Balon i pałka

niedz., 9 stycznia 2011, 19:31

Od powrotu z Londynu śledziłem po kawałku dyskusję w mediach (między innymi u Sąsiada) na temat nowej, jeszcze nieopublikowanej książki Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa”.
Za każdym kolejnym kawałkiem tej dyskusji miałem poczucie, że wchodzę na jakiś obcy, nieznany mi, pełen zasadzek teren, w którym nie bardzo umiem się poruszać. Gdziem tylko spróbował krok postawić, zaraz zza węgła wypadał Naród i walił mnie pałką po durnym, zatrutym miazmatami łbie, pokrzykując przy tym: a wara! a wara! poszedł do budy ty Nienasz! Pluł nam w twarz nie będziesz, gniazda nie będziesz kalał, niedoczekanie twoje, gadzino z wiadomo jakiego łoża!
Cóż to jest za przedziwna stwora ten Naród (nie tylko polski, nie tylko…), że tak strasznie mu trudno przyznać: no cóż, trudno, nie składam się z samych świętych, mam pochowane po piwnicach również obrzydliwe swołocze i nieraz mi z tego powodu wstyd, ale cóż mogę zrobić więcej, niż głosem niezaczadzonych wyrazić obrzydzenie wobec kanalii, formułując w ten sposób minimalne przynajmniej standardy przyzwoitości?
Pojedyncze osoby do takiej konstatacji są zdolne, ale nie Naród. Naród się obraża, oburza, pada ofiarą nagonki i rusza do kontrataku. Jakie znowu kanalie? Same anioły, chodzące doskonałości i złote ptacy. Swołocz to ten, kto ośmiela się wbić jakąkolwiek szpileczkę w balon samozadowolenia Narodu. Bo wiadomo, że robi to z niecnych, nieczystych i wrogich pobudek. Nienarodowych. Albo jeszcze gorzej – antynarodowych.
Dyskutować z taką postacią Narodu to trochę jak kopać się z koniem. Na argumenty niezbyt ona jest podatna, a przywalić potrafi. Więc ja raczej próbuję szerokim łukiem obchodzić miejsca zalatujące końskoNarodowym nawozem, mrucząc pod nosem: nadymaj ty się, Narodzie, aż do patriotycznego uniesienia w nieznane przez wiatry puszczane z piwnicy. A ja się tymczasem oddalę w odwrotnym kierunku, najchętniej razem z jakimś zwyczajnym narodem przez zwykłe, małe n. Ani świętym, ani diabelskim, ani wyjątkowo przyzwoitym, ani nadmiernie łajdackim, ale przynajmniej potrafiącym odróżnić jedno od drugiego. Jakoś mi ta trzeźwa zwykłość milsza niż balony i pałki.