Zgryz
Przy nastroju tak niemiłym
Bobik zebrał wszystkie siły,
żeby sprawą się na nowo
zająć – i to przyszłościowo,
by już więcej żadne zgryzy
nie robiły mu siurpryzy.
Poszedł spytać doświadczonych,
z której zgryz ten ugryźć strony,
bo zasięgnąć dobrej rady
się nie wstydzi nawet cadyk.
Do rekina najpierw trafił –
ten, przymilny jak Kadafi,
od niechcenia radą chlasta:
trzeba zgryz mieć, co odrasta.
Podejdź bliżej, droga psino,
żebym wywód mógł rozwinąć,
zgryz mój ci pokazać z bliska…
Tym nieufność wzbudził psiska,
które wzięło uszy w troki
i po radę mknie do sroki,
ona zaś od razu skrzeczy:
niech się Bobik zabezpieczy!
Kiedy w gnieździe zgryzów fura,
ich wymiana to już bzdura,
przyszłość zatem w twoich łapach –
nakraść zgryzów masz na zapas.
Szczeniak nieco się zacukał:
innej rady będę szukał,
może krowa mi pomoże,
gdy pochwalę jej poroże?
Mądrej głowie dość dwie słowie –
komplementy prawi krowie
i zachodząc ją od zadu
pyta, jak ma dojść do ładu
ze swym zgryzem. Krowa na to:
rozum lepszy mam niż Platon,
taka sprawa to mi pikuś,
rozwiązałam różnych fikuś-
nych zagadnień już od groma
i w trzech to spisałam tomach,
więc na problem twój ze zgryzem
mam gotową epikryzę:
jeden tylko zębów rządek,
to jak jeden mieć żołądek –
śmiechu warte, do cholery,
musisz mieć przynajmniej cztery.
Podziękował Bobik krowie,
rzekł: „to ja się zastanowię”
i pomyślał – trzeba spadać,
żadna nie pasuje rada,
nie rozgryzie nawet fryzjer,
co się począć ma ze zgryzem,
nie wymyśli tego sowa…
Prędzej można już zbzikować!
Wniosek z tego mi wypływa:
morda nie ma być zgryźliwa,
wtedy się unika bzika,
bowiem problem zgryzu znika.
Niezgryźliwa 😀
Dzięki, Bobiku.
Jak zawsze w punkt! Niech żyje niezgryźliwość! 🙂
Jeszcze nie zgryźliwa, też dziękuje.
🙂
No i co ja, stary zgryźliwiec, mogę na to powiedzieć? 😉
We właściwym momencie.
Stworzenie państwa, które większość obywateli miałoby za swoje, wydaje mi się w tej chwili niemożliwe. Podział jest zbyt głęboki i oczekiwania od takiego państwa są wygórowane u znacznej części społeczeństwa.
Nadzieja w 4 czerwca to nadzieja na zryw obywatelski w budowaniu państwa, ale nawet zryw udany nie zapewnia utrwalenia państwa obywatelskiego.
Cudo ! 😆
Wypadłam z sieci, a tu się porobiło, ale Kinga ciągle jest i leczy.
Dzień dobry 🙂
pora na kawę
Jak pięknie. Anioł podaje poranną kawę.
Wiersz Kingi, jak zawsze, znakomity i inspirujący.
Dziękuję.
Ale zawsze jest jakieś „ale”.
Bo to, co tak pięknie brzmi jako morał wiersza, nie musi być zgodne z rzeczywistością.
morda nie ma być zgryźliwa,
wtedy się unika bzika,
bowiem problem zgryzu znika.
Otóż problem zgryzu nie znika za sprawą „mordy, która nie ma być zgryźliwa”. Bo poetycki „zgryz” to nic innego, jak konflikt. A „zgryźliwa morda” to konfrontacyjny, agresywny sposób rozwiązywania konfliktów. Tak to sobie przekładam z języka poetyckiego na język psychologiczny.
A że wczoraj mój zawód był tu kilkakrotnie przywoływany, to pozwolę sobie napisać trochę po tej linii. „Zgryz” czyli konflikt jest niezbywalną częścią życia. Znika, kiedy życie się kończy. Ani chwili wcześniej. Każdego dnia, nie uświadamiając sobie, rozprawiamy się, lepiej lub gorzej z wieloma „zgryzami”/konfliktami. Wewnętrznymi i zewnętrznymi. Wewnętrzne to konflikty typu: „plus plus” (osiołkowi w żłoby dano), „minus minus” („między dżumą a cholerą”), „plus minus” (między przyjemnością a obowiązkiem).
Konflikty zewnętrzne wynikają z różnicy interesów, albo tego, co się spostrzega jako interes. Jednostki, grupy, państwa.
Ciągle musimy dokonywać wyborów.
Można ich dokonywać w sposób agresywny, konfrontacyjny albo negocjacyjny, a w mniej ważnych przypadkach po prostu je sobie odpuszczać, unikać dokonywania wyboru.
Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że milczenie, „westchnienia” i pomruki również mogą być przejawem „mordy zgryźliwej”, bo należą do repertuaru tak zwanej biernej agresji.
Podczas gdy analiza sytuacji wcale nie musi być jej przejawem. To zawsze zależy od aktualnego kontekstu.
Nie zawsze też rację we wszystkim mają osoby „złote, kryształowe, wrażliwe i brylantowe”. Czasem mogą jej nie mieć. Podczas gdy mogą ją mieć osoby uważane za nosicieli „mordy zgryźliwej”. Dlatego nie należy utożsamiać opinii, analiz z osobami, które je wygłaszają. Bo zamiast skupić się na analizie problemu, skupimy się na podziale na „lepszych i gorszych”, obronie „lepszych”. Para w gwizdek.
Jakakolwiek bezkonfliktowość, „jedność” postaw i poglądów to fikcja. Najwięcej dowodów na potwierdzenie tej tezy dostarcza obserwacja podskórnego życia klasztorów. Tam dopiero jest piekło pod osłoną jedności, szlachetności, miłości.
Uważnie słuchałam różnych wspomnień na temat Pawła Adamowicza.
Najbardziej poruszyły mnie wspomnienia dotyczące konsultacji w sprawie pakietu równościowego. Przychodziło na te spotkanie jakieś 100 – 200 osób. Głównie po to, żeby Adamowiczowi wymyślać, ubliżać, krzyczeć na niego. Kiedy zbliżał się, zapowiedziany, termin zakończenia konsultacji, Adamowicz uznał, że trzeba je przedłużyć. Trzeba dalej rozmawiać. Ze „zgryźliwymi mordami”. Że tędy prowadzi droga do łagodzenia „zgryzu”.
Bo „zgryźliwe mordy” nie znikają od udawania, że ich nie widzimy, od odmowy rozmawiania z nimi. Od bycia „ponad to”. Od deklaratywnej „polityki miłości”.
Jeżeli sami się tym nie zajmiemy, rozwiązywaniem konfliktów/”zgryzów”, to władza „zorganizuje” nam to na własnych warunkach i dla własnych celów.
Problem „zgryzu” może zniknąć o tyle, że przestanie być „problemem”, a zacznie być częścią higieny psychicznej. Częścią zdrowego stylu życia. Życia społecznego, psychicznego. Z pewnością można uniknąć bzika. A to już bardzo dużo.
Od rana byłam świadkiem zmagań Jagodowego ze „zgryzem” typu „plus minus”.
Rokrocznie jego klasa (od podstawówki do matury) spotyka się około świątecznie. Spotykają się ludzie, którzy znają się blisko 70 lat. Plus.
Spotkania organizuje i nadaje im ton koleżanka, której dewocja jest poza wszelką skalą, oddana wyznawczyni pisu i religii smoleńskiej. „Ubogaca je kapłan”. Minus.
Jagodowy do wczorajszego wieczora trwał w silnym postanowieniu, że „tym razem to już nie ma mowy”.
Rano znalazł dobrą racjonalizację do zmiany „niezłomnego” postanowienia. „Ciągle nas ubywa”. Zakomunikował mi to w taki sposób, jakby się spodziewał, że go skrytykuję. Nic podobnego. Wsparłam jego wybór.
Teraz pójdę przygotować coś dobrego na obiad, żeby mu pomóc obniżyć stres podewocyjny. Spodziewam się kolejnej „niezłomnej” deklaracji na temat „ostatniego razu”. Do następnego roku 😉
„Spotkania organizuje i nadaje im ton koleżanka, której dewocja jest poza wszelką skalą, oddana wyznawczyni pisu i religii smoleńskiej.”
A reszta koleżeństwa akceptuje z radością czy jak pokorne baranki?
Żeby nie akceptować organizatorki, należałoby przejąć od niej organizację. Pewnie nikomu się nie chce. Większość koleżeństwa pewnie nie ma czasu. Chęć do spotkania jednak jest. Plus spotkania przeważa nad minusem osobowości organizatora.
Jak wiadomo, są plusy dodatnie i ujemne.
W przyszłym roku będzie zlot absolwentów mojego liceum. Dla mnie będzie to 59-lecie matury. Też będę miał zgryz. Plus: msza otwierająca uroczystości. Minus: biskup Dec celebrujący mszę. Tutaj minus przeważy zapewne
Dlaczego msza na otwarcie zlotu absolwentów to plus?
Zlot bez mszy nie jest wart udziału?
Na mszę idzie, kto chce. Ja akurat chciałem. Ostatni zlot, na którym byłem, zniechęcił mnie do dalszego udziału w tych mszach. Biskup Dec jest za to odpowiedzialny.
OK. Wyproszenie biskupa zapewne nie wchodzi w rachubę 🙄 To honorowy obywatel miasta, prawda?
Nie chcę urażać niczyich tzw. uczuć religijnych, ale na widok tego mszalnego „plusa” aż przetarłem oczy ze zdumienia.
https://fabrykamemow.pl/memy/366710
Stanisław ma rację: „należałoby przejąć od niej organizację”. A to nie jest takie proste nie tylko z tego powodu, że nie ma specjalnie chętnych, ale koleżanka jest z tych nadaktywnych. I byłby to „nóż w serce”. Poza tym inaczej układa się relacje, kiedy ludzie poznają się jako dorośli, a inaczej kiedy poznali się jako siedmioletnie dzieci.
Oni spotykają się dwa razy w roku. Drugi raz we wrześniu. I tutaj Jagodowy dał odpór. Koleżanka chciała to zorganizować w taki sposób, że mieliby się spotykać na mszy, potem ustalać dopiero do jakiej knajpki pójdą. Co więcej usiłowała postawić koleżeństwo przed faktem dokonanym i wyłożyć na cołaskę. Dużo, bo „ksiądz się spodziewa godnej ofiary”. Jagodowy wzniecił bunt. Stanęło na tym, że kto chce idzie najpierw na mszę, reszta spotyka się dopiero we wcześniej ustalonym miejscu.
Ona włożyła naprawdę dużo pracy w to, żeby byli w kontakcie. To są absolwenci szkoły muzycznej i wielu z nich przez całe lata pracowało i mieszkało poza granicami kraju. A mimo to potrafili sobie nawzajem pomagać w różnych trudnych sytuacjach życiowych , właśnie dzięki niej.
I tak powinni trzymać, kto chce idzie na mszę, a inni spotykają się w umówionym miejscu.
Powoli nabieram przekonania, że osoby nadaktywne należy jednak zawczasu izolować 😐
No i mamy kobiety +
U nas też tak to funkcjonuje – najpierw mamy spotkanie na cmentarzu, na grobie naszego zmarłego kolegi z klasy, potem jest msza w kościele, w którym mieliśmy lekcje religii. Ci co są na mszy, razem jadą do lokalu, reszta towarzystwa spotyka się od razu w knajpie. Bardzo dobrze się to sprawdza.
A,i żadnej kasy ekstra niż zwyczajowa ofiara na mszę, nigdy nie wykładaliśmy z okazji tych spotkań.
W klasie było kilka osób niewierzących (lub może tylko nie uczęszczających na religię, np z powodu profesji rodziców), co nie miało żadnego wpływu na nasze kolegowanie się. Byliśmy bardzo zżytą klasą i tak nam zostało. Jeśli wówczas potrafiliśmy bez problemu funkcjonować jako zespół, to teraz tym bardziej.
Irku, ten aniol wypija mi kawe! 😈
Dla mnie zgryzliwa morda to szukanie dziury w calym, zawoalowane szpile, brak serdecznosci. Wszystko to czym Kinga nie byla.
Kinga potrafila o powaznych sprawach mowic bez patosu, pogodnie i dowcipnie prowadzic dyskusje na trudne tematy, a dyskusje nie robily sie od tego plytsze…
Gdy morda nie jest zgryzliwa zgryz moze nie znika, ale troche gubi otoczke szarpaniny i nerwow.
I to wszystko potrafila wyrazic w wierszyku o zwierzakach… 🙂
Lisku, on tak zawsze robi przy zwiastowaniu 😉
Irku, tę kawę pije przed, czy po zwiastowaniu? 🙂
Lisku, też tak to rozumiem.
Cud się stał pewnego razu!
Jak donosi Jagodowy, nie było „ubogacającego kapłana”, nie było żadnych wątków religijnych. Za to przyszło więcej osób.
I bardzo dobrze.
Irek zapodał, że niejaka pani Kruk (PiS) założyła (UWAGA!) pierwsze w Polsce Forum Kobiet i teraz cała Polska się przyłączy.
Zobaczcie sobie.
W mojej głowie się to nie mieści:
https://wiadomosci.wp.pl/robert-biedron-zapraszam-zone-adamowicza-do-mojej-partii-6342348965987969a
Podobno już się tworzą komitety kolejkowe przed kioskami ruchu i odwołano teleranek 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,24408901,gazeta-wyborcza-zapowiada-przelomowy-material-idzcie-do.html
Wtorkowo Dzien Dobry 🙂
brykamy?
oczywiscie 🙂 fik fik fik
😀
Mróz, woda, trochę słońca. Zima.
https://scontent-amt2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/50618225_1190416081135118_7312498502263635968_o.jpg?_nc_cat=100&_nc_ht=scontent-amt2-1.xx&oh=2cad65ce2d26456e7cca351365280e4c&oe=5CFDA534
brykaneczko fikaneczko 😀
PAUL CELAN
SŁOWO O SCHODZENIU-W-GŁĄB
które czytaliśmy,
lata, słowa temu.
Wciąż jeszcze jesteśmy.
Czy wiesz, przestrzeń jest nieskończona.
Czy wiesz, wcale nie musisz latać.
Czy wiesz, to co wpisało się w twoje oko,
pogłębia nam głębię.
————————————————
Paul Celan
Psalm i inne wiersze
Wydawnictwo a5, Kroków 2013
Gowin skomentował po swojemu. „Nic specjalnego, zwykła rozmowa o biznesie”.
W ścisłym rodzinnym gronie.
Coraz bardziej przypomina to „Folwark zwierząt”. Tylko o Boxera coraz trudniej. Może już zdążył zdechnąć.
Wyniki badań:
https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/190129838-Badania-Wieksza-nienawisc-po-stronie-zwolennikow-opozycji-niz-PiS.html
i ich interpretacja:
http://krytykapolityczna.pl/kraj/nienawisc-zwolennicy-pis-opozycji/
ciekawy materiał do przemyśleń.
A może Boxer już stoi za drzwiami?
Przecież nie było napisane, że „wszystkie partyjne interesy mają być przejrzyste”, tylko, że „wszystkie interesy zdradzieckich partii mają być przejrzyste”.
🙂
Wyniki badania na temat stosunku do przeciwników politycznych były omawiana mniej więcej tydzień temu w TOK FM. Trochę inaczej to wygląda u działaczy partyjnych, a inaczej u ich wyborców. Działacz partyjny ma duże zastrzeżenia do działacza partii przeciwnego obozu, ale jego prawdziwym wrogiem będzie inny działacz własnej partii z trochę innego ugrupowania.
Ale widać, że nieźle się wczoraj naradzili na tej Nowogrodzkiej – przekaz dnia od rana podają jak jeden mąż. „Nic takiego”, „zwykłe rozmowy biznesowe”, „to przecież pozytywny obraz, bo Kaczyński dobrze negocjuje”, no i oczywiście „przecież udowadnia, że jest uczciwy, bo uczciwie mówi, że nie może zapłacić”…
Ciemny lud pewnie to kupi 🙁
No bo kto wie, że partie polityczne nie mogą prowadzić biznesów?
Że jeśli by zapłacili, to z naszych pieniędzy, a Pekao SA służyłoby im za skarbonkę bez dna?
Aha, i oczywiście „przecież to nic nowego” 😀
Dora,
żeby tylko ciemny lud.
Od rana w TOK FM Jan Wróbel mówił w podobnym tonie.
W piątek myślałam, że dostanę apopleksji. Żakowski stwierdził, że potrzebna byłaby jakaś specjalna komisja do pojednania narodowego, pod przewodnictwem o. Ludwika Wiśniewskiego.
Czy on naprawdę nie rozumie czym się kończy korzystanie z usług krk?
Akurat o. Wiśniewski to nie jest typowy krk. Ale Żakowskiemu chyba odbiło.
Mam w swoim otoczeniu sporo zwolenników PiS, Radia Maryja, wyznawców religii smoleńskiej.
Na ogół obie strony starają się omijać tematy religijno – polityczne.
Najbardziej drastyczne wypowiedzi z jakimi się spotkałam, to aprobata słów: „miejsce KOD jest w kabarecie za więziennymi murami”. I „teraz psycholodzy będą mieli ręce pełne roboty, na kozetkach położą się zrozpaczeni pełowcy”.
Za każdym razem odpowiadałam: mówisz o mnie. Co wywoływało konsternację i ucięcie tematu.
Ciekawy jest ten drugi przypadek. Powiedział mi to pan prowadzący stowarzyszenie samopomocowe. Kiedy mu zaoferowałam pracę wolontariacką na rzecz stowarzyszenia, głosił wszem i wobec, że „Pana Boga za nogi złapał”. Pan jest Szafarzem Najświętszego Sakramentu. Po moim comingoucie zaczęło być „nie tak”. Ostatecznie rozstaliśmy się ku wielkiemu żalowi podopiecznych stowarzyszenia.
W większości przypadków jestem „otulana modlitwą”, „powierzana Bożemu Miłosierdziu”. Jestem przekonana, że gdybym zmieniła barwy polityczne, zarżnięto by tłustego wołu i wyprawiono wielką ucztę na cześć powrotu marnotrawnej córki.
Rzecz w tym, że rozmowa z tymi życzliwymi mi ludźmi przypomina rozmowę ze zdarta płytą.
Wiem, że o. Wiśniewski nie jest typowym przedstawicielem Krk.
Ale to przecież nie o to chodzi.
Ciągle mam przed oczami twarz Tadeusza Mazowieckiego, który przekonywał mnie, że nic złego się nie stało, kiedy rozporządzeniem, tylnymi drzwiami wprowadził religię do szkoły.
Stało się.
Typowy, nietypowy stoi za nim ogromna instytucja biegła we wszystkich chwytach dyplomatycznych i nie tylko dyplomatycznych.
To mi przypomina moich kolegów i koleżanki w podstawówce, szczerze zmartwionych, że nie chodzę na religię (wtedy była poza szkołą). Raz z ciekawości poszłam z nimi, nudziłam się jak cholera, nic z tej ich nowomowy nie zrozumiałam. Ale przynajmniej spróbowałam i wzięli to za dobrą monetę 🙂
No, ale to były inne czasy.
Powyższe było oczywiście do komentarza z 10:29.
Problem nie w Ojcu LW, który na pewno nie zawiódłby pokładanego w nim zaufania. Problem w tym, że w tej chwili komisja pojednania to kompletna utopia. Pojednanie wymaga szczerych intencji, a tych chyba nie ma po żadnej ze stron. Jak się dogadywać z kimś, dla kogo umowy służą do ich zawierania ale nie do ich wypełnienia.
Miałem religię w szkole w VIII klasie. Kiedyś na religii został Jaszka, Żyd. Tematem było coś ze Starego Testamentu i Jaszka ochoczo włączał się do tematu, a ksiądz tłumaczył, jak różne jest podejście do Pięcioksięgu w judaizmie i chrześcijaństwie.Potem Jaszka często przychodził. Nikt nikogo nie starał się nawracać. Potem Jaszka z rodzicami wyjechał z Polski, a mnie było bardzo żal. Lubiłem i Jaszkę i jego przemiłych rodziców, których znałem jeszcze chodząc do podstawówki. Teraz dopiero sobie uświadomiłem, że polityczny antysemityzm wiązał się nie tylko z końcem panowania Gomułki, ale i z początkiem.
Paweł O., były prezes Lotosu, ojciec jego obecnej potęgi, zatrzymany przez CBA dla równowagi i przykrycia Misiewicza. Za Millera zatrzymano prezesa Orlenu. Po paru miesiącach śledztwa stwierdzono, że nic na niego nie mają.
@ 11:15
W 1956 r. PRL otworzył drzwi kolejnej fali emigracyjnej (tzw. aliji) do Izraela, ale wtedy jeszcze nie wiązało się to z tak haniebną kampanią jak w 1968 r. Wiele osób wyjechało w latach 1956-58 (w tym zresztą moja już nieżyjąca ciotka). W Izraelu nazywało się to „alija gomułkowska” 🙂
Kampanii szerokiej nie było, ale wielu Żydów było zachęcanych do wyjazdu. Mieszkałem w Świdnicy, gdzie Żydów było bardzo wielu. Wielu wyjeżdżało bez wyraźnej zachęty w obawie przed skutkami psującej się atmosfery. Po Holocauście i powojennych pogromach każda zmiana atmosfery musiała budzić strach. Nie dziwię się, że wyjeżdżali i bez przymusu. Znałem młodego lekarza. Mam jeszcze „Historię Anglii” z jego dedykacją. Wyjechał w 1968 r. z bardzo wyraźnym żalem, że musi wyjeżdżać. Rządzili wtedy Polską ludzie kompletnie nieodpowiedzialni. Podobnie jak teraz. Przecież to szafowanie dziesiątkami tysięcy ludzi odbywało się tylko w ramach rozgrywek wewnątrzpartyjnych.
Rysiu (09:11), swietne zdjecie! 🙂
I piekne tlumaczenie Celana…
Pisowskie komentarze do „taśm Kaczyńskiego” pokazują jednoznacznie ile warte byłoby jakiekolwiek pojednanie z pisem.
Jedno wielkie kłamstwo.
Powala mnie nieustanna naiwność wielu komentatorów politycznych.
W ’15 mówili, że pis się zmienił po wcześniejszych doświadczeniach, że będzie inny. Owszem, znacznie gorszy.
Potem było na okrągło gadanie: „ale do tego się nie posuną”. Posunęli się.
Dzisiaj Stankiewicz mówi: „ale przecież bank nie udzieliłby miliardowego kredytu na telefon”. Czyżby?
Kiedy w ’90 Kaczyński rozpętał „wojnę na górze”, twierdził, że nie dotrzymuje się umów ze złymi ludźmi.
Opozycji to on nawet za złych ludzi nie uważa. Ale za element animalny.
Który to z nich mówił o potrzebie odszczurzenia odremontowanego domu?
Czy to, co pisze Jagoda, nie jest bliskie językowi nienawiści? Pytanie bezsensowne. „Zdradzieckie mordy”, „komuniści i złodzieje” to oczywista mowa nienawiści. Ich zachowanie budzi oburzenie, a PiS to słuszne oburzenie też nazywa mową nienawiści.
Czy to, co pisze Jagoda, nie jest bliskie językowi nienawiści?
Jeżeli już to język zaindukowanej paranoi 😉
Mnie chyba brak sił na nienawiść czy inne równie mocne emocje wymagające dużego wydatku energetycznego 🙁
Mnie chyba też nie stać na nienawiść. Nie chcę nienawidzić, ale były momenty, kiedy trudno się było w uczuciach hamować. Teraz enocje słabną, ponieważ nie widzę ich z tamtej strony. Widzę, że oni stosują mowę nienawiści z wyrachowania, na zimno. Mam na myśli polityków, a nie ich wyznawców.
Oczywiście, że na zimno i to nie od wczoraj!
Przecież to chwyty sprawdzone i przećwiczone przez zamordystów wszelkiej maści.
Bardzo ważną rzecz powiedziała Joanna Scheuring-Wielgus, a potem Jan Śpiewak.
Gdyby pisowi udało się zbudować dwie wieże w Warszawie, mieliby zapewnione finansowanie partii na dziesięciolecia. Wtedy zlikwidowaliby finasowanie partii politycznych z budżetu i jako jedyni mieliby pieniądze na prowadzenie polityki. W ten sposób wyeliminowaliby konkurencję polityczną.
Po to Jaki miał wygrać wybory w Warszawie. Po to chcą przejąć samorządy. To już jest początek oligarchizacji państwa. Chodzi o domknięcie procesu.
Czy Polska wygra wybory z Kaczyńskim?
https://hartman.blog.polityka.pl/2019/01/29/jak-kaczynskiego-spiewak-zrobil-na-szaro/?nocheck=1#comments
Też właśnie przed chwilą czytałam ten wpis Hartmana. „Dziś jednak cieszmy się z kolejnego zwycięstwa, które podarował nam, dzięki swej ciężkiej i wymagającej nie lada odwagi pracy, ostry żydowski magister Jan Śpiewak.” Ten Jan Śpiewak, dodam, po którym jechano w trakcie kampanii, że rzekomo wspiera PiS, bo odmawia poparcia PO.
Dzieki Ago za linki pod Smutna Mruczanka, czytalam o aferze, tyle ze nie od razu dotarlo do mnie ze to byla proba odbudowania w Warszawie manhattanskich Twin Towers ku czci Blizniakow K 😆 😆
Wysokich i Smuklych…
Najwyzszych w Europie…
Mam nadzieje ze beda odpowiednie karykatury.
Wiezowce jako potencjalne zrodlo dochodu (Jagoda 20:08) to rzeczywiscie super wazne. Ale do tego musieliby chyba zmienic caly system prawny finansowania partii w sposob ktory napewno nie zostalby zatwierdzony przez Unie, bo wydaje mi sie ze partie polityczne nie moga prowadzic prywatnej dzialalnosci finansowej.
Przed chwilą skończył się wywiad z Janem Śpiewakiem w TOK FM.
Faktycznie, bardzo brzydko, że nazywano go „cynglem PiS”, że pomawiano, że „siedzi w kieszeni PiS”.
Ale to nie to samo, co obiektywne stwierdzenie, że rozproszenie głosów wyborczych sprzyja wygranej PiS. Trzeba to odróżniać.
Niestety pod koniec dzisiejszego wywiadu Śpiewak zaczął się brzydko zachowywać. Wdał się w przepychankę z Wielowiejską.
Jan Śpiewak zrobił sporo dla Warszawy i należy mu się za to uznanie.
Równocześnie nie wolno zapominać, że swoim zachowaniem pomógł wygrać Dudzie.
Trzeba pamiętać o wszystkich „zasługach”.
Lisku, to nie partia prowadzi działalność gospodarczą tylko spółki Fundacji Lecha Kaczyńskiego. Jak wczoraj żartowali w TVN, o 17:00 JK zdejmuje garniturek szefa PiS i zakłada garnitur biznesmena. To są spółki prywatne, więc nie jest przestępstwem prowadzenie spraw spółki matki czy córki przez członka Rady Nadzorczej bądź udziałowca, bądź osobę trzecią, dopóki odpowiedzialność za wszystko ponosi kierownik podmiotu, jak go nazywa fiskus. We wpisie do KRS inne osoby są wymienione jako te, które mogą składać oświadczenia woli w imieniu spółki, i w jakiej konfiguracji w zależności od wagi sprawy. To jednak ma znaczenie dopiero przy badaniu legalności decyzji. Będzie też miało kluczowe znaczenie w sądzie. Jeżeli okaże się, że zlecenie na opracowanie planu zagospodarowania działki wydał ustnie JK, w sądzie cywilnym okaże się, że austriacki deweloper pracował z własnej inicjatywy. Będzie musiał dowieść, że padł ofiarą oszustwa, a wtedy kłania się także prawo karne. Ale żadna prokuratura w Polsce nie przyjmie takiego dochodzenia. Co innego w Austrii. Prawo austriackie dopuszcza dochodzenie i sąd w Austrii, jeżeli za granicą dokonano oszustwa, w którym pokrzywdzonym był obywatel austriacki. I to bez ezględu na to, że pokrzywdzony pętał się po papierach panamskich.
Orban sobie poradził ze stworzeniem oligarchii. Mimo Unii. Kaczyński postępuje dokładnie tak samo. Węgry są już ugotowane.
Kolejna wygrana pisu, to gwarantowana oligarchizacja Polski. Pozamiatane.
Po Śpiewaku wywiadowany był Biedroń.
Dla mnie trochę Sybilla mniejsza skrzyżowana z vox populi.
Ale może okazać się skuteczny w tym rozdaniu. Jak kiedyś Lepper, Palikot, Petru i Kukiz.
Czy to zmieni w sposób istotny polską politykę?
Nie potrafię się do tego ustosunkować.
Wygląda na to, że pis chciałby przejąć gdańskie ECS!
Afera, którą poznaliśmy dokładniej wczoraj,była znana od dawna. To znaczy, nie oszustwo w stosunku do Austriaka, tylko interesy spółek JK. HGW próbowała działki odebrać jako nielegalnie przywłaszczone, ale sprawę w sądzie przegrała. Litera prawa wygrała z jego duchem. PC dostało te działki, o ile pamiętam, nie jako nieruchomości tylko jako tytuł prasowy przy podziale periodycznych wydawnictw państwowych i partyjnych. Wykorzystali brak precyzji odpowiedniej ustawy przejmując grunty i budynki, a otrzymane wydawnictwo likwidując. Typowe uwłaszczenie nomenklaturowe. W województwie gdańskim Marek Biernacki wyśledził i storpedował próby uwłaszczeń na majątku PZPR. W stolicy zabrakło kogoś takiego.
Podejrzewam, że teraz rozpęta się na prawicy mała akcja antysemicka. Żyd Hartman z dumą pisze o ostrym żydostwie Jana Śpiewaka, a do tego piasek w tryby wieżowców sypała HGW, niby gojka, ale Walz w nazwisku o czymś musi świadczyć. Żydowscy geszefciarze rzucają kłody pod nogi kryształowo prowadzonemu interesowi krystalicznie czystej partii. Ale nie będę zaglądał do Naszego Dziennika, żeby sprawdzić, czy moje przewidywania się sprawdzą. W poniedziałek jednak posłucham audycji pt. „Prawda nas zaboli” i na 100% coś w podobnym stylu tam będzie.
Paweł Śpiewak ma mój wielki szacunek. Atakującym przypomnę, że jest laureatem nagrody im. księdza Tischnera. Patron niezbyt miły prawicy, ale atakować trudno, w końcu cieszył sie przyjaźnią św. Jana Pawła II.
Kiedyś bardzo blisko PO, jednak doszło do rozdźwięków, które doskonale rozumiem. Nie do przyjęcia dla PŚ musiał być obowiązek mówienia jednym zdaniem, który pojawił się po przegranych wyborach w 2005.
Paweł Śpiewak jeszcze do niedawna brzmiał podobnie do symetrystów. Po ostatnich ekscesach Rybaka zaczął mówić nieco innym głosem.
Mafie też nie są zgodne z prawem, nie tylko Unii(lisek 03:03).
Ale działają i mają się dobrze. W wielu krajach.
Paweł Śpiewak przyjrzał się PO od środka. A tam wiele było do naprawienia. To nie jest kwestia tej partii tylko w ogóle polskiego systemu partyjnego. W każdej z nich bezwzględni karierowicze nabierają siły dzięki brakowi skrupułów w działaniu i dzięki umiejętności manipulowania ludźmi. Teraz dopiero widać, że skala prywaty w PiS wielokrotnie przewyższa platformianą.
Bardzo ważne jest to, żebyśmy nie patrzyli na nadchodzące wybory niczym „straszni mieszczanie”.
Trzeba je zobaczyć jako część całości. Jeden z elementów konsekwentnie realizowanego planu zawłaszczenia Polski przez „emerytowanego zbawcę”. Już siedzimy po uszy w pułapce.
Pręty pułapki:
• Wyrzucenie Konstytucji do kosza (TK) – nie ma prawa
• Przejęcie prokuratury – każdego można oskarżyć
• Przejęcie sądów – KRS decyduje kto będzie sądził
• Przejęcie mediów publicznych – „czyja wiedza, tego władza” (Foucault), informacji też to dotyczy
• „Skazani” nie mogą pełnić funkcji politycznych – nowowprowadzona ustawa, Lex Zdanowicz
• Niewygodni do psychuszek – dzisiaj będą to wysmażać
• Radykalne wyhamowanie śledztw Białostockich – ktoś musi siać strach i terror
• Dopieszczanie narodowców – wspieranie „wspólnoty”, zwieranie szyków przed „obcymi”
• Wolna amerykanka w Urzędach Skarbowych – uzależnienie gospodarki od widzimisię rządzących
• Zdemolowanie oświaty i oddanie wychowania w ręce Krk – wyrosną nowe zastępy „prawdziwych Polaków”
• Na straży „moralności” Ordo Iuris
• Wspieranie antyszczepiokowców – chorzy nie maja czasu na politykę
• Niszczenie ONG – rujnowanie społeczeństwa obywatelskiego
• Aktywność polityczna Krk hojnie wspierana naszymi pieniędzmi
• WOT – kogo będą bronić?
Pewnie można jeszcze sporo do tego dodać. Ale już to wystarczy.
Tyle zrobiono przez trzy lata. Kolejna kadencja pozwoli to wszystko pięknie domknąć.
Że nas wyrzucą z Unii? Dla władzy tym lepiej. Dotacje i tak się kończą. Nikt nie będzie im się wtrącał. Chce tego i obecny reżim i Krk.
Wybór jest jasny, jednoznaczny. Każdy musi dokonać go sam. Dokonać i wziąć na siebie odpowiedzialność. Za to co jest. Nie za to co by było gdyby było.
PO nigdy nie była partią bliską mojemu sercu.
Była nią Unia Wolności.
Szanowałam i ceniłam Mazowieckiego. Ale powiedziałam mu w oczy, że wprowadzeniem religii do szkół zmusi moje dzieci do ucieczki z Polski.
Nie wyjechały moje dzieci, nigdzie nie wybiera się, na razie, wnuk, ale wielu wyjeżdża. Nie chcą żeby nimi rządziła kruchta.
Miałam za złe Tuskowi i to bardzo, to, co zrobił Cimoszewiczowi w 2005. Ale dzisiaj nawet Cimoszewicz wie, że racja stanu wymaga współpracy z PO i z Tuskiem.
Można się śmiać z pompatyczności „racji stanu”, ale bywają takie momenty w życiu zbiorowości.
Ja również będę głosować na PO tylko dlatego, że nie chcę żyć w klatce zbudowanej przez Kaczyńskiego.
Też będę głosował na PO. I to nie jako na mniejsze zło. Nie mam złudzeń, że powstanie idealna partia polityczna. Wiązałem jakieś nadzieje z Nowoczesną, ale wyszło, co wyszło. UD i UW były i moją bajką, ale polskie społeczeństwo miało inne preferencje.
Kiedy jest sens głosować na „trzecią siłę”?
Wiele wyjaśnia zasada Colina Pawella: 40 – 70
Jest to jedna z zasad byłego Sekretarza Stanu USA i Generała Colina Powella. Mówi ona o tym, że należy podjąć decyzję i działać, kiedy posiada się ponad 40%, ale mniej niż 70% wszystkich informacji niezbędnych do podjęcia decyzji.
Powell posłużył się nią w czasie wojny w Zatoce Perskiej. I wygrał.
http://rafalruba.pl/regula-40-70/
Ważne jest odróżnienie informacji, czyli sprawdzonych empirycznie danych na temat faktów, od myślenia życzeniowego, obietnic gruszek na wierzbie.
Co wiemy na temat tego jak się sprawdza „trzecia siła” w działaniu?
Dobrze też pamiętać o zasadzie niezmieniania koni w czasie przeprawy.
Wielu z nas jednak tęskni za gruszkami na wierzbie, chociaż nigdy ich nie widziało.
Jagoda 8:45
„Mafie też nie są zgodne z prawem, nie tylko Unii (lisek 03:03)”
Z punktu widzenia ustawodawsta UE istnieje roznica miedzy nieprawna dzialalnoscia rzadu a dzialalnoscia grup przestepczych ktorej rzad nie moze zaradzic.
Stanislaw
” Jak wczoraj żartowali w TVN, o 17:00 JK zdejmuje garniturek szefa PiS i zakłada garnitur biznesmena”.
JK nie wymyslil tu prochu i komisje badajace finanse partyjne sa z tego rodzaju probami swietnie zaznajomione 🙂
Przydal by sie komentarz Wielkiego Wodza…
„Powell posłużył się nią w czasie wojny w Zatoce Perskiej. I wygrał.”
Nie wiemy czy dlatego wygral.
Dlatego, że brzydził się „mniejszym złem” (wojną), mocno kochał żołnierzy i tęsknił za świeżo przyrządzonym hamburgerem?
Powell rule 40 70 została potwierdzona wieloletnią praktyką na wielu polach.
Nie ma takiej rury, której nie da się przetkać i takiego włosa, którego nie próbowano by dzielić przez 44. W „imię jego”… 😉
Powell mial rozne strategie dotyczace roznych aspektow, mial taka a nie inna bron, takich a nie innych zolnierzy. Strona przeciwna takze miala rozne strategie dotyczace roznych aspektow, taka a nie inna bron, takich a nie innych zolnierzy. Jakis zestaw czynnikow dotyczacych jednej i/lub drugiej strony spowodowal ze jedna ze stron wygrala. Ktore z nich – mozna tylko spekulowac. Statystycznych terminow chyba nie musze dodawac?
I te wszystkie „takie, a nie inne”, swoje i przeciwników, na zimno, przeanalizował.
W taki sposób należy podejmować wszystkie ważne decyzje. W tym te o charakterze wyborczym.
Hihi 😆 Giertych powiedział właśnie w TVN24 z twarzą Bustera Keatona: „Poprzednio pracowałem dla rodziny Donalda Tuska, to teraz pracuję dla rodziny Jarosława Kaczyńskiego. Jestem po prostu symetrystą”.
No daje się go lubić po prostu 😀
Krótkie podsumowanie https://bogdanklich.natemat.pl/262577,czy-tasmy-kaczynskiego-to-gruba-afera-czy-mokry-kapiszon
„I te wszystkie […] przeanalizowal”
Jesli juz, to napewno nie wszystkie, bo przeciez o to wlasnie chodzi w tej zasadzie by wszystkiego nie analizowac 😉
Zasada mowi ile informacji trzeba (wg Powella) do podejmowania decyzji. Wg niego – nie za malo, nie za duzo, stad „wiecej niz 40%, mniej niz 70%”. Nie za malo, bo cos trzeba wiedziec, nie za duzo, bo wyszukiwanie kazdego mozliwego strzepu informacji w pewnym momencie przestaje byc oplacalne pod wzgledem czasu vs korzysci. Oczywiscie liczby sa pi razy oko i wyrazaja sama zasade, bo nie mozna kwantyfikowac informacji na takie procenty (z wyjatkiem matematycznej dziedziny wlasnie tym sie zajmujacej).
Jest to dosc generalna zasada ktora w ten luzny sposob sformulowal. Czy akurat ja nalezy polecac jako glowna? Nie wiem na jakiej podstawie. Jest cala dziedzina nauki dotyczaca podejmowania decyzji. Czy ktos powiedzial ze decyzje wyborcze powinny podlegac zasadom decyzji wojskowych? Nigdy nie widzialam by wyborcy usilowali przeanalizowac kazdy szczegol z zycia i dzialalnosci politykow, problemem jest przewaznie za mala wiedza i za male interesowanie sie ich rzeczywistym curriculum, i wynikajacy z tego duzy rozdzwiek miedzy image’m a rzeczywistoscia. Powody dla ktorych ludzie glosuja tak czy inaczej sa czasem dosc dziwne.
Dla mnie osobiscie istotniejszym zagadnieniem jest jaki rodzaj informacji jest potrzebny do glosowania, nie ilosc.
A w SO p.Ernest Skalski pisze to samo co z Jagodą, próbujemy wyjaśnić.
Powell dlatego jest Powellem, a mądry wyborca mądrym wyborcą, że potrafią odróżnić informacje ważne od nieważnych 😉
szara mysz,
przeczytałam 🙂
Giertych był świetny.
Niestety Olejnik miała jeden z gorszych dni.
Podsumowanie Klicha identyczne.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam
Posłużył się i wygrał…
Ausgerechnet Colin Powell, który łgał jak najęty i dał Bushowi pretekst do rozpętania wojny w Iraku. Ten Powell ma być wzorem w podejmowaniu decyzji? 🙁
Ten Powell ma być wzorem w podejmowaniu decyzji?
Nie „ten Powell”, ale „Powell rule 40 – 70”
Bo moralność to jedno, a skuteczność to drugie.
A rozmawiamy o sposobie podejmowania decyzji, które przyniosą pożądane skutki.
Nie należy mylić motywacji z metodą osiągania celu.
Jak się traci instynkt samozachowawczy, to się wpada w takie turbulencję, jak Wielka Brytania.
Znalazłam gdzieś w Internecie nową definicję wyjścia po angielsku: należy na przyjęciu obrazić gospodarzy i gości, głośno krzyczeć, że się wychodzi, potem rozłożyć karimatę w przedpokoju i ściągać przekąski i drinki z bufetu.
W sumie smutna sytuacja.
To się nazywa upadek wizerunku 😈
Jagodo — ponoć Rosjanie określają takie zachowanie neologizmem „breksitować”…
O „jasnych i jednoznacznych” wyborach nie mam już siły dyskutować – nie o możliwych opcjach, ale o przekonaniu, że posiada się jedynie słuszną prawdę i wie się na pewno, co należy zrobić i jakie będą skutki takich, a jakie innych wyborów. Może kogoś skłoni do refleksji Wisława Szymborska? http://wiersze.doktorzy.pl/satacy.htm Autobiografia prof. Modzelewskiego też byłaby tu na temat, ale jest dużo dłuższa. Skłoni czy nie skłoni, poetka czy profesor, ja już skłaniać nie będę.
Natomiast Powell mnie zaintrygował. Poza tym, że zgadzam się z argumentami Liska i że dla mnie autorytetem, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji jest raczej Kahneman niż Powell, to…
Przyjrzyjmy się temu zdaniu: „Mówi ona o tym, że należy podjąć decyzję i działać, kiedy posiada się ponad 40%, ale mniej niż 70% wszystkich informacji niezbędnych do podjęcia decyzji.” Po pierwsze, jeśli informacje są „niezbędne do podjęcia decyzji”, to znaczy, że nie należy jej podejmować, póki się ich wszystkich nie ma.
Po drugie, to zdanie zakłada, że wie się, jak wygląda 100% informacji. Po trzecie, abstrahując już od zagadnienia, jak należałoby ważyć posiadane informacje, żeby ustalić, ile procent tej nieoszacowywalnej całości stanowią, jest jeszcze kwestia wiarygodności różnych informacji z tego zbioru, którą też by trzeba jakoś uwzględnić w algorytmie – jeśli mówimy o sytuacjach z realnego świata, w którym „informacja” to często nie jest coś na 100% pewnego i aktualnego. Po czwarte, różne informacje są ze sobą w różnym stopniu powiązane, co też ma znaczenie – zbiór informacji to nie jest worek kamyczków, a garść puzzli.
Poza tym, dwie osoby posiadające ten sam zasób informacji mogą podjąć zupełnie inne decyzje, bo wyciągną na ich podstawie różne wnioski – „zasada Powella” z tego, co widzę, odnosi się tylko do tego, kiedy, mniej więcej, przestać zbierać informacje. Jestem analityczką, zawodowo zajmuję się podejmowaniem decyzji i ciągle muszę sobie stawiać pytanie, czy w danej sprawie wiem już dość, czy powinnam dalej szukać informacji. To rzeczywiście ważna część procesu decyzyjnego. Ale częścią kluczową, jest interpretacja posiadanych informacji.
Ago, Ty nie dyskutuj tylko siadaj i zapisz 😈
A na powaznie, afera wiezowcow pasuje dokladnie do naszej wczorajszej nocnej rozmowy – pokazuje jak PiSK opanowuje struktury niepolityczne, w tym wypadku finansowe, i do jakiego stopnia jest mu do tego potrzebna wladza na roznych poziomach (bez Jakiego no deal). Poki jest przy wladzy jego sila rosnie eksponencjalnie.
Sprawa jest bardzo prosta. Bierzemy arkusz Excela i piszemy programik w Visual Basic. Deklarujemy wszystkie zmienne, robimy okienka do wprowadzania zmiennych – informacji. Dobrze tym informacjom przypisać jeszcze wagi, bo, jak zauważyła Aga, informacja informacji nie równa. Wprowadzając kolejne informacje mamy podgląd na aktualny wynik określający poziom posiadanych informacji. Gdy przekroczymy 40%, możemy podejmować decyzję albo jeszcze dodać trochę informacji, żeby zbliżyć się do 70%. Wybór zależy od łatwości pozyskania kolejnych informacji. Jeżeli makro jest dobrze napisane, decyzja powinna pojawić się automatycznie. Np. „kupuj” albo „sprzedaj”, ewentualnie „czekaj”. W naszym przypadku byłoby to „głosuj na PO” albo „głosuj na Razem” na przykład.
Takie aplikacyjki można oczywiście napisać poza skoroszytem Excela, ale ja przywołałem tę aplikację celowo, ponieważ taki sposób podejmowania decyzji biznesowych nazywam „zarządzaniem przez Excela”. Znam spółkę skarbu państwa, w której wszystkie istotne decyzje podejmowano w ten sposób. Prezes grupy kapitałowej nazywał to „obcinaniem ogona wieloryba”. To trochę tak, jakby inwestor giełdowy podejmował decyzje wyłącznie na podstawie analizy technicznej śledząc trendy i poziomy przebicia. Człowiek słabo zorientowany, jak ja, chciałby jednak w decyzji uwzględniać także okoliczności, których nie uwzględnił w zestawie informacji, a które akurat się pojawiły.
pogoda ma sie dobrze 🙂 w nocy minus w dzien dostatecznie na brykanie 🙂 🙂
fik fik fikanko
Lisek, dziekuje 🙂 Celan to zasluga Ryszarda Krynickiego, swietnie przelozyl.
doloze wiec jeszcze jeden (lazil mi po glowie ostatnio):
PAUL CELAN
PSALM
Nikt znowu lepi nas z ziemi i gliny,
nikt zaklina nasz proch.
Nikt.
Błogosławiony bądź, Nikt.
Dla ciebie pragniemy
kwitnąć.
Na-
przeciw tobie.
Niczym
byliśmy, jesteśmy,
pozostaniemy, kwitnąć;
róża nicości,
róża niczyja.
Ze
słupkiem jasnym od dusz,
z pustynnym pręcikiem niebios,
z koroną, czerwoną
od purpurowego słowa, które śpiewaliśmy
ponad, o, ponad
cierniem
🙂 🙂 😀
Tetryku56, okazuje się, że Rosjanie dają dużo bardziej dosadny opis breksitowania. Nie będę go tu przytaczać.
Profesor Zielonka, cytując ten opis, przestrzega Unię przed konsekwencjami braku koniecznych reform.
O „jasnych i jednoznacznych” wyborach nie mam już siły dyskutować
Wybór Anno Domini 2019 JEST jasny i jednoznaczny: Polska będzie kaczyńska albo obywatelska. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
a nie o możliwych opcjach, ale o przekonaniu, że posiada się jedynie słuszną prawdę i wie się na pewno, co należy zrobić i jakie będą skutki takich, a jakie innych wyborów.
Nikt rozumny nie może uznać, że wszystko wie i wszystko jest w stanie przewidzieć. Dlatego tak przydatna jest zasada Powella. Pomaga pokonać niezdecydowanie i przestać się wahać.
Zasada została sformułowana w roku 1991 i przez następne 27 lat została dokładnie przetestowana na różnych obszarach życia.
Przypominam, że nie należy mylić motywacji z metodą i etyki ze skutecznością. Stosowanie racjonalnej zasady w żadnym razie nie musi oznaczać uznawania Powella za autorytet moralny.
Jeżeli ktoś rzeczywiście chce zrozumieć „zasadę Powella 40 – 70”, znajdzie w Internecie dość materiałów na jej temat.
Może kogoś skłoni do refleksji Wisława Szymborska? http://wiersze.doktorzy.pl/satacy.htm Autobiografia prof. Modzelewskiego też byłaby tu na temat, ale jest dużo dłuższa.
Bardzo dobre przykłady.
Przeczytałam książkę „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca” Karola Modzelewskiego kilka lat temu. Niezwykle cenię i szanuję Profesora.
Teraz przeczytałam wiersz „Są tacy którzy” Wisławy Szymborskiej. Wiersz pochodzi z wydanego pośmiertnie tomiku zawierającego 13 ostatnich wierszy poetki. Jutro minie siedem lat od daty jej śmierci. Zmarła przed „dobrą zmianą”. Pisała o imponderabiliach i miała rację. Nie udzielała porad w zakresie konkretnych wyborów w konkretnej sytuacji politycznej. Co doradziłaby dzisiaj? Nie wiemy. I chyba lepiej zostawić ją w spokoju.
Karol Modzelewski wydał książkę w roku 2013, pisał wcześniej. Dostał nagrodę literacką Nike w 2014. Czyli też przed „dobrą zmianą”. Nie znam dzisiejszego stanowiska profesora w tej konkretnej sprawie.
Przy wielkim szacunku dla obu wybitnych postaci, wysłuchując, z największym szacunkiem, ich zdania, miałabym cały czas z tyłu głowy pamięć o tym, że nie są nieomylni. Czemu dali dowody swoją biografią. Chylę czoła, że umieli się wyplątać z tych błędów.
kiedy, mniej więcej, przestać zbierać informacje.
Wtedy, kiedy przychodzi czas na podjęcie decyzji. W naszej dyskusji chodzi o decyzję wyborczą.
W „Dżumie” A. Camus’a występuje wielki pisarz in spe, który pracuje nad wiekopomnym, doskonałym dziełem. Jest tak oddany swojej pracy, wierny wyznawanym ideałom, skrupulatny i tak dbały o szczegóły, że nie udaje mu się wyjść poza pierwsze zdane o pięknej amazonce na koniu.
Oby nam nie przydarzyło się to, że zanim dokończymy dyskusję na temat urządzenia państwa doskonałego, Kaczyński urządzi nas niczym faraon niewolników. A już zaczął budować piramidy na swoją cześć i chwałę. O mamonie nie wspominając.
Sprawa jest bardzo prosta. Bierzemy arkusz Excela i piszemy programik w Visual Basic…
Też tak można. Czemu nie?
Pod jednym, moim zdaniem, warunkiem. Że „w rozumie” (3 + 9, zapisujemy 2, 1 w rozumie 😉 ), w zbiorze „mądrość”, uwzględnimy zarówno Kartezjańskie cogito, jak i wiedzę ze zbiorowej nieświadomości i indywidualnej podświadomości.
Jeżeli już zabierzemy się za szczegółowy opis procedury podejmowania decyzji, to proponowałabym przed Exelem lekturę historii Gedeona z przesłaniem: „wystarczy ci to, co masz”.
Julian Tuwim „Modlitwa” (fragmenty)
…My ludzie skromni, ludzie prości,
Żadni nadludzie ni olbrzymy,
Boga o inną moc prosimy,
O inną drogę do wielkości:
Ziemi, gdy z martwych się obudzi
I brzask wolności ją ozłoci,
Daj rządy mądrych, dobrych ludzi,
Mocnych w mądrości i dobroci.
Puszącym się, nadymającym
Strąć z głowy ich koronę głupią,
A warczącemu wielkorządcy
Na biurku postaw czaszkę trupią.
Piorunem ruń, gdy w imię sławy
Pyszałek chwyci broń do ręki,
Nie dopuść, żeby miecz nieprawy
Miał za rękojeść krzyż Twej męki.
Lecz nade wszystko – słowom naszym,
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość:
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość – sprawiedliwość…
Wiemy kiedy to pisał. Kogo wtedy popierał. Z kim zrywał wieloletnie przyjaźnie.
Był wielki w swoim tragizmie.
Zostawił nam wielką, wspaniałą spuściznę.
Za swoje wybory każdy z nas sam jest odpowiedzialny.
Wczoraj podawano sobie na twitterze anegdotę brzmiącą z grubsza tak:
Poszedłem do sklepu po bułki Sprzedawczyni mówi: to kosztuje 1,20. Ja jej na to, że nie zapłacę, a jeśli chce, może wystąpić na drogę sądową. Wszyscy w sklepie mi klaskali, że jestem świetnym biznesmenem, kryształowo uczciwym.
I słusznie!
Przecież mogłem jej przyłożyć w tę „zdradziecką mordę”. Albo użyć „małego pistoleciku”.
Wzór osobowy: dziadzia Stalin.
Excela podałem jako przykład bezmyślnego stosowania Powella 40-70. Z ochota przyjmuje ostatnie zdanie: „Za swoje wybory każdy z nas sam jest odpowiedzialny”. I każdy sam jest odpowiedzialny za swoją procedurę wyboru. Moim zdaniem nie da się opracować jednej dla wszystkich. Dla mnie wybór jest oczywisty, ale znam osoby, które wybierają inaczej i uważam, że mają do tego prawo. Mogę ich wybór uważać za szkodliwy, ale muszę ich punkt widzenia uszanować.
Z Kwiatów polskich jakże ważne: „Nie dopuść, żeby miecz nieprawy Miał za rękojeść krzyż Twej męki”. Jakże często ma właśnie teraz.
Fakt, że pisane w innych okolicznościach i ten fragment:
„Wtłoczonym między dzicz niemiecką
I nowy naród stu narodów –
Na wschód granicę daj sąsiedzką,
A wieczną przepaść od zachodu.”
sprawdza się pod rządami JK. Świadomie bądź nie, ale się sprawdza.
Stanisławie, a ja znam co najmniej dwóch biznesmenów, którzy „zarządzając przez Excela” doprowadzili swoje firmy do upadłości. Przy okazji polecam wszystkim artykuł „Zagubieni w liczbach” z Tygodnika Powszechnego (numer z 6 stycznia).
PK
🙂 🙂 🙂 🙂
Myślę, że zarządzanie przez Excela jest pewną droga do bankructwa, jeżeli Excel nie będzie tylko narzędziem wspomagającym. W tym samym numerze TP jest artykuł „Świat nie jest matematyczny”, w którym czytamy, że świat nie jest taki, jakim go postrzegamy. Argumenty są względnie przekonujące. Jabłko nie jest czerwony, tylko człowiek postrzega je jako czerwone. Ale można opisać jabłko jako owoc, który pochłania promienie słoneczne o długości od… do…, a odbija promienie o długości od… do….
A co to znaczy „czerwone”? Kiedy coś jest obiektywnie czerwone? Skoro człowiek je tak nazwał, to dla niego jest czerwone, chyba że jest daltonistą 😉
Jak się wypowie osa, krowa,jeż albo kot, to będziemy wiedzieć, jakie efekty wizualne na ich siatkówce wywołują fale świetlne o długości 630-780 nm i jak one nazywają to, co dla ludzi jest czerwone. To samo dotyczy pozostałych kolorów widma słonecznego.
Świat jako zbiór parametrów opisanych matematycznie wydaje się bardzo mało strawny. Ale matematyka jako taka wydaje się bardzo abstrakcyjna. Rachunek różniczkowy w istocie jest oparty na abstraktach. Geometria analityczna wykorzystująca rachunek różniczkowy jest kompletnie abstrakcyjna, a jednak pozwala na uzyskanie bardzo konkretnych wyników przy badaniu przestrzeni wypełnionej obiektami. Nauczyciele nakazujący wkuwanie wzorów na różne krzywizny obrzydzają matematykę, gdy zrozumiawszy istotę zagadnienia można te wzory wyprowadzać samemu znajdując w tym rachunku magiczne piękno. Nie zmienia to faktu, że świat postrzegany na ludzki sposób może być piękny, a wyobrażany matematycznie – raczej obcy. Jednak postrzeganie ma cechę subiektywizmu, która sprawia, że w tej chwili w Polsce jedni postrzegają jakiś tam świat, a inni całkowicie odmienny.
Mogę ich wybór uważać za szkodliwy, ale muszę ich punkt widzenia uszanować.
Czy szanowanie odmiennych punktów widzenia znosi prawo do wyrażenia swojej opinii na temat społecznej szkodliwości niektórych indywidualnych wyborów?
Markocie, w artykule właśnie o to chodzi, że jabłko jest czerwone dla człowieka, ale to samo jabłko na świecie pozbawionym ludzi już nie będzie czerwone, chociaż nadal odbija promienie o długości 630 nm. Możemy iść dalej i powiedzieć, że jabłko to jeden ze zbiorów atomów tak dobranych i tak rozmieszczonych w przestrzeni, że odbijają światło o falach o długości 630-780 nm. Jest to ujęcie bardziej precyzyjne, ale jeszcze bardziej abstrakcyjne. Pisząc o abstrakcyjności rachunku różniczkowego miałem na myśli fakt, że pochodna funkcji jest niejako wyabstrahowana z funkcji, dla której jest obliczana.
Na przykład jak dalece mam szanować odmienny punkt widzenia antyszczepionkowców na obowiązek szczepienia?
Na razie wykręcam się od rozmowy z dwiema sąsiadkami, które wspierają swoje córki w odmowie zaszczepienia dzieci.
Naprawdę mam szanować te odmienne punkty widzenia?
Jak długo? Dopóki ich wnuki nie spowodują epidemii?
Ja szanuję odmienne poglądy w granicach rozsądku. Jeżeli ktoś mówi mi, że będzie głosował na kandydata partii „Razem”, która na razie nie ma szans na wejście do Sejmu, to szanuję jego zamiar, jeżeli kandydatem jest osoba bliska. Nie chcę rozstrzygać, czy więzy rodzinne są słabsze od rozumu politycznego. Jeżeli ktoś ma podobny zamiar tylko dlatego, że program „razem” podoba się bardziej niż którejś z partii Koalicji Obywatelskiej, jeżeli jeszcze będzie w niej SLD, wówczas nie szanuję jego decyzji uważając, że jest szkodliwa i pozbawiona racjonalnego uzasadnienia.
Od dawna mam takie wrażenie, że nam Polakom, niezależnie od stosunku do religii, zaszczepiono Kompleks Niepokalanego Dziewictwa. Że dlatego nie potrafimy się pogodzić z niedoskonałością świata. Brzydzi nas kompromis. Odrzucamy coś, co jest zaledwie dostateczne czy dobre w pogoni za doskonałym, niepokalanym, nieskażonym błędem (grzechem). Dlatego wzniecamy samobójcze powstania. Gonimy za mirażami. Wolimy gołębia na dachu od wróbla w garści.
A czy powiedzenie: to jest wybór szkodliwy ze społecznego punktu widzenia, jest oznaka braku szacunku?
„Możemy iść dalej i powiedzieć, że jabłko to jeden ze zbiorów atomów tak dobranych i tak rozmieszczonych w przestrzeni, że odbijają światło o falach o długości 630-780 nm.”
Nie możemy, bo ta definicja odnosi się tylko do barwy, a o jabłku nic nam nie mówi. Nie wiemy, jaki ma kształt, wymiary, ciężar, że o smaku, zapachu, kruchości nie wspomnę.
Czerwony dywan, czerwony samochód, czerwony szal, szkarłatny ibis i czerwony pantofelek to też atomy tak dobrane i rozmieszczone w przestrzeni…
Nie potrafimy się pogodzić z niedoskonałością świata, bo widzimy go czarno-biało. Idealizujemy lub potępiamy albo najpierw w jakimś obłędnym zaślepieniu idealizujemy i wynosimy na piedestał, potem (rozczarowani i zdradzeni) wdeptujemy w ziemię.
To są zachowania infantylne, społeczeństwo nie jest (nie chce być?) dojrzałe, rozsądne, zdolne do kompromisów. Dajemy się ponosić emocjom jak dzieci 🙁
Będziemy sobie tak dyskutować „na programy” do samiuśkich wyborów:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24416960,seksafera-ze-stefanem-niesiolowskim-prokuratura-nie-potwierdza.html#s=BoxOpImg2
A opozycja ciągle nie dość programowa 😉
To są zachowania infantylne, społeczeństwo nie jest (nie chce być?) dojrzałe
Zgadzam się.
W czasie PRL funkcjonowaliśmy jak dzieci w dysfunkcyjnej rodzinie, lawirujące pomiędzy skłóconymi rodzicami, „dobrą” mamusią (krk) i „złym” tatusiem (PZPR).
Teraz mamusia zaczęła się zachowywać jak tatuś, a my szukamy „prawdziwej dobrej” mamusi.
Niestety społeczeństwu brak narzędzi, które pomogłyby wyjść z tej roli.
https://www.facebook.com/sokzburaka/photos/a.1452029521697738/2427048547529159/?type=3
Znalezione w sieci: Z „Prawa I Sprawiedliwosci” zostalo „I”…
Są też propozycje: „Prezes i Srebrna”.
Zadowolę się samym „i” 😉
Prezes i Słupy
Podsłuchane w kolejce: Bo wie pani, prezes te wieżowce dla bezdomnych budował 😎
A może po prostu: Partia .i?
Dzieki, Rysiu 🙂 Bardzo piekne.
Parę ciekawych wątków godnych uwagi i może też wyjaśnień specjalistów. I już nastawiam uszy.
@Colin Powell – to ten pan, który zapewnił w 2003 prez. Busha, że jeśli zdecyduje on wojować z Irakiem, to wojsko wypełni swoje zadanie? (No bo, jak wiadomo, Saddam miał straszne zasoby broni masowej zagłady, ciekaw jestem ile procent była warta informacja o tym).
@Lekcja dla menadżerów. Interpretacja liska jest sensowna (i chyba jedyna sensowna): zdobądź tyle informacji, by móc działać i nie marnuj czasu i energii na nieistotne detale. Przy okazji, cały komentarz liska wart wielokrotnego przeczytania. No i tu zagwozdka: jak mierzyć informację? Czy głęboka wiara (np. w WMD) czyni jakieś szpiegowskie doniesienie wartościową informacją, powiedzmy: stanowiącą 35% całości? I czy przypadkiem nie jest konieczną znajomość 100%, by wiedzieć czy coś stanowi już 40%?
Więc jako zagranie cyrkowe (czy wiecowe) zasada 40-70 jest imponująca, bo mnóstwo osób ją zapamięta i powtórzy. Jeśli potraktuje jako skrót tego, o czym pisał lisek, świetnie. W innych przypadkach tyle to warte co ozdabianie podręczników nauk społecznych wykresami i histogramami tego, że jak Jaś dużo mniej bije ostatnio Marysię, to współczynnik dobroci Jasia powiększył się o x%.
W zasadzie powtarzam to, co Aga i markot powiedziały, ale powtarzanie mądrych uwag to nie grzech. I nadal zdecydowanie staję przy opiniach Agi o tym jak głosować (niezależnie od d’Hondta a nawet Babilasa, który w cieniu potwierdza rozsądność apelu Jagody), bo myślę, że największym złem nie jest ryzyko, że znowu ugrupowanie, które ma więcej cech masonerii dla ubogich niż partii, utrzyma część swoich wpływów przez kolejnych parę lat, a zapomnienie, że chodzi o wyrażenie poglądów i przekonań. Bo po drodze zapomina się także owe poglądy.
Strasznie trudny dzień.
Nie mam pojęcia co myśleć o zarzutach wobec Stefana Niesiołowskiego.
Podobno dochodzenie prokuratury zakończono w 2015.
Dlaczego mówi się o tym dopiero dzisiaj.
Niesiołowskiemu nadal nie postawiono zarzutów.
79 stopni różnicy pomiędzy najmroźniejszymi terenami w USA a upalnymi w Australii.
A bal na Titanicu trwa.
Przyziemnie.
Jeżeli PO wystawi u mnie poprzednią ekipę, to dziękuję i idę gdzie indziej. Tak, jak przy ostatnich wyborach.
Dlaczego dzisiaj, to oczywiste.
Będziemy przykrywać czym kto ma i nie ma. Byle przykryć.
@ andsolu, wybacz, ale nie żyjesz tutaj i nie orientujesz się jednak do końca w sytuacji. To nie jest „masoneria dla ubogich”, to jest o wiele bliższe mafii. Doją ten kraj bez opamiętania. Jeśli teraz wygrają, zabetonują nas na wiele lat. Trzeba zrobić wszystko, co tylko się da, żeby do tego nie dopuścić.
Zabetonują. Ale PZPR też betonowała, a wyszło co wyszło.
Nie desperujmy. Desperacja szkodzi.
@Doro, wybacz, ale żyjąc w Kraju i pracując w wiele wiedzącym środowisku zapewne i Ty nie orientujesz się jednak do końca w sytuacji i łatwiej Ci usłyszeć o poczynaniach obecnej ekipy. A one mają związek z przeszłością (dlatego też uważam za ważniejsze dbanie o klimat etyczny wśród mająch jakiś wpływ na społeczeństwo niż wygranie tych czy innych wyborów). O tym, co PiS wyrabia od czasu wygranych wyborów jestem dość intensywnie informowany przez przeróżne kontakty (wskazujące mi odpowiednie lektury i nagrania) i choć zdaję sobie sprawę jak bliskie może to być mafii, świadomie i celowo w przygotowywanym komentarzu użyłem dużo łagodniejszego sformułowania.
Przynajmniej dwa motywy: znam i cenię sporo osób traktujących poważnie poczynania PiS-u i wiem, że nie są tego typu, by przystały do mafii (choć niektóre z nich nie wyszły tak całkiem źle na stawianiu na tego konia) – i po co mam „za biezdurno” obrażać ich. A drugi: nawet nie żyjąc w Polsce (i przypuszczalnie w najbliższym czasie nie mając jak jej odwiedzić) staram się używać sformułowań, które są w miarę odpowiedzialne i do obrony w każdym miejscu. Mogę się nieco zapędzić w rozmowie dwóch czy trzech osób, ale chciałbym umieć unikać tego w miejscu publicznym.
Stać nas na to, żeby co i rusz rujnować kraj do spodu?
Jak dla mnie to zbyt wygórowana cena za mój prywatny komfort psychiczny.
Nie jestem „samotną wyspą”.
Przy okazji, cieszy ten kamień ciskany w dinozaura jak gdyby miotał go jakiś minister z wyboru Kaczyńskiego, ale chyba to nie on ma odpowiedzialność za stan głowy pani Kopacz?
PiS jako masoneria dla ubogich?
A któż wpadł na tak dziwaczny koncept i dlaczego?
Ona przynajmniej ma poczucie humoru i śmiała się później sama z tego.
A np. Mazurek po swojej freudowskiej pomyłce? Ale rozumiem, strach ją obleciał.
@ andsol
Obstaję przy ostrzejszym sformułowaniu. Nie dlatego, żeby obrażać, tylko dlatego, że to jest stan faktyczny, a w taśmach JK jeszcze dokładniej to wyszło. No i wszystkie te naczynia połączone, ci wójtowie z Pcimia prezesujący spółkom skarbu państwa z ogromnymi pensjami, jakich za PO nigdy nie było (nie mam wątpliwości, że część z tego muszą oddawać partii w jakiejkolwiek formie), to niszczenie wszystkiego, co wcześniej było udane, od stadnin po teatry (rozumiem, że nie tę przeszłość miałeś na myśli?). To wszystko jest jasne i zrozumiałe, nie rozumiem tylko tych osób, o których piszesz, ja zresztą tez trochę takich znam, dlaczego wciąż za PiSem są. Rozumiem oczywiście rozczarowanie PO, sama, jak wielokrotnie powtarzałam, nie jestem i nigdy nie byłam wielbicielką tej partii. Ale to nie powód, żeby być po stronie złych, cynicznych i chciwych ludzi. 500+ to trochę za mała motywacja, choć może niektórym wystarcza.
@ścichapęk: „sekta religijna dla ubogich” (duchem, nie kieszenią) mogło by być lepszym określeniem, ale wtedy obrażą się ci z Bobikowa, którzy mają religię za coś wartościowego. I którzy będą nastawali, że grupa toruńska to odejście od głównego szlaku krk, ale w takie niuanse nie zamierzam wdawać się.
Że uczuciem wiążących większość PiS-owców jest nienawiść to chyba da się ustalić badaniami opinii publicznej. Silny mit założycielski. A czy typu masonerii czy sekty religijnej, dopasuj sobie tak jak wolisz.
Ja nie – za prawdę zaprawdę nie ma co się obrażać, andsolu.
No i już sobie stosownie dopasowałem 🙂
Haneczko (23:13), wlasnie tez o tym pomyslalam 🙂 Ale wysilek wlozony w tamto odbetowywanie byl ogromny i cena pod kazdym ludzkim wzgledem bardzo duza.
Dziekuje za linki krotkiego podsumowania (śr, 30 Styczeń 2019, 20:32)
Chińczycy mawiają, że żeby poznać smak ryżu, trzeba ryż jeść.
Nie wystarczy o ryżu czytać, słuchać, oglądać.
Żeby poznać czym jest reżim pisu, trzeba go na co dzień doświadczać.
Listę zła wyrządzonego dotychczas przez pisowski reżim można ciągnąć w nieskończoność.
Ale największym ZŁEM jest demoralizacja społeczeństwa. Społeczeństwo zaczyna toczyć moralna zgnilizna.
Jak ludzie deklarujący przywiązanie i walkę o wartości mogą to lekceważyć?
Żeby poznać smak ryżu, trzeba ryż jeść.
Czy jedzenie ryżu możliwe jest tylko w Chinach?
Czy ktoś, kto poznał smak ryżu jaśminowego, wie, jak smakuje basmati?
Pierwszy efekt to kompletne lekceważenie prawa. To zrozumiałe. Za komuny różnie z tym było. Większość ludzi traktowało prawo wybiórczo. Powszechnie uznane normy prawne były przez większość ludzi szanowane, inne nie. W sumie jednak autorytet prawa był mizerny. Sama władza raczej udawała, że prawo szanuje, przynajmniej od 1956. Obecna w ogóle nie stara się udawać. Ma do tego pretekst: prawo i sądy stojące na jego straży są komunistyczne i trzeba to wszystko rozwalić.
Wczorajsze zeznania mecenasa Nowaczyka były kapitalne. Na pytania o działania nielegalne związane z reprywatyzacją odpowiedział, że owszem były takie. Żądanie (ze strony CBA) zbierania haków na HGW i zlecenie skupowania roszczeń do działki przy Srebrnej 16. Również żądania łapówki w wysokości 30% dochodu z reprywatyzacji osiągniętego przez mecenasa. Do tego ośmieszenie przez mecenasa niekompetencji Jakiego. Przesłuchiwany bawił się z Jakim jak kot z myszką. Fakt, że Jaki nie przerwał tego cyrku, pozwala podejrzewać, że Jaki prowadzi jakąś własną grę wcale nie po myśli wszystkich szefów PiS.
W rewelacje związane z Niesiołowskim niezbyt wierzę. Prawdopodobnie materiał dowodowy jest całkiem lipny albo bardzo słabiutki i dlatego sprawa się ciągnęła bez konsekwencji. Być może używano go do szachowania któregoś z tych biznesmenów i dlatego nie umarzano dochodzenia. Prezesa Lotosu sąd nie aresztował zwracając przy tym uwagę na brak podstaw do aresztowania. Jak jest bardzo zimno, szuka się byle czego do przykrycia. Jak nie ma kołdry, bierze się woreczki foliowe.
Zgadzam się, że porównanie z masonerią mało trafne. I nie dlatego, że za słabe. W masonerii rządzą ściśle przestrzegane zasady. Jedyną zasadą wspólną z mafią jest tu omerta. Poza tym w mafii obowiązuje dintojra w nieco innym znaczeniu niż sąd rabinacki. Innych zasad właściwie nie ma. I pod tym względem analogia z obecną władzą wydaje się ścisła.
Rozmowa w Poranku TOK FM na temat Jana Śpiewaka.
Referuję:
Tomasz Lis, Tomasz Wołek – „Jan Śpiewak siedział mentalnie w kieszeni PiS”. W mediach braci Karnowskich nieustannie atakował HGW, PO, Rafała Trzaskowskiego, pomagał PiS. Biegał nieustannie po pisowskich mediach. Przestali go zapraszać, kiedy zgłosił swoją kandydaturę na prezydenta i teraz „płacze, że go nie zapraszają”. Z własnego stowarzyszenia wyleciał z wielkim hukiem. Wiesław Władyka – zachowanie Jana Śpiewaka było bardzo irytujące, działał na korzyść PiS. Jego rola w zablokowaniu budowy wież jest zdecydowanie przesadzona. Kaczyński dlatego o nim mówił, bo pasowało mu to do stereotypu „ostrego Żyda”. Kaczyński pokazał twarz antysemity – Tomasz Wołek.
Podkreślam. Zreferowałam opinie panów Lisa, Wołka, Władyki.
Ha, ha, dinozaury, napisał na TT pan Wąsik z CBA podczas gdy Nowaczyk opisywał gangsterskie praktyki CBA i tego pana.
Pozwolę sobie zacytować swój wpis z blogu redaktora Szostkiewicza:
Jagoda
30 stycznia o godz. 14:44
K jak Kali. K jak Kościół. Kościół Katolicki w Polsce.
Nie czarujmy się to z praktyk krk czerpią pisowcy pełnymi garściami.
Czym była Komisja, też na K, która oddawała Kościołowi majątki bez możliwości odwołania. Czy finanse Kościoła są jasne i przejrzyste, tak jak to jest na Zachodzie. To Kościół dostaje najlepsze grunty za grosze, ale nie chce płacić za lekcje religii. To Kościół szczuł od początku na Owsiaka. To z Kościoła wychodziły co miesiąc pochody kłamstwa i nienawiści. To Kościół pomógł wygrać pisowi i jest z nim zblatowany.
I dopóki nie uporamy się z tym problemem, nie poradzimy sobie z moralnością Kalego.
Przy czym Kali to niewinne dziecko przy Kościele.
Ryż w Chinach na ogół smakuje trochę inaczej. U nas musi być sypki, w Chinach lekko kleisty. Lepi się z niego kulki, aby dał się podnieść do ust przy pomocy pałeczek. W Chinach w tej chwili chyba nie ma problemu z jedzeniem ryżu, ale jeszcze nie tak dawno wielu musiało się zadowolić tapioką. Ciekawie było w Wietnamie. Przed wojną „wyzwalającą” południe na północy zwykle jadano ryż trzy razy dziennie i było jak w niebie. Bo rozpoczęciu wojny przydziały ryżu stopniowo zmniejszano i po paru latach jadano ryż tylko raz dziennie. Potem tylko od święta. Wiem to od studentów wietnamskich, z którymi prowadziłem zajęcia na uniwersytecie. Te rewelacje poznałem po dłuższym czasie prowadzenia tych zajęć, gdy z okazji dnia nauczyciela seminarium odbywało się w kawiarni i student Wietnamczyk był po dwóch piwach. Opowiadał też, że został wzięty do wojska zaraz po maturze. Był szkolony wojskowo tylko przez miesiąc, po czym trafił do wojsk frontowych – najpierw do Kambodży, skąd robiono wypady do Wietnamu Południowego, potem do Laosu, skąd również atakowano imperialistów.
Chłopak był na szczęście jedynym Wietnamczykiem w tej grupie seminaryjnej, więc spotkały go żadne konsekwencje.
Inaczej z Kubańczykiem, który ośmielił się spłodzić w Polsce dziecko i ożenić z jego matką. Zaraz po ślubie, który nie mógł ujść uwadze ambasady, zażądano powrotu na Kubę. Miał bardzo niewiele do ukończenia studiów, miał już złożoną prace magisterską. Aby dociągnąć do obrony, przeszedł operację wyrostka robaczkowego i leżał w szpitalu. Gdy tylko z niego wyszedł, został wsadzony do samochodu i przewieziony na lotnisko w Warszawie, skąd miał lecieć niby do Leningradu, żeby na konferencji tłumaczyć z hiszpańskiego na polski. Już stamtąd nie wrócił. Na żadnej konferencji też nie był. Poleciał z Leningradu na Kubę samolotem wojskowym. Wrócił do Polski po 5 latach i wtedy skończył studia. Na Kubę nie wrócił. Takie opowiastki może mało ciekawe, ale warte przypomnienia, gdy wracamy do tamtego ustroju.
Smak ryżu może się nieco różnić w zależności od gatunku i sposobu przyrządzania. Mimo to ktoś kto ryż jadł nie pomyli go z czymś innym. Co nie jest takie pewne w przypadku kogoś, kto ryżu nie jadł.
Wygląda na to, że Jarosław Kaczyński wyciągnął na nowo Jana Śpiewaka z politycznego niebytu.
Był zniknął z mediów i za sprawą taśm Kaczyńskiego znowu w nich bryluje.
Ciąg dalszy nastąpi?
Taki jak w czasie kampanii prezydenckiej ’15?
Patrzę na koincydencję taśm z zeznaniami Nowaczyka, aresztowaniem Misiewicza i zastanawiam się, czy to palec Boży czy ktoś to tak ładnie reżyseruje. Może ktoś uważa, że czas prezesa już minął i warto go zastąpić jeszcze przed wyborami.
Ja nie mogę się od wczoraj uwolnić od wizji Mariusza Kamińskiego na czworakach całującego się z bokserką 😆
Co do Janka Śpiewaka – bardzo chciał zaistnieć i miał tzw. parcie, a przy tym jest z natury impulsywny, w związku z tym napadał na kogo się dało z zarzutami słusznymi lub nie. Był w tym głośny, więc było go widać. Niestety okazał się także naiwny jak dziecko, dał się wykorzystać przy poprzednich wyborach. Jeśli chodzi o wieżowce, akurat tu dobrze trafił, ale przecież nie on to wymyślił ani odkrył, opisała to „Gazeta Wyborcza”, a on tylko nagłośnił. PiS siedział cicho wiadomo dlaczego, PO nie włączała się, bo wszyscy krzyczeli, jak jest umoczona w reprywatyzację (pomijając, jak bardzo był też uwikłany ratusz za czasów Lecha Kaczyńskiego), więc wolała się nie wychylać.
Jan Śpiewak błysnął i zgasł jako osobowość polityczna. Teraz został przypomniany. Bardzo jestem ciekaw przez kogo. Wątpię, aby spotkania z Kaczyńskim nagrywał austriacki deweloper. Szczególnie przy pierwszych spotkaniach, gdy jeszcze nie mógł wiedzieć z jak kryształowym partnerem ma do czynienia. Chyba, że od początku wiedział, z kim ma do czynienia, jak to w rodzinie.
Stanisławie, po opublikowaniu nagrań, to było pierwszą moją myślą, że „młodzi gniewni”, już nie chcą służyć jako podnóżki prezesa. To ich „oburzenie” na publikację, jest tak cienkie (a na co ich faktycznie stać wiemy), że niedługo możemy być świadkami, jak pisowska „młodzież” odstawi swoich stetryczałych przywódców. A wówczas dopiero pokażą w całej pełni na co ich stać – strach się bać.
Dlatego uważam, że opozycja, jeśli się nie zjednoczy, to przywitamy prawdziwy Budapeszt (Moskwę?) w Warszawie.
To jeden z przykładów zgnilizny jaka nas zalewa:
https://oko.press/co-laczy-rydzyka-macierewicza-zabke-zakaz-handlu-w-niedziele-i-prywatyzacje-pkp/
Mariusz Kamiński to jeden z „ułaskawionych” przez prezydenta D….
Wczoraj Eliza Michalik mówiła, że jego problemy z alkoholem są tajemnicą Poliszynela.
Oby się udało ich powstrzymać. Patrząc na tych młodych rzeczywiście skóra cierpnie.
Mam też wersję lepszą, niestety bardzo mało prawdopodobną. Ale to by była polska legenda Zorro. Jakaś grupka w służbach specjalnych postanawia zniszczyć polityczno-biznesową mafię.
Kibicuję:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,24420051,koalicja-europejska-marcinkiewicz-i-miller-w-jednym-szeregu.html#s=BoxOpImg4
Gdzie jest PSL?
Wizja Mariusza Kamińskiego na czworakach całującego się z bokserką…
Bokserka na pewno z języczkiem 😉
… od ucha do ucha 😎
choć tyle dobrze, że układ hetero 😉
No czy te oczy mogą kłamać? 😆
https://www.se.pl/wiadomosci/lokalne/warszawa/kulisy-zakrapianych-imprez-ministra-to-z-tym-psem-mial-calowac-sie-mariusz-kaminski-aa-bmnL-r781-yUWC.html
PSL się zastanawia, Czarzasty zadecyduje 16 lutego.
Obrońcą Niesiołowskiego będzie Ryszard Kalisz.
Kiedyś Niesiołowski nazwała go pornogrubasem.
Jednak pis potrafi łączyć ludzi 😉
Pospacerujemy 🙂 http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,24418380,pierwszy-marsz-rownosci-w-gnieznie-pis-protestuje-dzisiaj.html#s=BoxLoPoImg3
Ten spacer też mi wpadł w oko, Haneczko. 🙂
Zdjęcie bokserki udostępnił brat Jakuba R., Marcin Rudnicki, no dobrze, ale jak może brzmieć nazwisko Jakuba R.???
Mnie tej bokserki żal.
Andsolu, Jakub Rudnicki, wręcz się domagał, żeby o nim mówić i pisać pełnym nazwiskiem.
Bokserce nic już nie zaszkodzi, bo jest w psim niebie…
A jeszcze o dinozaurach, Ewa Kopacz dziś wyznała, że miała na myśli mamuty 😆
Ale Karczewski na porannej konferencji prasowej kilka razy nawiązywał do rzucania kamieniami.
Kamienowanie pisu 😉
Wiem, Doro. Widocznie zaszkodziło.
Miło patrzeć jak się motająco miotają.
Zbieramy na Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku.
https://www.ecs.gda.pl/bip?fbclid=IwAR09CgyQ8i-ZwGn5SWzkCrYttmzZxdX_sP63TdUBujbZM7gFshrtuQRzRM0
Towarzysz rzucony na odcinek kultury obciął o połowę dotację na jego działanie, dotację przywróci, jak będzie miał tam swoich ludzi.
Zwołano nas wszystkich do Gdańska na 4 czerwca, ja się tam wybieram.
Zrobiłam wczoraj przelew.
Jest to strasznie wkurzające, że paniska rozdają nasze pieniądze na prawo i lewo Rydzykom, Czartoryskim, pseudofundacjom narodowym. A równocześnie próbują wziąć głodem ECS. Te pieniądze ECS „się należą”.
Ale jeszcze bardziej wkurzające byłoby to, że ten szantaż mógłby się im udać.
Uświadomiłam sobie, że ogólnonarodową solidarność, mniej lub bardziej udaną, podminował Kaczyński ogłaszając „wojnę na górze”.
Może pora wyzwolić się spod wpływu tego złego człowieka.
4 czerwca w Gdańsku i całym kraju może być do tego świetną okazją.
Andsol (31.1 19.39)
„[…] jak głosować […] myślę, że największym złem nie jest ryzyko, że znowu ugrupowanie, które ma więcej cech masonerii dla ubogich niż partii, utrzyma część swoich wpływów przez kolejnych parę lat, a zapomnienie, że chodzi o wyrażenie poglądów i przekonań. Bo po drodze zapomina się także owe poglądy.”
Jagoda (31.1 13.13)
„Brzydzi nas kompromis. Odrzucamy coś, co jest zaledwie dostateczne czy dobre w pogoni za doskonałym.”
Dla mnie glosowanie zawsze odzwierciedla poglady. Co nie zawsze oznacza ze zaglosuje na ludzi ktorzy mowia dokladnie to co ja. I nie chodzi tu o kompromis. Dobrze wiem jak chcialabym by wygladal moj kraj i usiluje do tego dotrzec. W kazdych wyborach zastanawiam sie jaki wybor zdola najbardziej zawazyc by przyciagac kraj w moim kierunku. Kazde wybory daja mi troche inny zestaw partii, tz troche inne instrumenty. Jesli ludzie mowiacy to co ja maja szanse wejscia i zrobienia czegokolwiek istotnego, i jesli uwazam ze zrobia (a nie np tylko mowia), glosuje na nich. Jesli jest duza partia ktora czesciowo zbliza sie do moich pogladow (w porownaniu z obecnym w danym momencie rzadem) i zdola zawazyc o wiele bardziej, czasem wybieram ja, bo w ten sposob zblizam sie do mojego celu bardziej.
Nie ja jedna glosuje i nie ja decyduje jaki uklad polityczny dostaje w kazdych wyborach. Usiluje uzyc go najlepiej, najmocniej jak moge.
Andsol (31.1. 23.26)
„uważam za ważniejsze dbanie o klimat etyczny wśród mająch jakiś wpływ na społeczeństwo niż wygranie tych czy innych wyborów”.
Korupcja wladzy jest zabojcza dla klimatu etycznego na rozne sposoby. Postac rzadzacych jest modelem do nasladowania. Nagonka na gorszy sort, na sedziow, spoliczkowanie demonstrantki przez pania posel, poblazliwosc dla przemarszow demolujacych ulice stolicy lub palenia kukiel.
Naciski lub wrecz zawladniecie srodkami przekazu (TV, czasopisma).
Ciche uklady na wszystkich poziomach, pozwalajace chetnym na zarobek lub ciepla posadke w zamian za zalatwienie czegos dla wladzy.
I czasem sie okazuje ze ludzie gloszacy wolnosci obywatelskie staja sie bezwiednie zaslona dymna, bo obywatelom pragnacym tych wolnosci wydaje sie ze jeszcze nie jest tak zle poki sie o tym mowi, a nagle okazuje sie ze juz niczego nie mozna zalatwic, bo w kazdym urzedzie cichutko siedzi protegowany partii rzadzacej.
Klimat etyczny.
Na blogu Szostkiewicza czeka na moderację mój komentarz:
Nie można być trochę w ciąży. Nie można być państwem trochę praworządnym. Jego Małostkowa Pyszałkowatość oznajmiła wprost, jak wynika z taśm, że państwo prawa to bajki.
Toruński biznesmen powiedział swego czasu, w budynku Sejmu RP, że jego przepisy nie obowiązują, bo jest katolickim księdzem.
Nie tylko ryba psuje się od głowy.
Czego chcieć od drobnych cwaniaczków skoro władza świecka i „duchowa” jest do cna przegnita moralnie.
My ich wszystkich utrzymujemy za nasze pieniądze.
Cały kraj jest chory. Ale to oni są źródłem choroby.
Każdy musi sobie odpowiedzieć sam w swoim sumieniu jak powinien głosować.
Wszystkie karty są na stole.
Lisek: „Jesli ludzie mowiacy to co ja maja szanse wejscia” i: „Nie ja jedna glosuje”.
Mam coraz silniejsze wrażenie, że o tym, kto „wchodzi” decydują w większym stopniu nasze wyobrażenia o tym, kto ma szansę wejść (a więc jak będą głosować inni), niż rzeczywisty rozkład w społeczeństwie poglądów i poziomu zaufania do poszczególnych graczy (bo, oczywiście, masz rację, podkreślając rolę zaufania – zagłosuję raczej na partię, której choć trochę 😉 ufam, niż na taką, która teoretycznie jest mi bliższa poglądowo, ale nie ufam jej za grosz).
Wypowiadając się w sondażu już uwzględniam swoje przewidywania, jak zagłosują inni, potem wszyscy czytamy sondaż i w efekcie struktura parlamentu odbiega od naszych preferencji dużo bardziej, niż by się to stało, gdybyśmy głosowali nie kalkulując.
Z punktu widzenia partii racjonalne jest wtedy poświęcenie znacznej części energii (i środków) nie na przekonywanie nas do swojego programu (i swojej uczciwości), a na robienie na nas „mocarstwowego wrażenia”. Niestety, nie mam pomysłu jak to zmienić, bo przecież kalkulowanie wyborczych szans zawsze będzie miało miejsce.
Na marginesie, trafiłam na takie ciekawe badanie z zeszłego roku: http://ciekaweliczby.pl/45-polakow-nie-utozsamia-sie-z-zadna-partia-sondaz/ I podczas gdy wokół wrze ekscytacja, kto będzie górą w trwającej właśnie wojnie na afery, ja się martwię, że jej głównym efektem będzie zniechęcenie do polityki jeszcze większej liczby osób i wzmocnienie w społeczeństwie przeświadczenia, że „oni wszyscy siebie warci”, co może się przełożyć na jeszcze większą absencję wyborczą. Bo jeśli ktoś się niespecjalnie orientuje w polityce, to – patrząc z dystansu – widzi tylko dwie grupy zacietrzewionych, naparzających się osób i reaguje niechęcią i wycofaniem.
Zgadzam się z Agą. Też tak to widzę.
Mnie jakakolwiek forma takiego wycofania boli, bo uderza w poczucie obywatelskości i możliwość – dzięki niemu – sprawczości. Jeśli tylko można coś zrobić, żeby coś zmienić, należy to zmieniać. Z jakiej racji ktoś ma decydować o przyszłości kraju, w którym żyję, a ja nie.
Co nie znaczy, że i mnie nie przydarzały się historie, kiedy ręce mi opadały i nie szłam na wybory. Kiedy był wybór między Wałęsą a Tymińskim i kiedy był wybór między Wałęsą a Kwaśniewskim. Zwłaszcza na ten drugi przypadek patrzę dziś zupełnie inaczej.
Bywało, że szłam tyłem, ale szłam.
żeby to tylko raz 🙁
PK, gdyby Pani widziała z jakim obrzydzeniem głosowałam (w pierwszym przypadku) na Wałęsę. Nie zasłużył na taki honor, po tym jak zapytał p.Mazowieckiego o pochodzenie – moim zdaniem, to był pierwszy antysemicki incydent. Nie mówiąc już o „stłuczonym” termometrze. Nie jestem w stanie mu tych paskudztw wybaczyć. Odtąd przy każdych wyborach, bardzo długo się zastanawiam i przede wszystkim słucham co i jak kandydaci mówią.
Tak, jak nigdy nie głosowałam na któregokolwiek z „braciszków” za …… spalenie kukły Lecha Wałęsy. I nie ma w tym żadnej sprzeczności.
Myszko, Wałęsa jest prostym człowiekiem, ale w jakiś sposób pociągnął tłumy.
Wydaje mi się, że w ludziach gromadzi się sprzeciw i jeżeli stanie jakiś człowiek i powie dosyć. Idziemy.
To nie było łatwe, ludzie ginęli,byli represjonowani, Wałęsa wytrwał razem z grupą ludzi wbrew rozsądkowi i nadziei.
Nie głosowałam na niego, bo nie ujmując mu zasług, uważałam, że nie nadaje się na prezydenta.
Teraz bronię go przed kaczystami i tymi wszystkimi, którzy go opluwają.
A Kaczyński J. to był zawsze demon naszej polityki, potrafił tylko niszczyć i szczuć.
Podobno partia Biedronia ma się nazywać Wiosna.
Oby nie przyczyniła się do zafundowania nam syberyjskiej zimy.
Wezwanie do stłuczenia termometru odchorowałem. Upokorzenie Wujca przy tej samej okazji również. Z drugiej strony nieugięta postawa Wałęsy w stanie wojennym była jednym z decydujących czynników doprowadzenia do Okrągłego Stołu. Uniemożliwił powołanie Solidarności Bis. Był prostym człowiekiem i trochę zanadto dał się napompować. Stąd takie zachowanie może niewybaczalne, ale mam wrażenie, że Wujec mu wybaczył. Turowicz chyba też. Zrozumienie dla małości Wałęsy w tym momencie było u Turowicza na pewno większe niż miłość własna.
Miłość własna jest przekleństwem polityki
Nie umniejszam jego roli i w czasie strajków, a szczególnie w czasie stanu wojennego. Może dlatego rozczarowanie jego postępowaniem w czasie wymienionej kampanii, było dla mnie najbardziej dołujące. Przez późniejsze lata słyszałam w jego wypowiedziach jedynie „ja”, „ja” i „ja”, jakby zupełnie zapomniał, kto mu pomagał i bez kogo byłby tylko spadającą gwiazdką na niebie.
Cieszę się, że wreszcie to zrozumiał, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Szkoda tylko, że takim kosztem.
A’propos p. Biedronia, to program jest tak populistyczny (w sferze socjalnej), że ręce opadają. „Obiecanki-cacanki, a głupiemu radość”, bo skąd wie w jakim stanie jest nasz skarb państwa? Ile długów narobił rząd pisowski, jakiego rzędu kwoty „wyciekły” ze skarbca? Narobi jeszcze więcej długów? Na takie „działania” nie ma mojej zgody. Z długów zafundowanych nam wszystkim, wychodziliśmy przez 2 dziesięciolecia i to tylko dzięki wejściu do UE i jej pieniądzom. Nie mam zamiaru „fundować” młodym takich doświadczeń.
Szara myszo, a Ty skąd wiesz, w jakim stanie jest skarb państwa? Nikt z nas tego nie wie, ale program każda partia musi jakiś przygotować. Zerknęłaś na programy innych partii, porównałaś, ile będzie kosztować to, co każda z nich obiecuje, a ile można zaoszczędzić tam, gdzie chce oszczędzać? Znowu: nikt z przeciętnych obywateli nie da rady tego zrobić, nawet w „normalnych” warunkach. Za to bez problemu dajemy sobie wmówić, że na różne „zbytki” w sferze socjalnej nas nie stać.
Krzyczano, że nas nie stać, kiedy znoszono niewolnictwo, zabraniano pracy dzieci, wprowadzano ośmiogodzinny dzień pracy – krzyk był za każdym razem.
GW porównała, w pewnym ograniczonym zakresie, program Biedronia z innymi: http://sonar.wyborcza.pl/sonar/7,156422,24421640,polska-wedlug-roberta-biedronia-najwazniejsze-zalozenia-partii.html?fbclid=IwAR0BNaQg7uDqIVlaB-A6xtUE4nDgMUW7uNvGpI6quKbMNmZuC4E9nn_fmZc Polecam.
Na marginesie, zarządzając Słupskiem Biedroń zmniejszył jego zadłużenie i poprawił sytuację finansową miasta, między innymi skutecznie walcząc o fundusze europejskie, ale nie tylko, co pozwala mieć nadzieję, że traktuje kwestię równowagi finansowej poważnie.
W ogóle dziwi mnie traktowanie Biedronia, jakby był nic nie umiejącym, nieodpowiedzialnym nic-dobrego. Jeszcze niedawno, bo w 2014 roku, tak o nim pisała „Polityka”, zaliczając go do 10 (ex aequo) najlepszych posłów:
„Trudno zliczyć podkomisje, w których pracował nad projektami ustaw. Poseł wniósł bardzo duży wkład w pracę komisji sprawiedliwości, jako jeden z niewielu polskich polityków wykorzystuje szansę, jaką daje obecność w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Potrafił „rozruszać” wiele spraw w komisji spraw zagranicznych. Jeden z najbardziej pracowitych posłów w Sejmie, odgrywa często większą rolę i więcej wnosi do pracy parlamentu niż cały jego klub. Ponadto wielka kultura osobista, życzliwy stosunek do ludzi.”
Gwiazdorski styl Biedronia działa mi na nerwy, ale treść ważniejsza jest niż forma, poza tym, jeśli już mowa o formie, to wolę jego roześmiane gwiazdorzenie, niż napuszenie Schetyny.
Oj, gwiazdorzenie się właśnie odbywa. I mnóstwo słusznych postulatów i obietnic. Ile z tego jest do zrealizowania? I ile się zrealizuje? „Jak my mówimy, że to zrobimy, to my to zrobimy”. No no… poleciał. Zobaczymy. Ale gadane ma, to mu trzeba przyznać.
Dużym echem odbiła się niedawno zrzutka na Europejskie Centrum Solidarności – Solidarności, podkreślam, nie „wzrostu PKB” czy „przypływ podnosi wszystkie łodzie”. Zrzutka zakończyła się sukcesem, wpłacaliśmy entuzjastycznie. Czy pamiętamy, co czcimy? Przypomnę niektóre z sierpniowych postulatów:
– Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych
– Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom wspomagającym.
– Podnieść zasadnicze uposażenie każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc, jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
– Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza.
– Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 55 lat, a dla mężczyzn do lat 60 lub przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn bez względu na wiek.
– Zrównać renty i emerytury starego portfela do poziomu aktualnie wypłacanych.
– Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym.
– Zapewnić odpowiednią ilość miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących.
– Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka.
– Podnieść diety z 40 zł na 100 złotych i dodatek za rozłąkę.
– Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy.
Strach myśleć o wpływie realizacji tych – roszczeniowych – postulatów na budżet! A budżet był przecież wtedy marniutki, zadłużenie zagraniczne ogromne. Czyż domaganie się zwiększenia państwowych wydatków nie było skrajną nieodpowiedzialnością? A, no tak, wtedy to nie było „nasze” państwo, tylko „ich”. Ale, nasze czy nie nasze, pogorszenie jego sytuacji finansowej w nas by uderzyło, chyba więc jednak skrajna nieodpowiedzialność…
Jak więc będzie, czcimy, czy nie czcimy?
Ago, ten cytat „poprawił sytuację finansową miasta, między innymi skutecznie walcząc o fundusze europejskie”. Pomijając fakt, że będziemy mieć niebawem mniejsze (o ile w ogóle) fundusze z UE, to nikt mi nie wmówi, że on osobiście wypełniał te wnioski.
A wystarczyło by, żeby uczciwie napisał, że zrównuje wszystkich obywateli we wszelkich składkach na ZUS, NFZ. Tzn. mundurówkę wszelkiej maści, rolników, górników, no i żeby każdy obywatel MUSIAŁ się rozliczać z podatków. I to by było uczciwe postawienie sprawy. Jest jeden szkopuł, nie dostałby nawet 3% w wyborach. I tylko tyle.
Ago, przecież w 1980 roku żadnego budżetu nie było! Była taka dziura, że sięgała do jądra Ziemi. Przeżyłam to i wiem co się stało z książeczkami PKO, moich dzieci, z wartością mojej książeczki mieszkaniowej. Gdy likwidowałam je, to starczyło na 1,5 botka dla jednego dziecka. Dlatego nie ścierpię już więcej obietnic bez pokrycia rzucanych na lewo i prawo.
Dla mnie prawdziwym świętem jest 4 czerwca 1989r. I nie było by tego święta, gdyby w skarbcu było choć trochę cokolwiek wartych pieniędzy. Życie jest ciężkie i dzięki (podobno) Fenicjanom, rządzi zimny pieniądz – co unaoczniły nam boleśnie obecne rządy.
„Żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”.
Już to przerabiałam.
Biedroń może obiecać wszystko, bo doskonale wie, że i tak nie będzie musiał się wywiązać z żadnej ze swoich obietnic.
Facet, który nieustannie przeciwstawia siebie „politykom”, podczas gdy był w polityce od lat (SLD, Ruch Palikota), jest zwyczajnie nieuczciwy. Facet, który potępia w czambuł wszystkich dotychczasowych polityków, a równocześnie bez żenady mówi o „realizacji testamentu Adamowicza”, wygłasza formułkę o niepaleniu komitetów, bez zająknięcia się kogo cytuje, trąci politycznym szalbierstwem. Facet, który krzyczy koniec wojny, niech zapanuje dialog, a równocześnie zapowiada otwarcie nowych frontów walki (kościół, górnicy, rolnicy) traktuje wyborców jak idiotów. Kto jest nieuczciwy w „drobiazgach”, będzie nieuczciwy w sprawach fundamentalnych.
Jeżeli Biedroń pójdzie do wyborów samodzielnie, poza szeroką koalicją, podaruje Kaczyńskiemu największy prezent w życiu.
(Jerzy Wenderlich)
Dzisiejsza konwencja Wiosny utwierdziła mnie ostatecznie, że dla Biedronia liczy się przede wszystkim jego wielkie ego.
Zapowiadają się naprawdę „ciekawe” czasy.
Rzeczywiście jest sprawnym frontmenem, uwodzicielem i manipulatorem. Szkoda, że nie pomyślał o estradzie.
Kolejny facet z zaszłościami, który będzie leczył swoje traumy kosztem milionów.
Osobiście, Myszo? No mam nadzieję, że nie osobiście! Broń nas bogini agnostyczek od polityków, którzy robią wszystko osobiście! Zobowiązał się do poprawienia sytuacji finansowej miasta i kierowany przez niego zespół to zrobił.
Wielu mieszkańców Słupska przekonało się do zespołu Biedronia: w 2014 roku Biedroń uzyskał w wyborach prezydenckich 20%, a jego komitet w wyborach do Rady Miasta 9%. W 2018 roku – przy wyższej frekwencji: 48% versus 40% – jego zastępczyni uzyskała 53%, a ich wspólny komitet – 34% (zdobywając dzięki temu najwięcej mandatów).
Wracam do pytania, Szara myszo: skąd wiesz, co budżet państwa udźwignie, a czego nie? Co jest obietnicami bez pokrycia, a co da się zrealizować? Ja nie wiem i bardzo trudno mi uwierzyć, że Ty wiesz.
Nie podoba Ci się, że Biedroń nie zaproponował zrównania składek, ale sama przyznajesz, że gdyby zaproponował, nie miałby szans – czyli wtedy też byś na niego nie głosowała, bo to byłby „stracony głos”. Mnie się nie podoba, że nie zaproponował zwiększenia progresji podatkowej. Ale, zwłaszcza patrząc na propozycje podatkowe innych partii i czytając bezpardonowe ataki na takie rozwiązanie, choć jest ono przecież stosowane w wielu krajach EU, rozumiem, dlaczego tego nie zrobił (inna sprawa, że nie wiem, czy by chciał).
Zajrzałaś do zestawienia GW? Nawet redakcja GW zastanawia się raczej, skąd PO weźmie na obniżenie podatków, nie skąd Biedroń weźmie na podniesienie płacy minimalnej. Tym bardziej, że Biedroń planuje np. oszczędności na relacjach z KK, a PO raczej nie.
Fakt, że wiele z nas może zakładać, że PO naobiecuje, ale potem tych obietnic nie zrealizuje, nie „zaszkodzą” więc one państwu. A Biedroń, licho go wie, a nuż by rzeczywiście realizował to, co obiecał?
Przed wyborami w Warszawie krążyło zestawienie obietnic Rafała Trzaskowskiego z – w wielu punktach – identycznymi obietnicami Gronkiewicz-Waltz sprzed kilkunastu lat. I chyba nikogo specjalnie nie dziwi, że nowy prezydent natychmiast po wyborach zaczął się ze swoich obietnic wycofywać. Przyzwyczailiśmy się do tego, że tak to wygląda. https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,metro-skra-podwyzki-dla-nauczycieli-brile-zostalo-z-obietnic-trzaskowskiego,280187.html
W tym artykule nie wspomniano o obietnicy podpisania samorządowej karty LGBT, którą to obietnicę sztab Rafała Trzaskowskiego i on sam też złożył, ale wciąż ustala nowe terminy, których potem nie dotrzymuje.
Jaki jest stan skarbu państwa – widać po jednym – zadłużenie rośnie. Pytanie, czy można np. wydać coś więcej socjalnie wstrzymując dotacje dla kopalń albo podnosząc kopalnie. Dług Słupska zmalał poprzez redukcję inwestycji, ale przede wszystkim poprzez przeniesienie długu z miasta na jego spółki komunalne. To czysty chwyt propagandowy.
Biedroń planuje np. oszczędności na relacjach z KK
Purpuraci nieźle się ubawili tymi zapowiedziami, przegryzając popcorn i popijając mszalne wino.
Sam Rydzyk zdolny jest wyprowadzić na ulice setki tysięcy obrońców „matki naszej świętej kościoła”. Do tego narodowcy, „kibice wyklęci”.
Zrobi tyle, co Palikot z Hartmanem. Renegocjacja konkordatu to sprawa dyplomacji. Dyplomacja wymaga dyskrecji.
O, Stanisław. 🙂 Wiesz coś więcej, o finansach Słupska? Czy to nieprawda, że Biedroń zlikwidował część miejskich spółek, a w innych zmniejszył wynagrodzenia, zwłaszcza w radach nadzorczych? Widziałeś może to zestawienie programów w GW, które linkowałam? Czy w tym zestawieniu wyborczych obietnic te biedroniowe rzeczywiście wypadają dużo drożej, niż PO czy .N?
Komentarz Passenta na jego blogu – w dziesiątkę. A z tym cytatem z Kuronia rzeczywiście było niesmaczne.
I ci eksperci, w większości przypadkowi…
Znalazłam w „Nowym rozdziale” fragment nt zadłużenia Słupska, Stanisławie będę zobowiązana za komentarz (będę zobowiązana niezależnie od jego wydźwięku, żeby była jasność): „Spłacono 50 mln zł długu. Gdy obejmowałem urząd, Słupsk był piątym najbardziej zadłużonym miastem w kraju, a w 2017 roku miał budżet z nadwyżką finansową. Jesteśmy na 15 miejscu, jeśli chodzi o PKB, prześcignęliśmy Bydgoszcz i Toruń”. I: „Objąłem urząd w przeddzień przyjęcia budżetu na 2015 rok. Napisał go mój poprzednik. Jego budżet groził przekroczeniem limitów zadłużenia. (…) gdybyśmy [go] przyjęli (…) musielibyśmy natychmiast ogłosić program naprawczy, a wszystkie inwestycje zostałyby zamrożone. (…) nasz zespół był chwalony, np. za najlepiej napisane wnioski o dofinansowanie ze środków unijnych. Udało nam się pozyskać ich rekordową ilość.” To wszystko bujda na resorach i inżynieria finansowa?
Ago, pokaż mi jakikolwiek rząd, w którymkolwiek kraju – żyjącym tylko z podatków obywateli, a nie z bogactw naturalnych – który spełnił choć w 90% swoje obietnice, mając w trakcie rządzenia kryzys gospodarczy.
Jeśli chodzi o p.Trzaskowskiego, to;
po pierwsze – rządzi W-wą ile miesięcy?
po drugie – jaką ma większość w radzie miasta?
Jak wiesz, prezydent miasta może stanąć na głowie i piętami klaskać, a i tak decyzję podejmuje RM.
Jeśli chodzi o moje wrażenie w sprawie dziury, to wystarczy po kolei, pomyśleć n.p. ile zarabiają tysiące misiewiczów + ile razy i ile dziesiątków tysięcy poszło już na odprawy członków zarządów, rad nadzorczych, zlikwidowanie ustawy kominowej, płace dla całej wierchuszki we wszystkich znacjonalizowanych firmach, bankach. Wszystkie miliony, które zostały przejedzone, przez firmy mające w tytule 100 lecie RP. Może już nie wspomnę miliardów utopionych w TVP, prasę,wydawnictwa (oczywiście tylko słuszne politycznie), itd.itp.
Takie Bizancjum i skarbiec ma być choćby w połowie zapełniony? Chyba w cuda wierzysz.
A coraz więcej znaków na niebie i ziemi, wskazuje, że gospodarka światowa spowalnia. Do tego jeszcze tysiące euro odszkodowań za tony wołowiny z chorych krów.
Ale to jest tylko moje zdanie, moje odczucia i szczerze mówiąc wolałabym nie mieć racji.
Komentarz Passenta na jego blogu – w dziesiątkę
Który?
„Nareszcie zmiana”.
Ile ja już w życiu przeżyłam „zmian”, „odnów”, „ozdrowień”, „napraw”, „odwilży”.
Bo tę gomułkowską, słabo, bo słabo, ale też pamiętam.
Chciałabym mieć tyle pieniędzy ile obietnic złożyli mi politycy.
A jak Gomułka, to i Wiesław Dymny:
https://www.youtube.com/watch?v=fPt1kzewBVw
Szara myszo, Trzaskowski miał świadomość warunków rządzenia stolicą, kiedy startował i składał obietnice. Co więcej, miał możliwość być dużo lepiej zorientowany, niż wielu startujących w wyborach, bo to jego ugrupowanie „trzyma” rządy w Warszawie od wielu lat, miał więc dostęp do wiedzy, jak sytuacja wygląda. Jednakowoż naobiecywał, co naobiecywał, a już kilka tygodni później wziął się za odwoływanie tego. Nie namówisz mnie, żebym była tym zachwycona.
Masz rację: gospodarka światowa – i nasza już też, to widać zwłaszcza po poziomach zamówień – spowalnia. Będzie kiepsko. Czy uwzględniła to w swoim programie którakolwiek z partii? Nie? To skąd atak akurat na program Biedronia? Poszerzenie 500+ obiecuje praktycznie cała opozycja, PO i N obiecują do tego obniżenie stóp podatkowych – czego nie proponuje Biedroń.
Ago, właśnie dlatego, że obiecuje, bez podania skąd na to pieniądze tak, jak PO i N, to po co mam zmieniać „siekierkę na kijek”. Po „siekierce” wiem czego się mogę spodziewać (przynajmniej będzie pilnować finansów), a po kijku nie wiem.
Jedno jest pewne, będę uważnie patrzeć i cieszyć się jak dziecko, gdy mu się choć 40% uda zrealizować. Życzę mu jak najlepiej, tylko już tyle razy widziałam, jak różne rzeczy wpływają na politykę, że już wolę swoje stare papcie. 😉
Myszo, w książeczce programowej jest cała jedna strona 😉 o źródłach finansowania. I znów: żadna z nas za diabła nie oceni realności podanych liczb.
No właśnie, po „siekierce” wiem, czego mam się spodziewać: klęczenia przed KK – oraz jego finansowania – ciąg dalszy, zakusy na wpisanie kompromisu aborcyjnego do Konstytucji (przy okazji, do klubu KO chyłkiem przyjęto z powrotem osoby wyrzucone za głosowanie przeciw „Ratujmy kobiety”), o związkach partnerskich możemy zapomnieć. O godnym traktowaniu osób z niepełnosprawnościami też – przypominam, że PO jako jedyna nie podpisała paktu solidarnościowego po ostatnim proteście. Dlatego bardzo, bardzo chętnie ją wymienię.
Na koniec podzielę się ciekawostką, na którą przypadkiem wpadłam: w trakcie kryzysu w Polsce nie spadł PKB, za to w Niemczech nie wzrosło bezrobocie. Ciekawe, czyżby inne priorytety w polityce antykryzysowej rządów? https://forsal.pl/galerie/492006,duze-zdjecie,2,europa-trzech-predkosci-polska-znow-liderem-wzrostu-pkb.html?fbclid=IwAR3FtVGTDJJCrcveXXwqEGW44csJkswM-a1MuiOZlETc9F5iF102iFP9rqk
„wygłasza formułkę o niepaleniu komitetów, bez zająknięcia się kogo cytuje”
To przecież popularne jak „być albo nie być”, czy też trzeba podawać autora cytatu?
Program partii to nie to samo, co obietnice wyborcze. Żadna partia na świecie nie zrealizowała jeszcze nigdy swojego programu, ale dobrze jest wiedzieć, jakie ma poglądy, czego po niej się można spodziewać. Realizacja obietnic wyborczych będzie też zależała od sytuacji politycznej, finansowej, koalicjantów etc. W tej chwili co najwyżej można oceniać zamiary. I porównywać z poznanymi już innymi graczami na scenie.
Z niesmakiem obejrzałem galę na cześć zbawcy narodu Roberta Biedronia, który był łaskaw obwieścić światu, że został właśnie bogiem Wiosny. Bóstwa wiosenne objawiają się (zmartwychwstają) zwykle w marcu lub kwietniu, ale niech mu będzie. Wszyscy wszak bardzo już czekamy na wiosnę.
https://hartman.blog.polityka.pl/2019/02/03/wiosna-biedronia-czyli-palikot-2-0/?nocheck=1#comments
Miałam dokładnie to samo wrażenie oglądając konwencję Biedronia: nowy zbawca nam się objawił.
A w FpF nie byłam w stanie skupić się na słowotoku Biedronia. Był na nieprawdopodobnym haju.
Podobał mi się komentarz Jerzego Iwaszkiewicza ze SK, który prosił, żeby do zapowiadanych dóbr dołączyć jeszcze wygraną w totolotka dwa razy w tygodniu.
Działania Biedronia zmniejszające dług miasta pozornie – przenoszenie długu do spółek i rezygnacja z części remontu ulic (to jest wydatek odłożony, nie oszczędność) powodowało, że Biedroń nie uzyskiwał absolutorium. Rada doceniała jednak brak większych błędów i chyba skuteczne rozbicie miejscowych układów około ratuszowych. Do budowy układów służą między innymi spółki komunalne. Zwolnienie części osób oraz obniżenie niektórych wyśrubowanych wynagrodzeń dawnych krewnych i znajomych królika niewątpliwie dobrze zrobiło Słupskowi, ale nie wpłynęło na finanse w sposób decydujący. Rządził Biedroń dość racjonalnie. Zarzucano mu jednak, że nie poświęca miastu tyle czasu, ile powinien. Gdybym był słupszczaninem, pewnie bym na niego głosował.
Rządzenie krajem to jednak inna bajka, a obietnice szalone. Przede wszystkim mało profesjonalne. Odnoszenie płacy minimalnej do płacy średniej to działanie proinflacyjne. Wzrost pracy minimalnej skutkuje wzrostem płacy średniej, więc wymusza kolejny wzrost płacy minimalnej i tak w kółko. Gdyby doradzał Biedroniowi ktoś znający się na rzeczy, zaproponowałby uzależnienie płacy minimalnej od mediany, czyli poziomu oddzielającego połowę najmniej zarabiających od połowy zarabiającej najwięcej. Tutaj wzrost płacy minimalnej nie ma istotnego wpływu, natomiast wpływ ma ogólny wzrost poziomu dochodów. Dlatego uważam, że wszystkie obietnice i wyliczenia są brane z kapelusza.
Przeczytałem Hartmana. Nic dodać, nic ująć. Zarzucają Hartmanowi w postach, że kiedyś wiązał z Biedroniem nadzieje, a teraz tak źle o nim pisze. Po prostu Biedroń zawiódł jego nadzieje. Moje też.
Ja w ogóle oglądając to miałam wrażenie, że oni wszyscy są na jakimś haju, a Biedroń zakochał się w sobie z wzajemnością. Gawkowski zdybany przez TVN24 też wyglądał jak nakręcony po jakiejś amfie czy czymś takim.
Dzięki, Stanisławie. 🙂
Ale jeśli sondaże pokażą, że Biedroń jest najsilniejszym antypisem, to go poprzecie w wyborach? 😉 Bo przecież najważniejsze, to wygrać z PiSem. A wiadomo, d’Hondt… Ups, ale w Słupsku najsilniejszym antypisem był Biedroń, w Gdańsku – Adamowicz, a jednak PO wystawiła tam swoje komitety. To już nie wiem.
Jagoda (3 Luty 2019, 16:57) cytuje Jerzego Wenderlicha:
Jeżeli Biedroń pójdzie do wyborów samodzielnie, poza szeroką koalicją, podaruje Kaczyńskiemu największy prezent w życiu.
A mógł zacytować dokładniej mistrza, Włodzimierza Lenina (który też przejął to od innych):
Kto nie jest z nami, jest przeciw nam.
Dzisiaj ponoć ma 6,5%, a po takiej cyrkowej konwencji powinien być szczyt poparcia.Nie wiem, czy byli na haju, czy tylko kopiowali USA. Pamiętam wieczór wyborczy komitetu Szczurka w Gdyni w lokalu w piwnicy Hotelu Nadmorskiego. Wszystko wyglądało jeszcze bardziej na haju. W trakcie przekazywania kolejnych meldunków z podliczania głosów w obwodach zjawił się Szczurek w towarzystwie prezesa Arki Gdynia, później skazanego na 4 lata za kupowanie meczów. Konkurentem do prezydentury był Jarosław Duszewski. Szczurek z prezesem klubu weszli przy ogłuszającej muzyce z filmu „Pogromcy duchów”. Niesamowity aplauz, niesamowite okrzyki i też wrażenie, jakby wszyscy byli na haju, choć nie byli. Wszystko dokładnie wyreżyserowane. Wczoraj też wszystko było wyreżyserowane.
Pierwszy w powojennej Polsce takie „konwencje” urządzał Gierek. Pod hasłem „Pomożecie?”. „Żeby Polska rosła w siłę i ludziom się żyło dostatniej”. Nawet chyba szczerze chciał coś zrobić w tym kierunku – otworzył Polakom świat i pozwolił na trochę bardziej urozmaiconą konsumpcję. Tylko kredyty nie były najlepiej inwestowane. A może to nie była do końca jego wina, ponieważ w trakcie jego rządów pojawiły się bezdenne potrzeby RWPG: nieodpłatny eksport cukrowni na Kubę, drogi import cukru z Kuby i punkt najkosztowniejszy – „wspólne” inwestycje RWPG w Rosji. Również w Polsce odbywała się produkcja kosztownego wyposażenia wojskowego dla Rosji pod szyldem Układu Warszawskiego. Pracowałem w biurze projektów, które opracowało, wspólnie z Politechniką Gdańską, nowatorski na skalę światową prototyp składanego wiaduktu do pokonywania przez wojska pancerne zróżnicowanych przeszkód terenowych – rzek, linii kolejowych na nasypach, wałów itd. Próby poligonowe wypadły rewelacyjnie i rozpoczęto przygotowywanie produkcji seryjnej w kolejowych zakładach konstrukcji stalowych w Starosielcach. Nie miał to być eksport do ZSRR tylko nasz wkład w ramach Układu Warszawskiego. Były to już lata 80-te i nasz wkład do układu szczęśliwie dobiegał końca.
Tak dla przypomnienia. Wspólne inwestycje finansował Международный инвестиционный банк, w którym Polska miała udział 13%. Gdy zadania się zwiększały, rosła wartość udziałów w wartościach bezwzględnych i trzeba było dopłacać. Bank miał siedzibę w Moskwie. Polska wycofała się z tego banku w 2000 roku.
@ andsol
Nie, jedno nie równa się drugiemu.
Wenderlich mówi o metodzie d’Hondta i ma niestety rację.
Zakochał się w sobie z wzajemnością!
🙂 🙂 🙂
To chyba istota sprawy
Ale jeśli sondaże pokażą, że Biedroń jest najsilniejszym antypisem, to go poprzecie w wyborach?
TAK! Zdecydowanie tak! Pod warunkiem, że będzie to trwała tendencja, a nie pojedynczy pik.
Pod większością postulatów Biedronia od dawna się podpisuję.
Pamiętam, jak przed wyborami prezydenckimi w 2015, Krystian Ligierski mówił w „Tak jest”, że nie odda głosu na Komorowskiego, bo ten zawiódł go w sprawie związków partnerskich. Dlatego woli zagłosować na kogoś nowego. Na Dudę.
Czyli na co zagłosował? Na pisowskiego notariusza, bez którego pisowi trudniej przyszłoby dobrozmianować.
Nie zagłosuję za nikogo, kto, choć pośrednio, mógłby wzmocnić katobolszewię.
Metoda d’Hondta nie ma zastosowania w wyborach do Senatu i znalezienie dostatecznie nazwisk we wszystkich okręgach jednomandatowych mogą być kluczowe. Ponoć samorządowcy chcą tu zadziałać. Formalnie bez swojego Senatu wszelka pokrętna legislacja jest niemożliwa. Zastanawiam się, co będzie, jeżeli Duda podpisze ustawy, które nie będą zaakceptowane przez Senat. Może powiedzą, że Senat jest postkomunistyczny i nie można się z nim liczyć.
Ja się bałam, że za chwilę krzyknie: red bull doda ci skrzydeł i zacznie lewitować 😉
W FpF zaczął od kokietowania redaktorki.
Errata: znalezienie dostatecznie nośnych nazwisk we wszystkich okręgach jednomandatowych może być kluczowe.
Red Bull też mi się przypomniał w tym momencie 🙂
Ale najlepsze było to:
„Przez ostatnie miesiące dużo rozmawialiśmy podczas naszych spotkań, Burz Mózgów w całym kraju. Mówiliście mi jak nasza Polska ma wyglądać. Zapisaliście swoje pomysły i marzenia na tysiącach takich kartoników. [Biedroń pokazuje kartonik].
Te tysiące marzeń stworzyły wspólnie ogromny żagiel, który zawisł przy wejściu. Żagiel, pod którym w końcu wypłyniemy na błękitne oceany. Daleko od tych krwawych oceanów, w których zagryzają się rekiny”. 😀
Trzeźwe:
https://oko.press/konwencja-biedronia-oni-nas-wszystkich-zawiedli-polityka-jest-czyms-innym/
Wczorajsza konwencja Biedronia uświadomiła mi jak dramatycznie potrzebujemy w życiu społecznym, publicznym, w tym w polityce uśmiechu, radości, spontaniczności.
Patrzyłam na rozentuzjazmowanych młodych ludzi. Rozumiem ich prawo do urządzania życia po swojemu. Rozumiem, że niekoniecznie chcą słuchać opowieści o naszych lękach, złych doświadczeniach. Ich prawa są oczywiste, a nasze doświadczenia realne i ważkie.
Jak pogodzić jedno z drugim? Bez schlebiania młodym i bez dezawuowania tych z wcześniejszym peselem? Jak ustrzec się zarówno zgubnej naiwności jak i odbierającego siły asekuranctwa?
Bardzo bym chciała, żeby politycy o tym pomyśleli.
Nie wiem co można, jak można. Ale coś trzeba zrobić. Pogodzić ogień z wodą?
Z pewnością nie należy dezawuować starszych pokoleń, tak jak to robił dzisiaj w radio redaktor Żakowski, wyrażając się o Koalicji Europejskiej per dinozaury. Na szczęście doktor Materska – Sosnowska stanowczo, ale jak zwykle taktownie, zaprotestowała przeciwko takiemu zachowaniu.
Nie tak dawno media informowały, że Pałac Prezydencki zakupił 10 tysięcy puszek Red Bulla.
I wszystko jasne 😉
Młodym kolegom Biedroń daje nadzieję. Wierzą, że odmieni politykę.
Ago, „Ale jeśli sondaże pokażą, że Biedroń jest najsilniejszym antypisem,”, pewnie Cię rozczaruję, ale ja nie podejmuję decyzji na podstawie żadnych sondaży. Każda grupa ludzi (niekoniecznie polityków), która zamawia sondaż powinna mieć na uwadze, że „sondażownie” są normalnymi firmami i dla nich „podkręcanie” wyników, po prostu się opłaca.
Nie wspomnę już, że nasze społeczeństwo nie grzeszy prawdomównością, co się okazywało wielokroć.
PK, dzięki za „sznureczek”. Skończyłam czytać na postulacie „zniesienia kontroli skarbowej” i teraz uzyskałam pewność, że … wolę jesień.
@Dora, niewykluczone, że i Lenin też mówił o metodzie d’Hondta albo o czymś równoważnym z jego okresu.
Wymowa pozostaje ta sama: „albo przyłączasz się do nas – jako pomniejszy, albo i bardzo pomniejszy partner – albo wspierasz wroga”. Jak na mój polityczny węch, to zalatuje szantażem.
No nie, bez przesady. W przypadku Lenina to był krwawy szantaż, można było zapłacić życiem. Wenderlich (zwracam uwagę – on nie jest z PO) zwraca tylko uwagę na konsekwencje rozbicia głosów. Naprawdę, nie każde efektowne porównanie jest trafne. Co więcej, to jest wyjątkowo nie na miejscu.
Ojej, Doro, i Ty zaczniesz mnie ustawiać? I może też coś powiesz o smakach, np. że np. smak miodu mogą omawiać tylko pszczółki czy coś podobnego?
Wiem z jakiej grupy jest Wenderlich (Wikipedia działa ponad granicami) i odrzucam sugestię, by nie było na miejscu przypomnienie, że zwrot
[…]Biedroń[…] podaruje Kaczyńskiemu największy prezent w życiu jest wariantem hasła
kto nie z nami, ten przeciw nam.
Więcej powiem: bardzo paskudnym wariantem, no ale takie są ostatnio obyczaje, że wyrażone w nim insynuacje mogą być cytowane i re-cytowane i traktowane jako pogląd polityczny.
Nie wiem czy tylko na fb Aga przedstawiła swoje nader celne uwagi, że poprzedni rządzący zadbali o orliki ale nie o wychowanie w myśleniu politycznym. Jeśli ktoś szuka tych zaniedbanych i pokazuje im jakieś światełko, to szczęść Boże, bo znam z paru krajów bardzo obiecujące przykłady pokazujące, że mniej ważne bywają budżety niż odżywienie nadziei.
Dobry wieczor 🙂
Aga (2 luty 15.08)
” jeśli ktoś się niespecjalnie orientuje w polityce, to – patrząc z dystansu – widzi tylko dwie grupy zacietrzewionych, naparzających się osób i reaguje niechęcią i wycofaniem”.
Watpie czy to jest powod niskiej frekwencji wyborczej – w wielu krajach sa dwa glowne rywalizujace ze soba bloki. Takze gdy patrze na frekwencje wolnych wyborow w Polsce nie widze takiej prawidlowosci (choc bardzo mozliwe ze za malo sie orientuje i Ty dostrzezesz wiecej); widze tylko ze wybory prezydenckie ciesza sie wiekszym udzialem, moze dlatego ze wtedy jest jasne na co/kogo sie glosuje, mniej abstrakcji
https://pl.wikipedia.org/wiki/Frekwencja_wyborcza
Andsolu, bez ryzu, miodu czy mleka 🙂 , ale jednak nie zgadzam sie z Twoja analogia. Twiedzenie ze czyjes (w dobrej wierze) dzialania doprowadza do szkodliwych skutkow a powiedzenie ze kto nie z nami ten przeciwko nam, sa dla mnie diametralnie rozne. Pierwsze to uprawniona dyskusja; drugie to definiowanie wroga, tz nagonka i hating.
Twiedzenie ze czyjes (w dobrej wierze) dzialania doprowadza do szkodliwych skutkow a powiedzenie ze kto nie z nami ten przeciwko nam, sa dla mnie diametralnie rozne. Pierwsze to uprawniona dyskusja; drugie to definiowanie wroga, tz nagonka i hating
100/100
O, tak właśnie, lisku. Kiedy się tego nie odróżnia, to samemu się robi nagonkę. Ja Ciebie, andsolu, bynajmniej nie chcę ustawiać, tylko zwyczajnie zwracam Ci uwagę na tę różnicę. Nie strosz się, tylko troszkę się zastanów.
Co zaś do zaniechania w dziedzinie edukacji obywatelskiej, to przecież sama tu o tym klepię od lat.
Lisku, nie chodziło mi o liczbę bloków politycznych, tylko o temperaturę sporu. I nie twierdzę, że jest ona przyczyną dotychczasowej absencji, tylko że może wpłynąć na dalsze absencji zwiększenie, a także większe zniechęcenie do polityki. Wzrost % osób, które nie potrafią wskazać – nie swojej partii idealnej, żeby była jasność, ale partii, do której im najbliżej – sam w sobie jest niepokojący, nawet gdyby nie szła za tym większa absencja. Nie zalinkowałam byłam wszystkich artykułów, do których dotarłam, związanych z tym zagadnieniem. Teraz, na szybko znalazłam jeden, który mówi to, co przeczytałam wtedy, że ten brak identyfikacji w 2013 roku był najwyższy od 1998 roku – a teraz, wygląda na to, dalej wzrósł. „Wygląda na to”, bo to są badania różnych sondażowni i nie da się ich porównać 1:1. https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/686912,sondaz-polacy-nie-maja-na-kogo-glosowac-po-to-partia-21-proc-polakow-pis-14-proc.html
PK, mam takie podejrzenie, że PO naprawdę niewiele obchodzi, co klepiemy od lat, ile nas to klepie i jak bardzo ma słuszność – możemy sobie klepać, co nam się żywnie podoba, póki na nich głosujemy. Po co mają wyciągać wnioski z jakiegoś klepania i coś zmieniać skoro głos mają tak czy siak?
Co do Hartmana, to jest felietonistą szalenie nierównym, gdyby nie rozpoznawalność stylu, czasem aż trudno by było uwierzyć, że dwa teksty profesora napisała ta sama osoba. Ten ostatni jest z gatunku „zalały mnie emocje i pluję jadem”.
Ale jest w nim jeden zabawny moment: kiedy Hartman pisze, że sam namawiał Biedronia do stworzenia partii, ale namawiał go do zrobienia tego przed wyborami samorządowymi (brzydki Biedroń, wybrał inny termin). Czyli musiało to być stosunkowo niedawno, nie 10 czy 5 lat temu. Jeśli jest się o kimś tak dobrego zdania, że NAMAWIA się go do stworzenia partii, a kiedy partia niewiele później powstaje, wylewa mu się na głowę wiadro ognistych pomyj – nie po prostu krytykuje, ale poprzez dobór słów dosłownie wdeptuje w glebę, to wygląda to – trochę niepoważnie, że sięgnę po eufemizm.
Ja w ogóle uważam, że Hartman jest dość niepoważny. Ale to już osobny rozdział.
Lenistwo umysłowe ze strony PO, a przynajmniej niektórych jego działaczy (nie wszystkich przecież) z szefem na czele, i mnie wkurza. Ale sytuacja jest taka, że być może możliwe będzie uzyskanie pewnych ustępstw. Na to, wydaje się, liczy Barbara Nowacka i mam nadzieję, że się nie przeliczy. Nie miałabym nic przeciwko np. koalicji PO z Wiosną, gdyby tak się ułożyły wyniki wyborów.
Agnieszka Holland powiedziała dziś u Elizy Michalik, że będzie obserwowała szanse Biedronia. Jeżeli nie będzie miał wyników sondaży wskazujących na to, że rzeczywiście będzie miał realne szanse na odegranie istotnej roli w Sejmie, to zagłosuje na KO. Że odmowa głosowania na „mniejsze zło” jest głosowaniem na większe zło.
A przecież przed ’15 deklarowała publicznie, że nigdy więcej nie zagłosuje na PO.
Ja niestety nadal uważam, że Biedroń jest też niepoważny.
Na TVN24 wisi cała rozmowa z nim z „Faktów po Faktach”. Posłuchałam jeszcze raz – nabuzowanie, zachwyt samym sobą („chcę być i będę premierem”) i frazesy powtarzane w kółko. No nie. Niestety. I już on też zachorował na mówienie o sobie w trzeciej osobie. To objaw, który dobrze nie wróży. No i te 35 mln na wszystko, co obiecał… śmiech na sali.
Więc niestety nie. A szkoda, bo niektóre postulaty naprawdę są ważne. Chyba że, jak powiedział pod koniec rozmowy, stanie się „energizerem” na scenie politycznej, co rozumiem jako działanie opisane przeze mnie wyżej.
PK, a jakie jest prawdopodobieństwo, że ktoś kto spodobałby się nam dwóm, czyj styl by nam odpowiadał, trafiłby, do wyborców Kukiza i do tych niegłosujących?
Nie bez powodu piszę o wyborcach Kukiza, bo Ewa Siedlecka, także na stronie „Polityki”, wspomniała, że z analizy przepływów wyborców wynika, że przepływają od Kukiza do Biedronia (nie wiem, nie widziałam takiej analizy).
Jeśli się domagamy żeby jakaś demokratyczna siła polityczna spróbowała ich do siebie przekonać, to ja bym nie oczekiwała, że taka siła utrafi też w nasze gusta. Choć w moje, przy wszystkich zastrzeżeniach, Biedroń i tak trafia lepiej niż Schetyna czy Petru. Z wystąpienia Schetyny tłumaczącego, że Platforma to nie partia, nie mogę się przestać śmiać od tygodnia.
To „chcę i będę premierem” brzmi bardzo podobnie np. do tekstów Czarzastego przed ostatnimi wyborami, gdzie z ogromną pewnością siebie mówił o tym, że SLD zrobi dobry wynik i jakie ma mocne struktury. To element o którym pisałam jakiś czas temu: partie w pierwszym rzędzie starają się nas przekonać, że głosując na nie „nie stracimy głosu”, bo to jest dla wielu osób pierwszy warunek, zanim (i jeśli) w ogóle spojrzą na program. Tak to wygląda, gdy rządzą kalkulacje. Jestem może trochę uodporniona na tę manierę, bo większość biznesmenów, z którymi się spotykam, zachowuje się tak samo. Przywykłam.
Aha. Ja nie jestem taka doświadczona w tej materii 🙂
Z tym Kukizem też mnie zaciekawiło. Rozumiem, że ma tu chodzić o antysystemowość… Szkoda, że Ewa nie zalinkowała tych badań.
W Newsweeku jest ciekawa analiza sytuacji politycznej dokonana przez Sławomira Sierakowskiego w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką.
Dla zainteresowanych udostępniam go z nadzieją, że będzie mi wybaczone, bo sytuacja jest nadzwyczajna.
https://drive.google.com/open?id=19Ev8xaS49qx5v1c-NiXvLqyZN8ds85Q9
Aga napisała:
mam takie podejrzenie, że PO naprawdę niewiele obchodzi, co klepiemy od lat, ile nas to klepie i jak bardzo ma słuszność – możemy sobie klepać, co nam się żywnie podoba, póki na nich głosujemy.
Myślę, że może obchodzi, co klepiemy, tylko nie jesteśmy reprezentatywną grupą klepiących. Najbardziej prawdopodobne jest, że klepiących odwrotnie jest więcej.
Mało jest chętnych do wstępowania na barykady, żeby bohatersko polec.
Biedroniowi nie bez kozery przypomina się tryumfalne wstąpienie na scenę polityczną Ruchu Palikota.
Fanfary są podobne i sposób zbierania pomysłów na obietnice wyborcze taki sam – wy mi piszta, a ja to zbiorę i będę miał program.
Śledzę opinie, ale najważniejsze będą wybory, kolejne wyniki i trzeba spodziewać się, że dla PiS po ich poczynaniach to jest śmiertelne zmaganie, a dla nas jeszcze bardziej.
Powiem coś bardzo niepopularnego. Żeby PO chciała zwracać uwagę na to, co mówią mądrzy ludzie, musielibyśmy mieć inny kodeks wyborczy. Na okres co najmniej 16 lat ograniczona liczba kadencji w Sejmie. Do dwóch, maksymalnie do trzech. Wtedy każdemu bardzo by zależało, żeby partia trwała u władzy, a nie byle tylko mieć mandat poselski. Ale tego żaden Sejm nie przegłosuje.
Albo poważnie traktujemy postulat o związkach partnerskich, albo nie. Albo na serio mówimy o prawie do zawierania małżeństw przez homoseksualistów, albo nie.
Jeżeli wszystkim mają przysługiwać te same prawa, to pytam: czy za właściwe uznalibyśmy to, że partnerki liderów partii Schetyny, Kosiniaka – Kamysza, Millera biorą tak czynny udział w kreowaniu polityki, jak partner Biedronia, pan Krzysztof Śmiszek?
https://www.tvn24.pl/tak-jest,39,m/wiosna-ruszyla-w-polske,906613.html
Inne pytanie jest takie, czy zachowanie pana Śmiszka uwiarygadnia wiosennego, promiennego, koncyliacyjnego Biedronia?
Schetyna dlatego odbudował PO, z około 13% poparcia do blisko 30%, że przez ostatnie lata PO była w terenie i uważnie słuchała ludzi.
A ludzie mówią różne rzeczy. Niekoniecznie takie, jakie na tym blogu są nam miłe.
Poruszenie wśród Kukizowców uprawdopodabnia tezę o możliwości podebrania antysystemowego, „wędrującego” elektoratu przez Biedronia.
pogoda zmienna jest, zima, a zapowiadaja na koniec tygodnia ponad +10, bedzie mozna lazikowac po Terenach Zielonych i polowac na wiosenne kwiaty 🙂
brykamy
ciekawych kilka slow po polsku z tutejszego radia (nadaje troche po polsku). Warto ochylic sie nad programem Biedronia i przedyskutowac, bez wytykania mu, ze umocni wladze PiS:
https://www1.wdr.de/radio/cosmo/programm/sendungen/radio-po-polsku/standpunktwidzenia/wiosna-standpunktwidzenia-adam-gusowski-100.html?fbclid=IwAR0o2x1UA6Nk-RM6d_NUAaLphToUr161UsdaLkP-kD6fHfhiVtdmB1keiXU
fik fik fikaneczko
brykam
😀
Siodemeczko, dziekuje za Sierakowskiego. Ten kawalek: „Zachod ze wzruszeniem … … sie nie da.” juz widac i slychac na ulicy.
Słuchanie i mówienie to dwie różne rzeczy. W PO rzeczywiście grupy posłów jeżdżą po kraju i spotykają się z ludźmi w grupach tematycznych. Jest też „gabinet cieni”, który pracuje nad programem wykorzystując także wnioski ze spotkań. Opracowany materiał jest całkiem ciekawy – np. w zakresie kompleksowo opracowanych rozwiązań dla seniorów. Całościowo można spodziewać się ujawnienia programu krótko przed wyborami. Poprzednio wcześniejsze ujawnienie programu pozwoliło PiSowi przypuścić zmasowany atak praktycznie na każdy punkt. Tym razem obawiam się, że wiele dziedzin będzie opracowanych słabo ze względu na brak determinacji w przywracaniu państwa do stanu sprzed rządów PiSu. Ten brak determinacji nie wynika ze słabości tylko z obawy przed zabiciem kuracją wstrząsową. Jak bez większych szkód odwrócić reformę oświaty? Jak powtórnie przesunąć granice wieku emerytalnego? Jak odbudować wojsko? To tylko przykłady. Poza tym program PO musi być zastąpiony przez program KO, a tam nie da się wielu punktów uzgodnić. Głos ludu, którego Schetyna słucha na pewno, to wezwanie do tworzenia szerokiej koalicji. Ale tutaj wielu posłów jest przeciw. Na szczęście te głosy na razie nie są brane pod uwagę.
Warto zauważać i takie „drobiazgi”:
https://fakty.tvn24.pl/fakty-po-poludniu,96/wrocek-na-salonach-jacek-sutryk-ma-nowego-pomocnika,906533.html
Dużo mówią o ludziach.
Słuchanie i mówienie to dwie różne rzeczy.
To prawda. Ale prawdą jest też to, że emocje i oczekiwania suwerena są tak nakręcone, że teraz tylko Hitchcock mógłby go zadowolić.
Nastała zła, a nawet bardzo zła pogoda dla pozytywistycznej, systematycznej pracy.
Show must go on!
Zadziwiają mnie na przykład zarzuty, pod adresem PO, że nie realizuje postulatów lewicowych. Od tego jest lewica. To nie Schetyna spowodował jej blamaż w 2015. To nie Schetyna jest odpowiedzialny za autodestrukcję .Nowoczesnej.
PO jest konserwatywną partia chadecką. Ma do tego prawo. To nierealne i niekonsekwentne oczekiwania wyborców ustawiły ją w roli „przedmurza” wolności i demokracji.
Od PO oczekuję tylko jednego. Pokonania PiS.
Potem zabierzemy się za resztę.
Jeżeli wygra PiS o całej reszcie możemy spokojnie zapomnieć. Jak Legierski o związkach partnerskich zagwarantowanych przez Dudę.
Suweren sam zadecyduje, czy popełni widowiskowe samobójstwo, czy dorośnie do pracy organicznej.
Potrzebna jest partia na wszystkie pory roku.
Wrocek słodziak 🙂
Niestety w związku z Biedroniem jeszcze jedna rzecz mnie uderzyła od samego początku – dobrze, że nie tylko mnie:
http://wyborcza.pl/7,75410,24430403,biedron-to-kolejny-lider-ktory-ignoruje-kulture-jak-wszyscy.html
Ekspertem od kultury u niego jest dziewczyna z ruchów miejskich z Kalisza 🙁
Praca organiczna nigdy nie była zbyt popularna, szczególnie poza Wielkopolską. Można sobie wyobrazić ludzi, którzy wspólnie chcą coś zrobić i to realizują, przy tym uczą innych, że warto. Jednak popularniejsze jest czekania aż „oni” nam coś dadzą, ponieważ nam się „należy”. Wydaje mi się, że zarówno PiS jak i Wiosna przemawiają do tych, którym się „należy”.
Krzysztof Śmiszek ma prawo, jak każdy, zaangażować się w ruch polityczny swojego partnera. Relacje romantyczne wśród aktywistów tej samej partii nie są niczym dziwnym ani nagannym. Nie zawsze muszą być tak kontrowersyjne, jak w przypadku Petru. Znam pary w Razem, znam wśród Zielonych, z pewnością są także w PO. Jeśli ktoś by chciał zrobić wykład żonie Schetyny, że nie powinna się angażować politycznie, bo jej mąż jest szefem partii, to stanę w pierwszym szeregu broniących jej prawa do działalności politycznej.
Jak już mowa o kulturze, warto jadąc „7” do Gdańska skręcić pod Elblągiem w lewo i odwiedzić Muzeum Tradycji Szlacheckich w Waplewie Wielkim. Dwór Sierakowskich stanowiący w Prusach Wschodnich oazę polskości. Gościł tam w swoim czasie Szopen. W ostatnich latach dwór starannie odrestaurowano. Podarowany Województwu Pomorskiemu przez hr. Izabellę Sierakowską Tomaszewską w stanie popegeerowskiej dewastacji obecnie naprawdę cieszy oko. Może w następnych latach zostanie przywrócona świetność parkowi. Muzeum jest oddziałem Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Nie mam zdania na temat zaangażowania par w działalność partyjną. Dotychczas były takie przypadki w Samoobronie i w PiS.
Nie zamierzam nikomu niczego zabraniać.
Po prostu zastanawiam się czy, w jakim stopniu tak być powinno. Teoretycznie nie znajduję argumentów „przeciw”. A mimo to nie jestem do końca przekonana, że to jest OK.
Przykłady udanych par można znaleźć. Np. Nadezda Krupska i Lenin albo Deng Yingchao i Zhou Enlai.
😉
Kiedyś trudno było się wybić w polityce kobiecie u boku partnera. Łatwiej było w pojedynkę. Np. Aleksandra Kołłontaj porzuciła męża, syna powstańca styczniowego, oraz dzieci, aby zrobić karierę polityczną w partii bolszewików. Osiągnęła znaczne sukcesy, szczególnie w dziedzinie praw kobiet i wolnej miłości, ale też i w dyplomacji.
Nie mam nic przeciwko parom dzialaczy partyjnych. Za to dziwnie sie czulam na widok braci blizniakow pelniacych rownoczesnie funkcje premiera i prezydenta.
A’propos rodzin gremialnie działających w polityce, to może p.p.Czartoryscy, Czarneccy i kogo tak jeszcze mamy, założą też swoje partie – bo im więcej partii, tym większa demokracja. U nas, z tego co obserwuję będziemy mieć jesienią piękną kalkę węgierską. Wystarczy sięgnąć trochę wstecz i poczytać, ile głosów dostały tam poszatkowane partie opozycyjne. Oczywiście ideały były ważniejsze i nie można się było bratać w koalicji.
A co nas – tutaj w Kraju – czeka, to TVP już pokazała. Nie oglądam, ale właśnie usłyszałam w radiu. 👿
Po dzisiejszym sondażu Kantaru zaczyna być ciekawie. PiS 29 proc., PO 20, Wiosna 14. Zgodnie więc z przewidywaniami Wiosna odbiera głosy przede wszystkim PO. Kukizowi nie! I SLD też nie. Gawkowski dalej nabuzowany, przewiduje, że za 3-4 tygodnie przeskoczą PO. Hm. Popcorn wciąż się przyda.
Gawkowski to ten pan, który promował panią Ogórek na prezydenta RP?
Był taki moment, w którym .Nowoczesna przeskoczyła PO. Petru ogłosił się liderem opozycji.
Pod „tematami zastępczymi” Biedronia podpisuję się wszystkim co mam. Ale pod samym Biedroniem już nie bardzo.
Pewnie jestem starej daty, ale fanfary nie robią na mnie wrażenia.
Do dawania na zapowiedzi też jestem przyzwyczajona, choć włożenie kija w mrowisko jednak mi się podoba. Może te zastałe trochę bardziej się ruszą.
Do jesieni jest jeszcze bardzo, bardzo daleko. Nie wiadomo, co się ulęgnie, a o zdechnie.
PK, nie da się sprawdzić, kto komu odbiera, bez informacji o przepływach. W porównaniu z poprzednim badaniem tej samej sondażowni, z połowy stycznia, procent niezdecydowanych lub odmawiających odpowiedzi spadł z 22% do 13% (!)- część przepływów (nie wiadomo jednak, do których partii) jest z tej puli.
No z całą pewnością tak. Ale jeżeli PO spada o 5, a PiS tylko o 1, a poza tym nagle pojawia się Korwin (?!!! 🙁 ), to…
Na oko.press właśnie spróbowano to podliczyć.
Dzień dobry 🙂
kawa
Zobaczymy, co będzie po wyborach do europarlamentu.
Zamówiłam już sobie nocleg na 3-5 czerwca. 🙂
Czy ktoś pamięta jeszcze o takim tworze jak RS Europa Plus?
Jej inicjatorem i szefem rady politycznej był Jan Hartman.
Zaraz po zawiązaniu się mieli w sondażach 17%. Wynik wyborczy – 3,7%
Hartman ma w ogóle szczególny talent polityczny. W 2011 odmówił Palikotowi i postawił na Napierałę. Wygrał Palikot. Jak obstawił Palikota, to ten odszedł w niebyt. Trudno się dziwić jego zgorzknieniu 😉
Co jego atak wróży Biedroniowi?
W sprawie Biedronia podpisuję się pod komentarzem Haneczki (23:33)
Mleczko
https://www.polityka.pl/galerie/rysunki/1781186,1,andrzej-mleczko.read
Jej, albo wszyscy zasnęli, albo ja się zgubiłam.
Irku, poproszę o bardzo wczesną kawę.