Kuchnia polska
– Czyżbyś nareszcie postanowił zabrać się do poważnych, dorosłych zajęć? – zdumiała się Labradorka, widząc Bobika owiniętego fartuchem i mieszającego dużą kopyścią w garnku.
– Postanowiłem wykorzystać swoje wrodzone, czysto polskie umiejętności – oświadczył Bobik dumnie, starając się nie zwracać uwagi na chwiejący się pod nim taboret. – Zupę gotuję.
– To polskie psy mają jakieś specjalne i to genetycznie zaprogramowane umiejętności? – spytała niedowierzająco Labradorka.
– Jak najbardziej! – odszczeknął Bobik z pewną urazą. – Wszyscy to przecież wiedzą. Improwizacja. Fantazja. Odwaga. Tego genetycznie brakuje psom niepolskim. I właśnie dlatego nie mogą być dobrymi kucharzami. Bez tych cech po prostu się nie da.
– A tak konkretnie, to na czym polegają te różnice akurat przy gotowaniu? – zapytała ostrożnie sąsiadka, nie chąc sprawiać wrażenia, że zasadniczo kwestionuje wyższość polskich psów nad innymi.
– Diabeł tkwi w szczegółach i ogółach – pospieszył z wyjaśnieniem Bobik. – Taki Dog Niemiecki, na ten przykład, musi mieć detaliczny przepis, kupić w supermarkecie wszystkie składniki, z dokładnością co do grama, a potem gotuje ściśle według przepisu, nie odstępując od niego na krok. A Gończy Polski o przepisie nawet nie pomyśli, a do supermarketu mu się lecieć nie chce, bo i tak wszystkie składniki zastąpi jakimiś innymi, które przypadkiem ma w domu. Zresztą, gdyby nawet skądś zdobył ten przepis, to i tak by się go nie trzymał. Polski pies fantazję ma. Improwizować potrafi. Odważnie miesza wszystko z wszystkim. No, lepszy jest i już. To chyba widać jak na łapie.
Labradorka jeszcze nie wydawała się do końca przekonana i spróbowała wyrazić drążącą ją wątpliwość:
– Ale jaka jest gwarancja, że potrawa improwizowana wyjdzie lepiej niż przepisowa?
– Gwarancje, gwarancje – zezłościł się Bobik. – To właśnie jest dla was typowe, że zawsze pytacie o gwarancje. A nam to wszystko jedno. Jeśli wyjdzie nie tak, jak miało wyjść, to powiemy, że właśnie tak miało. Prosty zabieg, a jak umila życie. Dzięki temu my potrafimy zrobić coś nawet z niczego.
– Jak to, coś z niczego? – nie zrozumiała Labradorka – To się tak da?
– Jasne! – wykrzyknął z zapałem Bobik. – Coś z niczego to wręcz nasza narodowa specjalność. Kontrreformacja bez reformacji. Antysemityzm bez Żydów. Myśl narodowa bez myślenia. Chcesz jeszcze więcej przykładów?
Labradorce wyczerpały się możliwości dalszej dyskusji. Zdała sobie sprawę, że nie ma szans wygrać z siłą argumentów szczeniaka. Podkuliła ogon i skierowała się ku drzwiom.
– To ja sobie już pójdę – szepnęła nieśmiało. – Owczarek Alzacki zaprosił mnie dziś na pasztet sztrasburski. Nie chciałabym się spóźnić…
– A idź, idź na ten pasztet! – warknął wściekle Bobik. – Jeszcze będziesz żałować, że nie spróbowałaś mojej zupy nic.
Wyobraziłem sobie chór pracowników IPN śpiewających o us-teczkach słodkich niby miód. 😆
Orteq, istniejesz, a teczkami zawsze możemy grać i je tworzyć na bieżąco. Pokazałem Ci 👿
Ja jednak wolę to dobranoc
Jotce do sztambucha:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zasada_Pareto
np: 20% twoich klientów dostarcza ci 80% twojego obrotu…
ocieplony sloneczna jesienia, obsmiamy dowcipami, przerazony literami IPN na koniec dnia bo Was lubie, Jazz ale TYLKO dla wytrwalych (linka do czesci 1 – szukac dalej)
http://www.youtube.com/watch?v=yGJTZ9dsTNI
i jeszcze z wiadomosci dnia od Mar-Jo nauka ze kto niechlujnie
plagiatuje ten ma posade i dostatek w zyciu (co podziwiac nalezy i juz 🙄 )
Nacht
O kurczę, nawet na noc kontrola. 😯
Przy okazji luźne skojarzenie – im więcej się dowiaduję o Facebooku, tym bardziej się go boję. Taki zwyczajny, analogowy Wielki Brat jak u Orwella to był jeszcze niewielki pryszcz w porównaniu do FB. 🙄
Nie tylko FB, Bobiku. Google tez ma powiedzmy… mankamenty (podrzuca nam przede wszystkim to, o czym wie, z naszych wczesniejszych poszukiwan, ze nas zainteresuje i co odzwierciedla juz nasze poglady, co moze wydawac sie nawet praktyczne, i oszczedza czesto nerwy, ale tez ma i niebezpieczne skutki, bo nasz obraz swiata zawsze bedzie sie nam tylko potwierdzal, niezaleznie od tego, czy jest bliski rzeczywistosci, czy nie). Nowy wspanialy swiat…
Mnie tam wystarcza Blog Bobika 🙂
Ale sobie przeczytalam to i pomyslalam, ze juz najwyzszy czas na zmiane przepisow prawa autorskiego i to na calym swiecie.
Ostatnio w radio ABC wpadlo mi w ucho o problemach bibliotek publicznych w Australii: mlodziez szczegolnie woli wydania elektroniczne, biblioteka musi wiec miec licencje na wypozyczanie, ktora oczywiscie wykupuje. Problem w tym, ze ta licencja ma ograniczenia, to znaczy ebook moze byc wypozyczony tylko okreslona ilosc razy a potem licencje trzeba odnowic. Tego problemu zupelnie nie ma z ksiazkami tradycyjnymi, ktorych produkcja w koncu jest duzo drozsza nie ebooka. A ceny sa na tym samym poziomie.
Dodatkowo wielu wydawcow zyczy sobie zakupienia do ich ksiazek specjalnego czytnika i tylko w Chinczykach nadzieja, ze zrobia uniwersalny 🙂
Jezeli tak bardzo sie boja, ze ktos im tego ebooka skopiuje, to przeciez mozna przyczepic do kazdego indywidualne haslo i wtedy latwo bedzie mozna dojsc do dystrybutora, bo w dobrym programie hasla nie da sie zmienic. Ja robilam takiego ebooka w prostym programie i dzialalo swietnie.
Poza tym jak kupie sobie ksiazke, to po przeczytaniu moge ja pozyczac niezliczonej ilosci znajomych, moge ja podarowac komus, moge z nia zrobic wszystko co zechce – jest moja. Dlaczego wiec takie same prawa nie odnosza sie do ebookow i im podobnych?
Dla mnie cala ta afera jest naciaganiem ludzi – prawdziwi piraci sa jak dotad bezkarni, bo nieosiagalni.
Bobiku,
us-teczki slodkie niby mniod bardzo mi sie spodobaly 🙂
wiec juz piatek
tutaj jeszcze ciemny i wilgotny, ale…………..
brykam 🙂
szeleszczaca, herbata, pieczywa, tluste maslo i cos tam jeszcze…..
zostawiam slady w sieci 😀
brykam fikam
Piątek. To naprawdę brzmi pięknie 😀 Witam 😀
Dzień dobry. 🙂
Wprawdzie nie rozumiem, jak coś może brzmieć pięknie o wpół do ósmej rano, ale jestem tolerancyjny i nie przewiduję (na razie) żadnych kar za takie oświadczenia. 😎
A gdzieś za godzinę, dwie, może nawet się pod nimi podpiszę, bo jest słonecznie, docelowo ma być dwadzieścia kilka stopni, no i – piątek. 😆
Nie posiadam urządzenia e-bookowego i pewnie dlatego jeszcze się nie zastanawiałem nad jego mankamentami i konsekwencjami przejścia na e dla bibliotek, ale faktycznie, coś tu zgrzyta. A zacznie jeszcze bardziej, kiedy książek w papierze już w ogóle nie będzie się drukować. Ciekawe, czy to ograniczy rolę bibliotek wyłącznie do archiwalnej, a wszystko na bieżąco będzie się kupować w formie elektronicznej, czy też biblioteki jakoś z tego wybrną?
A Google oczywiście też ma ciemne strony, nie tylko FB. Ale ja głośno psioczę na FB, nie na Googla, bo to jest trochę tak jak w tym starym dowcipie, w którym górala pytano, co byłby gotów oddać partii. Góral kolejno deklarował, że oddałby rower, skuter, konia, krowę i nonironową koszulę, ale przy pytaniu o kozę nagle się postawił – e, nie, kozy bym nie doł, bo koze to mom. 😈
Pięknie brzmią psy o 6 (rano!), gdy mnie szturchają i mrukoczą. Ja też pięknie brzmię 👿
I lektura na piątek http://wyborcza.pl1,75476,10379723,IG_NOBLE_2011.html 😎
http://wyborcza.pl/1,75476,10379723,IG_NOBLE_2011.html
Łajza,korekta
Ha! Ibuki!! Mój konik, czy piesek…
Ad raz: są uniwersalne czytniki.
Ad dwa: niektórzy sprzedawcy pozwalają sobie nawzajem pożyczać ibuki. Oczywiście w ramach tego samego systemu 🙂 Ten system z bibliotek australijskich to jeden z wielu możliwych. Ad trzy: rynek księgarski niczego nie nauczył się od rynku muzycznego — zabezpieczenia nic nie dają. Każdy ludzki szyfr może ludź złamać. Sprzedawcy niezabezpieczonych plików muzycznych wcale na tym, jak się okazuje, nie tracą.
Ad cztery: to nie ludzie krnąbrni nie przestrzegają prawa naturalnego autorskiego, tylko to prawo jest nienaturalne. Toć to istnieje dopiero od jakichś 150 lat, a polega na tym, że produkt twórczości traktuje się jak rzecz, obiekt. Np. w polskim prawie ochroną są objęte __utrwalone__ dzieła, czyli zamienione w rzecz. Ale te wytwory to nie rzecz. A plik komputerowy to nie rzecz. Więc urzeczowiające prawa nie stosują się do współczesności. Jakie to proste… Ale nawyki zostały.
Irku, zdrowo już??
Ad omega: z utęsknieniem czekam chwili, gdy te zakurzone obiekty z moich półek wreszcie znikną. Ale to jeszcze dłuższa chwila. Ach te stare nawyki.
Bój sie Boga, Bobiku! 😯
A co Ty tu robisz o takiej niepieskiej godzinie? 🙄
Stało się cuś? 😉
Miłego dnia Koszyczku 🙂
Mój sentyment do zakurzonych obiektów jest chyba już nieuleczalny i – jak to sentyment – z rozsądkiem nie ma nic wspólnego. 🙂 Ale nie mam wątpliwości, co po przejęciu schedy przez Młodego jako pierwsze wyląduje w śmietniku. 😉
Jotko, stało się. Tak cudny dzień, że nawet mnie szkoda spać do południa. 😀
Obowiązki swoją drogą, ale czy ja muszę sobie psuć humor szczekaniem od rana o obowiązkach? 😉
sentyment to ja mam, nie mam miejsca i cierpliwości!
O, miejsca to ja mam dużo. U nas między piętrem a dachem jest coś w rodzaju wysokiego na niecały metr stryszku. Ile tam kartonów z książkami się mieści… 😆
Tak, to bardzo efektywny sposób dostępu do zakurzalstw 👿
Moje sentymenty nie muszą być efektywne, platonicznym też daję do siebie dostęp. 😈
Mąż się niedawno zastanawiał, czy śpiewając sobie podczas prasowania koszul jakiś hicior, narusza czyjeś prawa autorskie 🙄
Kolejny krok w dobrą stronę:
http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,10380955,Testamenty_do_rejestru__Kolejna_rewolucja_w_dziedziczeniu.html
Przestrzeń wokół nas zaczyna się powoli porządkować. To cieszy.
Vesper, to zależy, czy śpiewa przy otwartych oknach i czy sąsiedzi mogą słyszeć. 😉
Swoją drogą, jak sąsiedzi słyszą, to można beknąć nie tylko z paragrafu o prawach autorskich, ale i z tego o znęcaniu się. 😛
A propos sentymentów: Prezes puścił farbę i opisał w czułych słowach prawdopodobnie jedyną w swoim życiu historię miłosną z Jolantą Szczypińską. 😈
Przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. I ona to złapała. Nie mam o to do niej pretensji. Umocniła swoją pozycję jako 'narzeczona’ premiera czy później prezesa. Pokochały ją tabloidy. Chwyciła życie pełną piersią. To, że ludziom dobrym też czasem się udaje, choć niestety rzadko, jest bardzo optymistyczne.
Hm, jeżeli w jakimkolwiek stopniu zarobił na tym, wtedy podchodzi pod prawo autorskie. Na muzyce do kotleta podobno restaurator zarabia, bo chętnych do kotleta z techno multum zapewne. Pytanie oczywiście, czy jest zarobkiem pobieranie opłaty za to, że się nie zaśpiewa? Bardzo ciekawy casus, bardzo…
Prezesem i całą hecą naokoło jestem zmęczony. Nawet bez wiedzy o co chodzi.
Przy okazji, w Toruniu niestety nie spotkałem X Dyrektora. Bo nie wiem co bym zrobił. Pewnie pojechał do domu…
sentyment trzymie mnie mocno, kurz tez 🙂 😀
dzieci moje mowia „wasz swiat jest pionowy, nasz- przez nieustanna dostepnosc do „danych” w internecie- poziomy”
prawo autorskie jest ciagle pionowe 🙂
(dopiero „cos2 w Brukseli na kolejne lata przedluzono)
do pozycji-brykam 😀
A kto nie jest zmęczony Prezesem i hecą? Ale póki ona trwa, trudno tak do końca udawać, że jej nie ma. 🙄 Można jednakowoż próbować wyławiać z tego wszystkiego momenty śmieszne, nie tylko straszne. 😉
Ha! Ja już dziś mogę głosować. Właśnie przyszły dokumenty wyborcze. 😎
Drżyjcie, nie moi kandydaci! 😈
zeen,
dzięki 🙂
Zgłaszam akces do sekcji papieru i kurzu 😉
Bobiku,
do jakiej listy jesteś przypisany?
My tu wszyscy zdaje się w pudermantlach chodzimy wokół puderpapieru…
Bobik na pewno jest w psiej liście.
„Tadeusz 30 wrzesień 11, 09:17
Irku, zdrowo już??”
Dzięki, już ok. 🙂 Leci tylko malizną jeżeli chodzi o czas 🙁
A to dobrze! To tak całe życie wygląda… ta malizna
Eee, tam, „psiej liście” 👿
Polacy, nawet jeżeli są Psami, za granicą głosują na … no właśnie, na którą listę … numer listy … 🙄
Ja głosuję, jak cała zagranica, na listę warsiawską (okręg wyborczy nr 19). Znaczy, jestem przypisany do stolicznej i wara mi od absolutu. 😎
LAJZA 🙂 , wlasnie otworzylem strone Ambasady:
http://www.berlin.polemb.net/index.php?document=2234
mozna glosowac tylko na Wa-we
Wskutek pięknej pogody łaskawy nastrój dziś mam. Mogę wrzucić nowy wpis, mimo że pod starym zostało jeszcze dużo miejsca. 😆
Bakczysaraju jakoś nie dowieźli, ale są rodzime klimaty 🙂
https://picasaweb.google.com/tad46ster/GorySuche?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMnEpJG90NLEhQE&feat=directlink