Kuchnia polska

sob., 24 września 2011, 11:10

– Czyżbyś nareszcie postanowił zabrać się do poważnych, dorosłych zajęć? – zdumiała się Labradorka, widząc Bobika owiniętego fartuchem i mieszającego dużą kopyścią w garnku.
– Postanowiłem wykorzystać swoje wrodzone, czysto polskie umiejętności – oświadczył Bobik dumnie, starając się nie zwracać uwagi na chwiejący się pod nim taboret. – Zupę gotuję.
– To polskie psy mają jakieś specjalne i to genetycznie zaprogramowane umiejętności? – spytała niedowierzająco Labradorka.
– Jak najbardziej! – odszczeknął Bobik z pewną urazą. – Wszyscy to przecież wiedzą. Improwizacja. Fantazja. Odwaga. Tego genetycznie brakuje psom niepolskim. I właśnie dlatego nie mogą być dobrymi kucharzami. Bez tych cech po prostu się nie da.
– A tak konkretnie, to na czym polegają te różnice akurat przy gotowaniu? – zapytała ostrożnie sąsiadka, nie chąc sprawiać wrażenia, że zasadniczo kwestionuje wyższość polskich psów nad innymi.
– Diabeł tkwi w szczegółach i ogółach – pospieszył z wyjaśnieniem Bobik. – Taki Dog Niemiecki, na ten przykład, musi mieć detaliczny przepis, kupić w supermarkecie wszystkie składniki, z dokładnością co do grama, a potem gotuje ściśle według przepisu, nie odstępując od niego na krok. A Gończy Polski o przepisie nawet nie pomyśli, a do supermarketu mu się lecieć nie chce, bo i tak wszystkie składniki zastąpi jakimiś innymi, które przypadkiem ma w domu. Zresztą, gdyby nawet skądś zdobył ten przepis, to i tak by się go nie trzymał. Polski pies fantazję ma. Improwizować potrafi. Odważnie miesza wszystko z wszystkim. No, lepszy jest i już. To chyba widać jak na łapie.
Labradorka jeszcze nie wydawała się do końca przekonana i spróbowała wyrazić drążącą ją wątpliwość:
– Ale jaka jest gwarancja, że potrawa improwizowana wyjdzie lepiej niż przepisowa?
– Gwarancje, gwarancje – zezłościł się Bobik. – To właśnie jest dla was typowe, że zawsze pytacie o gwarancje. A nam to wszystko jedno. Jeśli wyjdzie nie tak, jak miało wyjść, to powiemy, że właśnie tak miało. Prosty zabieg, a jak umila życie. Dzięki temu my potrafimy zrobić coś nawet z niczego.
– Jak to, coś z niczego? – nie zrozumiała Labradorka – To się tak da?
– Jasne! – wykrzyknął z zapałem Bobik. – Coś z niczego to wręcz nasza narodowa specjalność. Kontrreformacja bez reformacji. Antysemityzm bez Żydów. Myśl narodowa bez myślenia. Chcesz jeszcze więcej przykładów?
Labradorce wyczerpały się możliwości dalszej dyskusji. Zdała sobie sprawę, że nie ma szans wygrać z siłą argumentów szczeniaka. Podkuliła ogon i skierowała się ku drzwiom.
– To ja sobie już pójdę – szepnęła nieśmiało. – Owczarek Alzacki zaprosił mnie dziś na pasztet sztrasburski. Nie chciałabym się spóźnić…
– A idź, idź na ten pasztet! – warknął wściekle Bobik. – Jeszcze będziesz żałować, że nie spróbowałaś mojej zupy nic.