Prawe łapy, lewe łapy

śr., 16 listopada 2011, 16:43

– Nie jest dobrze – powiedział z niepokojem Bobik i wzdrygnął się nerwowo.
– A… z czym nie jest dobrze? – zainteresowała się Labradorka.
– Z moimi łapami nie jest dobrze. I to z każdą na swój sposób. Jedna lewa na przykład jakaś gnuśna, rozlazła, niepozbierana i stale podkulona jak, nie przymierzając, ogon. Niby wie, jak powinna chodzić i w którym kierunku, ale co krok postawi, to nietrafiony. A druga lewa tylko miską zainteresowana i lataniem za patykiem. Próbowałem ją namówić, żeby była bardziej ideowa, to mnie wyśmiała. Nowoczesna lewa łapa – mówi – pragmatyczna powinna być, nie zajmować się jakimś pitu-pitu, tylko PIT-ami i stołkami, bo to są konkrety.
– Nie przejmuj się tak, na szczęście masz jeszcze dwie prawe – pocieszyła go Labradorka.
– E, tam. Prawe to dopiero kłopot. Prawa tylna co rusz grzęźnie w jakimś błocie. Nie w takim, to w innym. Kiedy ją chcę od tego odwieść, to się upiera, że jej to koniecznie potrzebne, jak umarły i kadzidło. A jak już się z tego błota wynurzy, to zaraz sama ze sobą się nie może dogadać i sama na siebie naskakuje. Potem zaczyna wrzeszczeć, że już sama ze sobą nie wytrzyma i chce się dzielić, żeby każdy kawałek łapy sam sobą rządził. Wyobrażasz to sobie? Przecież pies z pięcioma łapami to chyba jeszcze gorzej niż dwugłowe cielę.
– No, a prawa przednia? – zapytała z resztką nadziei Labradorka.
– O, to już zupełna katastrofa! – jęknął Bobik. – Zupełnie nie mogę nad nią zapanować. Stale się podrywa do góry, twierdząc, że to w pozdrowieniu, ale wygląda raczej tak, jakby groziła. Albo na przykład wbrew mojej woli leci szukać kija, żeby nierasowego psa uderzyć. Fakt, lubi maszerować, co przy długich spacerach mogłoby być korzystne, ale to jej maszerowanie zawsze jakieś kłopoty oznacza. A to kogoś kopnie, a to zwyzywa, a to do mdłości doprowadzi, na murze coś nasmaruje, nagrobek niesłuszny przewróci. Stale się muszę za nią wstydzić przed innymi psami. A już naj-najgorsze ze wszystkiego jest to, że tych wszystkich łap w żaden sposób nie da się skoordynować. Żadna się nie zgadza dopasować swoich ruchów choćby odrobinę do innych po to, żeby całemu psu było łatwiej.
– Rzeczywiście, nie jest to sytuacja optymalna – przyznała Labradorka. – Choć jeszcze nie całkiem tragiczna. W końcu masz w miarę zdrowy tułów i wyszczekaną paszczę, z tym jakoś da się żyć.
– Żyć to owszem, – mruknął Bobik – ale powiedz mi, jak się posuwać do przodu? Ba, przy takich kłopotach z łapami nie wiem nawet, czy jest szansa, żeby kiedyś nareszcie mocno stanąć na nogach.