Balon i pałka
Od powrotu z Londynu śledziłem po kawałku dyskusję w mediach (między innymi u Sąsiada) na temat nowej, jeszcze nieopublikowanej książki Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa”.
Za każdym kolejnym kawałkiem tej dyskusji miałem poczucie, że wchodzę na jakiś obcy, nieznany mi, pełen zasadzek teren, w którym nie bardzo umiem się poruszać. Gdziem tylko spróbował krok postawić, zaraz zza węgła wypadał Naród i walił mnie pałką po durnym, zatrutym miazmatami łbie, pokrzykując przy tym: a wara! a wara! poszedł do budy ty Nienasz! Pluł nam w twarz nie będziesz, gniazda nie będziesz kalał, niedoczekanie twoje, gadzino z wiadomo jakiego łoża!
Cóż to jest za przedziwna stwora ten Naród (nie tylko polski, nie tylko…), że tak strasznie mu trudno przyznać: no cóż, trudno, nie składam się z samych świętych, mam pochowane po piwnicach również obrzydliwe swołocze i nieraz mi z tego powodu wstyd, ale cóż mogę zrobić więcej, niż głosem niezaczadzonych wyrazić obrzydzenie wobec kanalii, formułując w ten sposób minimalne przynajmniej standardy przyzwoitości?
Pojedyncze osoby do takiej konstatacji są zdolne, ale nie Naród. Naród się obraża, oburza, pada ofiarą nagonki i rusza do kontrataku. Jakie znowu kanalie? Same anioły, chodzące doskonałości i złote ptacy. Swołocz to ten, kto ośmiela się wbić jakąkolwiek szpileczkę w balon samozadowolenia Narodu. Bo wiadomo, że robi to z niecnych, nieczystych i wrogich pobudek. Nienarodowych. Albo jeszcze gorzej – antynarodowych.
Dyskutować z taką postacią Narodu to trochę jak kopać się z koniem. Na argumenty niezbyt ona jest podatna, a przywalić potrafi. Więc ja raczej próbuję szerokim łukiem obchodzić miejsca zalatujące końskoNarodowym nawozem, mrucząc pod nosem: nadymaj ty się, Narodzie, aż do patriotycznego uniesienia w nieznane przez wiatry puszczane z piwnicy. A ja się tymczasem oddalę w odwrotnym kierunku, najchętniej razem z jakimś zwyczajnym narodem przez zwykłe, małe n. Ani świętym, ani diabelskim, ani wyjątkowo przyzwoitym, ani nadmiernie łajdackim, ale przynajmniej potrafiącym odróżnić jedno od drugiego. Jakoś mi ta trzeźwa zwykłość milsza niż balony i pałki.
cieplo idzie z Bobika stron 🙂
brykam fikam 😀
Och, wlasciwie to nie mialam sie odzywac, bo juz bardzo wiele tu zostalo powiedziane, i jeszcze jeden glos wcale nie wiem, czy tu jest potrzebny. Ksiazke Grossa oczywiscie kupie i przeczytam, tak jak przeczytalam z pozytkiem jego poprzednie ksiazki. Tematy te rzeczywiscie czekaly w zamrazarce, zreszta nie tylko z winy Narodu, ale takze dlatego, ze niesuwerenne i niedemokratyczne panstwo na taka debate nie moglo sobie przez dziesiatki lat pozwolic (a granie antysemityzmem w doraznych celach politycznych to nie tylko specjalnosc ostatnich lat). Czy inne kraje swoja lekcje do konca odrobily? Nie jestem tego pewna, ale pewnie sa akurat moze w tej dziedzinie zaawansowane nieco dalej. Wlasnie pomiedzy wiadomosciami o sniegu i wylaczeniach pradu, doniesiono takze o tym jak niemieckie tajne sluzby przez lata znaly adres Eichmanna w Argentynie, i jak nic na ten temat nie zrobily. I o nowym bestsellerze na niemieckim rynku ksiegarskim – opisie pogardliwego traktowania przez niemieckich, czesto bardzo szacownych pracodawcow, polskiej sprzataczki, gdzie glowna role odgrywa ciagle dobrze majacy sie stereotyp niemieckiej wyzszosci kulturowej. Z kolei, mimo roli edukacyjnej takich solidnych instytucji jak BBC, czy rzeczywiscie wszyscy Brytyjczycy w rownym stopniu poczuli sie odpowiedzialni np. za kolonializm? Chyba nie, zwlaszcza, ze na rynku ksiegarskim dopiero od nie tak dawna pojawiaja sie pozycje popularyzujace wiedze na ten temat, jak chocby polecana przeze mnie andsolowi ksiazka Williama Dalrymple’a sprzed kilku juz lat pt. „The White Mughals” – o tym w ktorym to dokladnie momencie zaczeto wobec mieszkancow Indii stosowac rasistowskie teorie o wyzszosci bialej rasy i tlumaczyc brytyjska role wobec nich jako the „white man’s burden” (wtedy, gdy chodzilo o przejecie pelnej kontroli nad cennymi zasobami naturalnymi, stad zreszta tytul wskazujacy na to, ze do pewnego momentu nie widziano przeszkod, a nawet wrecz zachecano do malzenstw z arystokracja hinduska – to wlasnie byli tytulowi the White Mughals, zas potem, by siegnac po wieksze ekonomiczne korzysci, podparto sie teoriami o rasowej wyzszosci). Jednym slowem, jest wiele nieprzerobionych tematow, ktore dopiero sie przerabia i w innych krajach. W Stanach np. przerabia sie ciagle temat niewolnictwa i segregacji, i wcale nie jest to proces latwy, czy nie napotykajacy na odzywanie sie mechanizmow obronnych, ktore niechetnie daja sie przebic calej niezbyt przyjemnej wiedzy na temat przeszlosci wlasnego narodu/panstwa (i nie, nie jest to argument z rodzaju, ze „a u was Murzynow bija, tylko jest to naprawde fascynujacy proces powiekszania pola swiadomosci na te tematy: dwa lata temu dopiero wyszla swietna ksiazka o faktycznym sposobie kontrolowania swiezo wyemancypowanych niewolnikow na Poludniu – zupelnie wstrzasajaca, i tez jeszcze, poza gronem intelektualistow, raczej szerzej nieprzyswojona w swiadomosci spolecznej). Mysle, ze tak naprawde pelne przyswojenie to jest kwestia dluzszego czasu, i w polskim przypadku, i w pozostalych, ktore przykladowo podalam (tak naprawde jest ich o wiele wiecej). Chyba tak jest wszedzie, ze najpierw zabieraja sie za trudne sprawy osoby bardziej otwarte i intelektualnie poszukujace, a potem, z czasem, ten przyczolek swiadomosci sie rozrasta, i powiekszona o nowe fakty swiadomosc zaczyna funkcjonowac w szerszej spolecznosci (choc nie u wszystkich).
A co do sposobow rozszerzania swiadomosci historycznej, to ja tez, jak Vesper i Haneczka, czy foma, mam spore watpliwosci, czy sprawie najbardziej rzeczywiscie sie przysluzy stawianie jej na zupelnym ostrzu noza, z Koltunem w roli glownej (koniecznie z duzej litery) po drugiej stronie barykady. Bo tak naprawde chcialoby sie bardzo, zeby tym koltunem zawsze byl kto inny, ale chyba tak jak jednak zupelnie nie jest. Czasem wszystkim zdarzaja sie koltunskie mysli, zwykle zreszta nieuswiadomione. Niech cieniem (I show where my sympathies lie) bedzie kto inny… Dlaczego tak pisze? Chociazby dlatego, ze z badan na temat implicit stereotypes wychodzi, ze nawet osoby bedace ofiarami niesprawiedliwych stereotypow potrafia zupelnie nieswiadomie same je w jakims stopniu miec (spopularyzowal te wiedze m.in Malcolm Gladwell w „Blysku”, gdzie opisuje, jak sam sie poddal interesujacemu i spolegliwemu testowi na implicit stereotypes, i choc swiadomie ich przeciez nie ma, i choc sam jest czesciowo African-American, i czasem bolesnie stereotypow doswiadcza, to sam tez je w jakiejs mierze ma). To zreszta chyba jedna z najbolesniejszych konsekwencji dla mniejszosci – to, ze w jakis sposob – nieswiadomie – przejmuja sposoby myslenia dominujacej wiekszosci, nawet gdy swiadomie wiedza, ze te stereotypy nie odpowiadaja bardziej skomplikowanej prawdzie.
To wszystko nie znaczy wcale, ze jedni nie sa pelni uprzedzen i stereotypow w bardzo wysokim stopniu (to ci typowo zaliczani do koltunow), a inni w duzo mniejszym stopniu (i do tego swiadomie i z uwaga przygladaja sie sobie samym, po to, zeby neutralizowac nieswiadome stosowanie stereotypow). Ale podzial na stuprocentowo swietlanych i uczciwych, oraz stuprocentowych koltunow nie tylko nie odpowiada rzeczywistosci, ale tez, moim zdaniem, przeszkadza w uzyskaniu zmian w mentalnosci, o co przeciez chodzi osobom od koltunow sie odcinajacym. Bo bez zmian w mentalnosci nawet najpiekniejsze prawa pozostana fikcja na papierze, choc oczywiscie i o prawa nalezy walczyc.
A zmiany w mentalnosci tak naprawde moga sie zdarzyc nie dlatego, ze ktos napisze nawet najlepsza ksiazke przyblizajaca trudne historyczne fakty. Zeby te fakty szerzej przyswoic trzeba czegos wiecej niz podpisywanie listow wsparcia lub protestu, wiecej niz rozmowy ze znajomymi w blogosferze, wiecej niz zalecane przez andsola fraszki i celna karykatura. (O tym dlaczego akurat te formy maja tylko ograniczona nosnosc perswazyjna, bardziej skuteczna w stosunki do juz przekonanych, niz nieprzekonanych, wiadomo juz bardzo wiele, tak posrod literaturoznawcow, jak i jezykoznawcow i psychologow). Bo tak naprawde, chodzi o to, ze i w opisywanych przez Grossa przypadkach, i w przypadku reakcji zdecydowanie znaczenie lub nawet istnienie tych przypadkow negujacych, czesto u ogolnie wcale niekrwozerczych ludzi zawiodzi/zawodla empatia. Nie „empatia” rozumiana jako touchy-feely buzzword (ostatnio ze spora doza podejrzliwosci opisywana na blogu przez Passenta), ale ta prawdziwa – przedmiot badan i przemyslen powaznych psychologow i filozofow. A empatii nie wlaczy sie poprzez techniki dystansujace, jaka jest np. karykatura czy dowcipny epigram. Empatii nie wywolaja listy z podpisami chocby najwiekszej grupy the great and the good, ani wiecowo-propagandowy styl ofukujacy innych za zasciankowosc (nota bene, to jedno ze slow, ktore czesto mnie razi w tekstach Magdaleny Srody, mimo, ze bardzo czesto zgadzam sie z ich zawartoscia). Empatie mozna pielegnowac i rozszerzac na „nieswoich” na rozne sposoby, na przyklad na ten sposob, skoro i tak juz byl dzis cytowany Szekspir (choc inne przyklady, dotyczace innych grup, mozna mnozyc, bo jak twierdzi filozof Martha Nussbaum, empatia ogolnie lezy w domenie literatury i sztuki, natomiast tradycyjna filozofia zachodnia ma tu dosc spore ograniczenia, nie mowiac juz o naukach scislych):
„I am a Jew. Hath not a Jew eyes? Hath not a Jew hands,
organs, dimensions, senses, affections, passions; fed with the same food, hurt with the same weapons, subject to the same diseases, heal’d by the same means, warm’d and cool’d by the same winter and summer, as a Christian is? If you prick us, do we not bleed? If you tickle us, do we not laugh? If you poison us, do we not die? And if you wrong us, do we not revenge?…”
No i ksztaltowanie, rozwijanie i rozszerzanie poza najblizsza grupe prawdziwej, nie popularnej buzzwordowej empatii mozna takze wlaczyc do programow szkolnych, jak to sie juz od jakiegos czasu dzieje w Ameryce Pln. – w wielu stanach USA (w tym moim), i w krolikowej Kanadzie. (Pamietam, ze to sprawa akurat bliska Teresie S., i slusznie, wbrew watpliwosciom wyrazanym tu ostatnio przez Helene, czy tez jej kocie alter ego, przyznam, ze juz nie pomne.) To tez program dlugofalowy i obliczona na cierpliwosc praca u podstaw, ktory pewnie nie zalatwi sprawy obecnych wysokich emocji, ale daje nadzieje na szklanke choc nieco wiecej niz polowie pusta.
http://www.dw-world.de/popups/popup_lupe/0,,14757940,00.html
o tej ksiazce pisze Monika
p.s. fajnie ze jednak dopisalac cos Moniko 🙂
Dzien dobry 🙂
Andsolu, Zydzi w Polsce w koncu XX wieku sa szacowani na 6-15 tysiecy ❗ wg „Zydzi we wspolczesnej Polsce- nieobecnosc i powroty”/ H. Dantner i M. Melchior , w zbiorze „Mniejszosci Narodowe w Polsce”/red. Z. Kurcz, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroclawskiego. Autorki powoluja sie na pare zrodel: „Rzeczpospolita wielu narodow”/ J. Tomaszewski 1985, artykuly I. Nowakowskiej w Wiezi (1983, 1986) i G. Polaka w Gazecie Wyborczej (1992). Otoczka (nie utozsamiajacy sie, pol, cwierc itd) moze byc wieksza, ale nadal to znikome liczby. Ksiazki J. Tomaszewskiego niestety w zadnej bibliotece tu nie ma wiec nie moge zajrzec jak obliczal.
(„Oko za oko” – dla dokladnosci, 'amcha’ w znaczeniu 'lud’ to nie po hebrajsku lecz po aramejsku 🙂 choc uzywane w jezyku talmudycznym)
(.. , po hebrajsku, pisane inaczej, moze znaczyc „twoj lud”, w formie pytania „jaki jest twoj lud”, do jakiego ludu przynalezysz).
Dzień dobry 🙂 Jak to miło dowiedzieć się z rana, że Ameryka ma głowę jednak ponad śniegiem. 😀
A ja, patrząc na to, co wokół, postanowiłem zbdować arkę. Pomysł może nienowy, ale wydaje mi się adekwatny do sytuacji. Jak ktoś chce się załapać, to nie będę stawiał przeszkód, tylko parami proszę, parami. 😎
Monika kilka ciekawych i ważnych spraw poruszyła, ale doskokowy charakter mojej przedpołudniowej obecności na blogu nie pozwala mi na razie niczego sensownie doszczekać. 🙁 Muszę sobie to zostawić na wieczór.
O ile moja arka nie zatonie podczas rejsu tam i z powrotem. 🙄
W kwestii formalnej.
Do naszej dyskusji, pod ostatnim wpisem Bobika, to ja wprowadziłam pojęcie „kołtuństwa”.
Używałam je jako opis pewnego stanu umysłu i mentalności, który cechować może ludzi w każdych czasach, pod każdą szerokością geograficzną, niezależnie od tego co stanowi aktualny obiekt podlegajacy ich poznaniu/ocenie.
W żadnym wypadku nie użyłabym zbitki „kołtun antysemicki”.
Pojęcie „kołtun” rozumiem zgodnie z niżej przytoczoną definicją:
„K kołtuństwo Słownik synonimów i antonimów» rzeczownik kołtuństwo
synonimy: dwulicowość, fałszywość, hipokryzja, nieszczerość, obłuda, udawanie, zakłamanie, kołtuństwo
antonimy: szczerość, uczciwość
» rzeczownik kołtuństwo
synonimy: bałwaństwo, ciemnota, debilizm, głupota, głupstwo, idiotyzm, imbecylizm, kołtuństwo, kretynizm
antonimy: mądrość, wiedza”
Traktuję „kołtuństwo” jako jeden z przejawów niedoskonałości ludzkiej psychiki, któremu należy współczuć. W miarę możności przeciwdziałać, biorąc pod uwagę przyczyny popadnięcia w „kołtuństwo” i realne możliwości jego przezwyciężania.
Z racji rozlicznych i wielkich ŻAB odmeldowuje się z blogu na czas jakiś.
Wszystkiego dobre dla wszystkich 🙂
Dzień dobry. Ja przepraszam, ale muszę odpowiedzieź andsolowi. Od siebie.
Nie mieszkasz w Polsce od dość dawna, ale ja tak. Jestem Żydówką mieszkającą w Polsce. Nie jestem Żydówką, kiedy mi się podoba, tylko całe życie i cały czas. Jestem Polką wychowaną w polskiej kulturze i dla tej kultury siłą rzeczy pracującej.
Przypadkiem podobnym jest moja siostra, u której to jest jeszcze mocniejsze: pracuje dla kultury żydowskiej, a raczej dla przypominania o niej.
Jest nas troszeczkę więcej. Może nie tłum, ale trochę nas jest. U każdego jest to odrobinę inaczej, a wszystko zależy od losów rodziny. Zwykle ci, których rodziny ukrywały się w Polsce, sami nadal żyją w stanie pewnego ukrycia. I łatwo to zrozumieć – przynajmniej mnie, która nigdy niczego nie ukrywałam, bo też moja rodzina przechowała się daleko od Polski.
A dogrzebywanie się przodków przez antysemitów wcale nie przestało być modne. Nie tylko na zwariowanych portalikach.
Bobiczku, bądź mym korektorem 😳 😉
A jeżeli ktoś powie, że czepiam się tylko antysemityzmu, którego nie ma:
http://wyborcza.pl/1,75248,8939526,Z_oblezonych_oskarzeni.html
No właśnie. To jest. Świeże, żaden kurz historii tego nie przysypał. Dlatego czytam, także Grossa i patrzę, jak zamierzchła historia dzieje się na moich oczach.
Skorektorzyłem, co zdążyłem, a teraz sam lecę, tfu, płynę do swoich żab. Odezwę się, jak tylko będę mógł. 🙂
dobrego plywania, Bobiku 🙂
a tutaj: o samolocie, o przepisach i to co wielu wie ale nie kazdy chce za prawde wziac
http://wyborcza.pl/1,105742,8939545,Dlaczego_wysokosciomierz_barometryczny_pokazywal_nieprawde.html
Dora:
„A dogrzebywanie się przodków przez antysemitów wcale nie przestało być modne”
Swięta racja, przecież jeszcze niedawno grzebano różnym politykom pod tym kątem w biografiach, to działo się chyba za rządów Mazowieckiego.
Ciekawy jest wpis Moniki ( a generalnie ciesze sie, ze ZABA zezwolila jej na powrot na blog, bo bardzo mi juz jej – Moniki znaczy sie tutaj brakowalo).
Czy WSZYSCY Brytyjczycy w roznym stopniu poczuli sie odpowiedzialni za kolonializm? – pyta Monika i wyraza watpliwosci. Zapewne jakby przeprowadzic jakies badania socjologiczne, to by sie okazalo, ze jakis procent Brytyjczykow nie czuje sie odpowiedzialny, ale jestem przekonana, ze to poczucie odpowiedzialnosci jest jednak w mainstreamie brytyjskiej swiadoosci i publicznej debaty. Swiadcza o tym chociazby takie incydenty jak debata jaka sie toczy od paru dni w brytyjskich mediach (ale nie wylacznie miedzy dzienikarzami) wokol uwagi wygloszonej mimochodem przez bylego ministra spraw zagranicznych Jacka Strawa na temat procederu niektorych mafijnych Pakistanczykow przymuszajacych mlode biale dziewczyny do prostytucji i niezdolnosci policji do zapobiegania procederowi z powodow zbytniej poprawnosci politycznej. Ani nawet dyskutowani o tym. Slowa jego wywolaly mase krytyki – najwiekszej ze strony samej policji, ktora przyznaje jednakze, ze w miescie, o ktore chodzilo sposrod 56 aresztowanych, az 50 to byli Brytyjczycy, pakistanskiego pochodzenia. Jacka Strawa trudno zaliczyc do koltunow czy rasistow – jest on dobrze znany ze swej dzialalnosci politycznej na rzecz obalenia apartheidu w RPA i uwolnienia z wiezienia Nelsona Mandeli. Bardzo postepowy czlowiek pod kazdym wzgledem. I chociaz jego slowa ne byly pozbawione podstaw statystycznych (jakkolwiek trudnych do zaakceptoania) malo kto go bronil odkad spor sie rozpetal. A nawet ci, ktorzy go bronili, wychozili ze skory aby wytlumaczyc dlaczego pakistanska mafia odnosi wieksze sukcesy w rekrutowaniu do prostytucji bialych dziewczat niz dziewczat wywodzacych sie z wlasnej spolecznosci.
Takie spory wybuchaja w tym kraju dosc regularnie i dotycza zawsze publcznego pietnoania jakiejs grupy etnicznej, rasowej czy – najczesciej – wyznaniowej.
Wiec mysle jednak, ze zdecydowana wiekszosc Brytyjczykow lekcje kolonializmu przerobila swietnie, jest bardzo uwarazliwona na najmniejsze nawet przzejawy nietolerancji wobec mniejszosci i reaguje na nie dosc ostro. A kiedy natura ludzka domaga sie jednak od nich dania upustu uczuciom nizszym, to zawsze est jeszcze Izrael na podoredziu i to jest OK, nawet w najlepszych kregach intelektualnych 😉
Tak, emptii uczy nas literatura (pamietam sama hektalitry lez wylanych nad Chata Wuja Toma) i madre, integracyjne wychowanie (chyba juz gdzies opowiadalam, jak mnie w dziecinstwie zmuszano, ZMUSZANO do przyjznienia sie z rowiesnkiem, Walerka, mieszkajacym pietro wyzej, calkowicie sparalizowanym wskutek polio, i zanoszenia do niego codziennie ciezkiego akwarium przed wyjsciem do szkoly).
Kiedy jednak z oddalenia patrze na polska rzeczywostosc 2011, to mam nieodparte poczuce, ze i z ta empatia i z ta tolerancja jest raczj coraz gorzej niz coraz lepiej. Pewnie, ze niektoe idee juz sie przesaczyly do swiadomosci zbiorowej, ale jednoczesnie jakby oraz wiecej ludzi „z mojej sfery”, tradycyjnie jednak bardziej tolerancyjnej niz „prosty lud” pozwala sobie na pubiczne dawanie upustu najgorszym z naszych „naturalnych” instynktow. I ze zawodzi tu nie tyle literatura czy „emocjonana inteligenja”, co zwyczajne wychowanie do wartosci demokratycznych. wychowanie obywatelskie. Stad ta pogarda do „politycznej poprawnosci”, stad przekonanie, ze wolnosc wypowiedzi jest absolutna niczym nie ograniczona, stad kompletna spoleczna obojetnosc do takich chociazby faktow, jak te zaprezentowane w podrzucnym przez Dore linku z wydarzen w Limanowej.
Tzw. wyższe sfery też mają swoje tradycje w tym względzie.
Właśnie przeglądałam średnią dość zresztą książkę Anny Nasiłowskiej o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W pewnym momencie wraz z siostrą zaprzyjaźniły się serdecznie ze skamandrytami, zwłaszcza ona z Tuwimem, a siostra (Magdalena Samozwaniec) ze Słonimskim. Książka cytuje listy ich ojca, malarza Wojciecha Kossaka, oraz jego brata Tadeusza, pełne niepokoju, że one się zadają z „tymi natrętnymi Żydziskami”…
A taaak, taaak.
A Maria Dabrowska w Dziennikach, lepsza? Coz za antypatyczne babsko! 🙄
Iwaszkiewicz zresztą też był taki więcej ambiwalentny – coś tam wypisywał do żony o Żydach, ale z niektórymi się przyjaźnił 😉
Ale jego szwagierki siostry Lilpop byly cudne. Poznalam dwie – Haline Rodzinska i Felicje Kranc. Obie wielkie poslkie damy.
Dora (o 10:28), a czy jest naprawdę sprzeczność tego co napisałem i Twojej odpowiedzi? Powiedziałem: O dzisiejszych Żydach w Polsce. Są. Polakami. Żydami w momencie gdy mają na to ochotę. Nie powiedziałem tu, że brak w Polsce antysemitów czy że grzebiący żuczek nie czepi się nigdy pochodzenia, mówię, że są po prostu Polakami. A wchodzenie w historię rodziny nie jest wymuszone w pracy, przy przyjmowaniu dziecka na studia czy wyborze miejsca zamieszkania. Piszę to znając codzienność paru przyjaciół i kolegów żyjących w Polsce, których rodziny były wypychane poza Kraj w 1968 a oni nie chcieli. Twoje oświadczenie, że jesteś Żydówką ma takie dla mnie konsekwencje jak oświadczanie Miłosza, że był Litwinem. No fajnie, był, ale czytam go po polsku, a po polsku pisał.
Wydaje mi się, że godzisz się na „etniczną” definicję Polaków. Choć moje związki z Brazylią są nieporównanie skromniejsze niż Twoje z Polską, wyśmiałbym człowieka tutaj, który by mi nastawał, że jestem Polakiem, nie Brazylijczykiem. Jestem. Mam dwa obywatelstwa, dwa paszporty, dwie nacje i może mi skoczyć każdy, któremu to się nie podoba. Nawet jeśli mówię po portugalsku z akcentem, mówię lepiej niż większość Brazylijczyków, a z kultury życia codziennego jestem pół na pół. I nie widzę sensu ostrych nacjonalistycznych rozgraniczeń dzisiaj, w świecie zupełnie nowych odległości mentalnych i komunikacyjnych.
Chyba źle się zrozumieliśmy. Ja kwestionowałam w Twojej wypowiedzi stwierdzenie „Żydami [są] w momencie, gdy mają na to ochotę”. Zlituj się, to nie zależy od mojej ochoty. Ja JESTEM Żydówką.
To tak, jakbyś powiedział o sobie, że jesteś Polakiem w momencie, gdy masz na to ochotę (w domyśle – a poza tymi momentami nie).
Chyba że to było z Twojej strony niezbyt ścisłe sformułowanie i chciałeś powiedzieć np. „Żydami są wtedy, gdy mają ochotę się do tego przyznać” (?!!) W każdym razie nadal nie rozumiem.
A ja mysle, ze chyba pzumiem co andsol chcial, a nawet powiedzial.
Faktycznie kwestie tozsamosciowe nie zawsze i nie dla kazdego sa jednoznaczne. Mozna byc tym czy tamtym w zaleznosci od okolicznosci i kontekstu. Mozna byc tym czy tamtym w oczach innych ludzi – tez w zaleznosci od kotekstu. Jestem kims innym gdy kibicuje druzynie na stadionie, a kim innym gdy zabieram glos w obronie Romow. Wtedy jedna tozsamosc boerze gore nad inna, ownie dla mnie wazna. Moje lojalnosci, moje utozsamianie sie jest plynne i nieustannie zmienne. Podobnie dla ludzi, ktorzy mnie odbieraja – dla romskich przyjaciol jestem gadzi, kiedy spacerujemy po bazarze, i wszyscy inni Romowie mnie widza, a cinti kiedy rozmawiamy o nietolerancji czy dzielimy sie doswiadczeniami.
Majac za soba tyle roznych tozsamosci i krajow i kultur, mnie to nie przeszkadza, nie pzrezywam zadnych kryzysow tozsamosciowych. Jeste bogatsza od innych. Jak mowia w takich sytuacjach Anglicy – I am so lucky. 😉
Doro, wybacz ze sie wtrace. W sytuacji w ktorej nie ma nacjonalistycznego lub antysemickiego nacisku z zewnacz, bycie Zydem jest do pewnego stopnia sprawa wyboru. Co przez to rozumiem – polski Zyd wychowany w polskiej kulturze nie rozni sie ani wygladem ani jezykiem od Polaka nie-Zyda, i moze sobie wybrac do jakiego stopnia chce swoje pochodzenie akcentowac. Moze sie nie poczuwac, uwazac to za sprawe czysto techniczna i zupelnie dla niego nieistotna. I jesli sie nie poczuwa, to to rzeczywiscie JEST sprawa czysto techniczna (dopoki facet z palka w dloni nie zawiadomi go ze jest inaczej). Taki chyba byl np. Lem. Dla innego moze to byc sprawa wazna, kulturowo i osobiscie. Przynaleznosc do narodu, w sytuacji demokratycznej (!), jest sprawa kultury, jezyka, samookreslenia, poczucia przynaleznosci. Jesli tych elementow jest bardzo malo, same geny nie sa istotne.
Pamietam takie zdarzenie z zycia kiedy mialam 16 lat. Bylam w domu przyjaciol moich ridzicoe (ale bez nich) i pani dmu bardzo natretnie wypytywala mnie na okolicznosc kim ja sie naprawde czuje. Wtedy nie umialabm jeszcze powiedziec jej, zeby sie odczpila i przystala przyciskac mnie do muru, a wielorakosc tozsamosci nie przychodzila mi jeszcze do glowy jako koncept. Wiec po namysle odpowiedzialam, ze najbardziej chyba czuje sie Rosjanka – bo urodzenie, bo jezyk, bo kultura, bo tesknota. Wtedy jej maz (szkolny przyjaciel mojego ojca) , ktory dotad sie nie odzywal, zapytal: Bo tak jest wygodniej?
To pytanie tak bardzo mnie uderzylo i sprawilo mi tak ogromna przykrosc, bylo tak dalece niesprawiedliwe, ze wtedy postanowilam, ze bede odpowiiadala zawsze : Zydom ze jestem Rosjanka, POlakom – ze jestem Zydowka, Rosjanom, ze jestem Polka. Aby nikt juz mnie nie podejrzewal o tchorzostwo.
I tak tez wiele lat postepowalam. Az w jakims momencie uznalam, ze, owszem, jestem wszystkim naraz. I ze to zalezy kiedy chce byc kim.
A kiesdy jeszcze dzis przypominam sobie to pytanie Pawla, to jest mi okropnie przykro, ze mogl tak pomyslec.
Dokladnie tak. Bardzo wiele ludzi czuje ze pytania o okreslenie narodowosci wciska ich w niewygodne i niepasujace ramki. A to znaczy ze w wielu wypadkach taki system klasyfikacji jest po prostu przestarzaly, nieadekwatny.
lisek, Helena – no dokładnie o to mi chodzi. Liskowy facet z pałką w dłoni u Heleny jest panią przekonaną, że młody człowiek musi narodowościowo się opowiedzieć nawet przy siadaniu na krześle – ale to mieści się w zasobach normalnej, codziennej głupoty, tej samej, która każe komuś wyśmiewać mnie za skarpetki z sandałami czy czepiać się znajomej czemu nie ma dzieci. Na szczęście, Polska jest już dostatecznie normalna, by człowiek mający żydowskich przodków mógł żyć bez codziennego rozrywania sobie duszy w rozważaniach nad tożsamością, lojalnością, emigracją do Palestyny czy wgłębianiu się w dziedzictwo i martyrologię. Może (jak każdy Polak), nie musi.
Nie zapominam ani przez chwilę o tym, że ten główny nurt ma bolesne i częste przerwy, pamiętam, co mi Gleichgewicht opowiadał o tych kamienicach we Wrocławiu, którym artyści zaproszeni przez Towarzystwo im. Edyty Stein poprawiali wygląd, i pewnego ranka ujrzeli, że ich malunki są zaplugawione napisem „jebać żydów”. Wiem, nie lekceważę, na swój sposób opieram się zdziczeniu. Ale, na szczęście, nie jest ono dominantą w polskich społeczeństwie, a jeszcze mniej ma poparcia w młodszym pokoleniu. Myślę, że – paradoksalnie – ta najstarsza zgnilizna zachodniego świata najlepiej ma się w najnowszym technologicznie przełomie, w internecie.
Siedzicie sobie w różnych krajach świata i macie różne oglądy. Ja jestem w Polsce, w takiej, a nie innej sytuacji. To jedno.
Drugie – ja wcale nie uważam, że muszę się narodowościowo opowiadać. Po prostu tak czuję. I właśnie to zdanie andsola o „ochocie” wywołało we mnie reakcję, że „jest wygodnie być Żydem tylko od czasu do czasu”. Ja nie czuję się raz tak, raz siak. Poza tym, że jestem Żydówką i Polką, czuję się też np. Europejką (co odczuwałam mocno np. w Chinach 😉 ). Ale to nie jest tak, że coś włączam i wyłączam: jak mi jest wygodnie, to jestem Polką, a jak niewygodnie – to Żydówką. Wiem, że na pewno pod różnymi względami o wiele bardziej jestem Żydówką niż Polką. Choć być może są i sprawy, w których jest odwrotnie.
Może rzeczywiście te sprawy są dla mnie istotniejsze, bo żyję w kraju, gdzie przywiązuje się do nich wagę.
A co jest, a co nie jest dominantą w polskim społeczeństwie – wybaczcie, kochani, ale tego na pewno nie wiecie. Możecie się tylko domyślać. Choć i my nie wiemy w gruncie rzeczy wszystkiego na ten temat, ale widzimy i oceniamy reakcje, z jakimi się spotykamy.
vitajcie! dyskusja coraz bardziej gorąca. Macie Wszyscy rację. Zastanawia mnie tylko dlaczego nie możecie się z nia pogodzić. 🙂 Brak akceptacji Innego 🙂 Znam to aż za dobrze. @andsolu czy w Bazyli są nalesniki ? I czy jest bezpiecznie ? na drogach i w pociągu ?
Jestem w stanie doskonale sobie wyobrazic, ze zycie w Polsce – zwlaszcza dzis, kiedy dosc skrajny jak na demokracje nacjinalzm jest zapewne odczuwany znacznie silniej niz jest zdrowe dla spoleczenstwo i to powoduje w mniejszosciach silniejsze poczuce wyobcowania niz nawet w Marcu 68 r. (bo jest wszechobecny w publicznym dyskursie), moze rozbudzac silna potrzebe samookreslenia swej tozsamosci. Jestem w stanie to wyobrazic i sama pewnie bym tak to odczuwala. I pewnie na zewnatrz proklamowalabym wszem i wobec kim jestem dla siebie i dla swiata. Chocby po to by nie zarzucono mi oportunizmu, nie podejrzewano o tchorzostwo – tak jak odczytalam pytanie Pawla. Ae gdy wszysto „is said and done” nasze tozsamosci sa plynne – chyba, ze urodzilismy sie na polskiej wsi, z polskich rodzicow z dzoada-pradziada, nie ulegali zadnym wplywom, nie znali swiata poza rogatkami wlasnej parafii i tym swatem sie nie interesowali. Gdybysmy nie czytali ksiazek, nie chodzili do teatru i na koncerty, odzywiali sie wylacznie kapucha i ziemniakami, nie slyszeli niczego o Vesacem i Vivian Westwood, nie jezdzili do Rzymu i Barcelony, gdybysmy zyli w skansenie radia Maryja.
Pamietam jak w 1968 r znalazlam sie w Rzymie i stojac przed Forum Romanum czulam, ze to jest MOJE. Moje jest Colloseum i moja jest Pieta Michala Aniola. Moje jest lagdne oko blekitu i moje sa cyprysy, i rozwalone bramy do ogrodow. I powtarzalam sobe z radoscia: Pod italskich wiatrow zaglem, mysli moja plyn z aniolem….
Kiedys, kiedy badanie genetyczne bedzie mozna sobie zrobic w publicznym automacie, kazdy bedzie mogl poznac dokladniej swoje komponenty, ale tozsamosc jest wedle wlasnego poczucia i czasem moze byc nieco skomplikowana, jak Heleny czy Lenny Kravitza (mama African American, tata Zyd).
Monika w swoim wnikliwym wpisie pisala o wrazliwosci nie tylko na tematy dotykajace nas blisko czy osobiscie, czy o wrazliwosci, ktora w pewnym sensie pozwala nam samym sie czuc elitarnie i lepiej od niewrazliwych mas, ale o ogolnej wrazliwosci jako cesze, nad ktora trzeba i mozna pracowac, a dzieki ktorej zmiany w jaki postrzegamy innych moga byc bardziej trwale.
Kolejne bomby ksiazkowe czy dziennikarskie nie zalatwiaja sprawy, choc jako przyczynek do dyskusji moga byc pozyteczne.
Praca nad empatia/ wrazliwoscia, taka pozytywistyczna praca, ktora ja bardzo lubie i cenie. Tak trzymac dalej Tereso S.! Jestem z Pania duchem!
Znajomy Heleny pytajac ja kim sie czuje wcale nie chcial tak naprawde wiedziec kim i dlaczego, on juz znal jedynie sluszna odpowiedz i odpowiedzi Heleny, pewnie roznej od spodziewanej, przypisal moralnie niskie pobutki (bo jej „wygodniej” czuc sie Rosjanka). Duskujse z takim czlowiekiem o tozsamosciach narodowych bylyby mniej skuteczne niz gdyby ten pan pocwiczyl sobie empatie. Moze wowczas jego wypytywanie i przymuszanie do wyboru narodowosci od mlodej damy w czasie towarzyskiej wizyty nie przyszloby mu wogle do glowy.
Halo, czy to Ararat? Bo szukam miejsca, w którym mógłbym w miarę bezpiecznie osadzić arkę. 😎
Jak zwykle, kiedy jest dużo ciekawych rzeczy nie wiem, od czego zacząć doszczekiwanie. 😉 Może więc zacznę od herbaty, a potem się zobaczy, co mi pierwsze wlezie na klawiaturę.
Gdyby nie ten cholerny luj, to miałbym właściwie bardzo miły dzień, bo młodzież niezwykle sympatycznie dziś współpracowała. 🙂
Prezentowałem się tu już nieraz jako zwolennik koncepcji osobowości interkulturowej, która daleko odchodzi zarówno od tradycyjnego pojęcia etni, jak i narodu. W tym ujęciu żądanie jednoznacznego dookreślenia się jest nieco absurdalne, a na pewno anachroniczne, bo we współczesnym świecie coraz mniej jest izolowanych plemion, które nie mieszają się i nie ulegają wpływom.
Ja to pytanie „kim jesteś, kim się czujesz?” zadaję czasem młodym ludziom w Niemczech, z ciekawości badacza. 😉 I zawsze mnie fascynuje, z jaką łatwością i oczywistością ci młodzi odpowiadają na przykład „jestem Turkiem, Włochem i Niemcem” (to był akurat chłopiec z rodziny turecko-włoskiej, bez kropli niemieckiej krwi). Nie wpada im nawet do głowy, że musieliby wybierać, choć ich rodzice jeszcze przeważnie ten przymus czuli. To jest coś, czego od tej młodzieży warto by się było nauczyć. 🙂
Nie znaczy to, rzecz jasna, że oni w ogóle nie mają uprzedzeń, czy nie posługują się stereotypami. Ale przynajmniej jeden sztuczny i niepotrzebny problem przestali sobie tworzyć.
Zdarzają się nawet tacy, którzy podczas meczów piłkarskich kibicują obu drużynom naraz, chociaż to już wyższa szkoła jazdy. 😆
Heleno ładnie napisane. Z dużą przyjemnościa czytam teksty u Bobika. Treść wypowiedzi jest często dla mnie kontrowersyjna ale ubrana w piekne słowa 🙂 Heleno gdy ja stoję przed Colosseum myślę, że to nie moje a Ich. Zapewniam Cię że przypomną mi o tym na każdym kroku. To jest własnie problem a nie kim jesteśmy. Jesteśmy istotami ludzkimi . To wszystko . 🙂 miłego wieczoru. 🙂
Jarzębinko, kontrowersje są solą dyskusji. 🙂 Dopóki nie przekształcają się w mordobicie, są z ukłonem i atencją wpuszczane do arki. Parami, oczywiście. 😆
jarzebino, w Brazylii są naleśniki, jeśli je człowiek sobie zrobi. Albo położy na talerzu w restauracji, chociaż z twarogiem są tu zaskoczeniem. A płaski i sztywny naleśnik (sztywny chyba od swojej ceny) nazywają crepe
O bezpieczeństwie w pociągu w Brazylii nic nie wiem, bo nigdy w nim tu nie byłem. W samochodzie ze mną nie jest najgorzej, bo ambicje zostawiam w domu, a w samochodzie chcę 1. przeżyć, 2. dojechać. Statystycznie jest tu tak źle jak w Polsce.
Jak widzisz, można ze mną porozmawiać o naleśnikach i o bezpieczeństwie w pociągu, ale to naprawdę nie moja specjalność. Naleśniki były ważne w moim życiu gdy synom imponował lot naleśnika oraz fakt, że nie tylko mama robi smaczne rzeczy. A tak w ogóle, to jednak mi naleśnik nadal lata.
Zastanawiam się, jak definiuje i odczuwa się swoją „żydowskość”, jeśli nie jest „podkreślona” religią, strojem, wyglądem fizycznym, językiem… Czy tak jak pochodzenie – szlacheckie, chłopskie, arystokratyczne? Nazwisko i świadomość korzeni, historii rodu?
Mieszkając za granicą też się zastanawiam nad swoją tożsamością. Ile jest we mnie polskości, choć nie mam polskiego paszportu, więcej niż połowa mojego życia przypadła na „obcy” kraj i, mimo że często bywam w Polsce, to często bardziej obco (mentalnie) czuję się w mojej dawnej ojczyźnie niż tu, gdzie mieszkam. Rozmawiając z dawnymi przyjaciółmi i kolegami z czasów studiów widzę, jak oddalamy się od siebie, jak oni coraz głębiej zanurzają się w tym polskim piekielnym kotle i jak coraz trudniejsze staje się porozumienie. Nie, nie ze mną. Między nimi samymi 😯
Czy inne narody (mowa o Europie Zachodniej) odrobiły swoją lekcję z przedmiotu „rozliczanie się z historią”? Ja nie wiem, czy tę lekcję w ogóle da się odrobić raz na zawsze. Kolejna pokolenia wnoszą tu swoje, odmienne widzenie świata, a i różne zapomniane paprochy mogą wyłazić spod dywanów, więc tę lekcję chyba będzie się wałkować bez końca. Powiedziałbym raczej, że niektóre inne narody włożyły w to odrabianie dużo wysiłku i to widać. 😉 (Na marginesie: czy ktoś z Was też zalicza do szkolnych koszmarów wymianę zdań: ja się uczyłem proszę pani, naprawdę. 😥 – ale się na NAuczyłeś! 👿 Zawsze kiedy ktoś z koleżeństwa był poddawany tej torturze, zwijałem się w jego imieniu z upokorzenia.) Mniej jest tu historycznych tematów tabu i znacznie spokojniej się do własnej przeszłości podchodzi, nawetkiedy jest niepiękna. Większa jest gotowość do przyjęcia gorzkich prawd.
Przykład z Eichmannem jest bardzo dobry, bo aktualny. Ta wiadomość została podana przez niemieckie media i nie wywołała żadnej zbiorowej histerii, zaprzeczania i odsądzania od czci i wiary. Nie nacisnęła na żaden neurotyczny guzik.
Ale oczywiście jest i druga strona medalu, współczesna, np. fobie związane z islamem, czy ze spodziewanym napływem siły roboczej z innych krajów. To będą lekcje do odrobienia dla następnych generacji. This work is never done.
Według wspomnianej przez Monikę Justyny Polańskiej do tych lekcji będzie się też zaliczać wyższościowe czy wrogie traktowanie Polaków, ale ja z własnego doświadczenia nie bardzo mogę to potwierdzić. Zdarzają się na pewno takie pojedyncze przypadki, ale generalizowanie tego wydaje mi się sporą, obliczoną na wzbudzenie sensacji przesadą. Znamienna jest też tu sonda GW:
Jak sądzisz na podstawie własnego doświadczenia, jak są nastawieni Niemcy wobec Polaków?
62% To zależy od konkretnego człowieka (569)
22% Negatywnie (200)
10% Pozytywnie (91)
7% Nie mam żadnych doświadczeń (62)
Zdecydowana większość osób, które przyznają się do jakichś doświadczeń w tej materii uważa, że są przez Niemców traktowani indywidualnie, a nie jako członkowie grupy narodowościowej. Ja też bym się pod tą większością podpisał.
Cubalibre, myśmy w rodzinie już dawno, jeszcze przed wyjechaniem, stwierdzili, że porozumienie idzie raczej po liniach formacji kulturowych niż tego, co wpisane w paszporcie. 😉 Wiele większą odczuwaliśmy wspólnotę z naszymi węgierskimi czy francuskimi przyjaciółmi, którzy podobne książki czytali i podobnej muzyki słuchali, niż – powiedzmy – z naszymi sąsiadami ze wsi, gdzie mieliśmy chałupę i kawałek pola. Przebywając na tej wsi niby żyliśmy zwyczajnym, wiejskim życiem, nawet sialiśmy coś w tym polu, ale musieliśmy regularnie wracać do miasta, bo zwariowalibyśmy, gdyby nasze rozmowy miały się toczyć wyłącznie wokół tego, czy będzie deszcz i co ksiądz powiedział na ostatnim kazaniu.
I dziś, kiedy rozmawiam z Polakami, którzy czytają podobne książki etc., wydaje mi się, że jak najbardziej przynależę do Polski. A kiedy otrę się (zwłaszcza akustycznie) w autobusie o dresiarza, albo w necie o narodowca, mam poczucie, że nic mnie z tą Polską nie łączy. Ale to samo mam w każdym kraju – w „swoim” kręgu czuję się przynależny, a w niektórych innych nie.
Natomiast wyliczaniem, ile we mnie jest czego, już przestałem się zajmować. Staram się, na ile to możliwe, być pogodnym wędrowcem między światami. 🙂
No właśnie. Też tak mam.
Na tej zasadzie, Bobiczku, są też momenty, kiedy i ja nie czuję związków z tą Polską i nie chcę ich czuć 👿
Cubalibre – tak, jeśli chodzi o mnie: korzenie, świadomość kulturowa, która akurat w mojej rodzinie była bardzo mocna. Dlatego od początku miałam identyfikację taką, a nie inną.
dzisiaj w TV widzialem gore, lejaca sie na domy biedoty w Rio,
setki zasypanych, niespotykane obfite opady deszczu, biedni buduja gdzie moga
ksiazke pani Polanskiej mialem juz we wtorek (tylko w pracy 🙂 )
i podczytywalismy z kolegami uznajac niektore kawalki za zabawna, ale tylko za zabawna 🙂
@andsol rozbawiłeś mnie . 🙂 wybieram się,, otóż w podróż dookoła świata ale dopiero w 2012. Tam ponoć są jakieś płazy i gady więc nie wiem czy zaglądnę do Brazylii 🙂 Rysberlinie jak mniemam u Ciebie nie będzie problemów z nalesnikami 🙂 🙂 haha typowe. Oj gdyby nie ta moja choroba morska ehhh ech. A tak nic z tego. 🙂 pa !
jarzebinko, nalesniki sa, sa tez te crepe z dodatkami zaleznymi od ceny 🙄 , a pociagi bezpieczne, czyste chyba ze
berlinski glupi S-Bahn ktory jaki jest kazdy wie 8)
Przeczytalam ten link o ksiazce Justyny Polanskiej i zlapalam sie za glowe w przerazeniu, ze i moja Pani Doch. moglaby napisac o mnie demaskatorska ksiazke. Skwasniale mleko w lodowce? – zaliczam, paznokiec pod lozkiem? – jak najbardziej -one mi czesto strzelaja prosto pod lozko! Niezaplacenie gazy – nie raz i nie dwa, bo zabraklo mi akurat gotowki i musiala czekac do nastepnego tygopdnia (tak bylo teraz – bo nie moglam wyjsc do banku, wiec dzis Pani Doch dostala za trzy tygodnie hurtem).
Bede musiala ostro przepytac moja Pania Doch na okolicznosc pisania ksiazki. Mialaby naprawde o czym. po bez mala 30 latach sluzby u mnie i u E. Widziala w naszych domach niejedno.
Jesli sie okaze, ze cos tam gryzmoli, to chyba dostanie ze trzydziesci batow, zamiast normalnych dziesieciu, ktorymi ja co tydzien okladam.
A Pania Polanska Justyne pogonilabym kijami, gdyby stanela w moim progu proszac o zatrudnienie.
Czytam wywiad Hołdysa z Pospieszalskim w ostatnim Wproście. Nic mi po wspólnym języku, korzeniach, czy czym tam jeszcze. Z Pospieszalskim się nie dogadam i nie zrozumiem. No, chyba że lubi naleśniki 🙄
Wcale sie nie dziwie, ze Brazylijczycy nie jedza nalesnikow z serem! Ja tez w zasadzie nie jadam, a kiedys w Nowym Jorku Renatka namowila mnie na nalesniki z serem w zydowskich delikatesach z kawiarnia. Kiedy nie zdolalam skonczyc, przyszla kelnerka i mnie skrzyczala, i nie odeszla az nie skonczylam swojej porcji. I jeszcze mi cos przygadywala na temat Afryki gdzie ludzie o takich nalesnikach nawet marzyc nie moga! Od tego czasu mam wrecz uraz i nie moge ich jesc nie myslac o glodujacej Afryce. .
Ale nich mi dadza na nalesniku anduille – to zupelnie inna rozmowa!
Andouille – dziękuję, niekoniecznie, mogę postać. Ale niech mi dadzą te z frutti di mare… 🙂
Ok, Ok -andOuille!
@Cubalibre: z tą tożsamością bywa różnie. Mój przyjaciel na przykład uważa się za Żyda, jego matka jest Żydówką, która przekonwertowała się na katolicyzm. On, jeśli chodzi o religię, jest agnostykiem, nie popiera polityki Izraela, nie należy do diaspory i ma o niej słabe zdanie. Ale często podkreśla swoje pochodzenie, ma rozległą wiedzę nt. kultury żydowskiej, a stratę kipy odczuł boleśnie. Przy tym jest ogromnym polskim patriotą (w dobrym znaczniu tego słowa).
(Doro, czy w Warszawie albo Krakowie można jakąś kupić? Bo szukamy od kilku miesięcy, a to co jest dostępne przez internet nie prezentuje się za ciekawie.)
Chcę napisać o sprawie, która mnie boli strasznie od wczoraj. Pamiętam 10 kwietnia: szok, przerażenie. Choć nigdy nie popierałam Kaczyńskiego, odczułam tę stratę okropnie. To była tragedia osobista, dla mnie jako Polki. Nie łudziłam się, że to wydarzenie Polaków zjednoczy, ale jestem zszokowana tym, co z katastrofą zrobiono. Dzięki naszym wspaniałym politykom tragedia zmieniła się w farsę, w przedmiot kpin. To, co się dzieje po opublikowaniu raportu MAK-u, przygnębia mnie ogromnie.
Nie wiem, czy chcę w takiej Polsce mieszkać.
Bobik: Natomiast wyliczaniem, ile we mnie jest czego, już przestałem się zajmować. Staram się, na ile to możliwe, być pogodnym wędrowcem między światami.
ja jestem „wdrowcem” z wyboru, ale moje dzieci maja podobnie jak Dora (no moze troszeczka tak) w domu tylko po polsku i z dominujaca mimo integracji kultura polska, a poza domem, sa czy nie sa niemcami?, wybieraja jak chca czy po prostu sa?
przedszkole, szkola, studia, koledzy, dominujacy jezyk, dominujaca kultura, codziennosc…
przeciez nie wybrali, zastali, wrosli
zawolanej czytelniczce Julio Cortázara polecam cierpliwosc 🙂
trzymaj fason Alienor 😀
na dobranoc do pomyslenia 🙄 przed snem :
„Katastrofa pod Smoleńskiem bez sentymentów”
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7266
Rysiu, postawiłeś mnie tym Cortazarem do pionu 😀
Artykuł przeczytam, ale na razie walczę z postmodernizmem. Jakby to nie brzmiało 😈
Muszę znaleźć coś, co potwierdzi moje własne przemyślenia, bo pani od seminarium nakrzyczy na mnie że mam za mało sources. No więc szukam tych sources i znaleźć nie mogę. 🙄
O, kurcze! Najpierw przemyslenia, a potem dobor zrodel? A jakby sie okazalo, ze pierwsza na te przemyslenia wpadlas?
Własne przemyślenia bez źródeł to już habilitacja 😎
„Na żadne naciski nie ma dowodów. Te słowa mogły równie dobrze dotyczyć każdego pasażera, albo nawet chociażby żony pilota, która mogłaby się „wkurzyć”, gdyby nie wrócił na czas do Warszawy” – mówi Kaczyński.
„Znając Rosję, to znaczy, że mówią nieprawdę” – dodał Kaczyński.
Alienor, a co wymyśliłaś (byle nie proch, bo to już podobno wymyślone, a poza tym ja nie lubię huku 😀 )? Może być w dwóch zdaniach. Tyle, żeby zaspokoić moją szczenięcą ciekawość. 😉
Heleno, są dwa wyjścia: albo mi odrzucą pracę, albo ogłoszą, że jestem genialna. A forma pracy to „research paper” więc w sumie mniej myślenia samodzielnego, a więcej pisania w stylu „according to”.
Kaczyński nie umie mówić po gramatycznemu. Taki to polski patriota 🙄
Niechby nawet niegramatycznie mowil do rzecz 🙄
Tego już nie wymagam od żadnego polityka.
Nie zlekceważyłem komentarza Alienor, jak bolesne jest dla niej przekształcanie katastrofy smoleńskiej w farsę. Ale kiedy się zastanawiałem, co mógłbym na to napisać, nie przychodziło mi do głowy nic poza „tak, to prawda”. 🙁
Co więcej, ja sam chwilami nie widzę właściwie innego sposobu zdystansowania się do politycznego oblicza tej katastrofy, niż robienie sobie farsy z tej farsy. Wiem, że robienie jaj z pogrzebu nie jest w najlepszym guście, ale już po prostu NIE MOGIE! 🙄
A jakby tak splendid izolejszen?…
Nieladnie byloby robic jaja z nieboszczykow, ale z pogrzebu nalezy jak najbardziej. Zwlaszcza, ze sami zalobnicy sa w jak najbardziej facecyjnym nastroju i robia takie jaja jakie sie nawet strusiowi nie snily, nie?
Splendid ajzolejszn to nie na nasze tutaj temperamenty.
rysberlin (o 18:45), biedni budują gdzie mogą. Tym razem to niecałkiem tak. Teresópolis, Petrópolis, Nova Friburgo, z półtory godziny w górę autobusem z Rio de Janeiro, to z powodu chłodniejszego lata bardziej eleganckie miejsca, Petrópolis była siedzibą cesarza. Tam nie ma takiej biedoty, bo nie ma atrakcyjnej pracy zwołującej bezrobotnych z Nordeste. Po prostu ludzie biedni, średni i bogaci, budowali gdzie ich się podobało, od dziesiątków lat, zrywając pościółkę, ścinając drzewa, usuwając pomniejsze wzgórza. Wszyscy świetnie tu znają porzekadło, że przyroda nie skarży się, ale mści się, ale ludzie myślą: to nie ze mną będzie.
@Bobik 21:38
Przeprowadzam skomplikowany proces myślowy jak tu połączyć szaleństwo postaci, które omawiam, z postmodernizmem. No i omawiam „Anioły w Ameryce” i „Twin Peaks” bez żadnej analizy dotyczącej akurat tych seriali. Tylko moja interpretacja
@Bobik 21:55
Ja nie mogie już na to patrzeć. Moje poczucie humoru nie jest aż tak rozwinięte. Skończy się tym, że zwieję do Czech i nikomu się nie przyznam skąd jestem.
Andsolu, to nie tylko w Rio tak. Przyroda przez jakiś czas prawdopodobnie odpoczywała, więc w bardzo wielu miejscach globu ludzie doszli do wniosku, że tak będzie już zawsze. A teraz to błędne załoenie się na nich mści… 🙄
Kocie Moedechaju, specjalnie nie poprawiałem nic w nicku, żebyś zobaczył, dlaczego Łotr Cię uparcie nie wpuszczał. 😉
Alienor, a po niemieckiemu Ty coś rozbierasz? Bo jeżeli tak, to tu jest coś ogólnie na temat związków szaleństwa, moderny i postmoderny:
http://www.ssoar.info/ssoar/files/2008/542/die%20postmoderne.pdf
Zwianie do Czech wydaje mi się bardzo rozsądnym pomysłem. Wręcz wygląda mi to na umiarkowany postęp w granicach prawa. 😀
👿
Myślę, myślę… Splendid ajzolejszn czy Szolem Alejchem? Oto jest pytanie…
No to chyba oczywiste, ktore?
Znaczy – l’chaim? 😀
A wiecie, że kupiłem sobie dziś – korzystając z niemieckich soldów – bardzo ładne i niezwykle tanie kieliszki do wina? Nie uważacie, że należałoby je zainaugurować? 😆
Hmmm… na razie nikt nie uważa. 🙁 Może jutro? 😉
Na przykład w S-bahnie. Rysiu, czy mógłbyś podać współpasażerom? 😀
moglbym oczywiscie 🙂
wypasione, sombrero, pierzyna, kieliszki do tego jak najbardziej
brykanko
Tym razem padlam nie ofiara sniegu, a ofiara posniegowego nadrabiania zaleglosci, wiec tylko krotko dorzuce pare slow. Chyba najlepiej o co mi chodzilo wychwycil Krolik. Heleno, co do swiadomosci brytyjskiej postkolonialnej wiem jednak dosc sporo (sporo lat przemieszkanych, odwiedziny od lat nastoletnich i do dzisiaj nie tak rzadkie wizyty, lektury, brytyjscy przyjaciele ze studiow w bliskim kontakcie) i nie zgodze sie jednak z przedstawiona przez Ciebie wizja. Troche to jest bardziej skomplikowane i mniej rozowe niz to przedstawiasz (nie bede tez wchodzila w szczegoly jednego przypadku, dotyczacego Jacka Straw). Co nie znaczy, ze wiele sie juz zmienilo na lepsze, i ze nie ma ciaglych staran odgornych ze strony rzadu i mediow, ale swiadomosci nie zmienia sie z dnia na dzien, i ta swiadomosc najpierw zmienia sie na gorze, posrod najbardziej wyksztalconych i ciekawych. Reszte zas niespecjalnie interesuja tematy wymagajace pewnego wysilku i wola co innego (codzienne zycie, praca, i coraz wiecej czasu zajmujace media) i po prostu calej tej trudnej wiedzy nie przyswaja, i wrecz trudno tego od nich oczekiwac, bo wymagania musza byc dostosowane do mozliwosci.
A co do wynikow ankiety cytowanej przez Bobika. Bobiku, to bylo w sumie jednak troche o czyms innym, a przyklad polskiej panny sluzacej w Niemczech akurat sie podwinal pod reke (wiadomo, ze to sensacyjna literatura, a nie powazna praca naukowa, a chocby i popularyzatorska pozycja, jakby powiedzial Rys). Chodzilo mi bardziej o istnienie w nas wszystkich implicit stereotypes, ktora maja bardzo dlugie half-life, zeby zapozyczyc metafory z dziedziny fizyki. I o to, ze maja one to do siebie, ze potrafia tkwic bardzo gleboko, tak gleboko, ze my sami nie jestesmy ich swiadomi – chyba, ze jakas szczegolna sytuacja jakos nam je uswiadomi. Co ciekawe, zwykle, nawet dosc podchwytliwe ankiety ich nie wylapia, bo te stereotypy funkcjonuja poza naszym swiadomym mysleniem. Do ich wychwytywania stosuje sie swietne i przemyslnie zaprojektowane testy, mierzace np. ile mikrosekund dluzej zajmuje nam polaczenie pozytywnych epitetow z twarza osoby w jakis sposob innej (o ciemniejszej skorze, w turbanie, albo w chuscie czy kipie na glowie). I odpowiedzi tez nie sa zupelnie stale, bo mozna np. jeszcze sprawe komplikowac positive i negative priming (torowaniem). Wiec tak naprawde mowimy o czyms troche innym. W kazdym razie, okazuje sie, ze wszyscy mamy jeszcze sporo do przepracowania, i ze nie mozemy sie tak zupelnie radykalnie oddzielic nawet od narodowcow i dresiarzy (co nie znaczy, ze nie ma wazkich roznic). A juz szczegolnie argument, ze ktos jest przeciez otwarty, wiec takich stereotypow miec nie moze, nie zdaje egzaminu (jak to ladnie, od wewnatrz, opisal Gladwell). Kazdy moze, i ma, choc na pewno w innym zakresie, i ta roznica jest z pewnoscia wazna. Ale kto jest zupelnie bez skazy, niech pierwszy rzuci kamieniem… Oczywiscie, przyzwoici ludzie nad soba swiadomie pracuja, i zadaja sobie regularnie pytania. I tym procesem uwaznego przygladania sie sobie, i swoim procesom myslowym roznia sie od tych drugich.
A z wkomponowywanie elementow ksztaltowania inteligencji emocjonalnej do programow szkolnych, a w szczegolnosci wyksztalcania i rozszerzania pola naszej empatii takze na „nienaszych”, kimkolwiek ci nienasi by w danej chwili byli, to naprawde wazna i powazna sprawa. Mysle, ze mnie tu chyba nie do konca zrozumialas Heleno, choc to, co mialam na mysli dobrze wylapal Krolik. I zgadzam sie z Krolikiem – Teresa S., uparcie dopominajaca sie o uczenie inteligencji emocjonalnej i empatii w kraju na dorobku, nadrabiajacym stracone dekady, w kraju gdzie czesto o empatie trudno, zasluguje na szczegolne uznanie i wsparcie. Empatia (nie ta z programow telewizyjnych, ale ta ktora zajmuje sie psychologia rozwojowa, etyka, czy socjologia) to dla spoleczenstwa obywatelskiego (ktorego Polsce zyczysz Heleno) zupelna podstawa. Podstawa, a nie ladny, ale nieco bezuzyteczny i luksusowy dodatek. Tak twierdza liczne ksiazki madrych ludzi z Harvardu i Yale, Berkeley i Princeton, z Cambridge i Oxfordu. Tyle ze akurat, w moim odczuciu, nie do wszystkich jeszcze ta wiedza dotarla, zwlaszcza, ze jakos idzie ona wbrew tradycyjnemu mysleniu inteligentow wlasnie (czyli tych, ktorzy mogliby te wiedze spopularyzowac), ktorzy pod wplywem juz przestarzalych teorii, dalej tkwia w czyms, co znany neurokognitywista amerykanski, Antonio D’Amasio nazwal „Descartes’ Error” (to takze tytul jego bardzo znanej ksiazki, w ktorej te sprawy tlumaczy). W skrocie, okazuje sie, ze dzieweczka z ballady „Romantycznosc” jednak miala wiecej racji, niz medrca szkielko i oko (a przy okazji i wieszcz). Bez odnoszenia sie do zdolnosci wspolodczuwania tego, co odczuwa drugi czlowiek – zdolnosci wrodzonej, ale odnoszacej sie do kregu najblizszych, do wlasnego plemienia, wiec wymagajacej wzmacniania, i rozszerzenia na tych, ktorzy poza tym kregiem pozostaja – nie mozna nauczac ani etyki, ani wspolzycia pomiedzy roznymi grupami etnicznymi lub religijnymi, i nie mozna miec dobrze funkcjonujacego spoleczenstwa obywatelskiego (o tym pisal juz, co moze niektorych zdziwi, juz Adam Smith, w „The Theory of Moral Sentiments”). Moze dlatego spoleczenstwa zaangazowane w multikulturowosc, rozumiana po polnocno-amerykansku (Europejczycy maja tu akurat wiele do nadrobienia, nawet ci zachodni), a poza tym ceniace sobie pragmatyzm, jakos szybciej uznaly wage uczenia wrazliwosci na innych i wlozyly duzo wysilku we wlaczenie tego waznego aspektu edukacji do programow szkolnych. Z dobrym skutkiem, choc wiele spraw jeszcze jest do zrobienia, tak jak to stad obserwuje (i w tym uczestnicze).
Rysiu, milego brykania w sombrerze. 🙂
tak to juz jest z nami „ludziami”, andsolu, ze myslimy „nas to nie dotknie”, wlasnie podali w radio ze jest ponad 500 smiertelnych ofiar i nadal pada!
do przegladu pozycji
brykam fikam 😀
Dzień dobry 🙂 , właśnie się rozwidnia 🙂
http://portalwiedzy.onet.pl/4869,17230,1635360,1,czasopisma.html . Rosół i jajecznica/omlet lepsze.
Dzień dobry 🙂 Jak w sumie niewiele psu do szczęścia potrzeba. Wystarczy, że nie leje jak z cebra i już życie wydaje się całkiem znośne. 😀
Ciekaw jestem, jak pasażerowie S-Bahnu zareagowali na podsuwane im przez Rysia o 7 rano kieliszki. 😈
Ja swego czasu bardzo dobrze zareagowałam w pociągu z Duesseldorfu do Bonn na podsunięty mi kieliszek (a nawet małpkę) Jaegermeistera, ale to było w środku dnia… 😉
pewnie nawet po 13 😈
Dzień dobry 🙂
Pani Kierowniczka twarda sztuka. Mnie Jaeger dech zabiera i oczy w słup stawia, o każdej porze 😯
Moniko, ja już wczoraj chciałem doszczekać nieco więcej do Twojego postu, bo o ważnych sprawach pisałaś, tylko że – jak to nieraz bywa – po całym dniu duch okazał się ochoczy, ale łapy nieco mdłe. 😉 A teraz znowu czas przyciska i nie pozwala rozwinąć myśli, ale doszedłem do wniosku, że lepiej krótko niż wcale. 🙂
Całkowicie się z Tobą zgadzam zarówno w sprawie edukacji emocjonalnej, jak i ślepych plamek, które każdy posiada, choćby był samym Gandhim, Einsteinem czy Schweitzerem. Jasne, że najtrudnej zobaczyć własną twarz, zwłaszcza wtedy, kiedy tak naprawdę oglądać jej wcale nie mamy ochoty i dużym łukiem omijamy wszelkie lustra. 😉 (Choć nie uważam, żeby całkowicie odbierało nam to prawo do formułowania osądów etycznych – skądś w końcu musimy brać przekonania co jest dobre, a co złe. Tyle że świadomość własnej niedoskonałości powinna nas skłaniać do mniejszej kategoryczności w stosowaniu tych sądów wobec konkretnych, również niedoskonałych osób)
Pamiętam taki moment sprzed kilku lat, kiedy akurat odkryłem sam u siebie taką ślepą plamkę, w postaci wyższościowego odruchu wobec mojego afrykańskiego przyjaciela. Zrobiło mi się tak okropnie głupio i wstyd, że byłem bliski włączenia tego mechanizmu obronnego, który zwykle w takich przypadkach stosujemy, czyli wyparcia. Ale jakimś szczęśliwym trafem udało mi się go nie włączyć, tylko wejrzeć w głąb mojej czarnej duszyczki i – słowo daję – wcale nie byłem zbudowany tym, co tam znalazłem. A ile razy wypierałem takie rzeczy zanim zdążyły mi dojść do świadomości? Jeden Pan B. raczy wiedzieć. 😳
Ale oczywiście ten moment złapania się „na gorącym uczynku” był szalenie istotny, bo pozwolił mi chociaż kawałek mojego wewnętrznego ugoru przeorać. 😉 I kiedy mówię o edukacji emocjonalnej, to nie w takim sensie, żeby państwo nauczało dzieci, jakie powinny mieć uczucia, bo to rzeczywiście byłoby straszne. Chodzi o to, żeby wyrobić w dziecku odruch takch „okresowych konfrontacji z samym sobą”, zwiększać pole wrażliwości, dając równocześnie poczucie, że grzebanie się w swoich emocjach i pracowanie nad nimi nie jest niczym złym i „mięczakowatym”. Bo też nie mam wątpliwości, że nasza kultura jest szalenie przegięta w stronę ratio i nie zaszkodziłoby jej, dla równowagi, wsparcie również „drugiej nogi”.
Chwileczkę, chwileczkę. Te kieliszki są duże, do czerwonego wina, a nie do Jägermeistra. 😈
Gdyby Ryś tym ostatnim je chciał napełniać i częstować cały S-Bahn, chyba by szybko zbankrutował. 🙄
A ja bym po takim kielichu padła na pewno 😆
Hyhy, Benio chce przykryć Święto Pracy 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8947509,Jest_dekret_papieza__Beatyfikacja_Jana_Pawla_II_1.html
(ten odruch insynuacyjny z „przykrywaniem” jest jednak zaraźliwy 😉 )
To co, pochodu nie będzie? 😯
Będzie, będzie. Tylko portrety się wymieni.
To i tak dzień św. Józefa Robotnika 😆
Ło matko, portrety 😯 Ciekawe, który pierwszy zacznie krwawić, bo z jakiego powodu, to się domyślam 👿
Znaczy się jak? Beniek Karola na Józka napuścił, że aż się krew polała? 😯
Lepiej się nie wtrącać do wewnątrzrodzinnych sporów, Bobik.
No fakt. Zwykle najbardziej obrywa się temu, co chciał łagodzić. 🙄
„Czujesz sie pewnie tak jak Stas, ktoremu sie udalo zdobyc dosc chininy dla Nell” – oznajmila E. kiedy tryumfalnie wnioslam do domu „zdobyte” (tak, zdobyte!) dzis rano dalsze tubki acriflexu na jej straszliwe poparzenia sprzed dwoch dni. Niektore obszary wygladaja juz calkiem niezle (to jednak cudowna masc!), reszta musi dalej byc smarowana. Najblizsza apteka ma jutro sprowadzic dalszych szesc tubek – my tu mowimy o naprawde przemyslowych ilosciaich acriflexu.
W kwestii wpisu Moniki. W dalszy ciagu uwazam, ze brytyjski mainstream calkiem niezle poradzil sobie z dziedzictwem kolonialnym. Nie jest to oglad przez rozowe okulary, ale skutek mojego codziennego od 30 juz lat funkcjonowania w tym spoleczenstwie, ktoremu mam rozliczne rzeczy do zarzucenia, ale akurat nie to, ze nie potrafi rozmawiac o wlasnej historii w sposob jaki we mnie wzbudza najwiekszy szacunek i podziw. Historia kolonializmu brytyjskiego nie tylko nie jest wybielana, ale nawet te dobre pozostalosci tamtej epoki – i nie chodzi tylko o civil servioce w Indiach, ale trwalosc innych instytucji brytyjskich ustanowionych w koloniach – sa albo nie wspominane, albo mnimalizowane, wiec dowiaduje sie o nich zazwyczaj od przedstawicieli dawnych podbitych krajow. A trwalosc i SKUTECZNOSC organizacji takiej jak Commonwealth – eksperckiego klubu panstw -dawnych kolonii jest taka , ze moglby od niej uczyc sie rozwiazywania probemow ONZ.
Zapewne tu czy tam moga sie pojawic jakies odpryski kolonialnego myslenia – spotkalam sie z takimi we wlasnej pracy, ale sa to wypadki raczej rzadkie i dosc „niewinne” (opowiadalam kiedys jak redaktor zamawiajacy u mnie serie programow do tlumaczenia z angielskiego na wszystkie 37 jezykow Serwisu Swiatowego BBC zastanawial sie na glos „jak tacy na przyklad Rumuni przetlumacza na swoj jezyk „szlachetnego dzikusa” i czy czytali kiedykolwiek Russeau”, co wywolalo moja bolesnie ostra i wsciekla riposte…)
Empatia. Wolalabym aby panstwo nie wtykalo swego dlugiego nosa w „uczucia” obywateli – zwlaszcza polskie panstwo, ktore nieustannie uczuciami (np religijnymi, a nie tylko) sie zajmuje, jak jakis troskliwy psychiatra.
Wczoraj dal temu wraz min Klich, obrazajac sie, ze w raporcie MAKu podkreslono poziom alkoholu we krwi generala, ktory sterczal w kabinie pilota podczas proby ladowania i co jego zdaniem upokarzylo Polske na arenie miedzynarodowej. Wolalabym aby panstwo zajelo sie egzekwowaniem wlasnego prawa wobec tych, ktorzy drecza i katuja zwierzeta, usiluja wywolac burdy na stadionach, obrabowuja cmentarze oraz glosza mowe nienawisci zagrzewajac do pogromow. Bo moja empatia nie jest studnia bez dna i zazwyczaj konczy sie na ofiarach niegodziwosci, a nie na jej sprawcach. Nie ma natmiast nic przeciwko temu aby sprawcy bezpiecznie schowani za kratkami poddawani byli terapii resocjalizacyjnej. Wyjdzie nie wyjdzie, sprobowac mozna. Wiem, ze autor „Blysku” uznal by mnie za osobe bardzo niepostepowa w tym wzgledzie. Pewnie nie jestem. 🙁 🙁 🙁
Och, och, zmarla ukochana Ellen Stewart z LaMamy!
http://wyborcza.pl/1,75248,8948102,Zmarla_Ellen_Stewart__zalozycielka_Teatru_La_MaMa.html.
Ubieglego lata plnowala jeszcze spektakl na obchody rocznicy Milosza…
A swoja droga (po przeczytaniu notatki) to Trojan Women maja jak mi sie zdaje od co najmniej paruset lat polski tytul. A potem taki durnowaty redakor z BBC bedzie sie zastanawial czy Polacy slyszeli o Eurypidesie 🙄
Europedes? Czy to przypadkiem nie tego… homoseksualna propaganda? 🙄
Cywilizacja smierci, Bobiku. Ona sama, indeed.
Taka ja pamietam sprzed lat jak na tym zdjeciu: duzo siwych wlosow, zwiewne szaty, cudowna twarz:
http://www.iti-worldwide.org/ambassador_stewart.html
Myslalam, ze jest niesmiertelna. 🙁
A ja myślałem, że przekonanie o nieśmiertelności ma się tylko na własny temat. A i to do czasu. 🙄
Szanowni Państwo w koszyku Bobika na czele z Bobikiem są serdecznie pozdrowieni przez Mar-Jo, o czym ja mam przyjemność powiadomić i co uznaję niniejszym za wykonane 🙂
Odpozdrawiamy oczywiście równie serdecznie, czołem, ogonem i wszystkim, co pomiędzy. 🙂
Już przekazałam, Bobiku, przez telefon 🙂 Mar-Jo się ucieszyła 😀
Pani Doroto,
to Święto Pracy przykryć chce chyba przede wszystkim kard. Dziwisz?
Się zacytuję. Włączyłem się do rozmowy o atmosferze wokół książki Grossa – rozmowy zaczętej przez Pawła Wimmera na Buzzie i napisałem jak to niektórzy internauci na forach podkreślają, że on na swoich książkach „szkalujących Polskę” robi wielkie pieniądze. Ciekawe, zdaje się, że tylko on ma talent do tego, słyszałem o wielu osobach robiących pieniądze na byle jakich podręcznikach szkolnych, samouczkach masturbacji i unikania masturbacji, poradnikach radzenia sobie z synem i z ciocią, wprowadzeniach do tanga i do hodowania pelargonii, ale na szkalowaniu Polski potrafi zarobić tylko Gross. Należy uszanować talent i wywiedzieć się jak to się robi. Bo tematów do oszkalowania jest jeszcze od cholery.
I sam jestem ciekaw wartości mego argumentu. Kto jeszcze szkalując Polskę zarabia dobrze – i dlaczego, czyżby Naród lubił szkalunek?
@andsol przepraszam że tak Cie podebrałam z ta Brazylią. Mam urlop i zle sie czuję. Dziwne ale prawdziwe.:) Co do szkalowania to musze przyznać że bardzo rzadko mówie o kimś żle lub go krytykuję. Cała wrzawa wokół ksiązki jest typowo reklamowa. 🙂 Jak będzie niedroga to tez kupię bo lubię czytać . 🙂 Wolę jednak lżejsza literaturę np . o nalesnikach/ ja faktycznie wszedzie je jem jak mam okazję/ 🙂 pa!
Andsol, Ty naiwny jak dziecko jesteś. 🙄 To nie wiesz, że Żydzi (zwłaszcza amerykańscy, o ile się nie mylę) są skłonni zapłacić każdą cenę za oszkalowanie Narodu Polskiego? Mnie na przykład za ten wpis podesłali wagon siekanej wątróbki i jeszcze gęsi pipek na dokładkę. A jakbym tak książkę napisał…
Prawdziwy Naród książek Grossa nie kupuje, żeby nie dać mu zarobić, ale taki wynarodowiony element, jaki na przykład tu po blogu się kręci, bierze po 10 egzemplarzy. I jeszcze je wszystkie czyta, żeby biednemu, sponiewieranemu Narodowi jak najbardziej dopiec.
A te tematy do oszkalowania podrzucisz mi na privie, co? Mam zamiar bezlitośnie się wzbogacić. 🙄
Jarzębino, Ty powinnaś pojechać do Richmond i odwiedzić tę naleśnikarnię, o której tu było kilka razy pisane. To jest po prostu specjalnie dla Ciebie stworzony cel podróży. 🙂
Bobiczek problem w tym że może mi sie zmienic zainteresowanie w czasie podróży. Wole więc jechać przed siebie a póżniej się zobaczy 🙂
jarzebino, połącz tematy płazów, gadów i naleśników i jedź do Pantanalu, jeden z najlepszych znanych mi przysmaków – tam właśnie – to smażone kawałki ogona aligatora (jacaré). A jak połączyć to z caipirinhą i zapomnieć o komarach, to łatwiej jest uwierzyć, że Deus é brasileiro.
Bobiku, rozumiem, że Żydzi amerykańscy zamiast opanowywać świat diamentów i dolarów wolą szykanować Naród polski (nawiasem, paru Żydów z dawnej emigracji, którym zaciskały się zęby, gdy mówiłem, że jestem Polakiem, pomogło mi zrozumieć skąd ta namiętność), ale czemu wybrali do wzbogacenia właśnie Grossa, który po ichniemu nawet Żydem nie jest?
Nie, Bobiku, ja Ci już odpaliłem jeden ładny pustynny temat (a może to wino, którym owej nocy ze mną przez skype nie podzieliłeś się, sprawił amnezję?), tematy do szkalowania zostawię dla siebie na późną starość, gdy poróbstwo, promowanie homoseksualizmu i kradzież będą już dla mnie niedostępne.
andsol i Bobik jak bedziecie gaworzyć na skajpie to zaproście i mnie 🙂 a może telekonferencja ze wszystkimi ? o! HMM tylko że ja piekna nie jestem. Zimą jarzebiny to tego tamm… 🙂 Reasumując ;gdybyśmy byli tacy jak chcemy aby byli inni czyli tolerancyjni i uczciwi i oczywiście bezinteresowni to biegalibyśmy po łące za motylami śpiwając wesoło .. 🙂 a świat były rajem. … dobrej nocki literaturo piekna i brzydka 🙂 Jak pamiętacie już tak kiedyś było
Nie próbowałam jeszcze nigdy szkalować, ale nie wykluczone, że całkiem mi to wychodzi. Skoro to taki dobry biznes, warto spróbować 🙄
Tp prosze mnie wpisac na liste…
A, nie, sorry. Juz od lat jestem wpisana, ale jeszcze nie przyslali pieniedy za uslugi wyswiadczone. A przynajmniej nie takie pieniadze, na jakie liczylam.
Tu – sa dowody, ze mgla sztuczna jednak byla:
http://wyborcza.pl/1,75248,8950342,Rogalski__Dowody_sugeruja_sztucznosc_mgly.html
Eee, pustynia. Zarabianie na piasku to dobre dla ostryg, nie dla psów. 🙄
Ja chcę sobie porządnie poszkalować, póki mnie rozpierają siły witalne i entuzjazm, nie na starość. Nie bądź sknera, andsol i odpal choć jednego szkalowniczego temata. A drugiego Vesper i Helenie.
Czemu Żydzi wybrali Grossa, który nawet nie jest Żydem, to chyba jasne. Tu właśnie ujawniła się ich dobrze znana chytrość i przewrotność. 👿
Ojj, dostanie się temu profesorowi od Terlika… 🙄
http://wyborcza.pl/1,75515,8942048,Fetysz_dzieciorobstwa.html
Czekajcie, był taki bohater literacki, co mu ciągle sztuczną mgłę rozpylali, żeby go dopaść… A tak, to był Wódz z „Lotu nad kukułczym gniazdem” 🙄
Ja powinnam już kupę pieniędzy za szkalowanie Narodu dostać. Nie musiałabym pracować.
Dziękuję, Bobiku, za linka, ale unfortunately z językiem niemieckim rozstałam się jakieś 6 lat temu w konflikcie. Jeszcze coś tam rozumiem, ale nie na tyle, żeby czytać takie opracowania. Ale znalazłam duży artykuł o postmodernizmie na stronie Uniwersytetu Stanforda :).
szkalowac tez umie 😯
dowod: byly prezydent pan Lech Kaczynski byl tak miernym i bez jakiegokolwiek znaczenia prezydentem, ze tylko rownie mierny zamachowiec mogl sie na niego zamachnac. kropka
chyba jednak nie umiem szkalowac 😡 trudno bowiem prawde szkalowaniem nazwac 🙄
kieliszki w S-Bahnie zrobily FURORE, kazdy chcial dotknac a wielu
prosilo o mozliwosc „degustacji” co niestety jak slusznie zauwazyl
Bobik prowadziloby do plajty, zostalo wiec macanie 8)
znikam 🙂
Rysiu, w następnym tygodniu możesz w tych kieliszkach serwować mój poranny spacer, informując z dumą „Bobik sam pędził!” 😆
Minister spraw zagranicznych na wygnaniu prowadzi Lud na barykady:
http://wyborcza.pl/1,75248,8951422,Fotyga_wzywa_Polske_do_przebudzenia.html
http://www.tvn24.pl/2405472,12690,0,0,1,wideo.html
Agata Nosal – http://www.artykul2.pl/site/home/21/n.html
A kto to?
http://www.spieprzajdziadu.com/muzeum/index.php?title=Plik:Osama_pis_laden.jpg
Wrzucał to już ktoś? http://wyborcza.pl/1,76842,8948926,Smolensk__arcybanalna_megaprzyczyna.html
Panno Koto 😆 😆 😆
Haneczko, bardzo trafne spostrzeżenia i opinia wyrażona w tym artykule.
Panno Koto, strona 23 GW i cicho sza 🙄
Juz zupelnie szybciutko odpowiem Helenie, cieszac sie, ze E. sie czuje lepiej, i ze ma nadzieje na dalsza poprawe. Po pierwsze, ja nie twierdze, ze w UK, jest bardzo zle, choc zdarzaja sie incydenty na tle rasowym, o czym donosza media, i jakos funkcjonuje BNP, wiec tez jeszcze sporo zostaje do zrobienia. Ale ja w ogole, Heleno, nie pisalam o tym, a o tym ile przecietny, goniacy za chlebem i rozrywka obywatel (w czym nic zdroznego), wie o tym, co jego kraj konkretnie robil w innych krajach, i jak to w tych krajach odczuto, skoro przecietny obywatel czesto niewiele wie nawet o historii, ktora wydarzyla sie na terenie wlasnego kraju (sama slusznie narzekasz na stan edukacji). Po drugie, pewnie Twoj punkt widzenia, zwiazany takze jakos z Twoja wlasna sytuacja (white woman) i z wlasnymi osobistymi doswiadczeniami, bedzie inny od punktu widzenia kogos, who happens to be black or Asian. Tutaj raczej, jesli chcesz uczciwego opisu jak to wyglada od srodka, mozesz sie odniesc do glosow te doswiadczenia wyrazajacych, np. w powiesciach niezwykle utalentowanej Zadie Smith. (Na marginesie, ostatnio napisala swietny esej o facebooku, i ogolnie o social media, ktory wszystkim polecam.)
A do empatii, to z tego, co piszesz, odnosze wrazenie, ze mowimy chyba o zupelnie innych rzeczach, gdy uzywamy slowa „empatia”. I niech tak juz pozostanie, bo za dlugo trzeba by to slowo, jak je widza psychologowie i filozofowie tlumaczyc. Ja jednak nadal bede sie zgadzac z d’Amasio, Howardem Gardnerem, Martha Nussbaum, Lakoffem i Johnsonem, oraz wieloma innymi, ktorzy zreszta wcale nie zalecaja wtracania sie panstwa w uczucia obywateli (jak to ujelas) a tylko to, zeby szkoly nie stosowaly modelu Gradgrinde’a przy nauczaniu dzieci, bo kiedy to robia, to tez sie wtracaja w uczucia, tyle, ze negatywnie, blokujac zdrowy rozwoj osobowosci. Juz Dickens sie z tego wysmiewal, i slusznie.
A teraz ide zapoczatkowac weekend, w ramach empatii dla samej siebie, po dlugim i pracowitym tygodniu. 🙂
Moniko, ja nigdy nie twierdzilam, ze w UK nie zdarzaja sie rasisci – zarowno biali, jak i kolorowi ( z braku lepszeg okreslenia). Oczywoscie, ze sie zdarzaja i sama sie z nimi zetknelsm – we wlasnej redakcji zreszta. To o czym ja mowie caly czas, to ze mainstream z przeszloscia kolonialna sie uporal. Zapewne niejeden czytelnik Suna niewiele wie czym sie jego ojczyzna zajmowala w koloniach i wiedziec nie musi jesli sie tym nie interesuje. Ale wie, ze nie bylo to dobre, sluszne i piekne. A jak zechce sie dowiedziec czegos wiecej to ma pelen telewizor programow na ten temat, filmow i ksiazek, To nazywam uporaniem sie. To mi wystarczy.
Zawsze coś mi tak chodziło po głowie, że Antek M. mi kogoś przypomina. 😆
A zupelnie nie a propos przypomnala mi sie historia opowiadana przez kogos wczoraj w telewizji. Nigella Lawson zaprosila pare lat temu do siebie na kolacje Waznego Goscia. Kiedy zas przyrzadzala cos w kuchni wybuchl jej z wielkim hukiem piecyk gazowy.
Pol minuty po tym wydarzeniu do jej drwi wlamywala sie brygada abtyterrorstow.
Gosciem Nigelli byl bowiem Salman Rushdie!
No dobra, a czy ktoś wcześniej wpadł na pomysł, żeby sprawdzić pochodzenie piecyka, jego przeszłość i poglądy polityczne?
Jak nie, to świadczyłoby o poważnych niedociągnięciach w brytyjskich służbach. 🙄
No to sie, Heleno, zgadzamy mniej wiecej co do tego, co sie w UK robi na temat swiadomosci historycznej dotyczacej kolonialnej przeszlosci, i tego jaki ma to zasieg, roznicujac pomiedzy czytelnikami popularnych tabloidow, Daily Telegrapha i Guardiana, albo pomiedzy sluchaczami Radio 4 i cala reszta (z roznicami w istotnych niuansach, bo np. stawianie w jednym zdaniu „rasizmu” grupy od dawna dyskryminowanej z rasizmem grupy dominujacej jakby to byly rownorzedne zjawiska, zarowno jesli chodzi o przyczyny, zakres wystepowania, jak i rzeczywiste mozliwosci dyskryminowania – to dla mnie jednak za duzy skrot myslowy).
Cieszy mnie, ze akurat Tobie to, co dotad zrobiono w UK w zupelnosci wystarcza, ale chyba wazniejsze jest, czy wystarcza to grupom uprzednio, a czesto i teraz, podlegajacym dyskryminacji (bo, jak pewnie wiesz, dyskryminacje mozna stopniowac, od najbardziej uciazliwej do calkiem subtelnej, a mimo raniacej jej ofiary). Mozna tu uzyc analogii, i zastanowic sie, kto powinien udzielac odpowiedzi na to, czy dosyc juz zrobiono w sprawie rownouprawnienia kobiet. Czy naprawde nalezy sie zadowolic tylko odpowiedziami dawanymi przez mezczyzn, czy tez lepiej jednak zapytac same kobiety? Chyba raczej to drugie. Tak jak zreszta w stosunku do antysemityzmu, od ktorego zaczela sie ta rozmowa, i do ktorego jednak chcialabym wrocic, najwazniejsze jest jednak dla mnie to jak te sprawy widza ci, ktorzy sa bezposrednimi ofiarami antysemityzmu. I niewazne, czy mnie osobiscie wystarczy, co juz na ten temat zrobiono w Polsce (choc sygnalizuje, ze mnie osobiscie nie wystarcza). Wazne, co same osoby poszkodowane przez bezposrednie i posrednie dzialanie antysemityzmu na ten temat mysla (wczoraj dosc podobna mysl wyrazila tu Dora). W kwestiach postkolonializmu i rasizmu jest podobnie. W amerykanskich powaznych mediach od lat juz sie stosuje zasade ciaglego pytania o zdanie na te tematy samych zainteresowanych, i tak sie nadrabia poprzednie lata, a wlasciwie dekady, gdy nikt sie o ich zdanie, o ich punkt widzenia nie pytal. Czasy „daddy knows best” minely juz na szczescie bezpowrotnie, mimo zdarzajacych sie od czasu do czasu potkniec i krokow w tyl. Ale jak sie zdarzaja, to od razu sa korygowane przez elokwentnych przedstawicieli mniejszosci (mowa oczywiscie o powaznych, nietabloidowych mediach). Zdarza sie, ze wiekszosc slyszy rzeczy dla siebie przykre, ktorych sama nie zauwaza, cierpiac na plamki slepe, o ktorych ladnie dzisiaj wspomnial Bobik. Ale jakze inaczej moze sie dowiedziec o tych kwestiach, i o tym co jeszcze zostalo do zrobienia?
A ze akurat tak sie zbieglo, ze w nadchodzacy poniedzialek przypada kolejny Martin Luther King Day, podrzucam cytat z MLK na temat bojkotu posegregowanych autobusow w Mongomery, Alabama, ponad pol wieku temu (w sumie nie tak dawno, osoby urodzone wtedy sa jeszcze w sile wieku):
There are those who would try to make of this a hate campaign. This is not a war between the white and the Negro but a conflict between justice and injustice. If we are arrested every day, if we are exploited every day, if we are trampled every day, don’t ever let anyone pull you so low as to hate them. We must use the weapon of love.
Moze to zabrzmi komus za bardzo jak „kolko rozancowe” (w koncu byl pastorem), moze to zabrzmi komus nazbyt empatycznie wlasnie. So be it. But it got things done.
Dzień dobry 🙂 Dziś, jak co tydzień w sobotę, Dzień Rostbefu. Raduje się serce, raduje się dusza i Bobik po rostbef ten na targ wyrusza. 😀 A jak się przy okazji trafią i oliwki, to jeszcze lepiej.
Moniko, absolutna zgoda. Wyrazilam sie zbyt skrotowo, mowiac „mnie to wystarczy”. Chodzilo mi o to, ze mi to wystarczy do obstawania przy twierdzeniu, ze brytysjki MAINSTREAM poradzil sobie w duzej mierze ze spuscizna koloinializmu, a nie, ze dawni kolonizowani nigdy sie nie stykaja z przejawami kolonialnego i wyzszosciowego myslenia. Ono sie zapewne, a nawet z pewnoscia zdarza (jak przytoczona przez mnie anegdota z redaktorem), ale powszechna atmosfera panujaca w spoleczenstwie JEST taka, ze mozna w tym momencie huknac i zastraszyc (jak ja to zrobilam), aby ktos uswiadmil sobie co robi.
A co do rasizmu dawniej uciskanych. Wydaje mi sie, ze w tej chwili w tym kraju jest znacznie wiekszy problem z tym co sie glosi i czego naucza sie w niektorych meczetach niz z BNP. Nie wszesdzie i nie we wszystkich, ale wylegarniami mlodych terrorystow i przejawow skrajnej nietolerancji sa jednak owe NIEKTORE meczety. Na szczescie dostatecznie zilnfiltrowane przez sluzby. Podobnie jak i BNP, ktore choc wciaz marginesowe, to jednak w ostatnich latach zyskiwalo nowych czlonkow , nie tylko dlatego, ze zasadniczo zmienilo retoryke i juz tak jawnie nie odnosi sie do najbardziej zoologicznych form rasizmu, ale takze dlatego, ze wielu ludzi wokol BNP czuje sie autentycznie zagrozonych w dzielnicach gdzie pojawiaja sie radykalne elementy muzulmanskie.
A Martina Luther Kinga cenie takze i za to, ze on wierzyl, ze do zmiany serc prowadzi przede wszystkim przyzwoite ustawodawstwo. ktore nie zezwala ludziom czynic innym ludziom wszystkiego co im serce dyktuje.
Bobiku, a suszone pomidory? Z oliwkami też mogą być 🙂 Może spróbuję do pieczonego boczku?
O suszonych pomidorach zapomniałem… 😥 Mam nadzieję, że do przyszłego tygodnia ich nie zlikwidują. 😉
Za to obrywek wędlinowych miałem dziś całkiem sporo i czuję się usatysfakcjonowany. Nie bez znaczenia był też fakt, że na targ nie bierzemy Pręgowanej i nie muszą się z nią dzielić. 😈
Przy okazji – odkryłem, że Pręgowana chyba jest przynajmniej częściowo (ale w tej większej części) Brytyjką krótkowłosą i jej odmiana nosi nazwę classic tabby. 😯
Zastanawiałem się jeszcze nad empatią i stwierdziłem, że tak samo jak Helena mam pewne jej niedostatki. 😳 Są takie przypadki, takie czyny, takie osoby, przy których mój system wydzielania empatycznego całkowicie się załamuje. 🙁 Nie umiem np. o zabójcy Abrama Grynberga pomyślać inaczej niż „kanalia”. Nie umiem w sobie znaleźć współczucia dla niego. Raczej odczuwam przerażenie pewnymi stronami ludzkiej natury i lęk, że tacy ludzie mogą być i moimi sąsiadami.
Albo na przykład taki typ, który sam nigdy nikogo palcem nie tknął:
http://en.wikipedia.org/wiki/Francois_Genoud
No, powiedzcie, jak można go empatycznie nazwać? Biedny człowiek?Zbłąkana dusza?
Ja nie potrafię. Jakoś mi same ciężkie wyrazy przychodzą na myśl. Zero empatii. 😳
To nie znaczy, że ja sobie uzurpuję jakąś tam generalną moralną wyższość. Ja tylko chciałbym zastrzec sobie prawo do powiedzenia w pewnych wypadkach „to jest tak złe, że nawet nie mam zamaru szukać dla tego żadnych tłumaczeń czy usprawiedliwień (choć zawsze można spróbować zrozumieć przyczyny). Złe i już.”.
Tak, Heleno, MLK upominal sie o prawa, podobnie jak sto lat wczesniej Thoreau upominal sie o przyzwoite prawa, a takze sam byl konduktorem na Underground Railway (i przyjacielem obywatela Brown’a, ktorego Polacy znaja z pieknego wiersza Norwida). Ale on sie o te prawa upominal juz na podstawie pewnej aksjologii, i w jej sklad wchodzily wlasnie takie wartosci, za ktore w ostatecznym rozrachunku odpowiedzialne sa osrodki w mozgu, ktore czynia nas istotami empatycznymi. Bo prawa jednak moga sie zmieniac, byly przeciesz prawa norymberskie, byly decyzje Sadu Najwyzszego uznajace niewolnikow za przedmioty, i w koncowym rozrachunku, zeby miec przyzwoite prawa, i zeby ich szeroko przestrzegano, trzeba stanac o krok dalej (jak mocno podkreslal Thoreau) i krytykowac je, oraz je przemieniac odnoszac sie do wyzszych wartosci z ludzkiego odczuwania empatii sie wywodzacych. Zreszta MLK wzial wiele od Gandhiego, szczegolnie zas bardzo stare, siegajace siodmego wieku p.n.e., indyjskie pojecie ahimsa – non-harming, ktore juz wczesniej i tak zostalo przyswojone przez Thoreau – jego kolejne natchnienie w kampanii o zmiane praw segregacyjnych. No i oczywiscie, trzymal sie tego, co akurat w religii chrzescijanskiej jest dobre, acz czesto wyraznie za malo eksponowane: postulat nienawidzenia nawet wlasnych wrogow. To byly gwiazdy przewodnie MLK, czy sie to komus podoba, czy nie. A prawa, i ich przestrzeganie, byly celem, i wyrazem tych motywujacych wartosci. Zas co do tego, ze wartosci uznane przez spoleczenstwo za wazne zmieniaja prawa, albo interpretacje praw, najlepiej swiadczy przeglad historycznie zmieniajacych sie praw na calym swiecie: np. odrzucenie przez swiat zachodni tortur jako „techniki interogacyjnej”, choc sa tu smutne wyjatki, odrzucecenie kary smierci glownie przez kraje europejskie, i wiele wiele innych.
A o rasistach z madrass, i przede wszystkim fundamentalistach, i radykalizujacym sie islamie, to caly nowy temat. Mysle, ze tu wlasnie zawodzi szczegolnie myslenie o przyczynach powstawania roznych fundamentalizmow. Bo zwykle powstaja one w wyniku bodzcow z zewnatrz, w wyniku upokorzenia, utraty dobr, obcych wojsk na wlasnym terytorium, pelnej lub czesciowej utraty suwerennosci, itp. (nie wiem, czy ktos jeszcze pamieta artykul kiedys zlinkowany przez Krolika, ze zdjeciem muzulmanskiej rodziny autora 50 lat temu w kostiumach bikini, a obecnie – w skrzetnie wszystko przykrywajacych chustach). Zas BNP gra ta karta bardzo zrecznie, podobnie jak zreszta wiekszosc parti ultra-prawicowych (szczegolnie mam w pamieci niezyjacego juz Jorga Heidera). Tu niestety trzeba podjac podstawowe zadanie inteligenta, ktorego smierc zostala tutaj chyba nieco przedwczesnie ogloszona, i po prostu wiecej wiedziec o przyczynach i niuansach.
Ale to ogromny temat. A mnie kusi zaczynajaca sie sobota, spacer z dziecmi i sanki. Na razie jeszcze nie musze jeszcze marzyc o wynajmowaniu dzieci w celu uczestniczenia w tych przyjemnosciach, jak Tata Bobika. 😉
U nas już nawet dzieci nie ma co wynajmować, bo śnieg stopniał. 🙁
Moniko, drobna poprawka – tu nie została ogłoszona śmierć inteligenta, tylko wykruszenie się we wschodniej Europie inteligencji jako specyficznej warstwy społecznej. Co wcale nie wyklucza ani istnienia poszczególnych inteligentów, ani tworzenia się w przyszłości jakichś innych warstw złożonych z osób wykształconych. 😉
Bobiku, drobna poprawka – to byl cytat tongue in cheek. 😉
Bardzo ciekawie sie zaczal dzien, dzieki Moniko, i przypominam, ze w ten poniedzialek, trzeci poniedzialek stycznia jest dniem MLK (w US, ale chyba mozna celebrowac wszedzie?).
Bobiku, to naturalne czuc odraze do pewnych ludzi i zjawisk. Zapewne Thoreau, Gandhi i MLK tez posiadali takie uczucia. Poza tym, jesli cos byloby takie latwe, ze kazdy by taki byc z latwoscia to czym by nam mogli tacy Thoreau, Gandhi i MLK zaimponowac?
Ich mysli/ czyny nie byly mainstream w ich czasach.
Mysle czesto o Pani Klemperer, zonie Victora Klemperera, z jaka jasnoscia i naturalnoscia dokonywala swoich nielatwych wyborow i ocen w otaczajacm ja prawnym porzadku (min rzeczone Prawa Norymberskie).”I Will Bear Witness 1942-1945″- pamietniki Klemperera z dresdenskich wojennych lat bardzo polecam.
Dzisiejszy dzien spedzam na targu, hot yodze, a wieczorem do kina na „My afternoon with Marguerite” z Depardieu. Jako francuski snob, nie moge przepuscic takiej okazji! Francuski film w moim ukochanym kinie! Na dworze jest zimowo-bajkowo, pada swizy snieg.
Wczoraj, za pomoca google earth podrozowalismy do mojej rodzinnej okolicy (nieszczesna Falenica), okolicach rodzinnych moich Rodzicow (Rakow k Jedrzejowa); bylo bardzo przyjemnie przelatywac jak ptak nad znanymi z dziecinstwa miejscami.
Można się już przenieść do nowego wpisu. 🙂
Mysle, ze nasza wymiana pogladow, Moniko, zaczela sie od podwazenia tego co napialam o rozicach w podchodzeniu do wlasnej historii w spoleczenstwie brytyjskim i polskim. Pisalam, ze tu w UK rozmawia sie o niej w sposob spokojny i rzeczowy, bez emocji i ze zainteresowanie nia jest spore, o czym swiadczy jest nieustajaca obecnosc w mediach, kinematografii i na rynku wydawniczym.
Co wywolap Twoje watpliwosci („nie wiem czy wszyscy Brytyjzycy uporali sie z dziedzictwem kolonialnym” – czy jakos tak). Nie moge odpowiadac za WSZYSTKICH Bytyjczykow, ani nawet za wiekszosc, ale wiem co widze. A widze ze zdecydowana wiekszosc tgo spoleczenstwa nie uwaza przeszlosci kolonianej za powod do dumy i ze to przekonanie przesiaknelo dosyc gleboko do wszystkich wartw spolecznych. Widze, ze nawet najgorsze rewlacje na temat przeszlosci (jak np ujawnona przed kilkunastu laty postawa mieszkancow wyspy Guernsey w czasie drugiej wojny swiatowej – wyszla jakas ksiazka na ten temat szeroko omawiana w mediach) nie wywowluje emocjonalnych reakcji, oskarzen o szkalowanie , zaprzeczaia faktom i ciagania historykow po prokuraturach. Przykre srawy sa traktowane z zadziwiajacym spokojem ducha, z powaga na jaka zasluguja, z proba wyjasnienia czy zrozumienia dlaczego sie stalo tak a nie inaczej.
I istnienie lunatycznego marginesu, rzadko dopuszczanego do glosu w mediach (to reguluja np Guidlines for Producers w BBC – aby lunaycznego marginesu nie traktowac jako symetrycznych z innymi nosicieli pogladow politycznych), a poswiecane im programy nie pozostawiaja watpliwosci, ze margines jest tylko marginesem, ktory sie sam swymi wypowiedziami kompromituje. Proby zaproszenia do cotygodniowego panelu politycznego (Question Time) przedstawociela BNP skobczylt se tyloma protestami ze strony telewizdow, politykow i komentatorow, ze BBC szybko sie z tego zamiaru wycofalo. Choc brnilo sie zawziecie przed nacskami zzewnatrz. Przegralo, bo taki jest spoleczny klimat w tym kraju. I nie pamietam tez aby wyciagano argument w postaci „dlawienia wolnosci wypowiedzi”. Na pewne publiczne wypowiedzi nie ma spolecznego przyzwolenia. Nie ma i kropka.
Wiesz, Heleno, chyba juz rzeczywiscie chodzimy w kolko, i do tego na paralell tracks. 😉 Oczywiscie, masz najzupelniejsze prawo do swojego pogladu na sprawy, ale nawet juz nie wyprawa do biblioteki, ale chocby do Wikipedii, przedstawia sprawy z wiecej niz jednego punktu widzenia, z wiekszym niuansami, i nie az tak optymistycznie, jak Ty.
http://en.wikipedia.org/wiki/Racism_in_the_United_Kingdom
A poza tym dalo mi sporo do myslenia natkniecie sie w tej rozmowie – w moim odczuciu oczywiscie – na jakas odruchowa niechec wobec samego pojecia empatii, ktora – to juz nie tylko moim zdaniem, ale zdaniem wielu osob powaznie zajmujacym sie tematem dyskryminacji – pomoglaby, oczywiscie, nie jako jedyny czynnik, w zminimalizowaniu antysemityzmu w Polsce, a od tego przeciez zaczela sie ta cala rozmowa, i na ktorym chyba powinna sie zakonczyc. (Choc takze pamietam, gdy w pewnej konkretnej sytuacji, gdy antysemityzm wypelznal na swiatlo dzienne, i ktora doprowadzila do powstania tego blogu, do tego wlasnie pojecia bardzo ladnie odwolywal sie Bobik, wiec nie mnei jednej nawet wsrod tu obecnych to polaczenie przyszlo do glowy.) Zastanawiam zas sie nad tym dlatego, ze w podobnej grupie przypadkowo zebranych osob (ten sam status edukacyjno-spoleczny), takiego oporu wobec empatii, czy szerzej, edukacji emocjonalnej, jednak raczej by sie nie spotkalo. Oczywiscie, tutaj to pojecie funkcjonuje w swiadomosci spolecznej juz od jakiegos czasu, i w ogole Amrykanie mniej sie boja nowinek, w tym z dziedziny psychologii (polski strach przed psychologia w ogole tez tu zostal kiedys dowcipnie opisany bobikowym wierszykiem). Ale pozastanawiam sie nad tym juz raczej we wlasnym zakresie, bo jednak mimo wszystko – z roznych powodow, niezaleznych w duzej mierze od samych uczestnikow – to pewnie nienajlepsze forum dla takich dosc powaznych tematow… Lepiej pozostac przy Psach i Kotach, i pasztetowce, oraz przekluwaniu wiekszych i mniejszych balonow i balonikow. 🙂
Oh, and happy Martin Luther King Day, dla tych, ktorzy ten dzien jakos obchodza (jak napisal Krolik, to swieto dla wielu osob, nawet, gdy nie sa Amerykanami, bo MLK, jak wszystkie wielkie postacie, nalezy juz do ludzi z calego swiata – oczywiscie, o ile tylko tego chca, a nie musza wcale chciec). 😀
Moniko, jest mi okropnie smutno, ze nie jestem w stanie wytlumaczyc Ci co ja twierdze, a czego nie twiedze i faktycznie chodzimy w kolko lub na parallel tracks.
Ale sprobuje jeszcze raz. Nigdy i nigdzie nie twierdzilam, ze w UK nie wystepuje zjawisko rasizmu ani go nie minimalizowalam. Wystepuje i to po obu stronach, co potwoerdzaja staystyki z Wikipedii:
The British Crime Survey reveals that in 2004, 87,000 people from black or minority ethnic communities said they had been a victim of a racially motivated crime. They had suffered 49,000 violent attacks, with 4,000 being wounded. At the same time 92,000 white people said they had also fallen victim of a racially motivated crime. The number of violent attacks against whites reached 77,000, while the number of white people who reported being wounded was five times the number of black and minority ethnic victims at 20,000. Most of the offenders (57%) in the racially motivated crimes identified in the British Crime Survey are not white. White victims said 82% of offenders were not white.[4]
Nawet tych statystyk nie komentuje, bo one mowia same za siebie. Nie sposob jednak nie zauwazyc, ze statystycznie wiecej przestepstw staystyki notuja wobec bialych. Nie wchodze nawet w przyczyny takiego stanu rzeczy, zostawiajac to badaczom spoleczenstwa.
Wikipedia przypomina takze incydent sprzed paru lat na Celebrity Big Brotherze z bollywoodzka aktorka Shipla, ktora ulyszala od swych wspoluczestnikow, a glownie od jednej, ktora dlugo przed smiercia na raka przeprosila i wycofala sie ze swych rasistpwskich uwag, ze incdent ten wywolal „widespread condemnation” i zmuszenie komercyjnej telwizji do przyznanie Shipli pierwszego miejsca. Mozna z tego wysnuc wniosek, ze spolecnego przyzwolenia na rasizm nie ma, choc incydenty, a nawet powazne przestepstwa rasistowskie sie zdarzaja i jest ich zdecydowanie za duzo.
Ja WIEM, ze rasizm istieje w UK, nie tylko z wikipedii i mediow, ale z codziennego funkcjonowania w tym spoleczenstwie. Czy mozemy sie zgodzic, ze ja WIEM i tego faktu NIE KWESTIONUJE?
To natomiast o czym usiluje Cie i wszystkich czytajacych przekonac, to ze ogolny klimat w tym kraju jest taki, ze mozna spokojnie i rzeczowo rozmawiac o kolonialnej przeszlosci. I ze nie ma wybielania tego dziedzictwa. To jest troche inny dyskurs niz rozmowa o rasizmie.
Nie mam tez odruchowej niecheci do empatii. Niby dlaczego mialabym miec? Tu nawet glupio jest mi tlumaczyc sie ze swojego zycia i roznych rzeczy, ktore z empatii w zyciu roblam.
Zaprotestowalam natomiast przeciwko tezie, wypowiedzanej przez Tereske S., by zamiast karac przestepcow wyrokami wiezienia, nauczac ich „inteligencji emocjonalnej”. Nie mam nic przecowko nauczaniu „inteligenvji emocjonalnej”, ale nie ZAMIAST ostrej (czy jakiejkolwiek) kary za katowanie zwierzat, kary przewidzianej nawet w polskim prawie, ale zbyt rzadko stosowanej („nikla szkodliwosc spoleczna”).
Mam wrazenie, ze jestes na mnie mocno rozgniewana i stad dosc patronising (tak je odbieram) uwagi na temat „Psow, Kotow i pasztetowki”. Czy kiedykolwiek uciekalam przed tematami „kontrowersyjnymi” czy „powaznymi”? Czy robil to kiedykolwiek Gospodarz tego blogu? 🙁 🙁 🙁
O, nie Heleno, rozgniewana nie. Ja w ogole, co moze zauwazylas podczas naszych blogowych rozmow, nie lubie gniewac sie, i rzadko uzywam warczacych mordek (o ile pamietam, zeby w ogole emotkikonow uzywac, bo co do ich uzytecznosci mam mieszane uczucia).
W tym artykule z Wikipedii bylo oczywiscie nieco wiecej, o tym ze uwaza sie, ze racist attitude are underreported, ze jest duzo wiecej subtle racism, ze ciagle sa klopoty z racist attitudes w policji, i o slynnej przemowie Enocha Powella o „rivers of blood”, ktore kojarzyl z imigracja z bylych kolonii. Mam licznych przyjaciol posrod rdzennych Anglikow, a takze posrod osob z Anglii niepochodzacych, ale w Angli zyjacych, wszyscy z dyplomami z Oxfordu. I wiem od nich chociazby, ze gdy ktos rozsyla zyciorys, i ma na nim imie Mohamed, to chociazby mial swietne referencje, odzew na jego podanie o prace jest radykalnie inny niz gdy ten sam czlowiek napisze sobie Michael (autentyczny eksperyment zrobiony przez jedna ze znanych mi osob). Zreszta w Stanach robiono podobne eksperymenty, np. posylajac grupki graduate students z wydzialu socjologii do car dealerships, i wykazujac, ze przy tych samych dochodach, czarni petenci nie mogli uzyslac pozyczki, albo uzyskiwali ja na duzo bardziej niekorzystnych warunkach. To wlasnie jest subtle racism, ale dalej niestety racism. I pod tym wzgledem i w UK, i w innych krajach europejskich, i w Stanach, jest jeszcze wiele do zrobienia. Poniewaz Stany znasz i bardzo dobrze wyczuwasz choc dawno juz tu nie mieszkasz, to pewnie wiesz, ze tutaj mowi sie bardzo swobodnie, choc dalej pewnie za malo i ze to jest zupelnie staly temat roznych programow, artykulow i tak dalej. I to takze, raczej niz powiedzenie ze nie ma najbardziej drastycznych przejawow rasizmu, i zmieniono prawa juz wszystko zalatwilo, bo pracy jest na wiele pokolen, tak jak przez wiele pokolen propagowano teorie rasistowkie, ktore w odpryskach mozna znalezc w wielu jeszcze miejscach. Zreszta w Anglii tez wiele sie na ten temat robi, czemu ja nigdy tu nigdy zaprzeczalam, ale tez wlasnie jest wiele jeszcze do zrobienia. A liczby atakow na bialych, jesli juz o tym piszesz, socjologowie i osychologowie spoleczni, w odroznieniu od popularnej prasy, tlumacza jednak w nieco inny sposob niz rasizm bialych, i o tym trzeba pamietac (akurat sledze na ten temat publikacje z duza uwaga, bo oczywiscie, rasizmu pod zadna postacia nie lubie, ani przemocy).
Moze po prostu odzywa sie we mnie wewnetrzny protest, a nie jakis szczegolny zal do Ciebie osobiscie (sama wiesz, ze mam dla Ciebie szczegolny soft spot), zeby tak szybko nie uwazac problemu w krajach zachodnich za zalatwiony (i nie jestem w tym pogladzie odosobniona, a raczej typowa dla osoby z mojej grupy demograficznej), zwlaszcza, ze trendy w Europie, np. w Holandii i we Wloszech rzeczywiscie mocno mnie niepokoja. Tak duzego niepokoju nie odczuwam wobec Anglii, choc ogolnie pogarszajaca sie sytuacja ekonomiczna tez pewnie sprawy zaostrzy (zawsze tak niestety jest, ale cos trzeba z tym robic). Tak jak zreszta antysemityzm polski to juz zwykle nie bijatyki i napady, a formy subtelniejsze, lecz mimo to dotkliwe (ktore tu opisala andsolowi Dora, tez wlasnie jakos nie zgadzajac sie, zeby problem, ktory jej osobiscie dotyka byl uznany za rozwiazany przez kogos kto sam nie odczuwa jego dolegliwosci).Na pewno polskie media nie robia tej samej pracy, ktora robia media publiczn ew Stanach, Kanadzie czy UK (media prywatne to juz troche inna historia, bo talk radio ma swoich protestanckich ojcow Rydzykow). I byc moze tu lezy jedna z przyczyn naszej mijanki i chodzenia w kolko. Bo Ty, z przyczyn zrozumialych, analizujesz bardziej od strony tego, co sie robi w mediach, a ja z przyczyn rowniez zrozumialych zwracam uwage, na bardziej subtelne sposoby wyrazania sie rasizmu przejawiajace sie dyskryminacja w miejscu pracy, potrzeba znoszenia w milczeniu nieprzyjemnych dowcipow (tak jak tu w milczeniu nie chcialam jednak znosic podobnego dowcipu, chocby jego autor nie mial osobiscie zadnych zlych intencji, a tylko dobrodusznie nie zauwazal, ze tu jest ktos, kogo jego sformulowania moga zabolec). A zeby juz byc zupelnie szczera, to ja sama, kedys w towarzystwie wlasnie mojego meza, wtedy narzeczonego, akurat niebezpieczny rasistowki incydent w angeieslim autobusie przezylam, i nie wiedzialam, czy wyjdziemy z niego calo. I nikt w calym autobusie pelnym bialych ludzi na ten incydent nie zareagowal, wszyscy odwracali glowe, bojac sie narazic agresywnym wyrostkom. Nie bylo to jakas pozna noca, ale wieczorem, atakujacy byli podpici (naduzywanie alkoholu pod postacia binge drinking jest w Anglli uwazane za rosnacy problem spoleczny). Wiec choc mam cudownych angielskich przyjaciol ze studiow, to sama na wlasnej skorze doswiadczylam takiej dramatycznej sytuacji, ktora mogla sie tak zakonczyc, ze nie rozmawialabym z Toba tutaj, nie pisalybysmy do siebie o Matyldzie i Zosi, bo by ich ani mnie nie bylo. Dopoki sie czegos takiego nie przezyje, podobnie jak dopoki nie przezyje sie milutkich austraickich staruszek podchodzacych do mlodej pary trzymajcej sie za rece, zeby powiedziec dziewczynie, ze nie powinna sie zadawac z bialym (tez moje osobiste doswiadczenie), to sie jednak mowi z innego punktu widzenia, nawet jak sie najlepsze checi. I pewne rzeczy inaczej sie widzi.
Ale za to potem wie sie na przyklad, duzo lepiej niz wczesniej, jak sie mogly i moga czuc inne dyskryminowane mniejszosci, nawet jak sie jest samemu respectably well off, well-educated i middle-class, i zyje sie w eksluzywnym i uroczym miescie, i sie na codzien nigdy z takimi sytuacjami samemu nie spotyka (zreszta akurat wobec mniejszosci do ktorej nalezy moj maz raczej tutaj uprzedzen nie ma, bo to nie Amerykanie kolonizowali Indie). I juz na zawsze patrzy sie na swiat innymi oczyma. Nie z niechecia, nie z podejrzliwoscia, nie pesymistycznie, ale wlasnie chyba z wieksza empatia. No i jak komus dzieje sie krzywda, czy chocby przykrosc, tak jak kiedys Tobie, to chociaz czasem niewygodnie, jednak sie nie milczy. A nawet siada sie na dluzej kolo skrzywdzonej, acz osobiscie zupelnie nieznanej osoby, zeby jej pomoc sobie jakos z negatywnymi uczuciami po takim wydarzeniu poradzic (to zresztajedna z praktycznych porad psychologow na temat postepowania z ofiarami dyskryminacji, bo ich dlugofalowe skutki psychologiczne potrafia ciagnac sie bardzo dlugo). A potem okazuje sie, ze sie te osobe, niezaleznie od wszystkiego, bardzo lubi. 🙂
A co do empatii, to jeszcze moze kiedys o niej porozmawiamy, bo to niezwykle ciekawy temat. A poruszylam go dlatego, ze rzeczywiscie mnie, tak jak Ciebie, i pewnie wiele innych osob interesuje to, czemu tak strasznie trudno o normalna recepcje ksiazek Grossa. Byc moze wlasnie strona niepokrzywdzona uznala sytuacje za zakonczona, a strona ktora doznala krzywdy wie, ze jest jeszcze duzo, duzo wiecej tematow do rozmowy. I tylko wyobrazenie sobie jak to odczuwa strona pokrzywdzona moze te przpasc jakos zakopac, o co w koncu nam obu chodzi.
I to tyle Heleno. Od razu uprzedzam, ze dzis u mnie proszony obiad na 10 osob, wiec bede caly dzien zajeta. A Psy, Koty, i pasztetowka to tez tematy nie do pogardzenia, bo zycie na szczescie nie sklada sie wylacznie ze spraw powaznych. Ja na przyklad musze zaczac dzien od mycia pomaranczy ukradkiem przemalowanych na niebiesko przez „nieznanych sprawcow”. 🙂