Gumofilce

zeen:
Cóż się dzieje, olaboga?
Co tak świeci się podłoga?
Czyżby ktoś tu, dajmy na to,
w kółko ją wycierał szmatą?
Trudno, nie ma innej rady,
trzeba tu porobić ślady,
gumofilcem nanieść mułu,
bo to dobre dla ogółu,
w szyje zęby wbić wampira,
bo tu jakiś jest Dzień Świra…

Chór Zrozpaczonych Blogowiczów:
Zrzuć, zeenie, te gumofilce
i tę wampirzą powłokę,
nie wchodź na pokoje tylcem,
spójrz, cudnie kwitną zawilce
i słodkim wabią nas sokiem.

zeen:
Mej mowy słuchacze, zbuki
spryskane odekolonem,
dydaktyczne niedotłuki,
umysłowe po szwam ruki…
W którąkolwiek wiatr dmie stronę,
nigdy nie dość mej nauki,
żeście wszystkie pokrzywione.
Na mchy zgrzebne i porosty,
jam tu jest jedyny prosty!

Chór Zrozpaczonych Blogowiczów:
Zeenie, zmiłuj się, litości!
Wszak tyś też kość z naszej kości,
książkęś czytał, był w teatrze,
myślisz, że to gumiak zatrze?

zeen:
Com ja czytał, co nie czytał,
nikt mię tu nie będzie pytał!
Mym patronem Jakub Szela,
więc rżnę szlachtę co niedziela,
w poniedziałek też z zachwytem
porżnę, tyle że elitę,
wśród wtorkowych zaś odmętów
lubię rżnąć inteligentów,
ale – choćby blog mi tupał –
nigdy rżnąć nie będę głupa,
bo czy ze wsi, czy też z miasta,
głup potęgą jest i basta!

Chór Zrozpaczonych Blogowiczów:
Co to będzie? Co to będzie?
Gumiak strasznym jest narzędziem,
ząb wamiprzy też, cholera…
No, po prostu strach nas zbiera!

zeen:
Bardzo słusznie, niech was bierze.
Zwłaszcza to smarkate zwierzę
bać powinno się i milczeć,
gdy ja wdziewam gumofilce.
A i reszta, choć starszyzna,
lepiej niech mi rację przyzna,
bo jak szczęką tu zawinę…

Chór Zrozpaczonych Blogowiczów:
Ach, poluzuj odrobinę,
o centymetr, nie za wiele:
wdziej choć jeden pantofelek!

zeen:
Ha, jam nie szkarada taka,
żeby męczyć pierwotniaka.
Nic nie zmienię, nic nie wdzieję,
bo od tego jeszcze spsieję,
stanę się bezzębnym wujem
i potencjał swój zmarnuję.
Od korzenia, czy od naci –
nikt mnie tu nie przekabaci!

Chór Zrozpaczonych Blogowiczów:
(z rezygnacją)
Przebóg, choćby sto jaczejek,
pantofelka on nie wdzieje!
Będzie szarpał, będzie błocił,
nie chce stać się mężem cioci.

Kot Mordechaj:
(wyrwany z drzemki)
Niech nie wdziewa, bardzo proszę.
Ja obuwia też nie noszę,
bo to wstyd jest i poruta,
nie być mną, a Kotem W Butach.

Bobik:
(chce coś szczeknąć, ale dochodzi do wniosku, że tak czy owak nie ma na nic wpływu i zastyga w pozie zbolałej)

Kurtyna
(lękliwie przeciera podłogę, po czym roznosi kawę i ptifurki)