Daj głos

Treserów jest koło mnie sporo
(co robić, taki już psi los),
a gdy się do roboty biorą,
każdy domaga się: daj głos!

Jeden kiełbasą mi przed pyskiem
wywija, w łapy wpycha kość
i Matyskowi wróży kryskę,
jeżeli milczałbym na złość.

Drugi przemawia do sumienia:
no, szczeknijże za mniejszym złem,
przecież rozsądny z ciebie szczeniak,
wszak ty to wiesz i ja to wiem.

Trzeci nawija, że wspólnota,
że krew i ziemia, takie tam,
że razem pogonimy kota,
jeśli głos zaraz grzecznie dam.

Czwarty z wyżyny grozi batem
i pełną gamą boskich kar,
piąty chce włożyć nową szatę,
gdybym swój głos dla niego zdarł…

Już mnie od tego krew zalewa
i myślę, widząc rzeczy bieg:
dla kogo ja mam tutaj śpiewać,
lub choćby jeden wydać szczek?

Ale co, gdy przez niechęć niemą,
przez to, że wybór mi nie w smak,
do głosu dojdzie – nie, nie demon,
a zwykły karzeł? Chciałbym tak?

Cóż, demokracja bywa sztuką
przewrotną. Więc na mój psi nos
nie tym, co wabią cię lub tłuką,
lecz sobie dobrze zrób. Daj głos.