Korzenie

pt., 9 września 2011, 17:48

– Mam problem z korzeniami – zawiadomił Bobik, wpatrując się w nostalgicznie pochyloną, przekwitłą kępę astrów.
– Nie za wcześnie na to? – zaniepokoiła się Labradorka. – Powroty do korzeni na ogół zaczynają się w późniejszym wieku.
– Ale ja nigdzie nie chcę wracać – sprostował Bobik. – Mówię tylko, że problem mam. Nabrzmiały i bolesny.
Labradorka gorączkowo zaczęła przeszukiwać zakamarki pamięci, żeby przypomnieć sobie, jakie są zasady pierwszej pomocy w podobnych przypadkach. Nie znalazła wiele, ale i to było lepsze niż nic.
– Kwestia tożsamości czasami bywa bardzo skomplikowana – zaczęła z namaszczeniem. – Zwłaszcza dla takich, którzy nie potrafią się trzymać swojej budy i miota nimi po świecie jak piłeczką tenisową albo frisbee. A ponieważ ty się już z niejednej budy wyobcowałeś, to nic dziwnego, że zacząłeś odczuwać bóle identyfikacyjne i ogólne osłabienie. O, zobacz, nawet w Wikipedii piszą: psy bez poczucia miejsca, posiadanego dziedzictwa i nieprzywiązane do tradycji w danym kraju, nie są w stanie umacniać swej tożsamości. To znaczy, że trzeba cię przywiązać do tradycji i zaraz ci się zrobi lepiej.
– Nie ma mowy! – wściekł się Bobik. – Jeśli tylko psy łańcuchowe mogą się wzmocnić, to ja już wolę osłabienie. Nie cierpię być przywiązany na stałe!
– Zawsze jest coś za coś – spróbowała przemówić mu do rozumu sąsiadka. – Ciągła obolałość z powodu korzeni to też w końcu żadne mecyje.
– A kto powiedział, że ja chcę być ciągle obolały? – szczeknął naburmuszony Bobik. – Wcale nie chcę. I zamierzam sobie poradzić. Tylko nie przy pomocy jakiegś paplania, rozdrapywania i przywiązywania. Jednym cięciem. Jak Aleksander Macedoński. Ciach!
– I myślisz, że to się tak da? – zapytała nieco ironicznie Labradorka.
– Jasne, że się da. Muszę tylko nabrać wewnętrznej gotowości i ustalić termin – zapewnił z młodzieńczym zapałem Bobik.
– Zrobiłam co mogłam – westchnęła Labradorka. – Teraz chyba musisz się zwrócić do fachowca od psich korzeni. Psychologa, albo co…
– Kiedy mnie właśnie fachowiec powiedział, że mam problem! – rozzłościł się Bobik na dobre. – Dentysta. I nie wysłał mnie do żadnego psychologa, tylko do chirurga szczękowego. Podobno prosta operacja może załatwić sprawę. Wystarczy te korzenie trochę skrócić i cały problem zniknie.