Igraszki z PR-em
Sekretarka zapukała do drzwi, otwarła je i zawiadomiła:
– Szefie, ten pan do pana, co był na teraz umówiony.
Lucyfer zerwał się zza biurka i wprowadził gościa do gabinetu.
– Jakże się cieszę, panie Tomaszu, że nareszcie możemy się spotkać osobiście – mówił pośpiesznie, nieco nerwowo drapiąc się pazurem między rogami i podkurczając ogon, wystający z rozcięcia garnituru od Hugo Bossa. – Jak to mówią, góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z diabłem… Może szklaneczkę whisky?
– Już pan zaczyna! – burknął niechętnie redaktor T. – Umawialiśmy się, że rozmowa będzie wyłącznie o interesach, żadnych sztuczek.
– No tak, no tak – wycofał się szybko Lucyfer. – Nie namawiam. W końcu zdaję sobie sprawę, że do pana i tak nie mam przystępu. Ale wobec tego przystąpmy od razu do sprawy. Padła z pana strony propozycja naprawienia wielowiekowych zaniedbań i wybielenia mojego PR-u. Nie ukrywam, jestem zainteresowany, nawet bardzo. Co tu dużo gadać, tracę zastraszająco klientelę w pańskich kręgach i zmiana wizerunku bardzo by mi pomogła ją odzyskać…
– No właśnie – przerwał bezceremonialnie redaktor. – Opinię ma pan doszczętnie zszarganą. To po prostu obciach zadawać się z facetem, który jest już nawet nie nihilistą, ale znacznie gorzej, obciach, którego nie da się zmyć.
– Do tego stopnia? – jęknął przerażony Lucyfer. – Co ja takiego zrobiłem, że jest aż tak źle?
– O, pana błędy można łatwo wypunktować – uśmiechnął się krzywo gość. – Ma pan przeciwne życiu, ale i głęboko niekatolickie poglądy. Nie można inaczej określić kogoś, kto w homo-zaangażowaniu i promowaniu zabijania wyprzedził już nie tylko „Gazetę Wyborczą”, ale nawet TOK FM. A czy to nie pana firma zorganizowała trwający przez wiele dni festiwal celowego obrażania chrześcijan? A profanacje krzyży, „happeningi młodzieży” w czasie których „wybiera się Barabasza”, polityczne wykorzystywanie wrogości do Kościoła czy wreszcie próby wprowadzenia w Polsce szerszych możliwości zabijania? Uważa pan, że takimi środkami trafi pan do targetu?
– Hmm… właśnie tak myślałem – przyznał Lucyfer zgnębionym głosem. – W innych krajach takie działania przynosiły całkiem niezłe efekty.
– No nieee, niechże pan będzie poważny – redaktor T. tym razem już nie próbował ukryć rozbawienia. – Nie zauważył pan, że Polska różni się od innych krajów? Dla nas ta cała rzekoma tolerancja to jest lekko zakamuflowany totalitaryzm, a nawoływanie do jakichś tam rozdziałów Kościoła od państwa to zbrodnicze androny. Tu nie wystarczy, że ktoś ma za sobą „elity”, dla których jest autorytetem. Target dobrze wie, że dla elit rozmowa ze zwykłymi ludźmi jest powyżej ich godności, że wolą one paternalistycznie decydować, nie rozwijając z nikim. Rozumie pan?
– Nie całkiem – zmartwił się szatan. – Ale nie o rozumienie tu chodzi. Liczę na pana, że pomoże mi pan wybrnąć z tego impasu, którego sobie nawarzyłem. Nie rozum jest ważny, lecz czyny. Co robić, redaktorze złociutki, co robić?
– Przede wszystkim, drogi panie, odczep się pan od Kościoła! Rób pan ze swoim życiem (także wiecznym), co chcesz, ale nie niszcz wiary innych! Po drugie, trzeba odważnie iść między ludzi, iść „jak owce między wilki” i głosić – w porę i nie w porę. Po trzecie, tu już nie słów trzeba, a egzorcyzmów.
– Brrr!!! Nie będzie łatwo! -wzdrygnął się Lucyfer.
– O, przeciwnie, to wszystko jest bardzo proste – zaoponował gość. – Nie należy szukać komplikacji, tylko uciec się do starych, sprawdzonych metod. Maryja Królowa Polski wyprowadzała nas z najstraszniejszych doświadczeń dziejowych. I teraz, jeśli rzeczywiście zaufamy, zawierzymy, powierzymy się Jej, będzie podobnie. Potrzebna jest tylko mocna wiara, prawdziwe oddanie i ofiara, a z tego trudnego okresu wyjdziemy silniejsi, i będziemy mogli, jak to mówił arcybiskup, wypełniać naszą misję także wobec innych narodów.
– Już dobrze – westchnął Lucyfer. – Znam pana skuteczność w pozyskiwaniu klientów i nie będę się z panem spierał. Zaraz wydam moim pracownikom polecenie, żeby od dziś postępowali wyłącznie według pańskich wskazówek. Jestem pewien, że współpraca z panem przyniesie nam wymierne krzyści. Tylko… panie Tomaszu, muszę jeszcze zadać pytanie… Jak wyobraża sobie pan swoje wynagrodzenie?
– Iii, skóry z pana nie zedrę – mrugnął filuternie okiem redaktor T. – Zapisze mi pan swoją duszyczkę i będziemy kwita.
No to teraz zdradzam, co możemy zrobić z Ronsardem. 😉
Zastanawiałem się dziś rano nad prezentem urodzinowym dla Pani Kierowniczki i miałem zamiar jakąś laudację dla niej napisać. A Ronsard mi nasunął myśl, że możemy na jego bazie zrobić to wspólnymi siłami i gotowy produkt zanieść Kierowniczce na Dywanik. Tylko uwaga – pełna konspiracja, Kierowniczka nie ma prawa niczego się domyślać! 😀
Jeśli są chętni, przypominam wersję polską :
Jeśli honor trzymania dwóch bereł w dłoni,
Rozkazywania Francuzom i germańskiej nacji,
Która zamieszkuje krainę Niedźwiedzicy Sarmackiej […]
Sprawił, iżeś zapomniał o piewcy tych wierszy […]
Kiedy zostałeś wybrany monarchą Polski,
Kiedy na twą głowę Bóg włożył jej koronę,
Kiedy musiałeś wyrwać się z ramion ukochanych
Braci, matki i siostry, zatopionych we łzach,
Kiedy musiałeś porzucić słodkie powietrze Francji […]
Nigdym nie głosił chwały takiej elekcyi,
Tym bardziej, iż pozbawiała Francuzów światła,
Co w cudzym kraju miało wprzódy świecić.
Po twym powrocie zaś błyszczy jak stolice
W ogniach jasnych promieni niezrównane,
Dla swoich pełne światła, rozpraszając ciemności
I po zmarłym królu bóle i żałości,
Poeta, ogrzany słońcem, śpiewa twoją chwałę […]
A więc tak długą podróż odbyłeś na próżno,
Widziałeś Ren i Dunaj, całe wielkie Niemcy
I Polskę, której Zima i Mars towarzyszą […]
A francuska jest tu:
https://www.blog-bobika.eu/?p=331#comment-53677
Trzynastozgloskowcem?
Przeczytało mi się: Igraszki z PRL-em 😯
O widze, Bobiku, ze poswiecles wpis memu ulubionemu po wsze czasy Redaktorowi T z Betonu! Temu samemu zapewne, ktory nie tak dawno temu ubolewal, ze Polska nie jest traktowana jak Arabia Saudyjska w kregach zblizonych do IKEI, ktora to firma za podszeptem Lucyfera umiescila w swoim katalogu zdjecie dwoch zadowlonych z grzesznego zycia mlodych mezczyzn w domowych pieleszach. Pan Redakator z Betonu porownal katalog IKEI na Polske i drugi na Arabie Saudyjska i sie wstrzasnal, ze polska klientela IKEI potraktowana zostala w sposob niedopuszczalnie postepowy.
Chetnie zamiescilabym Twoj wpis na blogu redaktora T. ”Contra Gentiles”, ale niestety zostalam stamtad z hukiem i trzaskiem wywalona, kiedy przypomnialam ogloszona na lamach Rzepy rozmowe Pana Tomasza z brytyjska dzialaczka ruchu na rzecz swiadomego macierzynstwa Marie Stopes, martwa jak gwozdz w trumnie od ponad pol stulecia, o czym Redaktor T, najwyrazniej nie mial zielonego pojecia jak bral od niej zacytowane soundbity.
Kocham Redaktora TT, a kiedy patrze na jego zadowolona z siebie twarz i slysze jak nazywa Alicje Tysiac niedoszla morderczynia pazerna na pieniadze, to rzucalabym sie do jego stop i dziekowala Bogu, ze on nie spocznie poki Polska nie bedzie druga Arabia Saudyjska.
No cóż, Heleno, nie da się ukryć, że dozgonna miłość do redaktora T. jest zakaźna. Ja się zaraziłem od Ciebie, a może ode mnie zarażą się miliony.
Mam oczywiście na myśli moje pchły. 😆
Początek laudacji napisałem, można kontynuować. 🙂
Jak ktoś z rymowaniem nie tego, to może podrzucać myśli prozą, a rymowyrabiacze postarają się je w karne szeregi zapędzić. 😉
Jeśli honor słuchania dwóch koncertów dziennie
i pisania o Chopku z Chopkiem naprzemiennie,
jeśli muzyki miłość, która twoją głowę
wiedzie w miejsca, gdzie pachnie listowie bobkowe
i swą wonią owiewa przy dwornych pogwarkach
za kulisami ciebie, i Marthę, i Marca,
jeśli radość solistów spotykania licznych,
to krajowych, to takich bardziej zagranicznych,
jeśli natłok eventów możliwie najszerszy
sprawił, żeś zapomniała o twórcach tych wierszy,
nic to – i tak ci naszą laudację wygłosim,
bo dzisiejsza okazja aż się o to prosi.
Oj, wyglada na to, ze dni Radziszewskiej na stanowisku sa policzone.
Jak Tusk tym razem nie uslucha apeli, to wraz z Kotem M. idziemy szyby wybijac… 🙂
Z laudacja dla Pani Kierowniczki bedziecie musieli jednak bez naszego wkladu. Bozia nie dala 🙁 Ale duchem jestesmy z Wami, Poeci.
Zostawilam Wam Ronsarda, wzielam na warsztat takiego pana, co to sie nazywa René de Sainte-Espine (cos z cierniem musi miec wspolnego), a ktory napisal laudacje na „wejscie Ambasadora Krola Polski do Paryza, 25 pazdziernika 1645 roku”. To chyba zreszta jedyne jego dzielo:
Wyszlo mi tak:
O triumfalne przedmioty! mamli wierzyć zmysłom?
Czyli to wojownicy, czy też Senatory?
Czyli raczej półbogi albo i Cesarze?
w blasku chwały jak gwiazdy blaskiem Jej zachłysłe?
Ileż pereł i złota, czyż mam wierzyć oczom ?
Czyżby to były skarby całej Ameryki?
O Pani wyższa Królom! O Triumfie wspaniały!
Które dziś ku twym progom na wielbłądach kroczą!
Paryż niegdyś ugościł największych Monarchów,
ale Tryumfu świetnego, tak pełnego blasków,
tak wspaniale drogiego w przeszłości nie widział,
Widać Amor też wniósł tu swój kuszący udział.
Większy niżli Alcydes, poważny, uczony!
O nieba, O cóż widzę? Achilles czy Cezar?
Większy niźli Merkury, odważny i dzielny,
A każdy skłania głowę Obliczem wzburzony!
Iris z nią się nie równa swą królewską pompą,
Ni turkusów, diamentów, złota i rubinów,
Skarbów najprzedniejszych szata wobec jej szaty,
Niczym. Jakoż to przecie duch tak przebogaty!
***
O PanDoro złocista, O PanDorotheum!
Co z Pandorą cię łączy jedynie nazwisko!
Przyjm pokorne pokłony i wszelkie laudacje
I niechajże wypełnią całe Kolosseum.
Rzymu niechaj nie będzie spod nich widać wiele
Paryż niech się rozświetli fajerwerków smugą
Wiedeń walca niech tańczy na placach publicznych
Pekin chórem wyśpiewa niechaj swe wesele!
Złoto, purpura, błękit, kruszce i jedwabie,
Niechaj zabawią oko bystre Gwiazdy Świata;
Niechaj księżniczka w splendor obfituje zacnie,
I niech króluje wiecznie w całym swym powabie.
A stu dzielnych kunsztownie odzianych rycerzy,
Na stu rumakach godnych największego władcy
Zbrojnych jako i Amor w łuki i kołczany,
Niechaj Jej rychło w sukurs w każdej chwili bieży.
O, już to widać dary w karetach ciągnione
Przez konie najdzielniejsze na tym niskim świecie;
Lecz nawet rydwan Słońca, zaprzęg Boga Toni
Nie jest tak pięknym, cennym w porównaniu do Niej!
O Doroto, O Pani, O PanDorotheum!
Swą Mądrością wypełnij nędzne serca nasze!
Najjaśniejsza nam panuj aż po kres wszechświata!
A Muzyka spod skrzydeł Twych niechaj ulata!
😉
Wrzucam kolejny kawałek i dopraszam się czynności uzupełniających. I pierwszą, i drugą część laudacji poprzez dodawanie kolejnych „jeśli…” i „kiedyś…” można rozszerzać w zasadzie w nieskończoność. 🙂
Kiedyś nas opuszczała jak jaskółka chyża,
by lecieć do Berlina, Salzburga, Paryża,
gdyś za nic trudy miała i podłoże twarde,
byle móc z Mordechajem pośniadać w Kew Gardens,
kiedyś mężnie, bez skargi żegnała się z krajem,
by zaszczycić Pekiny i inne Szanghaje,
myśmy krzywo patrzyli na te wszystkie loty,
bomy tu zostawieni byli jak sieroty.
Bobiku, ja dzisiaj wieczorem gram, to Ojczyzna mnie wola, z zalem, ale musze opuscic szanowne zgromadzenie. Powinna nam sie tu Pani Sekretarz Alicja natychmiast pojawic!
Ale czuje, ze cos z tego wyjdzie przeswietne!
papa
Tereso, prześlicznie 😆 , ale to w całości Twoje dzieło. A mnie się marzyła zbiorówka. Może jednak coś do tego Ronsarda dorzucisz. 😉
No tak, u Sainte Espine rymy sa inaczej rozlozone, tylko pierwszy z czwartym, od czasu do czasu dwa ostatnie, potem przerwa. Nie pomyslalam. Sorry wielkie!
Uuu, widzę, że spóźniłem się z wezwaniem. 😥
Ale jak Teresę ojczyzna woła, to może jeszcze ktoś inny się włączy?
Juz nie bardzo mam kiedy, ale mozna zrobic taki chwyt i poprzeplatac. Albo zaczac barokowa inwokacja i rozwinac wspomnieniowo, potem zamknac barokowo.
Uni to mieli zdrowie, zeby sie tak wysilac!
nie mam zielonego pojęcia o czym poezyja, ale jak wzywają, to przerywnik:
I na chwilę się w locie zatrzymują słowa,
łzy spłukują policzki, rzewnie skrzeczy sowa,
a odbiorcy nareszcie mogą iść na stronę,
lecz na krótko, wracamy, impromptu skończone.
Bobiku, a tak w przelocie, to czy Pan Bobik zabanowal Pania Kierowniczke, zeby sie nie wdarla przemoca?
O, czterowiersz fomowy to może być po tej barokowej inwokacji. 🙂
Tereso, jeśli jeszcze zajrzysz – pozwolę sobie w Twoim tekście przerobić „mamli” na liczbę mnogą, żeby charakter zbiorowy Dzieła został zachowany. 😉
Pani Kierowniczka nawet jeżeli się wedrze, to chyba jest na tyle domyślna, że wydrze się szybko i bez słowa. 😆
ale serce jej będzie rodzierała niemożność współuczestniczenia. już mniej więcej wiem, co się pisze. to może sowa niech lepiej rzewnie zaśpiewa? 😎
Przytargalem swiezutkiego Retaktora T, znow zaniepokojonego o losy demokracji w Ara…tfu!…. w Polsce!
http://www.liiil.pl/link/?url=terlikowski.salon24.pl%2F232364%2Clist-otwarty-do-donalda-tuska
Bobiku kochany, a robta se z tym, co chceta, ja to jak Owsiak, bierta i tyle 😉
Proszę bardzo, sowa może sobie śpiewać, zwłaszcza że śpiewać każdy może. 🙂
Ewentualnie rozdarte serce Kierowniczki skleimy balsamem poematu! 😎
Śmiszna łajza międzyblogowa leksykograficzna, właśnie dziś u Niny Mazur użyłem w komentarzu czasownika kałapućkać. Trzeba będzie wypełnić talon totka albo lotka.
Faktycznie! Kałapućkanie jest na tyle rzadkie, że taka łajza coś głębokiego musi oznaczać. 😈
Bobiku, mój ekspres jest Twoim ekspresem. Ale czy aby szczeniaczkom wolno pić taką mocną kawę???
Tera myję głowę i lecę po daną pasztetówkę. No więc Bobiku, możesz przybywać!
Już ruszam, Nisiu, podszczekując przy tym radośnie patryjotyczną pieśń. 😀
Nie będzie Ci przeszkadzało, jak nas przyjdzie więcej? 🙄
Przybyli Bobiki pod okienko,
przybyli Bobiki pod okienko,
zgłodnieli, śpiewają więc dość cienko,
zgłodnieli, śpiewają więc dość cienko.
Na próżno śpiewacie, guzik z tego,
na próżno śpiewacie, guzik z tego,
pod oknem nic nie ma jadalnego,
pod oknem nic nie ma jadalnego.
Lecz szepnę na ucho wam dwa słówka,
lecz szepnę na ucho wam dwa słówka,
u Nisi dziś ponoć pasztetówka,
u Nisi dziś ponoć pasztetówka.
A że jest życzliwa Nisia piesom,
a że jest życzliwa Nisia piesom,
to może się znajdzie i salceson,
to może się znajdzie i salceson.
Bobikom okienko zatem wisi,
Bobikom okienko zatem wisi
i lecą stołować się u Nisi,
i lecą stołować się u Nisi. 😆
😈 😈 😈
Musiałem się pospieszyć z zaniesieniem Kierownictwu życzeń, bo tłok tam taki (i wciąż gęstniejący), że wkrótce mógłbym ulec zadeptaniu. 😀
Jeżeli ktoś ciekawy, jak wyszła całość, to jest tu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=553#comment-73018
W locie jeszcze dopisalam à la Ronsard, ale teraz juz smigam, bo spoznie sie na wlasny koncert.
🙂
Wszystko będzie w jak najlepszym porządku, Tereso. Przecież kciuki trzymamy. 🙂
Tereso, skoro to Ty grasz, to bez Ciebie nie zaczną 😉 Pewnie, że trzymamy kciuki.
jasne, wiadomo że kciuki przy graniu zbędne…
Mala przerwa w domywaniu, szorowaniu, glancowaniu.
Spodniczki zalozone na sciany, jeszcze tylko je pomalowac. A stanie sie to JUTRO!!!!!!!!
JUTRO!!!!
Co graniczy z cudem, gdyz angielski rzemieslnik budowlany w soboty pryncypialnie nie pracuje, bo klientom mogloby sie w glowach poprzewracac, Co zapowiedzial jeszcze przedwoczoraj, pograzajac mnie w rozpaczy – zwlaszcza, ze absolutnie odmowil uscislenia kiedy mu sie konczy weekend – w poniedzialek? Wtorek? Czwartek/
Ale dzis ulegl mojej ofensywie skrajnego lizusostwa, wchodzenia mu w tylek jak fryzjerce za komuny, wypytywanie o zrowie, zachwyty nad potomstwem tudziez copious amounts normalnej ludowej herbaty w kubku choc podstepnie organicznej i fairdreadowej, ULEGL, Co wiecej – pozwolil mi pozakladec SAMEJ tasme oslaniajaca przy spodniczkach. Co powinno mi zaoszczedzoc 20-30 funtow, ktore wydam chyba na kawior z bielugi i na szampana! A potem do konca roku juz chyba tylko ziemniaki z kaszana i woda kranowa.
Macie tam w tym Lądku kaszanę? 😯
Szczęśliwy kraj… 🙄
A herbata fairdreadowa to chyba dla Jamajczyka. 😆
Nie czepiaj sie, Bobik. Bo ja dzis po tym koncercie sluzalczosci wobec mojego platnego robotnika, musze oderagowac i dostanie kazdy, kto mi sie podwinie pod piesc.
Kaszane mamy w postaci szkockiej haggis. Tez moze byc. Z lojem baranim.
Mam nadzieję, że chociaż woda bez baraniego łoju. 🙄
Synoptycy zapowiadają ostatni piękny weekend tej jesieni. Potem zimno i mokro. Zatem życzę wszystkim udanego weekendu 😆
U nas, niestety, to zimno i mokro już wczoraj się zaczęło. Tak że jeżeli weekend będę miał udany, to nie dzięki pogodzie. 🙄
Heleno, syn mnie pyta jak się wymawia a.k.a. Odpowiedziałem, że nigdy nie słyszałem tego wymawianego, bo skrót dźwiękowo jest prawie zdłutem, ale rozumiem, że nie odpowiedziałem na jego pytanie a opowiedziałem mu o moich poglądach o skrótach piśmiennych. Pomożesz?
Pani Dorocie – powodzenia !!! ! 🙂
a.k.a. – – ej, kej, ej, choc czesciej po prostu sie mowi also known as. Aka czesciej wystepuje w druku (np dokumentach sadowych) niz w mowie.
A ja sobie ni stąd ni zowąd przypomniałem, że chyba nikt nie odpowiedział na pytanie andsola, czy kanie to to samo co sowy. Więc niniejszym odpowiadam:tak, kanie to to samo co sowy. 🙂
Byliśmy na ostatnich grzybach w tym roku. Kani niet. Podgrzybki na ostatnich nogach. Cztery sznurki.
Dzięki Heleno. Przekazałem. Dzięki, Bobiku. Smutna jest wiedza abstrakcyjna, bo ani tu sowy, ani kani.
Na cóż się grzybiarza zdadzą różne utensylia,
kiedy wokół palmy, liany, no, słowem – Brazylia. 😥
Ćmi za kanią albo sową tęsknota niezmierna,
a tu tylko ten karnawał i samba cholerna. 👿
Ha! Dopiero doczytałam wszystko!
Ronsardyzacja i agrypizacja Koszyczka jest zdumiewającym zjawiskiem! Moje dla Was szapo przekracza ludzkie pojęcie!
Pieśń ułańska rozkoszna i prawdziwa: w sklepiku delikatesowym nabyłam flaczki w słoju, parówki, kaszankę, pasztetówkę, salceson i metkę łososiową. Nie wspominając o szynce zakonnej i kiełbasie chłopskiej suszonej. Plus kilkopak pilznera i dwie flaszutki zacnych win francuskich.
Piesy – czekam! Szanta już zakłada czysty fartuszek: będzie podawać.
A jak już mnie nawiedzicie, to wiem, co zrobimy. Założymy fanklub Redaktora TT.
JA TEŻ GO UWIELBIAM.
PS – pasztetówka podwędzana jest!
Ooo, założenie fanklubu redaktora T. domaga się bezwzględnego podlania procentami (poparcia). 😆
Dziś, w ramach naszych podróży z Kolbergiem po świecie, Australia. Cabernet Shiraz, mający również czułą ksywkę Z Tawerny Świrus. I niech mi nikt nie mówi, że nie pasuje do pilznera! 😈
Pasztetówka pasuje, rzecz jasna, do wszystkiego.
To już od razu mały podklubiczek fanów posłanki Kempy. Ten sam rodzaj rozbuchanej elokwencji.
Pasztetówka siup!
Zgłaszam stanowcze a nawet przeciw. Proszę nie postponować porządnej pasztetówki. Pasuje do wszystkiego, ale nie do każdego przecież. No żeby podwędzaną przed Kempę 😯
Haneczko, sposio. Przecież Kempy karmić nie będziemy.
Zwłaszcza podwędzaną pasztetówką.
Jedno jest pewne – ja na pewno nie podwędzę nikomu żadnej pasztetówki 🙄
Pani Dorotecce sami damy.
Hyhy, stosunek Pani Dorotecki do pasztetówki jest tu powszechnie znany… hm, no, tego, chciałam powiedzieć, że najlepsze zostawiam dla Bobika 😉
Jakżem ja kontent, gdy mi boskie ciało
do wyłącznego użytku zostało!
Bądź mą na wieki, luba pasztetówko…
A Kierowniczki, swoją drogą, zdrówko! 😀
Przepis na pzsztetowke z 1935 roku:
„Surową wątrobę wieprzową wyżyłować i przekręciwszy parę razy na maszynce, przetasować przez druciane sito. Potem posolić, popieprzyć, dodać trochę muszkatołowej gaiki i angielskiego pieprzu, wymieszać z 20 dkg. ugotowanej słoniny pokrajanej w drobną kostką z całą cebulą usiekaną drobno i zasmażoną, z dwoma czubatymi łyżkami szmalcu, wlać kwaterkę tłustego rosołu i wbić pięć całych jaj. Dobrze rozbitą tą masą napełniać do 4/5 części długie na 25 cm. gładkie kiszki wieprzowe, zakręcać przy końcu mocno spiczastym patyczkiem, by się masa nie wylewała i gotować w obszernym naczyniu wolno dobre pół godziny. Potem je włożyć na chwilę do zimnej wody, a na drugi dzień krajać na zimno w cienkie płatki.”
What’s not to love?
Z zajetykowej przepasci pozdrawiam szan. blogowisko. Szczegolne pozdrowienia i zyczenia pomyslnosci dla Pani Kierowniczki z okazji Jej urodzin. Coz to za wspaniala pora roku na celebracje kulinarne dla jedzacych inaczej, wszystko dojrzewa na wyprzodki. Auguri!
(A my Nisiu mamy nasza wedzona pasztetowke z kwaszonym na kajzerce caly rok, prawda?)
Mowa!
Dobranoc, Pasztetówko. Dobranoc, Wszyscy!
ciemno jeszcze 🙂
sobotnie wczesne wstawanie ma tylko jeden cel
brykanko 🙂
brykam fikam 😀
Bobik wyslal w berlina kierunku ogromnie wstretna chmure
z deszczem i podobnymi zlymi warunkami 😕
co tam przeciwdeszczowa parasol i do brykania 🙂
Ja tez z glebokich przepasci zajentykostwa podsylam Dorze a.k.a. P.K. many happy returns of the day. 🙂 I cudownych wyzerek wegetarianskich przenoszacych w smakowa nirwane, nawet jesli bez pasztetowki. 😀
Dzień dobry 🙂
http://www.rp.pl/artykul/2,540432-Nie-bedzie-wspolpracy-z–prezydentem-Komorowskim-.html
Faktycznie, beze mnie nie zaczeli. Skad wiedzieliscie, ze nie zaczna?
Kciuki byly nader skuteczne, wiec na przyszlosc juz prosze: Tak trzymac!!!!!
Dzien dobry! Niektorzy beda dzis cozko pracoac przy usuwaniu skutkow najazdu Hunow na gubernie Zachodzni Londyn.
A ten wywiad z Rzepy z Psychicznym przeczytalam jeszcze wczoraj, wciaz jednak dziwiac sie, ze coraz bardziej jest on nogami w chmurach, kompletnie oderwany od rzeczywistosci. PTSD w pelnej krasie i straszne dominujace poczucie, ze swiat sie sprzymierzyl przeciwko niemu, ze wszyscy knuja i spiskuja, dybajac na jego niewinnosc i cnote. Smieszny moment kiedy mowi: zostalem na ostatnim plenumie WYBRANY na przywodce partii. Troche jak Pambuk, ktory dal Adamowi Ewe i powiedzial: wybieraj!
No i rozne inne smaczki.
Ale bardzo sie ucieszylam, ze wpadla Monika, bo sie juz martwilam czy wszystko w Concord OK.
Lece oklejac te spodniczki tasma przed malowaniem.
A poza tym nie wiem czy juz zauwazyliscie wiadomosc, ze nowy krzyz jest pod Palacem. To sie zapowiada jak ta paroletnia okupacja zwolenniczek jednostronnego rozbrojenia, ktore w latach osiemdziesiatych rozbily obozowiska wokol wosjkowej bazy lotniczej w Greenham Common w hrabstwie Berkshire w Anglii , gdzie znajdowala sie bron nuklearna. Kobity byly pare razy ewakuowane z terenow wokol bazy, ale wracaly.
A teraz juz naprawde lece. 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/minister-przylapany-pod-lozkiem-swojej-kochanki,1,3701893,wiadomosc.html
Jest, Teresko, takie sliczne i smieszne opowiadanie F.Dostojewskiego, ktore moi Rodzice czytali sobie na glos jak bylam mala: Cudza zona i maz pod lozkiem. Mialam chyba z 6-7 lat jak kazalam to sobie czytac tez, bo juz sam tytul strasznie mnie bawil. 😆
Nie znam akurat tego opowiadania. Podobał mi się „problem” ze względu na kontrast z naszymi. Ani krzyża, ani nawet Palikota – http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8423704,Palikot__Odchodze_z_Platformy.html , jedynie dymisje i areszty.
Dzień dobry 🙂
Co będę ukrywać – wcale się specjalnie nie martwię, że te obrzydłe, deszczowe chmury ruszyły na Berlin. 😐
Mój dobry charakter przejawia się w tym, że nie odczuwam z tego tytułu Schadenfreude. 😈
Nie ma informacji ilu policjantów pilnuje 14 żon, ze śledzeniem włącznie. To rujnujące dla budżetu, jak i żony. Gdyby tak u nas? Każdej przydzielić kapelana… Właśnie. Pałac Prezydencki ma kapelana, jednego, a mógłby być oddzielny dla prezydenta, oddzielny dla prezydentowej, a jeśli jeden to na dwóch etatach.
No i ani slowa o tesciowych 😉
Minister trafił na władcę bardzo łaskawego, skoro stracił tylko posadę, a nie głowę. Albo też jest to znak czasu, bo drzewiej bywało różnie. 😉
O teściowych jest w komentarzach. 🙄
Ale jeden z komentarzy naprawdę mnie ubawił: wyobraźcie sobie że w Polsce facet ma 14 żon i wraca pijany do domu na ranem. Teraz już wiecie dlaczego islam zabrania pić wódeczkę. 😀
Czy jest w pobliżu jakiś koń? Bo mam dla niego coś do uśmiania się 😕
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8424700,Kaczynski_w__Rzeczpospolitej___krzyz_do_Sw__Anny_.html
Nie bardzo rozumiem, on mówi po wolsku 😕
Ze dostal w pysk, Allah jest wielki. . A wszyscy sa wstretni, procz niego samego i Macierewicza.
Znalazłem widziało z głupawką, która się udziela. 😆 Dwa razy oglądałem i dwa razy spłakałem się ze śmiechu.
http://deser.pl/deser/1,97052,8424847,Minister_nie_wytrzymal__Niekontrolowany_wybuch_smiechu.html
Starej tez sie kiedys to przytrafilo kiedy prowadzila dziennik i czytala wiadomosc o straszliwej tragicznej powodzi w gruzinskim miescie Kutaisi. Ale to nie ona zaczela, tylko jej kolezanka, siedzaca naprzeciwko, ktora najwyrazniej nigdy o miescie Kutaisi nie slyszala. Obie byly wzywane po tym dzienniku na dywanik. 🙄
Bobik! Jezeli mnie kochasz, to propsze Cie czy nie moglbys w trybie natychmiastowym podrzucic mi dla Starej jakis wiersz, najlepiej na jakas znana melodie, wyrazajacy nastepujace sentymenta:
Umilowany Panie Andrzeju, dlaczego mnie porzuciles wracajac do Polski? Dlaczego skazales mnie, nieszczesliwa i zdruzgotana, na pastwe angielskiego rzemieslnika, ktory mial przyjsc na jedenasta, ale sie nie zjawil, nie zadzwonil, dlaczego pozwalasz mi tak cierpiec? Czy mam walic glowa o scioane czy czekac az powrocisz na wiosne i pomalujesz mi lsniaca farba spodniczki przy sciananch? Moje sypialnie sa zawalone sprzetami, szklem i porcelana, kredens stoi na srodku pokoju w otoczeniu kanapy, ciezkiego kufra i stolu obiadowego i dwy foteli. Nie moge tych mebli nawet poodsuwac, zeby dotrwac jakos do wiosny.
Wracaj Panie Andrzeju, wracaj, bo inaczej wyskocze z okna.
Tyle mniej wiecej. Jesli mozesz cos zalosliwego dodac od siebie , to bardzo prosze, Piesku.We’re not here for the understatement, OK?
Mozesz tez uzywac wyrazow, ktore normalnie wykropkowujemy w druku. Im grubiej, tym lepiej. 👿
Nie – te najgrubsze zachowajmy na inną okazję:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8425099,Tusk__nie_bedzie_dymisji_Radziszewskiej__Bedzie_spotkanie.html
Wszystkie NGO powinny oglosic bojkot Radziszewskiej. I musi byc jakas demonstracja pod siedziba Rady Ministrow i to ostra.
Glupi tchorzliwy meski organ.
Przylazl
Do rzeczników mamy osobliwe szczęście 👿 Do mniejszych zeł także 👿
Podobno (tak twierdzi Hoko) blog został na jakiś czas opanowany przez kotów-hakerów. Czy to może Mordka załatwił, że go oddali i nawet nie zażądali okupu? 🙂
http://www.rp.pl/artykul/539987-Nie-wstydze-sie-swoich-pogladow.html . Wszystko jasne: trzeba by się oburzeni umówili na tolerowanie preferencji pani minister i będzie… zgoda. Pani minister po to się zdecydowała na urząd ds równości, by tę zgodę zaprowadzić.
Do decyzji Tuska po prostu brak mi słów- nawet tych najgrubszych. 👿
O co jemu, do licha, chodzi? Czy ta Radziszewska taka dla niego cenna (niby czemu?), czy też uniósł się honorem, że nie będzie mu przypadkowe społeczeństwo wymieniać ministrów?
A może ona ma na niego jakiegoś haka? 😯
Ostatni robotrnik zostal wyprowadzony z mieszkania przed chwila. Spodniczki pomalowane. Podlpoga sie objawila w calej swej krasie spod mebli zgarnietych na srodek pokoju. W tle brzmia chory anielskie: Alleluja!
Jeszcze nie moge zaczac przeprowadzki dobytku z sypialni, bo spodniczni musza schnac do jutra. kiedy meble beda dosuniete do scian, a tasmy oslaniajace podloge sciagniete.
Teraz nawet stawienie sie na progu duetu Tuska z Radzoszewsla nie mogloby zaklocic mego poczucia ulgi!
To już nie muszę pisać tego wiersza o Panu Andrzeju? 😉
Nie ma mnie bo wczoraj latalam po sklepach (wolny dzien z pracy) a dzis skakalam z mlodym w lesie po kaluzach, rzucalismy patyki, liscie i kamyki do wody, zmoklismy bo padal deszcz, znalezlismy grzyby a teraz pieczemy placek (to znaczy ja pieke, mlody rodzynki podbiera) ciekawe jak mi wyjdzie bo pierwszy raz po dlugich latach no i z rozsypujacej sie Kuchni Polskiej z 1957 roku (zeby tylko zakalec nie byl 😯 )
zaraz, jakich hakerow? ja nie winowata!
cytat: „dalem mu w pysk a on sie na dol pokocil” i „prywatnemu, nie poslowi”
Warunkiem bycia w naszej partii jest przyjęcie normalnych reguł demokracji jako obowiązujących
I to nas różni od PZPR. Ale za Gierka już była demorkacja. Dobrze mrówię: demorkacja.
i postulat, że trzeba wprowadzić je w Polsce.
Zdanie mi wisi. Ale to dlatego, że w Wolsce mnie mniam demorkacji.
I w każdym normalnym demokratycznym kraju po tym, co się stało – polityce antyprezydenckiej
Antyprezydentyzm to zbrodnia. W naszej partyjnej demorkacji to jest niemożliwe, chyba żeby walczyć z uzupratorem wybranym przez promyłkę.
rząd musiałby upaść.
A właściwie on leży i nic nie robi, ale nie wie o tym. Go trzeba wymieść. Bez miotły nie ma demorkacji.
Bobiku, wpadlam do PK i natknelam sie na twoj Pean Urodzinowy. Am speechless, have no speech.
Oczywiscie PK bardzo na te wszystkie piekne slowa zasluzyla, ale na litosc boska skad ty wiesz jak te slowa nalezy ukladac jedne za drugimi, i ktore ma byc nastepne, zeby potem wszystko tak wyszlo jak wyszlo?
A skoro tyle tu ostatnio było tłumaczeń i o tłumaczeniach, może ktoś z Was zna i ma opinię o tłumaczeniu
„Eugeniusza Oniegina” Andrzeja Lewandowskiego? Wydaje się, że ten pan sporo tłumaczy z rosyjskiego…
Koń bywa w pobliżu i się uśmiał!
Króliku, ale ja nie pisałem Peanu Urodzinowego sam (uczciwie zresztą zaznaczyłem, że to dzieło zbiorowe) – początek był Teresy Czekaj, a przerywnik fomy. 🙂 Tak że byłoby z mojej strony nieprzyzwoitością zgarniać dla siebie wszystkie pochwały.
A słowa trzeba tylko odpowiednio wytresować i wtedy już same ustawiają się tak jak trzeba. 😆
Do śmiania się z polskiej polityki najlepszy jest koń, bo w przerwach między śmianiami jednak nie obejdzie się bez końskiego zdrowia. 🙄
Mruczusiu, a taki placek z 1957 roku nie będzie trochę twardawy? 😉
Panna Kota przysłała mi poprawione obrazy Matejki, które wrzuciłem na serwer, żebyście i Wy mogli się nimi nacieszyć. 😀
https://www.blog-bobika.eu/foty/rejtanik.jpg
https://www.blog-bobika.eu/foty/archaniol.jpg
Bobiku nie bedzie placek twardawy bo niezdazy, juz polowy nie ma. Ale za to zakalec udal mi sie w poprzednim wpisie 😀 hi hi hi
A zmieniajac temat to zastanawiam sie kto jeszcze ma w domu takie wezowisko kabli do wszystkiego jak ja mam w szufladzie. Otoz mam: kable usb do tego, owego i tamtego, kazdy z inna koncowka. Do starego mp3. Do drugiego mp3. Do nowego i starego aparatu. Ladowarke z kablem do baterii aparatu. Ladowarke do baterii bez kabla. 30 ladowarek do bylych komorek, odpowiednio do kazdej z nich sluchawki, z kablem. Do czytnika, ladowarke i usb. Dwa kable sa biale, pozostale czarne i wszystkie wygladaja tak samo. Juz nie wspomne o sluchawkach niewiadomego pochodzenia, biale, zolte i ze 4 czarne, nawet nierozpakowane. Szuflada wyglada jak klebowisko zmij i niesposob tego posegregowac, chyba ze mialabym 40 szuflad. A w kazdej szufladzie i tak natychmiast zrobilabym balagan, taka zdolna jestem. Ja jestem kryptobalaganiarzem bo niby na wierzchu poukladane, ale te szuflady… dlatego wzbraniam sie przed kupnem dodatkowego zestwu szuflad do mojego biurka.
No nic to, pora do lozka… jutro jakas rodzinna feta (nie serowa) to nie wiem kiedy tu wasy wsciubie.
acha Rejtanik bardzo mi sie podoba 😆 najbardziej Komorowski
😳 😳 😳 😳
Ja mam strasznie duzo kabli czarnych i bialych, niektore z nich z amerykanska koncowka 😳 😳 😳
Z kablami mialam dzis spory kryzys. Bo robotnicy rozlaczyli mi telewizor. Sa od niego jakies dwa kable – jeden bialy z okragla kocowka jak do kompa z obu stron. Drugi czarny z jakims ciezkawym pudeleczkiem posrodku co wyglada jak starego typu modem (??? 😳 😳 :oops:). Jedna koncowka jest jak w tym bialym, a druga normalnie do pradu. Otoz krecilam telewizor na wszystkie strony i nie moglam zrozumiec , zdzie sie te kable w niego wtyka. 😳 😳 😳
Jak sie rozgruzuje bede musiala zrobic nowy obiad dla taboru, zeby przyszli i mi wszystkie kable wysortowali (juz to raz robili, ale to bylo z piec lat temu co najmniej. Poznajdywali mi wtedy nawet kanaly o ktorych nie mialam pojecia, ze mam do nich dostep 😳 😳 😳 )
Piekne sa te matejki.
Rejtanik rzeczywiscie sliczny. 🙂
Z kablami jakos malo mam do czynienia, bo mnostwo urzadzen dziala u mnie bezprzewodowo, tyle tylko, ze regularnie sie przysysaja do sciany (ale to juz jeden, dosc oczywisty kabel). Juz gorzej mam ze sluchawkami od iPoda i iPhone’a, bo starsze nie pasuja do nowych, ale jakos tych starszych nie zdarzylam wyrzucic, i potem musze sprawdzac czy pasuja.
Heleno, w Concord wszystko w porzadku, tylko nagle sporo zajec dodatkowych jakos mnie mocno przytloczylo. Za to jutro juz sobie obiecuje dzien wypoczynkowy, m.in. z najnowszym New York Review of Books. Zdaje sie, ze pomiedzy momentem, gdy zostalo ono przyniesione przez Zosie ze skrzynki dwa dni temu, a chwila, gdy wreszcie moglam je chociaz przekartkowac, jakis nieznany sprawca zdolal domalowac prawie wszystkim przedstawionym na fotografiach ludziom wasiki, czulki badz rozki, oraz skrzydelka (dokladnie to czasem trudno stwierdzic, a osoba podejrzana o to, ze maczala w tym palce od paru godzin juz spi, i to z bardzo niewinna mina). I ciesze sie, ze juz pomalowane spodniczki podlogowe nie zawiodly Twoich oczekiwan. 🙂
A ja ide doczytac Pean, bo jeszcze nie mialam okazji.
cichutko na palcach mimo to brykanko
niedzielne (zadeszczowane) brykanie fikanie 🙂
SONDAŻ
Czy min. Radziszewska powinna zmienić pracę?
77%
Nie (6106)
23%
Tak (1837)
Liczba oddanych głosów: 7943
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,8418873,Pasztet_z_Radziszewska.html#ixzz10c3qlmcS
…a to jest Polska wlasnie !!!!!!! czytam i nie wierze
niedziela lagodzi wypowiedzi dlatego tylko KURCZE BLADE!!!
chyba pojde za przykladem Mruczusia i Mruczusia Mlodego i tez
korzystajac z dobrodziejstwa malego deszczu i porzucam patykami
lub kasztanami w kierunku wodnych sadzawek (normalne po dwu
dniowych opadach) tereny zielone czekaja 🙂
klebowiska kabli zostawie w spokoju mimo ze tez domagaja sie
nowych szuflad 🙂 ostatnio znalazlem przez przypadek kabelek z tym
tam takim czyms do ladowania od pierwszej komorki i zdziwiony
bylem ze to cos wieksze od mojej obecnej komorki ❗ 🙂
http://wyborcza.pl/1,99218,8415031,Milosc_zostaje.html?as=1&startsz=x
warto przeczytac
brykam 🙂
Dzien dobry!
Cytat:
„Komorowski był optymalnym kandydatem. Np. ze względu na nazwisko – skądinąd też z elementem fałszu, bo on nie z tych Komorowskich – jego osoba jest nieporównanie poręczniejsza w okresie wzniesienia się uczuć patriotycznych”
Kto jest genealogiem rodu Komorowskich? I o co chodzi? Ktorzrzy Komorowscy sa wlasciwi do wzniecania uczuc paptriotycznych?
Ktos moze to wytlumaczyc prostej kobicie z zachodniego Londynu?
Heleno kochana, jak podaje ciocia Wikipedia, mamy wybor:
Adam Komorowski (ur. 1964) – polski prawnik, harcmistrz, naczelnik harcerzy ZHR
Adam Ignacy Komorowski (ur. 1699, zm. 1759) – polski duchowny katolicki, arcybiskup gnieźnieński, prymas Polski
Antoni Komorowski (ur. 1945) – oficer polskiej Marynarki Wojennej
Bolesław Komorowski (ur. 1868, zm. 1936) – polski lekarz i działacz społeczny
Bronisław Komorowski (ur. 1889, zm. 1940) – polski duchowny katolicki, działacz i polityk polskiego ruchu narodowego w Gdańsku, błogosławiony Kościoła katolickiego
Bronisław Komorowski (ur. 1952) – polski polityk, minister obrony narodowej, marszałek Sejmu RP, prezydent RP
Ignacy Komorowski (ur. ok. 1710, zm. 1760) – podkomorzy chełmski, miecznik bracławski, komornik ziemski chełmski, starosta ochocki, kasztelan chełmski, poseł na Sejm 1746, senator
Ignacy Komorowski (ur. 1824, zm. 1857) – polski kompozytor
Jerzy Komorowski (ur. 1935, zm. 2006) – polski inżynier, przewodnik turystyczny, harcmistrz
Józef Joachim Komorowski (ur. ok. 1735, zm. 1800) – kasztelan lubaczowski i bełski, członek konfederacji targowickiej
Józef Walenty Komorowski (ur. 1818, zm. 1858) – polski aktor
Krzysztof Komorowski – polski oficer artylerii i historyk
Marcin Komorowski (ur. 1984) – polski piłkarz
Paweł Komorowski (ur. 1930) – polski reżyser filmowy
Stanisław Komorowski (ur. 1917, zm. 2007) – polski geograf, specjalista w zakresie planowania przestrzennego i geografii ekonomicznej
Stanisław Komorowski (ur. 1953, zm. 2010) – polski polityk, dyplomata, fizyk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej
Waldemar Komorowski (ur. 1940) – polski polityk, samorządowiec, poseł na Sejm X kadencji
Wiktor Komorowski (ur. 1887, zm. 1952) – polski pilot myśliwski
Wiktor Komorowski (ur. 1926, zm. 1954) – polski żołnierz, powstaniec warszawski
Wincenty Józef Komorowski (ur. ok. 1765, zm. ok. 1809) – poseł na Sejm Czteroletni
Zbigniew Komorowski (ur. 1944) – polski polityk, senator II i III kadencji, poseł na Sejm IV kadencji
Zygmunt Komorowski (ur. 1925, zm. 1992) – polski afrykanista, socjolog, antropolog, profesor, dyplomata, żołnierz Armii Krajowej i następnie Ludowego Wojska Polskiego, poeta
Tadeusz Bór-Komorowski (ur. 1895, zm. 1966) – generał dywizji Wojska Polskiego, dowódca Armii Krajowej, naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych, premier RP na uchodźstwie
Ludomir Sedlaczek-Komorowski (ur. 1903, zm. 1972) – polski lekarz psychiatra, antropolog
Na kogo stawiamy? Ja na Marcina 😉
Dla Heleny http://archiwum.polityka.pl/art/kandydat-herbu-korczak,428259.html
Ciąg dalszy http://minakowski.pl/herb-komorowskich-wyjasnienie-zagadki/
Natomiast prezesowi chodzi o to http://www.polityka.pl/forum/1050985,drzewo-genealogiczne-bronislawa-komorowskiego.thread#C1051484
Dzień dobry 🙂 Z roztrząsań genealogicznych odpadam w przedbiegach – nigdy mi się koligacje łba nie chciały trzymać. 🙁 Mógłbym co najwyżej mawiać z dumą, jak słynna Kucharcia z Kossakówki – „moja jaśnie pani to z potomków pochodzi”. 😆
Zdecydowanie ciekawszym zajęciem niż łażenie po drzewach genealogicznych wydaje mi się domalowywanie czułków, różków i wąsików. 😀
Pani już dziękujemy – http://www.polskajestkobieta.org/index.php/?p=798
Bobiku, to Helena chce chodzić po drzewach 😉 Prezes też nie chodził, chwycił tylko drąg 👿
To pan Prezes już zszedł z drzewa? 😯 A nie wygląda…
Jakiż szacunek budzą osoby, którym można pluć w oczy, a one tylko obetrą i powiedzą, że deszcz pada. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8425627,Kluzik_Rostkowska__Dziekuje_za_komplement__ze_jestem.html
Ja chce po drzewach genealogicznych lazic? Ja???? 😯
Ja tylko bylam ciekawa na czym polega, ze Komorowski Bronislaw nie jest z „tych” Komorowskich i czym jedni, wlasciwi Komorowscy roznia sie od pozostalych!
Cieszy mnie, ze bedzie demonstracja. Gdyby nie byla jutro tylko za pare dni, to bym moze wsiadla w jakiegos Wizzaira i przyleciala. Z transparentami. Radziszewska pod Palac krzyza pilnowac! albo cos w tym rodzaju 😆
Milosc i wiernosc uroczej K-R i ladnego Poncyliusza do Psychicznego ma wymiar iscie szekspirowski (Milosc to nie milosc, jesli / zmienny swiat nasladujac, sama sie odmieni / lub zgodzi sie nie istniec, gdy ktos ja przekresli. / O, Nie! To znak, wzniesiony wiecznie nad balwany…. S.116)
Albo zacytuje moja Mame: Pluj jej w glaza, a ona skażet: Bożja rosa!
Jestem po uszy zatopiona w repatriacje sprzetow. Teraz usiluje zorganizowac te cholerna szafe – czy ktos wie czy ja naprawde potrzebuje 16 puszek z farbami Duluxa i cztery z podkladami?
16 puszek z farbą? 😯
Ta szafa Heleny musi być większa nawet od szafy Lesiaka. 😯
Na pytanie o Komorowskiego odpowiadam nie wprost: był w okresie dużej popularności tzw. kawałów abstrakcyjnych taki wic – czym się różni wróbelek? Tym, że ma jedną nóżkę krótszą. 🙄
Nozke bardziej, Bobiku! Bardziej.
Niby brunet, a jednak blondynka 🙄
Lewą bardziej niż prawą – w takiej wersji słyszałam
Pewnie znowu regionalne różnice. 😆
A propos 🙂
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,8422088,Nie_takie_rajtki_straszne__czyli_jak_mowia_krakowianie.html
Zgłaszam tylko pewne zastrzeżenie do tego tekstu: jak Krakus mówi „a idźze, idźze, bajoku”, to niekoniecznie uważa rozmówcę za mitomana, a po prostu chce mu wyrazić łagodne, nieco protekcjonalne lekceważenie.
Jak zastrugaczkę można nazywać temperówką, to w ogóle nie rozumiem. Farby nią ta niemała Polska ostrzy, czy co? 😯
Zobaczcie, jakie cudne zwierzątko znalazłem. 🙂
http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/2436866,6,1,0,0,pokaz-marzenie.html
Gdzieś już tego jeżyka widziałam … Jest wyjątkowo uroczy 🙂
No jak to gdzie? U mnie 😀
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Jezyk#
Właśnie! 🙂
Rzeczywiscie, bardzo urocze zwierzatko. 🙂
Bobiku, strugaczke znalam, choc sama jednak temperuje tempery, rajtki tez brzmia jak najbardziej znajomo – a wszystko dzieki regularnym wakacjom w Krakowie. Zawsze bylo to wlasnie dodatkowym urokiem takich wizyt- te wszystkie w sumie przeciez drobne roznice jezykowe. Tylko jednak nie bardzo moge sie zgodzic sie z Maklowiczem, ze nazywanie kotleta mielonego sznyclem jest pochodzenia austriackiego. Za duzo sznycli zjadlam przez moje dwa lata w Austrii, i w restauracjach, i w domach zaprzyjaznionych Austriakow, zeby sie tak latwo dac Maklowiczowi przekonac.
A slowniki powinny podawac formy regionalne. Zdziwilam sie, ze tego nie robia (tak twierdzi artykul). W kazdym razie moj najukochanszy slownik OED od zawsze tak robi, no ale on jest w tradycji anglosaskiej, jednak bardzo roznej. Sama uwielbiam rozne slowa, ktore mi przypominaja, ze mieszkam w Nowej Anglii (np. „rotary” zamiast „roundabout”, choc rozumiem, ze goscie moga sie chwile zastanawiac, co to znaczy, gdy nas odwiedzaja, i widza napis „rotary ahead”).
Ale chyba nikt nadmiernie nie cierpi z powodu zobaczenia zwierzątka jeszcze raz? 😆
A i jeszcze mi sie przypomnialo, ze w moim warszawskim domu rodzinnym, moja Mama nazywala kotlety mielone „kotletami ekonomicznymi”, co bylo niezlym kompromisem. 😉
Fakt, że sznycel (Schnitzel, od Schnitt – cięcie) chyba na całym obszarze niemieckojęzycznym oznacza po prostu ukrojony, nie mielony plaster mięsa. Ale że w Krakowie przywykło się tak nazywać mielone, to tyz prowda. 🙂
A zastrugaczka jest przecież jedyną logiczną nazwą przyrządu, któryy służy do zastrugania ołówka. 😆
Wiesz, Bobiku, mnie zabawilo bardziej nie tyle to, ze rzeczywiscie raczej te austriacko-niemieckie sznycle jakos sie przepoczwarzyly w kotlety mielone, bo i tak jezyk jest przeciez umowny, tylko to, ze do tego sa podopisywane takie historyjki („to od Austriakow”). I te historyjki sa bardzo zabawne. 😉 Sama mialam wieloletnie doswiadczenie rozmowy z przemila osoba, ktora na widok mojego dolewania mleka do herbaty mowila mi cieplo, ze pije „bawarke”. Kolejne tlumaczenia, ze to zwykla herbata po angielsku, choc powtarzane przez lata nic nie zmienily. Przy kazdej nastepnej okazji bylam informowana z wielka serdecznoscia, ze pijam bawarke. 😆
Moniko, czy Rotary Club wszędzie poza Nową Anglią nazywa się Roundabout Club? 😯 😉
To, co mnie w najmłodszym szczenięctwie zwykle serwowano jako bawarkę, było ohydną cieczą składającą się z ciepłego mleka (brrrr!!!!) z kilkoma kroplami przedwczorajszej esencji herbacianej. Płyn ten z punktu wzbudził moją żywiołową nienawiść połączoną z absolutną odmową jego używania i bardzo potem trudno było mnie przekonać, że angielska, mocna herbata z kapniętą do niej odrobiną śmietanki nie jest – mimo pewnego powierzchownego podobieństwa – zbyt blisko z bawarką spokrewniona.
Ale doświadczenia życiowe robią swoje. Dziś już wiem, że herbata to herbata, nawet jak jest z mlekiem, a bawarka to bawarka. 😉
Dla pana męża każdy kotlet jest klopsem 🙂
Mleko, do herbaty mleko – po angielsku. I to wlewane pierwsze – przed herbata, borzekomo kwas do zasady, a nie zasade do kwasu.
Nigdy nie przyjelam tego do wiaomosci 👿
Boszszsz. Jaki ja mam feng shui w Szafie Koszmarow Ps.
Zen.
ciagle pada 🙂
do tego zimno wiec tylko ruch pomaga
albo herbata z
http://lh5.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/THbRSWbhn6I/AAAAAAAABmE/D3sndM9FinI/s800/DSC_2286.JPG 😀
zastrugaczka to na pewno taka temperowka co to otrzy kredki 😉
Mnie z kolei bawi językowy, wielkopolsko-krakowsko-szkocki tygiel regionalizmów, w którym się wychowałam. Nie pamiętam, by ktokolwiek wychodził u nas „na pole”, ale partykuły „że” były i nadal są w użytku, rajtki funkcjonują wprawdzie w charakterze kolokwializmu, podobnie jak wyrko, ale funkcjonują. Weki też, choć jedynie w celu wyodrębnienia się z kujawskiego tła. Na dziewczynę zdarzało się mówić „leska”. Do tego jeszcze pyry i kartofle, które choć wypierane przez ziemniaki, nie zostały jeszcze wykreślone z rodzinnego słownika.
ja jak haneczki pan maz po poznansku jem albo klopsy albo
cieniutko zbite sznycelki wiedenskie w zlotej papierce
pora na cos jarskiego 🙂
W związku z zabawnymi odmiennościami językowymi przypomniało mi się, jak podczas wizyty u nas znajomego Rosjanina tata zainteresował się nagle, gdzie jest pies (wtedy jeszcze Puszkin), którego od dłuższej chwili nie widział. „Sobaka? A wot, na ulice” odparł beztrosko Andriej, przyprawiając tym tatę niemal o zawał serca. Dopiero po krótkiej dyskusji komparatystycznej wyjaśniło się, że pies był na polu czyli w ogrodzie i to właśnie Andriej miał na myśli. 😀
Vesper, a jakie u Ciebie w rodzinie były językowe wpływy szkockie? To bardzo ciekawe.
Nawiasem mówiąc, Helenie chyba też nie są obce szkockie wpływy, zwłaszcza wieczorami. 😆
Kojarzę te leski (lass). Jeszcze zanim się w polszczyźnie pojawiło mnóstwo angielskojęzycznych wtrętów, nasze psy się ałtowało, a nie wyprowadzało na spacer. Teraz mi nie przychodzi do głowy więcej, ale pewnie jak pogrzebię w pamięci, to coś jeszcze wróci.
Strasznie ciekawe 😯
A weki to przecież słoje na konserwy – nigdy nie rozumiałam, jak krakowianie mogą nazywać bułki słojami 😯
A z tym bajokiem to bardziej brzmi: idze idze… 🙂
Jeżyk piękny i jaki ufny. Pole też piękne, używam przy każdej okazji 🙂
Tak naprawdę, Pani Kierowniczko, to jest taki dźwięk pomiędzy dz a dźz, tylko nie ma jak tego zapisać. 🙂
Kłopot jest też z zapisem panienki i sukienki, bo panięka i sukięka to jednak nie całkiem to. Ale kierunek w tę stronę 🙂
Żal mi się jakoś zrobiło ministerki Radziszewskiej, której ostatnio różni niedobrzy lewicowcy usiłują zrobić koło pióra 😥 i postanowiłem ją wesprzeć moralnie.
Pani minister od równości,
przecudna krasawica,
musiała bez ustanku gościć,
przecinać i zaszczycać.
Spod zwinnych palców jej ustawy
spływały równym rzędem,
równała w dół dla dobra sprawy,
nie mówiąc „wyżej siędę”.
Jak równy z równym gawędziła
w gospodyń wiejskich kołach,
walczyła, chociaż wrogów siła,
o równość dla Kościoła
Duch wielki – większy niźli ciało –
nadobnej tej kobiety
sprawił, że zamieść się udało
pod dywan parytety.
Żadne unijne, prawne ściemy
nie śmiały jej podskoczyć,
„pan jesteś pedał, my to wiemy”,
rąbała prosto w oczy.
Czemuż nie sprawić jej siurpryzy,
wytchnienia nie dać, pytam?
Wszak zasuwała niczym Syzyf,
lub inny jakiś tytan.
Zawsze na czele, wciąż przy sterze…
Błagajmy więc, rodacy:
dajże odpocząć jej, premierze,
bo padnie nam z tej pracy!
Dzięki linkowi Bobikowemu doszłam i ja, że jeżyków było więcej 😀
http://www.flickr.com/photos/bluelunarrose/sets/72157606681472978/
Panięka to jeszcze nic, ale jak zapisać choćby w przybliżeniu „na Rynku” albo „w banku” z n tylnojęzykowym? 😯
Mozna ten dzwiek z panienki zapisac, Bobiku, przy pomocy engmy (choc znak pochodzi z angielskiego, to teraz jest m.in. czescia Miedzynarodowego Alphabetu Fonetycznego). 😉
A teraz juz wiadomo czemu ma byc rotary. Roundaboutians rzeczywiscie brzmi dziwnie. 😀
Kochani, czuję się trochę jak pan Jourdain. Nawet nie wiedziałam, jak wiele krakowszczyzny jest w mojej rodzinnej polszczyznie – w baŋku, na ryŋku, pięŋknie …
Engmą zapisywać nie mogie, bo mam już wystarczająco dużo kłopotu z ciągłym przestawianiem klawiatury z polskiej na niemiecką i odwrotnie, żebym sobie jeszcze jakiś komplet znaków chciał dokładać. 😎
No dobra, wiem, że w nagłej potrzebie mogę skądś wykopiować i wstawić. 😉
I teraz, przez te wszystkie regionalne kombinacje, nie wiem czy mam iść obierać ziemniaki, czy kartofle, czy grule, czy pyry… 👿
Obierz Solanum tuberosum
A ja musialam oduczac sie mowienia iŋzynier, a nawet yŋzynier, choc dalej mi sie zdarza, w nerwach 😳
Ale sie utyralam! Ale jeszcze tyram.
Chinczyk w drodze zamowiony -pierwszy cieply posilek od dwoch tygpodni! Nie wiem dlaczego przedtem na to nie wpadlam. 🙄 Bo dzis wrzucili ulotke.
Za bardzo się przejąłem radą Vesper i wyszło mi trochę przesolanum tuberosum. 🙄
Ale przynajmniej ladnie pachnie…
Taki dzień, Bobiku. Właśnie przesoliłam bakłażany. Ale jeśli powiem, że zrobiłam melanzane troppo salate, to od razu będzie lepiej smakowało, prawda?
rysberlin: rozmowa z p.Ewą Komorowską cenna. Mądra kobieta. W takim tyglu z tylu złymi emocjami kotłującymi się wokół zachować zdolność i chęć myślenia i rozumienia…
Monika (16:11): mój pierwszy pobyt w Anglii, cały-m w skowronkach, moralnie przygotowany lekturami Chestertona i innych, zajadający się w domu surowymi płatkami owsianymi (myśląc, że to na tym polega porridge) i pijący Earl Grey bez ziarnka cukru – a tu tubylcy krzyczą w pubie, jedzą jakiejś świńskie paje i w dodatku jako herbatę podają mi bawarkę!! Wielka to musiała być miłość jeśli natychmiast nie przestałem ich kochać.
Bobik (19:14): wjdzie mi ŋ czy nie?
Jeśli przekopiowane, to co by miało nie wyjść. 😀
Wyszło. Pisz & + # + 331 + ;
Wlasnie wrocilam do domu bo caly dzien bylam na dworze i co widze? Helena bedzie jesc Chinczyka 😯
Rysberlin (czy moge mowic Rysiu?) i jak bylo na terenach zielonych? Mruczus mlody tak w sobote skakal po kaluzach ze spodnie do kolan, mimo kaloszy, mial mokre, i skarpetki w srodku tez. W paradnych butach mu do wody nie wolno, to gdzie sie ma dziecko wyskakac. Jak do domu wraca czyste znaczy nudno bylo.
Herbata z mlekiem, a tfu na …. ahem, no, urok.
Chińczykom się należy bycie zjadanymi przez Helenę. Za zjadanie psów. 👿
E. nauczyla nas nowego, a raczej bardzo starego, bo przedwojennego powiedzenia.
Sralis-mazgaliz reverentis duptus (albo duptis).
Uslyszala to od jednej znajomej starszej pani- sasiadki, z ktora ogladaly razem ogloszenie wynikow wyborow nowego przywodcy Partii Pracy. I wlasnie jak ten nowy przemawial, to znajoma to wyglosila.
Bardzo nam sie wszystkim spodobalo. Czy ktos to znal wczesniej? 😈
Stara mowi, ze Chinczyk byl pyszny i bardzo ostry.
Sralis-mazgalis znałem, ale tej reszty nie. 🙂
Disce canis latinae… 🙄
A hrabia Dzieduszycki kiedys wspominal ze na r.s.v.p odpowiadalo sie d.x.x.x co oznaczalo oczywiscie dziekuje.uprzejmie.przyjade.akuratnie
Sralis mazgalis reverendis duptis – było w moim domu często używanym porzekadłem. Było ich więcej, tych porzekadeł, ale oczywiście na poczekaniu nie pamiętam.
Ładne jest „ad mortem usrandum” jednego mojego kolegi.
A VSOP Tuwim tłumaczył: Vaćpan Sobie Oczywiście Popije.
Bobiczku, a to:
Ego idem cum lapidem,
canis na mnie szczeka.
Ja canisa w łeb lapidem,
a canis ucieka.
Jak również:
Meine, moja, Mutter, matka
sprzedawała Apfel, jabłka.
Przyszła do niej Ziege, koza
i ukradła Apfel z woza.
Jeszcze była taka inwokacja:
Meine liebe Maryśka,
was hast du gemacht,
że ja spać nie mogę
die ganze Nacht…
Zdaje się, że to wszystko śląskie wynalazki.
Ad mortem usrandum – wybitnej urody. E. sie ucieszy jak jej to powtorze jutro. Ona za nic „slow” nie uzywa, ale moze sie skusi na to. 😈
O, to akurat wszystko znałem, poza liebe Maryśką. Nawet pamiętam, że ego ide cum lapide to nam łacinnik na lekcji zapodawał jako he, he, dowcip. 🙂
Ad mortem usrandum też na pewno znałem, więc kolega tego raczej nie wymyślił, tylko zasłyszał.
Well, it figures… 👿
Ja w sensie, że używał.
Maryśka ma odmianę:
Meine liebe wesz,
gdzie ty wędrujesz?
Ja wędruję in der Schule,
Herr Profesor za koszulę.
Za gramatykę niemiecką nie odpowiadam!
Dużo takich różnych było, tylko oczywiście na zawołanie najtrudniej sobie przypomnieć. 🙂 Ale za to meandry pamięci przywołały mi rebus, którego narysować na blogu nie mogę, ale opowiem własnymi słowami. To były jakby dwa obrazkowe ułamki, w pierwszym nad kreską była litera L, pod kreską dwoje dzieci, w drugim nad kreską mysz, a pod kreską dwa lwy. Rozwiązanie brzmiało: Samoel Przeź/dziecki misza na/lewki. 😆
Ja to wszystko znałam, ale jeszcze a propos krakowizmów i r.s.v.p.. to wprost uwielbiam skrót ł.o.r. 😆 Jak pierwszy raz na otrzymanej kopercie zobaczyłam te literki, to zdębiałam, nie mając pojęcia, o co chodzi 😉
ł.o.r. też mi się bardzo podobał. 🙂
Jeszcze sobie teraz przypomniałem, że oprócz bajoka był również ziajok (choć to już niekoniecznie krakowskie, może rodzina skądinąd przywlokła), tudzież papendekiel (atrapa, oszustwo, fake).
Cieszyński borok to chyba coś podobnego do krakowskiego bajoka 😀
Tata twierdzi, że ten wierszyk o meine Mutter był dłuższy i pyta Nisię, czy nie zna dalszego ciągu, bo on sam zapomniał, a chętnie by sobie przypomniał. 🙂
Co to jest ł.o.r.? 😯
Hyhy, ciekawa byłam, czy ktoś zapyta…
„Łaskawie odebrać raczy” oczywiście 😀
Kocie, babcia (z Wilna) owszem, mawiała, w wersji duptis. A wierszyk o meine Mutter znałem z zupełnie innego źródła, była w domu książka, wydana wkrótce po wojnie, Niemiec wyszydzony, kompilacja niejakiego Dzikowskiego. Jak raz ten wierszyk zawsze wydawał mi się dość niewinny, czto-nibud’ roda „entelek pentelek”.
Kurcze, ten brak podglądu w Łotrze… exasperating.
I chyba mówiło się v rodie.
U mnie się mówiło reverendus duptus 🙂
Co odebrac? 😯
No przecie list, Mordko. ł.o.r. się pisało na kopercie. 😀
Andsolu, może i nie ma tu podglądu, ale za to jaka sprawna korekta! 😀
Czy to cos jak c/o przed nazwiskiem (courtesy of)?
Coś jak. 🙂
„Wrodie” razem.
Pisało, pisało… chyba jeszcze ten i ów pisze. Kiedy mój krakowski kumpel zostawił mi gdzieś taką kopertę i potem go zapytałam, co to znaczy, był bardzo zdziwiony, że nie wiem 😀
To teraz jeszcze ktoś pisze listy, nie mailuje? 😯
Chociaż… Krakusy zawsze były dość konserwatywne. 😉
Bo my, Doro, nie wychowane na Zoliborzu 😈
Ja też nie, ja dziewczyna z Pragi 😀
Bobiku, to było kilkanaście lat temu 😉
No, moja Stara tez z Pragi, tylko w drugim pokoleniu, to ja w trzecim znaczy sie. 😈
Ja z innej beczki.
Skojarzyło mi się, kiedy zobaczyłam Dorę napisaną.
Doro, czytałaś, dziecięciem będąc, uroczą książeczkę Erica Linklattera „Wiatr z księżyca” o Dorze i Florze?
Ciekawa jestem, czy ktoś miał podobne lektury jak ja, dziecięciem będąc.
Nisiu, co więcej, z upodobaniem słuchałyśmy z siostrą przez radio słuchowiska opartego na tej książeczce… do dziś pamiętam melodię piosenki przewodniej, która zaczynała się od słów: „Oto przygody Dory i Flory, które są grzeczne, a może nie…” 😀
Słuchowisko było świetne, więc je co jakiś czas powtarzano.
To było to! 😀
http://merlin.pl/Polskie-Radio-Dzieciom-Vol-3-Przygody-Dory-i-Flory/browse/product/4,600397.html
… Kto nas wysłuchał aż do tej pory,
ten pewnie dalej posłuchać chce.
Lalala. Też uwielbiałam to słuchowisko!
Na stronie radiowej więcej można posłuchać, łącznie z tą piosenką (nr 2) 😉
Muzyka była Wasowskiego, okazuje się!
http://www.polskieradio.pl/raf/edukacja/record.aspx?id=51186
Yes, Bobiku, korekta palce lizać. I’m delightful, jak miał powiedzieć Artur Rubinstein Nixonowi.
poniedzialkowe DZIEN DOBRY !!!!
nowy tydzien 🙂
herbata, pieczywo, dzem, prasa 🙂
brykam fikam 😀
Mruczusiu, oczywiscie 🙂 zawsze i wszedzie 😀 rysiu
andsol 20:27, tak, Madra Pani
podstawa jest ,tak mysle, wiara w siebie i innych
jezykowy galimatias mialem (jak chyba tez andsol i moze Nisia)
na dworze w szczecinie- sralis mazgalis oczywiscie
tez 🙂
lapie parasol i w tereny zielone dzielnie w deszcz Bobikowy 🙂
brykam fikam 😀
Nutrimentum spiritus 🙂
u nas w domu sie do dziś mówi „wódki i pacierza nie odmawiam”
Wierszyk z liceum pourszulańskiego w Lublinie, klasa łacińska, lata 60-70 ubiegłego wieku:
Unus facetus amorem przejęty
ad pulchram pannam prawił komplimenty.
Videt to pater, capit go za ucho,
ora et labora, a nie dziewucha.
🙂
taaa, nowy tydzień, nowy entuzjazm do wypalenia, nowe nadzieje do zawiedzenia…
Dzień dobry 🙂 foma to potrafi natchnąć optymizmem jak nikt. Zaraz i żyć się chce, i pracować, i nawet myśl o porannej kawie jakaś taka entuzjastyczna… 😀
Tego lubelskiego wierszyka nie znałem, ale jakiś mi się zdaje kompatybilny do opowieści Heleny o szkole kanoniczek. 😆
żyć, pracować, i budować nowy świat…
Dzień dobry:)
Wierszyk bardzo kompatybilny, bo kanoniczki, to też żeńskie liceum w Lublinie, upaństwowione w latach 60., mieszczące się na Podwalu. Potem nadano mu imię Zofii Nałkowskiej i przeniesiono z walącego się budynku na ul. Słowiczą. Moje urszulanki mieściły się przy ul. Narutowicza, upaństwowione mniej więcej w tym samym czasie i przeniesione z budynków klasztornych (SS. Urszulanki mają tam siedzibę do dziś) na ul. Farbiarską. Patronką mojego liceum została Maria Konopnicka.
Wygląda na to, że obie jesteśmy lubliniankami. 🙂
Bdujemy nowy świat, jeszcze jeden nowy świat…
Podaj cegłę, foma, bo mi się nie chce złazić z rusztowania.
Bobik opił się w barze lenistwa 😉
Niby się opiłem, ale okropnie rozcieńczone było. 👿 Do tego stopnia, że zaraz po wypiciu na rusztowanie zacząłem się wspinać, żeby ludziom zbudować raj na Ziemi.
Może barman przez pomyłkę zaserwował mi jakieś lekarstwo homoempatyczne? 😯
Helena nie jest rodowitą Lublinianką, tylko w pewnym momencie dziejowym została do Lublina „przyszyta”.
Resztę niech ona sama opowiada, bo ja muszę wyrabiać normę i przekraczać plan, który tak niedogodnie położono, że bokiem się go obejść nie da. 😎
taaa, te wieczne marzenia o oderwaniu się od ziemi, wspinanie się ku niebu, nowy świat, tymi łapami zbudowany, ech… wieki mijają, a nic się nie zmienia 🙄
Eee tam, nieprawda, że nic się nie zmienia. Drabiny coraz wyższe. 😀
Bardzo przepraszam za błąd (wpis 11:28), już się naprawiam, oczywiście – Lubliniankami przez duże „l”.
Iii, tylko jeden błąd i to w dodatku zwykła literówka…
Żeby wyrobić internetową normę trzeba się bardziej postarać. 🙂
Chyba jednakowóż lublinianka jest z małej 😯
A Nowojorczanka z dużej, bo Nowy York większy… 😆
Tak sobie napisałam, lalala.
Urszulkanek nie lubilysmy, bo byly w wiekszosci miastowe i sie wywyzszaly. A mysmy byly albo z glebokiej podlubelskiej wsi albo ze Starego pozydowskiego Miasta, co na jedno wychodzilo i nikt, albo prawie nikt nie musial nas niczego uczyc, tylko opowiadac o 17 wrzesniu i nozu w plecach… 🙄 Ja chodzilam jeszcze na Podwale. Jedna nasza dosc mila mloda ruda profesorka od fizyju odeszla uxczyc do urszulanek, bo nie wytryzmala. Dostalysmy w zamian starego dziada, ktoremu zdarzalo sie przyjsc na lekcje na bani.
Niestety do urszulanek NIE przeniosla sie moja znienawodzona „wychowawczyni” so to speak, Stacha Pelkowska. Us, co za wredna i zlosliwa baba to byla. Od niemieckiego.
Mnie dzis dorwala przeszlopsc i musze opowiedziec. Wychodzilam rano po croissanty odnotowujac, ze tuz przed drzwaimi parkuje jakis samochod, ktory juz chyba widywalam na naszym podworku. Widzialam, ale sie nie przygladalam kobiete, ktora wychodzi z samochodu. Ona jaklby zamierzala zapytac mnier, ze moze tu woz zostawic, ale zamiast tego nagle wykrzyknela: Helenko! Ty zyjesz???!!! I mieszkasz w TYM domu?
Spojrzalam na zupelnie nieznajoma i odpowiedzialam niepewnie: No, raczej zyje….
I dopiero kiedy twarz jej rozciagnela sie w usmiechu od ucha do ucha, poznalam! To Tereska! Przyjaciolka mojej przyjaciolki Belli Ch. (pisalam tu kiedys o niej). Razem z Tereska chodzily na lekcje spiewu do Ady Sari. Mialysmy wtedy po 19-20 lat. Tereska byla mila, bardzo ladna, delikatna blondyneczka, nadzwyczajnie ladnie zachowywala sie w Marcu, co nie bylo wcale powszechne i czlowiek byl okropnie wdzieczny jak ktos go rozpoznawal na ulicy luv zatrzymal sie aby zamienic pare slow.
Ale Tereska przychodzila do nas do teatru, siadala na pustawej widowni, a po spektaklu szla z nami do Telimeny. Tereska byla naprawde OK.
Po przeprowadzce do Londynu dowiedzialam sie przypadkowo, ze ona krotko pracowala w BBC, wspolprowadzila i realizowala jakis program muzyczno-mlodziezowy, odeszla zanim ja przyszlam, chyba jeszcze E., ktora przyszla pracowac pol roku przede mna, ja spotkala i swietnie kojarzyla.
Spotlalam Tereske pd tego czasu raz, nad ranem w Sylwestra w domu kolegi z pracy, dwa tygodnie po ogloszeniu stanu wojennego. Bylysmy obie pijane, wznisolysmy dwa dodatkowe toasty – za spotkanie i za tych co w Bialolecem, potem film mi sie urwal i wiem ze chyba nie wymienilysmy telefonow.
No i teraz spotklalam ja na progu swojego domu.
Okazalo sie, ze regularnuie odwiedza swegp 9-letniego wnuka i swa byla synowa Kasie, Kasia ma juz nowego meza i nowe dziecko. Ja ich znam, z gory – Przemek i Kasia.. Tereska ma z Kasia wciaz matczyno-corczyne stosunki i wlasnie przywiozla urodzonej zeszlego lata Zosi jakies ubranka w prezencie.
Niestety Tereska nie mogla nawet wpasc do mnie bo sie spieszyla, ale umowilysmy sie na czwartek, kiedy przyjezdza po wnuka Alexa i zabiera go na plywalnie. Umowilysmy sie, ze mnie tez zabierze. Wiec w czwartek – mam byc gotowa na 5:30 popol.
Nawet jej nazwiska nie znam.
Bardzo jestem przejeta tym spotkaniem i tym ze mnie z miejsca rozpoznala. Z tego przejecia rozmrozilam lodowke, chyba po raz pierwszy od dwoch lat, bo znalazlam w zamrazalniku skamieline lodow, ktore robilysmy z Renatka.
🙂 🙂 🙂
Z Lublinianką/lublinianką, Krakowianinem/krakowianinem to jest tak, że może być z małej lub z dużej, w zależności od tego, co się miało na myśli. 🙂
http://www.sjp.pl/co/Lublinianin
Tak że nawet jeżeli się napisze nie tą literą, którą się miało zamiar, to najlepiej zrobić twarz pokerzysty i udawać, że właśnie tak miało być napisane, jak jest.
Ja na przykład o idiomach Krakusów piszę z dużej, bo w okolicach Krakowa, w Wieliczce czy Bochni, takich samych się używa. Ale gdybym napisał z małej, to nikt by mi nijakiego błędu nie udowodnił. 😀
A czemu Lubliniankę napisałem akurat z dużej, to nie mam pojęcia, bo się nad tym nie zastanawiałem, tylko tak wyszło. 😉
No proszę, Heleno, ja już we wpisie proroczo napisałem, że góra z górą się nie zejdzie… 😆
Znam kilka lublinianek, to się mogę zapytać, czy są z małej, czy z dużej 🙂
Bobiku, przestalo padac ❗
Twoj deszcz albo sie wydeszczowal albo poszedl gdzie indziej padac 🙄
Hoko,te skromne pewnie powiedzą, że z małej, a te przebojowe, że z dużej. 🙂
Gorzej, jak któraś będzie miała skomplikowaną osobowość. 🙄
A jak myślisz, Rysiu, dokąd mógł sobie pójść?
No jasne, że wrócił do mnie. 👿 👿
w Lublinie bylem raz przejazdem w zeszlym wieku i nie pamietam czy pisac trzeba z malej czy duzej lublinianki
(a osob plci meskiej to lublinczyk?) 🙂
to skandal Bobiku, powinien pojsc w…. chocby na Rosje… 😉
Noo… skoro Pekin – pekińczyk, to chyba i Lublin – lublińczyk. 😆
Może słyszał, Rysiu, że wyprawy na Rosję potrafią się dla zachodnich deszczy źle kończyć? 🙄
Helena, „…zabiera go na plywalnie. Umowilysmy sie, ze mnie tez zabierze. Wiec w czwartek – mam byc gotowa na 5:30 popol.”
zabierz stroj do plywania i drobne na suszarke 8)
nie tylko dla deszczy, Bobiku 🙂
przaznaje sie ze podziwiam ludzi (moja zona tez) majacych
zdolnosc poznawania po latach twarzy znajomych lub przelotnie
widzianych ja czasami jestem zaczepiany (w szczecinie) i za
skarby nie pamietam osob 😳
to samo na zdjeciach w gazecie Tabula rasa!!!!
smutny tragiczny wypadek pod berlinem
berlinskie media z bolem i wyczuciem o bezsensownej smierci
cywilizacja przemieszczania sie
http://wyborcza.pl/1,76498,8428367,Chcemy_decydowac_sami.html
do poczytania
Lublinianin, Rysiu:)
Heleno, nie miałam koleżanek w kanoniczkach, za moich licealnych czasów były już upaństwowione i mieściły się na Słowiczej. W moich urszulankach (też upaństwowionych), miałyśmy z kolei w kompleks niższości wobec dziewczyn z liceum Unii Lubelskiej, bo wszyscy mówili, że ta szkoła ma najwyższy poziom w Lublinie, a urszulanki to co najwyżej jakieś „ubogie krewne” prawdziwej tamtejszej elity młodzieży lubelskiej.
Czy ta Twoja ruda fizyca nazywała się Danuta Wójcicka? Straszliwie mnie gnębiła, a byłam kompletny matoł z fizyki.
Moja trójka na świadectwie maturalnym to tylko jej zasługa.
Kiedyś, kiedyś napisałam naiwny wierszyk o Lublinie (częstochowa kompletna) ale jego fragment – zimowy spacer po lubelskiej Starówce – dedykuję Helenie, proszę wybaczcie mi prywatę.
(…)
W kamieniczki tu zaklęte
średniowieczne są legendy.
Mury, bramy i kościoły,
w wielkiej ciszy – a anioły,
krążą gdzieś nad Trybunałem,
w białym puchu skrzydeł całe.
Tu krużganki, tam wieżyczki,
urokliwe też uliczki,
te zaułki i podwórka –
– z lat dziecięcych dziś powtórka.
Usnął cicho lew kamienny,
świat jest tutaj wciąż niezmienny,
blask latarni czas zatrzymał,
a wokoło biała zima.
W starych bramach w mroku ciepłych,
jakieś cienie, jakieś szepty,
powłóczyste, ciemne szaty,
kapelusze i chałaty…
W małych oknach – daję głowę,
widzę świece szabasowe,
co tu niegdyś migotały,
nim się zamknął świat ich cały.
Pamięć o tym drzemie w bruku,
i w kołatek starych stuku,
i w księżycu, co nad miastem
na historię cicho patrzy. (…)
to tez dobre!!!!
http://nameste.litglog.org/2010/09/poletko-pana-boga-grabki/#comments
jak to bylo w biblijne – oko za oko…………….. rozpacz!!!
U mnie tez deszcz pada, ale jestem zadowolona, bo nie musze podlewac odrastajacych kawalkow trawnika (zestepowial podczas naszej nieobecnosci, i nie bylo innej rady, tylko w paru miejscach go przekopac i na nowo zasiac). Szkoda tylko, ze jeszcze sporo innych spraw na glowie…
A propos podrzuconego przez Rysia artykulu-rozmowy z mlodzieza o ich podejsciu do obecnosci religii w szkolach (i moze troche przez skojarzenie ze szkolami pozakonnymi z Lublina, dzis wspominanymi przez Helene i Ewe), to na zblizony nieco temat podrzucam artykul Tadeusza Bartosia z Newsweeka na temat wplywu wczesnej pierwszej spowiedzi dzieci na ich psychike. Skoro prawie wszyscy przez to przechodza, jak nawet wynika z artykulu zlinkowanego przez Rysia, to wydalo mi sie to ciekawe takze dla tych, ktorych osobiscie to nie dotyczy (niektore komentarze pod artykulem tez wydaly mi sie interesujace).
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/pierwsza-spowiedz–czyli-dziecko-przed-sadem,63783,1
Alez to piekny i naprawde wzruszajacy wiersz, ewo*. Dziekuje bardzo.
Szkola Unii Lubelskiej to byly dla nas jakies niedoscignione wyzyny. Nawet bysmy oczu nie po0dniosly! Tam chyba byla najwoelksza ilosc czechoslwackich kozaczkow i polskich plaszczy ortalionowych na glowe ludnosci. Mysmy wprawdzie w kanoniczkach nie chodzuily w walonkacyh i onucach, ale jednak. No i u nas bardzo pilnowano aby ponczochy byly w jedynym przepisowym kolorze – bezowym, i zeby tarcza tez byla mocno przyszyta, a nie na agrafce czy zatrzaskach. Pani wozna co rano nas przy wejsciu do szkoly za te tarcze szarpala. I beret zeby byl granatowy. I fartuch z lsniacej powyciaganej na tylku satyny. I na okolicznosc wszy sprawdzano raz do roku, zato publicznie. Zawsze sie ktorejs cos ulowilo.
Uch, jak ja tej szkoly nienawodzilam. Do dzis mi sie sni co najmniej raz do roku
Ja mieszkalam na Czwartku, w tych nizszych 3-pietrowych budynkach, nie w tych wiezowcach co zaczely sie zapadac trzy lata po zbudowaniu.
Stawianie tak małych dzieci przed sąd jest niewypowiedzianym okrucieńtwem (…) Czas skończyć z ukrytą przemocą, powiedzieć „nie” nieludzkiej praktyce.
Autor pojechał chyba jednak po bandzie. Zwyczaj pierwszej spowiedzi, podobnie jak pierwszej komunii oraz nauczania religii w przedszkolach, wydaje mi się co najmniej nie mądry, ale nazywanie go niewypowiedzianym okrucieństwem oraz nieludzką praktyką, to chyba jednak przesada. Jeżeli się zgodzić na tę retorykę, to jakich określeń przyjdzie nam używać dla opisu maltretowania dzieci w rodzinach na przykład? Znajmy proporcjum, mocium państwo, nie wyciągajmy kałasza na muchę.
Te niższe budynki na Czwartku są do dziś przy ul. Szkolnej.
Ja w dziecięctwie mieszkałam w małym domu na ul. Czwartaków, koło koszarów wojskowych.
Pończochy fildekosowe pamiętam, chociaż bardziej z podstawówki, potem były z elastoru. Na studniówkę cichcem podebrałam mamie nylony i oczywiście podarłam je ze szczętem. W urszulankach nosiło się fartuszki „ze skrzydełkami” , białe bluzki i plisowane granatowe spódniczki, które z uporem maniaka skracałyśmy, ile tylko się dało, ale dyra (p. Nieściorukowa) latała z linijką i odmierzała centymetr nad kolankiem. I całoroczne granatowe filcowe berety (moheru wtedy nie było). Tarcza na agrafkę, a jakże, pani woźna punktowała to odpowiednio w szatni i do trzech razy sztuka, a potem obniżony stopień ze sprawowania.
Teraz mieszkam bliziutko … Czwartku! W dzielnicy Bazylianówka.
To teraz przyszłość narodu o religii:
http://wyborcza.pl/1,76498,8428367,Chcemy_decydowac_sami.html
Oczom, Bobiku, nie wierzę. Tobie bokiem się go obejść nie da? Toś nie pies czy co? Przecież wszystkie Boki bobikiem chodzą… nie, coś nie tak, wszystkie bobiki Bokiem chodzą… prawie dobrze. Czego zresztą nie rozumiem. Stonoga ma gorzej a nie chodzi skośnie. Może to niedawno w skali ewolucyjnej, że psy zajęły pozycję quadripedalną i do dziś nie radzą sobie z nią? Czyli psy mają z chodzeniem tak jak kobiety z rodzeniem, kłopoty z kośćcem? Ale jeśli to tak, to co je tak przygięło do ziemi?
Chyba był jakiś moment w historii, że Bobiki jeszcze nie były na czterech a ludzie nie byli jeszcze na dwóch i wtedy wspólne spacery mogły być zabawne, coś jakby spacer kangurów…
Ale jeśli to tak, to co je tak przygięło do ziemi?
Przeczytawszy choćby część Bobikowych wpisów, można pokusić się o tezę, że winny jest ciężar trosk o psiość i ludzkość
Vesper, zgadzam sie :smile:. Slowo „niewyobrazalne” robi jakas niewyobrazalna kariere w jezyku. Katastrofa samolotu nad Smolenskiem jest „niewyobrazalnytm dramatem narodowym”, To co maja Haitanczycy powiedziec? Albo Rwandyjczycy? Tam dopiero dzialo sie niewyobrazalne. Co jest kurcze niewyobrazalnego w tym ze samolot sie rozbil w mgle, nawet jesli w katastrifie zginal prezydent i grono znanych osob publicznych?
Wiec ja tez znam wieksze okrucienstwo, chocby tylko psychiczne wobec dzieci, niz pierwsza spowiedz.
vesper: niestety ludziom 40% racji nie wystarcza i od razu przebijają do 400%. Jako dziecko spowiadane, bierzmowane, komuniowane i katechizmu nauczane, zaświadczam, że od paru napotkanych w dzieciństwie księży żadnego psychicznego czy fizycznego maltratunku nie doznałem, nauki kościelne lubiłem, księdza proboszcza (przyjaciela rodziny) takoż – to późniejszy zielonogórski biskup sufragan Władysław Nowicki, człowiek dobry i mądry.
Najprzypuszczalnie religia poszła w odstawkę z powodu tego grania na harfie. Od maleńkiego mnie to dręczyło. Że miałem chodzić z harfą, to jakoś przełykałem, ale że mieliśmy w Niebie robić to zawsze – okropniejszej okropności nie potrafiłem sobie wyobrazić. Więc gdyby mnie ostatecznie namaszczono, żebym jednak do nieba poszedł, z największą pewnością bym wydobrzał,żeby tylko tego losu uniknąć.
Tak, rzeczywistość przyprawia o zawrót głowy nie tylko z powodu tempa wydarzeń, natłoku informacji, ale również z braku wyważenia. Każdy sąd wartościujący przybliża problem niebezpiecznie blisko któregoś z biegunów, tymczasem większość znajduje się jednak gdzieś pomiędzy nimi.
A harfa to taki piękny instrument… 🙂
A oto jak fajnie mały chłopczyk gra na harfie:
http://www.youtube.com/watch?v=Ul-s3_pYtoM&feature=related
Pięknie, ale żeby tak codziennie przez całą wieczność … 😯
To by jednak było straszne, zgadzam się z andsolem 🙂
Gotowe na jutro – http://niezalezna.pl/article/show/id/39207
A ja sie troche wylamie z towarzystwa, 😉 i jednak sie ujme za Bartosiem i jego artykulem (z zastrzezeniami, bo tez bym nie uzyla slowa „niewyobrazalne”, i sama osobiscie specjalnie nie odczulam w dziecinstwie katolickiej traumy, w czym duza zasluga tych, ktorzy mnie uczyli religii). Po pierwsze, Bartos ma prawo mowic ze swojego punktu widzenia (dosc szczegolnego i zapewne egzotycznego dla wiekszosci z nas, ktorzy nie bylismy zakonnikami, teologami i ksiezmi katolickimi), tak jak zreszta maja prawo mowic inni, i sie z nim w calosci, lub w czesci nie zgadzac. Po drugie, choc takze uwazam, ze w doborze slownictwa przesadzil, tak jak ciagle przesadza np. Palikot, to jednak, podobnie jak Palikot, uparcie zwraca uwage na sprawy, ktore sa przez innych przyjmowane jako niepodwazalna czesc umeblowania rzeczywistosci. I za to go jednak cenie. Bo z checi zupelnego wywazenia wszystkiego mozna tez wielu spraw nie zauwazyc (mysle, ze rozne dzieci, w roznych okolicznosciach moga te sama sprawe roznie przezywac, co zreszta odzwierciedlily komentarze pod tekstem artykulu). Wiec tez jestem jak najbardziej za wywazeniem sadow, ale takze za tym, zeby takze zupelnie nie lekcewazyc perspektywy Bartosia (bo Palikota, i jego sklonnosci do przesady i tak juz sporo osob broni), bo moim zdaniem zasluguje jednak na wiecej uwagi.
Zas co do harfy, to ostatnio bylam na przyjeciu, gdzie gospodarze co roku zatrudniaja harfistke jako elegancki akompaniament, i musze powiedziec, ze bardzo trudno sie przy tej harfie rozmawialo, bo byla calkiem glosna jak na rozmiar pomieszczenia (dosc sporego zreszta). Wydaje mi sie, ze w wiecznosci czeka nas brak mozliwosci rozmowy, albo straszne przekrzykiwanie sie, jesli maja tam byc harfy… 😉
Pufff… takie coś dzieje się z dzieckiem jak mu gen pokémona zastąpi się genem harfy. Biedactwo, nawet się nie uśmiechnie.
A tak na poważnie, Doro, niczego genialności dziecka nie ujmując, czy mi się wydaje, że to jest troszkę za bardzo staccato czy też dorosły też tak by to zagrał?
Bardzo szanuję propozycję, by przyjrzeć się sensowności spowiedzi dla dzieci lub przynajmniej jej formy. Moje wątpliwości nie dotyczą zresztą wyłącznie spowiedzi dziecięcej, ale całego tego sakramentu. Tyle, że to temat na odrębną dyskusję.
Co do wyważenia, dobrze by też było zastanowić się, jakie dobre strony może i powinna mieć spowiedź dla dzieci. Formacja religijna powinna przecież prowadzić do doskonalenia charakteru. Ośmiolatek to człowiek, który już doskonale zdaje sobie sprawę, że jego postępowanie nie zawsze jest moralnie neutralne. Nie zawsze ma świadomość czynienia źle, ale temu właśnie ma służyć wychowanie, również formacja sumienia. Bywają dzieci, zupełnie zaniedbane wychowawczo, które dopiero od katechetki dowiadują się, że zaszczuwanie kolegi jest złe. To są dzieci pochodzące nie tylko z patologicznych środowisk, ale również te wychowywane fałszywie pojętą metodą bezstresową. Tym dzieciakom ktoś musi kiedyś powiedzieć, jakie zachowania są do przyjęcia, a jakie są krzywdzące wobec innych i siebie samego. Według mnie nie ważne, czy to będzie nauczyciel, katecheta, czy trener siatkówki, byle by do niektórych pustych makówek pewne rzeczy dotarły.
Ale jak się zmiesza krzywdzenie innych ludzi, lekceważenie rodziców i nauczycieli z eksplorowaniem własnej seksualności i wrzuci to wszystko do jednego worka, to robi się z tego worek śmiechu, którego poważnie nie sposób traktować.
Teresa Stachurska: dyskutowali o lojalce Palikota, dyskutowali, aż o 16:00 któryś z dyskutantów zauważył, że w momencie składania podpisów (o ile to autentyki) Palikot nie miał 18 lat. Ach, ta szczeropolska potrzeba znalezienia dowodów, że jak nam ktoś nie po drodze, to komuch i ZOMO.
Ale się tam towarzystko szybko spiknęło! Próbka: „Jak myślicie co powinniśmy zrobić żeby wybory były przeprowadzone uczciwie a GŁOSY PRZELICZONE UCZCIWIE przez ludzi uczciwych i prawdziwych Polaków a nie przez bolków z pejsami. Gdyby się dało jeszcze z pejsa czy dwa przylepić do podłego oblicza Kota, Pali, Janusza…
Andsol, ja za. Dostałam linkę to przyniosłam, bo jutro pewnie szumieć w kraju będzie o tym na przestrzał. Palikot pewnie da sobie radę. I pewnie brał w rachubę, że kłód nie zabraknie.
A Bartosia popieram 🙂
andsolu 🙂 harfa ma to do siebie, że jest instrumentem szarpanym, co oznacza, że legato zagrać na niej równie trudno jak na gitarze. Chłopczyk gra i legato, i staccato tam, gdzie trzeba, moim zdaniem – jest super 🙂
Oczywiście po „zagrać na niej” należy wywalić „jego” 😆
Bartosiowi odpór dał już przecież redaktor T.: drogi panie, odczep się pan od Kościoła! 😎
A na serio – ja też nie lubię zbyt dramatycznego tonu, ale być może niektóre komentarze pod tekstem Bartosia pewien stopień dramatyzmu usprawiedliwiają. Najwyraźniej dla niektórych osób ta pierwsza spowiedź rzeczywiście była poważną, lata trwającą traumą. A jeżeli tak jest, to warto o tym mówić, choć może faktycznie trochę spokojniej. Tylko z kolei, jeżeli traumę przeżył również sam Bartoś, to trudno mu się dziwić, że spokojnie nie potrafi.
A ja pamietam do dzis jak dziecieciem bedac mialam pierwsza spowiedz i tak do konca nie bylo jasne co to ten grzech. No to wzielam i wymyslilam dwa bo nie wiedzialam co powiedziec. Ale zeby tam zaraz sad i okrucienstwo to nie. Ale nie lubie chodzic do spowiedzi bo zawsze mi jakos gorzej po niz przed. Jakos nie lubie grzebania we watpiach.
rysiu, ja z ta pamiecia do twarzy mam to samo. Za nic nie pamietam i co sie nie raz musialam naprzepraszac 😯 za to numery telefonow pamietam latwo, przynajmniej cos.
Chlopczyk rzeczywiscie gra pieknie, Doro. I jeszcze musze Ci podziekowac za link do radiowej wersji „Wiatru z ksiezyca”, bo sama znalam (i kochalam) tylko wersje ksiazkowa. 🙂
A wymaganie od Bartosia, zeby przedstawil w swoim artykule takze dobre strony czegos, co akurat widzi w krytycznym swietle, jest jednak moim zdaniem nieco nierealistyczne. I to nie tylko ze wzgledu na ograniczenia dlugoscia artykulu, ale takze dlatego, ze on zaklada, chyba jednak slusznie, ze w spoleczenstwie w ogromnej wiekszosci katolickim, w panstwie z konkordatem, z mediami katolickimi, etc., akurat przedstawianie dobrych stron jakiejs praktyki koscielnej i tak ma juz z gory bardzo dobra pozycje, i odbywa sie na codzien (chocby takze wlasnie na wszechobecnych lekcjach religii w szkole). A on jest jednak glosem mniejszosciowym, zwracajacym uwage na zwykle pomijane takze mozliwe negatywne strony.
Och, Moniko, przecie od Bartosia tego nie wymagam. Jak ktos ma traumę, to ją ma i już. Ale my się chyba już możemy pokusić o odrobinę obiektywizmu. Dyskusja o spowiedzi „z pobożności”, jak to zostało zdefiniowane w jednym z komentarzy, jest trochę bez sensu, jeżeli się nie dyskutuje jednocześnie o całym tym komunijnym cyrku. Jeśli dzieci mają kociokwik w głowie, to również z kontrastu w podejściu – z jednej strony grzech, życie wieczne lub wieczne potępienie, z drugiej strony suknia ślubna z welonem, przyjęcie w restauracji i laptop w prezencie (rowery są już passe)
Laptop to juz byl „in” pare lat temu, Vesper (na szczescie nie u wszystkich)… 😉 A jednak mam jakies opory, zeby mowic tylko o Bartosiu: „no tak, mial traume, to i nieobiektywny”. I to nie tylko dlatego, ze w artykule jest jednak cos wiecej, niz tylko jeczenie o wlasnej traumie, ale takze dlatego, ze ktos, kto mial np. szczescie i cudownych katechetow (ja akurat mialam), tez jest jakos nieobiektywny, bo tez sie opiera na wlasnym pojedynczym doswiadczeniu. Tymczasem chyba dopiero to, ze zacznie sie o tym mowic, ukaze jak jest naprawde w wiekszosci przypadkow. A Bartos jakos zaczal rozmowe. W koncu, zachowujac oczywiscie proporcje, do niedawna nie mowilismy o innych zjawiskach, ktorych kiedys nie zauwazalismy, lub zauwazalismy pojedynczo, a okazaly sie byc bardziej rozpowszechnione. Przykladow nie trzeba daleko szukac…
Psy są stonogami grającymi bokiem na harfach… I coś takiego ma mnie nie przygiąć do ziemi? 🙄
Mnie tez Bartos brzmi przekonujaco, tylko to „niewyobrazalne okrucienstwo” zadawane przez spowiedz, zabrzmialo mi nazbyt ekstrawagancko. Mnie, ktora nie slyne z understatements…
Swoja droga dziecinstwo, przynajmniej tak ja je pamietam, jest strasznym okresem w zyciu czlowieka, kiedy musi nieustanniue stawiac czola upokorzeniom w calkowitej bezsilnbosci, bezradnosci, nie majac nawet zadnego aparatu pojeciowego, aby ubrac to w slowa i jakby zyskac dystans.
Mysle, ze mmo wszystko dzieci sa dzis duzo lepiej wychowywane, doroli jakos lepiej rozumieja, ze dziecko jest czlowiekiem, ktoremu sie nalezy szacunek, wolnosc, prywatnosc, mozliwosc ekspresji swego indywidualizmu, Ja sie wychowywalam w nader liberalnym domu, rodzice poswiecali mi tyle czasu ile mogli (choc nie zawsze mogli), ze mna rozmawiano i dyskutowano i nie stawiano strasznie rygorystycznych wymagan. Byl to naprawde kochajacy dom z kochajacymi sie rodzicami. Bardzo. A mimo to znacznie czesciej czulam sie nieszczesliwa niz szczesliwa. Chyba nawet nie wiedzialam co to znaczy czuc sie szczesliwa i beztroska. Zawsze byly jakies starszne troski, ktorych nie umialam wyartykulowac, czy sie nimi podzielic.
Kiedy patrze na swoje zdjecia z dziecinstwa, udarza mnie, z na zadnym sie nie usmiecham, nie smieje. Moja twarz jest zasze skupiona i powazna. Moze to przypadkowe, ale mysle, ze nie, ze jednak nie.
Pamietam , jak przyjechalam do Polski po upadku komuny, po wieloletniej nieobecnosci, uderzyla mnie ekspresja twarzy napotykanych dzieci, One, zaczepione przeze mnie, byly nieufne, powazne, nie wdawaly sie w rozmowe z nieznajoma osoba. Nie bylo mowy aby usmiechnely sie do mnie, kiedy ja usmiechalam sie od ucha do ucha. Pamietam tez jakis wywiad z Sophia Loren, po jej powrocie z Moskwy, gdzie krecila Sloneczniki. Ona tez o tym mowila. O dzieciach, ktore sa powazne i patrza spode lba. Nie mogla tego zrozumiec. Ale ja rozumialam, choc sama jako dziecko uwielbialam rozmawiac z doroslymi.
To sie zmienilo w ostatniej dekadzie – widze to w Polsce. Dzieci maja pogodniejsze twarze i zaczepione chetnie wdaja sie w pogawedke, reaguja na zarty, chetnie opowiadaja. Sa jakos zupelnie inaczej wychopwywane. Faktycznie nie sprawioaja wrazenia zestresowanych.
Dobrze. Niech juz maja te swoje laptopy na komunie. To w gruncie rzeczy bardzo mala cena za lepsze dziecinstwo.
Sęk w tym, by osądów nie formułowac wyłącznie w oparciu o własne doświadczenia. Miałam różnych katechetów. Do komunii przygotowywała mnie mama, bo miałam iść rok wcześniej. W tym czasie katechetów miałam w porządku, później było nieco gorzej, ale moją formację religijną nie mieli wpływu. Gdybym miała opierać się na doświadczeniu, to powiedziałabym, że spowiedź jest całkiem ok, a religia dla małych dzieci to bardzo ciekawa lekcja. Niestety tak nie jest.
Moim własnym podstawowym zarzutem wobec spowiedzi dziecięcej i religii dla maluchów, jest bezsensowność i głupota tych praktyk. Praktyk. Bo co do samej koncepcji, by oświecić ośmiolatki, że nie wszystko jest dozwolone i moralnie neutralne, do tejże koncepcji zarzutów nie mam. To jest ostatni dzwonek, by to zrobić. Te dzieciaki w wielu przypadkach nie mają żadnego punktu odniesienia. Rówieśnicy ciągną w dół, nauczyciele przeważnie wychowawczo rozczarowują, a w domu bywa różnie. Dla kogo więc być dobrym? Może dla jakiejś wyższej idei? Może właśnie dla Boga? Bycie dobrym, doskonalenie się, to jest bardzo konkretny proces, który aby zajść, musi oprzeć się na konkrecie. Na shoulds and should nots. Spowiedź może być narzędziem samodoskonalenia i warto by było zacząć tak o niej myśleć. Ale jeśli przekreślimy ją jako potencjalnie traumatyzujące doświadczenie i zrezygnujemy z niej w toku formacji sumienia, to znając polską rzeczywistość, pozostanie już tylko suknia z falbanami i laptop.
Gdybym miała oprzeć się znowu na własnym doświadczeniu oraz wyrywkowych obserwacjach z najbliższego otoczenia, to powiedziałabym, że spowiedź nie ma żadnych właścwości traumatyzujących, ponieważ większość dzieci ma te wszystkie ceremonie kompletnie w nosie. One nie rozumieją, o co w tym chodzi. I to też jest problem.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/unijna-kara-za-obrazliwe-slowa-polskiej-minister,1,3703844,wiadomosc.html
Ja bym powiedział, że osądy w oparciu o własne doświadczenia to wszyscy formułujemy, sęk raczej w tym, żeby ich zanadto nie uogólniać i nie uważać, że stosują się do wszystkich przypadków. 😉
A osąd bez własnych doświadczeń też jest bardzo trudny. Na przykład moje osobiste doświadczenia z wychowaniem religijnym są nader mizerne i właśnie dlatego nie potrafię mieć do niego żadnego jednoznacznego i kategorycznego stosunku.
W każdym razie potrzeba oświecania dzieci (od najmłodszych lat, nie dopiero ośmiolatków) że różne rzeczy są moralnie nieobojętne wydaje mi się oczywista, tyle że nie widzę powodu, żeby koniecznie wiązać to ze spowiedzią, komunią, czy w ogóle religią. Mnie oświecono bez szczególnego związku z nią i daję najświętsze słowo honoru, że jestem moralnie nieobojętny. 😎
POdzielam w stu procentach, Bobik. Mysle nawet, ze nauczanie podejmowania moralnych wyborow odbya sie znacznie lepiej i skuteczniej POZA wychoaniem religijnym i systemami kar i nagrod. Swiat jest mniej jednoznaczny niz proponuja religie, zwlaszcza katolicka w jej szczegolnym „polskim wydaniu”.
Obudzilam sie o nieluzkiej porze, bo chyba wciaz jestem poruszona spotkaniem z Tereska.
witam Helene o nie istniejacej godzinie 🙂
wczesne wstawanie ma duzo zalet, mozna przez puste tereny zielone brykac do S-Bahnu 🙂
mozna wyzbiewrac wszystkie lezace kasztany
do budowania jesiennych ludzikow
herbata chlebek powidla gazeta brykam
brykam fikam 😀
wczesne wstawanie ma też dużo wad, ale przecież nie będę codziennie epatował nadmiernym otymizmem.. 🙄
rysiu ja tez zbieram kasztany i robie ludziki 😀 nie moge sie oprzec zeby pieknego błyszczącego kasztana nie schować do kieszeni a teraz Mruczus maly tez ma kieszenie pelne kasztanow.
Ja o 7 w nocy nie lubie wstawać, dzien w dzien pan mąż Mruczyński ma kłopoty z wyciągnięciem mnie z łózka. Za to spokojnie mogę czytać ksiazki do 2 rano 🙂 uwielbiam czytać przed zaśnięciem. Skończyła mi się Karenina (po raz enty), teraz czytam „Wyprawę do bieguna południowego” napisaną przez Roalda Amundsena. Jeśli chodzi o średnią statystyczną czytającego Polaka to chyba wyrabiam jakieś 600% normy 😯
Nowy projekt pomnika przed Palacem juz powstal:
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,8430581,L_O_V_E_Maurizio_Cattelana.html
Dzień dobry 🙂 A dlaczego to foma krzewienia optymizmu odmawia? Planu wyrabiać się nie chce? Potu i krwi dla dobra wspólnego się odmawia? 👿
Optymizm wprowadzimy orgiem i meczem. A jakby co, to szablą odbierzemy, a fomę weźmiemy w kamasze i też będzie szerzył, o!
Cattelan to na pewno ulubiony rzeźbiarz Jarka, więc myślę, że na pomnik jego autorstwa zgodzi się z rozkoszą. 😈
Wiecie, że koło kasztana ja też nie mogę przejć obojętnie? Wprawdzie i tak kończy się to opróżnieniem kieszeni i oddelegowaniem wszystkich nazbieranych kasztanów na kompost, ale przynajmniej przez jakiś czas mogę je sobie pooglądać i w łapach pomiędlić. 🙂
Ministerka nasza umiłowana znowu wstrząsnęła siłą argumentacji:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8434322,Radziszewska__Jestem_przerazona_fala_atakow_na_mnie.html
Znam, Mordechaju, Twoje dobre zdanie o królowej Elżbiecie, ale będziesz musiał wybrać między Elżbietą a przyjacielem. Stanowisko króla Anglii bardzo mi odpowiada i mam zamiar się na nie wprowadzić, a potem już nigdy nie wyprowadzić. 😎
I żeby nikt mnie nie próbował wykolegować, proponując, że zostanę następcą tronu, a koronę otrzymam w swoim czasie! Nie mogę tyle czekać, bo psy tak długo nie żyją. 🙄
Bobik optymista, fomę w kamasze, ha ha 😎
A co, jakieś braki rynkowe ostatnio? Kamaszy dostać nie można? 😯
szedł foma kamaszystym krokiem
a marsza mu grały zelówki… 🙄
… a z naprzeciwka Bobik bokiem
właśnie się wybrał na borówki.
Żachnęła na to się stonoga:
co Bobik robi, olaboga!
Jeśli napotka fomę w lesie,
czarno się może skończyć wrzesień,
bo pies – by dobrze żyć z człowiekiem –
zawsze mu odda swoją wekę. 🙁
lepiej wekę niż nerkę oddawać
choć bez nerki – to jest zabawa!
lżej na ciele, na duszy, hm… dziwnie.
(lecz są także zdania przeciwne 🙄 )
Oddam nerki i wątróbkę,
żebyś nie był takim dupkiem.
Oddam trzustkę i śledzionę,
żebyś poszedł w drugą stronę.
I wyrostek robaczkowy,
żebyś wreszcie użył głowy.
Oddam nawet i zegarek,
żebyś trochę zmądrzał, Jarek!
Ja tam Jarkowi nic nie oddam, najwyżej moge pazurami podrapać grrrr
Nisiu dzisiaj Gwiezdne Wojny w tv
Bez serc, bez nerek i bez czasomierzy,
cudne na życie znajdziemy sposoby,
optymizm bowiem najłatwiej jest szerzyć,
gdy na przeszkodzie nie stoją podroby! 😀
O rany, czy to klub dawców?
nie pytaj, co Ameryka może dać tobie. pytaj, co ty możesz dać Amerykanom 🙄
Gdy znajdziesz dawcę w sporej dawce,
nie daj mu lenić się na trawce,
poddać się dyktatowi żony,
powracać do spraw przedawnionych,
przebrzydłym zostać sprzedawczykiem,
podawczym zająć się dziennikiem,
lecz spytaj go (w granicach prawa),
czy zechce z tobą się zadawać,
bo zawsze jest właściwa pora,
by nagle trafić na sponsora. 💡
„donatora” byłoby chyba mniej krępująco… 🙄
Ale jakoś tak staroświecko, z pominięciem kol. Zeitgeista. A ja mam przed nim respekt i nie chcę mu okazywać zbyt jawnego lekceważenia. 😉
Za – dawać się z Tobą Bobiku? Jak najbardziej 😆
Ale co ja Tobie mogę dać? 🙄 Pigwa latoś nie obrodziła, podroby marnej jakości 😯 Jedynie pasztetówkę mogę nabyć drogą kupna i przesłać przez umyślnego 😉
To give or to receive, czy brać czy dawać?
Takie pytania lubił Hamlet zadawać
Co do zasady, lepiej w tymże procesie
On the receiving end znajdować się
Jest jednak wyjątków kilka niekomfortowych
Z których jako pierwszy przychodzi do głowy
By nie szukać zbyt długo dalekich paralel
To be on the receiving end of the barrel
Better to give than to receive,
Powiedział raz pan, stawiając pięć piw
Right, lecz nie był juz pewien swej racji
Gdy umarł a serce oddał do transplantacji
Czy lepiej dawcą być, czy może biorcą
Obydwie opcje raczej nie korcą 🙄
Gdy Hamlet zwiedział się, że Dania
niewiele w sumie ma do dania
i dań w niej smacznych ani-ani,
rozstrzygnął: lepiej nie być w Danii.
Och, nieobrodzenie pigwy i związana z tym niemożność zostania biorcą jotkowej nalewki napawło (forma dokonana od napawało) mnie takim smutkiem, że chyba muszę poprosić kogoś z domowników o szybkie zostanie dawcą pasztetówki, bo inaczej mogę umrzeć z żałości. 😥
Bobiku, nie umieraj. Pigwa moze obrodzi za rok?
Słuchajcie mej przedśmiertnej śpiewki:
jak przeżyć rok bez tej nalewki? 😥
Uj, Mruczusiu, ja nie wiem, czy ja jeszcze zniosę jakieś Gwiezdne Wojny…
Choć, oczywiście, nic nie wiadomo…