Niesprawiedliwość

śr., 2 listopada 2011, 21:03

Lubię podsłuchiwać. Wiem, to wyznanie wcale nie stawia mnie w najlepszym świetle. Podsłuchiwanie uważane jest za czynność niegrzeczną, nieestetyczną i dosyć wątpliwą moralnie. Jak jednak poznawać coraz lepiej ludzką naturę (co jest psu wręcz niezbędne do życia) bez obserwowania jej przynajmniej od czasu do czasu w sposób niezakłócony obecnością badacza? Czy obiekty badań świadome tego, że słucha ich reprezentant świata nauki, będą się wypowiadać szczerze i bez zahamowań? Co tu dużo gadać – nie będą. Trzeba je do tego skłonić pozornym niezainteresowaniem, wykorzystać ich przekonanie, że obojętna obecność psa jest czymś w rodzaju nieobecności. Nie zerkać, nie zaczepiać, ale uszu nadstawiać. Dla dobra nauki.
Ożywiony tą szlachetną, a zarazem praktyczną intencją, podsłuchuję zatem ludzi w kolejkach, zakładach zbiorowego żywienia i publicznych środkach lokomocji. I raz po raz stwierdzam, że ludzie podsłuchiwani często wiele ciekawsze rzeczy mówią, niż niepodsłuchiwani. Tak jak te dwie studentki, które siedziały dziś za mną w autobusie.
– Znowu mamy z tym docentem, który mnie w zeszłym roku tak wrednie załatwił – powiedziała Pierwsza Studentka, nie ukrywając niesmaku i rozczarowania. – Wiesz, z tym, co w takim durnowatym pulowerku chodzi. Dał mi z teatru trzy plus i zepsuł średnią, a przecież wszyscy mówili, że mi się należało więcej. No, może nie od początku, bo przyszłam do grupy miesiąc później, kiedy oni już różne rzeczy brali. Ale po następnym miesiącu umiałam więcej od wszystkich. Jak miałam referat z Romea i z Julii, to nawet samemu docentowi szczęka opadła. A na końcu taką notę mi dał!
– Romeo i Julia? – wtrąciła z niepewnym namysłem Druga Studentka. – To teatr taki był, nie film? Mnie się zdawało, że film, ale może coś pokręciłam…
Pierwsza Studentka poczuła, że moment jest właściwy do wykazania swoich wysokich kompetencji humanistycznych.
– Romeo i Julia to jest taka sztuka Szekspira – obwieściła tonem wykładowym. – Relatywnie znana. Wiesz, gdzie oni tam na końcu obydwoje umierają. Znasz taką reklamę czekoladek, jak facet stoi pod balkonem i mówi jakby wierszem, a ona zjeżdża z balkonu, żeby dostać tę czekoladkę? No, to właśnie z tej sztuki jest wzięte. I to się wszystko w starożytności dzieje. Ale nie u nas. W Weronie. Wiesz, to taka miejscowość we Włoszech. Mało znana, o niej tylko ci słyszeli, którzy się szczególnie interesują.
Druga Studentka słuchała z widocznym nawet dla siedzących przed nią podziwem. Ośmieliła się odezwać dopiero wtedy, kiedy Pierwsza przerwała dla zaczerpnięcia tchu.
– I nie dało się temu docentowi wytłumaczyć, że ty tę Weronę znasz i w ogóle wszystko?
– A coś ty! Ja się nawet o Hamlecie nauczyłam, ale jakoś nie raczył tego zauważyć.
Druga Studentka znowu sprawiała wrażenie zacukanej.
– Hamlet, Hamlet – bąknęła niewyraźnie. – Coś słyszałam, ale właściwie nie wiem, co to jest.
– To też jest taka sztuka – wyjaśniła ochoczo Pierwsza. – Ale ona jest już tak bez sensu, że nawet ci nie będę opowiadać. W ogóle się nie można połapać, o co biega. Tylko że docent też sobie zdawał z tego sprawę i wcale nie wymagał, żeby ktoś rozumiał. Powiedział, że mu wystarczy, jak się nauczymy rozdziału z książki o tych sztukach. No to się nauczyłam i widzisz. Zupełnie niepotrzebnie.
– Aż mi się coś dzieje! – oświadczyła z nietajonym oburzeniem Druga. – To już jest taka niesprawiedliwość, że nie wiem. Świństwo po prostu. A potem mają pretensje, że nam się nie chce nauczyć. Niby po co, jak to i tak na ocenę nie wpływa?
Niesiony wezbraną falą żądzy poznania kontynuowałbym badania, ale rozmowa zeszła na damską bieliznę i męskie walory. Z bólem serca musiałem uznać, że są pewne granice brawury. Nawet od najbardziej oddanego badaniom naukowym psa podsłuchiwania pewnych rzeczy nie można wymagać. Niesprawiedliwość była jednak znacznie ciekawszym i lepiej odkrywającym ludzką naturę tematem.
Wróciłem do domu, przekąsiłem, sięgnąłem po prasę. I tu dopiero przeżyłem bolesny szok. Okazało się, że cały mój wysiłek badawczy spokojnie mogłem sobie darować. Tego samego, co podczas moich badań terenowych, mogłem się dowiedzieć z wywiadów, zwłaszcza z politykami i artystami. Oni też są źle traktowani, cierpią z tego powodu i zawsze mają w otoczeniu kogoś, kto im potwierdzi, że padli ofiarą okropnej niesprawiedliwości.
A tyle się napracowałem. Zupełnie niepotrzebnie.