Poranna kafka

pt., 5 sierpnia 2011, 14:57

Rano, gdy względnie już prosto stoję,
za fliżankę chwytam z napojem,
po czym – jak każde gramotne zwierzę –
patrzę, co dzieje się w blogosferze,
czytam, co piszczy w trawach i trawkach,
w nos mi paruje poranna kafka.

Widzę – ktoś komuś do oczu skacze,
czy coś tam było tak, czy inaczej,
czy ten spiskował, czy tamten stchórzył,
wciąż wokół zdarzeń piana się burzy,
coraz to większa emocji dawka –
cóż to za pyszna poranna kafka.

Spory dotyczą nie tylko faktów:
facet swą ślubną zadźgał lub zatłukł,
więc brzmi pytanie w co drugim wpisie,
czy tylko siedzieć ma, czy też wisieć,
Żądnych krwi głosów mży gęsta mżawka…
No, czyż nie słodka poranna kafka?

Tu w pysk, tu w tyłek, tam szarpanina,
miło się nader dzionek zaczyna,
wszędzie z Pandorą otwarty słoik,
wredni to tamci, dobrzy to swoi,
lud zapamięta, czyja to sprawka…
Ach, jak przyjemna poranna kafka.

Już mi się niemal wydaje cudem,
gdy ktoś uprawia własny ogródek,
gdy wśród obłędu fali wysokiej
próbuje mrugnąć mi perskim okiem
i chciałbym niemal gromkie bić brawka,
gdy zamiast kafki – zwyczajna kawka.