Poranna kafka
Rano, gdy względnie już prosto stoję,
za fliżankę chwytam z napojem,
po czym – jak każde gramotne zwierzę –
patrzę, co dzieje się w blogosferze,
czytam, co piszczy w trawach i trawkach,
w nos mi paruje poranna kafka.
Widzę – ktoś komuś do oczu skacze,
czy coś tam było tak, czy inaczej,
czy ten spiskował, czy tamten stchórzył,
wciąż wokół zdarzeń piana się burzy,
coraz to większa emocji dawka –
cóż to za pyszna poranna kafka.
Spory dotyczą nie tylko faktów:
facet swą ślubną zadźgał lub zatłukł,
więc brzmi pytanie w co drugim wpisie,
czy tylko siedzieć ma, czy też wisieć,
Żądnych krwi głosów mży gęsta mżawka…
No, czyż nie słodka poranna kafka?
Tu w pysk, tu w tyłek, tam szarpanina,
miło się nader dzionek zaczyna,
wszędzie z Pandorą otwarty słoik,
wredni to tamci, dobrzy to swoi,
lud zapamięta, czyja to sprawka…
Ach, jak przyjemna poranna kafka.
Już mi się niemal wydaje cudem,
gdy ktoś uprawia własny ogródek,
gdy wśród obłędu fali wysokiej
próbuje mrugnąć mi perskim okiem
i chciałbym niemal gromkie bić brawka,
gdy zamiast kafki – zwyczajna kawka.
16 000 policjatow ma przywolac do porzadku „rozrabiaczy” w
Londynie. na to sa pieniadze, na kluby osiedlowe lub darmowe kino – jak zwykle BRAK
kilka tygodni temu w berlinskiej dzielnicy Neukölln – biednej i trudnej – na cele spoleczne (wlasnie kluby, swietlice) starano sie zaoszczedzic z budzetu miliony, dopiero masowy protest w mediach uchronil projekty przed zamknieciem (przy planowanych oszczednosciach). mlodzi wwyrzuconoby na ulice…………..
mimo to londynskie chuliganstwo oceniam bardzo negatywnie, nikomu potrzebujacemu te burdy pomoc nie moga…..
do pozycji………… 🙂
Uściślenie do wczorajszej dyskusji: relatywne poczucie ubóstwa lub ubożenia jest istotnym, ale nie jedynym czynikiem społecznych frustracji. Szalenie frustrujące jest też poczucie, że się na nic nie ma wpływu, że się jest w gruncie rzeczy bezwolnym, usidlonym czy omotanym przedmiotem machinacji jakichś „ich” (polityki, finansjery, systemu, etc).
Kto pamięta czasy PRL-u, ten wie, o czym mówię. Bieda była dzielona po równo, więc nie niechęć wobec posiadaczy frustrowała. Najgorsze było właśnie poczucie ubezwłasnowolnienia, braku perspektyw, lęk, że nic się nie zmieni, że to już tak zostanie.
Młodzi ludzie siedzieli w zaplutych akademikach albo gomułkowskich klitkach, warcząc „niech się coś stanie, niech będzie wreszcie jakaś rewolucja, bo nie idzie wytrzymać”. Trudno im było identyfikować się z własnym państwem i porządkiem społecznym. Trudno im było widzieć milicjantów jako reprezentantów ładu i porządku. Gliniarz był gliniarzem – znienawidzonym nawet wtedy, kiedy gonił bandytę.
Okej, wtedy w Polsce nie poszło to w kierunku rabowania sklepów – może i dzięki temu, że nie bardzo było co rabować. Ale ja ten potencjał frustracji pamiętam i umiem sobie wyobrazić, że młodego człowieka w takim stanie łatwo wyprowadzić na ulicę, łatwo uwolnić jego agresję – niestety, również w kierunku kryminalnym.
I znowu – ja nie w sensie usprawiedliwiania. Tylko rozpoznawania w porę przyczyn tudzież objawów i zapobiegania.
Właściwie nie lubię przebierania zwierząt, ale tu niektóre zdjęcia naprawdę hecne. Zwłaszcza foka w roli konia i jamnik jako dinozaur.
http://www.widelec.pl/widelec/1,111648,10092523,37_zdjec_zwierzat_przebranych_za_inne_zwierzeta.html
To tak jako herbatnik do porannej kawki. 😉
Chyba w Ameryce wchodza ostatnio w mode peruczki dla niemowlat.
Ja swojego prawie ratlerka raz ubralam w sweterek, bo zimnawo bylo. I co? Wiekszy tak go obracal, ze spruli sweterek dokladnie. Przyniosl mi ten klab wloczki z triumfem. Zdaje sie uwazal, ze to bylo specjalnie, zeby pies mial co robic.
Chyba mnie grypa dopadla 🙁 Odmelduje sie i wlaze do lozka. Dobranoc.
Dzień dobry. 🙂
Zwierzaku, przerabiam na zimę sok malinowy. Można czerpac do woli!!! Zdrowiej! 🙂
Co do dyskusji o frustracji: nie wiem jak jest w Londynie, nigdy się temu nie przyglądałam, więc dam przykład rzeczywistości za oknem, a mieszkam na Grochowie.
Mamy tu multum dresiarzy, którzy wychodzą wieczorem posiedzieć pod trzepakiem i wypić piwko. Potem, w nocy i nad ranem idą w miasto zarobić na piwko, papierosy i narkotyki (to ostatnie wiem od policjanta, który jeździł z Filozofem po dzielnicy szukając gości, którzy ukradli mu telefon i zegarek). Czasem pobiją kogoś, bo ma dredy. Są przy tym totalnymi prymitywami, do konwersacji potrzebne im są trzy słowa powszechnie uważane za wulgarne.
Takich ludzi nie spotyka się w Śródmieściu, na Mokotowie czy Ursynowie. Oni są na Pradze, dalszej Woli i w niektórych częściach Żoliborza. Tam, gdzie są stare bloki, wielka płyta albo zrujnowane kamienice. Tam, gdzie od lat mieszkają najbiedniejsi. Na Pradze nie ma dobrych liceów, a uczelnie są tylko ze względu na pofabryczne budynki i niskie koszty wynajmu. Są za to w jednej okolicy dwa Centra Kształcenia Ustawicznego. Patrzy się na tych ludzi i się wie, że nikt nigdy nie dał im szansy, nie wyciągnął do nich ręki. Wychowali się w rodzinach, gdzie jest bezrobocie, alkoholizm, zastraszanie. Nie znają innych wzorców. W poprawczakach się nie resocjalizuje. Oni też są pewnie gdzieś podskórnie sfrustrowani, dlatego przewracają śmietniki albo dokopują komuś za „krzywe spojrzenie”. Nie twierdzę, że nie należy za to ich karać, ale uważam, że więzienie powinno też ich czegoś uczyć. A, jak widać po tych, co okradli F. nie uczy. Jeden ma za sobą kilka odsiadek za drobne kradzieże, drugi, nieletni, notorycznie ucieka z poprawczaka tylko po to, żeby coś zbroić i tam wrócić.
Drugą grupą wykluczonych którzy mieszkają w okolicy są Romowie. Dyskutowaliśmy tutaj kiedyś o nich. Uważam, że ich bariera społeczno-językowa niewiele się różni od bariery społecznej ludzi potocznie zwanych „dresiarzami”.
A co do młodych ogólnie: ja też jestem sfrustrowana. Moi rodzice zainwestowali wiele wysiłku i pieniędzy w moją edukację, a ja z dyplomem w ręku pracuję na umowę zlecenie wydając klucze. Mam nadzieję, że może za parę lat, po magisterce… Ale nigdy nie wiadomo. Nie wiem na kogo głosować w październiku, bo wszyscy serwują tylko propagandową papkę. PiS odpada, PO jest trochę lepsza, ale wciąż nie taka, wiem, że SLD, mimo że liberalne, nie zrobi nic w kwestiach obyczajowych, które coraz bardziej domagają się rozwiązania: stworzenia możliwości zawierania związków partnerskich, lepszego egzekwowania praw mniejszości oraz kobiet. O liberalizacji ustawy aborcyjnej nawet nie marzę, bo choć jestem zwolenniczką, wiem jakie są głosy nawet wśród moich znajomych.
W „angielskiej” dyskusji zgadzam się z Tadeuszem. Do tego dodałabym jeszcze to , o czym mówił dzisiaj Cameron, brak poczucia odpowiedzialności i braki w wychowaniu – szkoła, rodzice. Nie mam zrozumienia ani wytłumaczenia dla takich zachowań, pomimo, że rozumiem społeczne uwarunkowanie tego wszystkiego – ale nie zgadzam się na puszczanie z dymem domów sąsiadów, bo przecież nie płonęły domy bogaczy, na rabowanie i niszczenie dorobku małych, przeciętnych obywateli. Mam nadzieję, że starczy dla nich miejsca w więzieniach!
A u nas w bibliotekach zawsze dużo ludzi. Przychodzą nie tylko po książki, także poczytać czasopisma lub popracować na komputerze.
Mar-Jo -> w Kolonii działa klub IGNIS z polskim programem. Tutaj filmik z fragmentami programu z lipca, w którym śpiewa moja znajoma, we wrześniu występuje z tym programem w moim mieście.
http://www.youtube.com/watch?v=x6Hp4Bmso_E
Alienor, kiedyś byłam z dziećmi ze Sląska na koloniach w Warszawie. Mieszkaliśmy w szkole na Grochowie, na ulicy Grenadierów. Było to w zamierzchłym socjalizmie, 41 lat temu, i dzielnica była spokojna. Ostrzegano nas za to przed Bródnem.
Nie,Moniko,nie sadze zeby wieksosc ekonomistoww b yla zdziwiona. Za rzadow pani Thatcher banki podlegaly scislym regulacjom i nie dopomyslenia bylo wziecie pozyczki hipoteeczneej przekraczajacej sume trzech i pol rocznych dochodow kredytobiorcy. a jej nastepccow ta regula zostala rozluzniona do x5, nastepnie x6, a potem juz ni bylo zadnych ograniczen i kazdymogl wziac niemal dowolna sume.
Ubepicenia spoleczne mnie nie denerwuja, jak mi imputujesz. Ale widze do czego prowadzi – i widzi to wielu ekonomistow, kultura oblakanych oczekiwan. W ciagu ostatnich pieciu lat liczba klientow zasilku zyciowego dla niepelnoptarwnych wzrosla o prawie 800 tysiecy – nie dlatego, ze o tyle wzrosla liczba trwale niepelosprawnych, ale dlatego, zeludzie domagaja sie obecnie aby im placic za byle co – bo wlasnie zlamal noge, albo straci ljedno oko, albo ma whiplash i musi chodzic w kolnierzu. Nasz system ubezpieczen spolecznych zostaltak pomyslany aby go doic i nie popuszczac. Dlatego ludzie z rakiem czekaja kilka miesiecy na operacje, dlatego nie oplaca sie pobierac i planowac rodzine, dlatego wszystko jest spowite taka biurokracja,ze w patologicznych rodzinach czesto dochodzi do smierci dzieci,pomimo 90 wizyt w danym domu pracownikow spolecznych. Dlatrgo policjant spedza 80% swego czasu w pracy na wyplnianiu papierkow,anie na pilnoaniu dzielnicy przed aspolecznymi elementami.
A co do wysokich podatkow (i pamietaj prosze, ze ja caly czas mowie o Europie) to wiekszosc brytyjskich ekonomistowsie zgadza, ze wprowadzenie 50% podatku bylo katastrofalne dla gospodarki,gdyz biznesy zaczely sie masowo wyprowadzac z kraju, i setki tysiecy ludzi stracily prace. Teraz trzeba im placic zasilek za bezrobocie. Te biznesy juz nie wroca do kraju, jak nie wroci np.stara firma twinings,ktora cala produkcje herbaty wyprowadza wlasnie do Polski, bo nie musi placic takich podatkow. Wielka Brytan przestala byc konkurencyjna na rynku.
Heleno, kto zderegulowal banki i pozwolil im na zupelna dowolke? W USA banki zostaly zderegulowane przez politykow (za Clintona zreszta, bo on zawziecie traingilowal). Pamietam ten moment, mieszkalam juz tutaj – bylo to pod naciskiem elit finansowych, ktore zapewnialy wtedy ludziom coraz wieksza szczesliwosc. Stworzono pare baniek inwestycyjnych, ktore pekly, i zupelnie zwolniono sie z pilnowania przestrzegania jeszcze istniejacego prawa. Iniszczono osoby, ktore ostrzegaly przed kryzysem, ktorego obecnie doznajemy (bardzo dzielna kobieta, Brooks Borne, ktora ostrzegala przed ryzykiem deegulacji).
A polityka podatkowa musi rzeczywiscie zachowac rownowage miedzy nietlumieniem przedsiebiorczosci i zapewnianiem budzetowi panstwowemu przychodow (Tea Party to wlasciwie partia anarchistow, ktora uwaza, ze rzad federalny jest zasadniczo niepotrzebny do niczego innego, oprocz obronnosci). To jest bardzo dlugi iinteresujacy temat (telegraficznie: ekonomisci sie spieraja, w ktorym momencie dalsze obnizanie podatkow najbogatszym robi sie juz malo skuteczne, a i dodaja, ze wazne jest takze uwolnienie masowego popytu ludzi srednio i gorzej sytuowanych, wedlug zasady Forda, ktory uwazal, ze jak bedzie robotnikom w swojej fabryce placil przyzwoicie, to w koncu uciulaja na jego samochody; program austerities, w ktory wierzy rzad Camerona robi odwrotnie, przechodzac w tym nawet oczekiwania IMF; po obecnym ukladzie w sprawie amerykanskiego budzetu ekonomisci z lewa i z prawa dosc zgodnie stwierdzili, ze choc budzet jak najbardziej trzeba dyscyplinowac, to jest to akurat najgorszy moment, i najpierw trzeba gospodarce pozwolic wyjsc z recesji, patrzac na scene brytyjska widac wyraznie, ze austerities okazaly sie w obecnej sytuacji hamulcem rozwoju; w wyniku tego bedziemy mieli zapewne double-dip recession, ktorej mozna bylo uniknac, ale przewazyly wzgledy idoelogiczne a nie pragmatyczne; historycy ekonomii porownuja to z postepowaniem administracji Hoovera podczas Wielkiego Kryzysu). Poza tym, wydaje mi sie, ze gdy wczoraj mowilas, ze to wszystko wina osob, ktore symuluja trwale kalectwo, albo zycza sobie zaplodnienia in vitro za pieniadze z podatkow, zapomnialas, ze banki sobie na przyklad zazyczyly, zeby podatnicy gremialnie poniesli skutki ryzykownych i niebezpiecznych inwestycji, jakich dokonaly (a jesli tego nie zrobilyby, grozily nam wszystkim zapascia zachodniej bankowosci), i ze za pieniadze podatnikow je wykupiono, bez zadnych warunkow, zeby grzeczniej sie zachowywaly nastepny raz (przy nastepnym razem tez sie zwroca do rzadow z kapeluszem na datki). Zas sami bankierzy maja sie dobrze, po przyjeciu prezentow od podatnikow, i nie widac, zeby poniesli osobiste, finansowe konsekwencje za lekkomyslne decyzje, ktore uderzyly we wszystkich, ale raczej nie w nich. To juz nie jest zdrowy kapitalizm, gdzie sie ponosi ryzyko i ponosi sie konsekwencje blednych decyzji, to jest welfare state for the banks.
A o rownowazeniu budzetu trzeba jak najwiecej mowic, nalezy sie zastanawiac na co maja isc pieniadze, jak najbardziej. Tu sie zgadzam. Tylko trzeba do tej dyskusji wlaczac to, czego prawa strona politycznej sceny wlaczac nie chce, np. zasadnosc kosztownych wojen w odleglych regionach swiata, podczas gdy tutaj w wielu miejscach sypia sie drogi i szkoly.Wiekszosc podatnikow uwaza to za luksus, na ktory nie moga sobie pozwolic (stale wyrazna wiekszosc w odpowiedzi na pytania ankieterow odpowiada „bring them home”, ale nie przeklada sie to na decyzje polityczne). Trudno, zeby podatnik amerykanski placil na welfare state gdzie indziej (jak powiedziala dowcipnie moja przyjaciolka, placimy za drogi i szkoly w Afganistanie, ktore potem za pieniadze podatnika bombardujemy, a potem za pieniadze podatnika odbudowujemh, z dodatkowymi pieniedzmy na skorumpowany afganski rzad) a u siebie widzial rozpadajaca sie innfrastrukture. Mozna tez dyskutowac dlaczego niektore wielkie koncerny dostaja zapomogi od panstwa (subsydia dla ogromnych farm, i tak dochodowych, subsydia dla przemyslu naftowego), i w ogole jak rozlozyc obciazenia podatkowe (sa gospodarki, ktore maja inna od anglosaskiej strukture podatkowa, a ktore radza sobie niezle). Wiec jak dyskutowac, to wszystko, a nie tylko jeden element, ktory zreszta wielu drazni ze wzgledow nie tyle ekonomicznych, co ideologicznych (stad posrod republikanow taki kult dla pisarstwa Ayn Rand, glosicielki tezy, ze najlepszy jest hobbesowski egoizm, polaczony jeszcze z nietsche’anskim kultem jednostek zaradnych i energicznych, sama, gdy zestarzala sie i zachorowala, korzystala z pomocy panstwowej).
A teraz musze zniknac, bo srody sa dla mnie bardzo zajetym dniem, nie sprzyjajacym blogowaniu. Doczytam, jak wroce. 😉
Człowiek jest z natury dobry i człowiek jest z natury zły.
Te dwie opinie pozostające w wiecznym sporze napędzają rozwój socjologii i nie tylko, bo spora część ekonomii i filozofii uwzględnia te punkty widzenia.
Tylko z wyrażanymi tu przeze mnie, Bobika i Monikę opiniami nie mają wspólnego nic.
Jak wiemy, okoliczności mają największy wpływ na zachowanie ludzkie, w syntetycznym skrócie – nic nie warte są wychowanie i poziom wiedzy w tłumie.
Stawianie opozycji: lewicowy zeen vs liberalna Helena/Tadeusz jest zupełna pomyłką, której ofiarą padła Panna Kota.
Ani nie próbuję usprawiedliwiać rabunku i niszczenia, ani nie zgadzam się na to.
A Panna Kota wybiórczo – tak, bo skłonna jest zgodzić się na palenie domów bogaczy… 😉
Cameron jest w trudnej sytuacji i musi organizować porządek, lecz zbyt wcześnie mówi o przyczynach i w dodatku niezbyt fortunnie. Bo zwalanie na brak wychowania i poczucia odpowiedzialności to nie ten przypadek, to może być podstawą rozpoznanego dobrze wybryku a nie wybuchu, nie wspomnę już o odpowiedzialności państwa, czyli rządu za poziom edukacji, którego pochodną jest wychowanie i odpowiedzialność.
A kwestia Panny Koty: „Mam nadzieję, że starczy dla nich miejsca w więzieniach!”
już budzi grozę. Przebija z niej wiara w surowe kary i więzienne wychowanie. A myślałem, że liczne opracowania z wielu krajów mówiące o braku korelacji surowości kary z jej skutecznością, znane są już powszechnie. I niech znów nikt mi nie zarzuca chęci puszczania płazem bandytyzmu, bo ja nie o tym.
Ostatnie dwa zdania Panny Koty – miodzio! 😆
Wiem, że to omsknięcie, ale jakże urocze: oby nie zabrakło miejsca w więzieniach dla małych, przeciętnych obywateli 😆
Luuuudzie! No, zlitujcie się. 😥 Skąd się cały czas pojawiają takie dziwne zależności, mimo wielokrotnego podkreślania, że ich nie ma? Jak ktoś szuka przyczyn groźnych zjawisk społecznych, to oznacza, że się zgadza na rabunek. 😯 Jak krytykuje stan świata i społeczeństwa to znaczy, że popiera przemoc. 😯 Jak nie jest za omnipotencją (na dodatek pozbawioną elementu odpowiedzialności) banków i kombinatorów finansowych, to znaczy, że jest lewakiem. 😯 I tak dalej…
Mnie przeraża zarówno wizja kolejnej rewolucji bolszewickiej, jak i dziki, niczym nieregulowany kapitalizm, w którym liczy się tylko forsa i siła przebicia, a jak ich nie masz, to zdychaj. To co, jestem lewak czy prawak? 😉
Ja mam tak naprawdę bardzo skromne wymagania. Chciałbym świata tylko odrobinkę lepiej urządzonego niż jest teraz. 🙂 A ponieważ uważam, że opozycja „neoliberalizm albo śmierć”, którą usiłuje nam się wciskać, jest mitem i kitem, to rozważam inne możliwości. Owszem, nie sprawdził się komunizm czy też państwowy socjalizm, ale nie sprawdził się na dłuższą metę również thatcheryzm i reaganizm. Więc może trzeba sczyścić dysk, zapomnieć o stawianiu do lewych i prawych kątów i pogłówkować jeszcze inaczej?
Bardzo chętnie przyznaję, że nie mam patentowanych recept i nie uważam się za najmądrzejszego. Ale to chyba nie jest źle, że główkuję, zamiast wyłącznie się oburzać na rozwydrzoną młodzież?
Przepraszam, że główkujemy. 🙂
A może oni to robią z nudów? Albo traktują jak nowy rodzaj imprezowania?
Tę samą hipokryzję co Ayn Rand wykazała Michele Bachmann. Będąc zaciętą przeciwniczką wszelkich państwowych subsydiów, ba, nawet rent i zasiłków dla bezrobotnych, jakoś dziwnie gładko przełknęła 260 tysięcy państwowej dotacji do swojej farmy i 30 kawałków dotacji do poradni swojego męża, psychologa chrześcijańskiego, który leczy z gejostwa strasząc piekłem i tłumacząc, że Bóg nienawidzi pedałów. No bo dotacje są be, jak je dostaje jakaś chora, kaleka czy bezrobotna hołota, ale stają się cacy, kiedy służą dobrze sytuowanym republikanom. Taka wyrafinowana, teapartystowska dialektyka.
Pani Bachmann nawet nie wie, że myśli Marksem, choć na abarot. 😈
Systemy socjalne niejednokrotnie generują patologię. Opłaca się być bezrobotnym. Oto przykład „Czyli ci ludzie przychodzą i nie mówią: dajcie nam pracę.
Często jest wręcz przeciwnie. I manifestacyjnie dają nam o tym znać. Przykład z ostatnich dni. Każdej rejestrującej się osobie wypisujemy specjalną kartę. Jest tam rubryka, w której należy wpisać minimum finansowe, za które dana osoba zgodzi się podjąć pracę. W naszym urzędzie zarejestrował się człowiek, który wpisał do karty 3 tys. zł na rękę. Zarabiająca trzykrotnie mniej rejestrująca go urzędniczka zapytała, dlaczego akurat tyle, skoro od lat nie pracuje ani on, ani jego żona, a tak wysokie wymagania nie pozwolą mu szybko zmienić tego stanu. Pan wyjaśnił, że za mniej nie opłaca mu się pracować, boby na tym stracił. Ma trójkę dzieci, na które dostaje zasiłek pielęgnacyjny i rodzinne. Jako bezrobotnemu za przedszkole płaci mu gmina. Mieszkanie ma komunalne, z dofinansowaniem, więc swoje małe prywatne może wynająć. Opał też dostaje od gminy. Skoro będąc bezrobotnym dostaje 2,9 tys. zł z tytułu różnych zapomóg, to rzeczywiście nie opłaca mu się pracować za mniej.
Ten pan logicznie kombinuje.”
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/rynek/ekonomia/1516536,1,polacy-udaja-ze-szukaja-pracy.read#ixzz1UdfcEpsO
Ale jego dzieci na pewno będą sfrustrowane i nie wykluczone że agresywne w przyszłości
Haneczko, ja – jak chyba wszyscy – tak naprawdę mam za mało danych, żeby z pełnym przekonaniem zdiagnozować, dlaczego londyńska młodzież robi to, co robi. Ale kiedy spojrzę na szerszy kontekst, to mi się wydaje, że zaczynam rozumieć to i owo.
To, że coś się dzieje z młodzieżą, widać nie tylko w Londynie, choć na szczęście gdzie indziej nie przybrało to aż tak drastycznych form. I nie jest tak, że s żyru biesiatsia. A jak nie s żyru, to chyba jednak z frustracji (Alienor tu robi za młodzież i też przyznała, że jest sfrustrowana). A jeśli nawet nie z frustracji, to w każdym razie z czegoś tam. I warto by wiedzieć z czego.
Zeen słusznie według mnie nawiązał do 68 roku. Wtedy też na początku mówiono o rozwydrzeniu, później próbowano widzieć wszystko z osobna – że Stasiek, że koń, że drzewo… – i objaśniać młodzieżową rewoltę w Stanach Wietnamem, w Niemczech spadkiem nazizmu, w Afryce spadkiem kolonializmu, w Japonii jeszcze czym innym. A dopiero za jakiś czas połapano się, że był w tym jakiś ogólnoświatowy Zeitgeist. Że został przekroczony jakiś tam społeczny próg tolerancji i młodzież – a potem już nie tylko młodzież – gremialnie, choć w różnych krajach na różne sposoby, zakwestionowała status quo.
Nie twierdzę, że oto z całą pewnością mamy kolejny 68 rok. Ale przynajmniej zastanowić się, czy aby przypadkiem nie dzieje się coś podobnego (i dlaczego się dzieje), chyba nie jest całkiem od rzeczy?
Irku, ja sam się wściekam, kiedy widzę luki systemu socjalnego i generowane przez niego patologie. Ale kiedy się zastanawiam, czy wolałbym żyć w państwie, w którym w ogóle zlikwidowano bezpieczeństwo socjalne, czy w takim, gdzie skorzysta może jakiś naciągacz, ale przede wszystkim skorzystają naprawdę potrzebujący, to jednak wolę to drugie. Dlatego jestem skłonny rozważać, jak system socjalny stale ulepszać, ale nie marzę o jego likwidacji. 😉
Też nie jestem za likwidacją systemu socjalnego. On musi funkcjonować, bo naprawdę zdarzają się tragedie. Widzę jednak jego słabości 😈 i to jest zadanie dla polityków.
Wlasni o tym dokladnie mowie,Moniko. Banki nie zderegulowaly sie same, zrobili to politycy, namely rzad Tonyego Blaira – nie dlatego, ze byl pryjacielm bankoi bankierow, ale dlatego, ze bylprzyacielrm ludu, ktory „ma prawo”.
A „ma prawo” dltego, ze poprzedni rzadd socjalistyczny, przed rzadem pani Thacher wprowadzil takie prawa ochrony lokatorow, ze zlikwidowal calutki rynek wynajmu mieszkan. Wlasciciele[przestali wynajmowac mieszkania lokatorom,gdyz labourzzystowskie prawa nie dawaly wlascowoe zadnej mo mozliwosci usuniecia lokatora, ktory nie placil czynszu, demolowal dom lub zachowywal sie jak socjopata.
To zostalo troche zmienione, alr wciaz nie sposob wynajac w L ondynie miezkania nieumbblowanego i wprowadzic wlasne meble. Bo lokatora mozna dzis usunac tylko jesli podpali cudze meble.Tak bylo dwa lata temu, kiedy kwaterunek wynajal jedno z naszzych mieszkan tak zw, samotnej matce z nastolatka. Dopiero po trzech latachuddreeki,pijanych burd i wybijani szyb,kiedy nastolatka podpalila mieszkanie mozna bylo ja usunac. Dlatego wszyscy musza byc wlascicielami nieruchomosci, choc mogliby wynajmowac,(albo urodzic dziecko aby dostac mieszkanie socjalne). Rzad Blaira chciail to ulatwi ci stad m.in. deregulacja pozyczek hipotecznych.
A co do gigtycznych nagrod dl a bankierow kiedy odchodza na emeryture, to tu, niestety, rzad pnstwa prawa nie moze nic uczynic. Bo ci bankierzy maja takie kontrakty podpodpisywane .
I choc to wszyskich wscieka, jestesmy – zarowno rzad jak i opinia publiczn, bezsilni.
To tę bańkę kredytową w Ameryce nadmuchał rząd Blaira? 😯
A fe! Tak się wtrącać w sprawy innego państwa! 👿
Ile razy mam,Bobiku,powtarzac, ze nie mowie o Ameryce? Nie wiem,ktory rzad rozregulowal banki amerykanskie, ale pamiettam jak First National City Bank (obecnie Citybank) odmowil mi wydania karty kredytowej, bo zarabialam na czysto w pinkwolonej redakcji tylko ok. $500 dolarow miesiecznie. Wiec sie nie nadawalam na kredyt. A bylo to w czasach kiedy rzad Gierka pozyczal z tego samego banku miliardy dolarow gwarantowanych przez rzad federalny.
Ja żartuję dlatego, że Monika, o ile się nie mylę, odwoływała się do ekonomii amerykańskiej, gdzie chyba nie było problemu ochrony lokatorów, a bańka i tak się nadmuchała. 😉
POczta przyniosla wlasnie DWIE oferty na moje nazwisko zlotych kart kredytowych – z American Express i z Chase. A oni nic o mnie nie wiedza, takze tego ze moje dochody sa smiechu warte.
Tylko wypelnic formularz i jestem „pre-aproved”, jak mnie zapewniaja.
zlosliwe i czytelne tylko dla „niemiaszkow”
http://www.titanic-magazin.de/uploads/pics/Wittler-on-the-roof.jpg
🙂
tutaj „Die Zeit” (niemiecki)
http://www.zeit.de/2011/33/01-England-Jugend-Proteste-Gewalt
pomysly na przyszlosc (kazdemu zlota karte kredytowa)?
berlin ma przy 3500000 mieszkancach 60miliardow€ dlugu,
17 150€ na mieszkanca do tego 21 500€ dlugu panstwowego,
czyli prawie 40 000€ od niemowlaka do ostatniej sekundy zycia,
przecietne zarobki brutto w RFN (2010) to 30 900€!!!
niestety mam dzieci i one dostana moje/zony dlugi w spadku 8)
Heleno, te 50% podatku to podatek dochodowy osobisty? czy moze inny, zwiazany z prowadzeniem dzialalnosci gospodarczej?
wracam na balkon, od jutra ponownie DESZCZ
cudowne uzdrowienie u „zrodla”
http://chzallnighter.files.wordpress.com/2011/08/party-fails-its-a-miracle-wheelchair-healing-liquor-store-hallelujah.jpg
Wlasciwie to jestem w przelocie (musze znowu za chwile wyjsc), ale jednak szybko dorzuce, ze deregulacja bankow nie jest tym, co opisujesz, Heleno. Akurat interwencja rzadu Blaira, zachecajaca do kupowania domow/mieszkan na kredyt, byla przejawem myslenia New Labour, czyli polaczenia tradycyjnej mysli lewicowej z mysleniem thatcherowskim. I to juz p. Thatcher twierdzila (podobnie zreszta jak Reagan), ze lepiej nabywac niz wynajmowac (co zreszta dobrze lezy z mysla prawicowa, i do pewnego stopnia ma sens, ale nie zawsze i nie dla kazdego).
A prawdziwa deregulacja bankow dotyczyla o wiele powazniejszej sprawy, a mianowicie zniesienia Glass-Steagall Act z 1933 roku. Powstal on pod wplywem Pecora Commision, o ktorej wspomnialam wczoraj, mowiac, ze tym razem podobnej oficjalnej komisji nie bylo, ze zlymi skutkami, bo oprocz poslania odpowiedzialnych osob do wiezienia, ta komisja wyciagnela na swiatlo dzienne praktyki bankow, ktore doprowadzily w koncu do krachu na gieldzie w 1929 roku, i zaowowcowala wlasnie Glass-Steagall Act. To prawo bankowe oddzielalo twardo banki spekulacyjne, zajmujace sie ryzykownymi inwestycjami na gieldzie (na co osoby majace odpowiednie zasoby finansowe moga sobie pozwolic, ponoszac oczywiscie ryzyko strat, ale i mogac uzyskac wysokie dochody) od tzw. Main Street banks, czyli zwyklych bankow, z jakimi maja do czynienia wlasciciele depozytow bankowych, oraz kredytobiorcy (poszczegolni obywatele oraz firmy potrzebujace pozyczki na finansowanie rozwoju firmy). To prawo bardzo dobrze sluzylo wszystkim przez dlugue lata, ale zostalo zniesione przez politykow za administracji Clintona (sponsorami byli sami Republikanie, prezydent nie zawetowal, a wrecz byl przychylny). Efekt byl taki, ze nagle zwykle banki wystawily sie na coraz wieksze ryzyko wielkich strat (a przy okazji, wymyslono coraz bardziej skomplikowane i nieprzejrzyste instrumenty finansowe), co oznaczalo, ze gdy w pewnym momencie zdano sobie z tego sprawe, przy peknieciu baniek spekulacyjnych, banki musialyby oglosic masowa upadlosc, calkowicie rujnujac dzialanie gospodarki (zahamowanie przeplywu pieniedzy, dawania kredytow na rozwoj gospodarczy, a nawet wyplacania depozytow posiadaczom kont bankowych). I dlatego rzady musialy przejac ciezar wykupienia bankow, to znaczy poniesienia ciezaru strat, jakich doznaly robiac ryzykowne inwestycje (choc jest sporo ekonomistow uwazajacych, ze mozna bylo calosc inaczej przeprowadzic, pomagajac bankom, ale tez poddajac ich dzialalnosc lepszej kontroli i wracajac do regul Glass-Steagall Act). Prawda, ze duza czesc tych ryzykownych inwestycji dotyczyla kredytow hipotecznych, i ze w pewnym momencie kazdy kto mial puls wlaciwie mogl je dostac (zalozenie bylo takie, ze ceny nieruchomosci beda rosly w nieskonczonosc, i zawsze bedzie mozna zarobic przy sprzedazy nieruchomosci z niesplaconym do konca kredytem), ale wina lezy nie tylko po stronie zwyklych zjadaczy chleba, ktorym wmawiano zewszad, ze to ich najlepsza inwestycja na przyszlosc. Wina lezy duzo bardziej po stronie bankow, ktore tych pozyczek lekkomyslnie udzielaly, czesto nie stosujac wczesniejszych regul dotyczacych udzielania kredytu tym, ktorzy mogli go najprawdopodobniej splacic (wymog minimalnego dochodu, przeswietlenie spolegliwosci kredytobiorcy). Co wiecej, panowala taka teoria w sferach finansowych, ze wlasciwie zniesiono ryzyko, wiazac te kredyty w wieksze „wiazki”. A instytucje, takie jak Standard and Poor, i pozostale „agencje” (to sa w istocie prywatne firmy, oplacane przez firmy, ktorych wyplacalnosc oceniaja) ratingowe dawaly tym wiazkom w duzej mierze bezwartosciowych akcji ocene AAA az do zalamania sie gieldy. Jak wiec z tego widac, przypisywanie calej winy za kryzys tym, ktorzy korzystaja z pomocy socjalnej, a takze kredytobiorcom jest jednak naduzyciem. Co gorsza, poniewaz nie bylo odpowiednika Komisji Pecory (co jest w duzej mierze zwiazane z tym, ze obie partie potrzebuja pieniedzy na kampanie wyborcze od biznesu), proby reregulacji wlasciwie sie nie powiodly (sa w nich ogromne luki) i w kazdej chwili moze sie okazac, ze grozi nam kolejne zalamanie i wykup dlugu bankow przez podatnikow. Not a happy picture…
Wiecej na ten temat mozna znalezc w Wikipedii na przyklad, choc to tez spory skrot:
http://en.wikipedia.org/wiki/Glass–Steagall_Act
A poza tym, Bobiku, masz absolutna racje z Bachmann. Wczoraj wysluchalam w radiu wywiadu z dziennikarzem New Yorkera, ktory napisal o tej pani ksiazke. Fascynujace – i smieszne, i straszne jednoczesnie. 😉
A poza tym – usciski dla Poetow, i Pozostalych, i biegne dalej. 🙂
Wadą inwestorów jest niezachwiana wiara i pragnienie wzrostu wartości inwestycji. Ten mechanizm plus odwieczna chciwość (która jest dobra – Gordon Gekko 😉 ) agentów na prowizje sprawiły, że wciskanie kredytów hipotecznych stało się łatwym zarobkiem. Ale inwestycje w nieruchomość z kartonu i dykty to jednak duże ryzyko, szczególnie, że kredyty często miały dłuższy okres spłaty, niż życie katonu i dykty… Sprytne pakowanie w porcje takich kredytów, gwarantowanych wszak przez poważne instytucje finansowe, sprawiło, że nowy instrument był słabo kontrolowany. Karton gnije, dykta się rozpada a spłat nie było…
Mimo doświadczeń po bańce dotcomów, chciwość i niezachwiana wiara we wzrost wartości zwyciężyły.
I najmniej winni temu byli kredytobiorcy, którym wciskano kredyty wszystkimi szparami w dykcie i kartonie 🙂
dłuższy okres spłaty, niż życie katonu i dykty to bardzo ładna literówka. 😆
Życie katonu bywa istotnie bardzo krótkie. Zwłaszcza jak się okazuje, że katoństwo było nie z granitu, a ze zwykłej dykty. 😉
😆
Niemieckie banki są przez państwo w większym stopniu trzymane za pysk niż amerykańskie, a chyba i angielskie i – jak się okazało – wyszło to na dobre i bankom, i ich klientom. Wprawdzie i tu były pewne akcje ratunkowe, ale ich wymiar w porównaniu do innych krajów to był mały pikuś. Co jakby niekoniecznie się zgadza z opinią liberałów o regulacyjnej roli państwa. 😉
Zeenie, na palenie domów bogaczy też się nie zgadzam, nie zgadzam się na przemoc i bandytyzm, i jest mi wsio rawno, z jakich pobudek one wynikają. I dlaczego winni nie mają wylądować w więzieniu? Może jestem mściwa, ale kogoś, kto spaliłby mój dom albo mnie obrabował też z przyjemnością zobaczyłabym za kratkami. A że więzienia nie wychowują? Masz jakiś inny pomysł? Ale nie chodzi o zapobieganie, chodzi właśnie o karę za już popełniony czyn.
W artykule, który zaanonsował tutaj Ryś, przeczytałam przemyślenia autora, które wydają mi się bardzo trafne. Pomijając wszystkie socjalne aspekty, starzy zapomnieli z młodymi rozmawiać, pozostawili ich właściwie samych sobie, i tych, którzy walczą w krajach Afryki o wolność i demokrację, i tych, którzy plądrują sklepy i walczą o plazmowy telewizor.
Bobiku 17:35, może tak, może nie. Mnie to jakoś inaczej wygląda. Kibolsko i ustawkowo. Czas pokaże.
Codziennie znajduję w skrzynce kredytowe oferty. Olewam. Mamy jeden. Spłacamy bez problemu i frank nam niestraszny. Liczyć nauczono mnie od kolebki (Mama główna księgowa 🙄 ) Tego, że nic nie jest za darmo (oprócz życzliwości i paru innych najważniejszych 🙂 ) chyba jeszcze wcześniej.
Racja, niemieckie banki nigdy chyba nie były skore do udzielania kredytów hipotecznych, jeżeli nie miały pewności, że kredyt będzie spłacany. Sprawdzają dokładnie dochody i regulują sami wysokość raty, to znaczy, nie można się zobowiązać do wysokiej raty, jeżeli nie starczy potem pieniędzy na życie i inne opłaty. Kontrolują także stan lokalu przed zakupem, wynika to z tego, że gdy kredytobiorca nie jest w stanie spłacić długu, żeby oni nie zostali z bezwartościowym lokalem, który bank wystawia na licytację.
Haneczko, ależ to jest kibolskie. Oczywiście. Bo to jest dostępna i znajoma tym ludziom forma. Co wcale się nie kłóci z podejrzeniem (podejrzeniem, nie pewnością!), że przyczyny mogą być głębsze i nie ekskluzywnie angielskie. Albowiem jednak nie przegrana Totenchamu (korekta, nie poprawiać!) była tu zapalnikiem, ani nie sąsiedni-wrogi gang celem, ani nie wypaliło się to w ciągu 2 godzin. Wręcz przeciwnie, wzięło i się rozlało. No to ja się uparcie sam siebie pytam – dlaczego?
Ale z tym, że czas pokaże, się zgadzam, jasne.
Słowa „ekskluzywnie” użyłem nie z wytkniętego mi przez Vesper erudytorstwa. 😳 Po prostu nie mogłem się oprzeć, kiedy w przelocie usłyszałem w TV kawałek reklamy (niestety, nie złapałem, czego dotyczyła) – ekskluzywnie dla wszystkich. 😈
Richtig, Panno Koto. 🙂 Nam kilka lat temu kilka kolejnych banków odmówiło kredytu na zakup domu, bo im jakieś – z naszego punktu widzenia – drobiazgi nie pasowały. Na przykład to, że mój tata przed kilkoma miesiącami zmienił pracę (chociaż w nowej firmie zarabiał więcej niż w poprzedniej), albo że nasz własny wkład początkowy był za niski (choć te parę tysięcy mogliśmy nadrobić zaciągnięciem na boku jakiegoś kredytu szemranego). Zgodziła się w końcu „ludowa” Sparkasse, jednakowoż pod warunkiem, że wszystkie rachunki będziemy prowadzić u nich (czyli będziemy pod kontrolą). A w trakcie rozmów wszyscy się powoływali na Gesetz. 😈
„Słowa “ekskluzywnie” użyłem nie z wytkniętego mi przez Vesper erudytorstwa. Po prostu nie mogłem się oprzeć, kiedy w przelocie usłyszałem w TV kawałek reklamy (niestety, nie złapałem, czego dotyczyła) – ekskluzywnie dla wszystkich.”
Ogólnie dostępny i cenowo przystępny luksus też jest ładny.
Bobiku, no więc ja się mocno zastanawiam, czy przyczyny nie są płytsze, niż byśmy chcieli. Przegrana Toten to chwilówka, a jest fun jest impreza, niekoniecznie. Oni, na moje oko, nawet nie kradli. Oni niszczyli, pozornie pożądane, dobra. Dlatego ma to dla mnie znamiona zabawy ze sztachetami.
Zgadza się! Nie wystarczy, że się pracuje, chcą jeszcze wiedzieć, od kiedy w tej samej firmie. I najlepiej, gdy to jest zawód, który gwarantuje pracę do emerytury albo i dłużej.
Nasi tez chcieli bardzo dużo wiedzieć. To było 9 lat temu. Teraz nie chcą wiedzieć nic i wciskają 👿
Haneczko, chyba jestem nieuleczalny. 🙁 W przypadku długotrwałej przemocy i grabieży po prostu nie chcę się pogodzić z płytkością przyczyn. Mimo wszystkich znanych mi dowodów na banalność zła. Pewnie już zawsze będę rozdrapywał i szukał czegoś jeszcze.
No, przypadłość taka. 😳
I to jest dobre, Bobiku. Każdy, po swojemu, rozdrapuje i szuka. Twoje, i każde inne szukanie, poszerza zakres mojego 🙂
Moniko, a czy ja upadlam na glowe aby twierdzic czy nawet sugerowac, ze wine za obecny kryzys ponosza klienci panstwa opiekunczego? Czy nie pwoiedialam czasem, ze wine wieksza od bankow ponosza politycy, glownie socjalistyczni, znoszacy regulacje bankowe i ulegajacxy pokusie coraz wiekszego rozbudwywania opiekunczosci? Czy nie mowilam czasem ze obecny kryzys pokazuje gigantyczna porazke socjlitycxnrgo eksperymntu?
Kiedys musialam wpasc do mojgo dzielnicowego ratusza, aby podstemploeac jakis papierek na pozwoleniu parkowania w mijscach dla niepelnosprawnych. I przez pomylke wysiadlam na innym pietrze, wchodzac do dzialu,ktory zajmowal sie antyrasizmem. Wparowalam do pomieszczenia wielkosci sali gimnastycznej, bylo tam ze 30 lub wiecej biurek. Prawie wszystkie zajete byly przez urzednikow. I wtedy wlasnie zrozumialam dlaczego moj podatek dzielnicowy podsoczyl o 800 funtow rocznie rok po tym jak Labour przejal wladze w ratuszu. Now,moja dzielnica Ealing moze sie poszczycic wrecz wzorowymi stosunkami rasowymi. Nie dlatego, ze tak to urzadzili politycy, tylko dlatego, ze jestesmy idealnie przemieszani rasowo i dlatego, ze jestesmy glownie klasa srednia. Ale nie stac nas na utrzymywanie zastepow specjalistow od stosiunkow rasowych, kompletnie zbednych.
Czy
moja owczesna wscieklosc swiadczy o moim rasizmie?Albo o tym, ze uznaje, ze zawodoowi antyrasisci sa zbedni? Sa potrzebni! Ale w granicach rozumu! Ale tego akurrat nie da sie wytlumaczyc oblakanym ideologom starej czy nowej Labour!
Nie jestem wrogiem panstwa opiekunczego. Ale jesli „podopiecznych” tego panstwa przybywa w postepie geometrycznym, jesli panstwo opiekuncze nie ma zadnych checks and balances („upokarzajace jest dla nieplnosprawnych sprawdzania ich stopnia niepelnosprawnosci”), to wtedy mamy to co mamy teraz i Cameron musi oglaszac bolesne ciecia budzetowe i zamykac biblioteki. Bo panstwwo opiekuncze takie jakim go widza socjalisci,jest workiem bez dna i wczesniej czy pozniej przychodzi dzien zaplaty. Wlassnie nadzsedl w Wlk. Brytanii.
Tak, pni Thatcher uwazala, ze lepiej kupowac niz wynajmowac. Ale po pierwsze w jej czasach wynajac mozna bylo tylko ciasna klatke( i podpisywac z wlascicielem kontrakt co trzy tygodnie, aby nie zostaac zasiedzialym lokatorem podlegajacym ochronie), a nie naprzyklad mieszkanie (bo jak wspomnialam wczesniej jej poprzednicy ustanowili oblakane prawa ochrony lokatorow i zlikwidowali rynek wynajmu mieszkan), ale nigdy-przenigdy nie namawiala ona do zycia ponad stan. Dala ona wielu ludziom szanse na wykupienie mieszkan komunalnych po cenach znaczaco znizonych (skorzystala z tego moja E i dlatego pozzniej mogla kupic mieszkanie znacznie lepsze niz jej stare komunalne), ale nie wierzyla ona w nieustajace zycie na kredyt i w lancuszki swietego Antoniego.
A jeszcze a propos nie kradli, a niszczyli – w którymś mediumie był opis, jak około 4 nad ranem, w rabowanym markecie, w idealnej harmonii odbywało się „rozdzielnictwo dóbr” – nie pasuje ci obuw nr 39? No to weź 41, które trzymam w łapie, bo to nie mój rozmiar. A toaster już masz? Dobra, jak masz, to spytam, kto inny chce. – Po cholerę mi kocher? Ludzie, potrzebuje ktoś elektrycznego kochera?
To mnie też zastanowiło. Tu wściekłość i gwałt, a tu zupełny, chłodny pragmatyzm. 😯
Heleno, przecież żaden rozsądny człowiek czy pies nie będzie popierał życia rozpustnego i hulaszczego. 😉 Ale z tym ponad stan… No, z tym to jest trochę skomplikowanie. Bo na przykład kiedy Elton John swoim znajomym rozdaje po uważaniu Rollsy, to zapewne nie jest ponad jego stan. A jednakowoż w obliczu głodu w Somalii dla mnie jest w tym coś nieprzyzwoitego.
Uprzejmie proszę o wzięcie pod uwagę, że nie szczekałem o koszuli bliższej memu ciału, tylko o – przepraszam za wyrażenie – pryncypiach. 🙄
Heleno, winiac politykow o pogladach lewicowych, ktorzy wedlug Ciebie kusza ludzi zyciem ponad stan, za latwo moim zdaniem zwalniasz z odpowiedzialnosci pozostalych (banki, politykow drugiej strony). A poza tym uzylas uprzednio slowa „deregulacja” w sposob dosc idiosynkratyczny, wiec pozwolilam sobie to slowo w kontekscie kryzysu finansowego w Stanach wyjasnic. Reszta to Twoje wlasne emocje i poglady, do ktorych masz jak najbardziej prawo, jak ja mam zreszta prawo do swoich – z tym ze wole sie trzymac bardziej danych obiektywnych, konwencjonalnego rozumienia slow „regulacja” i „deregulacja”, choc nie przecze jednoczesnie, ze uwazam, podobnie jak zeen i Bobik, ze „greed is good” nie jest najlepszym mottem dla spokojnego wspolzycia w spoleczenstwie.
A co do bankow, to jeszcze wszystkim, ktorych to moze zainteresowac, bardzo polecam przyjrzenie sie sylwetce Elizabeth Warren, profesora ekonomii w Harvardzie. Ta kobieta jest jedna z nielicznych postaci, ktore naprawde wzbudzaja moj podziw w tym calym fiasku. To ono, najpierw przewodniczac odpowiedniej komisji Kongresu, wychwycila przerozne sztuczki i tricki, jakich dopuszczaly sie banki wobec klientow-kredytobiorcow by celowo wprowadzic ich w blad, i oblozyc ogromnymi karami, a czesto wrecz doprowadzic do bankructwa, albo do niezasluzonej calkowitej utraty zdolnosci kredytowej, brz ktorej niezwykle trudno funkcjonwac we wspolczesnym spoleczenstwie (np. zwykle warunkiem uzyskania pracy jest wymog sprawdzenia hpzdolnosci kredytowej). Potem postulowala utworzenie komisji ochrony konsumentow bankow, i stworzenie odpowiedniego prawa. Niestety udalo sie jej to tylko w jakiejs mierze, a politycy obu partii odpwiednio rozwodnili reguly, do ktorych mialyby stosowac sie banki (nic szczegolnego, np. pisanie umow wiekszym drukiem i w sposob zrozumialy dla kogos, kto nie jest z wyksztalcenia prawnikiem lub finansista, niezmienianie stopy oprocentowania karty kredytowej bez uprzedzenia klienta, niezmienianie umow o kredyt hipoteczny w ostatniej chwili, przy skladaniu na tej umowie podpisow, gdy juz uprzednio uzgodniono warunki, itp.) Oczywiscie, dla politykow republikanskich, ale nie tylko, prof. Warren jest czarnym charakterem (i tak sie sklada, ze dotacje na ich kampanie wyborcze pochodza z sektora finansowego).
Londynskie rozruchy maja moim zdaniem wiecej wspolnego z kompletna grabieza Bagdadu zaraz po wyzwoleniu. Jest malo agresji (chociaz tez troche jest) a wiecej zabawy i pokazywanie policji a zatem i calej reszcie `fu%k off. Dla nas grabiezca jest postacia smutna, tragiczna, wyalienowana czy zatrwazajaca, ale my mierzymy nasza miara, klasy sredniej, gdzie szczescie daje wyksztalcenie, sukces zawodowy i czesto finansowy.
Z tymi wsadzniem do wiezien nie ma sie co spieszyc. Nalezy pamietac, ze nie wsadza sie nikogo (no niewielu) na cale zycie, wiec ci co po wieziennym treningu wroca na lono spoleczenstwa beda raczej bardziej zdemoralizowani niz zanim tam weszli.
Tych zdemoralizowanych praskich mlodziencow, ktorych opisuje Alienor pewnie charakteryzuje slaba zdolnosc do empatii, impulsywnosc, nieumiejetnosc planowania dalej niz do najblizszej soboty. Bieda niekoniecznie, w koncu nie widzimy zamieszek w brazylijskich favelach. Ja w ogole im dluzej zyje tym bardziej mi przykro jak biednymi ludzmi sie w sumie pogardza uwazajac, ze ich zycie musi byc okropne, nic nie warte, pelne nieszczescia. Jakas okropna nedza to tak owszem, gdy dzieci umieraja z glodu, ale nie w Anglii, gdzie jest opieka sociajna, szkolnictwo bezplatne, subsydiowane mieszkania i opieka zdrowotna. To sa te zdobycz o ktoresmy walczyli. Moze nie wszystko pracuje jak nalezy, ale nie mozna teraz powiedziec, ze te zdobycze sa nic nie warte i trzeba isc palic i rabowac, bo jest tak zle.
A propos Brazylii, w kraju andsola przybywa moj premier szukajac handlowego parnera. Viva Brazylia!
Alienor, hop hop, ja jestem z Pragi. Tzn z Falenicy, ale mieszkalam na Grenadierow 8 lat przed wyjazdem z Polski. Znam ten koloryt. Bylam tez zawodowym kuratorem rodzinnym i dla nieletnich w sadzie rejonowym w Otwocku, miateczku pelnym podobnego kolorytu.
Nie twierdzilam i nie twierdze, ze greed is good. Uwazam , ze greed is bad, a nawet bardzo bad. Nie twierdzilam tez, ze socjalisci „kusza”ludzi zyciem ponadf stan. Twierdze natomiast, ze oni im taie zycie usilowali zapewnic – z oplakanymi skutkami, jak sieokazuje.
Banki, podobnie jak sklepy, zaklady fryzjerskie czy muzea figur woskowych istnieja glownie po to aby przynosic komus zyski. A co nie jest zabronione jest w demokracji dozwolone. Ktos tym bankom zezwolil zachowywac sie tak, jak sie zachowywaly w ostatnich dekadach.
Kto im pozwolil?
Kto za to teraz placi?
kiedy przyjdzie deszcz? zabrac parasol czy przemykac sie pod drzewami bez? zabezpieczyc szeleszczaca reklamowka?
pytan bez konca z rana, egzystencja berlinczyka mokrego lata
🙂 😀
brykam
czwartek przy wlasnorecznie zrobinym dzemie
brykam fikam
Tu dalej barometr mówi słońce, słońce mówi … figa, ja mówię na rower.
To czytam zwykle z ciekawością
http://www.spiked-online.com/
Od razu zapodaję, że niekoniecznie się zgadzam, ale mają świeże spojrzenie, co już choćby zmusza do myślenia. Zamiast powtarzania tych samych frazesów, jest nowe. O, tu np., dokładnie odwrotnie niż wszyscy mówią
„it is the welfare state, which, it is now clear, has nurtured a new generation that has absolutely no sense of community spirit or social solidarity”
To jest dokładnie pokolenie ludzi z PGR.
I słusznie zauważają — i ja tak akurat myślę — że bezsensownie przykłada się kategorie marksizmu z XIX wieku do sytuacji, nijak się do tego mającej, z wieku XXI (oj ciężko mi się przyzwyczaić do tej liczby rodem z science fiction…).
Od razu też sprostuję: twardych danych oczywiście my nie mamy i sobie gadamy, ale jak socjolog z namaszczeniem coś gada do gazety, to niech albo powie nie wiem, albo pouczy się. Inaczej to są właśnie frazesy na niczym nie oparte, z wyjątkiem kolei myślowych owego socjologa.
Hi hi, właśnie przeczytałem, że Brendan O’Neill, którego słowa przytoczyłem, jest marksistą 🙂 Tym bardziej czapa w bas za niezależność myślenia. Tradycja Orwella…
Moze was zaciekawi
http://www.stratfor.com/weekly/20110808-global-economic-downturn-crisis-political-economy?utm_source=freelist-f&utm_medium=email&utm_campaign=20110809&utm_term=gweekly&utm_content=readmore&elq=8a3ac8ee85e64c5da1eb0fc28cc705f9
Czapa w bas 😆
No, po prostu musiałem najpierw się odśmiać, zanim byłem w stanie powiedzieć dzień dobry 🙂
Linek jeszcze nie przeczytałem, ale same ich zapowiedzi pobudziły mnie do zadania trwożnego pytania: czy można w dzisiejszych czasach – porozumiewając się po polsku – używać terminologii marksistowskiej całkiem na serio, bez lekkiego choćby przymrużenia oka, albo przynajmniej, przynajmniej – dania do zrozumienia, że pan wisz, a ja rozumiem?
Bo ja już chyba nie potrafię. 😳
Dzień dobry!
Cytat dnia z FB:
„Najpierw trzeba posprzątać system, a dopiero potem ulice”
Niewykluczone, że najlepiej byłoby zacząć od sprzątania w głowach. Ale kto to ma robić, skoro to bardzo niewdzięczne i mało płatne zajęcie? 🙄
Tu ciekawy dodatek do dyskusji:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10099421,Gilotyna_stanela_w_samym_centrum_Tel_Awiwu___To_ostrzezenie.html
ja tam lubię posprzątane ulice niezależnie od systemu 🙄
Znaczy, my się obcyndalamy i pociągamy leniwie piwko, a foma sprząta? 😈
I to niezależnie od systemu 😎
I to ja z kolei lubię. 😆
taka dola światowego przywódcy 😎
Pocieszające jest to, że ludzie zbierają się też, żeby sprzątać. Fajnie by było, gdyby jeszcze pomagano tym, którzy nie mają pieniędzy na naprawy swoich zakładów. Po tumblr i soup.io krąży historia 89letniego fryzjera, prowadzącego zakład od lat, któremu wszystko zdemolowano i nie ma pieniędzy na remont. Płakać się chce.
http://joann.soup.io/post/153338096/Assholes
We wczorajszej wyborczej sporo opinii nt. tych wydarzeń. Wiele pokrywa się z tym o czym rozmawialiśmy.
@krolik: no, ja mieszkam na Paca 🙂 Koloryt jest, oj jest… Oczywiście, biedni mogą sobie radzić, mając pomoc państwa. Widziałam takie przypadki, zazwyczaj rodzice w nich przejmują się dziećmi i nimi opiekują. Ale kiedy się mieszka w dzielnicy takiej, a nie innej, ma się znajomych takich, a nie innych, rodzice są zajęci czymś innym (chociażby pracą, jak w KNŻowym „Tacie Dilera”), czasem nie widzi się alternaywy. Bo kto niby ma ją pokazać? W dobrych państwowych szkołach uczą się dzieci z klasy średniej. Na prywatne stać nielicznych.
Grochów jest nieprzyjemną okolicą od przynajmniej 20 lat, bo z tego okresu znam historie moich znajomych. A i ich rodzice pamiętają wyczyny lokalnych meneli. Tylko w PRLu byli trochę inni przestępcy.
Dzisiejszym problemem jest to, że sfrustrowani są nie tylko imigranci czy najbiedniejsi. Są też ci z tzw. dobrych domów, wykształceni. Wychowywali się w dobrobycie, ich rodzice po 30-tce mieli już jakieś osiągnięcia, ba, nawet 10 lat starsi koledzy byli wtedy ustawieni. A oni często nie mają umowy o pracę, niskie zarobki, albo w ogóle nic nie mogą znaleźć. Tacy są np. hiszpańscy oburzeni. To ma długofalowe konsekwencje, bo nikt w dzisiejszych czasach (no, prawie nikt) nie zakłada rodzin, nie rodzi dzieci bez jako takiej stabilizacji. Więc kiedy moi rówieśnicy założą rodziny?
jak wpadną? 🙄
Dzien dobry. Z innej beczki musze opowiedziec nasza z Audrey wczorajsza przygode w supermarkecie Publix.
Chodzac miedzy rzedami polek natknelysmy sie na pare – ojciec pchajacy przed soba zakupowy wozek z piecioletnim (jak sie okazalo z pozniejszej rozmowy) synkiem.
-OMG! – wykrzyknela Audrey do dziecka. – Alez tu jestes podobny do taty!
Faktycznie chlopczyk wygladal jak miniaturowa wersja ojca — dlugie do ramion blond wlosy w co najmniej szesciu od slonca odcieniach.Migdalowe blekitne oczy. Mocno zarysowana szczeka i wysokie kosci policzkowe. Bardzo skandynawski typ urody – tu jest spora kolonia osiadlych Finow. Z tym, ze chlopiec w odroznieniu od ojca byl olsniewajaco piekny. Tadzio ze Smierci w Wenecji, tyle, ze mlodszy.
Spontaniczny okrzyk zachwytu Audrey spowodowal jednak, ze twarz dziecka stezala i sie zachmurzyla.
– Nie jestem poddony do ojca – powiedzial dobitnie. – Jestem podobny do mamy.
Wyczuwajac, ze wtepnelysmy na jakis odcisk, sprobowalam zmienic temat: – Jak ci na imie?
-Eric. Ale nie jestem podobny do ojca – powtorzyl jeszcze raz.
Ubralysmy twarze w nasze najbardzoej promienne usmiechy, ale Ericowi nie bylo jednak w glowie usmiechanie sie do nas. – Ja sam siebie nazywam Princess Erica – oswiadczyl niespodziewanie.
– On reflection -moze faktycznie jestes bardziej podobny do mamy – powiedzialam probujac ratowac sytuacje.
Dziecko dalej patrzylo na mnie bardzo nieprzyjaznym i bezczelnym wzrokiem. – Never. Mind. – odpowiedzial.
– Eric, czy skladales sluby, ze nie bedziesz sie usmiechal do nieznajomych pan? – zapytalam.
– I. Do. Not. Smile. On demand – uslyszalam w odpowiedzi.
– Oh, well… – powiedzialam, bo nie wiedzialam co powiedziec.
— Good bye,Princess Erica – powiedziala Audrey w pospiechu i ucieklysmy do sasiedniego korytarza miedzy polkami, aby cichutko wychichotac sie. – Pewnie zazada zmiany plci za rok czy dwa – powiedzilaa Audrey. – Albo z tego wyrosnie – wyrazilam nadziejee. – Nie wyrosnie – powiedziala Audrey z przekonaniem.
Bardzo zabawne, Heleno. 😆 Ale nie zapominaj tez o ogromnej przekornosci dzieci, u niektorych naprawde bardzo wyrafinowanej, a takze o ich sporej wyobrazni, i o tym jak wiele zalezy od chwili. Moze poklocil sie przed chwila z ojcem, i tak chcial mu dokuczyc, a jak sie pogodza to moze bedzie znowu do ojca podobny? A moze rzeczywiscie poprosi o zmiane plci za rok czy dwa. 😉 Moje dzieci tez reaguja z pewnym znudzeniem na uwagi do kogo sa bardziej podobne, zwlaszcza ze strony nieznajomych (znajomym i przyjaciolom daja tu wieksze prawa). Tyle, ze wiedza, ze to znudzenie nalezy przez uprzejmosc ukrywac, a przy okazji zwykle temat szybciej sie wyczerpie. 😉 Sama pamietam z dziecinstwa torture pytan typu „kogo bardziej kochasz, tatusia czy mamusie?”, i swoje mysli na temat mnie tak pytajacych. 😀
Ja mam na pytanie, kogo bardziej kocham, dyżurną odpowiedź: najbardziej kocham pasztetówkę. Polecam wszystkim szczeniakom. Działa bez pudła. 😈
Rumik najbardziej kocha wszystko.
Ha, Bobiku – mam Cię! (też lubię pasztetówkę) 🙂
Dzień dobry. 🙂
Ja najbardziej kocham „ogórki gruntowne”. Wymyśliła je Młodsza w wieku lat trzech.
@Panno Kota: dziękuję za linkę. Głos bardzo mi się podoba. 🙂
Witaj Transparencie (Transparentko?) 🙂 Pasztetówki u nas dostatek, ale nie zawsze ją hojnie rozdaję, żeby się nie przejadła. 😎
No, ale dzisiaj będę hojny, zgodnie ze staropolską zasadą „gość w blog, pasztetówka na stół”. 😀
Pasztetówka nie z tych, które kiedykolwiek podlegałyby przesytowi. Świeża, aromatyczna. Auf jeden Fall gibt´s hier eine riesige Kapazität. 🙂
So am Rande – ich bin transparent (Adjektiv – selbst wenn weiblich).
Miło tak zdziebko poszwargolić, nicht wahr?
Wiem, Moniko! Sama bylam (i pozostalam) przekornym dzieckiem,wiec mam slabosc do innych przekornych. Stad moj zachwyt nad dziewczynka, o ktorej kiedys tu pisalam, z dredami, rozmawiajacej z matka na ulicy po polsku ikryczacej do niej:Nienawidze slonca! Nienawidze nibieskiego nieba. Ja chce deszcz! Ja chce wiatr!
A on, miateznyj, prosit buri,
Kak-budto w buriach jest’ pokoj!
Z ulubionego wiersza Lermontowa o samotnym bialym zaglu w pustyni blekitnego morza
A te dziewczynke pol-krwi i jej mame widzialam w zeszlym roku znowu – w poczekalni lekarza. Mama jej byla w wyraznej ciazy.
To ładne określenie, wyraźna ciąża, prawie jak „trochę w ciąży”. To prawem ojcowskim opowiem anegdotkę swoich dzieci. Ponieważ byłem brutalnym sadystą i słodyczy nie kupowałem dzieciom, nudziły zwykle w sklepie, żeby kupić. Leżą i się marnują. No nie, była odpowiedź. Duża polska pani ulitowała się nad biedakami i wyciąga miłosiernie torbę z cukierkami. Na to moje najstarsze zimno popatrzyło i mówi: „takich świństw to my nie jemy”, bo, jak wiadomo, słodycze to świństwo.
W tym samym sklepie zresztą zanawigowały na cudzego tatusia i mogłem zaobserwować jak, nie patrząc na niego, idąc przodem, idą idealnie krok przed nim, skręcają właściwie, zanim skręci, etc. Przypominało to trochę płynięcie takich specyficznych rybek przed rekinem 🙂 też tak idealnie, nie patrząc, uprzedzają ruchy żywiciela.
Ja tez mam slabosc do przekornych, Heleno – i tych otwarcie, i tych ukrycie. 🙂
Eee tam, wiatr, burza… Chcieć gradu jak kacze jaja, to by dopiero była przekora. 🙄
Mi – nie z przekory – marzą się pieczone gołąbki, bom nad wyraz głodna…
Na Tadeusza liczyć nie można. To sadysta. 🙄 Ale Kot Mordechaj ma gołębie serce – może on by jakiegoś gołąbka podrzucił? 😈
Co gorsze: sadysta, czy transparent z palcem co i rusz klikającym na F5?
Póki co, nic do gąbki nie wpadło…
Gąbka o suchym pysku? 😯
Do poczytania, trochę na marginesie naszych rozmów wczorajszo- przedwczorajszych:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/2473-znakomita-diagnoza-w-beznadziejnej-sytuacji.html
Dzięki żono za linkę, zrewanżuję się powrozem 😉
http://www.kulturaswiecka.pl/node/328
I linka, i powróz bardzo ciekawe. 🙂 Przeczytałem, a teraz trawię.
Tadeusz lubi rowerowac, rowerujacy to – jak kazdy berlinczyk
zaswiadczy – wyjatkowo mili ludziw 🙂
No, tak. Wlasnie tak.
Bardzo ciekawe link od zony i powroz od zeena, dzieki. Profesor Bauman to moj idol. Dosc to pesymistyczne.
Pana zdaniem to może być tak groźne jak zadomowienie się na przełomie XIX i XX w. w głównym nurcie europejskiej polityki radykalnych nacjonalistycznych i klasowych poglądów, z których potem wyrósł komunizm i faszyzm?
Trochę się boję takich analogii. Ale wrogość i przemoc jest wpisana w ideologię tego nurtu prawicy. To jest ideologia toksyczna, niosąca totalitarny potencjał. Co nie znaczy, że politycy tacy jak Jarosław Gowin będą w Polsce budowali system totalitarny. Ale przecierają drogę poglądom, które mogą być groźne, nawet kiedy pozostają w zdecydowanej mniejszości. Bo tworzą szeroką podstawę tej odwróconej góry lodowej, której czubkiem są tacy ludzie jak Breivik.
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/rozmowyzakowskiego/1518292,1,jacek-zakowski-rozmawia-o-prawicowych-radykalach.read#ixzz1UkbOPPV8
http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/BaumanOzamieszkachlondynskichczylikonsumeryzmzbieraswojeowoce/menuid-1.html
tez ciekawe 🙂
pasztetowa dla kazdego (dla rowerujacych dwie porcje 🙄 )
dla krolik< dodatkowo 🙂 🙂 🙂 za przeszlosc
zawodowa (Otwock), i do prasowania wracam (bohatersko
wypelniam nowoczesny podzial rol w rodzinie 8) )
miejcie sie 🙂
p.s. linki od Zwierzaka do zeena (czyli caly alfabet) czytam i jak Bobik trawie lub nie 😉
To tez a propos wczorajszej/przedwczorajszej dyskusji:
http://www.bbc.co.uk/news/magazine-14483149
W takim razie wsiadam na rower. Za stacjonarny potrójna porcja? 😉
i jeszcze to ( rys gapcio )
http://publica.pl/teksty/demokracja-spod-izraelskiego-namiotu/
i w uzupełnieniu http://wyborcza.pl/1,91446,10099068,Izrael__Gilotyna_stanela_w_samym_centrum_Tel_Awiwu.html
To nie jest takie skomplikowane, dobrzy ludzie, ja wam to wyłożę w literach, nawet w literkach:
ndpeiqwondfojkudpswazvdsnacuoneroskla
………..
prawda, że proste?
ach, straciliście czas w szkole…
Boszszsz… z kim ja muszę blogować…
W tylu literach to jeszcze zbyt skomplikowane. Ja poproszę o cztery litery i szlus. 😉
!APUD
Cholera! Teraz z kolei się wydaje za proste. 😎
Jezeli mozna chcialbym o najbogatszych co to placa wiekszosc podatkow, Bo to argument ktory czesto slysze ostatnio.
I mysle sobie, ze Ameryka przypomina feudalna Polske, kiedy szlachta zgarniala cala pule, tak jak teraz 10% najbogatszych. Tylko wtedy, jak trzeba bylo isc na wojne, jednak nikt nie mowil, ze to chlopstwo powinno bronic ojczyzny, tylko szlachta juz to kazala warzyc obozny, juz to piec sekacze (jak byli z Litwy) I wyprawiali sie, zawalczyc o starostwa, wojewodztwa, czy co tam komu z rozdzielnika i dojsc wypadalo.
Ten argument jest po prostu nie do zniesienia, zwlaszcza w porownaniu z krajami, ktore jeszcze uprawiaja warstwe srednia, ktora pozwala rozlozyc obciazenia podatkowe na wieksza grupe podatnikow.
piatkowy berlin wita 🙂
brykam
do przegladu pozycji w i przez tereny zielone 😀
brykam fikam
historyczne wspomnienia o „obronnosci” wywowaly obrazy, juz widze te 10% w marszu do chwaly jak opuszczaja swoje po swiecie rozsypane domy, biedne Monako, Londyn, Cannes, Saint-Tropez (czy inne tam) pozbawione „jedynych” zywicieli
hoho ohoh hoho ohoh 😉
fiku miku smigamy brykamy fikamy
) 😀 😆
🙂 😀 😆
8)
dobra wiadomosc
http://www.sueddeutsche.de/geld/finanzkrise-frankreich-verbietet-leerverkaeufe-von-bankaktien-1.1130592
Witam słonecznie 😀 i urlopowo 😀 😀 i ” uśmiech pszczoły” http://deser.pl/deser/51,111858,10066879.html?i=7
tylko zauważę, że na horyzoncie jest dziesięciotysięcznik do zdobycia…
Dziesięciotysięcznik do zdobycia to pikuś!
Szczegóły poniżej.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10106011,Tajemnicze_wydzierzawienie__Byl_wyciek_w_Ministerstwie.html
o przepraszam, zdobycie dziesięciotysięcznika to nie taki pikuś jak się wydaje, szczególnie jeśli nie jest to jeden dziesięciotysięcznik ❗
Dzień dobry 🙂 Jak te dziesięciotysięczniki lecą… Szybciej to chyba tylko dzieci rosną. 😉
A fomy, jak już sobie założył zdobycie korony Himalajów, żaden wicher nie powstrzyma… 😆
powstrzyma brak sieci albo dostępu do sieci. dziś mam czas do 16, potem może koło 21 i tyle. są szanse i zatrożenia, nic nie jest przesądzone 😉
a w sumie Bobiku to mógłbyś jakiś reportaż o tym zrobić. nawet ciekaw jestem jak to było, kiedy i przy jakich okazjach.
Legenda o dobrych bogatych, którzy nas utrzymują, jest tak rozpowszechniona, że nawet niektórzy biedni w nią uwierzyli. 😉
Opowiadając tę baśń mało kto zauważa taki aspekt, że to przecież nie bogaci są w jakikolwiek sposób istotni dla społeczeństwa, tylko pieniądze, które oni mają w posiadaniu. Sami, osobiście, przecież zwykle nie wytwarzają ani żadnych produktów, ani usług, a nawet do zarządzania swoim majątkiem i inwestowania go mają wynajętych fachowców. Nie mają – zwłaszcza w przypadku majątków odziedziczonych – żadnych kwalifikacji, które byłyby społecznie szczególnie użyteczne.
Wyobraźmy sobie świat, z którego nagle znikliby lekarze, inżynierowie, informatycy, kucharze, rolnicy, muzycy… Straszne, prawda? A teraz pomyślmy o świecie, z którego znikliby bogaci (choć nie ich forsa). Stałoby się coś? Nic by się nie stało. Forsą mógłby obracać ktokolwiek inny – indywidualnie lub zbiorowo, prawdopodobnie ani nie lepiej, ani nie gorzej.
Wiem, że to dość asurdalne postawienie sprawy, ale pozwala uświadomić sobie, że tzw. ludzie pracy nic bogatym nie mają do „zawdzięczenia”. To oni są wytwórcami i to właśnie z nich bogaci żyją, nie na odwrót.Oczywiście, zdarzają się i bogacze osobiście godni szacunku, ale wtedy nie dzięki swojej forsie, tylko innym walorom.
A jak ktoś na mnie nawarczy, że jestem markpsistą, to się w ogóle nie przejmę, o! 😎
a jak nakwacze albo wyćwierka? 🙄
Bogaci bogacą się . Patrz Komisja Majątkowa i jej działalność dla KK 😈
Bobiku, mam wrażenie chyba sie trochę zagalopowałeś. nie mam czasu teraz rozwijać bo musze wyjść, ale wariant ze znikającymi bogaczami juz ćwiczyliśmy. To sie nazywało rewolucja bolszewicka.
Żono Sąsiada, ja się od bolszewika różnię tym, że nie mam najmniejszego zamiaru znikać bogaczy fizycznie. 😀 Tylko trochę teoretyzuję. I zaznaczyłem, że to teoretyzowanie celowo doprowadzam do absurdu, żeby uwypuklić pewien aspekt sprawy. Ten, że to nie „dzięki” kapitalistom komukolwiek lepiej się żyje, jak głosi znana neoliberalna bajka. Co najwyżej żyje się lepiej dzięki kapitałowi, który często najzupełniej przypadkowo (np. z racji odziedziczenia) znajduje się w tych, a nie w innych rękach.
Dodatek do tego, co pisałem powyżej. W Niemczech już od jakiegoś czasu trwa afera z tzw. czarnymi kontami w Szwajcarii. Chodzi w tym właśnie o bogaczy, którzy na lewo wyprowadzili do szwajcarskich banków miliardy nieopodatkowanej forsy. Według ostatnich doniesień Niemcy dogadali się wreszcie ze Szwajcarami, że banki niejako „odprowadzą podatek” od tej forsy, ale dane właścicieli nie zostaną ujawnione, czyli nie poniosą oni najmniejszej nawet odpowiedzialności prawnej.
Przecież ci ludzie okradli społeczeństwo (tzn. wszystkich tych, którzy coś wytwarzają i podatki grzeczne płacą) w sposób znacznie gorszy niż podrostek z Hackney, który zrabował ze sklepu płaski telewizor, ale jakoś nie słyszę rozwścieczonych liberałów, żądających najgorszych kar i zapełniania więzień posiadaczami czarnych kont. Bardzo nierówno pany podzielono… 🙄
I chyba nikt mi nie powie, że ta tajna forsa służyła rozruszaniu gospodarki, inwestycjom, stwarzaniu miejsc pracy, etc. Ona sobie po prostu leży w tej Szwajcarii i służy „maniu”.
no ale ktoś te fabryki musi mieć… 🙄
To mogę ja mieć. Zaręczam, że będę sprawiedliwy, hojny i prospołeczny. 😈
Tak na serio – gdybym ja już rozwiązał kwestię idealnego urządzenia świata, to nie byłby mi potrzebny Nobel z literatury, bo bym dostał z ekonomii. 😆 A ja wcale nie pretenduję do roli genialnego ekonomisty. Mam tylko takie ciche przekonanie, że zmitologizowanie rzeczywistości nie bardzo pomaga w obchodzeniu się z nią, dlatego mity zawsze warto poszarpać za nogawki.
Gdybym rozmawiał z marksistami, to bym szarpał całkiem inne bajki. 😉 Ale mity neoliberalne też mi się wydają niebezpieczne i warte poszarpania. Bo w tej chwili to głównie one urządzają nam życie – z takim sobie skutkiem.
Bobiku, tyle że ów nobel z ekonomii powinien być jednocześnie noblem z psychologii, ryzyka, przywództwa i co tam jeszcze w okolicy. już wiele modeli gospodarki, wytwórstwa, dystrybucji, dostępu do zasobów i poziomu zwrotu z pracy przetestowano. i w każdym było jakieś 'ale’
No pewnie, że w każdym jest jakieś ale, a na dodatek w praktyce nie da się zbyt sztywno trzymać modelu, bo życie zawsze czymś zaskakuje. 😉 Prawdopodobnie nie da się wykombinować niczego lepszego, niż balansowanie na linie. A przy takim balansowaniu, jak wiadomo, nadmierny przechył w którąkolwiek stronę może się źle skończyć.
Największe rozwarstwienie majątkowe od lat 30-tych dość wyraźnie wskazuje, w którą stronę przechył nastąpił. Dlatego na razie od tej strony podgryzam, nie od drugiej. 😉
tyle że na koniec lat trzydziestych mieliśmy wojnę światową, dekolonizację i automatyzację pracy. ciut sporo się zmieniło w otoczeniu, żeby móc wgryzać się w spokój renesansu.
Ale ja nie twierdzę, że sytuacja jest identyczna jak w latach trzydziestych (mowa była tylko o elemencie rozwarstwienia). 😯 To już raczej myślałbym o cykliczności pewnych procesów. To się gibnie bardziej w lewo, to bardziej w prawo i wtedy trzeba coś zrobić, żeby przywrócić balans. 😉
poznany u andsola Krzysztof Nawratek:
http://my-poznaniacy.org/index.php/nasze-cykle/przede-wszystkim-urbi/688-po-pierwsze-wychowanie-w-szkole
tez lewicowo 😳
Bobik, Bobik, Bobik…….. wiatr historii przez blog 🙂 😀
Jak to było, Rysiu? Gdy wieje wiatr historii pieskom, jak pięknym ptakom, rosną skrzydła… 😆
wtedy można zabrać sznurek do snopowiązałek 😎
Nobla to Bobik z polityki dostanie, cos mi sie wydaje. Po troszku wszystkiego.
Bobiku, zgadzam sie z Toba jak najbardziej, ze trzeba przywrocic balans, i ze opowiesci z neoliberalnego modelu dlugo ksztaltowaly popularne postrzeganie rzeczywistosci. Zaslugujacy bogaci, nieporadni i leniwi biedni, oraz przebiegle welfare queens bogacace sie ze szczodrobliwosci panstwa opiekunczego, co co prawda niezupelnie odpowiada prawdzie (slynna historyjka Reagana o chicagowskiej welfare queen okazala sie fikcja), ale sa nosnym emocjonalnie elementami opisywania rzeczywistosci, latwo znajdujacymi oddzwiek w popularnej swiadomosc, i skutecznym politycznie – co widac po ostatnich dekadach (mozna sie przyjrzec kto czesciej wygrywal wybory). Z drugiej strony proby przeciwstawianiu sie tym opowiesciom czesto nie sa takie latwe – trzeba powolywac sie na fakty: porownania dochodow najbogatszych 10 % z pozostalymi, porownanie najnizszej placy z najwyzsza, przygladanie sie strukturze podatkow. To nie wpada w ucho i pamiec tak latwo i trwale jak opowiesci o osobach – czesto pozostajacych poza doswiadczeniem lepiej sytuaowanych – ktore zyja z zasilku dla bezrobotnych, a ich dzieci zle sie zachowuja w szkole, i na ktore mozna zrzucic wine za dziury w budzecie. I nie znaczy to, ze takich osob nie ma, i ze nalezy tolerowac oczustwa, gdy sie zgadzaja. Tyle ze jak sie zaczyna opowiesci o white collar crime – na miliony, na utracone emerytury i oszczednosci, na „znikniete” miejsca pracy – wszysrko na ogolna szkode calej spolecznosci, to nie jest to az tak chwytliwe ja wizja pustej biblioteki, z ktorej niezaslugujacy biedni i tak nie korzystaja, wiec mozna ja im spokojnie zamknac.
Tak w kazdym razie dzialalo to dotad. Bo teraz robi sie z tego troche inna historia. Kazdy w Stanach zna kogos, kto byl pracowity, zaradny, placil uczciwie podatki* (bez zadnych ulg, bo luki naprawde moga wykorzystywac tylko ci najbardziej zamozni – do tego trzeba zatrudnic specjaliste, a poza tym jest o wiele wieksze pole dzialania, gdy ma sie dochody z kapitalu niz z pracy, bo tych ostatnich nie daje sie ukryc, chyba ze sie pracuje na czarno) – kto stracil prace, i nie moze jej znalezc, przy najwiekszym wysilku ze swej strony. I prawdopodobienstwo, ze ja znajdzie jest 1:5, tzn. na kazde nowo tworzone miejsce pracy przypada 5 bezrobotnych. Do tego istnieje otwarta dyskryminacja wobec osob, ktore sa obecnie bezrobotne, lub starsze.. Czesto w odpowiedzi na to przywoluje sie fakt, ze ludziom sie nie chce pracowac, bo na miejsce zmywaczy w restauracjach zglaszaja sie tylko imigranci (co i tak nie jest zupelnie prawdziwe i zalezy tez od regionu). Ale to oznacza, ze sie mowi komus np. z wyksztalceniem wyzszym, ze teraz powinien wszystko przekalibrowac, i zmniejszyc swoje oczekiwania w drastyczny sposob. (Sami mamy przeuroczego znajomego, informatyka z zawodu, ktory nie mogac znalezc pracy przy poprzedniej recesji w koncu pracowal na dwa etaty – jako stroz nocny i kierowca szkolnego autobusu. Efekty psychologiczne, fizyczne, i ekonomiczne tego obrotu rzeczy byly naprawde ogromne, a ogolniej zostaly one opisane w bardzo dobrej ksiazce pt. The Disposable American, gdzie podaje sie tez ogolna analize tego, co sie dzieje przy zjawisku utraty pracy, i zwiazanej z nia tzw. downward mobility.)
Przy obecnej recesji to juz nie sa odosobnione przypadki, teraz taka mozliwosc zaglada w oczy coraz wiekszej liczbie osob. I dlatego chwytliwe dotad opowiesci o tym, ze kazdy moze sobie pozwolic na poziom zycia klasy sredniej, jesli nie lepiej, o ile tylko bedzie pracowity i zaradny, juz nie znajduja takiego oddzwieku jak dotad, bo nagle bieda zaczyna zagladac w oczy tym, ktorym dotad nie grozila, a niesie ona ze soba ogromne odium, o czym pisze czesto prof. Bauman. Dlatego mysle, ze wspominanie przy kazdej okazji krytyki obecnej wersji kapitalizmu – zderegulowanej, nie wchodzacej w niepisany uklad spoleczny, ktoray zakladal nieniszczenie tkanki spoleczno-ekonomicznej, w ktorej dzialaja najbogatsi, karzacej biednych i sredniakow za ich przewinienia, ale nie najbogatszych (przestepstwa podatkowe, nieuczciwie praktyki, takie jak zapewnianie klientow kupujacych akcje, ze sa one calkiem bezpieczne, z pelna swiadomoscia, ze jest dokladnie odwrotnie) – ze to pachnie rewolucja bolszewicka, moze tym razem jednak nie zadzialac, choc dobrze dzialalo przez bardzo dlugi okres.
Tu podrzucam ciekawy artykul z NYT o opowiadaniu historii w obecnym kontekscie ekonomiczno-politycznym, piora znanego psychologa politycznego, Drew Westena. Wyrzuca on w nim Obamie, ze jedna z najwiekszych slabosci obecnej prezydentury jest trzymanie sie opowiadania historii wedlug neoliberalnego modelu rzeczywistosci. Skutki tego sa oplakane, nie tylko dla gospodarki USA, ale dla calego obecnie bardzo polaczonego swiata. Tymczasem to sa czasy, ktore wymagaja naprawde najlepszych politykow – takich jak chocby obaj Roosveltowie. Theodore, republikanin, zwalczal skutecznie monopole na poczatku XX wieku, zajal sie ochrona przyrody i konsumentow towarow zywnosciowych, czyli nieoubiana przez liberalow i neoliberalow „regulacja”, FDR ratowal gospodarke amerykanska po krachu na gieldzie w 1929 roku, nie tylko przez regulacje Glass-Steagall Act, ale w pewnym momencie przez drastyczny krok, jakim bylo czasowe zatrudnienie bezrobotnych przez panstwo. Zaden z nich nie byl zwolennikiem rewolucji bolszewickiej, o ile mi wiadomo, choc w popularnej historii na uzytek zwolennikow Tea Party, kazdy, kto chocby delikatnie krytykuje slabosci obecnego modelu, zalsuguje na miano bolszewika. 😉
http://www.nytimes.com/2011/08/07/opinion/sunday/what-happened-to-obamas-passion.html?_r=1&pagewanted=all
* Obecny minister finansow w administracji Obamy, Timothy Geitner, przez lata nie placil podatkow, i nie tylko nie poniosl specjalnych konsekwencji karnych (stac go bylo za zaplacenie kar), ale nie poniosl zadnych konsekwencji politycznych. Przy procesie debatowania jego nominacji na to stanowisko, obie strony sceny przymknely na to oko, twierdzac, ze kazdy moze sie pomylic i zapomniec zaplacic. Zwykli obywatele nie sa zazwyczaj tak lagodnie traktowani.
Sady magistrakie na okrag lo rozpatruja sprawy tych osmiuset zatrzymanych szabrpwnikow.Wsrod bogatej galerii bojpwnikow o niezbywaln prawo do posiadania adidasow za 150 funtow za pare oraz plazmowych telewizorow, znalazlo sie paru pracownikow szkolmych (naucycieli i asystentow nauczycielskich), studenci prawa, baletnica, nasza przyszla chluba olimpijska wytypowana do reprezentowania Anglii w przyszlym roku, coreczka dyrektorow firmy- prymuska z prywatnym basenem na rozleglych gruntach rodzimego domu. Takze 11-latka,ktora kategorycznie odmowila sedziemu powiedzeia „przepraszam”. a po wyjscu z sadu wraz z mamusia zniewazajaca dziennikarzy najgorszymi slowy.
No i prasa alarmuje, ze mamy powazny problem z imigrantami – wszystkimi tymi Polakami, Sikhami, muzulmanami, przybyszami z Indii Zachodnich. Wszysxy oni w swej niewatpliwej wiekszosci kochaja i szanuja ten kraj bardziej niz tubylcy z dziada-pradziada:
http://www.telegraph.co.uk/news/uknews/law-and-order/8693558/Immigrants-love-this-country-more-than-we-do.html
Dla krajanów spoza Warszawy i rodaków rezydujących poza Polską – aktualny stan budowy MHŻP. Chyba już nie tak daleko.
https://picasaweb.google.com/106118952629254188771/MuzeumHistoriiZydowPolskichSierpien2011
Eeee. Rano napisałem piękny wpis o życiu, wieczności, etc., wszystko w kilku wyrazistych słowach i patrz, nie widać, czyli nie patrz, widać — że nie ma. Wcięło. Ech, życie.
I jeszcze wychodząc ze świeżo wynajętego garażu wlazłem gdzie nie trzeba, drzwi się zamknęły… i uwięziony zostałem w piwnicy. Dobrze mieć dzieci i telefony komórkowe. Kilkadziesiąt bardzo wyrazistych wyrazów memłałem pod nosem, o życiu. Przez godzinę i pół. I rzadko się powtarzałem.
Bobik faktycznie jakby pocwałował daleko daleko. Dyć te pieniądze w bankach szwajcarskich są cały czas w obrocie, bo można je pożyczać.
Wielu jednak tych bogatych cosik zrobiło takiego, że te pieniądze zdobyło. Np. świetnie organizowało produkcję, etc. Co do dziedziczonych pieniędzy, zgoda, ale akurat tu mi się bogacze w USA podobają, bo zdarza się, że nic dzieciom nie zostawiają, mają same zarobić. A następca jak nawet odziedziczy, a głupi, to jest duża szansa, że przetrwoni. I będzie sprawiedliwość dziejowa!
Bobiku, jak przeczytałam Twój wpis o znikaniu najbogatszych to aż mi papieros wypadł z ręki. Owszem, może nie jest tak, że ci najbogatsi to manna z nieba i powinniśmy niebiosom za nich dziękować i przymykać oko na przekręty. Nie powinniśmy. Ale z drugiej strony nie jest prawdą, że te osoby odziedziczyły majątek, a teraz leżą do góry brzuchem, nic nie robią i miejsc pracy nie tworzą. Bo tworzą, pośrednio i bezpośrednio.
Pan Richard Branson, pochodził co prawda z dobrego domu, zaczynał jednak od sklepiku z płytami. Teraz jest właścicielem wytwórni płytowej, w której pracuje całe mnóstwo ludzi, tak samo jak w jego sklepach na całym świecie. Wydaje płyty muzyków, promuje ich, dając im w niejaki sposób zatrudnienie. Posiada linie lotnicze, znów, dając miejsca pracy. Planuje komercyjne loty w kosmos i komercyjne zwiedzanie Rowu Mariańskiego (nie za tanie te wycieczki, ale zatrudnia np. naukowców i inżynierów mających skonstruować statek który wytrzyma ciśnienie pod wodą). Do tego trzeba by doliczyć służbę pracującą w jego domach. Dla bogatych pośrednio pracują ludzie zatrudnieni w usługach, np. w luksusowych sklepach, SPA, na polach golfowych itp. itd. Tacy ludzie też lubią rzeczy robione ręcznie, na specjalne zamówienie.
Zgadzam się, że zatajanie dochodów i unikanie podatków są rzeczami karygodnymi. Ale nie popadajmy w drugą stronę. Osobiście jestem pinkwoloną liberałką jeśli chodzi o sprawy gospodarcze i uważam, że podatek liniowy jest świetnym rozwiązaniem. Co trzeba by zmienić np. w Polsce, to duszące średnie i małe biznesy inne opłaty: ZUSy, VATy i tym podobne. VAT jeszcze jest w miarę proporcjonalny, ale pamiętam czasy, kiedy moja Rodzicielka zastanawiała się czy powinna prowadzić dalej swoją firmę skoro co drugi miesiąc na ZUS musiała dorzucić z pensji Rodziciela.
http://www.cda.pl/video/20162e2/-Zamieszki-w-Menchesterze-_18
A tu coś z przymrużeniem oka.
Ukrywania dochodów i niepłacenia podatków nie pochwalam. Ale z dziedziczeniem sprawy mają się troche inaczej. Dla wielu osób perpektywa pozostawienie majątku dzieciom jest ważną motywacja do cięzkiej pracy. Odziedziczony majątek ( np firma) to zobowiazanie wobec spadkodawcy. Nie chcę idealizowac kapitalistów, ale też nie watro ich demonizować. Warto też pamiętać, że bez własności prywatnej liberalnej demokracji jako ustroju raczej tez nie bedzie.
Państwa w rózny sposób patrzą na dziedziczenia. I tak w Polsce od kilku lat podadek od spadku jest zerowy ( dla tzw pierwzzej grupy czyli najbliższych)a w UK to 40 procent. Jest tam co prawda kwota wolna , o ile pamietam ok 300 tys funtów, ale biorąc pod uwagę ceny nieruchomości to wcale nie jest duzo.
No dobra już, dobra, nie wszystkich bogatych zjem na kolację. 😎
Przyznaję (zresztą właściwie od razu przyznałem), że specjalnie zamieszałem ogonem z pewną dezynwolturą i przesadą, bo to bardzo ożywia rozmowę. A wyważony komentarz z moich pozycji napisała za mnie Monika. 😈
A z bogatymi chodzi mi po prostu o to, że samo posiadanie czy zarabianie dużej forsy wcale nie jest jeszcze żadną gwarancją ani wskaźnikiem społecznej użyteczności (to właśnie jeden z mitów). Ważne jest, co się z tą forsą dzieje, w jaki sposób ona pracuje.
Tadeuszowego wpisu zaraz poszukam, czy go przypadkiem nie przytrzymało w poczekalni.
Niestety, Tadeuszu, u mnie ten wpis nie przepadł. Musi wcięło na ament. 🙁
Pawle, dzięki za dalsze fotoinformacje o MHŻP. Przyjemnie, jak w tematach nie tylko niszczenie, ale i budowanie. 🙂
Miłośnikom opery cichcem podsuwam, że u Kierowniczki już od wczoraj odbywają się hulanki operowe. Swawole też są. 😆
„Z powodu trwających w Anglii zamieszek Francja już zdążyła się poddać.” – rozbawiło mnie to setnie 😆
Pojawia się już czarny humor związany z zamieszkami. Zawsze uważałam że jeśli można już z czegoś żartować, to znaczy że jest dobrze. Ludzie już to przetrawili i nabrali dystansu.
Oj Bobiku, uważaj z tą dezynwolturą, bo już kilka woje ten blog widział… 🙄
Co się dzieje z liskiem? Jakoś dawno nie widziałam jej komentarzy.
Niestety, nie umiem powiedzieć, co się w tej chwili dzieje z Liskiem, ale czasem widuję jej komentarze na Dywaniku, więc przynajmniej wiadomo, że żyje. 😉
taaaa, „Polska już spieszy z pomocą. Jak wy w ’39…”
Czym by był odkurzacz bez długaśnej rury,
czym by obwarzanek był całkiem bez dziury,
Czym by bez Krywania były Tatry góry,
czymże by był szczeniak bez dezynwoltury? 😉
No cóż Bobiku, z forsa czasem jak z różnymi rodzajami talentów. Nie zawsze ludzie je na dobre wykorzystują. I niestety nie można tego zadekretować!
Serio mówić duży problem jest dziś chyba z anonimowością kapitału,wielkich korporacji, których właścicielami sa rozliczni akcjonariusze, , przecież nie osoby fizyczne, a ta z instytucjonalne byty ( fundusze, banki etc) Wszystko to jest rozmyte, dla postronnych zupełnie niejasne i nieprzejrzyste i coraz bardziej powikłane. Patrząc na ostatnie giełdowe zawirowania mam dośc surrealne wrażenie że te instytucje nabierają ludzkich cech, wpadają w histerię, panike, nabieraja sie na plotki etc. Cały ten stystem zaczyna byc tak skomplikowany, że jakikolwiek proste recepty na nic się tu zdadzą.
dziesięciotysięcznik nadciąga tak wolno, jak lodowiec jaki, że nic tylko się położyć spać
Dziendobry wam! 🙂
Czytam was sobie przy porannej kawce szczegolnie mi sie podobalo to co napisala Monika, bo mniej wiecej to samo widze wokol siebie. U nas tez, kiedy rzad liberalny usilowal ograniczyc pomoc socjalna ( co mu sie czesciowo udalo), opowiadal nam o pieknych mlodziencach na deskach surfingowych wylegujacych sie na plazy za nasze, podatnikow, pieniadze. Taka sytuacja pewnikiem sie zdarza, ale biorac pod uwage realia australijskie (nie pracujesz, zapomnij o kredycie!) i potrzeby mlodziencow, to raczej ich niewielu. A jakby tak policzyc roczne utrzymanie BYLYCH politykow ( ktorych u nas jak mrowkow!) to na jednego polityka przypada 3 mlodziencow. To ja juz wole mlodziencow 🙂
Natomiast zakladanie, ze bogaty dorobil sie majatku wlasna praca czy pomyslem, ewentualnie odziedziczyl, jest nieco niedzisiejsze. Procz sprytnych finansistow w korporacjach, sa jeszcze kryminalisci i mafie.
To oni stoja za wiekszoscia pieniadza w dzisiejszym swiecie, mam wrazenie, bo oni dysponuja gotowka i moga wylozyc duze sumy w kazdej chwili. A wiec rowniez wplywac na wyniki gieldowe.
Tradycyjne gieldy bowiem w dobie szybkiego internetu sa praktycznie bezradne wobec programow komputerowych.
Dziesieciotysiecznik chyba doplynie jutro dopiero 😉
Koło Piotrkowa Trybunalskiego wykoleił się pociąg. Jedna osoba zginęła, 70 rannych. Na TVN24.pl 9 newsów a propos plus relacja sytuacji minuta po minucie. Na miejscu premier, minister zdrowia i jeszcze kliku polityków. A o zamieszkach w Londynie dowiedziałam się stąd bo na ich stronie był tylko jeden news który przegapiłam bo mi wtyczka flashowa nie działa 🙄
Jak ktoś będzie rozmawiał z Panem B. to niech poprosi o telewizję informacyjną z prawdziwego zdarzenia.
Zwierzaku, Twój wpis brzmi jak jakaś teoria spiskowa 😉 . Ja osobiście w sferze wielkiej kasy się nie obracam, ale nie wydaje mi się, że pierwszy milion trzeba ukraść. Królowie dzisiejszego biznesu: Branson, Gates, Jobs, Zuckerberg to ludzie, którzy jednak zrobili biznes na dobrych pomysłach i smykałce do inwestowania. Wydaje mi się, że teraz pieniądze zdobywa się inwestując: w nieruchomości, surowce, giełdę. Nie jest to co prawda bardzo ciężka praca, ale trzeba się znać. Albo wynajmować ekspertów.
Oczywiście, istnieją powiązania polityki, biznesu i półświatka przestępczego, ale jakoś mi się nie wydaje, żeby to było zjawisko tak bardzo rozpowszechnione jak wielu uważa. Można zarobić tyle pieniędzy, tylko trzeba mieć trochę szczęścia, sporo samozaparcia i wiedzy.
Tak się wciągnąłem w hulanki operowe, że własny blog zaniedbałem. 😳
Nadrobię jutro. 😉
Dobranoc. 🙂
Alienor,
to nie teoria spiskowa, to rzeczywistosc. Wiekszosc tzw. wielkiego biznesu mniej lub bardziej lamie prawo dla zysku. I na ogol pierwszy milion jest ukradziony, niekoniecznie doslownie ale na przyklad poprzez oszustwo podatkowe.
Ale w poprzednijm wpisie chcialam tylko zwrocic uwage, ze nie wszyscy bogaci dorobili sie sami i uczciwie. O tych co sami, mowi sie, o tych innych lepiej milczec, bo czasem bywa to niebezpieczne a oni sami tez sie nie wychylaja z reklama. Ale istnieja, oj istnieja.
Wow.
Bobik dzis „operowal” (musze zajrzec, na Dywanik, ale juz jutro), ja mialam dzis dzien w zupelnym biegu, wiec tylko dorzuce, ze wcale mi sie nie wydaje, ze „pierwszy milion trzeba ukrasc”, ani ze mam cos przeciwko temu, ze niektorzy przychodza na swiat ze srebrna lyzeczka w ustach, ja to ladnie okresla idiom angielski. Znam sporo osob, ktore zalozyly wlasne firmy – naprawde ciezka praca, ponoszeniem osobistego ryzyka i wymysleniem interesujacego pomyslu, dajac przy tym miejsca pracy innym. Sa to czesto osoby nietuzinkowe, ciekawe i pelne zyciowej energii, a nie zadni oszusci. Choc oczywiscie zdarzaja sie – na szczescid nie posrod moich znajomych – osoby unikajace placenia podatkow indywidualnych lub od dzialalnosci gospodarczej, ale tu juz wina czesto lezy takze po stronie politykow, ktorzy zalatwiaja luki w prawie i ulgi (zwykle dla wielkich, a nie malych i srednich firm). A istnieje takze – hard to believe – ruch milionerow amerykanskich, uwazajacych, ze osoby nazjamozniejsze placa obecnie za male podatki, i ze w ramach ponoszenia ciezaru obecnego kryzysu, moglyby placic nieco (nie – duzo) wiecej, dla wspolnego dobra. Sa tez tacy milionerzy, ktorzy uwazaja, ze calkowite zniesienie podatku spadkowego od najwiekszych, naprawde astronomicznych fortun, nie jest najlepsze. Tak tez mysli ojciec Gates’a (nota bene jednego z bogatych zainteresowanych powaznie szeroka dzialalnoscia charytatywna (a teraz nie jest to az takie czeste, jak niegdys bywalo), ale lista jest dluzsza, tyle ze juz padam na cztery lapy, jak nie przymierzajac, Bobik, 😉 wiec tutaj przerwe. Moze jeszcze tylko dodam, ze z mojej osobistej znajomosci z osobami, ktore wlasna praca i wysilkiem stworzyly wlasne firmy, wiem, ze czesto jednym z najwiekszych powodow do narzekania jest ich traktowanie przez banki, ale to juz dluzsza historia.
Trzebaby zalozyc, ze kradzione pierwsze miliony to rowniez mit, taki jak welfare quinns. Bo to mnie akurat nie interesuje.
Wazniejszym dla mnie mitem jest powtarzanie, ze bogaci tworza miejsca pracy. Otoz niekoniecznie i niekoniecznie tam, gdzie te miejsca pracy sa potrzebne. To, ze gdzies w Chinach zacznie sie jakas produkcja, zalezy nie tyle od „pracotworcy”, tylko od kupujacego. I biznesy siedza na workach forsy, bo nikt nie jest w Ameryce w stanie kupic tego co mogliby w Chinach wyprodukowac, wiec pracotworcom nie oplaca sie tej produkcji w Chinach poszerzac. Nie ma pracotworcow ktorzy chcieliby otworzyc te linie produkcyjna w Stanach, bo zysk mniejszy, a Amerykanie nie zarabiajac nie kupuja.
I dlatego pieniadze rzadowe ktore sa wydawane w Stanach, daja jakas szanse na ozywienie rynku, a obnizanie podatkow dla najbogatszych nie daje tej szansy. I tyle.
Niestety w panstwie Blaira welfae queens,a jeszcze czesciej kings stanowili bardzo duza armie. Department of Works and Pensions tylko w latach 2008-09 WYKRYLO oszustw dotyczacych tylko zasilkow socjalnych na sume 900 milionow funtow szterlingow – to jest sporo powyzej poltora miliarda dolarow. A wykrywalo sie tylko czubek gory lodowej. W te sume nie wchodza np oszustwa polegajace na zajmowaniu mieszzkan i domow komunalnych przy jednoczesnym posiadaniu sporego portfolia nieruchomosci. Nie wchoodza bo tym sie zajmuje inne ministerstwo i jest to z jakiegos powodu trudniejsze do wykrycia, choc sama moglabym wskazac wsrod wlasnych znajomych.
Wybrany przed rokiem rzad konserwatywny Davida Camerona obiecal radykalna reforme panstwa opiekunczego i zaostrzenia kar za oszustwa w pobieraniu zasilkow. Zobaczymy. Bedzie z tego rozliczany. Moze znajda sie wtedy pieniadze na odbudowe zrujnowanych domow i biznesow wychowankow Tony’ego Blaira.
przez wychowankow – rozwalonych przez wychowankow TB.
Heleno,
oszustwa socjalne nie sa specjalnoscia pozostala po rzadzie Blaira, bo tak jak oszustwa podatkowe sa powszechne i co gorsze – w pewien sposob akceptowane spolecznie.
U nas siec komputerowa laczy tax office z socjalem i bankami. Taki szaraczek pracujacy, czy pobierajacy zasilek ma niewielkie szanse na oszustwo, dosc szybko zostanie zlapany. I musi zwrocic to co nieslusznie wzial.
Akurat w wypadku brytyjskim bylo to szczegolna specjalnoscia rzadu socjalistow, trust me. Rzad nad tym kompletnie nie panowal, a przylapani na oszustwie zazwyczaj nie ponosili zadnych konsekwencji swoich czynow.
Mysle, ze wiecej ich kosztowala awantura w Iraku niz welfare cheating.
o, widzę że wyprawa na dziesięciotysięcznik rozbiła ostatnią bazę przed. biedna baza…
z bazy cichcem chyłkiem wysuwa się jeden z uczestników…
…tak tak, to samotny zdobywca, ten sam co zawsze…
…widocznie ma jakieś magnetyzujące coś, co przyciąga go do dziesięciotysięczników jak kawa rozpuszczalna mleko…
…(choć nie jest to ulubiony napój. ale czego się nie robi wychodząc z bazy pod)…
i…… jest!! zdobyty!!!
można znów cichcem chyłkiem wrócić do namiotu i ziewnąć przedpołudniowo jakby nigdy nic ;]
A draniu! Tak cichcem, cichcem i prosze. Nalogowiec czy co? 🙂
A myslalam, ze na Rysia padnie 🙂
Dzień dobry 🙂 Ryś może źle znosi duże wysokości? 😉
A i na fomę by nie trafiło, gdyby chwilę wcześniej wrócił do bazy. Bo po skasowaniu jednego ze zdublowanych komentarzy Jedynka góra nagle zmieniła swoją wysokość. 😯
No, ale zdobył i to jest twardy fakt, z którym musimy się liczyć. 😀
Gratulacje, szampan, confetti, TROMBY!!! 😆 😆 😆
jak by mogło nie trafić? 😯 musi być coś pewnego w tym niepewnym świecie
Jestem pewna, ze foma wzial to pod uwage! 🙂
siedem zdobytych wcześniej dziesięciotysięczników zobowiązuje ;p
Na cześć fomy lunął grzmiący luj ❗
Dzień dobry. 😀
Jednak zdobycie dziesięciotysięcznika to nie pikuś! 😀
Starsza wróciła, bardzo zadowolona z lekcji u japońskiej skrzypaczki. Oglądaliśmy piękne zdjęcia ze Szwajcarii i Badenii.
W nawiązaniu do dyskusji o wyłudzaczach pomocy socjalnej.
Mam wrażenie , że w Polsce prawdziwa bieda usiłuje schowac się w mysiej dziurze, jakby ze wstydu…
Gratulacje dla niestrudzonego zdobywcy. 🙂
Musze przyznac, ze co do oszustw, to zgadzam sie, ze nikt nie powinien ich popelniac, ale Zwierzak akurat tu ma racje – wyszukiwanie oszustw posrod najgorzej sytuowanych bardzo moze byc podniecajace dla tych sytuowanych nieco lepiej, tymczasem oszustwa podatkowe, oraz otwarte luki dla najzamozniejszych traca podatnikom o wiele wieksze sumy, tyle ze rzad brytyjski (przynajmniej ten) nie wpada na ten temat w histerie, i nie wprowadza swej ciezkiej reki sprawiedliwosci do zamozniejszych dzielnic. Trudno wiec nie dojsc do wniosku, ze szukanie przykladow nieuczciwosci jest motywowane ideologicznie, a nie przede wszysrkim wzgledami praktycznymi (z niezaplaconych podatkow przez grupy zamozne uzyskaloby sie o wiele wiecej straconych pieniedzy). A same sumy utracone na rzecz biednych sa takze, mimo wszystko kwestia sporna (mowa o UK, bo w Stanach to naprawde znikomy procent, i historie o welfare queens nalezy do poprzedniego, a nawet zapoprzedniego cyklu politycznego; barwna historia powtarzana przez Reagana, gdy zostala sprawdzona, okazala sie fikcja, ale zbil na niej kapital polityczny, i skutecznie odwrocil uwage wyborcow od innych spraw, o co zreszta chodzilo).
Tu nieco wiecej na ten temat:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2007/jan/10/comment.society
Słuchajcie, my też jesteśmy welfare kings and queens. Naciągnęliśmy Nicość aż na 80 000 komentarzy. To jest w końcu bardzo Okrągła Sumka. 😆
@Jedynek 4:32: Temat mitologiczności historii o tworzeniu miejsc pracy już był tutaj poruszany. Bobik nawet hipotetycznie przeprowadził tutaj rewolucję bolszewicką 😯 . IMO prawda leży pośrodku, jednak przedsiębiorcy mają jakieś firmy, w tych firmach ktoś pracuje i kupują dobra, które ktoś produkuje i sprzedaje. Przejedź w górę do 12 sierpnia 10:39.
Ja mam doświadczenie przy przyznawaniu stypendiów. Czasami nóż się w kieszeni otwiera, bo nie możemy przyznać pieniędzy komuś, kto ma o 10 zł za dużo dochodu. Albo kobiecie, która wyszła za mąż i nie jest na utrzymaniu rodziców, ale wg prawa do 26 roku życia musi podawać ich zarobki starając się o stypendium socjalne (na rodzicach spoczywa do tego wieku obowiązek alimentacyjny). Za to dzieci rolników (rozliczają się w KRUSie) albo osób rozliczających się na ryczałt (mimo dużych przychodów można wykazać, że są zerowe), które tak naprawdę mają pieniądze, dostają zapomogi od ręki. A są one sporo wyższe od naukowych.
W sumie moja sytuacja jest taka, że oficjalnie ja zarabiam najwięcej z całej mojej rodziny i mogłabym się starać o zapomogę. Ale posiadam strasznie niedzisiejsze skrupuły etyczne 🙄
A ja calkiem nie na temat –
wymyslcie gdzie ja moglam pizgnac butelke whisky? W zadnym normalnym miejscu nie ma… a zrobila sie potrzebna, gardlo musze wyplukac!
Gaduly jestesmy ot co! Sami produkujemy i nikogo nie naciagamy! 🙂
Jakbym znalazla te flaszke, to malego lyczka na ten 80-tysiecznik moglabym zaryzykowac.
Bobikowa rewolucja opiera się na bardzo uniwersalnej, aczkolwiek niebezpiecznej metodzie. W każej chwili można bowiem zadać pytanie o użyteczność jakiejś grupy. Zniknięcia bogaczy społeczeństwa mogłby nie odczuć, podobnie jak zniknięcia bezrobotnych, starców czy ludzi głęboko upośledzonych. Niemalże niezauważalne dla przytłaczającej większości byłoby również zniknięcie filozofów, kompozytorów, poetów i malarzy.
Wydarzenia w Londynie wydają się mieć co najmniej dwa wymiary interpretacyjne. Że wandalizm, że roszczeniowość itd, to jest jasne. Ale nie wydaje mi się przejawem pięknoduchostwa poszukiwanie szerszego kontekstu. Nauczyciele, baletnice i dziwczęta z dobrych domów okradający sklepy w napadzie masowego amoku to jest jednak coś, co zastanawia. I kiedy tak sobie dziś chodziłam po sklepie, robiąc większe sobotnie zakupy, naszła mnie myśl, pewnie mało odkrywcza, ale się podzielę.
Otóż cały ten system strasznie się wyabstrahował. Część, jeśli nie większość, dóbr dostępnych za pieniądze zaczęła być dość abstrakcyjna i zaspakajać abstrakcyjne potrzeby. Cena tych dóbr też jest odrealniona. Koszt ich wytworzenia często jest kilkastet razy mniejszy od finalnej ceny. To, za co konsument ma zapłacić, to abstrakcyjna otoczka, jaką wokół produktu stworzono, wmawiając jednocześnie konsumentom, że ta otoczka jest właśnie tym, czego głęboko pragną. Dobra pojawiają jako rzekome nowości, które odmienią czyjeś życie, które zapewnią prestiż i wspomogą wątłą samoocenę, a po sezonie tanieją siedmiokrotnie, w dalszym ciągu zapewniając zysk sprzedającym i obnażając prawdę o tym, ile to wszystko jest tak naprawdę warte. Sklep stał się miejscem, gdzie poprzez wybór określonych dóbr i poprzez decyzję, kiedy je nabywamy, przyznajemy się oficjalnie do swojego miejsca w hierarchii dziobania. A poza miejscem w tej hierarchii nie ma we współczesnym świecie już nic. Jesteś tym, kim cię widzą, a widzą to, co masz na sobie, czym jeździsz, gdzie mieszkasz. Nikt nie ma czasu posłuchać, o czym mówisz.
Nie twierdzę, że plądrującym przyświecała dokładnie taka filozofia lub że potrafiliby swoje postępowanie uzasadnić, ale przyznać muszę, że w ataku na świątynie konsumpcji jest jakaś głębsza myśl. To właściwie jest bardzo celny, jeśli nawet czysto intuicyjny, strzał w miejsce, gdzie się obecny porządek świata ujawnia.
Niczym na pięcie straszne odciski,
wobec zgubienia butelki whisky,
niczym bezdroża, wertepy, chaszcze,
niczym rekinów zębate paszcze,
niczym kibiców bójka po meczu,
mordownia w Pcimiu w sobotni wieczór,
w ust kącie jeden zropiały zajad,
spleśniały pasztet, stuletnie jaja,
gęsto na polu rozsiane miny,
dżuma, cholera, śpiew Mandaryny,
w upał noszenie z futra papachy,
wobec zgubienia tej jednej flachy. 😥
Rozważania Vesper, tak samo jak Moniki, też mi są bardzo bliskie. I jakoś mi tak chodzi po łbie słowo alienacja (nie w marksistowskim sensie). Ludzie się czują wyalienowani, bo rosnąca kompleksowość rzeczywistości coraz bardziej zaciera związki przyczynowe i różne inne. Zostaje konsumpcja jako rzecz namacalna, niewymagająca rozumienia i choć po pewnym czasie można mieć poczucie, że jest to pułapka, to mało kto ma tyle samozaparcia, żeby z tej pułapki metodą barona M. wyciągać się za własną czuprynę. 🙄
W paradoksalny sposób niektóre związki wirtualne mogą być rodzajem „powrotu do źródeł”. W wirtualu nie widać, kto ma jakie ciuchy, samochód, jacht i pozycję w hierarchii dziobania. Zostaje goła osobowość. 😉
Ale stosunki społeczne są od dawna, bardzo dawna, urzeczowienie, tyle tylko, że teraz jest to na masową skalę. No i, nie oszukujmy się, cena w sklepie, oprócz tego, co się płaci producentowi, zawiera jeszcze koszty dystrybucji (jak liczono gdzieś w Niemczech, komponenty jogurtu to zrobiły przed wsadzeniem w kubek po kilkaset do paru tysięcy km) i, co najważniejsze, marketingu. Nie sztuka zrobić, sztuka sprzedać. O czym każdy piszący teksty na sprzedaż świetnie wie 🙁
urzeczowione… burza tak szybka się zaczęła i skończyła, że niepokój mentalny mam.
I rzecz chyba właśnie w tej masowej skali, Tadeuszu. A tak na marginesie, to przecież grabieże i rewolty z udziałem tak zwanego motłochu to też nie jest wynalzek naszych czasów.
Tadeuszu, ale właśnie to, że sztuka sprzedać, nie wyprodukować (skutek olbrzymiego nadmiaru dóbr), to stosunkowo nowy „wynalazek”, który rozerwał zależność między ceną a nakładem pracy i kosztów własnych przy wytworzeniu produktu. Bo przecież np. płacenie za markę najczęściej nic wspólnego z rzeczywistymi kosztami własnymi (nawet po włączeniu dystrybucji i reklamy) nie ma.
Stosunkowo świeżej daty jest też agresywna reklama, która stara się przekonać konsumenta, że przedmioty kompletnie niepotrzebne są mu niezbędne i świadczą o jego społecznej pozycji. A to z kolei powoduje, że zupełnie zanikają pewne „narracje nierzeczowe” – powiedzmy, że artysta żyjący na mansardzie, pustelnik-eremita albo szalony naukowiec jest w gruncie rzeczy więcej wart od milionera. Kiedyś takimi mitami można było karmić poczucie wartości tych, którzy nie posiadali. Dziś w zbiorowej wyobraźni trudno już znaleźć jakiś odpowiednik tych mitów.
bo zmieniają się tylko gadżety i sposób pokazywania motłochu w mediach… 🙄
a z wartością dóbr, im rzecz / usługa bliższa (geograficznie, mentalnie, umiejętnościowo), tym cena tego dobra bliższa ziemi, że palnę tak niezwykle nieoryginalnie
ps. bardzo dziękuję za wszystkie gratulacje
Foma, właśnie ten związek między odległością i ceną bliską ziemi jest całkowicie nieoczywisty. Pisałem przed chwilą o marce, która cenę potrafi wywindować niebotycznie, a mogę jeszcze dorzucić choćby znany fakt, że produkty chińskie zwykle są wiele tańsze od miejscowych (oczywiście, niższa cena pracy, ale ten transport na olbrzymie odległości…?). Albo inny – niektóre polskie produkty drożeją nawet kilkakrotnie, kiedy zaczynają być sprzedawane z etykietką niemieckiej firmy. Chyba nie wskutek odległości? 😉
a czy ja mówiłem, że chodzi tylko o kilometry?
przy czym (czego może nie podkreśliłem) chodziło mi glównie o zrozumienie ceny, jaka by nie była. jeśli ja nie potrafię wykafelkować sobie łazienki, to jestem w stanie zapłacić. a im bardziej jestem swiadomy co trzeba wiedzieć, jak się namachać i z głową podejść do tego kafelkowania, tym większe moje zrozumienie dla zaproponowanej przez fachowca ceny. o świadomości co należy dać kurze, żeby niosła takie jajka jak przed wojną nie wspominając…
Aaa, tośmy się rzeczywiście nie zrozumieli.
Ale wydaje mi się, że ta świadomość, jaki jest realny związek ceny z produktem lub usługą odnosi się bardziej do dóbr rzeczywiście potrzebnych, niż do tych całkowicie zbędnych, choć upragnionych przez wielu. 😉
Wyszedłem na chwilę z kuchni, zostawiając na stole brudny talerz po carpaccio. Kiedy wróciłem, talerz był idealnie czysty. I teraz się zastanawiam – cud czy kot? 😈
Sprawa cen i produktow markowych to rzeczywiscie ciekawy aspekt, bo wlasciwie uwaza sie obecnie, ze klient nie tyle kupuje materialny produkt, co w duzej mierze historie opowiadajaca mu kim jest i potwierdzajaca jego status spoleczny. I jednym z problemow wspolczenego swiata jest to, ze czesto brakuje innych historii, pomagajacych ludziom potwierdzac sobie poczucie wlasnej wartosci na inne sposoby.
A na marginesie, przypomniala mi sie tu holenderska tulipomania z XVII wieku:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tulipomania
Krasnoludki, Bobiku. 😆
Cud , cud prawdziwy Bobiku!
Bobik – lis na słodycze?
miało być: Bobik – lis czy nie lis na słodycze?
Podobnie jak Monika, tez spbie przypomianiłąm o tulipanowym szaleństwie. To że cena towaru ma w sobie składnik nijako symboliczny to nic nowego.Prawdopodobnie było tak od zarania dziejów. Problem, moim zdaniem, polega teraz natym, że stało sie to zjawiskiem masowym. Snobizmy,dodawanie sobie wartości poprzez posiadanie okreslonych rzeczy były przywilejem wąskich elit, które mogły sobie na to pozwolić. Masowa produkcja ( wynalazek stosunkowo świeżej daty), masowa sprzedaż, masowa reklama to wszystko niezyko sprawia, ze snobizmy zeszły pod strzechy. Frustracja jednego zubożałego arystokraty została zastąpiona przez frustracje milionów ludzi, którzy codziennie ogladają nowe samochody, nowe telefony, komputery i buty i palmy na Karaibach.Oni też chcą to mieć i tam być. Wszystko jest na wyciągniecie ręki. Wystarczy wyjąc kartę kredytowa ( jeśli się ją posiada, niezależnie od tego jak bardzo jest się już zadłużonym) lub w skrajnych przypadkach kij do rozbijania sklepowych witryn.
Anegdota opowiedzina dzis przez Audrey.
Wracajac wczoraj do domu, zatrzymala sie na chwile wstepujac do Publix. Kiedy wychodzila z zakupami jej wzrok zatrzymal sie na jednym przedstawicieli amerykanskiego underclass. Wysoki, szczuply i opalony siedzial oparty plecami do sciany sklepu. Na szyi mial zawieszona tabliczke z napisem: Old Veteran. Need beer and cigarettes.
-I admire your honesty -powiedziala rozanielona Audrey, wrzucajac mi do kapelusza piecidolarowy banknot.
-That’s the way to go, Ma’am – odpowiedzial uprzejmie Stary Weteran wkladajac pieciodolarowke do kieszeni. – God bless you, Ma’am.
Wiec Audrey wrocila do samochoodu i zaczela obserwowac. W ciagu 15 minut co najmniej dwadziescia osob wrzucilo banknoty lub garsc monet do kapelusza. Wszystkie byly chpwane w kieszeni Starego Weterana.
O kurczę, to jest business idea. Jak myślicie, czy szczeniakowi ktoś by uwierzył, gdyby siedział na deptaku z tabliczką Old Veteran?
Potrzeby w końcu mamy dość podobne. 😈
A czego on był weteranem Heleno?
Veteran oznacza tu bylego zolnierza/oficera, ktory bral udzial w dzialaniach wojennych (co obecnie nietrudne). Los tych ludzi, abstrahujac od opowiesci Audrey, a moze wlasnie w zgodzie z nia – zalezy jak kto interpretuje – jest czesto bardzo trudny. Pochodza najczesciej z najskromniejszych wartsw spolecznych, zaciagniecie sie na ochotnika do armii to mieszanka patriotyzmu z pragmatyzmem dla osob, ktorych nie stac na studia, na wyuczenie sie jakiegos zawodu. Nie dalej jak pare dni temu wysluchalam w dzinniku radiowym dlugiego reportazu o doslownie sypiacych sie szkolach w bazach wojskowych do ktorych chodza dzieci zolnierzy w trakcie aktywnej sluzby wojskowej. Weterani maja klopoty z biurokracja, nawet gdy nie maja reki, nogi czy oka, leczeni sa w niedoinwestowanych szpitalach, nie mowiac juz o skutkach psychologicznych (zastraszajaca jest liczba samobojstw wsrod bylych wojskowych, parokrotnie wyzsza niz u reszty populacji, a przez PTSD – post traumatic shock syndrome, ktory zauwazono po raz pierwszy oficjalnie u weteranow wojny w Wietnamie – cierpia cale rodziny, zas mimo deklarowanego patriotyzmu weterani maja spore trudnosci ze znalezieniem pracy, zwlaszcza teraz, w trakcie kryzysu, o czym tez szeroko sie pisze, ).
Wsrod obecnych politykow tylko jeden ma dziecko bedace w aktywnej sluzbie wojskowej, czym czesciowo sie tlumaczy rozdzwiek miedzy deklarowanym patriotyzmem czlonkow Kongresu i rzeczywista dbaloscia o tych ludzi i ich rodziny.
Treść tabliczki owego weterena z postu Heleny trochę kłóci sie z Twoim dramatycznym opisem Moniko. Jak rozumiem jeśli zbiera na piwo i papierosy to jego inne potrzeby są zaspokojone!
Ale kiedy w Stanach dobre 80% zebrakow to „weterani”. Tak jak w wiekszosci krajow w ktorych mozna, żebrze sie na dziecko, tutaj ludnosc ma miekkie serce dla weteranow, prawdopodobnie z powodu wyrzutow sumienia, ktore ten temat latwo porusza. Ale tez i autentycznego poczucia sympatii, bo jednak jezeli to prawdziwy weteran, to rzeczywiscie trzeba pomóc.
Raz tylko pokazali wizyte politykow w szpitalu wojskowym dla poparzonych, bo widownia nie zniosla by tego widoku czesciej, ale chcialo sie krzyczec, ze kazdy z politykow powinine obowiazkowo odwiedzic to miejsce.
Wracajac do żebrania, w mojej okolicy, wzorcem spod Seattle powstal oboz bezdomnych, ktorzy rozbijaja sie na terenach przy autostradach (bo to teren publiczny, czyli niczyj – jak w PRL-u). W Seattle dostali nawet różowe namioty od jakiegos dobroczyncy, u nas maja tylko dojscie do bloga i polityczny spin. Reakcja ludnosci jest dosc zdecydowanie negatywna. Wszystkie zorganizowane formy pomocy daja cos za cos: lozko i ciepla strawe za trzezwosc, czego ci z obozu podolac nie moga i wola swoja organizacje, ktora nie gwarantuje wiele, ale tez wiele nie wymaga.
Fajna byla jedna z wypowiedzi uczestniczki obozu, ktora napisala na blogu gazety, ze nie ma jak obudzic sie na zapach jajecznicy z bekonem. Myslalem, ze padne, bo ja sie jeszcze nie doczekalem takiego poranka.
Audrey says:
Monica, lighten up! 🙂
E, Heleno, Zono – take eit easy, ja jedynie dostarczam kontekstu. Bez kontekstu trudno w ogole cokolwiek intepretowac i w koncu – zrozumiec. 😉 A to, co napisalam, to raczej ogolnie znane fakty, ktorych tu nikt specjalnie nie podwaza. Co nie znaczy, ze ktokolwiek z nas wie cokolwiek o osobie, ktora zbierala na papierosy…
Tu jeszcze a propos kontekstu – o samobojstwach wsrod zolnierzy/weteranow nie ja pisze dramatycznie a po prostu donosi prasa, przykladowo tutaj, gdzie podaje sie konkretne liczby ustalone przez lekarzy. To nie jest wlasciwie zaden sporny temat, jedynie tempo i sposob radzenia soboe z problemem jest kwestia sporna:
http://www.thenewstribune.com/2011/05/26/1680716/concern-grows-over-epidemic-veteran.html
I jeszcze dane rzadowe dotyczace bezdomnych weteranow (niezbyt wesoly obraz, mowiax delikatnie):
http://www.defense.gov/news/newsarticle.aspx?id=62769
Podrzucam z sobotnich lektur szeleszczacych: „He went to Harvard, and worked summers in the circus, where he tended the lions, tigers and other beasts. The circus would provide the milieu for his first novel, Cat Man (1955), published when he was only twenty-two. He served in the army, worked briefly in a morgue, and acquired the kind of resume that novelists used to have before there were MFA programs.” 😉
Cztery nowe diabelki. Czyz nie sa sliczne? 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10112721,Radosc_w_zoo_w_Sydney__Urodzily_sie_diably_tasmanskie_.html
Cudne diabły! 😀
I wygląda na to, że na razie wszystkie zmieszczą się na końcu szpilki. 😆
Moniko, pan mąż jest ciekaw, czy w Stanach paliwa są obłożone akcyzą?
Małe jest piękne 😀 Duże, czasem, też 🙂
Dobranoc 🙂
Czubek szpilki i diabły :D. Cudowne skojarzenie. 🙂
W. Szymborska na przeświadczenie, że Pan Bóg ukrywać się może nawet na czubku szpilki machnęła ręką i odparła ” E tam, Pan Bóg się ukrywa diabli wiedzą gdzie”
Zwierzaku, te diabły wiedzą gdzie jest ta flacha. 😆
Irek,
flache znalazlam w lazience, wlasciwie logiczne, bo tam mi sluzy. No ale myslalam, ze potraktowalam ja z wiekszym szacunkiem 🙂
A z diabelkow ucieszylam sie nadzwyczajnie, bo one bardzo choruja i gina. A szkoda, bo ciekawe zwierzaki. No to moze sie uda uratowac.
Za to znowu wytresowaly mi sie szczurki – jak wolam swoje possumy, to i szczurki przybiegaja. Fajnie to wyglada, jak taki kawalek chleba „idzie sam” po pniu drzewa. No i niestety bede musiala cos z tym zrobic.
Wczoraj toto usilowalo wejsc mi do domu. W koncu trzebe bylo zlapac i wyniesc do ogrodu, bo w domu nie mialaby wiele do jedzenia. Wszystko lapia i zjadaja gekkony i zwykle jaszczurki.
Wiosna idzie! 🙂
Myślę, że Vesper pokazała miejsce, gdzie każy z nas w myśleniu ma miejsce.
I dziękuję jej za to.
A haneczka jest genialna:)
Uwaga 13:18 jest wręcz zabójcza 😆
A propos dóbr: miałam ostatnio próbkę tego, jak telewizor jest niezbędnym (dla niektórych) obiektem w domu. Przyszła do nas ostatnio sąsiadka z pytaniem, czy nie montowaliśmy ostatnio kablówki, bo jakiś kabel dynda jej centralnie przed oknem. My na to, że nic nie montowaliśmy. Kobieta niestrudzenie pyta, że może w takim razie stary się odczepił. Odpowiedziałam, że niestety, nie mamy w ogóle telewizji i raczej nie będziemy jej mieć. Filozof z głębi mieszkania dorzucił jeszcze „Absolutnie nie!”. Na twarzy kobiety odmalowało się zdumienie nie do opisania.
Za kolejny dziesięciotysięcznik Fomy już wypiłam sporą ilość różowego i białego. Czas iść spać. Night, Bobikowo.
Haneczko, w odpowiedzi na pytanie Pana Meza, tak, paliwa podlegaja akcyzie, feferalnej (ok. 18 centow za galon) i stanowej (ta sie bardzo rozni od stanu do stanu, w naszym to 21 centow, choc pewnie ja podniosa), a uzyskane w ten sposob pieniadze sa z gory przeznaczone na utrzymanie drog.
A diablatka bardzo sliczne, Zwierzaku. Dobrze, ze moze uda sie diably tasmanskie uratowac. 🙂
No to ja jeszcze diablątkom – a i Zwierzakowi – podziękuję za temat do nowego wpisu i chyba nieśmiało powiem dobranoc. 😉
Wrocilam z wycieczki do USA (Michigan) z Mlodsza Siostra. Pogoda byla piekna, ludzie przyjazni, kultura obslugi klienta niezrownana, ceny niskie, porcje w restauracjach ogromne. Na dodatek pogoda piekna. What not to like…
Zadne zlodziejstwo nie moze byc usprawiedliwione tym, ze inni kradna wiecej.
Moze to zabrzmi pesymistycznie, ale w kazdym spoleczenstwie jest ok 10% ludzi, ktorzy z roznych powodow (nagly rozpad rodziny, przemoc, choroba wlasna lub czlonka rodziny, slaba odpornosc psychiczna, psychopatia) nie mogaé nie potrafia sie utrzymac. Widzialam to w Polsce za komuny gdzie pracy bylo pod dostatkiem, widzialam to we Wloszech, gdzie mieszkalam przez rok i widzialam to w Kanadzie w czasach rescesji i dobrobytu. Mamy obowiazek pomagac slabszym. Oczywiscie mitem jest, ze korzystanie z zasilku oznacza zycie na luzie, bez trosk i klopotow; nie ma co sie tych niefortunnych ludzi czepiac. Nie wiem jak jest w Anglii, ale w Michigan kto zyw i ma wiecej niz 15 lat a mniej niz 85 pracuje w uslugach, gdzie trzeba pracowac z usmiechem na ustach. Bylby to moj ulubiony stan, gdyby nie to, za za bardzo lubia tam chodzic z bronia i polowac (nawet z kusza!) na niewinna zwirzyne w swoich oieknych michiganskich lasach.
Alienor, my tez zyjemy bez TV od 10 lat i nie tesknimy do niej wcale. Niektore swietne telewizyjne serie (HBO) ogladam po prostu pozniej.