Sztuczna kość

sob., 15 stycznia 2011, 15:30

– A to wredota z tego Borzoja! – poskarżył się Bobik Foksterierowi, trąc niecierpliwie czoło kudłatą łapą – Twierdzi, że to ja umożliwiłem jamnikom porwanie tej kości, która leżała koło szopy na narzędzia. Powiedziałbym mu, co o tym myślę, ale trochę się obcinam, bo to jednak Duży Pies.
Foksterier podniósł się powoli z legowiska, prezentując swe okazałe 35 centymetrów wysokości. Widać było, że nie żartuje i jest gotów bronić jedynej słusznej wersji zdarzeń do ostatniej kropli krwi Borzoja.
– Co to ma za znaczenie, kto umożliwił? – warknął krótko, po żołniersku. – Przecież ta kość i tak była sztuczna.
– No tak, ale niektóre psy twierdzą, że prawdziwa, naturalna – zgłosił ostrożne zastrzeżenie Bobik.
– Co za bzdury! W materiałach dowodowych nie ma kategorycznych dowodów, że kość nie była gumowa i nie została podłożona przez samego Borzoja. Zebrany materiał dowodowy wręcz sugeruje sztuczność kości.
– O, to znasz jakieś dowody! – szczeknął Bobik radośnie.
– Jasne, że znam. – oświadczył Foksterier, pokazując znacząco wszystkie 42 zęby – Nie są to jednak dowody bezpośrednie. No, może one są nawet całkiem niebezpośrednie. Ale za to ostre i pewne.
– To nawet i pewność masz – ucieszył się Bobik.
– Ktoś musi mieć! – uciął Foksterier. – Gdyby każdy pies miał taką pewność, jak ja mam, w ogóle nie byłoby żadnych problemów. Od początku byłoby wyszczekane jasno, że to Borzoj się zamachnął sztuczną kością i podstępnym, wschodnim ogonem. A wtedy w naszej umęczonej Ojczyźnie powiałby wiatr sprawiedliwości dziejowej, rzeki popłynęłyby miodem i mlekiem, na wierzbach zaczęłyby rosnąć kotlety, a ja bym został prezydentem i premierem rówocześnie. I komu by to przeszkadzało?
– Kundlom? – podsunął usłużnie Bobik, zapominając w patriotycznym uniesieniu, że sam się do nich zalicza.
– Głupiś! – zezłościł się Foksterier. – To było tylko pytanie retoryczne, bo wiadomo, że nie mogłoby przeszkadzać nikomu poza skrajnie zdemoralizowanymi elementami. Zresztą, nic jeszcze nie jest stracone. Może tym razem uda się zmobilizować całą psiość do szczekania, że Borzoj i jego poplecznicy są winni Dokładnie Wszystkiemu. A wtedy…
– Wiem! Wiem! – podskoczył radośnie Bobik. – Kotlety na wierzbach i eee… tego… sprawiedliwość dziejowa w każdej budzie!
– No, coś w tym rodzaju – zgodził się łaskawie Foksterier. – Ale najważniejsze, żebym ja był prezydentem i premierem równocześnie. Tylko to gwarantuje prawidłowe odróżnianie sztucznych kości od prawdziwych i obnażanie prawidłowej prawdy o tym, kto je podkłada. A przecież nie ma chyba psa, który nie wolałby prawidłowej prawdy od kotleta, a nawet od prawdziwej kości.