Senna sierotka

czw., 18 grudnia 2008, 02:34

Zacząłem się ostatnio zastanawiać, kiedy zaczynają się sny? Nie w momencie śnienia, bo skądś przecież bierze się do nich tworzywo. Muszą wysnuwać się z czegoś, co było wcześniej, zauważone ale niedouważone, pomyślane ale niedomyślane, napotkane ale niezaproszone. Z usłyszanego, zobaczonego i doświadczonego, ale potraktowanego po macoszemu. Z sierotek po przeżyciach, niezintegrowanych w solidnym, familijnym kręgu, gdzie wreszcie przestałyby stale dopraszać się uwagi akurat wtedy, kiedy wszyscy najchętniej zasnęliby zdrowym, przynoszącym odpoczynek snem bez snów.
A tu pelęta się taka sierotka po mózgu i wszędzie swoją rzewną historię usiłuje wcisnąć. Trudno ją wyrzucić, bo manipulantka z niej niezła i dobrze wie, które guziczki nacisnąć, żeby tam gdzie chce się wkręcić. Tu rozczuli, tam nastraszy, tu rozrzewni, tam potrząśnie. Wysiudasz ją drzwiami, wlezie oknem. Wyrzucisz z jednego snu, wróci w drugim. Nawet seryjnie potrafi wracać, niby na miejsce zbrodni.
A najperfidniejsze jest to, że kiedy już masz jej absolutnie dosyć i byłbyś skłonny dać sobie mózg amputować, żeby tylko się jej pozbyć, ona zasuwa ci nagle taką opowieść, po której błagasz ją, żeby została i przez cały dzień się uśmiechasz na jej wspomnienie.
Piekielna sierotka. Niebiańska sierotka. Kłamczucha, sadystka, terapeutka, reżyserka. Jedno trzeba jej przyznać. Z najgłupszego drobiazgu, z każdego przypadku potrafi ten swój film nakręcić. Choćby z głupiej roszponki.

O czym ja śnię po nocach,
a czasem nawet dzionkach,
aż serce mi łomoce?
Ten obiekt to roszponka.

Śnią mi się, dajmy na to
na Żółtej Rzece dżonki,
a w każdej, miast stu kwiatów,
ładunek jest roszponki.

Przed okiem duszy mojej
roszponki straszne szpony
i strasznie ich się boję,
bo każdy szpon zielony

do dredów moich sięga,
chcąc je zasypać mąką…
Okropna to mordęga,
szamotać się z roszponką!

Wężowi stawię czoła
i nie drżę przed pająkiem,
lecz w snach pomocy wołam,
gdy widzę w nich roszponkę.

Uciekać? Zmieniać temat?
Ach, próżne to są mrzonki!
Od tylu nocy nie ma
ucieczki od roszponki.

A wtem, tygrysim skokiem,
w sen mój wskakuje słońce
i nagle innym okiem
przyglądam się roszponce.

Już nie jest monstrum krwawym
czy dla ziemniaka stonką,
więc tkwiąc na skraju jawy
zawodzę: wróć, roszponko!