Przemowa
Foksterier zachowywał się dziwnie. Stał przed lustrem na dwóch łapach, stroił miny i wykonywał patetyczne gesty jedną z przednich kończyn. Od czasu do czasu wzdychał głęboko, potrząsał łbem i wywracał ślepiami, jakby właśnie połknął jeża. Bobik przyglądał mu się chwilę, nie bardzo wiedząc, co ma myśleć o tym przedstawieniu, aż wreszcie zdecydował się ostrożnie sprawdzić, w co jest grane.
– Masz zamiar zostać aktorem? – spytał, wybierając najpochlebniejsze z możliwych wyjaśnień.
– Aktorem? zdziwił się Foksterier, przerywając na moment przeraźliwe szczerzenie zębów. – Nie, skądże.
– To może chcesz się zgłosić do jakiegoś castingu?
– Chyba zgłupiałeś – skwitował Foksterier i zaczął wygrażać łapą swojemu odbiciu.
– No to już nie wiem – przyznał się Bobik, na wszelki wypadek odsuwając się o kilka kroków. Oczy Foksteriera wyrażały teraz tak bezmierną wściekłość, że zaczynał się go trochę bać.
– Jeżeli masz zamiar dawać publiczne występy – zaproponował nieśmiało – to może robiłbyś to trochę mniej groźnie? Widzowie mogą się wystraszyć.
– Naprawdę? – ucieszył się Foksterier. – To świetnie. Właśnie o to mi chodzi. Przestraszyć. Wstrząsnąć. Przemówić do serc i sumień. Chcę tym razem dobrze to wyćwiczyć, żeby się nie skończyło jak zwykle, że przejmą się na parę minut, a potem zapomną.
– Słuchaj, a co ty właściwie tak ćwiczysz? – nie wytrzymał Bobik.
– Powinieneś sam na to wpaść – odparł z lekką pretensją w głosie Foksterier. – Przygotowuję moją coroczną przemowę wigilijną do ludzi. Jak już się upierają, że mam w ten dzień mówić ich głosem, to niech przynajmniej powiem coś takiego, żeby im w pięty poszło. Bo chyba nie będziesz twierdził, że im się nie należy?
Przewidywać!!! 👿
A czy to człowiek ma łeb wielki, jak koń, żeby ciagle myśleć? Zwłaszcza jak mu ten łeb na … ten tego 😯
Ale wyspałam się. Tak, jak przewidywałam, obłożona, kompletnie niepoczuwającymi się do winy i zadowolonymi z siebie, mruczącymi kotami – niecnotami.
Dobrze, że łbów nie ukręcałam, bo – haneczko 😆 – musiałabym teraz, w rozpaczy przykręcać 😉
Na kłopoty najlepszy sen 🙂
Niestety, okazało się, że choinka uszkodziła lampę stojącą. Włodek jeszcze nie wie, że koty naszykowały mu następną robotę. Dobrze, że z niego taka złota rączka 😉
Wiersz Mendrygała i mądry i piękny. Dzięki 🙂
Bardzo ladne, Nisiu. 🙂 Taka wspolczesna Koleda, tyle, ze krotsza i wierszem. A ja wczoraj czytalam z dziecmi Kolede, ktora uwielbiaja (wersja oryginalna, ksiazkowa, jest o wiele bardziej interesujaca od filmowych, i duzo bardziej smieszna), wiec choc juz troche zrobilam z przygotowan swiatecznych, to mniej niz planowalam. Ale Dickens byl tego wart!
No i mam mnostwo skorki pomaranczowej wlasnej roboty, ktora robie zwykle raz do roku o tej porze, bo wole taka uczciwa, bez dodatkow, ktore rozszyfrowac moze tylko chemik. Zawsze mi wychodzi za duzo, wiec gdybys Bobiku nie dostal tych bakalii, to Ci telepatycznie moge skorke podeslac w ilosciach prawie przemyslowych. 🙂
A teraz zabieram sie za eksperymenty kuchenne z Zosia, wiec moze mnie dlugo nie byc, bo jedna Zosia=kilkoro rozbrykanych szczeniaczkow innych gatunkow. I shall be some time, jak powiedzial kiedys pewien podroznik i poszukiwacz przygod… 😉
A skoro o Zosiach mowa, to wesolych Swiat, Vesper, i bezpiecznych, nieoblodzonych drog! Moze jeszcze zdazylam przed Twoja podroza. 🙂
vesper,
jedź bezpiecznie 🙂
Vesper pojedzie bezpiecznie. Oby tylko inni tak jechali. I tego, Vesper, gorąco życzę 🙂
Jesteśmy na miejscu, od jakiegoś czasu zresztą. Dojechaliśmy bezpiecznie i bez przygód, ale było niefajnie – od połowy drogi szara, gęsta gmła, bleeee. Jeśli jutro to zamarznie, to będzie lodowisko.
Nisiu, śliczny wierszyk!!
Wywiad w pewnym dzienniku również!! 😀
PS. Końca roboty przedświątecznej nie widać. 😉
Ale wpadam systematycznie do Koszyczka.
No i stalo sie, to co zawsze.
Obiecalysmy sobie, ze zadnej proper Wigilii, nie robimy, tylko zimny bufet z duza iloscia szkocoieg wedzonego lososia, kawioru i krewetek, zeby smutno nie bylo jak Inni swietuja. WSzystko do szampana
Ale poszlam na zakupy i obawiam sie, ze ….
Jarzny na wenigrete sie gotuja (to taka rosyjska wersja salatki owocowej, ktora wolimy), grzyby na paszteciki do barszczu sie mocza, ryby sa w duzym wyborze, z polskiego sklepu torcik WZ, ktory E wspomina rzewnie od ponad 40 lat – mam nadzieje, ze sie nie rozczaruje. Pelno jarzyn zielonych.
Czuje sie jak ostatnia moralna szmata.
Ide, kurka, siekac.
Dziękuję kciukoczymaczom 🙂
Nie owocowej, tylko jarzynowej salatki.
Heleno, ja uważam , że jesteś Wielka!!!! 😀
Heleno 🙂 🙂 🙂 przepis!!!! koniecznie, przepis!!!!!
zimno (+9)? , mokro!!! , ciemno!!!! poznojesienno 😕
a zima w berlinie czesto wyglada TAK:
https://lh3.googleusercontent.com/-e9aGnXLpsZc/THD-T2lbDoI/AAAAAAAABBo/FMlrjqko5VU/s1000/4263956456_e4a30891aa_o.jpg
(Tadeuszu, ktory moj? 🙂 )
co zostalo?
raz wstac, raz do przegladu pozycji, raz ozdobic choinke, wiele raz
jesc co ugotowane i upieczone 🙂
Wam Bobikowcy
Spokojnych Swiat
Szczesliwego Nowego Roku
https://lh4.googleusercontent.com/-Ak1YudZpkwk/TvSeEJ3TITI/AAAAAAAAFxQ/pKUoBRooEIQ/s1000/PC230235.JPG
🙂
😀
😆
No cóż, moralne zeszmacenie ma dość szeroki zasięg. 😥 Ja sobie też obiecywałem i z tego wszystkiego dwa drożdżowe ciasta się pieką, baleron się gotuje, schab marynuje, grzyby moczą, a ja właśnie siekam bakalie na eksperymentalną kutię z kuskusem. 😳
Poza tym – wierszyk świetny, za życzenia ciepło dziękuję w imieniu Ogółu. 🙂
I na tyle mnie bakalie puściły. 👿
OK, Rysiu odrywam sie od pinkwolonych robotek aby wyjasnic zasadnicza roznice miedzy polska salatka jarzynowa a rosyjska wenigreta.
Roznica nr 1: ona wyglada zupelnie inaczej niz polska. Jest barwy rubinowej po jednym dniu w lodowce, co jej dobrze robi.
Ronica nr 2: Nie zaprawia sie jej majonezem, tylko albo armatycznym olejem slonecznikowym (rosyjskim, pierwszego tloczenia), albo olejem z orzechow wloskich, albo dobra wyrazista w smaku oliwa.
Roznica nr 3: do uzywanych w polskiej salacie jarzyn i jajek dodajemy splukana i osiekana drobniej kapuste kiszona i ze dwa pokrojone w krotka drobna slomke buraki (stad kolor). Zamiast zielonego groszku raczej dodaje sie ugotowana fasole w paru kolorach (biala, czerwona), groszek mozna dodac, ale sie nie musi. Chyba tez wiecej kiszonego ogorka niz w polskiej salacie. Sporo posiekanej cebuli – nie musi byc nawet slodka, moze byc zwyczajna, ja wole. Tez zabek lub dwa czosnku posiekanego
Calosc powinna wygladac tak jak na tym obrazku:
http://natashaskitchen.com/2010/06/21/russian-vinaigrette-recipe-with-beets-and-sauerkraut/
Duzo posiekanej pieruszki.
Ilosci, ktore podaje pani Natasza sa smieszne, Chyba dla malego dziecka.
W moim domu robiona jest cala duza miednica, jak do prania. Starcza tego na dwa dni, choc ona sie swietnie przechowuje znacznie dluzej. Lepsza jest, jak wspomnialam nazajutrz i przez wszystkie dni nastepne.
Wlasnie przypomnialam sobie, ze w lodowce pol sloika solonych grzybow z rosyjskiego sklepu (niemieckiej produkcji na rynek rosyjski – opienki) i tez wrzucilam, lekko pokroiwszy..
Jest to salatka bardzo zimowa, wiec wchodzi do niej wszystko co moze byc w spozarni lub w formie suchej (fasola) – w czasasch kiedy nie sprzedawano truskawek w grudniu.
A teraz – najgorsze, to jest krojenie cebuli. Uff.
Heleno – dzięki Tobie przypomniałam sobie o namoczeniu fasoli!!!
Ja tam nie wiem, czy mam się mieć za moralną, czy wprost przeciwnie, bo zawsze zakładam, że tradycyjną Wigilię zrobię, choćbym miała sama z psamy i kotem ją jeść. Barszcz, uszka, śledzie w kilku odsłonach, ryba w jarzynach, smażona, kapusta postna z grzybkami, fasola, smażone kapelusze suszonych prawdziwków… Odpuszczam ciasta, bo i tak by się zmarnowały – żeby było tradycyjnie, czyli mak i orzechy, upiekę trochę kruchych ciasteczek z tymiż.
Wszystko to jednak wiele czasu mi nie zajmie – siadamy do stołu we dwójkę. Psom chyba jednak barszczu nie dam.
Mar-Jo – 😆
Męczennikom krojenia polecam nóż ceramiczny. Taki porządny, długi na 18 cm (ostrze) i szeroki nóż szefa kuchni. Kupiłam sobie takowy na Mikołaja i chlastam nim co popadnie. Podobno on jest dożywotni. Pod warunkiem, że się go nie strąci na podłogę (bo się stłucze), nie będzie nim rżnęło twardzizny (bo się wyszczerbi) i nie umyje go w zmywarce (nie wiem, bo co). Mimo wszystko – jest fajny.
Hm, sałatka rosyjska wygląda smakowicie, ale dużo kwaśnych rzeczy 🙁
Muszę poprzestać na swojej, à la Tadé. Jedna cecha wspólna, wrzuca się co się ma!
Rysiu, przed wybryknięciem, zadał bardzo poważne pytanie. Rysiu, prosimy o zdjęcie po kolei wszystkich pojazdów dla celów ekspertyzy!
Najbardziej mi pasuje pierwszoplanowy z wygiętą klasyczna kierownicą… Ale to damka, ewent. typowy miejski.
Podziwiam wszystkie kobiety! Ja mam niezłomne moralne zasady 🙂
Idę się bawić przy olejowaniu kuchni. Zachciało mi się, wrrrrrrr.
Bobiku, u Was się je kutię?? To ktosik od nas, ze wschodu, musowo jest??
Kutia z kuskusem… moja śp. Babcia by coś powiedziała…
Noze to ja mam bardzo dobre sabatiery. Tylko siekania cebuli nie libie, bo puchna mi oczy. Zwwlaszczcza tej ostrej. Wiec odkladam.
Ale musze.
Alez kuskus czyli mielona grubo pszenica jest bardzo na wschodzie tradycyjna. Bardziej znacznie niz kluski.
Nisiu, coś wspaniałego! Piszą, że możesz też z nim nurkować i rozbrajać bomby!!
U nas się dawało do kutii całe ziarna. I chyba wszyscy poznani ludzie z Ukrainy (obecnej) zachodniej tak robili. A kuskus kojarzy mi się z bardzo drobną kaszką.
A klusek nigdy! Jakoś błe się kojarzą.
Ja sobie sprawiłem finkę szwedzką i odkryłem, że jest rewelacyjna w kuchni 😳
Robię nią wszystko, po podostrzeniu tnie jak żyletka… ani szczerbeczki nie widać. A spadła nie raz.
Jak nie zapomnę, wezmę na dłuższą wędrówkę latem 🙂
Do krojenia cebuli najlepsze są soczewki kontaktowe, to znaczy nie do samej technologii, tylko do zabezpieczenia czynnika krojącego ludzkiego, czy ew. psiego. Mogę kroić cały dzień i łzy nie uronię, ani nawet nic nie szczypnie. Tak samo działa na gazy policyjne, w czasach ZOMO miałem wygodnie z tego powodu. 🙂
Jak ktoś ma wzrok w porządku, to takie zerówki do zmieniania koloru oczu też powinny być dobre. 😎
Nie wiem, kto u nas jest ze Wschodu, bo to w mrokach dziejów zaginęło, ale w każdym razie na krakowskich wigiliach kutię się jadało. 🙂 Z całej pszenicy, ale ona się tak długo gotuje, że mi się po prostu nie chce. Doszedłem do wniosku, że kuskus też pszeniczny i z lenistwa pozwolę sobie na eksperymenta. 🙂
Za sałatką jarzynową na szczęście nie przepadam, więc przynajmniej ta siekanina mi odpada. Wolę surowizny.
Co wschód to wschód. Na targu już od tygodnia można kupić pszenicę na kutię. Piękne całe ziarna. Ale nie byłem entuzjastą tej tradycji. 😈
Co innego śledzie czy bigos z grzybami. 🙂
Może w Galicyi całej się jadało? Z całego ziarna, rychtyk. U nas już się przestaje robić. Słodkie, mulaste i nikt nie je…
MNie sie tez taki noz marzy – victorinox. Nie wiem po co, ale jest taki coolasty.
Jak dorosne, to se sprawie prawdziwego victorinoxa. Zeby miec.
O, taki:
http://www.google.co.uk/products/catalog?client=safari&rls=en&q=victorinox+swiss+army&oe=UTF-8&redir_esc=&um=1&ie=UTF-8&tbm=shop&cid
Tadeuszku, nurkować tak, z pewnością, ale rozbrajać bomby? Przecież wyszczerbi się na śrubkach. Mogę nim krajać meduzy podczas tego nurkowania i glony sobie wycinać do bukietu jarzyn.
Teraz wyjdzie:
http://www.swiss-army-tools.co.uk/original-classics/victorinox-climber.htm
Zapomniałam zaznaczyć: będą to najpiękniej pokrajane meduzy i najrówniej ucięte glony, bo on jest cholernie ostry.
Wyobraźcie sobie: chciałam takiego victorinoxa sprawić dziecku, a on nie chciał! Facet. Inżynier. Sama bym sobie kupiła, gdybym miała dla niego zastosowania. Ale u nas w domu to ja lubię noże i jeżdżę terenówką, a moje dziecko ma sedana dla prezesa (prawda że pomniejszego), a z komputrem dogaduje się dużo lepiej niż z nożem. O tempora, o mores!
Tak, chlopaki dzis jakies dziwne.
Nisiu, ja myślę, że ten nóż się wtyka w bombę, ona robi — yyych. I już. Nie napisane na nim gdzie się wtyka?
A ja taki dokładnie scyzoryk jak na zdjęciu mam! Najlepszy zakup w moim życiu! Nawet go nie zdołałem zgubić, co mi się rzadko zdarza. I dzieci dostały jako pre-wiano, ale pogubiły 🙁
Dla takich dziwnych chłopaków jest Victorinox z pamięcią na USB 🙂
Dla Wszystkich tu piszących i zaglądających, obchodzących i nieobchodzących radości i zdrowia http://www.youtube.com/watch?v=R6oa4zBRKB8&feature=related 🙂 🙂 🙂
Ja też mam takiego victorinoksa. 🙂 Noszę w kosmetyczce. Przydaje się sporadycznie, ale lubię go przy sobie mieć.
Zanim ostatecznie pojde kroic cebule, musicie odsluchac tego Tyma w zalaczonym video:
http://wyborcza.pl/1,75248,10868672,Czlowiek_szczery_na_trzy_litery____Tym.html
Jestem cala zaplakana ze smiechu, a jeszcze nie zaczelam kroic cebuli.
Ale to jest samo zycie w radiu.
Pamietam jak czytajac dziennik musialam przeczytac zdanie zaczynajace sie od „Z muzeum archidiecezjalnego skradziono obraz….”
Podchodzilam do „archidie…” ze trzy razy, koledzy wokol trzesli sie ze smiechu, a ja w koncu zrezygnowalam z „archidie…” i powiedzialam : Z muzeum koscielnego….
Ale inny kolega doniosl w dzienniku, ze „terrorysci uprowadzili samolot izrelskich linii lotniczych na niby…”. Bo tak maszynistka napisala.
Chodzilo o Nanibie.
No i oczywoscie klasyczne z Polskiego Radia: trwa mac…
A ja uwielbiam swój nożyk grzybiarza. Ale w tym roku to się lenił 🙁 http://www.militaria.pl/joker/noz_skladany_joker_do_zbierania_grzybow_%28jkr32%29_p2328.xml
Namibii! %&*)@><!
Teraz jest taka szkola myslenia, ze grzybow nie nalezy scinac tylko wykrecac z ziemi. To wykrecam. Jak znajde.
Tym zastępuje wszystkie cebule świata. I nie trzeba przy tym stać 😀
Ale jak się wykręci ( zawsze!, oprócz kurek, opieniek, rydzów i gąsek !!) to trzeba oczyścić i sprawdzić co z lokatorami 😉
Prawda, ze cudny ten Tym?
I on takie slodkie miny robi, jak cos mu sie uda, albo mysli, ze sie udalo przeczytac.
Coz za cudowny facet!
Salatka tez sie nadzwyczajnie udala, bo kupilam wspanialy olej orzechowy. Jest teraz rozowa, ale jutro nabierze rubinowej glebi – jesli nikt jej sprzed domu nie podwedzi (nie bylo juz miejsa w lodowce na taka miednice).
Do kompletu. Kolejna trafiona
promocja Warszawy
:mrgreen
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10869655,Kompromitacja_ratusza__Antysemicki_plakat_reklamuje.html?lokale=lublin
Serdeczne Życzenia Świateczne dla Bobika i Reszty Świata Życzę.. Ja 🙂
Jestem wstrzasnieta.
Heleno ,
za salatke dziekuje, bedzie na Nowy Rok, bo teraz to juz mi sie nie chce robic.
Cebule siekam na na czyms takim choc niezupelnie takim samym. Ale swoje zadanie spelnia doskonale.
Na owym obrazku odroznilam szczury i jakiegos faceta w ogniu, ale jak przeczytalam opis to sie popukalam z politowaniem. Durniow nie brakuje jak widac.
No ale sie nie spodziewalam, ze panie sa takie uzbrojone 🙂
Myslalam, ze to tylko ja ganiam z nozem w torebce i holubie caly zestaw ostrych nozy w szufladzie kuchennej. W tym mojego ukochanego pikutka ktoren jest absolutnie uzyteczny we wszystkim. 🙂
No ale Tadeuszowy Victorinox z pamiecie USB fantastyczny! 😀
A ja jedyny przyzwoity, japoński nóż odziedziczyłem po Helenie. 😈 Ona go wzięła do Toskanii, a z powrotem już ja go przywiozłem. Do Niemiec.
Z tym antysemickim rysunkiem w kalendarzu to faktycznie łapy opadają. Granice urzędowego idiotyzmu wyznacza chyba tylko leżąca ósemka. 🙄
Jak widać mam typowo dziewczęce zainteresowania 😉
Mój ulubiony nóż kuchenny wygląda tak:
http://www.moraofsweden.se/visa_produkt_bild.php?cid=278
I jest chyba całkowicie niezniszczalny…
Ale takiego pikutka też lubię
http://www.dunelm-mill.com/wcsstore/ConsumerDirectStorefrontAssetStore/images/products/extralarge//30072697.jpg
Dobranoc. Będę miał ostre sny!
Jak najbardziej się zgadzam z Tadeuszem, że kutia mulista i klajstrowata. Ja takich rzeczy w ogóle nie jadam, ale postanowiłem być dobry dla uwielbiającego ten klajster Pana Administratora, żeby i on był dobry dla mnie. 😈
Zresztą zupełnie przyzwoicie z tym kuskusem wyszło. 😉
Z tym, że moja Mama tak nie lubiła tego mułu, co to pacnięty o sufit, etc., że robiła zupkę mleczną z tego. Dużo maku, bakalii i symboliczne kilka ziaren pszenicy… tak więc mało standardowa była. Ale skończyło się na tym, że sama jadła, bo nikt już nie może. I się zbuntowała!
A u Ciebie Bobiku kutia może służyć do zalepiania dziur w suficie??
Ho, ho, dziur ci u nas dostatek… 😈 Ale czy ja mogę Panu Administratorowi sprokurować takie święta, żeby stał na drabinie i wyżerał kutię z dziur w suficie? 😯
Znaczy się, gęsta i kleista 🙂 No tak, ta najlepsza, Bobikowa, nigdy sama nie spadnie do japki 🙁
Kurcze, upierze się czy nie… już kilka razy dobranoc mówiłem… (Disclaimer: w pralce nie ma kurczęcia).
Moja Teściowa kiedyś omal nie wyprała kota, który wykorzystując jej odejście po proszek hycnął do bębna i tam wygodnie ułożył się na brudach. Gdyby nie wystający koniuszek ogona, przez który pralka nie chciała się domknąć, mielibyśmy najczystszego kota na świecie. 😎
U moich rodzicow udzial maku w swiatecznych potrawach ograniczal sie do makowca, i tak juz zostalo. Juz zreszta nim pachnie (thank you, KitchenAid!). To ulubione ciasto swiateczne moich niepolskich wigilijnych gosci, a maz na slowo makowiec zwykle sie rozmarza. Takie egzotyczne… Nie bede juz dodawac do tej egzotyki i probowac rzucac makowcem o sufit, zeby udawal kutie, choc pewnie byliby w domu chetni, zeby to wyprobowac, chociaz na fragmentach (to z kolei wielopokoleniowa tradycja sklonnosci do doswiadczen). 😉
A tu ladny (i krotki) artykul o zenie swiat Bozego Narodzenia (i innych tez), na odtrutke po kalendarzu warszawskim:
http://www.huffingtonpost.com/mary-anne-mercer/the-zen-of-christmas_b_1162188.html
Kutii sie u nas w domu nie jadlo. Z makiem na slodko byly lazanki, kisiel zurawinowy i slizyki z mlekiem makowym.
Jakos barszczu nie bylo, uszek tez nie, ale za to pierogi z grzybami, ktorymi opychalam sie bezwstydnie. Poza tym rozne sledzie i ryby.
I te slizyki ciegle mi sie nie udaja takie jak u babci i mamy byly…
Kisiel żurawinowy chyba można wytrzymać. Mój Tata do dzisiaj otrząsa się ze zgrozą, wspominając tradycyjny kisiel z czegoś paskudnego (z owsa chyba?), przymusowy 70 lat temu koło ruskiej granicy. 🙂
Robię tylko to, co lubimy. Żadnych klusek z makiem czy kompotu z suszu. Zawsze karp, pierożki i kulebiak z kapustą i grzybami, zupa rybna z łazankami, takie i siakie śledzie, keks, sernik, makowiec i coś czwartego dla odmiany, bakalijki na żywca, owoce różne. Z domu żadnej tradycji nie wyniosłam. Święta były u nas, dla mnie, takie że lepiej nie. Naszą tradycję zbudowaliśmy na tym, kto przy stole i dlaczego.
Pan mąż pojechał na dworzec po Młodego. Lądowanie w Bydgoszczy zamiast w Poznaniu, mgła. Młody jedzie pociągiem, bo szybciej.Dobrze jest wzajemnie na siebie czekać.
Bobikowi i Jego Bliskim, całemu Koszyczkowi, Ludziom i Zwierzętom życzę, żebyście zawsze mieli na kogo szczęśliwie czekać. Dobrych Świąt Wszystkim 🙂