Rządy pazura

śr., 19 listopada 2008, 01:09

Kot Mordechaj zadał wczoraj brzemienne w skutki pytanie, dlaczego całej władzy nie można by oddać w ręce (?) kotów. Od początku nie miałem wątpliwości, że jest to pomysł godny zastanowienia, ale zaznaczyłem, że konsekwencje takiego rozwiązania jeszcze rozważę. A kiedy zacząłem rozważać doszedłem do wniosku, że zalety kociokracji byłyby liczne i niepodważalne. Dla porządku i potomności sformułowałem swoją odpowiedź Mordechajowi na piśmie, ale zanim ją wyślę publikuję ją tutaj, żebyście mogli zgłosić propozycje ewentualnych poprawek. Sprawa jest zbyt poważna, żebym zdał się wyłącznie na swój własny rozum. To chodzi w końcu o naszą przyszłość!
A gdyby doszło rzeczywiście do jakiejś kampanii, to slogan wyborczy mam już gotowy. Ziemia – chłopom! Władza – kotom!

Szanowny Kocie Mordechaju!
Gdyby rządziły Polską koty,
walutą byłby w naszym kraju
bażanta funt, nie polski złoty.

Ryby by były bardzo tanie,
dzieci by były bardzo miłe,
moher by służył za posłanie,
a nie za polityczną siłę.

Ciepło by było w każdym domu
i raczej sucho, poza miską,
w której by rosół był, nie komuch.
Komu szkodziłoby to wszystko?

Pod miękką łapą kociokracji
twardych by zasad powstał zbiorek,
wiedziałby każdy w naszej nacji,
czego pod żadnym – ach! – pozorem

robić nie wolno, wstyd i głupio,
a co wkazane i chwalone,
co mówić kotom, kiedy tupią
i czemu brzydko jest tłuc żonę.

Żadnym nie byłaby problemem
kwestia do waleriany dopłat
i nikt by nie był bity w ciemię
za to, że wyjął kurę z kotła.

Natychmiast w rządzie, w parlamencie
myszy przestałyby tańcować
w jednym by zjawił się momencie
świeżutki polityczny towar,

bo kot się nieświeżego nie tknie
i nie namówisz go sloganem.
Prędzej w imadło ogon wetknie,
niż zje kotlety odgrzewane.

Szczęśliwie żyłaby Warszawa,
Suwałki, Chodzież oraz Nakło,
dla melomanów, jasna sprawa,
kociej muzyki by nie zbrakło.

Do tego grzbiet wygięty w pałąk
i futra kaszmirowy dotyk…
no, komu by to przeszkadzało,
gdyby rządziły Polską koty?