Stracony wątek

śr., 26 listopada 2008, 01:19

Tyle się ostatnio mówiło o odwadze, że i ja zacząłem się zastanawiać, czym jest właściwie to zjawisko. Zwierzęta nie są ponoć tej cechy pozbawione, mówi się przecież „odważny jak lew”. Albo i na odwrót, „tchórzliwy jak struś”. Nigdzie nie znalazłem informacji, jakie miejsce zajmują psy w tym rankingu, ale też nie jest to dzisiaj tematem numer jeden. Problemem, który rzeczywiście mnie zajmuje, jest związek odwagi z myśleniem.
Przeczytałem gdzieś, kiedyś, opis bardzo dziwnego zachowania nieznanego mi osobiście byka. Gonił on otóż pewnego faceta, który mu się naraził, wytrwale i na tyle skutecznie, że rozdarł mu rogiem koszulę i już, już miał się poważyć na więcej, kiedy nagle odwrócił się na pięcie i z wyraźnymi oznakami przestrachu pocwałował przed siebie co byk wyskoczy. Powodem tego byczego przerażenia był giez, czyli zwykła mucha, która nieoczekiwanie zaczęła bzykać w okolicach głowy gonionego.
„Taki tchórz, taki tchórz” można by powiedzieć. I przygłup na dodatek. Człowieka pogoni, a przed muchą tak zmiata, że omal nóg nie pogubi. Cóż taka jedna mucha może mu zrobić? Nawet zupy mu nie napocznie, jak ta z kelnerskiego dowcipu. Ale zachowanie byka było stuprocentowo racjonalne. Człowieka pogonił dla sportu i mołojeckiej sławy, wiedząc, że z tej strony nic mu nie grozi, o ile zza pazuchy dwunożnego ssaka nie wystaje akurat dwururka. A giez to co innego – ten to może dopiero narządzić. Larwy gzów wżerają się w żyjącą byczą skórę, potem przegryzają się przez mięśnie i następnie nerwami, jak wstęgą szos, docierają do kręgosłupa. A dalej dzieje się jak w przyśpiewce: czy go zabił, czy nie zabił, w każdym razie go osłabił. Czy jakikolwiek rosądny byk ma powody, żeby ryzykować spotkanie z takim bzyczącym monstrum?
Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że i ludzie postępowaliby mądrze, nie bojąc się byka, a wykazując respekt przed owadem? Hmmm. Racjonalne postępowanie powinno mieć to do siebie, że jest adekwatne do sytuacji. Nawet pragnienie mołojeckiej sławy nie powinno kompletnie usuwać w cień rachunku strat i korzyści. Zwłaszcza jak można przy tym strzelić takiego byka, że milionom ludzi szczęki poopadają.
Wiem, wiem, straciłem wątek. Miało być o odwadze. Ale chyba nie jest.

Król nieszlachetny, niedobry, nieprawy,
jest dla narodu dosyć dolegliwy,
nie lubi jego się oczek kaprawych,
czarnego serca i uśmiechów krzywych.

Ale król głupi, lecz wielce aktywny,
to też niezgorszy katastrofy obraz!
każdy mu rumak za mało jest zrywny
i żadna akcja nie dosyć mu dobra.

On chce wciąż jeszcze, nie bacząc na straty
oraz na śmieszki, co ówdzie i tutaj.
Nie dlań tchórzliwe słowa: skończmy na tym.
On wciąż w ostrogach, choć dawno bez buta.

Więc lepszy wredny król, czy mało zdolny?
Nie wiem, nie powiem, nie pisnę nic zgoła,
lecz źle się dzieje w królestwie dowolnym,
gdy lud znudzony o czynu mniej woła.