Kierowniczka u Królowej

W związku z wizytą Doroty Szwarcman, zwanej Kierowniczką, w Londynie

Zadrżał Buckingham Palace i rumieńcem spłonął,
gdy o TAKIEJ wizycie go zawiadomiono.
I dalejże się czyścić i robić porządki,
tudzież zawzięcie plewić pałacowe grządki.
Królowa, chociaż wprawna w swoich obowiązkach,
ćwiczy przed lustrem miny, słodko próbnie kląska,
żeby wrażenie sprawić z możliwych najlepsze.
Choć wizyta na szczeblu, nie martwią się wieprze,
ni woły, ni barany, bo rzekła królowa:
„kuchnia ma być bezmięsna, czysto jarzynowa,
żaden zwierz łba tym razem nie złoży pod topór,
to w Pani Kierowniczce budzi silny opór,
więc żadnych rzezi, proszę.” Na słynnych posadzkach
w szybkim tańcu froterka uwija się gracka,
i bystro wyfraczeni biegają lokaje,
trenując kunszt obsługi, jak mi się wydaje.
Najgorzej ma orkiestra, co w jękach i potach,
w przedzawałowym stanie po kątach się miota.
Zagrać przed Kierowniczką to zaszczyt nie lada,
lecz gdy najmniejsza się pomyłka zdarzy – biada!

Już przygotowań wszelkich następuje koniec,
pogoda z nieba wali jak w jakiej Weronie,
jeszcze fachowiec sprawdza elektryczną trakcję,
jeszcze służby specjalne robią szybką akcję,
patrząc, czy w zakamarku żadnym nie ma bomby
i wreszcie… Tak, to ona! Kierowniczka!
TROMBY!!!!!