Bracia

Strach pada na świat cały, od ludzi do warzyw,
nawet nietoperz drgnąć się nie odważy,
w ciemnych zajezdniach kryją się tramwaje,
gdy na łów wyruszają Pickwick z Mordechajem.

Wiotkie mysie lamenty w bezgłośnych kokonach
czekają aż się skończy noc lękiem zmrożona,
by wybuchnąć o świcie wraz z bażantów krzykiem,
kiedy z łowów wracają Mordechaj z Pickwickiem.

I nikt by nie pomyślał, kiedy na posłaniu
leżą ci dwaj, mruczący, zanurzeni w spaniu,
z wtuloną w wąsy kroplą bordowego płynu,
że to Bracia Zbójeccy, postrachy Londynu.