroiczny”…
Zgadzam się z liskiem, że teza o nienawiści do Żydów jako przedstawicieli mieszczaństwa jest naciągana. W Auschwitz i innych obozach, o gettach nie mówiąc, tak samo ginęli przedstawiciele żydowskiej biedoty.
Leder też nie za bardzo powinien się wdawać w dywagacje o sztuce, nie bardzo się na tym zna. Odchodzenie od realizmu zaczęło się na dobre już przed I wojną światową. Stwierdzenia autora w tej dziedzinie są kolejnym przykładem podciągania wszystkiego pod własną tezę główną. Też nie dowierzam Ogólnym Teoriom Wszystkiego.
Ale na swój sposób faktycznie jest to inspirujące. Najtrafniejsze jest dla mnie zdanie o braniu na siebie odpowiedzialności. Umieją ją wziąć społeczeństwa silne, mające „doświadczenia sprawczości”, nie umieją słabe. „Etyka dumy z uświadomienia sobie winy” – zupełnie nie do wyobrażenia dla przeciętnego Polaka.
Mar-Jo??
Siodemeczko, oczywiscie, ze ide. Bedzie tam nas cala grupa, znajomi z Touro College sa wspolorganizatorami. Mam troche czasu na myslenie, w tej chwili jestem bardziej za koszulka z napisem… 🙂
Pani Kierowniczka wybrala ciekawy cytat: „Etyka dumy z uświadomienia sobie winy”. Mnie zanioslo to do tego (niezbadane sa losy mysli i skojarzen):
Elżbieta Podleśna
11. November um 21:26
To teraz w drugą stronę.
Jeden pan, przyozdobiony w biało-czerwone desygnaty, podszedł do miejsca pamięci Piotra Szczęsnego, splunął i pokazał kciuk w dół.
Nie sprowokował mnie.
Drugi pan powiedział, że jestem głupią babą, mam spojrzeć na siebie, jak wyglądam, jak się ubieram, wstyd. Nie sprowokował mnie.
Trzeci pan z małym synkiem pokazał mu mnie i powiedział: Popatrz synku, to jest małpa w cyrku. Nie kobieta, tylko małpa. Nie sprowokował mnie.
Czwarty pan powiedział do żony, że tu podpalił się ten, co to go do tego Wyborcza namówiła. Nie sprowokował mnie.
Piąty pan, mocno starszy, powiedział, że obrażam go napisem „Straż przed faszyzmem” na kamizelce i że to dobrze, że mnie w zeszłym roku pobili, bo było za co. Nie sprowokował mnie.
Szósty pan, kompletnie siwiutki, wypinał się do mnie pupą i udawał, że puszcza wiatry. Nie sprowokował mnie.
Trzeci pan wrócił i uzupełnił wiedzę synka o fakt, że jestem aborcjonistką i zabijam polskie dzieci tak, jak to robił Hitler. Kazał mnie dobrze zapamiętać. Nie sprowokował mnie.
Siódmy pan powiedział, że chcę zagłady polskości, bo uprawiam pedalską propagandę w szkołach. Poinformował mnie, gdzie mam wsadzić banner z napisem Polska kolorowa. Nie sprowokował mnie.
Ósmy pan orzekł, że wie, jakie jest moje pochodzenie i jak zarabiam na życie.
W sumie to był dobry dzień.
Zachowałam niepodległość.
Żaden nacjonalista mnie nie sprowokował na moim święcie!
Siodemeczko, mialam wrazenie ze Mar-Jo pisze o dyskusji nad Lederem…
Mar-Jo, prosze daj znac!
Ela Podleśna to jest osoba wyjątkowa. Kiedy przeczytała swój list na Dworcu Gdańskim (Siódemeczka też słyszała), po raz pierwszy od momentu uchwalenia niesławnej pamięci ustawy o IPN pomyślałam: póki w Polsce są tacy ludzie, warto zostać. Miałam wcześniej moment, kiedy odechciało mi się robienia czegokolwiek tutaj, bo i po co, jeśli tu zawsze TAK będzie.
Rysiu, bardzo znajome. U nas to okrzyki w stylu „arabska k…wa!”, „trzeba was wszystkich pozabijac”, „won do Berlina” 😉
Nie wiem jak w Stanach mysli sie o historii Native Americans (po polsku to chyba amerykanscy autochtoni?)
Charakterystyczne, że zaczepiali sami panowie. (Choć i panie potrafią, jak pamiętamy ze słynnego spoliczkowania działaczki KOD…)
Czy zdarzaja sie takie okrzyki w druga strone?
Pewnie trudno wykluczyć, Lisku, ale nie przypominam sobie, choć bywały ostre określenia w stosunku do polityków i policji typu Zomo, Marionetka, faszyści, czy obietnice będziesz siedział, to była też świadomość, że powinniśmy podejmować próby porozumiewania sie ze zwolennikami PiS.
Mówię o sytuacjach i wydarzeniach grupowych, w których brałam udział.
Wznoszone były głównie hasła w obronie wolności, demokracji i konstytucji.
Na marszach organizowanych przez kobiety wykrzykiwano „katomatole” i to mnie zniechęciło w jakimś momencie do udziału.
To była dobra uroczystość na Dworcu Gdańskim, Doro.
Jak wszystkim tu wiadomo, ten blog pozostał jeszcze w sieci na jakiś czas, bo taką prośbę miała do mnie Kinga. Dlatego w rzadkich sytuacjach, kiedy mam poczucie bycia potrzebnym jako moderator, zastanawiam się jak by w danej sytuacji ona by zareagowała, a ta się składa, że ją trochę znałem.
Otóż jestem zupełnie pewien, że na takie dictum jak: „Zanim zmienimy temat, lisku, (tutaj zwykle nieoceniona jest Mar-Jo i jej wieści z frontu budowlanego)…” zagotowała by się w jednej chwili, bo to jest w końcu ostentacyjne okazanie lekceważenia tej „Mar-Jo, co to umie tylko o budowaniu”.
Kinga zawsze zważała na to, żeby nikt na tym blogu nie czuł się urażony, o co szczególnie łatwo, kiedy ktoś odsłania przed innymi kawałek swojego prywatnego życia. Tam, gdzie zdarza się wymiana nieszkodliwych uszczypliwości, można to zaakceptować, ale nie coś takiego.
Babilas oczywiście znowu zareaguje zdumieniem, o co się znowu czepiają, ale umówmy się – to jest typowe „rżnięcie głupa”, bo przy pewnym poziomie inteligencji, o którym świadczą inne komentarze babilasa, nie da się być aż tak tępym w podstawowych sytuacjach międzyludzkich… A może?
W każdym razie Mar-Jo nie tak znów dawno spotkał już podobny afront, po którym na jakiś czas wycofała się z blogu. Należy się przeproszenie.
Dzień dobry,
kawa
Okrzyki w drugą stronę się zdarzają. PO w swoim czasie w trakcie marszu Krakowskim Przedmieściem na wysokości Pałacu Namiestnikowskiego wzniecała okrzyki „Spieprzaj dziadu”. Magdalena Środa zagadnięta na tę okoliczność oceniła te okrzyki jako poprawne ponieważ cytatami rządzą inne prawa niż okrzykami autorskimi. Ja z tym całkowicie się zgadzam aczkolwiek cytat w tym przypadku był przywołany raczej plagiatowo i to otwarcie.
Znajoma podeslala, nienajnowsze wprawdzie (2005), ale mnie dotad nieznane:
https://ninateka.pl/film/jeden-dzien-w-prl-maciej-drygas
Niezle przypomnienie lat mojej mlodosci.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś rocznica śmierci Bruno Schulza,a więc do kawy
Dzieki, Irku.