Nowa natura

czw., 9 grudnia 2010, 11:03

– Muszę chyba zmienić swoją naturę – powiedział Bobik i na jego czole, jak również w ślepiach, odmalował się poryw zadumy.
– A to się da zrobić tak od łapy? – zdziwiła się Labradorka.
– No nieee… Popracować trochę trzeba. Ale odkąd w domu zmieniły się układy, po prostu nie mogę żyć ze starą naturą. Zbyt uciążliwe to jest. Co schowam kość za kanapą, to mi ją ktoś wygrzebie. Co sobie zostawię w misce porcję na potem, to mi ją ktoś wyżre. Jak się nie upomnę o głaskanie, to kto inny się podstawi. Dość mam tych numerów! Ale nie będę tylko siedział i narzekał, bo tyle z tego pożytku, co z robienia dzieci niezgodnie z przykazaniami Betonowego Terlika. Jeżeli chcę, żeby w domu znowu zapanowały moje porządki, muszę wypracować nową strategię, nowe sposoby działania. A potem je konsekwentnie stosować, żeby mnie i innym funkcjonowanie w ramach nowego porządku weszło w nawyk. Na przykład kości nie chować, tylko używać jako marchewki. A miski jako bata – nie dopuszczać do wyżerania z mojej, tylko profilaktyczne wyżerać z cudzej. Z głaskaniem też się coś wykombinuje. Nie zechcą po dobroci, to ich się zmusi. Chińską torturą na przykład. Godzina żałosnego skomlenia nawet najtwardszego złamie.
– Widzę z tego, że ty drugą naturę chcesz zmieniać – skonstatowała Labradorka. – A co z tą pierwszą?
– Pierwsza musi się dostosować albo zginąć – oświadczył buńczucznie Bobik.- Przetrwają najsilniejsi. A ja już się o to postaram, żeby ta moja nowa natura była silna, zwarta i gotowa.
– Hmm… może, może… – bąknęła bez przekonania Labradorka – Ale co będzie, kiedy pierwsza natura pociągnie cię do lasu?
– Phi! – odszczeknął lekceważąco Bobik. – Też mi problem! Dotąd zawsze wyprowadzała mnie w pole i jakoś było. Las wcale nie jest taki straszny, kiedy tylko nie próbuje się go widzieć w całości. Trzeba patrzyć wyłącznie na pojedyncze drzewa, a wtedy zawsze można na nie posyłać tych, którym ze słusznym porządkiem nie po drodze.