Rozpasańce sztumsko-islandzkie


vesper

Pewien dżentelmen w Sztumie
Zwykł robić tylko to, co umie
Że było to niewiele
Pracował tylko w niedziele
Pozostałe dni spędzając w zadumie


Pewien mieszkaniec Sztumu
Miał bardzo niewiele rozumu
Przechodząc przez ulicę
Odsłaniał przyłbicę
Krzycząc głośno „non possumus”


Wójt pewnej gminy pod Sztumem
Zapragął mieć własną lagunę
Zbudował sztuczną sadzawkę
Wysiał wokół trawkę
Sadzawke na razie zarybia sumem


Bobik

Pewna diva jeździła do Sztumu,
za podszeptem serca i rozumu –
że nie była to Callas,
Sztum był dla niej jak znalazł,
tam budziła uwielbienie tłumu.


W bogobojnym ze wszech miar Sztumie
kum do kuma powiedział: kumie,
kalendarzyk to bzdecik,
z niego wszystkie me dzieci,
chyba jednak zaufam gumie.


Pewien proboszcz z miejscowości Sztum
zadbał kiedyś o medialny szum,
mówiąc: mnie odrzuca wino
i to właśnie jest przyczyną,
że zamieniam je na mszalny rum.


Zawsze wart jest pisania Sztum,
na Sztum jest nieustanny boom,
zatem kto tylko umie,
niechaj pisze o Sztumie
i nie robi tu fumów ni fum.


Kiedyś rzekła Vesper: nie rozumiem,
czemu myśl wciąż utyka mi w Sztumie,
ciągle coś z nim rymuję,
a tu nikt nie współczuje
i nie stawia tamy tej dżumie.


Poczynania wójta pod Sztumem,
wbiły Sztumian w zasłużoną dumę.
Grupa tych dobrych ludzi,
żeby sum się nie nudził
do zabawy kupiła mu pumę.


Dora

Raz pewna pani pod Sztumem
Na łódce swej wiozła pumę.
Prawie jak w „Życiu Pi”,
Wołała doń: mówię ci,
Bądź dobra i oddaj cumę!


vesper

Chodzi Łajza z dwiema pumami
Myśli „Co zrobić z tymi kotami”
Posadziła jedną na łodzi
Teraz z drugą tylko chodzi
I duma, czy puma lubi się bawić z sumami


Bobik

Samodzielny rolnik pod Sztumem
produkować zaczął perfumę,
choć narobił jej beczkę,
sprzedał tylko troszeczkę,
bo już bardzo się spieszył na sumę.


Gdy mąż Vesper pojechał do Sztumu,
spowodował okropny tumult,
krzyczał każdy do niego:
gdzie małżonka, kolego?
A on: w łóżku z rymem. Bez kostiumu!


zeen

Na ten widok się rym zarumienił
coś posztywniał, wyprężył, no, zmienił
z jakby większą ochotą
zajął się swą robotą
ktoś nareszcie tu Vesper docenił


Ile można wciąż pisać o Sztumie,
popisywać się, co to człek umie,
swoje wysiłki lepiej
tam kierować, by cieplej
się zrobiło, jak choćby w Chartumie


Vesper to babka w dechę jak rym
każdy chłop pójdzie za nią jak w dym
lecz gdy chłop ów nie umie
zarymować o Sztumie
to jedynym jest wyjściem Jim Beam


Kiedy Vesper jest obłożnie chora
to z zaświatów na świat wyszła zmora
męża Vesper zsztumiła
w wierzbie gniazdko uwiła
zasię na się szuka amatora


Pewien kot, przy tym doktor – Mordechaj
dawno w życiu swym rymów poniechał
kiedyś leczył przez dotyk
teraz przez antybiotyk
żadna z takiego kota pociecha…


vesper

W niewielkim mieście Sau?árkrókur
W jezdniach jest strasznie dużo dziur
Kto w dziurę wpadał
Ten bez wieści przepadał
Wzdłuż krawężnika wzniesiono więc mur.


Przy wszystkich drogach w Eyrarbakki
Do góry nogami postawiono znaki
A gdy kierowcy swymi autami
Zaczęli jeździć do góry kołami
Obrócono znaki, nie na złość, lecz dla draki


Nauczyciel przyrody z Grindavíku
Nie mógł się pozbyć pewnego nawyku
Gdy przekraczał próg szkoły
Rozchylał płaszcza poły
Wołając „niech cię przytulę, chłopczyku”


Myśliwemu z Vogar
Zaginął w lesie ogar
Lecz las był do dupy
Trzy drzewa do kupy
Bo taki Islandii już czar


Introligatorowi z Heimaey
Zabrakło pieniędzy na klej
Zespalał więc książki
Za pomocą wstążki
A biznes mu szedł że aż hej


W Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch
Ogłoszono konkurs na wiklinowy kosz
I w zimie, i w lecie
Kto może, ten plecie
A potem go sprzeda za grosz


Duchownemu z Hella
Dłużyła się niedziela
Zamiast ją święcić
Zaczął się kręcić
Po okolicznych burdelach


Obywatele Bíldudalur
Słynęli z gadania bzdur
Gdy się odezwał który
Z ust płynęły mu bzdury
Każdy więc pił na umór


Burmistrz miasta Bifröst
Chciał wybudować most
Wobec braku rzeki
Odsłonił dwa ścieki
Teraz co dzień na moście je tost


Bobik

Dwóch Islandczyków w Seltjarnarnes
śpiewało głośno „Oczy czarne”,
w rytmie jakby fokstrota,
chociaż gejzer bulgotał,
że to wykonanie dosyć marne.


Pewien facet w Reykjaviku
wieloryba trzymał w słoiku.
Ciasno mi – rzekło zwierzę,
facet na to: ja wierzę,
ale w wannie jest słoń, więc nie rób krzyku.


Przedsięborca z Egilssta?ir
traktowany był jako świr,
bo kupować ziemniaków
nie chciał od swych rodaków,
tylko zwoził z Polski tony pyr.


A znów inny gościo z Akranes,
co pracował na nocną zmianę,
przy prędkości dużej
biegał przez kałuże
i się dziwił, że ma przechlapane.


Głosi wieść, że w Húnavatnshreppurze
odmówiono kiedyś Kiepurze
za śpiewanie zapłaty,
lecz by nie poniósł straty,
kilka razy mu padnięto do nóżek.


Nadaktywny kot z Alftanesgigar
bez pomocy wdrapał się na dźwigar.
Teraz kłopot z tym kotem,
sam nie zlezie z powrotem,
tylko siedzi i SOS miga.


Pewna pani z Atnarstapi
na drzwiach miała taki napis:
nie jestem ja pudło,
mam gorące źródło,
i co, że się trochę lubię napić?


Miejscowość Tröllaskagi
słynęła w świecie z wagin,
gdy w tamtejsze krzaki
podążał król jakiś,
już na wszelki wypadek był nagi.


W miejscowości Krafla
pękła lodu tafla
i co ciekawe
na jej naprawę
wydano ponoć pół kafla!


Mieszkańcy Hvannalindiru
latami biesili się z żyru,
z tej to przyczyny
w obrębie gminy
zakazany został żyru wyrób.


zmora

A jeden pan w Efi-Nupur
na dziki wręcz cierpiał upór,
bo nieboga
pisał bloga
w gwarze Hvannadulsknukur


Pewien chłopak w Rejkiaviku
siedzieć musi na nocniku,
bo w gejzerze się wykąpał
parząc przy okazji wątpia
i teraz ma bąbli bez liku.


zeen

Llanfairpwllgwyngyllgogerych-
wyrndrobwllllantysiliogogogoch
Co za nazwa do cholery-
Tam nie jadę: Kamil Stoch


Wdzięczny Islandczyk trafił blog Bobika
zobaczył Wodza i ze strachu zmyka,
lekko zziajany za rogiem przyczaił
a Wódz swoją dzidą – w łeb przymordechaił!


Tadeusz

Pewien gejzer w Islandii
Chciał być cholernie dandy.
„Na oczach dam
Trysk powściągam”
Rzekł — no nie był randy.


Geysir jeden w Haukadalur
Tryskał dziarsko o pianiu kur.
Her?ubrei?arlindir –
Je facet imbir;
Aż tu mu woda ze wszystkich rur.