Przemowa

sob., 17 grudnia 2011, 23:13

Foksterier zachowywał się dziwnie. Stał przed lustrem na dwóch łapach, stroił miny i wykonywał patetyczne gesty jedną z przednich kończyn. Od czasu do czasu wzdychał głęboko, potrząsał łbem i wywracał ślepiami, jakby właśnie połknął jeża. Bobik przyglądał mu się chwilę, nie bardzo wiedząc, co ma myśleć o tym przedstawieniu, aż wreszcie zdecydował się ostrożnie sprawdzić, w co jest grane.
– Masz zamiar zostać aktorem? – spytał, wybierając najpochlebniejsze z możliwych wyjaśnień.
– Aktorem? zdziwił się Foksterier, przerywając na moment przeraźliwe szczerzenie zębów. – Nie, skądże.
– To może chcesz się zgłosić do jakiegoś castingu?
– Chyba zgłupiałeś – skwitował Foksterier i zaczął wygrażać łapą swojemu odbiciu.
– No to już nie wiem – przyznał się Bobik, na wszelki wypadek odsuwając się o kilka kroków. Oczy Foksteriera wyrażały teraz tak bezmierną wściekłość, że zaczynał się go trochę bać.
– Jeżeli masz zamiar dawać publiczne występy – zaproponował nieśmiało – to może robiłbyś to trochę mniej groźnie? Widzowie mogą się wystraszyć.
– Naprawdę? – ucieszył się Foksterier. – To świetnie. Właśnie o to mi chodzi. Przestraszyć. Wstrząsnąć. Przemówić do serc i sumień. Chcę tym razem dobrze to wyćwiczyć, żeby się nie skończyło jak zwykle, że przejmą się na parę minut, a potem zapomną.
– Słuchaj, a co ty właściwie tak ćwiczysz? – nie wytrzymał Bobik.
– Powinieneś sam na to wpaść – odparł z lekką pretensją w głosie Foksterier. – Przygotowuję moją coroczną przemowę wigilijną do ludzi. Jak już się upierają, że mam w ten dzień mówić ich głosem, to niech przynajmniej powiem coś takiego, żeby im w pięty poszło. Bo chyba nie będziesz twierdził, że im się nie należy?